Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-05-2016, 12:11   #1
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
[18+FR D&D 5ed] W nieznane

W NIEZNANE



6 Tarsakh, 1370KD, Arabel. Wyruszamy na północ. Bogowie tylko wiedzą, co nas podkusiło do podróży w nieznany albo zapomniany przez bogów skrawek Faerunu, jednak jesli w legendach tkwi jednak nieco prawdy, zysk przekroczy najśmielsze oczekiwania. Złoto, szlachetne kamienie i chwała!
Karawana, z którą wyruszyłem jedzie na północ, przez Cormanthyr prosto przez Twierdzę Zhentil do starożytnego Phul. Stamtąd trzeba będzie pomyśleć o jakimś transporcie dalej na północ, ale to jeszcze dalekie plany. Nie jestem jedynym awanturnikiem zmierzającym na północ z powodu opowieści starego krasnoluda. Ciągną całe ich grupki, jak ćmy do światła. Przyłączyłem się do jednej z nich – zrzędliwego gnoma, cichego niziołka, i twardej jak cholewa buta pół-drowki. Każdy z nich miał jakąś opowieść, i każdy zmierza na północ by stać się kowalem własnego losu.


***

16 Tarsakh, 1370 KD, Gdzieś na północnej drodze w dolinach. Minęliśmy Tilverton i wciąż podążamy skrajem Cormanthoru, przez doliny. Część awanturników zaczyna się zniechęcać, zostając po drodze w przydrożnych oberżach, czy odłączając się od karawany w malutkich wioskach które mijamy po drodze. Kilku zginęło od ataku goblinów jaki miał wczoraj miejsce, ale nasza grupka póki co trzyma się razem. Gnom już nie kłóci się z niziołkiem, za to półdrowka.....mnie po prostu przeraża. Jeśli jest coś, co życzy sobie mieć, weźmie to siłą, lub kupi swoim ciałem. Najbardziej boję się jej czerwonych oczu....

***

28 Tarsakh, 1370 KD, Voonlar. Wyszliśmy z lasów Cormanthoru, opuzczając przepiękne doliny. Przed nami otwierają się równiny północy. Zarządca karawany planuje podążać północną odnogą szlaku, wzdłuż rzeki Tesh, aby móc bez problemu uzupełniać zapasy wody i żywności.
Półdrowka pobiła jednego z kmiotków za oszustwo przy kościach. Nie zabiła tylko dlatego, że ją odciągnęli. Za to gnom z niziołkiem po tej akcji mają jeszcze bardziej pękate sakiewki. Muszę ich o to zapytać na postoju, ale notuję sobie, by z nimi nie grać. Zwłaszcza z kobietą.
Pogoda jest bardzo ciepła o tej porze roku, i śniegi zaczynają już topnieć.


***

6 Mithrul 1370 KD – Ruiny Twierdzy Zhentil. W końcu dotarliśmy do niegdyś słynnej na cały Faerun fortecy Zhentarimów. Karawana rozbiła obóz w ocalałej, południowej części miasta z którego niewiele już zostało.
Awanturników zostało jeszcze mniej, choć dwie grupy połączyły się. Do naszego wozu przydzielono trójkę krasnoludów z dalekiego południa. Są bardziej nieprzystępni od marudnego gnoma, jednak półdrowka i niziołek znajdują z nimi jakimś cudem wspólny język. Albo szaleństwo drogi zaczyna mnie dopadać, albo coś naprawdę dziwnego dzieje się z obyczajami, kiedy drowy i krasnoludy piją razem przy jednym ogniu. Albo awanturnicy wszędzie i zawsze znajdą wspólny język, bo zaiste trzeba być jednak szalonym by podróżować przez pół kontynentu za mrzonkami. Sam obawiam się o stan mojego umysłu, ale nie mogę już zawrócić. Tymczasem docierają do nas niepokojące wieści. Hordy jeźdźców z północy zbierają się, aby jeszcze raz najechać żyzne ziemie dokoła morza księżycowego. Nie są to najlepsze wieści dla zarządcy karawany. Zwłaszcza, że tutaj nasze drogi się rozchodzą. Kraina której szukamy, znajduje się jeszcze dalej na północy, za Białymi Szczytami.


