Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-09-2018, 17:38   #41
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Bran, miast słownej odpowiedzi, przeszedł do czynów i, pomagając sobie odrobinę palcami, wszedł w, jak się przekonał, chętne wnętrze.
Dziewczyna jęknęła czując, jak pół-elf w nią wchodzi.
- Oj, ty chyba też jesteś gotowy… - westchnęła.
- No... chyba bardzo gotowy - przyznał. Zatrzymał się w połowie drogi, a potem wsunął się do końca. - Jesteś uroczo głęboka... I taka przyjemnie ciasna...
- Oh… No… Powiem… Powiem ci, że… tego typu komplementów to jeszcze nie słyszałam. - odparła przerywanym, chrapliwym głosem, odchylając głowę w górę.
Komplement najwyższych lotów nie był... był za to samą prawdą, co Bran czuł aż za dobrze. Nie odpowiedział nic, za to pochylił się nieco, by się móc nacieszyć kształtem i ciężarem piersi dziewczyny, które idealnie niemal pasowały do jego dłoni.
- Masz miłe, ciepłe ręce. - szepnęła kiedy dłoń chłopaka sięgnęła jej piersi.
Bran nie odpowiedział. Przez moment jeszcze pieścił biust dziewczyny, a potem położył ręce na jej biodrach, odchylił się nieco, by wejść jak najgłębiej i zaczął się poruszać... Na początku powoli, by po chwili przyspieszyć.
Elfka jęknęła z rozkoszy czując silne i płynne pchnięcia zaklinacza. Podniosła się z klęczek i przywarła plecami do torsu chłopaka, wyciągając ręce do tyłu za jego plecy i chwytając go za pośladki.
Zmiana wzajemnego ułożenia sprawiła dopływ innych doznań. Zrobiło się jeszcze ciaśniej i... inaczej. Chociaż nie zmniejszyło przyjemności. Nie zaprzestając poruszania się Bran jedną dłonią zajął się biustem dziewczyny, a drugą sięgnął między jej uda, chcąc dostarczyć jej dodatkowych przyjemności.
Arletta pod wpływem dodatkowych pieszczot wydała z siebie zduszony krzyk, a jej dłonie ścisnęły pośladki pół-elfa. W tej chwili nie obchodziło ją już czy ktokolwiek ją usłyszy, skoro i tak z powodu porannej rozmowy przy śniadaniu i tak cała karczma wiedziała, co najczęściej robili będąc w tym pokoju.
Bran również niczym się przejmował. Prawdę mówiąc jedyne, o czym myślał, to doprowadzenie Arletty do szczytu. I nawet gdyby wszyscy klienci gospody zbiegli się pod drzwiami ich sypialni, nic by go to nie obeszło. Kontynuował dostarczanie zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych bodźców, starając się je jak najbardziej zintensyfikować.
Drowka chwyciła jedną ze swych dłoni, tą dłoń pół-elfa, która krążyła po jej biuście i docisnęła ją mocniej do swych piersi. Odchyliła głowę do tyłu i opierając ją na ramieniu zaklinacza, szepnęła mu do ucha.
- To jest cudowne… mocniej... - nakazała mu wzdychając przy tym ciężko.
Bran wnet spełnił prośbę dziewczynę. Pchnął mocniej, usiłując wbić się jak najgłębiej, a potem po raz kolejny i następny, z nadzieją, że nie sprawi krzywdy delikatnej jakby nie było dziewczynie.
Z każdym pchnięciem chłopaka, jęki i westchnienia Arletty zdawały się coraz donośniejsze.
- Tak… Nie przerywaj… cudownie… - wyrzucała z siebie pojedyncze słowa. Obróciła głowę w stronę twarzy zaklinacza, próbując sięgnąć jego ust.
Chłopak mocniej chwycił za jej biust, nie myśląc nawet o tym, że może sprawić jej ból. Skupiony na jednej tylko czynności spełniał jej prośbę, wchodząc najgłębiej i najmocniej jak potrafił.
Elfka stęknęła głośno odczuwając jednocześnie podniecenie i przyjemność przemieszaną z pewną dozą bólu, jednak te pozytywne odczucia przewyższały owy ból przez co dziewczyna nie wstrzymywała Brana i pozwalała by ten kontynuował z tą samą intensywnością.
