Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-05-2018, 07:24   #41
 
Moshanta's Avatar
 
Reputacja: 1 Moshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputację
Jak zdecydowaliście, tak zrobiliście. Uiściliście opłatę za obiad i wraz z Gadką opuściliście "Czarnego Kota" kierując się do "Złotego Kufla". Tak, jak mówił krasnolud, lokal okazał się być tylko dla ekskluzywnych klientów - za wejście do środka zapłaciliście po cztery srebrniki, zgarnięte przez potężnie zbudowanego mężczyznę w jednolitym, skórzanym stroju.

Wnętrze okazało się jasne, przestronne i pięknie urządzone. Drewnianą podłogę pokrywały czerwone dywany, pod sufitem podwieszono kosze z kwiatami, w powietrzu unosił się przyjemny zapach pieczeni zmieszany z jakimś dobrym alkoholem. Kilka stolików zajętych było przez bogato odzianych klientów skupionych na rozmowach, panował spokój i kultura. Miejsce było zupełnym przeciwieństwem "Czarnego Kota". Za szynkiem kręciła się energiczna, starsza kobieta, która przywitała was bardzo serdecznie i zaproponowała posiłek oraz pokoje.

Za kolejnego srebrnika od głowy wzięliście pojedyncze kwatery wraz z dziennym wyżywieniem i po zaniesieniu części rzeczy do pokojów, ruszyliście z Gadką, by zrobić zakupy w odpowiednich sklepach. Przeglądaliście masę materiałów i ubrań, ostatecznie stanęło na jednolitych, zielonych tunikach i czerwonych chustach oraz opaskach na czoło, które to miały stanowić barwy waszego "gangu". Dłużej zajęło znalezienie odpowiedniego rozmiaru dla Gwendy i Jaelle, jednak i to ostatecznie udało się zrobić.

Falavandrel zapłacił za wszystko z własnej kiesy i ruszyliście przyjrzeć się ulicy, na której znajdował się sklep krasnoluda. Dotarliście tam kwadrans później a miejsce nie różniło się w zasadzie od innych ulic w Kaer Maga. Wszędzie kręcili się ludzie i nie-ludzie, wzdłuż deptaka znajdowały się piętrowe budynki w których kupcy mieli swoje sklepy, w tym "Magiczne dziwności Gadki" leżące na rogu Gorączkowej i Pół Kurczaka.
- Chodźcie, chodźcie, mam dla was te amulety, o które prosiliście! - Krasnolud zaczął nagle krzyczeć, czym zwrócił uwagę innych ludzi na ulicy i kilku kupców przy swoich kramach. Nie chciał chyba, by wyglądało na to, że jesteście z nim jakoś związani.

Niemal kłaniając się teatralnie w pas zaprosił was do środka swojego sklepiku, którego półki zawalone były przeróżnymi rzeczami, zarówno magicznymi, jak i zwykłymi, robiącymi przyjemne wrażenie. Na wprost od drzwi znajdowała się lada, a za nią wejście na zaplecze.
- No i tak to wygląda. Z zaplecza można dostać się na piętro, tam są moje kwatery - powiedział Burtannon. - Nie powiem, dobrze by było, gdybyście dali wycisk tym bandziorom na zewnątrz, bo po pierwsze, przypadkiem możecie mi coś zniszczyć w sklepie, a po drugie, inni by widzieli, że "przejmujecie interes". - Krasnolud zatarł ręce, uśmiechając się szelmowsko. - No ale do niczego was nie zmuszam... To jaki ostatecznie macie plan? Żebym też się mógł przygotować i był wtajemniczony, że tak powiem. - Powiódł po was wzrokiem.

 
Moshanta jest offline  
Stary 01-05-2018, 19:55   #42
 
Trojak's Avatar
 
Reputacja: 1 Trojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłość
Polecona przez krasnoluda karczma była całkiem przytulna, chociaż sporo ich kosztowała. Falavandrel wiedział jednak, że czasami opłacało się przepłacić za jakość i bezpieczeństwo - nie musieli się przynajmniej obawiać, że ktoś pod ich nieobecność wejdzie im do pokojów i ograbi z rzeczy. Tym bardziej elf nie miał problemu, by tam zostawić swój plecak, choć najcenniejsze rzeczy, czyli przede wszystkim broń, zabrał ze sobą.

