Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-05-2018, 09:41   #31
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Rozmowa nie potoczyła się początkowo tak jak planował. Niewątpliwie negatywność krasnoluda nie pomagała w przełamaniu lodów. Moam zdecydował się im pomóc. Chciał samotnie przeprowadzić rytuał. Upór czarodzieja nie zamierzał na to pozwolić.
Na razie jednak zdecydowali się przyjąć gościnę Dunnina i wspólnie posilić się wyśmienitym niziołczym jadłem. Xhapion jadł dystyngowanie, małymi porcjami, chociaż organizm dopominał się o swoje. Co jakiś czas odrywał też kawałki mięsa czy chleba nie zapominając o swoim latającym przyjacielu. Przy stole kontynuowano rozważania na temat Koboldziego problemu

***

- Pozwolę sobie was opuścić. Po tak sutym posiłku spacer dobrze mi zrobi. Poza tym Nevermore też chętnie rozprostował by skrzydła - Xhapion również powstał kłaniając się gospodyni za kunszt jej potraw i wychodząc na zewnątrz.
Gdy tylko uderzyło w nich wieczorne powietrze ptak zakrakał głośno i rozwinął skrzydła do lotu. Posłuszny sugestii czarodzieja obserwował z powietrza okolicę wioski. Wątpił czy jego ptasi móżdżek zdoła przetworzyć taka masę informacji, ale zawsze da to pewne rozeznanie w okolicy. Sam człowiek zwrócił swoje kroki na obrzeża wioski ku domostwu Moama. Zastanawiał się jak przemówić do pół-orka, żeby zezwolił towarzyszyć sobie w trakcie rytuału. Większość jego konfratrów potrafiła być niezwykle tajemnicza i niechętna w dzieleniu się wiedzą. Nie raz i nie dwa musiał używać fortelu czy płaszczyć się pod nimi, żeby uszczknąć chociaż odrobiny ich tajemnic. Splunął na ziemię na samo wspomnienie tamtych dni. Przyspieszył kroku.

***

Xhapion zawahał się. Nie był pewien reakcji pół-orka. Mógł mu w końcu przeszkodzić w niezwykle drobiazgowych i precyzyjnych działaniach. Przez chwilę bił się z myślami, ale w końcu zastukał laską o drzwi. Kruk na ramieniu skrzeknął nerwowo.
Nie minęła krótka chwila, a drzwi otworzyły się. Stanął w nich Moam z niezmiennym spokojnym wyrazem twarzy. Jedynie lekko uniesiona brew wskazywała na to, iż wykazuje ślady zainteresowania, bądź ciekawości.
- Tak?
- Ciekawi Cię zapewne, mistrzu, moja obecność. Jako twój konfrater chciałbym zaoferować pomoc w twoim przedsięwzięciu - ukłonił się uniżenie. - [i]Celem mojego życia jest poszerzanie wiedzy dla ogółu ras tego świata. Jestem pewien, że obserwując Cię przy pracy skorzystam z twojego doświadczenia, a myślę, że przy tak niebezpiecznym zadaniu pomoc nie zaszkodzi. [i]
- Zdobywanie wiedzy jest zaprawdę chwalebnym zajęciem. Niemniej to nie czas, ani miejsce, bym się nią dzielił - półork odrzekł rzeczowo. - Jak sami wspomnieliście zadanie moje jest niebezpieczne, to też nie mogę się rozpraszać niczyją obecnością. To wszystko?
- Rozumiem, twój niepokój - kontynuował dalej czarodziej. Gdy było trzeba potrafił być niezwykle uparty. - Mogę Cię jednak zapewnić, że nawet nie odczujesz mojej obecności. W końcu obaj działamy dla większego dobra.
- Decyzja została podjęta i nie zamierzam jej zmieniać
- odrzekł, po czym cofnął się do środka. - Żegnam.
Drzwi zamknęły się. Uśmiech spłynął z ust czarodzieja. Palce, zaciskające się na kosturze, zbielały. Przez moment w jego głowie krążyła jedynie formuła kuli kwasu, która stopiła by drzwi, wraz z progiem. Powstrzymał się jednak. Głębiej narzucił kaptur na głowę i ruszył w kierunku skraju wioski. Czarnopióry kruk wylądował na jego ramieniu.
- Pompatyczny dureń!
- Durreń! - zaskrzeczał kruk.
- Nie musisz po mnie powtarzać - warknął czarodziej.
- Mogłeeś się tego spodzieewać. Wszyscy pilnujecie swoich skrrywanych tajeemnic.
Czarodziej westchnął na takie dictum.
- Prawda. Ale liczyłem na coś więcej. Trzeba będzie spróbować innej drogi. Dowiedziałeś się czegoś ciekawego?
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 12-05-2018, 19:36   #32
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację

iziołcze jadło okazało się niezwykle smaczne i sycące, a biorąc pod uwagę to, iż przygotowano go dość sporo podróżnicy mogli się w spokoju nasycić przed trudami dnia następnego, kiedy to mieli o świcie wyruszyć w Wysoki las. Owa perspektywa skłoniła ich do wykorzystania czasu jaki im pozostał. Jedni udali się odprawić modły do swych bogów, kolejni zdobyć wiedzę, a jeszcze inni zbadać miejsce ostatniego ataku koboldów.

