Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-05-2016, 20:29   #1
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
[D&D 5 ed. FR, 18+] Wywyższony Dom

Wywyższony Dom

Akt I

„W Pół Drogi”

[media][/media]

Szaleństwem jest wykonywanie tej samej czynności, każdorazowo oczekując odmiennych rezultatów. Idąc tym tropem, całe wasze dotychczasowe życie zakrawało o szaleństwo. Każdy z was podjął decyzję, bądź spotkał się z przeszkodą, która na zawsze zmieniła jego los. Każdy też nadaremnie próbował go odmienić. Wasze życie zostało podporządkowane gonitwie za czymś nieuchwytnym; za błędnym ognikiem, który ciągnął was w coraz to mroczniejsze i bardziej zdradliwe bagniska. Ileż można wytrwać, wciąż odbijając się od zamkniętych drzwi i ślepych zaułków? W waszym przypadku odpowiedź jest możliwa do udzielenia. Przynajmniej z wyjątkiem jednego z was.

Wasze drogi miały się skrzyżować. Wyzuty z człowieczeństwa głos Herolda wyraźnie pobrzmiewał w waszych głowach:
Opuść swój dom i znajdź pozostałych Pielgrzymów.
Powiedziano też: „Dwieście czterdziesta szósta Pielgrzymka”. Czyżby scenariusz się powtarzał?

Cóż pozostało wam uczynić? Jakiej kolejnej brzytwy szukać? Nawet gdyby wasza droga okazała się daremna, kupiliście sobie bezcenny czas nadziei. Chcieliście gromu z jasnego nieba? Oto i on - proszę bardzo. Oby ten piorun obudził wasze zastygłe w czasie serca do bicia, a nie zamienił was w kupkę skwierczącego popiołu.

Wasza droga rozpocznie się w gospodzie „W Pół Drogi”, znajdującej się pomiędzy Wzgórzami Szarego Płaszcza i Zapomnianym Lasem.
Herold nie mógł wyrazić się jaśniej. Kiedy po burzy myśli w końcu wyruszyliście w podróż, prędko spostrzegliście, jak wszystko misternie zaplanowano. Po krótkim przestudiowaniu mapy, okazało się, że z w i a s t o w a n i e Herolda, a dzień równonocy jesiennej, dzieli dokładnie tyle czasu, ile potrzeba do pokonania odległości dzielącej wasze aktualne miejsce pobytu, a odległą karczmę. Okres wyliczony co do doby, a może nawet co do godziny. Prędko też doszliście do wniosku, że nawet wyjątkowo krótkie chwile namysłu, które poprzedzały waszą zwariowaną wyprawę, mogły doprowadzić do spóźnienia. Wystartowaliście z opóźnieniem, które musieliście nadrobić już na trakcie. Czy inne, czekające na was przygody zostały uwzględnione? Czy Pan Wywyższonego Domu potrafił przewidzieć w s z y s t k i e zmienne i niewiadome? Czy uwzględnił je w waszej marszrucie? Czy jest bogiem?

A także najważniejsze pytanie z nich:
Czy zdążycie?

Na jedno z nich już poznaliście odpowiedź. Deszcz siekł okoliczne zarośla, zamieniając udeptany trakt w potok błota. „W Pół Drogi” okazało się nie samotnym budynkiem, a kompleksem zabudowań, składających się z dwóch skrzydeł samej gospody, strażnicy, sporej stajni, kuźni oraz odkrytej studni z żurawiem, wszystko otoczone wysokim na metr z hakiem ostrokołem. Przez grube, przydymione szkło sączył się blask, zaś z kominów uchodziły smużki prędko rozwiewanego dymu. Był wieczór, a w ciele czuliście każdy pospiesznie pokonany kilometr.

Chwilę później siedzieliście już przy jednym z okrągłych stolików, rozglądając się nerwowo w koło. Podróżnych (i to doprawdy różnej maści) było mnóstwo, tajemnych postaci w złotych maskach całkowity brak, a koniec dnia zbliżał się wielkimi krokami.