Stroje, na jakie się zdecydowali też przypadły mu do gustu.
- Teraz będziemy wyglądać jak prawdziwe bandziory z Kaer Maga - rzucił wesoło, poprawiając bandamę na głowie, którą chwilę później wrzucił do torby wraz z resztą ciuchów.
Po zakupach poszli do sklepu Burtannona i wojownik tylko przewrócił oczyma, gdy tamten zaczął drzeć się coś o jakichś zmyślonych amuletach. Po co ściągał na nich swoją uwagę? Przecież gdzieś tam mogli kręcić się goście z tego gangu, co by mieć interes na oku, a takie wrzaski w niczym nie pomagały. Elf jednak postanowił zostawić tę uwagę dla siebie.

W środku sklepiku rozejrzał się, napotykając sporo delikatnych przedmiotów, które mogły by się rozbić w pył, gdyby przyszło im tu walczyć z Rosomakami.
- Czy na zewnątrz, czy tutaj, mi to obojętne. Co zadecydujecie, to ja się dostosuję - rzucił Falavandrel do pozostałych, wyglądając przez okno i lustrując okolicę. Nie mógł się już doczekać, kiedy spotkają się z tymi oprychami i dadzą im nauczkę.
 
Trojak jest offline  
Stary 04-05-2018, 14:33   #43
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
'Złoty Kufel' różnił się od 'Kota' nie tylko ceną, ale i wyglądem. Wejściówka co prawda była horrendalnie wysoka, lecz wnętrze z naddatkiem wyrównywało te koszty.
"Pięknie tu", powiedział Toor, rozglądając się dokoła. "Przyjemniej, niż w tamtej spelunce", dodał.
Trudno było się nie zgodzić.
- Ładnie tu - powiedziała cicho Jaelle. - Tak elegancko... Podoba mi się tutaj. Szkoda, że nie będziemy tu zbyt długo...
- Zabiorę cię potem na długie wakacje, w jeszcze ładniejsze miejsce
- obiecał Darvan.
- Naprawdę? - Z zachowania dziewczyny wynikało, że niezbyt często gdziekolwiek ją zapraszano, a obietnic również nieczęsto dotrzymywano.
"Mnie też zaprosisz?", zapytał niepewnie Toor, którego doświadczenia z przyjemnymi zdarzeniami były zapewne takie samy, jakie miała Jaelle.
"Przecież jesteśmy przyjaciółmi", odparł Darvan. "Nie mógłbym cię zostawić", zapewnił. Pogłaskał smoczka po łebku.

* * *


Wzięli dwójkę, bo Darvan nie zamierzał zostawiać Jaelle samej.
Pokój nie był królewskim apartamentem, ale i tak miejsca było w nim więcej, niż w namiocie. Na dodatek na środku królowało 'małżeńskie' łoże, w którym młoda mogłaby w miarę wygodnie spędzić noc... pod warunkiem, że żadne zbytnio się nie rozpychało.
- Zostawiamy część bagaży i idziemy na zakupy - zadysponował Darvan. - Toor, idziesz z nami, czy chcesz odpocząć?
- Z wami - odparł smoczek, usadawiajac się na ramieniu Jaelle.

* * *


W nowych strojach wyglądali jak banda prawdziwych zbirów, innymi słowy - nowe szaty spełniały swoje zadanie. Co prawda dziewczyny były nieco zbyt ładne, ale kto powiedział, że w parze z ładnym obliczem idzie złote serce?
Za to blizny Darvana zdecydowanie pasowały do nowego image'u.
"A dla mnie co? Nie ma nawet chusty?". W głosie Toora zabrzmiał wyraźny smutek.
"Ty będziesz naszym agentem incognito", odparł Darvan.
"Kim? Czym? Mam się jakoś przebrać?". Toor obrzucił maga zaskoczonym spojrzeniem.
"Będziesz naszym tajnym agentem. Wywiadowcą", odpowiedział Darvan. "Szpiegiem".
Toor wyglądał na usatysfakcjonowanego.
"To potem mi powiesz, co mam robić", powiedział.
- O czym tak dyskutujecie? - spytała Jaelle.
- A, takie męskie sprawy - uśmiechnął się Darvan. - Myślę, że powinnaś zostać w "Kuflu", gdy pójdziemy się rozprawić z Rosomakami - zmienił temat.
Jaelle pokręciła głową.
- Nie.
- Coś ci się może stać...
- Nie! Nie zostanę tutaj!