***

16 Mithrul 1370 KD – Cytadela Kruka. Przyłączyłem się do kolejnej karawany kupieckiej, prowadzonej przez rosłego Zhenta. Przeprawa z przełęczą w smoczych górach nie należała do łatwych ale w końcu udało się uciec pewnej bandzie goblinów, czyhających na karawanę od kilku dni. Podążali za nami jak sępy głodne żeru. Przed przełęczą dołączyło się do nas kilku awanturników – to czego dokonali, można opisać jako wyczyn. Twierdzą, że przeszli przez Anauroch Czarnym Szlakiem – na pierwszy rzut oka wydawać się to może nieprawdopodobne, ale kiedy teraz siedzę przy ognisku stwierdzam, że było to możliwe. Wyglądająca na kruchą dziewczyna, jednak na jej twarzy i rękach widać smocze dziedzictwo – a smoki są odporne na żar pustyni. Olbrzymia kobieta, pełna energii i silna jak byk – na jej twarzy widać było gojące się oparzenia od gorącego oddechu Anauroch, a jej zapadnięte policzki świadczyły o nadludzkim wysiłku jaki podjęła. Ostatni, ten którego wiedza przydała się w czasie ucieczki przed goblinami wyglądał na leśnika, człowieka dziczy a tacy mogą przetrwać wszędzie. Wszyscy są szaleni, jak pozostali z którymi podróżuję. Jutro wyruszamy w kierunku Whitehorn, przez stepy na północ.

***

26 Mithrul 1370 – Whitehorn. Przejście przez stepy było koszmarem który będę śnił chyba do końca mojego żywota. Barbarzyńscy jeźdźcy z głębin piekieł, którzy jak powiadają rodzą się w siodle bezustannie nękali naszą karawanę, nie podejmując jednak poważniejszej walki. Wyciągnęli jednak kilku strażników z dala od karawany i bardzo okrutnie stracili.Nie wiedziałem, że śmiertelne istoty są skłonne do takiego barbarzyństwa. Przedśmiertne krzyki strażników wciąż nawiedzają mnie w snach. Zhent dowodzący karawaną twierdził, że i tak mamy wiele szczęścia, ponieważ pogoda o tej porze roku jest ciepła. Step staje się jednym wielkim bajorem i tylko małe, nieliczne grupy zapuszczają się tak daleko. Po za tym, jak twierdził większość hordy zbiera się na południu, przez co bandy wcale nie są natarczywe. Wczoraj pochowaliśmy dwóch poganiaczy, i dwóch zbrojnych Zhentów. Natarczywość liczy się tu zapewne ilością pozostawionych na szlaku mogił. Nie chciałbym wiedzieć, ile kosztuje pełna uwaga hordy. Jutro przekroczymy Białą Przełęcz aby zobaczyć krainę, zwaną przez tutejszych Lee-wai.........

***

Drrrrrrrrrrt – dorobek życia tajemniczego poszukiwacza przygód został właśnie brutalnie wydarty z księgi. Westchnienie ulgi Rudego Megila, kucającego właśnie za skałą nie uszło uwadze jego towarzyszowi, opiekającego właśnie na ogniu spory udziec Rothe.
- Srasz czy dupczysz? - Haakon Łamignat, żylasty wojownik z Cytadeli Kruka zarechotał głośno, wdychając zapach pieczystego, nieświadomy, że jego towarzysz właśnie stał się wynalazcą*.
- Ten Rothe którego piekłeś wczoraj był surowy! - Megil podciągnął spodnie, schował pamiętnik po czym dołączył do reszty obozujących w pobliżu posterunku. Barbarzyńca skwapliwie skorzystał z ostatniej rady jego rodzicielki mówiącej, że książki są do dupy, delektując się miękkością papieru z przedmiotu zwanego przez jego poprzedniego właściciela - żurnałem.


