Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-01-2017, 12:07   #21
 
Kawalorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwu
Dragomir wstał o świcie. Dla niego to nie nowość, chociaż tym razem wyjątkowo mu się nie chciało. Miał sporą ochotę na pieczone mięso - świadom jednak, że niedługo będzie jadł prawdopodobnie wyłącznie to, poszukał w spiżarce czegoś innego. Nie żałował też jedzenia Aferowi - obaj powinni teraz porządnie się najeść, nie wiadomo, co będzie później.

* * *

Obudzony całkowicie Dragomir przyszedł na miejsce zbiórki najwcześniej. Nie palił się do rozpoczęcia jakiejkolwiek rozmowy, aż wreszcie zebrali się już wszyscy.
- Dobra, w końcu wszyscy są. Muszę was uprzedzić, że jest duże prawdopodobieństwo, że ewentualny przeciwnik i tak usłyszy nas pierwszy, jednak my też musimy postarać się nie hałasować... w miarę możliwości... - dodał, patrząc z lekkim skrzywieniem na zbroję Kobuza. - Żebyśmy sami nie usłyszeli przeciwnika zbyt późno... Początkowo będziemy iść po prostu szlakiem handlowym, ale nie przyzwyczajajcie się. Zanim się obejrzycie, będziemy musieli skręcić w las. A teraz ruszajmy.

Po około godzinie drogi Dragomir zatrzymał się.
- To tutaj - rzekł. - Pamiętajcie, co mówiłem o hałasach. Niekoniecznie mówię o skradaniu... - tu znów spojrzał na zbroję Kobuza - ale z okrzykami należy się wstrzymać. W drogę!

* * *

Dragomir w lesie czuł się nieswojo. Był tu wiele razy, ale dotąd tak się nie działo... owszem, mgła się zdarzała, jednak tym razem wydawała się ona nienaturalna.
Uważnie obserwował i nasłuchiwał. Nie zauważył zwierząt, jednak dostrzegł ślady stóp zwierzyny łownej i kopyt.
Początkowo nie słyszał nic szczególnego. Później zaczęło mu się wydawać, że nie dziwna nienaturalna siła działa na słuch... albo raczej to przez tę atmosferę i własny niepokój miała złudzenia słuchowe? Wreszcie nazbyt wyraźnie usłyszał ciche warknięcie i zaraz zobaczył we mgle gnolle.

Bozaf ubiegł go w ostrzeżeniu drużyny. Dragomir natychmiast naciągnął wyciągnięty od momentu wejścia do lasu łuk i strzelił. Spudłował.
- Nie rusz! - wydał komendę Aferowi. Jeszcze by tego brakowało, żeby mu psa zabili.
Wtem dostrzegł szkielety wilków.
- SZKIELETY! WILCZE, TU ZA DRZEWEM! - krzyknął, chcąc strzelić do kolejnego gnolla, zanim jednak to zrobił, szkielety już go dopadły. Ugryzienia jednego z nich uniknął, drugiego już nie zdołał. Odskoczył, strzelając w najbliższego wilka - trafił, choć niezbyt wielki efekt. Afer zaczął tymczasem szczekać. Myśliwy natychmiast odrzucił łuk i wyciągnął miecz i uderzył - nie trafił. Na szczęście po chwili szkielety zostały zniszczone przez pozostałych.

Dragomir kucnął przy Aferze, który pierwszy raz zetknął się z nieumarłymi, aby go uspokoić. Ze strony Bozafa padło pytanie o rany.
- Ja oberwałem. Kiedy miałem dogodną okazję do ustrzelenia paru gnolli, te cholerne szkielety mnie zaskoczyły.

- Słuchajcie - rzekł Dragomir. - [i]W tej mgle mogą zaskakiwać nas cały czas. Polecę mojemu psu ostrzegać przed czymś takim... jednak pamiętajcie, że tak samo będzie informował o zagrożeniu, jak i o nieszkodliwej zwierzynie. Jednak można założyć, że to drugie będzie występowało tu rzadziej - po pierwsze, ci, którzy tu tak namieszali i ich sługi. Po drugie - większość zwierząt jest przecież teraz agresywna. Po trzecie - nie wiadomo, czego można się spodziewać po innych mieszkańcach lasu. Więc chociaż fałszywe alarmy pewnie się zdarzą, to częściej będą te prawdziwe.

Grupa zaczęła przeszukiwać okolice. Interesująca była informacja Kobuza o onyksach. Wtedy też znaleźli stos ciał. Trzy szare elfy, całkiem nagie, zabite na oko parę dni temu, może tydzień. Jeden czarny niedźwiedź, zupełnie świeży. Dwa wilki... ciężko ocenić, kiedy zginęły.
- Jasna cholera! - zawołał myśliwy, po czym ostrożnie podszedł i przyjrzał się bliżej. - Zginęli od jakiejś broni... rany kłute i cięte - ocenił. - Najwyraźniej ktoś chciał ożywić to wszystko tak jak tamte wilki. Musimy coś z tym zrobić, bo możemy później mieć za plecami niespodziankę większą niż by nam przyszło do głowy. Nazbierajmy trochę suchego drewna - o ile znajdziemy, bo cholernie tu wilgotno - i to podpalmy. Jak nie znajdziemy... będziemy musieli zabawić się w rzeźników... Trupów bez kończyn nikt bez sensu nie będzie ożywiał.

