Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-02-2017, 23:08   #31
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


“Stańcie przed Ontussą, śmiertelna lichoto
Jeśliś żądny wiedzy, ofiarujże złoto”

Na ścianach niewielkiej komnaty tańczyły utkane ze światła freski przedstawiające dokonania nieznanych bogów i herosów. Na piedestale, w słupie światła jasnego jak słoneczne stała skrzydlata lwica, dumnie prężąc pierś, na której spoczywała złota kolia z diamentami. Jednolicie białe, rozświetlone jak brylanty oczy spoglądały na zaskoczonego arystokratę. Nie dało się z nich wyczytać zamiarów ani nastawienia majestatycznej istoty.

Ginosfinks popukał pazurem w kolię. "Warta co najmniej tysiąc sztuk złota. Drogo ceni swą wiedzę", pomyślał stojący w komnacie Rashad.

Z drugiej strony korytarza po raz drugi zamajaczyła pokraczna sylwetka Grastika. Ze zdziwienia trzymał się za głowę. Nie potrafił podnieść szczęki z ziemi.


Druid skierował błagalnie oczy ku górze szepcząc coś co brzmiało jak prośba o litość Dionizosa. - Blech, parada próżności - Zwrócił się cicho do Hargara stając niedaleko za barbarzyńcą. - Chełpią się smoczym dziedzictwem, a przed skorpioliszkiem pierwsi uciekali gdzie pieprz rośnie. Dogadają się z tą Ontussą. Oho, zaraz panicze będą bić werbalne pokłony. Nawet małpi pomnik by w dupę pocałowali jakby coś im za to dał. Tfu, aż mnie mdli od tej hipokryzji.

Barbarzyńca odwrócił się do druida i uśmiechnął się.

- Nie przodkowie czynią bohaterów, a to co robią.- Mrugnął okiem do niego i weszli.

Amira wystąpiła kilka kroków do przodu, następnie wykonała pełny Viridistański ukłon, najbardziej skomplikowany z wszystkich które znała.

- Witaj szlachetna pani - odezwała się dźwięcznym głosem - wybacz mą chwilę zawahania, jednakże pierwszy raz dane mi jest z bliska zobaczyć jedną z was i przyznam, że opowieści nie oddają nawet części waszego piękna i majestatu… - skłoniła się ponownie, ale Ontussa nawet nie zwróciła na nią uwagi. Albo tak się Amirze, przyzwyczajonej do bycia słuchaną, przynajmniej wydawało.

Minerva wyszczerzyła się.

- Dla mnie ewidentnie za drogo, przynajmniej na razie więc wstrzymam się z pytaniami. Zamiast więc odpowiedzi, za które słusznie sobie chwalebna istoto rościsz słoną zapłatę, przydałaby mi się zwyczajna porada, która przecież odpowiedzią nie jest, na temat: w której to komnacie takie fundusze mogłabym znaleźć… wtedy to, natychmiast tu powrócę by pytanie zadać i sowicie je opłacić.

Ontussa ponownie popukała pazurem w diamentową kolię. Machnęła leniwie ogonem. Stała dalej na piedestale jak zaklęta w posąg.

Mawashii rozluźnił uchwyt na rękojeści miecza, który nadal spoczywał w pochwie. Upuścił plecak, wyciągnął zwoje i na tyle na ile w ciemnościach podziemi było to możliwe, ogólnikowo naszkicował sylwetkę Ontussy. Jego co bardziej gadatliwi towarzysze kupili mu wystarczająco dużo czasu, by zdążył nawet pochować szybko notatki i zarzucić plecak z powrotem.

Hargar patrzył na stworzenie z bronią w dłoniach. Ten stwór nie przejawiał jednak żadnych oznak agresji więc schował miecz na plecy. Obszedł całe pomieszczenie uważnie się każdemu szczegółowi przyglądając.

- Możemy już ruszać dalej? Złota nie mamy jak i czasu. - Powiedział gdy stanął blisko sfinksa i przyglądał mu się od pazurów po czubek grzywy.