Śmierć poszukiwacza przygód i właściciela owego żurnału nie była wielką tragedią ale niewątpliwie była rozrywką, o której warto było opowiadać. Kiedy nad ranem usłyszano ryk, jakby same niebiosa rozgniewały się na śmiertelnych, zamierzając ukarać ich świetlistym piorunem, a następnie okropny wrzask przerażenia, zmieszany z rykami przestraszonych Rothe, większość wiedziała, że należy przynajmniej obejrzeć przedstawienie. Co prawda większość okropnego widoku oszczędziła wszystkim panująca często o tej porze dnia mgła, jednak łopot ogromnych skrzydeł, głośne chrupnięcie i spadające z nieba krwawe szczątki podziałały na wyobraźnię nawet mało subtelnych barbarzyńców a znikający w chmurach i podnoszącej się mgle karminowy ogon demaskował porannego sprawcę zamieszania. Smok był ostatnio widywany na tych terenach, jednak większość ludzi akceptowała jego obecność jako kolejny, surowy i okrutny element malowniczego krajobrazu.
- Dobrze, że nie zeżarł Rothe – epitafium wygłoszone przez dowódcę strażnicy, Plinitha Vaarka nie należało może do specjalnie ciepłych, jednak adekwatnie oddawało podejście tutejszych do obcych przybłędów, którzy jedynie przelotnie zaznajamiali się ze zwyczajami północy.


Posterunek składał się z pojedynczej wieży, kilku pomieszczeń gospodarczych i kwater dla pełniących wartę żołnierzy. W otoczonej palisadą zagrodzie stały przytulone do siebie ogromne Rothe. W tej chwili wszyscy siedzieli na drewnianych ławach rozstawionych w pobliżu ogromnego paleniska, rozpalonego aby ogrzać i wyżywić podróżnych.


Wymieniano opowieści, plotki, dzielono się mięsem i chlebem, zakrapiając piwem i miodem. Strażnicy śmieli się do rozpuku na wspomnienie legend i bajdurzeń krasnoluda, ale zaprosili wszystkich do stołów. Odziany w grube futra zbrojny, który przedstawił się jako Kaethor, już nieco poważniej zagadnął awanturników, kiedy reszta towarzystwa nieco przycichła, zajęta własnymi problemami i interesami oraz wspominając pożartego przez smoka awanturnika.
- Ziemie o których wspomnieliście albo nie istnieją, albo nie żyję dostatecznie długo na tym świecie by wiedzieć, czy nazywały się inaczej. Od wieków wyżyna, na którą się udajecie nazywana jest Lee-wai. Po waszemu oznacza to umęczone ziemie, lub ziemie pogrążone w bólu. Nie wiem dlaczego, bo żyjemy to we względnym spokoju nie wadząc nikomu od wieków i nijakich boleści nie mamy. Jedynym większym problemem są gnolle, ale te trzymają się raczej północy, bliżej wiecznego śniegu, choć czasem spotkać można samotnych myśliwych. Czasem z południa idą na nas Vaeguldzi, albo Varmowie. To dzicy z południa – konni łupieżcy. Nie są dla nas groźni, albo my jesteśmy dla nich za biedni i szukają lepszego łupu. Oni zwą dolinę Adri Varma – kołyska bogów. Może i mają rację, bo wiele ich legend traktuje o bogach przemierzających te krainy. Droga na północ wiedzie wprost do Blackmoor. Może kiedyś zwało się inaczej – w tej chwili całą wyżyną aż po góry na północy rządzi królowa D`himis, twardą ręką trzymając władzę nad okolicznymi ziemiami. Moim panem jest kasztelan na Velders, którego odwaga jest powszechnie tutaj znana a jego wojownicy liczni. Mimo to jednak ugiął przed nią kolana i co trzy miesiące jej siepacze składają nam wizytę. Głównie zabierają bydło i żywność, nie pogardzą jednak towarami i kruszcem. Wszystko co ma wartość trafia do miasta. Tam też zdążają wszyscy, co mają poważniejszy interes w tych okolicach. Jeśli szukacie swoich mrzonek, zacząłbym od Blackmoor – strażnik wgryzł się w kawał mięsiwa po czym wzruszył ramionami.

- Wpierw jednak dotrzecie do Velders. Tam się urodziłem i tam też jest mój dom. Dwa dni drogi dalej jest Veswich. To bardzo mała wioska, w dodatku ukryta w bałce i dobrze ufortyfikowana. Nie zdziwię się, jak ją ominiecie, choć można ją czasem wyczuć po smrodzie bydła. Kolejne dwa dni drogi i dotrzecie do Ghoriuz. To już duża wieś, dużo pól i bydła. Z wioski powinniście widzieć już Blackmoor, bo zamek jest pośrodku doliny, wielki i czarny jak wrzód na dupie – Kaethor zamyślił się, jakby szukając w głowie jakichś użytecznych informacji, którymi mógłby podzielić się z biesiadnikami z południa. Taksował ich uważnie wzrokiem, bo dla niego, dzikiego człowieka z północy każdy z nich wydawał się być wyjęty z owych bajek i legend, których przybyli szukać.



