Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-04-2018, 21:57   #11
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
- Wspomniana wcześniej konkurencja to pojęcie ogólne - spytał Ramas, sięgając po puchar z winem - czy dotyczy to naszej wycieczki?
- Twoje zdrowie
. - Uniósł puchar w stronę Heny. - I wasze - dodał, pod adresem pozostałych.
- Zdrowie, niech Tymora sprzyja śmiałym! - Khalim również uniósł puchar, po czym z zainteresowaniem przyjrzał się suto zastawionemu stołowi, przypominając sobie, że nie jadł śniadania.
- Uczta godna szejków - uśmiechnął się w stronę Heny. - Dziękujemy, a oferta brzmi naprawdę zachęcająco - tuszę, że twój mistrz jest potężnym magiem i brał już udział w podobnym wyprawach?

Mina Shargoza świadczyła o tym, że ma zdanie wprost przeciwne do Khalima. Jakby widział kawałek sera, tkwiący uroczo w pułapce na myszy. “Zbyt piękne, aby było prawdziwe” przychodziło tu na myśl.
- Mamy mapę do ukrytego skarbu, klucz do niego. I konkurencję… zapewne byłych towarzyszy tego maga, których on wykpił, zabierając im klucz sprzed nosa. Sądząc po pośpiechu…- oczy druida spoczęły na Henie jakby chciał ją przeszyć nimi na wylot - ...skoro skarb tam leżał tak długo, to jedyne wytłumaczenie. Ciekawe komu twój mistrz ukradł ten klucz?
Te pytania zawisły w próżni, bo siwowłosy mężczyzna w zasadzie nie był szczególnie zainteresowany odpowiedziami. Za to skupił się na innych aspektach misji.
- Jedziemy drogami czy ruszamy bezdrożami? Jak przeprawiamy się przez rzeki? Widzę… trzy miejsca, w których ten problem trzeba będzie rozwiązać. - Musnął trzy razy mapę wskazując na niebieskie kreski. - Brody i przeprawy rzeczne, to idealna okazja dla “konkurencji” do ataku. Najbezpieczniej byłoby znaleźć inną drogę przez nie.

Elfka bez ceregieli nałożyła sobie kilka smaczków na talerz i zajadając nimi przyglądała wszystkim. Wykazywała zainteresowanie tematem, choć nie paliła się do udziału w debacie. Wspomnienie o możliwych problemach i niebezpieczeństwach skomentowała lekkim uśmiechem. Spojrzała też zaraz na barda z zadowoleniem.
- Brawo, wiedziałam, że można na ciebie liczyć - powiedziała Rita z przyjacielskim uśmiechem do Glaiscav'a co z pozoru wydawało się na niezwiązane z tematem rozmów przy stole.
- Żyję aby służyć. - Bard skinął głową nie do końca poważnie. - Jeszcze jarząbka, moja droga? - Zdawało się, że Glaiscav nie zwraca uwagi na dyskusję, ale to był tylko pozór. Bard już dawno doszedł do wniosku, że najlepsze opowieści tkają się same bez ingerencji z jego strony.
- Ależ bardzo chętnie - odparła mu Rita z iście dworską manierą.

- Mój mistrz to już stary piernik, przesiaduje jedynie już w bibliotekach, jego czas na przygody już minął... - Hena skubnęła winogrono. Towarzystwo zauważyło, iż ogólnie jakoś tak mało jadła i piła…
- Ani mapa, ani klucz, nie zostały nikomu ukradzione - odezwała się po chwili dziewczyna. - Co do konkurencji, to owszem, tu w Waterdeep jest spora. Więc jeśli nikt się nie wygada, nie opowie jakiejś panience umilającej mu chwile, to konkurencji powinno nie być. Nie słyszałam bowiem, żeby ktoś na nas czyhał, czy żebyśmy brali udział w jakimś wyścigu… z drugiej więc strony, skoro ruszylibyśmy niby nic, nie ma sensu się przebijać przez dzicz, pojedziemy zwyczajnie, traktem, droga i tak będzie daleka. A co do przepraw przez rzeki, są brody, są barki, pokonamy takie przeszkody, jak i zwyczajni podróżnicy

- Czy twój mistrz, nielubiący przygód, pojedzie z nami? - spytał Ramas. - I kiedy poznamy jego imię? Już po drodze?
Wzorem Heny zabrał się za owoce, tyle tylko, że wziął aż trzy winogrona zamiast jednego.

Uczennica spojrzała na Ramasa nieco zdziwiona.
- Przecież mówiłam, w “Pełnym Kuflu”, że musiał nagle wyjechać rano? A to nie tak, że on nie lubi, po prostu jak ma się już setkę na karku, to się nie chce… co zaś do jego miana, ma ktoś coś do pisania i kawałek pergaminu? Nie wiem do czego wam ta informacja potrzebna… poza może węszeniem, kto to, prawda? - Hena uśmiechnęła się krzywo do mężczyzny.

Nie mogła mu po prostu odpowiedzieć "Tak, pojedzie"? To, że mag wyrwał się na chwilę z biblioteki i z miast i pojechał na jakiś spacerek nie znaczyło, że wybierze się na wielodniową podróż przez drogi i bezdroża. Mimo tego Ramas odpowiedział niemalże szczerym uśmiechem.
- Po co komu węszenie, gdy będziemy wiedzieli, kto to... - odparł. - Zapewne Glaiscav ma pod ręką odpowiednie przybory. - Spojrzał na barda. - Poza tym zawsze warto wiedzieć, z kim się będzie miało do czynienia - dorzucił. - Albo ilu poprzednich... pracowników przyszłego pracodawcy wróciło z wyprawy. Wizja stosika złota na stole czy góry skarbów w przyszłości nie powinna przesłonić zdrowego rozsądku.

Druid machnał ręką dodając obojętnym tonem.
- Skoro nikt nie ściga. I nikt nie wie… o skarbie. To ani pośpiech, ani planowanie podróży nie jest potrzebne. Pojedziemy sobie jak w pysk strzelił dróżką prawie aż do celu.-

- I taki plan mi się podoba! - Rita uśmiechnęła się na słowa Shargoza, a następnie spojrzała na Ramasa.
- Co za różnica jak się nazywa? Jest stary, sam się nie ruszy, to dlatego mamy robotę - prychnęła elfka i sięgnęła po kolejny przysmak ze stołu. - Jak dla mnie ten cały mag może być i liczem, byle był słowny i za robotę zapłacił - Wzruszyła ramionami.

- Masz rację Rito, w końcu przygoda jest najważniejsza, a widzę, że na tej wyprawie na pewno będzie interesująco, Glaiscav będzie miał okazję do napisania nowych poematów, a i łupy będą godne, mówimy w końcu o opuszczonej krasnoludzkiej twierdzy, próbowałaś może tej przepiórki? - Khalim zajadał się z przyjemnością. Następnie zwrócił się do Heny.

- Mówisz, że twój Mistrz cały czas tylko w książkach siedzi, lecz widzę, że podróżuje również… ty też chyba zbyt wiele czasu w księgach spędzasz, wyglądasz blado, tak jak mówiłem warto używać życia… - skwitował z szelmowskim uśmiechem. Tak naprawdę miał wrażenie że ta kobieta coś ukrywa….

