Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-04-2018, 16:22   #31
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
Gdy Darvan wrócił do domu z nową osóbką, Jaelle, Gwenda od razu podbiegła do niej i wyściskała.
- Super, że będziesz z nami mieszkać, jesteśmy fajnymi ludźmi, na pewno będzie ci tu dobrze - rzuciła z entuzjazmem i zaczęła opowiadać, co, jak i gdzie, choć ostatecznie i tak Darvan poszedł jej wszystko pokazać.

Jakoś nie zmartwiła się słowami Falavandrela o tajemniczym nieznajomym, który obserwował ich dom. W swojej naiwności wierzyła, że może mężczyzna jest po prostu zbyt wstydliwy i ma opory, żeby zapukać i przedstawić sprawę, z którą przyszedł. Mógł to być też jakiś zabójca, w końcu przez ostatni czas narobili sobie kilku wrogów, którzy z chęcią widzieliby ich martwych. Nie zamierzała sobie jednak tym teraz zaprzątać głowy, bo mieli pod dachem nową osobę! Yaaay!


Wczesnym rankiem upewniła się, że wszystko, co najważniejsze spakowała do wielkiej torby, którą zamierzała powiesić na grzbiecie swej klaczy. Pewnie zwierzak nie będzie zbyt zadowolony, ale cóż... Gwenda nie zamierzała targać swoich rzeczy aż do Kaer Maga na plecach. Przez te pięć dni podróży buzia jej się nie zamykała - rozmawiała ze wszystkimi z drużyny, a w szczególności z Jaelle, którą chciała lepiej poznać.

Gdy zatrzymali się w dwóch zajazdach na noc, Iskra dała krótki koncert, gdzie oprócz gry na gitarze popisała się swoimi umiejętnościami wokalnymi, za co gospodarz jednej z karczm ugościł ich darmową kolacją i śniadaniem. To było miłe. Czas w podróży upłynął jej szybko, bo i miała co robić, poza tym, jak powtarzała mama, chwile z ludźmi, których się lubi uciekają jak piasek przez palce i coś w tym stwierdzeniu niewątpliwie było.

W Kaer Maga nie czuła się komfortowo, zwłaszcza widząc przedstawicieli ras, których nie widywało się na co dzień na ulicach Korvosy, a którzy patrzyli na nich wilkiem. Nieco ożywiła się, gdy dotarli do kolorowej dzielnicy pełnej serpentyn i bardów grających na ulicach. Iskra przyłączyła się nawet do jednego z nich na chwilę, szybko podłapując melodię i wygrywając swoją partię na gitarze. Musiała jednak dość szybko skończyć, by nadążyć za przyjaciółmi. No a potem trafili na tych facetów ze sztyletami i mieczami, którzy chcieli ich ograbić i nie tylko.

Falavandrel i Akiko ruszyli do walki, Darvan i Jaelle również działali, więc Iskra nie zamierzała być gorsza. Trzymając się z tyłu, wypowiedziała szybko dwa słowa.
- Socio Insicium! - Po czym wskazała palcem na jednego z przeciwników.
Jeśli wszystko pójdzie tak, jak trzeba, mężczyzna przez chwilę zostanie ich sprzymierzeńcem, co da szansę pozostałym, by się nim odpowiednio zająć. Nie czekając jednak na efekt zaklęcia, Iskra chwyciła za kuszę samopowtarzalną, zamierzając wesprzeć przyjaciół bełtami, gdyby sprawy przybrały niekorzystny obrót.

Unwitting Ally na któregoś z nie zajętych przez pozostałych przeciwników, potem kusza i wspieranie kompanów, gdyby coś źle szło.

 
Layla jest offline  
Stary 24-04-2018, 01:13   #32
 
Vess's Avatar
 
Reputacja: 1 Vess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputację
Brak dostępu do ksiąg bardzo zaniepokoił Coyrę. Owszem, świątynna kolekcja prawdopodobnie była warta o wiele wiecej, niż obiecana nagroda, ale jednak mieli wykonać zadanie. Ponad dwadzieścia lat temu była w pewnym mieście, gdzie sądzono zdeprawowanego kapłana. Czy Wen Histani tak naprawdę nie zależało na Ostrzach Grzechu? A może sama chciała je wykorzystać? Wysiłkiem woli przegnała te myśli z głowy. To nie mogła być prawda.

Gdy wróciła do domu, niewiele mówiła, zastanawiając się, o co w tym wszystkim chodzi. Przynajmniej Ingemarowi się udało zakupić, o co go poprosiła, choć teraz nie była pewna, czy "ptaka" wykorzysta zgodnie z pierwotnym zamysłem. Największym zaskoczeniem wieczora była Jaelle, którą przyprowadził Darvan. Nawet zaobserwowany przez innych mężczyzna za oknem nie zrobił takiego wrażenia. Z początku sądziła, że to tylko kucharka i się nią nie przejęła. Kiedy w rozmowach okazało się, że wybiera się razem z nimi do Kaer Maga, mniszka zirytowała się ponad przeciętnie. Egoista i hedonistą, niech go... - niedokończyła, po raz drugi dziś uspokajaąc się wyuczonymi metodami.

Drugiego dnia podróży wiedziała już, że Jaelle nie jest żadną "panią do towarzystwa". Była bardzo lękliwa. Albo Darvan ją skądś uratował, albo wykupił. Coyra zdecydowała się zrównać konie z magiem i jego nową towarzyszką. Wreszcie odezwała się do nich znużonym tonem:
- Nie rozumiem, Darvanie. Dlaczego ciągniesz z nami bogom ducha winną Jaelle? Czy ona w ogóle wie dokąd i po co zmierzamy?
- Ona wie. - Jaelle zmierzyła Coyrę mało pochlebnym spojrzeniem. - Darvan mi powiedział, dokąd jedziemy i po co. Czy ja ci, może, w czymś przeszkadzam?
Mniszka starała się ukryć zdziwienie. Naprawdę wie? Zwróciła się zatem do kobiety.
- Tropienie potężnych magów i niszczycielskich artefaktów to niebezpieczna sprawa. Kim jesteś? Darvan podzieli się z tobą nagrodą? - spytała niewinnie.
- Przecież nie zabiorę części z twojego działu - oburzyła się dziewczyna, spoglądając na Coyrę.
- Są rzeczy ważniejsze od pieniędzy - odpowiedział Darvan z uśmiechem. - Ale jeśli uważasz, że ją skrzywdzę, oszukam finansowo, to zawsze możesz dołożyć ze swoich. - Uśmiech maga był wyraźnie kpiący.
Było ciężko.
- Martwię się, że ktoś inny może ją skrzywdzić, ot i wszystko. Macie swoje układy - w porządku, ale jak Jaelle się coś stanie, będziesz ją miał na sumieniu.
Nie czekając na odpowiedź, spięła konia i wyjechała naprzód.