*papier toaletowy wynaleziono podobno w Waterdeep jakieś 50 lat temu, skąd rozprzestrzenił się powoli na wszystkie krainy zachodu. Podobno najdłuższy zwój papieru liczy......kogo to zresztą obchodzi
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 21-05-2016 o 09:00.
Asmodian jest offline  
Stary 20-05-2016, 22:17   #2
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Dwa miecze i oszczepy leżały na stole przed kobietą. Na broni leżała tarcza, na tarczy smukłe, nagie stopy Jusron, która wyciągnęła się na krześle przykryta futrzanym ponczo.
Trzepotała długimi białymi rzęsami i mrugała zalotnie do Kaethora. “- Beshabo zlituj się, każda kobieta ma swoje potrzeby” - wznosiła w myślach błagalne modły. Dookoła było kurewsko zimno i Jusron naprawdę przydał by się jakiś gorący facet. Leżąc tak pod futrem zdawała się nie mieć nic pod spodem, bo i faktycznie niewiele tego na sobie miała. Ot trochę skór osłaniało. strategiczne miejsca. Pod krzesłem leżały rozpięte żołnierskie sandały i grube onuce. Na oparciu wisiała podróżna torba w której musiały znajdować się typowe pierdoły jakie noszą ze sobą “poszukiwacze przygód”, czy “guza”. Na jednym nadgarstku miała zawinięty kawałek cienkiej, ale raczej mocnej linki, na drugim miedziany drut.
- Noo…- przeciągnęła drapiąc stopą o stopę i pozwalając by mężczyzna naprzeciw mógł zobaczyć jej nagą hebanową nogę. - to kiedy tam idziemy?- zerknęła na swoich towarzyszy.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 21-05-2016, 08:55   #3
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
W najdalszym mrocznym koncie izby siedziała cicha dziewczyna. Całkiem ładna, mówiąc inaczej człek by skłamał. Mikrej postury, delikatna wyglądała może na 15 lat. Ubrana była w proste, znoszone chłopskie suknie które pod wpływem wielokrotnego prania i intensywnego użytkowania w wielu miejscach utraciły już swój pierwotny brązowy kolor, albo mówiąc bardziej dosadne przebijał on się jedynie sporadycznie ustępując pola rozmaitym żółciom i szarościom. Nie spoglądała nikomu w oczy, dlatego tak trudno było dostrzec ich błękit i dojrzałe spojrzenie tak pasujące do młodej buzi. W wyraźny sposób czuła się tu niepewnie - wodziła wzrokiem za postawną kobietą, przyciskała do piersi swój podróżny węzełek. Nie wyglądała na poszukiwaczkę przygód, ani tym bardziej na awanturnicę. Widać było już na pierwszy rzut oka że pasuje do tego zapomnianego przez bogów i ludzi miejsca jak pięść do nosa. Co ona tu robi, nie wiedział nikt poza Leą, a Leę przygnał tu strach. To trwoga zapędziła ją w najciemniejszy punkt sali. Bała się, że ktoś rozpozna w niej skazę, która ujawniała się na jej twarzy i całym ciele w chwilach gniewu i przerażenia,a o te pojawiały się coraz częściej. Więc tylko siedziała, płacząc w nad swym losem, bo dlaczego właśnie w niej musiała ujawnić się krew Wasyliusa. Po chwili Lea zapytała cichym głosem
- Ten smok, bo to był smok? często tu się pojawia ? - i skierowała wzrok na strażnika.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Wisienki : 21-05-2016 o 11:27.
Wisienki jest offline  
Stary 21-05-2016, 11:37   #4
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Rathan zastanawiał się, co by powiedzieli jego krewni i znajomi (tudzież niedoszła narzeczona), gdyby zobaczyli go w tym miejscu i w takim towarzystwie. Ojciec pewnie by go wyklął (jeśli do tej pory nie wyrzekł się niewdzięcznego syna), kompani orzekliby, że jest szalony, a Lucy... Ta by pewnie rozpuściła jęzor, a potem rzuciła z pazurami, by wydrapać mu oczy.
Uśmiechnął się lekko, potem usiadł wygodniej, by wysłuchać do końca, co ma do powiedzenia Kaethor. On sam nigdy nie był w tych stronach, więc każda uwaga na temat tego, co znajduje się przed nimi, była na wagę złota. A mogło się też okazać, że na cenę życia.