- Arli... Jesteś... cudowna... - Bran z trudem łapał oddech, do każdego słowa dodając kolejne pchnięcie. - Fan... tas... tycz... na...
- Ty… też… nie… nie wytrzymam… - odpowiedziała, choć każde kolejne słowo przychodziło jej z trudem.
- Ja... już... - Nie dokończył. Spełnienie wyprzedziło kolejne słowa i Bran po raz ostatni wbił się najgłębiej, czując, jak w paru następujących po sobie skurczach wraz z nasieniem wypływa z niego podniecenie.
Dziewczyna jęknęła czując jak ciepła ciecz spływa powoli po jej udach, po chwili położyła się na łóżku przed klęczącym pół-elfem oddychając ciężko.
- To było cudowne… dziękuję, kochany… - wyszeptała.
Bran, ciężko dysząc, wsparł się na rękach.
- Ledwo żyję, skarbie... - powiedział, po dłuższej chwili, opadając na łóżko obok Arletty. - Kochanie, jesteś cudowna. - Przytulił się do niej.
- Ty też. - odparła głaskając go po głowie. - A teraz śpij, skoro jesteś ledwo żywy. - uśmiechnęła się.
- Nie ma mowy... - odparł Bran. -Teraz pora na wychwalanie twoich słodkich ust i kształtnych piersi - dodał, kładąc dłoń na jednej z nich.
Dziewczyna zachichotała.
- Zawsze możesz to zrobić kiedy się wyśpisz. - stwierdziła.
- A potem powiesz, że zasnąłem zaraz po... - Delikatnie pogładził biust dziewczyny. - To byłby wstyd... - dodał z uśmiechem. - Masz wspaniałe piersi...
- Oj tam… A komu ja bym miała o tym rozpowiadać? - spytała.
- Mi by było wstyd... Zasnąć przy takich słodkościach... - Dłoń Brana zatoczyła małe kółeczko na prawej piersi, by po chwili przewędrować na lewą półkulę.
- Ech faceci… wy i ta wasza męska duma. - zaśmiała się.
- Bzdury opowiadasz... - Bran wtulił się w dziewczynę. - O kobietę trzeba zadbać przed, w trakcie i po... - wyjaśnił.
- No proszę… Widzę, że trafiłam na dżentelmena. - uśmiechnęła się i wtuliła głowę w jego pierś. - Jesteś słodki, wiesz?
- Nie wiem, ale skoro tak mówisz... - Pogładził ją po plecach. - Mógłbym tak leżeć godzinami... z przerwami na kochanie się z tobą - dodał.
- No cóż, czasem trzeba znaleźć czas na inne dziedziny życia. - zaśmiała się, wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- Jak mus, to mus... - Bran objął dziewczynę, po czym pocałował ją w szyję.
- Jak na kogoś, kto jest ledwo żywy, to masz ogromne pokłady energii. - zażartowała elfka odwzajemniając uścisk. - Jutro będziemy szukać tego Alexieja czy jak mu tam było… powinieneś się wyspać. - Pocałowała go w czoło.
- Dobrze, kochanie. Spróbuję zapomnieć o twoim pociągającym ciele - obiecał, po czym zamknął oczy. - Dobranoc... - dodał po chwili, chociaż, prawdę mówiąc, aż tak śpiący nie był.
- Dobranoc. - odpowiedziała i wtulona w niego czekała aż chłopak zaśnie, by jak poprzedniej nocy wyślizgnąć się jego objęć i zapaść w jej elfi trans.
Po dłuższej chwili oddech Brana się uspokoił, uścisk rozluźnił. Zaklinacz zapadł w sen, a drowka “uwalniając” się z jego objęć, spojrzała na niego, pogładziła dłonią jego włosy, po czym usiadła obok i zaczęła medytować.
 
BloodyMarry jest offline  
Stary 26-09-2018, 19:02   #42
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Ranek rozpoczął się podobnie, jak i dnia poprzedniego, z tym jedynie, że krasnoludzka kucharka spoglądała na czworo swoich gości nieco przychylniejszym wzrokiem. Być może dlatego, że wczorajsze opowieści Laugi zdecydowanie zwiększyły spożycie jadła i trunków.