Darvan nie odpowiedział. Miał nadzieję, że do jutra zdoła dziewczynę przekonać.

* * *


Róg ulic Gorączkowej i Pół Kurczaka średnio się nadawał na urządzenie zasadzki, jako że nie bardzo było gdzie się ukryć. Chyba że w sklepie, ale to znacznie ograniczało możliwości drużyny. I bitewne, i - w razie konieczności - ucieczki, gdyby się okazało, że Gadka mija się z prawdą i chce ich wprowadzić w zasadzkę.
No i Toor sprawdziby się w charakterze zwiadu.
Ale tego nie miał zamiaru mówić przy Gadce.

- Im mniej będziesz wiedzieć - odparł na pytanie krasnoluda - tym bardziej i autentyczniej będziesz zaskoczony. A tak to własnie musi wyglądać.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 04-05-2018 o 14:55.
Kerm jest offline  
Stary 04-05-2018, 16:21   #44
 
Layla's Avatar
 
Reputacja: 1 Layla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputacjęLayla ma wspaniałą reputację
feat. MG.

Cena za wstęp do "Złotego Kufla" była w opinii półelfki nieco wygórowana, ale Iskra szybko zmieniła zdanie, gdy znalazła się w środku. Piękne, jasne pomieszczenie, spokój, cisza, ładne zapachy. Warto było zmienić lokal i zapłacić trochę więcej. No i obsługa też była odpowiednia - gdy Gwenda odbierała klucz do pokoju, czuła się, jakby z Kaer Maga trafiła do zupełnie innego świata. Nawet nieco się rozluźniła, bo wiedziała, że tutaj nie musi oglądać się za siebie.

Zostawiła swoje rzeczy w przyjemnym, choć prosto urządzonym pokoju i zeszła na dół. Uśmiechnęła się tylko do czekających na nią przyjaciół i gestem dłoni dała znać, że za chwilę do nich dołączy. Podeszła energicznym krokiem do lady, za którą stała starsza, uśmiechnięta kobieta, którą Gadka przedstawił jako właścicielkę gospody.
- Przepraszam, jeśli jestem wścibska, ale czy organizuje tu pani wieczorne koncerty? Bo tak się składa, że jestem znaną i cenioną bardką z Korvosy i mogłabym dać jakiś występ, jeśli to oczywiście pani nie przeszkadza, lub nie koliduje z żadnymi innymi występami. - Iskra uśmiechnęła się uroczo do właścicielki.
- Hmm... masz szczęście, kochana, bo wygląda na to, że nasz bard albo się ulotnił się z miasta, bo wpadł w jakieś kłopoty albo go zamordowali... Nie widziałam go od tygodnia, więc co mi szkodzi. Jasne, możesz coś zagrać i zaśpiewać dla naszych gości wieczorem. Wcześniej jednak będę chciała cię posłuchać i zobaczyć, jak sobie radzisz. - Starsza kobieta odwzajemniła uśmiech.
- Oczywiście. - Ucieszyła się Gwenda. - Teraz idziemy z przyjaciółmi na miasto, więc po powrocie będę mogła wpaść z gitarą i coś zaśpiewać. Dziękuję, pani...
- Delia. Delia Karsyn.
- Przedstawiła się.
- Gwenda, ale mój pseudonim sceniczny to Iskra, może pani o mnie słyszała?

