Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-03-2018, 21:13   #21
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
~Żadna to dyskusja, gdy jedna ze stron nie zna jej tematu~ Pomyślał Zoren - wypowiedź Jace'a, chociaż słuszna w zamierzeniu i poruszająca chyba najistotniejszy problem, czyli chorą córkę burmistrza, spaliła kompletnie na panewce, kiedy handlarz niewolników wyśmiał jego nieznajomość cennika niewolnych. Co by nie mówić, brak akurat takiej wiedzy należy traktować jako pozytywną cechę charakteru.
Alchemik dokładnie przyjrzał się zarówno chłopowi, jak i kupionej przez niego niewolnicy. Oddając pole do rozmowy i zbliżając się do reszty drużyny, podpytał kilka osób w tłumie, jak nazywa się ów rolnik i gdzie mieszka. Następnie wyciągnął z kieszeni kartę papieru i zaczął coś na niej szybko notować.
Stary chłop pytany o rolnika podrapał się po głowie.
- Dyć to Kuba, chłop ma średnie gospodarstwo pół dzwonu za miastem. Trzy krzyżyki na karku a nie mógł znaleźć kobiety. Nie frasujcie się to dobry chłop choć rękę ma ciężką, ale nie będzie jej tam źle. Pewnikiem niedługo będzie weselisko.


Po rozmowie władyki z paladynką i mnichem zaczął się zastanawiać, czy pozostali dobrze zrozumieli burmistrza zanim zgodzili się na jego propozycję. Jeśli Anathemowi uda się pozornie niemożliwe odbicie lecącego bełtu, to dostaną jedynie "prawo" zajęcia się jego chorą córką.

- Prawdziwie wspaniały z niego rodzic, skoro możliwość pomocy własnemu dziecku traktuje jak nagrodę. Odnoszę silne wrażenie, że bliższe jego sercu niż córka jest udowodnienie swojej władzy tutaj i niska zemsta za urojone krzywdy. - Wymamrotał odrobinę zrzędliwie, stając w pobliżu Volfa. Liczył na to, że usłyszą go tylko jego towarzysze, dalsze rozsierdzenie władyki nie byłoby rozsądne.
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 20-03-2018 o 21:24.
Sindarin jest offline  
Stary 20-03-2018, 23:26   #22
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Szukajac źródła głosu, który wydawał się rozlegać w jego własnej głowie, Tanis znalazł całkiem liczne - a na pewno liczniejsze niż się spodziewał - magiczne aury.
To że radni mieli przy sobie jakieś magiczne cacuszka, nie dziwiło. Magiczne cuś wśród mieszkańców - dziwiło. Ale to że handlarza niewolnikami było na to stać, było paskudne.
Ale największym zaskoczeniem było to, że nie objawiono mu żadnej magii związanej z dziewczyną. Czy była wiedźmą czy kapłanką - nie było żadnej magii. Tak jakby to, co słyszał, było poza tym co miało mu być objawione - czy to przez swoją naturę...albo po prostu szukał w złym miejscu.

Ludziska opowiedzieli mu o tym jak znali ją od małego - i także jej rodzinę. Od trzynastu lat. To potwierdzało wiek na który wyglądała, a z kolejnych i kolejnych detali powstawał obraz młodej planokrwistej, ale pojawiło się tu kolejne pytanie.
Gdzie była jej rodzina w tej chwili?

Drugą kwestią była sama choroba. Jeżeli nie podołały jej kapłanka Waukeen i - ponoć lepsza - dziewczyna, to sprawa najwyraźniej wymagała czegoś więcej niż boskiej łaski. Patrząc na zachowanie burmistrza Lenga, naprawdę potrafił zyskać sobie wrogów i mogła być to klątwa.