W wolnym czasie odbyła rozmowę z Akiko, która dopytywała o przeklęty sztylet znany Coyrze. Opowiedziała jej, że od ponad trzydziestu lat szuka przeklętych broni, które sieją chaos w świecie, i że wszystko zaczęło się od długiego sztyletu, którego pilnował jej zakon. Nie wchodziła w szczegóły, po części dlatego, że nie ufała niestałej kitsune wystarczająco, ale też z prostej przyczyny unikania dawnych urazów. Akiko na pewno to dostrzegła.

Trzeciego dnia stwierdziła, że w mieście wyrzutków powinno się wyglądać jak wyrzutek. Delikatne szaty w łagodnych barwach tylko ściągną podejrzenia. Zdecydowała się na luźną zieloną koszulę oraz skórzany kaftan z pasującymi spodniami i wysokimi butami. Przywołała z pamięci obraz jednej z awanturniczek, które widziala, zanim straciła oczy. Przekręciła karwasze, i wtem w mgnieniu oka jawiła się wszystkim jako nowa zawadiacka wersja siebie. Kolejna chwila koncentracji, a jej gęste kręcone włosy uplotły się w proste i praktyczniejsze warkoczyki.
- Teraz trochę bardziej pasuję - rzuciła w odpowiedzi na komentarze


Podróż minęła bardzo przyjemnie i spokojnie. Jedną z maksym Shelynitów jest "Ogranicz się do teraźniejszości". Przeszłość już minęła. Jutro jest dalekie i nieistotne. Piękno jest tu i teraz. Powiew wiatru, szmer wód, śmiech ludzi - chłonięcie tych rzeczy nigdy jej się nie nudziło. A wieczorami opowieści i muzyka... Piątego dnia Kaer Maga.

Nieprzychylne spojrzenia miejscowych były niemal namacalne. Coyra zdjęła łuk z pleców, wyostrzając zmysły przy wjeździe do miasta. Było mało prawdopodobne, by ktoś ich "ot tak" zaatakował w tłumie, głupotą byłoby jednak zarzucenie ostrożności. Rzekła cicho do jadącego obok Ingemara:
- Zobaczysz cokolwiek podejrzanego, zaraz powiedz. Tu nie ma miejsca na paranoję.

Jak zwykle bywało - miała rację. Bandyctwo w środku miasta! Lider rzezimieszków wiedział, że nie może sobie pozwolić na brutalny atak z zaskoczenia, bo jeszcze ktoś by przyszedł z pomocą. Kilka gładko wypowiedzianych zdań z jednej strony zastraszyło neutralnych gapiów, z drugiej strony jednak dało szansę na reakcję.

Po pierwszych kilku słowach, gdy były oczywiste zamiary rozmówcy, Coyra sięgnęła w głąb siebie, by zgrać swą istotę z falami nieskończonego czasu. Tam ujrzała zmarszczkę, która miała dopiero powstać. Wróciła. Nie minęło więcej niż kilka sekund. Niedoszły rabuś nadal mówił.

Mniszka doskonale wiedziała, co inni myślą, to nie był ich pierwszy wspólny raz w podobnej sytuacji. Bez emocji, jednym, płynnym ruchem nałożyła strzałę i strzeliła w źródło najpaskudniejszego śmiechu z tyłu. I kolejną. I kolejną.
 

Ostatnio edytowane przez Vess : 24-04-2018 o 11:10.
Vess jest offline  
Stary 25-04-2018, 21:51   #33
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Cholera, cóż za cyrk.

Znalazł tego gnoma, owszem. Otoczony ze wszystkich stron gapami, przechwalał się swymi wspaniałymi artykułami. Skakał, tańcował, raz nawet drzewo wyczarował, po czym co bogatsi ludzie w fikuśnych szatach zaczęli grzebać w jego pokrętnych towarach. Przez to wszystko było to najgłośniejsze miejsce w okolicy, a słychać go pewnie było jeszcze daleko na ulicy.
Nieco się zmieniło, kiedy stanął przed nim zakuty w stal potężny wojownik. Ingemar miał wrażenie, jakby sprzedawca skurczył się nagle jeszcze bardziej, niż jego postura na to w ogóle pozwalała. Nie miał za bardzo czasu wyjaśniać, że nie musiał się go obawiać, spieszyło mu się. “Chcę ptaka, łabędzia i wachlarz!” - zagrzmiał, nie będąc zbyt pewnym tego, czego tak naprawdę chciał. “To musi pan chyba pójść na inną część targu” - odpowiedział nieco zlękniony, rozglądając się na boki. “Psia jego mać, od ciebie miałem to kupić, więc dawaj mi ptaka, łabędzia i wachlarz!”. “... To będzie tysiąc sztuk złota”. “Ile?!”.

Targi zakończyły się ostatecznie na dziewięciuset pięćdziesięciu sztukach złota oraz dwóch jabłkach. Ale cel został osiągnięty! Absolutnie niepocieszony z powodu utraty swoich ukochanych owoców Ingemar skierował więc swe kroki w stronę domostwa, ponieważ nie miał najmniejszego pomysłu cóż zrobić ze swoim cholernym złotem.
Po drodze jednak zdecydował się kupić jakiś trunek na podróż, by nie musieć pić samej wody albo jakiegoś sikacza. Poza tym cóż jest lepszego, niż trochę mocnego piwa po ciężkiej walce? W Kaer Maga mogą mieć to jeszcze z jakimiś wymiocinami czy krwią zmieszane, lepiej było więc nie ryzykować. Ruszył więc w stronę zaufanej sobie gospody, niczym taran przepychając się między ludźmi…
I został przed nią zatrzymany.
“Cydr Taldorski! Produkowany z najlepszych taldorskich jabłek! W butelkach i w beczkach!” - wołała jakaś kobieta na wozie pełnym skrzynek. “A co to cydr?” - zapytał zdziwiony Ingemar, nie mając okazji nigdy o czymś takim słyszeć. “A niech pan spróbuje!” “...Ile macie tych skrzynek?” “Ponad dwadzieścia” “A beczek?” “Tylko nieco mniej” “Ile za cztery beczki i skrzynkę?” “...Dwadzieścia jeden sztuk złota“ “Biorę. Z dostawą do domu”.


Jak poruszać się po Kaer Maga?
Najlepiej twardo i pewnie. Choć i to nie zawsze pomagało.
Tu wszystko jest podejrzane - odpowiedział Coyrze, przypinając sobie drewnianą tarczę do przedramienia, by być gotowym do ewentualnej walki.
Dawno temu uważał, że południe jest dziwne, ale się do niego przyzwyczaił. Teraz, w Kaer Maga, czuł się jak wtedy, gdy pierwszy raz zobaczył grupkę gnomów i niziołków. Tyle istot w jednym mieście… Od razu czuć było problemy za rogiem.