Zanim zaczął szukać drewna, myśliwy zainteresował się łukiem dowódcy gnolli.
- Całkiem dobry! - ocenił myśliwy. - Niewiele gorszy od mojego. Nie może się zmarnować. W sumie nie wiadomo, co może nas spotkać, każdemu w którymś momencie może się przydać cokolwiek do strzelania, również te śmieci u pozostałych gnolli. Ale co do tego ostatniego, to jak uważacie.
Myśliwy rozejrzał się jeszcze za strzałami, również tymi wystrzelonymi przez niego samego i przez dowódcę gnolli.
 

Ostatnio edytowane przez Kawalorn : 26-01-2017 o 15:38.
Kawalorn jest offline  
Stary 27-01-2017, 11:15   #22
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Wędrówka lasem nie była niczym atrakcyjnym dla takiego mieszczucha jak Aldona, a to co wyskoczyło z mgły pomiędzy drzewami było jeszcze mniej ciekawe. Nim strażniczka się obejrzała towarzysze ruszyli do walki, więc i ona zaszarżowała na najbliższego przeciwnika. Długa halabarda mogła się wydawać nieporęczną bronią wśród drzew, lecz Aldona władała nią z niezwykłą finezją i zabójczą skutecznością. Podobnie zresztą jak reszta tej zbieraniny swoimi mocami. Raz-dwa i było po wszystkim.

Kobieta pomogła przeszukać śmieszące gnolle - nie cuchnęły bardziej niż pijacy, których nie raz wyciągali z knajpy czy rynsztoka, więc nie przejęła się zbytnio. Umiała pracować na wdechu. Znajdki wrzuciła do mieszka po zaliczce komendanta - podzielą się tym w dogodniejszym momencie.
- Nie ma sensu wlec ze sobą w las tego, czego nie będziemy używać - wskazała na uzbrojenie przeciwników. - Zwińmy to w tobół i zawieśmy wysoko na drzewie; może nikt nie dobierze się do tego do naszego powrotu.

Co do kupy trupów i nekromancji nie miała zdania, zostawiła więc rozwiazanie tego problemu innym i zajęła się głaskaniem Pieseła, który nieufnie obwąchiwał zwłoki gnolli.
 
Sayane jest offline  
Stary 27-01-2017, 12:18   #23
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Po walce Dijan ogarnął wzrokiem to, co nie zakrywała mgła upewniając się, że nikt nie został za bardzo uszkodzony tą nagłą potyczką, następnie zajął się przepatrywaniem okolicy. Tym razem zwracał większą uwagę na dźwięki jakie dochodzą, w szczególności, czy uciekający gnolle nie planują nagłego kontrataku wykorzystując chwilowe rozprężenie drużyny.
Trzeba było przyznać, że nie było tu amatorów. Każdy wiedział co ma robić i co potrafi zrobić.
To dobrze świadczyło o umiejętności kompletowania załogi przez komendanta.

Nie umknęło uwadze mężczyzny, że zakuty w zbroje kowal, który całkiem łacny sposób radził sobie z mieczem wie cokolwiek o naturze nieumarłych. O tym jak się je przyzywa, kontroluje, a także jak bardzo "bezmyślne" są. ~ Ciekawe ~pomyślał.

- Łup, jeśli tak to można nazwać, lepiej ukryć i wrócić po niego w drodze powrotnej tak jak mówi Aldona - zwrócił się do szabrowników - Lepiej nie obciążać się zanadto.

Dijan hołdował starej zasadzie mówiącej: "Bierz nogi za pas, jeśli ci życie miłe", a to skutkowało nie przeciążaniem się zbytnim bagażem.

Mężczyzna bez większego obrzydzenia przyjrzał się trupom, pomagając jak mógł ustalić przyczyny, jak i możliwy czas śmierci, jednak nie brał udziału w bezczeszczeniu zwłok. Jeśli Kelemvor spoglądał, na pewno nie był zadowolony, a Bozaf był ostatnim człowiekiem, który chciałby poczuć klątwę boga śmierci. Spędził ten czas na sprawdzeniu, czy gnolle nie próbują ich zaatakować z ukrycia. W pierwszej kolejności sprawdził drogę na wschód ostrożnie stawiając kroki. Miał w ręku ręczną kuszę. Mgła zapewniała doskonałe schronienie, jednak łotr nadal korzystał z naturalnej osłony jaką dają drzewa i krzaki. Nie odchodził zbyt daleko od drużyny. Nie odchodził dalej niż zasięg dźwięku łamanych kości i innych hałasów czynionych przez drużynę.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 27-01-2017 o 12:24.
psionik jest offline  
Stary 27-01-2017, 17:27   #24
 
EvilCookie's Avatar
 
Reputacja: 1 EvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodzeEvilCookie jest na bardzo dobrej drodze
Spotkanie u kapitana przyniosło tyle samo odpowiedzi co nowych pytań. Suma sumarum nic nie było pewne. No może poza niebezpieczeństwem jakie czyhało na nich w lesie. Z drugiej strony, brak reakcji mógł oznaczać duże problemy dla całego miasteczka. Bardzo duże. Erdor wiedział jedno. O ile w walce nie będzie zbyt przydatny w porównaniu do niektórych ze swoich towarzyszy, o tyle w kwestii wiedzy na pewne tematy mógł okazać się niezastąpiony.