- Raz na jakiś czas mistrz ruszy zadek, ale nie z powodu przygód, a w innych sprawach… - Hena wzruszyła ramionami - Za słówka teraz łapiemy? - Minimalnie uśmiechnęła się do Barda.
- Z nudów. Wiemy dokąd jechać. Skoro ruszamy drogą, to pewnie będą jakieś karczmy w których można będzie się pożywić i zapasy uzupełnić. O zagrożeniach nie ma co gadać, bo że będą to wiadomo… a jakie, to nie wie nikt . Omówiono już zapłatę.- Machnął ręką druid streszczając obecną sytuację. - Ty w szczegóły nie chcesz się wdawać, co więc pozostaje czynić poza gapieniem się na siebie nawzajem i ciągnięciem cię za język?
Po czym dodał szczerze i bez entuzjazmu.
- Zawsze możesz opowiedzieć o sobie. Kobiety lubią się uzewnętrzniać, a część… drużyny będzie słuchała, choćbyś nudziła niemiłosiernie, oczywiście z powodu twojej urody.

- Ja akurat do takich nie należę, więc będziecie się dalej nudzić… - Dziewczyna przymrużyła oczy, wymownie wpatrując się w Druida z prowokującym uśmieszkiem czającym się na ustach.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Kerm : 26-04-2018 o 18:04.
Nefarius jest offline  
Stary 26-04-2018, 18:05   #12
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Ale! - Nagle Hena wstała z miejsca. - Mam dla was dwie niespodzianki - dodała tajemniczym tonem.

- Jedną miłą, drugą wprost przeciwnie? - Ramas nie wyglądał w tej chwili na osobę, która lubi niespodzianki.

Za to młoda elfka wyraźnie zainteresowała się na samo wspomnienie o tym.

- Raczej niemiłą i okropną - uśmiechnął się Glaiscav.

Hena wyciągnęła spod stołu niewielki worek, po czym postawiła go na własnym krześle.
- Nie pytałam jedynie, czym się kto zajmuje, by wiedzieć, do czego się przydacie na wyprawie, był i inny powód.

Chwilę w worku grzebała i wyciągnęła… złotawe, długie do łokci rękawice “bezpalcówki”, z symbolem błyskawicy. Podała je Khalimowi, wraz z krótkim wyjaśnieniem jak działają.

Następnie dziewczyna odszukała kolejną “niespodziankę”, przypominając sobie słowa kolejnego z awanturników w poprzedniej karczmie:

 - Ja w tej gromadce robię za magiczną artylerię - powiedział Ramas. - Błyskawice, kule ognia i temu podobne drobiazgi.


Aasimar otrzymał więc “Karwasze uderzenia z opóźnieniem” - czarne, z powszywanymi w nie małymi czerwonymi kamieniami. I również kilka słów wyjaśnień co do działania magicznego przedmiotu.
Ramas podziękował, równocześnie zastanawiając się, do jakich czarów będzie mógł ten prezent zastosować.

Hena zrobiła małą przerwę, po czym napiła się wina, przypominając sobie, jak wcześniej Druida opisała Elfka...

 Rita widząc że druid nie kwapi się do integracji zdecydowała się go wyręczyć.
- Ten milczek tu, to nasz drużynowy dendrofil i miłośnik robaczków oraz zwierzątek wszelkiej maści - powiedziała elfka i machnęła ręką w kierunku Shargoza. - Kto by pomyślał, że druid będzie przesiadywał w mieście, nie? A jednak - pokiwała głową w zadumie. - W każdym razie dobrze go mieć w drużynie, nawet jeśli z Durinem usilnie walczą o pierwszeństwo w byciu największą marudą w drużynie - westchnęła na koniec.


Następnym w kolejności był więc owy Druid, który otrzymał… drewniany(!) pierścień, na którym widniały 4 różne chmury w różnych odcieniach zielonego i niebieskiego, oraz twarze 4 dmuchających starców. Do tego zaś Shargoz oczywiście otrzymał i odpowiednie informacje.

- Myślę, że wam się to przyda. - Uczennica wyciągnęła z worka złotą broszę w kształcie skarabeusza, z wyrytymi na niej symbolami magicznymi, matowy, czerwony kamień, oraz srebrną klamrę udekorowaną błyszczącymi, kryształowymi gwiazdkami. Przyszła więc kolej na Ritę i Synarfina, których oboje przedstawiła ta pierwsza…

 - Ze mnie jest łucznik, a jak trzeba to i na zwiad pójdę - oznajmiła złotowłosa elfka. - A ten macha swoimi mieczykami. Całkiem nieźle mu to nawet idzie - skinęła głową na dzikusa.


Dla Łuczniczki był więc “Skarabeusz wchłaniania”, a dla machającego mieczem “Kryształ odpoczynku”(ta klamra) oraz “Kryształ wytrzymałości”(matowy, czerwony kamień).
Rita przyjęła podarek i po szybkich oględzinach błyskotki wyglądała na wyjątkowo zadowoloną z tego co dostała, zupełnie jak dziecko, które dostało koszyk łakoci.

O Krasnalu Khalim powiedział wcześniej Henie, iż:

 - Nieco zrzędzi, ale to wojownik twardy niczym skała, jak to krasnoludzki lud, i zna magię leczącą, więc warto mieć go po swojej stronie.


Dla niego dziewczyna miała więc “Rękawice rzucania” z mocnej, choć elastycznej, bordowej skóry, z wyszytym na nich, skomplikowanym wzorem. Za co milczący do tej pory krasnolud podziękował skinieniem głowy. Moradinita obejrzał podarek dokładnie, z każdej strony ale póki co nie nałożył ich na wielkie jak bochny chleba dłonie. Jeszcze nie skończył jeść, a nie godziło się pchać mięsa do ust w brudnych rekawicach. Na końcu zaś przyszła kolej na Barda, który otrzymał 2 przedmioty… “Księgę wiedzy światowej” i “Opaskę mądrości ludowej”. Mały wolumin miał oprawę kutą srebrem, a na okładce małą rycinę kontynentów Torilu, opaska z kolei była z metalu o niebiesko-zielonej barwie, z wytłoczonym na niej obrazkiem pergaminu. Powinno się jemu spodobać, choć może nie miało to aż tak wiele z jego wcześniejszymi słowami…

 - - Osobiście nie przepadam za magią wojenną - uśmiechnął się Glaiscav - Jeśli tkam zaklęcia to takie, które zwodzą umysł. I dostarczają rozrywki. Tak! Albowiem jestem bardem i mistrzem opowieści!


- Uffff... - Hena odłożyła pusty worek na podłogę, po czym napiła się wina, przysłuchując reakcjom towarzystwa na magiczne przedmioty. W międzyczasie odebrała od Barda kawałek pergaminu i pióro, po czym napisała jak się niby to jej mistrz zwie. Podała papier Ramasowi...

Udoven Trannyth “Nieulękły


Dziewczyna skubnęła po chwili również kilka winogron…

Ramas pokazał pozostałym pergamin, po czym podpalił go i poczekał, aż całkiem spłonie.
- To kiedy dokładnie wyruszamy? - spytał. Zabrał się za obieranie pomarańczy. - Skoro wszyscy dostaliśmy takie piękne prezenty... za które dziękujemy.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-04-2018, 23:31   #13
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Milczek druid nie odezwał się w ogóle, ale widać było po jego minie, że “zaliczkę” ocenił pozytywnie.

- Najpóźniej jutro, do południa? Dziś czas negocjacji i.. zabawy? - Dziewczyna znów jakoś tak słabo się uśmiechnęła…

- Negocjacje to chyba mamy już za sobą - powiedział Ramas. - Zostało do ustalenia tylko parę drobiazgów... Proponowałbym spotkać się tutaj, o dziesiątej. Albo jeszcze lepiej, jedenastej. To wystarczy dla największego śpiocha... Konie dla wszystkich, zdaje się, załatwisz. A jak wygląda sprawa z prowiantem i ekwipunkiem, takim jak namioty? I co tam potrzeba do wykopania tego, co szukamy...
- Oddział borsuków - wtrącił z poważną miną druid, więc trudno było stwierdzić, czy mówi na serio czy tylko żartuje.