yjątkiem pod tym względem okazała się Helena, która postanowiła zostać. Widząc krzątających się przy sprzątaniu ze stołu gospodarzy uznała, iż im pomoże, zarówno ze zwykłej przyzwoitości i wdzięczności za okazaną gościnę, jak również po to, by Elely mogła jak najprędzej zabrać się za kreślenie mapy. Wspólnymi siłami udało się szybko doprowadzić jadalnię do porządku. Następnie niziołka zaprosiła kapłankę gestem do jego z pokojów.
Pomożesz nam z mapą? – rzuciła do męża, który stał zamyślony.
Proszę? – ocknął się Dunin. – Wybaczcie, ale nie mogę. Muszę się przygotować do…
Do Podniesienia, rozumiem – dokończyła Elely ze smutkiem, po czym zwróciła się do Heleny. – Poradzimy sobie same, czyż nie?

uściła do kobiety oczko, po czym zaczęła szperać po czymś, co można by było uznać, w pewnym sensie, za gabinet, lecz bliżej temu było do archiwum i być może właśnie nim było. Świadczyły o tym, przede wszystkim, liczne zwoje na półkach. Wszystkie skrupulatnie oznakowane i pozwijane. Przyglądając się przyczepionym doń titulusom starała się coś z nich wyczytać, lecz uświadomiła sobie, że nie zna niziołczego, który zapewne zostały zapisane.

ymczasem Elely z sukcesem zakończyła swoje poszukiwania i zasiadła przy pulpicie, na którym to leżała już przygotowana pergaminowa karta, pióro i atrament. W zamyśleniu przyłożyła palec do ust i trwała w tej pozie przez dłuższą chwilę, by wreszcie zabrać się za kreślenie. Ręka jej trzymała pióro pewnie i bez strachu poczęła zostawiać na karcie kolejne linie, które łączyły się tworząc schematyczne i symboliczne przedstawienia najważniejszych punktów składających się finalnie na prostą, aczkolwiek dość czytelną mapę. Nie było to nic, czym mógłby się poszczycić kartograf, lecz w ostateczności mogło stać się nieocenioną pomocą w trudnej sytuacji. Niziołka odczekała chwilę, aż atrament zaschnie, by zabrać się za podpisywanie punktów orientacyjnych. Następnie wstała i raz jeszcze przyjrzała się wynikowi swojej pracy.
Może być. Raczej nic lepszego nie narysuję. Zdecydowanie lepiej radzę sobie z łukiem, aniżeli z atramentem. Masz jeszcze jakieś pytania nim udamy się do świetlicy, bym mogła Wam wszystkim opowiedzieć o okolicy?


roga do kuźni była prosta, to też krasnolud bez problemu trafił do celu, co obwieściły mu charakterystyczne uderzenia młota o gorący metal. Dunin nie pomylił się co do komina, który wybudowany z kamienia prezentował sobą siłę i wytrzymałość mogącą równać się jedynie z wieżą Arvana. U jego podnóża znajdowało się otwarte na powietrze palenisko, kowadło, stoły i wszystko co tylko było potrzebne do kowalskiej roboty. W cieniu, wybudowanego nad warsztatem, daszku pracowała dwójka niziołków w brudnych od dymu i ciężkiej pracy fartuchach narzuconych na sztywne odzienie.

iespodziewanego gościa spostrzegli dopiero wówczas, kiedy to rzucił przyjacielską uwagę na temat kutej właśnie podkowy. Starszy niziołek, o twarzy poznaczonej zmarszczkami i sadzą, o mało co nie wyskoczyłby ze swoich butów, gdyby jakieś nosił. Najwyraźniej liczne lata spędzone przy kowadle odbiły się niekorzystnie na słuchu jegomościa, gdyż opanowawszy początkowe zaskoczenie poprosił o powtórzenie, co Torin mówił.
Khym… Yhym… mym… – odkaszlnął kowal, po czym rzekł głośno niskim, suchym głosem. – Amatorn jestem. Amatorn Noom, kowal z dziada mego dziada i dziada jego dziada. Potrzeba Wam czego?
Zapytawszy spojrzał krytycznym okiem na trzymaną w obcęgach stygnącą podkowę i zwrócił się do syna.
Kiom. Kiom!
Młodzieniec odwrócił wbity w krasnoluda zafascynowany wzrok i przestraszony skupił go na ojcu.
Widzisz przecie, że gościa mamy? Ognia bacz! I rozgrzej, że znowu to żelastwo! – zbeształ go Amatom wręczając obcęgi, a młodzian szybko zabrał się do roboty.
To co sprowadza? Chwila… – najwyraźniej dopiero teraz dostrzegł skrywający się pod brodą krasnoluda pancerz. – Wyście so z tych, co o nich cała wioska huczy!


