|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
15-08-2019, 02:07 | #301 |
Reputacja: 1 | W pierwszej chwili, gdy Edrik zbliżył się do Slaak'Han'a, wydawało się, że już po nim. Jaszczur nie ruszał się, a w koło niego było pełno krwi, zmieszanej z pyłem, który był jedyną pozostałością, bo nieumarłych przeciwnikach. Wojownik miał marne doświadczenie w opatrywaniu łuskowatych towarzyszy, ale gdy przyklęknął przy przewodniku zauważył nieznaczny ruch jego klatki piersiowej co wskazywało, że jeszcze żyje. Oznaczało to, że magia artefaktu miała szansę zadziałać. Edrik skupił się na świętej kuli i ukierunkował jej moc na ciężko rannego Slaak'Han'a. - Czemu TO opętało Jasmal?! - odezwał się Morkhul, który zamiast iść za namową maga i sprawdzić co jest z jaszczurem, od razu podszedł do Anny i Tajgi. - Nie mam pojęcia... - stęknęła Anna. - Ja... Nie czuję nóg! - spanikowała, a jej słowa wypowiedziane uniesionym głosem, poniosły się echem po jaskini. Bardka niestety nic więcej nie mogła zrobić dla towarzyszki i po prostu poklepywała ją po ramieniu dla pocieszenia. Sama mogła się cieszyć, że odrobinę polepszył jej się wzrok, choć wciąż było daleko do pierwotnego stanu. Thazar natomiast zabijał czas przeszukując resztki jakie leżały w miejscu gdzie skonał nekromanta. Znalazł tam magiczne przedmioty, wymagające identyfikacji. A były to trzy medaliony, cztery różdźki i szata, która choć mocno ubrudzona, to wyraźnie miała w sobie zaklętą magię. Długo trwało nim artefakt zakończył to, cokolwiek robił Slaak'Han'owi. Blask magi kapłańskiej przygasł. Dopiero po dłuższej chwili jaszczur otworzył oczy. Nawet na jego gadziej twarzy było widać jak na dłoni wyczerpanie. Z trudem zaczął się podnosić do pozycji siedzącej i rozglądał się uważnie po komnacie. - Rux hade... - wypowiedział z ulgą i ciężko westchnął. Wtem Tajga wyczuła coś jakby zawirowanie w splocie magii, nieopodal nich. Coś nowego się pojawiło. Rozległo się powolne klaskanie, które nie umknęło niczyjej uwadze i wszystkie żywe spojrzenia skierowały się ku źródłu. - Szczerze podziwiam was - odezwał się Florence, który pojawił się znikąd. - Nie wierzyłem, ale rycerzyk Helma znów dokonał niemożliwego - stary mag powoli podszedł do grupy. Przy okazji wyciągnął rękę w kierunku Thazara i temu wnet wyleciała z ręki szata, jakby zabrana przez niewidzialną rękę. - Obawiam się, że to moje... - powiedział gdy przedmiot zaczął lecieć w jego kierunku. - Zapewne zastanawia was co się tu wydarzyło? - ciągnął dalej czarnobrody licz. - Otóż niszcząc obelisk, odcięliście Khaarim’To od magii, która pozwalała mu tworzyć niezliczone armie nieumarłych, ale póki on istniał to nie było możliwości pokonać wszystkich jego sług - spojrzał na poczerniałą sylwetkę, jedyne co pozostało z Jasmal i zrobił zbolałą minę. - Nieszczęsna Calishytka... Czciła nieodpowiedniego boga - pokręcił głową. - Nieodpowiedniego dla jej życia, bo dla reszty żyjących była po prostu idealną pułapką dla skutecznego zabicia nekromanty... - Dobrze... - przyklasnął dłońmi. - W dowód mojej wdzięczności za to czego tu dokonaliście i uwolniliście mnie z tej wyspy, możecie mnie prosić o odstawienie w dowolne miejsce. |
15-08-2019, 14:33 | #302 |
