Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-12-2016, 02:21   #21
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację

Euforia po zwycięskiej potyczce nie trwała długo. Bynajmniej nie dlatego, że pojawiły się nowe kłopoty. Po prostu każdy z czwórki svengardczyjów zajął się tym, co uznał za najbardziej pożyteczne i konieczne w tej chwili.


Kalem szybkim krokiem ruszył do zbrojowni, gdzie zaczął skrupulatnie dobierać sobie ekwipunek bojowy. Syn stolarza był wręcz urzeczony tym ,jak wiele znajduje się tutaj rodzajów broni i pancerzy. Oglądał, przymierzał, chwytał kolejne miecze i próbował wymachiwać nimi w powietrzu, ważąc ciężar i możliwość szybkich manewrów. W Svengardzie liznął tylko podstaw fechtunku od jednego z członków straży, ale teraz czuł że świat otwiera przed nimi nowe drzwi za którymi czeka coś o wiele lepszego niż nudne życie wiejskiego stolarza.
Kalem był tak zaabsorbowany doborem ekwipunku, że nie zwrócił uwagi na to zaczął wyprawiać złoty smok.


Uli bowiem ledwie tylko rzucił okiem na poukładane w równe rzędy halabardy, piki i topory, na szeregi połyskujących hełmów i napierśników. Uznał to za mało interesujące. Coś o wiele ciekawszego stało natomiast w rogu zbrojowni. I to właśnie ten przedmiot pochłonął całkowicie jego uwagę.




Niewielka skrzynia wykonana z dębowego drewna budziła ciekawość i pożądanie. Nawet masywne, żelazne klamry które ją okalały nie zniechęcały smoka. Wręcz przeciwnie, te wykute na kształt muskularnych rąk obicia jeszcze bardziej rozpaliły umysł smoka.
Siedząc na karku potężnego stwora, myślą skierował go w tamtą stronę. Przyjrzał się jej przez krótką chwilę, tylko po to, aby już za moment rozkazać mu otwarcie skrzyni. Ku swemu zdziwieniu napotkał opór ze strony shivaka. Jego prosty umysł nie dopuszczał myśli, że można zniszczyć coś co jest częścią statku. Nie to było celem jego egzystencji.
Uli jednak nie zamierzał ustępować. Zamknął oczy i skierował potężną myśl nakazującą otwarcie skrzyni wprost do umysłu shivaka.
Opór stwora pękł zdawało się niemal z głośnym trzaskiem niczym wiązka chrustu. Mając pełną kontrolę na shivakiem, Uli chwycił solidny buzdygan i z jego pomocą począł podważać obręcze kłódek, które chroniły zawartość skrzyni przed wzrokiem niepożądanych gości.
Potężne muskuły shivaka napięły się niczym postronki. Uli poczuł jak wiele sił stwór wkłada w zniszczenie zamków. Kilka chwil walki i najpierw jedna, a potem i druga kłódka ustąpiły.
Łapy shivaka chwyciły wieko skrzyni i uniosły je do góry.


Gdy to się stało Uli ujrzał jasny blask bijący z wnętrza skrzyni. Leżały tam dwa, pokaźne stosy moment. Były one głównie złote, ale nie brakowało także srebrnych, platynowych i kryształowych. Były one w przeróżnych kształtach i wielkościach. Najdziwniejsze były ceramiczne krążki z których część była połamana na równe części.
Oprócz monet w skrzyni leżały dwa czerwone kryształy. Precyzyjnie obrobione i wyszlifowane na kształt sopli o równych ściankach i szpiczastych końcach. Oba były umocowane w srebrnych oprawkach, które posiadały krótkie łańcuszek.


Ukryty gdzieś głęboko w jaźni smoka instynkt przebudził się. Myśl o pochwyceniu czerwonych kryształów, zmaterializowała się w postaci rozkazu dla shivaka. Stwór uniósł swoją łapę, gdy wieko skrzyni zatrzasnęło się z głośnym hukiem.
Żelazne łapy ponownie zacisnęły się na skrzyni. Na dodatek na frontowej ścianie ukazały się małe oczka i wykrzywione w grymasie niezadowolenia usta.
- A ty czego złodziejaszku? - syknął rozeźlony kufer - Siłą się włamywać? Cóż to za barbarzyńskie zwyczaje! Kto to widział, tak się włamywać do cudzej własności. Tylko Jego Magnificencja Rixdall Coldstorm może sięgać po rzeczy skryte w moim wnętrzu. Co z nim zrobiłeś draniu?


W tym czasie Sentine wrócił do ich celi. Chciał bowiem sprawdzić, czy z kamiennym posągiem wszystko w porządku. Jak dziwnie by to nie brzmiało, to właśnie go interesowało. Obawiał się bowiem, że to małe zielone pokurcze odpowiadają za tak nagłe zamilknięcie Rixdalla.
Szybko jednak przekonał się, że posążek w którym zaklęty był ich wyzwoliciel nadal stoi w kącie celi.
Sentine zobaczył także, że oczy kamiennej statuetki lśnią głębokim, błękitnym światłem.

Zaciekawiony zbliżył się i wtedy poczuł się tak, jakby dostał obuchem w łeb. Świat zawirował i Sentine poczuł, jak nogi odmówiły mu posłuszeństwa i bezwładnie opada na podłogę.


