Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-06-2018, 00:32   #11
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
- Niech im Kelemvor będzie łaskaw… Ech… Dziwnie się czuję. Jak żeśmy się znaleźli w grobowcu? - spytała jeszcze nieco oszołomiona Mira. - Pokonaliśmy już tego potwora?
- Gdzieś ty kobieto była? Przecież nie było żadnego potwora, no chyba, że licząc Agusta, który zachowywał się jak skończony dupek. - zaklinaczka posłała ostre spojrzenie w kierunku paladyna.
- No… Potwór w piwnicach, o których mówiły dzieciaki. Był jakiś, prawda? Czy to też mi się przyśniło?
- To, że mówiły o potworze, to ci się nie przyśniło - wyjaśnił Cahnyr. - I pokonaliśmy parę potworów, ale żadnego tutaj. - Spojrzał z pewnym niepokojem na Mirę. - Dobrze się czujesz? Zachowywałaś się jakoś... dziwnie.
- Ja wam to wyjaśnię - przerwał im paladyn. - I przepraszam za moje… jej… no przepraszam z to zachowanie. Otóż dzieci były z nami, no może wewnątrz nas to lepsze określenie. Nie chciały żebyśmy je zostawili same na górze, więc kiedy wyszedłem Rosie mnie złapała… no praktycznie opętała. Ale nie całkiem. Po prostu bały się zostać same więc zrobiły to co zrobiły, ja ich nie winię.
Cahnyr był pewien, że w przypadku Agusta po prostu ujawnił się starannie ukrywany charakter, ale w ostatniej chwili się powstrzymał przed wypowiedzeniem tej opinii.
- Ważne, że się skończyło - powiedział. - Przyznam, że trudno było z tobą wytrzymać. I bogom dziękuję, że to było tylko chwilowe.
- Tyaaa… miejmy nadzieję. - rzuciła zaklinaczka. Nagle zorientowała się, że kogoś jej tu brakuje. - Ej, zaraz… A Hassana to gdzie wcięło?
Natychmiast po zadanym pytaniu przez półelfkę, usłyszeliście dźwięki wyłamywanego metalu, który niósł się echem z oddali.
- A już myślałem, że nie lubi pogrzebów - powiedział z przekąsem Cahnyr - a on po prostu poszedł szukać przygód. Czyżby z nami było mu zbyt nudno?
- Idziemy do niego? - spytała Mira, uświadamiając sobie, że jakimś sposobem przegapiła fakt, iż Hassan gdzieś sobie poszedł. - Nie słyszał żadnej historyjki z cyklu “drużyna się rozdzieliła i odtąd ich szczątki żywią tę ziemię”?
- Pewnie słyszał, ale nie uwierzył - odparł zaklinacz. - Chyba by trzeba iść, zanim za bardzo narozrabia - dodał z odczuwalnym brakiem entuzjazmu dla działań Hassana.
- Myślisz… Że on grabi grobowce? Przeklęta hiena cmentarna… - dodała Mira, ruszając ku światełku w ciemności.

~~~Celaena i Mira~~~
- Byłam… Opętana? Zrobiłam wtedy coś głupiego? - Mira przebiegła spojrzeniem po reszcie towarzyszy.
- Nic szczególnego, parę razy się popłakałaś, ale nie zaburzyło to jakoś specjalnie naszych działań. - Celaena uśmiechnęła się do wojowniczki.
- Płakałam? Ugh… - Twarz pokryła jej się wstydliwym rumieńcem. - Tak czy siak, już mi lepiej, jak mówiłam. Thorn chyba sobie już poszedł. I dobrze. Dziękuję za troskę.
- Nie ma za co. I tak byłaś bardziej znośna niż Agust. - Zażartowała pół-elfka. - Ale faktycznie, dobrze że sprawa z dziećmi już zakończona. My mamy spokój z nimi, a one mają spokój wieczny.
- Jednak potwora i tak musimy ubić. Dla pewności. No i żeby innych nie pozabijał… Myślisz że to on tak gada? A może to jakaś służba albo kult?
- Nie wiem co o tym myśleć, ale jeśli faktycznie jakiś potwór jest w tym domu to, tak jak mówisz, trzeba się go pozbyć - odpowiedziała Celaena. - Chociaż jakiegoś dziwnego kultu wykluczyć nie można. - Zaczęła zastanawiać się nad dziwnymi głosami, które słyszeli.
- Masz jakiś pomysł na to, jak znaleźć ich źródło? Próbowałam nasłuchiwać, ale to echo zlewa wszystko w jedną wielką kakofonię…

Tymczasem Hassan w najlepsze łupił podziemia.
Hassan otarł pot z czoła, zwinął linę i widząc, że paladyn zamierza bawić się w kapłana wyszedł z krypty z uniesioną nad głową pochodnią. Zerknął tylko w stronę pomieszczenia z ławą po czym skierował swe kroki w lewą stronę, czyli tam, gdzie chciał iść zanim przyszli do krypt.
Kiedy Hassan zajrzał do pokoju z drewnianym stołem, dojrzał również tutaj porozrzucane po całym pokoju kości humanodiów, oraz, na końcu pokoju na południowej ścianie, zaciemnioną alkowę z szerokim łóżkiem przykrytym czarną pościelą.
Potem wrócił się do korytarza, z którego przyszli i już po chwili trafił na dwie kolejne krypty po prawej stronie. Jedna z nich nie miała wyrytego imienia, a druga miała wyryte “Walter Durst”. Dalej korytarz skręcał w lewo, ale był na tyle długi, że nie było widać co jest na jego końcu.
Hassan szedł dalej prosto i skręcił w lewo. Nie interesowały go krypty. W Zakharze było świętokradztwem przeszkadzać zmarłym w ich odpoczynku. Nawet tak ohydni ludzie nie powinni być niepokojeni. Za to wojownik nie miał nic przeciwko złupieniu ich domostwa i ich piwniczek. Plądrowanie było chlebem powszednim wszelkiej maści wojaków i janczarowie nie byli tu wyjątkiem.
Ten pokój jest całkiem przestronny. Zawiera na wschodnim krańcu drewniany stół i cztery krzesła. Po zachodniej stronie znajdowały się cztery wnęki, a w każdej pleśniejące słomiane legowiska. Po przeciwnej stronie pokoju korytarz biegł dalej. Ten pokój poza tym był pusty.
Hassan zajrzał do jednej wnęki, trącając nogą słomiane legowisko, po czym szedł dalej korytarzem, który wypatrzył w przeciwległym końcu pokoju. Wyglądało mu to na legowiska straży, czy może służby. “Jakiż to pan trzyma jednak swoje sługi w piwnicy?” zachodził w głowę Hassan. Dziwne były tu zwyczaje, gdzie szlachta głodziła swoje dzieci na śmierć, i trzymała sługi w piwnicach. “Piękni ciałem, brzydcy w środku”, pomyślał Hassan kręcąc głową z niedowierzaniem próbując wyrobić sobie jakieś zdanie o tych barbarzyńcach z północy.

To największy pokój, na jaki trafił tu na razie Hassan. Na środku znajdowała się głęboka i szeroka studnia kamienna. Wisi na niej drewniane wiadro zaczepione do liny, która zaś zaczepiona była do drewnianego mechanizmu.
Jest w tym pokoju pięć otwartych komór, a w każdej z nich po łóżku z drewnianą ramą, popleśniałej słomianej macie i drewnianej skrzyni. Każda skrzynia zabezpieczona była kłódką. Oczywiście po drugiej stronie pokoju nadal ciągnął się dalej korytarz.
Hassan podszedł do studni i zajrzał do środka. Potem spojrzał w stronę korytarza. Najbardziej jednak zainteresowały go skrzynie. Wyjął z plecaka łom i zaczął metodycznie łamać nim zamki, zaczynając od skrzyni od lewej do prawej strony, zgodnie z ruchem wskazówek pewnego gnomiego wynalazku zwanego chronometrem, który widział kiedyś na bazarze w Huzuz.
Na dnie studni woda odbijała blask pochodni Hassana. Korytarz do którego zajrzał, był pusty. W oddali widać było, że znów się rozwidla: na wprost, oraz druga droga odbija w prawo.
Otwieranie skrzyń zajęło Hassanowi trochę czasu. Ale w końcu udało mu się dostać do wszystkich. Oto co w nich znalazł: 11 gp, oraz 60 gp w sakwie z ludzkiej skóry; 3 agaty mszyste zawinięte w kawałek czarnego płótna; czarną, skórzaną opaskę na oko z naszytym karneolem; posrebrzaną szczotkę do włosów z kości słoniowej; krótki miecz z posrebrzanym ostrzem. z oddali słyszysz zbliżające się kroki i rozmowy towarzyszy.
Hassan spokojnie spakował znalezione złoto do plecaka, tak samo zrobił z cennymi na oko rzeczami, miecz krótki zaś przytroczył do pasa. Mruknął zadowolony z łupu, zebrał swoje rzeczy z podłogi, podniósł pochodnię i wystawiając glewię do przodu ruszył dalej korytarzem.
W tym samym momencie mnich zdążył dobiec do otwartych kufrów. Rzucił ku nim tylko krótkie spojrzenie, po czym ruszył za Hassanem.
- Zaczekaj - powiedział kładąc dłoń na ramieniu wojownika. - W moim klasztorze też mamy podobne podziemia. Mnóstwo tam pułapek i zapadni. Tutaj może być podobnie. Poza tym lada moment pogubimy się w tych ciemnościach. - Dejan zrzucił plecak szukając w nim czegoś. - Jeżeli korytarz będzie dalej się rozwidlał będziemy potrzebować czegoś, żeby znaleźć drogę powrotną. - Mnich przyglądał się przez chwilę torbom wojownika. - Masz nić, albo kłębek wełny? Co znalazłeś w tych kufrach?
- Złoto i precjoza. Mam też miecz. Właściciele-mordercy nie zasługują na to, by je mieć, więc je zabieram. Jak wyjdziemy z tego żywi, kupimy konie i sprzęt a potem zalejemy się tak, że przyśnią się nam bogowie. - Hassan trzepnał mnicha w ramię. - Poza tym nie chciało mi się czekać, aż wielebny rycerz skończy ten cyrk z pogrzebem. No, nareszcie.Chodźmy - uciął Hassan widząc resztę.
Mnich przyglądał się przez chwilę halabardnikowi, lecz wzruszył w końcu ramionami i poszedł z nim dalej mrucząc pod nosem:
- Deneirze miej w opiece swojego gorliwego sługę.

Kiedy ruszyliście w korytarz, zobaczyliście, że ciągnie się on dalej na przód, oraz jedna ścieżka odbija w prawo. Szepty rozmów nie ustawały.
- Mnichu? - Hassan przyświecił w odnogę i przyświecił na przód - jak tam przeczucia? -
Mnich zaczął rozglądać się dokładnie po otoczeniu. W prawym korytarzu zauważył dziwną nieregularność na ziemi. Po środku korytarza spostrzegł ledwo widoczną, odznaczającą się linię, tworzącą prostokąt. Kiedy podszedł bliżej, zauważył, że to cienka płachta, przykrywająca… dziurę wypełnioną drewnianymi palami.
- Pułapki, faktycznie. Tę można obejść bokiem, ale ktoś z was umiałby taką rozbroić w razie czego? - spytała Mira.
- Umiałbym. Tylko zmęczyłbym się niepotrzebnie. - Hassan parsknął i splunął w pułapkę.
- Zanim jednak będziemy gnać tak dalej, przydało by nam się coś żeby się nie zgubić. - Paladyn podszedł na przód, grzebiąc w plecaku z którego wyjął mały kałamarz i pióro.
- Przydało by się zaznaczyć to miejsce, i przygotować mapę. Nie wiemy jak duże są te podziemia, ale echo ciągnie się dość daleko. Kto się pisze na rysowanie mapy? Cahnyr? Celaena? Dobrze żeby robił to ktoś będący z tyłu. My musimy mieć broń w pogotowiu.
Hassan parsknął po raz kolejny.
- To ja w tym czasie, jak będziecie sobie malować, opierdolę resztę piwnicy. - Wojownik wyszczerzył się sarkastycznie do rycerza
- Tracić czas? Wolałbyś wpaść na te pale może? - spojrzała krzywo na Hassana. - Samobójstwo to żadna chwała. Każdy los jest od tego lepszy. I nie okradaj grobów, nie godzi się to.
Paladyn spojrzał na niego bez żadnej miny, wpatrywał się tak przez dłuższą chwilę.
- Pamiętaj że jeszcze musisz stąd wyjść żeby się cieszyć tymi skarbami. Jeżeli to się okaże sporym labiryntem może być z tym potem problem. I nie chciałbyś wpaść w ten dół, gdybyśmy musieli się wycofywać.
- Agust ma rację w sumie, może rozbroimy ją teraz, aby nie wpaść w nią później jak głupi? - wtrąciła się pół-orczyca.
- Co proponujesz? - Hassan pogładził jeden ze swoich wąsów.
- Mamy farbę, wymalujmy na płachcie jakiś znak i po sprawie. - Wzruszyła ramionami.
- Mam lepszy pomysł. W poprzednich pomieszczeniach są sienniki i łóżka z drewnianymi ramami. Jak wam się chce zasypywać tą dziurę, to droga wolna - wojownik wzruszył ramionami.
-Nie musimy zasypywać, możemy rozwalić łóżka i położyć tu deski.- Agust poprawił odruchowo włosy, zamyślony co z tym zrobić.- I! Gdybyśmy musieli się tu wycofywać mogli byśmy te deski rozwalić komuś pod nogami!
- Mnie się podoba ten pomysł. Można użyć mojego topora do porąbania tych desek nawet.

Jak postanowili, tak i zrobili. Zajęło to trochę czasu, bo musieli się wrócić i poodrąbywać drewniane kawałki. Druga pochodnia się wypaliła, ale obie lampy nadal się świeciły i nie wyglądały wcale na gasnące. Drużyna minęła bezpiecznie pułapkę i za chwilę zobaczyła znów dwie odnogi korytarzy. Każda zaczynała się schodami. Macie wybór- w lewo, albo do przodu.
- Nie sądzicie, że to się robi nudne? - Cahnyr pokręcil głową. - Ciekawe, komu się chciało kopać te podziemne korytarze…
- W lewo? Jak myślicie? - spytała Mira
- Ja nie wiem, cieżka decyzja. Jedyne w czym mogę ci pomóc to sprawdzić czy tam są nieumarli, bo normalnie w ciemnościach nie widzę tak jak ty. - Agust tylko wzruszył ramionami.
- Zrób więc to. I wiem, że wy ludzie, gówno po ciemku widzicie. Mieszkałam wśród was.
Paladyn wyszedł na skrzyżowanie tak by móc dobrze wykorzystać chwilę kiedy mógł widzieć błogosławionym wzrokiem po czym skupił się na przywołaniu swej mocy.
Agust najpierw poczuł dziwne mrowienie w palcach, potem zaczęło mu lekko dzwonić w uszach. Czuł, tak! Czuł to. W lewym korytarzu znajdowało się 4 nieumarłych. Nie widział ich, ale wyczuwał. W korytarzu na wprost nie wyczuwał niczego.
- Dobra, teraz zdaje się że będzie pod górkę, najpierw pułapka, a tam - wskazując na lewo.- czterech przeciwników, to jacyś nieumarli. Przed nami wydaje się być czysto.
- Musimy skończyć żywot tych abominacji. Chociaż… Dużo ich jest. No i są wyżej. Może narobimy hałasu, aby je wywabić? - rzuciła Mira.
- A co jak ci, co w tej chwili gadają gdzieś tam również przybiegną? - Hassan miał wątpliwości - póki słychać te rozmowy, można plądrować te piwnice do woli. Może przekradniemy się koło nich po cichu? - zaproponował wojownik.
- Ja bym sprawdził tą odnogę, w której nie ma nieumarłych. Jeżeli są jacyś przeciwnicy, mogliby nam wbiec na plecy. Nieumarłych przynajmniej jestesmy świadomi - zaproponował paladyn.
- hmm, to może uderzmy na nich? Może ich zaskoczymy? jest nas siódemka, ich czworo - kalkulował Hassan.
- Ściągnijmy ich do pułapki - zaproponował Cahnyr. - Na coś się przynajmniej przyda. Ktoś się nad nią tak napracował.
- Nie wiemy co to za nieumarli. Jeżeli to jakieś duchy to po prostu nad nią przelecą. Dejan mógłbyś sprawdzić po cichu? - Agust odwrócił się do mnicha. - Ja tymczasem wyjrzę co w tym drugim korytarzu.

Agust ostrożnie sprawdził drugi korytarz. Tam schody zawijały w prawo i biegły 20 stóp w dół. Teraz dla Agusta było to oczywiste, że szepty na pewno dobiegają gdzieś z dołu. Wrócił do reszty i przekazał co zobaczył.
- Nie możemy tu zostawić tych nieumarłych, nie wiemy czy dolny poziom ma inne wyjście, mogłyby nas zablokować. Plan jest prosty, idziemy ja i mira z przodu, hasan i dejan za nami. Hasan może walczyć z drugiego szeregu. Gdybyśmy z Mirą zostali ciężko ranni, zastępujecie nas w szyku. Czarodzieje atakują ich z dystansu. Gdyby było bardzo ciężko, wycofujemy się za dziurę, jeżeli możemy się tam ufortyfikować. Jakieś pytania?

- Ktoś weźmie ode mnie pochodnię? - spytała Mira. - Czy mam walczyć trzymając ją?
- Możesz ją rzucić na ziemię przed walką. Najlepiej im pod nogi - Odpowiedział paladyn.
- To już nie chcecie sprawdzać, co to za nieumarli? - zainteresował się Cahnyr. - Cztery zmory zrobią z nas marmoladę.
- Masz pomysł, jak to sprawdzić, Cahnyrze? - Pół-orczyca przeniosła na niego wzrok. -[i] Po ciemku nikt z was chyba ich nie rozpozna, a ja się tragicznie skradam.[i]
- Ja też - przyznał się Cahnyr. - A jeśli nie jesteśmy w stanie sprawdzić, z czym mamy do czynienia, proponowałbym wrócić do pomysłu z wykorzystaniem pułapki. Ktoś pójdzie sprawdzić, z czym mamy do czynienia, a potem się to coś zwabi. Albo jedno i drugie. A od pułapki jest bliżej do wyjścia, gdyby trzeba było wziąć nogi za pas.
- Tak zróbmy, Mira ty pójdziesz, my cofniemy się za pułapkę. Gdyby cię wykryli wracaj biegiem, i daj znać. Jeżeli cię nie wykryją wróć, i powiedz co widziałaś. Powodzenia, liczymy na ciebie. - zakończył Agust, po czym zaczął się wycofywać do pułapki.
- Uch… Niech już będzie. - Mira przekazała pochodnię najbliższemu przyjacielowi. - Jeśli wchodzę do kanciapy pierwsza, to to nierozważne. Ale iść na cztery trupy samotnie i bez światła to rozważnie… - mruknęła cicho, po czym spróbowała zakraść się do nieumarłych.
 
Jendker jest offline  
Stary 18-06-2018, 22:26   #12
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mira ruszyła więc samotnie korytarzem prowadzącym do grupy nieumarłych. Trafiła na skrzyżowanie. Zanim weszła na środek, rozejrzała się dokładnie. Nie widziała nikogo, ani niczego. Powinni tu być. Czemu jest pusto? Spojrzała na ziemię i w okolicach centrum skrzyżowania zauważyła… cztery miejsca, w których ziemia była rozkopana. Rozkopane punkty znajdowały się niedaleko siebie. Kiedy Mira spojrzała w lewy korytarz, zauważyła, że to znów pokój, który widzieli wcześniej (ten ze stołem i ciemną alkową).
“Świetnie… Jak mam to sprawdzić…” - Wyciągnęła po cichu włócznię i kilka razy dźgnęła nią delikatnie najbliższy dół.

Włócznię złapała dłoń, która wybiła się z dziury. Była to w sumie koścista łapa pokryta gnijącym mięsem. Z dołu wydobył się stłumiony głos męski.
- Vladim, to ty?
Z drugiego dołu wydobył się inny głos.
- Czego?
Głosy mówiły w powszechnym.
Pół-orczyca porzuciła włócznię, nie chcąc prowokować zombie, po czym zaczęła się powoli wycofywać do drużyny. Szła tyłem, aby widzieć jeśli trupy wyjdą z grobów.
Zanim trupy wyszły z ziemi, Mira bezpiecznie oddaliła się od nich. Słyszy ich rozmowy, są zdezorientowani.
- To chyba zombie. Możemy ich opaść z dwóch stron, jeśli się pospieszymy, da się tam dojść również od strony pokoju ze stołem i tą… No… Alkowa czy jakoś tak to się zwie - streściła reszcie drużyny. - Obudziły się, ale jeszcze do nich nie dotarło co się stało.
- Tamtego pokoju jeszcze nie sprawdziliśmy. Mogą tam być pułapki, lub inni wrogowie.
- To może zastawmy na nich pułapkę w tym pokoju z alkową. Więcej miejsca, i można przewrócić stół aby służył jako dodatkowa ochrona. Więcej miejsca do walki - zauważył Hassan
- Wtedy mogą nas otoczyć, tu nie. Tu mamy przewagę. - odrzekł paladyn
- Ciasno na walkę w korytarzu. Nie wykorzystamy przewagi liczebnej - wojownik kręcił głową.
- W sumie… One gadały, więc może to i nie zombie… W wspólnej mowie, tak dokładnie. - Dodała Mira.
- Inteligentne umarlaki? - spytała że zdziwieniem Celaena.
- Najprawdopodobniej ghoule, co nie jest dobrą wiadomością. O ile są dość zręczne i silne to największym problemem jest ich jad, który potrafi sparaliżować. Widzą w ciemnościach, nie da się ich zauroczyć czy zatruć. Nie zmęczą się dranie. Najlepiej było by zabijać jednego po drugim. Albo zastawić na nich pułapkę, nie są zbyt inteligentni - skwitował paladyn zamykając swoją księgę.
- Dobra, robimy po twojemu. Idziesz pierwszy, skoro się znasz, ja pójdę za tobą i będę ich siekał. Bierzemy je pojedynczo, reszta wspiera jak może. Pytania? Sugestie? - Hassan nie lubił walczyć z czymś, czego nie znał, ale i tak cieszył się na myśl, że jego broń zakończy żywot kolejnego stwora.
- Jeśli to jad, to może antytoksyna nam pomoże? Ma ktoś? - spytała pół-orczyca.
Hassan pokręcił głową przecząco.
- Dobra, czyli według pierwszego planu. Staramy się walczyć, gdyby coś szło nie tak, Dejan lub Mira wyciągają mnie i cofamy się do pułapki. - Po czym paladyn zajął swoje miejsce w szyku i ruszył powoli do przodu, gotów użyć błogosławieństwa zmysłów
Hassan przekazał pochodnię Mirze, po czym oburącz ujął glewię w pewnym chwycie. Następnie zawiesił ją ostrzem do przodu nad paladynem, zamykając ewentualną linię ataku od góry, gotów pchnąć ostrzem we wroga.
