Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-09-2016, 16:20   #81
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Foigan?- gospodarz zmarszczył czoło z zdziwienia -Foigan był tu tylko przejazdem.- wziął głęboki wdech. Najwyraźniej już tęsknił za pękatą sakwą brodacza z południa -Szukał brata. Ponoć trafił na jakiś trop i wczoraj w nocy ruszył w dalszą drogę. Został jednak jego kompan - półork Brogo. Możesz z nim pogadać, ale nie wydaje mi się, żeby chciał mieć cokolwiek wspólnego z rycerzem. Bez urazy, to po prostu silny duchem osobnik, który nie lubi podlegać żadnym zasadom.- wzruszył ramionami -Poszedł gdzieś rankiem w cholerę, ale ma opłaconą izbę do jutra, więc pewnie będzie wieczorem sączył wino i palił fajkowe ziele.- wyjaśnił. Venora podziękowała gospodarzowi za informacje, a następnie pożegnała się z bratem i udała do świątyni.

Słońce leniwie opadało w stronę horyzontu, zwiastując piękny i bezchmurny wieczór nad Suzail. Rycerka pokonała drogę przez spokojny o tej porze dnia rynek i wróciła na odgrodzony od górnego miasta teren Helmitów. Wartownicy z pod znaku Czujnego oka, skinęli jej grzecznie głowami nie robiąc żadnych problemów z przepuszczeniem przez bramę świątynną. Gdy dotarła na główny plac, ujrzała nieopodal budynku koszar wyczekującego ją półelfa z warsztatu Bardocka. Mężczyzna siedział na brukowanej kostce w cieniu muła, na grzbiecie którego przyniósł owiniętą w płótno zbroję.
-Niech łaska Ilmatera spływa na ciebie każdego dnia.- powitał ją unosząc przy tym dłoń -Nie martw się. Nie czekam długo.- uśmiechnął się, po czym wstał i wyszedł rycerce na przeciw.

Niedługo później Venora miała elfi pancerz w swojej celi. Z zapartym w piersi tchem odsłaniała kolejne, naoliwione elementy zbroi podziwiając każdy detal. Smaczku i podniecenia dodał drugi pakunek. Również zwinięty w płótnie, półtoraręczny miecz. Ostrze nie różniło się niczym szczególnym od przeciętnego miecza, choć miało idealnie wyważony środek ciężkości. Jedyną rzeczą, która charakteryzowała oręż były tajemnicze i nie do rozpoznania runy. Venora chwilę przyglądała się symbolom, lecz nie była w stanie ich z niczym skojarzyć.
-Dobra robota co?- zagaił stolarz -Złap w garść. Poczuj, jak wygodnie się go trzyma. Jakby był przedłużeniem twojego ramienia- zachwalał patrząc z podziwem na miecz -Jestem tylko prostym rzemieślnikiem, ale kiedyś uczyłem się walki wręcz. Dobrze, że będzie użytkowany przez kogoś godnego- dodał na koniec.


Półelf zamienił z Venorą jeszcze kilka słów, po czym odszedł w swoją stronę nie trwoniąc jej ostatnich wolnych chwil. Czuła, że wyprawa, która ją czekała odciśnie wielkie piętno na jej życiu. Czasem nawet łapała się na rozważaniu, czy w ogóle to przeżyje. Szybko jednak wtedy sobie przypominała, że będzie z nią Arthon i cały oddział piechurów, gotowych stanąć w obronie swej dowódczyni. Venora przeganiała mroczne myśli budzące lęk i zwątpienie.
Godzina jeszcze była młoda. Za oknem z swej celi, gdzie widok padał na górne miasto i fragment muru do królewskiego zamku widziała jak zmęczeni i strudzeni życiem mieszczanie udają się do szynków i gospód by przepijać ciężko zarobione srebrniki, śpiewać lub obstawiać zakłady. Wszystko byle zapomnieć o troskach codziennego życia.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 06-10-2016, 12:03   #82
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Miecz półtoraręczny. Wpatrując się w niego jak zaczarowana, Venora siedziała na środku swojego łóżka wciąż w swoim ubraniu. Na jej kolanach leżał miecz, w którego posiadanie weszła dzisiejszego dnia. Opuszkami palców wodziła po gładkiej niczym lustro powierzchni klingi. Wciąż nie mogła uwierzyć, że to teraz była jej własność. Tak samo jak wyeksponowana na stojaku elfia zbroja płytowa i podparta tuż obok mithrilowa duża tarcza.
Ten dzień był dla niej pełen niespodzianek. Nawet spotkała swojego brata, który obiecał być przy niej na jej pierwszej misji, w której będzie pełnić rolę dowódcy. Wciąż ją skręcało nieco w żołądku na myśl o tej odpowiedzialności.

Ale cóż mogła poradzić?

Nie mogła odmówić swoim przełożonym, bo mogliby już nigdy nie powierzyć jej poważnej misji... Ufała swoim przełożonym, którzy przecież ją uczyli wszystkiego co potrafiła, więc skoro oni uważali, że podoła to nie powinna wątpić.
Szkoląc się do bycia tym, kim się urodziła, była świadoma, że nie może unikać odpowiedzialności. Paladyn prędzej czy później musi stanąć na czele i poprowadzić innych. Taka była ich rola. Być przykładem i inspirować innych.
Ale czy czuła się na to gotowa?

Raczej nie.

“Ale na to, tak naprawdę, chyba nigdy nie można było się przygotować”. Sir Morimond kiedyś, niby w żartach, jej tak właśnie powiedział. I choć to brat, Arthon, był dla niej wzorem do naśladowania, przez którego w marzeniach chciała dołączyć do wojska, to dopiero sir Morimond przekonał ją, że ona, dziewczyna z wioski przy lesie, może naprawdę to zrobić.
Dlatego też zawsze, gdy było jej ciężko i zwątpienie wkradało jej się do serca, to wspominała swojego mentora, który dopatrzył się w niej "tego czegoś" co tylko paladyn może dostrzec w osobie współdzielącej ten dziwny los rycerza dobra i prawości.
Venora spojrzała na zbroję, która teraz pięknie lśniła w świetle świec. Na chwilę odcięła się od zmartwień i po prostu pozwoliła sobie podziwiać to dzieło elfiego rzemieślnictwa. Miecz nadal gładziła niczym małego kotka łasego na pieczczoty. Leo nie kłamał, broń rzeczywiście doskonale leżała w ręku, aż paladynkę korciło by jeszcze przed snem udać się do sali treningowej i go "wypróbować". Ciekawiły ją też runy, które miała na sobie klinga. Długi czas wahała się czy iść i wziąć upragnioną kąpiel czy może poszukać kogoś kto mógłby jej powiedzieć coś o tej broni...
- Virgo! On powinien coś na ten temat wiedzieć - powiedziała do siebie, uśmiechając się pod nosem. Natychmiast wstała z łóżka i szybkim krokiem wyszła z pokoju, dzierżąc w dłoni miecz. Jeśli chciała jeszcze dziś się czegoś dowiedzieć to musiała trzymać za to kciuki i przede wszystkim szybko udać się do świątynnego magazynu.

Kobieta, niczym duch, przemykała się korytarzami skrzydła mieszkalnego gmachu świątyni Helma. Znała te przejścia na pamięć, a i w mroku nie miała problemu by nimi się poruszać. Teraz, idąc mogła trochę “pomachać” nową bronią. Miecz trzymało jej się wygodnie w ręce, ale zdecydowanie było inaczej niż z długim mieczem, do którego była przyzwyczajona i które było przecież jej ulubionym orężem do posługiwania się w walce wręcz. Wymachiwała swoją nową bronią tylko gdy szła sama korytarzem, za to mijając innych rycerzy czy kapłanów, natychmiast brała broń do boku, prostowała się i uprzejmie witała się z napotkanymi osobami.
W końcu dotarła do właściwej części budynku. Ostrożnie pchnęła drzwi do magazynu, z nadzieją, że nie będą już zamknięte.

-Czego do ciężkiej ch…- warknął człek pochylony nad drewnianą skrzynią pełną stalowych elementów różnych zbroi. Mężczyzna spojrzał na Venorę i powstrzymał się od dokończenia zdania, wręcz momentalnie zmienił nastawienie.
-A to ty młoda- wyprostował się i zakrył skrzynię jej wiekiem -Już późno. Co cię sprowadza do mnie o tej porze?- spytał odwrócony do niej plecami.

Virgo, z tego co słyszała o nim paladynka, był niegdyś dobrym wojownikiem, lecz po bitwie z duergarami ucierpiała jego noga, która nigdy nie wróciła już do pełni zdrowia. Kulejący kapłan został przydzielony do opieki nad klasztornym magazynem i od tamtego czasu zajmuje się wydawaniem sprzętu, mikstur oraz zaklęć tym którzy wyruszają w teren.
Venora uśmiechnęła się do niego ciepło ucieszona, że go zastała.
- Przyszłam z nadzieją, że pomożesz mi dowiedzieć się czegoś więcej o moim nowym orężu - wyjaśniła cel swojej wizyty. Powoli podeszła do kapłana i gdy zbliżyła się, położyła miecz na wieku skrzyni przy, której stał. - Ma na sobie jakieś runy. Może jest magiczny? - zasugerowała.

Kapłan zmarszczył czoło patrząc na oręż młodej rycerki.
-Mogę?- spytał, nie spuszczając wzroku z miecza. -Nie potrafię rozpoznać tych run. Nie wiem, cóż tu napisano.- stwierdził przyglądając się dokładnie stali -Nie wiem co to za język, pierwszy raz widzę takie runy. Skąd go masz?- spytał unosząc brew.
Stojąca tuż obok, ze skrzyżowanymi przed sobą rękami paladynka, zasmuciła się nieco. Oczywiście nie miała pretensji do kapłana, że ten nie jest wszechwiedzący, ale teraz jej ciekawość zrobiła się jeszcze większa.
- Dostałam w podzięce za pomoc z tamtymi bandytami - odparła. - Z tego co zauważyłam to bardzo często zmieniał właścicieli, więc nie sądzę, żeby nawet oni byli w stanie powiedzieć o nim coś więcej niż to co widać na pierwszy rzut oka - pokręciła głową rozkładając bezsilnie ręce.
-Może spytaj jednego z wysokich kapłanów lub mistrzów?- zaproponował -Venoro. Słyszałem, że zostałaś przydzielona do krucjaty przeciwko goblińcom. Czy to prawda?
Panna Oakenfold skinęła głową i sięgnęła po miecz. Uniosła go ostrożnie, wciąż nie mogą do końca przyzwyczaić się do większego rozmiaru tego oręża.
- Tak, zostałam wyznaczona do dowodzenia tą misją - odparła mu, a w jej głosie wyczuć można było pewność, którą zawdzięczała rozmowie z bratem. Opuściła miecz ostrzem ku podłodze i spojrzała na Virgo. - Wyruszamy jak tylko Albrecht mi na to pozwoli. Szczęśliwie już mam skompletowany nowy sprzęt więc jest szansa, że będziemy mogli szybko zarządzić wymarsz - stwierdziła na koniec z zadowoleniem.
Virgo uśmiechnął się pod nosem -Taki oręż potrzebuje odpowiedniej pochwy...- syknął rozglądając się po najmniejszym z magazynków. Helmita chwilę się rozglądał, po czym zatrzymał się wzrokiem na sporym kufra, zalegającym w kącie pomieszczenia. Mężczyzna podszedł do kufra i złapał za wieko.
-Nie przydałby ci się medyk?- zagaił przyjaznym tonem -Może już nie mam takiej kondycji co kiedyś, ale wiesz, mógłbym cię wspomóc swoimi zaklęciami. Nikt nie musiałby chronić kaleki, ale -o ironio- kaleka chroniłby was- otworzył wieko i przegrzebał zawartość -Ta powinna pasować- wyciągnął pochwę, z powiewającymi paskami, do przytwierdzenia oręża wokół talii -Będzie trochę luźno w niej siedzieć, ale do czasu aż nie znajdziesz lepszej powinna wystarczyć- wręczył pochwę na miecz Venorze do rąk -Ta wyprawa to prawdopodobnie ostatnia szansa by jakkolwiek wpisać się do historii klasztoru Helma- zauważył z smutkiem w głosie -Jeśli odmówisz, zrozumiem- dodał na koniec, spoglądając Venorze głęboko w oczy.
- Oczywiście! - odparła uradowana lecz już po chwili opanowała się. - Znaczy... Jutro z rana zgłoszę się do sir Augusta by oficjalnie przydzielił ciebie do tej misji - powiedziała w bardziej oficjalnym tonie. Venora słyszała o tym kapłanie wiele dobrego i cieszyło ją, że sam zaproponował jej pomóc. Virgo razem z Frankiem będą doskonałym uzupełnieniem dla "jej" ludzi.
Dopiero teraz wzięła do ręki pochwę i ostrożnie wsunęła w nią swój nowy miecz. Całość chwyciła w prawą dłoń.
- Dziękuję - skinęła mu głową. - Pewnie późno już i dziś lepiej nie zaprzątać nikomu głowy, co? - poradziła się go w sprawie szukania osoby która powie jej coś o półtoraku.
-Ciężko powiedzieć. Nasi przełożeni czasem odprawiają długie modły wieczorami, inni czytają księgi a jeszcze inni jadają zacne kolacje rodem z królewskich sal…- wzruszył ramionami -Czymkolwiek się nie zajmują, raczej nie będą się radować na twoją wizytę. Ale przynajmniej zobaczą, że ci zależy- uśmiechnął się -Pogadaj z Aleksandrem. To rycerz. Może będzie coś wiedzieć.
"Że też sama o tym nie pomyślałam" stwierdziła w myślach, gdy Virgo wspomniał imię jej nauczyciela walki wręcz. Miał on w swojej kwaterze całe mnóstwo różnych pamiątek z niezliczonych wypraw w których uczestniczył. Ale nie była pewna czy aby dobrym pomysłem było iść już teraz do Aleksandra...
Jednak jeśli tego teraz nie zrobi to nie zaśnie, męczona przez ciekawość.
- Tak, to dobry pomysł - Venora uśmiechnęła się z zadowoleniem. - Jeszcze raz dziękuję. Dobrej nocy - skinęła mu głową i wyszła.