- Witaj przyjacielu - usłyszał znajomy głos RIxdalla.Niestety nie widział go, gdyż wokół panowały nieprzeniknione ciemności.
- Nie bój się. Utraciłem wiele sił, a tym samym możliwość psionicznego kontaktu z wami. Ostatkiem sił ściągnąłem cię tutaj. Nie mamy wiele czasu. Jak widziałem udało się wam wygrać walkę. Musicie teraz przejąć kontrolę nad statkiem. Idźcie na mostek. Tam znajdziecie taki rzeźbiony fotel. To serce statku, jego ster. To on pozwala kontrolować i prowadzić “Złotą Mackę” Mam nadzieję, że wśród was jest ktoś uzdolniony magicznie. Taka osoba musi usiąść na tym rzeźbionym fotelu i spróbować połączyć się myślą ze statkiem. Nie wiem, czy moja “Złota Macka” pozwoli wam sobą sterować, tym bardziej że nie wyglądacie raczej na czarożeglarzy. Obym się mylił. Musimy, jak najszybciej uciekać stąd. Ten kto usiądzie na fotelu będzie musiał się skupić i nadać swej myśli siłę, aby połączyć się ze statkiem. Na razie wystarczy proste “Naprzód” Im dalej od tego miejsca, tym lepiej. Jak odzyskam siły, to postaram się wam bardziej pomóc. Powodzenia.



Valand także miał inne plany niż wybrana przez Kalema i Uliego zbrojownia. Szybko zorientował się, że zostali uprowadzeni przez jakiegoś maga. A skoro tak, gdzieś w tych pomieszczeniach musi być ukryta jakaś księga zaklęć, albo magiczne przedmioty. Śmiało ruszył w przeciwną stronę niż wszyscy. Szybko dotarł do kręconych schodów, którymi zaczął się wspinać, nie zważając na mogące czaić się za każdym rogiem niebezpieczeństwo. Gdy postawił stopy na głównym pokładzie pierwsze co usłyszał to głośne chrapanie, dobiegające z kajuty po prawej stronie. Po chwili usłyszał o wiele cichsze słowa.
- Shal ultan il cantar. Ouh iln aproshta.
Niziołek bez trudu rozpoznał magiczny język w którym wypowiadało się zaklęcia. Wiedziony ciekawością ruszył w kierunku z którego dobiegał ó głos.


Zdążył zajrzeć do kajuty w ostatniej niemal chwili, aby zobaczyć, jak Toun kończy wypowiadać zaklęcie i posypuje się sobie głowę brązowym proszkiem. Sekundę później Toun rozpłynął się w powietrzu. Valand zdążył jeszcze ujrzeć, że ich ciemiężyciel ściskał pod pachą, dwie opasłe księgi, oprawione w skórę.


***


W tym momencie wszyscy poczuli mocne szarpnięcie. Gwałtowne i silne szarpnięcie przypominało to, jakie towarzyszy nagłemu hamowaniu wozu. To potwierdzałoby ich przypuszczenia, że znajdują się na statku. Tylko jaki statek potrafiłby tak szybko i niespodziewanie zahamować i niemal w momencie wytracić swoją prędkość.
Wszyscy zdali sobie też sprawę, że ucichły też delikatny szmer, który do tej pory był obecny, a nie zwracali na niego uwagi.
Cisza, jaka nastała była nienaturalna i niepokojąca. Ciszę przerwał krzyk Sentine’a, który wybiegł właśnie z celi. Jego oczy błyszczały niemal szaleńczym blaskiem, a jego twarz była rozpalona. Niezwykle podnieconym głosem Sentine krzyczał:
- Wiem! Wiem wszystko! Musimy działać!
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 07-12-2016 o 22:22.
brody jest offline  
Stary 03-12-2016, 18:16   #22
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Kalem był zauroczony mnogością broni, jakiej uświadczył w zbrojowni. Miecz… długi, solidny. A przynajmniej solidnie wyglądający. Chłopak wykonał nim kilka machnięć, zważył w dłoni. Nie wiedział jednak w jaki sposób to mogłoby świadczyć o jakości oręża, bo nigdy tego wcześniej nie robił. Czytał o tym jedynie w książkach. Halabarda była dla niego zdecydowanie za ciężka i nieporęczna. Włócznią by się nieźle rzucało, ale tutaj mieli ciaste korytarze i niewielkie pomieszczenia (jak dotąd). Topór za bardzo kojarzył mu się z krasnoludzkim rzemiosłem wojennym, za którym syn stolarza nie przepadał…
Ile razy nie próbował, najlepszym wyborem pozostawał morgerstern - niby maczuga, ale z kolcami.

Statek się zatrzymał. Kalem to wyczuł, bo uświadczył tego samego uczucia, które towarzyszy powozowi, który nagle się zatrzymuje. Tylko co za statek potrafi tak nagle hamować?
- Wiem! Wiem wszystko! Musimy działać! - Usłyszał głos Sentine. Kalem zarzucił sobie zawadiacko nowiutką broń na ramię i w drugą dłoń (tą, na której miał zawieszoną równie nowiutką tarczę) chwycił zwłoki jednego z zielonkawych braci.
- Świetnie, ale chyba mieliśmy iść na mostek szukać kapitana, nie? - Spojrzał znacząco na Uliego, który wdawał się akurat w dyskusje z żelazną skrzynią. Syn stolarza był już za punktem, kiedy coraz to nowe dziwactwa go dziwiły. Może jak wróci do normalności to się nad nimi zastanowi i pośmieje, ale nie teraz.
- Idziecie? - Zapytał ponaglająco dwójkę towarzyszy, wsiadając na swojego shivaka.
 