- Jak królowa traktuje tych, co idą z południa przez jej ziemie, i nie mają zamiaru ich złupić? - spytał Kaethora. - W różnych krainach obcy różnie są traktowani.
 
Kerm jest offline  
Stary 21-05-2016, 19:40   #5
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Było ich trzech. Kapłan, wojownik i czarodziej. Wszyscy brodaci, okuci w zbroje i uzbrojeni po zęby. Najprościej rozpoznać było kapłana - najniższy z krasnoludów nosił emblemat krasnoludzkiego bóstwa na tarczy, pozostali znacznie wyżsi, byli bardzo do siebie podobni. Oczywiście, dla każdego człowieka, czy elfa każdy krasnolud wygląda tak samo, jednak Oskar i Anbar różnili się w zasadzie tylko stylem noszenia brody.
Ruda broda Oskara była prosta, zaczesana do przodu z grubym warkoczem zaplecionym od dołu. Olbrzymie wąsy spływały po obu jej stronach nadając twarzy grymas niezadowolenia.
Nosił też cięższą zbroję łuskową, która zapewniała lepszą obronę niż kolczuga Anbara, ale sprawiała też, że jej właściciel nieco "dzwonił", czy też "szeleścił" podczas chodzenia. Lepiej też ukrywała szczupłą, jak na krasnoluda posturę.
Był też w odróżnieniu od swojego brata i całej masy pobratymców czarodziejem. Oprócz lekkiego młota bojowego, Oskar nosił grubą, sękatą, lagę, której używał do ogniskowania swoich zaklęć, choć nie czynił tego często i nigdy na pokaz. Mężczyzna miał dość słuchania o tym, że krasnoludy nie są czarodziejami. Śpiewka stara jak "dziewczyny nie są awanturnikami", czy "dziewczyny nie są wojownikami". Choć irytowało go bardzo, czarodziej starał się zachowywać spokój.

W tej chwili wsłuchiwał się w opowieści człowieka próbując sobie przypomnieć co mówiły mądre księgi, z którymi miał styczność. Nie było tego wiele, ale pozwalało zorientować się materii rozmowy.
- Temat należałoby potwierdzić z miejscowym klanem, a będąc u tej tak zwanej królowej zajrzeć do biblioteki - powiedział do Anbara grubym, krasnoludzkim basem. Siedzący nieopodal mężczyzna zadał jedyne sensowne w tej chwili pytanie - jak potraktują przyjezdnych? Milczał więc czekając na dalszą część przemowy Kaethora.

Szczególnie tak egzotyczne, jak półdrowka, której mężczyzna starał się unikać. Czarodziej daleki był od oceniania innych po stereotypach, ale w tej dziewczynie było coś niepokojącego.

Oskar bardzo żałował, że w jego tobołku ostało się jeno pięć czystych kartek papieru, a w sakwie jedna złota moneta. Nie spodziewał się, że na powierzchni papier będzie tak drogi. Dobrze, że dołączyli do karawany, inaczej nie miał pojęcia co by jedli i gdzie spali. Starał się jednak nie robić bratu z tego tytułu wyrzutów.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 25-05-2016 o 18:37.
psionik jest offline  
Stary 21-05-2016, 22:39   #6
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Zelda ziewnęła znudzona, a potem poprawiła fryzurę. Umęczone ziemie od razu skojarzyły jej się z wysłużoną dziwką. Czyżby ta kraina nie była w stanie ją niczym pozytywnym zaskoczyć? Potem jej wzrok zawiesił się na Lei i zachichotała w duchu. Strach tej małej bardzo ją bawił. Ach gdyby mogła być sobą, to ta czarownica bałaby się jeszcze bardziej. Następnie spojrzała na Jusron i stwierdziła że tej drowiej ladacznicy przydałoby się porządne batożenie. Tak, to tyle na temat żeńskiej części ekipy i w ogóle ekipy, bo mężczyźni nie interesowali jej zupełnie. No może nie tak do końca zupełnie, bo potrafiła docenić ich umiejętności przetrwania i walki, ale w tym momencie najważniejsze dla niej było to, że nikt z tych przepoconych samców nie chciał jej w nocy wydymać. Zresztą może właśnie dla tego wybrała towarzystwo składające się w większości z nieludzi. Zelda wstała rozprostować kości. Była wysoka, umięśniona i silna, ale nie brakowało jej też ponętnych kształtów. Każdy jej krok i gest wskazywały że jest kobietą dumną, nie znoszącą sprzeciwu. Zachowywała się jak każdy typowy szlachcic i w rzeczywistości była szlachcianką, a na dodatek była wojującą szlachcianką i to w służbie dwóch bogów. Torma z przymusu i Bane'a z przekonania. Czy to dziwne? Nie, to bardzo dziwne, ale którz się wyzna na sprawach bogów?
 