Dopiero na korytarzu przypomniała sobie, że zapomniała poprosić kapłana o nowy medalion z symbolem Helma. Zawahała się, ale ostatecznie zadecydowała, że zostawi to na jutro. I choć nikomu by tego nie przyznała, to bez wisiora na szyi było jej wygodniej.
Ruszyła więc pewnym krokiem przez korytarz kierując się na powrót do skrzydła mieszkalnego, ku wyższym poziomom gdzie swoje pokoje mieli najwyższej stojący w hierarchii świątyni rycerze i kapłani, a że pora była już całkiem późna, więc jedynie echo własnych kroków jej towarzyszyło.
Pokonując kolejne stopnie starała się nie myśleć, że sir Aleksander może być na nią zły za nachodzenie go teraz w jego komnatach.
"Najwyżej mnie wygoni" pocieszyła się, gdy stanęła przed jego drzwiami. Zapukała do drzwi.


Echo stukania w masywne drzwi do komnaty emerytowanego rycerza rozniosło się po korytarzu jak chwilę wcześniej kroki Venory, po schodach. Panna Oakenfold usłyszała zza drzwi szuranie stołka po posadzce i poczuła jak serce zabiło jej nieco mocniej. Tajemnica jej nowego oręża miała być za kilka chwil rozwiązana, przez co czuła niesamowite podekscytowanie. Drzwi pisnęły lekko, a w niewielkiej szparze młódka ujrzała znajomą twarz paladyna.
-Oh to ty. Co cię do mnie sprowadza o tak późnej porze?- Aleksander uchylił drzwi bardziej, żeby dziewczyna mogła wejść do jego celi.
Venora nie pewnym krokiem weszła do pokoju. Dyskretnie powiodła wzrokiem po wnętrzu na koniec spoglądając na nauczyciela.
- Przepraszam, że tak nagle przychodzę - próbowała się jakoś tłumaczyć. - Jeśli przeszkadzam to przyjdę później... Chodzi tylko o miecz, bo wydaje mi się być magiczny i myślałam, że może… - zacisnęła mocniej dłoń na trzymanej w niej broni. - Ty sir masz dużą wiedzę i pomyślałam, że może będziesz w stanie rozpoznać te runy, które zdobią ten miecz - powiedziała uśmiechając się nieśmiało.
Aleksander wziął w ręce oręż swej podwładnej dokładnie mu się przyglądając. Mężczyzna spojrzał kątem oka na paladynkę i znów wejrzał na miecz.
-To nie są runy krasnoludów, ani elfów. Ludzi na pewno też nie. Pierwszy raz coś takiego widzę. Gdzie go znalazłaś? Z resztą... Znając ciebie, to pewnie wpadł ci całkiem przypadkiem do rąk, co?- uśmiechnął się ciepło na co i Venora mimowolnie odwzajemniła uśmiech. -Nie wyczuwam w nim żadnej zaklętej mocy. Być może zaklęto w nim cząstkę splotu, ale w takim razie pomoże identyfikacja jakiegoś maga- wzruszył ramionami z bezradności.
Panna Oakenfold westchnęła, dusząc w sobie jęk zawodu.
- To pozostaje mi już tylko zabrać jutro ze sobą miecz, gdy udam się do biblioteki Kolegium Mistrzów - uśmiechnęła się. - Ale skoro już tu jestem... To melduję, że mam już skompletowany sprzęt. Broń oraz zbroję. Chciałabym tylko prosić ciebie sir, o kilka lekcji walki mieczem półtoraręcznym, nim wyruszę - powiedziała na koniec spoglądając na tajemniczy miecz. - Ah, i Virgo zgłasza się na ochotnika by towarzyszyć mi i zbrojnym w misji walki z goblinami. Również mój starszy brat, Arthon z Purpurowych Smoków, zapowiedział, że się dołączy… Ale w tej sprawie przyjdę jutro z rana, oficjalnie prosić o zgodę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 06-10-2016, 17:55   #83
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Miejska łaźnia była miejscem, ogólnodostępnym o każdej porze dnia i nocy. Był tylko jeden warunek, mianowicie należało być mieszkańcem górnego miasta. Rycerka do tej pory korzystała tylko kilka razy z łaźni od czasu opuszczenia rodzimych ziem i zamieszkania w klasztorze młodych adeptów.
Tym razem siedziała tam zupełnie sama. Los chciał, że mogła skupić się tylko i wyłącznie na sobie samej. Budynek był tak zaprojektowany, że można było podziwiać gołe niebo, leżąc wygodnie w balii z gorącą wodą, lub na drewnianej ławie w pomieszczeniu parowym zwanym w niektórych regionach krain po prostu sauną. Venora odpoczywała, regenerowała utracone siły, oraz zbierała nowe na zapas. Wiedziała, że przemarsz potrwa kilka dni. Następnie będzie trzeba odnaleźć dobre miejsce na rozbicie obozu. No i na sam koniec zwiad, oraz konfrontacja.

Nie mogła przestać o tym myśleć, jak rozstawić ludzi, jak powinna dowodzić by było najlepiej. Kiedy już serce zaczynało jej walić jak opętane przypominała sobie, że u jej boku będzie Arthon, Virgo i kto wie jacy jeszcze zacni rycerze. Wtedy na moment znów się uspokajała i oddawała relaksowi gorącej wody.
Po zażyciu kąpieli Venora użyła swej boskiej mocy leczącej aby doprowadzić się do pełni zdrowia. Wiedziała, że gdy rankiem się obudzi, jej moc znowu będzie gotowa do użycia.
Po powrocie do celi Venora rzuciła badawcze spojrzenie na swój nowy oręż, który leżał na poskładanej pościeli na łóżku. Miecz ciągle tam był, a ona ciągle miała ochotę brać go do ręki i wywijać nim młyńce. To było dla panny Oakenfold nietypowe uczucie. To było coś w rodzaju niepohamowanego popędu do walki i ciągłej konfrontacji.

Przypomniało jej się, gdy tamtej nocy, chwilę przed świtem w opuszczonej świątyni Chutanei, stoczyła bój z smoczydłem o mały włos nie przypłacając tej walki życiem. Rany nie doskwierały, gdy dotykiem sprawdzała efekty leczniczej magii. Venora już nie myślała o potwornym bólu, jaki zadał jej przeciwnik. Teraz rozważała co mogłaby zrobić lepiej by pokonać smoczydło. Bestia stanęła do walki raniona wcześniej. Rycerka przypomniała sobie, że smoczydło najmocniej biło sierpem z boku, lecz do ciosu gotowało się bardzo powolnie. ~Odsłonięty bok~ pomyślała. Venora potrząsła głową by opamiętać się od ciągłego rozmyślania. Spojrzała raz jeszcze na swój miecz i poczuła dumę, gdy blask księżyca wpadający przez okienko w jej celi rozświetlił skrawek łóżka, na którym leżała broń. Paladynka zamknęła drzwi, przygotowała się do snu i jeszcze odmówiła modlitwę prosząc Helma o wsparcie jej misji. Gdy już się ułożyła w łóżku, usnęła w mgnieniu oka.

25 dzień Czasu Kwiatów 1372 roku rachuby dolin. Suzail - świątynia Wiecznie Czujnego

Gdy Venora usiadła przy wielkiej ławie, dokładnie w tym samym miejscu, w którym siadała przez ostatnie lata codziennych posiłków, w koło nastała cisza. Inni adepci wypytywali ją spragnieni przygód i opuszczenia klasztornego muru o najróżniejsze rzeczy. Jedni pytali o wygląd trolla, jeszcze inni pytali o walkę z żelaznym. Wieści niosły się szybko, a Venora dzielnie dawała sobie radę z wyprzedzającą ją sławą. Venora nie mądrzyła się jednak, ani też nie udawała pysznie kogoś kim nie jest. Skromna i pokorna woli Helma przykuwała uwagę siedzącego kilka stolików dalej sir Kreighowi - byłemu dowódcy straży królewskiej. Sir Kreigh był mentorem i nauczycielem sir Ludwika, który bez cienia wstydu ukazywał niechęć do młodej rycerki. Sir Kreigh był równie ważną osobą w miejskiej świątyni Helma, jak sir Aleksander, oraz sir August i należało się z nim liczyć.


Zaraz po śniadaniu Venora skierowała swoje kroki do sir Augusta, który zdawał się objąć patronat nad całą wyprawą załatwiając zbrojnych podwładnej rycerce. Mężczyzna ucieszył się z chęci udziału Arthona w wyprawie. Nie raz wspominał brata Venory jako dobry przykład do naśladowania. Na jego twarzy pojawiła się wielka ulga, gdy Venora doniosła mu o zamiarach swego brata. Stary rycerz spoważniał jednak, gdy rycerka wspomniała o Virgo. Virgo był poczciwym magazynierem, lecz rycerze twierdzili, że dawno zgubił zapał wojownika i jakąkolwiek sprawność w walce wręcz. August wręcz odradzał rycerce, lecz nie zabronił jej tego. Magazynem mógł zająć się czeladnik Virgo, więc decyzja należała tylko do Venory.

