|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
18-07-2017, 13:29 | #1 |
Reputacja: 1 | [D&D 3.5 FR] Jaskółki latają nisko Przed Oakroad
__________________ "Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia." Albert Einstein Ostatnio edytowane przez Gerappa92 : 18-07-2017 o 14:01. |
18-07-2017, 17:53 | #2 |
Reputacja: 1 | Aurelio był dziwacznym i roztrzepanym krasnoludem. Chodził w tych swoich brązowych ogrodniczkach, słomkowym kapeluszu i pasku na narzędzia z którego zwisał jeno młot oraz szpadel o krótkim trzonku stanowiło to wszystko strój kapłana Gonda. Ostatnio edytowane przez Brilchan : 20-07-2017 o 18:28. |
18-07-2017, 18:15 | #3 |
Administrator Reputacja: 1 | Morn nie tęsknił zbytnio za Waterdeep, ale musiał przyznać, że w mieście było nieco ciekawiej niż na pustym trakcie. Poza tym, nie da się ukryć, że chociaż nie po raz pierwszy wędrował drogami i bezdrożami, to nie był 'leśnym' człowiekiem i wolał mieć w nocy dach nad głową, a na talerzu coś, czego nie musiał sam upolować i przyrządzić. No ale skoro nie było tego, co się lubi... |
18-07-2017, 18:29 | #4 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Santorine : 18-07-2017 o 19:20. |
19-07-2017, 16:43 | #5 |
Reputacja: 1 | Henk był dość gadatliwym krasnoludem. Jeśli nie rozprawiał z siostrą akurat, to zazwyczaj szukał innego rozmówcy, byle tylko kłapać dziobem. Nie był jednak głupcem i głupot nie opowiadał. Nie stronił również od ciętego żartu i częstego ironizowania. Z zasady nie kojarzył się nowo napotkanym osobom z typem dowcipnisia i pierwsze wrażenie, jakie sprawiał było raczej niezbyt pochlebne. Może było to powodowane jego typowym dla krasnoluda – awanturnika wyglądem. Był wysoki jak na brodacza z Północy. Miał szerokie bary i silne ramiona, a brodę dzielił na trzy części. Dwa warkoczy na szerokości policzków, oraz wolno opadające, spięte włosy na podbródku. Łuskowa zbroja była stara i zniszczona, lecz mimo wszystko Henk o nią dbał i codziennie pielęgnował. Ci, którzy już go widzieli w boju wiedzą, że walczy rzadkim jak na krasnoludy stylem dwóch broni. Chyba nie ma konkretnego powodu jego decyzji. Zwyczajnie lubi walczyć agresywnie i do przodu, nie marnując ręki na tarczę, ani długie styliko topora czy młota. W potyczce zawsze walczy uwzględniając swoją równie waleczną siostrę bliźniaczkę. W dzieciństwie przeszli solidne szkolenie z rąk ojca i efekty tego widać za każdym razem kiedy nadarza się okazja do pomachania orężem. Tak było i tym razem. Henk akurat wyjątkowo milczał, zamyślony o końcu wyprawy, gdy na ich drodze pojawiły się hobgobliny. Brodacz nienawidził zielonoskórych. Tak bardzo ich nienawidził, że czuł satysfakcję i przyjemność z rąbania takowych toporami. Nie był jednak idiotą i wiedział, jak wiele w walce może zdziałać wprawiony strzelec. Zawsze pozwalał takowym oddać strzał, nim rzuci się do walki. Tak było i tym razem, kiedy ujrzeli przeciwników, Henk dobył prawicą krasnoludzkiego topora bojowego, a do lewej ręki złapał mały toporek. -Co?! Gotowa się trochę rozgrzać?- zażartował ukazując braki w uzębieniu. Henk wyczekał aż Morn odda strzał, po czym ruszył w kierunku nadbiegających hobgoblinów, kręcąc lekkiego młyńca mniejszym toporem.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |
20-07-2017, 01:21 | #6 |