Po wyjściu ze spotkania skierował się tam, gdzie miał nadzieję zdobyć choć trochę cennych informacji na temat lasu, druidów i wszystkiego, co mogło pomóc im w wykonaniu powierzonego zadania, o przeżyciu i powrocie w jednym kawałku już nie wspominając. Toteż ruszył ku świątyni Chauntei, mając nadzieję na znalezienie choćby szczątków informacji lub jakichkolwiek wspominek o druidach i lesie.

Pomieszczenie, w którym się znalazł po krótkiej rozmowie z przyjaźnie nastawionym kapłanem było nad wyraz zwyczajne, jeśli chodzi o bibliotekę. Półki i regały sięgały sufitu, a każdy ich centymetr zawierał liczne zwoje i księgi o najróżniejszej tematyce. po środku stał nieduży stół, na którym można było rozłożyć interesujące kogoś materiały i zagłębić się w pachnące tuszem wymieszanym z kurzem stronice. Stojak na świece pozwalał pracować nawet po zapadnięciu zmierzchu.


Mimo niedużej ilości zwojów i ksiąg, zakres tematyczny oferowany przez niedużą bibliotekę był imponujący. Począwszy od zwykłych legend i baśni, przez karty zapisane wymyślnymi miksturami i przepisami, księgi z opisem najróżniejszych stworzeń, roślin oraz krain po opisy wielkich herosów oraz ich upadków. Erdor stracił nieco czasu poszukując czegokolwiek na interesujący go temat. Co gorsza, w czasie poszukiwań w jego ręce wpadło kilka tytułów, które zainteresowały go nadzwyczaj mocno, mając jednak na uwadze bardzo małą ilość czasu, jaki mógł przeznaczyć na swoje poszukiwania, musiał odłożyć je na bok, zapamiętując gdzie odłożył interesujące go zwoje czy księgi.

Kiedy na stoliku znalazł się nieduży stos materiałów dających nadzieję, na powiększenie wiedzy o zleconym zadaniu, bard zasiadł wygodnie przy stole zapalając świecę i zagłębiając się w słowie pisanym. Szło mu dość sprawnie i szybko, oczy szybko i wprawnie przeskakiwały z jednego słowa na drugie, wyszukując konkretnych fraz. Wizyta w pierwszej bibliotece okazała się średnio udana, co zaniepokoiło nieco młodego człowieka. Miał jednak jeszcze jedno miejsce w którym mógł znaleźć to, co go interesowało.

Po zakończeniu czytania i szukania informacji Erdor uporządkował po sobie miejsce pracy, odkładając każdy zwój czy tekst na swoje miejsce. Zgasił świecę, a wychodząc z kaplicy podziękował kapłanowi, poświęcając mu kilka minut na niezobowiązującą rozmowę. Tak już miał, starał się utrzymywać pozytywne relacje z każdym, kogo znał. Wychodził bowiem z założenia, że poświęcenie kilku minut na rozmowę i wysłuchanie człowieka pozwoli na powstanie znajomości, która kiedyś mogła acz nie musiała się przydać.

Po wyjściu ze świątyni rozprostował zastałe kości, przeciągając się na schodach. Popatrzył po okolicy, wdychając świeże powietrze do płuc. Ilość kurzu, jaką wchłonął w czasie wertowania kolejnych stronic spowodowała krótki napad kaszlu. Odetchnął głęboko, po czym ruszył do świątyni Torma. Kilkuminutowy spacer na świeżym powietrzu obudził lekko śpiącego Erdora. Z charakterystycznym i nierozłącznym uśmiechem na twarzy bard otworzył masywne, drewniane drzwi ozdobione metalowymi okuciami.


Standardowo ruszył w stronę krzątającego się kapłana, prosząc o dostęp do biblioteki. Wiedział, że mógłby bez problemu udać się do odpowiedniego pokoju bez pytania. Bywał tu niejednokrotnie, sam uzupełnił bibliotekę o kilka cennych ksiąg i zwojów. Wolał jednak hołdować podstawom dobrego wychowania i nie wchodzić do kogoś bez pytania o taką możliwość gospodarza owego przybytku.

Krótka rozmowa przerodziła się nieco dłuższą, Erdor nie żałował jednak ani minuty spędzonej na konwersacji. Pomieszczenie, do którego udał się następnie nie różniło się zbytnio od poprzedniego. Półki i regały zastawione księgami, stolik ze świecami i krzesłem oraz kałamarz z piórami do prowadzenia ewentualnych zapisków. Pobyt w drugiej kaplicy i wertowanie jej materiałów przebiegał podobnie jak poprzednio. Przegląd posiadanych materiałów, odłożenie na stół interesujących barda pozycji i zapamiętywanie tego, co będzie chciał przeczytać następnym razem. Następnie mozolne przeglądanie każdego zapisku, protokołu i ksiąg. Te poszukiwania okazały się jednak bardziej zadowalające dla młodego człowieka, niż poprzednie. To, co wydało się bardowi najważniejsze zanotował na kartach pergaminu, które po wyschnięciu zwinął i schował do tuby przeznaczonej na zwoje i mapy. Następnie, wzorem poprzedniej wizyty, pochował wszytko z czego korzystał na swoje miejsce, i ruszył dalej, mając na uwadze niezbędne przygotowania. Zastanawiał się, co udało się ustalić jego towarzyszom w trakcie rozmów z różnymi osobami w wiosce i jej najbliższych okolicach, i czy choć część informacji będzie się pokrywać. Nie mówiąc już o tym, co z tego wszystkiego co wszyscy ustalą będzie prawdą i co im pomoże w wykonaniu swojego zadania.