Gettor jest offline  
Stary 05-12-2016, 20:14   #23
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Na nic było przekonywanie że nie zrobili krzywdy właścicielowi kufra, że chcą pomóc, wreszcie że sami chcą pomocy. Kufer wrzeszczał, raz to o gwałcie na jego psychice i że się poskarży Rixdallowi, a jak będzie trzeba to i całej radzie a raz to o przerobianiu smoka na sprężynki do zegarków. Raz o stado wściekłych małp które miałoby rozerwać go na kawałki, a raz o zardzewiających bebechach i dożywotniej migrenie i gwizdaniu w uszach. Ale konstrukt w końcu i tak zacisnął szpony na tym czego chciał - na parze czerwonych kryształów

- Idziecie? -
- Po-pro-wadzę. Na mostek -
Mowa funkcjonowała już niemal poprawnie. Smok siedzący na shivaku wpatrywał się w kryształy. Miał pomysł - zanieść kryształy Rixdallowi i zobaczyć czy mu to pomoże. Ale wrzaski Sentine wydawały się bardziej pilne - To tam - wskazał kierunek. W górę i lekko w przód - A ty co wiesz, że wszystko wiesz? -
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 06-12-2016, 16:47   #24
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
Sentine wrócił do pomieszczenia, w którym się przebudzili. Zobaczył posąg w nienaruszonym stanie, ale był przekonany, ze stworzenie może kryć się gdzieś w jego pobliżu, jeżeli bowiem jeden z bliźniaków żył, mógł mieć szczerą ochotę utrudnić im życia, był więc pewien, ze nagłe zniknięcie Rixdalla mogło być jego sprawką, zrobił kilka kroków naprzód.
Zobaczył ze oczy posągu jarzą się niebieskim światłem, podszedł bliżej, żeby przyjrzeć się temu z bliska, gdy nagle coś jakby huknęło, Sentine osunął się bezwładnie na ziemię, tracąc przytomność, będąc przy tym przekonany ze bliźniak sprowadził giffy, bądź inne stworzenia, chciał krzyknąć, żeby ostrzec pozostałych, ale było już za późno.

Po chwili pierwsze co wyrwało mu się z ust to krótkie, odruchowe
- Zabije cię kurwi synu. - szybko zorientował się, ze znajduje się w nieprzeniknionych ciemnościach.
Rixdall wygłosił krótkie przemówienie, wyjaśniając im całą sytuacje. Sentine miał mieszane uczucia, z jednej strony, wolał dorwać bliźniaka i osobiście ukręcić mu łeb, z drugiej - przynajmniej teraz wiedział, co mają dalej robić.

Sentine przebudził się, a następnie ruszył w kierunku pozostałych, kiedy znalazł się w zbrojowni, z jego ust wyrwało się krótkie.
- Panowie, wiem już wszystko. - odparł, rzeźba smoka odezwała się w jego kierunku, rzucając krótkie pytanie, rozszerzył oczy zaskoczony, ale po chwili jak gdyby kompletnie to po nim spłynęło, zbyt wiele dziwnych sytuacji już dzisiaj doświadczył - Gówniaka nie dorwałem. Najpewniej dalej kręci się po statku, obawiam się, ze jeśli nadal tu jest, będzie próbował nasłać na nas jakieś giffy... w końcu zabiliśmy mu brata. Może stchórzył, ale wolę pesymistycznie założyć, ze pokurcz własnie planuje, jak zasadzić nam solidnego kopniaka w dupsko, musimy być ostrożni.
Po krótkiej przerwie, kontynuował przemowę.
- Ale wiem co z Rixdallem, stracił jakieś... moce, siły, czy coś takiego. - wyjaśnił - Nie może się już z nami kontaktować na odległość. Ale, powiedział mi ze na mostku znajdziemy rzeźbiony fotel, który niby rzekomo pozwala kontrolować ten statek ,,Srebrną Mackę'' czy jakoś tak... no ale niby potrzeba tu kogoś uzdolnionego magicznie... zacytuje - w tym momencie Sentine położył dłonie na biodrach, zrobił poważną minę, i starał się naśladować głos Rixdalla - ,,Ten kto usiądzie na fotelu będzie musiał się skupić i nadać swej myśli siłę, aby połączyć się ze statkiem. Na razie wystarczy proste “Naprzód” - przyjrzał się wszystkim z osobna, ignorując rzeźbę smoka. - Nie żebym wątpił w wasze umiejętności. Ale chyba nikt tutaj, się na magii nie zna, co nie? No bo przecież... - wskazał palcem na smoka, jak gdyby sam wątpiąc w swoje słowa dodał- Nie to coś? - dziś nic nie mogło go już zaskoczyć.
 

Ostatnio edytowane przez Egzio : 11-12-2016 o 09:26.
Egzio jest offline  
Stary 06-12-2016, 22:02   #25
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Szarpnęło, skrzypnęło i obiło niziołczy zadek paskudną twardą podłogą.
Valand w oka mgnieniu zebrał się i ukrył za węgłem, gotów w każdej chwili użyć swej potężnej różdżki. Gdyby się okazało, że wbrew podejrzeniom zielony stwór nie teleportował się lecz uczynił niewidzialnym.
Odczekał tak dziesięć oddechów i uznając, że jest bezpiecznie ruszył przed siebie do wnętrza pomieszczenia. Cały czas trzymając przed sobą pręt gromowładny, bo choć nie była jego własna to jednak potężna magia.

-I dobrze! - wyszeptał triumfalnie niziołek widząc puste pomieszczenie. Nie uśmiechało mu się nadstawiać karku w pojedynkę. Co prawda pobiegł pierwszy ale teraz kiedy był sam nieco inaczej patrzył na sytuację w której się znalazł. A najgorsze i tak było to, że zielona pokraka zabrała księgi, niewątpliwie magiczne księgi.
Mimo najgorszych przeczuć w kędzierzawym łebku tliła się iskierka nadziei. W końcu zieońce były dwa, może oba trudniły się sztuką, może oba miały księgi i w końcu, może ten co uciekł zabrał tylko swoje. Z taką myślą Valand odłożył różdżkę i zaczął metodycznie przeszukiwać pomieszczenie w nadziei odnalezienia słowa pisanego, a najlepiej słowa pisanego w języku magii.
 