- Świećcie z tyłu - wojownik zaciął zęby i ruszył za paladynem.
Mira zapaliła nową pochodnię, obawiając się, że ta jej przekazana i mocno już zużyta, zawiedzie ich w czasie walki. Następnie ruszyła za grupą, zajmując trzecią pozycję.
Canhyr zdecydowanie nie pchał się na pierwszą linię. Magowie zwykle tego nie robili, chyba że sytuacja należała do wyjątkowych - na przykład nie było za kogo się schować. Dlatego też trzymał się z tyłu, gotów do rzucenia, przy najbliższej okazji, jakiegoś niemiłego czaru.
Wolał nie przypominać o możliwości twórczego wykorzystania pułapki. Nie chciał, by uznano go za nudziarza, a skoro paru głupców chciało nadstawiać głowy... Wszak nie mógł ich przed tym powstrzymać.
Drużyna zachodzi grupę Ghouli w ciasnym korytarzu. Są przygotowani i w zwartym szyku. Ghule zauważają was w oddali.
- Vlad. Mamy w końcu gości - powiedział wychudzony ghoul. Zgarbiony Ghoul przesuwał zgniłą dłonią po włóczni, którą dostał od Miry.
- Hmm… - mruknął ten z rozłupaną czaszką. - Dom się świetnie spisuje. Dokończmy dzieła.
W szaleńczym krzyku rzuciły się na intuzów, przeciskając się jeden przez drugiego w ciasnym korytarzu.
Zdaniem zaklinacza przeciwnicy nie wyglądali na zbyt inteligentnych i idealnie nadawali się na wciągnięcie w pułapkę. Ale nie sądził, by w tym momencie robienie kompanom wymówek miało jakikolwiek sens. Ograniczył się więc do gestu i inkantacji, a celem ognistego pocisku był biegnący na czele ghul.
Ognisty pocisk trafił Ghoula z rozłupaną czaszką i ten zawył. W całym korytarzu rozniósł się swąd palonego, zgniłego mięsa.
Rozwścieczony Ghoul rzucił się na Agusta, stojącego jako pierwszy, wyciągnął ku niemu swoje łapy. Lecz Agust i Hassan zareagowali sprawnie na atak Ghoula. Po chwili jego ciało leżało rozmiażdżone na ziemi, a jego głowa przypadkiem została na ostrzu glewi Hassana. Po chwili opadła i poturlała się w stronę reszty Ghouli.
Drugi Ghoul, ten chudszy, spojrzał na głowę przyjaciela i jego wzrok wrócił na drużynę.
- No to wam nie ujdzie na sucho. - Rzucił się na Agusta, ale ten z łatwością odepchnął wroga, nie odnosząc żadnych ran. Kolejny Ghoul pobiegł za chudym, ale nie mógł dosięgnąć paladyna, bo było zbyt ciasno w korytarzu. Zgarbiony Ghoul spojrzał na swoją nową włócznię, potem na przeciskających się towarzyszy i znów na włócznię. Uśmiech tryumfu pojawił się na jego gnijącej twarzy, której brakowało górnej wargi, podszedł metr do epicentrum walki, zamachnął się i cisnął włócznią w Agusta. Włócznia jednak wbiła się w ścianę, w połowie drogi, nie doleciwszy nawet do miejsca, w którym stał człowiek.
W tej samej chwili mnich wyczuł okazję do ataku i między towarzyszami poleciała strzałka wycelowana prosto w martwiaka. Strzałka trafiła wroga w ramię. Celaena rzuciła ognisty pocisk trafiając prosto w umarlaka, wypalając mu dziurę w zgniłej koszulce. Umarlak zaczyna chwiać się na nogach.
Mira spojrzała poddenerwowana na zgarbioną potworność, która śmiała rzucić jej własną włócznią w paladyna.
- Pokażę ci jak to się robi, martwiaku! - krzyknęła, posyłając inną ze swoich włóczni w jego kierunku.
Włócznia prawie wypadła Mirze podczas próby rzutu, lecz półorczyca odzyskała szybko stabilność, chwyciła ją pewniej i ponownie spróbowała rzucić. Włócznia przeleciała obok głowy Agusta, obok chudego Ghoula, potem koło kolejnego, aż w końcu przebiła zgarbionego Ghoula, prawie odrąbując mu jedną rękę.
Agust był już gotowy dokończyć dzieła, zamachując się młotem od dołu tak by powalić osłabionego ghoula.
Po chudym ghoulu została plama… Siła uderzenia Agusta wgniotła go prosto w ziemię. Paladyn podbiegł do kolejnego wroga. Hassan był tuż za nim, wyciągnął swoją glewię, aby dźgnąć Ghoula... I trafił Ghoula za pierwszym razem, a potem potwór zdołał zrobić unik, na chwilę odchylając się w tył, i drugi cios nie dotarł do celu.

Chociaż liczba ghouli nieco się zmniejszyła, Cahnyr nie miał zamiaru pchać się do przodu, by obejrzeć je z bliska. Dlatego też po raz kolejny wypowiedział odpowiednie słowa i posłał w stronę znajdującego się na czele ghoula kolejny ognisty pocisk, który - ku żalowi zaklinacza - drasnął jedynie Ghoula.
Szeroki Ghoul zamachnął się łapą na Agusta i trafił go. Paladyn nie odniósł zbyt dużych obrażeń. Wiedział jak się bronić przed takimi atakami. Lecz w miejscu uderzenia poczuł dziwne pieczenie. Nim się zorientował, jego ciało zaczęło odmawiać mu posłuszeństwa.
Zgarbiony Ghoul podbiegł, a że nie mógł na razie nic zrobić wrogom, poświęca czas na wyciągnięcie włóczni ze ściany.

Dejan sprawnie odciągnął ciężkiego paladyna z linii frontu i położył go z tyłu, w bezpiecznym miejscu.
Firebolt półelki drasnął Ghoula, roztaczając nieprzyjemny swąd.
Pół-orczyca przecisnęła się na przód grupy, zmieniając paladyna. Porzuciła pochodnię, po czym wyciągnęła wielki topór. Była zła. Nawet bardzo. Widziała na czerwono, a w głowie słyszała niezrozumiałe szepty Gruumsha.
- Chodźcie tu no! - zakrzyknęła prowokująco, uderzając z całej siły ghula przed nią.
Mira usłyszała gruchotane przez ostrze jej wielkiej broni kości Ghoula. Ten spojrzał na nią z wyrzutem i nie zauważył kiedy Glewia Hassana trafiła go w pierś, wykruszając kilka kolejnych kości. Ghoul był na skraju swojej drugiej śmierci. Hassan spróbował go dobić, lecz Ghoul cudem uniknął drugiego ciosu.

Agust nadal walczył z paraliżem, nie mógł go przezwyciężyć. Brak władzy nad własnymi kończynami sprawiał, że czuł się bezsilny.
Walka trwała, co nie bardzo podobało się Cahnyrowi. Zdecydowanie wolałby, by ta 'zabawa' wreszcie się skończyła. Nie sądził, by te cztery ghoule były jedynym problemem i był pewien, że gdzieś czeka na nich kolejny, jeszcze gorszy przeciwnik.
- Ber api! - powiedział, do słów dołączając skomplikowany gest.
Ognisty pocisk trafił ghoula, powalając go na ziemię i pozbawiając drugiego życia.
Zgarbiony Ghoul spojrzał na martwych towarzyszy i powiedział niskim głosem:
- No trudno, i tak za nimi nie przepadałem - potarł włócznię i uśmiechnął się do Miry, pokazując jednego zęba, jaki mu się ostał. - Pogramy? - Zamachnął się i rzucił w Mirę. Rzut był tym razem niesamowicie silny i celny. Włócznia wbiła się Mirze w nogę. Całe szczęście dla niej, była teraz w stanie szału i to tylko jeszcze bardziej ją rozwścieczyło.
Dejan rzucił kolejną strzałką. Tym razem spudłował.

Celaena wyszła przed pół-orczycę i wypowiadając słowa zaklęcia wypuściła ognisty pocisk w stronę ghoula.
Tym razem Celaena mogła być dumna ze swojej magii. Potężny pocisk buchnął, kiedy trafił Ghoula, paląc większość pokrywającego go mięsa. Ghoul prawie podzielił los swych byłych towarzyszy.
- TAK! CHCĘ SIĘ POBAWIĆ! - krzyknęła wściekła Mira, rzucając się na ghula i uderzając go. Wychodząc z założenia, że najlepszą ochroną jest atak, zignorowała wszystkie zasady bezpieczeństwa i odsłoniła się na ewentualny kontratak.
Ghoul spojrzał na wściekłą Mirę biegnącą w jego stronę.
- A czy… - nie dokończył zdania, bo jego szczęka została zamieniona w proch.

- Więc mówicie, że z naszego paladyna wyszło niezłe ziółko? - spytała Mira, widząc że walka jest skończona. Uśmiechała się złośliwie. Już się nieco uspokoiła, jednak w jej oczach jeszcze tańczyły dziwne ogniki. - Wyciągaj noże, Celaenno, wydrapiemy mu prześliczne serduszko na napierśniku!
Pół-elfka nawet nie odpowiadając z uśmiechem sięgnęła po sztylety. Podała jeden Mirze i ochoczo zabrała się do wydrapywania wzoru na zbroi paladyna. Kiedy tylko skończyły, szybko odskoczyła od Agusta w razie, gdyby ten nagle odzyskał władzę nad swymi kończynami.
- Jesteście okropne… - powiedział Cahnyr, tłumiąc uśmiech. - Szkoda, że nie miałyście więcej czasu - dodał.
- Dzięki, no i faktycznie szkoda. - uśmiechnęła się. - Chociaż może dobrze bo przy ilości pomysłów, mogłabym całkiem sztylety stępić. - Zaśmiała się delikatnie.
- Myślicie, że jest teraz świadomy tego, co zrobiłyśmy? - rzuciła Mira, siadając w korytarzu.
Noga zaczęła powoli dawać o sobie znać. Niby mogła chodzić, jednak wolała trochę ją odciążyć.
- On jest sparaliżowany, nie nieprzytomny - odpowiedziała zaklinaczka. - I na tym polega cała śmieszność sytuacji, że widział, a nie mógł nic zrobić. - Wzruszyła ramionami śmiejąc się.
- Ha! Masz rację. Teraz czekamy, aż wstanie… - rzuciła pół-orczyca.
- Jak dzieci… - Pokręcił z niesmakiem Hassan i zabrał się za przeszukiwanie ciał ghuli.
Szczątki, bo to nawet już całe szkielety nie były, nie miały przy sobie nic, jedynie strzępki ubrań.
- Zbierajcie się - wojownik poczekał, aż paladyn się ogarnie po czym ruszył w stronę skrzyżowania przy którym wcześniej zasadziły się ghule z zamiarem wybrania prawej odnogi. Wcześniej zamierzał znów poprosić o coś w rodzaju zwiadu mnicha Dejana, którego zmysły wydawały się nadludzkie.
- Zmarłych się grzebie, a nie grabi. - warknęła Mira, zabierając się do wspomnianej pracy. Noga dalej jej dokuczała, jednak nie wyglądało to na coś poważnego. Chciała to rozchodzić.
- Tylko uważaj, żebyś się czymś nie zaraziła - poradził Cahnyr. W zasadzie popierał pomysł Miry, ale było to poparcie jedynie teoretyczne.
- Jeśli włócznia, którą to coś trzymało w łapie, mnie nie zaraziła, nic tu mnie nie zarazi - odparła szybko zaklinaczowi.
Mnich przyglądał się przez chwilę ranom paladyna po czym odwrócił się do półorczycy.
- Myślę, że oni nie byliby wobec nas tak wyrozumiali. Dawno przestali być ludźmi.
- Nie ich wina, że jakiś nekromanta natknął się na ich zwłoki. - Wzruszyła ramionami pół-orczyca.
Paladyn siedział jeszcze przez chwilę. Odzyskał panowanie jeszcze w trakcie dokonywania aktu wandalizmu na jego zbroi, ale nie zareagował. Jeszcze im się odechce psikusów.
- No naprawdę, bardzo zabawne. - Wstał i sarkastycznie zaklaskał. - Jesteście z siebie dumne?
- Jak się czujesz? Paraliż przeszedł? - zapytał Dejan. - Zastanawiam się czy hałas nie ściągnie tu więcej podobnych stworów. Wyczuwasz ich obecność prawda?
- Tak, ta trucizna działa tylko przez chwilę, ale w walce to aż zbyt długo. Sama w sobie nie zabija. Na razie nie ma tu potworów. Wszystko co było tu w okolicy zabiliśmy. I jeszcze raz dzięki za wyciągnięcie mnie. Wiem że taki był plan, ale dobra robota. Wszyscy, dobra robota. To potrafi być bardzo niebezpieczny przeciwnik, zwłaszcza kiedy się na ciebie zasadzi. - Agust otrzepał się z resztek kurzu, i przyłożył mała szmatkę w miejscu gdzie trafiły go szpony.
- Dobrze, chodźmy już. Sprawdźmy czy coś jednak nie ma w tamtym pokoju do którego nie zajrzeliśmy, a potem spokojni że znów nic nie przygotowuje tam na nas zasadzki zbadamy dokąd prowadzą korytarze z których wyszły poczwary. - Po czym Sunnita podniósł z ziemi pochodnię i ruszył w kierunku pokoju jak zwykle na przodzie.
- Chodźmy więc. Zostało jeszcze trochę chwały do zgarnięcia - odparła Mira.
- I być może, jakichś nikomu niepotrzebnych skarbów… - mruknął Hassan.
- Rozsądny człowiek - stwierdził Cahnyr.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-06-2018, 23:02   #13
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Wszyscy ruszyli do wspomnianego pokoju. Na końcu pomieszczenia znajdowała się zaciemniona alkowa. Podeszliście do niej, i w jednej chwili Dejan zauważył coś pod czarną pościelą, co się odrobinę poruszyło i zaczaiło na Agusta. Ostrzeżony przez Dejana Agust w ostatnim momencie się odsunął, kiedy to coś chciało mu odgryźć rękę.

Mira instyktownie wykonała krok do tyłu, widząc wielką… Pijawkę. Albo inne robactwo, które nie mogło mieć dobrych zamiarów. Jako prosta kobieta traktowała wszystkich wrogów jednakowo i uważała, że trzeba spuścić im łomot aż nie padną. Tak też spróbowała zrobić, wykonując zamach swoim toporem. Mira trafiła potwora, lecz poczuła, że bardzo trudno zatopić ostrze głębiej w jego ciało, z powodu jego twardego pancerza. Robal wydał mimo to z siebie przeraźliwy skrzek. Nie chciał pozostać dłużny i zaatakował ją swoimi mackami wychodzącymi z… wielkiego otworu gębowego. Mira jednak zręcznie sparowała ten atak, wychodząc bez szwanku.
Zza pleców półorczycy wyskoczył Dejan atakując zawzięcie mieczem i poprawiając krótką serią kopnięć. Robal otrzymał serię ciosów od mnicha. Żaden atak Dejana nie chybił. Robal na chwilę się zwinął z bólu.Hassan podszedł i zadał błyskawicznie dwa ciosy - glewią, a potem trzonkiem i cofnął się o kilka kroków. Bestia znów wydała z siebie ogłuszający kwik, kiedy glewia Hassana zatopiła się w jej ciele. Następny atak trzonkiem również ją trafił. Na ziemię polała się biała krew gricka. Był wykończony, ale nadal gotowy do walki. Cahnyrowi niezbyt podobał się wyraz twarzy pijawkopodobnej istoty, dlatego też, jak przystało na rozsądnego maga, wolał trzymać się od niej z daleka.
I, tak jak to było podczas poprzednich walk, posłał w stronę potwory płonący ogniem pocisk. Pocisk był większy niż zwykle, Cahnyr widocznie nabierał wprawy w czarostwie. Płomień dosięgnął gricka i kiedy dym się ulotnił, drużyna zobaczyła jedynie spalone miejsce na ziemi, oraz szczątki pancerza potwora. Bestia padła szybciej niż Paladyn mógł zareagować.

- No no, trochę aż mi go szkoda, tak go obskoczyliście… ale znów nie aż tak bardzo. - Po czym ostrożnie sprawdził miejsce z którego wyskoczył potwór, a także resztę pomieszczenia. Poza szczątkami jakichś humanoidów, w całym pokoju nie znajdowało się nic szczególnego.
- Żarłoczna bestia - powiedział Cahnyr. - Pewnie żywił się naszymi poprzednikami. A, być może, ghule dostarczały mu tych, których zdołały dopaść.
- Może, żadne nam już tego nie powie bo nie żyją, a my mamy oczyszczoną ewentualną drogę na górę. Czas zbadać czego pilnowały ghule. - Zaśmiał się paladyn, a potem ruszył w drogę. - Hassan jeśli możesz, ustaw się za mną. Ten szyk się sprawdza w tych tunelach
- A gdzie być, jak znów wejdziemy do jakiegoś pomieszczenia? - zachichotał pod nosem.
- Ja się bardzo cieszę kiedy walczysz obok mnie, więc stójmy ramię w ramię.-
- mówisz masz - wzruszył ramionami wojownik. O ile poruszanie się w szyku w korytarzu miało sens, to operowanie bronią drzewcową w otwartym pomieszczeniu wymagało mobilności. Hassan nie zamierzał uwiązywać się więc do pleców rycerza, wierny zasadzie swoich mentorów “kto się rusza, żyje. Kto stoi, jest martwy

Po chwili zastanowienia, drużyna wróciła do skrzyżowania, gdzie spotkała Ghoule i wybrała ścieżkę wiodącą prosto. Weszli do pokoju.
Nad stołem w tym pokoju wisi żyrandol.
Po obu stronach stołu stoją dwa krzesła z wysokim oparciem, a na stole pusty, gliniany dzbanek i dwa żelazne świeczniki bez świeczek. W pokoju po jednej stronie są drzwi, a po drugiej dalej otwarty korytarz.
- Nie zostawiajmy zamkniętych drzwi - powiedział Cahnyr.
- Ale najpierw zerknijmy w tamten korytarz. - Powiedział Agust, poprawiając jak zwykle włosy idąc w kierunku korytarza.
Ten pokój zawierał wielkie, drewniane łóżko z ramą, pokryte zgniłymi materacami z piór, a obok niego stoi szafa zawierająca stare szaty, parę żelaznych świeczników, skórzany worek zawiązany sznurkiem. U podstawy łóżka jes byłat lekko uchylona szafka, widać, że coś w niej się znajdowało. Ten pokój nie miał już dalej ciągnącego się korytarza.
Hassan podszedł do lekko uchylonej szafki i zajrzał do środka, otwierając drzwiczki nieco szerzej. Cahnyr podszedł do szafy i sięgnął po worek, chcąc postawić go na stole i tam sprawdzić jego zawartość. Hassan znalazł w środku magiczną pelerynę ochrony, mały drewniany kuferek zawierający cztery mikstury lecznicze, koszulkę kolczą, zestaw do gotowania posiłków, butelkę z ogniem alchemika, latarnię sztormową, zestaw wytrychów, oraz księgę zaklęć z żółtą, skórzaną okładką. Cahnyr położył worek na stół i zobaczył, że w środku znajduje się trzydzieści pochodni, oraz piętnaście świec.

- No, no… - odezwała się pół-elfka. - Całkiem konkretne znaleziska. - dodała oglądając znalezione rzeczy, zatrzymując wzrok na trochę dłużej przy żółtej księdze. Hassan wstał i otworzył szerzej szafkę.
- No co się gapicie? Trzeba was uczyć grabienia? Nie byliście nigdy na wojnie? - zarechotał i podszedł do większej szafy, przy której grzebał Cahnyr z zamiarem przejrzenia szat. Liczył na jedwab, który raczej nie psuł się w piwnicach, a i mole niespecjalnie go lubiły. Pośród szat nie było żadnych cennych. Po prostu stare łachy.
- Mo… możemy? Chyba tak… - Mira podeszła do koszuli kolczej. - Duchy tego miejsca, oczyszczę wasze imię z tą… Drobną pomocą.

Dejan skamieniał na chwilę. Spojrzał na ścianę, przy której stała szafa i wypowiedział tylko jedno słowo - “Niebezpieczeństwo”. Wszyscy zdołali odskoczyć odrobinę od niej, kiedy ze ściany wybiły się dwa potwory, podobne do Ghouli, ale jednak inne. Wyglądały wam na znajome. Tak, to były twarze Gustava i Elisabeth Durstów. Widzieliście je na obrazach rodzinnych. Istoty te przyodziane są w te same czarne szaty, które wiszą w szafie. Czujecie okropny smród bijący od Durstów.
- Dawno nie mieliśmy gości, kochanie… - warknęła Elisabeth.
- Przywitajmy ich więc, jak należy- spojrzał na Celaenę- zatańczymy?- zapytał ochrypłym głosem i rzucił się na nią, ślina ciekła mu po brodzie i policzku, a długi jęzor wystawał poza krzywe, ostre zęby.
Hassan zareagował szybko. Ostrze jego glewii pognało w stronę Gustava. Gustav schwycił broń Hassana i odepchnął od siebie, po czym złapał w pasie półelfkę i wgryzł się jej w lewe ramię. Krew trysnęła na wszystkie strony. Gustav rzucił na ziemię nieprzytomną, krwawiącą zaklinaczkę i uśmiechnął się z zakrwawioną twarzą do reszty.
- Witamy w posiadłości Durstów.-
- Ze mną zatańcz! - krzykął wściekły mnich rzucając się na Gustava. Nie zdążył jednak doskoczyć zanim ten wgryzł się w ramię półelfki. Wyciągnął miecz i stając w szerokim rozkroku zaatakował cuchnącego stwora. Gustav z łatwością uniknął ataku Dejana. Uśmiech z jego paskudnej twarzy nie znikał. W końcu do mnicha podbiegła Elisabeth, z drugiej strony. Zaatakowała go swoimi ostrymi pazurami i rozerwała mu kawałek skóry, dochodząc aż do mięsa. Mimo, że mnich był uważny, nie zdołał uniknąć jej ataku. Jego wytrzymałość jednak pozwoliła mu oprzeć się truciźnie paraliżującej wrogów… tym razem. Hassan widział, że walka przybrała niezbyt korzystny obrót. Przeszedł za Dejana, dając pole do ataku reszcie drużyny po czym puścił w ruch swoją glewię. Ostrze kreśliło srebrzystą smugę, lśniącą w świetle pochodni, a drzewce śmigało raz po raz w stronę Gustava. Wojownik skupił całą swoją wolę i szybkość w serię morderczych ataków, próbując przełamać obronę nieumarłego. Taktyka Hassana podziałała wyśmienicie. Zdezorientowany i przytłoczony Gustav nie zdołał odeprzeć ani jednego ataku wojownika. Teraz jego całe ciało i szaty były poranione. Gustav warknął wściekle w odpowiedzi, opluwając sobie brodę. Półelfka nadal krwawiła, ale jej drgania znacznie ustały. Jej ciało było silne i nadal chciało żyć. Z rąk Cahnyra ponownie buchnął ognisty pocisk o niewyobrażalnej sile. Uderzył Gustava, wyrzucajac go na drugi koniec pokoju. Ten ghast już więcej nie powstanie. Kiedy pół-drowka upadała cała we własnej krwi, czas dla Miry jakby się zatrzymał. Ta walka zaczęła się bardzo źle, gorzej niż w jej najczarniejszych domysłach… Nie myślała nad tym dłużej, znowu pozwoliła ponieść się ślepej furii.