pomocą jednego z mieszkańców Astine, Shee’ra oraz Ivor udali się ku wschodniemu krańcowi osady. Dowiedzieli się, że to właśnie w tamtym miejscu, prawie dekadzień temu, koboldy napadły na pasterzy zabijając jednego, ale pozostałym udało się uciec dzięki spłoszonemu stadu. Droga do tamtego miejsce nie była długa, lecz słońce nieubłaganie kierowało się ku zachodowi. Czasu na szczegółowe poszukiwania było niewiele, to też od razu wytężali wzrok, a w niektórych przypadkach i węch.

oszukiwania od samego początku nie wróżyły sukcesów, bowiem, położoną przy skraju lasu, polanę porastała młoda trawa, w której to niknęły wszelkie ślady. Do tego swoje trzy miedziaki dorzuciła pogoda ze swymi niedawnymi deszczami oraz pasące się zwierzęta. Niemniej awanturnicy nie dali za wygraną, co ostatecznie się opłaciło, gdyż Astine swoim, doświadczonym w takich sprawach, wzrokiem dostrzegła kilka nie zatartych do końca śladów. Rozrzucone były w niewielkim obszarze, w miejscu, gdzie łąka gładko przechodziła w las i miały postać trzech rowków zbiegających się do nieregularnego odcisku tak płytkiego, iż praktycznie całkowicie niewidocznego. Same rowki jednoznacznie wskazywały na pazury.

iestety było to zdecydowanie za mało, by wywnioskować na ich podstawie coś więcej, aniżeli fakt, że koboldy tutaj były. Wówczas Nazir, potężny wilk towarzyszący Shee’rze, pokazał co potrafi. Obwąchał dokładnie znalezione ślady i skierował się w las. Wydawało się, iż znalazł jakiś trop, lecz po niedługim czasie i kilkudziesięciu metrach w głąb lasu okazało się, że nie przyniesie to ze sobą widocznych rezultatów. Wilk zdecydowanie coś wyczuwał, lecz woń była zbyt stara oraz nazbyt rozproszona, by można było podjąć właściwe tropienie i ustalić jakąkolwiek konkretną trasę.

stine i Shee’ra postanowiły rozejrzeć się jeszcze chwilę po lesie. Ivor również próbował swoich sił, lecz patrząc po swych wcześniejszych, bezowocnych staraniach pewnym było, iż raczej niczego nie znajdzie. I tak też się w jego przypadku stało, lecz Shee’ra miała o wiele więcej szczęścia, aniżeli czarownik. Znalazła ślady na korze jednego z drzew, które świadczyły o tym, że coś przez dłuższy czas musiało skrobać korę. Długie, proste żłobienia i nie pasowały do żadnego zwierzęcia, oczywistym więc było, iż najpewniej stał za tym jakiś kobold. Żłobienia były zbyt równe, zbyt głębokie, by można było mówić o pazurach. Raczej o ostrzu.

stine z kolei dokonała być może najważniejszego odkrycia dzisiejszego dnia, mianowicie w zaroślach coś błyszczącego przyciągnęło jej uwagę. Sięgnęła po to i już po chwili miała w dłoni brudną i mokrą fiolkę z jasnego, błękitnego szkła.




owrót do osady nie trwał długo, lecz wystarczająco, by słońce zaczęło skrywać się za horyzontem. Niepokojące ślady koboldów, a zwłaszcza znaleziona fiolka napełniła umysły trójki zwiadowców pytaniami i niepokojem. Kiedy wchodzili pomiędzy pierwsze opłotki ciemność ogarniała już Ostoję, światło księżyca było praktycznie niedostrzegalne przez zachmurzone niebo. Mimowolnie, kątem oka wychwytywali ruch na skraju pola widzenia. Kot? Pies? Może demon sprowadzony przez Moama?

iespodziewanie do ich uszu dobiegło coś w rodzaju cichej pieśni. Dźwięk miał swoje źródło gdzieś nieopodal domostwa Dunina, tak przynajmniej im się wydawało, gdyż nie znali jeszcze rozkładu wioski wystarczająco dobrze. Jednocześnie zaciekawieni, jak i zaniepokojeni ruszyli w tamtym kierunku. Z innych krańców wioski dało się słyszeć ostatnie pobekiwania owiec, czy kóz, jak również ostatki krzątających się mieszkańców. Nim się spostrzegli wyszli na główną drogę przecinającą osadę, tą samą, którą szli wcześniej, by spotkać się z Duninem.