Ostatnio edytowane przez Komtur : 21-05-2016 o 22:42.
Komtur jest offline  
Stary 22-05-2016, 09:28   #7
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Na obfite cyce Tymory, jaka była szansa że w tak wielkim świecie ponownie napatoczy się na tego zrzędliwego starucha gnoma? Był tak wnerwiający, że nawet podczas przymusowych poborów do armii nie musiał sobie ucinać kciuków aby sie nie dostać. Wydaliliby go najpóźniej po tygodniu.

I za jakie grzechy został skazany na niekończącą - zdawałoby się - mękę podróży z starym zgredem. "Wiem, wiem, Maska pewnie dobrze widział jak w świątyni Tymory miast pomodlić sie o szczęście wpatrywałem się w kształty posągu, nader obfite ... " - przeleciało małemu halflingowi przez głowę.
Pewnie sam Maska zadurzył się w Tymorze , nie zdziwiłby się, wszak jaki złodziej nie połasiłby się na odrobinę szczęścia? Zwłaszcza o tak sporawych i okrąglutkich poduszeczkach?

"A żeby tego było mało to jeszcze smok... SMOK? ! Gdzie ja kurcze trafiłem? Zachciało się własnej bandy ... Wyrusz z nami poznasz świat mówili , zdobędziesz bogactwo mówili, zachędożysz mówili , tylko kurcze słowem nie wspomnieli o pieprzonym gnomie i smoku." - ponure myśli nawiedzały małego właściciela podczas gdy siedział przy stole i pałaszował kiełbasę. Jedno nie przeszkadzało drugiemu , nie należał do wymoczków którym użalanie się nad sobą przeszkadzało w jedzeniu czy piciu. W zasadzie to nawet się nie użalał, ot spuszczał nieco pary której uzbierało się podczas podróży z Gilgo. Większość normalnych, na jego miejscu, zatłukła by dziada we śnie i po sprawie, Tupik miał jednak zasady, może i złodziejskie, ale jednak. Nie wypadało podrzynać gardła "koledze" po fachu. nawet jeśli był z konkurencji. To było jakieś takie kurwa nieetyczne.

Halfling ubrany był w wzmocnioną skórznie. Przez plecy przewieszoną miał lekką kuszę , a krótkość instrumentu nadrabiał nader długaśnym rapierem. Wyglądał jak miniaturka woja, zwłaszcza gdy dobywał swej tarczy, z drugiej strony nie można było odmówić mu celności i po prawdzie nie za bardzo było wiadomo gdzie się akuratnie znajduje podczas starcia. A że niewiele wystarczało by miał się za czym ukryć o tym Jusron mogła mieć pewne pewnie podejrzenia, niemal czując czyjś wzrok wbity na wysokości jej pośladków. Obracanie się do tyłu i szukanie halflinga za plecami niewiele pomagało, tak dobrze się chował... Choć po prawdzie to na Lei i Zeldzie było na czym oko zawiesić, w zasadzie wszystkie panie miały wszystko duże , nawet jeśli jedna mniejsze od innych, to dla halflinga i tak były to sporawe i kształtne widoki. Z całej tej trójki jednak to Jusron wydawała się być najbardziej przystępna i być może póki co halfling jej nie interesował to cóż... może kiedyś zgłodnieje wystarczająco mocno...