- Nooo, tak - zgodziła się z Ramasem Hena. - Przyjdzie nam po drodze nocować i wśród natury, więc coś by się przydało, prowiant, namioty… no chyba, że ktoś umie magią zapewnić nam schronienie na noc? Tylko mi nie mówcie, że wszyscy jesteście tak spłukani, że nawet na żywność nie macie? - Dziewczyna nadąsała usteczka.

- Nie bardzo rozumiem - zwróciła się również do Shargoza, wzruszając ramionami.
- On, zdaje się, trochę żartował - wyjaśnił Ramas. - A nocleg pod namiotem jest bardziej romantyczny, niż w jakiejś magicznej chatce. Poza tym w takiej chatce jest tłok i w ogóle... Zero prywatności. Jeśli zaś chodzi o samą wyprawę, to czasami wszystko załatwia pracodawca, a czasami każdy na własną rękę kupuje prowiant.
- A na co ci prywatność na wyprawie ?- zapytał druid sięgając po kielich.- I tak pewnikiem czasu będzie co najwyżej na randkę z dłonią. Lochy to nie miejsce na prywatność. Trzeba w kupie się trzymać, bo zgubić się łatwo, a i o wypadek nietrudno. Posłania obok siebie, co jeden słyszał jak sąsiada mordować potwory zaczną.
Rita zachichotała na tą wymianę opinii jaka nastąpiła między panami.
- Widać, że się nie znasz na niektórych sprawach - stwierdził Ramas - a na innych wprost przeciwnie.
Wydawało się że druid, albo nie zrozumiał przytyku Ramasa, albo… obszedł go tyle co zeszłoroczny śnieg. Co nie było nowiną dla drużyny. Shargoz bowiem nie dbał o to jaką ma opinię u innych. Nic więc dziwnego że wielbiciel natury w ogóle słów wojennego maga nie skomentował.

Uczennica postanowiła się nie wtrącać w tą wymianę uprzejmości między Druida a Maga Wojennego, jedynie uśmiechając się pod nosem i popijając wino.
- Ja bym musiała niedługo was opuścić, i przygotować jeszcze kilka rzeczy na jutro... - Hena rzuciła to tak bardziej ogólnie, niż do kogoś konkretnego.

- Można cię odprowadzić? - spytał Ramas. - Mały spacer przed pójściem spać? - zaproponował.
- Muszę jeszcze odwiedzić parę miejsc, zanim pójdę spać… ale w sumie nie, dziękuję, obejdzie się - Hena zrobiła poważną minę - Tak będzie lepiej.

- Skoro nie chcesz... Trudno. W takim razie przyjemności. - Ramas nie zamierzał powtarzać propozycji. Miał, jak by nie było, z kim spędzić resztę wieczoru. I tym kimś bynajmniej nie byli przyszli towarzysze wyprawy. - Polecam się na przyszłość - dodał po sekundzie czy dwóch.
- Jeszcze jedna rzecz - zadudnił tubalnie głos krasnoluda. - Żadnemu z mych towarzyszy nie będę żałował leczniczej magii, ale moja boska posługa trwa stosunkowo niedługo - wyjaśnił z nadzieją, że Hena domyśli się o co może mu chodzić. - Jestem pewien, że twój mistrz dysponuje naparami leczenia. Będą takie potrzebne. Dla dobra wszystkich - dokończył, patrząc kobiecie głęboko w oczy.

Złotowłosa elfka, zakryła dłonią usta i pochyliła się do Glaiscav'a.
- Oho, ktoś tu przetracił całe złoto i nie ma na dziwki - szepnęła konspiracyjnie Rita do barda niby poważnym tonem, komentując zaloty Ramasa względem ich pracodawczyni. - Prędzej takiego zachowania spodziewałabym się po Khalimie - dodała równie cicho i uśmiechnęła się uroczo w kierunku wspomnianego.

Zadowolony i podchmielony kilkoma kieliszkami Khalim (który zresztą ciągle czuł efekt zeszłej nocy), odłożył swoje nowe, cudowne rękawice i uśmiechnął się uroczo do Henny:
- Otrzymać taki prezent i to od tak uroczej niewiasty, to podwójna rozkosz. - Przeleciał spojrzeniem po prezentach, które otrzymali jego towarzysze, również robiących wrażenie. O ile zazwyczaj nie lubił czarodziejów, to do Heny zaczął się powoli przekonywać.

- Chociaż człowiek bardziej cyniczny niż ja, mógłby stwierdzić, że taka hojność przy zaliczce oznacza, że misja może być straceńcza… ciekawe cóż kryje się w mrokach twierdzy... niedługo się przekonamy.- Zaklinacz wzruszył ramionami z pozorną nonszalancją. - -Zgadzam się z Ramasem, że nocleg pod namiotem może być przyjemny, a pod gwiazdami może być jeszcze milej gdy pogoda dopisuje, myślę że nasi elfi przyjaciele to potwierdzą. Co do wyruszenia, spotkajmy się jutro koło południa, ja muszę się przecież pożegnać z moją złotowłosą Dandarrą… czy ktoś mógłby być taki miły i kupić prowiant na drogę?

- Komu potrzebne są pieniądze, żeby uprawiać seks? - odszepnął bard - Na pewno nie tak pięknym mężczyznom jak ja. Albo Khalim - dodał po chwili namysłu znów nie do końca poważnie.
- Ale, Khalimie, jeśli wędrować to o pierwszym słońcu. Pożegnaj się ze swoją złotowłosą już dziś i wstań wcześnie. A ja w zamian za twoje poświęcenie wybiorę się na jarmark i zaprowiantuję nas wszystkich. Rito, pójdziesz ze mną? Chciałbym pożegnać się godnie z moją Lairą, a ona ma dość prezentów, które jej kupuję. Potrzebny jest kobiecy gust. Pójdziemy?

- Jedziemy drogą… wzdłuż drogi są karczmy, są miasta- stwierdził krótko druid drapiąc się po karku.-Z zakupem prowiantu można poczekać, aż ruszymy w dzicz. Bo póki trzymamy się drogi, raczej posilać się będziemy u miejscowych.

To choćby na czarną godzinę zostawmy ten prowiant. Zużyjemy w razie trudności. - zaproponował bard. - Ale ty tu jesteś od spraw dziczy i wędrówki, władco leśnych ścieżek. Zrobimy jak mówisz.

Rita pokiwała głową na słowa Shargoza.
- No właśnie są karczmy i najlepiej tak planować drogę, żeby jak najczęściej korzystać z nich - skomentowała elfka tonem zdradzającym, że sama myśl o spaniu na gołej ziemi jest dla niej nieprzyjemna. - A i od bólu to Fin z Shargozem coś nam upolują... Ja mogę zawsze ustrzelić jakiegoś jelenia - zaśmiała się lekko. Szpiczastoucha oparła się jednym łokciem na blacie stołu i spojrzała na barda. Przyłożyła palec do ust zastanawiając się nad jego prośbą. - Czemu nie. Będzie zabawnie - odpowiedziała w końcu Glaiscavowi.