ch oczom ukazała się grupka niskich postaci chodząca wokół głazu niedaleko domostwa. Krok ich był równy, a śpiew cichy i smutny. Przewodziła mu postać ubrana w ciemną szatę i księgą w ręce. Po chwili rozpoznali w niej Dunina.
Podniesienie Ziemi.
Aż wzdrygnęli się słysząc głos Elely za sobą. Trzymała w rękach lampę, w której migotał niespokojnie żółty płomień.
Rytuał odprawiany w noc pełni księżyca za zmarłych z ostatniego miesiąca. Chodźcie, zaprowadzę Was do świetlicy.


wietlica, o której już kilkakrotnie wspominano, okazała się wyższym, patrząc po standardach Ostoi, długim budynkiem stojącym niedaleko głównej drogi. Wnętrze jej było proste, gdyż składały się nań dwa pomieszczenia, duża główna izba oraz mniejszy pokój pełniący rolę spiżarni, albo składzika w zależności od tego do czego był potrzebny. Strop był na tyle wysoko, iż nie musieli się martwić o swoje głowy, a miejsca wystarczało w zupełności, by wygodnie się rozłożyć na przygotowanych posłaniach i jeszcze zostawało miejsce na pakunki stolik z kilkoma krzesłami.

środku zastali Helenę, Xhapiona i Torina, którzy pozałatwiali swoje sprawy i powoli szykowali się do snu. Elely nie czekając podeszła do stołu i rozwiniętej nań mapy własnoręcznej roboty. Gestem wezwała wszystkich do siebie.


Tak oto mniej więcej prezentuje się okolica. Tutaj mamy Ostoję – wskazała na symbol domku w lewym dolnym rogu – A mniej więcej tutaj powinny być Koboldy – położyła palec na czerwonym okręgu. – Jak widzicie mało wiemy o terenie w pobliżu koboldów, gdyż w przeszłości nie zapuszczaliśmy się tam zbyt często, a po zawarciu układu tym bardziej. Przerywaną linią zaznaczyłam, w przybliżeniu, standardową trasę, którą kierowaliśmy się do menhiru. Ścieżka praktycznie się już zatarła, bądź zarosła, tak czy inaczej raczej nam się nie przyda. Ważniejsze są dwa punkty orientacyjne na tej trasie. Pierwszym z nich jest podwójna lipa, a drugim powalony, stary dąb. Jak widzicie na północ mamy miejsce, które nazywamy Linią Wielkich Dębów. Jest to odcinek lasu, w którym około setki potężnych dębów rośnie niemal w idealnej linii. Niezwykły widok. Z kolei bezpośrednio na wschód od osady mamy Kamienną Polanę, nazwaną tak od grupy wapiennych głazów rozrzuconych na polanie pośrodku lasu. Zupełnie jakby jakaś siła nie pozwalała drzewom zająć tego miejsca. Dunin z Moamem próbowali kiedyś zbadać to miejsce z pomocą magii, lecz niczego nie odkryli. Widocznie tak już musi być. Z kolei na północny wschód od rzeczonej polany mamy jezioro nazywane przez starszych Oazą Błota. Nazwa wzięła się z tego, że okalają je błotniste mokradła. A tutaj – wskazała na błękitną linię. – mamy rzekę, albo strumień. Z tego co wiem nie ma nazwy. To by było wszystko. Teraz wybaczcie mi proszę, ale muszę iść przygotować się na jutrzejszą wyprawę. Dobrej nocy.


 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 13-06-2018 o 19:36.
Zormar jest offline  
Stary 16-05-2018, 12:54   #33
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wycieczka do lasu niewiele dała. Stare, niemal zatarte ślady, niewiele mówiły o tym, ile koboldów napadło kilka dni temu na wioskę i w jakim kierunku potworki oddaliły się po zakonczeniu napadu. No ale, jak powiadano, ruch to zdrowie.

- Jak sądzicie, od jak dawna ta fiolka tu leży? - powiedział Ivor. Rzucił nawet na to znalezisko zaklęcie, wykrycie magii, lecz niczego ono nie ukazało. Brak było jakichkolwiek aur. - Może koboldy co chwila przychodzą w to miejsce i obserwują, co się dzieje w wiosce? Na ich miejscu bym tak zrobił. I z pewnością szykowałbym się do kolejnego ataku. Albo czują się bezkarni, albo też chcą sprowokować mieszkańców Ostoi do jakichś nierozważnych kroków.

