|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-01-2018, 18:37 | #11 |
Reputacja: 1 | Ci, którzy przetrwali sztorm i zatonięcie Ujadania Banshee, mieli się całkiem dobrze pomimo tego co przeszli. Chociaż ich ciała były poobijane i obolałe to żaden z rozbitków nie cierpiał z powodu połamanych kości czy innych strasznych rzeczy. Siniaki, zgrzytający między zębami piach i posmak morskiej wody w ustach były chyba jedynymi niedogodnościami na chwilę obecną. Było ich dziewięcioro. Siedmioro, którzy zatrudnili się do pracy, bądź opłacili przeprawę. Była też młoda kapłanka Umberlee, która wyraźniej nie spisała się w tej podróży. Ostatnim z ocalałych był młody chłopak z załogi o szczurzej gębie i zwinnych palcach, który na orle gniazdo wspinał się w rekordowe dziesięć sekund. Kasandra, bo tak do kapłanki zwracał się kapitan, nie dawała o sobie zapomnieć co jakiś czas krzycząc z oddali. Młódka siedziała z podciągniętymi pod brzuch nogami na wystającej ponad wodę skale kilkanaście metrów od plaży. Jej noga krwawiła, ale póki co pozostali rozbitkowie nie wiele uwagi jej poświęcali. Edrik jako najstarszy z ocalałych z zimną krwią rozpoczął rekonesans plaży. Fale wyrzuciły wiele szczątków Ujadania Banshee. Deski, beczki, skrzynie i kilka trupów. Większość skrzyń i beczek była porozbijana, a ich zawartość pochłonęło morze. Na ustach wojownika pojawił się szeroki uśmiech, gdy pięćdziesięcio litrowa beczka, która ugrzęzła w piachu okazała się być szczelna i po brzeg wypełniona substancją, którą po szybkich oględzinach mężczyzna uznał za wino. Mokhrul rozglądał się za kotem, a przypadkiem odnalazł rozbitą skrzynię. Znajdował się w niej spory zapas suszonego mięsa w plastrach. Mężczyzna od razu porachował wzrokiem dla ilu głodnych gęb będzie to musiało wystarczyć i z łatwością oszacował, że przez najbliższe cztery dni nie będą głodni. -Co z nią robimy?- zagaił siedzący na piasku Boro, dzieciak o szczurzych zębach i zapadniętych policzkach. Kącik ust Thazara uniósł się do góry, kiedy ujrzał bladą i półprzytomną Tajgę. Wspólne przygody w przeszłości sprawiły, że mniej więcej wiedzieli jak na sobie polegać oraz jak wspólnie wykorzystywać swoje zdolności. Złotowłosa bardka odzyskała przytomność krótką chwilę temu i z trudem powstrzymała się przed zwymiotowaniem, jakie miała z powodu zawrotów głowy. Jednak w duchu również “ucieszyła się”, że jej kompan przeżył. W jej kierunku powoli zbliżał się Searos, tajemniczy mężczyzna, który swoim opanowaniem i spokojem ducha podczas morskiej wyprawy, przypominał jednego z legendarnych mnichów. Searos kolejno sprawdzał tętno tych, którzy wciąż się nie ruszali. Po kilku chwilach doliczył się na plaży pięciu trupów. Nieszczęśnicy nie mieli przy sobie zbyt wiele cennych rzeczy. W kieszeni jednego znalazł się piękny rubin wielkości paznokcia kciuka, a pozostali mogli się poszczycić co najwyżej dobrymi butami, czy skórzaną kamizelką. No i złoto. Było tego łącznie czternaście monet, ale nie zapowiadało się na to, aby na cokolwiek im się miały przydać. W tym samym czasie półork Mokhrul zdążył zamienić kilka zdań z czarnowłosą Jasmal uświadamiając sobie z bliska jak piękna i tajemniczo pociągająca to kobieta. Cały żar podsycał jej akcent, który brzmiał w uszach półorka niczym jakaś piękna egzotyka. Po krótkiej rozmowie i ustaleniu właściciela znaleźnego plecaka i jego zawartości rozmówcy postanowili dołączyć do zbierającej się w całość grupy. Wtedy, nagle z głębi lądu, gdzieś z leśnej gęstwiny zagrzmiało potężne wycie jakiegoś ogromnego monstrum. Ten straszliwy wrzask spłoszył dziesiątki ptaków ukrytych na szczytach palm i w koronach drzew. -Co to na wszystkich bogów było?!