***

Kiedy do środka weszła skryta pod przemokniętym płaszczem postać o dziwnej, nieprzypominającej ludzką sylwetce, zrozumieliście, że tego wieczora zaczną dziać się rzeczy nieprawdopodobne. Pod wpływem przeciągu drzwi zamknęły się dość gwałtownie, a jednak żaden z was nie usłyszał huku. Wnętrze i postacie zgromadzone wokół was zaczęły tonąć w gęstej, atramentowej czerni. Dźwięki gwarnej gospody wyblakły, rozmyły się, aż w końcu całkowicie ucichły. Poczuliście znajome uczucie rozciągnięcia się przestrzeni, zupełnie jakbyście zatonęli w nieograniczonej niczym pustce. Bezdennej, odrealnionej szczelinie, p r z e p a ś c i z której nie ma wyjścia. Jedynymi materialnymi punktami w tym oceanie mroku było sześć sylwetek podróżnych (w tym dziwny przybysz) oraz okrągły stół wraz z siedmioma krzesłami. Zasłany był purpurowym obrusem, na którym wyhaftowano złotą maskę zawierającą jedynie otwór na usta. Stół unosił się w przestrzeni, bądź stał na niedostrzegalnej dla was płaszczyźnie. Tak czy inaczej, wyglądał stabilnie.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki krzesła odsunęły się, a ciszę przeszył znany wam, matowy głos.
- Czas na ostatnią i pierwszą zarazem, wieczerzę. Zajmijcie miejsca i wysłuchajcie wieści od Pana Wywyższonego Domu.

Jakiś półnagi wielkolud, ze skórą niemal w całości pokrytą bliznami i tatuażami warknął pod nosem niczym pies. Rozejrzał się w obie strony, rozrzucając przy tym długie, czarne jak smoła kudły. Bez dalszej zwłoki ruszył w kierunku stołu. Oprócz niego dostrzegliście słonecznego elfa, którego złote włosy i zbroja zdawały się lśnić nawet w tym absolutnym mroku, oraz gnoma w średnim wieku, któremu towarzyszył dorodny bernardyn. Na grzbiecie psiaka znajdowało się niemowlęce łóżeczko.
 

Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 03-06-2016 o 14:47.
ObywatelGranit jest offline  
Stary 01-06-2016, 21:18   #2
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Znajdź pozostałych Pielgrzymów?
Kelven do najbardziej towarzyskich istot pod słońcem nie należał, jednaknie miał nic przeciwko podróżowaniu w grupie. Mniejszej czy większej.
W gruncie rzeczy mniejsza bardziej mu odpowiadała. Zawsze byo to mniej powodów do kłótni i sporów, a za tym etapem znajomości nigdy nie przepadał.
Nieco bardziej niepokoiła go liczba dwieście czterdzieści sześć. Czy wcześniej było dwieście czterdzieści pięć sukcesów, czy też - co było znacznie mniej optymistyczne - tyleż porażek, których cią spowodował konieczność zorganizowania kolejnej?
Ta druga wersja była mniej przyjemna. No ale gdyby nie chciał zaryzykować, to do tej pory siedziałby w domu.

* * *

Kelven ściągnął kaptur i poprawił ciemne, rozwichrzone włosy (co w najmniejszym nawet stopniu nie wpłynęło na ich stan).
W tym momencie można było zauważyć, że w żyłach mężczyzny płynie nie tylko ludzka, ale i elfia krew, i że jego twarz zdobią dwie paskudnie wyglądające blizny. Najwyraźniej właściciel owego oblicza przeżył kilka przygód... Na szczęście przeżył.


Kelven usiadł przy stoliku... i czekał.
Nie wiedział dokładnie na kogo. Na Herolda?
A może na coś?


Gdy dokoła zapanowała ciemność, a niektórzy ruszyli w stronę stołu, Kelven bez chwili wahania poszedł w ich ślady.
Uznał, że nie ma na co czekać. I że, jeśli się nie pospieszy, może zostać odrzucony. Że kto inny zajmie jego miejsce.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-06-2016, 09:07   #3
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Kiedy Nevar ściągnął z swej głowy kaptur oczom podróżnych ... czy też raczej pielgrzymów ukazał się ptasi dziób. Żywe, młode oczy lustrowały wnętrze karczmy i pozostałych jej gości z nieskrywaną ciekawością. Widać było , że jego ubranie choć solidne, naznaczone było wieloma podróżami. Dla każdego kto choć trochę znał się na fizjonomii aarakocr - było to dość dziwne gdyż sam osobnik wyglądał na młodego przedstawiciela swego gatunku.