- Faktycznie najlepszym rozwiązaniem będzie zakup jedzenia w ostatniej gospodzie, tuż przed ruszeniem w głuszę. - Ramas skinął głową. - Z jedzeniem nie jest tak, jak z winem, że im starsze, tym lepsze.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 27-04-2018, 09:08   #14
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Hena przez dłuższą chwilę przysłuchiwała się rozmowom towarzystwa, siorbiąc winko, po czym w końcu zabrała głos, najpierw zwracając się do Krasnala:
- Pomoc odnośnie magicznego leczenia będzie zapewniona... - Później zaś powiedziała do wszystkich, ponownie wyciągając zza pazuchy mapę, i wskazując drogę z Waterdeep do Brodu Sztyletu: - Pierwsze dwa, może nawet trzy dni podróży, będą już z noclegiem na gościńcu, a po drodze żadnych karczm, czy i zajazdów nie będzie. Wypadałoby więc jednak mieć jakąś strawę i napitek od samego początku, no ale oczywiście to wasza decyzja… na upolowanie jakiegoś jelenia, to bym z kolei tak całkiem nie liczyła - Wskazała paluszkiem Las Ardeep, biegnący niedaleko traktu - Mieszkające tam Elfy, mogą mieć coś przeciw...

Khalim przeszył barda rozbawionym spojrzeniem. Zrelaksowany, sięgnął po kolejny kieliszek, rozpierając się na krześle z jedną nogą przerzuconą na drugą.
- Racja, tacy interesujący poszukiwacze przygód jak my nie potrzebują bogactw, by cieszyć się kobiecym towarzystwem, rozumiem, że tym którzy spędzają większość czasu w księgach może być trudniej…- Spojrzał niby niewinnie na Ramasa. - Co do wstania jutro ze słowikami mogę się poświęcić, poproszę mego wiernego chowańca by mnie obudził, gdyby nie on pewnie w ogóle bym się nie pojawił na spotkaniu. - Rzucił trochę mięsa swojemu jastrzębiowi.
- A co do prowiantu na drogę, posłuchajmy się rady naszej uroczej czarodziejki i kupmy trochę na zapas, mogę się w sumie Glaiscavie przejść na jarmark z tobą i z Ritą, może kupimy też jakiś prezent dla Dandarry i ją wam przedstawię, ona lubi bardów.

Po Ramasie prowokacja spłynęła jak woda po kaczce. I zamiast odpowiedzieć, nałożył sobie na talerz plaster szynki i kawałek chleba.
- Skoro brak gospód, no to zrobimy zakupy - powiedział.

Po minie i wydętych ustach Rity, można było wywnioskować, że nie jest zadowolona z informacji o braku cywilizacji na części traktu. Westchnęła i skupiła się na rozmowie między kompanami.
- Uuu, to będziecie się dziewczynami wymieniać? - podpytała elfka z zainteresowaniem, popatrując raz na Glaiscava, a raz na Khalima, gdy ten drugi wspomniał o upodobaniu swojej panny. - Tylko odradzam wam kupowanie im ozdobnych sztyletów. To mogłoby w nieoczekiwanym momencie obrócić się przeciw wam - zażartowała sobie.
- Mówi przez ciebie doświadczenie? - uśmiechnął się Ramas. - Kim był ten nieszczęśnik? Na wszelki wypadek zapamiętam, by nie dawać ci takich prezentów.
- U mnie to bez znaczenia, bo i tak zawsze jeden przy sobie mam - odpowiedziała Ramasowi elfka wyszczerzając ząbki w uroczym uśmiechu.

Khalim zaśmiał się melodyjnie na słowa Rity, a powietrze zdawało się lekko elektryzować wokół niego.
- Och, Dendarra to niewinna dziewczyna, nie dojrzała jeszcze do takich rzeczy, brakuje jej perspektywy takich jak ty i ja, którzy widzieli rzeczy o których ona nie śniła..co innego słuchać opowieści o przygodach innych, a co innego je przeżywać samemu.- - Zadumany odchylił się na krześle, opierając głowę na ramionach.

- Kobieta winna być jak ogień i jak woda. Inne są niewarte uwagi - mruknął druid ni w pięć ni w dziesięć wtrącając się do rozmowy. I wyraźnie nie zamierzając rozwijać swojej wypowiedzi. -Więc zapasy kupujecie wy. I pamiątki. I zamykacie swoje sprawy. Moje są już zamknięte, więc… dołączę do was przy bramie miejskiej niczym wyruszymy. Tylko trzeba ustalić, kiedy tu ruszamy i którą bramą.

- Heno - Ramas zwrócił się do ich pracodawczyni - skoro ty załatwiasz konie, to może ty ustalisz miejsce, gdzie powinniśmy się spotkać?

Synarfin niezbyt zwracał uwagę na rozmowę, pochłonięty zupełnie podanymi potrawami. Był odrobinę zaskoczony, gdy Hena położyła przed nim klamrę i kamień. Wziął je jednak i chwilę nim przyglądał. Wreszcie, mruknął pod nosem, tak że tylko najbliżej siedząca Rita mogła go usłyszeć:
- Jeśli po drugiej stronie bagna był zagajnik jeżyn, to najpierw puszczało się przodem najgłupszego, oferując mu w zamian paciorki z mchu i paproci. Kiedy hydra była już nim zajęta, droga do owoców stawała otworem- wzruszył ramionami chowając do kieszeni podarunki.


- To spotkamy się przy południowej bramie, będzie po drodze? - powiedziała dziewczyna. - A co do kiedy… to wy w końcu ustalcie. - Uśmiechnęła się cierpko. - Wszyscy rano wstają, robią ostatnie zakupy i przygotowania i ruszamy gdy dzwony wybiją jedenaście razy?
- Dokładnie tak - zgodził się z nią Ramas. - Kto się spóźni, goni pozostałych na piechotę - dodał żartem.

-No to mamy plan, a przygoda czeka! Wypijmy za nasz sukces, niech Tymora i inni życzliwi awanturnikom bogowie nas prowadzą! - Khalim uniósł do góry kieliszek w kolejnym toaście. Wyprawa zapowiadała się ekscytująco, a wiedział, że pośród wyzwań i niebezpieczeństw moc jego krwi budziła się najszybciej. A w tym świecie tylko ci prawdziwie potężni mogli cieszyć się wolnością...
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 28-04-2018 o 14:20.
Lord Melkor jest offline  
Stary 10-05-2018, 21:10   #15
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Skoro wszystko serio obgadane… czas chyba na kolejną niespodziankę wieczoru? - Hena uśmiechnęła się tajemniczo, po czym odstąpiła od stołu. Skierowała swoje kroki do drzwi, z których ściągnęła kamień odpowiedzialny za blokowanie. Następnie owe drzwi po prostu otworzyła, po czym kilka razy klasnęła w dłonie.

Wśród muzyki do sali wpląsało kilka półnagich osóbek. Zalotne tańce były skierowane tylko i wyłącznie do towarzystwa przy stole… a czego tam nie było, Elf, Elfki, ludzkie kobiety (jedna to się nawet w jakieś pióra przebrała), mężczyzna, była nawet i Krasnoludka(!).

Półnagie wszystko, roztańczone, uśmiechnięte, nieeeeeezwykle przyjazne względem zebranych przy stole.

- Do waszej dyspozycji na całą noc... - wyjaśniła Hena z uśmieszkiem - ...więc ja już sobie pójdę, i nie będę przeszkadzała?

- Więc to ma być ta druga niespodzianka? - spytał Ramas. - I pewnie żadnej nie można zabrać ze sobą na wyprawę? - dodał kpiącym tonem.