- krzyknął spanikowany majtek, który bez chwili namysłu wbiegł z plaży do falującej wody i dopłynął do skał, na których siedziała Kasandra. Cokolwiek czyhało gdzieś tam w lesie, nie mogło być dalej jak milę od plaży i żaden z rozbitków nie miał wątpliwości, że nie chce się przekonać na własne oczy cóż to za stwór daje o sobie znać.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |
03-01-2018, 21:08 | #12 |
Administrator Reputacja: 1 | Przeżył - to był plus. Tajga też przeżyła - następny plus. Ktoś, na kogo można było liczyć, zawsze się przydał. Szczególnie jeśli tym kimś był ktoś i ładny, i uzdolniony. Inni też przeżyli... w liczniejszym towarzystwie łatwiej było sobie dać radę. Była też piękna plaża i piękne, błękitne morze. Na dodatek na brzegu leżało nieco rzeczy, dzięki czemu szansa na przeżycie się zwiększyła. Była na przykład piękna kusza, o wiele lepsza niż ta, którą pochłonęły morskie odmęty. No ale było też parę minusów. Jeden z nich właśnie się odezwał w głębi dżungli, odrywając Thazara od rozmyślań i gromadzenia ekwipunku. Wycie spowodowało, że wszystkie opowieści o potworach z Chult jak żywo stanęły przed oczami maga. Najchętniej poszedłby w ślady majtka, ale nie sądził, by odrobina wody uchroniła kogokolwiek przed kilkunastometrowym potworem. Z drugiej strony sterczenie na plaży i czekanie na cud również mijało się z celem. Należało zabrać co się dało, a potem ruszyć w drogę. Na południe, bo tam zapewne znajdowało się Mezro. Jeśli, oczywiście, trafili na półwysep, a nie na jakąś wyspę, leżącą u wybrzeży Chultu. Przymknął oczy, usiłując przypomnieć sobie, jak wyglądał półwysep na oglądanych u Vincenta Courteza, a później przed wypłynięciem, w Calimporcie. Różniły się między sobą, to fakt, ale różnice nie były aż takie wielkie. - Proponowałbym zabrać stąd wszystko, co zdołamy unieść - powiedział na tyle głośno, by wszyscy go słyszeli - i ruszyć plażą tam. - Wskazał na północ. - Tam chyba jest Mezro... - Tego nie był tak całkiem pewien. - Czy ktoś może chce czekać tutaj na pomoc? Podszedł do Tajgi. - Jak sądzisz... Uda ci się namówić tamtą dwójkę na powrót na suchy ląd? - spytał znacznie ciszej. |
04-01-2018, 23:56 | #13 |
Reputacja: 1 | Anna pozbierała swój dobytek. Co delikatniejsze rzeczy były całkiem szczelnie zamknięte w plecakach, na zewnątrz zaś przypięte lina, narzędzia pokroju łomu czy łopaty, latarnia oraz gruby zwitek jakiegoś materiału. Na sobie nosiła również widoczną broń, kuszę, buzdygan, puklerz oraz oczywiście instrument, wiszący teraz na ramieniu. Przygniotła się balastem, który był niemały i podeszła do grupki formującej się na plaży. |
05-01-2018, 10:02 | #14 |