Szeroka pierś Ontussy, pokryta błyszczącym, nieskazitelnym futrem, z jakiego niejeden skandycki wódz chciałby zrobić sobie płaszcz, wznosiła się powoli w rytmicznym oddechu. Sfinks nie zwracał najmniejszej uwagi na bliskość Hargara, jednak z pewnością był świadomy jego obecności. Barbarzyńca wiedział, że w razie walki stworzenie byłoby równie szybkie jak rozwścieczona tygrysica.

Gnom nie dawał za wygraną. Tajemne przejście nurtowało go bardziej niż enigmatyczna istota zwana sfinksem. Ich zdolność ukrywania emocji była wręcz legendarna i czarodziej wiedział, że indagowanie go bez odpowiednich argumentów mijało się z celem. Nie, aby próbował w jakiś sposób przeszkadzać innym. W końcu rozczarowanie to jeden z wyników wszelkiego typu eksperymentów i każdy musiał poznać kiedyś jego smak. Tymczasem jednak płyta czekała na eksplorację i Orryn chcąc nie chcąc, musiał jednak uciec się do pomocy swoich magicznych sztuczek. Wyciągnął z sakwy z komponentami dwa przedmioty - zdobiony róg i szklane, misternie wykonane oko po czym przygotował mistyczne zmysły, nakazując im skupienie się za płytą. Wysłał swoje magiczne oko, aby sprawdzić co znajduje się po drugiej stronie, aby następnie aktywować przełącznik za pomocą drobnej telekinezy

Orryn dzięki czarom dostrzegł tunel długi na trzydzieści stóp. Na samym końcu, na jego lewej ścianie, były schody prowadzące w dół. Pokryte były gęstą pajęczyną i... Musztardowym śluzem. Nie dostrzegł zaś mechanizmu aktywującego sekretne drzwi. Działały najwidoczniej na tej zasadzie, że po uruchomieniu płyty cofały się cal, dwa do tyłu i wsuwały w ściany tunelu, otwierając przejście. Co wyzwalało ten mechanizm - gnom dalej nie wiedział, ale z pewnością znajdowało się to od strony korytarza, w którym obecnie przebywali.

Czarodziej spróbował ruszyć za pomocą prostej telekinezy najbliższe czaszki - starając się je albo podnieść lub opuścić, albo przekręcać. Jednocześnie wciąż kontrolował swoje zaklęcie, obserwując zachowanie galarety.

Szyderczy, trupi rechot wypełniał korytarz raz za razem. Kompani gnoma wyraźnie tracili cierpliwość do jego eksperymentów - na wyspie przerażających bodźców mieli aż nadto. Za to tym razem awanturnicy nie usłyszeli komentarza Grastika. Olbrzym pewnie schował się na wszelki wypadek, gdyby zamiary Ontussy okazały się jednak wrogie. A Orryn? Nie zwracał uwagi na otoczenie, pochłonięty swym odkryciem - dwie czaszki na panelach stanowiących sekretne drzwi miały ruchome żuchwy, które można było zamykać i rozwierać, imitując tym ruchem śmiech.

- Jesteś pani jak rozumiem istotą pradawną, o wielkiej wiedzy, szanuję to. - Rashad zaczynał być zirytowany, że ta istota zignorowała jego i Amirę, ale na razie tego nie okazywał. - Zakładam więc, że wiesz z kim masz do czynienia - moja kuzynka i jesteśmy dziedzicami władców pradawnego orichalańskiego imperium, może znałaś któregoś z moich przodków? Słyszałem, że sfinksy były doradcami orichalańskich cesarzy... niestety wiele informacji, a nawet historycznych źrodeł, zostało zniszczonych lub nawet zafałszowanych przez tych którzy chcieli zohydzić pamięć Imperium.