- Najpierw dzieci, a teraz moja przyjaciółka! - krzyknęła, ciskając koszulą kolczą gdzieś w bok i napadając z toporem na nieumarłą kobietę. Nawet jej nie interesowało, że to nie ona zaatakowała zaklinaczkę. - GIŃ, ABOMINACJO!-
Elisabeth wykrzywiła się i wygięła w łuk, kiedy wielki topór Miry rozciął jej gnijącą skórę. Ostatni doskoczył Agust, kątem oka patrząc na leżącą w krwi czarodziejkę - Wytrzymaj jeszcze chwilę. - A potem już skupił się na ostatnim przeciwniku, zbyt niebezpiecznym żeby go zignorować. Z całych sił zamachnął się młotem od góry, na poczwarę która nie miała już gdzie uciekać. Rozległ się dźwięk gruchotanych kości. Następnie młot Agusta rozbłysł białą poświatą a Elisabeth zaczęła wyć z bólu, jakby ją coś paliło. Kiedy paladyn odsunął swój młot, zobaczyliście szczątki swojego ostatniego przeciwnika.

Agust rzucił młot i skoczył w kierunku zaklinaczki, kładąc dłonie na jej ranach.
- No dalej, obudź się, nie umieraj mi tu! - Jego dłonie zabłysnęły delikatnym złotym blaskiem.
Mira, ciągle jeszcze wściekła, nie miała jak pomóc Celaenie. Nawet na nią nie spojrzała, bojąc się tego, co może ujrzeć. Zamiast tego spuszczała kolejne zamachy toperem na truchło kobiety.
- To za Rose! A to za Thora! I za Celaennę! I za tę magię! - Ciągnęła tę listę bez końca, nawet nie zauważając kiedy zaczęła mówić po orkijskiemu. Słyszała, jak jej stwórca krzyczy razem z nią i tym razem pozwoliła się temu ponieść. Dopiero gdy się zmęczyła, odłożyła topór i dyszała ciężko, spoglądając na swoje dzieło jeszcze przez parę sekund.
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 18-06-2018 o 23:04.
Asmodian jest offline  
Stary 19-06-2018, 09:04   #14
Hungmung
 
Dust Mephit's Avatar
 
Reputacja: 1 Dust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputację
Celaena otwarła oczy. Zobaczyła nad sobą posturę Agusta. Podniosła się powoli, czując ogromny ból w okolicy ramienia. Nie myśląc rzuciła się na paladyna obejmując go i dziękując mu.
- Dziękuje… Ostatnie co pamiętam to ogromny ból i ciemność. Myślałam, że już jestem martwa. Dziękuję… dziękuję. - Dziewczyna była cała roztrzęsiona. Dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, że dalej siedzi uwieszona na szyi paladyna i cofnęła się zawstydzona.
- Wszystko w porządku, żyjesz i jesteś z nami, ale teraz będziesz musiała odpocząć.- Uśmiechnął się ciepło i szczerze. Właśnie w takich momentach czuł najbardziej że warto to robić i dobrze wybrał. Pomógł półelfce wstać i spojrzał na mnicha. - Dejan co z tobą? Możesz iść?
Mnich trzymał się za ranę starając się spowolnić krwawienie. Nie widział jej więc próbował ocenić głębokość dotykiem.
- Tak, ale chyba potrzebuję chwili aby to opatrzyć.
- Dobrze, niech ktoś mu pomoże z tym, a potem wszyscy idziemy na górę. Opatrzymy się tam dokładniej, zjemy coś, sprawdzimy co z mgłą. Tu jest zbyt niebezpiecznie na to. - Agust po chwili pomógł Celaenie w staniu, czekając na opatrunki mnicha.
- Może jego też powinieneś trochę podleczyć? - spytała podpierająca się o paladyna pół-elfka, po czym lekko syknęła z bólu, gdyż ramię mimo iż wyleczone przez Agusta, dalej cholernie ją bolało. Próbując zapomnieć o bólu i odwrócić od niego swoje myśli, spojrzała na swoją szatę. - Nosz patrz, co za cholera jedna. Moją ulubioną szatę mi zachlapał i to moją własną krwią! Do wyrzucenia…
- Może da się zeprać - spróbował ją pocieszyć Cahnyr. - Ale musimy wrócić na górę.
- Krew się nie spiera. - uśmiechnęła się do zaklinacza. - ale masz rację, trzeba iść do góry. - dodała po czym znowu skrzywiła się z bólu.
- Słyszałem, że trzeba sól wetrzeć, zanim zaschnie... Ale tylko słyszałem - dodał.
Hassan pokiwał głową. Żołnierze nie raz musieli radzić sobie z plamami na swoich jednolitych szatach.
- Przemyjemy zimną wodą. Wcześniej widziałem tu studnię. Dejan, dasz radę wyjść, czy potrzebujesz pomocy? Ta dziwka zajechała Ci pazurami całkiem nieźle - Hassan spojrzał na ranę mnicha.
- Dam radę - odpadł mnich. - Całe szczęście nie trafiła w tors czy nogi, ale mam nadzieję, że więcej takich nie spotkamy. Są znacznie silniejsze niż tamta czwórka, którą wcześniej pokonaliśmy.
- Powinniśmy solidnie odpocząć, zanim ruszymy dalej - powiedział Cahnyr. - Nie wiadomo, czy ta dwójka to były najgroźniejsze istoty w tym przeklętym domu.
- Myślę że najgorzej będzie tam, skąd dobiega ten jazgot - mruknął Hassan, kiwając głową w stronę mamrotania z głębi piwnicy - i póki tam sobie coś ględzą, być może mamy czas na działanie.
- Mam nadzieję, że trochę tego czasu mamy… - powiedziała Celaena. - Bo w tym stanie dużo nie zdziałam. - Uśmiechnęła się, krzywiąc się jednocześnie.
- Wyglądasz, można by rzec, interesująco - powiedział Cahnyr. - Ale polecam odwiedzenie tej studni.
Pół-elfka dalej opierając się na Aguście, obejrzała się po sobie. Faktycznie musiała wyglądać “interesująco”, bo nie tylko jej szata skąpana była we krwi, ale i ona cała.
- Chyba masz rację - odpowiedziała zaklinaczowi, po czym zwróciła się do Miry. - Mira, pomożesz mi z tym? - zaklinaczka cieszyła się, że w drużynie znajduje się też inna kobieta. Nie chciała prosić żadnego z mężczyzn o pomoc z doprowadzeniem się do porządku.
Pół-orczyca, zaaferowana wcześniej truchłami panów domu, dopiero teraz zorientowała się, że Celaena ma się jednak całkiem nieźle. No… Przynajmniej w porównaniu do trupa. Uśmiechnęła się radośnie i w mgnieniu oka znalazła się obok niej, przytulając ją nieco zbyt mocno.
- Jesteś wśród nas! Nawet nie wiesz jak się cieszę! - powiedziała, puszczając zaklinaczkę. - Ha! Widać to o tym, że z elfów są miękkie kluchy, to stek bzdur! Chodź już do tej studni, z wielką chęcią pomogę.
Kiedy pół-orczyca zwolniła swój przyjacielski uścisk zaklinaczka złapała głęboki oddech.
- Ale ty masz parę w łapach… - Oparła się szybko o nią jedną ręką żeby się nie przewrócić, a drugą przyłożyła do obolałego ramienia, które odczuło trochę czułość wojowniczki. Wsparta na towarzyszce skierowała się do studni, gdzie przyjaciółka pomogła jej zmyć choć część krwi.
- Jak coś wylezie ze studni, to wołajcie - rzucił za nimi Cahnyr. Rozejrzał się po pomieszczeniu, zastanawiając się, czy gdzieś coś jeszcze może być ukryte.
Hassan, widząc, że ranni zostali odpowiednio zaopatrzeni pochylił się nad zmasakrowanymi gospodarzami. Zatykając nos, i używając trzonka toporka przeszukał ciała ghastów. Hassan nic nie znalazł pośród szczątek wrogów.
- A tam, narzekasz! - powiedziała Mira - To tak z radości!
- Też się cieszę, że żyję i mogę dalej z wami podróżować, ale taki ogrom szczęścia trochę boli. - powiedziała spłukując z siebie zasychającą krew. - Jak tak teraz pomyślę, to trochę mi głupio z powodu zbroi Agusta. Chyba powinnyśmy go przeprosić, chyba jednak nie jest takim dupkiem za jakiego go miałam. - dodała otrzepując mokre ręce. - Brr… nienawidzę być mokra. Może wróćmy już do reszty, pomóż mi. - Dziewczyna opierała się o studnię i nie czuła się jeszcze na tyle silna, żeby iść całkiem sama.
- Oczywiście - powiedziała, zabierając się za pomoc. - Nie możesz sobie jakiegoś ognia przyzwać, jeśli ci zbyt mokro?
- To, że przyzywam ogień, nie znaczy, że się nim nie poparzę. - zaśmiała się lekko do pół-orczycy, po czym ruszyły do reszty drużyny. - Już jesteśmy. - rzuciła gdy tylko ich zobaczyła. - Mam nadzieję, że nie czekaliście zbyt długo.
- Nie mogliśmy się doczekać waszego powrotu - odparł Cahnyr - co nie znaczy wcale, że byłyście tam aż tak strasznie długo.
- Ale chodźmy już stąd - dodał - zanim przesiąkniemy tym trupim zapachem.
Celaena skinęła głową.
- Albo zanim spotkamy kolejne żywe trupy… - Wolała uniknąć na razie kolejnego spotkania i trochę odpocząć, bo w obecnym stanie bardziej przeszkadzałaby towarzyszom niż pomogła. - Tyle już dzisiaj stoczyliśmy walk, że pewnie wszyscy jesteśmy zmęczeni. Każdemu z nas przyda się chwila wytchnienia.
- Zajmiemy największą salę w tej piwnicy, czy wrócimy na górę, by tam odpocząć? - spytał Cahnyr.
- Proponuję na górze. Zresztą nie obejrzeliśmy wszystkich pomieszczeń, a mogą kryć coś ciekawego. - Hassan myślał przede wszystkim o stojących tam zbrojach. Być może dałoby się z nich złożyć jakiś zestaw i nieco się dozbroić.
- Tu jest zimno, a tam był kominek. To chyba rozwiązuje dyskusję - rzuciła Mira, podnosząc porzuconą wcześniej kolczugę i nakładając ją na siebie. - Poza tym wtedy od razu będzie można zobaczyć co z tą mgłą.
- Tak, opcja z pokojem z kominkiem bardziej mi leży. - powiedziała zaklinaczka, z której długich, mokrych włosów dalej kapała woda. - Czyli większość jest za pójściem do góry?*
Hassan władował resztę rzeczy z szafki, które nie znalazły właściciela do znalezionego przez czarownika wora ze świecami i pochodniami, ogień alchemiczny zatknął sobie za pas, całość poderwał do góry i zarzucił sobie na plecy. Sapiąc od ciężaru człapał w stronę schodów prowadzących na górę

Po raz pierwszy zaznaliście w tym domu odrobiny spokoju. Cały odpoczynek przebiegł bez przeszkód, a czujne oko każdego z członków drużyny podczas swojej warty miało tego dopilnować. Jednak na koniec zauważyliście, że mgła już nie pozostawiała wolnej przestrzeni między sobą, a domem. W niektórych miejscach nawet przenikała odrobinę do środka. Przez te 8 godzin zbliżyła się mniej więcej o 30 centymetrów. Poza tym, nie wydarzyło się nic godnego uwagi.

Kiedy drużyna zeszła na parter, zaczęła przeszukiwać pokoje, które wcześniej zignorowała na rzecz ratowania Waltera (którego uratować już i tak nie było można).
Ten pokój wygląda jak komnata łowcy. Są tu trzy wypchane wilki, a nad kominkiem zawieszona jest sama głowa wilka.
Przy dębowym stole stoją dwa krzesła powleczone skórą zwierzęcą. Na stole stoją dwa puchary do wina, fajka, oraz świecznik. Pod jedną ze ścian znajdują się dwie szafki, jedna zamknięta na klucz, a druga lekko uchylona.
Hassan ruszył w stronę szafki z uchylonymi drzwiami aby sprawdzić jej zawartość
Znajduje się tam umieszczona w pudełku talia kart do gry, oraz zestaw szkła do wina.
Wojownik nie uznał jednak łupu za godnego uwagi, za to skupił ją na kolejnej szafce. Mrucząc sobie pod nosem jakąś egzotyczną piosenkę, wyciągnął łom z plecaka i zaczął podważać drzwiczki szafy, próbując wyłamać zamek, lub nawet połamać drzwi szafki.
- Może wypróbujesz te wytrychy? - Cahnyr zwrócił się do mnicha.
Hassan cofnął się, umożliwiając mu próbę
Mnich spędził 10 minut na próbie rozpracowania zamka swoimi nowiutkimi wytrychami. Ostatecznie zepsuł zamek, który uparcie zablokował się i odmówił dalszej współpracy.
- Chyba metoda hassana będzie skuteczniejsza, ty musisz jeszcze poćwiczyć. -Skwitował marny wynik paladyn.- Daj ten łom, pomogę.
Hassan ponownie przyłożył łom, wbijając go w drewno i kalecząc drzwi. Nie zależało mu ani na cichym, ani na specjalnie eleganckim otworzeniu mebla, jedynie aby w miarę szybko dostać się do środka
Rozległ się głośny trzask i zawartość szafy stanęła przed wami otworem…
Jest tu ciężka kusza, lekka kusza, ręczna kusza, oraz po 20 bełtów do każdej z tych broni.
Hassan machnął ręką. Był wojownikiem, nie strzelcem. Zrezygnowany, poszedł przeszukiwać inne pomieszczenie.
Mira sięgnęła po ręczną kuszę. Ta broń nie była do końca w jej stylu, jednak była na swój sposób… pociągająca. Zachowała ją dla siebie, mimo pewnych wyrzutów sumienia.
 
Dust Mephit jest offline  
Stary 19-06-2018, 19:32   #15
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
W centralnym punkcie jadalni jest rzeźbiony stolik mahoniowy, otoczony ośmioma krzesłami z wysokimi oparciami. Nad stołem wisi kryształowy żyrandol, pokryty olśniewającymi ozdobami ze srebra i kryształów. Nad kominkiem wisi obraz przedstawiający dolinę.
Na drewnie na ścianach wyryte są jelenie wśród drzew. Po dokładniejszym przyjrzeniu się widać w drzewach powykręcane twarze i wilki czające się wśród liści.
Hassan szykował się do szturmu na żyrandol. Ustawił bliżej krzesła, zdjął z pleców plecak i wlazł na stół, próbując odczepić kryształowy żyrandol.
- Mira, chodź, sprawdzimy na górze. Zwłaszcza ten ukryty pokój - odezwał sie paladyn, poprawiając troki w nowej zbroi. Po czym skierował się na pierwsze piętro(najpierw pokój nr 8 a potem nr 9).
- Ha! Nie musisz mi dwa razy tego powtarzać! - rzuciła się za paladynem. - Tylko na mnie poczekaj!
- Idziemy z nimi? - Cahnyr spojrzał na Celaeną. - Znów się wpakują w jakieś kłopoty…
- Właśnie miałam cię pytać o to samo. - Celaena odpowiedziała zaklinaczowi. - Chodźmy. - Ruszyła za paladynem i wojowniczką.
- Hassanie… Gdyby coś przylazło z dworu, to nas zawołaj. - Zaklinacz zwrócił się do kompana walczącego z żyrandolem. - Nie bądź egoistą i pozwól nam się też zabawić - dodał, idąc w stronę schodów.
Hassan ostrożnie zdjął z sufitu żyrandol i powolutku, aby go nie roztłuc zaniósł do holu w pobliże wyjścia, kładąc obok worka z pochodniami.
Mnich rozglądał się z niepokojem po oknach przez które powoli wdzierała się mgła. Machając od czasu do czasu ręką i rozpędzając jej kłębki jakby próbował złapać ją w dłonie i sprawdzić na ile jest rzeczywista. Wszystko wskazywało jednak na to, że była to najzwyklejsza mgła.
- Nie martwi cię to? - Odwrócił się do Hassana. - Nie wygląda na to by miała ustąpić. Pierwszy raz widzę coś takiego. Jeżeli to jakaś magia, ktoś lub coś musi ją powodować. Pod domem może stać cała armia, a my dowiemy się o tym dopiero kiedy tu wejdą.
- Dejan, słyszałeś czarowników. Oni mają podobno pomysł na wyjście stąd. Dajmy im popracować, my, wojownicy raczej nie jesteśmy od tego, aby zwalczać czarną magię stalą. Pomóż mi z tym żyrandolem, trzeba wydłubać te wszystkie zawijasy i odczepić te kryształy. Bo przecież nie będziemy chyba tego wlekli w całości, bo się potłucze - Wojownik pochylił się nad żyrandolem. Czekało go nieco roboty, ale mieli czas. Widząc jednak, że Dejan wszedł na górę też zainteresował się piętrem, bo jego towarzysze długo nie wracali

Czerwone, aksamitne zasłony pokrywają okna tego pokoju. Stoi tu biurko z krzesłem. biurko ma uchyloną szufladę.
Między regałami z książkami stoi drabina, która prowadzi na najwyższy poziom półek. Dobiega stamtąd światło, ale nie widać z dołu co tam się znajduje.
Celaena podeszła do biurka i zajrzała do uchylonej szuflady.
Biurko zawiera żelazny klucz, lampę olejną, buteleczkę z tuszem, pióro, krzesiwo, zestaw papierniczy zawierający świecę woskową, cztery puste pergaminy, oraz drewnianą pieczęć rodową Durstów z insygnią wiatraka
Paladyn z to szukał wejścia do tajnego pokoju. - Powinien tu gdzieś być włącznik, mam podobne przejście w domu, trzeba tylko coś pociągnąć albo przekręcić.
Agust dzięki znajomości mapy z domku dla lalek, oraz wrodzonej spostrzegawczości odnalazł książkę, która po podniesieniu otwierała tajemne przejście.
- Bingo!
- O żesz! - pół-elfka skupiona na przeglądaniu zawartości szuflady, aż podskoczyła słysząc głośny krzyk triumfu Agusta. - Uratował mnie od wykrwawienia, a zejdę przez niego na zawał… Co tam znalazłeś? - spytała dalej oglądając przedmioty z szuflady.
- Pewnie jakąś ciekawą książkę z obrazkami - zażartował Cahnyr.
- Wchodzimy tam? - Spytała Mira.
- Ale gdzie? - spytała zaklinaczka odwracając się od biurka i spoglądając na otwarte przez Agusta przejście. - Co do… Czemu nie mówisz, żeś przejście znalazł?!
Tajemny pokój zawiera półki z książkami opisującymi przywoływanie demonów (w sensie fiend), oraz nekromanckie rytuały kultu zwanego Kapłani Osybusa.
Ciężka, drewniana skrzynia z żelaznymi, szponiastymi nóżkami stoi przy jednej ze ścian. Wystaje z niej szkielet ubrany w skórzaną zbroję. W kościstej dłoni szkieletu znajduje się jakiś list.
- Sprawdźcie list, ja poszukam czy moze mam jakies informacje o tych przyjemniaczkach.- Paladyn wyjął swoją księgę i zaczął porównywać nazwy i wzory.
Mira, chcąc upewnić się że szkielet nagle nie ożyje, spróbowała rozłupać mu łepetynę toporem. Ta rozsypała się w drobny mak, jednak reszta szkieletu pozostała nienaruszona.
- To co? Badamy list? - spytała z uśmiechem Cahnyra. - Zobaczmy co tu mamy.
- Może instrukcja otwierania skrzyni - zażartował Cahnyr. - Ale pewnie pasuje do niej ten klucz z szuflady. Zabrałaś go?
Pół-elfka skinęła głową i wyciągnęła kluczyk gdzieś spomiędzy fałd szaty.
- Jak najbardziej, zbyt dużo tu zamków, żeby nie wziąć tego klucza.
Dejan, który przed chwilą dołączył do poszukiwaczy, pochylił się nad szkieletem wyciągając list z kościstej dłoni. Od opuszczenia klasztoru nie miał okazji do czytania. Chciwie rozwinął więc zwitek papieru i odczytał go reszcie.
Do moich najżałośniejszych sług,
Nie jestem waszym mesjaszem. Nie przyszedłem, aby was zaprowadzić na ścieżkę nieśmiertelności. Ile byście nie poświęcili dusz na waszym ukrytym ołtarzu, ilu byście nie torturowali nieszczęśników w lochach, wiedzcie, że to nie wy stoicie za moim przybyciem na te piękne ziemie. Jesteście niczym, jak tylko robalami, wijącymi się w ziemi pod moimi stopami.
Mówicie, że jesteście przeklęci? Że wydaliście dla mnie całą swoją fortunę?
Porzuciliście miłość dla szaleństwa, spłodziliście kobiecie dziecko i złożyliście je w ofierze, zanim dożyło tygodnia. Ale czy na pewno jesteście przeklęci przez Mrok? Nie sądzę. Ratować was przed waszą dolą? Śmiem mieć wątpliwości. Wolę, abyście pozostali tacy, jacy jesteście obecnie.
Wasz przerażający Lord i Pan,
Strahd von Zarovich

Dejan również zauważył, że szkielet ma w miejscu klatki piersiowej na zbroi wbite trzy strzałki. Powłóczył wzrokiem i zobaczył niedziałający już mechanizm-pułapkę. Klucz nie pasował do skrzyni, ale ta na szczęście była otwarta.
W skrzyni znajduje się: trzy puste książki ze skórzanymi oprawami, trzy zwoje z zaklęciami (bless, protection from poison, i spiritual weapon), prawo własności do tego domu, prawo własności do wiatraka, oraz podpisana wola przez Gustava i Elisabeth Durstów, że przepisują wszystko na Rosavaldę oraz Thornboldta Durstów w przypadku swojej śmierci.

Mnich skrzywił się z niesmakiem podnosząc wzrok.
- Majaczenie szaleńca - skwitował. - Złożył jednak delikatnie list i schował go. Dopiero teraz zwrócił uwagę na regały z opasłymi tomami. Podszedł do nich odczytując tytuły. Demonolog?
