|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
06-08-2018, 14:34 | #11 |
Administrator Reputacja: 1 | Jaszczuroczłek usiadł pod urwiskiem i zdawało się, że nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w ścianę. Jednak po chwili gdy jego chowaniec był już na górze, odezwał się w Alpathiaskim. |
06-08-2018, 21:32 | #12 |
Reputacja: 1 |
|
07-08-2018, 22:21 | #13 |
Reputacja: 1 | Powietrze śmierdziało gorącem, kiedy sprawne ręce profesora dzierżące młotek wbijały wspinaczkowe kołki prosto w szczelinę skalną pionowego urwiska. Powoli, kołek za kołkiem archeolog zbliżał się powoli do krawędzi. Jego niewielka postura i zwinne palce, a także ogon którym potrafił balansować powodowały, że wspinaczka za pomocą kołków to była niemalże spacerkiem. Długim jednakże, bo stojąc na szczycie pionowej skały widział, że już tylko przedziwni słudzy wodnego genasi zostali na brzegu podwodnej rzeczki, trwożnie zerkając to na wodną toń, to na jasny punkt za ich plecami. Kobold rzucił linę, umożliwiając reszcie stosunkowo bezpieczną wspinaczkę, aż wszyscy znaleźli się na samej górze. Alladien podniosła rękę, w której trzymała jeden z kamieni, wziętych z podłoża chodnika. Świecił jasnym światłem. |
08-08-2018, 13:17 | #14 |
Reputacja: 1 | Wielki Błękit. Oosa-Aqua-Alfa, wspomagany przez świecące światła Tetoteco pierwszy zszedł pod wodę, badając początkowo płytką, acz stale pogłębiającą się podziemną rzeczkę. Objawy gorączki ustąpiły już po chwili, kiedy lodowato zimna, czysta woda orzeźwiła mu członki. Woda to był żywioł trytona. Nie istniała woda zbyt zimna dla istoty przyzwyczajonej do najgłębszych, i najmroźniejszych oceanicznych wód. Tetoteco początkowo też nieźle się poczuł, chłodząc swoje łuski w rzece, jednak po chwili zdał sobie sprawę, że to też nie była dla niego najlepsza temperatura. Zdał sobie sprawę, że dłuższe przebywanie w tak zimnej wodzie wychłodzi go na tyle, aby stał się ospały. Jednakże jego żyły pompowały jeszcze rozgrzaną krew, i jaszczuroczłek szacował, że pierwsze objawy nastąpią dopiero za kilka godzin. Za nimi podążył wodny genasi, Seafoam Danlianthol, pozostawiając swoje sługi na brzegu. Zmartwieni i przestraszeni, przykucnęli oni w pobliżu wody, czekając na jakiekolwiek wieści. Rzeczka okazała się wbrew pozorom całkiem przystępna dla wprawnych pływaków. Pełno było tu jaskiń na tyle wysokich, by tworzyć niewielkie kieszenie powietrza, z których zaczerpnąć mogły istoty nie tylko przystosowane do wodnego środowiska, ale i wprawni pływacy z wysp Irendii. I kiedy wodny genasi zamierzał wrócić po swoją służbę, trzy głośne plaśnięcia w wodę podpowiedziały, że jego służba już do niego płynie, a wielka kula ognia i widoczna spod lustra wody, a chwilę później wyczuwalny wstrząs, który nieco zaburzył klarowną dotychczas wodę uświadomił szlachcicowi powód, dla którego byli zmuszeni zignorować jego zalecenie. Pływali jednak bardzo sprawnie, jak przystało na wyspiarski lud. Wyjęli zza pasa niewielkie, kościane rurki i pływając od jednego powietrznego bąbla do drugiego, podążali w ślad za swoim panem. Ostatnio edytowane przez Jendker : 08-08-2018 o 13:20. |
08-08-2018, 22:26 | #15 |
Reputacja: 1 | Wielki Błękit (grupa podwodna)
Ostatnio edytowane przez Koinu : 08-08-2018 o 22:39. |
08-08-2018, 22:40 | #16 |
Reputacja: 1 | Na krawędzi (wspinaczkowcy) Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 08-08-2018 o 22:49. |
08-08-2018, 23:17 | #17 |