Googolplex jest offline  
Stary 07-12-2016, 22:17   #26
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację

Gdy nasi bohaterowie weszli po raz pierwszy na mostek, zaparło im dech w piersiach. I to dosłownie. Nie mogło być jednak inaczej. Widok bowiem naprawdę był porażający i niesamowity. A przecież zarówno Kalem, Valand i Sentine nigdy nie opuszczali swojego rodzinnego sioła. Wiedzieli tak niewiele o otaczającej ich rzeczywistości i multiwersum.



Z otwartymi, bezwiednie ustami stali i gapili się, jak oczarowani. Przedni nimi rozpościerała się olśniewająca swą głębi, bezkresna przestrzeń. Nieprzenikniony mrok ciągnął się bez końca, bez granic. Migoczące gwiazdy pulsowały swym wewnętrznym światłem, niczym chmara świetlików w letnią noc. Wielobarwne, świetliste punkty dobitnie tylko pokazywały nieskończony ogrom miejsca w którym się znaleźli. W oka mgnieniu uświadomili sobie, jak drobnym pyłem są w obliczu tak przeogromnego wszechświata. Nie potrafili objąć umysłem pełnego znaczenia tego, co widzą. Podświadomie jednak czuli, że to co widzą jest czymś niebywałym i fantastycznym.
Obraz Svengardu wraz z jego kilkoma lichymi chatami, krytymi strzechą, zatarł się w ich pamięci. Teraz i jeszcze przez wiele najbliższych dni, widzieli tylko ten niepojęty widok.


Gorejący w samym centrum punkt w pierwszym spojrzeniu najbardziej przykuwał uwagę. Nie dało się jednak na niego długo patrzeć, gdyż jego blask był tak potężny, że niemal ranił oczy. Wokół tego świetlistego giganta unosiło się sześć potężnych kul, które zdawały się wirować w jakimś tajemnym tańcu. Każda z kul była innego rozmiaru, kształtu i koloru. Wszystkie jednak wyglądały majestatycznie i władczo. Jedne, jak błękitnozielona, znajdująca się pośrodku całego zbioru kula, przyciągały i budziły ciepłe skojarzenia. Inne, jak znajdująca się najbliżej centralnej gwiazdy ognista kula, czy zawieszona nieopodal ich okrętu czarna, mroczna kula, budziły instynktowny lęk i niepokój.
Każda jednak z tych dziwnych kul w tajemny sposób przyciągały naszych bohaterów, niczym magnes lub ponętna kobieta.


- To przestrzeń Krynnu - przerwał niemal mistyczną ciszę Uli. Jego głos był spokojny i niebywale mentorski. Mechaniczny smok ogłosił pozostałym, coś co dla niego było jasne i oczywiste.
- To w środku to słońce, sferyczne ciało ogniste, które daje życie całemu układowi. Te zawieszone w próżni kule, to planety. To na nich żyją podobni wam, jak i całe mrowie innych ras. Niestety waszej planety tutaj nie ma. Pierwsza od słońca, to ognista planeta Sirrion. Następna jest Reorx, kamienista i niemal całkowicie górzysta planet. Zamieszkują ją głównie krasnoludy i gnomy. Czuwa nad nią potężny Bóg Kuźni. Trzecia planeta to Krynn. Planeta podobna do tej zamieszkałej przez was. Są tu lasy, góry, a nawet morze. Zamieszkuje ją największa i najbardziej zróżnicowana populacja. Czwarty jest Chislev, zielony i pełen życia. Życia jednak bardzo drapieżnego i niebezpiecznego. Za nim krąży Zivilyn, gazowy olbrzym. Jest tam kilka kamiennych wysp. Mówi się jednak, że to tylko resztki po dawnej planecie, która została rozbita przez rozgniewanych bogów. Na końcu jest jeszcze Nehzmyth. Tajemnicza planeta, którą otaczają gęste Czarne Obłoki. Mówi się, że to rodzima planeta, złych i wynaturzonych Neogów. W tej przestrzeni krążą jeszcze Gwiezdne Wyspy. Skupisko kilku asteroidów i planetoid. Nie widać ich jednak, gdyż są za naszą rufą.
Smok zakończył swój wykład i zbliżył się do stojącego w centralnej części mostka, rzeźbionego fotela.
Widać było, że konstrukt jest zafascynowany tym nietypowym meblem. Nie tylko z resztą on. Pozostali członkowie ekipy także patrzyli z podziwem i nutką przerażenia.
Fotel, choć słowo tron byłoby zdecydowanie bardziej na miejscu, był wysoki i wąski. Jego twórcy zależało na tym, aby wyglądał majestatycznie i budził grozę. I niewątpliwie osiągnął zamierzony efekt.
Zagłówek stanowiła wielka, smocza czaszka zakończona ostrymi rogami. Oczodoły smoka lśniły rubinowym światłem, przez co szkielet wyglądał jakby miał zaraz ożyć.
Podłokietniki, jak i stopy tronu wykonane także były ze smoczych kości. Sposób ich połączenia świadczył o wirtuozerstwie rzemieślnika, który był autorem tego niewątpliwego dzieła sztuki.
Rubinowe światło przebijały się przez kościec, przez co całość jeszcze bardziej przemawiała do wyobraźni.


Uli przez wiele sekund wręcz gapił się na tron. Ograniczona mimika jego pyska niestety nie pozwalał nawet domyśleć się co dzieje w jego umyśle.
Gdy w końcu przemówił jego głos nie brzmiał już tak pewnie i pojawiły się w nim nieprzyjemne metalowe trzaski.
- To ster. - oznajmił - Serce czarostatku. To z jego pomocą, jak mówił Rixdall, kieruje się okrętem.