- No nieźle… - słowa pół-elfki odnosiły się jednocześnie do zawartości listu jak i skrzyni. - Ta rodzina naprawdę była popieprzona… Chociaż trzeba przyznać, że majątek mieli nawet niezły, ciekawe jak do niego doszli - ciągnęła przeglądają papiery z prawami do domu.
- Powiadają, że pierwszy wór złota trzeba ukraść - stwierdził Cahnyr. - Potem to już idzie z górki. A na koniec jesteś bogatą i szanowaną protoplastką szlachetnego rodu.
- Albo bogatym psychopatą z tego co wynika z listu. Tak w ogóle to kim do cholery jest Strahd?
- Wolę wersję pierwszą. - Canhyr skomentował wypowiedź koleżanki po fachu. - Zabierzemy te księgi i zwoje?
- Tak jakbyś pytał czy woda jest mokra - odpowiedziała żartobliwie. - Oczywiście, że tak.
Dejan i Agust zaczęli wspólnymi siłami szukać informacji na temat kultu. I ostatecznie do niczego nie doszli. Zwrócili też uwagę na księgi opisujące rytuały. Porównali je z praktykami opisanymi w księdze Agusta i doszli do wspólnego wniosku, że te rytuały są fałszywe. Z pewnością kult wierzył, że jest jednak inaczej.
- Nasi martwi już gospodarze byli głowami kultu. Nie znaleźliśmy nic na jego temat, ale to nieistotne, bo ich rytuały nic nie robiły. Zwykły makabryczny cyrk, żadnej magii. Jedyne co zrobili to zepsuli swoje dusze i przeklęli to miejsce czyniąc tak potworne rzeczy. Gdzieś na dole musi być ich ołtarz, zapewne na samym dole. - Paladyn przetarł czoło ze zmartwienia. Tyle niepotrzebnego cierpienia przez tych głupców.
Mira nie widząc tu już nic interesującego, wróciła się do półki w poprzednim pokoju, która emanowała dziwnym światłem. Cahnyr, który podzielił się z Celaeną zawartością skrzyni, poszedł za nią.
Pół-orczyca zeszła na dół i przedstawiła znalezisko kompanom.
Znajduje się tu zapalona kolejna lampa olejna, oraz kolejna pusta książka oprawiona w skórę.
- Może to sympatyczny atrament - powiedział zaklinacz, widząc kolejną księgę z pustymi kartkami. - Zwykle takie literki ujawniały się po podgrzaniu.
- Sugerujesz żeby potraktować to tomiszcze ogniem? - spytała pół-elfka.
- Najlepiej byłoby wpakować do kociołka i wstawić nad ogień, ale pewnie zwykła lampa też wystarczy - odparł Cahnyr.
Niestety, podjęte przez niego próby nie przyniosły żadnych efektów.
- Może byli na etapie planowania kolejnych opisów rytuałów - powiedział, ciut zniechęcony.
Hassan wszedł na górę.
- Macie coś ciekawego? - wojownik rozglądał się po korytarzu
- Znaleźliśmy papiery zawierające prawo własności do tego domu i testament właścicieli. Był też list od niejakiego Strahda von Zarovicha, ale w sumie mnie to nic nie mówi - odpowiedziała zaklinaczka.
- A może to jakaś magia? Iluzja czy inne coś? Umiałby ktoś wykryć zaklęcie?
- Hmm, przeszukaliście już wszystko tutaj? Z góry już zabrałem nieco precjozów, a w skrzyniach w piwnicy było złoto. Niewiele, ale zawsze coś. Na dole nic nie ma, więc jak liczymy na jakieś skarby, chyba trzeba się będzie przejść głębiej w piwnicę - zawyrokował Hassan.
- Tu tak to wygląda, ale nie sprawdziliśmy jeszcze innych pokoi, za długi zeszło nam zbadanie tego tajnego pokoju.

Paladyn zostawił towarzyszy przeszukujących bibliotekę i skierował się w kierunku pokoju naprzeciwko biblioteki.
Jest tu bardzo elegancka sala z mosiężnym żyrandolem zwisającym z sufitu. Żyrandol jest zabezpieczony 330 specjalnymi systemami chroniącymi przed polskimi graczami DnDków. Koło kominka znajduje się harfa. Kominek zdobią alabastrowe figurki wykwintnie ubranych tancerzy. Ten, kto przygląda się im dokładniej, widzi, że niektórzy tancerze to szkielety...
Mnich skinął w stronę Hassana po czym odprowadził wzrokiem odchodzącego paladyna. Podszedł bliżej reszty towarzyszy trzymając w ręku jeden z woluminów.
- Dzieci mówiły o potworze w piwnicy, a ich rodzice bawili się w przywoływanie demonów. Domyślacie się pewnie co może być na dole.
- Jeśli myślimy podobnie, to nie wiem czy chcę się spotykać z tym potworem - powiedziała Celaena.
- A macie już sposób, by zrobić coś z tą mgłą dokoła domu? Mam wrażenie, że ona… się zbliża… - wojownik mruknął cicho, nerwowo ciągnąc za sumiastego wąsa - …może to ten potwór na dole przywołuje mgłę? Te ghule na dole wydawały się na nas czekać.
- Bardziej spały, a ja je obudziłam - rzuciła Mira. - Mgła na pewno jest kontrolowana przez monstrum, nie słuchaliście starych baśni? Zawsze tak jest.
- Jakoś nigdy nie miałam okazji… - wzruszyła ramionami Celaena. - Ale jeśli masz rację to oznacza, że tak czy siak trzeba tego potwora ubić. A już myślałam, że możemy sobie to odpuścić. Świadomość tego, że może to być jakiś demon nie napawa mnie entuzjazmem.
- Jak widać, praca pogromców złych mocy nie kończy się nigdy - stwierdził Cahnyr. Trudno było ocenić, czy mówił to całkiem poważnie.

Paladyn zasiadł do harfy i zaczął grać. Po sali rozniosła się piękna, subtelna melodia.
Zaklinaczka podeszła bliżej harfy i usiadła na ziemi obok wsłuchując się w melodię. Dźwięki wygrywane przez paladyna odrobinę uspokajała nerwy pół-elfki.
- No dobra… - Hassan wsłuchał się w kojącą melodię wygrywaną przez paladyna, a kiedy dźwięki ucichły dodał - to chodźmy po tego skurwysyna w piwnicy.
- A gdzie oklaski dla artysty? - zapytał Cahnyr. - Ten występ zasługuje na coś więcej, niż 'chodźmy dalej'. Ja jestem pełen uznania.
Siedząca obok harfy Celaena zaczęła klaskać, jednak dość delikatnie i cicho, źeby nie narobić zbyt dużo hałasu. Żałowała trochę, że piękna melodia już zamilkła ponieważ oznaczało to, że będą musieli iść w poszukiwaniu potwora.
- Masz ogromny talent - rzekła do Agusta z uśmiechem, po czym podniosła się z podłogi.
Hassan skinął głową Cahnyrowi i zaklaskał z uznaniem, doceniając kunszt szlachcica
- Nawet w tak ponurym i złym miejscu jak ten dom, odrobina piękna może ukoić duszę. Dziękuję. - Paladyn wstał i ukłonił się. - A teraz, chyba czas zejść na dół. Jest szansa że ta piwnica łączy się z jakimiś naturalnymi jaskiniami i tak uciekniemy przed tą mgłą.
- Osobiście wolałabym dalej słuchać twojej muzyki, ale jak trzeba, to trzeba - wtrąciła Celaena.
Hassan tymczasem zszedł na parter po plecak i po chwili był już gotowy.
A więc po chwili błogiego ukojenia drużyna wróciła do brutalnej rzeczywistości. Wrócili do miejsca, w którym wycofali się ostatnio. Czyli znów stanęli przed drewnianymi drzwiami. Pokój obok, w którym walczyli z gospodarzami, nie miał dalszego przejścia korytarzem. Agust nie wyczuwa obecności żadnych plugastw.
Hassan ustawił się za paladynem, zgodnie z jego wcześniejszym zaleceniem nastawiając ostrze glewii do przodu.
Mira też ustawiła się w szyku, gotowa do dalszej walki.
- Chodźmy do tamtych drzwi! - Wskazała nieotwarte jeszcze drzwi.
- Wolę najpierw wejść przez korytarz którego nie zbadaliśmy, szturm przez drzwi zostawmy sobie na ostateczność. - Po czym ruszył z pochodnią w niezbadany jeszcze korytarz.
 
Jendker jest offline  
Stary 24-06-2018, 11:02   #16
 
Koinu's Avatar
 
Reputacja: 1 Koinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputację
Ten pokój zdobią szkielety zaczepione do ściany za nadgarstki zardzewiałymi łańcuchami. Szeroka wnęka w głębi pokoju zawiera drewniany, pomalowany posąg, przedstawiający zmizerniałego, bladego mężczyznę, ubranego w obszerny, czarny płaszcz. Jego blada, lewa ręka spoczywała na głowie wilka, stojącego obok niego. W prawej dłoni trzyma szarawą, kryształową kulę. W południowej części pokoju widzicie te same drzwi, przez które mieliście zamiar przejść.

Celaena z pewną dozą strachu spojrzała na szkielety.
- Ciekawe czym ci biedacy sobie zasłużyli? - po czym odwróciła się w stronę posągu i przyglądała się mu zastanawiając się kogo on przedstawia.
- Być może to ten bożek którego czcili, ale nie mamy pojęcia. Poczekajcie chwilę, sprawdzę czy nie kryją się tu jakieś duchy. - Po czym Agust raz jeszcze przywołał boską łaskę dla swych zmysłów.
Agust nie wyczuł żadnej złowrogiej istoty.
Przeszukujemy to miejsce bardzo ostrożnie, niczego na razie nie dotykając, po prostu obchodzimy i się przyglądamy. Patrzymy pod nogi, i cały czas w szyku.
- Zmiatajmy stąd. Wróg czeka na dole. Widać, że to jakiś ichni bożek. - Hassanowi niespecjalnie podobało się świętokradztwo. Groby właścicieli przybytku też zostawił w spokoju, więc tu nie robił wyjątku.
Agust zauważa przy ścianie obok korytarza, którym tu weszli, że znajdują się tu drzwiczki. Agust zamachnął się młotem celując prosto w drzwi, gotów wbiec zaraz jak je rozwali.
Drzwiczki z latwością się rozpadły na drzazgi, ukazując krótkie schody w górę, na szczycie których była pokrywa. Nawet przy niewielkim wysiłku unosiła się i wychodziło się na parterze, w pokoju łowcy (z wilkami wypchanymi).
- Zniszczmy ten posążek! Nie przedstawia nic dobrego dla tego świata - zakrzyknęła Mira.
- Dobra, to mamy przynajmniej łatwiejszą drogę na górę. Nie mam nic przeciwko niszczeniu takich posągów, ale jak chcesz to zrobić? - skwitował paladyn.
- Obwiążmy go linami i wspólnie pociągnijmy, w szóstkę może uda nam się go przewrócić? - powiedziała dzikuska.
- A może potraktować by go kwasem? - spytała zaklinaczka.
- Barbarzyństwo… świętokradztwo - wyszeptał Hassan. - Czy jesteśmy kapłanami, by obalać pogańskie bożki? - wojownik splunął na podłogę, niechętny pomysłom kobiet.
- Jakie świętokractwo?! W tym domu nie ma nic świętego, to jedna wielka wylęgarnia zła - pół-elfka rzuciła w stronę Hassana.
- Wylęgarnia? Zdegenerowany szlachetka czczący jakiegoś cudaka z kulą zamienił się w ghula, wraz ze swymi sługami zapewne. Zagłodził dzieciaki. Złe, ale widziałem gorsze rzeczy na ulicach Huzuz. Dobrych bogów się czci, złych zostawia w spokoju i omija szerokim łukiem - Hassan nie lubił dywagować za wiele o religii i miał swoje zdanie na ten temat. Oparł się o ścianę w pobliżu wyjścia, zakładając mocarne ramiona na pierś.
- Róbcie co musicie. Nie znam się na bożkach. Może trzeba to zniszczyć, ale nie przyłożę do tego ręki.
Celaena ignorując słowa Hassana wyciągnęła przed siebie ręce i wymawiając zaklęcie posłała w stronę posągu rozbryzg kwasu.
Kwas pokrył powierzchnię posągu. Posąg zaczął się topić, wydzielając niesamowity smród, który wypełnił cały pokój. Ręka posągu odpadła, a kryształowa kula potoczyła się do stóp Celaeny. Nie była to magiczna kula, ale każdy, kto znał się na magii wiedział, że ta kula jest w stanie pomóc rzucać zaklęcia, jeśli użyje się jej właściwie.
Pół-elfka podniosła kulę i przyglądała się jej chwilę.
- Mogę sobie to przywłaszczyć? - spytała resztę towarzyszy.
- Twoje dzieło, twoja zdobycz - powiedział Cahnyr.
Hassan splunął na podłogę.
- Bierz i idźmy stąd w końcu… - mruknął.
- Nie ma problemu, możemy iść - powiedziała zaklinaczka zafascynowana swoją nową “zabawką”.
Zeszliście starymi schodami na niższy poziom lochów. Kiedy weszliście do tej komnaty, zauważyliście, że szepty przeobraziły się w regularną pieśń, dochodzącą z jednego z dwóch korytarzy. Mnóstwo głosów jednocześnie nuciło "On jest Pradawny. On jest Ziemią.". W trzynastu zgłębieniach w tej komnacie znaduje się mnóstwo różnych przedmiotów:

- mała, zmumifikowana żółta ręka z ostrymi pazurami, zawieszona na lince,
- nóż z ludzkich kości,
- sztylet z czaszką szczura osadzoną przy rękojeści,
- lakierowana kula o średnicy 8 cali, wykonana z oka nothica,
- kropidło wyrzeźbione z kości,
- płaszcz ze skóry ghoula,
- zasuszona żaba, przywiązana do patyka,
- torba pełna odchodów nietoperza,
- odcięty palec wiedźmy,
- 6-calowa drewniana figurka mumii, jej ramiona krzyżują się na piersi,
- pomarszczona głowa niziołka,
- mała, drewniana skrzynia zawierająca język wilkora.

- Trzynaście… - powiedział Cahnyr, policzywszy wnęki. - Niektórzy uważają, że to liczba pechowa. Inni twierdzą wprost przeciwnie.
- Trzymajmy się drugiej wersji, ale jednocześnie bądźmy ostrożni - powiedziała Celaena przyglądając się przedmiotom we wnękach zatrzymując wzrok przy sztylecie ze szczurzą czaszką - Hmm… tyle tu rzeczy, że każdy coś dla siebie znajdzie… Biorę sztylet - dodała biorąc go do ręki.
Hassan popatrzył podejrzliwie na głowę niziołka.
- Coś takiego widziałem na pograniczu, wśród dzikich, barbarzyńskich plemion Maru. Ich szamani mają po kilka takich uwieszonych u pasa. Podobno czarownicy trzymają tam dusze tych, co im się narazili… - Hasan splunął ponownie, i od suchości w ustach musiał sięgnąć po łyk wody z bukłaka - mroczna, plugawa, pogańska magia, ot co.
- Najlepiej byłoby spalić to wszystko - stwierdził zaklinacz, z brakiem akceptacji spoglądając na znajdującą się tu kolekcję.
- To możemy to spalić - Celaena przytaknęła chowając znaleziony sztylet.
Jako że nikt nie protestował w głos, projektodawca poczuł się zobowiązany do zapoczątkowania realizacji dzieła zniszczenia. Wnet na środku pomieszczenia znalazła się skrzynka z językiem wilkora, do której trafiły pozostałe rzeczy. Wszystko polano olejem z jednej z lamp, a potem Cahnyr potraktował stos ognistym pociskiem.
Początkowo ogień zajmował stos bardzo powoli. Rozszedł się niesamowity smród i czarny dym zaczął buchać ze stosu. Z wielu miejsc zaczęły wybiegać szczury i uciekać do innych pomieszczeń. Trochę to trwało, zanim spaliło się wszystko. Niektóre elementy, jak kości, leżały osmolone w kupce tego co pozostało.
Gdy dym nieco się rozproszył, można było ruszać dalej.
W pomieszczeniu są dwa tunele. Ten, z którego dobiegają pieśni, opada odrobinę w dół i po 2 metrach zatopiony jest w mętnej wodzie (woda sięga do klatki piersiowej). Zablokowany jest zardzewiałą metalową bramą.
- Może najpierw sprawdzimy ten suchy korytarz? - zaproponował Cahnyr. - A nuż znajdziemy jakąś śluzę czy zawór, by spuścić tamtą wodę?
- Popieram, walczyć w tej wodzie byłoby bardzo nierozsądnie, zbyt utrudnia poruszanie. Sprawdźmy tamten drugi pokój. Utrzymajmy szyk. - Po czym Agust jak zwykle znalazł się na przodzie, a w trakcie znów użył błogosławieństwa zmysłów( w sensie jak już będziemy w pokoju), żeby sytuacja z ghastami się nie powtórzyła. Był gotowy na atak gdyby tylko jakakolwiek bestia się pojawiła.
Weszliście do pomieszczenia wyglądającego jak więzienie.
Zardzewiałe kajdany wiszą przy ścianie w rzędach. Na końcu komnaty wisi przyczepiony do kajdan szkielet w czarnej szacie. Widzicie dwa szczury przebiegające z jednego końca pokoju na drugi. Za wami po korytarzu też przebiegł szczur. Rozlega się ciche popiskiwanie i zaraz znika. Agust nie wyczuwa niczego swymi zmysłami.
Paladyn podszedł do szkieletu i ostrożnie go przeszukał.
Znajduje złoty pierścień na jego kościstym palcu. Nie znalazłszy nic ciekawego, ani niczego co próbowało by pozbawić go głowy, zaczął się z całą resztą rozglądać za innymi rzeczami które mogłyby im pomóc. Dźwignie, kołowroty, tajne przejścia, śluzy…

Agust położył dłoń na ścianie i podczas gdy tak szedł, zauważył w pewnym momencie wytarty ślad. Kiedy go zbadał, zorientował się, że przed nim znajdują się kolejne ukryte drzwi, które otwierały się z łatwością, kiedy ktoś je pchnął.
- Może dzięki temu unikniemy taplania się w tej mętnej wodzie. - Canhyr podzielił się myślą, którą, jak sądził, za słuszną mogli uznać i inni.
Kiedy drzwi się uchyliły, doszły was głośne śpiewy. Tu było ich źródło. Lecz w mgnieniu oka ucichły, pozostawiając jedynie głuchą ciszę.
Ta wielka sala ma gładkie marmurowe ściany, nadające jej świetne właściwości akustyczne. Potężne kamienne filary podtrzymują sklepienie. Na końcu komnaty jest wyłom w ścianie, tworzący jakby wnękę. Większość pokrywa mętna woda, wysoka na 2 stopy. Na środku pokoju znajdują się schody, zbiegające się do siebie i tworzące na szczycie niewielkie podwyższenie unoszące się ponad wodę, jedyne suche miejsce. Nad tym miejscem zwisają zardzewiałe łańcuchy z sufitu, wygląda to na swego rodzaju ołtarz, przynajmniej tak pomyślał Agust i Dejan. Nie widzicie nic więcej, ponieważ stoicie za daleko. Ołtarz znajduje się od was około 10 metrów. Pokój jest długi na 20 metrów, więc ołtarz jest po środku.
- Czekamy tu, aby musieli przeciskać się przez drzwi? - spytała poddenerwowana Mira. Lubiła perspektywę walki, zwłaszcza ze złymi czarownikami, przypominało jej to stare legendy, ale to miejsce było… Co najmniej niepokojące.
- A jak macie zamiar wywabić to coś? - zainteresował się Cahnyr. - Jakoś nie widzę naszego przeciwnika.
- Ktoś będzie robił za przynętę. I tym kimś będę ja, ale nie wejdziemy tam bez planu - odrzekł paladyn. - Taktyka jest prosta, jeżeli to mag, to musimy go zniszczyć jak najszybciej, nie chcemy się mierzyć z magią. Jeżeli powstanie tu horda szkieletów, walczymy tak, żeby nie mogły nas okrążyć, wykorzystując te drzwi jako punkt obrony. Jeżeli pojawi się mag i horda, dalej zabijamy maga. Jeżeli do czynienia z jakimś dużym przeciwnikiem, to wyciągniemy go stamtąd żeby nie walczyć w wodzie. Ale gdyby okazał się zbyt trudny mamy plan b. Przygotujemy pułapkę, tę z palami, mam dwie butelki oleju, dorzucimy trochę małych szczapów drewna. Zaciągniemy go tam, i gdy wpadnie nabije się na pale, a potem zaklinacze podpalą cały dół. Część z nas rozdzieli się przed pułapką idąc w kierunku pokoju w którym był robal, to będą Dejan i Mira. Odetniecie drogę tak, żeby nie mógł wyjść z dołu i będziemy go tam atakować kiedy on się będzie smażył. Ja będe biegł ostatni, żeby mieć pewność że pobiegnie na pułapkę, a nie za wami. Zostawiamy plecaki i zbędne obciążenie przy tym nowym wyjściu na górę. Jakieś pytania?
- Szkoda, że nie mamy więcej oleju - stwierdził Cahnyr. - Taka warstewka na wodzie utrudniłaby przeciwnikom dotarcie do nas. Oczywiście gdybyśmy ją podpalili w odpowiedniej chwili.
- Nie mamy jakiejś pułapki, aby rozstawić koło wejścia? - Hassan zapytał Mirę, która wyglądała mu na dziką łowczynię.
- A widzisz coś, do czego możnaby taką pułapkę przywiązać? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, uświadamiając sobie jak głupia była, że o tym nie pomyślała. - Ale owszem, mam takową.
- Trochę dalej, do łańcuchów? - zasugerował zaklinacz. - Ale na upartego wystarczyłoby ją rozłożyć. Gdyby to coś wpadło w pułapkę, to by nieco oberwało. I, z pewnością, zwolniło. Z drugiej strony… wtedy byłaby bardziej ostrożna.
- Hmm… Nawet jeśli jej nie przywiążemy, musiałabym ją gdzieś schować. Nie wiem czy dam radę zrobić to pod wodą czy też jeśli tam wejdę, zaraz na mnie napadną… Chociaż możemy spróbować…
- Dobra to bierzmy się do pracy. Nic więcej nie poradzimy w końcu musimy tu zrobić porządek bo obawiam się, że ta mgła za jakiś czas zejdzie i tutaj. Powodzenia. - Agust podniósł się i skierował kroki, żeby zabrać się za przygotowania.
- A z mgłą sobie nie poradzimy - dorzucił Cahnyr. - To kto ma za ciężki plecak?