Wojowniczka zeszła jako ostatnia najwidoczniej ilość piwa i dobra zabawa postanowiły zatrzymać ją w odmętach pościeli dłużej niż zwykle. Zamówiła śniadanie z wodą. Usiadła wraz z przyjaciółmi ziewnęła ostentacyjnie i oceniła czy wszyscy są gotowi.
- Wyspana? - W głosie spoglądającego na Laugę Brana był cień wątpliwości.
- Tak, strzepuje z firaneczek rzęs resztki snu. - powiedziała zbywająco wojowniczka popijając chłodną wodę przyniesioną jej do śniadania.
Arletta zauważając, że wojowniczka jest dzisiaj jakoś oschła, spojrzała na zaklinacza pytającym spojrzeniem, jakby szukając w jego osobie odpowiedzi.
Bran lekko skinął głową, po czym spojrzał na mistyka i ponownie na Arlettę.
Kokoro zaś zszedł na dół idealnie zsynchronizowany z tacą z jagnięciem. Zasiadł zamyślony, kiedy kawałki mięsa wlatywały mu do ust.
- Widzę, że tobie nigdy apetyt nie przechodzi, młody - zaśmiała się elfka.
“Emocje sie odezwaly prawda? Wieczorem przed snem.”- rozległo się w głowie wojowniczki. Kokoro nawet nie drgnął kiedy przekazywał swoje myśli. Zajmował się swoim baranem na tacy.
“Widziałem że płakałaś”
Lauga wzdrygnęła się słysząc głos w głowie ale kontynuowała śniadanie ze stoickim spokojem. Nie było sensu mu odpowiadać i tak by nie usłyszał jej myśli. A nie uśmiechało jej się dyskutować o swoim wczorajszym gorszym stanie. Do momentu kiedy wszyscy i było hasło do wymarszu starała się udawać zaspaną.
Drowka widząc, że atmosfera między towarzyszami jest jakaś napięta postanowiła rzucić jakimś tematem, żeby trochę ją rozluźnić.
- To co gotowi na to, żeby znaleźć tą krzyżówkę sowy z niedźwiedziem i stworzyć okazję, dla nowych opowieści Laugi? - uśmiechnęła się.
- Silni, zwarci, gotowi - zapewnił Bran. - Chyba że Kokoro... - spojrzał na wspomnianego, by się przekonać, czy ten faktycznie już zaspokoił swój głód.
- Lauga? Wszystko w porządku? Dopiero ranek, a ty jakaś zmarnowana wyglądasz… - Arletta spytała troskliwe, przyglądając się badawczo towarzyszce.
- Taaaa, nie przejmujcie się, miałam problemy z zaśnięciem, ale zanim wyruszymy będę już rozbudzona i gotowa do bronienia was przed wielkimi bestiami - zmusiła się na jej zwykły optymizm wojowniczka i dokończyła śniadanie.
Elfka uśmiechnęła się tylko ciepło do towarzyszki. “Mam nadzieję, że tych problemów ze spaniem nie miałaś przez nas”, pomyślała przypominając sobie wczorajszą noc.
 
Obca jest offline  
Stary 27-09-2018, 16:51   #43
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po śniadaniu wyruszyli do miejsca gdzie Bran widział ślady walki wilków i sowo niedźwiedzia. Z tego miejsca rozpoczęli poszukiwania.
Po śladach wilków nic już nie zostało, a przynajmniej nic, co mogliby znaleźć awanturnicy. Pozostało im już tylko liczyć na więcej szczęścia następnym razem…
Sowoniedźwiedź był już za to zupełnie inną sprawą. Jego trop może i był już stary, jednak ciągle na tyle wyraźny, aby nikt nie miał specjalnych problemów w podążaniu za nim w głąb lasu. Drzewa były tu dużo gęstsze i stare. Obdarzona magicznymi talentami część drużyny od czasu do czasu wyczuwała echa rzucanych tu miesiące temu zaklęć, jednak nie potrafiła ustalić, w jakim celu je rzucono.
Słońce, mimo że świeciło mocno, miało problemy z przedarciem się przez ściśnięte korony drzew, (Macie tu pół-cień), a odgłosy tych bardziej przyjaznych zwierząt zdawały się ginąć gdzieś w oddali.