Reputacja: 1 | Na krawędzi W tym czasie kobold szybko rozprawił się za pomocą sztyletu z grubymi linami z pajęczyny. Z ostatnim kokonem spadł prosto na pozostałe dwa, które poturlały się ku środkowi pajęczyny. Przeszukanie tych dziwnych worków nie pozwoliło znaleźć żadnej mikstury, o ile nie liczyć lekko nadpleśniałego bukłaka przy pasie jednej z ofiar pająka. Te bowiem znajdowały się w sieci. Pierwszy worek zawierał chyba jeszcze żywego goblina, który dostał wydawało się znacznie większą dawkę trucizny co Aurora. Był siny, a jego fioletowy od toksyny język wystawał z paszczy pełnej pożółkłych zębów. Goblin wydawał się nie mieć nic przy sobie, poza sakwą ze skóry pełną bezużytecznych bibelotów i sakiewki, w której znajdowało się dwanaście pogiętych, miedzianych monet nieokreślonego pochodzenia. Drugą ofiarą pająka okazał się człowiek, który również napompowany został trucizną. Ten jednakże, musiał umrzeć stosunkowo niedawno, bo jego kończyny wciąż zachowywały pewną giętkość, co szybko zauważył profesor. Gdyby nie był taki napuchnięty, być może dałoby się zdjąć elementy ładnej, skórzanej zbroi, jednak ta miejscami powyginała się, a paski wcięły się w martwe ciało, czynią przedsięwzięcie ryzykownym i wybitnie mało atrakcyjnym. Człowiek jednak miał przy sobie sakiewkę zawierającą garść srebra. Równo szesnaście srebrnych monet leżało teraz na dłoni kobolda. Człowiek miał też na szyi kawałek bursztynu na skórzanym rzemieniu, ozdobę niewielkiej wartości. Ostatnia ofiara była częściowo pożarta przez pająka który najwyraźniej otoczył ją kokonem niczym kanapkę odłożoną na później. Nie miała głowy, sporej części barków i jednej dłoni. Gnił już, a od sinego od trucizny mięsa bił nieprzyjemny, słodkawy odór. W zagłębieniach ubrania i resztek kolczugi można było dojrzeć różowe robaki, które próbowały ucztować na trupie, jednak żaden nie przeżył tego posiłku. Trup miał jednak bardzo ładnie wykonany pas ze srebrną sprzączką, który dosyć fortunnie nie dotykał przegniłego już ciała i dał się w miarę bez problemów ściągnąć. |
11-08-2018, 17:42 | #18 |
Reputacja: 1 | Wielki błękit Prąd zdawał się być coraz silniejszy, jednak silne ramiona paladyna młóciły wodę, powoli acz uparcie posuwając się naprzód. Nie było prądu na tyle silnego, by zatrzymać morską istotę jaką był tryton. Jaszczuroczłek i wodny genasi radzili sobie nieco gorzej, ale ściana korytarza była blisko, a skały umożliwiały pewny uchwyt. Jeden z popleczników barda, najsilniejszy z nich nawet podpływał za trytonem, rozgarniając wodę mocarnymi ramionami. Reszta zaś, kuląc się niczym pisklęta za kwoką podążały wzdłuż ściany za swoim panem. Po kilkunastu minutach awanturnicy dotarli do jaskini z wodospadem. Huk spadającej z kilkudziesięciu stóp był w tym miejscu ogłuszający, i nie było pewności, czy nawet krzyk byłby w stanie przebić się przez ten hałas. Korytarz rozszerzał się w niewielkie jezioro, zasilane wodospadem. Za nim zbudowano drewniany pomost, na którym zbudowano coś w rodzaju kołowrotu, napędzanego przez wodę, sprytnie zbieraną z wodospadu za pomocą drewnianej, masywnej rynny. Kołowrót napędzał coś w rodzaju żarna, widocznego w płytkiej, nie zalanej wodą niszy, w której kręciło się dwóch goblinów. Jeden, utytłany mąką kontrolował kamienie, drugi starał się przesypywać mizerny urobek z pod kamieni do nieco dziurawego worka. Oba gobliny nie miały widocznej broni, i były bardzo zajęte swoją robotą. Niewielkie schodki prowadziły od kołowrotu z niszą na chodnik dookoła jaskini. Zawieszony