Skórzany pancerz opinał jego tułów i jak nie trudno się było domyśleć - podobnie jak ubraniu, był szyty specjalnie pod aarakocrę - z odpowiednim wycięciem na skrzydła. Te nie rzucały się tak bardzo w oczy - przynajmniej dopóki były złożone, nie trudno się jednak było domyśleć , że przy rozmiarze tego osobnika i one musiały mieć niesamowitą rozpiętość.

Przy boku przepasany miał rapier i bicz. Z drugiej strony tarczę. Przez plecy przewieszony długi łuk z kołczanem pełnym strzał. Skinął głowa w geście pozdrowienia, ciekaw co przygnało pozostałych w tą zapewne bardzo niebezpieczną wyprawę. Nie odważył się jednak spytać. Oznaczało by to, że prędzej czy później sam musiałby opowiedzieć o własnych powodach, a raczej nie zamierzał się z tego zwierzać grupie obcych mu osób.

Usiadł przy stole co jakiś czas rzucając spojrzenie w kierunku bernardyna , był on zapewne wierzchowcem gnoma, jednak aarakocra nie mógł oprzeć się pokusie spoglądania nań jak na zdobycz do upolowania. Z pewnością dobrze smakował na surowo...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 02-06-2016 o 09:10.
Eliasz jest offline  
Stary 02-06-2016, 09:42   #4
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Długa i kręta jest droga ku oświeceniu. I jeśli enigmatyczne tłumaczenia herolda ukazywały jedną z takich dróg, można było nią podążyć. Młody Takashiro nie miał nic lepszego do roboty, gnany w nieznane ostępy przez los niczym liść unoszony na wietrze, niczym cień błąkający się w krainach barbarzyńców jedzących świnie. Fakt, że pochodził z nieznanego powszechnie zakątka Faerunu widać było na pierwszy rzut oka. Egzotyczny strój, chusta zakrywająca twarz i przedziwny rynsztunek wojenny zdradzały wojownika z odległych krain dalekiego wschodu, gdzie snujące się opowieści o smokach, tajemnicach i wielkiej magii przeplatały się z szelestem jedwabiu i zapachem kadzidła.

Jego szarobiałe kimono nosiło ślady długiej wędrówki, wytarte na brzegach od ciągłego prania. Zbroja, niegdyś przepięknie wykonana, straciła już swój dawny blask. Zdarta w wielu miejscach brązowa laka, i wypłowiałe sznurki, niegdyś stanowiące ozdobę rynsztunku ukazywały ubóstwo wojownika. Pod obszerną, białą chustą zakrywającą całą głowę kryła się twarz, o złotej skórze, w której ciekawskie oczy o kształcie migdałów ciekawie obserwowały ów tajemniczy wiec pielgrzymów, oczekując na wieści od Pana Wywyższonego Domu. Za pasem tkwił miecz, w długiej, zakrzywionej drewnianej pochwie. Przypominające spódnicę spodnie, i drewniane chodaki wzbudzały gdzieniegdzie wesołość wśród pospolicie wyglądającego tłumu, jednak nikt przy zdrowych zmysłach nie ważył się obrazić wyglądającego na wojownika nieznajomego. Szczególnie, że opartą na ramieniu miał dziwną, acz straszliwie wyglądającą broń, na długim stylisku, o żeleźcu długim i wygiętym niczym szabla a spojrzenie wyprane z emocji, zimne i nieczułe niczym u drapieżnika nie nastrajało do robienia sobie żartów z właściciela owego przedziwnego ubioru.

Wojownik siedział właśnie za stołem, wraz z innymi nieznajomymi. I kiedy zamówił parzone zioła, aby pokrzepić swoje ciało, zdjął chustę ukazując siedzącym przy stole młodą twarz, pozbawioną emocji. Kilkudniowy zarost i niedbale zapięty kok, świadczące o długiej podróży wojownika postarzały go, choć nie bardziej niż oczy, które stanowczo wycierpiały zbyt wiele.
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 04-06-2016 o 13:13.
Asmodian jest offline  
Stary 02-06-2016, 12:48   #5
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Karczma była imponująco duża. Sporo wolnych stolików sugerowało, że nie jest to najbardziej oblegany czas, a mimo to sporo podróżnych kręciło się tu i ówdzie. Chass siedział sobie spokojnie przy barze, jako że stoliki w kątach były już zajęte przez szukających szczęścia awanturników. Spokojnie otoczył się wolno snującym się dymem papierosowym. Sale zlustrował wcześniej, nie poświęcał więc wiele uwagi trepom szukającym guza lub zapomnienia. Nie było żadnej ładnej twarzy na której mógłby zawiesić wzrok. Wrócił więc wspomnieniami do spotkania z heroldem....