Jakiś czas później

-Jutro?- Albrecht przechylił głowę w bok i spojrzał na Venorę z politowaniem -Twoja odwaga chyli się ku niepoprawnej głupocie.- zbeształ ją kapłan na pozwolenie o wymarsz następnego dnia. Albrecht szybko zauważył, że dziewczyna pyta całkiem poważnie, to też wziął głęboki wdech i wzruszył ramionami.
-Jeżeli czujesz się na siłach by unieść pancerz, tarczę i piętno dowództwa na barkach to idź. Nie jesteś dzieckiem i nie zabronię ci przecież wymarszu.- dodał na koniec, lecz nie krył niezadowolenia z planów Venory. Szanował jednak jej oddanie sprawie i nie miał zamiaru sprawiać jej problemów, zatem kolejna decyzja należała do Venory.

Jakiś czas później

Trzy szlachetne diamenty. Miała do wyboru trzy szlachetne diamenty, lub ogromną skrzynię z złociszami, ważącą kilkadziesiąt kilo. Ostatecznie szybko zdecydowała się na malutkie kamyki będące równowartością jej glejtu na kupno ekwipunku. To nie było wiele jeśli chodzi o misję, którą jej przydzielono, lecz los chciał, że zarówno miecz jak i piękna, elfia zbroja zostały jej w zasadzie dostarczone pod sam nos i co najlepsze nie wydała na nie nawet miedziaka.
Venora wróciła do swej celi, gdzie cierpliwie czekał na nią jej miecz. Teraz było ją stać na identyfikację oręża, który tak bardzo ją intrygował.
~Henk...~ przypomniała sobie imię genialnego opiekuna wielkiej biblioteki w Kolegium Wiedzy, do którego z pytaniami odesłał ją Arthon.

Venora zabrała swój miecz, przez chwilę rozważając założenie pancerza, lecz szybko doszła do wniosku, że da jeszcze odpocząć kilka godzin od wysiłku noszenia zbroi. Panna Oakenfold udała się do wielkiego kompleksu uniwersytetów i pracowni, gdzie szkolono wszystkich utalentowanych magicznie w Suzail, a dumą Kolegium Wiedzy była grupa najlepszych zwanych Bitewnymi magami. Była to prestiżowa jednostka obronna królestwa Cormyru. Paladynka miała jednak bardziej znakomity cel. Henk, genialny ekscentryk i niebywały dziwak miał być kimś, kto pewnie odpowie jej na pytania dotyczące miecza, a może i wielu innych rzeczy.
Venora przemaszerowała przez wielki plac przed budynkami nauk magicznych i udała się do ogromnej biblioteki, która była zarazem biblioteką miejską.


Venora doskonale zdawała sobie sprawę z tego jak wyjątkowy był to budynek, pod każdym względem. Wszystko znajdowało się w dawnej świątyni Oghmy, a to już według znawców przesądów znak o wyjątkowości przybytku. Ponadto biblioteka gromadziła tysiące pozycji z całego Faerunu, czasem nawet w podwójnym wydaniu. Tym wszystkim opiekował się Henk, który był znacznie częściej nazywany "Oświeconym", ze względu na ogromny zakres wiedzy. Jedni mieli go za istotę z po za tego świata, inni uważali, że był pomazańcem Ogmhy z czasów gdy bogowie strąceni z swych domen w Czasie Kłopotów spłodził dziecię z ludzką kobietą.
Kimkolwiek Henk nie był mógł znać odpowiedzi na pytania Venory.

Tak na prawdę biblioteka nie gościła o tej porze dnia zbyt wielu osób. Kilku młodych adeptów nauk coś czytało w opasłych tomiszczach, lecz Venora mogła ich wyliczyć na palcach jednej dłoni. Henka zauważyła z oddali. Stał patrząc nieruchomo na jeden cel, gdzieś na północnej ścianie. Venora podeszła bliżej i upewniła się porównując szczegóły rysopisu podanego przez Arthona z autentycznymi cechami mężczyzny. ~"Szczupły, wysoki, o poważnym wyrazie twarzy, czasem nieobecny"~ przypomniała sobie słowa brata. Dostrzegła go, jak prosto z opisu, stał w żółto białej szacie ciągle bez najmniejszego ruchu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 19-10-2016, 12:29   #84
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Dziwnie się czuła podczas śniadania. Nie przywykła do bycia w centrum uwagi wszystkich. Przez to, że co chwilę ktoś ją zagadywał by opowiadała o swoich przygodach, posiłek zajął jej znacznie dłużej niż zazwyczaj. Nie do końca rozumiała swojej sławy bo przecież wykonywała swoje obowiązki, każdy na jej miejscu zrobiłby podobnie. Tak przynajmniej myślała rycerka, która nie dla sławy i bogactwa niosła prawo i porządek w świecie, w którym przyszło jej żyć.
Zupełnie za to nie rozumiała zachowania Ludwika. Był na nią zły i ewidentnie wrogo nastawiony. Ale czemu? Czyżby za śmierć jego giermka? Nie... Podczas swoich wieczornych rozmyśleń w łaźni również temu rycerzowi poświęciła chwilę. Jej zdaniem Ludwikowi nie chodziło o giermka, nim nie wiele się przecież przejął, rzucił się na ratunek wieśniaków by tylko Venorze nie przypadł cały splendor.
Jego pech, że w świątyni wyczekiwał jaszczur wielki niczym góra i gdyby on był na jej miejscu to może teraz jego by wysyłali z wojskiem na walkę z goblinami... Lecz gdyby się tak nad tym zastanowić to on nie miałby tego szczęścia co ona i z jego twarzą kwas zrobił to co powinien: wypalić ją całą, łącznie z oczami, doprowadzając do śmierci lub bardzo dotkliwego kalectwa.

Ale czemu Ludwik twierdził, że podawała się za kogoś kim nie była? Czyżby przełożeni wspomnieli mu o swoich przypuszczeniach co do jej pochodzenia? Czy sir Kreigh podzielał zdanie swego podwładnego? Panna Oakenfold nie bardzo się orientowała w tym kto z kim się lubi albo nie. Nagle zaczęła się zastanawiać czy jej własny mentor, sir Morimond, ma jakieś sympatie i antypatie w świątyni, czy one mogą mieć wpływ na to jak ją inni postrzegają...

"Powinnam przestać się nim przejmować" zganiła się w myślach Venora, gdy stała już w bibliotece i rozglądała się za Henkiem. Idąc korytarzami wypełnionymi półkami z książkami, starając się nie zahaczyć mieczem o żadne ze stojących pomiędzy regałami biurek, wspomniała się jej jeszcze rozmowa z Augustem. Odradzał jej Virga, ale nie brała go przecież dla jego wartości bojowej tylko ze względu na doświadczenie, wiedzę i umiejętności leczenia. Bez wahania potwierdziła, że chce go.

"Jest" rozpogodziła się widząc na drugim końcu sali mężczyznę, który idealnie pasował do opisu jaki przedstawił jej Arthon. Nie zrażona ostrzeżeniami co do osobliwego zachowania jakim miał się owy Henk cechować, Venora pewnym krokiem podeszła do niego.
- Witaj, jestem Venora Oakenfold, paladynka zakonu Helma. Czy na imię jest ci Henk? Szukam go, bo mam kilka pytań - odezwała się uprzejmym tonem, na koniec uśmiechnęła się przyjaźnie.

Mężczyzna wzdrygnął się, gdy tylko usłyszał za plecami głos kobiety. Spojrzał lekko speszony na Venorę, lecz szybko przybrał poważną minę i znów skierował wzrok na najwyższe regały z księgami -Zaiste jestem Henk. Zaiste, że skoro masz kilka pytań to przybyłaś tutaj i szukasz Henka. Zawsze tak jest. “Henk a słyszałeś o tym?”, “Henk, wiesz gdzie znajduje się to?”, “Henk jak rozpoznać tamto…” pokręcił głową z politowaniem i znów spojrzał na Venorę -Jeszcze tu jesteś? Pytaj i nie trwoń mojego cennego czasu, bo zajęty żem.
Zachowanie mężczyzny rozbawiło paladynkę choć pewnie on sam chciał ją nim do siebie zniechęcić by zostawiła go łaskawie w spokoju.
- Więc postaram się nie zająć za wiele czasu - panna Oakenfold uśmiechnęła się szerzej. - Potrzebuję identyfikacji magicznej broni - poklepała dłonią po uwiązanym jej pasa mieczu. - Oraz wiedzy na temat symbolu, na który napotkałam parokrotnie w trakcie ostatnich dni. Od czego możemy zacząć? - zapytała uprzejmie.
-Moje życie to kontinuum, dlatego jestem kim jestem w każdym przedziale czasowym. Wiedza to skarb. Więc jestem bogaczem. Jestem większym bogaczem od kogokolwiek znasz. A słyszałaś o takim jegomościu, jak Elminster? Zakładam, że nie jesteś ciemnotą, skoro nosisz emblematy zakonne, a to znaczy, że wiesz kim jest Elminster…- sam sobie odpowiedział -To nędzarz i biedak w porównaniu ze mną. Ale to ogromne brzemię. Każdego dnia przychodzi do mnie kilkanaście takich Veron jak ty. Pytają, pokazują, a kiedy już im udzielę odpowiedzi, nie dziękują lecz zadają kolejne pytania, gubiąc się w tym czego się dowiedzieli…- wzruszył ramionami bezradnie -Nie, nie wydaje mi się, żeby tym razem było inaczej. No ale nic. Pytaj. Pytaj, a ja odpowiem- rzekł zrezygnowanym tonem, wyciągając ręce po miecz.

Paladynka zignorowała przeinaczenie jej imienia. Spojrzała na jego ręce, które wyciągnął ku niej, po jej oręż. Venora powoli wyciągnęła półtoraka z pochwy i delikatnie przekazała mężczyźnie broń w dłonie. Nie było to spowodowane tym by się cackała ze swoją klingą, a tym by przypadkiem nie skaleczyć Henka.
- Przechodził często z rąk do rąk, przez co ostatni właściciele niczego nie byli w stanie mi o nim powiedzieć - stwierdziła gdy mężczyzna trzymał już miecz, a rycerka skrzyżowała przed sobą ramiona wyczekując jego oceny. - Ma na sobie runy których nasz zbrojmistrz nie kojarzy.
Venora spojrzała na krótką chwilę za siebie jakby oczekując, że ktoś tam się czai. Kto wie, może warka ze smoczydłem wyrobiła w niej większą czujność niż do tej pory miała.
- A co do symbolu - znów wzrok skierowała na Henka. - Jest to dłoń. Podobna do tej będącej znakiem Helma czy Torma lecz ta jest biała. Pierwszy raz ją napotkałam w jaskini gobliniej hordy.

-Te runy… Znam je… Widziałem je niegdyś na rycinie…- ewidentnie się ożywił i podekscytował, najwyraźniej nie podejrzewając, że będzie miał przyjemność oglądać miecz na własne oczy -Ten miecz to Zguba Czartów, pradawny miecz wykonany przez elfiego kowala z wyspy Evermeet. Ostrze było nasycone boską mocą samego Correlona - boga opiekuna elfów.- Henk złapał miecz za rękojeść, gładząc opuszkami palców po delikatnie wyrytych runach -Miecz stracił swoją moc. To zwykła stal z niezwykłą historią. Kiedyś prowadził właściciela do boju przeciwko demonom.- rzekł po czym oddał ostrze właścicielce -Biała ręka może oznaczać wszystko. To bardzo powszechny symbol wśród kultystów na całym Torilu.- zmienił temat -Gobliny to bardzo prymitywne stworzenia, każda horda musi mieć swój sztandar, ale wśród tak gruboskórnych prostaków ciężko o artystę, który mógłby stworzyć znak rozpoznawczy z polotem- wzruszył ramionami.

Na twarzy paladynki wpierw pojawiło się zaskoczenie, później duma, a na koniec zawód na wieść, że miecz stracił magię, która była w nim zaklęta. Szkoda jej było, że Zguba Czartów stał się już tylko tym co było widać - mistrzowsko wykonanym mieczem półtoraręcznym.
- A może warto mu się dokładniej przyjrzeć? - nie poddawała się po werdykcie Henka i co było u niej niecodzinne, powiedziała to nalegając by to zrobić. - Użyć magicznej identyfikacji? - dopytywała dalej, chwilowo pomijając temat białej dłoni z gobliniej jaskini.