Właścicielka zamyśliła się na moment, po czym pokręciła głową.
- Niestety nie, ale ja nie mam głowy do nazwisk, ani pseudonimów. Nie mówiąc już o tym, że nie interesuję się zbytnio muzyką. Ten biznes wymaga ciągłego nakładu pracy i muszę mu się całkowicie poświęcać. - Zaśmiała się.
- Rozumiem. Zatem do zobaczenia później - odrzekła nieco przygaszona Gwenda.
- Poczekaj, drogie dziecko. Nasz bard dostawał pieniądze za swoje występy, jeśli mi się spodoba twoja gra, dogadamy się co do stawki, dobrze?
- Nie potrzebuję pieniędzy
- odparła Gwenda, wzruszając ramionami. - Umówmy się tak, że jeśli się spodobam i zagram dla pani klientów, to ja i moi towarzysze posiłki będziemy mieć za darmo, a ostatniego dnia pobytu skasuje nas pani jedynie pół ceny za pokoje. Uczciwie?
- Myślę, że uczciwie - odparła Delia, uśmiechając się lekko. - Czekam więc na twój powrót w moje progi, Iskro.

Bardka skinęła tylko głową, pożegnała się z szerokim uśmiechem i dołączyła do towarzyszy, od razu chwaląc się, że jeśli uda jej się przekonać do swojej muzyki właścicielkę, to będzie miała wieczorem występ, a oni darmowe posiłki. Właściwie mogli to już brać za pewnik, bo jeszcze nie było osoby, której przyjemny wokal półelfki i jej muzyka się nie spodobały.


Przy wybieraniu ciuchów na potyczkę z Rosomakami jakoś nie angażowała się zbytnio, bo i najpierw nie było na nią rozmiaru (nie jej wina, że była taka drobna!) a potem właściwie nie miało dla niej znaczenia, w czym będą "występować", bo Iskra odbierała to właśnie jako swego rodzaju występ, gdyż mieli wcielić się w role zbirów, którzy chcą przejąć interesy krasnoluda i pozostałych. To mogło być nawet zabawne i ciekawe. O ile oczywiście potoczy się po ich myśli.

Gdy w końcu kupiec pokazał im sklep i ulicę, a potem zapytał o plan, Gwenda już rozdziawiła buzię, by coś powiedzieć, ale pierwsi byli Falavandrel i Darvan. No i sugestia maga była całkiem do rzeczy, w końcu nie mogli być pewni, czy Gadka nie chce ich wciągnąć w jakąś pułapkę. Iskra była z natury ufna i trochę naiwna, czasami martwiła się, że kiedyś ją to zgubi.
- Tak, Darvan ma zdecydowanie rację. Im mniej będzie pan wiedział, tym lepiej dla całego zadania. - Pokiwała energicznie głową. - Będzie naturalniej.

Po opuszczeniu sklepu Burtannona, podzieliła się nieśmiało z towarzyszami swoją wizją na temat walki z tymi zbirami. W jej odczuciu lepiej było zaskoczyć ich na zewnątrz, ale nie forsowała swojego zdania, bo i nie była ekspertką od walki. A już tym bardziej zaskoczenia. Poza tym, bardziej jej głowę zajmował teraz powrót do karczmy i próbka umiejętności, którą miała zaprezentować właścicielce "Kufla".
 
Layla jest offline  
Stary 06-05-2018, 21:46   #45
 
Vess's Avatar
 
Reputacja: 1 Vess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputacjęVess ma wspaniałą reputację
Mniszka zabrała się z pozostałymi do nowej siedziby działań, gdzie wzięła kąpiel, która zawsze się przyda. Ingemarowi też doradziła, żeby się rozluźnił. Nie potrzebowała robić żadnych zakupów ze względu na swoje 'elastyczne' odzienie. Poprosiła jedynie Gadkę o bezpośrednią instrukcję, jak trafić na róg Gorączkowej i Pół Kurczaka... Przy okazji zamierzała spytać, skąd tak nietypowa nazwa ulicy.

Jak zwykle, nie przejmowała się pieniędzmi - przeważnie nie miała nic i żyła z tego, co los przyniesie. Tym razem miała wiele, a przynajmniej perspektywicznie, więc mogła sobie pozwolić na trochę komfortu. Shelyn jedna wie, jak ważna jest pielęgnacja własnego ciała... zaraz po służbie innym. Chwilowo po prostu nie musiała być nigdzie indziej. Dlaczego właściwie się sobie tłumaczyła? Póki co nie zanosiło się na nic niebezpiecznego. Po kilkunastu minutach odprężenia ruszyła do sklepu krasnoluda.