* * *

- Co ty tu kurwa robisz? - odezwał się Chass podnosząc się nagle z łóżka do pozycji siedzącej. Przed sobą miał postać w purpurowych szatach z kapturem i złotą maską. Sam dla odmiany leżał w pomiętym łóżku nagi, ze śpiącą obok młodą kobietą. Również nagą, ale osoba zwąca siebie heroldem nie mogła podziwiać nic poza bujną kaskadą blond włosów spadającą na gładkie plecy.

Nagle wokół poczerniało, a wyczulone zmysły blondyna szybko wychwyciły magię. Sięgnął ręką w bok łapiąc skręta, którego przygotował na poranne "śniadanie", oraz drugiego na "poranne po", zanim wszystko wokół zawirowało.

Herold przemówił. Skoro wybudził go magicznie ze snu, to pewnie nie po to by go zabić, więc Chass spokojnie odpalił papierosa używając drobnej sztuczki magicznej czekając aż rozmówca nabierze powietrza.
- Nie chcesz wody? Masz straszne usta. Naprawdę, powinieneś coś z tym zrobić, wygląda to koszmarnie - wtrącił się, ale jego uwaga została zignorowana.
~ Wywyższony dom, heroldowie, pielgrzymka. Pierdol się ~ pomyślał Chass jednak nie odpowiedział heroldowi. Gapił się tylko na niego swoimi przenikliwymi błękitnymi oczami wydmuchując nosem dym papierosowy.

- Tak, to o czym myślisz, jest w mocy mego Pana.
- Och czyżby?
- spytał sarkastycznie wydmuchując dym tym razem w ukrytą za kapturem twarz herolda. Czuł jednak niezwykłość owego herolda. Mogła to być zagrywka piekielna, ale na pewno była to zagrywka potężnej siły. Nawet bez magii, Chass czuł powagę sytuacji.
- Opuść swój dom i znajdź pozostałych Pielgrzymów. Będziecie obserwowani i oceniani. Wasza droga rozpocznie się w gospodzie „W Pół Drogi”, znajdującej się pomiędzy Wzgórzami Szarego Płaszcza i Zapomnianym Lasem. Spiesz się, Pielgrzymka rusza w równonoc jesienną. Wypatruj pozostałych Heroldów.
- No dobra, powiedzmy że mi tam po drodze... -
zaczął, ale postać zniknęła, a w okół znów pojaśniało świtem.
- Kurwa....
- Z kim rozmawiasz? - spytała Camilla przeciągając się leniwie...

* * *

- No i jestem. - mruknął wychylając szkło. Chass byś średniego wzrostu mężczyzną w średnim wieku. Jego postura też była raczej średnia. Skórznia jaką nosił na białą koszulę wyglądała bardziej jak kamizelka modnie opinając ciało. Kończyła się u góry wcięciem, z którego przebijała biała wpółjedwabna koszula. Na to mężczyzna nosił krótki płaszcz w kolorze khaki, wygodne podróżne spodnie. Mały tobołek leżał u nóg pomiędzy barem a wysokim butem z cholewami, który wystukiwał rytm. Twarz mężczyzny był zmarnowana. Kilkudniowy niedbały zarost, krótkie blond włosy w artystycznym nieładzie, jakby stylistą był niesforny wiatr i szarawa skóra - skutek wypalonych fajek i wypitego alkoholu. No i oczy. Niesamowicie niebieski, cierpiące, widzące więcej niż człowiek widzieć powinien.

Wejście ostatniego przybysza rozpoczęło szopkę. Dość tanią jak na gust Chassa, ale na maluczkich na pewno robiło wrażenie. Podszedł z pełnym szkłem do stołu ubrany w gryzący, kwaśny dym i przerośnięte ego spoglądając na cudaczną mieszaninę osób.
- Proszę, proszę, kogoż tu przywiało - mruknął zajmując miejsce za stołem zaciągając się głębiej niż zwykle. Wypuszczony niespiesznie dym kręcił kółka w tej tajemniczej atmosferze unosząc się w górę.
- Może w końcu dowiemy się co za bękart kazał nam gnać w to zapomniane przez piękne kobiety miejsce?
 
psionik jest offline  
Stary 02-06-2016, 18:56   #6
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
W miarę jak zajmowaliście miejsca przy stole, szczegóły wyglądu towarzyszących wam osób stawały się coraz wyraźniejsze.