Lauga szła na przedzie wypatrując niebezpieczeństw i śladów, Miecz i tarcze miała wyjęte i w gotowości do użycia na najmniejszy ślad niebezpieczeństwa. Brnęła do przodu raźnie ale i ostrożnie.
Bran, jak wszyscy zaklinacze, nie szedł jako pierwszy, pozostawiając wojowniczce przyjemność narażania się na pierwszy atak.
Arletta zamykała grupę, pilnując aby nic nie zaszło ich od tyłu.
Nie minęło zbyt wiele czasu, a na horyzoncie zaczęła majaczyć niewielka górka, a w niej czarna, głęboka jama wiodąca nieznacznie ku dołowi. Nie trzeba było zbytnich umiejętności, aby ocenić, że było to leże sowoniedźwiedzia. W pierwszej chwili zdawało się, że jest teraz puste, jednak chwilę przed popełnieniem poważnej pomyłki, drowce udało się dosłyszeć dobiegające z dołu, basowe chrapanie bestii.
- Stójcie… - rzuciła cicho drowka, ostrzegając towarzyszy. - Słyszycie? On tam jest…
- Ja nic nie słyszałem, ale wierze w twoje uszy
- powiedziała ciszej Lauga - Wchodzimy? Po cichy rzecz jasna..
- Ja też nie słyszałem
- przyznał Bran. - Ale ten sowoniedźwiedź przynajmniej smacznie śpi, jak przystało na nocne zwierzątko. Może zanim go zbudzimy, rozstawimy pułapki? - spytał.
- To chyba rozsądne… - odpowiedziała elfka. - Tylko tak, co sami w nie nie powpadamy.
- Nie powpadamy. Rozstawisz pułapki i ustalimy plan, rozstawimy się strategicznie, by pułapki nie były na naszej drodze tylko na jego. Jak będziemy gotowi, Kokoro użyje telepatii albo innego sposobu by wygonić go z nory na pułapki i na nas
- powiedziała wojowniczka, rozglądając się po terenie próbując wybrać jak najlepsze rozłożenie pułapek i ich małej grupki.
- Plan jest świetny, ale… jest mały problem - odparła Arletta. - Nie mam żadnych pułapek. Ja wiem, że mówiłam, że moja matka jest łowczynią, ale nie podbierałam jej żadnych sideł…
- Ja mam
- powiedział Bran. - Co prawda nie używałem jej od wieków, ale działa. I nawet wiem, jak ją rozstawić.
- Czyli mamy jedną
- powiedziała z uśmiechem drowka. - To gdzie ją ustawiamy? A właśnie, Kokoro… Nie potrzebujesz może trochę światła? - spytała mistyka, wiedząc, że ludzie nie widzą w ciemnościach.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-09-2018, 11:47   #44
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Na ramieniu drowki wylądowała sowa mistyka i podreptała nieco w miejscu. Kiedy wreszcie znieruchomiała, Drowka usłyszała w głowie. “Mogę patrzeć przez oczy Chumuske. On widzi w ciemnościach nie gorzej niż ty.”
- Kokoro, Chumuske może wlecieć cicho do środka i powiedzieć, jak wygląda jaskinia od środka? - spytała się wojowniczka mistyka,
- Nie musi tam wlatywać, Ta jaskinia nie jest tak duża, a on widzi ją stąd, gdzie stoję. A więc i ja widzę .- odparł mistyk z zamkniętymi oczami, gdy Chumuske znów wylądował na jego ramieniu i usadowił się wygodnie.
- Raz dziennie mogę przywołać źródło światła, zresztą jak każdy przedstawiciel mojej rasy. Mogłabym sprawić, że jedno latałoby za tobą, ale jak uważasz. - Elfka wzruszyła ramionami.
- Świetnie możesz narysować co widzi?- poprosiła Lauga Kokoro.
- Jaskinia nie jest duża, nie ma więcej niż parenaście metrów, a swoniedźwiedź sobie śpi. Nie ma tam nic więcej. - Skwitował.