Pytał więc.
Od zawsze miał talent do zjednywania sobie ludzi, a przecież pytał tych, którzy sami z siebie, wbrew władcy wyrazili głośno wsparcie dla dziewczyny.
Pytał o poszczególnych radnych, o chorobę córki Vurnora i o przyjezdnych. O konflikty, dawne zatargi i zmiany, które zaszły w ostatnich dekadniach.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 21-03-2018, 21:11   #23
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Wszyscy, którzy o obserwowali burmistrza, gdy przemawiała szlachcianka paladyn Tyra, mogli spostrzec, iż ścisnął bardzo mocno dłońmi poręcz balustrady galeryjki. Trzymał tak do czasu gdy usłyszał przemowę Amberlie. Odetchnął głęboko trzy razy nim przemówił.
- Paladynie Tyra, nie masz prawa niczego proponować do czasu uleczenia mojej córki, gdyż jesteście oskarżeni o obrazę rady miejskiej. Jeśli moja córeczka wyzdrowieje ułagodzę członków rady. Jeśli zaś umrze to zapłacicie za każdego członka waszej grupy, nawet sługę, dwadzieścia sztuk złota lub spędzicie, każdy z was, pół roku na ciężkich robotach na rzecz miasta. Wały, fosy same się nie wykopią, drewno nie porąbie, a kamień nie zostanie ociosany, miasto potrzebuje murów. Wpierw jednak przekonamy się czy mówicie prawdę, jeśli podający się za mnicha nie odbije bełtu to znaczy, że mnichem nie jest, a i wy nie jesteście zapewne tymi za kogo się podajecie. Mnichu nie sądź, że mnie wywiodłeś w pole. Wiem, że mnisi potrafią odbijać pojedyncze pociski wstrzelone w ich kierunku, czy to z procy, łuku czy kuszy. Tak sprawdzam tylko twoją prawdomówność. Gdybym miał to uznać za sąd bogów, kazał bym strzelać jednocześnie dziesięciu kusznikom i jeśli wtedy byś odbił wszystkie strzały, wtedy i tylko wtedy powiedział bym, że taka była wola bogów.
Potem skłonił lekko głowę w kierunku Amberlie.
- Nieznajoma, wykazujesz się wielkim spokojem, odwagą i mądrością. Sam miałem wysłać niewolnicę Lei Sand z wami. Poznała już co czeka niewolnice, zwłaszcza krnąbrne niewolnice. Wiedząc to może zdejmie z mojej córki przekleństwo, a może tylko pomoże w jej uleczeniu.
- Nikogo nie przeklinałam! - Krzyk dziewczynki rozległ się w miękkiej ciszy padającego śniegu, lecz jakby i w waszych głowach. Licytator lekko trzepnął gałką kończącą bicz po głowie dziewczynki.
- Cisza. Nie odzywaj się nie pytana. - warknął twardo.
Burmistrz pokiwał zadowolony głową na takie dyscyplinowanie Lei.
- Zostanie rozkuta. Pójdzie tylko w niewolniczej obroży. Straż jest niepotrzebna, przy tej pogodzie nigdzie nie ucieknie. Nie sądźcie też, że się was obawiam, żyję tylko dla mojej córki i tego miasta. Branie mnie na jeńca nic wam nie przyniesie, rozkazy wydane. Gdybyście byli na tyle głupi to miasto stanie się waszym grobem, nie ważne przy tym co się ze mną stanie.
Uśmiechnął się smutno.

- Mnichu stań przy ścianie koszar i aresztu - wskazał ręką budynek.
- Jeśli kłamiesz zostaniesz do niej przygwożdżony bełtem. Nikomu też się nic nie stanie, gdy bełt chybi.

***

Straż miejska szybko oczyściła z ludzi ten kawałek rynku. Poszło to tak szybko, gdyż i sami mieszkańcy byli ciekawi spektaklu, który im zafundował burmistrz. Wśród ludzi już chodził obrotny człowiek zbierając zakłady. Zarówno na to czy mnich odbije bełt, jak i na to czy przybyszom uda się uleczyć córkę burmistrza. Według zakładów drużyną miał tylko pięć procent szans na jej uzdrowienie.

Z koszar wyszedł niemal dwumetrowy strażnik w dłoniach niósł największą kuszę jaką widzieliście w życiu, na plecach zaś urządzenie z korbą, służące, jak łatwo można było się domyśleć, do napinania cięciwy kuszy. Gruby bełt przebije człowieka niechybnie lub przyszpili go go obiektu znajdującego się tuż za nim. Strażnik zdjął kołowrót do napinania kuszy i przez dłuższą chwilę kręcił korbą.
W końcu wycelował. Gwar na rynku zamarł. Zbrojny dokładnie celował by nie dać najmniejszych szans.

***

Tanis przed próbą próbował zdobyć jak najwięcej wiedzy o dziewczynce. Pierwszym rozpytanym był górnik. Jego fach niechybnie można było rozpoznać po skórzni i trwałych ciężkich butach. Mężczyzna tylko odburknął.
- Nie znam tej wiedźmy, nic o niej nie wiem. Powinna żywcem spłonąć na stosie lub być żywcem upieczona, bo tak jest kara za najgorsze zbrodnie. Wtrąciliście w wymierzanie sprawiedliwości. - splunął przeżutym tytoniem pod nogi Tanisa, nim odszedł w kierunku człowieka zbierającego zakłady.

