Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-10-2018, 11:14   #641
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=HV8n58hx_tY[/media]

Venora oddychała, ciężko łapiąc powietrze i starając się opanować nad gęstym splotem magii jakim została obdarzona przez swoich towarzyszy. Energia kłębiła się w jej ciele w stopniu tak wielkim jakiego jeszcze nigdy wcześniej nie odczuła. W głowie pojawiła się jej myśl, że gdyby była zwykłym człowiekiem to mogłaby tego nie wytrzymać. Wszyscy jej kompani wspierali ją, stawiając swoje życie na szali, bo wierzyli, że tylko ona mogła dokonać tego cudu pokonania boga.
Splunęła krwią pod nogi.
- Cienie was nie tkną póki nie zaatakujecie ich - syknęła paladynka przez zaciśnięte zęby. Dobrze wiedziała co mówi, bo wciąż chroniły ich błogosławieństwa tworzące barierę przed negatywną energią, o której skuteczności sama już nie raz mogła się przekonać. Panna Oakenfold dłonią starła krew z twarzy, zupełnie w tej chwili zapominając o bólu i zebranych obrażeniach. Liczyło się teraz pokonanie wroga, a kotłująca się w jej ciele magia upajała ją i kierunkowała myśli tylko na ten jeden cel jakim był bóg chorób.
Słowa wypowiadane w pięknym niebiańskim dialekcie rozeszły się, po jaskini gdy Venora zaczęła recytować własną modlitwę, po której cała jej sylwetka jaśniała w niepokojący sposób.

- No chodź tu! Spróbuj mnie zabić! - krzyknęła rycerka wyzywająco do złego bóstwa i ruszyła na przeciwnika, skupiając się by tchnąć w Szpon Zimy jak najwięcej pozytywnej energii.
Yurtrus zaryczał głośno uderzając się pięściami w pierś. Venora jednak nie czekała na jego ruch i pierwsza doskoczyła do niego. Ostrze lodowego miecza bezbłędnie trafiło w odsłoniętą pierś boga. Krew i ropa chlusnęły obficie na ziemię a na paskudnej twarzy orka pojawił się grymas bólu i nienawiści. Venora szybko poprawiła od prawej strony, ale Yurtrus podniósł rękę i sparował nią cios. Szpon Zimy zaiskrzył uderzając w porośnięte twardą skórą ramię. Rycerka pociągnęła broń ku sobie i natarła do przodu, próbując dźgnąć w nadęty brzuch potwora, ale ten sparował miecz drugą ręką niewiele sobie robiąc z ciosów Venory.
Odpowiedź potwora była błyskawiczna. Szponiaste łapy trzykrotnie uderzyły rycerkę mimo iż próbowała przed jednym uskoczyć, a dwa przyjąć na tarczę. Ból w lewej ręce był bardzo silny, ale wzmocniona zaklęciami i psalmami Venora zagryzła mocniej zęby i spojrzała przeciwnikowi w oczy.

~ Powinnam być z siebie dumna... ~ przeszło pannie Oakenfold przez myśl. Wciąż stała, a nawet udało jej się wybronić przed razami Yurtusa i to już można było uznać za pomniejszy cud. Bóg chorób i zgnilizny krwawił obficie i to niezwykle cieszyło paladynkę. Ale dobrze wiedziała, że długo tak nie pociągnie i może mieć spory problem przetrwać. Niestety uleczenie samej siebie w tej chwili niczego by nie zmieniło i w tej kwestii mogła liczyć już tylko na wsparcie swoich kompanów, bo rozpraszanie się i zajmowanie czymkolwiek innym niż walką, mogło być zgubne nie tylko dla Venory ale i dla pozostałych członków jej drużyny, czego paladynka była boleśnie świadoma. Rycerka musiała jak najbardziej zajmować uwagę boga zarazy. Zdecydowała się wykorzystać resztki tkwiącej w niej energii karcenia zła i zamachnęła się Szponem Zimy zadając kolejne śmiercionośne ciosy.
Zajęta potyczką służka Helma, kątem oka dostrzegała jak jej kompani dwoją się i troją by z pomocą zaklęć jakkolwiek zaszkodzić Yurtrusowi. Na nic jednak zdawały się psalmy Gustava. Niewiele pomagały wspaniałe runy Segrid, bo choć jej buzdygan był coraz bardziej wzmocniony magią objawień, nadal nie wyrządzał wielkiej krzywdy bogowi. Nawet zaklęcia Arla, czy Leśnej Zjawy nie potrafiły przełamać boskiej powłoki, chroniącej go przed magią.

Jedynie Dundein jak zawsze w gotowości wyczekał odpowiedni moment i kiedy Yurtrus stał kilka kroków od Venory, krasnolud odmówił modlitwę do Moradina, momentalnie lecząc część ran i zadrapań rycerki. Jej ciało stało się polem bitwy między bólem, a kojącą go energią leczniczą.
Dundein skończył, a wyraźna ulga dała rycerce znak, że pora wracać do walki. Choć w Szpon Zimy natchnięta została boska moc do walki ze złymi istotami na niewiele się to zdało. Ostrze odbiło się od twardej skóry Yurtrusa wywołując na jego paskudnej gębie uśmiech. Venora jednak nie należała do tych, którzy się poddają i kontynuowała natarcie kąsając przeciwnika. Dopiero kiedy trzeci raz ugodziła potwora w bok krew trysnęła na ziemię.
Leśna Zjawa posłała na Yurtrusa swego niedźwiedzia, by choć na chwilę zajął orcze bóstwo, natomiast sama zaczęła inkantować kolejne zaklęcie. Jej splecione w warkocz włosy targał silny wiatr, jak gdyby przez jej ciało przemawiał żywioł wiatru. Ruchy były bardzo płynne, jakby była wodą w strumieniu, a w oczach pojawiały się niewielkie i ledwie zauważalne iskierki. W końcu zaklęcie zostało dokończone, a Venora poczuła jak jej skóra zrobiła się jakby dziwnie elastyczna. Początkowo nie wiedziała, jak zadziałał czar, ale niedługo potem mogła się przekonać o jego działaniu.

Yurtrus uderzył potężnie pazurami w niedźwiedzia powalając go jednym ciosem na ziemię, z otwartym i obficie krwawiącym bokiem. Na obrzeżach rany pojawiły się bąble wypełnione żółcią a w ciągu kilku sekund wokół nich zaczęły pełzać małe, żółte larwy.
Yurtrus spojrzał na Venorę i wciąż się do niej uśmiechając teleportował się tuż za nią, po czym uderzył w plecy dwa razy. Paladynka odwróciła się na pięcie, jednocześnie wykorzystując ten ruch by zrobić mocny zamach mieczem. Czuła, że już wykorzystała całą energię karcącą zło, ale nie martwiło jej to, bo widziała, że potrafi znacząco zranić boga również bez tej mocy. Splot magii kłębił się w niej jeszcze mocniej potęgując uczucie upojenia tym uczuciem, że w tej chwili nic nie jest niemożliwe. Pokrzepiała ją też myśl, że najwidoczniej jej iście boskie zdrowie sprawiało, że Yurtus nie mógł jej osłabić chorobami, które przecież były jego domeną. Osłaniając się tarczą przed jego pazurami, panna Oakenfold wyprowadziła kolejną serię ciosów Szponem Zimy.
Tymora najwyraźniej nie sprzyjała Venorze. Jedynie jeden z trzech ciosów dosięgnął Yurtrusa i zdołał wyrządzić mu szczątkową krzywdę. Na ciele orczego boga trudno było szukać poważniejszych ran, z jego paskudnej mordy nie schodził irytujący Venorę uśmieszek. Yurtrus zniknął w rozbłysku światła a Venora wyczuła jego zamiary dość szybko by zadać mu jeszcze szybki cios.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 04-10-2018, 15:45   #642
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Krew znów trysnęła na ziemię, a sekundę później boga już tam nie było. Mimo iż reprezentował panteon orków Yurtrus nie był głupcem. Byt pojawił się tuż obok Gritty, która choć nie wyrządziła mu żadnej krzywdy zdała mu się najłatwiejszym kąskiem do ugryzienia. Cztery potężne razy wystarczyły, by w kilka sekund powalić jasnoskórą elfkę na ziemię bez oddechu. Kilkanaście głębokich bruzd oszpeciło Harfiarkę, lecz kobieta nawet nie miała okazji rozpaczać nad tym faktem. Jej pokiereszowane ciało bezwładnie osunęło się na ziemię, a Yurtrus posłał Venorze paskudne spojrzenie.
- Nie! - Zimny szpikulec żalu wbił się boleśnie w serce rycerki, widząc jak zabija jej przyjaciółkę. - Przeklęty tchórzu! - warknęła i ruszyła na boga z żądzą zemsty bijącą z jej oblicza. - Helmie pobłogosław mnie i wszystkich mych sojuszników, wiernie stojących u mego boku! - wykrzyczała krótką modlitwę do swojego patrona, gdy biegła szarżą na wroga.
Szarża Venory była dobrym pomysłem. Pozwoliło to rycerce w kontrolowany sposób przelać gniew i agresję na przeciwnika. Potężny cios lodowego ostrza spadł na tors a właściwie brzuch zielonoskórego boga zarazy. Krew trysnęła obficie na ziemię w postaci skrystalizowanych bryłek lodu, dźwięcząc przy tym wesoło.

Yurtrus zawył jak po każdej wymianie ciosów z Venorą. Całe jego ciało napięło się, a on sam skulił się w pół kłębek. Rycerka krótką chwilę przyglądała się z niepokojem temu co wyprawia jej oponent. Wszystko stało się jasne kiedy niespodziewanie ogromny wrzód na jego brzuchu pękł a w powietrzu uniosła się gęsta, żółta chmura toksycznego gazu.
-Ty odporna… Ale twoje sługi nie… Ty wybierze, czy pozdychają od zarazy, czy wyjdą poza jej zasięg i staną do walki z moimi sługami… Ha ha ha!- zaczął się głośno śmiać kompletnie nie zważając na przeciwniczkę.
- Wynoście się natychmiast! Wszyscy! - krzyknęła Venora do swoich kompanów, ile miała sił w płucach. Z zarazą nie mogli się mierzyć, ale z nieumarłymi mieli już szansę. Głos paladynki odbił się echem po jaskini. Sama paladynka nie odpuszczała bóstwu śmierci i ponownie włożyła w swoje ciosy cały gotujący się w niej gniew.
Szpon Zimy świsnął w powietrzu rozcinając tkankę na udzie Yurtrusa, po czym pchnięty w przód przebił twardą skórę i ranił bok bożka.

