lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   Stara Kuźnia [D&D 5] (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/16952-stara-kuznia-d-and-d-5-a.html)

eugenes 21-03-2017 21:41

Stara Kuźnia [D&D 5]
 

Borivik zatrzymał swój ozdobiony wóz, obok zamkniętej bramy do wioski. Reszta karawany ustawiła się za sklepikarzem.

Okolicę pokrywała skąpa trwa i dziesiątki wynurzających się z ziemi głazów i kamieni. Osada była położona na niewielkim wzgórzu. W pobliżu, na północy znajdował się ciemny sosnowy las, a na południu szeregi niewielkich wzniesień i skarp porośniętych krzewami i niskimi drzewami. Na horyzoncie nie było śladu innego skupiska cywilizacji. .

Niewielka metalowa zasuwa otworzyła się z trzaskiem ujawniając szczelinę we wrotach do siedliska. W szparze pojawiła się para oczu. - Wyście kto? - odezwał się głos zza wielkich drzwi. - Karawana kupiecka strażniku. - rzekł Borivik poprawiając futrzany kołnierz, aby ukryć się przed lodowatym wiatrem. Mężczyzna dłuższą chwilę przyglądał się wozom i wreszcie otworzył bramę. Zaprzęgi wjechały do osady. Strażnik kiwnął głową i wskazał ręką duży kamienny budynek w centrum, którego jedna część była w kompletnej ruinie, mówiąc. - Tam jest karczma, po lewej znajduje się stajnia handlarzu. - Brunet uśmiechnął się porozumiewawczo i poklepał Kargara, który trzymał lejce -To do stajni mój druhu. -


***

Grupa podjechała do stajni i zostawiła tam konie i wozy. Większość podróżników skierowała się do karczmy. Przy zaprzęgach został półork Oghar i woźnica Segora.
Gospoda mieściła się w ocalałej części dawnej kuźni. Był to duży dwukondygnacyjny kamienny budynek. Dach był pokryty gontem o popielatej barwie. Wielkie okute drzwi oraz okna znacznie odróżniały się od budynku. Widać, że zostały wprawione w ostatnich latach. Nad drzwiami zawieszona została drewniana tablica z niezgrabnym rysunkiem kowadła na którym znajduje się duży kufel. Pod rysunkiem znajduje się napis w języku krasnoludzkim.


Informacja tylko dla bohaterów znających krasnoludzki.

Karczma “Stara Kuźnia”



Przed wejściem do karczmy leżał mężczyzna o twarzy oszpeconej ospą. Wyciągał ręce w błagalnym geście czekając na datki. Bree widząc go złapała za mieszek i dała żebrakowi parę miedziaków. Brovik tymczasem otworzył drzwi do tawerny.

Gospoda była ciepłą i przytulną izbą. Na drugim końcu sali znajdował się wielki szynk i piec kuchenny za którym stał siwy krasnolud ubrany w grubą szarą tunikę oraz dwie kobiety. Jedna z nich, grubsza gotowała coś w wielkim garze. Po lewej i prawej stronie drzwi znajdowały się stoły i krzesła. Przy okrągłym blacie po lewej siedziało dwóch chudych mężczyzn w wełnianych płaszczach i lnianych spodniach.
Kupcy? - huknął staruch za szynkiem nie czekając na odpowiedź. - Siadajcie. Czego trzeba? Strawy? Popitku? Może wygodnego łoża? - Towarzystwo zasiadło przy wolnym stole. - Co tam gotujesz gospodarzu? - rzekła drobna handlarka Bree. - Gulasz z sarniny. Theta robi najlepszy gulasz na północy. - Odpowiedział krepy brodacz zbliżając się do nowych klientów. Przy pasie krasnoluda zwisał krótki miecz w skórzanej pochwie - Jestem Adryk, właściciel tej karczmy. Skąd jedziecie? - Niziołczyca uśmiechnęła się do oberżysty mówiąc. - Podróżujemy przez całą północ. Wyruszyliśmy z Luskanu, a teraz podążamy traktem z Twierdzy Adbar. Ale mniejsza o to. Ja na pewno skuszę miskę gulaszu i kufel piwa. - Borivik wtrącił się. - Ja też wezmę to samo - Segor kiwnął głową i rzekł. - Dla mnie sam gulasz. - Krasnolud pozostał jeszcze chwilę, aby przyjąć zamówienia.od pozostałych po czym oddalił się za szynk.