Administrator Reputacja: 1 | Zwycięstwo zostało odkupione dość drogo - Jasmal zginęła, Tajga niemal oślepła, a Anna nie mogła chodzić. Wobec potęgi, jaką dysponował Khaarim’To, były to zadziwiająco niskie straty, ale Thazar, chociaż sam nie odniósł żadnych obrażeń, nie do końca potrafił się z tymi stratami pogodzić. No ale pomóc nie mógł żadnej z nich. Lepiej znał się na zabijaniu, niż na leczeniu, a nie sądził, by pragnieniem Tajgi lub Anny było to, by je dobił... Przeglądał właśnie to, co pozostało po nekromancie, gdy z gratulacjami (i oklaskami) pojawił się Florence. Co prawda zabrał Thazarowi jedną ze zdobyczy wojennych, ale dalsze słowa wynagrodziły zaklinaczowi tę stratę. - To ja poproszę do Wrót Baldura - powiedział, chowając różdżki i medaliony, na później pozostawiając sprawę ich identyfikacji. Tak prawdę mówiąc nie miał tam żadnych interesów, krewnych czy znajomych, ale słyszał co nieco o tym mieście i nie miał nic przeciwko temu, by je zwiedzić. Miał nadzieję, że ktoś z towarzyszy broni zechce się z nim tam wybrać, ale nie zamierzał nikogo do tego nakłaniać. Wszak mogli mieć inne cele i pragnienia. |
16-08-2019, 09:36 | #303 |
Reputacja: 1 |
|
23-08-2019, 10:21 | #304 |
Reputacja: 1 | Niby-kontrakt z magiem zakończył się; on miał wyspę dla siebie, oni - drogę do domu. Tyle że ona nie miała domu, do którego chciałaby wrócić. Zresztą w jej obecnym stanie najlepszym miejscem byłaby dobra świątynia. I spory zapas gotówki na leczenie. A przede wszystkim - przewodnik. - Ja też Wrota Baldura poproszę - powiedziała w stronę, skąd słyszała licza. - Mam nadzieję, że zechcesz mnie doprowadzić do świątyni Illmatera czy innego boga, którego kapłani przywrócą mi wzrok, Thazarze? - spytała w przestrzeń. Edrik pewnie również by jej pomógł, ale wolała trzymać się z daleka od jego świętobliwej kuli; nawet jeśli nieaktywnej. - I że podzielicie się ze mną łupami po wrogach... i cóż, niestety po Jasmal również. Chyba nie ma sensu, żeby gniły tu wraz z jej szczątkami... |
03-09-2019, 23:22 | #305 |
Reputacja: 1 | - Ja chciałbym zostać na tej wyspie - stwierdził Morkhul, spoglądając w kierunku Edrika i jaszczura, który powoli zaczął łapać równowagę na własnych nogach. - W żadnym razie tu nie zostanę - burknęła Anna w przerwach od jęków. Choć całkiem dobrze kompani ją podleczyli, to ból w kręgosłupie nadal był silny. - Ja chcę się wydostać byle dalej od tego pochrzanionego miejsca. Florence pogładził palcami własną brodę i zamyślił się. - Mogę coś na to poradzić - uśmiechnął się. - Dobrze więc, zbierzcie się przy Annie - znów przyklasnął. - Skoro już jesteście zdecydowani to nie ma sensu dłużej tu pozostawać. Edriku trzymaj swoje magiczne kule schowane, żeby nie wypaczyły mojego czaru - przestrzegł jeszcze helmiego wybrańca. Następnie czarodziej zaczął inkantować zaklęcie. Wypowiedziawszy je do końca dotknął pierwszej osoby z brzegu, Slaak'Hana i ten zniknął. Florence, skupiony, podchodził do kolejnych osób i te również przenosiły się w inne miejsce... ~***~ Po kolei każdy przeniósł się w znane im wszystkim miejsce. Obszerna sala domu licza. Ostatni przeniósł się Florence. - Chyba nie myśleliście, że od razu przeteleportuję was na drugą stronę Faerunu - skomentował zdziwione miny co niektórych. - Zostawcie Annę tu, zajmę się nią, a wy chodźcie ze mną - wskazał na stół, na którym jedli ostatnie porządne śniadanie. - Ja chcę zostać na tej wyspie! - zniecierpliwił się Morkhul. - A czy ktoś ci każe? - Florence uniósł brew. - Ja... Slaak'Han pokręcił głową i ruszył do drzwi wyjściowych. - Poczekaj przyjacielu - zatrzymał go mag. - Musimy pomówić - o dziwo jaszczur nie oponował. Pozostali przeszli przez jadalnie i skierowali się do pracowni, w której nie tak dawno temu rozmawiał z Jasmal na osobności. Tam na ścianach były niepozornie wyglądające drzwi. - Edriku ty pierwszy - powiedział mag i otworzył je. Za nimi, między