Plan został omówiony, rozpatrzony kilka razy ze wszystkich stron, poprawiony, aż wreszcie zaczęto wprowadzać go w życie. Drużyna ruszyła do roboty pełną parą. Pozbyto się bagaży, nastawiono pułapki, załatwiono oświetlenie. Kiedy w końcu wszystko dopięte było na ostatni guzik, paladyn rzucił czar błogosławieństwa na trzech wybrańców, i w końcu wziął swoją kuszę i strzelił w kierunku wnęki. Czekał, czekał… kiedy nic się nie stało, Celaena i Cahnyr posłali w tamtym kierunku dwa ogniste pociski. Ta akcja też pozostała bez żadnej reakcji ze strony… komnaty. Więc Agust wskoczył do wody i pędził co sił w stronę ołtarza, a reszta czekała w napięciu. Kiedy w końcu tam stanął, zauważył, że ołtarz jest cały brudny w już dawno zaschniętej krwi. Kiedy spojrzał w kierunku wnęki, zobaczył tam odrobinę wystającą z głębokiej wody stertę śmieci, gałęzi i mchu. Nagle lampy przygasły, i zerwał się wiatr. Po chwili ustał a lampy odzyskały swój ogień. W pewnym momencie znów rozległ się rytmiczny śpiew. Wokół Agusta pojawiło się w powietrzu trzynaście istot w czarnych szatach. Każda trzymała pochodnię płonącą czarnym ogniem, lecz ów ogień zdawał się pochłaniać światło, zamiast nim emitować. Pod kapturami mrocznych postaci nie było widać głów.
"Jedno musi umrzeć! Jedno musi umrzeć!" wciąż i wciąż śpiewały to samo zdanie. Na ołtarzu leżał sztylet rytualny.
Agust nie zamierzał pomagać w żadnym rytuale. Wręcz przeciwnie, przyszedł go tu popsuć. Szybko chwycił sztylet i rzucił go w kierunku kupy śmieci znajdującej się z boku komnaty.
- Koniec waszych rytuałów, śmieci! - Po tych słowach użył błogosławieństwa zmysłów.
Paladyn nie wyczuwa obecności żadnych istot, które jest w stanie wyczuć w błogosławionym stanie (i tu nie chodzi o ciążę). Jednak istoty nie wydają się być iluzjami. Nie reagują na obelgę Agusta, tylko nieprzerwanie śpiewają to samo zdanie.
- Jakoś nie zamierzają go atakować… - powiedział niepewnie Cahnyr.
- Nie są też duchami, to wiem. - Po czym paladyn powoli zaczął się wycofywać z ołtarza, raz tylko splunął na niego, na odchodne.
- To kultyści, debile! Ludzie zwykli! Uciekaj stamtąd jak najszybciej, trzynastce nie dasz rady! - wrzasnęła ku paladynowi Mira.
Trzynaście istot zamilkło, kiedy paladyn zszedł z ołtarza do wody.
- Lorghoth, Niszczycielu, budzimy cię! Lorgoth, Niszczycielu, budzimy cię! - zaczęły śpiewać, a kupka śmieci poruszyła się, strącając sztylet rytualny do wody. Podniosła się i Mira rozpoznała tę bestię. Kiedy jeszcze mieszkała razem z członkami swojego klanu, była raz świadkiem walki wielu wojowników z tego typu bestią i widziała, jak z łatwością miażdżyła wojów dużo bardziej od niej doświadczonych.
Bestia ruszyła w stronę Agusta.

 
Koinu jest offline  
Stary 26-06-2018, 23:07   #17
 
Rozyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
Trzynaście postaci znów zmieniło pieśń.
Koniec nadchodzi! Chwalmy Śmierć!
Sterta roślin nie wyglądała, ani też nie zachowywała się zbyt przyjaźnie. Co prawda pozory często myliły, ale głosy duchów, zjaw, czy czym były czarne sylwetki, sugerowały, iż stwór z gałązek jest istotą wrogą. Dlatego też Cahnyr bez chwili wahania posłał w jego stronę parę magicznych pocisków.
Pociski uderzyły bestię, odrąbując jej kilka listków.
Agust, nie czekał, tylko postępował zgodnie z planem, posłał w stronę bestii bełt i pobiegł do wyjścia, unikając zastawionej pułapki. Miał zadanie, wyciągnąć bestię z wody gdzie miała przewagę, tam, gdzie to oni mogli ją otoczyć.
Bełt trafił w bestię i utknął w niej. Szarpnęła się, aby go z siebie zrzucić.
Przeklęty chwast! — krzyknęła Celaena, po czym zaczęła wypowiadać zaklęcie, a z jej rąk wystrzelił zielony promień, który pomknął w stronę potwora.
Promień trafił w bestię. Ta zaszeleściła z bólu i na chwilę zatrzymała się w wodzie. Czuła się źle, czar półelfki zadziałał w pełni.
Sterta gałęzi płynęła przed siebie. Nie była zbyt szybka, obecnie zdołała prawie dopłynąć do ołtarza. Przyspieszyła jednak w pewnym momencie, minęła ołtarz i teraz znajdowała się w połowie drogi, między ołtarzem a wyjściem.
W kierunku kolosa poleciała strzałka rzucona przez mnicha. Była to jedyna broń dystansowa jaką posiadał. Wiedział, że w starciu z takim potworem niewiele mu uczyni jednak walka w zwarciu wydawała się teraz niemal samobójstwem.
Strzałka trafiła stertę gałęzi i mnich wycofał się do progu między tym pomieszczeniem, a poprzednim, w którym drużyna spaliła przedmioty rytualne.
Hassan wyciągnął toporek do rzucania zza paska, wziął porządny zamach i rzucił nim w stwora, po czym wycofywał się zgodnie z planem paladyna
Bestia zbiła lecący w jej kierunku topór, unikając tym samym uderzenia.
Nie dajcie temu do siebie podejść, albo to coś spęta was swymi gałęziami! — krzyknęła Mira, ciskając w monstrum pochodnią. Niestety pochodnia minęła stwora i wpadła do wody.
Cahnyr ponownie wypowiedział inkantację i trzy magiczne pociski uderzyły w morderczą roślinę, która jednak niewiele sobie z nich zrobiła. Zaklinacz przesunął się w stronę wyjścia.
Agust posłał bełt w potwora, lecz ten machnął swą ociężałą łapą i złamał pocisk, nie otrzymując żadnych obrażeń. Paladyn wycofał się żeby wabić potwora z bezpiecznej odległości.
Zaklinaczka wypowiedziała kolejne zaklęcie i wystrzeliła elektryczny ładunek w stronę Lorgotha. Magiczny ładunek minął jednak cel, a wściekła pół-elfka wycofała się do reszty towarzyszy.
Szalejąca sterta gałęzi dopłynęła w końcu do przejścia i przez swoją nieuwagę wpadła we wszystkie trzy pułapki zastawione przez drużynę. Zaczęła się bezskutecznie szamotać, usiłując wydostać się z ich uścisku.
Hassan ustawił się jakieś trzydzieści pięć stóp od bestii w korytarzu i czekał z nastawioną glewią.
Pół-orczyca w tym czasie postanowiła wypróbować w końcu nowy nabytek. Załadowała kuszę i wystrzeliła w potwora przed sobą. Mimo, że dawno nie używała tej broni, trafiła bez problemu do celu, raniąc wroga.
Cahnyr tym razem rzucił ognisty pocisk, trafiając w unieruchomionego wroga, i wycofał się w stronę wilczego dołu.
Paladyn przeciągnął cięciwę po łożu kuszy, kątem oka patrząc jak uwięziony w pierwszej pułapce potwór szamocze się próbując wyrwać się. Założył pocisk i wycelował jednak w tym momencie bestia potknęła się nieco i bełt nie trafił potwora, przelatując z świtem nad nim.
Mamy jeszcze chwile zanim się uwolni — powiedział, przygotowując kusze do kolejnego strzału.
Celaena widząc, że potwór, który wpadł w pułapkę nie potrafił się poruszać, zaczęła wypowiadać słowa zaklęcia i ponownie posłała w jego stronę zielony promień.
Promień trafił wroga, jednak ten tym razem zdołał przeciwstawić się dalszym, negatywnym efektom zaklęcia. Teraz zaczął skupiać się na próbie uwolnienia się z zakleszczonych pułapek. Szamotał się i wkładał w te próby całą siłę. Jedna pułapka w końcu ustąpiła, za to dwie pozostałe poraniły go jeszcze bardziej.
Co więcej, mnichowi udało się trafić go strzałką.
Hassan podszedł na piętnaście stóp do stwora i cisnął w niego ogniem alchemicznym, po czym wrócił do miejsca z którego wyruszył.
Rzut był wyborny. Buteleczka trafiła w cel, rozbiła się i wylała lepką, płonącą zawartość prosto na niego.
Mira polubiła nową broń. Przypominało jej nieco polowanie. I chociaż nie zdarzyło jej się polować na aż tak dużą zwierzynę, zawsze musi być ten pierwszy raz. Sprawnie naciągnęła kuszę i strzeliła w stronę płonącego, uwięzionego potwora, który kolejny raz oberwał bełtem.
W tym całym zamęcie Cahnyr przez przypadek strzelił ognistym pociskiem w zupełnie innym kierunku.
Tym razem paladyn wziął poprawkę przy celowaniu na wierzganie się bestii która teraz miotała się w metalowych kleszczach jak i cierpiała w płomieniach. Wycelował niżej i strzelił.
Bełt popędził w stronę wroga, powodując poważne obrażenia. Sterta Gałęzi zaczyna się poważnie męczyć, słabnąć.
Wystrzelony przez Celaenę bąbelek wypełniony magiczną, trującą substancją poszybował w stronę wroga. Ten z całych sił próbować go uniknąć, ale pułapki trzymały go w miejscu, a magia Cel była zbyt potężna, aby tak łatwo wymknąć się jej. Usłyszeli jak “ciało” potwora skwierczy.
Potwór w panice położył się na podłogę i zaczął się w niej tarzać, gasząc płomienie, a mnich wykorzystując okazję trafił go kolejną strzałką.
Hassan podszedł do Miry i wziął od niej oszczep do rzucania i rzucił w potwora, po czym wrócił na swoje miejsce.
Póki jest w miejscu, walcie w nią!
Oszczep trafił prosto we wroga, wbijając się głęboko w jego ciało.
Mira, widząc, że jej plan jak do tej pory nie zawodzi, kontynuowała atakowanie przeciwnika z kuszy.
Tuż po wbiciu się oszczepu w Niszczyciela, Mira wbiła w niego kolejny bełt. Potwór zaczął sapać, jego próby uwolnienia się z pułapek wydawały sie mizerne. Teraz wydawał się dużo mniej przerażający i faktycznie był dużo mniejszy fizycznie, ponieważ połowa jego galęzi i liści leżała na ziemi wokół niego.
Ha! I to ma być ten cały Niszczyciel? Ten którego spotkałam wcześniej był dużo groźniejszy…
Cahnyr, nie zniechęcony poprzednim niepowodzeniem, ponownie wysłał w stronę drzewiastego potwora płonący pocisk.
Magiczny pocisk tym razem celnie poszybował w stronę bestii i okazał się dla niej fatalny. Zaczęła płonąć od niego, rozpadać się na kawałki. Po jej śmierci zimne uściski pułapek nadal trzymały resztki jej ciała.
Postacie z komnaty ofiarnej bezpowrotnie zniknęły a śpiewy ucichły.
Już na spokojnie, ładując kuszę, Agust przyglądał się zwłokom. Obejrzał czy bestia nie zdaje się regenerować. Posłał w jej stronę dobrze wymierzonego bełta by sprawdzić czy aby na pewno bestia już nie wstanie.
Wolę się upewnić, obiecałem Rose. Słowa dotrzymam. — odpowiedział paladyn, kiedy napotkał wzrok towarzyszy.
Mnie tam wygląda na trupa — powiedziała Mira, jednak na wszelki wypadek sięgnęła po toporek. — To teraz rozwalamy ołtarz i patrzymy co jest w tamtej wnęce po drugiej stronie sali? — dodała, zabierając się za odzyskiwanie wszystkiego, co wystrzeliła w kierunku potwora.
A byłem pewien, że niepotrzebnie noszę ze sobą cały ten złom — powiedział Cahnyr, podchodząc do resztek potwora. — A tu proszę, jak się przydało.
Upewnił się, że potwór nie żyje, po czym zabrał swoją pułapkę i schował.
Można zabrać się za ołtarz, choć najchętniej zawalił bym cały ten przeklęty dom, razem z podziemiami. — Paladyn odpowiedział Mirze. — Sprawdzisz czy w tej wnęce nie ma ukrytego wyjścia może?
A masz jakiś pomysł na to, jak rozwalić tę ruderę? Poza tym co się stanie z grobami? — odparła Mira, podchodząc powoli do wspomnianej wnęki.
Pół-orczyca zobaczyła we wnęce resztki śmieci po potworze, unoszącą się na wodzie pochodnię, oraz wbity w ścianę bełt. Nic poza tym.
Hassan ruszył w stronę miejsca, gdzie mniej więcej poszybował odbity gałęzią potwora topór z zamiarem znalezienia go. Wojownik nie miał zbyt wiele okazji do takiej dystansowej walki, ale toporek był dobrze wykonany, prawdziwe dzieło zakharyjskiego rzemieślnika i wiedział, że takowego raczej nigdzie nie dostanie w tym barbarzyńskim kraju
Śmieci. Same śmieci… — odparła pół-orczyca, sprawdzając czy pochodnia jeszcze się do czegoś nadaje. — Ale jest tu twój bełt, w razie czego!
Jeśli chodzi o rozwalenie tej rudery, to ja bym ją puściła z dymem — wtrąciła Celaena.
Może najpierw sprawdzimy, co się dzieje z mgłą… — zaproponował Cahnyr…zanim spalimy sobie dach nad głową?
Idźmy stąd. Chałupę można spalić od zewnątrzHassan zebrał swoje graty z pobojowiska i ruszył w stronę pomieszczenia z ołtarzem i schodami, tam gdzie leżały ich plecaki.
Ołtarz i tak trzeba by zniszczyć. Tu wszystko robiono z kamienia, no i jest wilgotno, jeszcze jakoś ocaleje i będzie… — mruknęła pół-orczyca.
Jak zawali się trzykondygnacyjny dom, to nie ma piwnicy która to zdzierży. Szczególnie, jak ogień rozgrzeje kamienie. Wyjdźmy wpierw stąd, zastanowimy się na zewnątrz — nalegał Hassan.
Myślisz? Nie widziałam nigdy palącego się domu, ale może i to prawda… — Wzruszyła ramionami. — Chodźmy więc na zewnątrz. Może od razu uda nam się wykurzyć tych przeklętych akolitów?
Więc nic tu po nas, żadnego wyjścia tutaj. Miałem nadzieję że może znajdzie się tu połączenie do jakiejś naturalnej jaskini, ale jedyne wyjście to na górę. Może mgła odeszła kiedy popsuliśmy im rytuał i zabiliśmy pupila. — Paladyn oczyścił się jak tylko mógł ze szlamu jaki znalazł się na nim po wejściu do komnaty.
Choć ja bym jeszcze chętnie zażył kąpieli zanim się stąd ruszymy. Ale to i tak na górze. Chodźmy więc. — Po czym ruszył w kierunku tajnego wyjścia obok którego leżały ich plecaki.
Miałam okazję widzieć płonący dom i uwierz, o ile ktoś go nie ugasi, to ogień nie zna litości — rzekła Celaena, potwierdzając Mirze słowa Hassana. — Ale może faktycznie zanim puścimy to miejsce z dymem, warto się trochę odświeżyć. — Ruszyła za Agustem.
Drużyna, zbliżając się do wyjścia wychodzącego w pokoju łowcy, zauważyła, że cały pokój wypełniony jest czarnym smogiem, wydostającym się z kominka. Widzieli też z daleka, że drzwi prowadzące do głównej hali zniknęły, a w ich miejscu pojawiły się długie trzy ostrza, kręcące się z wielką prędkością. Przeskoczenie przez nie, nie nie raniąc się przy tym, wymagałoby dużej zręczności. Przez nie widać było, że hala też wypełniona jest czarnym smogiem, zapewne wydostającym się z tamtejszego kominka. Wszystkie okna teraz są zamurowane, a ściany wewnętrzne wyglądały, jakby nie były odnawiane od kilkuset lat, popękane, spróchniałe.
Agust bardzo się zasmucił. Wizja gorącej kąpieli stała się teraz bardzo odległa.
Mamy problem! Albo ktoś chce… khe… nas khe… wykurzyć albo pogrzebać. — po czym chwycił za młot i spróbował rozłupać cegły znajdujące się w najbliższym oknie.
Bardzo, bardzo zabawnie, kupo gruzu... — rzuciła Mira w kierunku nawiedzonej chałupy. — Spalać nas się jej zachciało, pomyślałby kto… — narzekała dalej, po czym wstrzymała oddech i zaczęła przebijać się toporem przez spróchniałą ścianę oddzielającą ich od wiatrołapu.
Cholera! Mam zdecydowanie po dziurki w nosie tej rudery! Blokujesz nam wyjście?! Niedoczekanie twoje!Celaena dosłownie warknęła że złości i zaczęła raz za razem posyłać bąbelki kwasu na ścianę.
— Pewnie się na nas obraziła, za chęć puszczenia z dymem. — Cahnyr skomentował słowa poprzedniczek. Jako że chętniej wykorzystywał magię niż brutalną siłę, dołączył się do Celaeny i zaczął obrzucać ścianę magicznymi pociskami.
Hassan, widząc dym wydobywający się z kominka nabrał powietrza w płuca, ocenił, że ceglana ściana to nie jest coś, z czym jego glewia mogłaby sobie poradzić i od razu zaatakował wewnętrzną ścianę, oddzielającą ich od holu wyjściowego, wyglądającą jego zdaniem niczym ściana spróchniałego kurnika. Co jak co, ale popękana i spróchniała ściana powinna ustąpić znacznie szybciej niż ceglany mur, który na jego oko wymagałby tarana.
Ci, którzy zaczęli atakować ceglaną zabudowę, szybko zorientowali się, że to nic nie da i dołączyli do reszty, aby zniszczyć ścianę prowadzącą do przedpokoju. Agust poczuł się źle od smogu. Poczuł mdłości i zakręciło mu się w głowie.
Ściana pod ogniem ataku każdego członka drużyny rozbiła się, uwalniając z siebie stado szczurów, które zaatakowało drużynę.
Droga do wyjścia była już naprawdę blisko. Widać było lekko uchylone drzwi, prowadzące na zewnątrz. Wpadał przez nie chłodny wiatr, tak bardzo słodki, w porównaniu ze stęchłym powietrzem i czarnym dymem w domu.
Paladyn przebiegł przez szczury, raczej niewiele były w stanie mu zrobić, a potrzebował świeżego powietrza. Potem mógł się zająć nimi z zewnątrz, uderzyć młotem i zagnieść kilka naraz.
Szczury próbowały zranić paladyna, ale ich zęby trafiły na nie lada wyzwanie, twardą zbroję, i ich starania skończyły się niepowodzeniem. Paladyn bezpiecznie wybiegł na zewnątrz.
Cahnyr nie przepadał za szczurami, ale i walczyć ze stadem nie miał zamiaru. Jako że bał się, że szkodniki popędzą za nimi na dwór, rzucił w stronę szczurów zaklęcie, mające na celu wysłanie ich do krainy snów.
Celaena widząc, że pół-elf postanowił sam rozwiązać problem gryzoni, pobiegła za nim i paladynem do wyjścia, pokasłując trochę po drodze od dławiącego dymu.
Hassan poprawił plecak, chwycił odłożony wcześniej obok drzwi zdobiony żyrandol i worek ze znalezionymi w piwnicy rzeczami i wywlekł się z domu przez drzwi, objuczony niczym zakhariański wielbłąd. Kiedy Hassan przekroczył próg domu, kryształowe i srebrne ozdoby na nim obróciły się w pył. Reszta skarbów wyraźnie się postarzała, ale nie zniszczyła.
Głośne popiskiwanie ucichło. Szczury zapadły w słodki sen, a Cahnyr, nieco spokojniej niż pozostali, ruszył za tymi, co już zdążyli opuścić dom.
 
Rozyczka jest offline  
Stary 27-06-2018, 20:55   #18
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Cała drużyna wybiegła za paladynem i…
Magiczna mgła zdawała się ustąpić o wiele rzadszej, naturalnej mgle spowijającej każdy zakątek tej ponurej wioski.
Wysokie kształty budynków wyłaniały się zza białej powłoki mgły.
Wszędzie jest błotnista ziemia, a jedynie ścieżki między budynkami były wyścielone mokrym brukiem.
W wiosce panuje przygnębiająca cisza, zakłócana od czasu do czasu kobiecym łkaniem z daleka, które odbijało się echem. Powoli z uliczek zaczęli wyłaniać się ludzie, którzy najpierw wpatrywali się w nowych przybyszów, aby zaraz udawać, że nie zwracają w ogóle na nich uwagi, i tylko od czasu do czasu zerkali na nich. Kiedy trafiali wzrokiem na pół-orczycę, marszczyli podejrzliwie nosy i szeptali coś do siebie, ku jej widocznemu niezadowoleniu.
“Rasiści…” - przeszło jej przez myśl.


Uliczką można iść na północ, albo południe. Wszystkie domy mają pogaszone światła, a rozpadające się sklepy są już dawno zabite dechami.
- Wieś… - mruknął Hassan zrzucając z barków targany wór i delikatnie kładąc na ziemi żyrandol. Chwilę na niego patrzył i aż sapnął ze złości. - Plugawa, skurwysyńska, czarna magia!! - rzucił w kierunku bezwartościowego klamota, jakim stał się żyrandol - No trudno, znajdziemy godniejszy łup - wojownik kręcił głową niepocieszony.
- Może powinni znaleźć ten młyn? - Cahnyr zwrócił się do pozostałych.
- Teraz powinniśmy znaleźć jakąś karczmę lub gospodę, tam dowiedzieć się coś nieco o okolicy. No chyba że chcesz spać w młynie, który może nawet nie mieć dachu. - Agust rozejrzał się z kim z obecnych mieszkańców można by najłatwiej porozmawiać.
- Ja to załatwię, dowiem się gdzie możemy bezpiecznie się schronić. - Po czym podszedł do najmilej wyglądającej mu osoby, z swoim najcieplejszym uśmiechem na ustach.
Na widok zbliżającego się paladyna tłum rozszedł się w milczeniu. Osoba, którą obrał sobie za cel Agust, burknęła coś pod nosem i pospiesznym krokiem zaczęła odchodzić w najbliższą uliczkę, od czasu do czasu odwracając się, aby się upewnić, czy na pewno nikt za nią nie podąża.
- Chyba nie wzbudzasz zaufania. - Cahnyr pokręcił głową, lecz uśmiechnął się, mówiąc te słowa.
- Jeśli mam być szczery to oni mojego też nie. A myślałem że to waterdeepska szlachta ma największy kij w dupie i pogardę wobec obcych. - Paladyn westchnął.
- Może wobec kobiety będą bardziej ufni. - Cely uśmiechnęła się do zaklinacza i paladyna, po czym skierowała się do zebranych tam ludzi, w celu spytania o nocleg dla drużyny.