na ścianie jaskini na wysokości jakichś dziesięciu stóp od tafli wody, zakręcał tu i ówdzie na nierównej skalnej ścianie. Drewniane barierki, pokryte deskami i gdzieniegdzie zwierzęcymi skórami miały stanowić pewne zabezpieczenie dla idących chodnikiem. Chodnik spinał dwa wyjścia z jaskini, jedno prowadzące z grubsza w stronę jaskini z łódką i ogromnym wyjściem, drugie, nieco większe w przeciwną stronę. Z obu wejść widać było żółtawą łunę ogniska lub pochodni, świadczącą o tym, że korytarze czy też jaskinie znajdujące się za tymi przejściami są najpewniej zamieszkałe. Jakieś czterdzieści stóp powyżej tafli wody, znajdował się jednak kolejny otwór w skalnej ścianie, najpewniej rodzaj strażnicy lub gniazda wartowniczego. Widać było dwie sylwetki, sądząc po spiczastych uszach również goblinów. Błysk stali w świetle pobliskiej latarni potwierdził, że wartownicy byli uzbrojeni. Staliście jednak w miejscu, którego jeszcze nie mogli dostrzec strażnicy, którzy nie zwrócili najmniejszej uwagi na niewielkie stworzenie, które ponownie ciekawie im się przypatrując przysiadło na kawałku wystającej skały, oglądając całe pomieszczenie. Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 25-09-2018 o 23:51. Powód: drobna edycja |
13-08-2018, 11:50 | #19 |
Reputacja: 1 | Po niemalże pół godzinnej męczarni, elfia druidka w końcu odzyskała władzę w kończynach w stopniu wystarczającym, aby móc zadbać o siebie i swój ekwipunek. Od tego momentu poruszanie się korytarzem stało się dużo prostsze. Kamień Alladien przestawał świecić, kiedy prosta sztuczka ulotniła się niczym senna mara o poranku, jednakże w ciemności dało się zobaczyć łunę, poblask właściwie. |
16-08-2018, 13:51 | #20 | ||
Reputacja: 1 |
Kuo -Toa ruszyli, człapiąc odnóżami po drewnianych balach pomostu.Za nimi podążał Tetoteco. Drogę zagrodziła im drewniana krata, wstawiona nieudolnie, acz przemyślnie w poprzek wąskiego korytarza. Wojownicy Kuo-Toa uderzali swoimi rybimi ciałami, aż krata pękła i obaliła się z głośnym hałasem. Atak postępował, a mokre płetwy wojowników człapały po skalistej posadzce korytarza. Kolejne jęki goblinów z przodu, i kolejnych czterech wojowników wlekło swoje nieprzytomne ofiary w stronę jezior, aby zniknąć z nimi w głębinach. Goblińscy strażnicy w wąskiej wartowni nie byli w stanie powstrzymać stłoczonej w korytarzu masy łuskowatych ciał. Chodnik biegł dalej, spiralnie do góry, pod bardzo ostrym kątem.Kiedy wychynęli zza długiego zakrętu korytarza, ich oczom ukazała się w końcu ogromna jaskinia. Jej środkiem płynęła rzeka, a huk wodospadu nieopodal podpowiadał, że to ona właśnie spada kilkadziesiąt stóp poniżej czyniąc ten okropny hałas na dole. Czarodziej wydedukował, że musieli znajdować się mniej więcej na poziomie widocznej z dołu strażnicy. Przed sobą zaś, mieli położony w poprzek rzeki, drewniany mostek, szeroki na dziesięć stóp. Pachniało strawą. Gdzieniegdzie można było dostrzeć skrzynie, worki i inne skarby, będące najpewniej jakimś wojennym wyposażeniem, lub łupami.Liczne groty i zakamarki mogły ukryć mnóstwo skarbów. Mogły też ukryć całą armię. I ukryły, bo dopiero czarodziej poprzez swojego chowańca mógł jako pierwszy dostrzec wynurzające się z ciemności kształty. Podłoże zakołysało się, kiedy dwa ogromne głazy opadły z hukiem, za plecami Tetoteco, zamykając podążających przez jaskinię ryboludzi w potrzasku i zagradzając przejście całkowicie. Ostatnio edytowane przez Jendker : 16-08-2018 o 13:55. | ||
| |