Noc minęła szybko, tym razem Erdor spał jednak sam. Mimo wszystko nie wiedział, co go czeka następnego dnia i wyszedł z założenia, że przemęczanie się w nocy może odbić się mu czkawką następnego dnia. Toteż posiedział w gospodzie przy kuflu zacnego piwa, zagłębiony we własnych myślach i wspomnieniach. Patrzył tępo w strzelający radośnie ogień nie przypuszczając, że tak bardzo będzie mu brakowało już z samego rana tego widoku.Ranek przywitał go bardzo nieprzyjemnie. Deszcz padający przez całą noc sprawił, że bardowi ciężko było rozstać się z ciepłym i miękkim łóżkiem. Przemógł się jednak i ubrał szybko, sprawdzając jeszcze raz przygotowany poprzedniego wieczora ekwipunek. Nie był przygotowany na kilkutygodniową wyprawę, wolał jednak zabezpieczyć się na różne wydarzenia. Po upewnieniu się, że wszystko jest na swoim miejscu i nie zostało nic, co mogłoby okazać się w czasie wypełniania zadania niezbędne, zamknął drzwi na klucz i ruszył na dół. Jego nos już na półpiętrze wypełnił zapach jajecznicy na boczku i świeżego pieczywa. Na samą myśl o ciepłym śniadaniu uśmiechnął się pod nosem. Wszedł do głównej sali i zobaczył nakrycie przy jednym ze stolików. Wiedział, że przygotowano je dla niego. Żona właściciela traktowała Erdora niczym syna, i nie pozwoliła mu wyjść z gospody bez zjedzenia czegoś pożywnego. Jako że nie było w sali nikogo, poza nim, młodzieniec schował klucz za szynkwasem i usiadł do śniadania.


Po zjedzeniu wszystkiego stwierdził, że nieco przesadził z ilością. Smak był jednak tak pyszny, że nie mógł zostawić nawet kawałka. Świeże jaja z własnej hodowli, boczek od znajomego rzeźnika i zerwany z samego rana szczypior - połączenie, które bard niemal uwielbiał. Wypił kufel piwa i ruszył do drzwi, modląc się w duchu o poprawę pogody. Bogowie nie byli jednak przychylni młodziakowi, pogoda nadal nie dopisywała i nie sprzyjała do drogi. Nie było jednak wyjścia. Erdor zarzucił kaptur na głowę, skulił się w sobie i ruszył na miejsce spotkania z pozostałymi.

Kiedy wszyscy zebrali się już na miejscu, ustalili wszystkie szczegóły i ruszyli w drogę. Początkowo nawet Erdor, zwykle dusza towarzystwa, nie odzywał się zbytnio do nikogo. Próbował rozruszać nieco towarzystwo i rozpoczął rubieżną i zabawną historię zasłyszaną w zapomnianej karczmie na południowym wschodzie od Wrót Baldura, jednak brak zainteresowania ze strony słuchaczy nie pozwoliły mu na jej dokończenie.

Zejście z głównego traktu w las jeszcze bardziej przybiła wszystkich. Mrok i nieprzychylność można było niemal namacalnie wyczuć. Coś wisiało w powietrzu i każdy z towarzyszy to czuł. Z każdym krokiem wykonanym w głąb lasu powodował jeszcze większe przygnębienie u wszystkich. Bard rozglądał się w około, szukając sam nie wiedział czego. Dziwiła go cisza. Wszechobecna, przytłaczająca niemal cisza. Zdziwiło to młodego człowieka, jednak nie zwrócił na to uwagi nikomu z towarzyszących mu osób.

Napotkana na drodze polanka, a raczej jej nędzna imitacja, pozwoliła im na chwilę odpoczynku. Wszyscy z ulgą zrzucili z pleców niesiony ekwipunek, dając odpocząć napiętym mięśniom. Przerwa nie trwała jednak długo, bowiem jak to bywa w czasie wypraw, ich odpoczynek został zakłócony przez gnolle. Erdor, mimo zagrożenia, uśmiechnął się pod nosem. Ile to historii o bohaterach i zdobywcach przeczytał. I w każdej, ale to w każdej pojawiały się w najmniej odpowiedniej chwili kreatury, chcące pozbawić herosów dobytku, wolności bądź po prostu życia. Wiedział, niemal to czuł, że coś takiego i ich spotka. Zerwał się na równe nogi, przyglądając się sytuacji. Na całe szczęście, w drużynie byli wojownicy z prawdziwego zdarzenia. Dzięki temu czuł się nieco pewniej w czasie walki, która nadciągnęła.

Pierwsze, co bard chciał zrobić, okazało się totalnym niewypałem. Próba otumanienia przywódcy psowatych stworzeń skończyła się fiaskiem. Bard aż zaczerwienił się, zdając sobie sprawę ze swojej nieprzydatności. Nie miał czasu na rozpaczanie z tego powodu, bowiem Dragomir znalazł się w kłopotach. Erdor rzucił się w stronę towarzysza, w jego dłoni błyskawicznie znalazł się rapier. Czarna rękojeść idealnie pasowała do ręki barda. Palce pewnie trzymały pięknie zdobioną broń.