Tymi myślami miał zamiar podzielić się z Duninem. Jak i pomysłem, że warto by wystawić wartowników, by ewentualny napad nie stanowił po raz kolejny zaskoczenia.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 17-05-2018 o 08:23.
Kerm jest teraz online  
Stary 16-05-2018, 16:04   #34
 
Rozyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
stine przez większość wyprawy była pewna, że znacznie przeceniła swe siły i z tropienia nic nie wyjdzie. Owszem, znalazła jakiś trop, a Nazir był w stanie go podjąć, jednak koniec końców i tak nie znaleźli nawet pół kobolda. Jednak na samym końcu szczęście się do nich uśmiechnęło… Shee'ra znalazła dziwne znaki na drzewie, a Astine fiolkę z czymś, co pewnie było jakimś eliksirem. Albo jakąś pułapką, jeśli Torin nie przesadzał w opisach tego, jak bardzo te stworzenia się w nich lubowały.
W wiosce postanowiła najpierw w miarę możliwości zaprezentować znalezisko reszcie drużyny oraz Duninowi i Arvanowi. Być może oni będą coś o tym wiedzieć… Następnie zaszyła się gdzieś w kącie i zaczęła rutynowo przeglądać swoje wyposażenie przed wyprawą.
 

Ostatnio edytowane przez Rozyczka : 16-06-2018 o 15:38.
Rozyczka jest offline  
Stary 17-05-2018, 16:15   #35
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Idąc przez wioskę Torin czół na sobie liczne spojrzenia, nie przejmował się tym jednak zbytnio. W tak małej społeczności byli wydarzeniem nie miary. Tak jakby trupa cyrkowa przyjechała. Miał tylko nadzieję, że żaden z obserwatorów, zwłaszcza z dzieci , nie wyrwie się z wioski za nimi.
W kuźni kapłan Moradina przez dłuższa chwilę przyglądał się pracy kowala. Nieporządki w kuźni, a może niziołcze porządki zaskoczyły go.
- Słabą tu macie stal a może to wina dostaw. Wiele lepszej podkowy już nie uzyskacie z tego materiału.
Czekając na odpowiedź kowala obserwował ułożenie narzędzi i ich uporządkowanie. Wysokość umieszczenia był logiczna, lecz kolejność. Spojrzał na kowala i jego syna. Spostrzegł, że syn przyjął kleszcz też lewą dłonią, również z lewej dłoni ojca. Zrozumiał nieporządek tej kuźni, obaj byli mańkutami zatem i narzędzi układali na odwrót niż to zwykle czynili kowale.

- Zapewne tak. Niech Kowal Dusz – Moradin czuwa nad Waszą pracą i kuźnią. Jestem Torin Hameraxe. Moradinie czuwaj nad kuźnią i tymi którzy w pocie czoła w niej pracują. - wypowiedział krótką modlitwę do Moradina tym razem w krasnoludzkim.
- Przybyłem wraz z towarzyszami by rozwiązać problem z koboldami. Jak zapewne wiecie Moradin jest patronem ziemi i wszystkich rzemieślników zwłaszcza tych pracujących w kamieniach i metalach. Amatornie me modlitwy odbywają się zwykle w kuźniach, lecz nie jest to konieczne. W drodze zwykle wystarczą ogniska i moje narzędzia z niewielkim kowadłem podróżnym. Jednak zawsze, gdy ma okazję wolę modlić się w kuźni. Mam do was prośbę o użyczanie na czas mojego pobytu, waszej kuźni, na te modły. Był by to jeden dzwon zawsze rankiem.
Potem uśmiechną się przez brodę.

***

Kapłan uważnie przyjrzał się mapie.
- Nie powinno być problemów z drogą przynajmniej do menhiru.
Potem rozejrzał się po towarzyszach.
- Posłaniec od Moama jeszcze nie przybył?
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 17-05-2018, 20:29   #36
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Helena pomogła Elely ogarnąć dom, a potem przygotować świetlicę na przybycie reszty najemników. Walka w leśnych ostępach nie była jej specjalnością toteż nie przychodziły jej do głowy żadne sensowne pytania. Ot, musieli iść, sprawdzić co się tam dzieje i tyle. Chyba że Moam uzyska od swoich demonów interesujące informacje. Czuła jednak, że ich zlecenie tak czy siak sprowadzi się do wyprawy do koboldziej wioski, jaskini, czy co oni tam mieli. Tak, Dunin wspominał chyba o jaskini. Gdzie kopalnia tam i jaskinie.

Spytała tylko Eleylę o czas wędrówki do poszczególnych punktów orientacyjnych. Ponieważ wśród najemników był ciężkozbrojny krasnolud nie musiała nawet brać poprawki na długość nóg; nie będą poruszali się szybciej niż niziołki.

Z braku lepszego zajęcia dokonała wieczornych ablucji. Potem pomodliła się do Torma. Wychodziła z założenia, że modlitwy nigdy za wiele, a podczas podróży zwłaszcza ta wieczorna weszła jej w krew. Chwilę zastanawiała się czy powinna wziąć udział w Podniesieniu. W końcu uznała, że ceremonia za niedawno zmarłych jest zbyt intymnym przeżyciem by uczestniczył w niej ktoś z zewnątrz i postanowiła zmówić modlitwę za zmarłych mieszkańców Ostoi w samotności.