Na jego twarzy pojawił się ten paskudny uśmieszek, który Venora zdążyła poznać. Yurtrus zawył i natarł na rycerkę, a w jego oczach płonął prawdziwy gniew. Pazury zielonoskórego wielkoluda uderzały raz po raz drobną paladynkę miotając nią z wielką siłą. Venora czuła ból doskwierający jej w całym ciele. W końcu zabrakło jej sił w nogach i ramionach. Pierwszy raz od dawna wypuściła swój miecz z ręki, który z brzękiem spadł na ziemię. Yurtrus złapał ją za szyję i z łatwością podniósł w górę, zaglądając głęboko w jej oczy. Venorze przypomniały się wspomnienia walki z Żelaznym. Yurtrus cisnął Venorą z niezwykłą siłą w kamienną kolumnę i ta straciła przytomność.

~***~

Ciemność. Wszędzie panowała ciemność, tak głęboka i zimna, że nawet Venora nie potrafiła spojrzeć w jej głąb. Doskwierający mróz był w stanie zmrozić powietrze w płucach, lecz Venora zdała sobie sprawę z tego, że nie oddycha. Ból, który czuła chwilę wcześniej chyba ustąpił, ale echo łamanych kości wciąż dudniło jej w głowie. Powietrze było inne niż te, którym na co dzień oddychała. Venora chciała rozejrzeć się dookoła, ale nie była w stanie poruszyć głową, zupełnie jakby jej ciało było nieruchomym przedmiotem bezwładnie dryfującym w czarnej otchłani. Czy tak miał wyglądać jej koniec? Czy to droga do domeny Helma? Venora pamiętała swoją klęskę, choć nie była w stanie określić kiedy umarła.
Nagle jej jestestwo przyspieszyło w tej czeluści bez granic. Przyspieszyło tak bardzo, że stało się to nieprzyjemne, zupełnie jakby przemierzała drogę przez portal, oddalony o tysiące mil.
I wtedy nagle w oddali pojawiło się światło. Początkowo bardzo blade, ale z każdą kolejną sekundą coraz jaśniejsze i jaśniejsze, aż w końcu eksplodowało barwami i różnymi odcieniami. Duch Venory w końcu się zatrzymał, a ona nie potrafiła znaleźć słów na określenie tego, co właśnie ujrzała.


Gwiazdy. Wszędzie dookoła setki tysięcy gwiazd promieniujących różnymi barwami. Venora dryfowała bardzo wolno podziwiając ten zapierający dech w piersi widok, kompletnie zapominając o wszystkich troskach oraz zmartwieniach. W końcu w oddali ujrzała jasną mgławicę przypominającą oko. Widok był tak piękny, że nawet najznamienitszy w fachu trubadur nie byłby w stanie opisać tego doświadczenia.
~I znów się spotykamy…~ usłyszała dziwnie rozstrojony głos, jakby swoją genezę miał właśnie w jej głowie.
Panna Oakenfold sądziła, że jest sama w tym miejscu, więc była zaskoczona była zaskoczona słysząc te słowa. Ale głos był znajomy i ufała mu. Zupełnie odruchowo paladynka chciała rozejrzeć się, w poszukiwaniu osoby która się do niej odezwała.
- Ja... - zaczęła nieśmiało Venora, przypominając sobie z kim ma tutaj do czynienia. - Nie chciałam umierać... Próbowałam... - starała się tłumaczyć, ale brakowało jej słów.

Miejsce, w którym się znalazła było przepiękne, tyle razy wspanialsze od tego, w którym żyła. Mimo to pragnęła wrócić, bo tęsknota za tym co zostawiła za sobą była jeszcze bardziej nieznośna niż ból, który czuła nim się znalazła w tym miejscu.
- ...Moi przyjaciele wierzyli we mnie… - urwała ze smutkiem.
Wszechświat nagle przyspieszył, a jej bezwładnie unoszący się jak do tej pory byt wystrzelił jak z katapulty. Venora widziała jak gwiazdy wokół zlewają się w jaskrawe kreski na tle czarnego kosmosu. Jej duch w końcu się zatrzymał w ognistym blasku ogromnej gwiazdy. Venora była świadoma, że jest tutaj tylko świadomością, że pewnie to projekcja podyktowana jej podświadomie przez samego Helma.
-Bogowie w swej próżności i w nadmiarze wolnego czasu snują między sobą intrygi jakie śmiertelnikom się nie śniły. Niestety planszą dla tej gry jest ziemski padół, a pionkami śmiertelnicy.- przemówił swym dziwacznym głosem docierającym dosłownie zewsząd.
-Niektóre gry są sprawą honoru, inne nie. Przeklęte byty pokroju Smoczycy jątrzą jad i uznają każdy podstęp. Czy jesteś świadoma Venoro ile razy rozprawiałem z Jergalem sługą Kelemvora na twój temat?- spytał bezuczuciowym tonem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 06-10-2018, 12:37   #643
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wspomnienie o intrygach mających swoją genezę w boskich zachciankach, od razu przywiodło rycerce skojarzenie z czasami niepokoju, gdy Lord Ao strącił bogów na ziemię. Tylko jej patron nie utracił wtedy boskiego statusu. Jednak zupełnie nie wiedziała co odpowiedzieć, gdy wspomniał o Panu Martwych.
- Czy to ma związek z wizjami jakie miewam, gdy jestem na granicy życia i śmierci? - spytała, starając się cokolwiek z tego zrozumieć. Venora w odpowiedzi dostała jedynie ciągnącą się jakby godzinami ciszę. Mimo iż nie miała przed sobą boskiego avatara, a iluzoryczny obraz swego boga, czuła się obserwowana.
-Nie.- w końcu odparł Helm -To ma związek z tym, że kiedy twe ciało umiera, dusza trafia do poczekalni. Domeny Jergala - Skryby. Jedynie boska interwencja może zatrzymać ten… Proces.- wyjaśnił bóg.
-Wybrałem cię, bo jesteś niezwykła, lecz stajesz w szranki z przeciwnikami, których powinnaś mijać szerokim łukiem.- powiedział, co trochę zdziwiło rycerkę -Masz tendencję do celowania mieczem w istoty, z którymi nie potrafisz sobie poradzić. A ja nie mogę interweniować za każdym razem, kiedy rycerski duch zwycięża nad drobnym i ciągle tylko ludzkim ciałem.- oznajmił.

Venora poczuła się ogromnie zagubiona w tym wszystkim. Do tej pory wydawało jej się, że wszystko dobrze robi, że taka właśnie jest wola boża. Z jednej strony zakładała, że jej patron nie postawiłby przed nią zadań niemożliwych, ale z drugiej nie uważała by którekolwiek z dramatycznych wydarzeń jakie miały miejsce w jej życiu sama sobie na głowę sprowadziła albo chociaż mogła im zapobiec. Milczała, rozważając nad każdą walką, która skończyła się dla niej tragicznie. Zdawało się, że cała wieczność jej na tym upłynęła. W odpowiedzi pojawiał jej się tylko większy mętlik w myślach.
- Dlaczego jest tak, że gdzie nie pójdę to zawszę znajdę najgorsze zło? - zapytała, czując zupełną bezradność.
-Tego nie potrafię wyjaśnić nawet ja… Być może jest ci pisane coś co wykracza nawet poza moje granice pojmowania. Wy śmiertelni jesteście bardzo mali i zarazem bardzo pyszni. Wydaje wam się, że zesłana moc z łaski bogów lub władanie Splotem czyni was panami. Tak jednak nie jest. Cud wskrzeszenia jest w zasięgu wielu śmiertelnych, ale niewielu rozumie jego działanie w innych wymiarach zrozumienia. Ludzkie ciało jest bardzo kruche i być może któregoś razu nikt, nawet ja, nie będzie w stanie cię ożywić. Jest jednak sposób…- Helm zamilknął, a Venora poczuła jakby jej duch znów wystrzelił jeszcze bliżej gwiazdy.


Jej byt pędził z niespodziewaną prędkością. Dusza Venory nawet nie wiedziała kiedy dotarła do jądra gwiazdy, otoczona złotym blaskiem, który przeszywał ją na wskroś. To doświadczenie przyprawiało Venorę o nieopisany zachwyt i uczucie bliskie ekstazie, kiedy dosłownie skąpała się w źródle pozytywnej energii.
-Mogę oddać ci część swej boskości, byś była równie silna ciałem jak i duchem. Nie oddam ci tego za darmo. Aby mieć pewność, że nie wykorzystasz tej mocy zbłądziwszy kiedyś przeciwko mnie, przysięgniesz na wszystko co miłujesz, a ja pod zastaw zabiorę duszę kogoś kogo kochasz- zaproponował. Venora poczuła jak źródło energii osłabło, a ona mogła skupić się na słowach Helma.
Była pod wrażeniem potęgi, która zdawała się być na wyciągnięcie jej ręki. Czuła, że z taką mocą nie musiałaby się obawiać przeciwników, a przeciw pomniejszym bogom stawała by jak równy z równym. Nawet warunek postawiony przez patrona w pierwszej chwili wydawał się prosty. W końcu nigdy, przenigdy by przecież nie przeciwstawiła by się Helmowi. Ale kiedy zaczęła się uspokajać po początkowym oszołomieniu potęgą, tknęło ją to jak bardzo było to niezgodne z naukami zakonu Helmitów, którym ślubowała oddanie.
- Nie... Nie mogłabym... - odparła chcąc wycofać się z tego miejsca, by nie kusiło jej. Daremne to oczywiście było staranie, bo nie miała żadnej kontroli nad swoim bytem. - Wolę popaść w niebyt niż poświęcić dla siebie duszę bliskiej osoby - stwierdziła czując jak ogarnia ją lęk przed powagą tej decyzji jaką miała teraz podjąć.