I te się pojawiły wyjątkowo szybko. Bo jakże by inaczej? Zadziwiającym była ich obecność w zdawało się bardziej przyjaznej dzielnicy tego cholernego miasta. Przynajmniej tyle, że wszyscy “widzowie” się rozeszli, nie było więc problemu, że ktoś przypadkiem oberwie.
Sytuacja była prosta, po prostu trzeba było się obronić przed problemem.
Przysunął się czym prędzej do Coyry, zasłaniając ją przed znajdującym się nieopodal zbójem, i rzucił w niego oszczepem, wydając z siebie groźny ryk.
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]
Flamedancer jest offline  
Stary 26-04-2018, 07:57   #34
 
Moshanta's Avatar
 
Reputacja: 1 Moshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputację
Klepnięty przez Falavandrela koń zrobił, co do niego należało. Zarżał, a potem rzucił się wprost w stojących naprzeciw bandytów. Ci musieli odskoczyć, a zupełnie zaskoczeni takim obrotem spraw wystawili się na idealny cel. Elf dopadł do herszta bandy i nim tamten zdołał unieść miecz, ciął go przez kark, otwierając szeroką ranę. Krew buchnęła na wojownika, a mężczyzna zwalił się ciężko na ziemię.

Tymczasem Akiko w akrobatyczny sposób znalazła się za kolejnym ze złoczyńców i bez skrupułów zagłębiła ostrza swych mieczy w plecy zdezorientowanego mężczyzny. W tym samym czasie dłoń Darvana opuściły ogniste pociski, trafiając dwóch kolejnych bandytów, którzy w mig zajęli się płomieniami, wrzeszcząc wniebogłosy i wbiegając między zaskoczonych gapiów, którzy odsuwali się, by tylko nie zostać poparzonym. Jednego z nich ustrzeliła Jaelle. Trzeci z nich miał to szczęście, że zdołał zrobić unik i ogień otarł się o jego ramię, jednak Ingemar celnym rzutem oszczepem wysłał go na tamten świat.

Następny z rzezimieszków zatoczył się na moment, chwytając za głowę i stanął, nie wiedząc, co ma robić - musiał to więc być efekt zaklęcia rzuconego przez Iskrę. Jego niezdecydowanie wykorzystała Coyra, posyłając go na wieczny odpoczynek dwoma strzałami. Ostatni z bandziorów, który próbował uciec, poległ od strzał mniszki i bełtów Gwendy. Walka została wygrana, a oglądający ją ludzie po prostu wrócili do własnych spraw, zupełnie nie przejmując się trupami leżącymi na ulicy. Niektórzy nie zwracali na nie uwagi, inni tylko obrzucali obojętnymi spojrzeniami i szli dalej. Znieczulica miała się dobrze na ulicach Kaer Maga.


Po kwadransie od spotkania z bandytami dotarliście w końcu do "Czarnego Kota". Choć na zewnątrz słońce było niemal w zenicie, w środku karczmy panował gęsty półmrok rozbijany jedynie żółtawym światłem kaganków wiszących pod sufitem. Miejsce miało zapach przypalonego mięsa zmieszanego z wonią tytoniu i alkoholu, pełne było podejrzanych typów, którzy patrzyli na was jak na chodzące sakiewki, które można było z łatwością ograbić. Mimo to nikt nie próbował was zaatakować, zwłaszcza, gdy jeden z elfów szybko rozpuścił informację, że to właśnie wy wybiliście niedawno bandę od Sczarnich. Mając względny spokój, zabraliście się za rozpytywanie o Tiranę, które początkowo niewiele dało, jednak gdy w grę weszły pieniądze, gościom przy stolikach szybko wróciła pamięć i otworzyły się usta.


Dowiedzieliście się między innymi, że według tubylców Tirana to ktoś więcej, niż zwykła czarodziejka - niektórzy mówili, że trzyma w garści kilka gangów w mieście, a większość najtwardszych bandziorów woli prowadzić z nią interesy, niż mieć w niej wroga. Podobno raz podpaliła żywcem jednego z kupców, który się do niej przystawiał, nie kiwnąwszy nawet palcem. Inni twierdzili, że jest tak piękną kobietą, że mężczyźni wariują na jej punkcie i robią wszystko, co im każe. Niektórzy mówili, że swoje interesy prowadzi w Podmieście i tam się zaszyła. Dużo plotek, ale mało konkretów. Po godzinie takiego przepytywania mieliście dość i po prostu klapnęliście przy jednym z wolnych stolików w kącie sali, zamawiając pieczyste, kaszę i trzy butelki wina.

Nie minęło wiele czasu, gdy pojawił się przy was dość wysoki jak na standardy swojej rasy krasnolud w bogatych, kupieckich szatach. Cały rozpromieniony chwycił za krzesło stojące przy stoliku obok i przysiadł się do was.


- Witajcie, nieznajomi. Nazywam się Gadka Burtannon i jestem właścicielem magicznego sklepiku "Magiczne dziwności Gadki", który znajduje się przy ulicy Gorączkowej. Słyszałem, że szukacie Tirany i myślę, że i wy i ja znaleźliśmy się w sytuacji, gdy będziemy mogli sobie nawzajem pomóc. - Zakręcił wąsa spiętego zdobioną, złotą klamrą, rozejrzał się i kontynuował ściszonym głosem. - W ciągu ostatnich kilku miesięcy, Tirana pozbierała z ulicy niezrzeszonych nigdzie złodziei i bandziorów, zakładając swój własny gang Rosomaków. Pozwoliła im napadać na okoliczne biznesy, dzięki czemu miała procent od zrabowanych pieniędzy i fantów. To nie są jacyś poważani i liczący się w półświatku Kaer Maga bandyci, ale sprawiają mi problemy. Dużo problemów. Za "ochronę" żądają coraz to większych sum pieniędzy i niedługo pójdę z torbami, jeśli ktoś z tym nic nie zrobi... W przeszłości robiłem z Tiraną interesy, sprzedając jej odczynniki i inne komponenty do jej eksperymentów i wiem, gdzie rezyduje. Powiem wam, ale w zamian potrzebuję, byście uporali się z bandą Rosomaków. Słyszałem, że pięknie poradziliście sobie ze Sczarnimi, więc z tymi też nie powinniście mieć problemów. Tylko nie może to wyglądać, jakbym ja za tym stał. - Gadka uniósł wielkie dłonie na wysokość brody. - Niech to wygląda jak porachunki zwaśnionych gangów, albo jakieś inne zatargi, czy co tam wymyślicie... Po prostu dajcie im taką nauczkę, żeby przestali nękać uczciwych kupców, jak ja. To co, robimy interes? - Gadka uśmiechnął się szeroko spod wąsa, wyciągając dłoń do siedzącego najbliżej Darvana.

