Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-05-2018, 00:09   #1
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację
D&D 5e Dolina Nentir: Strażnicy Puszczy

D&D 5e Dolina Nentir: Strażnicy Puszczy
Materiały
Komentarze

Prolog


Mordred




Modlitwa przynosiła rycerzowi ukojenie. Spokój duszy, w świętym miejscu nie nękanym przez tajemniczy cień.

Poszukiwania wędrowców, których ujrzał w swojej wizji, nie dały jak dotąd rezultatów. Po kilku dniach przesiadywania w karczmach, najwyższa kapłanka Erathis w Zasępcu, Lucinda przysłała gońca z zaproszeniem dla młodego paladyna. Sama świątynia sprawiała bardzo pozytywne wrażenie. Otoczona murem, z dużym brukowanym dziedzińcem wznosiła się ponad okolicznymi budynkami. Sam dziedziniec był gwarny i zatłoczony. Mordred przechodząc przez bramę ustąpił drogi grupce wyjeżdżających wysłanników świątynnych. Świeżo wyświęcony kapłan w pełnej zbroi wraz z grupką towarzyszących mu żołnierzy jechał stępem, powoli przepychając się przez zatłoczone ulice miasta.
Paladyn prychnął lekko. Wiedział, że po mniej więcej dziesięciu milach, kapłan zdejmie hełm, a jeśli do tego czasu nie zdejmie tez rękawic, to rano przez ból nadgarstków nie będzie w stanie trzymać lejców. Tylko dzieciaki myślą, że pełną zbroję nosi się cały czas, a Mordred, pomimo młodego wieku, dzieciakiem już nie był.
Kapłankę spotkał na schodach wiodących do głównej nawy katedry. Po serdecznym przywitaniu, wręczyła młodemu rycerzowi zapisany kawałek pergaminu. Wyglądał on tak, jakby był pisany dla ptaka pocztowego, co mogło być prawdą, gdyż paladyn nie widział, aby kapłanka hodowała ptaki, a teraz dokarmiała siedzącego na poręczy wielkiego kruka.
- To list od mojego wieloletniego przyjaciela, Mordredzie. Napisał go Saiderin, elfi mędrzec, mieszkający na północ od miasteczka Nenlast, niedaleko Puszczy Zimowych Pni. Prosi o pomoc w zorganizowaniu wyprawy na teren Puszczy, w celu zbadania zaginięć ludzi, zapuszczających się w te rejony. O ile zawsze było tam niebezpiecznie i zaginięcia były częste, według niego teraz jest znacznie gorzej, niemalże jakby jakiś cień powoli pokrywał całą Puszczę… Wspomina także o poszukiwaniu kogoś określanego jako Strażnik, kto mógłby pomóc. Chciałabym prosić cię o dołączenie do tej wyprawy, twoje umiejętności z pewnością będą pomocne. Saiderin jest jedną z tych osób, które darzę zaufaniem, jego głównym celem jest poprawa życia wszystkich w Dolinie.Data spotkania jest podana w liście, jeśli wyruszyłbyś dziś, to zdążysz na czas.



***

Althaea i Soveliss
Soundtrack



Długi to paskudna sprawa. Cirthrethowie doskonale zdawali sobie z tego sprawę, przemieszkując w wynajmowanym domu w części Zasępca znanej jako „dolna”. Codziennie mogli spoglądać w stronę wodospadu i „górnej” części miasta, gdzie doskonale widzieli mury otaczające ich rodzinną posiadłość. Teraz równie dobrze mogłyby być na księżycu. Niestety, przeklęty lichwiarz był w prawie. A Lord Protektor był bezwzględny jeśli chodziło o egzekwowanie prawa, o czym Soveliss niejednokrotnie myślał, gdy rozważał jak mógłby legalnie i mniej legalnie odzyskać posiadłość. Szczęśliwie, lichwiarz jedynie nią zarządzał, dopóki nie upłynie określony w przepisach termin. Póki co rodzeństwo miało więc niecały rok, aby zebrać małą fortunę niezbędną do odzyskania ich domu…
Doki przy rzece pachniały mułem i rybami. Rodzeństwo miało dość umiejętności, aby miejscowe opryszki trzymały się od nich z dala, jednakże to nie oznaczało że mogli medytować w pełni spokojnie. Oboje rozumieli, że nastał czas aby znów poszukać zarobku i to tym razem dużego, bo póki co w krasnoludzkim banku mieli odłożone zaledwie połowę kwoty wymaganej do odkupienia posiadłości. A w międzyczasie też trzeba mieć co do garnka włożyć. W takim oto czasie do Althaei przyleciał kruk. Przyniósł on wiadomość, która skonsternowała rodzeństwo, które powoli zapominało już o przeszłości. List od Saiderina, elfiego mędrca zapraszał ich do udziału w wyprawie w głąb Puszczy Zimowych Pni, w celu ustalenia przyczyny zwiększonej liczby zaginięć ludzi w Puszczy i odnalezienia osoby znanej jako Strażnik lasu. Co najbardziej poruszyło rodzeństwo, to to, że Saiderin twierdził, że to ich zhańbiony ojciec Heian Cithreth był owym Strażnikiem, a sam Saiderin odnalazł fragment jego dziennika…