Na miejscu jeszcze musiała chwilę poczekać na pozostałych. Miała tylko nadzieję, że nie wzbudzi zbytniej zazdrości zapachem swojej świeżości. Zgadzała się z Gwendą, że walka powinna się odbyć na zewnątrz. Słowa Darvana podsunęły jej pewien pomysł.
- Powinniśmy dać Rosomakom zrobić swoje - pozwoliła sobie na małą teatralną pauzę - Niech wejdą, wezmą haracz, a przy wyjściu będą nasi. Zostawimy kogoś rosłego w środku - skinęła głową w stronę Ingemara z lekkim uśmiechem - niby klienta, żeby nie pozwolił im się schować z powrotem w sklepie. Co wy na to?
 
Vess jest offline  
Stary 06-05-2018, 23:30   #46
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Uiszczając należną opłatę za wstęp do “tej lepszej” gospody Ingemar otaksował wzrokiem potężnego strażnika, zwracając szczególną uwagę na jego ekwipunek bojowy oraz posturę. Wyjątkowo zadbany miecz przy pasie, tu i tam jakiś sztylet na wszelki wypadek, dobrze utrzymana skórznia. Budził respekt, co było dobre dla osób znajdujących się wewnątrz, ponieważ odstraszało problemy.
Złapał go na tym, że robi on to samo, zapewne oceniając go głównie jak wielkim problemem by był rosły mężczyzna stojący przed nim. W całkowitym milczeniu odbyli wtedy krótki pojedynek na spojrzenia, który z perspektywy osoby trzeciej mógł wyglądać na zapowiadającą się bójkę. Ale Ingemar wtedy wyciągnął w jego stronę nie broń, a dłoń.
A on ją uścisnął, rozpoznając innego wojownika z pełnej dedykacji.
- Swój chłop żeś jest! - skwitował z szacunkiem, wyszczerzając zęby, na co strażnik skinął głową, widocznie nie będąc zbyt rozmowny.
- Jak Ojciec Niebo da, to może piwo razem wypijemy, bo tu się zatrzymamy na dłużej! - dodał, przekraczając już próg gospody i od razu udał się do karczmarki. Dał jej bez zastanowienia pięć sztuk złota, mówiąc, by po służbie dała strażnikowi tyle alkoholu, ile będzie chciał.
Cholera, wciąż miał nadmiar złota.

Tą krótką chwilę wolnego czasu poświęcił na konserwację swojego sprzętu - naostrzenie broni, wszycie ubranego guzika w brakujące miejsce na koszuli oraz sprawdzenie stanu tarczy oraz pancerza. Lubił to robić, ponieważ odstresowywało go to i przypominało dawne lata, gdy jako dzieciak chodził pośród wojowników klanowych wykonujących swoje codzienne czynności. Przy okazji upewniał się, że jego własny ekwipunek go nie zawiedzie w środku walki.

Zwłaszcza Dar od Ojca Niebo.

Gdy trzymał go w dłoniach, czuł w dłoniach mrowienie błogosławieństwa swoich bogów. Rękojeść wciąż wyglądała tak, jakby zwęglona przez ogień miała się rozpaść przy najmniejszym dotknięciu, a ostrze nie nadawało się do walki. A jednak - było ostrzejsze i stabilniejsze niż jakakolwiek inna broń, z jaką miał styczność. Był to symbol jego walki, jego dedykacji, ścieżki, jaka sprowadziła go aż tutaj, do Kaer Maga, podążając na przepowiednią.
I chyba zbliżała się pora, by go użyć.