Uwagę Akiko i Falavandrela zwróciła jednak inna rzecz. Przy szynku, między innymi gośćmi dostrzegli bowiem zakapturzonego mężczyznę, który obserwował ich dom, a potem był przy ich walce z bandytami. Skończył właśnie rozmawiać o czymś z przysadzistym półorkiem i skierował się schodami na piętro, zupełnie nie zauważając, że elf i kitsune go obserwowali.

 
Moshanta jest offline  
Stary 26-04-2018, 22:22   #35
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Walka nie trwała długo i, sądząc po spojrzeniach widzów, przyniosła zwycięzcom nieco sławy. Ale i, zapewne, kolejne kłopoty, bowiem trudno było sądzić, by zdarzenie pozostało bez echa. Banda Sczarnich z pewnością miała i sojuszników, i wrogów, można się więc było spodziewać, że i jedni, i drudzy w jakiś tam sposób zareagują.

Darvan upewnił się, czy ten, który zapłonął najżywszym ogniem, na pewno rozstał się ze światem, po czym obrócił się do Jaelle.
Dziewczyna była blada jak śnieg, a kusza drżała w jej dłoni.
- Jaelle...? - Darvan był przekonany, że dziewczyna została ranna, czego on, w ferworze walki, nie zauważył.
Jaelle pokręciła głową.
- Wiesz, ja nigdy... Pierwszy raz...
Bez wątpienia był głupcem. Wszak powinien był się domyślić. Ale brak wiedzy czy inteligencji nie był usprawiedliwieniem. Wnet znalazł się przy Jaelle i objął ją. Tego jeszcze brakowało, żeby spadła...
- Już, spokojnie. Będzie dobrze - zapewnił ją.
To zdecydowanie było powiedziane na zapas. Pamiętał aż za dobrze, co czuł, gdy po raz pierwszy wysłał kogoś do piekła i bał się, że Jaelle czeka parę niespokojnych nocy.
- Jestem przy tobie - dodał.
Jaelle odpowiedziała nikłym uśmiechem i słabym uściskiem dłoni.

Gdy tylko znaleźli się w "Czarnym Kocie" posadził dziewczynę przy stole i postawił przed ną kielich wina.
- Pij powoli - poprosił po cichu, siadając przy niej.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 27-04-2018 o 15:41.
Kerm jest offline  
Stary 27-04-2018, 06:59   #36
 
Trojak's Avatar
 
Reputacja: 1 Trojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłość
gościnnie Asderuki i MG.

Fortel z koniem się powiódł, a potem poszło szybko i gładko. W zaledwie kilka sekund cała banda leżała martwa u ich stóp, a oni nie zostali nawet draśnięci. Falavandrel wytarł skrwawione ostrze miecza o spodnie jednego z napastników, schował do pochwy i ruszył, by złapać swojego wierzchowca. Ten, jak przystało na dobrze wyszkolonego bojowego rumaka zatrzymał się kilkanaście metrów dalej i cierpliwie czekał na swojego właściciela. Elf poklepał zwierzę po pysku i wraz z pozostałymi ruszył do karczmy "Czarny Kot".

Na miejscu nie opuszczał wzroku, mierząc się nim z największymi zakapiorami w gospodzie. Niewiele się dowiedzieli o Tiranie, nawet płacąc, ale wojownik mógł się tego spodziewać. W Kaer Maga nikt nie chciał współpracować z obcymi, a już zwłaszcza z takimi, co wypytują o czarodziejkę, której każdy się w okolicy boi. Na szczęście do ich stolika przypałętał się jakiś krasnoludzki kupiec i zaoferował pomoc w pokazaniu miejsca, gdzie zatrzymała się Tirana. W zamian chciał pozbyć się własnych problemów i chyba nie mieli innego wyjścia, jak mu po prostu pomóc, bo odnalezienie tej kobiety na własną rękę graniczyło z cudem. Miłą perspektywą mogła okazać się karczma "Złoty Kufel" o której wspomniał krasnolud, warto było też rozejrzeć się w okolicy tego magicznego sklepu Burtannona.

Gdy tak siedzieli i przysłuchiwali się słowom kupca, Falavandrel wychwycił przy barze tego samego mężczyznę, który czmychnął mu wtedy sprzed domu i który bez wątpienia ich śledził. Siedząca obok Akiko też na niego patrzyła, więc zwrócił się do niej.
- Idziemy sprawdzić, co to za przyjemniaczek? - zapytał. - Ja w każdym razie zamierzam, bo nie lubię, jak ktoś za mną łazi, a ja nie znam powodu tego łażenia…
- Jak najbardziej. Ale pozwól mi pójść przodem. Zręcznie walczysz, ale kroki masz strasznie ciężkie - dziewczyna uśmiechnęła się promieniście wstając od stołu.
- No dobrze, niech ci będzie - powiedział Falavandrel i puścił Akiko przodem.
- Zaraz będziemy - rzuciła do reszty. Lekkim krokiem kitsune ruszyła do schodów. Zamierzała wejść po nich tak cicho jak tylko się dało, a elf robił to samo, by nie zaalarmować zakapturzonego. Odruchowo zwiesił dłoń na rękojeści sztyletu, choć zamierzał go dobyć dopiero w ostateczności, gdyby nie udało im się przyszpilić nieznajomego.

Ninja ruszyła na górę cicho, niczym zjawa i po chwili pojawiła się na piętrze, widząc, jak mężczyzna w kapturze znika za drzwiami ostatniego pokoju po prawej, na końcu korytarza. Falavandrel, który dotarł za nią, widział jedynie zamykające się drzwi. Korytarz był pusty, z dołu dochodziły przytłumione odgłosy rozmów i wznoszonych toastów.
- Chcesz to załatwić sposobem, czy siłą? - Zapytał Falavandrel. - Najłatwiej byłoby wejść tam z drzwiami, ale to może zrobić za dużo hałasu i zlecą się typy, których niekoniecznie chcemy w tym momencie poznawać. Może zapukaj i podaj się za służkę? Powiedz, że ten wielki półork, co z nim gadał woła go na dół w jakiejś ważnej sprawie? Albo cokolwiek innego? Jak tylko otworzy drzwi, wpadniemy z nim do środka i tam się dowiemy, czemu za nami chodzi. Co ty na to, Akiko? - Elf spojrzał na towarzyszkę.
Rudowłosa przystawiła palec do brody zastanawiając się.
- Możemy zrobić tak. Jeśli są którekolwiek inne drzwi otwarte, to wyjdę przez okno i odetnę mu tamtą drogę ucieczki, a ty wejdziesz przez drzwi - powiedziała cicho.
- Nie jestem zbyt dobra w kłamaniu. Wolałabym zwyczajnie się go zapytać co chce - kitsune rozłożyła dłonie w geście bezradności i poszła sprawdzić czy da się skorzystać z cudzego pokoju.
- A to nie lepiej od razu wejść z drzwiami? - Fal uniósł brwi. - I tak pewnie go zaskoczymy, bo kto by się spodziewał czegoś takiego? No ale jak chcesz robić po swojemu, to dobra, może tak być.- Wzruszył ramionami i najciszej jak umiał podszedł do drzwi, za którymi zniknął nieznajomy.
Pokazał Akiko na migi, że policzy do dziesięciu i po prostu najpierw naciśnie na klamkę, a potem wejdzie z drzwiami, jeśli ta nie ustąpi. Miał nadzieję, że dziewczyna zdąży pojawić się za oknem, gdyby tamten chciał tamtędy uciekać.
Akiko miała szczęście. Pokój tuż obok tego zajmowanego przez nieznajomego był otwarty, a w środku chrapał głośno jakiś wielki, łysy mężczyzna. Sądząc po odorze przetrawionego alkoholu unoszącym się w powietrzu, "śpiący królewicz" musiał mocno przesadzić z napojami wyskokowymi. Cicho, niczym duch ninja przemknęła do okna, otworzyła je i po niewielkim gzymsie przesunęła się w stronę uchylonego okna pokoju zajmowanego przez Zakapturzonego.