***

Ardiel Mercuri
Soundtrack


Zajazd „Pięć Lig” był pełen podróżnych, co od wielu miesięcy było dość niezwykłe. Niewielkie karawany złożone z kilku wozów, grupy wędrownych handlarzy i rzemieślników, rolnicy wędrujący z rodzinami w celu osiedlenia się na nowej ziemi, kuglarze i bardowie przemierzali Drogę Handlową, głównie pomiędzy Hammerfast i Zasępcem. Główna sala zapraszała ciepłem bijącym z kominka i zapachami świeżej kolacji. Siedząca przy jednym ze stołów dwójka towarzyszy dumała nad częściowo wypełnionym trzosem sącząc miejscowe piwo, warzone według miejscowej niziołczej receptury. W sali panował gwar, goszczący tu wędrowcy schodzili tu aby wykorzystać wieczór, przed ponownym wyruszeniem drogę. Bardowie przygrywali otoczeni wianuszkiem słuchaczy, głównie dzieci. Nagle, do stolika przy którym Ardiel Mercuri wraz z Deiredem przepijała piwem pieczeń z dzika, przez otwarte okiennice wleciał wielki, czarny kruk. Wywołał niemałe poruszenie, jednak ponieważ nie wydawał się być agresywny, po sali rozległy się tylko śmiechy. Dość hojnie obdarzona przez bogów dziewka służebna, która zdawała się trochę zbyt często (jak na gust Ardiel – oczywiście tylko ze względów dobrego wychowania…) ocierać o ramię Deireda, spojrzała ze śmiechem na młodego kapłana. Nachyliła się lekko przy stole, przez co przód jej koszuli ładnie się wypełnił.
- Panie, musicie uważać na swojego… ptaka. Może pomóc wam się nim zając?
- Eeee… - Ardiel zauważyła, że uszy jej towarzysza przybrały kolor świeżo startych buraczków – to nie mój, on sam się… dosiadł.
Zanim elfka zdążyła się wypowiedzieć, ptaszysko zmyślnie wyciągnęło dziobem mały pergamin z tubusa przymocowanego do swojej nogi, po czym z głośnym „KRAAA!” upuściło go obok talerza Ardiel. Przekrzywiwszy łeb, kruk wyglądał, jakby chciał się upewnić, czy elfka zrozumiała o co chodzi, po czym machnąwszy kilkukrotnie skrzydłami wyleciał przez okno, dając zgromadzonym w Sali dzieciakom okazję do kolejnej salwy śmiechu.
Pergamin był listem. Piękne litery elfiego pisma, stawiane były pewną ręką, przez osobę dla której nie była to pierwszyzna. Wiadomość pochodziła od Siaderina, elfiego mędrca, który poszukiwał ochotników do wyprawy w głąb Puszczy Zimowych Pni, w celu ustalenia przyczyny zwiększonej liczby zaginięć ludzi w Puszczy i odnalezienia osoby znanej jako Strażnik lasu. Ardiel ledwie pamiętała mędrca, głównie uczył on pieśniarzy ostrzy w Ladrinaer, chociaż zajmował się także nauką czytania i pisania innych wychowanków. Samo zlecenie było dobrze płatne, 50 złotych monet (do podziału między nią i Deidreda za każdy dzień wyprawy. Wyprawa miała wyruszyć z miasteczka Nenlast, data była podana. Jeśli towarzysze wyruszyliby jutrzejszego ranka, to dotarliby na czas do miejsca spotkania.


***

Aldric Orli Szpon
Soundtrack


Rytm oddechu biegnącej postaci był nadal pewny, pomimo kilkugodzinnego wysiłku. Tego cywilizowani ludzi nigdy nie mogli zrozumieć. Wśród ludzi lasu biegało się wszędzie. Na polowaniu czy na wojnie, zawsze biegiem. Teraz tylko to ratowało życie uciekającej postaci. Gałęzie chłostały twarz i ciało, kamienie ocierały nogi. Oddech przyspieszył jedynie, gdy do uszu uciekiniera dotarły odgłosy pogoni. Warkoty i ciche tąpnięcia poduszek łap wielkich wilków. Pokrzykiwania i gardłowe odgłosy karłów ich dosiadających. Daleki brzęk cięciw i cichy świst strzał, mijających uciekającą postać. Na ułamek uderzenia serca myśli biegacza pomknęły wstecz. Jak kilka dni temu udał się wzdłuż szlaku jednego ze szczepów Tygrysich Kłów, aby tak jak obiecał dołączyć do wiosennych łowów. Przypomniał sobie jak poszukiwał obozowiska i jak je odnalazł, puste, pełne poniszczonych sprzętów i śladów walki. Jak tropił tych, którzy pojmali cały szczep i jak z łowcy niespodziewanie stał się zwierzyną. Strzała muskająca lotkami jego ucho wyrwała go z zamyślenia. Przemykając pod i ponad powalonymi drzewami i prastarymi korzeniami skręcał to w prawo, to w lewo, niczym zając. I niczym zająca ścigali go bezwzględni łowcy. „Na południe”, o tym tylko myślał. Dostać się do jeziora Nen, potem jakoś pójdzie. Jest ich zbyt wielu a on jest sam, w lesie w końcu go osaczą. Wtem, z boku zauważył ruch. W mgnieniu oka zmienił krok, odruchowo uderzając toporem. Z krzaków wypadło na niego szare cielsko, wielki wilk, w którego głowie natychmiast zakleszczyło się stalowe ostrze. Gdy padał, jeździec, karzeł, skoczył prosto na uciekiniera. Z niemal zwierzęcym warkotem dwa ciała splotły się w śmiertelnym uścisku, gdy obaj próbowali sięgnąć po noże. Nagle uciekinier poczuł pod stopą pustkę. Urwisko! Nie zdołał nic zrobić, pchany do tyłu siłą rozpędu i uderzenia karła. Z płuc jego prześladowcy wydarł się skrzek strachu i wściekłości, gdy dwa ciała spadały w odmęty jeziora.