-Moja droga…- oburzył się mężczyzna -Przeczytałem w życiu więcej ksiąg niż możesz sobie wyobrazić. Jeśli coś wiem na jakiś temat, to wiem wszystko. Jestem wybrańcem Oghmy, a gdyby to nie było bluźnierstwo mógłbym stwierdzić że jego potomkiem- mówił z nieskrywaną dumą -I jeśli mówię, że miecz stracił swoją magię, to żadne tam magiczne sztuczki nic więcej ci nie powiedzą niż Henk - złoty rozum naszego stulecia…- lekko dygnął teatralnie.

Venora posmutniała. Uznała, że spróbuje jeszcze porozmawiać o tej broni z jakimś magiem oferującym swoje umiejętności w górnym mieście.
- Dobrze więc - odebrała miecz i ostrożnie skryła go w pochwie. - Co do symbolu to nie gobliny go wymyśliły. Prędzej smoczydło, dla którego pracują.
Jednak przechwałki Henka przypomniały jej o innej, bardziej osobistej sprawie.
- A czy możesz mi wskazać gdzie znajdę księgi poruszające temat planokrwistych? - ale zapytała o to z poczuciem winy bo przecież wspomniała, że ma do niego tylko dwa tematy, a teraz znikąd wyskoczyła z trzecim.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 24-10-2016, 21:54   #85
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Mężczyzna postukał się palcem w głowę na pytanie o odpowiednie księgi
-Wątpię byś znalazła lepszą księgę niż ta- odrzekł.
- No więc… - takiej odpowiedzi się nie spodziewała. Chyba jednak wolałaby o własnych siłach w zaciszu czytelni wertować tomiszcza. Lecz nie byłoby to uprzejme, nie teraz gdy mężczyzna wyraźnie chciał jej pomóc.
- ... Kim oni są? Skąd pochodzą? Jacy są? Na czym polega próba planokrwistych? - zalała go pytaniami jakie kołatały się w jej głowie odkąd spotkała się z tym tematem.
-Planokrwiści cóż. To temat, o którym można by sporo dywagować i rozprawiać- uśmiechnął się szeroko kolejny raz dając do zrozumienia, jak wielką wiedzę posiada.
-Ich pochodzenie jest oczywiste. Planokrwisty to potomek istoty z innego planu - jak sama nazwa wskazuje - z śmiertelnikiem, najczęściej człekiem. Planokrwiści to coś więcej niż człowiek, ale nie zawsze to coś lepszego od człowieka. Można tu do przykładu użyć diablęć, które są potomkami plugawych czartów. Diablęcia to nic innego jak efekt przeklętego paktu, bądź zwyczajnie gwałtu…- wzruszył ramionami.

-No i są istoty, o których mówimy genasi. Pewnikiem słyszałaś o nich co nie co. To potomkowie żywiołaków z śmiertelnikami. Rzadko dzieje się tak by żywiołak opuścił swój rodzimy plan, w którym czuje się najlepiej. Rzadziej przybiera humanoidalną postać, a jeszcze rzadziej kopuluje z przedstawicielem innego gatunku, który de facto uznają za gorsze i niegodne. Czasem jednak tak się dzieje, wtedy matka w swym łonie gnieździ dziecię, które nigdy nie utonie, albowiem jego niesamowite geny wytworzyły w organizmie skrzela. Bądź!- zaakcentował by dać do zrozumienia, że jeszcze nie skończył -potrafi z niewiadomych przyczyn lewitować, albo wygląda jak żywy posąg. Czy któraś z tych grup interesuje cię najbardziej?- mężczyzna szczycił się posiadaną wiedzą, lecz najwyraźniej czerpał jeszcze większą satysfakcję z przemądrzania się przed innymi.
- A które z tych istot… są odporne na kwas? - pytała dalej, nie chcąc w prost mówić, że najbardziej chciałaby być spokrewniona z potomkami niebian, a nie na przykład... diabłów.

-To zależne od tego kim dokładnie był przodek i czy on był odporny na kwas. Odporność na kwas może być cechą u potomka zielonego smoka, ale również może występować u potomków niektórych czartów, oraz niebian- wziął głęboki wdech -Planokrwiści mają wiele różnych cech, które ujawniają się z wiekiem. Większość z nich doskonale widzi w czasie zachmurzonej nocy. Niektórzy rozumieją język, którym posługiwał się planarny rodzic, bądź przodek. Potomkowie niebian są zawsze w centrum uwagi. Są znacznie bardziej wygadani od otaczających ich ludzi. Potomkowie czartów czyli diablęcia mają talent do magii, lecz powody nimi kierujące przeważnie są złe. Genasi, bardzo często przebywają w bliskim kontakcie z żywiołami, które reprezentował ich przodek. Wodni w morzach, rzadziej rzekach. Powietrzni na wysokich górskich szczytach, ziemni w jaskiniach a ogniowi…- zaczął kiwać głową by wykazać oczywistą analogię -W gorących klimatach- zrobił Venorze prawdziwy wykład uśmiechając się z satysfakcją.

"Bycie w centrum uwagi" Venora w myślach powtórzyła po Henku. Tego ostatnimi czasy miała aż do przesady, ale to jeszcze nie znaczyło nic. Opisy reszty raz planokrwistych nie podchodziły według niej pod "objawy" jakie sama miała.
- A jak wygląda taka próba dla potomka niebian? - pytała dalej z rosnącym zainteresowaniem. Mężczyzna spojrzał na Venorę od stóp do głów jakby dotarło do niego, dlaczego młode dziewczę tak bardzo wypytuje o planokrwistych -Cóż. To zależne od klasztoru. Twój klasztor- rzekł dłuższą chwilę nie spuszczając wzroku z helmickich emblematów na pelerynie Venory -Był bardzo niechętny jeśli chodzi o wystawianie na próbę, oraz nadto surowy przy ocenianiu. Zostaniesz wysłana do pięciu sferotkniętych o rodowodzie niebiańskim. Każda z tych osób sama oceni czy jesteś niebianinem, jak one. A w między czasie któryś z klasztornych historyków zajmie się badaniem twojego drzewa genealogicznego. Jak już mówiłem to skomplikowany proces, trwający miesiącami, a czasem nawet i latami, tym bardziej że w między czasie nic cię nie zwolni z świątynnych obowiązków rycerza- wyjaśnił.

- Ja… - Venora chciałaby móc zaprzeczyć jakoby to o nią miało chodzić, ale nie mogła. Była paladynem, a oni nie mogli kłamać nawet w prostych sprawach. Przez krótką chwilę zdawała się być zawstydzona. - Uh... Dziękuję więc tobie Henk - uśmiechnęła się szczerze. - To był bardzo pouczający wykład. Czy jestem ci winna jakąś zapłatę? - zapytała chcąc odwdzięczyć się za wiedzę jaką od niego uzyskała.
-Jesteś rycerzem. Wędrownym obrońcą uciśnionych, bla bla bla…- przemówił teatralnie -Pewnie często gdzieś się wyprawiasz i zwiedzasz różne miejsca. Gdybyś kiedyś natrafiła na jakieś księgi. Możesz mi je przynieść- zaproponował.
- Oczywiście. Postaram się znaleźć coś ciekawego - zgadzając się na taką umowę uśmiechnęła się lekko, rozbawiona jego słowami. - W takim razie do zobaczenia Henk - dodała ze skinieniem głowy. Po tym oszczędnym pożegnaniu Venora odwróciła się i ruszyła prosto do wyjścia. Paladynka musiała przyznać, że tak naprawdę rozmowa wcale nie była taka ciężka jakby się tego mogła spodziewać po tym jak tego mężczyznę opisał jej brat. Może zwyczajnie miał dziś dobry dzień? A może temat go zainteresował?

Niezależnie od powodów, Venora teraz miała naprawdę dobre zdanie o Henku i z pewnością gdy znów będzie szukała informacji to pierwsze co to go odwiedzi. Nie zwracając uwagi na siedzących przy stołach adeptów sztuki tajemnej, którzy głowy mieli pochylone nad wielkimi tomiszczami ze spisaną wiedzą, panna Oakenfold przeszła korytarzem do wyjścia. Przekraczając wrota gmachu wkroczyła na ulicę, pozostawiając za sobą ten specyficzny zapach jaki miały księgozbiory. Venora chwilę rozglądała się, zastanawiając, w którym kierunku udać. Wciąż pragnęła głębszej ekspertyzy w sprawie miecza. Nie do końca chciała uwierzyć, że był już tylko zwykłym kawałkiem metalu. Sama czuła się inaczej gdy miała go w dłoni. Zupełnie jakby klinga podszeptywała do niej po cichu, podsycając w niej chęć do walki. Koniecznie musiała odwiedzić jakiegoś maga z górnego miasta. Miała w końcu fundusze by użyć magicznej identyfikacji na broni. Uznała, że dopiero gdy zaspokoi w pełni swą ciekawość to będzie mogła w pełni skupić się i będzie mogła udać się do garnizonu, ustalić szczegóły co do wymarszu. Może jeszcze jutrzejszego dnia nie uda się ruszyć w drogę, ale kolejny dzień w tym względzie wydawał się być obiecujący.

Pogoda na zewnątrz nie sprzyjała Venorze. Niebo zaszło czarnymi chmurami, a wilgotny wiatr od morza zwiastował zbliżający się sztorm. Rycerka przyspieszyła kroku chcąc jak najszybciej dotrzeć do garnizonu Purpurowych Smoków. Bywała w tym dostojnym i wyniosłym miejscu nie raz od czasu, jak wraz z sir Morimondem przybyła do stolicy. Odgrodzony teren przypominał w dużym stopniu kompleks świątynny jak ten gdzie od wielu lat stacjonowali Helmici. Venora została przywitana przez strażników bramy, którzy od razu zaprowadzili ją do Glandira. Mężczyzna znajdował się akurat na placu ćwiczebnym, gdzie pod jego czujnym okiem trenował oddział piechoty regularnej armii Cormyru. Glandir był wysokim, barczystym i dobrze zbudowanym mężczyzną, lecz nie tak starym jak się spodziewała paladynka. Jego czerwona peleryna powiewała targana porywistym wiatrem, lecz on stał niczym pomnik kompletnie niewzruszony zbliżającą się burzą.
Venora przez chwilę przyglądała się trenującym żołnierzom. Było jej ich żal przez chwilę, lecz w końcu uświadomiła sobie, że im ciężej na treningu tym większe szanse na przetrwanie w bitwie, a to właśnie było dla żołnierza najważniejsze.

Piechurzy ćwiczyli walkę w zwarciu, a gdy Glandir zauważył zbliżającą się Venorę krzyknął doniosłym, tubalnym głosem -Trzymać szyk!- odwrócił się i skinął głową po żołniersku.
-Bądź pozdrowiona. Aleksander wspominał mi o tobie. Choć myślałem... Że będziesz starsza. Pewnie masz sporo pytań. Pytaj zatem!- musiał niemal krzyknąć by Venora dobrze go usłyszała w akompaniamencie wyjącego wichru.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 05-11-2016, 12:54   #86
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nie spodziewała się, że aż tyle zeszło jej się w bibliotece, że w tym czasie pogoda zdążyła się tak bardzo pogorszyć. Owinięta szczelnie płaszczem, z narzuconym kapturem na głowę i nieco skuloną sylwetką, stała na placu ćwiczebnym garnizonu Purpurowych Płaszczy. Tak po prawdzie to zimno jej tak bardzo nie doskwierało, ale co innego nieprzyjemny deszcz, którego krople lały się za kołnierz. Daleka jednak była od żalenia się z tego powodu. Poczekała, więc tyle ile było trzeba by Glandir wydał rozkazy piechurom, nim zamieni z nią kilka słów. Venora zawsze z dużym szacunkiem myślała o rycerzach w purpurze, nawet dwóch jej starszych braci nosiło tę, prestiżową w Cormyrze, barwę. Czasem sobie nawet myślała, że gdyby nie zrządzenie losu przez, które odkryte zostały jej talenty, to zapewne i sama zechciałaby zaciągnąć się do tego wojska.
Dopiero na zdziwienie mężczyzny stwierdziła, że gdyby przyszła tu w zbroi, to z pewnością wyglądałaby poważniej i "doroślej". Niestety, będąc wojownikiem, uroda raczej przysparzała jej więcej problemów niż pożytku, bo, a to ktoś nie brał jej na poważnie, a to musiała wykazywać się bardziej niż inni by zasłużyć sobie na szacunek, zamiast łatki uroczej panienki, która pomyliła drogę z salonów i jakimś cudem znalazła się w zbrojowni.