Ontussa kolejny raz zapukała pazurem w diamentową kolię, jakby chcąc powiedzieć, że awanturniczy arystokrata naprawdę wolno się uczy… Gnom zaklął i ruszył do pomieszczenia ze sfinksem. - Radzę uważać i sfinksa nie drażnić. Jego pytania kosztują, co jasno wnioskować można z bardzo prostej zagadki, jaką wam zadał. Nadmiernie irytowany sfinks ma w zwyczaju pożerać swoich rozmówców. Jak nie macie złota lub kosztowności wartych uwagi, nie zajmujmy jej czasu - czarodziej kiwnął głową do ogromnego stwora po czym zaczął uważnie oglądać jego cokół i całe pomieszczenie, szukając wskazówek, które być może naprowadziłyby go na sposób otwierania tajemnego przejścia w korytarzu. Nie znalazł jednak żadnej innej wskazówki. Odkryta wcześniej ruchomość żuchw dwóch czaszek musiała być kluczem do sekretnego przejścia. Czyżby wystarczyło rozewrzeć je lub ścisnąć w odpowiedniej kombinacji? Gnom zaczął więc od próbowania różnych ustawień, za pomocą telekinezy oraz swojej laski, przytrzymując lub rozwierając odpowiednio żuchwy czaszek. Kiedy ścisnął dwie żuchwy naraz, po kolejnej salwie demonicznego śmiechu panele ścienne cofnęły się i wsunęły w ściany. Schody prowadzące w dół stanęły przed awanturnikami otworem.

Gnom wsunął dwa palce w usta i głośno gwizdnął, próbując zwrócić uwagę pozostałych na otwarte, tajemne przejście.

- Hej! Idziecie?

Rashad miał ochotę zapytać się sfinksa ile warta byłaby zdarta z niej skóra na rynku w Mieście Suwerena, ale widząc że jego towarzysze nie są skorzy do walki ruszył za gnomem, i tak zbyt wiele ostatnio walk toczyli a wiele jeszcze ich czekało.

Szkicując Ontussę Mawashii zauważył, jak dłoń trzymająca rysik zmieniała się. W ciągu kilku bić serca skóra wyglądała, jakby postarzała się o dobre pięć lat. Z przerażenia notatki wypadły mu z rąk. Jednak dopiero widok kompanów zmroził krew w jego żyłach niczym lód. Hargar i Rashad zmężnieli - wyglądali tak, jak mieli wyglądać dopiero za dziesięć lat. Anlaf zbliżał się do czterdziestki, a Minerva do pięćdziesiątki. Kiedy Amira ujrzała, jak towarzyszka w ciągu kilku sekund straciła młodość, serce skoczyło jej do gardła - sama też nie umknęła klątwie, tracąc dobrą dekadę. Orryn, długowieczny gnom, wyglądał na najmniej poszkodowanego, mimo że magia Ontussy musiała także na nim odcisnąć swe piętno.

Ginosfinks stał dalej jak wykuty w brązie posąg, otoczony przez magiczne światło. Nie mrugnął nawet swym jednolicie białym, perłowym okiem, odbierając awanturnikom przynajmniej po dekadzie z ich i tak krótkich, koszmarnych żywotów. Poszukiwacze przygód, oszalali ze strachu i furii, nigdy tak jak teraz nie pragnęli zmienić tego legendarnego stworzenia w porąbany mieczami, krwawy ochłap.


Minerva z przerażeniem obserwowała swoje dłonie, dotykała nimi dekoltu, twarzy…
“Przeklęty to dzień kiedy kruk na niebie
Załopocze czarnymi skrzydłami
Tam gdzie wojny prowadzi szlak
Tam podążymy za nieszczęsnym swym losem
Na wieczny bój, za potężnej woli okrutnym głosem...
Tam gdzie podążyło już wielu
Lecz nikt nie powrócił już żyw...
Tam gdzie nasze imiona wiatr...
Na wieczność zmiesza z popiołem…”
Jej śpiew był rzewny, wyrażający cały jej ból, rozpacz i gniew.

Orryn dostrzegł bez problemów zmianę, która zaszła w podchodzących bliżej awanturnikach. - Coście mu powiedzieli? - zdziwił się, targając swoją brodę, która okazała się o wiele dłuższa niż była wcześniej.

Rashad był w szoku, obserwował swoje odmienione ciało.