- Podoba mi się ten plan Coyry! - poparł mniszkę, drapiąc się po brodzie, gdy oglądał w międzyczasie różnorakie rozmaitości leżące na półkach. Walnął się pięścią w pierś i całkowicie oficjalnie, trochę małpując widzianych w Korvosie urzędników, powiedział - Ja, Ingemar Czerwona Chustka, jestem gotów tu stać i udawać, że coś kupuję!
Zarechotał wesoło z powodu nadanego sobie miana, mimo że jeszcze chwilę temu był bardzo zniesmaczony koniecznością zakrycia symbolu kruka na swojej tarczy.
 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]
Flamedancer jest offline  
Stary 07-05-2018, 08:45   #47
 
Moshanta's Avatar
 
Reputacja: 1 Moshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputacjęMoshanta ma wspaniałą reputację
- No cóż, skoro tak stawiacie sprawę, nie będę naciskał - rzucił Gadka, wyraźnie jednak niezadowolony.
Niedługo później opuściliście sklep kupca i udaliście w drogę powrotną do "Złotego Kufla" ustalając ostateczny plan. Padło na atak na zewnątrz, jednocześnie wszyscy przystali na pomysł Coyry, by jednak osoba skryła się w sklepie i udawała klienta, gdy pojawią się Rosomaki. Wszelkie szczegóły dogadaliście już w gospodzie, racząc się darmową kolacją i napitkiem, które wynegocjowała dla was Gwenda, mająca przez kolejnych kilka wieczorów zabawiać klientów swoją grą i śpiewem.

I zrobiła to naprawdę świetnie, gdyż wszyscy słuchali jej jak zahipnotyzowani, a aplauzom po występie nie było końca. Również właścicielka karczmy była pod ogromnym wrażeniem jej umiejętności i zaproponowała nawet, by bardka została z nimi na stałe, na co Iskra nie mogła się jednak zgodzić. Krótko po tym, jak zeszła z niewielkiej sceny, wszyscy udaliście się do pokojów, by odpocząć przed jutrzejszym ważnym dniem.


Wstaliście rześcy i wyspani, a po śniadaniu - przebrani w jednolite kostiumy - udaliście się od razu na Gorączkową i Pół Kurczaka, zajmując odpowiednie miejsca. Ingemar został z pocącym się i zdenerwowanym Gadką, udając, że ogląda poustawiane na półkach magiczne różności, Akiko pomogła innym odpowiednio się ukryć, a sama znalazła odpowiednie miejsce na dachu, tuż nad wejściem do sklepu Burtannona.

Kilka minut po tym, jak udało się wszystko zorganizować i przyczailiście się z bronią gotową do użycia, na ulicy pojawili się opisywani przez Gadkę mężczyźni. Nie dało się ich pomylić z nikim innym - sześciu chłopa górowało nad przechodniami wzrostem, muskulaturą a ich znakiem rozpoznawczym były wygolone do zera głowy. Część ludzi uciekała przed nimi do sklepów, inni odwracali się na pięcie, zmieniając cel swojej podróży. Obserwując ich z ukrycia, dostrzegliście, że trzech z nich nosi przy pasach okute pałki, pozostali krótkie miecze. Zachowywali się głośno a ich ruchy cechowała pewność siebie.

Najpierw weszli do dwóch sklepów naprzeciw "Magicznych dziwności Gadki" i po chwili znów pojawili się na ulicy, śmiejąc rubasznie i naigrywając się z kupca, którego właśnie ograbili. Gdy odwiedzili Gadkę, ten posłusznie oddał im należność, a Ingemar słyszał w ich głosach całkowitą pewność siebie. Pewność siebie, która miała ich niebawem zgubić.

Gdy tylko pojawili się na zewnątrz, ruszyliście do działania. Ingemar stanął przy drzwiach, blokując je niemal całym sobą, a tamci nawet tego nie zauważyli, skupieni na Akiko, która zeskoczyła z dachu dwa metry przed nimi. Pozostali również wyszli z ukrycia.
- Przejmujemy ten teren! - Krzyknęła ninja, gotując się do walki.
- Po naszych trupach! - Warknął największy z nich, łapiąc za krótki miecz i z okrzykiem ruszył na kitsune.

Pozostali podążyli śladem swojego szefa, a przechodnie rozpierzchli się po ulicy, chowając do sklepów i wąskich uliczek. Jak można się było spodziewać, nie mogło obyć się bez rozlewu krwi...