Wiele uwagi przykuwał muskularny mężczyzna, o skórze gęsto pokrytej bliznami i tatuażami. Nosił maskę zasłaniającą pół twarzy (czy raczej perwersyjny kaganiec), która żelaznymi prętami odgradzała jego usta od krtani potencjalnych wrogów. Nie miał zbroi, ani hełmu - na jego odzienie składały się podkute czarne buciory, zniszczone karwasze, plecak, skórzana tunika oraz ciężki pas, ze srebrną klamrą w kształcie węża połykającego własny ogon. Ponadto na plecach dźwigał potężne toporzysko, przypominające raczej broń kata, niż oręż przeznaczony do walki.

[media][/media]

Jego tatuaże przedstawiały diaboliczne postacie obrywające ze skór drących się w niebogłosy nieszczęśników, piekielne rozpadliny, z których na świat starały się wydostać odnóża niewypowiedzianych koszmarów. W centralnym miejscu klatki piersiowej znajdował się zakończona pazurami czarna dłoń - symbol boga tyranii Bane’a.

Wspomniany już słoneczny elf stanowił fizyczne przeciwieństwo wytatuowanego brutala. Roztaczał wokół siebie aurę szlachetności oraz dumy. Miał miedzianą, wchodzącą w brąz karnację i bursztynowe oczy. Jego twarz była smuklejsza, bardziej pociągła i o ostrzejszych rysach, niż u zwykłego człowieka. Opadające na ramiona złote włosy podtrzymywał diadem. Jego ciało chroniła wspaniała zbroja, złożona z wielu nachodzących na siebie płyt w odcieniach złota i mosiądzu, ściśle dopasowana do jego sylwetki. Miał tarczę oraz lekko wygięty, długi miecz. Kiedy zbliżał się do okrągłego stołu, zdawał się raczej płynąć niż iść.

Zerknął to na Kelvena, to na wytatuowanego brutala i wyraźnie zmrużył powieki.

Najmniej rzucającym się w oczy pielgrzymem naturalnie okazał się gnom. Większość z was nie miała zbyt wiele do czynienia z przedstawicielami tej rasy - ba, nie byliście do końca pewni czy przypadkiem nie jest on niziołkiem. Jego proweniencję zdradzały raczej szczegóły - gęsta, sięgająca mostka broda, bardziej baryłkowata niż patykowata budowa ciała i pełne policzki. Nosił skórzany pancerz, który aktualnie był rozpięty, ukazując kamizelę w czerwono-niebieską kratę. Na głowie miał łowczą czapkę z bażancim piórkiem, a przez ramię przerzuconą torbę podróżną. Jego broń stanowiły pokaźnych rozmiarów kusza, oraz przypasany myśliwski nóż - nie licząc rzecz jasna rosłego bernardyna. To właśnie ten element najbardziej was zaintrygował. Na wielkim psie (o wiele większym od gnoma) znajdowało się coś na kształt siodła połączonego z łóżeczkiem. W środku gaworzył i wymachiwał rączkami berbeć, który najwyraźniej miał w głębokim poważaniu otaczający was nieziemski mrok.

Ciszę przeszyło pytanie Chassa. Nagle, za siedzącym naprzeciw niego Nevarem pojawiła się istota w purpurowej (jak obrus) szacie, ze złotą maską na twarzy. Jej zasuszone wargi rozchyliły i ponownie rozbrzmiał głos:
- Czyż nie wierzysz... - Nevar gwałtownie obrócił się przez ramię, niemal nie spadając przy tym krzesła. Herolda już tam nie było - teraz pojawił się za plecami Chassa.
- ...że Pan Wywyższonego Domu ma moc by spełnić twoją prośbę, Pielgrzymie? Czy myślisz, że Lord Gaziel nie usłucha jego głosu? Czy chcesz dalej t r a c i ć? - ostatnie słowo wypowiedział niemal szeptem i był to chyba pierwszy raz, kiedy słyszeliście by Herold modulował swój głos.