Akurat w tym momencie Falavandrel nacisnął na klamkę. Drzwi nie były zamknięte, więc elf po prostu wszedł do środka, jak do siebie. Siedzący na łóżku młody, dość przystojny mężczyzna o długich, czarnych włosach najpierw popatrzył na Falavandrela zupełnie zdziwiony, a potem poderwał się, próbując dopaść do okna. Tam czekała już na niego Akiko. Nieznajomy uniósł ręce na wysokość piersi, cofając się w stronę łóżka.
- Wiem, że to źle wygląda, biorąc pod uwagę, że was śledziłem, ale nie chcę żadnych problemów - powiedział nieco ściśniętym głosem, przełykając ślinę i przeskakując wzrokiem to na Akiko, to na Falavandrela. Przy pasie miał sztylet, ale nie wyglądało, by miał zamiar po niego sięgnąć.
Kitsune wskoczyła do środka. Była zadowolona, bo jej pomysł okazał się trafny.
- No dobrze. To może powiedz czemu tak nas obserwowałeś? - zapytałą starając się nie uśmiechać, co jej w ogóle nie wychodziło. Powinna się opanować. Tylko czemu nieznajomy musiał być taki przystojny?
- No gadaj! Co, nagle zapomniałeś, że masz jęzor w gębie?
- burknął wojownik, przyglądając mu się. - I rączki z dala od sztyletu, bo to będzie ostatnie, co zrobisz w życiu, zapewniam cię. - Fal świdrował go wzrokiem, czekając na odpowiedzi.
- Nie tak ostro... proszę… - rzucił mężczyzna i spojrzał na Akiko. - Przepraszam, że was śledziłem. Miałem to robić dyskretnie, ale nie jestem jakimś szpiegiem, tylko akolitą z Kościoła Abadara w Korvosie... Czcigodna Wen Histani nakazała mi mieć was na oku i interweniować, gdyby coś szło nie tak. Gdybyście na przykład... chcieli zniknąć z zaliczką. Nie jestem waszym wrogiem, po prostu miałem dopilnować, byście odnaleźli Ostrza Grzechu i pozbyli się Tirany. Przepraszam, jeśli was zezłościłem. Mogę już opuścić ręce? - zapytał, uśmiechając się uroczo do kitsune.

Falavandrel pokręcił głową i prychnął pod nosem. To się w głowie nie mieściło!
- Wysłała za nami swojego pionka, żeby nas śledził, bo nam nie zaufała. Typowe dla klechów. - Elf skrzywił się i spojrzał spode łba na akolitę. - Jutro z rana zabierzesz dupę w troki i wrócisz do Korvosy. Przekażesz swojej przełożonej, że gdy dajemy słowo, zawsze go dotrzymujemy i wywiązujemy się z umowy. Zrozumiano? Jeśli zobaczę, że nie wyjechałeś i że ciągle za nami chodzisz, nie będę już tak miły.
- Falavandrel! Przestań! Człowiek dostał takie zlecenie i nie możesz być na niego za to zły. Zostaw niezadowolenie dla Histani. - Kitsune poirytowała się szorstkim zachowaniem towarzysza. Dalsze słowa skierowała to akolity. - Nie będę ukrywać, że dobrze by było gdybyś przekazał Wen, że nie uciekliśmy z zaliczką. Nie zamierzamy też tego zrobić. Zapewniam cię o tym.
- Ta-ta-tak jest... w sumie, to oddajecie mi wielką przysługę, bo ja sam nie chcę tu być. To miasto przyprawia mnie o ciarki na plecach. Już jeden półork chciał mnie ograbić, na szczęście udało mi się wywinąć. Zostanę tutaj do rana a potem wrócę na łono mego Kościoła i powtórzę wszystko, tak, jak powiedzieliście. - Akolita wyrzucił z siebie słowotok na jednym wdechu.
- No i świetnie. Wracaj do Korvosy i nie wchodź nam więcej w drogę - mruknął, zupełnie ignorując wcześniejsze słowa Akiko, po czym skierował się do wyjścia z pokoju. Miał zamiar dołączyć do kompanów na dole i podjąć dalsze decyzje. Nocleg w "Złotym Kuflu" wydawał się teraz najrozsądniejszą opcją.
 
Trojak jest offline  
Stary 29-04-2018, 14:47   #37
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
Cieszyła się, że walka ułożyła się po ich myśli, no i najważniejsze, że nikt z nich nie ucierpiał. Gwendę nieco zszokował brak zainteresowania przechodniów leżącymi zwłokami, ale pewnie takie sytuacje były tu na porządku dziennym, więc nikt się nie przejmował. Bardka zabrała więc swoją klacz i ruszyła z przyjaciółmi, by odnaleźć karczmę, której tutaj szukali.

Gdy w końcu do niej trafili, nie zdziwiło jej, że wszyscy patrzą na nich wilkiem. Najwyraźniej nikt nie lubił tutaj przyjezdnych i Iskra miała wrażenie, że chociaż zajęli stolik w kącie sali, to i tak wszyscy wciąż na nich patrzą. Wypytywanie o Tiranę nie przyniosło spektakularnych rezultatów, jednak półelfka była w stanie wyrobić sobie pewne zdanie na jej temat na podstawie tego, co usłyszała i wiedziała, że gdy już się z nią spotkają, to będzie ich czekać nie lada przeprawa.

Niedługo później zaczepił ich lokalny kupiec, który potrzebował pomocy z gangiem pobierającym haracz i jeśli nie blefował, w zamian za uporanie się z nim, miał im wskazać drogę do miejsca, gdzie ukrywała się czarodziejka. Naradzali się, rozmawiali, ostatecznie stanęło na tym, że mu pomogą. Gwenda lubiła pomagać, ale nie lubiła zabijania... niestety, czasami nie można było tego uniknąć, zwłaszcza, gdy wybrało się życie poszukiwacza przygód.