Towarzyszom udało się szybko i bez większych problemów rozprawić z przeciwnikami. Sam Erdor nie przyłożył się w prawie żadnym stopniu do wygranej, nie od tego jednak był. Wiedział, że jego osoba przyda się przy rozwiązywaniu powierzonego im zadania. O ile przeżyje.

Dragomir po odnalezieniu kolejnych zwłok zaproponował spalenie zabitych stworzeń.
- Słusznie, lepiej nie ryzykować ataku z którejkolwiek strony, jeśli możemy temu zapobiec. Pytanie tylko, czy rozpalenie ogniska nie sprowadzi innych stworzeń.- zastanawiał się na głos Erdor.
- Schowajmy w takim razie to, co może mieć jakąkolwiek wartość i ruszajmy dalej. Odgłosy walki mogą sprowadzić tutaj coś gorszego niż gnolle. - dodał po chwili bard, rozglądając się uważnie po okolicy.
 
EvilCookie jest offline  
Stary 29-01-2017, 18:53   #25
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Dzień przed wyruszeniem, Diablica porządnie wypoczęła i wyspała się należycie. Wiedziała doskonale, że niedługo wszelakie wygody pójdą w zapomnienie, a leśna ściółka i wilgotna gleba nie przyniosą jej nic dobrego, a jedynie ból pleców. Mimo to zdecydowała się na tę wyprawę, głównie dla pieniędzy, ale i dlatego, że nie wyobrażała sobie innego miasta, w którym mogłaby zamieszkać. Mimo niskiej tolerancji na jej pochodzenie, mieszkańcy zdawali się przyzwyczaić do rogatej kobiety i znosić jej obecność. Poza tym czuła się w pewnym stopniu doceniona, że też to w niej dostrzeżono zdolności oraz moce, które mogłyby uratować miasto. Rano ubrała się w swój zwyczajowy strój, nie miała zamiaru nic zmieniać tylko dlatego, że mieli iść lasem, a nie ubitą ścieżką. Wygląd za bardzo wgryzł się w kobietę, aby ta zapragnęła jego modyfikacji. Czuła się pewniej taka, jaką siebie wykreowała.

Sama podróż nie była męcząca na tyle, aby Furia czuła ból mięśni. Szła dzielnie przez gęsty busz, ręką odgarniając wadzące gałęzie drzew i krzaków. Syknęła cicho, kiedy skaleczyła się w palec, ale nie poskarżyła się nikomu. Szła dalej, przed Kobuzem, jednak za resztą towarzystwa. Jej zimny wyraz twarzy nie obnażał myśli oraz braku komfortu, jakiego doznawała z tym miejscu. Las był ciemny, nieprzyjemny i chłodny, a okalająca otoczenie gęsta mgła oraz nienaturalna cisza, dopełniły swego. Furia poczuła ukłucie bólu w lewej skroni, które to pulsowało rozchodząc się aż do centralnej części wnętrza czaszki.
Kobieta, choć nosiła obuwie z podwyższeniem, stąpała dosyć cicho i ostrożnie, choć przez mentalne niewygody ciężko było jej się skupić. Prawdopodobnie, gdyby nie reszta towarzystwa, przez brak skupienia straciłaby orientację i zgubiła się w głuszy.
Choć Bozaf zainteresował się jej stanem, pytając o to jak się czuje, ta jedynie obdarzyła go znaczącym spojrzeniem swoich czarnych oczu, przechylając przy tym głowę nieco w bok. Być może nie wierzyła w szczerość jego pytania, a może po prostu o coś go podejrzewała. Kiedy jednak podał jej wodę, zebrała się w sobie i otworzyła usta.
- Niezbyt - odparła powściągliwie, nie siląc się nawet na uśmiech, bo nie miała ochoty. Pociągnęła łyk wody i oddała bukłak. Po tym jedynie westchnęła, odwracając się od mężczyzny, co sprawiało wrażenie, jakby go zignorowała. Ona jednak po prostu nie była wystarczająco skupiona.

Charczenia, wycia i pomruki działały niepokojąco na wyobraźnie Diablicy, która jako dziecko zamknięta w sierocińcu, nie wychylała nosa zza jego murów. Siedziała za to dużo w piwnicy i czytała stare książki, które ze względu na brak popularności zostały oddane tak naprawdę do spalenia. Mimo to jakimś cudem opiekunki zapomniały o tych zatęchłych pudłach, w których znajdowały się przeróżnej maści opowiadania, od dawna przez nikogo nie otwierane. Teraz cały ten mechanizm ruszył gwałtownie, niczym spłoszone konie, dokładając cegiełkę do i tak zmęczonego już umysłu. Furia nie była wystarczająco skupiona i przygotowana na to, co nastąpiło kilkanaście kroków dalej. Paskudne, śmierdzące gnolle, których odór wyczuwalny był nawet z odległości trzydziestu stóp, postanowiły chyba bronić jakiegoś konkretnego terenu, ponieważ Diablicy jakoś nie pasowała wersja o przypadkowym spotkaniu. Powstanie wilczych szkieletów jedynie potwierdziły podejrzenia.