Kostur druida uniósł się lekko i czekał okazji. Nagle wysunięty w dłoni zatoczył łuk i zahaczył o jedną z tancerek w czerwieni przyciągając ją do siebie. Mężczyzna uśmiechnął się nieco wilczo przyciskając dziewczynę i zmuszając ją niemal do posadzenia swojej pupy na jego kolanach.
- Po co męczyć takie zgrabne nóżki tańcem, skoro szczebiot jest mniej męczący… i równie przyjemnym być może. Jak masz na imię rybeńko? - mruknął Shargoz ignorując obecność towarzyszy.

- Niestety nie, ta niespodzianka nie należy do waszego ekwipunku - odpowiedziała Ramasowi Hena, minimalnie się uśmiechając, choć ten niby uśmieszek był w sumie nawet sympatyczny.
- Szkoda... - W głosie Ramasa zabrzmiała odrobina smutku. - Ale, przyznaję - skinął głową z uznaniem - masz dobry gust.

-Doprawdy, iście sułtańska gościnność. - zaśmiał się Khalim - Na pewno nie chcesz zostać i pobawić się z nami, Heno?
- Daj jej spokój… skoro nie chce, to jej nie ma co zmuszać - wtrącił się Shargoz na moment odrywając się od złowionej rybeńki, czy też złapanej ptaszyny.
- Pytam się z grzeczności, druidzie. - Zaklinacz wzruszył ramionami z niewinnym wyrazem twarzy. Ale druid nie wydawał się wierzyć w tą niewinność sądząc po jego ironicznym uśmieszku. Niemniej nie indagował dalej Khalima.

Następnie zaklinacz zaczął przyglądać się dziewczynom. Przez chwilę poczuł coś na na kształt wyrzutów sumienia, Dendarrze byłoby przykro gdyby zobaczyła, że czas przed wyprawą spędza tutaj zamiast z nią… ale no cóż, jej tu nie było, a odmówienie korzystania z podarunku byłoby obrazą dla gospodyni.

Skupił uwagę na jednej z elfek, poruszającą się z nieludzką gracją - to właśnie lubił w tej rasie, tę... grację, ten wdzięk.
- Miło cię poznać, jestem Khalim. Znasz może tańce z dalekiego południa? - Przedstawił się, obejmując ślicznotkę w pasie.

Gdy zabaweczki weszły do alkierza Glaiscav zerknął ciekawie. Po nocy spędzonej z Lairą był syty kobiet, ale musiał docenić wdzięk i urodę, zarówno kobiet jak i mężczyzny, którzy mieli ich zabawić.
Zabawić.
Czemu nie?
- Ja mam dosyć - rzekł przepraszająco. - Ale jeśli chcecie mogę wam zagrać do tańca - bard zagrał na próbę kilka taktów na flecie poprzecznym - Zabawmy się, jak każdy lubi! - cofnąwszy się pod ścianę alkierza minstrel obrzucił grupę uważniejszym spojrzeniem po czym zagrał Coleraine.
“Zabawne, że muzyka z Eire może być tak melancholijna i żywa jednocześnie…”. W repertuarze miał też inne melodie, wiele melodii, do zabawy i tańca.

Hena opuściła więc w końcu towarzystwo, udając się… w sobie tylko znanym kierunku/miejscu/czy tam i sprawie. Grupa śmiałków pozostała więc już w sali jedynie z “zabaweczkami” wynajętymi dla nich na tę noc.

W parę chwil później i Ramas opuścił salę. Nie zabierając ze sobą żadnej z żywych niespodzianek.
 
Kerm jest offline  
Stary 11-05-2018, 13:22   #16
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Na co pewnie by Shargoz zwrócił uwagę, gdyby nie był zajęta ślicznotką, która to kręcąc zalotnie pupą, siedziała na jego udach.
- Cordiana - odpowiedziała Druidowi dziewoja, słodko się uśmiechając. Spoglądała mężczyźnie prosto w oczy, do tego lekko gładząc dłonią jego policzek. Chyba jej się Shargoz spodobał…
- Muszę cię ostrzec, Cordiano. Twoja zbroja pełna jest szczelin, których to obecność taki znamienity zabijaka jak ja... potrafi wykorzystać. - Usta druida musnęły wpierw szyję, a potem wodzić począł językiem po jej obojczyku.
-Niechże tylko odkryję twoje słabe punkty, a pokonana zostaniesz i jako triumfator… zabiorę cię w ramach wojennego łupu, do mojego pokoju - mruczał żartobliwie, zajęty “podbojem”. Cordiana z kolei zachichotała zalotnie, pozwalając mężczyźnie kontynuować poszukiwania słabych punktów jej ciała. Tym razem zaś, jedna z jej dłoni znalazła się na torsie mężczyzny, zręcznie wślizgując się pod jego koszulę, wodząc pod nią paluszkami po torsie.
- Widzę, że znalazłaś szczelinę w mojej zbroi…- mruczał druid muskając czubkiem języka dekolt dziewczyny. -Co więc planujesz zrobić… z tą wiedzą?
- Wykorzystam ją na wszelkie możliwe sposoby - zaszczebiotała panienka, po czym bezwstydnie uchyliła rąbek swego stroju, odsłaniając dla mężczyzny pierś.

Usta mężczyzny przylgnęły do tej krągłości całując ją, a potem przyssały się do jej szczytu. Kurtyzana z pewnością czuła coraz bardziej ekscytującą “wypukłość” pod swoją pupą.
Mężczyzna rozkoszował się jej biustem przez chwilę, podczas której to ptak jego usiadł na stole strosząc piórka w irytacji. Nie lubił gdy jego chodzące drzewo poruszało się gwałtownie.
Druid oderwał się na moment od swojej zdobyczy by głośno oznajmić.
- Porywam tę oto wojowniczkę na mój plac boju. Czy jest jeszcze jakieś inne dziewczę które zamierza ją wesprzeć w tej walce? Czy też sama się przyjdzie zmierzyć z moją włócznią?
Uznał bowiem, że już nie ma po co tu dłużej przebywać. Mieszczuchy są takie delikatne i za łatwo się gorszą.

Krasnoludka, po krótkim spotkaniu z Durinem, szybkim krokiem zbliżyła się do stołu, po czym wychyliła kufel piwa. Głośno odetchnęła, opróżniła kolejny(!), i cichutko sobie beknęła. W końcu spojrzała na Shargoza, uśmiechnęła się, i trzasnęła pustym naczyniem o stół.
- Podejmuję wyzwanie! - Powiedziała, z dziwnie szklącymi się oczami.
- Więc chodźmy... dziewczęta. Zobaczymy czy pokonacie bestię, czy legniecie bez życia próbując ją okiełznać- rzekł głośno Shargoz, który nie miał uprzedzeń rasowych wobec kochanek. I delikatnie dał znać siedzącej na jego kolanach kurtyzanie, by zsunęła się z nich.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 12-05-2018, 12:26   #17
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Nie miałam okazji - wymruczała do Khalima pięknym głosem Elfka. - Chętnie jednak poznam. - Zarzuciła mężczyźnie zalotnie obie dłonie na kark.

Młody zaklinacz chętnie zbliżył swoje ciało do ciała elfki, rozkoszując się jej głosem, zapachem i dotykiem. Po chwili zakręcił ją nieco, przechodząc do szybszego i bardziej skocznego tańca -z jego rodzinnych stron, w których nie był od lat.

- Szybko się uczysz… - uśmiechnął się do niej.
- Czyż człowiek, którego życie w porównaniu do elfiego jest ulotne niczym pył na wietrze, jest w stanie dorównać wam w jakiejkolwiek sztuce, na której poznawanie macie przecież stulecia, choćby sztuce tańca… albo miłości? - spytał się aksamitnym głosem.