Potem pozostało tylko oczekiwanie na resztę obecnych towarzyszy broni.

 
Sayane jest offline  
Stary 19-05-2018, 22:23   #37
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
en zmorzył ich niezwykle prędko. Powieki zamykały się bez najmniejszego problemu, a przygotowane małymi rękami niziołków posłania były miękkie i wygodne. Kto jak kto, ale lud Yondalli, bez znaczenia, czy w niekończących się podróżach przez ziemie Torilu, czy w niskich domkach, potrafił żyć dostatnio oraz dzielić się tym ze swymi gośćmi. Wedle tradycji poczęstowano ich najlepszym, dostępnym w danej chwili, jadłem oraz zapewniono nocleg. Nocleg na tyle wygodny, iż dla zmęczonych kilkudniową podróżą wędrowców stanowił godnego konkurenta w szrankach ze szlachecką pościelą. Szczególnie odczuli to ci, którym zazwyczaj nie po drodze było z wygodą drogich gospód, czy wielkimi metropoliami zaludnianymi niezliczonymi przedstawicielami wszystkich cywilizowanych ras, czy ugrupowań.

eszcze chwilę temu wspólnie przyglądali się sporządzonej przez Elely mapie, czy znalezionej dzięki wytrwałości Astine fiolce z ciemnego, twardego szkła. Wspólnymi siłami udało im się ustalić, iż przy jej wyrobie jeden ze składników stanowiło żelazo, odpowiedzialne w ostateczności za charakterystyczną barwę. Torinowi od razu na myśl przyszło, iż mogło mieć to związek z rzekomymi kopalniami, którymi dysponowały koboldy. Shee’ra myślała podobnie, lecz w jej przypadku wiedza i doświadczenie podpowiadały, iż niekoniecznie w tym należało upatrywać źródła metalu w szkle. Równie dobrze bowiem mogło ono stanowić zwyczajny składnik piasku, który wykorzystano, a ten w wyjątkowo czystej postaci był trudno dostępny w górach. Swoje trzy miedziaki dorzuciła również Helena podsuwając niezwykle prostą, acz i równie prawdopodobną teorię. Mianowicie, dlaczegóż to owa fiolka nie mogła trafić w gadzie szpony w wyniku handlu, bądź dawnej grabieży? Czyż tak blisko Secomber, miasta znanego z rozlicznych poszukiwaczy przygód, którzy to zapuszczają się w dzikie ostępy m.in. Wysokiego Lasu, nie mogło dojść do tego, iż grupa nieostrożnych śmiałków poległa, a później koboldy zaopiekowały się ich dobytkiem?

wiele ważniejszą kwestią w odniesieniu do tegoż znaleziska było to, cóż się w niej dawniej znajdowało. Oczywistość bowiem dla wszystkich stanowiło to, iż fiolet tego typu nie używa się bez powodu. Z jednej strony jej niewielkie rozmiary wykluczały to, by była używana jako naczynie na eliksir, lecz z drugiej nierzadko trzymano w nich wszelkiego rodzaju odtrutki, na wypadek spotkania jakiegoś jadowitego stworzenia. Nie było to w żadnym wypadku wykluczone, lecz ostatecznie najbardziej prawdopodobnym było, iż mogła zawierać coś zgoła przeciwnego, mianowicie truciznę. Jeżeli tak było w istocie, to cóż to mogła być za trutka? Jak wpływała na ciało, bądź umysł? Czy jej działanie mogło być śmiertelne, czy też nie? Te i być może wiele innych pytań rodziło się w ich głowach, lecz spekulacje ucięła ostatecznie Astine wychodząca z jakże logiczną propozycją skonsultowania się w tej sprawie z Duninem, jeszcze przed tym jak będą wyruszać.

statnią dręczącą ich umysły kwestią był rytuał odprawiany przez Moama. Wprawdzie zapewnił on, iż zawsze dokłada wszelkich starań, by jego badania były bezpieczne, tak dla niego jak i otoczenia, lecz sama perspektywa sprowadzania na Pierwszy Plan Materialny istot ze Sfer niższych napawała lękiem tych mniej zorientowanych w temacie, a i u posiadających wiedzę w dziedzinie magii nie objawiało się przesadnym optymizmem. Niemniej ostatecznie Dunin przyjął pomoc proponowaną przez półorka i podjąć stosowne ryzyko. Czyż ono się opłaci? Na to pytanie starał się odpowiedzieć Torin wzywający Moradina, by ten uchylił przed nim sprawek przyszłości. Odpowiedź na pytanie, która to okazała się być… twierdząca. Moamowi miało się powieść, lecz czy wydobyte od reprezentanta piekieł informacje okażą się cenne albo co ważniejsze prawdziwe? Jaka mogła być pewność co do słów biesa? Zwłaszcza to ostatnie pytanie dręczyło ich umysły, kiedy obserwowali, jak sowa Moama, jego posłaniec, wylatuje ze świetlicy w mrok nocy i pozostawia ich samych z wątpliwościami.