-Czy… Czy jesteś świadoma swego wyboru?- spytał Helm.
- Nigdy bym ciebie Wiecznie Czujny nie zdradziła. Zawsze będę ci lojalna - zapewniła gorliwie swojego patrona. - Moc którą mi ofiarowujesz to cudowne narzędzie do walki z tym co zdaje się przyciągać moje jestestwo - dodała. - Ale nie mogę wystąpić przeciw twoim dogmatom... Jak miałabym poświęcić życie osoby, którą kocham?
-Dogmatem… Myślisz, że to ja postawiłem te dogmaty?- usłyszała głos Helma, dający jej do myślenia.
-... Tak myślałam... - odparła Venora całkiem zbita z tropu. Milczała długi czas, rozmyślając o tym co jej powiedział bóg. - Ale co stanie się z tym kogo duszę zabierzesz w zastaw? - zapytała nieśmiało.
-Będzie uwięziony w poczekalni Jergala, tak długo aż nie zdecyduję co z nią zrobić.- odparł chłodno bez owijania w bawełnę.
- Czyli straci życie w chwili, gdy podejmę decyzję o przyjęciu boskiej mocy? - pytała dalej Venora.
-Nie…- usłyszała. -Już stracił życie. Ty zdecydujesz, kto go nie odzyska...- dodał, a przed duszą rycerki pojawiła się iluzoryczna projekcja ukazująca jaskinię, w której mierzyła się z Yurtrusem, gdzie orcze bóstwo właśnie wyrywało serce Agness. Przez te kilka sekund, przez które Helm ukazał duszy Venory prawdę, rycerka dostrzegła swoje własne zwłoki, a także ciała wszystkich poza Segrid, Leśną Zjawą oraz Xorem, który najwyraźniej dopiero co tam przybył.

Venorze serce się krajało widząc poległych. To za nią trafili do tego straszliwego miejsca i przez nią stracili życie. Zastanawiała się, czy gdyby miała tą boską moc we własnym władaniu to byłaby w stanie temu zapobiec. Była boleśnie świadoma, że gdy znów wróci do życia, ale bez daru Helma, jej los nadal będzie ten sam - gdzie tylko skieruje swoje kroki tam znajdzie przeciwników zbyt potężnych by im się przeciwstawić bez ciągłych boskich interwencji. Kogo jednak miałaby skazać na trwanie w zawieszeniu? Musiała wybrać kogoś kogo kochała, ale też jego życie już się zakończyło.
Przed oczami widziała twarze wszystkich zmarłych bliskich.
Jej dziadek, który dla niej pomoc gdy paskudne koszmary dręczyły ją od najmłodszych lat.
Morimond, będący jej mentorem prowadzącym ją od jej pierwszych kroków na drodze do stania się godnym paladynem.
Pavel, jej troskliwy brat, będący najstarszym z rodzeństwa Oakenfoldów.
Albrecht, który był jej przyjacielem i powiernikiem trosk odkąd świątynia Helmitów w Suzail stała się jej domem.
Gritta, elfka równie bardzo jak Venora ściągająca na siebie kłopoty i
Agness, ta która była pierwszą duszą nawróconą przez rycerkę ze ścieżki zła, obie były jej niczym rodzone siostry.
Oraz Arlo, mężczyzna bez którego nie wyobrażała sobie dalszego życia.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 19-11-2018, 00:24   #644
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Po raz kolejny panna Oakenfold zwątpiła, że jest w stanie którekolwiek spośród nich wybrać. Mogła nie przyjąć daru i nikogo nie poświęcać...
Czuła jednak, że była to jedyna możliwość, by dokonać niemożliwego i zmienić bieg wydarzeń, zapobiec temu co zdawało się nieuchronnie dążyć do okrutnego końca, gdzie zniszczenie i śmierć zapanuje nad światem.
- Helmie, w zamian za twój dar, przysięgam ci wierność na wszystko co miłuję - odezwała się w końcu Venora. Ciężar tej decyzji przytłaczał jej duszę, ale wierzyła, że osoba którą poświęca, sama by ją do tego przekonywała. Długo zbierała się w sobie by odpowiedzieć. - Jako dowód mojej lojalności przyjmij duszę Vernera Oakenfolda, mojego ukochanego dziadka, w którego ślady bez wahania poszłam - ledwo była w stanie wypowiedzieć te słowa.
-A zatem stało się.- odparł głos, przeszywając duszę Venory na wskroś. -Przyjmuję duszę twojego przodka jako zapłatę za cząstkę mojej boskości. Z obecną chwilą przestajesz być człowiekiem, jakim byłaś do tej pory i stajesz się nośnikiem mojej mocy. Minie długi czas, nim nauczysz się w pełni z tego korzystać, ale kiedy tak się stanie będziesz niedoścignionym orężem przeciwko naszym wspólnym wrogom. Błogosławię ci Venoro i wysyłam na ziemski padół, gdzie czeka cię zadanie do dokończenia!- zagrzmiał na koniec, a jej dusza wystrzeliła z nieopisaną prędkością, mknąc przez kosmos.

~***~


[media]http://www.youtube.com/watch?v=JGuWb_81als[/media]

Venora zaczerpnęła powietrza łapczywie, jakby ją ktoś wyłowił z wody. Było jej przeraźliwie zimno i z tego powodu cała dygotała. Nie było to jej pierwsze zmartwychwstanie, czego nie omieszkał wypomnieć jej patron, ale nie było to coś do czego można było się przyzwyczaić. Za każdym razem było to uczucie prawie tak okropne jak sama śmierć.
Rycerka otworzyła oczy i ujrzała jak orczy bożek trzyma w swoich pazurzastych łapach pokiereszowaną Segrid, paskudnie się do niej szczerząc. Krasnoludka krwawiła obficie z całego ciała, a z piersi z ostatnimi tchami uciekała z niej reszta nadziei.
-Burshok karpa kfo’trakonar he he he…- warknął Yurtrus, lecz mina szybko mu zrzedła. Powoli odwrócił wzrok w kierunku Venory, zapominając o krasnoludzkiej kapłance. Bóstwo cisnęło Segrid gdzieś w ciemność jaskini, skupiając całą uwagę na Venorze.
Paladynka przełknęła ślinę, przekręcając się z pleców na bok, próbując podnieść się z ziemi, która była aż lepka od krwi. Zapewne jej własnej.
-Zabiłem cię… Jak to możliwe…- warknął gardłowym głosem, pełnym gniewu. Panna Oakenfold czuła się ociężała i zmęczona, mimo że rany, które zadał jej Yurtrus już nie doskwierały i nie krwawiły. Przez chwilę czuła się, jakby jej dusza została umieszczona w nowym ciele, które musi zrozumieć i nauczyć się go. A Yurtrus wyraźnie nie miał zamiaru na to pozwolić i czym prędzej ruszył w jej kierunku.

Ork błyskawicznie pokonał dystans dzielący go od Venory, wyciągając pazurzastą łapę w jej kierunku. Rycerka zdała sobie sprawę, że nie ma przy sobie oręża, jedyne więc co mogła zrobić to osłonić się przed atakiem własnymi rękami. Bóg zarazy już miał ją złapać, gdy ziemia pod nimi zadrżała, a kamienie eksplodowały w powietrze z ogromną energią.
-Xor przybył na wezwanie!- krzyk golema rozniósł się echem po jaskini. Venora przypomniała sobie, że tuż przed potyczką wezwała sługę Onyxa na pomoc. Pomoc, która przybyła w ostatniej chwili. Czarnowłosa wdzięczna była Tymorze za ten drobny uśmiech losu. Golem bez namysłu natarł na Yurtrusa okładając go potężnymi razami, dając Venorze czas na zapanowanie nad jej ciałem. A tego ogromnie potrzebowała. Całe ciało paladynki było odrętwiałe. Leżała na boku pod kolumną, w którą wcześniej uderzył nią bóg zarazy, pozbawiając przytomności i pewnie też życia. Zaparła się rękami o ziemię i podciągając się na łokciach, zaczęła podnosić. Chciałaby mieć czas rozchodzić swoje członki, ale nie miała takiej możliwości i musiała jak najszybciej się zebrać z ziemi. Najważniejsze było by jak najszybciej doprowadziła się do stanu bojowego.

- Miecz... Miecz… - westchnęła panna Oakenfold, rozglądając za orężem. Dostrzegła go nieopodal. Leżał tam gdzie wypadł jej z ręki. Nie był trudny był do zauważenia, bo zimno bijące od broni oszroniło podłoże w promieniu metra od klingi. Tuż obok niej leżała również mała kolczasta tarcza, Bastion Rycerza. Na czworaka, wciąż potrzebując czasu nim stanie na nogi, ruszyła po swoją broń.

Odetchnęła z ulgą gdy zacisnęła z całych sił dłoń na Szponie Zimy. Zimno bijące z rękojeści poczuła nawet przez rękawicę. W tej sytuacji było to nieziemsko przyjemne doznanie. Wtedy też zebrała się w sobie i opierając się na klindze jak na lasce, w końcu wyprostowała się. Stanęła na nogi chwiejnie i z szeroko rozstawionymi stopami. Nie zastanawiała się nawet czy stoi siłą mięśni czy wyłącznie siłą woli. Przestąpiła dwa kroki i znów musiała podeprzeć się na mieczu, bo zakręciło jej się w głowie. Jej ciało zachowywało się w sposób trudny do opisania. Nie czuła w mięśniach bólu ani zmęczenia, a jednak czuła się daleka od pełni władzy nad swoimi członkami. Przypominało to trochę jak pierwsza przymiarka nowego ciężkiego pancerza, gdzie wszystko uwiera i każdy ruch jest skrępowany.

Tak, bo było najlepsze określenie.