Tak poprawdzie to zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem Aleksander nie zaczął wszystkiego dogadywać z Purpurowymi nim sama wyraziła zgodę by uczestniczyć w tym jako dowódca. Czyżby stary rycerz wiedział, że panna Oakenfold będzie chciała w tym uczestniczyć i się zgodzi poprowadzić zbrojnych? No cóż, przynajmniej teraz mogła zakładać, że kogoś swą decyzją na pewno nie zawiodła.

Paladynka zbliżyła się do mężczyzny, bo nie miała ochoty zdzierać sobie gardła wykrzykiwaniem.
- Witaj! - odparła ściągając kaptur by jej słowa nie były przytłumione. Od razu poczuła jak zimna woda pociekła jej po kosmykach włosów na twarz i po szyi. Bardzo nieprzyjemnie uczucie, gdy miało się w pamięci wieczorne wylegiwanie w gorącej kąpieli. - Wiele dobrego o tobie słyszałam - wymieniła uprzejmości z mężczyzną nie dając po sobie poznać dyskomfortu jaki właśnie czuła.
- Może przejdziemy do środka, żeby nie przekrzykiwać się z huraganem? - zaproponowała. Owszem miała kilka pytań, ale obawiała się, że w takich warunkach pogodowych może w końcu się poddać i zechcieć je przemilczeć by już wrócić do jakiegoś schronienia, albo zwyczajnie będzie ją rozpraszał wiatr, który zawzięcie starał się z niej zerwać płaszcz.

W pierwszej chwili rosły rycerz speszył się ewidentnie, gdy Venora odsłoniła twarz całkowicie. Było to dla niej dość zabawne, bo nie raz zdarzało jej się oczarować przypadkowego mężczyznę własnym urokiem, lecz nie spodziewała się, takiej sytuacji z dwukrotnie starszym od niej wojakiem. Glandir odchrząknął i wyprostował się
-Nie! odrzekł krótko -Wytęż słuch, kiedy przyjdzie ci wydawać rozkazy w takich warunkach nie będzie czasu na szukanie dogodnego miejsca!- rzekł, po czym odwrócił twarz w kierunku ćwiczących żołnierzy, przez co było go słychać jeszcze gorzej. Mężczyzna milczał krótką chwilę, czując na sobie wzrok Venory rzucił jej krótkie spojrzenie, po czym uniósł ramię i wskazał palcem jednego z podwładnych, ćwiczących utrzymanie szyku w trakcie odpierania ataku z flanki.

-Ten chłopak z włosami wystającymi z pod hełmu! To Todd. Ma żonę i trójkę synów a jest nie wiele starszy od ciebie. Był czeladnikiem naszego kowala. Zgłosił się na ochotnika, bo żołd jest większy niż zapłata za podkuwanie wierzchowców. I wiesz co? To charakterny i niezłomny młodzieniec. Jeśli każesz mu maszerować na oddział orków posłucha cię. Bo taki był rozkaz dowódcy. Jeśli jednak rozkaz był mylny… Będziesz miała na sumieniu trójkę dzieci i wdowę. Miej to na uwadze i niech wyobraźnia cię nie ponosi. Przeliczaj siły na zamiary i nie pozwól zwyciężyć brawurze, która jest najsilniejsza w każdym młodym rycerzu- spojrzał jej głęboko w oczy, lecz znów się speszył i szybko się odwrócił.
-Jutro o świcie cała kompania będzie gotowa do wymarszu. Osobiście z nimi walczyłem w Przesmyku Celendrila z bandą niedźwieżuków. Każdy z nich spisał się zacnie- szybko scharakteryzował swój oddział -Lecz grzebanie tych, którzy polegli będzie mi się przypominać każdego dnia aż po kres moich dni przestrzegł Venorę -Obyś tego nigdy nie doświadczya. Słyszałem, że ma się z tobą udać twój brat. Znam go. To dobry i uczciwy chłopak, a przy tym świetny szermierz. Będę się modlić za powodzenie waszej misji- dodał na koniec.
Paladynka stała starając się nie ulec porywistemu wichrowi, który miotał w każdą stronę połami jej płaszcza jak i nią samą. Gdyby była teraz w swojej zbroi to przynajmniej te dodatkowe kilogramy pozwalałyby jej utrzymać się łatwiej w pionie. Venora mimo niewygody pogodowej to uważnie słuchała. Była pod wrażeniem siły głosu Glandira, że potrafił przekrzyczeć tą sztormową zawieruchę.
Mężczyzna mówił, a kobieta nie wtrącając się w jego monolog, prowadziła w tym czasie rachunek własnego sumienia. Wydawało jej się, że wie do czego zmierzał. Martwił się o swoich ludzi, że trafią pod dowództwo kogoś kto ich kosztem będzie chciał się wykazać.
Odrobina zwątpienia wkradła się do serca paladynki. Czy ona właśnie tego nie robiła? Czy nie zdecydowała się tą misję, ryzykując niepowodzeniem, tylko dla tego cienia szansy by pokazać innym, że da radę, że jest już gotowa na większe wyzwania?
Tu, w tej chwili najlepiej widziała rozmach interwencji zbrojnej dla Grumgish. To już nie była tylko dwukółka ciągnięta przez kuca, na której siedział krasnolud i jeden wojownik. Wtedy mogła martwić się tylko o siebie, jej decyzje mogły zranić co najwyżej nią samą, nie musiała się martwić o innych, no może o jednego czy dwóch towarzyszy.

A jutro...

Będzie tak jak powiedział Glandir: jej decyzja może sprawić, że rodzina Todda zostanie bez jedynego żywiciela. I to było w tym momencie dla Venory najstraszniejsze. Tak duża odpowiedzialność miała spocząć na jej barkach...
Teraz mogła być wdzięczna załamaniu pogody, bo przez ten cały wicher i łopoczący kaptur płaszcza, mężczyzna nie mógł dostrzec zwątpienia na obliczu paladynki.
"Nie, robię to dla mieszkańców Grumgish i okolicznych wiosek" zganiła się w myślach za tą chwilę słabości.
"Znam ten teren, sytuację i tamtejszych ludzi" zaczęła przemawiać do własnego rozsądku.
"Sir August nie powierzyłby mi misji, której nie mam szansy sprostać" swoim przełożonym Venora ufała bardziej niż własnej ocenie.
Czas wziąć się w garść, bo to już nie była zwykła wycieczka po książkę.

Rycerka odchrząknęła i odrzuciła kaptur by nie zasłaniał jej twarzy.
- Rozumiem twoje obawy - zaczęła głośno i wyraźnie, a zarazem starając się nie krzyczeć. - Niestety nie mogę obiecać, że nikomu włos z głowy nie spadnie. Ale to o czym mogę cię zapewnić, to to, że zrobię wszystko co w mojej mocy by zadbać o twoich ludzi - powiedziała z powagą w głosie. - Na miejscu czekają na naszą pomoc wieśniacy, którzy są bezbronni w starciu z goblinami. Osobiście znam tą sprawę osobiście, a i udało mi się odbić kilku z porwanych mieszkańców wioski oraz na własne oczy zobaczyć siły wroga - dodała dla uspokojenia Glandira. - Nie tylko Arthon będzie u mojego boku, ale również doświadczeni kapłani wspierający zbrojnych magią leczącą. Cieszy mnie, że już jutro możemy wyruszyć. Niech twoi ludzie dobrze wypoczną, bo czeka nas jeszcze długa droga, nim sięgniemy po broń - stwierdziła na koniec, opierając odruchowo dłoń na rękojeści miecza umocowanego przy jej pasie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 05-11-2016, 13:08   #87
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Mężczyzna uśmiechnął się lekko i nieznacznie, jakby właśnie to chciał usłyszeć od młodej rycerki. Być może przejmujące słowa miały być testem, bądź sprawdzianem czy zwątpienie nie weźmie góry. Najwyraźniej służka Helma była dość pewna siebie by przejść próbę. Glandir skinął głową, uznając że tyle mu wystarczy rozmowy by zaufać dziewczęciu o czarnych włosach, lecz Venora szybko dostrzegła na jego twarzy konsternację. Gdy powiodła za jego spojrzeniem, gdzieś tam za jej plecami dostrzegła dwóch zbrojnych. Rycerze, których kojarzyła po twarzach byli strażnikami bramy do przybytku Helma. Venora zdziwiła się ich przybyciem do siedziby Purpurowych Smoków, gdyż ci wojownicy mieli swoje straże i inne jednostki pilnujące porządku w obrębie murów.
-Lady Venoro. Musisz z nami pójść. Teraz- zwrócił się do niej starszy z mężczyzn, którego twarz szpeciła paskudna blizna od poparzeń. Panna Oakenfold spojrzała ostatni raz na Glandira, łapiąc z nim przez sekundę kontakt wzrokowy. Mężczyzna raz jeszcze skinął jej głową pozwalając odejść.

Widząc zdziwiony wyraz twarzy rycerki, niższy z strażników świątynnych zrobił skruszoną minę.
-Musisz z nami pójść kogoś rozpoznać- wyjaśnił. Mężczyźni ruszyli w kierunku przybytku Wiecznie Czujnego, prowadząc Venorę za sobą. Pogoda psuła się jeszcze bardziej o ile w ogóle było to możliwe. Mroczna aura burzy owładnęła całą okolicę, a jedynym źródłem światła były szalejące na niebie błyskawice od morza. Maszerując w stronę kompleksu świątynnego Venora chwilę przyglądała się rozkołysanym łodziom w porcie. Widziała jak ludzie biegiem wiązali je do pomostów i brzegu, by potężne fale nie roztrzaskały ich, lub nie porwały do morza. Przez chwilę przeszła jej przez głowę myśl, że marsz w taką pogodę nazajutrz będzie katorgą, lecz szybko się powstrzymała od czarnych myśli i postanowiła nie zakrzątać sobie tym głowy na zapas.


Gdy dotarli pod wysokie mury świątynne Venora odetchnęła z ulgą. Nasiedziała się dość czasu w koszarach, lecz w takie dni jak ten, jej skromna cela była błogosławieństwem. W tej chwili, jednak była prowadzona w inne miejsce. Trójka rycerzy przekroczyła bramę i od razu schowali się na posterunku, gdzie wartowało jeszcze kilku Helmitów. Venora nigdy nie była w środku posterunku, bo nigdy nie było takiej potrzeby. Panowała tu żołnierska atmosfera. Na przeciwko wejścia znajdował się spory kominek, który dawał dość ciepła by siedzący w środku mężczyźni mogli przebywać tam bez swych płaszczy. Venora również miała możliwość odwieszenia peleryny na drewnianym stojaku. Na stoliku nieopodal kominka leżała talia kart, dzban oraz kilka kubków, a także jakieś resztki mięsiwa na talerzu.
-Jest w celi?- spytał mąż z blizną, na co jeden z strażników skinął tylko głową.