Jakaś skromnie ubrana kobieta spojrzała Cely głęboko w oczy. Jej oczy drżały, a głos był stłumiony.
- Tą drogą na północ, a potem na wschód. - mruknęła i szybko zniknęła za rogiem najbliższego budynku.
- No cóż… - westchnęła pół-drowka. - Z kulturą u nich na bakier, ale lepsza taka odpowiedź niż żadna.
- Boją się nas, kobieto. Nie każdy kmiot musi od razu błyszczeć na salonach. Może karmieni są batem przez ich pana? Któż to wie? - Hassan wzruszył ramionami. - Taki los wieśniaków. Prawo pana, baty dać, prawo chłopa, baty brać - zarechotał, po czym podniósł toboły i powoli ruszył we wskazaną przez wieśniaczkę kierunku.
- Hahaha, boki zrywać, taki przezabawny żarcik… - Celaena rzuciła po cichu, z ironią w głosie w stronę Hassana, po czym ruszyła w tym samym kierunku.

Idąc mglistą drogą, drużyna zauważyła jak każdy, kto ją widział, zamykał pospiesznie drzwi, ściskając w dłoniach święte symbole.
Na ścianach budynków, oraz drzwiach, gdzieniegdzie widać było ślady pazurów.
W końcu można było zobaczyć w oddali jakieś światła (było późne popołudnie, prawie wieczór). Kiedy się zbliżyli, zobaczyli dwa budynki na przeciwko siebie, po obu stronach uliczki. Z budynku po prawej, z okien wydobywało się słabe światło, ledwo przebijające się przez grube warstwy firanek. Nad drzwiami widniał napis "Sklepik Bildratha".
Po lewej stronie stał odrobinę niższy budynek. Światło bijące z tego budynku wydawało się świetlanym filarem niosącym odrobinę nadziei w tym mglistym, smutnym miejscu. Nad otwartymi drzwiami wisi lekko skrzywiony napis "Tawerna Krwiste Wino".

W oddali, na zachodzie (czyli dalej prosto ścieżką), zobaczyliście jakąś starowinę chodzącą od domu do domu. Pchała jakiś terkoczący drewniany wózek. Nikt jej nie otwierał. W końcu otworzyły się drzwi jednego domu i wyszła stamtąd rozczochrana, drżąca kobieta, z wielkimi cieniami pod oczami.
- Psst! Hej, proszę! Poczekaj!
Starowina zatrzymała się i spojrzała ze złośliwym uśmiechem na kobietę.


- Czego chcesz? Hmm? - odpowiedziała zachrypłym, przeciągłym głosem.
- Możemy dostać dwa ciasteczka? Proszę, zapłacimy kolejnym razem. Przysięgam.
- Płacicie z góry, albo nie marnujcie mojego czasu.
- Proszę… - łkała kobieta.
Starowina powolnym ruchem udawała, że ma zamiar iść dalej.
- Dobrze! Damy ci to, czego chcesz…
Z domu wyszedł mężczyzna, pchając przed sobą małego, na oko siedmioletniego chłopca. Starowina uśmiechnęła się od ucha do ucha i złapała chłopca mocnym uściskiem za ramię. Pospiesznie wyciągnęła igłę i nakłuła ramię chłopca. Chłopiec rozpłakał się, a starucha zaśmiała i klasknęła dłońmi.
- Ma duszę… - mruknęła do siebie. - Zgoda. - Sięgnęła do wozu i wręczyła kobiecie dwa ciasteczka w foremkach.
- Nie chcę… - chłopiec rozpłakał się, a starucha uderzyła go w twarz i posadziła na wóz.
- Jak się jeszcze raz odezwiesz, to cię zabiję - warknęła.
Rodzice chłopca mieli już w ustach ciastka. Ich oczy zaszły mgłą, a ponure twarze rozjaśniły błogimi uśmiechami. Powolnym krokiem, potykając się o własne nogi, wrócili do domu, zatrzaskując za sobą drzwi.
- A to ci banda skurwysynów dziecko za słodycze sprzedaje, a dziwka dziwka w siedem życi przez demony chędożona nie ma nic przeciwko… - mruknęła cicho Mira. - Faktycznie, cywilizacja jest taka dobra… - dodała sarkastycznie.
- Co tu się właśnie odpieprzyło?! Sprzedać dziecko za ciastka? Trzeba pomóc temu małemu! A potem wygarnąć tym wyrodnym rodzicom! - Sytuacja ze staruchą wywołała w zaklinaczce burzę negatywnych emocji.
- Ciekawe, co jest w tych ciastkach - powiedział cicho Cahnyr. - Widać bardziej je lubią, niż własnego syna.
- Zapewne nic dobrego - odpowiedziała Celaena, którą aż rwało, żeby wyrwać chłopca z łap dziwnej staruchy, ale czekała na decyzję innych.
- Nie tylko to jest podejrzane. Słyszałaś co powiedziała? Ja tego nie puszczę płazem.
Paladyn zagotował się w środku. Zebrał resztki sił i przyzwał błogosławieństwo zmysłów. Coś mu się wydawało że starucha nie jest tym na kogo może wyglądać. Wyczuł to czego się obawiał.
- Starucha nie jest człowiekiem. To jakiś pomiot zła, bądźcie ostrożni - szepnął w kierunku towarzyszy, potem ruszył w jej kierunku. - Co to za ciastka sprzedajecie? - wycedził, starając się nie zwracać uwagi na swoje emocje.

Nie zauważyli jej wcześniej, jednak zaraz obok nich, ze splecionymi rękami na piersi, opierała się o ścianię jakaś osoba. Srebrzysto-białe włosy spływały jej po ramionach, odbiając ostatnie promienie słońca tak jak srebrne ozdoby w jej spiczastych uszach. Jej zgrabna figura oraz gracja, wysoko umieszczone kości policzkowe, zwężająca się na twarz trójkąta twarz, duże, midgałowate oczy o barwie świeżej krwi oraz skóra w kolorze czarnego atłasu nie pozostawiała złudzeń. Jak Celaena była pół-drowką, tak ona pełnokrwistym mrocznym elfem.
Westchnęła głośno na słowa sunity.
- Od razu gdy was zobaczyłam wiedziałam, że tak to się skończy - rzekła melodyjnie, z dozą ironii w głosie. Nie wyglądała jednak tak, jakby miała zamiar w jakikolwiek sposób reagować. Przynajmniej na razie
- Przybyliście z tego dziwnego domu, jak sądzę? - dodała chwilę moment, gdy już przykuła ich uwagę.
Celaena odwróciła wzrok w kierunku z którego usłyszała słowa. Kiedy zobaki drobiazgaczyła postać, która je wypowiadała stanęła jak wryta. Postać wyglądała prawie jak ona, jednak były między nimi pewne różnice.
- Jakbyś zgadła… - odparła ze zdziwieniem, spoglądając na kobietę. Pomimo, że jej ojcem był drow, to sama nigdy w życiu nie widziała mrocznego elfa.
"Jasnowidzaca", pomyślał z ironią Cahnyr.
- Może po prostu widziała - powiedział, przyglądając się drowce z wyraźnym brakiem sympatii. Tak jakoś nie potrafił przekonać się do mieszkańców wioski, a dla tej nieznajomej nie miał zamiaru robić wyjątku.
- Póki co jest jedyną osobą, która wyraża chęć rozmowy z nami - odpowiedziała Cahnyrowi. - Może to wykorzystajmy i spróbujmy dowiedzieć się czegoś o tym miejscu. - Zwróciła wzrok z powrotem na drowkę. - Jestem Celaena. A jak ciebie zwą? - spytała nowo napotkaną.
Kąciki ust elfki na chwilę uniosły się nieco w górę, formując coś na cień uśmiechu. Zniknął on jednak tak samo szybko, jak się pojawił.
- Cień rządzi tym miastem. Ci ludzie są nim upojeni, pragnąc go coraz więcej i więcej, sprzedając własne dusze i godność. Ich potwory formują się na ich oczach, żądając krwi - mówiła ponuro, pozwalając sobie nieco wyjaśnić sytuację z własnego punktu widzenia. Nie brzmiała jednak tak, jakby było to dla niej obce. - Wasza księżna wysyłała tu grupę za grupą, nie zdając sobie sprawy z tego, co się tutaj dzieje. Moją coś rozszarpało na strzępy. Wybiegłam z lasu… i znalazłam się tutaj. Sama powinna tutaj przybyć i zobaczyć na co nas skazała.
- Alune … Baenre. Być może znasz - spojrzała badawczo na Cel, wyraźnie zaciekawiona jej reakcją - Choć wiele ze swoją rodziną wspólnego nie mam.
- Wybacz, ale pierwszy raz słyszę. Zresztą być może po moim wyglądzie ciężko się tego spodziewać, ale jesteś pierwszym mrocznym elfem, którego widzę w życiu. - Cely odpowiedziała drowce. - Ale miło cię poznać.
- [i]Och, jak miło. Jesteś pierwszą osobą w moim życiu, która to powiedziała - sarknęła w odpowiedzi Alune.
- Z jakiego domu? - spytał Cahnyr. - Długo tu jesteś? Wiesz coś więcej o tej kobiecie z wózkiem, kupującej dzieci?
Drowka po prostu pokręciła głową na wszystkie pytania.
- Lepiej ratujcie swojego kolegę, bo zaraz i on zacznie żreć ciastka - lekko kiwnęła głową w stronę staruszki.
- Albo go aresztują. W moim kraju niewolnictwo jest legalne. Wpieprzamy się w czyjś interes. Szkoda malca, ale życie jest brutalne. - Hassan ruszył w stronę paladyna, zamierzając przemówić mu do rozsądku
- A ja może pójdę przemówić do rozsądku jemu i poczęstować tą staruchę jakimś ognistym pociskiem. - Pół-drowka ruszyła za wojownikami.
- Powodzenia. Ja postoję - wzruszyła ramionami elfka.
- Tchórz bez honoru z ciebie w takim razie… Ta starucha to jakieś ucieleśnienie zła. Wiedźma, sukkub czy cokolwiek, paladyn pewnie wie lepiej - warknęła Mira, której spojrzenia wioskowych zaczynały powoli irytować. - Wiesz może o niej coś więcej? Na przykład gdzie zwodzi te dzieci?
Alune wywróciła oczami na słowo "honor". Tak jakby drowy jakikolwiek miały.
- Gdyby mnie to interesowało, to bym szła za nią - rzuciła od niechcenia.
Starucha usłyszawszy głos Agusta, wzdrygnęła. Zakryła materiałem swoje ciasteczka i odchrząknęła kilka razy, pchając wóz i idąc szybciej przed siebie.
- Pyszne wypieki, za jedynie jedną złotą monetę za sztukę. Ale już zamknięte… tak, zamknięte! Bądźcie cierpliwi, a na pewno zdołacie kupić następnym razem. Te już są zarezerwowane - zaśmiała się nerwowo. Chłopiec siedzący na wozie milczał i drżał ze strachu. Patrzył mokrymi oczami prosto w oczy paladyna, powoli się oddalając.
- Nie tak prędko starucho! - warknęła pół-drowka idąc szybkim krokiem za kobietą. - Najpierw wypuścisz chłopca, albo spotkają cię nieprzyjemności. Wybieraj.
- …A więc zaczęło się - mruknęła do siebie drowka, zadowolona z obrotu spraw. Na prawej dłoni lekko zalśnił jakiś dziwny symbol, który zaczął zbierać mrok z otoczenia, formując w jej rękach kompozytowy długi łuk. Całkowicie materialny, lecz uformowany z samych cieni. Teraz po prostu czekała na okazję do oddania strzału.
Starucha odwróciła się i spojrzała na Cely. Sapnęła głośno i zmrużyła oczy.
Wzięła chłopca za jego podartą, brudną koszulkę i pchnęła w stronę pół-drowki.
- Zabieraj go, jak tak bardzo ci zależy. Mnie on nie potrzebny. A oni - wskazała na dom jego rodziców - niech najpierw upewnią się, że mają czym płacić za ciężką pracę innych! - Splunęła na ziemię i warknęła oburzona. Pchnęła swój wóz i ruszyła pospiesznie w dalszą drogę.
- Poczekaj, ja mam pieniądze! I chętnie kupię ciacho za więcej. - Po tych słowach paladyn pośpiesznie ruszył żeby ją zatrzymać. Ale w biegu już zdecydował, przed dotarciem do samej babuszki dobył młota i zamachnął się.
- Czekaj! - wrzasnęła kobieta. Agust mógł ją z łatwością uderzyć, ale zatrzymał się z młotem nad jej głową. Kobieta sapała a w jej oczach pojawiło się przerażenie. - Jeśli mnie oszczędzicie, powiem wam, co tylko chcecie wiedzieć o tym miejscu. Jesteście tu nowi. Przydadzą się wam informacje. Zawrzyjmy umowę. Nie krzywdzicie mnie, a ja wam mówię co wiem. Nie jestem głupia. Wiem, że możecie mnie z łatwością zabić. Nie będę kłamać w momencie, kiedy moje stare życie wisi na włosku.
- Nic ci nie jest? - Celaena podbiegła do przerażonego chłopca, cały czas jednak będąc czujną w razie gdyby trzeba było atakować.
- Dz… dziękuję wam. - Chłopiec powolnym, niepewnym krokiem podszedł do Cely i wtulił się w nią twarzą, nic więcej nie powiedział, tylko tak stał.
- Będziesz go musiała ze sobą zabrać - powiedział Cahnyr. - Nie może tu zostać.
- Oczywiście, że nie może. Jednak biorąc pod uwagę nasze ostatnie przygody, z nami też bezpieczny nie będzie. - odpowiedziała Celaena. - Musimy znaleźć mu jakieś bezpieczne miejsce. Może nasza królewna jest w stanie zapewnić chłopcu opiekę - ciągnęła dalej.
- Ach, bo ta starucha zapewni mu większe bezpieczeństwo… - rzekła Mira, skiwając znacząco głową w stronę sprzedawczyni, nie spoglądając nawet przy tym na pół-drowkę. Wizja spuszczenia wzroku z tej starej ropuchy porywającej dzieci jakoś jej się nie podobała. - Zabijmy ją, sami wszystko o tej wiosce możemy wybadać.
- Bez sensu mordować bezbronnych. Rozprawiamy o honorze a zamierzacie zabić staruszkę na środku drogi. Odpowie na nasze pytania, a jak się nam nie spodobają, zostanie ukarana - Hassan zaszedł wózek z drugiej strony, na wypadek gdyby trzeba było przeciąć staruszce drogę odwrotu. Widział już przejawy mrocznej magii i przypuszczał, że starucha może nie być zwykłym człowiekiem. Trzymał ostrze swojej glewii wycelowane w nieznajomą póki co wolał czekać na rozwój wypadków, które mnożyły się w tym przedziwnym miejscu niczym w kalejdoskopie.
Paladyn złapał ją za szyję i przyglądał się z zimnym wzrokiem, cały czas trzymając.
- Kto ma największą władzę w okolicy? - Cahnyr jako pierwszy zadał pytanie.
Wieczór powoli się zbliżał. Zerwał się mocniejszy wiatr. Na ulicach byliście już tylko wy.
Kobieta wyciągnęła jęzor i stęknęła żałośnie.
- Czekajcie. Chcę mieć pewność, że mnie nie zabijcie po tym, jak dam wam odpowiedzi. - sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła zielony, oszlifowany kryształ, patrzyła nadal w przerażający wzrok paladyna. - To kamień przysięgi. Wszyscy złożymy przysięgę. Ten kto ją złamie, skończy marnie. Możecie się nie zgodzić, ale wtedy nic nie powiem. Skoro mam zginąć, to co za różnica, czy teraz, czy za dziesięć minut.
- Agust, ja wiem, że jesteś paladynem, przysięgi i tak dalej, ale na bogów błagam, nie bawmy się w jakieś cyrografy z tą starą wiedźmą… - Celaena zwróciła się do paladyna, obejmując wtulonego w nią chłopca. - Nie mamy pewności, że mówi prawdę co do tego kamienia.
- Jeśli chłopiec nie opuści wioski, to spotka go dużo gorszy los, głupia dziewucho! - warknęła kobieta.
- To jest handel, a w czasie handlu wszyscy oszukują - powiedział Cahnyr. - W mniejszym lub większym stopniu. Ale uważam, że powinniśmy zaryzykować. Nie zaatakujemy jej, ale i ona też nie zrobi nic, by nam zaszkodzić.
- Masz rację, Cely, jestem paladynem składałem przysięgi, nie mordować, bronić słabszych, okazywać litość i łaskę… - Po czym szybkim ruchem paladyn spróbował skręcić staruszce kark. - …oraz niszczyć pomioty zła, czarty i demony.
Głowa kobiety obróciła się powoli w stronę paladyna. Uśmiechnęła się, ukazując zepsute zęby i gęstą, ciągnącą się ślinę.
- Brak szacunku do starszych… - jęknęła, z łatwością rozchyliła ramiona Agusta, uwalniając się z jego uścisku. Jej siła fizyczna była zaskakująca. Jej wątłe ramiona na to nie wskazywały. I akurat wtedy w ramię trafiła ją cienista strzała, która rozpłynęła się na wietrze, pozostawiając głęboką, otoczoną czarnymi żyłkami ranę w jej ciele. To Alune wyzwoliła z cięciwy swego łuku celny pocisk, wbrew poprzednim swym słowom włączając się do walki nim wszyscy inni zdążyli zareagować.
- Nasze źródło informacji właśnie wyschło - powiedział zaklinacz, odsuwając się nieco od paladyna i staruchy. - Trochę szkoda, ale może chłopiec podzieli się z nami jakąś wiedzą.
Dejan podbiegł do chłopca i odszedł z nim do gospody.
- Taka to bezbronna staruszka jak ci kolorowi ludzie! - wrzasnęła Mira, zdzielając staruszkę toporem przez łeb, zmieniając nieco pozycję, aby jej kompani mogli ją flankować. - Giń! - krzyknęła wściekle.
Czuła, jak wilk przejmuje kontrole, jak chce polować, skoczyć ofierze do gardła. Polubiła to uczucie. Może i bez totemu nie czuła go w pełni, ale na wszystkich bogów, polubiła je. Mira trafiła wiedźmę.
Wszyscy wprost palili się do walki, więc Cahnyr postanowił ułatwić nieco życie swoim towarzyszom i spróbował osłabić nieco handlarkę dziećmi, rzucając w jej stronę czar frostbite. Wiedźma starała oprzeć się magii Cahnyra, lecz zdało się to na nic. Czar pół-elfa oszronił ciało staruchy. Warknęła w stronę zaklinacza.
Hassan podszedł od boku na jakieś dziesięć stóp i uderzył glewią, poprawiając tylcem broni po zamaszystym uderzeniu, po czym odskoczył w tył, widząc, że pazury tej kobiety to nie przelewki. Wiedźma zręcznie uskoczyła przed pierwszym atakiem, ale nie spodziewała się następnego. Dostała tyłem glewii w bok.
Z łuku Alune bezdźwięcznie poszybowała kolejna strzała, tak jakby wiatr nie stawiał jej żadnego oporu, tyle że tym razem ta nie była zwykłym cieniem. Lśniła mroczną energią, pędząc w stronę demona. Z jakiegoś powodu spodziewała się, że nauka demonologii w jej dawnym "domu" może się tutaj dość szybko przydać. Demony były odporne na broń niemagiczną, a ona, dzięki łasce swej bogini, na szczęście takową posiadała.
Celaena wystrzeliła w stronę staruchy pocisk pełen elektryczności. Wiedźma, widząc elektryczny, magiczny pocisk Cely, wyciągnęła łapę, w której pojawiła się zielona aura i chwyciła pocisk, gasząc go zaciśnięciem pięści. Pół-drowka zaklęła siarczyście w języku Podmroku.
Agust chwycił mocniej swój młot.
- Zaraz zetrę ci ten twój uśmiech z twarzy. - Po czym zamachnął swój młot, celując w nogę wiedźmy. Gdy obuch dotknął uda zdezorientowanej staruchy, rozświetlił się i zaczął wypalać jej ciało.
Starucha zgięła się wpół z bólu. Nie zdążyła nawet wypowiedzieć słowa, kiedy spadł na nią grad ciosów przeciwników. Jej dłonie zaczęły świecić bladym blaskiem. Magia w nich pulsowała.
- Miałam nadzieję zrobić to dużo wcześniej, ale widzę, że nie mam do czynienia z amatorami.
Wyszeptała coś i blask z jej dłoni pokrył całe ciało. W ostatnim momencie Alune zraniła wiedźmę zaklęciem mind spike. I to dotkliwie. Powietrze zadrżało, przestrzeń, w której stała wiedźma, zagięła się i w jednym momencie starucha zniknęła wam z oczu.
Poszukiwanie śladów w błocie i nasłuchiwanie nie przyniosło efektów. Błoto pozostało bez zmian, nie było też słychać żadnych dźwięków.

Dziecko wraz z Dejanem wyszło z karczmy i spojrzało na was wszystkich z otwartymi ustami.
- Prawdziwi bohaterowie… - szepnął do siebie w zachwycie.
- Niech to! Uciekła! - Paladyn był zły. Ale spojrzał na chłopca i trochę się rozchmurzył. Coś udało im się osiągnąć. - Jak się czujesz wszystko w porządku? Pokaż rękę. - Po czym obejrzał miejsce w którym wiedźma zakuła go igłą.
Chłopiec posłusznie nadstawił ramię. Na jego brudnej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech. Cały czas błądził wzrokiem po każdym, po jego wybawicielach. Agust zobaczył zaczerwienienie w miejscu, w którym ukłuła go wiedźma, nic poza tym.
- Nie boli - powiedział chłopiec, po czym spojrzał na wóz pełen ciastek, które zostawiła wiedźma. - Zepsujcie to. Te ciastka sprawiają, że inni są szczęśliwi, ale zapominają o całym świecie… o dzieciach…
Sunita odwrócił się do towarzyszy.
- Narobiliśmy sobie właśnie wrogów, a przynajmniej uprzedziliśmy ich o naszej obecności. Dobrze byłoby teraz zjednać sobie jakichś przyjaciół. Nie uwierzę że w tym miejscu nie ma nikogo kto nie współpracuje z tymi pomiotami. Jednego przyjaciela może właśnie zdobyliśmy. - I odwrócił głowę w kierunku drowki. - Dziękuję za pomoc.
Czy to ze skupienia na swoim aktualnym zadaniu polegającym na wpatrywaniu się w dziwny symbol na dłoni, czy czystej złośliwości, elfka zignorowała paladyna.
- Nie ma za co, chłopcze. Dla nas to czysta przyjemność. - Pół-orczyca uśmiechnęła się. - Co do tego wozu… Może i masz rację, ale najpierw mam pytanie. Co miała na myśli ta zołza mówiąc, że jeśli nie opuścisz wioski, spotka cię dużo gorszy los?
Chłopiec pokręcił glową.