Reputacja: 1 | Nikt nie jęczał przesadnie i wszyscy szybko zabrali się do roboty. Niektórzy nawet gadali całkiem sensownie i przejmowali inicjatywę, co dobrze wróżyło ich małej zbieraninie. Ryk z dżungli już mniej. Tajga nigdy nie lubiła lasów, dodatkowo ten wyglądał dziwacznie i wyjątkowo mało przyjaźnie. - Mogę spróbować, choć nie jestem pewna, czy używanie magii na kapłance jest dobrym pomysłem. Kto wie, czy to nie właśnie przez nią się rozbiliśmy... - w końcu mogła wykorzystać swą moc nie do ujarzmienia sztormu, a wręcz przeciwnie. Z drugiej strony mogła się przydać, choć Tajga wątpiła czy ma na podorędziu jakieś ofensywne modlitwy. Sądząc po stanie jej nogi leczyć też nie umiała. - Ale mogę z nią pogadać. Lepiej mieć bogów po swojej stronie niż nie mieć. Tajga nieprzyjaźnie spojrzała na morze, westchnęła i zaczęła brnąć w stronę skały. Przynajmniej opłucze się z piasku, który wlazł jej dosłownie wszędzie. Wypłukanie go z majtek wydawało się coraz lepszym pomysłem, zwłaszcza w perspektywie dłuższej wędrówki nie wiadomo dokąd. - Zbieramy zapasy i idziemy na północ - oświadczyła, nie bawiąc się w powitania. W końcu nadal czuła irytację za przymusową kąpiel w słonej wodzie. Z drugiej strony dzięki temu szybciej znaleźli się na lądzie, więc... - W pakunkach... Jeśli chcesz mogę spróbować podleczyć twoją nogę - podlizała się, zmieniając zdanie w pół słowa. Sojusznik czy mięso armatnie, Kasandra mogła się przydać, ponad to majtek wyraźnie preferował jej towarzystwo; widać było, kto w tej dwójce nosił spodnie. - Potrafisz określić gdzie jesteśmy? - Tajga nie znała się na morskich bóstwach; kto wie jakie zdolności mogła mieć kapłanka Umberlee. |
05-01-2018, 21:14 | #15 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Zormar : 05-01-2018 o 21:24. |
05-01-2018, 21:54 | #16 |
Reputacja: 1 | Anka odpowiedziała Edrikowi, który próbował wprowadzić swój porządek. Problemem jego porządku było oczywiście to, że się z nim nie zgadzała. Ostatnio edytowane przez Avdima : 06-01-2018 o 17:28. Powód: Odpowiedź Edrika. |
07-01-2018, 16:48 | #17 |
Reputacja: 1 | ~szum fal~ Searos metodycznie przewracał ciała. Nie spodziewał się zastać nikogo żywego ale nigdy nie wiadomo. Znaleziony rubin odbił się blaskiem w jego orzechowych oczach. A więc los bywa nieraz łaskawy , westchnął, po czym schował go do mieszka. Kolejno skierował swe kroki w kierunku pozostałych ocalałych. Pamiętał ich twarze z rejsu ale nie zamienił z nimi słowa. Kobieta była nad wyraz wyuzdana jak na jego normy, natomiast mag zdawał się czuć dobrze we własnym towarzystwie. Z podziwem patrzył jak dziewczę brnęło przez pieniste fale ku skałom. Los kapłanki był mu zupełnie obojętny, jednak zmysły podpowiadały mu że ma ona swoją role do odegrania. Gdzieniegdzie wciąż unosiły się szczątki statku, wypchane na powierzchnie beczki jak i coś na kształt ludzkich ciał lub odzieży. Searos wsparł się na kosturze, zaciągając głęboko morską bryzą. Jego szaty, niemal suche, łopotały delikatnie na jego smukłej sylwetce. Słońce odbijało się od jego lśniącej głowy, rozświetlając ostre rysy twarzy. Tatuaże przypominające języki ognia, pokrywające szyje i dłonie były teraz dokładnie wyraźne. Nie ulegało wątpliwości, że są to wzory nie bez znaczenia. Nie mogąc zignorować niepokojącego dźwięku bliżej nieokreślonej istoty, skupił spojrzenie na leśnej gęstwinie, która zdawała się pochłaniać plaże nieopodal swoim zielonkawym mrokiem. Niespodziewanie odezwał się do stojącego nieopodal mężczyzny. - Wkrótce zapadnie zmrok. Powinniśmy znaleźć bezpieczne miejsce na kryjówkę i spokojnie przemyśleć nasze dalsze działanie - po czym z równie nieoczekiwanym spokojem zamilkł i przymknął oczy. Wyglądał jakby zapadł w drzemkę na stojąco, aczkolwiek w rzeczywistości po prostu nasłuchiwał uważnie odgłosów życia dżungli. |
07-01-2018, 17:47 | #18 |