-....no dobrze - powiedziała Lauga mając na myśli że jak jej powiedział a nie narysował to ona nadal nie wiedziała jak zaplanować ustawienie pułapki czy wykorzystanie zdolności reszty - Może darujmy sobie pułapkę, bo będzie bardzo niebezpiecznie ją zastawić, Bran, Kokoro macie coś szerokiego rażenia rażenia w repertuarze?
- Ughh, to tak nie działa Lauga. Ta jest jeden przeciwnik. Nie ma sensu rozpościerać moc na obszarze, lepiej skupić ją w jednym miejscu. To właściwie obecnie już tylko egzekucja.- Kokoro przygotował swój sztylet, ten zaiskrzył przygotowany w powietrzu.
- Chodziło mi o to że jak stanę w tym wąskim przejściu i go zatrzymam w środku żeby coś oprócz mnie zadawało mu ciosy od wewnątrz Kokoro. - powiedziała trochę ze zdziwieniem wojowniczka jakby już nie rozumiejąc dlaczego tak oponował.
- Jeszcze raz, powiedziałem, nie ma sensu. My mu będziemy zadawać rany. Skąd ty bierzesz te wyobrażenia o magach i użytkownikach mocy. - Kokoro tylko westchnął.- Uderzymy naraz, obudzi się będąc już w jedną łapą w grobie.
- Czyli chcesz byśmy wszyscy weszli do małej jaskini i zaatakowali na raz i liczyć że żaden z jego ataków nie trafi w osoby z mniejszym pancerzem? - spytała go rudowłosa mając nadzieję że to jednak nie jest plan zaklinacza.
- Kto wchodzi ten wchodzi. Na pewno nie ja i Bran, bo nie musimy. Możemy go krzywdzić stąd. Prawda, Bran? - Sowa odwróciła głowę w kierunku zaklinacza.
- Prawda - potwierdził Bran. - Ale dobrze by było, gdyby on stamtąd wcale się nie ruszył, nawet gdyby nasz magia była mniej skuteczna, niż byśmy chcieli.
- Jaskinia jest tak wąska że gdy cokolwiek stanie mu na drodze, to nie przejdzie dalej. Jak będzie trzeba to go tam zamknę, tak jak wilki.- Sowa znów obróciła głowę stojac na mistyku, patrząc teraz na wojowniczkę.
- No dobra… - powiedziała wojowniczka. - Jak wszyscy są gotowi to idziemy. Choć boję się że moja zbroja będzie wydawać zbyt dużo hałasu i zwierz się obudzi. - Wypowiedziała swoje obawy Lauga ale dobyła miecza i najciszej jak umiała ruszyła w głąb jaskini.
 
Jendker jest offline  
Stary 30-09-2018, 12:47   #45
 
Rozyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
Obawy wojowniczki okazały się bezzasadne, zarówno w kwestii obudzenia abominacji, jak i ewentualnych problemów mogących z tego wyniknąć. Nadnaturalne zdolności Kokoro oraz Brana wystarczyły, aby uśmiercić ich wroga, który nie był nawet świadom tego, co się stało.
Szybko poszło… — zaklinacz był co najmniej zaskoczony. Spodziewał się znacznie dłuższego starcia.
Mówiłem. Egzekucja.Kokoro tylko wzruszył ramionami. — Poszukajmy śladów Alexieja.
Co?!… — wojowniczka była trochę w szoku na to co się stało. Zastanowiła się, czy to był jakiś stary sowoniedźwiedź skoro czaromiotom udało się to ubić za pierwszym ciosem. Lauga poczuła się… zbędna.
To co mówiłem. Może liczyłaś na jakąś wielką batalię, ale atakowaliśmy przewagą liczebną śpiącego wroga. Nie dało się mieć większej przewagi. Powinnaś to wiedzieć.Kokoro udał się w głąb jaskini żeby przyjrzeć się pozostałościom potwora.
Tym razem panujące w środku ciemności przerosły nawet wytrawną towarzyszkę Kokoro, sprawiając, że nie znalazł w norze żadnych śladów związanych z poszukiwanym zaklinaczem. To co jednak chłopiec mógł ujrzeć oczami sowy, kiedy ta podleciała bliżej, to fakt że biała plama pod brzuchem bestiii nie była futrem czy piórami, a pilnowanymi przez nią jajami.
Powiem panowie, że w tej “potyczce” poczułam się przez was wręcz bezużyteczna — zaśmiała się elfka patrząc na martwego stwora.