Czarny charakter bynajmniej go od niej nie odstraszał. lubił kobiety z jajem które chwytały życie za mordę i dymały, a nie dały się dymać. Sam miał podobne podejście zarówno do życia jak i spraw łóżkowych.
W pewnym momencie słuchając jęków szlochów i dociekliwych pytań skierowanych do Kaethora nie wytrzymał. Popił miodu, nabił na widelec kolejną kiełbaskę i mierząc nią w zbrojnego zapytał:

- Powiedz lepiej czy tu na miejscu jest jakaś robota. Taka dla naszej gromady , żadnego tam kurwa rozrzucania gnoju na polu, czy dojenia krów. Znajdzie się tu coś na miejscu? Dobrze płatne? Od tego łażenia to już nogi wchodzą mi w żyć po same uszy.

Podsumował po czym ugryzł kiełbachę i kawał chleba. Wzrok skierowany na gnoma zdawał się mówić "- A ty się kurwa nie wtrącaj ! ", choć po prawdzie kto by tam wiedział co akuratnie halflingowi po głowie krążyło...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 02-06-2016 o 19:16.
Eliasz jest offline  
Stary 22-05-2016, 12:12   #8
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Anbar korzystał z gościnności strażników, racząc się bez oporów jadłem i napojem po męczącej podróży. Skrzywił się spróbowawszy smaku miejscowego piwa, które było jeno nędznym sikaczem przy krasnoludzkich trunkach, niestety ich własny zapas piwa skończył się... Był jednak czujny (ci długonodzy głupcy powinni wiedzieć, że krasnoluda nie spije żaden nie-krasnolud), nie zdjął kolczugi a zaufany młot bojowy trzymał blisko siebie. Od czasu do czasu łypał groźnie na drowi pomiot, jeżeli ta diablica czegoś spróbuje (a wiedział dobrze jak podstępnym i zdradzieckim przeciwnikiem są ciemne elfy) to jego młot roztrzaska jej czaszkę na miazgę. Świat na powierzchni był ciekawy, odmienny od rutyny podziemnej twierdzy, gdzie złoci nigdy nie zaakceptowali jego odmienności i wszystko było podporządkowane gderaniom starszyzny. Był on też równocześnie pełen niebezpieczeństw, Anbar nie sądził, że tak szybko spotkają nawet prawdziwego smoka. Jego "kuzyn" Blod był uzdolnionym podróżnikiem, mistrz Bloda był jednym z niewielu mieszkanćów Harlending, których Anbar naprawdę szanował - starał się on nauczyć od kapłana tyle o świecie ponad ile tylko mógł.

Obrócił się ku zaczytanemu w książkach dziwakowi, który się do niego odezwał - jego bratu bliźniakowi. Anbar nie rozumiał jego wyborów, ale je akceptował, byli ze sobą związani potężną więzią. Oby tylko magia i wiedza Oskara doprowadziła ich do skarbów i nie musiał go wciąż ratować z opresji....
- Tak, musimy się dowiedzieć gdzie jest ta stara twierdza... Ale nie możemy ufać miejscowym, jak coś wiedzą o skarbach, to czemu sami ich nie zdobędą, chyba, że za słabi są i za tchórzliwi... - odburknął.
Na słowa niziołka obrócił się w stronę jego i dowódcy strażników, ciekaw czy jakaś godna robota się znajdzie.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 22-05-2016 o 16:18.
Lord Melkor jest offline  
Stary 23-05-2016, 10:08   #9
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Gilgo był gnomem w średnim wieku, oczywiście biorąc pod uwagę długość życia gnomów. Miał czarne, lekko kręcące się włosy i duże uszy. Jego ubranie nie wyróżniało się niczym szczególnym, ot brązowa kurtka i spodnie, pod kurtką skórzany pancerz, taki jak u większości łotrzyków. Na plecach gnoma wisiał krótki łuk, u boku również niedługi rapier. Obok stał plecak, w którym najmłodszy z braci Blaxów nosił swoje szpargały.