- Nie wiem. Może kłamała, żebyście mnie jej oddali?
- Może… - Cely skinęła głową. Słowa chłopca wydawały jej się przekonujące. - Dobra, ja tam nie umiem o nic wypytywać, mnie tam to wystarczy - dodała, po czym przyjrzała się zawartości.
“Ciekawe, czy poza ciastkami masz tam coś jeszcze…” - pomyślała Mira.
Kiedy Mira zajrzała do środka, poczuła słodką woń ciasteczek. Spędziła kilka minut na przekopywaniu się przez nie, ale nie znalazła nic poza większą ilością ciastek.
- Kłamała czy nie, tu zostać nie możesz. Przynajmniej do czasu, aż mieszkańcy, w tym twoi rodzice, nie wrócą do normalności - powiedziała Celaena.
- Pewnie nieprędko wrócą, jeśli są tak uzależnieni od tych ciasteczek - stwierdził Cahnyr. - Co zrobimy z tym ładunkiem? Spalimy, zanim mieszkańcy dojdą do wniosku, że warto nas okraść lub na nas napaść?
- Tak, pozbądźmy się tego cholerstwa - odrzekła pół-drowka, po czym zaczęła wypowiadać słowa zaklęcia.
Magiczny pocisk uderzył w wózek i podpalił go. Po chwili cały towar wiedźmy stanął w płomieniach. Co chwilę ogień buchał w górę i strzelał iskrami. Twarze zaciekawionych mieszkańców pojawiły się w oknach, oraz uchylających się drzwiach. Z tawerny wyjrzał niski, przysadzisty mężczyzna, którego łatwo można było pomylić z krasnoludem. Po chwili machnął ręką i powrócił do karczmy.
- Jeden problem z głowy - powiedział zaklinacz. - Teraz do karczmy, zasięgnąć języka?
- Tak. Chociaż nie chwalmy się może, że zepsuliśmy im ciastka. Nie wiadomo co ćpunom może przyjść do głowy - powiedziała Mira.
- Z pewnością nikt nic nie zauważył. - Półelf pokręcił głową. - Kto jest właścicielem karczmy? - zwrócił się do chłopca. - A tak w ogóle, to jak ci na imię? Mnie zwą Cahnyr.
- Jestem Lucian. Lucian Jarov, proszę pana - odpowiedzał chłopiec. - Nie wiem kto jest właścicielem, ale pan za ladą jest strasznie niemiły.
- Dla nas będzie grzeczny - zapewnił go Cahnyr. - Panie przodem? - zaproponował.
- Hmm… Może jednak pochwalimy się komuś tą walką? - Pół-orczyca mruknęła sama do siebie. - I panie mogą iść przodem. Chodź z nami, Lucien. Ja jestem Mira. - Wyciągnęła do chłopaka dłoń.
Hassan ponownie zebrał swoje manele z ziemi. Nie mógł powstrzymać ironicznego uśmieszku kiedy patrzył na zaklinaczkę. Chichocząc pod nosem podszedł do kobiety i mruknął
- “Odpieprzyło?” - Wojownik pokręcił głową. - To tyle, jeśli chodzi o etykietę, nieprawdaż? Dobra, flaki się przewracają od tego pieprzenia. Trzeba podzielić łupy i wlać nieco trunku w gardło! - gromko oznajmił Zakharyjczyk i ruszył w stronę drzwi karczmy. Zanim jednak dotknął klamki, odwrócił się w stronę towarzyszy. - I starajcie się nie paplać za wiele. Ci ludzie się boją, a tacy są nieobliczalni. Nie ufam im, a oni pewnie nie ufają nam.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi - odrzekła zaklinaczka. - Nigdy nie przedstawiałam się jako, ktoś wysoko urodzony, ktoś kogo obchodzi etykieta. Szczególnie kiedy w grę chodzi o bezpieczeństwo dzieci… - Spojrzała na wojownika. - Ale zgadzam się z jedną rzeczą - po wszystkim co się już dzisiaj wydarzyło, napicie się czegoś mocniejszego dobrze nam wszystkim zrobi.
Jedni prawili o etykiecie, drudzy o etykiecie dzieci i powinnościach. Alune to nie interesowało. Zignorowała i gapiów, i dziecko, nawet się na nie nie oglądąc, a skupiając się na zaklęciu Umysłowego Kolca, jakie wbiła w głowę demonicy. Uprzednio rozpraszając cienisty oręż, z zmarszczonymi brwiami i wystawioną dłonią z jaśniejącym na niej mistycznym symbolem kręciła się dookoła siebie, przemieszczając się drobnymi kroczkami w stronę grupy. Była łowcą, a "staruszka" była jej zwierzyną.
Czekała na jakikolwiek sygnał mogący wskazać jej drogę do celu, jakim był ten potwór.
Nie doczekała się. Cel uciekł. Cicho zaklęła w swoim drowim języku, wyrzucając ręce do góry ze wściekłości.
- Ta... ssindossa... - cokolwiek to znaczyło, nieprzyjemny wydźwięk słowa utwierdzał w przekonaniu, że to nic miłego - Wróciła do Otchłani.
- I na pewno wróci jeszcze tutaj. Tym razem przygotowana - dodała już spokojniej chwilę później - Lepiej nie śpijcie zbyt głęboko, bo może wam głów zabraknąć.
- Oby wróciła przygotowana, osobiście kości jej porachuję jeśli ośmieli się do nas wrócić i powtórzyć to, co wtedy. - Zaśmiała się Mira. - A teraz dajcie mi piwa! Mogę nawet postawić kilka kolejek. Mamy w końcu co uczcić.
- Tak… Chodźmy do tej knajpy. Mam nadzieję, że pan za barem faktycznie będzie dla nas grzeczny, jak mówisz Cahnyrze, bo mam już dzisiaj awantur po dziurki w nosie, czy to z duchami, żyjącymi chwastami, duchami, ludźmi i bogowie tylko wiedzą z czym jeszcze… - westchnęła pół-drowka. - Jeszcze ta wiedźma elg’caress… Mam nadzieję, że już dzisiaj się nie zjawi… - dodała.
- Sai inya… - pokręcił głową Hassan słysząc obie kobiety.
 
Kerm jest offline  
Stary 29-06-2018, 17:16   #19
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację

Płonący ogień w kominku daje odrobinę ciepła dla zgromadzonych tu nielicznie dusz.
Za ladą stoi barman, niski, gburowaty mężczyzna, który wcześniej wyszedł przed karczmę, aby sprawdzić co się dzieje, trzy kobiety odziane w orientalne, pomarańczowe stroje. Mają długie, brązowe, falowane włosy i wiele błyszczących ozdób na nadgarstkach, we włosach i w wielu innych miejscach. Widzicie tu również dwóch cichych mężczyzn grających w kości. Jest tu też jeden samotny, bardzo zadbany mężczyzna na końcu tawerny, siedzący samotnie przy stole i popijający wino. Są tu jeszcze trzy wolne stoły. Trzy kobiety bacznie was obserwują, a reszta totalnie ignoruje.
- Przytulna atmosfera, nie ma co… - Cely rzuciła do towarzyszy. - To co? Ja zamówię jakieś piwo lub wino, a wy zajmijcie jakiś stolik. Najlepiej gdzieś w kącie nie na widoku. - dodała i ruszyła w stronę baru.
- Dobry wieczór… - zagadnęła do stojącego za barem mężczyznę. - Czy znajdzie się jakiś dobry trunek, dla siódemki strudzonych wędrowców? - Zatrzepotała rzęsami kokieteryjnie.
Mężczyzna miał pusty wzrok wlepiony w szklany kielich, który właśnie pucował. Pucował, pucował, pucował… w końcu ociężale sapnął i spojrzał obojętnie na Cel.
- Kielich wina, jeden miedziak. Dzban wina, jeden srebrniak - mruknął i wrócił do pucowania. - Co wybiera? I ile?
Cely zdumchnęła kosmyk włosów, który opadł jej na twarz i zażenowana, że jej wdzięki nie zrobiły wrażenia na barmanie odpowiedziała obojętnie.
- Pan da cały dzban, kielich na siedmioro nie wystarczy…
- Mhm - mruknął mężczyzna i zniknął w korytarzu za ladą.
W tym czasie drużyna zajęła największy stół. Mężczyzna siorbiący samotnie wino zauważył ich i jego oczy się szerzej otworzyły, a na ustach zawitał uśmiech. Wstał, wziął drewniane krzesło i podszedł do drużyny.

- Przepraszam najmocniej, że przeszkadzam- wykonał delikatny skłon- czy mógłbym się do was dołączyć? - spojrzał w stronę barmana. - Arik! Zabierz łapska od pieniędzy tej damy, dzisiaj ja płacę. Nie, nie jeden dzban, przynieś trzy! Myślisz, że gościsz małolatów? Tak, tak, dziękuję.
Barman podał dwa dzbany pół-elfce i wrócił do pucowania kielichów.
- Jestem Ismark Kolyanovich, miło mi was tu widzieć. Niezbyt często miewamy gości w Barovii. - Na jego policzkach widniały rumieńce. - Skąd przybywacie? Czy dotarliście tu bez żadnych problemów? - zapytał i usiadł na krześle.
Celaena podeszła do stołu.
- No do końca bym, nie powiedziała, że bez problemów, ale jakoś sobie poradziliśmy - odpowiedziała stawiając dzbany z winem na stole. - Serdecznie dziękujemy, za pański gest. Nie trzeba było, naprawdę. - dodała siadając przy stole.
- Wasz barman jest jakiś mało przyjemny w rozmowie. Nie wpływa to chyba zbyt dobrze, na opinie klientów lokalu, co?
W tym czasie Alune rozsiadła się już względnie wygodnie na ławie przy stole. Z założoną noga za nogę i z rękami splecionymi na piersi, swymi czerwonymi oczami obserwowała otoczenie. W tym czasie posłała kilka wywołujących gęsią skórkę spojrzeń w stronę trzech spoglądających na ich kobiet, wywołując u nich dość szybki odruch odwrócenia głowy.
Jej symbol na dłoni wciąż świecił, nadal szukając magicznego kolca wbitego w demonicę. Wciąż bez skutku. Nawet nie mrowił na znak, że w ogóle gdzieś ona może być.
I wraz z Cely pojawił się ten nader uprzejmy mężczyzna. W swym dość długim już życiu wystarczająco wiele widziała sztucznych uprzejmości, a nie chciało się jej bawić w podchody. Gdy półdrowka rozmawiała z Ismarkiem, ona nalała sobie spokojnie wina, po czym odłożyła kubek na bok, mając zamiar poczekać aż ktoś inny się napije z tego samego dzbana. W końcu mogło być zatrute.
- Czego chcesz? - odezwała się beznamiętnie, nie zamierzając owijać w bawełnę. Ten człowiek czegoś od nich chciał, a jej się nie chciało czekać.
Ismark miał już odpowiedzieć pół-elfce, ale jego uśmiech zniknął, gdy usłyszał ton srebrnowłosej kobiety.
- Ekhm…- odchrząknął - ty, jak rozumiem, pochodzisz z obozu Vistani, szara elfko?
- Hmm? - drowka naprawdę się powstrzymywała, by nie unieść wysoko brwi w niedowierzaniu. Ostatniej rzeczy, jakiej się spodziewała, to żeby ktokolwiek pomylił jej rasę z jakąś inną!
Z drugiej strony... mogła to jakoś wykorzystać.
- Zależy. Czemu pytasz? - zapytała melodyjnie, przechylając głowę i wpatrując się w niego z zainteresowaniem.
- Proszę wybaczyć podejrzliwość koleżanki. - wtrąciła Celaena, na co drowka wywróciła oczami - Jednak rozumie pan, jesteśmy tu od niedawna. Zachowanie ostrożności przez nas jest chyba zrozumiałe? - wzięła dzban z winem i nalała do kubka mężczyzny. - Ale jest coś co możesz zrobić, aby choć trochę zyskać nasze zaufanie… - Podała mu naczynie z winem i posłała wymowne spojrzenie. - Pij.
Ismark zmarszczył czoło, a potem rozchylił lekko usta, kiedy zorientował się co mieli na myśli przybysze. Wziął kielich i przechylił go, wypijając prawie całą jego zawartość na raz.
Jego twarz zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
- Rozumiem. Te ziemie nie są bezpieczne. Tu nikt nikomu nie ufa… a ja chciałbym to zmienić.
Spojrzał na Alune i powiedział:
- Bez powodu, po prostu tak myślałem. Zastanawiałem się, czemu podróżujesz bez ochrony Vistani, ale już wiem, czemu cię tak obserwują. - ruszył sugestywnie głową w stronę trzech kobiet.
Jeden mężczyzna grający w kości wstał, lekko się zataczając i spojrzał na waszego rozmówce.
- Dobrej nocy, Ismarku Mniejszy! - czknął i zaczął rechotać, po czym ruszył do wyjścia.
Jedna z kobiet wstała i zagrodziła mu drogę.
- Nie zapłaciłeś.- powiedziała beznamiętnym głosem.
- Dobra, dobra… już płacę…- wyciągnął z kieszeni srebrniaka i jej wręczył, po czym opuścił lokal.
Ismark sposępniał, wziął kilka głębszych oddechów. Splótł dłonie na kolanach i spojrzał na was wszystkich.
- Mam do was prośbę. Jesteście moją jedyną nadzieją…
- A mianowicie? O co chciałbyś nas prosić? - pół-drowka spytała z zainteresowaniem.
Mira chętnie skorzystała z okazji do napicia się nieco alkoholu, nawet jeśli zwykle nie pijała wina. Po tym wszystkim co przeszła w tamtym domu, zwłaszcza z duchami dzieci, chciała się odprężyć. Kiedy usłyszała słowa drowki, odruchowo obróciła do niej wzrok, posyłając jej karcące spojrzenie.
”A tę co ugryzło…?” - pomyślała, następnie ponownie odwróciła wzrok do Ismarka.
- I czy byłoby to warte noclegu w gospodzie? Jesteśmy padnięci po tym dniu…
- Możecie spać u mnie w domu. Nie mamy wystarczająco wiele łóżek, ale na pewno w środku jest ciepło i bezpiecznie. Ale musicie mnie wysłuchać. Nie wiem co robić. Moja siostra jest w wielkim niebezpieczeństwie i muszę ją zabrać jak najszybciej daleko stąd - powiedział do was szeptem. - Myślę o mieście Vallaki. Widzieliśmy co zrobiliście z wiedźmą. Wasza eskorta zapewni bezpieczeństwo mojej siostrze.
- Może to mało szlachetne z mojej strony - zaczęła Cely, nalewając sobie wino i popijając - ale co z tej pomocy będziemy mieć?
Ismark podrapał się z zakłopotaniem po głowie.
- Nie mam wiele. Mogę wam obiecać, że zawsze znajdziecie schronienie w moim domu. Mogę wam zapłacić trzydzieści złotych monet, bo tyle mam obecnie zaoszczędzone. Mogę wam też wręczyć mapę całej doliny Barovii, która sięga aż do granic, gdzie jest już tylko Mgła. Mogę wam udzielić przydatnych informacji… nie wiem co jeszcze mógłbym dać. Życie mojej siostry jest dla mnie bezcenne… - Zakrył twarz dłońmi i chwycił w pięść włosy, opierając się łokciami o stół.
Barovia? Vallaki? Te nazwy nic Cahnyrowi nie mówiły, a to mu się bardzo nie podobało.
Pół-elfce żal zrobiło się mężczyzny. Spojrzała na swych towarzyszy czekając na jakąś ich reakcję.
- Złoto się przyda. Nocleg też. Ale bądź tak dobry i dostarcz trochę informacji. Starucha nie była wylewna. Nie zdążyła - zarechotał Hassan patrząc na paladyna. - Kim są tamci? - Wskazał ruchem głowy trzy pstrokato ubrane kobiety.
- To… to właścicielki tej tawerny. One są Vistani. Łatwo ich rozpoznać.
Spojrzeliście na nie dyskretnie. Tak, od razu można było rozpoznać ich charakterystyczny wygląd.

- Vistani to jedyny lud, który może iść przez Mgłę. Podobno służą samemu Strahdowi… - powiedział bardzo cichym głosem, upewniwszy się kilka razy, że kobiety go nie słyszą.
- Strahdowi? - Cely spojrzała po towarzyszach. - A czy nie tak nazywał się ten koleś od listu, który znaleźliśmy w tamtej ruderze?
Hassan syknął ostrzegawczo.
- Może lepiej dokończyć rozmowę o konkretach w twojej kwaterze? Teraz możemy dokończyć na przykład wino, i posłuchać ploteczek. Co mógłbyś powiedzieć o tym miejscu? - Hassan nie ufał owym Vistanim i wiedział, że w takich miejscach jak karczma różne indywidua strzygły uszami by wychwycić co ciekawsze fragmenty rozmowy.
- Racja. Lepiej porozmawiać w miejscu, gdzie będzie mniej ciekawskich uszu - poparł go, milczący do tej pory, Cahnyr.
Cely po upomnieniu Hassana zrobiła naburmuszoną minę i pociągnęła łyk wina.
- To kończmy pić i niech nasz nowy znajomy wskaże nam drogę do swych włości.
- Więc pijmy za nasze nowe zadanie! I za przyszłą chwałę. Możesz być pewny, że pomożemy twojej siostrze. - rzekła Mira.
- Za udane, nowe zadanie. - Celeana dołączyła się do toastu przyjaciółki. - Bo mam nadzieję, że takie będzie.
- Nawet nie wiecie jak tego pragnę. Modlę się do Matki Nocy i Pana Poranka o sukces tej misji i dziękuję im, że was spotkałem.
"Podejrzliwość" - wycedziła sobie w myślach Alune. Tak jakby komukolwiek można było ufać w tej osadzie, a jak do tej pory obdarzyła zaufaniem naprawdę niewiele osób w swoim życiu - i na pewno nie są to ci, z którymi teraz dzieliła stół. Wykazali się dobrą robotą w trakcie walki z demonem, jednak dotychczas to tyle.
Zdawało się, że Vistani budzili niepokój. Chciała spróbować wykorzystać to na swoją korzyść, podszywając się pod jedną z nich i zebrać w umiejętny sposób nieco informacji od osoby bardzo chcącej się im przypodobać, jednak pół-drowka wszystko zepsuła zbyt długim jęzorem. W sumie nawet nie była pewna czego się po niej spodziewała. Teraz zapewne odpowie tylko wtedy, gdy wykonają dla niego to "zlecenie" mające na celu ochronę jego siostry, a i tak nie mogli być pewni, czy nie zginie gdzieś w trakcie wykonywania go. Nie mogli nawet być pewni czy powie prawdę. Być może również pracował dla tych całych Vistani. Może miał ich zaprowadzić w jakąś pułapkę, gdzie jakieś potwory miały ich wykończyć, by nie robili problemu? W końcu już zaingerowali w ogólny stan rzeczy.
"Heh, śmierć... Zapewne lepszy los niż życie w tym miejscu. Może nawet nie tylko w tym" - pomyślała na koniec, ujmując w dłoń swój kubek wina. Powąchała... i w sumie się jej odechciało. Nawet w gorszych karczmach piła lepsze, a to, co im zaserwował karczmarz, to były jakieś szczyny.
W tym miejscu roiło się od potworów. Czuła to. Jej Znamię na dłoni ciągle jej to mówiło. Potworów, którymi nalezało użyźnić glebę.
- Niech będzie - skwitowała krótko swą gotowość do podjęcia zadania.
- To może dopijemy to wino - zaproponował Cahnyr - i zaprowadzisz nas do siebie, Ismarku?
- Z chęcią. Nie chciałbym wracać do domu o północy...
Agust dopiero teraz wychylił nos znad książki, wypił szybkim ruchem kielich wina, z niezbyt wesołą miną. Było tak blisko, żeby albo pozbyć się problemu z wiedźmą albo rozbić sabat.
Spojrzał na towarzyszy. Ale potem odpuścił, jutro powie im w jakie kłopoty się wpakowali. Tylko z markotną miną, nalał sobie jeszcze jeden kielich wina.
- Przepraszam, pewnie macie tu jakiegoś kowala, prawda?- Zwrócił się do Ismarka
Ismark zastanowił się chwilę i uśmiechnął się.
- Najbliższy jest w Vallaki. Wygląda na to, że i tak byście szli w tamtą stronę, prawda? - Uniósł do góry kielich i wypił kilka kolejnych łyków wina.
- Gdzieś szli byśmy na pewno, niemniej chciałbym się na to chodzenie przygotować. Może macie tu złotnika? - Paladyn wysączył kilka łyków.
- Jedyne dwa miejsca w naszej wiosce, gdzie można wydać pieniądze, to sklep naprzeciwko. Ale zdzierca każe sobie płacić trzy razy więcej niż faktyczna wartość towaru. A drugie miejsce to ta tawerna. No, było jeszcze trzecie, ruchome, ale chyba doprowadziliście przed chwilą do jego zamknięcia… - Ismark spojrzał odruchowo przez okno na dopalające się resztki wozu.
- Skąd bierzecie towar? Może trzeba ruszyć się z tej Barovii? - Hassan zmarszczył brew.
- Niewielką część sami wytwarzamy, choć nie mówię tu o ludziach z wioski. Większość rzeczy sprowadzają Vistani zza Mgły. Ten cham ze sklepu obok wie, że w wiosce nie ma konkurencji, więc robi z cenami co mu się podoba i nigdy nie negocjuje. Barovia… to nasz dom. Nie jest bezpieczny, ale nie mamy dokąd uciec. Nie każdego wpuszczą do większych miast. Nie każdego stać na eskortę na daleką przeprawę. I… niestety, nie każdy ma tyle ognia w sercu, aby cokolwiek chcieć zdziałać. Ja trenowałem sztuki władania mieczem, aby pewnego dnia - tu ściszył głos do szeptu - obalić naszego tyrana. Ale wiem, że nadal w jego oczach nie jestem niczym innym jak pyłkiem.
- Czas pokaże.- i Agust spojrzał mu z uśmiechem w oczy. A potem spojrzał na chłopca .-
Myślisz że ten trzeci biznes tu wróci? Wolelibyśmy nie zostawiać małego z rodzicami.
- Nie wiem. Wstyd przyznać, ale jako syn sołtysa nigdy niczego z tym nie zrobiłem. Te tajemnicze staruchy są przerażające i krążą o nich różne pogłoski po całej Barovii. Dobra. - Klasnął w ręce i podniósł się z krzesła. - Czas się zbierać. Proszę, poczekam na was, i kiedy będziecie gotowi, ruszamy. - stanął przy drzwiach. Potem powoli wyjrzał na zewnątrz.
Kiedy już wszyscy zdołali dopić wino i się zebrać do wyjścia, Ismark wyszedł i zaczął ich prowadzić.
Cely wyszła ostatnia. Kiedy wychodziła, poczuła czyjś dotyk na swoim ramieniu. Odwróciła się i zobaczyła jedną z trzech właścicielek tawerny.