- Nic nie zrobiliśmy, zostaliśmy zdradziecko zaatakowani…

- Bah! Żachnął się Anlaf, któremu od tragedii Katona i Shillen wyjątkowo pogorszył się nastrój. - Widać sfinks nie trawi dupowłazów, którzy tylko marnują jego czas! - zakrzyknął do gnoma odchodząc w stronę schodów. - I ktoś tu niedawno krytykował czarodzieja za niefortunne negocjacje. On przynajmniej miał dość odwagi, żeby naprawić to co mu nie wyszło. A gdzie jest amulet Awe Rashad? Gdzie są dusze moich towarzyszy? Gdzie jest moje cholerne dziesięć lat życia?! - Kontynuował coraz bardziej rozgniewany druid. - Opowiedzcie jeszcze Ontussie o swoim wielkim smoczym dziedzictwie. Może zrobi to na niej takie wrażenie, że odda wam ze dwa miesiące. Cholera, zapomniałem. Przecież ona was nawet pożreć nie chciała. I nie dziwię się, bo na kilometr czuć tchórzem. - Po czym uciszył ton jakby mówiąc do siebie bądź kogoś kto stoi bardzo blisko. - Znajdę sposób, żeby odwrócić to zaklęcie, potem... sposób, żeby cię uwolnić. Gdziekolwiek jesteś... A potem odchodzę z tej przeklętej wyspy i wracam do gaju.

Kiedy Anlaf odwrócił się sfrustrowany w stronę sekretnych drzwi, znajomy głos zawibrował w jego głowie jednym słowem: "ciepło".

- Czarodzieja? Jakiego czarodzieja? - Orryn wyraźnie zainteresował się wzmianką o jakimś koledze po fachu. - Jest gdzieś w okolicy?

- Jest. Nad nami. Znaczy jego posąg. O ile pięciogłowy skorpioliszek go nie rozbił. Mielibyście o czym pogawędzić. Chyba jako jedyny z drużyny mógł znaleźć sposób na ucieczkę z tej wyspy.

Rashad zastąpił drogę Anlafowi, miał już tego wszystkiego dosyć.

- Jak śmiesz nazywać mnie tchórzem? Amulet został skradziony jak wiesz przez tego podstępnego mimika, zresztą jak o mnie chodzi dusze tych twoich piratów mogą iść prosto do piekła i tak by tam trafiły.

- Ha! - Zaśmiał się Anlaf. - Kilgore nawet by się z tego ucieszył. Ale i tak byś mu tego nie powiedział. Pamiętam jakie mu honory oddawałeś kiedy się spotkaliśmy. Teraz nie miałbyś oporów, żeby napluć na jego trupa gdyby znalazła się ku temu okazja. To jest moja definicja tchórza. Łasicie się jak koty kiedy możecie coś zyskać, a potem wiejecie co sił w nogach jak trzeba nadstawić karku. Ale... może i będzie jeszcze szansa żeby powiedzieć ich duszom wprost czego życzy im Rashad. Ta wyspa lubi niespodzianki w takim stylu.

- Zastanawiam się, jak Kilgore mógł wytrzymać z takim zrzędliwym dziwakiem… a co ta wyspa przyniesie to się okaże... zresztą kto pierwszy teraz ucieka? Jakoś swojej drogiej kapitan też nie ratowaliscie, pewnie właśnie zabawia handlarzy niewolników, powiadają że jest piękna więc na pewno znaleźli dla niej dobry użytek… - Rashad odparł jadowicie, pozwalając Anlafowi przejść. Odpłaci się im wszystkim w stosownym czasie, niech tylko zdobędzie Spragnionego…

- Dość! - krzyknął Mawashii, a jego głos zdał się rozbrzmiewać donośniej niż zwykle - Kłótnia w domu gospodarza jest jeszcze gorsza od marnowania czasu sfinksa. Idziemy w dół, chyba że jeszcze wam mało? Kto nie popełnia błędów, ten nie wynosi z życia nauki, lecz Rashadzie ostrzegam cię: jeśli ty nie zapanujesz nad swymi emocjami, to one staną się twoim panem, może nawet i zgubą. Namiętność małymi krokami prowadzi nas do stanu, w którym jesteśmy jak liście w huraganie naszych uczuć, który niszczy i rozszarpuje nas oraz wszystko dookoła - skończył krótki wykład mnich i ruszył dalej. Nigdy nie przepadał za mądrościami największych mistrzów oraz nie sądził, że będzie ich jeszcze parafrazował. Zastanawiał się, czy powodem tego było nagłe “postarzenie się”...

- Dziękuje za twe mądrości mistrzu Mawashii, zastanowię się nad nimi… - odparł ironicznie Rashad, faktycznie musiał skupić się na niebezpieczeństwie które go otaczało… - pomyślał.