Zbrojny otworzył drewniane drzwi prowadzące w głąb muru, ukazując Venorze strome i śliskie schody prowadzące w dół.
-Tu mamy lochy. Nie jest tu zbyt przyjemnie, ale to dlatego, że w zasadzie nigdy ich nie używamy. Służę Helmowi już od siedmiu lat a jeszcze nie zdarzyło mi się kogokolwiek tu trzymać. No ale to sytuacja wyjątkowa- wyjaśnił człek odpalając kaganek i ruszając pierwszy w dół. Rycerka zeszła za osobnikiem w dół i oboje skręcili korytarzem w lewo, gdzie kilka metrów dalej dotarli pod cele więzienne.
-Mówi że cię zna pani. Próbowała wkraść się przez bramę, wypatrzył ją jeden z strażników na murze- wyjaśnił, wskazując ręką skuloną dziewczynę siedzącą na śmierdzącej stęchlizną pryczy pod ścianą. Venora od razu rozpoznała w niej Arsen – młodą wieśniaczkę, która jako pierwsza zgłosiła się na ochotnika do pomocy Venorze gdy wraz z Liamm przybyła do Bandengreen.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 08-11-2016, 15:22   #88
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nawet nie zauważyła, że pogoda jeszcze bardziej się pogorszyła. Nie kłopotała się już z zakładaniem na powrót kaptura, bo w trakcie rozmowy z Glandirem wystarczająco nasiąkła deszczem by czuć jak woda spływa jej po plecach.
Przez całą drogę, prowadzona przez strażników, zamartwiała się o co też mogło chodzić. Wbiła nieobecne spojrzenie w plecy jednego z mężczyzn, którzy po nią przyszli. Nie pytała ich czy rozpoznawać będzie kogoś żywego czy też pozbawione ducha ciało - o tym miała się dowiedzieć już za chwilę więc szkoda było przekrzykiwać się z wichurą. Ale tej drugiej opcji najbardziej obawiała się. Zaraz też zaczęła irracjonalnie zamartwiać się o bezpieczeństwo swoich bliskich.

O ile paladynka z ulgą przywitała widok świątynnych murów to już z duszą na ramieniu przekroczyła próg posterunku. Odwieszając przemoczony płaszcz na drewnianym wieszaku Venora rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu. Ciepło bijące od kominka kusiło by chwilę się przy nim zatrzymać, lecz zaraz jeden ze strażników wskazał im gdzie czeka na nich osoba wymagająca jej uwagi.
- W celi? - powtórzyła po mężczyźnie zaskoczona Venora. Zupełnie nie rozumiała o co może chodzić. Sama dobrze wiedziała, że tutejsze lochy nie są używane, co czasem było obiektem drwin najmłodszych adeptów, którzy uważali że strażnicy u bram świątyni są najmniej zapracowanymi osobami w ostoi Helma. Wszechobecny zapach stęchlizny tylko potwierdzał swoja strażnika, co do tego, że lochy nie są miejscem obleganym. Sama Venora odkąd przybyła do stolicy to nie słyszała nawet pogłoski by kogokolwiek tam trzymano.

- Arsen?! - Panna Oakenfold otworzyła szeroko oczy widząc młodą wieśniaczkę, która skulona siedziała na pryczy więziennej celi. Zaraz paladynka spojrzała na towarzyszącego jej mężczyznę.
- Tak - skinęła głową. - Potwierdzam, że znam ją - dodała zaraz. - Czemu tu ją zamknęliście? - zapytała nieco gniewnie, z uwagi na to, że nie powinno jej zdaniem tak traktować się dzieci, ani tym bardziej kogoś kto pomógł w jej misji.
Paladynka zbliżyła się do krat celi.
-Jak już wspominałem próbowała wejść na obszar zamknięty dla niej i dla obywateli miasta. Koszary nie są miejscem do zwiedzania, przecież znasz procedury…- wzruszył ramionami strażnik -Nie może tu sobie wejść byle kto myśląc, że znajomość jednego z setki rycerzy jest przepustką czy usprawiedliwieniem. Z resztą powinnaś mi być wdzięczna.- rzekł człek z blizną na twarzy -Chłopaki chcieli wzywać straż miejską i oddać ją w ich ręce, a wtedy już by nie wystarczyło twoje “tak potwierdzam, że znam ją”- naburmuszył się przez fakt, że jego dobre intencje nie zostały docenione przez Venorę, a wręcz przeciwnie.

-Pani Venoro…- dziewczyna w tym czasie zdążyła zbliżyć się do krat, przytykając twarz między dwa żeliwne pręty -Musiałam się z panią zobaczyć... - dodała szybko odwracając uwagę rycerki od strażnika bramy.
Venora przez chwilę z uwagą wpatrywała się w twarz dziewczyny.
"Czyżby Żelazny wrócił?" pomyślała z obawą i zaraz odwróciła wzrok by nie martwić dziecka. Panna Oakenfold spojrzała zaraz na strażnika ze skruszoną miną.
- Przepraszam, nie powinnam była tak zareagować - odparła na słuszne oburzenie mężczyzny. - Dziękuję, że tak zrobiłeś.
Venora znów spojrzała na Arsen.
- Czy możemy ją wypuścić? Wezmę za nią pełną odpowiedzialność, jeśli to cokolwiek pomoże by ją stąd wyciągnąć - stwierdziła i uśmiechnęła się pocieszająco do dziewczyny. Strażnik odchrząknął cicho po czym sięgnął ręką po pęk kluczy zawieszony na ścianie tuż przy schodach -Można ją wypuścić powiedział -Ale jeśli jeszcze raz coś takiego zrobi, nie będziemy mieli wyboru i zostanie oddana w ręce straży miejskiej- wyjaśnił, lecz Arsen zdawała się w ogóle go nie słuchać, tylko wpatrywała się w Venorę jakby nie było świata po za rycerką. Stalowe kraty zapiszczały i młoda dziewczyna odzyskała wolność uśmiechając się delikatnie do panny Oakenfold.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję - Venora skinęła głową do strażnika. - Arsen na pewno nie będzie sprawiać żadnych problemów, prawda? - paladynka spojrzała wymownie na dziewczynę by wymusić na niej potwierdzenie tego.
Dziewczyna pokiwała energicznie głową -Obiecuję- dodała na koniec.
-Dobra, już dobra. Żebym cię tu więcej nie widział- przepuścił kobiety przodem w stronę schodów.
Nie dając czasu na zastanowienie ani sobie ani strażnikowi, Venora ruszyła przodem ku schodom, czujnie spoglądając za Arsen by ta jej przypadkiem się nie zgubiła.
Paladynka zachodziła w głowę o co chodziło z dziewczyną, bo jej mina i zachowanie dawało rycerce nadzieję, że nie chodziło o kłopoty z wioską. Ale na wypytywanie potrzebowała spokojnego miejsca, którym posterunek dla niej nie był.
- Jesteś może głodna? - zapytała wieśniaczkę, gdy już minęły schody i znalazły się przy stojaku z płaszczami. - Sama przez to wszystko zgłodniałam - dodała pod nosem.
-Jestem i to bardzo. Wyruszyłam dzisiaj o świcie z domu- wyjaśniła wieśniaczka.
Venora zamyśliła się jaką też mają teraz porę dnia, bo przez chodzenie po mieście strasznie straciła poczucie czasu. Zastanawiała się czy stołówka świątynna była teraz pusta czy może obłożona. Obstawiała że musiało być coś pomiędzy porą obiadową a kolacji. Skrzywiła się, bo było to niezwykle niedokładne określenie. W końcu paladynka machnęła na to ręką.
- Dobrze więc, zjemy i opowiesz mi co cię też sprowadza do świątyni wiecznie czujnego - odparła rycerka uśmiechając się przyjacielsko do Arsen. Sięgnęła po swój płaszcz i narzuciła go na siebie. Uchyliła jego połę by zrobić miejsce dziewczynie, by ta nie zmokła przez ten krótki spacer jaki będą musiały zrobić pomiędzy budynkami.
Paladynka pożegnała strażników i wyszły, kierując się do części mieszkalnej świątyni Helma.

Dziewczę było praktycznie przemoknięte do suchej nitki przez pieszą wędrówkę lecz, ciepłym uśmiechem odwdzięczyło się za przyjacielski gest i dobre chęci Venory. Niedługo później niewiasty były już na miejscu. W jadalni panował spokój a nawet ciche szepty niosły się echem pod wysokim sklepieniem budynku, gdzie w porze posiłków przebywało wiele dziesiątek mężów i dam.
-Musiałam cię odnaleźć… Nie… Nie godzę się na życie tam na wiosce. Nie chcę tego. Chcę być taka jak ty!- wypaliła bez ogródek do Venory łapiąc ją nerwowo z nadzieją za dłonie.

- Oh… - Venora poczuła jak ogarnia ją ogromna ulga. Na szczęście jej najczarniejsze myśli nie zostały potwierdzone.
"Powinnam spróbować zmienić podejście na bardziej pozytywne" zganiła się paladynka.
Kobieta od razu się rozluźniła i teraz już nawet zmarznięcie oraz przemoczone ubranie nie doskwierało jej. Uśmiechnęła się szeroko do Arsen. Tak, odwaga tej dziewczyny w sytuacji zagrożenia była godna podziwu. Wieśniaczka nawet nie zdawała sobie sprawy jak dobrze rycerka rozumiała ją. Venora była przecież niewiele młodsza od dziewczyn,a gdy los sprowadził do tartaku jej ojca paladyna, Morimonda Rolandsa.
- Niezmiernie cieszy mnie to co mówisz - odparła w końcu Venora. - Usiądź - wskazała Arsen ławę przy stole, który sama zwykle zajmowała odkąd zdarzało jej się przybywać w to miejsce w nietypowych porach. Paladynka zaraz udała się do kuchni by poprosić o dwie porcje czegoś do zjedzenia.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 11-11-2016, 18:31   #89
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kuchnia była niemal pusta. Venora zauważyła tylko młodego adepta, którego kojarzyła z lekcji jazdy konnej, jako butnego i nie potrafiącego się w pełni podporządkować chłopaka. Niewiele starszy od niej człek szorował wielki garniec, do którego bez problemu sam mógłby się schować. Gdy tylko zauważył Venorę powitał ją szerokim uśmiechem. W ciągu ostatnich dni stała się legendą wśród młodzików i adeptów jakim i ona sama była.
-Pogromczyni bandytów w moich skromnych progach!- rzekł teatralnie rozkładając ręce na boki jakby witał w faktycznie własnych włościach.
-Nie widziałem cię na obiedzie. Pewnie sposobisz się do wyprawy, co?- spytał dociekliwie -Zgłodniała i przyszła sprawdzić czy coś się ostało! Ha! Proszę cię bardzo!- zrobił trzy susy w kierunku jednego z garnców, na brzegu którego zawieszona była spora chochla -Gulaszu ostało się trochę. Jeszcze letni- zaproponował. Sława całkiem nie leżała Venorze lecz nie zamierzała też nikogo ganić tylko dlatego, że ktoś powie jej kilka miłych słów.
- Już się bałam, że znów skończy się na owsiance - zażartowała rycerka. - Jeśli można to poproszę dwie porcje. Mam dziś niespodziewanego gościa - dodała w tonie wyjaśnienia czemu aż tyle jedzenia potrzebuje. - … Który, kto wie, może zostanie u nas na dłużej - stwierdziła na koniec z uśmiechem, pochodząc krok za chłopakiem.
Młodzieniec tylko wzruszył ramionami -Tam są misy. Podaj, nałożę ci porcje- rzekł.