- Chętnie sprawdzę jedno i drugie - szepnęła w trakcie tańców Elfka, po czym pocałowała Khalima nieco delikatnie, choć dłużej, prosto w usta.
Khalim chętnie odwzajemnił pocałunek, przesuwając delikatnie palcami po obnażonych ramionach i plecach elfki.

-Jak ci na imię, ślicznotko? - Uprzejmość nakazywała się zapytać, choć tak naprawdę nie miało to większego znaczenia. Wiedział, że elfie dziewczę zostało wynajęte przez Henę by uprzyjemnić im noc, jednak nawet w takiej sytuacji wolał jak kobieta oddawała mu się z prawdziwą i nieudawaną przyjemnością, przecież na nic innego nie zasługiwał.

- Eillove - Odpowiedziała długoucha ze słodkim uśmieszkiem - Czy Ty jesteś magiem? Potrafiłbyś coś dla mnie wyczarować?

-Ależ naturalnie - odrzekł dumnie Khalim. - Jestem dziedzicem mocy pradawnych dźinnów i czaruje równie naturalnie jak tańczę… może chciałabyś zakręcić się szybciej niż inni. - Z wdziękiem wypowiedział słowa mocy i nagle ruchy jego i Eillove stały się dwa razy szybsze, zakręcił ją w tańcu tak szybko, że pozostali w pomieszczeniu ledwie mogli za nimi nadążyć. Wieczór zapowiadał się świetnie, miał nadzieję że zdąży się mimo wszystko pożegnać z Dendarrą...
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 12-05-2018, 12:48   #18
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Durin z nieskrywanym rozbawieniem przyglądał się całej szopce, którą zorganizowała dla nich Hena. Krasnolud siedział wygodnie na stołku, oparty o stół raz po raz kręcąc głową. W najśmielszych snach nie przypuszczał, że pośród grupy dziwek ujrzy krasnoludkę. Jego oblicze spoważniało, na twarzy pojawił się grymas niezadowolenia i rozczarowania.
Moradinita wstał i podszedł do przedstawicielki swej rasy, łapiąc ją za ramię.
- Z pośród setek profesji wybrałaś tę, która pozbawiła cię godności? - spytał, po czym puścił rękę kobiety i wyszedł trzaskając drzwiami.
Elfka, ta będąca członkiem drużyny zabawianej, a nie zabawiającej, popatrzyła za Durinem z uniesioną brwią, wyrażając swoje zaskoczenie jego nagłą zmianą zachowania, a jeszcze większe jego zdziwienie wywarło w Ricie to, że gdy podszedł w końcu upatrzonej dziwki i złapał za rękę, ale po kilku słowach puścił i wyszedł waląc drzwiami niczym dama, która nakryła swego męża z kochanką w łóżku.
- Krasnoludy. Kto je zrozumie? - westchnęła pod nosem łuczniczka, jakby komentarz był przeznaczony co najwyżej dla Synarfina, po czym dołożyła sobie jeszcze kilka smaczków do talerza. Rita zdawała się nie zwracać uwagi na panującą w pomieszczeniu atmosferę pożądania i rozpusty. Wdzięczącego się elfa i ludzkiego mężczyznę obdarzyła bardzo krótkim spojrzeniem. Na dłużej zawiesiła oko na kobietach. Z rozbawieniem uśmiechnęła się widząc swoich kompanów, którzy zabierali się za swój "deser", gdy podjadała soczystą wołowinę.
- Caelai tia jhadia (Witam panią) - odezwała się nagle jedna z Elfich “zabaweczek”, siadając obok Rity - Tal ai pores o? (Czy mogę przeszkodzić?).
Chwilę zajęło Synarfinowi przełknięcie tego co miał w ustach i odpowiedział Ricie dopiero chwilę po tym jak przysiadła się do nich elfka.
- Myślę, że Durin jest wyjątkowy nawet w swojej dziwnej rasie. - popił winem.
Sam praktycznie w ogóle nie zwracał uwagi na wpuszczone do pokoju prostytutki. Zdziwił się na początku i zezłościł bo pewnie będą chciały podjadać im ze stołu.
Gdy okazało się, że jednak nikt mu nie będzie niczego podbierał, wrócił do jedzenia.
Złotowłosa szpiczastoucha pokiwała głową zgadzając się ze zdaniem dzikusa. Jednocześnie nie odrywała spojrzenia od elfki, która się do niej przysiadła i zagadała. Rita w końcu uśmiechnęła się do niej miło i lekko pochyliła w jej kierunku.
- Tye sinte ni'm nuin randa? (Zdajesz sobie sprawę, że jestem nieletnia?) - łuczniczka wypowiedziała te słowa pięknym i melodyjnym głosem, którym szczycić się mogły tylko elfy księżycowe i słoneczne uczące się przez lata swej mowy w domowych pieleszach. -Wspomóż tamtą - dodała już we wspólnej mowie, wskazując skinieniem głowy na druida. - Fin, pakuj do kieszeni jedzenie i wychodzimy - rzuciła przez ramię w kierunku dzikusa.

*****

Durin wyszedł.
A zanim wyszedł dał znać o swej prokrasnoludzkiej i moralnej postawie.
Potępił i odrzucił. Nawet nie próbując zrozumieć.
Jak Glaiscav miał to potraktować?
Nie spodobało mu się to, delikatnie mówiąc. Ale żeby potępić potępienie? Wpaść w wilcze doły moralności?
A może by tak spróbować krasnoluda zrozumieć?
Bard wiedział o co się rozchodziło. To było nic innego jak duma rasowa. A ta, jak bard wiedział, była źródłem siły każdej inteligentnej istoty.
Tylko Bóg kocha i rozumie wszystkie swoje dzieci. My, ludzie, nie powinniśmy próbować. To pycha.
Tak powiedział kiedyś Glaiscawovi przyjaciel. I miał rację.
Innymi słowy żyj i daj żyć innym. Co nie zmieniało faktu, że Durin Strzaskane Kości nadal nie zajmował wysokiej pozycji na liście barda.
Cóż.
Glaiscav poczuł nagle delikatne dotknięcie. Otworzył przymknięte oczy zdając sobie sprawę, że w którejś chwili przestał grać.
Muskularny, brodaty mężczyzna, zabaweczka, przykucnął przy nim.
- Grasz dalej? - głos mężczyzny był stonowany i uprzejmy. - Bardzie?
Minstrel uśmiechnął się.
- Gram. Jasne, że gram.
- Rito - rzekł jeszcze - Podtrzymuję me zaproszenie. Wybierzemy się razem na miasto?
Po czym ponownie uniósł flet do ust i odkładając rozważania na później bez reszty poświęcił się muzyce.
 
Jaśmin jest offline  
Stary 12-05-2018, 13:17   #19
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby... A darowanej pannicy w co nie należy zaglądać?
Ramas był pewien, że panienki były odpowiednio 'wykształcone' i że zaglądanie w różne miejsca im nie przeszkadzało. Z tym jednak, że nie miał zamiaru w praktyce tego sprawdzać. Jego koledzy mogli się rzucać na 'niespodzianki', jednak on miał swoje plany na wieczór. I chociaż tematycznie były one podobne, to jednak nie były związane z panienkami, które sprowadziła Hena. Nie każdy musiał korzystać z takiej pomocy.