Hargar stanął jak wryty gdy zobaczył nowych kompanów starszych i kilka lat. Powoli popatrzył na swoje dłonie i ramiona. Na końcu na nogi i tors.

- Co do stu krakenów?- Warknął pod nosem. Coś się działo. Coś tu zaraz się wydarzy, ale czyja to sprawka? Nagle otrzeźwiał słysząc spór Anlafa z Rashadem. Popatrzył na nich i twarz przybrała mu ostry wyraz.

- Zamiast pierdolić może ruszycie dupy i zajebiemy to ścierwo zanim w proch się zamienimy! - Warknął i dobył miecza.

Na widok agresywnych zamiarów Hargara rozległ się łagodny głos Ontussy:

“Połóż miecz na piedestale
Odejdź spokojnie, zuchwale”

Skandycki wojownik pokłonił się przed Ontussą, położył swój wielki, magiczny miecz na piedestale i zawrócił z powrotem w waszą stronę. Wybałuszyliście oczy. Znajdował się pod wpływem jakiegoś demonicznego uroku, który czynił z tygrysa potulną owieczkę. Tymczasem sfinks łapą przygarnął do siebie zaklęty oręż.


Gnom wybałuszył oczy, widząc na co się zanosi i powoli, acz stanowczo wycofał się za korytarz, w stronę mostku kuzyna. Jednocześnie zaś inwokował magiczną osłonę, która miała chronić w czasie walki - co za brak profesjonalizmu….wstyd - mruczał do siebie niezadowolony, człapiąc z powrotem na mostek. Dysk Tensera smętnie snuł się za nim, wlokąc jego skrzynię.

Hargar nie wiedział co się z nim dzieje. Najpierw jego ciało przybierało na wieku, a teraz swój miecz posłusznie oddał sfinksowi i jeszcze pokłonił się jak ostatni południowy bękart. Gdy odzyskał panowanie nad sobą wściekłość zalała barbarzyńcę, który wprowadził się w szał i dobywając swoich czekanów rzucił się zatłuc winnego jego zhańbienia.

Młody duchem, ale już nie ciałem wojownik w progu komnaty wybił się do skoku gotowy wbić obydwie bronie w sfinksa.

Wściekła na sfinksa Minerva położyła palce na strunach.

“Duch wojny przybył na pole walki
Jego groźny głos rozbrzmiewa w polu już
Dziś deszcz krwi zrosi ziemie
Dziś spotkamy tu swą śmierć
Tam gdzie bogowie ciągną na swoje boje
Podążamy jak zawsze wierni walce i wojnie
Pośród ognia i ścierającej się stali
Oddamy swe życie w ciężkim boju i krwawej walce.”
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 11-02-2017 o 23:15.
Lord Melkor jest offline  
Stary 12-02-2017, 12:39   #32
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Nie zdążyliście mrugnąć okiem, a już nie znajdowaliście się w legowisku sfinksa. Podziemia starożytnego miasta zniknęły jak po przebudzeniu ze snu. Staliście na kikucie zrujnowanego mostu, nad brzegiem rzeki lawy, rozbudzonej gniewnie ognistej czeluści, której czerwony żar buchał w wasze twarze gorącem. Ontussa stała niewzruszona po drugiej stronie mostu, a jej podkreślone ognistym blaskiem rysy wydawały się szlachetne, dumne i groźne. Mroczną i tajemniczą dżunglę zapomnianej wyspy zastąpiła jałowa, czarna ziemia. Kraina zamierająca, lecz jeszcze niezupełnie martwa. Rosły tu jakieś trawy i krzewy, szorstkie, poskręcane, gorzkie, ciężko walczące o życie. Wulkaniczne dymy i opary snuły się nad ziemią. Powietrze miało gorzki posmak wysuszający gardło, który największemu nawet optymiście kazałby zapomnieć o zdobyciu choćby kropli wody. Ginosfinks zaśmiał się, a wy, którzy ten śmiech słyszeliście, nie mogliście odtąd zapomnieć jego grozy. Oto Plan Żywiołu Ognia, kolejny etap waszej przymusowej, przedwczesnej tułaczki po sferach Wieloświata. Czekało was tu zarówno wiele trudu, jak strachu, a może coś jeszcze gorszego...



 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: psionik, Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: wolny czas
Lord Cluttermonkey jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172