Wszystkim zaświeciły się oczy, a w głowach szalała burza myśli. Jak to niby powiedział Rixdall:
“Ten kto usiądzie na fotelu będzie musiał się skupić i nadać swej myśli siłę, aby połączyć się ze statkiem. Na razie wystarczy proste “Naprzód” “


Czyżby to było, aż tak proste?


Pierwszy na smoczym tronie usiadł Sentine. Szkielet był zimny i nieprzyjemny w dotyku. Budził złe skojarzenia w chłopaku. Mimo to, zamknął on oczy i przez kilka chwil zastygł w tej pozycji.
W końcu wstał i powiedział:
- Ja się do tego nie nadaję. Kalem, może ty spróbujesz?
Syn stolarza ze swego rodzaju czcią i szacunkiem zbliżył się do tronu i powoli usiadł na nim. Z jednej strony cenił kunszt rzemieślnika, który go wykonał, a z drugiej obawiał się ukrytej w jego wnętrzu potężnej magii.
On także zamknął oczy. Gdy tylko to zrobił, poczuł jakby otula go przyjemne ciepło. Jakby zanurzył się zimą w gorącym górskim źródle. Uczucie to wypełniło całe jego ciało i przeniknęło głęboko do wnętrza.


Stojący obok Uli, Sentine i Valand ujrzeli, jak tron rozjaśnił się jeszcze bardziej. Natomiast wokół nadgarstków Kalema, zacisnęły się smocze szpony, które wcześniej były zmyślnie ukryte w bokach tronu.


Przez ułamek sekundy Kalem ujrzał ukryte w mroku, czyjeś oczy. Trwało to tak krótko, że nie zdołał nawet zapamiętać ich koloru. Pozostało tylko mgliste uczucie czyjejś obecności tuż obok.
- Naprzód - pomyślał Kalem i cały okręt zadrżał. Wyglądało to tak, jakby przebudziła się śpiąca od wieków bestia. Po korytarzach rozniósł się delikatny szmer i “Złota Macka” ruszyła wolno do przodu.
Kalem otworzył oczy i zobaczył coś niezwykłego. Choć nadal siedział na tronie, to widział wszystko, jakby stał na dziobie czarostatku. Wystarczyła tylko drobna myśl, aby przenieść się na jego rufę.
Chłopak był zafascynowany. Przez kolejne długie sekundy bawił się tą nowo odkrytą zdolnością. Odwiedził wszystkie pokłady, był na szczycie masztu, a także przy baliście umieszczonej na końcu jednej z macek.
Wszystko szło pięknie do momentu, gdy zapragnął przenieść się na jeden z dolnych pokładów.
Nagle poczuł się tak, jakby ktoś walnął go z całej siły drewnianą pałką w czubek głowy. Instynktownie poderwał się z tronu, jak rażony piorunem. Blask rozświetlający ster przygasł, a cały okręt ponownie zatrzymał się.


Kalem rozmasowywał bolący czubek głowy, a nie mogący się doczekać swojej pory Valand wskoczył szybko na fotel kapitana.
Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, niziołek już siedział na tronie rozparty niczym król i z zamkniętymi oczami próbował przejąć kontrolę nad “Złotą Macką”
Ku zdziwieniu wszystkich jemu także się to udało. Energia napędzająca okręt znowu się ożywiła i czarostatek ruszył wolno naprzód.
Valand także poczuł wypełniające go niezwykle przyjemne ciepło. On także z łatwością mógł spacerować po okręcie nie ruszając się z miejsca. Ta możliwość oczarowała go i pochłonęła na długie chwile. Z każdą sekundą rozpierająca go duma rosła i rosła, niczym pompowany balon.


Jego przygoda z kapitańskim fotelem skończyła się identycznie, jak w przypadku Kalema. Gdy przeniósł się na jeden z dolnych pokładów, oberwał mocarny cios w czubek głowy.


Zebrana na mostku czwórka bohaterów znalazła się w zaiste ciekawej sytuacji. Wyrwani ze swojej rodzimej wioski, podróżowali właśnie na pokładzie czarostatku, przemierzając kosmiczną przestrzeń Krynnu. Mało tego. Okazało się, że dwójka z nich zdolna jest do kontrolowania tego magicznego okrętu.
Zafascynowani nowymi umiejętnościami i możliwościami, nie mogli jednak zapomnieć w jakich okolicznościach tutaj się znaleźli.
Pokraczni, uszaci bracia porwali ich, a jeden z nich uciekł i nadal mógł być dla nich groźny. Niewątpliwie nadszedł czas na naradę i nakreślenie jakiegoś planu na przyszłość, a przynajmniej na zbliżające się godziny.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 08-12-2016 o 17:55.
brody jest offline  
Stary 09-12-2016, 22:52   #27
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- To coś? - Smok metalicznie zaburczał. Natłok nowych wspomnień, burza emocji i rozpierająca go energia sprawiały że mówił zanim pomyślał - To coś przez jakiś czas będzie pełnoprawnym członkiem załogi -
- I nie deprocjonowałbym reszty. To że ty nie masz magicznego potencjału...- zazgrzytał złośliwie

Może było warto?
"Tuż" przed nimi Znikająca Planeta Nehzmyth - i to widzialna. Zivilyn o tuzinie księżyców. Chislev. Krynn. Reorx. Płonący Sirrion. Znał je - choć nie widział skąd. I w końcu słońce Kryształowej Sfery Krynn, dawca światła całej Muszli. Każda z planet ciągnęła go do siebie, obiecując nowe doznania i dawne wspomnienia. Ale na razie...
...było rzadkim darem móc zachwycić się pierwszy raz tym widokiem...po raz kolejny. Natchniony tą chwilą, wbrew rozsądkowi, zaczął mówić.
- To przestrzeń Krynnu [...] -