Walka golema z bogiem odbijała się echem po całej jaskini. Xor skutecznie zajmował sobą Yurthusa, dla którego był trudniejszym przeciwnikiem niż wszyscy kompani czarnowłosej razem wzięci i odciągnął go od paladynki. Raz po raz rozchodziły się dudniące ciosy, rozłupujące skały, rozsypujące je wszędzie w koło. Można było odnieść wrażenie, że sklepienie jaskini zawali się lada chwila... Venora zacisnęła szczęki i zakręciła młynek Szponem Mrozu, przyzwyczajając swoje “nowe” ciało do jego nietypowego wyważenia. Panna Oakenfold odniosła wrażenie, że jej ciało było jej jeszcze bardziej obce niż, gdy “obudziła się” w swojej pierwszej wizji.
Wciąż była daleka od gotowości do walki z bogiem, ale widok poległych przyjaciół motywował ją jak nic innego. Chęć pokonania go, zemszczenia się za poległych rozpalała ją od środka. Musiała doprowadzić to do końca, a tego Xor, ani nikt inny za nią nie zrobi… Paladynka, ostrożnie stawiając kroki, ruszyła ku walczącym, jednocześnie aktywowała moc tarczy.

- Pożałujesz, że postawiłeś stopy na tej ziemi! - krzyknęła oznajmiając przy tym golemowi, że idzie do niego wsparcie. Venora choć opanowana, to w jej głosie gniew był wyraźny. Jej osoba zawsze roztaczała wokół siebie aurę dodającą pewności siebie, ale teraz było coś jeszcze, złota poświata połyskująca na jej ciele. Paladynka uniosła miecz, by wziąć zamach i wtedy również klinga zajaśniała boską energią.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 14-06-2019, 11:56   #645
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Każdy kolejny krok, który stawiała Venora przybliżał ją do odzyskania pełni sprawności i władzy nad swoim odmienionym ciałem. Mimo iż trudno było jej zachować równowagę, czuła jak dziwna energia rozpierała ją od środka. Było to dziwne uczucie, całkiem nienaturalne i zupełnie obce rycerce. Panna Oakenfold tłumaczyła to sobie obecnością boskiej cząstki w swojej duszy.
Wszystko wokół wydawało jej się teraz inne, jakby jej postrzeganie świata całkowicie się zmieniło. Barwy były wyraźne, nawet skały ukryte daleko w półmroku jamy sprawiały odznaczały się indywidualnymi odcieniami szarości. Smród stęchlizny, który otaczał orczego bożka przestał już Venorze przeszkadzać, a rycerka łaknęła tylko zatopić ostrze lodowego miecza w piersi Yurthusa. Czarci pomiot był zajęty potyczką z Xorem i nawet nie zauważył jak służka Helma zbliża się od tyłu. Szponiastą łapą uderzył Xora w pierś odtrącając go na kilka kroków i właśnie wtedy dostrzegł kątem oka rycerkę.

-Jak odzyskałaś tak szybko siły?!- warknął i doskoczył do kobiety nacierając pazurami.
Paladynka odruchowo zasłoniła się Bastionem Rycerza przed łapą orczego bożka, bo dość dużo bolesnych razów już od niego przyjęła.
- Cuda się zdarzają… - syknęła panna Oakenfold i pchnęła swoim mieczem, celując w podbrzusze oszpeconego orka.
Potężne ciosy spadały na tarczę, raz po raz serwując Venorze dawki bólu w barku i ramieniu. Na szczęście rycerka dodatkowo pokrzepiona nieziemskim spotkaniem z swym boskim patronem, trzymała fason i nie odsłaniała się. Cierpliwie czekała na szansę, aż Yurthus w końcu podniósł obie łapy do góry, by uderzyć w Venorę jak z młota. Wtedy rycerka dostrzegła okazję i błyskawicznym ciosem trafiła w odsłonięty bok orka. Juha trysnęła na twarz panny Oakenfold, a na paskudnym, owrzodzonym pysku bożka pojawił się grymas bólu.

- Xor, przydałaby się pomoc! - krzyknęła Venora, przekręcając ostrze swojego miecza w trzewiach oponenta by poczynić w nich jak największe szkody. Odepchnęła się od wroga przy użyciu tarczy i wyrwała z niego miecz. Tchnęła w niego moc karcącą zło i zamachnęła się poziomym cięciem w Yurthusa.
Orczy bożek i rycerka wymieniali cios za ciosem, przez krótką chwilę do póki masywny golem nie natarł na zielonoskórego. Potężnie uderzył barkiem, odtrącając przeciwnika na dwa kroki do tyłu. Yurthus uderzył kolanem w brzuch golema, ale kamienne ciało nie ucierpiało zbytnio. Golem złapał czarta i dosłownie przerzucił go przez siebie powalając go dosłownie pod nogi Venory.
To było więcej niż mogła sobie wymarzyć. Nie zamierzała przepuścić takiej okazji i uniosła wysoko swoją broń i z całych sił spuściła klingę w dół, chcąc urżnąć orkowi ten jego szpetny łeb.
Pomysł był dobry, ale Venora najzwyczajniej nie doceniła przeciwnika i jego nadludzkich zdolności. Ork błyskawicznie zareagował i złapał szponiastą łapą lodowe ostrze Venory. Paladynka zawahała się nie do końca wiedząc jak teraz powinna się zachować.

Yurthus uniósł wolną łapę do góry, wykonując gest jakby coś łapał. Sekundę później w jego dłoni zmaterializował się młot z zielonej energii. Bóg uderzył błyskawicznie kompletnie zaskakując Venorę. Lecz i ona nie była już byle śmiertelnym człowiekiem. Teraz przez jej ciało przemawiała boska cząstka. Kobieta zasłoniła się tarczą, ale tym razem cios był znacznie silniejszy. Ból rozszedł się aż do głowy, na ułamek sekundy paraliżując ją. Orczy bożek wyprowadził kolejny cios uderzając paladynkę w odsłonięty bark powalając ją na plecy. Yurthus stanął na nogi i uderzył zbliżającego się golema. Kiedy głowica energetycznej broni uderzyła w bok Xora, jego gruba skóra niespodziewanie popękała, a stwór zawył z bólu. Yurthus złapał broń oburącz i korzystając z okazji uderzył jeszcze kilka razy na ślepo kiereszując ciało Xora. Golem pierwszy raz upadł na kolano i runął pod nogi zielonoskórego. Potwór odwrócił się w stronę Venory i ruszył w jej kierunku, ciężko przy tym stąpając.
Venora próbowała się podnieść, ale ork był już za blisko i uderzył ją zielonym młotem, zadając kolejny raz potworny ból. Jej ciało bezwładnie ślizgnęło po kamiennym podłożu dobre dwa metry i tylko jej wyjątkowy pancerz zdołał uchronić żebra od połamania.

Venora podniosła zamglony wzrok, obserwując z trudem, jak Yurthus powoli zbliża się w jej kierunku. Wokół panował przeklęty półmrok, a wokół nie było nikogo na siłach by jej pomóc. Nagle kątem oka dostrzegła ruch cienia i nagle z brzucha bóstwa chorób wyłoniło się ostrze dwuręcznego miecza. Agresor wyciągnął broń z ciała orka, doskakując do jego boku. Venora od razu odzyskała pełnię władzy nad swym ciałem, gdy dotarło do niej że z odsieczą przyszedł nikt inny jak Balthazaar.
Ork zamachnął się energetycznym młotem podejmując wyzwanie smoczydła.
~ Ja muszę śnić ~ przeszło paladynce przez myśl, gdy energicznie mrugała, myśląc że ma omamy. Tak bardzo ucieszyła się na jego widok, że wstąpiły w nią nowe pokłady sił. Odwróciła się na brzuch i zaczęła się podnosić, kurczowo trzymając w dłoni miecz.
Jaszczur zawył donośnie i wymienił kilka ciosów z Yurthusem. Atakował odważnie, ale również mądrze. Balthazaar doskonale wiedział, że ma do czynienia z czymś więcej niż zwykły orczy siepacz. Smoczydło unikało zamaszystych ciosów młota, który kruszył skały, na które trafiał.

Venora miała dość czasu by wstać i zaatakować. Czym prędzej zebrała się z ziemi i ruszyła. Zamierzała zajść bożka od tyłu i flankując go, wbić mu miecz w plecy, gdy ten pozostawał skupiony na miedzianołuskim. Potężny cios lodowego ostrza ranił Yurthusa idealnie pomiędzy dwa żebra. Z rany trysnęła krew, która zdążyła zmienić się w małe lodowe bryłki, nim spadła na ziemię. Ork zawył głośno i odwrócił się w kierunku rycerki. A to dało Balthazaarowi miejsce do zadania ciosu w zgięcie kolana. Bóg choroby i zgnilizny zrobił skwaszoną minę, ale nie powstrzymało go to od zaatakowania Venory.
Dwuręczny młot spadł na rycerkę od góry, ale na szczęście zdążyła uskoczyć w bok. Wtedy ork odwrócił się i niespodziewanie zaatakował smoczydło. Jaszczur sparował cios w ostatniej chwili, ale aż zgiął się z bólu w ramionach.
Było ciężko, ale przynajmniej z pomocą Balthazaara na ciele bożka w szybkim tempie przybywało głębokich ran. Paladynka uważała jak tylko mogła by nie oberwać młotem orka. Wyprowadziła pchnięcie mieczem w miednicę Yurthusa, gdy jaszczurowi ledwo ledwo udało się obronić przed druzgocącym ciosem.