Następnie półelf podszedł do dziadka, z którym już wcześniej rozmawiał. Uśmiechnął on się widząc ciekawskiego nieznajomego. Zagadnięty o dziewczynkę powoli nabił fajkę, zapalił wypuścił kilka obręczy dymu nim odpowiedział.
- Tak, Lea to miła, słodka dziewczynka. Będzie trzynaście lat jak urodziła się w domu naszej zielarki. Córka zielarki ją urodziła. Biedna mała sierota. Ojca nikt nie znał, matkę zabiły kilkanaście mil do wioski chyba gnole lub orkowie gdy mała roczek. Wychowała ją babka Elissa, ech była z niej piękna kobieta. Umarł trzy lata temu na wiosnę. Dziewczynka jest słodka, lecz zgubiła ją chęć niesienia pomocy wszystkim. My starzy mieszkańcy jesteśmy silni, nie mamy nigdy pretensji do próbujących nieść pomoc i leczyć. Nie winimy ich gdy się nie uda uleczyć chorego. Widać tak była wola bogów mawiamy. Mówiliśmy małej nie chodź leczyć nowych mieszkańców, biedy tylko sobie napytasz. Nie chciała słuchać. Wielu uleczyła zwłaszcza tych poranionych w bójkach i wypadkach, lecz nie wszystkim chorych. Pobili ja kilka razy, gdy nie udało jej się pomóc choremu, zaczęły też krążyć plotki, że jest wiedźmą. Słodka mała. - po tych słowach ściszył głos i zbliżył się do Tanisa. - Dobrze wam z oczu patrzy, chcecie pomóc naszej małej, to słuchajcie przyjrzyjcie się jej cieniowi, wtedy zrozumiecie. Ona tu z tymi nowymi życia już mieć nie będzie, zabierzcie ja stąd daleko. Nie gniewajcie się też na wójta, tfu burmistrza, twardy to lord, lecz zawsze był sprawiedliwy, teraz jednak śmierć mu się na mózg rzuciła. Ponad rok temu zmarła jego żona. Nosiła jego syna, lecz poród zaczął się przedwcześnie, miesiąc przed terminem. Lei nie było w wiosce zbierała zioła i nikt nie widział gdzie. Nim ją odnaleziono i przewieziono, Pani umarła, a i dziecko niedługo po niej. Wtedy lord nie miał do dziewczynki pretensji. Złoto dużo zmieniło, złe słowo nieznajomy jest gorsze od ognia. Teraz gdy Lea nie potrafiła uleczyć jego córki niemal oszalał. I ta sprzedaż tego efektem. Pewnie pomogło by letnie jabłko na tą chorobę...
Stary przerwał bo zapadła cisza poprzedzająca próbę Anathema.

***

Napięcie sięgało zenitu, płatki śniegu powoli opadły przykrywając, nieruchomego mnicha swoim puchem.
Zadźwięczała cięciwa, mnich płynnym ruchem lewej dłoni przesunął bełt łagodnie zmieniając tor jego lotu. Głuchy huk świadczył o tym, że bełt trafił w mur. Rozprysł się na nim odłupując kawałek kamienia wielkościowi pięści z ściany z ociosanych kamieni.

***

Na rynku rozległy się oklaski. Burmistrz już stał przy drużynie w otoczeniu pięciu strażników. Nie czekał na wynik, tak jakby był go niemal pewny
- Idziecie ze mną. Jeśli uleczycie moją córkę zrobię to co obiecałem.
Potem popatrzył na przyprowadzoną dziewczynkę.
- Leo pomóż tym nieznajomym. W tym czy uleczysz lub pomożesz w uleczeniu mojej córeczki leży twój dalszy los.
Dziewczynka nic nie odpowiedziała. Drżała tylko na mrozie, była tylko w spódnicy a podarta i zdarta z niej bluzka została na scenie.

Burmistrz ruszył drugiego wyjścia z rynku. Droga trwała kilka modlitw, za miasteczkiem wznosił się samotny donżon. W pobliżu niego były widoczne już zaczątek fosy i wału.
- Straż i wasi słudzy paladynie Tyra zostaną tutaj.

Po tych słowach wprowadził bohaterów wraz dziewczyną na piętro. W komnacie unosił się zapach choroby. W łożu pod pierzyną leżała sześcioletnia czarnowłosa dziewczynka.