 
Moshanta jest offline  
Stary 07-05-2018, 11:18   #48
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wieczór nadszedł szybciej, niż się tego można było spodziewać. A że trzeba było wypocząć przed jutrzejszym 'przejęciem terenu', więc Darvan nie bawił zbyt długo w jadalni "Złotego Kufla". A Jaelle towarzyszyła mu jak cień.
- Kąpiel i spać - powiedziała.

"Złoty Kufel" oferował nie tylko świetne posiłki i przytulne pokoje, ale i łaźnię. Gdyby sobie Darvan tego zażyczył, znalazłaby się i łaziebna, jednak obecność Jaelle sprawiała, że sługi łaziebnej były zbędne.
- Kto ostatni w wannie... - zaczęła dziewczyna, zrzucając z siebie suknię.
- ...zanosi wygranego na rękach do pokoju - dokończył Darvan, ściągając buty.
Jaelle zatrzymała się w pół ruchu i spojrzała na Darvana.
- Żartujesz sobie...?
Zrobiła krok w stronę wanny. Wyglądało na to, że dla wygrania zakładu jest w stanie wskoczyć do wody w ubraniu.
- Jasne, że żartuję - odparł Darvan. - Nie musisz mnie nosić na rękach, skoro nie chcesz.
I wcale się nie dziwił, że dziewczyna potraktowała go sporym bryzgiem wody.
W wannie, na szczęście, zostało jej jeszcze tyle, że Darvan mógł zmyć z siebie (i z Jaelle) trudy całego dnia.

* * *


- Powinnaś zostać tutaj i poczekać, aż wrócimy. - Darvan ponownie spróbował przekonać dziewczynę, że bezpieczniej będzie, jeśli poranek spędzi w pokoju.
Jaelle wypiła spory łyk wina.
- Nie. Nie zmusisz mnie do tego! - powiedziała.
- Nawet nie będę próbować... Nie chcę po prostu, żeby coś ci się stało.
Jaelle przytuliła się do niego i pocałowała go w policzek.
- Darvanie, wolę zginąć u boku kogoś, kto mnie lubi, niż żyć i umrzeć jak kundel, z obrożą na szyi.
Darvanodetchnął głęboko i objął ją. Nie znalazł jednak odpowiednich słów. Przynajmniej nie od razu.
A zanim je znalazł, Jaelle zasnęła.

* * *


Szybkie śniadanie, szybki wymarsz i równie szybkie zajęcie pozycji.
A potem trzeba było czekać, co Darvan uprzyjemniał sobie rozmową ze stojącą tuż obok niego Jaelle i telepatyczną wymianą poglądów z Toorem, któy nad wyraz szybko znudził się oczekiwaniem. Na szczęście nie trwało ono zbyt długo.
Smoczek nie zawiódł i o przybyciu 'konkurencji' Darvan dowiedział się na tyle szybko, że zdążył osłonić się zbroją maga, a na Jaelle rzucić zaklęcie tarczy, gdy Rosomaki zaczęły się szykować do wyjścia ze sklepu Gadki.
A potem przesunął się nieco i od czarów defensywnych przeszedł do ataku.

- Te uira pine - padła krótka inkantacja, a w stronę Rosomaków pomknęła błyskawica.


________________________________
Lightning Bolt; cel to wrogowie 6, 5 i 3
 
Kerm jest offline  
Stary 07-05-2018, 12:14   #49
 
Trojak's Avatar
 
Reputacja: 1 Trojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłośćTrojak ma wspaniałą przyszłość
Falavandrel nie angażował się zbytnio w rozmowę na temat planu, bo jak stwierdził, jemu pasowało i zająć się tymi oprychami na zewnątrz, i w środku. Ostatecznie ustalili, że zrobią jakąś zasadzkę przed sklepem krasnoluda i wojownikowi to pasowało. W dobrym nastroju dotarł do gospody, gdzie zjadł wyborną kolację i napił się nieco wina (nie przesadzając, bo musiał być nazajutrz w dobrej formie), posłuchał popisu wokalnego Gwendy a potem poszedł do pokoju. Tam jeszcze przez kilka minut ćwiczył, walcząc z cieniem i powtarzając wypracowane schematy, a potem walnął się na łóżko i dość szybko zasnął.