* * *

Hena nigdzie się nie spieszyła, albo też załatwiała coś przed wyjściem, tak że gdy Ramas opuścił gościnne podwoje 'Trzech Pereł' miał ją w zasięgu wzroku. No i wieczorno-nocne plany maga uległy pewnemu odsunięciu w czasie. Ciekaw był, jakież to interesy kazały opuścić Henie i zabawę, i towarzystwo, nie to jednak nim kierowało. A przynajmniej nie tylko to.
Niektóre rejony Waterdeep nie były zbyt bezpieczne, szczególnie dla kobiet, więc Ramas postanowił zadbać o to, by w tych niebezpiecznych czasach zleceniodawczyni była cała i zdrowa.
Zaczepiać jej nie miał zamiaru. Nikt nie wiedział, co siedzi w duszy kobiety. A nuż ta poczuje się dotknięta (na przykład z powodu odrzucenia prezentu) i zrezygnuje z jego udziału w wyprawie. I co wtedy?
Hena nie rozglądała się na boki, ani też do tyłu. Maszerowała wieczorową porą przez dzielnicę doków jakby to była okolica, którą panienka mogłaby przemierzać bez obawy o swoją cnotę. A może o nią nie dbała?
Wnet okazało się, że w dokach przebywały osoby, dla których samotna kobieta była łakomym kąskiem. Zaczepiło Henę dwóch mężczyzn, z ruchów sądząc nieźle podchmielonych. I z gestów sądząc, mieli dość jednoznaczną propozycję.
Z pewnością niewiele kobiet byłoby taką propozycją zaszczyconych czy zainteresowanych, więc Ramas nie zdziwił się, że Hena odmówiła, jednak sposób owej odmowy był zaskakujący. Ramas nie zdążył zareagować, gdy Hena podjęła odpowiednie kroki. Wykonała gest, do niego dorzuciła parę słów, których mag ze względu na odległość nie usłyszał. Obaj zainteresowani upojnymi chwilami zgięli się w pół i zaczęli w gwałtownym tempie pozbywać się kolacji, a może nawet i obiadu... Po chwili odzyskali nieco siły i zaczęli się oddalać - zygzakiem, bo jakimś trafem plątały im się nogi.
"Samodzielna dziewczyna. Brawo!", pomyślał Ramas, zadowolony z tego, że jego pracodawczyni dała sobie radę w tej sytuacji.

Dzielnica handlowa, do której kilka chwil później wkroczyła Hena (a w ślad za nią i Ramas) nie była tak pusta, jak doki. Nawet nocą panował tu spory ruch. Na szczęście Hena nie usiłowała się schować czy zniknąć z oczu śledzącego ją Ramasa, chociaż ten i tak parę razy był blisko jej zgubienia.
Tym razem nikt dziewczynie nie przeszkadzał w wędrówce i wkrótce doszli do murów, oddzielających dzielnicę handlową od dzielnicy północnej, zamieszkałej przez nieco bogatszych mieszkańców miasta.
Ramas zaklął, widząc, dokąd zmierza Hena. A ta ze spokojem podeszła do stojących w bramie strażników, machnęła czymś przed ich oczami i poszła dalej. No a Ramas został, za (a raczej przed) wysokim na cztery i pół metra murem - bez przepustki, bez drabiny, bez liny z hakiem.
Pająkiem też nie był.
Linę co prawda miał, ale nie było o co jej zahaczyć, wyczarowany wierzchowiec byłby za niski, by z jego grzbietu dosięgnąć do szczytu muru, czaru niewidzialności nie posiadał... Złota w sakiewce też nie. Przynajmniej nie tyle, by przekupić tamtych.
Ale gdyby tak zdołał odwrócić ich uwagę...

Najbardziej znanym sposobem na odwrócenie czyjejś uwagi było podpalenie czegoś. Płonący dom z pewnością przyciągnąłby spojrzenia... ale nie tylko strażników. Jednak celem Ramasa nie było postawienie na nogi całego miasta, a jedynie sprawienie, by strażnicy nie zauważyli intruza.
Gest, parę słów... i jedna z pochodni zamieniła się kłębowisko wybuchających, rozbłyskujących, oślepiających świateł.
Strażnicy nie wyglądali na zachwyconych z niespodziewanych fajerwerków. Istna feeria przekleństw spłynęła z ich ust, świadcząc o tym, że ich wzrok jakby ucierpiał - w przeciwieństwie do ośrodków mowy.
Ramas nie omieszkał skorzystać z okazji i wślizgnął się do Dzielnicy Północnej.

Heny nigdzie nie było (przynajmniej w zasięgu wzroku), a wyczarowanie psa tropiącego było poza zasięgiem możliwości Ramasa. Pozostawała do sprawdzenia najbardziej znana metoda, czyli próba udowodnienia, iż powiedzenie 'koniec języka za przewodnika' ma jakiś sens.

Tawerna "Zamglona Broda", do jakiej trafił Ramas, obsługiwana była przez egzotyczne potwory. Gnoll, minotaur, tudzież milsze dla oka istoty - sukkub i fioletowoskóra niewiasta , której rasy Ramas nie potrafił określić.
Baryłkowaty człowieczek, stojący za barem, przyjął zamówienie na piwo, lecz informacjami na temat o Udovena Trannytha nie potrafił się podzielić. A powiadano, że barmani i fryzjerzy wiedzą wszystko...
Pozostawało wypić piwo i ruszyć szukać szczęścia gdzie indziej.


Trzeci zaczepiony przechodzień, staruszek liczący na oko setkę lat, skinął głową, gdy padło nazwisko Trannytha.
- A, ten stary zgred... - Rozmówca Ramasa pokiwał głową. - Mieszka w starej wieży, której w zasadzie nie opuszcza. To nawet niedaleko stąd. Pójdziesz prosto, a trzy ulice dalej skręcisz w prawo. Kawałek dalej będzie stała wieża. Pięć pięter, jak obszył.
Ramas podziękował i ruszył kierując się podanymi wskazówkami.

Wieża była. Dość gruba w podstawie i licząca sześć kondygnacji. Na drzwiach co prawda nie było tabliczki z nazwiskiem, ale Ramas był pewien, że mogła być siedzibą maga. Dość wiekowego maga, bo młodzika z pewnością nie byłoby stać na taką budowlę.
W wieży ktoś się kręcił i zapalał światło, jednak Ramas nie sądził, by pomysł zastukania do drzwi i zapytania 'czy przygarniesz mnie na noc?' nie należał do najlepszych.
Przez moment jszcze spoglądał na wieżę, a potem obrócł się i ruszył do domu, do Kerri.
Na szczęście wychodząc nie trzeba było pokazywać przepustki.

* * *

Hej, panno, powiedz po co łzy?
Nic nie zatrzyma mnie,
Bo prędzej w lodach kwiat zakwitnie,
Niż wycofam się.
No, nie płacz mała, wrócę tu,
Nasz los nie taki zły...*


- Zabrałbym cię ze sobą - powiedział Ramas - ale to nie zależało ode mnie...
Kerri zrobiła minę daleką od zadowolonej.
- Widać po tobie, że nawet nie spróbowałeś. Powiedz mi chociaż, dokąd się wybierasz... No dobra, dobra... Wiem, że nie możesz. Ale drogo mi zapłacisz za to, że mnie zostawiasz...

* * *


Tej nocy zdecydowanie się nie wyspał. Ale trudno było żałować, zarówno biorąc pod uwagę umiejętności dziewczyny, jak i to, iż podczas tej podróży szansa na skorzystanie z tego typu przyjemności była niewielka.
Miał nadzieję, że (wraz z pewnym drobiazgiem) Kerri zostaną po nim miłe wspomnienia.

* * *


Rozstali się na tyle wcześnie, że Ramas ze spokojem zdążył kupić kilka brakujących rzeczy. I pojawił się na miejscu zbiórki parę minut przed czasem.
Nie jako pierwszy, ale również nie i ostatni.