 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 21-03-2018 o 22:05.
Cedryk jest offline  
Stary 21-03-2018, 22:24   #24
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Zoren dołączył się do oklasków tłumu, był pod wrażeniem wyczynu Anathema - nie uważał się za mało zwinnego, ale nigdy nie odważyłby się spróbować czegoś takiego. Słyszeć o niemal magicznych zdolnościach mistrzów sztuk walk, a zobaczyć je na własne oczy, to zdecydowanie były zupełnie dwie różne rzeczy. Burmistrz chyba jednak niejedno w życiu widział, skoro nawet nie zainteresował się wynikiem "próby", zamiast tego przygotował zbrojną eskortę, która kilka minut później zaprowadziła całą drużynę do siedziby władyki.

W drodze alchemik podszedł do Tanisa i odezwał się cicho
- Widziałem, że rozpytywałeś o coś miejscowych w czasie naszych drobnych ekscesów. Czy uzyskałeś może jakieś interesujące informacje? - po czym dodał głośniej, mówiąc do wszystkich - Czy ktoś z was dysponuje może odzieniem, z którym mógłby rozstać się tymczasowo? Panienka Lea za chwilę znajdzie się na skraju hipotermii. Niestety, sam nie jestem w stanie pomóc, gdyż mojemu płaszczowi daleko do stabilności chemicznej. -

Kiedy wprowadzono ich do posiadłości burmistrza, rozglądał się uważnie, starając się zapamiętać sporo szczegółów. Po wejściu do komnaty chorej dziewczynki, nie podszedł do niej, tylko od razu zwrócił się do jej ojca.
- Posiadam pewne talenta związane z szeroko pojętą alchemią, w tym z przygotowywaniem wywarów leczniczych. Jednak jeśli te umiejętności mają zostać w jakikolwiek sposób wykorzystane, potrzebuję odpowiednio przygotowanego pomieszczenia do pracy, z wyposażeniem właściwym laboratorium alchemicznemu. Co oczywiste, niezbędne będą także składniki do wywarów - ale ich natura będzie już zależała od ekspertyzy medycznej na temat chorej - po tych słowach spojrzał w stronę Tanisa i lady Diany. Paladynka i akolita Tyra jego zdaniem powinni dysponować jakąś wiedzą medyczną. Był też ciekaw, czy burmistrz jest gotów przełknąć swoją dumę i wykonać prośbę przyjezdnych, żeby mieć chociaż szansę na uratowanie córki. Chciał jej pomóc i liczył, że nie będzie im to utrudniane.
 
Sindarin jest offline  
Stary 22-03-2018, 16:48   #25
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
Volf czuł się w posiadłości burmistrza jak słoń w składzie porcelany. Jego pazury zostawiały głębokie rysy na drewnianych podłogach i pruły strzępy z drogich dywanów, i ciągnął się za nim słony zapaszek morskiej bryzy i glonów. Mimo tego że wił się jak piskorz, próbując uniknąć zderzeń i zniszczeń, zachaczył o mały stoliczek na którym stała piękna, ręcznie malowana waza. Naczynie zadrżało, zakołysało się i spadło.

- Mam! - Powiedział tryumfalnie jaszczur, gdy jego ogromna łapa wystrzeliła jak z kuszy i zamknęła się na delikatnym dziele sztuki. Jednak gwałtowny skręt ciała, który towarzyszył tej akcji ratunkowej, sprawił że masywny ogon jasczuroczłeka uderzył w nagolennik stojącej pod ścianą płytowej zbroi. Z chrzęstem i łomotem pancerz runął, posyłając na wszystkie strony metalowe elemnty i wzbijając chmurę kurzu. - Ja... chyba poczekam na zewnątrz.- Jęknął Volf, oddając wazę stojącemu obok zbrojnemu.
 

Ostatnio edytowane przez Krieger : 22-03-2018 o 17:08.
Krieger jest offline  
Stary 22-03-2018, 20:10   #26
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Wśród klaszczących po udanym popisie Anathema był i Tani - bo było co oklaskiwać, i wcale nie miał na myśli umiejętności mnicha.