ej nocy nawiedziły ich różne sny. Raz szczęśliwe, raz tragiczne. Czasami odnoszące się do przeszłości, rozdrapując stare blizny, czasami zaś wybiegające w przyszłość, zarówno niezwykle odległą, jak i sięgającą zaledwie dnia następnego. Ostatecznie jednak nie przerywały one tak potrzebnego odpoczynku, bowiem jak szybko się pojawiały, tak prędko ustępowały miejsca innym i nie dawały okazji do zapamiętania. Tak było w przypadku wszystkich z wyjątkiem Astine. Dziewczynę przez większość nocy dręczyła jedna i ta sama wizja…


uk i zgrzyt. Huk i rumor. Huk i pękające skały. Huk i krzyki. Huk i krew. Huk i…

krzydła. Widziała pod sobą złote skrzydła, lecz nie miała czasu, by się im przyjrzeć wszystko bowiem trzęsło się spazmatycznie, aż nagle zapanowała nienaturalna cisza. Z początku miała wrażenie, iż ogłuchła, lecz było w tym uczuciu coś jeszcze, coś nienaturalnego… coś gładkiego… Wszelką myśl zastąpiła pusta, okalająca zewsząd ciemność...

tworzyła oczy. Leżała w swoim dawnym łóżku, kiedy to jeszcze mieszkała w starym domu, jeszcze sprzed czasów desperackiego wyboru i konsekwencji. W jednej chwili spostrzegła, iż stoi. Kręciło jej się w głowie, a zmęczony, dziwnie wolny głos matki mówił do niej. Mówił, lecz nie była w stanie spamiętać słów. Głowa jej pękała, ręce stawały się ciężkie. Całe ciało stawało się ciężkie, aż wreszcie ostatkiem sił zmusiła się, by spojrzeć w dół, na krew… krew...krew…

imno. Ciemność. Ciemność i zimno. Pustka. Kryształ. Lęk i nadzieja. Nadzieja i pustka. Zimno…


budziło ich głośne pukanie. Przez szpary w okiennicach do wnętrza świetlicy wdzierały się złociste promienie słońca. Ivor, jako pierwszy, który się przebudził, podszedł do drzwi i otworzył je. W blasku świtu zobaczył Elely ubraną podobnie jak dnia poprzedniego, lecz materiał, z którego utkane były jej spodnie oraz koszula, były wyraźnie grubsze i gotowe na niepogodę. Charakterystyczne niziołcze stopy chroniły porządne skórzane buty.
Wybaczcie, ale nie mamy czasu. Moam przyszedł do nas z samego ranka i ma wieści. Zbudziłam już Dunina i biegnę po Arvana. Pośpieszcie się proszę, i czym prędzej przyjdźcie do nas. Nie martwcie się ekwipunkiem, jeszcze będzie czas na dokończenie przygotowań, to też nie pozwalajmy Moamowi czekać. Do zobaczenia.
Rzekła pośpiesznie co miała do przekazania i czym prędzej ruszyła w kierunku strażnicy. Tymczasem wyrwani ze snu awanturnicy rzucali się do swych rzeczy pragnąc czym prędzej dowiedzieć się, cóż udało się wyciągnąć półorkowi z czerepów biesów.


warze Moama oraz Dunina zdradzały jednoznaczne oznaki zmęczenia oraz potrzeby dalszego odpoczynku, zwłaszcza półork nie wyglądał najlepiej, lecz, zapewne jedynie z pomocą silnej woli, stał wyprostowany, jak podczas ich pierwszego spotkania. Co mniej zaspani zauważyli srebrną obręcz na jego czole. Wraz z awanturnikami, Arvanem i Elely zgromadzili się wokół stołu w pomieszczeniu, gdzie wczorajszego wieczoru spożywali wieczerzę. W chwili, kiedy wszyscy zajęli swe miejsca czarodziej rozwinął trzymany w rękach pergamin i przemówił:
Zdobyłem odpowiedzi na wasze pytania. Wpraw… Aaaa… – przysłonił usta ręką, by powstrzymać ziewanie. – Nie na wszystkie, ale powinniście być zadowoleni. Otóż Kirkrim powinien nadal sprawować rządy nad klanem, jak również nie podlega on zwierzchnictwu jakiejkolwiek innej istoty. Zaś ich kopalnie nie mają połączenia z Podmrokiem. To są informacje, które były stosunkowo jasne. Problemy pojawiły się w przy… – kolejne ziewnięcie. – w przypadku pytań o powody ataku. Pomimo moich starań imp rzekł jedynie dwa słowa. Cytuję: Zdrada! Zemsta! Niestety bez wyraźniejszego kontekstu może to oznaczać wszystko.
Moam złapał się za głowę, by po chwili dokończyć:
Pytania?