Przebudził się w ciepłej izbie, przesiąkniętej zapachem ziół. Leżał na łóżku, dość wygodnym, jego ciało okrywały bandaże. Obandażowane miał głownie ręce i nogi. Przez chwilę czuł tylko panikę, aby zaraz poczuć ulgę gdy udało mu się poruszyć palcami. Dostrzegł, że obok prawej ręki spoczywa pas z jego nożem.
- Wszystko w porządku. – spokojny głos rozległ się od strony wielkiego kominka. Postać dorzucająca drew do ognia wstała i uciekinier mógł dojrzeć twarz mężczyzny. Elf, nie udało by mu się określić wieku. Ubrany dobrze choć nie przesadnie bogato. Rozejrzawszy się barbarzyńca dostrzegł przy ścianach półki zastawione książkami, szklanymi i porcelanowymi butlami i pojemnikami. I ptaki. Na przebiegających pod sufitem belkach przesiadywało całe stado czarnych niczym noc kruków, których oczy obserwowały leżącego. Barbarzyńca wzdrygnął się lekko, gdyż w oczach największego z nich przez chwilę dostrzegł nie oczy kruka, a orła.
- Nic ci nie będzie, nic ci tu nie grozi. Jestem Saiderin, wyłowili cię rybacy z jeziora Nen i przywieźli do mnie. Jestem swego rodzaju… uzdrowicielem. Nie masz odmrożeń, choć obawiałem się że tak długa kąpiel może uszkodzić twoje ręce i nogi. Ale udało mi się zapobiec poważniejszym uszkodzeniom. Miałeś dużo szczęścia. Możesz tu zostać, dopóki nie wydobrzejesz.


***

Wszyscy

Wszyscy zebrani zasiedli przy stole w domu mędrca. Barbarzyńca ucieszył się rozpoznając elfkę Ardiel oraz w rycerzu młodego Mordreda, ten zaś ledwie zdołał zachować kamienną twarz, gdy ujrzał wszystkich obecnych. To oni bowiem byli ludźmi z jego wizji. Saiderin dał im chwilę czasu na poczęstunek, ciepła stawa i wino rozgrzało wędrowców, zmęczonych podróżą przez ostatnie wiosenne przymrozki.
- Teraz, gdy zebraliśmy się tutaj wszyscy, chciałbym wam podziękować za przybycie.

- Aby zrozumieć wydarzenia które miały tu miejsce, konieczne jest, abyście wysłuchali pewnej historii. Informacje, które teraz wam przekażę, są niepełne i mogą być niepewne. Jednak stanowią owoc mojej wieloletniej pracy, poszukiwań i zbierania informacji zarówno tradycyjnymi, jak i mniej... pospolitymi metodami. Dlatego proszę was o wysłuchanie tego co udało mi się odtworzyć na temat wydarzeń w naszej Dolinie, w ostatnich stuleciach.

Jak wszyscy wiecie, ponad sto lat temu upadło Imperium Nerath. Jedną z istot, któr przyczyniły się do tego, był Torak. Syn czerwonego smoka i czarnej smoczycy, nosił przydomek „Krwawy”, bowiem jego łuski były koloru zaschłej krwi. Była to niesamowicie plugawa bestia, potężna, żądna krwi i zniszczenia, a przy tym sprytna i wyrachowana. Z jakichś powodów pragnął zniszczenia Nerathu i w ostatnich dniach Imperium, zadał mu ostatni cios. Zgładził wszystkich potomków linii Cesarzy Nerathu, aż do ostatniego kuzyna. Wtedy otrzymał przydomek „Zguba Królów”. Zniszczenie Imperium nie było jedynym jego celem. Pragnął także zdobyć naszą Dolinę. Znów, nie znamy powodów jakimi się kierował. Osobiście sądzę, że miała z tym związek Cyriss Tańcząca Łuska. Była to mosiężna smoczyca, mająca swoje leże głęboko w Puszczy Zimowych Pni. Niedługo przed najazdem Krwawych Włóczni, Torak zaatakował Dolinę. A przynajmniej miał taki zamiar, gdyż powstrzymała go Cyriss. Walczyli daleko nad północnymi pustkowiami i jedynie niektóre miejsca w Puszczy są świadectwem furii, jaką potrafiły wykrzesać z siebie dwa walczące smoki.

Elf przerwał na chwilę, wpatrując się w wasze twarze, rozświetlane blaskiem ognia w kominku.
- Cyriss nie przetrwała. Pokonała Toraka, wyrywając mu co najmniej jedno oko i zabiła, lub przepędziła... tego nikt już chyba nie wie. Sama jednak przypłaciła to życiem. Jak się dowiedziałem, była Strażniczką Puszczy i chyba całej Doliny. Nie była jednak sama. Wraz z nią, było co najmniej dwoje innych, mieszkających w Puszczy. Mieli oni także pomoc. Jeden z elfów żyjących w Zasępcu otrzymał dostęp do skarbca zmarłej smoczycy i dzięki temu zbudował rodzinną fortunę. Trafiłem na informacje o „wielkim” lub „największym” skarbie smoczycy. Elf ten miał wspierać pozostałych Strażników i w razie potrzeby ich zawiadomić, lub „wybudzić” w razie potrzeby. - tu mędrzec bezradnie rozłożył ramiona.
- Wybaczcie, te informacje pochodzą z zaszyfrowanego dziennika który udalo mi się odnaleźć. Odczytałem zaledwie część zapisków, a wiele stron jest zniszczonych.

Saiderin położył na stół gruby dziennik w skórzanej oprawie. Widać było, że wiele stron leżało włożonych luzem, liczne były częściowo spalone a okładki były niemal czarne od upływu czasu, jednak sam widok wystarczył, aby Soveliss i Althea zaniemówili. Elfi mędrzec spojrzał prosto na nich.

- Ten dziennik należał do waszego ojca. Sądzę, że był on Strażnikiem, który miał ostrzec pozostałych w Puszczy. Poznałem nieco historię waszej rodziny. Jego zaginięcie mogło wynikać z tego, że ktoś chciał mu przeszkodzić. Orkowie być może nie przeszli by przez Puszczę, gdyby byli tam pozostali dwaj Strażnicy. Jednak coś musiało się stać i nie dotarł do celu. Proszę. Przyjmijcie ten dziennik, mogę wam dać choć tyle. Wykonałem dokładną kopię tego dziennika i mam zamiar nadal pracować nad jej odczytaniem.