Podróżnicy zaczęli rozmawiać o trudach podróży i pogarszającej się pogodzie, gdy do stołu zaczęto podawać alkohol i jedzenie. Borivik spoufalił się z dwójką bywalców przy okrągłym blacie próbując sprzedać im jeden ze swoich cudownych preparatów. Bree zagadała z posługującą kobietą o okolicy. Tutejsza opowiedziała jej o gorących źródłach bijących pod osadą oraz o łaźniach korzystających z tych wód w pobliżu karczmy, w których można zażyć relaksujących kąpieli. Segor przyglądał się towarzyszom i odezwał się jedynie parę razy zapytany o podróż i towary jakimi handluje.


***

Drzwi do karczmy otworzyły się wpędzając do izby podmuchy lodowatego wiatru. W wejściu stanął mężczyzna odziany w całości w szare futro przylegające ściśle do ciała. Przy pasie miał niewielki topór, a na plecach długi łuk. Jedną ręką trzymał przerzuconego przez ramię niewielkiego humanoida. Łowca śmiało wstąpił do Starej Kuźni i jednym ruchem rzucił na podłogę przyniesione truchło. Adryk, kobiety i dwójka mężczyzn po lewej stronie zerwali się i stanęli przy ciele. Krasnolud dobył miecza i ostrożnie przesunął twarz umarłego. Skrzywił się i powiedział. - Na młot Tyra. Goblin. - Nowoprzybyły kiwnął głową i rzekł. - Prawdopodobnie zwiadowca. Widziałem jeszcze dwóch w północny lesie. - Jeden z bywalców wtrącił się z przerażeniem w głosie. - Horda. Spalą całą wieś. - Adryk spojrzał srogo na mężczyznę. - Nie siej trwogi owczarzu, nic nam o nich nie wiadomo. Może to tylko niewielka grupa, a my mamy wysokie mury i wielu bitnych ludzi we wsi. - Łowca poprawił łuk na plecach mówiąc. - Adryku, muszę jak najszybciej wracać do lasu, aby sprowadzić moich synów do wioski, jak się okazało jeszcze nie wrócili z polowania. - Mężczyzna obrócił się spoglądając na salę. Nastała chwila ciszy.

Feniu 22-03-2017 22:58

Ivor po wyjściu ze stajni i oporządzeniu koni spakował swój plecak by wszystko co potrzebne mieć przy sobie i wyszedł rozejrzeć się po osadzie. Była ona niewielkich rozmiarów, a mur okalający osadę był w większości solidnie zbudowany. Koło wrót zobaczył kilku mężczyzn w koszulach kolczych i mieczami u pasa. Wrota były na powrót zamknięte co świadczy o niespokojnej okolicy.

Od rana męczy go pewne przeczucie i ten znajomy ucisk w żołądku, który pojawiał się często w kryzysowych sytuacjach. Jednakże był pewien swych umiejętności jakich nabył podczas wielu walk u boku swego oddziału dopóki ten skurwiel sierżant go nie zdradził…

Zbliżał się już wieczór zatem postanowił odwiedzić karczmę. W izbie dość przytulnej jak na tą okolicę siedziało kilka osób w tym członkowie karawany. Koło gości kręcił się krasnolud pewnie właściciel karczmy bo zagadywał on do każdego.
Ivor podchodząc do krasnoluda zapytał go:
- czy macie tu jakieś posłanie może być i we wspólnej sali bo spanie w odorze końskiego łajna już dawno mi zbrzydło
- oczywiście, że mamy i nie tylko to. Właśnie dzisiaj oferujemy naszym wspaniałym gościom sarni gulasz, a i napitek się jakiś znajdzie – odpowiedział krasnolud,
- daj mnie tego gulaszu i kufel piwa – przynajmniej na razie.