Przysłuchiwała się rozmowie, zabierając od czasu do czasu głos znad talerza kaszy. Dobrym planem byłoby zakupić jakieś jednolite ubrania, potem sprawdzić ulicę, na której znajdował się sklep kupca i zasadzić się na tych oprychów. Im szybciej się z nimi uporają, tym szybciej będą wiedzieć, gdzie znaleźć Tiranę i Ostrza. A przynajmniej tak sobie to Gwenda tłumaczyła.
 
Layla jest offline  
Stary 29-04-2018, 20:14   #38
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Gdyby zbiry chciały naprawdę ich zastraszyć musiałoby być ich więcej. Akio westchnęła i pokrótce przejrzała czy któryś z bandytów miał przy sobie coś ciekawego. Tak bardzo chcieli ich dobytku, że pewnie za wiele własnego nie mieli. Zawsze jakaś sakiewka może się zdarzyć.

Następująca po całym zajściu wizyta w karczmie była... informatywna. Skoro nikt nie chciał mówić o Tiranie normalnie to może krążyły o niej jakieś pogłoski? To niemal od razu rozwiązało język tubylcom. Och te niestworzone historie! A może wcale nie aż tak bardzo niestworzone? Kitsune słuchała uważnie zachęcając do dalszych opowieści. W każdej legendzie tkwi nuta prawdy. W pewnym momencie do karczmy wszedł krasnolud, który dosiadł się do drużyny z prośbą o pomoc. Rudowłosa doszukiwała się w tym wyzwania i zabawy. Oczywiście dawała pod rozwagę, to że może to być pułapka. Tylko, że nie przeszkadzało jej to. Miała wiarę w siebie i swoich towarzyszy.


Akiko zrobiła smutną minę będąc ewidentnie ignorowaną. Gdy elf już wyszedł westchnęła cicho.
- Chyba źle na niego wpływa to miejsce. Wybacz mu proszę. Powiedz chociaż jak ci na imię nim tak szybko przyjdzie nam się pożegnać - uśmiechnęła się starając zatrzeć wrażenie jakie po sobie zostawił Falavandrel.
- Nazywam się Brennus, naprawdę mi przykro, że twój kompan się zdenerwował, ale nie mogłem nie wykonać polecenia mojej przełożonej. Cieszę się, że chociaż ty nie podchodzisz do mnie jak do wroga - powiedział, uśmiechając się lekko. - I jesteś bardzo miła, dziękuję.
Kitsune się uśmiechnęła grzejąc w duchu miłymi słowami.
- Mnie zwą Akiko. Bądź ostrożny na siebie. Gdybyś potrzebował pomocy z wyjazdem z miasta to daj znać. Oczywiście tak, aby kolega nie zobaczył. Najlepiej będzie jak zmienisz w sumie miejsce noclegu. Tutaj ponoć nikt nie będzie się przejmował zamkniętymi drzwiami. Ponoć Złoty Kufel jest bezpieczniejszy jeśli stać na niego. My się pewnie tam udamy. To nic, pomogę ci wstać przed Falavandrelem, to cię nie zobaczy - dziewczyna chytrze się uśmiechnęła.
- Ach tak… - Brennus nieco zmartwił się opowieścią o reputacji "Czarnego Kota" ale szybko rozpromienił, słysząc o "Złotym Kuflu". - Oczywiście, że mnie stać, wielebna Histani nie żałowała mi grosza na podróż. Dobrze więc, mogę zatrzymać się w "Złotym Kuflu", tylko będę musiał to zrobić tak, by twój narwany przyjaciel nie myślał, że wciąż was śledzę. Chciałbym jeszcze pożyć. - Uśmiechnął się lekko do Akiko.
- Pomogę ci, na razie zaciągnę już swoich do Kufla. - Kitsune mrugnęła oczkiem i wybyła z pokoju. Niedługo potem zaciągnęła Ingermara i Coyrę na bok. Przedstawiła im pokrótce sytuację i poprosiła o pomoc w odwróceniu wagi elfa od akolity. Gdyby zdarzyła się taka potrzeba oczywiście. Rudowłosa nie widziała potrzeby w krzywdzeniu akolity. Za dobrze znała zależność pana i sługi. Szkoda jej też było takiego przystojnego młodzieńca. Tego jednak już nie wspominała.
 
Asderuki jest offline  
Stary 30-04-2018, 15:26   #39
 
Vess's Avatar
 
Reputacja: 1 Vess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputację
Straszne miejsce. Ludzie mordują się na ulicy w biały dzień. Czy słuszne było dobijanie rannych? Raczej nie, lecz chwilowo Coyra była nieco zbyt zaabsorbowana analizowaniem otoczenia, żeby się tym przejmować. Nie udało jej się jednak wychwycić żadnego podejrzanego komentarza z tłumu.

W "Czarnym Kocie" nie było lepiej. Typowa melina, gdzie spodziewać się można tylko najgorszego. Mniszka poprowadziła kilka konwersacji z kilkoma mężczyznami, który wydali jej się kimś więcej, niż bandziorami. To była pierwsza okazja, by towarzysze mogli ją zobaczyć z otwartymi powiekami. Puste oczodoły pokryte tkanką bliznowatą mogły budzić dreszcze. W tym przypadku taki widok powodował u rozmówców natychmiastowy przypływ powagi i ostrożności, co ostatecznie pomogło w przeprowadzeniu krótkiej, treściwej rozmowy, unikając przy tym typowych zwrótów w stylu "Chodź, maleńka, pokażę ci to i owo...".

Wkrótce pojawił się krasnolud. Miał bardzo interesującą ofertę. Oceniła, że rzeczywiście jest, jak mówi, brzmiał dość zdesperowanie. W międzyczasie zorientowała się, że Akiko i Fal wypatrzyli śledzącego ich mężczyznę i planują pójść za nim na górę. Natychmiast skupiła się prądach czasu, próbując wypatrzeć niebezpieczeństwa, które mogą na nich czyhać. Szczęśliwie niczego podejrzanego nie znalazła, więc wróciła do siebie i dalej słuchała kupca.

Propozycja kitsune była przewidywalna o tyle, o ile Akiko zwykle robiła coś nietypowego. Rzeczywiście, nie było potrzeby krzywdzić młodego akolity, jednak w dalszej perspektywie jego obecność może nie być im na rękę. Wen Histani nie była typem kapłanki, który nie budził żadnych wątpliwości...
 