- No i proszę, mamy aż dwóch utalentowanych młodzieńców. Na pewno jesteście tu przypadkiem? -na chwilę zawiesił tą ideę w powietrzu. Z ukosa spojrzał na reakcję Sentine na sukcesy rówieśników - Ster może mieć kilku panów...ale statek może mieć tylko jednego kapitana jeżeli ma żeglować bezpiecznie. Który z was to będzie? Dlaczego? - machnięciami skrzydła zaakcentował każdego z trójki

Po naradzie Uliordell był wolny ; nie mógł zasiąść za sterem, nie chciał dowodzić giffami, a być kapitanem...coś nie pasowało mu w tej idei. Jakby nie do tego był stworzony. Ale nie wiedział też do czego był. Snuł się więc z kabiny do kabiny. Sprawdzał przeróżne swoje pomysły: spróbował się skontaktować z figurką Rixdalla zakładając jej drugi amulet z pary. Wchodził kolejno do wszystkich kabin licząc że któraś była jego.
Przeleciał cały okręt wskroś i wszerz, choć pamięć bezbłędnie podpowiadała mu gdzie co znajdzie. Przepełzł od czubka bukszprytu po platformy bojowe na końcach macek. Był w kajucie kapitana, był w pomieszczeniach właściciela, w refektarzu i w kwaterze maga okrętowego. Przetrzepał szafki sali spotkań i musztr. Zajrzał do kwatermistrza, zbrojmistrza i mechanika okrętowego. Nie odpuścił kajutom oficerów. Na grzbiecie shivaka przedarł się przez ładownię. Jedyne co uciekło jego dociekliwości to kwatery giffów. Wizyta wszędzie wyglądała tak samo: każdy papier który zawierał cenne informacje, każdy przedmiot który wydawał się być magiczny - a i sporo niemagicznych błyskotek - tymczasowo lądowały w wielkim worze na grzbiecie shivaka.
A docelowo w kasztelu, który smok obrał za swoje nowe leże i zatrzasnął na cztery spusty.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 09-12-2016 o 22:56.
TomBurgle jest offline  
Stary 10-12-2016, 13:43   #28
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
Kiedy smok odezwał się, rzucając celną ripostą w kierunku Sentine'a, chłopak przez chwilę stał oszołomiony, próbując zebrać myśli.
- Okej, okej - mruknął Sentine cicho, przyglądając się smokowi, był wyraźnie zafascynowany - Nie sądziłem, ze potrafisz się odgryźć. Nie doceniłem cię, mój błąd.
Przyjrzał się pozostałym, nikt z nich nie wyglądał mu na kogoś, kto mógłby znać się na magii. W Sevengardzie, oczywiście, żyły jednostki uzdolnione magicznie, ale nie było to powszechne, a już szczególnie wśród młodzieńców.
Z tego względu, miał wątpliwości - czy aby na pewno któryś z nich, byłby w stanie kontrolować statek?
Postrzegał magię bardzo stereotypowo - ot, siedzą mędrcy, i w wolnym czasie wertują setki ksiąg.
A koniec końców, zamiast wykorzystywać swoje umiejętności produktywnie - na przykład łowiąc ryby, albo polując na zwierzynę, a mnóstwo pieniędzy jakie mogą zarobić wykorzystując te zdolności, przeznaczyć na wsparcie finansowe ubogich, , to jedynie zarzucą czasami jakąś poetycką mądrością, i na tym ich rola się kończy.

Ze zbrojowni zabrał dwie dziwaczne bronie, które wykorzystał wcześniej niziołek w walce z giffami.
- To ja wezmę te dwie kusze… - rzucił.
Przyglądał im się przez chwilę ,naciskasz guzik - huk, i przeciwnik leży na ziemi. Nietypowa odmiana kuszy, ale bardzo praktyczna. Przypiął do pasa kabury leżące tuż obok, i wsadził tam pistolety.
Następnie ruszył, wraz z pozostałymi, na mostek, gdzie miał znajdować się rzekomy fotel, pozwalający kontrolować statek.

Nim jednak ruszyli na mostek, zdecydowali - że przeszukają statek, wykorzystując propozycję Kalema - Sentine zgodził się, na pozbawienie głowy przywódcy giffów, aby następnie z jej pomocą skłonić pozostałych przeciwników do współpracy. Był łowcą - zajmował się polowaniami, dla niego odzieranie zwierzyny ze skóry, czy patroszenie, a nawet odcinanie części ciała, to nie była pierwszyzna. W związku z tym, pomysł ten ani trochę nie wydał się Sentine'owi, w przeciwieństwie do pozostałych, obrzydliwy. Zbliżył się do ciała z pierwszym lepszym, ostrym narzędziem które udało mu się znaleźć w zbrojowni, i próbował pozbawić je głowy.
Najbardziej obawiał się, ze jeden z bliźniaków ubiegł ich i już zdążył nastawić giffy przeciwko nim.
Dlatego też trzymał jeden z pistoletów w dłoni, przygotowując się na potencjalny atak.
Przy okazji - miał nadzieję ze uda mu się, być może, wytestować ,,nietypowe kusze'' w boju. W drugiej z kolei, trzymał głowę przywódcy.
Nie zastanawiał się nad tym, kto mógłby zostać kapitanem - założył ze wszyscy chcą jak najszybciej wrócić do Svrengardu, i tylko to zaprzątało mu teraz myśli.