Po chwili ciszy westchnął i przemówił ponownie.
- Od ostatnich lat, w Puszczy dzieje się coś złego. To się nasila, stopniowo, jak powoli podgrzewająca się woda w kotle. Coraz więcej osób zapuszczających się do Puszczy nie wraca. Straciłem nawet kontakt z moimi rodakami z Edvenelvin. Chciałbym wynająć was abyście wyruszyli do Puszczy, odnaleźli dwóch pozostałych Strażników, lub przynajmniej zbadali miejsca gdzie według dziennika powinni się znajdować i spróbowali ustalić, co się stało. Za część zaginięć mogą odpowiadać gobliny, które pojawiły się w południowej części Puszczy. - tu wskazał na potężnie owłosionego mężczyznę – jeden z was miał już z nimi bliskie spotkanie. Ardiel, wiem, że jeden z Twoich dawnych towarzyszy, Malaggar Baenre, pojawił się w Puszczy.

Młodziutka elfka popatrzyła na mędrca ze zdziwieniem. Malaggar był drowem, Mrocznym Elfem z podziemnej krainy Podmroku, który został przyjęty do nauki jako sierota, podobnie jak i ona. Wykazywał się bardzo dobrymi umiejętnościami i silnym talentem do magii, jednak nie był specjalnie rozmowny, w zasadzie nie mogła sobie przypomnieć, aby kiedykolwiek dłużej rozmawiali, zniknął natomiast razem z pozostałymi mieszkańcami ich małej osady...

Tu mędrzec umilkł, pozwalając aby wszyscy w chwili spokoju mogli przemyśleć to, co usłyszeli.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 29-05-2018 o 00:39.
Prince_Iktorn jest offline  
Stary 06-06-2018, 22:31   #2
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Spotkanie u mędrca - scena wspólna

Althaea przejechała dłonią po okładce dziennika, dotknięcie książki sprawiło, że w jej głowie pojawił się obraz ojca, obraz którego przez wiele lat chciała się pozbyć z pamięci, ponieważ przez wszystkie lata od zniknięcia ojca sądziła, że Heian był po prostu tchórzem i uciekinierem.
Spojrzała na Saiderina i spytała:
- O ile nie jest to jakąś tajemnicą, to czy mógłbyś nam powiedzieć gdzie go znalazłeś? - postukała palcem w okładkę dziennika. - Wiem, że w tej chwili nie na to czas, ale po wykonaniu zadania, które masz dla nas chciałabym przejrzeć tamto miejsce, poszukać śladów dotyczących ojca. Od jego zniknięcia minęło blisko sto lat, muszę odkryć co się z nim przez ten czas działo. -
Przeniosła wzrok na swojego młodszego brata, którego widok dziennika wprawił w równie duże osłupienie jak ją.

Saiderin spojrzał na elfkę ze zrozumieniem w oczach.
- Nie, to nie jest tajemnica. Kupiłem go od krasnoludzkiego wędrowca, Grurrana Szarobrodego z Hammerfast. Według tego co mi mówił, znalazł go przy ciele Mrocznego Elfa, zabitego gdzieś w Górach Kuźni Świtu. Kiedy go kupowałem, nie wiedziałem co sobą przedstawia, dopiero później udało mi się odczytać jego fragmenty.

Aldric rozglądał się dookoła wciąż jeszcze nieco oszołomiony, otaczały go twarze częściowo znajome i częściowo obce. Z pewną nieufnością spojrzał na parę nieznanych mu elfów, wyglądających na rodzeństwo, byli oni jacyś inni od tych znanych mu z puszczy. W końcu skinął głową Seiderinowi.
- Słyszałem o tobie, kruczy mędrcze, który widzi wieloma oczami. Najwyraźniej zawdzięczam ci życie, wiedz, że Aldric Orli Szpon nie zapomina takiego długu. O Krwawym Toraku i Cyriss też opowiadano w moim klanie, lecz o tych trzech strażnikach nie wiedziałem…. Prawda też, że karły i ich wilcze bestie okrutnie się ostatnio rozpleniły, zima sprowadziła zło jak przepowiadali szamani… - Potem przeniósł spojrzenie na Ardiel i na jego ponurej i zabliźnionej twarzy wykwitło coś na kształt uśmiechu. Uścisnął ją z radością.
- Przyjaciółko, długo cię nie widziałem, widzę, że wiek się ciebie nie ima, jak na Stary Lud przystało...widzę, że Mordred też tu jest, pozostali to twoi kamraci? - Spytał.

- Aldric, kamracie! - uścisk Ardiel był prosty, żołnierski, ale szczery - Jeszcze damy im razem popalić… - zaczęła, lecz jakby zmieszała się i postanowiła zmienić temat - Gdzie żeś się podziewał druhu? - spytała z nutą wzruszenia w głosie. Jednocześnie wodziła badawczo wzrokiem po reszcie zgromadzonych, bo prócz Saiderina nie poznawała nikogo. Nie ukrywała, że list doręczony przez kruka był dla niej zaskoczeniem. W tych czasach nie mogła już liczyć na szacunek gdziekolwiek się znalazła; prędzej na kilka obelg i splunięcie, opatrzone słowem “leśni bandyci”.

Mordred uśmiechnął się smutno i kiwnął głową w kierunku barbarzyńcy - Dobrze cię widzieć żywym Aldricu. Widzę że nawyków nie zmieniłeś i nadal polujesz na orkowe plugastwo.

Althaea przejechała wzrokiem po wszystkich obecnych w sali i na chwilę zatrzymała się na Adriel. “Wiek się jej nie ima, a jak się ma imać, jak to jeszcze młodzik” pomyślała patrząc na elfkę z niemalże matczynym spojrzeniem.
- Widzę, że część z was się już zna, jednak ja widzę was po raz pierwszy, także pozwólcie, że się przedstawię bo chyba lepiej rozmawiać kiedy wiemy z kim rozmawiamy, prawda? Nazywam się Alhtaea Cithreth. - powiedziała, po czym lekko bodnęła Sovelissa w ramię żeby też się odezwał.