Przepraszając co szacowniejszych gapiów i przeciskając się między tymi których prosić o przepuszczenie nie było sensu, pół-elf niesiony instynktem poszukiwacza przygód zbliżał się do podwyższenia. Stanął z tyłu - mimo całego tego czasu razem, wciąż czuł się mniej ważnym członkiem trupy. Pomimo jego dojrzałego wieku - a dla ludzi przecież nawet sześćdziesiąt lat uchodziło za wiek starczy - nie doszedł do znacznego tytułu ni wielkiej chwały. Jego przeznaczenie wciąż było zakryte i nawet karty nie chciały go odsłonić.

Po ogłoszeniu decyzji jako pierwszy - choć należało zaznaczyć że nie jedyny - wyrwał by okryć Leię. Narzucił na nią swoją wełnianą kurtę i bury płaszcz i zdecydowanie poprowadził w krąg towarzyszy, między ludzi wśród których była bezpieczna.

- Całkiem sporo ciekawych drobnostek - wcześniej Tanis jedynie gestem dał Zorenowi znak że odpowie, ale później. To później nadeszło dopiero kiedy wypuścił dziewczynę spod opieki, a on został przed pokojem chorej, jako i Zoren.

- Jest sierotą, wychowała ją babka, tu, w Oakhurst, ... ale w jej pochodzeniu może być coś więcej. Próbowała leczyć ludzi od dawna, i to z dobroci serca, nawet jak ją obili za to raz i drugi. I... - upewnił się że nikt obcy nie usłyszy
- ...że rok temu zmarła żona burmistrza i jego nienarodzony syn. -

Nie pchał się do pokoju. Kapłanem ani znachorem nie był, mędrcem też nie. Potrafił zaleczyć powierzchowne rany - tyle i aż tyle. Sypialnia dziewczynki była spora, ale tłoczyło się tam dość wielkich person. Zamiast tego, z zatroskaniem wypytywał każdą służkę, niańkę, czy kogo tam jeszcze dopadł na zewnątrz. Pytał o to, jak przebiegała choroba, jakie były objawy, jak często dziewczynce się zmieniało. Pytał o zdrowie dorosłych i innych dzieci.
O osobę i działania Sedryka, kapłana Waukeen który przybył do miasta znacznie przed chorobą dziewczyny. O to czego one same próbowały, czego próbował ojciec, o legendę letniego i zimowego jabłka.

Wreszcie, najdelikatniej jak potrafił, zapytał też o historię zmarłej rodziny burmistrza.

Choroba była dziwniejsza niż myślał. Postępowała powoli, a nie jak nagła boska kara. Objawy zmieniały się jak obrazy w tych barwnych rulonikach na jarmarkach - ale niektóre powtarzały się co jakiś czas.. Zachorowało tylko jedno dziecko - żadne inne, nawet mimo wspólnych zabaw.
Według słów Joanny, niemłodej kobiety która służyła rodzinie burmistrza dziewczyna była przytomna, ale dużo spała. Skarżyła się raz na ból całego ciała, raz tylko na ból głowy.
Ale padło tutaj inne ciekawe stwierdzenie: że mówiła dziwne rzeczy. Dopytał o parę przykładów - to mogło być ważne.

Lea leczyła objawy. Ziołami. Tylko tyle albo aż tyle.
Kapłan modlił się o uleczenie z choroby - i skutecznie usunął kilka objawów, ale tylko tyle.

Tanis nie znał się na klątwach, ani nawet nie był pewien czy modlitwa objawień ujawniłaby ją przed nim gdyby to faktycznie była klątwa - ale i tak spróbował znaleźć resztki aur magicznych w okolicy.

Krążąc po korytarzach, miał w głowie uwagę staruszka - i co jakiś czas uważnie zerkał na cień Lei.

- Też myślę że jest planokrwista - wtrącił się do rozmowy - Ale nie byłbym pewien że akurat jest aasimarką. Dajcie mi parę dni w osadzie. -
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 25-03-2018 o 12:42.
TomBurgle jest offline  
Stary 22-03-2018, 23:36   #27
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Ucho Kharricka słuchało uważnie opowieści Tanisa. Jego umysł już zaczął działać. Motywacja była silna. Pół roku na ciężkich pracach, albo kasa. Ani jedno, ani drugie się nie opłacało. Dlatego zaraz po zobaczeniu dziewczynki zaczął działać. Z początku pobierznie obejrzał pokój. Duży, przestronny, dziewczęcy - no prawie. Walało się kilka zabawek bardziej chłopięcych. Przede wszystkim jednak pachniało chorobą i wymiocinami. Niekoniecznie lepiej od kanałów miejskich, które zdarzyło się Kharrickowi zwiedzić. Inaczej, ale równie mało przyjemnie.