Kiedy znaleźli się na mostku, ujrzeli niebo, gwiazdy były ogromne a sam widok potwornie hipnotyzujący. Sentine przez ułamek sekundy sądził, ze to niebo, a on sam nadal znajduje się na ziemi, gdzieś z dala od domu. Szybko jednak dotarło do niego, ze statek unosi się w tej czarnej, bezkresnej pustce pełnej gwiazd o różnych kolorach i rozmiarach.
Otworzył usta, próbując coś powiedzieć, ale zabrakło mu słów.
- Gdzie my u diabła jesteśmy? - wydusił z siebie.
Po chwili odezwał się smok, wyjaśniając im, gdzie się znaleźli. Sentine słuchał go jednym uchem, stojąc w miejscu z uniesioną w górze głową i rozwartymi na oścież ustami.
- Ta cała przestrzeń Krynnu.... - rzucił - Czy jak ty to tam nazwałeś.... cholera jasna, jest piękniejsza niż jakakolwiek kobieta, jaką widziałem w swoim cholernym życiu!
Po chwili zamknął usta, kontemplując widok zafascynowany, i przerażony jednocześnie. Jego cały świat ograniczał się do tej pory, jedynie do Svengardu, był przekonany, ze poza ziemią na której żył, nie istnieje żaden inny świat, a teraz? Znajdował się wysoko w niebie, a w okół niego mnóstwo innych światów. Wszystko co przeżył do tej pory, wydawało mu się nie mieć w obliczu tego, co właśnie widzi, żadnego znaczenia.

Kiedy ujrzeli wreszcie rzeźbiony fotel, Sentine był wyraźnie zbyt zamyślony, aby zareagować w jakikolwiek sposób, z głową uniesioną do góry, zbliżył się do fotelu, i usiadł na nim, chcąc sprawdzić, czy być może, uda mu się przejąć kontrolę nad tym statkiem. Bez żadnego efektu, spojrzał na Kalema.
- Ja się do tego nie nadaję, Kalem, spróbujesz? - zapytał, wypowiadał się już w inny sposób, niż przedtem, w jego głosie można było wyczuć nutkę powagi, której wcześniej Sentine’owi brakowało. Zszedł z fotelu, i pozwolił usadowić się na nim synowi stolarza.
Kiedy okazało się, że dwójka jego towarzyszy, jest w stanie kierować statkiem, był zdziwiony, ale zbyt zdezorientowany, aby w jakikolwiek sposób to skomentować, spojrzał na na nich.
- Musimy znaleźć drogę do domu. - zaproponował, po czym odwrócił się w kierunku smoka. - Wiesz, którędy powinniśmy się skierować? - zapytał
 

Ostatnio edytowane przez Egzio : 10-12-2016 o 20:16.
Egzio jest offline  
Stary 11-12-2016, 14:46   #29
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację

Widząc gwiezdną przestrzeń z setkami, tysiącami migoczących światełek i ogromnymi, różnobarwnymi kulami w bliższej odległości, Kalem stał jak zahipnotyzowany. Miał tyle pytań! Jak to wszystko działa, dlaczego to tutaj jest, jakie to wszystko jest duże, gdzie jest kraniec tego wszystkiego… Tłumaczenia Uliego przemknęły mu gdzieś obok, syn stolarza wychwycił tylko część z tego co mały, mechaniczny smoczek mówił. Słońce? Planeta gnomów i krasnoludów? Krynn? Wiele z tego co Uli tłumaczył nic Kalemowi nie mówiło i bał się tego ogromu niewiadomych rzeczy, które właśnie miał przed sobą… ale jednocześnie go to fascynowało. Czuł się jak mrówka, która przez całe życie żyła w małym pudełeczku i właśnie została wypuszczona na wolność.

- Ja się do tego nie nadaję. Kalem, może ty spróbujesz? - Usłyszał gdzieś obok głos towarzysza. Wyrwało go to z zamyślenia, jednak wiedział już teraz, że przed tym oknem będzie spędzał dużo czasu.
Zwiedzanie statku siedząc w sterze było kolejnym niesamowitym przeżyciem, które ciężko mu było opisać. Był całkowicie nieważki (nie wiedział wcześniej nawet, że takie uczucie istnieje!), mógł się błyskawicznie przenosić po całym statku. To było cudowne, chciał więcej!
Niestety “wycieczka” skończyła się w momencie próby odwiedzenia jednego z dolnych pokładów.

- Ty, panie smoczku. - Powiedział, kiedy Uli wspomniał o potrzebie kapitana. - Zanim cokolwiek tutaj postanowimy, potrzebujemy więcej wiedzieć. Wszystko, tak w zasadzie. Kim jesteś i skąd to wszystko wiesz? Skoro w tej okolicy nie ma naszej… planety… to gdzie jest? Czy jak odwrócimy tę Mackę o sto osiemdziesiąt stopni to dolecimy do domu? Jak nie to dokąd mamy teraz lecieć? “Naprzód” jest wyjątkowo słabym planem.

Po wstępnych ustaleniach Kalem opóścił mostek, żeby udać się na poszukiwanie wiedzy. Informacji, które mogłyby mu powiedzieć chociaż trochę więcej niż to co Rixdall czy Uli. Kalem nie ufał żadnemu z nich - wiedział, że jest wiele rzeczy, których zaklęty człowieczek i mechaniczny smok nie chcieli mu powiedzieć.
Odwiedził w pierwszej kolejności kajuty zielonkawych bliźniaków. Joun zostawił w swojej dziennik pokładowy, który natychmiast przykuł uwagę Kalema. Poszperał też w innych miejscach chcąc poszerzyć swoją wiedzę na temat czarostatku i tej dziwnej carnej przestrzeni, po której ów sunął. Natknąwszy się na jakąś książkę o tematyce religijnej, natychmiast do niej zaglądał na dłuższą chwilę.
Po jakimś czasie uznał, że zgłodniał, więc pochwycił kilka kawałków słoniny. Kiedy zaś spróbował piwa jego twarz lekko zzieleniała i natychmiast wylał całą zawartość kubka, który sobie nalał.