Oderwany od studiowania przyprawiającego o przypływy nostalgii dziennika, elf skłonił tylko delikatnie głowę:
- Mistrz Soveliss, do waszych usług - nie przypominał stereotypowego czarodzieja, nosił się bardzo elegancko, odziany w ozdobne i drogie ubrania, podparty na stylowej lasce, która służyła mu także przy rzucaniu zaklęć. Można było odnieść wrażenie, że patrzy na zgromadzonych z góry, wręcz z pewną dozą arogancji. Podobnie jak siostrę, Sovelissa też zdziwiły słowa Aldrica. “Ludzie jednak nie mają pojęcia co plotą” myślał. Miał nadzieję, że Saiderin żartował co do udziału Ardiel w wyprawie i nie każe im opiekować się dzieckiem w Puszczy.

-Robiłem to, co wcześniej, wędrowałem po Puszczy, jako przewodnik i łowca. Ale od kilku zim, coraz sroższych, więcej bestii się pojawia. Nie tylko zielonoskórzy nam zagrażają, ale i karły i ich wargowie. Ostrzegam klany, że trzeba się zjednoczyć, ale nie wszyscy słuchają, szamani o różnych znakach mówią, o gniewie panów wiecznej zimy, których oddech nas przeszywa… - Aldric odpowiedział Ardiel i Mordredowi, bardziej ponurymi słowami niż wcześniej zamierzał, po czym przeniósł badawcze spojrzenie na dziwną parę:

-Cithretowie? Jeden z podróżników mówił mi o takim rodzie w Zasępcu… To nie jesteście z Ardiel? Wyglądacie jakoś inaczej niż ona…I nawet nie wiedzieliście, że wasz ojciec był Strażnikiem?

- Może dlatego, że elfy to nie mrówki i nie wszystkie wyglądają tak samo? - odpowiedział, niby obojętnym tonem, Soveliss. Posłał wymowne spojrzenie Althaei “a nie mówiłem?” - Ojciec nigdy się na głos czymś takim nie chwalił, choć nie dziwi mnie, że jego zniknięcie nie było przypadkowe. Uważasz więc Saiderinie, że zadaniem naszego ojca było przebudzenie reszty tych “Strażników”? I sądząc po efektach najazdu orków nie udało mu się osiągnąć celu?

Althaea już kilka razy w życiu widziała ten typ spojrzenia u swojego brata i nie przepadała za nim zbytnio. - Może i nie było, co nie zmienia faktu, że jego zniknięcie sprowadziło pogardę na nasz ród, Saelu. - odpowiedziała bratu celowo używając jego dziecięcego imienia, po czym zwróciła wzrok na Aldrika - Wybacz proszę mojemu bratu, nie jest zbyt towarzyskim typem. A co do twojego pytania to widzimy panienkę Adriel pierwszy raz i faktycznie możemy wyglądać inaczej niż ona, no ale z ludźmi przecież jest tak samo, nieprawdaż? - uśmiechnęła się. - A cóż takiego słyszałeś o mojej rodzinie? - spytała Aldrika lekko zaciekawiona.

Barbarzyńca przyglądał się Althaei z fascynacją. Wyglądała zupełnie inaczej niż Adriel, z jej bladą skórą o błękitnym odcieniu i oczami, które wydawały się widzieć bardzo wiele. Wydawała mu się ona bardziej wróżką niż śmiertelną istotą, odruchowo złapał jedną dłonią za amulet na szyi, drugą czyniąc gest chroniący przed urokami.
-Handlarz skórami, z którym rozmawiałem, mówił o dwójce elfów, ostatnich, którzy mieszkają podobno w Zasępcu. Siostra, która poluje na bandytów i brat, który zna się na czarach… chyba takim jak wy nie jest tam teraz łatwo? Rozejrzał się dookoła nieco rozbieganym spojrzeniem, zdając sobie sprawę, że większość jego rozmówców to elfy. Na szczęście nie bał się Starego Ludu, jak wielu z jego plemienia.

“Nie do końca ostatnich” pomyślała Althaea wspominając o swoim niedoszłym małżonku. Odetchnęła z ulgą, że wojownik nie słyszał o sytuacji z powodu której rozpadło się jej narzeczeństwo z majętnym Aramilem, ponieważ historia ta nie wpływa zbyt dobrze na opinie ludzi o niej.

Elfi mędrzec spoglądał na zebranych, przysłuchując się wymianie zdań.
- Tak, Sovelissie. Według jego dziennika, a przynajmniej tych fragmentów które udało mi się odczytać, był on jednym ze Strażników. Wasza rodzinna fortuna została zasilona przynajmniej częścią skarbu Ciriss Tańczącej Łuski, by był ktoś, kto mógłby wybudzić pozostałych Strażników w razie potrzeby. Czemu zasnęli? Czemu sami się nie wybudzili? Tego nie wiem. Ale będziecie mieli okazję aby się przekonać. Wynająłem dla was łódź rybacką i opłaciłem załogę, abyście mogli przemieszczać się w górę i w dół Wielkiej Rzeki. Załogę stanowi rodzina rybaków z Nenlastu, to dobrzy ludzie, godni zaufania. Na wyprawę zapewnię wam prowiant, liny, pochodnie i sprzęt obozowy. Jeśli ktoś potrzebuje, w piwniczce znajdzie się jakaś broń, pancerzy niestety nie posiadam. Jeśli ktoś chciałby zakupić dodatkowy sprzęt, możecie udać się do miasteczka, do faktorii „Ostatni Przystanek”. Chciałbym, abyście wyruszyli jak najszybciej, najpóźniej za dwa dni, przenocować oczywiście możecie tutaj, w razie dla pań znajdzie się osobny pokój. Usiądźcie nad mapą, zastanówcie się gdzie chcielibyście wylądować i od czego zacząć, wraz z Aldrikiem pozaznaczaliśmy charakterystyczne miejsca i punkty orientacyjne.