Ivor zasiadł na skraju ławy koło swych towarzyszy podróży i zaczął spożywać posiłek, gdy nagle powjawił się w drzwiach mężczyzna odziany w szare furto niosący truchło goblina.

Na widok goblina w oczach Ivora pojawił się błysk. Słysząc opowieść przybysza o zaginionych dzieciach Ivor spojrzał wymownie na Borivika oraz innych towarzyszy dodając:
- może by tak spróbować wytropić tych zielonoskórych?

Lord Melkor 23-03-2017 00:28

Kargar był zadowolony, że dotychczasowa podróż przebiegła spokojnie oraz, że kupiec u którego się zatrudnił był najwyraźniej członkiem Czarnej Sieci Zhentarimów, organizacji, którą wychowany w Zhentil najemnik darzył szacunkiem. Miał zamiar zrobić na nim jak najlepsze wrażenie.

Po odstawieniu koni, rozejrzał się nieco po osadzie, która nie wyróżniała się zbytnio od innych w tych stronach, po czym skierował się do karczmy z pozostałymi członkami karawany. Upewniwszy się, że Segor nic od niego nie potrzebuje, usiadł niedaleko niego, opierając swój regularnie polerowany dwuręczny miecz o ścianę (tak aby na wszelki wypadek miał go blisko) i podobnie jak większość gości zamówił gulasz z piwem. Po trudach podróży należało mu się solidne jadło i napitek.

Oby reszta trasy przebiegła równie pomyślnie - wzniósł toast do Ivora, twardego wojaka, który wraz z nim ochraniał karawanę i którego poznał jeszcze podczas służby w kompanii. Po chwili odwrócił się do Segora:

-Szefie, ten karczmarz nosi symbole Tarczowych, strażników z Twierdzy Sundabar - rzekł przyciszonym głosem.

Kiedy jego posiłek został przerwany przybyciem łowcy z goblinim truchłem, zmarszczył brwi i spojrzał ostro na nowo przybyłego:

- Jedno goblinie ścierwo to jeszcze nie powód do paniki. Rozumiem, że te poczwary nie pierwszy raz to przychodzą, kto u was dowodzi w razie zagrożenia? - Przeniósł spojrzenie na Adryka, a następnie skrzywił się, kiedy zobaczył, że Ivor tak się wyrywa do ratowania jakiś bachorów.

- Naszym zadaniem jest ochrona karawany, nie włóczenie się po lasach. A na pewno nie za darmo...





eugenes 23-03-2017 01:35

Wytropić? - żachnął łowca. - O nie! Idę po synów i wracam za mury. Walka teraz, po zmroku to szaleństwo. Pomyśl, Alaryk już o tym wspomniał sami nie wiemy ilu ich jest, a jak wraz z nimi są Hobgobliny czy Orki? Co wtedy? - zapytał mężczyzna po chwili mówiąc dalej. - Jeśli jednak chcesz mi zaoferować pomoc przybyszu, to z chęcią ją przyjmę. Niemniej jednak nie mogę tracić więcej czasu i jeśli chcesz to musimy ruszać natychmiast. - po tych słowach myśliwy skierował się do wyjścia.

Sergor skinął głową na szept najemnika..

Wieś nikła w odcieniach szarości zapadającej nocy. Jedna z karczemnych dziewek zapaliła dodatkowe świece i naścienne kandelabry.