Choć wyczerpana, to dała sobie radę. Miotała silnymi wyładowaniami swojej wrodzonej mocy we wszystko, co nawinęło się w zasięgu jej możliwości. Nie zwracała większej uwagi w co celuje, ale czy jej magia odnosi oczekiwany skutek i w większości przypadków nie zawiodła się. Inni również pokazali na co ich stać i Furia nawet uniosła brew z zaciekawieniem przyglądając się konkretnym jednostkom - robiła to jednak w taki sposób, że obiekty jej obserwacji miały małą szansę, aby to dostrzec. Tuż po walce rogata kobieta zapragnęła rozwiać wszelkie wątpliwości i potwierdzić podejrzenia, co też nie sprawiło jej większego problemu. Z pomocą zaklęcia wykrywania magii, odnalazła wilczy dół, a w nim nie tylko rozkładające się ciała, ale i konkretną, magiczną aurę. Pominęła już szczegół, że wszyscy jej towarzysze nagle zaczęli świecić niczym latarnie.
- Tutaj coś jest - powiedziała głośno i wyraźnie, choć na podnoszenie głosu się nie siliła. Być może z lenistwa, a być może z przekonania, że jest na tyle ważna, że oczywistym wręcz było, że inni zwrócą na nią uwagę.
- Tam w dole. - wskazała ręką, nie starając się nawet schylić czy nachylić nad swym znaleziskiem. Stała wyprostowana niczym ważna osobistość, przy której należałoby wszystko robić, bo przecież ta by się zhańbiła, ruszając choćby ręką. Prawda jednak była taka, że Furia w tym momencie czuła się zmęczona, a każda zmiana pozycji lub pochylenie się, przyprawiało ją o bardzo silne ukłucie bólu głowy, zupełnie jakby narastało u niej ciśnienie wewnątrzczaszkowe. Nie przyznała się jednak do tego.
- Słabo wyczuwalna transmutacja. Nie wiem tylko czy słaba ze względu na głębokość, czy po prostu nie było to zaklęcie wysokich lotów - po tych słowach Diablica dała krok w tył, aby odetchnąć. Wyciągnęła też zza pazuchy różdżkę leczenia, jaką dostała pod opieką i wyleczyła rany Dragomira oraz Kobuza. Użycie ładunku z przedmiotu, mimo iż przyniosło rannym ulgę, było zrobione z ogromną powagą i całkowitym brakiem delikatności ze strony Furii, której mimika przypominała obrażoną księżniczkę. Kobuz jednak podziękował, jakby ignorując wyraz twarzy Diablicy, przez co sprawił, że kącik jej ust nieznacznie uniósł się w uśmiechu. Chcąc ukryć swoje zaskoczenie i radość wynikającą z docenienia, rudowłosa kobieta odwróciła się szybko i odeszła, aby spocząć na samotnym kamieniu. Westchnęła przy tym bardzo ciężko, mając ochotę na przerwę. Nie podobało się to innym.
- O nie, ja nie pójdę! Będziecie musieli mnie nieść - zbuntowała się tupiąc nogą i zakładając ręce krzyżem na piersiach, eksponując przy tym swój zakryty czarną zbroją biust. Nie było do końca pewne, jak bardzo jest poważna, ale strzyknięcie palców Kobuza, który najwyraźniej rozgrzewał ręce, sprawiło, że Furia spojrzała na niego znacząco unosząc brew ze zdziwienia.

 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 29-01-2017 o 18:59.
Nami jest offline  
Stary 30-01-2017, 17:40   #26
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Podróż w stronę Wężowego Lasu z całą pewnością nie należała do najprzyjemniejszych przeżyć w życiu Kendricka. Nie dość, że tego dnia zmuszony był wcześnie wstać, co zupełnie nie leżało w jego naturze, to od chwili opuszczenia progu domu, nieustannie odczuwał dziwny niepokój związany z czekającym go wyzwaniem. Miał pełnić rolę mediatora między pałającymi żądzą zemsty druidami, a lordem Haremby, którego sąsiadujące z lasem ziemie zostały zaatakowane przez watahy agresywnych zwierząt.
Rola, w której go postawiono, wydawała się być samobójcza w jego oczach, podobnie jak cała ta wyprawa naprędce zebranych awanturników. Nie znał osobiście żadnego z nich, choć młodego Kobuza widział już wcześniej przy okazji tych kilku złożonych po latach wizyt w sierocińcu. Z całego grona nieznajomych, to właśnie jemu Kendrick ufał najbardziej, choć zaufanie było tu słowem mocno naciąganym. Dragomir również sprawiał wrażenie porządnego jegomościa, czego z kolei nie mógł powiedzieć o niejakim Dijan Bozafie, którego skłonność do ciemnych interesów wydawała się być drugą naturą łotrzyka. W dodatku, jego obrzydliwe, nachalne wręcz spojrzenie jakim obdarzał jego kobietę, sprawiało, że protekcjonalny Kendrick gotował się od wewnątrz, a jego dłonie mimowolnie zaciskały się w pięść, ilekroć ten patrzył w jej stronę.

W trakcie podróży, przy kilku nadarzających się okazjach, Kendrick ostentacyjnie obejmował Furię, szepcząc do niej czułe słowa głośniej i częściej niż miał to w zwyczaju, tak aby mógł je również usłyszeć Dijan i przyjąć do wiadomości, że diablica jest już przez kogoś zajęta. Mimo starań, Kendrick powoli zaczynał odnosić ponure wrażenie, że Bozafa wcale nie odstrasza ów fakt, a nawet, jakimś cudem, Furia jeszcze bardziej go pociąga. Tym bardziej rozwścieczyło to niebianina, który zaczął już w myślach przeklinać całą wyprawę oraz powód, dla którego zdecydował się w niej uczestniczyć. Przez głowę przewinęło się też kilka ponurych myśli ukazujących łotrzyka w straszliwych męczarniach, lecz szybko je odegnał, uznawszy, że to zupełnie niepodobne do niego i coraz bardziej mu odbija przez tą podróż. Kendrick nie wiedział wtedy, że powodem owej chorej zazdrości nie jest jego dość protekcjonalne podejście do swojej kobiety, a tajemnicza aura, która unosiła się w lesie i potrafiła namieszać w głowie, wykorzystując słabości każdej żywej istoty i obracając je przeciwko sobie.