Aldric po chwili namysłu skinął głową mędrcowi, przyglądając się współtworzonej przez niego mapie. W dziwnym towarzystwie przyjdzie mu podróżować, ale jeżeli taka była wola Białego Orła…
-Tak, jeżeli będziemy płynąć od dołu rzeki, zacząłbym poszukiwanie Strażnika od Martwej Puszczy…. -wzdrygnął się nieco wymawiając nazwę miejsca gdzie jego pobratymcy bali się zapuszczać.

- Hmm… Słyszałam o tym miejscu, nawet zwierzęta je omijają - powiedziała Adriel nachylając się nad mapą w zamyśleniu, by po krótkiej chwili wyprężyć się, przybierając zbyt pewną siebie minę i odsłaniając w szelmowskim uśmiechu białe zęby - Ale brzmi nieźle, skoro szukamy kogoś, kto śpi parę dekad. Aldricu, nie chciałbyś najpierw wstąpić do obozu swoich?

Aldric skinął głową Adriel, na jego ustach wykwitł cień uśmiechu. Dziewczyna wciąż miała w sobie tę szelmowską pewność siebie, która dodawała otuchy tym którzy walczyli u jej boku, a której nie utraciła pośród przeciwności i lat włóczęgi…
-Tak, możemy wstąpić, ten obóz jest prawie po drodze, myślę, że nawet najbardziej uparci ze starszyzny nie mogą zamknąć oczu na zło, które rozlało się po Puszczy.....ale wiedz, że nie wszyscy są chętni obcym, również elfom….- dodał już z poważniejszą miną.

- To… nie brzmi zbyt zachęcająco - odburknął Soveliss.

Saiderin spojrzał lekko z ukosa na młodego elfa.
Istotnie, nie brzmi. Jednak nikt nikogo do niczego nie zmusza, młody magu. Są zagrożenia, to prawda, ale można wiele osiągnąć i wiele zyskać. Ta wyprawa jest tylko dla ochotników, właśnie z tego powodu.

-Jeżeli pozwolimy plugastwu plenić się, to i tak do nas przyjdzie, do waszych miast też… - Aldric odparł surowym tonem Sovelissovi. - Możemy udać się najszybszą drogą na poszukiwanie Strażnika w Martwej Puszczy, jako proponowałem.

- Mój brat chciał zapewne powiedzieć, że nie brzmi to zbyt zachęcająco, ale jakoś się dogadamy… Z chęcią zapoznamy się też z kulturą w której się chowałeś. W końcu uczymy się nowych rzeczy całe życie, prawda? - Uśmiechnęła się do wojownika po czym spojrzała wymownie na Sovelissa i dyskretnie kopnęła go pod stołem w kostkę. Od czasu śmierci matki, brat był jej jedynym prawdziwym przyjacielem, jednak jego gburowatość, niechęć i oschłość wobec innych często doprowadzała ją do szału. - Myślę, że zaczęcie poszukiwań od Martwej Puszczy będzie dobrym pomysłem.- dodała.

 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 13-06-2018 o 00:42.
Lord Melkor jest offline  
Stary 13-06-2018, 22:38   #3
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

Soundtrack





Po przygotowaniach, drużyna zebrała się rankiem nad brzegami jeziora Nen. Samo jezioro było wielkie, tak wielkie, że potrzeba było kilku dni, aby przepłynąć je ze wschodu na zachód, a jego brzegi niknęły w porannej mgle. Na towarzyszy czekała an brzegu duża łódź rybacka, wraz z załogą. Było to dwóch mężczyzn, jeden stary i brodaty, drugi młody, który jeszcze nie zaczął się golić.
- Jestem Hanno, a to jest Jaslo – starszy przedstawił obydwu.
- Saiderin wynajął nas abyśmy pomogli wam w podróży po jeziorze Nen i Wielkiej Rzece. Nie jesteśmy wojownikami, ale zabierzemy was tam, gdzie będziecie chcieli dotrzeć. Jeśli wyrazicie takie życzenie możemy też popłynąć gdzie rozkażecie i am na was poczekać.


Po krótkim przywitaniu, drużyna załadowała wyposażenie na łódź dostrzegając, że elfi mędrzec nie żartował, gdy mówił o dodatkowym wyposażeniu. W łodzi był zapas racji żywnościowych, lin, wody i prowiantu obozowego. Konie trzeba było jednak zostawić. Puszcza nie była miejscem nadającym się do jazdy. Pozostały w stajni pod opieką Saiderina i wcale nie wyglądały na niezadowolone.
Hanno i Jaslo okazali się dobrymi żeglarzami. W przeciągu dnia dotarli do miejsca, gdzie Wielka Rzeka spływa do jeziora Nen i tam przeczekali noc.




- Niedaleko stąd cię wyłowiono – wskazali miejsce Aldrikowi. Ten nie od razu rozpoznał okolicę, za dużo się wtedy działo, jednak ostatecznie zdołał umiejscowić całe zdarzenie i swoją ucieczkę. Miejsce w którym kiedyś był obóz jednego ze szczepów z plemienia Tygrysich Kłów teraz nie wykazywało śladów życia. A przynajmniej tyle mogli stwierdzić płynąc rzeką dalej na północ.