Krasnolud stał przed truchłem humanoida łapiąc się za swoją siwą brodę, gdy padły pytania od Kargara. Starzec spojrzał na łysego wojaka i rzekł - Prawda, cała północ, aż roi się od tej piekielnej plagi, ale pierwszy raz utrafiliśmy goblina w naszym lesie.Stara Kuźnia, to jedynie parę domów na krzyż zapełnionych owczarzami i kilkoma ludżmi żyjącymi z traktu. Liga nawet nie wie o naszym istnieniu. Jeśli ktoś tu dowodzi, to mogę nieskromnie powiedzieć, że ja. - Właściciel karczmy spojrzał w stronę grubej kobiety i rzekł. - Theta idź na górę i powiedz Róży, aby ostrzegła ludzi, niech czuwają.

Na twarzy Bree znajdującej się przy stoliku po prawej stronie malował się wyraz niepewności. Borivik siedzący w pobliżu powiedział z nieznacznym uśmiechem na twarzy -. Kergar słusznie prawi, nie ma co się wychylać. Poczekajmy tu we wsi do rana, a świecie Randal sprawdzi dla nas okolice. - spojrzał na blondyna i dodał szeptem. - i ruszymy jak najszybciej dalej w swoją drogę.


Informacja dla postaci co mają history +2 lub Proficieny history

Liga Srebrnych Miast to luźna konfederacji skupiająca największe miasta północy, na której czele znajduje się elfka Alustriel władczyni największego miasta regionu, Sylverymoon, Klejnotu Północy.


Kerm 23-03-2017 21:49

Randal, jak na razie przynajmniej, nie narzekał. Droga nie była trudna, kupcy nie byli upierdliwi i nie traktowali swoich pracowników jak niewolników, a kompani okazali się 'zjadliwi'. Na dodatek Liadon też był półelfem, co stanowiło dodatkowy plusik całej wyprawy.

* * *

Wioska oznaczała zazwyczaj dach nad głową, jedzenie, którego nie trzeba było własnoręcznie szykować, brak konieczności stania na warcie... Do tych plusów dochodziły również i minusy - na przykład trzeba było płacić za te luksusy...
W tym wypadku jednak wikt i dach nad głową opłacane były z kieszeni pracodawców, co pozwalało na czerpanie większej przyjemności z tej odrobiny luksusu.
Z drugiej strony nigdy nie było wiadomo, co gospodarz wsadza do gara i jaki poziom kucharzenia reprezentuje szef kuchni. No ale takie ryzyko też było wpisane było w zawód strażnika karawany.

* * *

Dlaczego nazwa karczmy wypisana była krasnoludzkimi runami? Tego Randal nie wiedział i (nie da się ukryć) nie interesowało go to w najmniejszym nawet stopniu. Ważniejsze było to, czy w środku jest ciepło i jak wygląda jadłospis.

Przyjemności płynące z dachu nad głową, potrawki z sarniny i, ewentualnie, kąpieli w łaźni, zepsuły nieco wieści o upolowanym goblinie. Gobliny, jak kłopoty, nigdy nie chodziły same. Tam, gdzie był jeden, tam było im więcej. Zwykle cała horda takowych. Ale bez względu na to, co mówił Ivor, to Kargar miał rację. Nie byli od tego, by polować na gobliny - wprost przeciwnie, ze wszystkich sił powinni unikać zielonego paskudztwa.

- Będziemy musieli uważać bardziej niż zwykle - powiedział. - Ale nawet jeśli część nocy spędzimy na czuwaniu - dodał ciszej - i będziemy musieli wcześniej wstać, to ja mam zamiar wieczorem skorzystać z tych gorących źródeł, które zachwalał karczmarz.

Feniu 23-03-2017 22:07

Ivor słysząc rozmowy współtowarzyszy zamówił jeszcze jedno piwo, które wypił chyłkiem i wstał od stołu mrucząc pod nosem po krasnoludzku nie zważają czy ktoś go słyszy.

Dla osób znających krasnoludzki
Nie dziwie się, że ludzie i elfy pół krwi podchodzą tak do tych parszywych zielonoskórych ale krasnolud?