Poszedł do giffów, by dowiedzieć się od nich nieco więcej na temat tych dziwnych różdżek, które miał przy sobie ich były przywódca. Poznał dzięki temu wiele słów i ich znaczeń: arkebuz, bandolet, jak je naładować i szybko przeładować po strzale, do czego służy czarny proch i czym są siekańce. Ale przede wszystkim: jak celnie strzelać.
Popróbował też swoich sił z bronią białą na manekinie: w pierwszej kolejności chwycił w tym celu za wcześniej wybrany morgerstern i tarczę, jednak później wymienił go na miecz i topór, żeby sprawdzić jak walczy mu się innymi brońmy. Za każdym razem podpytywał giffy o wskazówki: co sądzą o jego technice, co by zmienili, żeby było skuteczniej.
Starał się giffom prezentować w sposób groźny, zdecydowany i nieznoszący sprzeciwu (głównie przez to jak Rixdall im powiedział o konieczności utrzymywania hierarchii nad tymi stworzeniami).

Wreszcie wykończony fizycznie Kalem wrócił na mostek, by usiąść na sterującym tronie raz jeszcze. Tym razem pilnował się, by nie zawędrować na niższy pokład. Zaczął od wydania tej samej co wcześniej komendy “Naprzód”, jednak testował też możliwości zwrotne statku - próbował lekko skręcać w lewo i prawo. Kiedy przypomniał sobie, że w zasadzie są zawieszeni w pustej przestrzeni, popróbował też lekkich “skrętów” w górę i dół.
Pomiędzy kolejnymi testami manewrowania statkiem, Kalem szpiegował swoich przymusowych towarzyszy, zwłaszcza Uliego - mechaniczny smoczek wywoływał w nim wszystkie sygnały ostrzegawcze sugerujące, żeby mu nie ufać i młody stolarz uznał, że dobrze będzie go mieć na oku. Nie zapomniał jednak też zwracać uwagę na Valanda i Sentine.
 
Gettor jest offline  
Stary 13-12-2016, 11:17   #30
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Schodząc z tronu Valand nie zwracał uwagi na nikogo ani nic innego prócz swych ksiąg. Pewne było, że uczucie którego doświadczył było tym czego od dawna pożądał. Równie pewien był też faktu, że ciągle jest za słaby, za mało doświadczony by władza trafiła w jego ręce już teraz.
Przez chwilę zamyślił się a potem zwrócił do smoka-zabawki:
- Czyli to tak. Sami nie możecie sterować to ściągnęliście tych piratów na nas. - Nie czekał na odpowiedź bo i nie było sensu słuchać kłamstw. Nie miał zresztą nic przeciwko temu co właśnie się działo, horyzonty jakie zobaczył w pełni wynagradzały mu wszelkie niedogorności jakie musiał przetrwać do tej pory. Bezceremonialnie, zabierając ze sobą księgi, odszedł do pierwszej kwatery która odpowiadała jego potrzebom. Czyli miała jak najwięcej ksiąg i biurko przy którym mógł rozpocząć studia.
Natychmiast ją zamknął na cztery spusty by mu nikt nie przeszkadzał i pogrążył się w lekturze.
Cytat:
Musisz tedy mieć ze sobą stosowny charakter, czym było wcześniej mówione, i jeśliś jest mężczyzną, noś go w prawej kieszeni. Przygotuj go krwią własną lub też z krwi żółwia morskiego. Umieść w dwu półokręgach pierwsze litery ze swego imienia nazwiska. A jeśli chcesz więcej, możesz wyciąć ów znak szmaragdzie lub rubinie, gdyż one mają sympatię dla duchów, w szczególności tych [powiązanych ze] Słońcem, które wiedzą najwięcej, są bardziej przyjazne i lepsze niż inne. Jeśli zaś, jesteś kobietą, noś charakter po lewej stronie ciała, lub pomiędzy piersiami, tak jak nosi się relikwię, i zawsze przestrzegaj, tak jak było to opisane w przypadku mężczyzn, zasad związanych z pisaniem pieczęci. Bądź w tym posłuszny duchom, one zaś będą posłuszne tobie.


Na początku podano przestrogę, jest bowiem bardzo ważnym aby być oczytanym i obeznanym z tymi, którzy mają wiedzę na temat tego boskiego dzieła. Duchy, które są potężne i znamienite, służą jedynie swoim powiernikom i bliskim przyjaciołom. Można je pozyskać przez zawarcie paktu lub poprzez przygotowanie charakterów z woli Singambuth lub jego Sekretarza.
Pierwsze wersy zaciekawiły niziołka innym niż to które znał podejściem do Sztuki i sprawiły, że na długie godziny nie zapomniał o świecie skupiając całą swoją uwagę na tekstach.


Cytat:
Rabidanadas, [jest tym] od którego przekazuję ci informacje i doskonałą wiedzę, aby przywołać, zaklinać i wiązać [Singambuth], co poznasz za sprawą Klucza, gdzie pokazana Ci będzie metoda zawierania paktów z duchami, które przybędą stosownie do nakreślonych charakterów i nastawienia tego, kto będzie chciał je inwokować – i staniesz się z tym obznajomiony, choć przyjdzie to w trudzie.


Sic volo, sic jubeo, sic pro ratione voluntas!

Niejasne i trudne rzeczy staną się zrozumiałe w chwili wyjaśnienia, non dico per me, sed etiam per subjectos, quia illud spectat Rabidinadap faciendum est jussu illius. Jednakowoż dalej musisz ofiarować kadzidło i musisz nawilżyć je ex proprio tuo cruore, sanguine lub też krwią dziecka płci męskiej, cum invocatione spirituum orientalium w jego miejscu. Ut illud sit hoc in opere inclusum minimo clarum in doctis jeśli jesteś zdolny zaakceptować odrobinę bólu i włożyć w to trochę swoich trosk, hoc in promptis apparebit.
 
Googolplex jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172