Teraz istota w purpurowych szatach pojawiła się za plecami słonecznego elfa. Ten drgnął odruchowo, ale powstrzymał się przed odwróceniem się.
- Ci, którzy wzięli udział w Pielgrzymce albo zginęli podczas drogi, albo zostali zgładzeni po wysłuchaniu ich próśb, albo osiągnęli to, czego poszukiwali przez całe swoje życie. Nikt nie otrzymał drugiej szansy. Każdy jest oceniany wedle swojego postępowania. Pan Wywyższonego Domu czeka i obserwuje. Nie pochodzi z Abeir-Torilu. Przybył tu jako uciekinier, zanim wasz świat wydostał się z panowania wielkich smoków.

Chwilowo zamilkł, ponownie zmieniając miejsce swego położenia. W powietrzu królowała balsamiczna woń jego ciała. Bogowie raczą wiedzieć co skrywało się pod kapłańską szatą i złotą maską.
- Waszym następnym przystankiem w Pielgrzymce jest Evereska. Szukajcie Herolda przy Białym Grobie.
Sylwetka Herolda rozpłynęła się w powietrzu i jego głos znów dobiegał z mroku:
- Żeby dostać się do Warownego Domu, musicie podróżować w towarzystwie jego mieszkańców, albo przybyć na zaproszenie jego gospodarzy. Tak się składa, że akurat w dzisiejszą noc, w tej gospodzie znajdują się osoby, które mogłyby wam pomóc

Część otaczającej was ciemności rozproszyła się, ukazując podobny do waszego, okrągły stół. Siedzieli przy nim trzej, dobrze uzbrojeni elfowie. Ich jasna karnacja i ciemne włosy, wskazywały na to, że musiała być to podrasa księżycowa - inaczej zwana srebrną. Mieli na sobie matowe koszulki kolcze, ciemne płaszcze i równie ciemne chusty przesłaniające usta (aktualnie zwinięte na szyi). Każdy z nich nosił na plecach dwuręczny miecz.
- Oto grupa evereskańskich strażników grobów. Oprócz podniebnych jeźdźców, to najbardziej rozpoznawalni żołnierze Warownego Domu. Każdy z nich był szkolony do walki wręcz oraz władania Sztuką. Na co dzień strzegą największej świętości Evereski - jej niezliczonych grobowców. Parę dni temu, u podnóży miasta - lecz poza jego granicami - nieznani rabusie złamali pieczęcie pomniejszej krypty i zrabowali jej zawartość. Strażnicy ruszyli na łowy. Podejrzewają, że ich cele ukrywają się w pobliskim Zapomnianym Lesie - już trzykrotnie udawali się na polowanie wracając z pustymi rękoma. Są w błędzie - rabusie siedzą dwa stoliki obok nich i starają się nie wybuchnąć śmiechem.

Ciemność ponownie przesłoniła stolików elfów. Po chwili pojawiła się kolejna wyspa światłości, tym razem oświetlająca samotnego mężczyznę. Również wywodził się z długowiecznego rodu. Miał na sobie kosztowne szaty, wykonane z wspaniałego grafitowego materiału, który zdawał się być bardziej cieczą niż ciałem stałem. Ubranie było haftowane srebrną nicią, układającą się w zawiłe sploty i symbole. Chass od razu rozpoznał podstawowe magiczne sigile, w pewnym stopniu chroniące przed orężem. Średniej długości, czarne włosy elfa kleiły się do jego spoconej twarzy. Rysy miał zbyt dzikie - wyglądał raczej nieludzko-groźnie, niż nieludzko-pięknie. W jego oczach mieszały się obłęd i zamroczenie. Dostrzegliście przewróconą butelkę po winie, leżącą na jego stole.
- To rodowity arystokrata z Warownego Domu. Aktualnie pogrąża się w stanie upojenia i mrocznej żądzy. Od paru godzin przypatruje się miejscowej służce - zwyczajnej, ludzkiej dziewczynie, na którą prawdopodobnie nie spojrzałby żaden Tel’Quessira. Już trzy razy odtrąciła jego zaloty. W głębi ducha, dziewczyna obawia się obcego mężczyzny - być może czuje jego obsesję. Dziś dojdzie do finału tej historii - z waszym, lub bez waszego udziału.