Reputacja: 1 | Kasandra rzuciła Tajdze chłodne i wyniosłe spojrzenie. Przecież jeszcze poprzedniego dnia to ona była w praktyce najważniejszą osobą na kupieckim okręcie, a teraz… No cóż. Los chciał, że zawiodła w jedynej misji, jaką jej powierzono i teraz musiała przyjąć pomoc rozbitków by nie skończyć marnie. -Sztorm zepchnął nas znacznie z kursu. Widziałam jak silny wiatr i fale kierowały łajbę na południe. Nie wiem gdzie dokładnie jesteśmy, ale wydaje mi się, że do Mezro mamy kilka ładnych dni drogi - stwierdziła kapłanka. Jej wzrok powoli skierował się na ranną nogę. -My słudzy Umberlee modlimy się o objawione psalmy w środku nocy. Z wiadomych przyczyn nie mogłam prosić bogini o zaklęcia. Jeśli więc wspomożesz mnie swoją magią leczącą będę ci dłużniczką…- posłała Tajdze blady uśmiech. ~***~ Zgodnie z wcześniejszymi “ustaleniami” grupka ocalałych rozbitków ruszyła wzdłuż plaży na północ. Piasek pod nogami był grząski, to też część grupki maszerowała tuż przy falującej wodzie, gdzie łatwiej było stawiać kroki. Inni, ci bardziej odważni (lub mniej rozważni) szli obok krańca lasu, gdzie piasek ustępował w miarę ubitej ziemi lub porastającej go trawie, po której bez wątpienia szło się przyjemniej. W oddali, pomiędzy drzewami panowała wroga i nieprzyjazna aura. Wystarczyło tylko na krótką chwilę skupić swoją uwagę na spowitej półmrokiem gęstwinie dżungli by poczuć chłodny dreszcz na plecach, jakby las sobie nie życzył gości i dawał to do zrozumienia w jakiś nadprzyrodzony sposób. ~***~ Minął jakiś czas odkąd wyruszyli w drogę. Słońce pięło się na górę po nieboskłonie, a rosnący z każdą chwilą upał zaczął dawać im się we znaki. Pierwszy odczuł to Edrik, którego zbroja nie sprzyjała eskapadom w takim klimacie. Wojak czuł jak pot spływa mu po plecach, a w butach stopy niemal się gotowały. Czuł jak piekła go skóra wszędzie tam gdzie ocierała się o twarde elementy zbroi. -Może pomogę? Poniosę twój plecak jeśli chcesz…- zagaił niespodziewanie Boro, odgarniając kosmyk jasnych włosów opadających na twarz. -Patrzajcie… Trup- rzuciło któreś z nich, kiedy ze szczytu skarpy ukazało się ciało martwego człeka, skryte częściowo w wysokiej po kolana trawie. Nieszczęśnik leżał twarzą do ziemi. Miał na sobie skórzaną kamizelkę charakterystyczną dla ludzi z kontynentu, spodnie w wyblakłe, niebiesko białe paski, oraz wysokie buty. Zwłoki leżały zaledwie kilka metrów od skraju lasu. Mężczyzna musiał paść zaraz po wyjściu z cienia drzew, choć jego pozycja może była zupełnie przypadkowa. Do skórzanego paska miał przytroczoną zakrzywioną pochwę na sejmitar, choć samego miecza tam nie było. Ze szczytu wydmy, milę na północ wzdłuż plaży, było widać dwa wraki rybackich łodzi, które zapewne zostały splądrowane wiele razy, lecz dawały odrobinę cienia w bezpiecznej odległości od linii lasu.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |
07-01-2018, 19:26 | #19 |