Vess jest offline  
Stary 30-04-2018, 17:12   #40
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Kiedy pozostali napastnicy zostali już zabici bądź dogorywali, Ingemar patrzył bez wyrazu, jak zszokowany bandyta, jego cel, kurczowo ściskając za drzewce oszczepu tkwiącego w jego trzewiach, pada na plecy w agonii. Powoli ruszył w jego stronę niczym zakuta w stal ciężka wojenna machina, niosąca śmierć tam, gdzie się pojawiła. Pełen pogardy spojrzał na niego z góry. Jego nadepnięciu na klatkę piersiową mężczyzny towarzyszył paskudny gruchot żeber, a wyszarpnięciu broni z jego brzucha - słaby okrzyk bólu.
Uniósł nieco zaskoczony brew, po czym mocnym kopnięciem przewrócił go na brzuch i zdecydowanie pchnął prosto w nasadę karku.
A wszystko to w przerażającej ciszy.
- No! Wydaje mi się, że zasłużyłem na nieco tego cholernego Cydru Taldorskiego! - zachowując się tak, jakby nic się właśnie nie stało, powiedział zadowolony z siebie, odkorkowując jedną z butelek zakupionych w Korvosie.


Gdy przekroczył próg “Czarnego Kota” od razu nabrał wrażenia, jakby mógł wyważyć drzwi i wydrzeć się w bliżej nieokreślony sposób, a spojrzenia, jakimi by ich obrzucono, byłyby dokładnie takie same, jak teraz. Rozejrzał się po zgromadzonych w środku typach spod ciemnej gwiazdy, mimowolnie głaszcząc dwa topory wiszące przy jego pasie, po czym ich najzwyczajniej w świecie zignorował, tym samym przekazując im niemą wiadomość: “nie boję się was”.

Gdy już się rozsiedli na spokojnie, wyciągnął na stół kolejną butelkę Cydru Taldorskiego i z uśmiechem przysunął go w stronę Jaelle.
- Hej, czarowniku. Ta twoja dziewucha jakaś taka blada. Głodziłeś ją czy co? - rzucił żartobliwie w stronę Darvana, w międzyczasie szukając kolejne jabłko w swoim plecaku. Gdy już je znalazł, co wcale łatwe nie było, zwrócił się do przestraszonej kobiety, kładąc przed nią piękny czerwony owoc - Hej, zjedz to! Żrę je od kiedy pierwszy raz znalazłem się w waszej krainie. Pomaga mi na nerwy. A ten napój jest nawet dobry, choć za lekki. Tobie może będzie pasować, haha! - zaśmiał się serdecznie na koniec, ignorując w ten sposób opresyjną atmosferę tego miejsca.

I wtedy też pojawił się krasnolud.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że będziemy musieli sprawdzić parę rzeczy, zanim się dogadamy ze szczegółami? - Darvan spojrzał na Gadkę. Może tamten mówił prawdę, a może nie. - Ale wstępną zgodę możemy wyrazić... - Uścisnął dłoń krasnoluda. - Gdzie cię w razie czego szukać?
- No i skąd mamy mieć pewność, że nadal nie pracujesz dla Tirany i po prostu chcesz nas wciągnąć w jakąś jej pułapkę - rzucił Falavandrel, mierząc krasnoluda wzrokiem. Jakoś mu się ten kupiec nie podobał.
- Jakie rzeczy? Jestem cenionym i poważanym kupcem w tym dystrykcie, możecie popytać moich przyjaciół. - Obruszył się Gadka. - Mój magiczny sklep jest na rogu Gorączkowej i Pół Kurczaka, nie sposób nie znaleźć. Poza tym, wszyscy na tej ulicy mają problemy z Rosomakami, wystarczy zapytać. - Na słowa Falavandrela zmarszczył krzaczaste brwi. - Nie pracuję dla tej wariatki, chcę żebyśmy pomogli sobie nawzajem. Nie chcę waszej krzywdy, tylko pomocy.
- To się z pewnością jeszcze okaże - mruknął Falavandrel i zamilkł, wpatrując się w krasnoluda. Przysłuchiwał się, co pozostali mają do powiedzenia.
- Rozejrzymy się - zapewnił Darvan - a przy okazji z odwiedzimy i Gorączkową, i Pół Kurczaka. Najpierw jednak jakieś lokum dla siebie musimy znaleźć. Spędzenie nocy w tym miejscu... Nie wiem, czy to najlepszy pomysł.
- Dwie ulice dalej znajduje się "Złoty Kufel", dobra gospoda, gdzie stołują się tylko ci, którzy są w stanie zapłacić za wejście. Pokoje są dobre i żarcie też. Nikt was tam nie zaczepi, właścicielka dba o jakość i kulturę w lokalu. Polecam. - Gadka spojrzał na Darvana. - Jeśli zostaniecie w "Czarnym Kocie" na noc, w najlepszym wypadku obudzicie się bez swoich rzeczy. Tak tylko uprzedzam.
- Aaa… wiecie może, panie Gadka, jak wygląda któryś z Rosomaków? Pamiętacie kogoś? - wtrąciła się kitsune.
- Albo jak się ubierają, jakie mają tatuaże, czy czym tam się wyróżniają spośród innych oprychów - dodał Darvan.
Jaelle milczała. Napiła się trochę wina, a jej twarz nabrała nieco kolorów.
- Wielkie chłopy, wszyscy łysi, chodzą ubrani na czarno, zwykle w skórznie. Uzbrojeni w miecze i kastety, niektórzy noszą pejcze, czy tam bicze, nie znam się na broni. Żadnych dodatkowych znaków szczególnych, oprócz tego, że są łysi. Wszyscy. Jakby z jednej matki wyszli. - Burtannon zamrugał kilka razy. - No i tatuaże też mają, ale każdy ma inny, więc to chyba nie jest powiązane ze sobą.