Balthazaar, wraz z Venorą zasypali zielonoskórego boga gradem ciosów, sprawnie unikając coraz wolniejszych i słabszych ciosów Yurthusa. Jego emanujące złą aurą ciało krwawiło z coraz liczniejszych ran. W końcu smoczydło skoczyło w bok i raniło przeciwnika w odsłonięte żebra, dokładnie tam gdzie Venora trafiła kilka chwil wcześniej. Orczy bożek zawył z bólu i przyklęknął na jedno kolano, a Venora miała go jak na tacy.
Rycerka zamachnęła się potężnie, celując w szyję, ale stwór zasłonił się ręką. Venora wykorzystała to i poprawiła dźgnięciem w pierś. Napęczniałe wrzody pękły od lodowego ostrza, a Yurthus zdrętwiał i krótką chwilę patrzył Venorze głęboko w oczy. Ork uśmiechnął się parszywie i zsunął się z ostrza dogorywając w kałuży własnej krwi.
-Venoro…- syknął z nostalgią w głosie Balthazaar.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 14-06-2019, 12:28   #646
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Paladynka wykonała zamaszysty ruch ręką trzymającą miecz i jednym cięciem oddzieliła głowę bożka od reszty jego ciała. Wtedy dopiero czarnowłosa odetchnęła z ulgą i spojrzała na jaszczura.
- Jak tu się znalazłeś!? - zapytała.
-To długa historia…- skomentował przyglądając się towarzyszce uważnie. Po krótkiej chwili wyszczerzył zębiska i skoczył w jej kierunku przyjaźnie wyciągając w jej kierunku ramiona. Venora uśmiechnęła się do niego promiennie i bez słowa rzuciła na niego, uwieszając mu się na szyi. Wszystkie siły jakie jej zostały włożyła w uścisk jakim go przytuliła.
- Niesamowicie cieszę się, że cię widzę... - powiedziała i go puściła. Teraz mogła mu się nareszcie dokładnie przyjrzeć. Smoczydło spojrzało swym łagodnym wzrokiem, jaki rzadko Venora widywała.
-Ja…- zaczął mówić, patrząc swoimi gadzimi ślepiami głęboko w oczy rycerki. Nagle jego gadzi pysk przybrał innego wyrazu, a źrenice zwężyły mu się. Balthazaar uniósł łeb do góry i wtedy Venora usłyszała narastający świst.

Dopiero po sekundzie oboje ujrzeli spadający z góry, błyszczący zielonym blaskiem energetyczny młot Yurthusa. Młot uderzył w kamienne podłoże jamy, wstrzącając jaskinią w promieniu wielu metrów.
-Musimy się stąd wynosić…- syknął, a nim dokończył zdanie uwagę obojga bohaterów przykuło pęknięcie pod nogami, które powiększało się średnio o długość kroku w przypadkowym kierunku.
-Nie dam rady ich wszystkich nieść…- spojrzał na każdego z powalonych towarzyszy Venory.
-Ja dam radę maszerować! Ale nie mam dość mocy by uleczyć resztę…- skomentowała z trudem podnosząc się na nogi Segrid. Krasnoludka złapała oburącz swój buzdygan i wyszeptała kilka fraz w krasnoludzkiej mowie, aż na trzonku jej oręża zalśniły blade, błękitne runy.
Runotwórczyni uleczyła się na tyle, by mogła dotrzymać kroku Venorze i Balthazaarowi.
-Co z nim?- spytało smoczydło. Jego gadzie oczy patrzyły w kierunku powalonego golema.

Jego wielki łeb powoli się podniósł, jakby wyczuł, że o nim mowa. Stwór nie dyszał, ale jego popękane, kamienne ciało było dostatecznym dowodem na ból jaki teraz czuje konstrukt.
-Wypełniłem swoją misję… Pomogłem memu panu wrócić do swego zamku. A teraz odpłaciłem wam swój dług. Nie przejmujcie się mną. Idźcie, bo czuję jak jaskinia drży pod nami…- przestrzegł ich. Venora od razu spojrzała na pęknięcie w podłożu, a to sięgało daleko w mrok i do tego w kilku miejscach się rozgałęziało.
Paladynka nie chciała pozostawić tu żadnego ze swoich towarzyszy, żywego czy nawet martwego. Ale przypomniało jej się jaki był plan na szybki powrót
- Arlo ma zwój teleportacji. Możemy wszystkich zabrać - powiedziała do Segrid i Balthazaara, ale nie czekając na ich reakcję ruszyła szukać maga.
-Spiesz się! Nie mamy wiele czasu!- warknął jaszczur rozglądając się dokładnie wokół.
-Gdzie ta przeklęta elfka?!- Segrid uważnie rozglądała się za Duchem i jej niedźwiedziem, lecz Venora nie słuchała od chwili, gdy pod dywanem poległych ożywieńców dostrzegła wystający kawałek szat ukochanego. Natychmiast przyśpieszyła ruchy i pochyliła się nad trupami, odciągając je, by wyciągnąć Arla. Wciąż miała cichą nadzieję, że jeszcze żyje i będzie mogła go uleczyć.

Venora musiała stoczyć dwa mocno zgnite ciała orkowych siepaczy, nim ujrzała zakrwawioną, bladą i poobijaną twarz czarodzieja. W pierwszej chwili wydawało jej się, że ukochany nie żyje, ale kiedy zauważyła delikatny ruch klatki piersiowej poczuła ogromną ulgę. Jego stan był ciężki. Krwawił z wielu ran, a z między żeber w lewym boku wystawał mu kawałek drzewca włóczni.
-Venoro! Sklepienie nad nami zaczyna pękać!- krzyczał jaszczur. Rycerka czuła jak podłoże pod stopami im drży, słyszała również jak ogromne kawałki skał spadają w całej jaskini roznosząc echem ogromny hałas.
- Znalazłam go! - krzyknęła paladynka i obróciła maga by zobaczyć czy drzewiec wystaje z drugiej strony. - Znajdźcie ilu możecie i zaciągnijcie do Xora! - nakazała i wzięła w dłoń włócznię z tej strony, z której najbardziej wystawała. - Arlo wytrzymaj jeszcze chwilę… - Jednym stanowczym ruchem wyciągnęła to z niego i natychmiast przyłożyła dłonie by używając swoich objawionych mocy zatrzymać krwawienie.

Rana wyglądała paskudnie, a gdy Venora wydobyła odłamek broni z ciała ukochanego, czarna jak smoła krew wylała się obficie na zewnątrz. Sekundę później stalowe rękawice Helmitki zalśniły bladym światłem, które spłynęło niczym niezwykle gęsta ciecz na bok Arla. Rana czarodzieja zasklepiła się wolno, a mag odzyskał trochę kolorów. Nawet po krótkiej chwili poruszył lekko powiekami i powoli spojrzał na rycerkę.
-Zwyciężyłaś… Zawsze zwyciężasz…- skomentował wyczerpanym głosem. W oddali słychać było jak dźwięk pękającej skały narasta na sile.
- Nie do końca. Teraz ty musisz nas wszystkich uratować - powiedziała i bez ceregieli podniosła go, biorąc go pod ramię. - Musimy się teleportować stąd, zanim się całkiem zawali - wyjaśniła mu, idąc czym prędzej w miejsce które ustaliła za punkt zborny.
Mężczyzna nie krył bólu, który mu towarzyszył przy wstawaniu na nogi.
-Nie wiem czy podołam.- rzekł zerkając kątem oka na pomagającą mu maszerować Venorę.


-Nie masz chyba wyjścia.- wtrącił Balthazaar.
-A ten skąd się tu…- Arlo przerwał kontrę przez silny impuls bólu w miejscu, gdzie przed chwilą tkwiła włócznia.
- To przyjaciel - powiedziała czarnowłosa by zapewnić maga, że jaszczur nie stanowi zagrożenia. - Znaleźliście Grittę? Dundeina? Agness? Anger i jej brata? - rzuciła do Segrid i Balthazaara. Po dotarciu do Xora pomogła magowi usiąść i oprzeć o golema. Sama przyklękła przed nim.
-Dasz radę ukochany, wierzę w ciebie - powiedziała patrząc mu prosto w oczy.
-Cholerna, zapuszkowana szmata…- warczał pod nosem Balthazaar, ciągnąc po ziemi nieprzytomną ex kultystkę. Jej zwiotczałe i pokiereszowane ciało dociążone dodatkowo kupą stali wcale nie ułatwiało smoczydle roboty.
Arlo przetarł rękawem czoło i skroń, po czym sięgnął do swej tuby na zwoje, gdzie z łatwością odnalazł stary zwój z poszarganymi końcówkami i pomiętymi rogami.
-Stańcie jak najbliżej mnie- polecił i rozwinął zrolowany papirus. Venora widziała jak pod jej nogami pojawia się coraz więcej pęknięć w podłożu.
-Spiesz się magu…- Segrid nie kryła zdenerwowania, kiedy od jej naramiennika odbił się mały kamyk, spadający spod sklepienia jaskini. Gdyby ten kamień był większy mógłby wyrządzić krasnoludce krzywdę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 14-06-2019, 12:29   #647
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Arlo zaczął czytać misternie zapisane słowa zaklęcia. Jego ciało zaczęła otaczać jasna, błękitna mgiełka, której magiczna aura dała się wyczuć każdemu w pobliżu.
-Pokonaliśmy orkowego boga, a zdechniemy na orczym cmentarzysku…- Segrid mruczała pod nosem, ale karcące spojrzenie Balthazaara, dało jej jasno do zrozumienia, że ma zamilknąć. Sytuacja skomplikowała się bardziej, kiedy masywna, potężna kolumna trzymająca całą jaskinię w ryzach pękła w pół, a ziemia pod nogami zatrzęsła się jeszcze bardziej. Tony skał zaczęły z hukiem opadać na ziemię zastępując dziwacznę mgłę otulającą jamę, chmurą pyłu.
-Na bogów Arlo!- krzyknęła Segrid pokazując palcem w górę ku spadającej skale wielkości powozu.
Wtedy nastała cisza. Delikatny chłód przyniósł ulgę, wraz z kropelkami deszczu, które z ukosa opadały na ich twarze.
-Udało się!- krzyknęła krasnoludka podskakując z radości. Venora błyskawicznie oceniła sytuację. Wszyscy poza Xorem i niedźwiedziami Leśnej Zjawy byli w miejscu kręgu teleportacyjnego.