framugami, iskrzyła granatowo perłowa energia. - Mam nadzieję, że będzie pisany ci spokój Kiedy wojownik zniknął w czarnej otchłani, Florence zamknął drzwi i spojrzał na Tajgę i Thazara. - Teraz wasza kolej - skinął na nich głową i przeszedł na drugi koniec pomieszczenia, gdzie na ścianie były kolejne drzwi. - Wrota Baldura - wskazał na nie i otworzył. - Tu również kłębiła się magiczna energia, lecz ta wydawała się mieć błękitną poświatę. - Życzę wam szczęścia i oby los był od teraz dla was łaskawszy. Po tym jak zniknął ostatni z chętnych do opuszczenia wyspy, Florence wrócił do salonu. - Morkhulu, skoro chcesz tu pozostać to proszę zrób ostatnią rzecz dla mnie. Idź do miasta i oznajmij ocaleńcom dobrą nowinę. Jeśli ktokolwiek przeżył to teraz będzie mógł już opuścić to miejsce - - No dobrze... - mruknął półork. - Slaak'Hanie, pójdziesz z nimi? Jaszczur skinął głową i warknął coś. - Tak, wpierw odpocznijcie - zgodził się z nim Florence. ~***~ Krig. Edrik zmaterializował się na drodze prowadzącej do jego dworu. Stąd mógł go podziwiać w całej okazałości, również z przyległymi do niego polami i pastwiskami. Sądząc po kącie padania promieni słońca, wkrótce miało zacząć zmierzchać. Pogoda była przyjemnie idealna na spacer wprost do upragnionego domu i w tym momencie nawet okropne zmęczenie jakie do niedawana dręczyło mężczyznę, zniknęło na te znajome widoki. ~***~ Wrota Baldura. Z salonu Florenca Tajga i Thazar trafili wprost do biesiadnej sali jakiejś karczmy. Ludzie tłoczyli się tu w takim tłumie, że nikt nawet nie zauważył dwóch nowych osób, jakie pojawiły się znikąd. Czarodziej spojrzał w kierunku baru i dostrzegł nad nad ladą wielki napis " Pod Napuszonym Jesiotrem". ~ ~ ~ koniec ~ ~ ~ |
04-09-2019, 10:18 | #306 |
Reputacja: 1 | hłód magicznej podróży objął go odcinając od zmysłów na moment zawieszając w pustce. Jednocześnie bez jakiegokolwiek odczucia i z wrażeniem nieuchwytnego pędu. Mknął wraz z energią nie wiedząc co się dzieje. W jego głowie buzowała tylko ta jedna myśl. Joanna. Wreszcie, po tak długim czasie, niezliczonych wyrzeczeniach, poświęceniach i stratach wracał do niej. Wracał radosny, bowiem jego zadanie zostało wypełnione. Teraz chciał już tylko jednego: ujrzeć ją po raz kolejny. |
04-09-2019, 17:37 | #307 |
Administrator Reputacja: 1 | Pierwsze przenosiny nieco zaskoczyły Thazara. Nie da się ukryć, Florence mia rację, przynajmniej jeśli chodziło o zaklinacza, który faktycznie się spodziewał, że zostanie przeniesiony do Wrót Baldura. Ale nie miał nic przeciwko temu, by przeprowadzka odbyła się w dwóch etapach. - Dzięki za współpracę - powiedział, gdy doszli do etapu pożegnań. A potem chwycił Tajgę za rękę i wkroczył do portalu. - Na demony - powiedział cicho do Tajgi. - Florence faktycznie przeniósł nad do Wrót Baldura. Byłaś kiedyś "Pod Napuszonym Jesiotrem"? - spytał. - Jeśli nie, to masz okazję spróbować tutejszej kuchni - dodał. -Chodź, są wolne miejsca - powiedział, po czym pociągnął Tajgę w stronę stojącego pod ścianą stołu, przy którym wspomniane miejsca były. A potem przedstawił jej dalsze plany, polegające między innymi na zjedzeniu czegoś, załatwieniu noclegów, a rankiem pójdą do miasta, poszukać jakiegoś kapłana, który by postawił Tajgę na nogi. Miał nadzieję, że dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko temu. No i był pewien, że nie będzie miała nic przeciwko podziałowi zdobyczy z wyprawy. Nie dało się ukryć - wyprawa się opłaciła. Przynajmniej niektórym... |
|
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
| |