Ranek powitał wcześnie, wykonując kilka pompek i rozciągając się, by ciało było odpowiednio rozgrzane przed wydarzeniami, które miały nastąpić. Od gospodyni wziął dwa wiadra zimnej wody i wrócił do pokoju, by się umyć. Lodowata ciecz sprawiła, że umysł nabrał ostrości i skupienia. Ubrał się w "ciuchy bandziora", wziął ze sobą miecz i sztylet, po czym zszedł do pozostałych, gdzie zjadł w ich towarzystwie śniadanie. Potem wyruszyli do sklepu krasnoluda.

* * *

Z uwagą i bez zbędnych komentarzy przysłuchiwał się radom Akiko, która rozstawiała ich w odpowiednich miejscach na ulicy. Fal akurat stał u wolotu Pół Kurczaka, więc udawał przez cały czas, że ogląda stragan jednego z kupców sąsiadującego ze sklepem Gadki Burtannona, a gdy na ulicy pojawili się Rosomaki, skrył się w środku, przy drzwiach, obserwując okolicę i nasłuchując sygnału od kitsune. W dłoni pojawił się miecz, na rękojeści którego elf zaciskał i poluzowywał uścisk. Nie cierpiał jałowego czekania, ale teraz nie mógł zrobić nic innego.

W końcu usłyszał głośny okrzyk Akiko i wyskoczył z wnętrza sklepiku jak poparzony, z mieczem uniesionym na wysokości piersi. Akurat tak się złożyło, że jeden z rzezimieszków widząc go, zaczął biec w jego stronę. Falavandrel warknął groźnie i natarł na przeciwnika, mając zamiar włożyć całą swoją siłę w pierwszy cios, a potem atakować newralgiczne punkty wroga, nie zapominając oczywiście o obronie. Gdyby któryś z kompanów miał problemy, zamierzał wspierać go, lub dobijać już leżących bandziorów.

Najpierw Power Attack, potem Vital Strike.

 
Trojak jest offline  
Stary 11-05-2018, 13:54   #50
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Cholera, ależ gwar.
Ale przynajmniej niezły gwar.

W gospodzie Ingemar nie miał zbyt wiele do roboty poza jedzeniem, piciem doskonałego piwa oraz słuchaniem popisów Iskry, które zresztą bardzo mu się podobały. W końcu był prostym człowiekiem, a tutaj akurat miał wszystko, co było potrzebne w tej chwili spokoju.
Ale Ojciec Niebo czuwał. Jutro czekał ich kolejny dzień - i tego dnia prawdopodobnie znowu poleje się krew.


Wiele się nie pomylił. Gdy Rosomaki skierowały się w stronę wyjścia, Ingemar ruszył niespiesznie zaraz za nimi, zakładając na głowę swój rogaty hełm i wyszarpując zza pasa Dar Ojca Niebo, ważąc go w dłoni. Głownia topora zdawała się zabłysnąć na chwilę karmazynowym blaskiem, po czym zgasła, dając wrażenie, że znów jest zwykłym, zużytym orężem.

Stanął nieruchomo w drzwiach niczym sam Gromowładny. Na jego twarzy zero emocji. W oczach pewność siebie i obietnica śmierci dla tych, którzy stanęli mu na drodze do osiągnięcia swego celu. Niczego się nie spodziewali, więc zachował milczenie, przynajmniej do momentu, gdy Akiko zeskoczyła z dachu. Gdy już się mieli na nią rzucić, on wydał z siebie głośny ryk porównywalny z rozszalałym niedźwiedziem, z zaskoczenia chwycił jednego z bandytów i z miażdżącą czaszkę siłą uderzył go głową, po czym zaczął brutalnie rąbać toporem na lewo i prawo, traktując szubrawców jak drzewa do ścięcia.
Dziś to on prowadził za sobą Przybysza. A tymi, którzy wpadną w jego objęcia, będą Rosomaki.
Power full attack Darem Ojca Niebo (magiczny toporek) w najbliższy żywy i wrogi cel.

 
__________________
[FONT="Verdana"][I][SIZE="1"]W planach: [Starfinder RPG] ASF Vanguard: Tam gdzie oczy poniosą.[/SIZE][/I][/FONT]
Flamedancer jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172