Reputacja: 1 | Krasnoludka była jedną z tych co to nie marudzą na przydzielone zadanie. Najważniejsze było to, że nie siedziało się bezczynnie na stołku i nie wgapiało w ścianę czy sufit. Hlin zawsze nosiło jeśli długo nie miała zajęcia i zwykle źle się to kończyło dla otoczenia. Krasnoludkę można było zawsze spotkać w towarzystwie jej brata. A podobieństwo było wyraźne, jak to u bliźniąt. Ci który mieli już okazję z nimi współpracować mogli zauważyć, że ta para potrafiła porozumiewać się bez słów, jakby czytali sobie w myślach. Z charakteru jednak nie byli identyczni. Hlin mimo wszystko, jak to kobieta, więcej czasu traciła na myślenie, częściej też przejmowała inicjatywę w podejmowaniu decyzji. Krasnoludka sama się wyrwała do przewodzenia grupie na trakcie. Miała przy sobie miecz i ubrana była w dobrze zadbaną kolczugę, która wyglądała jakby niedawno została odebrana od płatnerza. Na plecy miała narzucony wypakowany plecak. Rozmowność Tarji przyjęła w pierwszej chwili z zaskoczeniem, może nawet przez chwilę myśląc o co jej tak naprawdę chodzi. Ale nie minęło wiele czasu gdy uśmiechnęła się lekko. - My z Henkiem to po prostu lubimy się napierdalać - odparła puszczając oczko do kapłanki i dalszą drogę, czy tego sobie pozostali towarzysze życzyli czy nie, ta trójka gadała jak najęta. *** Jako ostatnia dostrzegła zagrożenie, a to dlatego, że akurat patrzyła w tył, bo chciała skomentować opowieść jaką zaczęła snuć Tarya. - A to syny bezimiennej kozy! - warknęła Hlin widząc paskudne mordy hobgoblinów. Krasnoludka podzielała nastawienie brata co do tych parszywców i bez zwłoki sięgnęła po swą broń. Duży, dwuręczny miecz trzymała pewnie, obejmując jego rękojeść dłońmi. Tak jak się spodziewała, Henk wyrwał do przodu, a ona nie mogła pozwolić by cała zabawa mi przypadła. - Jestem tuż za tobą bracie! - krzyknęła, nie mogąc doczekać się rozwałki. |
20-07-2017, 16:56 | #7 |
Reputacja: 1 | Dahlia podczas podróży raczej rzadko udzielała się w dyskusji. Wolała wysłuchiwać wspaniałych i tragicznych historii kompanów. Ich życie jest takie barwne i przepełnione różnorodnymi emocjami. Widzieli już tyle rzeczy! Marzyła żeby też nabyć takiego doświadczenia i móc dzielić się z przyjaciółmi opowieściami. Jej serce momentalnie wypełnił ogromny ból na samo wspomnienie Jamesa. Strata była jeszcze za świeża... Ta misja nie miała być przyjemnością, a sposobem na oczyszczenie duszy Dahlii. Czuła się jakby winna temu, co spotkało Jamesa. Mimo tego nie mogła oderwać oczu od zapierających dech w piersiach widokach. Ach, te urokliwe łączki i szum strumyczka... Od czasu do czasu Dahlia pogwizdywała wysoko, rozglądając się nerwowo dookoła. W momencie gdy dostrzegła biegnące hobgobliny przeszył ją silny dreszcz. Nie miała zbyt dobrego doświadczenia w walce, a ostatnie spotkanie jakie z takowymi kreaturami miała skończyło się najgorzej jak tylko mogło... Ale teraz na pewno była bezpieczna. Dobyła buzdygan i sztylet, przygotowując się na natarcie hobgoblinów. |
20-07-2017, 22:50 | #8 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia." Albert Einstein Ostatnio edytowane przez Gerappa92 : 20-07-2017 o 23:14. |
21-07-2017, 08:20 | #9 |
Administrator Reputacja: 1 | Morn nie sądził, by zdołał dogonić uciekającego hobgoblina, któremu strach dodawał szybkości. A nawet gdyby go dogonił, to pewnie nie miałby większych szans w walce wręcz. Wiedział jednak, że nie może pozwolić na to, by tamten uciekł i sprowadził ze sobą dwudziestu kompanów. Schował rapiery, po czym ponownie sięgnął po kuszę. |
21-07-2017, 18:10 | #10 |
Reputacja: 1 |
|