Asmodian | 29-05-2016 09:44 | Gnolle ruszyły do przodu w czasie gdy awanturnicy gorączkowo zajmowali pozycje. Prowizoryczna barykada z przewróconych sprzętów i drzwi dawała pewną zasłonę ukrytemu za nią Anbarowi, który wycelował kuszę w stronę zbliżających się sylwetek z sercem umocnionym nabożnymi słowami kapłana. Gnom i niziołek, otworzyli okiennicę na pierwszym piętrze, aby móc wykorzystać swoją broń. Rathan i Blodkuir, z szeroko otwartą na oścież okiennicą, chronieni zaklęciem iluzji i pokrzepieni modlitwą Bloda, gotowali broń do strzału. Dagmar przykucnęła pod drzwiami na pierwszym piętrze, Joram nakręcił ciężką kuszę, podczas gdy Oskar i Lea, chwilowo nie mogąc za bardzo wspomóc swoich towarzyszy odstąpili nieco do tyłu, aby nie narażać się na spodziewany, gwałtowny ostrzał. Wróg był jeszcze zbyt daleko, ale starcie było nieuniknione. Początkowo strzelał jedynie Rathan, potem jednak wszyscy dołączali się do niego, w miarę jak oszalałe z głodu zwierzęta zbliżały się do młyna. Podwórko zostało zalane deszczem strzał i bełtów.
Psy zostały dosłownie rozszarpane impetem pocisków spadających z młyna. Ostatnia bestia prawie dobiegła do studni, kiedy dosięgła ją strzała Rathana. Potem ostrzał skupił się na ich panach, którzy spuściwszy ogary ze smyczy ruszyli szybkim truchtem w stronę budynku. Metaliczny szczęk cięciw kusz, śpiewny ćwierk łuków, jednostajny zgrzyt lewarów i wind w miarę jak awanturnicy naciągali cięciwy swojej broni zlał się w jedno, przerywany jedynie wysokim, przenikliwym skamleniem za każdym razem, kiedy pocisk trafiał celu. Jeden z gnolli, prawie całkowicie rudy, miał pecha zostać trafiony pięciokrotnie – bełt Blodkuira pozbawił go ucha, strzała Rathana przybiła tarczę do jego łapy, a Bełty Gilga i Tupika wciąż sterczały z owłosionego barku, krytego skórą jakiegoś zwierzęcia. Drugi bełt Tupika wyciął piękny krwawy ślad na jego żebrach, ale gnoll biegł dalej. Dobiegł do sterty drewna, i wbił się w nią całym ciężarem, przewracając na siebie porąbane szczapy, które przykryły go zupełnie. Gnoll już nie wstał, przysypany drewnem niczym mogiłą.
Kolejny gnoll, wielki szarobury, z czarnym pyskiem również skupił na siebie ostrzał z młyna. Ten, wpierw dopadł studni, zamierzając się za nią ukryć, jednak postanowił jednak doskoczyć do prowizorycznej barykady, za którą ukryty był Anbar i Zelda. Anbar przymierzył spokojnie, i pokrzepiony mocą błogosławieństwa, umieścił bełt prosto w karku dzikiego łupieżcy. Ten skamląc, dopadł ściany młyna, szpikowany raz po raz bełtami i krótkimi strzałami Gilga i Tupika. Bełt Jorama wygonił kolejnego gnolla zza osłony studni, prosto pod długi łuk Rathana. Po chwili jękliwe skamlenie oznajmiła łowcy, że jego strzała dosięgła celu. Jedynie trójka gnollskich psiarczyków dopadła ścian młyna, z głuchym łomotem waląc z impetem w ścianę budynku, zamierzając dobrać się do skóry broniącym się we młynie awanturnikom. Joram klął szpetnie, wciąż ładując kuszę. Zgrzyt pazurów po drewnie sprawił, że po plecach Lei przeszedł zimny dreszcz strachu.
Pozostałe gnolle parły bez przeszkód w stronę stodoły i obory, przeskakując zwinnie zniszczony płot gospodarstwa. Pióra wyfrunęły z małej przybudówki obok stodoły, kiedy jeden z gnolli zniknął w kurniku. Jego dwóch kompanów nigdzie nie było widać, najwyraźniej weszli już do stodoły od strony kurnika. Sytuacja drobiu była nie do pozazdroszczenia, widać było jedną kurę wyfruwającą z plądrowanego kurnika. Ogromny szef gnolli wraz z trzema innymi zniknął za wielkim budynkiem obory, najwyraźniej zamierzając wyprowadzić tyle bydła ile zdoła.
Tymczasem na piętrze, Tupik i Gilgo poczuli chłód pod stopami. I kiedy Gilgo odwrócił głowę w stronę wyjścia na kładkę, zobaczył, że przeciąg otworzył drzwi na oścież a zasuwa była odsunięta od wewnątrz. Dagmar zniknęła. Gilgo popukał w ramię Tupika który spojrzał na wskazywane przez gnoma otwarte drzwi. Obaj pobledli momentalnie a żołądki podjechały im do gardła..... |