Sama dziewczynka nie wyglądała za dobrze. Zaczerwieniony zakatarzony nos, spocona i ewidentnie wymęczona. Jeszcze była przytomna i mężczyźnie przychodziło do głowy, że taka banda jak oni muszą być dla niej cholernie dziwni. Słyszał, że dziecko dużo sypia. Raz ją wszystko boli, raz sztywnieje, raz ma gorączkę i zimne poty. Sam raz tak miał. Trochę sie ojciec nabiegał po kapłankę. Żyje. Tylko tutaj nie tylko to było i to troszkę utrudniało sprawę. Jakaś wysypka, co się pojawia i znika, kaszel i wypróżnianie się obiema stronami. Raz jest raz nie ma.

Wypytywanie sużby, czy samego burmistrza o podejrzenia czy ktoś nie rzuciłby na niej klątwy też donikąd nie doprowadziła. Tak, tak wszyscy grożący nie żyją, powieszeni, spaleni czy cokolwiek. Burmistrz pan surowy, ale sprawiedliwy, jego siostra zajmuje się dzieckiem... bla bla bla. Zero smaczków, zero czegokolwiek o co mozna by się chociaż zaczepić! Nie, żeby tak po prostu im powiedzieli, tylko co mieli zrobić mając na karku potrzebę dokonania cudu w niedokońca sprecyzowanym czasie? Kharrick nie chciał płącić, ani ciężko pracować. Za darmo.

- Uch... to ten, może zacznijmy od tego, że naszą piękną królewnę przenieść gdzieś poza ten pokój. Macie jakiś jeszcze prawda burmistrzu? Tylko wiecie, wszystko jej wymienić. Od posłania, przez pościele, łóżko, ubrania i zabawki. Ona dwa miesiące leży tutaj. Powietrze jest gęste od choroby. Widziałęm, jak tak robili kiedyś. Tylko to było z bardziej zaraźliwą chorobą. Ba nawet palili poprzednie ubrania aby się nie rozniosło. - mężczyzna przysunął się bliziutko burmistrza aby szepnąc mu jeszcze do ucha - Tylko pilnujcie aby żadne nianie, czy nadgorliwe służki nic jej nie przyniosły. Jeśli to klątwa, to kto wie czy na jakimś jej przedmiocie nie jest. Wykluczycie tym to czy córka na nic uczulona nie jest.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 22-03-2018 o 23:40.
Asderuki jest offline  
Stary 23-03-2018, 03:03   #28
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Amberlie… obserwowała. Obserwowała reakcje burmistrza i tłumu. Obserwowała Leę. A przede wszystkim - słuchała. Słysząc, jak ostro zareagował na słowa Diany, nie dała po sobie poznać zaskoczenia. Była wytrenowana w kontrolowaniu swoich odruchów w takich i innych sytuacjach. No ale pierwszy raz słyszała, jak paladyn był oskarżany o coś takiego. Nie to jednak było istotne.
Ważne była zła ocena, jakiej dokonała na lokalnym władcy. Nie, on nie był chciwy na złoto. Mógł się przejmować jedynie swoją dumą jedynie z powodu tak wielkiej publiki, ot zademonstrować swoją dominację. W istocie jedynie przejmował się swoją córką. Chwalebne, ale robił to źle. Już nie było sensu punktować dlaczego.

Skinęła głową w podziękowaniu za miłe słowa, nałożyła znowu kaptur na głowę i wtopiła się tłum, “ciągnąc” za sobą rozdrażnioną Krithę, oczekując na próbę. Ciekawiło ją ile wieśniaków przestraszyło się już jej niepokojącym pomrukiwaniem przypadkiem wpadającym na jej malutkie terytorium, jakie sobie obrała siedząc przy jej nodze. To, że nie stała się agresywna bez niej u boku było zapewne tylko kwestią wytresowania.