Przemierzając gęsty las, Kendrick oraz Furia wydawali się nadzwyczaj szybko męczyć. Po niecałej godzinie podążali za resztą już tylko dzięki niezłomnej sile woli, a był to wyjątkowo nietypowy widok, zważywszy, że od opuszczenia Bernetogh nie minęło nawet pół dnia. Coś dziwnego unosiło się w powietrzu, ledwo wyczuwalne, niczym najlżejszy powiew wiatru, a jednak z każdym pokonanym krokiem ciążyło na barkach wędrowców coraz bardziej. Jakaś mroczna siła zawładnęła tym miejscem, wcześniej doprowadzając do obłędu zamieszkujących puszczę druidów, a teraz działając przeciw awanturnikom. Kendrick chciał się podzielić swoimi przemyśleniami z grupą, kiedy niespodziewanie z zarośli wynurzyło się nowe zagrożenie.

Uzbrojony po zęby oddział lubujących się w zasadzkach gnolli, wspierany przez ożywione za pomocą potężnej magii szkielety, zastąpił drogę poszukiwaczom przygód. Trzymany w ręku oręż oraz wycelowane w ich stronę strzały świadczył dobitnie o zamiarach napastników. Nie doszło nawet do krótkiej wymiany zdań, mimo że Kendrick chciał na początku przemówić intruzom do rozsądku. Bitwę rozpoczęła wystrzelona z dłoni Furii wiązka mrocznej energii, która przeszyła na wylot jednego z napastników, zabijając go na miejscu. Niebian nie wydawał się być ani trochę zaskoczony takim obrotem spraw, jedynie westchnął cicho pod nosem wygłaszając swoje niezadowolenie.

Kilka uderzeń serca później wszyscy znaleźli sobie godnego przeciwnika. Kendrick skupił się na najsilniej drzemiących w nim uczuciach; na miłości, zazdrości i nienawiści, tym samym zrywając wszystkie drzemiąca w jego głowie blokady, pozwalając nieskrępowanej mocy jego umysłu pożywić się tymi potężnymi emocjami. Oczy aasimara na ułamek sekundy rozbłysły seledynowym światłem, kiedy tylko spojrzał na swego przeciwnika, w rezultacie wyzwalając całą zebraną w nim psioniczną energię.
Biegnący w stronę Kendricka gnoll zwalił się impetem na ziemię, kiedy niewidzialna siła dosłownie zrobiła przecier z jego mózgu, zabijając w mgnieniu oka. Moc mentalnego uderzenia była jednak tak wielka, iż wyrwała się jakiejkolwiek kontroli niebianina i w efekcie obróciła się także przeciwko niemu. Kendrick odczuł znajomy ból, który zwykł porównywać do wbijania rozgrzanego ostrza sztyletu w potylicę i tym samym szybko pożałował decyzji wyzwolenia tak silnych pokładów energii. Upadając na kolana, chwycił się za swoje chaotycznie rozczesane włosy i wydał z siebie głośny krzyk, kiedy rezonacje wewnątrz jego głowy przybrały na sile, niemalże ogłaszając go. Z nosa niebianina spłynęła krew, której widok jeszcze bardziej go rozwścieczył…
Kendrick dzięki żelaznej woli zdołał opanować bóle migrenowe, po czym podniósł się z kolan, szukając kolejnej ofiary. Jego spojrzenie padło na szkielecie, który zagrażał Dagomirowi. Wyciągnął otwartą dłoń w jego stronę, na chwilę skupiając na niej swój wzrok. Z powierzchni jego śródręcza zaczęły wyrastać ostre jak brzytwa kryształy, które zatrzymały się w powietrzu przed nim i z każdą sekundą zwiększały drastycznie na rozmiarze. Kiedy były już wielkości piłek golfowych, Kendrick raz jeszcze przeniósł spojrzenie na swego przeciwnika i w tym samym momencie kryształowe pociski wystrzeliły w jego stronę, przy impakcie obracając kruche kości ożywieńca w pył.