Puszcza przywitała ich ogromem przestrzeni, dzikiej przyrody, olbrzymimi połaciami lasu. Nie był to jednak las wymarły. Ptaki i zwierzęta zasiedlały Puszczę w olbrzymich ilościach. Mając w drużynie zawołaną łuczniczkę i myśliwego, drużyna mogłaby nawet nie zabierać wiele racji żywnościowych, ale nikt nie chciał ryzykować postojów na polowania. Nie było to bowiem miejsce bezpieczne. Co kilka godzin trafiali oni na ślady starych kości, które mogły opowiedzieć niejedną smutną historię. Szli dość szybko, pomimo ciężkiego i trudnego terenu, dającego się we znaki mniej doświadczonym w takich wędrówkach. Kierowali się w stronę miejsca oznaczonego na mapie jako jedna z możliwych siedzib strażników. Aldrik prowadził ich pewnie, jednak nawet on został zaskoczony gdy wychodząc na przecinkę trafili na jednego z drapieżników puszczy. Olbrzymi niedźwiedź z głębokiej Puszczy, z pyskiem pokrytym zakrzepła krwią ucztował właśnie na czymś, co najlepiej określić można było mianem pobojowiska.




Wokół bestii walały się szczątki wielu ciał. Gdy niedźwiedź ujrzał grupę wędrowców, ryknął, po czym powoli wycofał się w głąb lasu.
Na polance walały się resztki co najmniej kilkunastu ciał. Gobliny, wilki, hobgobliny i niedźwieżuki znalazły tutaj śmierć. Na pogiętych, połamanych i roztrzaskanych pazurami tarczach widniał symbol pięści powstającej z płomieni, podobny znajdował się na małych podartych tunikach i wielkich wystrzępionych tabardach. Aldric przypomniał sobie, że takie właśnie tuniki nosili jego prześladowcy. Mordred i Althaea skojarzyli pogłoski o potężnym dowódcy kompanii najemnych goblinów zwanym Gotai, który obrał sobie właśnie taki znak. Ardiel natomiast przypomniała sobie pogłoski o silnej kompanii najemnych goblinów, Płonącej Pięści, która podobno imała się każdego zajęcia. Pogłoski te wystarczały aby kupcy na traktach oblewali się potem... Walka na polanie miała miejsce niedawno, krew nie zdążyła jeszcze dobrze okrzepnąć, ale smród już dawał się we znaki. Po polance rozrzucone było mnóstwo elementów ekwipunku, teraz dawało się dostrzec zarówno krótkie maczety goblinów jak i szerokie szable hobgoblinów czy wielkie topory niedźwieżuków.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline  
Stary 15-06-2018, 01:37   #4
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Aldric prowadził swoją dziwną grupę pewnie, widać było, że Puszcza jest mu znana, chociaż ich droga prowadziła do części, której nawet on unikał. Był więc czujny, co jakiś czas przystawał i nasłuchiwał dźwięków, niczym polujący drapieżnik, chociaż był pewien, że Adriel nie poradziła by sobie dużo gorzej, co innego te dziwne miejskie elfy... nie do końca wiedział, co ma o nich myśleć.

Kiedy spotkali ogromnego niedźwiedzia, wstrzymał szybkim gestem swoich towarzyszy, przykładając palec do ust.
- To jeden z władców tych borów, nawet dla nas byłby bardzo groźnym przeciwnikiem. Lepiej zachować siły na poszukiwanie Strażnika.

Po tym, jak majestatyczne stworzenie się oddaliło, zaczął studiować pole bitwy. Podnosząc i oglądając broń i ekwipunek poległych, próbował dojść co tu się stało - czy gobliny walczyły tu przeciwko niedźwieżukom?

- Chyba duchy zesłały tego niedźwiedziego władcę by pomógł bronić Puszczy przed potworami. - Spojrzał z szacunkiem w stronę gdzie tamten zniknął po czym wrócił do oglądania pobojowiska. - -Te karły wyglądają jak te, które mnie ścigały..

 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 15-06-2018 o 12:28.
Lord Melkor jest offline  
Stary 15-06-2018, 15:59   #5
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Althaea poszła w ślady "Orlego Szpona". Zatrzymała się przy jednym z trupów i
przyglądała się symbolowi na ich tunikach.

- Coś może być w tym, że gobliny stoczyły tu walkę z niedźwiedziożukami. - odpowiedziała Aldricowi. - Pod tym symbolem nosił się Gotai... - stwierdziła bez emocji, bardziej jakby sama do siebie niż do swych towarzyszy. - Ciekawe, czy te gobliny pochodziły z jego kompanii... - podniosła się z klęczek. - W każdym bądź razie musieli narobić rabanu, a niedźwiedź przyszedł ich uciszyć. Myślę, że powinniśmy pójść z tego miejsca zanim uzna, że też zakłócamy tu spokój.
 

Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 15-06-2018 o 16:03.
BloodyMarry jest offline  
Stary 16-06-2018, 20:48   #6
 
Rowan's Avatar
 
Reputacja: 1 Rowan ma wspaniałą reputacjęRowan ma wspaniałą reputacjęRowan ma wspaniałą reputacjęRowan ma wspaniałą reputacjęRowan ma wspaniałą reputacjęRowan ma wspaniałą reputacjęRowan ma wspaniałą reputacjęRowan ma wspaniałą reputacjęRowan ma wspaniałą reputacjęRowan ma wspaniałą reputacjęRowan ma wspaniałą reputację
Ardiel od razu, bez słowa, zabrała się za poszukiwanie śladów ewentualnych zbiegów. Elfka nasłuchiwała, przyglądała się - zarówno pobojowisku jak i otaczającym je zaroślom, co jakiś czas kucała by sprawdzić tropy. Jeśli ktokolwiek przeżył, to chciała wiedzieć ilu ich było, dokąd poszli, czy są ranni... Była w swoim żywiole. Poruszała się zwinnie i cicho, a jej wszystkie zmysły ochoczo wyostrzyły się na samo wspomnienie starych, dobrych czasów, gdy w lasach nic nie wydarzało się bez wiedzy elfów z partyzantki.
 