***

Ivor wyszedł na zewnątrz karczmy by odetchnąć aromatycznym powietrzem. Jednak zamiast słodkiej woni czuć w nim było strach...

Lord Melkor 24-03-2017 00:05

Kargar skinął głową Randalowi. Ten kolorowo ubrany cudak, podobno czarodziej, nie do końca budził w nim zaufanie (chociaż jeżeli faktycznie znał jakieś przydatne w walce zaklęcia, to będzie użyteczny gdyby przyszło im przelewać krew w obronie karawany). No, ale teraz mówił raczej z sensem.

Racja Randal, jak gobliny są w okolicy to musimy być czujni, w nocy będziemy jak zwykle po kolei pełnić wartę. Mi nie potrzeba kąpieli i perfum, tylko się najeść porządnie - Kargar przełknął ostatnią łyżkę gulaszu i poklepał się po brzuchu, pozornie nie przejmując się już ponurymi wieściami -Dobra to sarnina? Spróbuje trochę. Mówicie, że w okolicy goblinów nie widujecie, to musiały z daleka przyjść? - Rzekł do Adryka - Ilu ludzi w tej osadzie umie się bronią posługiwać?

eugenes 25-03-2017 00:29

Borivik, spojrzał w stronę blondyna opierając ramię na blacie stołu. - Randal, dookoła wioski rozciąga się wysoka na parę metrów palisada, a w tutejszych domostwach żyje z tuzin ludzi. Nie ma co przesadzać z tą czujnością. A co do tych gorących źródeł, to i ja z chęcią skorzystam z rzeczonej łaźni. Ciepła kąpiel, to jest coś czego mi potrzeba. -

Ivor wypił ostatni łyk piwa i skierował się do wyjścia pytając jeszcze karczmarza o jego uprzedzenia do goblinów. Słowa zdziwiły nieco Adryka, który odrzekł. - Przybyszu, gobliny całe wieki nękają krasnoludów z północy zabijając wielu i niszcząc nasze jaskinie, twierdze i wioski. Nie rozumiem czemu mamy ich inaczej traktować. -

Po tych słowach w drzwiach znajdujących po lewej pojawiła się szczupła rudowłosa dziewka ubrana gruby płaszcz. Skłoniła głowę na znak powitania i szybkimi krokami skierowała się do wyjścia z oberży, patrząc w milczeniu na ciało humanoida. - Róża, pospiesz się i wracaj do karczmy. - rzekł brodaty starzec. - Tak jest. - odpowiedziała kobieta znajdując się na progu komnaty.

W tym momencie łysy wojak skończył swój gulasz i spytał się o liczebność ludzi gotowych do walki. Krasnolud po pytaniu Kargara zamyślił się drapiąc się po policzku.- Dwudziestu jeden, ale niewielu zna się naprawdę na wojaczce. Dla większości ubicie odyńca to wyzwanie. Co do goblinów, to w Górach Rauvin, które przesłaniają nam zachodni horyzont znajdują się największe w tym regionie warownie liczące niezliczone setki tych istot. Ta plaga jest jednak rozsiana po całym Faerunie. W każdej jaskini lub pieczarze można pewno natknąć się na klan lub niewielką grupę tych potworów. -

Noraku 25-03-2017 16:57

„Psy szczekają, karawana jedzie dalej” jak mówi ludzkie przysłowie. Na szczęście w dotychczasowej podróży jedyne na co musieli uważać to właśnie agresywne psy, zacięte na końskie pęciny. Trudno zresztą było się spodziewać kłopotów. Karawana nie należała do łakomych kąsków dla wszelkiego rodzaju zbójów a i tereny po których podróżowali nie były oblegane przez żadną złośliwą zarazę. Liadon nie miał więc wiele do roboty. Co prawda nigdy do tej pory nie pełnił roli przepatrywacza, ale zwędrował już tyle mil, że potrafił przewidzieć zagrożenie. Poza tym był niezłym krasomówcą więc nie trwało to długo zanim namówił kupców na skorzystanie z ich usług. A, że droga i tak wypadała im w tym samym kierunku więc ubił dwa gołębie jednym kamieniem.