* * *


Koń, jaki jest, każdy widzi.
Wierzchowce, które dostarczyła Hena, były... przeciętne. W wyścigach z pewnością by nie wystartowały (a nawet gdyby, to taki występ nie zostałby uwieńczony sukcesem), ale też nie wyglądało na to, by miały paść po drodze lub rozkraczyć się pod ciężarem jeźdźca i jego bagażu.
Mag przywitał się z karym koniem o nazwie Nigra, poczęstował go połówką jabłka, po czym umocował juki i dosiadł wierzchowca.
Nawet jeśli Nigra nie był zachwycony, to w żaden sposób tego nie objawił.



_____________________
* "Śmiały harpunnik"
 
Kerm jest offline  
Stary 13-05-2018, 12:22   #20
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Elf rozejrzał się po stole. Niekoniecznie chciał zostawiać tyle jedzenia na zmarnowanie, ale w momencie gdy się podnosił poczuł nagle, że jest mu dosyć ciężko. Odetchnął i przytaknął Ricie. Wrzucił do torby kilka owoców i wyszedł zza stołu.
- Gotowy - zameldował elfce.
Był naprawdę objedzony co przekładało się na jego humor. W tym momencie pewnie zgodziłby się na wszystko co Rita by zaproponowała.

Złotowłosa zaczęła się wiercić na swoim siedzeniu spoglądając to na Glaiscava to na Synarfina. Po jej zaskoczonej minie można było wywnioskować, że prędko założyła iż zakupy nie są już aktualne z racji nagłej zmiany planów jakimi mogły być nieplanowane igraszki z personelem tego przybytku. W końcu Rita uśmiechnęła się co znaczyło, że zdecydowała.
- Odprowadzę Fina. Gubi się w mieście - odparła bardowi. - Jak tu skończysz to wiesz gdzie mieszkam. Będę czekać - dodała i wstała ze swojego miejsca. Machnęła ręką do dzikiego elfa by go pośpieszyć i omijając osoby stojące jej na drodze, skierowała się do wyjścia.

Synarfin był w krok za towarzyszką. Będąc już na zewnątrz, wyciągnął z torby jabłko i ugryzł spory kawałek.
- To co chcesz zrobić? - zapytał z pełnymi ustami. Był przekonany, że Rita nie wyszła tylko się przewietrzyć. Znał ją nie pierwszy rok.

Elfka nie zwalniając kroku spojrzała na niego kątem oka. Wzruszyła ramionami i schowała ręce do kieszeni płaszcza.
- Planowałam pójść za tamtą cizią od zleceniodawcy - odpowiedziała. - Ale mnie zagadali tam przy stole. Przyznam, że prostytutki to był dobry ruch dla rozproszenia uwagi - przymrużyła oczy z miną jakby czuła się przechytrzona. Była zła na siebie, że na to pozwoliła. Lecz kilka kroków dalej, już się tym nie gryzła, żywo rozglądając się w koło. Widać było po niej, że miasto, duże miasto, było jej żywiołem. - Ciekawe czy nasz grajek będzie pamiętał... Może jednak warto od razu iść na zakupy? - zapytała Synarfina, ale zanim ten zdążył odpowiedzieć, sama sobie odpowiedziała. - I tak musimy się kiedyś spakować, to równie dobrze można to zrobić w tej chwili. Wracamy najpierw, więc do siebie

- Jak uważasz - odparł rzucając ogryzek za plecy. - Ciekawe dlaczego ta uczennica maga nie powiedziała nam prawdy - raczej stwierdził, niż zapytał. - Myślę, że to może mieć związek z jakąś klątwą. - W mniejszym towarzystwie robił się odrobinę bardziej wygadany.

- Klątwa? - jej zdziwienie było tak duże, że aż spojrzała w jego kierunku głowę. - To żeś sobie wymyślił - westchnęła i machnęła na niego ręką by przyśpieszył kroku. - Za dużo i niepotrzebnie myślisz - stwierdziła.

- Pewnie tak - zgodził się i sięgnął po kolejny owoc. Ten był zielony i wyglądał na gruszkę, ale był bardzo twardy. Powąchał go, spróbował ugryźć, ale skóra była gorzka, więc wyrzucił awokado za siebie. - Tylko dlaczego tak mocno broniła się przed podaniem miana swojego mistrza?

Rita nie odpowiedziała od razu. Minęli kilka osób i skręcili w boczną uliczkę, gdzie nie było prawie nikogo.
- Magowie to dziwacy. Szczególnie ludzie - prychnęła odpowiadając mu w końcu na pytanie. - A zatem mają dziwne pomysły. Bycie incognito nie jest najdziwniejszą z zachcianek - ponownie wzruszyła ramionami.

Pokiwał głową, gdyż jak zwykle trudno mu było to wszystko zrozumieć. Wiele rzeczy było dla niego pozbawione logiki w zachowaniach wszelkich istot z obrębu tak zwanej cywilizacji.
- Kiedy ruszamy? Bo przyznam, że nie słuchałem uważnie.

- A wziąłeś chociaż te fanty, które nam rozdawała lekką ręką? - odbiła pytanie i przeczesała palcami włosy. Wyciągnęła z kieszeni wstążkę i użyła jej do związania długich włosów z tyłu głowy, w koński ogon.

- Tak - sięgnął za pas po schowane tam klamrę i kamień. - Wyjątkowo hojna zaliczka.

- Tak... - westchnęła. Dwa kroki później stanęli przed drzwiami kamienicy, w której pomieszkiwali. Otworzyła je i weszła do środka. W korytarzu były drewniane schody prowadzące na piętro i tam też para elfów się udała. Rita wyciągnęła klucz i otworzyła nim drzwi do ich mieszkania. Zdjęła płaszcz i rzuciła go na wieszak. Przeszła przez krótki korytarz do pokoju z widokiem na niewielkie podwórko. Usiadła na blacie stołu i spojrzała na dzikiego elfa.
- Ile razy mam powtarzać? Drzwi się zamyka! I to na klucz! - syknęła zirytowana beztroską dzikusa.

Westchnął ciężko.
- Nie lepiej by było gdybyś czuwała przez pół nocy, a potem ja drugie tyle? - chwycił za klamkę i z huknięciem zatrzasnął drzwi. Przekręcił klucz z powątpiewaniem. - Przecież to tylko chyba dla śmiechu jest. Przecież jak ktoś będzie chciał to albo wyważy, albo sam otworzy. Dla ciebie przecież nie jest problem - stwierdził.

Rozgniewana Rita skrzyżowała przed sobą ręce i przewróciła oczami.
- Ale będzie musiał się pofatygować żeby tu wejść - fuknęła. - I nie kłap drzwiami bo zarządca budynku się zacznie przyczepiać! - dodała. Odwróciła od Fina spojrzenie i sięgnęła do swojej kieszeni gdzie miała swój prezent od Heny. Skarabeusz wchłaniania przyjemnie mienił się w świetle. Rita była jak sroka, błyszczące przedmioty zawsze zwracały uwagę jej oka. - No mów co chcesz gadać, bo widzę, że cię język świerzbi - powiedziała już bez złości do towarzysza.

- Już powiedziałem co chciałem. Myślę, że jesteśmy w coś wrabiani. - Nie był jakoś zły. Po prostu stwierdzał fakt. - Trzeba się będzie uważniej niż zwykle rozglądać.

Rita pokręciła głową.
- Zawsze trzeba się uważnie rozglądać - odparła. - Bo inaczej można na głównej ulicy w biały dzień oberwać kosę w żebra. - Przeciągnęła się i wstała ze stolika. - Czas się pakować - oznajmiła i podeszła do kufra, w którym trzymała swój sprzęt.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172