Grupę otaczały górskie szczyty, między którymi wył żałośnie suchy wiatr znad Anauroh.
-Udało się!- skomentował z ulgą czarodziej, osuwając się na ziemię. Jego szata była podziurawiona, a każdy z ocalałych śmiałków pokryty był grubą warstwą pyłu, ale żyli. Przynajmniej takie sprawiali wrażenie.
- Dzięki niech będzie Helmowi... - mruknęła paladynka i wyprostowała się, opuszczając ramiona po sobie. Wystawiła twarz na deszcz, którego chłodne krople przyjemnie obmywały z brudu pobitewnego. Otworzyła usta i głęboko odetchnęła świeżym powietrzem. Teraz w końcu poczuła ulgę. Jeszcze nie wiedziała jak zmieni się jej życie w związku z przyjęciem boskiej cząstki, ale ze wszystkich wskrzeszeń, po tym dzisiejszym czuła się najbardziej szczęśliwa, że żyje. Zdjęła rękawice i otarła twarz. Uśmiechnęła się sama do siebie.
-Nie zabierzemy się z nimi wszystkimi.- Segrid spojrzała na kilka nieprzytomnych ciał, leżących u ich stóp.
-Mogę wysłać wiadomość do mojego mistrza- zaproponował Arlo -Poślą po nas kogoś.- czarodziej wejrzał na Venorę.
Panna Oakenfold pokiwała głową na jego propozycję.
- Zrób tak - zgodziła się. - Ale przede wszystkim ostrzeż, że równina się zawali - poleciła i usiadła obok niego, sięgając po magiczną torbę, by sprawdzić czy ma w niej coś co by się teraz przydało. - A w międzyczasie opatrzymy rannych - dodała.

-Chyba wszyscy i tak o tym wiedzą…- mruknął Balthazaar zerkając w kierunku górskiego szczytu, za którym unosił się gęsty komin czarnego dymu i pyłu.
-He he…- zarechotała niespodziewanie Segrid, ściągając na siebie spojrzenia pozostałych -No co? Przez nas trzeba będzie rysować nowe mapy…- wzruszyła ramionami wesoło.
Venorze udzieliła się wesołość krasnoludki i również zaśmiała się z tego.
- To się Regentka zdziwi jak jutro dotrze i zobaczy wielką rozpadlinę w miejscu równiny - powiedziała. - Nie będzie gdzie toczyć batalii z orkami, choć chyba już niewiele po tym orków zostanie - zamyśliła się.
-Wszystkie kryją się w zamku, to co napotkaliśmy to tylko niewielka grupka. Najgorsze przed nami.- skomentował Arlo.
-Myślałem, że teraz polujecie na smoki, czy inne czarty, a ty dalej się orkami parasz?...- Balthazaar wzruszył ramionami.
- O nie, teraz już będzie tylko łatwiej - stwierdziła Venora. - Do cholery przecież dopiero co ubiliśmy pomniejsze bóstwo! - przypomniała im co właściwie się wydarzyło tam w podziemiach.

-Pomniejsze są sługusami tych większych. To tylko kwestia czasu, aż jakiś zielonoskóry skurwiel wysłany przez Grumsha odwiedzi cię, z zamiarem pomszczenia ziomka.- odparła pesymistycznie Segrid.
-Znajdźmy jakieś lepsze miejsce na odpoczynek. Rozpalimy ognisko, a ja wezwę pomoc.- zasugerował Arlo.
-A ten co się tak rządzi?- Balthazaar syknął półszeptem do Venory, zerkając kątem oka na czarodzieja.
- Jest moim doradcą przydzielonym mi przez Regentkę - powiedziała mu w tonie wyjaśnienia i wstała, spoglądając na krasnoludkę. - Opatrzymy pozostałych i zrobimy jak powiedział Arlo - dodała.
-Od kiedy słuchasz się facetów w sukniach?- zażartował jaszczur, szczerząc lekko kły, co w jego wykonaniu było raczej rzadkością.
-To szata.- odparł mag -My się chyba nie znamy. Jestem Arlo, mag…- smoczydło prychnęło z nozdrzy, gdy czarodziej chciał przedstawić swoje tytuły.
-Daruj mi konwenansów. Arlo mi wystarczy.- skomentował i złapał za ramiona w jedną rękę Leśną Zjawę, a w drugą Grittę, podniósł je bez najmniejszego trudu, przerzucił przez bark i zaniósł pod skalną półkę, gdzie nie padał deszcz. Panna Oakenfold tylko przewróciła oczami widząc, że jej kompan nic się nie zmienił.

Arlo odprowadził smoczydło wzrokiem i uniósł brew, zerkając na Venorę.
- To Balthazaar. Nie przejmuj się nim. On zawsze jest taki “przyjemny” - odparła na to czarnowłosa, uśmiechając się do niego pocieszająco. Następnie pomogła mu wstać i przejść się w miejsce, gdzie smoczy potomek położył elfki.
Pośród wszystkich przytomnych jedynie Venora i Balthazaar mieli dość sił by przenieść tych, którzy polegli w walce w jaskini, ale mieli na sobie ciężkie pancerze. W tym czasie Segrid zajęła się przygotowaniem obozowiska, głównie ułożeniem kamieni pod ognisko i zebranie drwa do palenia. Po kolei pod skalną półką znaleźli się Dundein, Agness i rodzeństwo Tempusytów i elfia druidka - Duch.
Targanie bezwładnych ciał w pełnym rynsztunku zmęczyło Venorę tak, że potrzebowała chwilę usiąść. W końcu od walki z Yurthusem jeszcze nie miała na to okazji. Ale i czas odpoczynku nie zamierzała spędzić bezczynnie. Położyła dłonie na piersi Dundeina i ponownie użyła swoich paladyńskich mocy by go uleczyć.

Niebiańska moc w postaci bladej poświaty spłynęła na krasnoluda. Jego twarz była poobijana, a na policzku znajdowała się bruzda, tak głęboka, że na upartego można było przez nią zajrzeć krasnoludowi do ust. Na szczęście moc rycerki wystarczyła, by przywrócić Dundeinowi dość sił żeby się ocknął. Większość jego ran i siniaków po prostu zniknęło.
-Co do ciężkiej cholery…- mruknął nim zdążył w ogóle otworzyć oczy -Udało się?- spytał, zaraz po tym jak w końcu otworzył oczy i pierwszym co ujrzał była Venora. Młódka pokiwała lekko głową na potwierdzenie jego słów.
-A co ty tu robisz cholerna salamandro?!- Dundein krzyknął w kierunku Balthazaara, szczerząc brzydkie i zaniedbane zęby.
-Znalazłem was po smrodzie twojej brody.- odparł szybko jaszczur, po czym oboje zaczęli się lekko brechtać.
-Nie żyje.- sielankę przerwała Segrid, stwierdzając brak pulsu u Tempusyty. Nie było się co dziwić, pazury Yurthusa rozorały mu całą pierś i nawet ciężki pancerz nie był w stanie tego powstrzymać.
I to Venorze i Balthazaarowi przypadło wykopanie grobu i pochowanie poległego. Dundein odprawił modły na pożegnanie dzielnego wojownika. Paladynka wiedziała jak przekaże wieść o śmierci Gustava jego siostrze Anger, gdy ta odzyska przytomność. Utrata towarzysza zawsze była bolesna.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 15-06-2019, 17:03   #648
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
~***~

Żołnierze przybyli z pomocą jeszcze przed świtem. To oznaczało, że Arlo teleportował grupę niedaleko obozu Alusair, oraz że bardzo dobrze opisał miejsce, gdzie się znajdują. Właśnie dzięki temu zbrojnym prowadzonym przez czworo Rycerzy Purpurowego Smoka udało się tak szybko i sprawnie odnaleźć grupę. Rannymi od razu zajęli się medycy.
-Melduj magu.- nakazał najstarszy z rycerzy, nie schodząc nawet z końskiego grzbietu.
-Wykonaliśmy rozkaz połowicznie. Nie udało nam się uchronić jaskini- wyjaśnił pokornym tonem.
-Dlaczego to?- zapytał inny z rycerzy.
-Pod ziemią czekała nas grupa orków oraz przywołana przez nich horda nieumarłych goblinoidów- wyjaśnił czarodziej.
-Chcesz powiedzieć, że powstrzymały was orkowie i bezrozumne trupy?- głos znów zabrał najstarszy z mężów.
-Nie, powstrzymał nas Yurthus.- wtrącił się w końcu Dundein. Rycerze spojrzeli jak jeden, w kierunku kapłana.

-Tak, dobrze słyszycie. Walczyliśmy tam z bogiem orków. Zstąpił ze swego panteonu, żeby z nami walczyć i wiecie co? Dostał sromotny wpierdol!- dodał krasnolud wykonując gest otrzepywania kurzu z ramion.
~ Kto walczył ten walczył ~ zaśmiała się Venora pod nosem i spojrzała wymownie na Balthazaara.
-Zbierajcie się. Nie ma czasu do stracenia- przemówił w końcu dowódca garnizonu, zupełnie urywając temat.
Ze wsparciem ludzi z wojska Alusair szybko pozbierali się do drogi. Również transport rannych nie był już problemem, gdy było tyle rąk do działania. Prędko zebrali się do drogi i wyruszyli do obozowiska.
Paladynka, jak zawsze w tej wyprawie, trzymała się blisko Arla.
- Marzę już tylko o tym, żeby się napić i pójść spać - rzuciła do pozostałych.

-Spać?- usłyszała z boku głos jednego z rycerzy, którzy dowodzili oddziałem ratunkowym.
-Szpiedzy meldują wzmożoną aktywność goblinoidów w okolicach obozów. Być może szykują nam coś nocą.- dodał spokojnym głosem.
-Jak cię zwą rycerzu?- Arlo uniósł lekko brew.
-Jestem sir Broderick. Służyłem kiedyś z twym najstarszym bratem pani.- rzekł bez chwili namysłu.
- Z Arthonem Oakenfoldem? - odparła spoglądając na rycerza w purpurze. - Dla mnie zawsze będzie on wzorem rycerza - dodała po czym spoważniała. - Poradzicie sobie z goblinami. Obudzicie mnie jak pojawi się ten półczart - stwierdziła bez zawahania uznając, że przynajmniej na odpoczynek sobie zasłużyła.