Rycerka rozejrzała się po półkach które wskazał i sięgnęła po naczynia. Chwyciła je w obie dłonie i podeszła do kuchcika. Wyciągnęła ręce z miskami ku niemu.
- Coś ciekawego dzieje się na treningach odkąd mnie na nich nie ma? - Venora pociągnęła dalej rozmowę. Zdała sobie przy okazji sprawę z tego że już będzie trzeci tydzień jak została wysłana na swoją pierwszą samodzielną misję.
-Wszystko jak było- odrzekł bez głębszych uczuć wzruszając obojętnie ramionami -Dociskają nas i wylewają z nas ostatnie poty na treningach, a wykłady teoretyczne jak zwykle nudne. Wiadomo, co kto lubi…- chłopak mówił nakładając sporą porcję gulaszu -A ci co pyskują szorują korytarze, wychodki i gary. Z wszystkiego złego ja mam chyba najlżej za co chwała Helmowi- uśmiechnął się -Słyszałem o twojej wyprawie. Kiedy ruszacie?- zagaił.
Venora skinęła głową na potwierdzenie.
- O świcie - wtem paladynka zrobiła minę jakby przypomniała sobie o czymś ważnym. - No nie, muszę jeszcze miecz sobie kupić - jęknęła na samą myśl o tym, że znów będzie musiała iść na ten ziąb, a przez pogodę to i pewnie sklepikarze zamkną się dziś wcześniej.

Co prawda rycerka miała już oręż lecz po całym dniu chodzenia z nim zdała sobie sprawę jak bardzo była przyzwyczajona do zwykłego długiego miecza. Półtorak był dla niej po prostu... inny. Jedna ręka szybciej męczyła się od niego, natomiast trzymanie go dwurącz było nie dość że niepraktyczne to i przeszkadzało jej w operowaniu tarczą. Dlatego też, przez nadejście strażników świątyni, całkowicie zapomniała o tej kiełkującej w niej decyzji. Teraz jedyne czego była pewna to tego, że nie sprzeda półtoraka, sugerując się wystrojem celi sir Aleksandra, Venora chciała zatrzymać go na pamiątkę. Szczególnie, że miecz zasługiwał na to
-No cóż, kto nie ma w głowie, ten ma w nogach - stwierdziła z rozbawieniem Venora, ostrożnie biorąc do rąk miski.
-Oby wam się powiodło wszystko zgodnie z planem- skomentował chłopak, a po chwili odchrząknął jakby chciał coś jeszcze dodać tylko się wahał. W końcu jednak przełamał się i zwrócił raz jeszcze do rycerki -Nim przystąpiłem do służby, obiecałem dziadkowi że będzie ze mnie dumny. Mój dziad to sędziwy starzec i może nie doczekać czasów kiedy jego wnuk sam ruszy na własną krucjatę. Obiecałem że przyniosę mu pamiątkę z jakiejś wielkiej bitwy. Trofeum po pokonanym wrogu, bądź coś podobnego. Gdybyś po wszystkim wspomniała sobie o mnie i przyniosła coś co pokazałbym dziadowi, by poczuł dumę, będę rad…

Venora, która w międzyczasie sięgnęła po łyżki, żeby mieć czym jeść gulasz, przekrzywiła głowę słysząc prośbę chłopaka.
- Oczywiście, że mogę i chętnie to zrobię - odparła mu z lekkim uśmiechem lecz zaraz nieco spoważniała. - Ale czy jesteś pewien, że chcesz go obdarować czymś co przypomina o wydarzeniu, w którym ciebie nie było? - rycerka przypatrywała mu się wnikliwie. - Czyż nie było by to kłamstwem?
Westchnęła w końcu, a na jej twarz wrócił przyjazny uśmiech.
- Pamiętaj, że nie żyjemy dla krucjaty czy wielkich czynów tylko po to by uczynić to miejsce lepszym dla tych, którzy sami nie mogą się obronić - mrugnęła do niego. I dopiero gdy wypowiedziała te słowa to zdała sobie sprawę z tego, że nie powinna nikogo pouczać.
- Dziękuję jeszcze raz - uniosła lekko dłonie z naczyniami wypełnionymi gulaszem. - Do zobaczenia.
Nie czekając na jego odpowiedź, Venora wyszła z kuchni, zostawiając kuchcika z jego własnymi myślami. Paladynka nie miała w planach go pouczać, a i miała nadzieję, że chłopak nie uzna jej słów za złośliwość. Już jeden "Ludwik" w świątyni jej wystarczył.

Kobieta nareszcie dotarła do stołu przy której czekała na nią wieśniaczka.
- Proszę - postawiła Arsen pod nos naczynie wraz z łyżką i zasiadła obok niej. Panna Oakenfold dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że od śniadania był to pierwszy raz kiedy mogła sobie usiąść. Tak, był to bardzo zabiegany dzień, a musiała jeszcze tyle zrobić.
"Miecz po siebie przecież sam nie pójdzie" westchnęła i zanurzyła łyżkę w gulaszu.
- Twoi rodzice pewnie nie wiedzą, że tu jesteś, co? - mruknęła z mrugnięciem oka, zachęcając Arsen do mówienia.
-Zostawiłam im list!- odpowiedziała dumna z własnej zaradności.
Venora pokręciła głową z niedowierzaniem. Ale czego się spodziewała? Że będzie chciała przekonać swoich rodziców by jej pozwolili?
Paladynka więc nie skomentowała tego. Chyba będzie musiała sama napisać list do jej rodziców z wyjaśnieniami... Nie miała pojęcia co się w takiej sytuacji robi, więc uznała że jak tylko zje i przebierze się w suche szaty to pójdzie do Augusta.
- Jedz szybko, zaraz pójdziemy do mnie, poszukam ci jakiś suchych ubrań. Musisz się przebrać, żebyś się nie pochorowała - jakoś tak panna Oakenfold poczuła się odpowiedzialna za dziewczynę. - Poczekasz w moim pokoju, a ja w tym czasie pójdę porozmawiać z przełożonym w twoim imieniu - na koniec Venora uśmiechnęła się w taki sposób, że Arsen mogła poczuć, że wszystko będzie dobrze.

Młode dziewczę pokornie skinęło głową i wzięło się do pałaszowania sporej porcji gulaszu pachnącego tethyrskimi papryczkami, oraz zacną dziczyzną z grzybami. Całości smaku dopełniało świeże pieczywo, które akurat z takim gulaszem komponowało się idealnie.
Arsen zjadła całość a resztę sosu z półmisku wytarła resztkami chleba i tak oto mogła z czystym sumieniem odstawić czyściutkie naczynie.
-Jestem gotowa- zwróciła się do Venory. Rycerka skwitowała słowa dziewczyny uśmiechem. Po czym obie wstały od długiego na kilka metrów stołu i ruszyły w dobrze znanym Venorze kierunku. Posępne korytarze, rozświetlone tylko szczątkowo przez zdecydowanie za rzadko rozmieszczone na ścianach pochodnie, musiały robić na Arsen wielkie wrażenie, gdyż idąc obok Venory rozglądała się uważnie do okoła. Była to prosta dziewczyna z wsi, nie znająca wielkich budowli, cudów architektury i wielkich zamczysk. Pewnikiem zachwycała się pięknem stolicy Cormyru, gdy przybyła tutaj z polecenia Venory pierwszy raz, lecz posterunek strażników miejskich znajdował się przy każdej bramie i zamki z Górnego miasta, Arsen widziała tylko z oddali.
Gdy dotarli na miejsce, pod właściwe drzwi Venora zapukała głośno w drzwi paladyna, a ten po chwili zawołał po żołniersku -Wejść!-
August powitał rycerkę ciepłym uśmiechem, lecz gdy dostrzegł za jej plecami Arsen od razu spoważniał.
-O czymś nie wiem?- spytał od razu bez ogródek.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 16-11-2016, 23:36   #90
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Zaraz po posiłku udały się do prywatnej kwatery Venory. Tak po szybkim przejrzeniu garderoby, paladynka wyciągnęła kilka tunik, których już od dłuższego czasu nie nosiła i podała Arsen. Szaty nieco wisiały na dziewczynie, a na przykład lniane spodnie były za długie, ale najważniejsze, że była sucha. Mokre ubrania Venora naprędce wyżmała i rozwiesiła po celi. Panna Oakenfold również sama w międzyczasie się przebrała. Skoro miała rozmawiać z przełożonym to - o ile sytuacja na to pozwalała - należało stawiać się przed nim w odpowiednio schludnym stanie.
Na koniec paladynka poprawiła włosy, upinając grzywkę kilkoma spinkami. Miecz, razem z pochwą, uwiesiła na gwoździu wbitym w ścianę, który wcześniej był tu wbity by czynić tę samą rolę, jednak dla jej poprzedniego oręża. Teraz patrząc że jego miejsce zajmuje półtorak to Venora zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo była sentymentalna jeśli chodzi o przedmioty.
"No nic, nie czas na to" powiedziała do siebie w myślach i ruszyła do wyjścia z celi. Arsen początkowo miała czekać tu na nią. Ale widząc jak dziewcze jest zagubione w tym miejscu to panna Oakenfold ostatecznie zdecydowała się zabrać ją ze sobą. By mieć ją na oku i by nie musieć szukać jej po całej świątyni gdyby wieśniaczka niecierpliwiąc się próbowała ruszyć na poszukiwania jej.
"To bym prosto poszła do lochów" zażartowała sobie.

Do żartów już jej nie było gdy stanęła przed kwaterą przełożonego. W sumie to w tym całym zamieszaniu nie była już pewna jakie nastawienie ku niej miał sir August... On to był zmienny w nastrojach niczym chorągiew na wietrze. Venora spojrzała na Arsen, która była nie mało przerażona. Kto wie, może zaczynała żałować swojej decyzji?
"Nie, jest uparta" paladynka mrugnęła do wieśniaczki i razem wkroczyły do celi rycerza.

Ciepły uśmiech jakim ją obdarzył August dawał nadzieję, za to gdy spoważniał to bardziej Venorę to rozbawiło niż zmartwiło. Czyżby podejrzewał, że paladynka znalazła kolejne problemy?

- [i]Na początek chciałam zameldować o gotowości do wymarszu. W koszarach zapewniono mnie, że już jutrzejszego poranka wyruszamy. Zbrojni są przygotowani do drogi - powiedziała w tonie wstępu, by zacząć od czegoś konkretnego. - Jeśli natomiast chodzi o mnie to Albrecht pozwolił mi już ruszać, a mój ekwipunek jest już skompletowany - "prawie, choć tak po prawdzie to miecz przecież mam, a tylko jeśli znajdę inny to go podmienię" dodała w myślach.
Przed przełożonym Venora stała wyprostowana, pewna siebie.
- Jednakże… - i wtedy kątem oka paladynka spojrzała na kryjącą się za jej plecami Arsen. - W międzyczasie pojawiła się pewna sprawa niecierpiąca zwłoki - spojrzała przelotnie na wieśniaczkę, jakby upewniając się, że ta jeszcze nie uciekła. - Panna Arsen, mieszkanka wioski, którą uwolniliśmy ostatnio spod niebezpieczeństwa bandytów - Venora w tych krótkich słowach przedstawiła pobieżnie osobę stojącą za nią. - Pragnie dołączyć do grona wyznawców Helma. Chce rozpocząć nauki w świątyni by móc w przyszłości nieść pomoc jak ta, której sama doświadczyła innym potrzebującym. Już zdążyła dowieść swej odwagi dostarczając do świątyni wiadomość którą napisałam, a na którą w odpowiedzi przyszedł z pomocą sir Ludwik i jego giermkowie