Rowan jest offline  
Stary 16-06-2018, 23:41   #7
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Mordred przyglądał się trupom leżącym na polanie, chciał dowiedzieć się kto tu z kim toczył bój. Jeśli okazałoby się że to ten odchodzący niedźwiedź zaatakował tę grupę, to rzeczywiście był on duchem lasu potrafiącym zadbać o jego czystość. Rada Althaei by oddalić się, byłaby w tym przypadku jedyną rozsądną. Co jednak, jeśli to nie niedźwiedzie szpony widać na tarczach goblinów? Czyżby jeszcze groźniejszy potwór krążący po okolicy? A może to była zwykła potyczka między dwoma zwalczającymi się grupami, których niedobitki ostatecznie wykończył niedźwiedź? Pytanie mnożyły się w głowie paladyna, czy zdoła uzyskać na nie odpowiedzi, widząc li tylko ślady na pobojowisku?
 
Komtur jest offline  
Stary 18-06-2018, 00:42   #8
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
"Duchy zesłały niedźwiedziego władcę, dobre sobie" myślał Soveliss, choć zostawił to dla siebie, by nie psuć dalszych relacji z ludźmi, z którymi od teraz miał pracować. Uważał, że niedźwiedź mógł być po prostu przemienionym druidem, a tutejsza okolica terenem, którym się opiekował. Pozbył się po prostu plugawiących go goblinoidów.

- Leć Daerie! - rozkazał sowie wzbić się w powietrze, a gdy ta była wystarczająco wysoko, spojrzał jej oczyma na otaczającą okolicę. Wolał się czy w pobliżu nic im nie zagraża.
 
MatrixTheGreat jest offline  
Stary 20-06-2018, 00:22   #9
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

Towarzysze rozglądali się po polanie, Ardiel badała ślady w okolicy, zaś Mordred oglądał zwłoki. Rycerz od razu zrozumiał jedno, ran na szczątkach goblinów nie zadała broń. Zdecydowanie były to szpony. Może jednak niedźwiedź? Stopień rozczłonkowania i... nadjedzenia zwłok uniemożliwiał stwierdzenie, jak liczny był gobliński oddział. Jednakże rycerz zauważył coś szczególnego. Oderwana or reszty ciała dłoń hobgoblina w pancernej rękawicy wciąż ściskająca torbę na zwoje. W środku Mordred znalazł list.
List 1
Rawi'kur do Rawi'lo
Rozkazy dla twojego Lo-kara są następujące.
Udajcie się na południowy wschód do siedziby Strażnika. Upewnijcie się, że bestiom udało się go w końcu zneutralizować. Potem spalcie jego truchlo, a prochy rozrzućcie po lesie.
Potem ruszajcie na patrol wzdłuż brzegów jeziora. Potrzebujemy więcej niewolników.
Puh-Duja ostatnio straciła cierpliwość i rzuciła kilku na pożarcie bestiom, aby inni nabrali ochoty do kopania. Głupia. Mają prawie pół góry do przerzucenia, a mam wrażenie że zbliżają się kłopoty. Meldujcie o wszystkim co zobaczycie. Jeśli nie będzie meldunku, działamy jak ustalone.
Rawi'kur Kurg z upoważnienia Rawi'taja Gotaia


Rycerz, barbarzyńca i łuczniczka znali znaczenia niektórych słów. Rawi to dowódca. Lo-kar to mały patrol. Puh-Duj to zleceniodawca.
W międzyczasie Soveliss rozkoszował się wrażeniami. Lot zawsze był wspaniały. Wrażenie wolności wszechogarniające. Widział i co chwila tracił z oczu sylwetkę Ardiel, która niknęła między drzewami. Deired Woborn, jej towarzysz podróży został przy polanie. I dobrze bo młody kapłan w zbroi nie podszedłby niezauważony nawet do pijanego krasnoluda. Soveliss oczami sowy badał okolicę, ta była jednak pusta, jakby wszystkie zwierzęta bały się niedźwiedzia. Gdy w końcu nakazał sowie powrót, na polanie dostrzegł potrzaskane klatki, które chyba były przytroczone do grzbietu jednego z wilków. Wokół walały się pióra i szczątki kilku ptaków.

Ardiel badała okolicę. Nie spieszyła się. Metodycznie szukała śladów i znalazła ich wiele. grupa goblinów, wilków, hobgoblinów i niedźwieżuków wędrowała razem, kierując się z północy na wschód. Na polance wpadli jednak na niedźwiedzia, który przybył z południa. Efekt końcowy był widoczny aż nadto... poza tym nie wyglądało na to, że w chwili obecnej drużynie coś grozi, ale w puszczy było sporo zwierzyny, a także drapieżników.

Ciche charknięcie i splunięcie poniosło się nad lasem. Einar, przyjaciel (i najemnik) Althaei spojrzał na drużynę, potrząsając niezbyt imponującą sakiewką którą znalazł przy szczątkach.
- To co robimy dalej?
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline  
Stary 20-06-2018, 00:43   #10
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
- Jak już wcześniej mówiłam, powinniśmy opuścić to miejsce w razie powrotu niedźwiedzia. - stwierdziła Althaea. - Nie trzeba być wielkim uczonym, żeby po liczbie trupów, które się tu znajdują, stwierdzić że spotkanie z nim może być nie ciekawe. - ciągnęła dalej. -Z treści listu wynika, że komuś bardzo zależy na pozbyciu się strażnika, ale niedźwiedź skomplikował jego plany. To uśmiech losu, ale nie możemy liczyć, że los będzie uśmiechał się do nas stale i musimy jak najszybciej odnaleźć strażnika, o ile jeszcze żyje. - mówiła dalej, po czym zwróciła uwagę na sakiewkę, którą znalazł Einar. - A co ty tam masz, przyjacielu? - spytała kokieteryjnym głosem i sięgnęła po sakiewkę trzymaną przez mężczyznę.
 

Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 20-06-2018 o 23:12.
BloodyMarry jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172