Wszystko ustawione. Próba się zaczynała. Amberlie przykucnęła przy Krithie, obejmując ją ramieniem dla wsparcia samej siebie, i obie obserwowały. Czuła jak kocica drży, chcąc rzucić się na kusznika grożącemu ich towarzyszowi podróży. Nie zrobiła tego tylko z powodu braku komendy. Z ciekawości popatrzyła czy nikt inny nie próbował w tym momencie celować w mnicha.
Teren był czysty.
Ale ta kusza, ta balista wręcz, była wielka! Czy on aby na pewno był w stanie to odbić? Mistrzowie sztuk walki byli z tego znani, ale czy on nim był?
- Niech mnie szlag, jeśli ci się nie uda - powiedziała pod nosem. Jakby na podparcie tych słów Kritha wbiła swoje spojrzenie łowczyni w Anathema, tak jakby chciała powiedzieć “Jak to schrzanisz, to ci odgryzę twarz”.
- Wiesz, że nawet cię nie zatrzymam? - pozwoliła sobie rzec z drobnym, nerwowym uśmiechem na ustach.
Trzask cięciwy, łupnięcie bełtu w ścianę i krótki ryk lwicy stanowiły kulminację napięcia zgromadzonego na placu. Amberlie z ulgą wypuściła powietrze wiedząc mężczyznę całego i zdrowego. Pełna szczerego podziwu wstała, otrzepała płaszcz i odwróciła się z zamiarem odziania Lei w jakieś rozsądne ubrania, by nie marzła. Miała nawet dodatkowy zestaw ze sobą. Pierwszy jednak był Tanis. Wzruszyła jedynie ramionami. Cieszyła się, że ktoś o tym pomyślał. Co prawda powinna być to naturalna reakcja, ale w dzisiejszym świecie… cóż, bywało różnie.

Gdy miałą już zamykać drzwi za sobą, zasłyszała rozmowę Zorena z Tanisem. Śmierć żony i dziecka burmistrza wyjaśniałyby dlaczego tak się zachowuje w sprawie chorej. Co do Lei - owszem, było coś więcej w jej pochodzeniu i dlatego też zachowywała się, jak się zachowywała. Może wreszcie wypada innych poinformować? Wyszła więc na moment z pokoju, by się wtrącić.
- Jest aasimarem - zakomunikowała mężczyznom - A jej głos jest cechą jej pochodzenia, tak zwanym stygmatem. Jej postawa i chęć niesienia pomocy innnym też się z tym zgadzają. Choć w zachowaniu wciąż dziecięca, to przez jej słowa prześwituje trochę mądrości niespotykanej w jej wieku. Ciekawi mnie tylko czy potrafi rzucać zaklęcia kapłańskie, skoro podaje się na kapłankę Lurue.
- A na takie zgony… cóż - skrzywiła się nieco - Na takie sytuacje, gdzie z powodu choroby wymiera niemal cała rodzina, w Cormyrze mówimy “zła krew”.

Będąc już we wnętrzu, aura choroby, która buchnęła jej w twarz, aż ją cofnęła do tyłu, przez co prawie potknęła się o Krithe znajdującą się za nią.. Pierwsza rzecz, jaką trzeba było zrobić, to tutaj nieco przewietrzyć, więc pierwsze, co zrobiła, to podeszła do okna i je uchyliła, by wpuścić trochę sprawiedliwości. Przynajmniej na chwilę.
- Ostatnia rzecz, na jaką w moich stronach pozwalamy, to gotować się w wyziewach własnej choroby - wyjaśniła, przykładając sobie wyjętą z płaszcza chustkę do nosa, ponieważ jej odporność nie należała do najlepszych, po czym dodała krótko - Nie mogę się nie zgodzić z Karrickiem. Trzeba ją stąd zabrać do świeżego pokoju.
Współczuła tej małej dziecinie leżenia tak długiego czasu w tym zaduchu. Chociaż może nie była w nim aż tak długo? Podejrzewała, że i tak znosiła to wszystko lepiej niż jej ojciec, pomimo jej stanu. Cóż za ironia.
Rezultatem ich działań będą dwa ocalone życia bądź jedna śmierć i niewolnictwo. To było pewne.
~ Obyśmy znaleźli coś nim Selune się pojawi na firmamencie ~ pomyślała, rozglądając się po pokoju za czymkolwiek, co mogło ją zainteresować i nakierować na jakiś trop.
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 23-03-2018 o 12:14.
Flamedancer jest offline  
Stary 23-03-2018, 21:34   #29
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Jace był fanem rozrywki i dobrej zabawy, jednak oddawanie swojej przyszłości w refleks innej istoty było dość djżym nadwyrężeniem znajomości. Owszem, rozmawiał co nieco z diabelstwem i wnioskował, że ma do czynienia z kimś, kto byłby w stanie dokonać takiej sztuczki, jednak nadal dość niemiły skurcz w żołądku przypominał mu, że najlepiej powierzać własne życie sobie samemu.
Mimowolnie wstrzymał oddech, gdy olbrzym oddał strzał i wypuścił go dopiero gdy usłyszał oklaski.
- Brawo, Brawo - zawołał z emfazą. Wnet znalazł się w samym środku wrzawy. Nie umknęło jednak jego uwadze zachowanie burmistrza. Zdecydowanie było to salomonowe rozwiązanie. Musiał być pewny wyniku, co oznaczało, że niezależnie od testu zachował twarz. To z kolei oznaczało, że nie był tak głupi na jakiego wygląda i trzeba będzie na niego uważać.