I znów zgasło światło. Nie minęły dwa uderzenia serca, kiedy waszym oczom ukazano ostatnią grupę. Sześć osób: pięciu zbrojnych, wywodzących się z różnych ras i plemion oraz młody mag w niebiesko-srebrzystej szacie, z wielką gwiazdą wyhaftowaną w miejscu serca. Wszyscy jedli w pośpiechu, nie przerywając nawet na moment:
- O to posłaniec z Silverymoon. Niesie pilną wiadomość dla panów Evereski. Otaczają go jego najemni ochroniarze. Zatrzymali się w gospodzie tylko na moment, żeby posilić się przed ostatnią prostą. Nawet nie zaczekają na świt. Posłaniec posiada list opatrzony pieczęcią Wysokiego Marszałka Methrammara Aerasume - aktualnego pana Klejnotu Północy.

Herold pojawił się kilka kroków od stołu.
- Pamiętajcie Pielgrzymi - Biały Grób w Everesce. Pan Wywyższonego Domu patrzy.

Powodzenia

***

- EKHM! - młoda służka chrząknęła po raz wtóry, tym razem wyraźnie podnosząc głos.
- Zamierzacie panowie coś zamówić, czy będziecie tak siedzieć i wpatrywać się w stół?

Spojrzeliście po sobie - ciemność, Herold, purpurowy obrus - wszystko to zostało tylko wspomnieniem. Wasza siódemka w siedziała razem z lekko zamglonym spojrzeniem. Tylko jedna rzecz upewniała was przy tym, że nie był to sen - osoby wskazane przez tajemniczego posłańca znajdowały się na swoich miejscach.
 

Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 02-06-2016 o 19:58.
ObywatelGranit jest offline  
Stary 03-06-2016, 14:06   #7
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Nevar wiedział że ma do czynienia z istotą z która nie było żartów. Widział co potrafi, to przekraczało jakby magowskie zdolności - a przynajmniej tak uważał. Strach zmieszany z podziwem, ale i z nadzieją - zaczynał realnie wierzyć że ta istota jest w stanie oczyścić jego imię i pewnie o wiele więcej wziąwszy pod uwagę że każdy z pielgrzymów czegoś chciał. A niektórzy nawet to dostawali... Część z nich zginęła jednak po spełnieniu prośby - dla aarakocry było niemal pewnym że wpływ na to miał sposób w jaki odbyli oni owa pielgrzymkę. Dla Nevara sytuacji była dość jasna - chciał oczyścić swe imię i nie zamierzał robić niczego co mogłoby je splamić, wiedział jednak dobrze że postanowienie dane sobie na początku szlaku może być ciężkie do utrzymania w kolejnych jego etapach. Jedno było pewne , nie zamierzał pomagać sadystycznemu elfowi w spełnieniu swych zachcianek i niezależnie od sukcesu z dołączeniem do ochroniarzy kuriera chciał dopomóc też strażnikom grobów w odnalezieniu sprawców kradzieży. Irytowała go bezczelność złodziei , siedzących wszak w zasięgu ręki...

- Dwie surowe ryby oraz piwo. - złożył zamówienie , poczekał aż służka zebrała zamówienia i odeszła po czym rzekł do towarzyszy mając nadzieje, że ktoś zna się na sprawie

- Da z was ktoś radę sprawdzić ekwipunek złodziei ? Może odnaleźć ich pokój i przeszukać? Do elfów trzeba by było uderzyć z dowodami , same oskarżenia mogą nie załatwić sprawy. Na wszelki wypadek spróbuje nam załatwić podróż z posłańcem, nawet jak wyjdzie nam inny sposób na dostanie się do środka Twierdzy to dobrze mieć alternatywę. A przy okazji nazywam się Nevar - zakończył i po wysłuchaniu innych wstał od stołu by porozmawiać z ochroniarzem pilnującym kuriera.

- Cześć Grigor , można na słówko?
- zagaił ochroniarza.

W zasadzie rozmowa i tak była wstępna i nic go nie kosztowała, baczył jednak by nie powiedzieć za dużo. Wiedza o tym że wie dokąd udaje się posłaniec z ochroną mogła by jedynie wzbudzić niepotrzebne podejrzenia , lepiej było formalnie zapytać, pomimo że znał już odpowiedź na to pytanie. Inną sprawą było czy posłaniec w ogóle weźmie dodatkową ochronę, nawet jeśli miała być darmowa. Dlatego miał nadzieje że towarzysze w międzyczasie załatwią jakoś sprawę złodziei.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 03-06-2016 o 17:16.
Eliasz jest offline  
Stary 03-06-2016, 14:29   #8
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Mężczyzna, którego zagadał Nevar odłożył łyżkę i powoli przeniósł wzrok w kierunku Aarakockry. Miał około trzydziestu lat, wielodniowy zarost i liczne drobne blizny na dłoniach i twarzy. Czuć było od niego długą drogą. Chwilę jeszcze przeżuwał, przełknął, po czym otarł usta.