Towarzystwo również nie stanowiło przesadnie kolorowej zbieraniny. Wyjątkiem był jedynie Randal również pół-elf i do tego obdarzony pewnymi magicznymi talentami. Wiedziony ciekawością oraz poznawszy pokrewną duszą często wieczorami konwersował ze swoim krajanem licząc, że dowie się czegoś ważnego również o swoim losie. Z resztą karawany łączyły go właściwie relacje czysto zawodowe. Był samotnikiem i nigdy nie potrafił tworzyć relacji dłużej trwających niż kilka nocy.

Osada, a tym bardziej karczma stanowiły dobry przystanek, chociaż bardziej oszczędzając nerwów niż zdrowia. W ciągu jednej nocy ciało i tak nie odpocznie a odrobina luksusu pomiędzy wędrówkami często wpływa gorzej na późniejsze samopoczucie niż zamierzano, ale skoro wliczone są w koszty więc należy z nich korzystać. Szczególnie, że krasnoludzkie piwo zawsze stanowiło dla niego godny tej ceny rarytas. Zamówił do tego dodatkowo porządny gulasz bo jak tłumaczył mu wuj, „picie bez jedzenia to alkoholizm, zaś jedzenie bez napoju to obżarstwo.” Rozmowy dalej pewnie toczyłyby się frywolnie i spokojnie, gdyby nie nagłe pojawienie się nieznajomego. Do dramatyzmu sytuacji brakowało jeszcze błyskawicy.

-Zgadzam się. – dołączył się do głosów przeciwnych wyruszeniu do lasu. Oblizał łyżkę z reszty omasty i odłożył ją do miski. – Nie ma co ryzykować nocnej wędrówki po lesie. Warto by jednak zabezpieczyć się na dalszą wyprawę i przedsięwziąć daleko idące środki bezpieczeństwa.

Usłyszawszy krasnoludzki dialekt zamierzał podążyć za towarzyszem by uspokoić jego rozgrzaną krew, ale wtedy na horyzoncie pojawiła się rudowłosa róża, i krew wezbrała w kompletnie innym miejscu. Nie widząc nigdzie towarzysza, skierował swoje kroki wprost ku niej. Zaoferował się odprowadzić ją by nie szła sama w tych nieprzyjemnych mrokach, przy okazji zabawiając rozmową i swoim towarzystwem

Lord Melkor 26-03-2017 19:33

- No przecież, każdy wie, że tej gobliniej hołoty wszędzie pełno, myślisz, że moje ostrze krwi zielonej nigdy nie utoczyło? - Kargar parsknął, po czym podrapał się po łysinie. Myślenie niestety nigdy nie przychodziło mu szybko. Dopił jeszcze piwa, po czym kontynuował.

- Ano, mi chodziło o to czy w okolicy bliskiej się pojawiają. Ale, jak mówisz, że nie, to albo to maruderzy jacyś, albo większa banda co wyszła plądrować z gór. A jak to drugie, to ciężko wam będzie.... no ale wznieśmy toast na pohybel zielonym draniom, bogowie sprzyjają silnym i nieustraszonym.

Zauważywszy, jak Liadon zagaduje tę rudowłosą dziewkę, wyszczerzył się w jego stronę. Po sytym posiłku i napitku sam chętnie by się z nią bliżej zapoznał, niestety więcej dziewek w karczmie nie widział, a burdelu to pewnie tu nie mieli. Miał więc zamiar posiedzieć jeszcze, a jak nic ciekawego się nie wydarzy udać się na spoczynek, przerwany dwugodzinną wartą, którą zwyczajowo dzieliła między siebie czwórka ochroniarzy.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:06.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172