18 dzień Gnicia. Zachodni Cormyr, góry Burzowe Rogi

W obozie powitała ich nie tylko grupa przygotowanych na taką sytuację medyków królewskiej armii, ale również pierwsze promienie słońca. Na wschód, rozciągały się hektary pięknych, zielonych dolin, aż do odległych rubieży gdzie Anauroch zaznaczała swoją granicę. Był piękny poranek, choć zapowiadało się na wiele deszczowych dni.
-Bogowie nam sprzyjają.- odezwał się Dundein, który już jakiś czas temu zrównał się z Venorą i Arlem.
-Co go ugryzło? Nie stęsknił się, czy co?- kątem oka spojrzał na jadącego z tyłu Balthazaara, który tylko wypatrywał czujnie zagrożeń w oddali.
- Wykorzystał swój roczny przydział okazywania uczuć akurat gdy nikt nie widział - odpowiedziała konspiracyjnym szeptem paladynka. - Czekam tylko aż będzie okazja, żeby dowiedzieć się jaki cud wyciągnął go od Illithidów... - zasępiła się. W śnie o przyszłości Balthazaar został uratowany przez boskie sługi. Czy tak też było w tym przypadku? - Chociaż nie wiem jak wytłumaczę jego obecność Regentce - pokręciła bezradnie głową.
-To może go spytamy?- zagaił Arlo.
Panna Oakenfold zamyśliła się. Zakładała, że na osobności smoczydło będzie bardziej rozmowne, ale Alusair wyjaśnień będzie oczekiwać od razu.
- Dobrze, zrobię to teraz. Ale sama - powiedziała i zwolniła kroku by zrównać się z Balthazaarem.

- Wyjaśnisz mi jak tam się znalazłeś? - zapytała jaszczura.
-A jak myślisz?- odparł chłodno, nawet nie odwracając wzroku od horyzontu.
-Wszystkich ich pozabijałem.- dodał i w końcu spojrzał na Venorę, a w jego spojrzeniu nie dało się doszukać niczego poza pustką.
Venora w pierwszej chwili zrobiła zaskoczoną minę, pokiwała głową ze zrozumieniem i podziwem.
- Cieszę się, że tu jesteś. Naprawdę. Wzięłam udział w tej krucjacie, bo miałam prosić Regentkę o przysługę. Ma potężnych magów, może potrafiliby... Zależało mi na znalezieniu ciebie - wyjawiła mu.
-No ja myślę…- mruknął złowrogo, po czym wyszczerzył zębiska. -Skąd on się urwał?- zapytał, zerkając w stronę Arla.
Venora uśmiechnęła się widząc, że jej przyjacielowi wrócił nieco humor. Uwierzył jej bo wiedział, że nigdy nie parała się kłamstwem. Za to na jego pytanie przewróciła oczami i westchnęła.
- Pochodzi z Calimshanu, jak wielu cormyrskich magów - odpowiedziała.
-Ahaaa…- westchnął Balthazaar. Smoczydło wejrzało na rycerkę spod byka.
-Tyle masz mi do powiedzenia, czy muszę cię za język ciągnąć?- mruknął.

- Proszę bardzo, pytaj - odparła ze wzruszeniem ramion. - To będzie sprawiedliwie jak później ja ciebie wypytam jak mnie znalazłeś tutaj - dodała.
-Nawet nie wiem o co powinienem zapytać- odparł wzruszając ramionami. Balthazaar odwrócił wzrok, w kierunku namiotu królowej regentki.
-Pytaj o co chcesz.- dodał po chwili obojętnie.
- No więc... Jak uwolniłeś się spod kontroli łupieżców? - zaczęła od najtrudniejszego.
-Od czego by tu zacząć…- zastanowił się.
- Od początku - zachęciła go paladynka.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 17-06-2019, 19:04   #649
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Wielu dni nawet nie pamiętam. Jakbym był duszą gdzieś w zupełnie innym miejscu. Nie bił mnie nikt. Nikt mnie nie torturował. Nawet się do mnie nie zbliżali. Zadawali pytania, ale walczyłem z nimi tak jak tylko potrafiłem. Nawet nie masz pojęcia jak ich gmeranie w mózgu jest…- wziął głęboki wdech -nieprzyjemne…- dokończył, choć Venora miała wrażenie, że nieprzyjemne było tutaj eufemizmem.
-Któregoś dnia przestałem już się orientować, co jest jawą, a co ich telepatycznym przekazem. Ujrzałem istotę, która miała fizyczne ciało, ale otaczała je tak oślepiająca aura, że nie mogłem zapamiętać jego twarzy. Ta istota położyła mi na głowie diadem i zniknęła.- mówił.
-Mój umysł nieco oprzytomniał. Niedługo później usłyszałem za celą kroki. Pierwszy raz od kilku dni. Nie wiązali mnie, ani nie krępowali. Przecież na jedno ich skinienie macki sam się przewracam bez własnej woli. Kiedy drzwi stanęły otworem i ujrzałem w progu jednego z nich, natarłem. Najwyraźniej diadem chronił mnie przed ich psioniczną mocą. Bez mocy umysłu illithidzi są krusi jak wapienna skała. Tamtego dnia miałem szczęście. Większości z nich nie było. Na swej drodze napotkałem tylko kilku, ale każdy pękał w mych rękach jak suchy patyk…- powiedział ze spokojem, jakby te wspomnienia nie szczególnie go ruszały, albo po prostu dobrze udawał spokój.
-Lady Venoro. Namiot jest przygotowany.- zagaił młody giermek, kiedy pochód zatrzymał się.

-Mój mistrz prosi byś się czym prędzej przygotowała i ruszyła na spotkanie z jej najznamienitszością - królową Alusair.- przekazał i zniknął. Kolejny raz Venora musiała dźwigać na barkach rolę przywódcy, odpowiadając za swych towarzyszy. Najgorsza była świadomość, że czeka ją długie i żmudne zdawanie raportów, podczas gdy jej kompani będą odpoczywać.
Niezadowolona na samą myśl o tym, udała się do wskazanego namiotu. Musiała zdjąć z siebie cuchnącą zbroję i porządnie wyszorować po walce.
- Arlo pójdziesz ze mną zdać raport? - zapytała maga, gdy weszli już do namiotu.
-No wiesz, jestem żołnierzem elitarnej jednostki, która odpowiada bezpośrednio przed królową. Chyba nie mam wyjścia.- odparł lekko sarkastycznym tonem.
-Zostaw ekwipunek chłopakowi.- wskazał młodzieńca, który czekał przed wejściem do namiotu. -Jest tu po to, żeby robić takie rzeczy, a za srebrnika tak ci wypucuje pancerz, że będziesz błyszczeć jak Lathander.- dodał.
- Już dawno od tego powinnam mieć giermka, ale mój zakon boi się kogokolwiek mi przydzielić - westchnęła czarnowłosa. - A ty jeszcze niedawno byłeś umierający, więc jak nie czujesz się na siłach to nie musisz iść - dodała i zaczęła rozwiązywać rzemienie naramiennika.

-To chyba nie twoja decyzja- skomentował czarodziej -Ty niedawno umarłaś, a i tak musisz pójść.- zaśmiał się.
- Ze mną to co innego - uśmiechnęła się lekko. - W samym tylko tym roku umarłam już kilka razy, więc mam wprawę - sarknęła i spochmurniała wspominając to co wydarzyło się w zaświatach.
-Jeśli ktoś będzie spisywał twoje losy, to pewnie nada Ci przydomek “zmartwychwstała”.- Arlo uśmiechnął się lekko pod nosem. -Tak czy siak, odpowiadam przed mistrzem i królową tak jak i ty. Muszę zdać raport czy mi się podoba czy nie.- Arlo pozbył się butów i położył na rozłożonej pryczy.
- Balthazaarze, pomóż mi ze zbroją - poprosiła jaszczura, bo jak zawsze zbroja płytowa wymagała dodatkowej pary rąk, żeby się jej pozbyć. Smoczydło spojrzało ze zdziwieniem wymalowanym na pysku, w kierunku rycerki.
-A co on nie wie jak rzemienie rozwiązać?- syknął, wykonując delikatne skinienie głowy w stronę Arla.
-Wiem doskonale- odparł czarodziej. W wielkim namiocie było dość miejsca, żeby cała kompania Venory mogła się pomieścić. Tak by było, gdyby nie fakt, że jej połowa leży w polowym szpitalu.
- Co cię ugryzło? - Venora spojrzała gniewnie na smoczydło. - Przestań się boczyć i pomóż mi z tym żelastwem - dodała. Smoczydło mruknęło coś pod nosem, ale w końcu po paru chwilach wzięło się do roboty.

~***~

Przygotowanie do rozmowy z Alusair nie trwało długo. Venora właśnie wróciła z bardzo trudnej misji i nawet sama królowa regentka nie oczekiwała od niej prezencji rodem z balu.
-Możemy już ruszać?- Arlo spojrzał w stronę swej ukochanej wyczekując niecierpliwie, aż ta w końcu będzie gotowa.
Venora założyła buty i wstała ze swojej pryczy. Poczuła się od razu lepiej mając na sobie czyste ubranie. Skinęła głową do maga i wyszła z namiotu. Tak jak zasugerował jej to blondyn, paladynka przywołała jakiegoś z młodszych giermków i kazała wyczyścić swój pancerz, obiecując srebrną monetę. Po tym ruszyli w końcu w kierunku najbardziej okazałego namiotu w całym obozowisku.
Namiot znajdował się w samym sercu obozu. Było to miejsce pilnie strzeżone, nie tylko przez garnizon Purpurowych Rycerzy, ale również profilaktycznie zabezpieczone magicznymi barierami, które Arlo od razu wyczuł. Żołnierze nie sprawiali problemu i bez słowa przepuścili parę zmierzającą na audiencję u królowej. W środk panował półmrok, a kilka oliwnych lamp nie dawało zbyt wiele światła. Przy masywnym, dębowym stole na którym rozłożono dziesiątki map stała grupa doradców Alusair. W tyle, za nimi na wygodnym stołku siedziała królowa słuchając z uwagą rozmów doradców i generałów.
-Miłościwa pani. Lady Venora Oakenfold, z jegomościem Arlo.- rzekł, któryś z podstarzałych mężów. Alusair zerwała się z miejsca, choć królowej to nie przystało.