Gwenda przysłuchiwała się rozmowie przyjaciół z kupcem, zajadając się świetnym jak na reputację miejsca mięsem z dobrze osoloną kaszą. Nie zamierzała się wtrącać, bo i tak pomogłaby temu krasnoludowi i dopiero odezwała się, gdy tamten wspomniał o lepszej karczmie.
- Myślisz, że mogłabym tam dać krótki występ? Jestem cenioną w Korvosie bardką, może udałoby się tutaj rozgrzać nieco serduszka tych wszystkich złych ludzi. - Uśmiechnęła się do kupca.
- Nie wiem, musiałabyś zapytać właścicielki, to przemiła starsza kobiecina - odparł Gadka. - I nie wrzucaj wszystkich do jednego wora, nie wszyscy w Kaer Maga są źli.
- Powiedz, znasz kogoś, komu Tirana mocno zalazła za skórę? - włączyła się Coyra, która do tej pory tylko się przysłuchiwała
- Jeśli takiego znajdziemy, to pewnie i tak niewiele będzie chciał mówić - sceptycznie wtrącił Ingemar, wzruszając ramionami - Przybysz rządzi tym przeklętym miejscem, psia jego mać
- Już ty byś na pewno go skłonił do współpracy, Ingemarze - odpowiedziała Coyra lekkim tonem.
Gadka zastanawiał się chwilę.
- Nie przypominam sobie nikogo takiego. Tirana wie, komu może narzucić swoją wolę i kogo stłamsić, a z kim należy współpracować lub utrzymywać neutralne stosunki. Już samo to, że większe gangi w Kaer Maga pozwalają jej Rosomakom działać w naszej dzielnicy świadczy o tym, że musiała się ułożyć z kimś na górze. A przynajmniej tak mi się wydaje na chłopski rozum.
- Inne gangi, powiadasz? - Ramas upił nieco wina, po czym kontynuował. - Możesz coś o nich powiedzieć?
- Chłopaków od Sczarnich już poznaliście, to ta rodzina trzęsie całym miastem. Dalej w hierarchii są bracia Angus, którzy zajmują się prostytucją i innymi podejrzanymi sprawami i banda Hargona Szalonego, która trzęsie kilkoma dzielnicami. Mnie jednak najbardziej interesuje, żebyście pozbyli się tych Rosomaków. Nikt po nich płakał nie będzie, a wręcz odetchniemy z ulgą... Wy się nimi zajmiecie, ja pokażę wam, jak dostać się do Tirany - powtórzył na koniec Gadka.
- Wychodzi w sumie na to, że najlepiej będzie przepytać któregoś z Rosomaków. Czy mają oni jakiś ustalony dzień w którym przychodzą do ciebie po zapłatę? - Akiko uznała, że warto by było poznać “grafik” gangu.
- Tak, przyjdą jutro z rana, tak po śniadaniu, dlatego chcę, żeby jutro sprawa była załatwiona. Jeśli chcecie, pokażę wam okolice mojego sklepu, żebyście mogli pomyśleć, jak to zrobić, nie mieszając mnie do tego - rzucił, marszcząc brwi.
Ingemar, jedzący jabłko za jabłkiem, wydał z siebie głośne “hmmm” nim się odezwał.
- Ja tam szczególnie na planowaniu finezyjnych akcji się nie znam, ale moglibyśmy wziąć ich między młot a kowadło. - Chrupnął kolejny owoc, chyba już trzeci od początku tej dyskusji. - Ja z Fal… Fla… Fale… Fff… Ja z Długouchym zablokujemy wyjście, gdy ci wejdą do środka. Pozostali wtedy będą w środku. Ewentualnie możemy na nich wypaść tak, jak wypadli na nas ci Szczazni czy jak im tam było. He-he-he.
- Falavandrelem… - naprowadził go elf. - Znamy się ponad trzy miesiące, a ty nadal nie umiesz zapamiętać mojego imienia. Dobrze, że chociaż w walce się przydajesz - stwierdził uszczypliwie wojownik. - Może być tak, jak Ingemar mówi. Przyczaimy się w środku, tamci wpadną, my odetniemy im drogę przy drzwiach i weźmiemy ich w dwa ognie. Będą bez szans. A jak macie inny plan, to z chęcią posłucham i się dostosuję. Możemy walczyć na ulicy, w sklepie tego krasnoluda, cokolwiek. I tak już gryzą piach. - Fal oderwał kawałek mięsa z udźca kurczaka i włożył do ust, czekając, co odpowiedzą pozostali.
- Jasne... - Darvan pokręcił głową. - [i]Nikt się nie domyśli, że właściciel sklepu maczał w tym palce. Pewnie to, że przy okazji starcia pół sklepu pójdzie z dymem, oczyści go z podejrzeń. Ilu ich zazwyczaj przychodzi? - zwrócił się go Gadki. - Biorą tylko złoto, czy również jakieś rzeczy ze sklepu?
- Zwykle sześciu, biorą tylko pieniądze, a jak ktoś nie ma, to mu trochę demolują sklep, żeby następnym razem miał/i] - odparł Gadka.
- Pff...! Błahahaha! - Ingemar wybuchnął szczerym śmiechem, klepiąc się po udach. Tak trwał przez jakiś czas, ledwie mogąc zaczerpnąć tchu
- A żeś się oburzył, elfie! - powiedział wesoło, ocierając łzy rozbawienia wierzchem rękawicy - Chopie! Nie moja wina, że długouchy mają takie dziwne imiona! Mogę ci dać jabłko na pocieszenie!
- Poza tym…
- popatrzył tutaj na Darvana. - Nikt się nie dowie, jeśli wszyscy nieproszeni goście będą martwi.
- Taaa... A przy okazji wszystkich świadków też wybijesz, prawda?
- zainteresował się Darvan.
- Za dużo myślisz i za dużo się przejmujesz, czarodzieju - powiedział Fal. - Nie planujemy napadu na bank Abadara, tylko pozbycie się kilku oprychów. Będą zaskoczeni, nie przewiduję większych problemów. A to, czy potem ktoś jeszcze będzie nachodził kupca, to już nie nasza sprawa - my wywiążemy się z umowy i on, mam nadzieję, również.
- Gwendo jakieś kołysanki znasz? Jakby ich tak uśpić, to można by potem przesłuchać. O, o, o! Jak się przebierzemy… Ejjj, ale przecież możemy to zrzucić na porachunki gangów. Huhuhu… mały przekręt, zrzucić to na inną siłę. Ej Gadka, powiedz kto ma, bądź miał, największe zatargi z Tiraną? Hmm? Wiesz co mi chodzi po głowie nie? - Błysk w oczach Akiko świadczył o tym jak bardzo spodobał jej się pomysł.
- Nie chcę, żebyście ich przesłuchiwali, tylko wyeliminowali - mruknął Gadka. - Mają zniknąć z naszej ulicy. Mówiłem już wcześniej, że możecie to zainscenizować jako porachunki gangów, wykrzyczeć na ulicy, że teraz “różowe źrebaki”, czy jak tam się nazwiecie, przejmują interesy Rosomaków. I mówiłem też, że Tirana nie miała z nikim zatargów a przynajmniej ja nic o takich nie wiem. Byłem od sprzedawania jej komponentów, nie zajmowałem się jej interesami. - Wyjaśnił kupiec.
Skupiona na posiłku, Gwenda tylko przysłuchiwała się wymianie zdań, w końcu jednak też postanowiła się odezwać.
- Znam nawet kilka kołysanek, Akiko! - Wyszczerzyła się. - Ale nie wiem, czy to dobry pomysł, skoro pan Gadka chce, żeby ich zabić. Jeśli już mamy udawać inny gang, to warto by było ujednolicić nasze stroje, a potem obejrzeć sklep. Jestem za pomysłem Ingemara i Falavandrela, żeby zasadzić się na nich u kupca, lub przed samym sklepem, jeśli są tam jakieś boczne alejki. No chyba, że wymyślicie coś innego, to nie ma sprawy. - Zakończyła, koncentrując się na posiłku.
- Czerwone czapeczki - mruknął Darvan. - Może zmienimy lokal - zaproponował - i tam dogadamy wszystkie szczegóły? Potem małe zakupy, zapoznanie się z miejscem akcji i cierpliwie poczekamy do rana?
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 30-04-2018 o 22:30. Powód: Lekki edit przy Jaelle. :>
Flamedancer jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172