Administrator Reputacja: 1 | Po wodzie głos niósł się całkiem nieźle, więc każde słowo Kasandry dotarło do uszu Thazara. Być może nic nie mogła poradzić przeciwko gniewowi morza... A mogło być też i tak, że to właśnie na nią pogniewała się Sucza Królowa. Wtedy jej usiłowania i tak spotkałyby się z niepowodzeniem Była też inna możliwość... Czy czasem nie było tak, że to inny kapłan miał płynąć na pokładzie Ujadania Banshee? Może ktoś z góry wiedział, że statek znajdzie się na dnie i chciał się pozbyć Kasandry? A może nie warto było rozważać takich możliwości? Może był to tylko i wyłącznie przypadek, jakich wiele się zdarza na na wszystkich morzach i oceanach znanego i nieznanego świata. * * * Nikt, jakimś dziwnym trafem, nie zdecydował się pozostać na stałe na pięknej plaży. Zabrano co się dało - niektórzy zapewne z myślą, iż w razie czego to, co będzie zbyt ciężkie, zostawi się na piasku. Thazar, który do najsilniejszych nie należał, nigdy nie obciążał się zbyt wieloma przedmiotami. Dlatego też nawet teraz, gdy targał ze sobą wszystko, co tylko uznał za warte zabrania, nie miał zbyt wielkich problemów z przemierzaniem piaszczystej plaży. Co prawda wolałby nieco niższą temperaturę, ale w końcu urodził się w rejonach, gdzie na brak słońca narzekać nie można było, więc parę promieni słonecznych nie stanowiło dla niego zbyt wielkiego problemu, szczególnie że wcisnął na głowę nie do końca jeszcze suchy kapelusz, który morze łaskawie wyrzuciło na brzeg. Do pomagania innym jednak się nie pchał, przynajmniej na razie - dopóki ktoś nie padnie bez sił na piasek. * * * O tym, że las nie jest bezpieczny, świadczyły zwłoki mężczyzny. Trup leżał co prawda na plaży, ale można było domniemywać, że tuż przed śmiercią z lasu właśnie wyszedł. Dlaczego zginął? Z głodu? Pragnienia? Ktoś wbił mu plecy stopę stali? A może wąż czy inne jadowite paskudztwo zamierzyło się na jego stopy? Było to interesujące i gdyby ktoś miał ochotę to sprawdzić, to mag z pewnością będzie mu towarzyszyć. Jeśli zaś chodzi o odpoczynek w cieniu wraków... Thazar był przekonany, że nie tylko oni lubią cień, zanim więc się tam schronią, warto będzie dokładnie to miejsce sprawdzić. |
07-01-2018, 22:47 | #20 |
Reputacja: 1 | Rozbitkowie okazali się całkiem przedsiębiorczy i w krótkim czasie zdążyli zszabrować plażę, a także zweryfikować kto żyw, a kto jedynie nieprzytomny. Mokhrulowi udało się skompletować aż trzy kołczany strzał, co uznał za wyjątkowo szczęśliwe, więc to czego nie zabrali na pewno będą w stanie pozyskać z lasu. Upewnił się, że ma ze sobą najważniejsze przedmioty takie jak lina, czy lusterko i ruszył brzegiem morza. Ciepłe fale omywały jego zielone stopy. Nie miał ochoty wdawać się w dyskusje, tym bardziej, że puszcza nie wyglądała na zachęcającą, jednak jeśli zwierze, które słyszeli to wiwerna, lub jakiś większy gad lądowy zyskają przewagę w gęstym listowiu. Onaga nauczył się, że większość ludzi traktuje jego lud z pogardą, jako głupszych od siebie, więc nie zamierzał póki co wyprowadzać nikogo z błędu. * * * Gdy znaleźli zwłoki na plaży, półork zainteresował się nimi. Nie chodzi o rabunek. Interesowało go to w jaki sposób zginął, pozwoli to bowiem zorientować się jakie niebezpieczeństwa na nich czekają. Podszedł spokojnie przyglądając się najpierw drodze jaką pokonał denat, okolicy, śladom na piasku i drzewom z których wyszedł. Dopiero potem zwrócił swoją uwagę na martwego człowieka. Przez chwilę analizował jego pozycje zastanawiając się, czy padł z wycieńczenia? Czy była to w miarę naturalna pozycja? Później zbadał ciało w poszukiwaniu tego co go zabiło. Rany ciętej, lub kłutej, zmiażdżeniom na skórze mogącym sugerować ciężki obuch, lub węża dusiciela. Również stan zwłok i napięcie mięśniowe mogły coś powiedzieć o tym jak dawno tu leży. Słowem, wszystko co pozwoliłoby tropicielowi na poznanie historii tej śmierci. |
| |