-Jakie wieści przynosisz?- zapytała bez ogródek ucinając rozmowy pozostałych osób w namiocie.
Czarnowłosa pokłoniła się przed władczynią.
- Barbarzyńcy z gór mieli rację, faktycznie był jeden filar, którego zniszczenie zawaliło całą równinę - zaczęła panna Oakenfold. - Mimo, że nie udało nam się temu zapobiec to z sukcesem udało się zniszczyć lliczącą tysiące armię nieumarłych, których tam napotkaliśmy wraz z tym, który je powołał do istnienia, czyli orczym bożkiem Yurthusem - o dziwo paladynka wyjątkowo tym razem mocno ograniczyła się w słowach opisujących to co ich tam spotkało. Zgromadzeniem zawładnęła cisza, przez którą raz po raz przebijały się ledwie słyszalne komentarze co niektórych osób. Alusair już nawet nie dopytywała Venory o szczegóły, niedowierzając jej słowom, jak to miało miejsce wcześniej.
-Grumsh ma wobec orków wielkie plany, skoro zesłał jednego ze swych sługusów aby was zatrzymał- skomentowała w końcu królowa.
-Naprawdę jesteśmy bardzo wdzięczni lady Oakenfold i jej świcie, za pokonanie Yurthusa, lecz jak teraz zdobędziemy zamek?- odezwał się Bestekes. Jego protekcjonalny ton głosu, oraz złowrogi wyraz twarzy zbił Venorę z tropu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 22-06-2019, 21:59   #650
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Mistrzu, zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy by temu zapobiegnąć.- odparł poirytowany Arlo.
-Najwyraźniej nie dość. Teraz możemy stanąć na skraju urwiska i jedynie pomachać orkom, albo ruszyć na około i zmarnować kolejne tygodnie na marsz.- sarknął starzec.
-Milcz.- Alusair ucięła pretensje maga, który w sekundę pokłonił się lekko i odsunął o dwa kroki w tył.
-Staniemy do walki tak, czy siak.- oznajmiła królowa.
Venora spojrzała na Bestekesa.
- Owszem mieliśmy jeszcze jedną opcję. Wycofać się - zaczęła. - Ale wtedy równina zostałaby zniszczona, gdy starły by się nasze wojska z siłami orków, zabijając wszystkich. A polegli zasilili by armię nieumarłych. I nie, nie są to moje domysły, a słowa orczych szamanów, którzy sprowadzili Yurthusa do jaskini.
-Oczekuje pomysłów jak przeprowadzić moje wojsko na drugą stronę rozpadliny- Alusair patrzyła na Venorę, ale swoje słowa kierowała do wszystkich zebranych w namiocie.

Paladynka nawet nie starała się myśleć nad rozwiązaniem tego problemu. Była zmęczona po walce i całej nocy czuwania nad rannymi w zimnie i deszczu, a dodatkowo poirytowało ją nastawienie maga.
Alusair w milczeniu przyglądała się grupie doradców i sług wokół topornego stołu. Nikt jednak nie wyrywał się przed szereg z propozycjami rozwiązania problemu, jaki bez wątpienia blokował plany regentki.
-Co mówili zwiadowcy?- odezwała się w końcu, masując palcami skronie. Stary człek w szarej szacie z kapturem odchrząknął i wystąpił krok do przodu, by być lepiej widocznym.
-Spora część wyrwy nie nadaje się do prowadzenia walki. Orkowie są lżej opancerzeni, skoczni i będą mieli znaczącą przewagę nad naszymi siłami.- wyjaśnił nie spuszczając wzroku z Alusair. -Na szczęście Tymora nie odwróciła się od nas całkowicie. Milę na północny zachód od miejsca, gdzie biegła ścieżka znajduje się najłagodniejszy fragment osuwiska. Ziemia jest tam ubita, a skał nie ma wiele. To najlepsze miejsce by posłać kawalerię. O ile można tutaj mówić o najlepszym miejscu…- skomentował osobnik. Venora kojarzyła jego twarz, ale imię chyba wypadło jej z głowy.

-Jakie mamy szanse posyłając tam konnicę?- spytała.
-Cóż, to otwarta przestrzeń, do tego w zagłębieniu. Będziemy łatwym celem dla każdego orka. Zasypią nas gradem strzał, kamieni i zapewne garnców z płonącą oliwą. Byle tylko zatrzymać kawalerię.- zasugerował jeden z najwyżej usytuowanych w hierarchii Rycerz Purpurowego Smoka. - Czyli nim uderzymy, ktoś powinien zadbać o to by orkowie nie mogli się przygotować na odparcie ataku.- odparł spoglądając na Bestekesa. -Rozpadlina jest zbyt wielka, by nasze zaklęcia dotarły z południowego krańca.- wyjaśnił starzec, wzruszając bezradnie ramionami. -Oczywiście wielu mych uczniów może wznieść się w powietrze za pomocą magii, ale będą łatwym celem dla łuczników, no i zmarnują zaklęcia, a nie jestem w stanie przewidzieć ile ich będą potrzebować na tak srogi bój- wyjaśnił.
-Wnioski?- Alusair mrużyła oczy z rosnącej irytacji.
-Wniosek jest prosty.- dobiegł ich melodyjny głos, u wejścia do namiotu. Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli w tamtym kierunku, a ich oczom ukazał się ciężkozbrojny woj, którego twarz zakrywał hełm w kształcie smoczej głowy.
-Potrzebujecie smoka. A tak się składa, że jednego znam…- Venora od razu uśmiechnęła się pod nosem na jego widok.

- Witaj Silwerze, niezmiernie się cieszę, że przybyłeś - odezwała się paladynka. Paladynka obdarowała smoka uśmiechem zmęczonym, ale pełnym wdzięczności za to, że go widzi. Następnie skierowała swój wzrok na Regentkę. - Pani, wspominałam ci o nim. Silwer jest znakomitym wojownikiem i zarazem srebrnym smokiem - przedstawiła go.
Smok skinął głową przed królową. To był raczej zwykły gest grzeczności, niż oddawanie czci królowej. Silwer żył na tych ziemiach, długo przed kilkoma pokoleniami przodków Alusair i pewnie nie miał zwyczaju się przed nikim kłaniać.
-Witaj Silwerze.- rzekła królowa, również nie pokazując przed smokiem odrobiny zawahania, czy lęku. -Ta wyprawa sporo kosztowała królestwo. Być może Cormyru nie stać na opłacenie twych usług- zaczęła.
-Tak…- odparł przeciągle -Uwielbiam tarzać się w złocie…- dodał. -Jeszcze bardziej lubię zapach diamentów. Moje leżę ma dość miejsca by pomieścić cały wasz królewski skarbiec. Ale robię to z innych pobudek- kontynuował.
-Po pierwszę nienawidzę smrodu orków oraz hałasu jaki wokół siebie robią. Po drugie jestem tu ze względu na Venorę. Powiedzmy, że walka u jej boku, daje dziwny dreszcz emocji, jakiego dawno nie czułem…- rzekł, zdejmując hełm z głowy.

-Tak więc tym razem Władczyni krain Purpurowego Smoka, Tymora ci sprzyja. Twój skarbiec nie utraci nawet jednej monety- mówiąc to uśmiechnął się delikatnie pod nosem.
-Rozprawiamy właśnie o tym, jak zaplanować bitwę. Po wyprawie Venory, równiny u podnóża gór na północny wschód stąd zmieniły się w wielką rozpadlinę.- Alusair mówiła z pełną powagą, lecz Silwer spojrzał na Venorę, nieznacznie kręcąc głową.
-Nie możemy posłać kawalerii w pierwszej linii, a to był nasz największy atut- ciągnęła królowa. -Piechota przegra z orkami jeśli spotkają się na dnie rozpadliny.-
Silwer słuchał z uwagą, aż w końcu potrząsnął głową.
-Niech czekają. Kiedy pierwsza linia hordy zbiegnie z osuwiska, odetnę ich od reszty i wasi łucznicy zdziesiątkują zielonoskórych. Piechota zrobi miejsce kawalerii, która ruszy do przodu, dobije pozostałych przy życiu i zaatakuje kolejne oddziały orków- zaproponował.
Alusair spojrzał na Venorę, a następnie na resztę zebranych.
-Co o tym sądzicie?- zapytała.

Słuchając jak smok proponuje wykorzystać wojska i jego własną osobę, Venora przypomniała sobie jaką miała naiwną nadzieję na początku wyprawy. Mianowicie, że ominie ją uczestniczenie w planach organizacji sił. Była bardzo naiwna. Ale musiała przyznać, że w pewien sposób pochlebiało jej to, że z jej powodu smok zdecydował się do nich dołączyć. Przynajmniej był jeden plus jej ciągłego ściągania na siebie problemów.
- To chyba najlepszy plan jaki mamy - paladynka odważyła się wyrazić swoje zdanie jako pierwsza.
Nikt nie podważył zdania Venory. Rycerka czuła na sobie wzrok wszystkich uczestników zebrania. Nawet Alusair i Silwer przyglądali się Venorze uważnie.
-Tak zatem będzie. Jutro w samo południe ruszamy na pole bitwy- rozkazała, a chwilę później jej doradcy powoli zaczynali opuszczać namiot.
-Wiesz jakimi siłami dysponuje wróg?- Silwer spoważniał, zbliżając się o kilka kroków w stronę wygodnego siedziska Alusair.
-Moi zwiadowcy oraz mistrzowie magii wieszczącej uznali, że horda Tanar’ruka jest tak wielka jak horda Obuolda na Północy. Może nawet większa…- Alusair spojrzała na Venorę -Orkom ponoć towarzyszą czarty. Demony. Kto wie co jeszcze- skończyła.
-Czy twoja armia sprosta temu wyzwaniu?- spytał smok.
Alusair spuściła wzrok w zadumie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172