 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 12-07-2018 o 17:02.
Zormar jest offline  
Stary 20-05-2018, 12:50   #38
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po podróży i spacerach po lesie posiłek i odpoczynek był tym, co Ivor przyjął z prawdziwą przyjemnościa. Zawsze wygodniej było spożywać to, co przygotował kto inny, a na dodatek sława kuchni niziołków okazała się być w pełni uzasadnioną. Po prostu palce lizać.

* * *

Przyjemny odpoczynek w miękkiej pościeli pozwolił niemal zapomnieć o czekających następnego dnia obowiązkach.
Ale wszystko do dobre musiało się kiedyś zakończyć, a w przypadku odpoczynku ów koniec nastąpił zbyt wcześnie, przynajmniej jak na gust Ivora.
Tym razem gościem była nie sowa, a ranny ptaszek, Elely, gotowa do ruszenia w drogę, a na dodatek przynosząca wieści o tym, iż Moam zakończył swe badania. Niestety efekt owych badań był średnio optymistyczny.
- Jedno jest pewne - powiedział Ivor, gdy Moam skończył mówić. - Komuś nie podobał się panujący między wami i koboldami pokój i współpraca. Ten ktoś zaatakował i zapewne zabił kilka koboldów, na dodatek zrobił to w taki sposób, by wyglądało to na dzieło mieszkańców Ostoi. Stąd mowa o zdradzie, stąd pragnienie zemsty, którą koboldy zaczęły realizować. Są przekonane, że odpowiedziały atakiem na atak.
- Ale trudno powiedzieć, czy zrobił to ktoś z waszych rodaków czy może jakiś kobold, któremu zamarzyła się wojenna sława. A może we wszystko wmieszał się ktoś trzeci, ktoś o kim nie mamy pojęcia
- dodał. - Może się uda porozmawiać z koboldami, ale to nie będzie łatwe i proste.
 
Kerm jest teraz online  
Stary 21-05-2018, 00:23   #39
 
Rozyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
ziwny sen, który nawiedził tej nocy Astine, sprawił że przez cały poranek była zamyślona. Co mogły oznaczać te wizje? Z pewnością nic przyjemnego, jednak to było wszystko, co mogła o nich powiedzieć. Czy jej rodzinna wioska również znalazła się w niebezpieczeństwie? Pozostało mieć nadzieję, że nie jest to prawdą, ponieważ na razie nie mogła zbyt wiele na to poradzić. W końcu nie porzuci nagle towarzyszy.
Po tym, jak Moam przedstawił im zdobyte informacje i poprosił o ewentualne pytania, pogrzebała nieco w plecaku i wyjęła z niego znalezioną wczoraj fiolkę.
Natknęliśmy się na to podczas wczorajszego lasu. — Wyjaśniła, streszczając resztę informacji, wliczając w to ślady na drzewie. — Była pusta, a Ivor twierdzi, że nie jest też w żaden sposób magiczna. Zastanawiamy się, co mogło w niej być.
Po rozmowie chciała pomodlić się do Mielikki prosząc ją o siłę niezbędną do zmierzenia się z nadchodzącymi niebezpieczeństwami oraz na osobności zwierzyć się towarzyszom z jej snu.
 

Ostatnio edytowane przez Rozyczka : 16-06-2018 o 15:45.
Rozyczka jest offline  
Stary 23-05-2018, 07:56   #40
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Wyprawa do lasu była miłą odskocznią od mimo wszystko ciasnej jak dla druidki osady i zabudowań. Nawet jeśli powód wyprawy nie był przyjemny to i tak Shee'ra z radością poczuła pod stopami runo leśne, dotykała szorstkiej kory i wdychała zapach lasu. Nazir także poczuł tę wolność i z zadowoleniem ocierał się o drzewa i węszył wokół.

W drodze powrotnej cały czas zastanawiała się nad zawartością fiolki i tym w jaki sposób mogła ona trafić w ręce koboldów. Jednak scenariuszy było tak wiele, że Shee'ra w końcu dała za wygraną.

* * *

Shee'ra nie spała dobrze tej nocy. Posłanie było zdecydowanie za miękkie - nie przywykła do takich luksusów i wciąż walczyła z pościelą, do tego dręczyły ją jakieś koszmary senne.
Przyszło jej na myśl, że może to rytuał Moama przywołał złe sny...
Kiedy Elely pojawiła się by ich obudzić wstała dość szybko i podążyła za nią by dowiedzieć się jakie efekty przyniosły czary Moama.


- Całkiem prawdopodobne. - dodała po wypowiedzi Ivora - Jednak możliwości jest tyle, że na pewno samym gdybaniem nie dotrzemy do prawdy. Jedynym sensownym rozwiązaniem jest zasięgnięcie "języka" wśród koboldów.

 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172