Wszedł do domu burmistrza zwracając uwagę na wystrój. Inni zajęli się diagnozowaniem dziecka lub przepytywaniem służby, Jace zapuszczał ucho podsłuchując rozmowy, jednocześnie sprawdzając co znajduje się w domu.
Każdy wije swoje gniazdko pod siebie, pod swój charakter, mocne i słabe strony. Dom więc jest pełen drobiazgów pokazujących charakter właściciela i na tym skupił się Jace.

Klątwa, jeśli w istocie to ona była przyczyną, musiała mieć zaczątek w przeszłości. Jeśli nie liczyć na kaprys Beshaby, to albo gospodarz nadepnął komuś na odcisk, albo zrobił coś złego, albo przyniósł do domu coś, co należało zostawić w spokoju. A może wszystko naraz? Wskazówki na pewno tkwiły w domostwie, należało je tylko odnaleźć.


- Aasimar powiadasz? - odwrócił się do Amberlie. - Skąd ten pomysł?
 
psionik jest offline  
Stary 23-03-2018, 21:36   #30
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gdyby nie nadgorliwość i źle rozumiana miłość bliźniego, okazywana przez niektórych członków średnio dobranej drużyny, sprawę można by załatwić nieco inaczej. A tak - wpakowali się po uszy w szambo. Bo trudno było inaczej ocenić sytuację, w jakiej się znaleźli. Niestety - z oczywistych powodów nie mogli sobie ot tak odejść. Na to nie zgodziliby się ani burmistrz, ani też jego dzielni strażnicy. A tych było trochę za dużo, jak na gust Morna. Z pewnością nie udałoby się wymknąć z miasta bez strat po obu stronach. Na dodatek tych, co by się wydostali z martwych łap burmistrza, okrzyknięto by przestępcami. To, nie da się ukryć, Mornowi nijak nie odpowiadało.

W milczeniu wysłuchał przydługiej mowy Vurnora Lenga, z której wynikało tylko jedno - jeśli córka wielmożnego pana zostanie wyleczona, to i tak wina za chorobę spadnie na 'wiedźmę'. Z pewnością burmistrz nie znał starego jak świat powiedzenia, że dzieci będą płacić za grzechy rodziców. Może miast kłamać w żywe oczy i oskarżać z nienawiści cały świat, powinien raczej w swej przeszłości poszukać swoich złych uczynków i zacząć za nie pokutować?.

Burmistrz, kłamliwa i fałszywa świnia (chociaż nazwanie go tak było obrazą dla tych pożytecznych zwierząt) zasługiwał na wszystko, co najgorsze. Na dodatek Morn nie wierzył w to, że obietnice burmistrza, choć wygłoszone na forum publicznym, zostaną spełnione. Wszak Leng mógł w każdej chwili powiedzieć, że trzeba poczekać, tydzień lub dwa, by udowodnić całkowite wyleczenie. Oczywiście za pobyt trzeba będzie zapłacić. A potem burmistrz pewnie zechce dorzucić jeszcze kilka opłat, na przykład za leczenie bez licencji. Vurnor Leng był człowiekiem chciwym, mściwym i głupim - to rzucało się w oczy.
Nagrodą za wyleczenie miało być uwolnienie niewinnie oskarżonej i rezygnacja z ukarania kolejnych niewinnych osób. Wolne żarty.
A Morn postanowił, że bez względu na wynik leczenia ani nie zapłaci, ani nie pójdzie pracować, nawet gdyby Oakhurst miało spłynąć krwią burmistrza i jego wiernych strażników.

Na leczeniu się nie znał. W swym niezbyt długim życiu więcej osób zabił, niż wyleczył, ale wiedział jedno - najzdrowsza osoba pochorowałaby się w warunkach, w jakich przebywała mała burmistrzówna.
- Proponowałby przenieść małą do innego pokoju, a nawet innego domu - poparł propozycję Kharricka. - Wykąpać, przebrać, a później zbadać i może wyrzucić wszystko, z czym miała kontakt przez ostatnie miesiące.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172