Rycerz spojrzał na dziewczynkę, kryjącą się za plecami Venory. Dziewczę starało się trzymać fason i udawać pewność siebie, lecz majestat komnaty, oraz sposób bycia podstarzałego rycerza z pewnością nie działał kojąco. August wstał od stołu i podszedł nieco bliżej -ile masz wiosen?- spytał. Arsen speszyła się i spuściła wzrok na kamienną posadzkę -Matka mówi, że przetrwałam jedenaście lekkich i dwie srogie zimy panie- odrzekła z pamięci. August spojrzał na nią od stóp do głów, po czym podszedł do drzwi i lekko je uchylił -Zostaw nas proszę na chwilę samych- jego ton był przyjacielski i spokojny. Arsen lekko dygnęła i wyszła na korytarz, zaś mężczyzna zamknął drzwi i spojrzał na Venorę -Jest za stara- stwierdził bez emocji, jakby przyszło mu to robić nie pierwszy i nie ostatni raz -Wiem, że masz dobre serce. Wiem, że nie jest ci obojętny los napotkanych ludzi, że chciałabyś pomóc wszystkim napotkanym. Jestem ci za to wdzięczny, a bogowie zapewne nigdy ci tego nie zapomną. Ale nie wszystkim możemy pomóc, choćbyś nie wiem jak dobre i szczere miała intencje…- wrócił do swego stolika i usiadł przy nim -Od czasu jak sir Morimond przygarnął cię pod opiekę szkoliliśmy dwie niewiasty. Jedna nie mogła podołać fizycznych treningów i zrezygnowała, a druga nie potrafiła sprostać wymogom nauczycieli…-

August wziął głęboki wdech i spojrzał przez okienko na potworną wichurę na zewnątrz -Venoro, obserwujemy cię od pierwszego dnia jak tu trafiłaś. Jesteś wyjątkowa. Lecz większość kobiet, które pragną dostać się w nasze szeregi nie jest dość wyjątkowa by sprostać trudom nauk i szkoleń. Nawet jeśli mają ogromne chęci i chcą naprawiać świat. Możemy spytać w klasztorze Ilmatera, czy nie potrzebują służki do pomocy w opiece nad chorymi, lub odprowadzimy ją do domu- rzekł niewzruszony na zawiedziony wyraz twarzy panny Oakenfold.

Venora spojrzała na drzwi za sobą, na te za którymi czekała wieśniaczka na wyrok w sprawie swojej przyszłości. Tak, od tej rozmowy zależał teraz jej los: czy wróci do zapyziałej wioski, czy trafi do innej świątyni, tylko dlatego, że ktoś uważa, że nie da rady.
Rycerka wzięła głębszy oddech i skierowała wzrok z powrotem na przełożonego. Chłodny błękit jej oczu zdawał się mieć niezwykłą głębię.

- Za przeproszeniem sir, ale przychodząc do świątyni byłam tak samo nikim jak tamte dwie dziewczyny i jak teraz jest Arsen. Byłam niewiele młodsza od niej, ale z pewnością nie miałam w sobie tak wiele determinacji co ona - zaczęła ostrożnie ważąc każde słowo, by nawet na chwilę nie zostać posądzoną o brak szacunku w stosunku do przełożonego. - Nie uważam za sprawiedliwe ocenianie jej przydatności na przykładzie dwóch innych kobiet, które sobie nie poradziły - Venora uniosła wyżej głowę. - Ilu w tym samym czasie mężczyzn nie podołało? - zapytała retorycznie, wciąż tym samym uprzejmym głosem. - Dogmat Wiecznie Czujnego przecież mówi: "Bądź sprawiedliwy i dokładnie wykonuj rozkazy, chroń słabych, biednych, rannych oraz młodych" - zacytowała z pamięci mocno akcentując dwa pierwsze słowa.
- Ta dziewczyna przybywając tu wykazała się siłą ducha, której wielu mężczyzn brakuje. Co więcej, w sytuacji, która przerosła dorosłych, ona, pomimo strachu, zdecydowała się działać. Gdyby nie to, to nie miałabym sposobu by wezwać wsparcie i musiałabym się wycofać. Dzięki niej udało się rozwiązać to w sposób bezpieczny dla wieśniaków, bo ja mogłam zostać i przynajmniej spróbować ochronić ich do czasu przyjścia pomocy. Arsen swoją postawą w pełni zasłużyła choćby na danie jej tej szansy by mogła spróbować stać się tym za kogo nas ma. Nie jest mieszczuchem, pochodzi ze wsi gdzie od najmłodszych lat musi pracować przy roli, więc ciężka praca jej nie straszna - Venora zbliżyła się o dwa kroki ku biurku sir Augusta.
- Ale nawet jeśli okaże się za słaba duchem czy ciałem i zrezygnuje to przecież nas to wiele nie kosztuje. Z drugiej jednak strony jeśli podoła... Jeśli dobrze nakieruje się jej hart to zapewniam, że i dziesięciu mężczyzn nie będzie się jej równać - po tych słowach zamilkła i wpatrzona w oczy przełożonego, czekała na jego kontrę. Venora wyraźnie nie zamierzała odpuścić.

Paladyn słuchał monologu podopiecznej przez pierwsze sekundy będąc w wyraźnym szoku. Nie spodziewał się tak hardej postawy ze strony Venory. W końcu jednak pogodził się z tym, że młode dziewczę nigdy nie odpuszcza.
-Niech cię szlag…- burknął pod nosem, wstając od biurka -Niechaj zostanie poddana próbie. Na czas twojej wyprawy zamieszka w twojej celi. Wyznaczę troję mistrzów nauk by sprawdzili jej tężyznę fizyczną, przyswajanie wiedzy, oraz siłę woli i ducha- rzekł podchodząc do okienka -To wszystko panno Oakenfold- dodał po chwili dziwiąc się, że paladynka ciągle stoi w jego komnacie.

Usta Venory wykrzywiły się w triumfalnym uśmiechu. Zaraz też skinęła z pokorą swojemu przełożonemu.
- Dziękuję sir - odparła i odwracając się na pięcie wyszła z kwatery Augusta. Zamknęła za sobą drzwi i spojrzała na dziewczynę.
- Zrobiłam co w mojej mocy - zaczęła tonem, który nie zdradzał czy wieści paladynka ma dobre czy złe. Ruszyła zaraz korytarzem i gestem ręki wskazała Arsen by za nią szła.
- Napiszę list z wyjaśnieniami do twoich rodziców - ciągnęła dalej, a jej kroki rozchodziły się echem po pustym korytarzu. Wszystko wskazywało na to, że jeśli chciała zdążyć ze wszystkim co planowała to czeka ją pracowity wieczór. - No... Sir August zgodził się poddać ciebie próbom - Venora uśmiechnęła się ciepło do towarzyszki. - Teraz już wszystko będzie w twoich rękach - mrugnęła do niej.

Po wybuchu radości, który paladynka musiała uprzejmie ukrócić, razem udały się ku komnacie panny Oakenfold. Wieśniaczka w tym czasie zachwycała się wszystkim. Dosłownie wszystkim. Po drodze nieco zboczyły z drogi, czego oczywiście towarzyszka paladynki nie mogła wiedzieć. Zawędrowały do zbrojowni.
Okazało się, że tak jak to zwykle bywa, szuka się po dalekim świecie czegoś co jest bardzo blisko. Virgo, może ze wdzięczności, może po prostu ze zwykłej uprzejmości, z pośród całej stali w magazynie znalazł to czego chciała Venora. Długi miecz, mistrzowsko wykonany. Podobny do tego jaki wcześniej posiadała.
Panna Oakenfold od pierwszego wzięcia go do ręki wiedziała już, że właśnie tego jej brakowało. Czasem po prostu nie było warto zmieniać tego co się sprawdzało.

Venora oczywiście zapewniła, że w zamian odda póltoraka, lecz Virgo tylko machnął ręką i życzył jej dobrej nocy. Ulgę, że nie musiała wychodzić na tą słotę, poczuła naprawdę mocną.

Na kolację wybrały się już w porze normalnego posiłku. Był to moment podczas którego można było najlepiej doświadczyć jak bardzo zdominowane przez mężczyzn były szeregi świątyni Helma. Nie było czemu się dziwić. W kościele Helma obowiązywała wojskowa hierarchia, każdy jego członek dobrze wiedział, w którym miejscu tej drabinki się znajduje. Na sali spośród kobiet obecna była tylko Venora i towarzysząca jej Arsen.
Miało to też swoje plusy. Na przykład od razu Venora otrzymała prywatną celę. Nie musiała tak jak mężczyźni pierwszych lat spędzać we wspólnym dormitorium, które zajmowało zwykle od 10 do 15 osób.
Ale na tym przywileje się kończyły, na każdym innym kroku już trzeba było dawać z siebie więcej, wykazywać się. Venora nie miała z tym problemu bo mając czterech starszych braci od dziecka zawsze starała się być taka jak oni, robić to co i oni. A jako najmłodsze dziecko można powiedzieć, że była rozpieszczona przez ojca, który nie starał się z jedynej dziewczyny chować na pannę na wydanie.

Po powrocie do celi zastały chłopaka, który poinformował o przygotowaniu na najbliższą noc osobnej celi dla Arsen. Miała ona tam spać tej nocy, by od kolejnej, gdy już Venora będzie w drodze, przeniosła się na jej miejsce. Było to wygodne rozwiązanie ponieważ dostawianie łóżka zagraciłoby tylko pomieszczenie, utrudniając pakowanie na wyprawę.
Wieśniaczka ucieszyła się, a wraz z pokojem dostała przydział świeżej odzieży. Lecz niepewność w jej spojrzeniu, gdy Venora chciała ją zostawić tam samą sprawiła, że paladynka wczuła się w jej sytuację. Dziewczyna była sama, w obcym miejscu, nie wiedziała co ją dalej czeka. Venora więc zapewniła ją, że jeszcze chwilę jej potowarzyszy. Wróciła do siebie tylko po pergamin, kałamarz i pióro.
Będąc już w pokoju z Arsen siedzącą na łóżku, zaczęła myśleć nad listem. W międzyczasie opowiadała dziewczynie o swoim pierwszym dniu. Pamiętała go jak przez mgłę. Była nie mało zaaferowana, ale sir Morimond zadbał o nią by nie czuła się wyobcowana. Teraz z tego też powodu sama czuła się zobowiązana by to samo zrobić z Arsen.
Wieśniaczka zmęczona przygodami tego dnia ułożyła głowę na poduszce i tylko słuchała opowieści Venory, by w końcu zasnąć. Paladynka uśmiechnęła się ciepło do śpiącej i poprawiła koc, którym się okryła.
Wróciła do siebie i nareszcie wzięła się za pisanie listu. Miała sporo czasu na przemyślenie go. Ostatecznie jednak zdecydowała się napisać krótko, na temat i zwięźle.

Cytat:
Szanowna Pani, szanowny Panie.

Państwa córka Arsen wyraziła wolę przystąpienia do Zakonu Helma.
Została przyjęta by odbyć próby, które zadecydują o jej przyszłości.
Jeśli je przejdzie zostanie przyjęta na szkolenie by stać się wartościowym i godnym zaufania strażnikiem oraz obrońcą.

z wyrazami szacunku,
Lady Venora Oakenfold
Nie była szczególnie zadowolona z treści listu. Ale prawdą było, że nie będą go czytać możni i władczy, tylko prości ludzie. Odłożyła list by atrament wysechł i zabrała się za pakowanie. To zajęło jej dużo więcej czasu.
Zbroja, miecz, tarcza i te mniej ważne ale całkiem potrzebne drobiazgi, które starannie zapakowała do nowego plecaka.
A gdy nareszcie z tym wszystkim skończyła to rozebrała się, przebrała w nocną koszule i opadła na łóżko. Nie miała już siły odmówić pełnej modlitwy do Helma. Zrobiła więc tak jak zwykle i w krótkich słowach podziękowała swemu bóstwu za pomyślność którą ją obdarzył, za powrót do zdrowia. Poprosiła by miał w opiece ludzi którzy pójdą razem z nią walczyć przeciw goblinom.

I dopiero wtedy otuliła się szczelnie kocem i zasnęła.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172