- Złóżcie wizytę u Madam Evy. Ona przeczyta waszą przyszłość.- powiedziała głosem wyzbytym emocji i natychmiast wróciła do środka, nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony pół-drowki. Inni nie zauważyli tego incydentu.
 
BloodyMarry jest offline  
Stary 29-06-2018, 23:40   #20
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Ismark pospiesznym krokiem doprowadził drużynę do swojego domu.
- Nie było mnie tu przez tydzień. Siostrzyczka pewnie musiała się martwić.
Duża rezydencja stoi za zardzewiałym płotem. Prawe skrzydło bramy stoi uparcie w miejscu, podczas gdy lewe smętnie huśta się na wietrze, jęcząc przy tym ponuro.
Chwasty pokrywają cały teren koło domu, bezczelnie obrastając nawet jego ściany. Jedynie ścieżka prowadząca od bramy do drzwi domu została pozbawiona zielonych, niechcianych gości. Niegdyś piękne, drewniane wykończenia ścian są teraz naznaczone, nosząc ślady potężnych pazurów jakiejś bestii. W oknach nie ma ani odłamka szkła. Wszystkie okna są zabite grubą warstwą desek.
Ismark zapukał do drzwi i krzyknął:
- Ireena! To ja, Ismark! Otwórz drzwi, prędko!
Drzwi po chwili otworzyły się i stanęła w nich piękna, młoda kobieta, o różowej skórze i kasztanownych, długich włosach. Ubrana była w zwiewną, białą suknię. Ci, którzy jej się przyjrzeli dokładniej, z łatwością mogli zobaczyć na jej szyi dwa ślady ugryzień kłów.
- Bracie, tak mi przykro - Jej czerwone, spuchnięte od płaczu oczy ponownie wypełniły się łzami, rzuciła się w objęcia Ismarka. - Ojciec nie żyje. Umarł wczoraj. Strahd ponownie nas nękał w nocy, niech go piekło pochłonie! Tata już nie wytrzymał. Jego serce pękło. Już nie mógł znieść tego co się tu działo. Tak się boję…
- Cii… cii… - uspokajał ją Ismark i dyskretnym skinieniem nakazał drużynie wejść do środka. - Pomścimy go kiedyś, zobaczysz - Pogłaskał ją po głowie i zaprowadził do środka. Upewnił się kilka razy, że odpowiednio zabarykadował drzwi.
Wnętrze rezydencji było stylowo umeblowane. Okna były zabite deskami, a w każdym pokoju wisiały święte symbole Pana Poranka. W jednym z pokojów znajduje się drewniana trumna. Ireene wyjaśniła, że umieściła już tam ojca. Na trumnie leżały ubogie bukiety kwiatów.
- Dlaczego was prześladuje? - zainteresował się Cahnyr. - To te ślady pazurów?
O ugryzieniach nie wspomniał.
Ireene chciała zabrać głos, ale Ismark wciął się jej zanim zdążyła się odezwać.
- Z niewiadomych przyczyn Strahd obrał sobie ją za cel. Powiedziałbym, że to szaleńcza miłość, gdyby nie fakt, że plugastwa kochać nie potrafią.
- A ślady - dodała Ireene - zostawiły jego wilki. Często mu towarzyszą.
- Wiele jest tych wilków? A ten cały Strahd ma wielu popleczników? I czym się zajmuje, prócz napadania na kobiety, które go interesują? Jest rycerzem? Czarownikiem? Przywołuje demony?
- Czy to jakiś wampir czy inne nieumarłe plugastwo? - spytała Mira.
- Jedni mówią, że diabeł, inni, że wampir. Ja obstawiam, że jednak krwiopijca. Te ugryzienia na szyi mojej siostry...- westchnął zmartwiony. - Strahd jest wpływowy. Na pewno ma wielu popleczników. Wszystkich jego wilków nie widziałem. Kto wie ile ich tam chowa.
Hassan wpatrywał się w kobietę jak zauroczony. Po prostu nie mógł oderwać wzroku od jej prześlicznej buzi, wobec czego się nie odzywał. “Zaczynam rozumieć tego Strahda, kimkolwiek jest. Dziewka jest warta piekła!” zawyrokował w myślach. Zamierzał niecnie wykorzystać jednak fakt, że znajdowała się w potrzebie aby ją zdobyć, i kimkolwiek ów Strahd był, czy upiorem czy żywym człekiem, zamierzał przynieść kobiecie jego głowę jako prezent zrękowinowy.

- Czy mówi ci coś nazwa Daggerfford albo Waterdeep? - spytał Cahnyr, wracając do sprawy, która go zaniepokoiła, a której wcześniej nie poruszył. - Albo Wybrzeże Mieczy?
Mężczyzna otworzył szeroko oczy i uniósł brwi.
- Nie. Przepraszam, nigdy nie byłem poza Barovią. Nie jestem Vistana.
- Barovia to nazwa krainy? I jak daleko stąd do Vallaki? - Półelf zadał kolejne pytanie.
- Podróż do Vallaki zazwyczaj zajmuje mi pięć do sześciu godzin. Nigdy nie podróżowałem sam i nigdy bym nie chciał tego robić. To niebezpieczne ziemie. Barovia to nazwa tej doliny, to hrabstwo pod panowaniem bestialskiego Strahda von Zarovicha.
- Kim właściwie jest ten okrutny Strahd von Zarovich? - spytała Celaena.
- To demoniczny baron Barovii. Podobno sama Matka Nocy zesłała go na nas za grzechy przodków...
- I to zapewne jego zamek góruje nad tym miejscem? - dodała zaraz później Alune.
- Tu jest jakiś zamek? - Cahnyr z zaskoczeniem spojrzał na drowkę.
- Tak. Kiedy mgła opada, można dostrzec go w oddali.
- Gdzie jest ta... Barovia? - Hassan wyciągnął swoją mapkę krain północy, na której miał zaznaczone miejsce swojego ostatniego zatrudnienia. - Pokaż paluchem to zobaczymy, gdzie na cztery pierdy dżinów jesteśmy.
Ismark przetarł oczy.
- Przepraszam, dziś chyba za dużo wypiłem - Przyjrzał się dokładnie mapie. - No nieźle. Co to jest? - Szukał palcem jakiekolwiek miejsce, które umiałby rozpoznać, ale nie potrafił niczego skojarzyć.
- Przepraszam, ale nie wiem co to za mapa i co ona przedstawia.
- Jak to co? Północne ziemie barbarzyńców - tu wskazał na nieregularną linię brzegową - O, to jest Wybrzeże Mieczy, a to, tutaj to jest Waterdeep - Wojownik był zdziwiony brakiem wiedzy rozmówcy.
Ismark przyglądał się ze zdziwieniem mapie.
- A więc to - pokazał na całą powierzchnię mapy - leży za Mgłą?
- Hmm…- Hassan poważnie się zaniepokoił.
- Zdaje się, że zabłądziliśmy w coś, czego nie ma na tej mapie. Choć może nie być, nie jest zbyt dokładna - wzruszył ramionami.

Ireene weszła do pokoju z miską wypełnioną fioletowymi owocami pokrojonymi w mniejsze kawałki. Postawiła na środek, tak, aby każdy mógł dosięgnąć.
- Ireene. Jak tylko nasi goście będą gotowi, wyruszymy razem do Vallaki. Proszę, bądź gotowa w każdej chwili.
- Najpierw, to musimy zanieść ciało naszego ojca do świątyni, Ismarku - Twarz Ireene na chwilę przybrała gniewny wyraz - To jest priorytet! Mam nadzieję, że dobrze to rozumiesz i pomożesz mi z tym jutro rano.
Ismark bez słowa skinął głową i sięgnął po kawałek fioletowego owocu i przystawił go do ust. Nie miał apetytu i trudno mu się było dziwić.
- Niedługo pora spać - powiedział.
- Jutro pomożemy wam z pogrzebem, przygotujemy się do drogi, a pojutrze wyruszym - a potem paladyn wstał i ukłonił się lekko przed Ireene i Ismarkiem.
- I składam wam kondolencje z powodu waszego ojca. Dopilnujemy by spoczął w pokoju.
- Ty pomożesz. Na mnie nie liczcie. Płacicie za eskortę, nie za kopanie grobów - W przeciwieństwie do sunity, Alune nie okazała żadnego współczucia wobec straty rodzeństwa - Zmarłego wyrzucisz nawet do rzeki, a ten się nie przejmie. Nie poczuje. W końcu nie żyje.
Z tymi słowami drowka opuściła pokój, postanawiając poszukać sobie miejsca do zapadnięcia w trans bez jakichkolwiek snów i marzeń.
Ireene stała w miejscu, zaciskając pięści.
- Kogo ty przyprowadziłeś, Ismarku. Będziemy bronić się przed potworami, za pomocą potworów? - Jej ręce zaczęły się trząść niekontrolowanie.
- Ireene, przepraszam. Dopiero co ich spotkałem. Są naszą jedyną nadzieją.
- Nie złożę swojego losu w ręce tego monstrum - odpowiedziała ponuro kobieta.
Celaena przygryzła wargi i uderzyła dłonią w stół podnosząc się z krzesła i ruszając za drowką.
- Stój! - zawołała za Alune.
- Słuchaj no, możesz sobie być złym do szpiku kości mrocznym elfem, ale nawet ktoś taki jak ty powinien szanować śmierć, ponieważ tylko wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi, jest ona jedyną pewną rzeczą w życiu każdego… Nie czekaj, zwłaszcza ty, która należy do tych co zadają śmierć na prawo i lewo - Splunęła na ziemię.
- Jak cię słucham, to brzydzę się tym, że płynie we mnie krew twojej rasy. Nie musisz pomagać w uroczystości pogrzebowej, ale nie oczekuj jej od nas jeśli zginiesz po drodze - Odetchnęła głęboko, aby się uspokoić, po czym ruszyła z powrotem do pomieszczenia, gdzie siedziała reszta, oglądając się za drowką przez ramię.
- Naprawdę cieszyłam się, że spotkałam kogoś z twojej rasy, chciałam wiedzieć czym w połowie jestem. I powiem ci, nie ma się z czego cieszyć - Chwyciła za klamkę, czekając jednak chwilę na reakcję Alune.
Mira wstała, podeszła do Alune i spoliczkowała ją za jej słowa... a przynajmniej próbowała, ponieważ dłonią rozwiała chmurkę cienia w miejscu, gdzie wcześniej stała drowka. Ujrzały ją kilka metrów dalej... z cudem gondyjskich eksperymentów w dłoni. Uformowanym z samego mroku pistoletem celowała prosto w głowę Miry. Na dłoni znowu świecił się ten sam dziwny symbol, jaki mogły ujrzeć gdy szukała demona. Jej oczy wyrażały chłód, a na twarzy na próżno było szukać uśmiechu. Widocznie nie bawiło ją ta sytuacja ani trochę, choć widać było, że zastanawiała się czy coś odpowiedzieć, czy jednak nie.

- Myśl se co chcesz o zmarłych, ale trzymaj może czasem język za zębami, żmijo jedna - rzekła wściekle.
- Jeśli tylko tyle macie do powiedzenia, to ja już pójdę - odparła beznamiętnie, opuszczając rękę, w której trzymała broń, i odwróciła się plecami do obu kobiet, skierując swe kroki w jakiś inny zakamarek domostwa. One nie rozumiały... i by nie zrozumiały nawet, gdyby im powiedziała. Nie widziała więc sensu w dyskutowaniu na temat jej czynów z rasowymi bękartami. Wzięła dwa głębokie wdechy na uspokojenie, nim jej wewnętrzne "ja" wyszło na wierzch. Nie chciała używać swoich mocy przeciw jedynym mogącym zaprowadzić porządek w tym bajzlu, ale jeśli ją zmuszą, to dopiero wtedy się będzie zastanawiać.
Cely widząc jak Mira zaczyna wpadać w wściekłość złapała ją za ramię:
- Mira, nie warto, powiedziałyśmy jej co myślimy o jej zachowaniu, nie wdawajmy się z nią w burdę, a przynajmniej nie w cudzym domu. Wracajmy do gospodarzy i reszty - Puściła ramię pół-orczycy i ruszyła z powrotem do poprzedniego pokoju, posyłając ostatni raz gniewne spojrzenie w stronę drowki.

Ireene nieświadomie otworzyła usta. Oparła się o ścianę i przysłuchiwała się wymianie słów dziwacznych istot, które widziała pierwszy raz w całym życiu.
Ismark podniósł się z krzesła i uniósł przerażony ręce do góry, łapiąc się za głowę.
- Obiecuję, że jeszcze tylko jedna podła uwaga ze strony tej istoty, a rzucę się w objęcia Strahda! - szepnęła Ireene do Ismarka.
Mężczyzna westchnął ciężko.
Hassan złapał się za głowę, widząc głupotę swoich towarzyszy, ich barbarzyński brak ogłady i absolutnie niedopuszczalną obrazę dla gospodarza. W jego kraju za coś takiego traciło się honor, a honor dla wojownika był czymś, co cenił najbardziej.
- Maelumat ean alrueb, ear ealaa lana… - zajęczał kryjąc twarz w dłoniach ze wstydu.
Obok paladyn zrobił dokładnie to samo. Z głośnym klaśnięciem rękawica znalazła się na jego twarzy. Wiedział że na pospólstwo nie ma co liczyć, ale to przekroczyło wszelkie jego pojęcie.
- Sune, za co? Za co? Co zrobiłem, że się muszę z nimi męczyć? To już wolę te potwory - powtarzał po cichu.
- Uważaj, bo ci się spełni - powiedział cicho Cahnyr.
Zaistniałej sytuacji nie skomentował, chociaż szczera wypowiedź drowki zdecydowanie mu się nie spodobała.
Celaena usiadła z powrotem na miejscu z którego przed chwilą się zerwała:
- Xsa'us ssindossa, za jakie grzechy musiała się napatoczyć - burczała do siebie pod nosem, po czym spojrzała na zszokowaną minę Ireene.
- Proszę mi wybaczyć moje zachowanie, ale wyprowadziła mnie z równowagi. Naprawdę wstyd mi za to, że nie zapanowałam nad swoimi emocjami. To chyba zmęczenie, gdzie moglibyśmy położyć się do snu? - zapytała przepraszającym tonem.
- Tak, możecie - wydusił z siebie Ismark - ale coś takiego nie może się więcej powtórzyć. Zbyt wiele niebezpieczeństwa jest wokół nas, abyśmy mogli sobie pozwalać na dalsze zagrożenia. Chcemy czuć się bezpieczni ze strony… tych, którzy nam pomagają. Proszę, każdy pokój ze wszystkich trzech, na końcu korytarza, zawiera albo łóżka, albo koce, którymi możecie się przykryć. Przepraszam, że mamy tylko cztery łóżka dla was, ale nie spodziewałem się tak dużej grupy.
- To my raz jeszcze przepraszamy za ten incydent - powiedział Cahnyr. - I nie potrzebujemy żadnych wygód. Dach nad głową wystarczy w zupełności.
- Też mogę spać na podłodze. Garść siana i ciepły kominek mi wystarczą. Kobiety powinny się wyspać, bo chyba coś nie są...dysponowane - Hassan szukał odpowiedniego słowa widząc dokoła zbyt wiele gorących łbów
- A bo słówka na pewno dotrą do drowa… - mruknęła pół-orczyca, idąc za łuczniczką, którą to lubiła coraz mniej. - A ty dokąd? To nawet nie twój dom! - dodała wściekle, usiłując złapać ją za kark i zaciągnąć z powrotem do pokoju. - Idziesz do nich grzecznie i mówisz przepraszam, jasne?

Cely słysząc, że za drzwiami jest jakiś rumor, a Mira dalej nie wraca wybiega za drzwi.
- Co wy na bogów wyprawiacie? Mira, mówiłam, żebyś dała sobie z nią spokój! - zaklinaczka widząc, że obie kobiety na nią nie reagują postanowiła zadziałać inaczej:
- Dość! Jeśli w tej chwili nie przestaniecie to zrobi się tu naprawdę gorąco. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu! - Pół-elfka zaczęła wykonywać ruchy i wypowiadać słowa, które mogłyby być zapowiedzią rzuconego zaklęcia, jednak była to tylko gra, mająca na celu zastraszyć drowkę i pół-orczycę.

- Ja jestem bardzo spokojna, zaprowadzę tylko naszą znajomą do pokoju, ta ładnie przeprosi gospodarza i po krzyku. Prawda, że ładnie przeprosi gospodarza? - Pół-orczyca spojrzała stanowczo na drowkę.
Gdy usłyszała groźbę półdrowki, w tej całej szamotanine elfka celowo się ustawiła tak, by znaleźć się pomiędzy Cely a Mirą. Na pewno trudno było to nazwać zdrowym rozsądkiem, gdy ktoś grozi miotaniem ognistymi pociskami, a druga osoba ustawia się bezpośrednio na linii strzału.
Ale tak się stało. Alune utrzymywała tą pozycję przez dłuższą chwilę, aż zawiedziona westchnęła i syknęła cicho jakieś krótkie słowo brzmiące tajemną energią. Znamię na dłoni rozbłysnęło... i rozpłynęła się znowu w kłąb cienia, który przemieścił się kilka metrów poza zasięg półorczycy.
- Nie interesuje mnie wasze poczucie powinności - powiedziała gniewnie Alune, gdy jej forma znowu przybrała stałą postać, a jej broń zmieniła się w cienisty flamberg oparty o jej ramię. Jelec broni był wymodelowany na styl kruczych skrzydeł. Otworzyła jeszcze usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała.
- Dość! - zakrzyknął Hassan. - Obie się uspokójcie. To co robicie obraża naszych gospodarzy, obraża mnie i resztę nas tu siedzących. Schować broń i siadać. Jeszcze się nazabijacie. Są wiedźmy do zabicia, czy inne skurwysyny tylko czekające na wasze głupie łby! - Hassan wziął glewię w rękę i ścisnął drzewce tak, że zatrzeszczało. Wąs też niebezpiecznie mu się najeżył.
- Alune, jak nie pasuje ci nasze poczucie powinności, twoja sprawa. Na pewno będą tam skarby do zrabowania, i majątek zabitych a warto połączyć siły.. Byłem żołnierzem, wiem co to zabieranie łupu pokonanym i nie mierzi mnie to, ale potrzebuję zdyscyplinowanych kompanów...Chcesz z nami rozlewać krew, czy mam rozlać twoją? Wybieraj! - huknął wojownik.
Celaena podniosła pewnie głowę do góry i posłała drowce triumfalne spojrzenie. Reakcja wojownika na obecną sytuację sprawiła, że zaklinaczka poczuła pewną przewagę nad mroczną elfką, nawet jeśli sama miała za chwilę otrzymać jakąś reprymendę od Hassana lub pozostałych towarzyszy.
- Ech... Nesstren. Zawsze tacy sami - skomentowała Alune pod nosem, wykrzywiając nieprzyjemnie twarz.
- Jeśli szukasz tych, co zaczęli używać siły, wojowniku, wpierw spójrz na swoje towarzyszki. Jeśli grozisz mi śmiercią, to zapraszam za mną. Bronić się nie mam zamiaru - posyłając jeszcze ostatnie nieprzyjemne spojrzenie swych czerwonych oczu w stronę półdrowki, oddała cieniom swą broń, wygaszając znamię i ponownie podjęła swój marsz w bliżej nieokreslone miejsce domu. Straciła wystarczająco dużo czasu.
- Nie gorączkuj się już tak, ja tam nie chciałam nikogo tu zabić. Nie jestem pewna czy każdy tu ma taki zamiar… - Posłała Alune wymowne spojrzenie - …ale bez “wy”. Wracamy teraz wszyscy do gospodarza, co po niektórzy go przepraszają… - Niemal krzyknęła za odchodzącą drowką, po czym ponownie zwróciła się do reszty towarzyszy. - …i idziemy spać. Uzbrojeni i po winie nie powinniśmy się kłócić.
Celaena spojrzała na przyjaciółkę z osłupieniem.
- No ja nie wierzę…Ta małpa zachowuje się arogancko i szujowato, ale jeśli chodzi o “fizyczną” część tej sprzeczki to ty ją moja droga zaczęłaś! Mówiłam ci, że masz ją zostawić i wracać ze mną do reszty.
- Och przepraszam bardzo, karku jej nie przetrąciłam, ani kości nie połamałam - odpowiedziała pół-orczyca, nie do końca rozumiejąc pretensji użytkowniczki magii. - Ot, raptem chciałam jej liścia dać, coby się ogarnęła. Wielkie mi halo, ze szkła nie jest.
- Przy twojej sile nie jeden może być jak ze szkła, szczególnie kiedy jesteś wkurzona - rzuciła zaklinaczka.
- Och, uwierz mi, żeby narobić komuś czegoś więcej niż siniaków trzeba ci czegoś więcej niż samej siły. Spytaj Dejana, jeśli chcesz.
- Myślę, że dałabyś radę. Jak ostatnio ze szczęścia mnie przytuliłaś, to myślałam, że złamiesz mi żebra - Pół-drowka odpowiedziała jakby z lekkim wyrzutem.
- Och, poniosło mnie bo myślałam że ghul cię zabił! I przytuliłam cię z całej siły, zamiast się powstrzymywać, proszę o wybaczenie, ale nie jestem golemem - rzuciła wściekle, a do oczu napłynęło jej kilka łez. - Ale dobrze! Niechaj ci będzie, nie będę się już starać, żeby w tej drużynie nie było takich żmij! Najlepiej się pozabijajmy wszyscy w nocy z nienawiści! Dobranoc! - dodała wściekła, po czym ruszyła do najbliższego z pokojów gościnnych.
Cely spoglądała przez chwilę na odchodzącą towarzyszkę z gniewnym spojrzeniem, jednak po chwili coś w niej pękło i jej twarz spochmurniała.
- Chyba obie musimy ochłonąć - westchnęła. - Dzisiaj dam jej od siebie odpocząć, a jutro ją przeproszę… Czy będzie dla was problemem panowie jeśli położę się spać w jednym z pokoi w którym śpicie? Mogę nawet spać na podłodze, w sumie zasłużyłam. Może gdybym się nie zerwała za tą głupią drowką, to Mira też by z nią nie polazła…
- Z chęcią cię przygarnę - powiedział Cahnyr. - Ponoć nie chrapię. W każdym razie nikt jeszcze nie narzekał.
- Jestem tak padnięta, że nawet jakby to nie sądzę by mi to przeszkadzało - Celaena odpowiedziała Cahnyrowi.
Hassan pokręcił głową ale ogólnie był zadowolony, że kobiety w końcu ogarnęły swoją wściekłość. Odłożył glewię pod ścianę i widząc, że pozostali raczej udają się na odpoczynek, sam znalazł sobie legowisko w postaci jednego z krzeseł i kominka, przed którym zamierzał zlec. Długo nie mogąc zasnąć, wyciągnął lutnię i cicho na niej brzdąkał, z oczami zapatrzonymi w ogień.
 
Asmodian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172