-Nie, Nevarze. Tutaj jest mi bardzo dobrze - warknął w odpowiedzi na prośbę odejścia na stronę.
Siedzący przy stole młody mag odchrząknął i zwrócił się do strażnika:
- Grigorze, byłbyś łaskaw powiedzieć, skąd znasz tę istotę?
Mężczyzna skinął głową:
- To Aarakockra. Człek-orzeł. Zwą go Nevar. Pracuje dla Czarnej Sieci i ma krew na rękach.
- SŁUCHAM?! - młody mag zerwał się na równe nogi. - Wytłumacz mi to natychmiast! - oskarżycielsko skierował palec prosto w pierś Nevara.

Kilka głów obróciło się w tamtą stronę.
- Widzę, że nasz nowy towarzysz nie przebiera w środkach... - mruknął gnom.
Słoneczny elf, odsunął się nieco od stołu i położył dłoń na rękojeści miecza. Mężczyzna w masce wydał jakiś niezrozumiały pomruk i również skierował swoje spojrzenie w tamtą stronę.
 

Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 03-06-2016 o 14:42.
ObywatelGranit jest offline  
Stary 03-06-2016, 15:05   #9
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Gdy atmosfera wróciła do tej, jaką zapamiętał na Torilu, Chass upił łyk ciemnego alkoholu i uśmiechnął się do kelnerki
- Tak kochanie, oczywiście. Co byś poleciła na kolację? - uśmiechnął się do dziewczyny rzucając ukradkowe spojrzenie tu i ówdzie - Co najbardziej Tobie tu smakuje, co? Co lubisz tutaj zjeść, jak kończysz zmianę? -

Gdy kobieta odeszła, Constantine przyjrzał się ponownie towarzyszom. Zaiste, ciekawa zbieranina wykolejeńców. Nie zdziwiła go wzmianka o Gazielu. Gdyby sam robił taką szopkę, też dokładnie zebrałby informację o kukiełkach z teatrzyku. Jednak Herold popełnił błąd, zdradził pewien drobny szczegół, który nie był znany czarownikowi, a który pozwoli rozwiązać zagadkę kim jest ów "pan" i jak zabezpieczyć się, przed śmiercią, gdyby taki miał kaprys? Ale do tego jeszcze długa droga.


Zanim zdołał coś powiedzieć, Aarakockra wstał próbując załatwić wszystkim, lub być może tylko sobie wejście do miasta elfów.
- Cóż, nasz wróbelek już wyfrunął - zironizował sytuację - Jak te dzieciaki szybko rosną i opuszczają gniazda... Ale do rzeczy. Wszyscy słyszeliśmy jak się sprawy mają, więc pierwsze pytanie: razem, czy osobno? -
Chass spojrzał na siedzących przy stole mężczyzn. Wolał mieć sprawę wyłożoną jasno. Czy każdy sobie rzepkę skrobie, czy będziemy działać razem do końca.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 03-06-2016 o 15:39.
psionik jest offline  
Stary 03-06-2016, 15:31   #10
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zdawać się mogło, że wizja i wypowiedź Herolda przeznaczona była tylko małej garstki wybrańców.
Bez wątpienia kelnerka nie zauważyła nic, bowiem wyglądała na zniecierpliwioną faktem, że klienci, miast złożyć zamówienie, całkowicie ją lekceważą.

- Dla mnie poproszę chleb, ser, szynka, jakieś owoce. I piwo. - Półelf złożył zamówienie, nie chcąc niepotrzebnie zwracać na siebie uwagi. - Dziękuję. - Okrasił zamówienie miłym słowem i uśmiechem.


- Kelven - przedstawił się, gdy służąca odeszła.. - Proponowałbym próbować razem. W większej grupie chyba mamy większe szanse dotrzeć do celu.

Czy ich usiłowania miały jakikolwiek sens?
Kelven nieco w to zwątpił, gdy ujrzał, jaki efekt przyniosła próba w wykonaniu człowieka-orła. Nevara.

- Kto nigdy nikogo nie zabił, niech pierwszy rzuci kamieniem - powiedział cicho, widząc zachowanie paru z tych, co siedzieli przy tym samym co on stole.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172