Gnom siedział przy stole żując kawałek mięsa i coś tam mamrocząc pod nosem. W sumie to gęba mu się nie zamykała. Jak nie gadał do kogoś to mówił chociaż do siebie. Zazwyczaj były to jakieś żale, złorzeczenia bogom, pretensje do świata… Jednak jego życie nie kończyło się na jęczeniu. Gilgo cały czas uważnie lustrował otoczenie szukając czegoś co ewentualnie dałoby się zwędzić. „Halfling pewnie robi to samo” - myślał. W międzyczasie, tak żeby nie wyjść z wprawy, wyciągnął ukradkiem grzebień z kieszeni drużynowej paladynki, chwilę się nim pobawił, policzył zęby - jednego mało co nie złamał - by znów niezauważenie wsunąć go do jej kieszonki. Oczywiście innej niż ta, z której go wyciągnął. „Hehe, niech się trochę pozłości zanim znajdzie. Śmiesznie wtedy wygląda”.

***

- Znajdzie się robota, o na pewno się znajdzie! Odśnieżanie albo zwalanie śniegu z dachów, przebijanie przerębli, może jeszcze topienie lodu na wodę do picia... A jaka tu może być robota!? Po co w ogóle było tu przyłazić? Co nam do łbów poodbijało? - gnom jakby czytając w myślach niziołka oczywiście musiał się wtrącić… W sumie na swój sposób lubił tego kurdupla, czuł się trochę jak jego opiekun. Jak wuj, który przyjął pod swoje skrzydła rozpuszczonego synalka zmarłej siostry. Wprawdzie halfling umiał sam o siebie zadbać, jednak mimo to Gilgo cały czas starał się przekazać mu trochę swojego doświadczenia. Inna rzecz, że Tupik zazwyczaj reagował na to przekleństwem lub po prostu oddalał się od gnoma… „no cóż, głupi smarkacz”.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest offline  
Stary 23-05-2016, 21:43   #10
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Pośród podróżnych był też elf.
Był to kawał elfa - co samo w sobie może znaczyć wiele - jak dwa elfy, co budziło podejrzenia, ile właściwie było elfa w elfie. Popularnie w podobnych przypadkach przyjmowało się, że pół, objętościowo pewnie wyszłoby z ćwierć, z kolei etnicznie co najmniej trzy czwarte, bo poza zarostem i muskulaturą wyglądał bardzo elfio. W każdym razie dołączył dość późno, gdy wszyscy byli już dobrze zmęczeni podróżą i głęboko w rzyci mieli takie rasowe wyliczanki, więc stanęło na "elfie" bo jeden był tylko taki, a "Glastenen" było przydługie. A ponieważ siedział cicho i właściwie nie robił nic ciekawego, to właściwie prawie wszyscy o nim zapomnieli.
Tylko Zeldę wkurwiało jak się czasem na nią gapił, ale zanim zdążyła go opieprzyć, jednego takiego pisarza zeżarł smok. Od tego czasu Glast poweselał i stał się nieco rozmowniejszy, choć wciąż pozostawał nieco na uboczu. Teraz jednak gdy odpoczął trochę i dosłyszał dochodzący z kąta głos Lei, raźno podchwycił temat:
- Pierwsze, co trzeba wiedzieć o smoku, to jak ma na imię. Chociaż ten tutaj jest dziwny - powiedział głośno - porywać pojedyńczego tułacza we mgle to ani posiłek, ani zarobek, ani dobra zabawa. -
W głosie (tym razem) brakowało typowej elfiej arogancji, ale to słowa zwróciły większą uwagę zebranych, szczególnie gdy dodał po chwili:
- Pewnie młody, nawet się nie przedstawił. Gdybym był smokiem, inaczej bym robił... -
Nagle potrząsnął głową i z rozszerzonymi oczyma spojrzał w stronę Kaethora. Gdy się odezwał, na na jego twarzy malowało się zdumienie.
- Królowa D'himais? Czy to nie miała być baronia? I jest pośród tej dziczy jakiś zamek... To niezwykłe. Co takiego ciekawego może być w tym Blackmoor, że mielibyśmy się tam skierować? I skąd w nim królowa? -
Nie musiał mówić nic więcej, można było odetchnąć z ulgą - jednak typowy elfi zadufany w sobie kutafon. Zagadka rozwiązana.
 
__________________
Cogito ergo argh...!

Ostatnio edytowane przez Someirhle : 23-05-2016 o 21:57.
Someirhle jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172