- Następnym razem pozwól mi zamienić choć jedno zdanie z potencjalnym przeciwnikiem, kochanie - zwrócił się do Furii, ciężko dysząc po walce, choć jego wysiłek fizyczny był nieporównywalnie mniejszy od pozostałych. Następnie zwrócił się do pozostałych:
- Wiem, że wam się to nie spodoba, ale oboje, ja i Furia, jesteśmy zmęczeni podróżą przez to przeklęte miejsce, także walką, dlatego chciałbym jak najszybciej znaleźć jakieś bezpieczne miejsce na odpoczynek. Z dala od tej mgły i pieprzonych gnolli - powiedział, siląc się na delikatnych uśmiech. Nie miał już zamiaru przeszukiwać wrogów, ani bawić w detektywa w takim stanie. Jedynie o czym myślał to o ciepłym łóżku, swoich dziurawych bamboszach i butelce koniaku. Chciał jak najszybciej wyrwać się z uścisku przeklętej aury tego ponurego lasu.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 30-01-2017, 20:10   #27
 
Kawalorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwu
Dragomir podziękował Furii skinięciem głowy za leczenie, po czym ostrożnie zbliżył się do wskazanego przez nią dołu.
- Może tu jest ten elf, który mi zniknął w lesie - rzekł Dragomir, po czym odgarnął wszystko, czym przykryto dziurę.
Ujrzał wilczy dół, a w nim zwłoki w stanie zaawansowanego rozkładu. Myśliwy skrzywił się niemiłosiernie na smród, który poczuł.
- Nie, to raczej nie on - powiedział, zasłaniając sobie nos rękawem. - Te zwłoki mogą mieć z kilka tygodni. Zastanawia mnie jednak, co wyczuła Furia. Dobrze by się tam dostać.
Po tych słowach Łowczy zdjął plecak, wyciągnął z niej magiczną torbę i zaczął w niej szperać, wyciągając z niej linę, po czym przyjrzał się jeszcze raz wilczemu dołowi, aby postanowić, jak tam się dostać.
- Może ktoś znający te wszystkie magiczne sprawki na ochotnika? - zapytał.
 
Kawalorn jest offline  
Stary 31-01-2017, 08:06   #28
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
- Następnym razem pozwól mi zamienić choć jedno zdanie z potencjalnym przeciwnikiem, kochanie - Kendrick zwrócił się do Furii, ciężko dysząc po walce.
- Nie jesteśmy na jarmarku, byś ględził jak przekupa - rzuciła opryskliwie, strzepując z ubrań resztki kurzu.
Kiedy Łowca się odezwał, Furia przekręciła niespiesznie głowę i spojrzała spode byka na Dragomira, który co prawda stał nieco dalej, niż ona siedziała, jednak był dla niej doskonale widoczny. Pytanie, jakie zadał, było dla niej po prostu szczytem szczytów. Nie dość, że wraz z Kendrickiem była wykończona, obydwoje nie należeli do osób silnych, to jeszcze ten rzuca głupimi propozycjami.
- Totalnie ciebie gnie - parsknęła z oburzeniem w stronę Łowcy. Już nawet nie chciało jej się tłumaczyć, że i tak więcej wykryć się nie da, nawet będąc alfą i omegę (bo przecież ona jest), no ale po prostu szkoda było jej siły na mówienie. Według niej powinien zejść ktoś, kto ma dobrą krzepę, a jeśli nie, to najlepiej nikt i idźmy stąd w cholerę. Plan doskonały. Zupełnie jak Diablica.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 31-01-2017, 08:34   #29
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Aldona nie dołączyła się do ogólnych pofukiwań i przekomarzań. W kwestii odpoczynku było jej wszystko jedno, byle nie tutaj. Komendant, o ile pamiętała, nie nakazywał pośpiechu, więc nie miała zamiaru się przemęczać. W straży nadgorliwość była dobra co najwyżej przy łapaniu pcheł, a pcheł nie miał nawet Pieseł - Leda solidnie o to zadbała i zmuszała córkę by kąpała i wyczesywała kudłate bydle co najmniej raz w tygodniu. Nie był to najmilszy czas ich wspólnego pożycia, oj nie...

Widząc ospałe zapędy Dragomira względem grzebania w rozkładających się zwłokach Aldona rzuciła mu hak i kotwiczkę.
- Przywiąż do liny czy jakiegoś badyla i pogmeraj; łatwiej będzie wyciągnąć hakiem za żebra niż rękami się babrać. Tylko mi potem to wyczyść, nie chcę złapać gnilnej gorączki czy czegoś podobnego.
 
Sayane jest offline  
Stary 31-01-2017, 09:29   #30
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
- Następnym razem pozwól mi zamienić choć jedno zdanie z potencjalnym przeciwnikiem, kochanie - Kendrick zwrócił się do Furii, ciężko dysząc po walce.
- Nie jesteśmy na jarmarku, byś ględził jak przekupa - rzuciła opryskliwie, strzepując z ubrań resztki kurzu.
- Warto chociaż spróbować. Poza tym nie wszystkie problemy da się rozwiązać za pomocą siły, czasem lepiej porozmawiać dla dobra śledztwa - mruknął w odpowiedzi niebianin. Nie wyglądał na zadowolonego, choć był już tak zmęczony, że nie miał nawet sił na dalszą sprzeczkę. Zamiast tego, jego uwagę przykuł wilczy dół, a właściwie jego zawartość.
- Obrzydlistwo. Przydałby się jakiś mówca umarłych - powiedział nie kryjąc swojego wstrętu. - Choć wątpię, aby w Bernetogh znalazł się odpowiednio potężny kapłan. Naprawdę zamierzasz grzebać w tym? - Rzucił w stronę Dragomira, który próbował wydobyć przegniłe truchło z wilczego dołu. Kendrick obserwował z niesmakiem starania łowczego, ale nic już więcej nie mówił, jedynie przykucnął oparłszy się o pobliskie drzewo, po czym wyciągnął z plecaka manierkę z koniakiem i wziął głębszy łyk.
- Napijesz się? - Zapytał uprzejmie Furię, wyciągając przed siebie posrebrzone naczynie.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172