Lepsze to, niż żeby któraś z was oberwała — stwierdził Bran.
Tak pewnie masz rację… — odezwała się cicho wojowniczka nadal niedowierzająca temu, z jaką łatwością Kokoro i Bran zdołali zabić śpiącego potwora, nie wiedząc co teraz robić schowała miecz. I wyszła na zewnątrz.
No cóż… Dobrze, że nikomu nic się nie stało — odpowiedziała drowka. — Chociaż trochę szkoda, że poszło aż tak łatwo… I gdzie tu miejsce na jakąś adrenalinę? — spytała z lekkim rozczarowaniem.
Może miś ma gdzieś siostrzyczkę… — wyraził przypuszczenie Bran. — Idziemy obejrzeć nasze trofeum? I może znajdziemy jakieś ślady po Alexieju… — dodał, pełen wątpliwości.
Kokoro zaś bez słowa wyjął nóż i zaczął dzielić mięso stwora by przygotować je do jedzenia. powoli wykrawał płaty, zdejmował skóry i przygotowywał część do zabrania do karczmy żeby przyrządzić je tam.
W tym samym czasie Bran rozejrzał się po niewielkiej siedzibie sowomisia w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów Alexieja. Nic jednak nie wskazywało na to, by w ostatnich czasach jakikolwiek inteligentny dwunóg padł ofiarą zamieszkującego jaskinię drapieżnika.
Rozejrzymy się jeszcze po okolicy? — zwrócił się do Arletty i Laugi. — Kokoro jeszcze straci nieco czasu na tę rzeźnicką robotę.
Chętnie się przejdę, jakoś nie mam ochoty babrać się w bebechach tego sowomiśka. — Uśmiechnęła się i spojrzała na Laugę. — Idziesz?
Sprawdzę drugą stronę ogarniemy więcej terenu — powiedziała wojowniczka i ruszyła na prawo od drogi która przyszli.
Na pewno chcesz iść sama? — spytała z troską Arletta.
Chyba nie powinniśmy się rozdzielać — poparł ją Bran.
Tak, pewnie macie racjeLauga ruszyła za zaklinaczem i złodziejką.
Proponowałbym obejść szerokim łukiem tę niby-górkę — zaproponował półelf.
 
Rozyczka jest offline  
Stary 30-09-2018, 13:34   #46
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Tym razem drużyna nawet nie zaczęła dobrze szukać śladów, a już udało im się znaleźć szczątek tkaniny. Zaraz po nim znaleźli nie do końca zatarte ślady malutkich stóp, resztki bliżej nieokreślonych komponentów magicznych i inne, przydatne tropy prowadzące dalej w środek lasu do, co nie ulegało wątpliwości, samego Alexieja.
Przynajmniej wiemy gdzie iść — odezwała się rudowłosa — Idziemy czy wracamy po Kokoro?
Wracamy — powiedział natychmiast Bran. — Nie wiadomo, co takiego ten zaklinacz mógł wykombinować. Zaczął od wilków, może przerzucił się na coś większego?
Lauga zrobiła w tył zwrot i zaczęła kierować się w stronę jaskini gdzie zostawili mistyka.
Kiedy byli na miejscu dziewczyna krzyknęła do środka.
Kokoro! Dużo ci zostało? Znaleźliśmy ślady! Chodź!
Tak szczerze… — Arletta spytała szeptem Brana i Laugę. — To wy macie zamiar to jeść?
— Tak szczerze, to skunks byłby lepszy — przyznał Bran. — Ponoć mięso sowomisia jest wstrętne. Niech sam spróbuje… Cokolwiek powie, i tak mu nie uwierzę.
Wiesz… pieczeń z wilka już się jadło na przykład, ale to do cholery jest potomek niedźwiedzia, który przeleciał sowę — skomentowała Arletta. — W życiu nie wezmę takiego mięsa do ust.
To brzmi jeszcze bardziej zachęcająco niż to, co słyszałem od tych, co próbowali jeść to świństwo — odpowiedział Bran.
Jak człowiek głodny to potrafi zjeść cokolwiek — skomentowała Lauga po czym po raz kolejny raz krzyknęła — Kokoro rusz się! — Półelfka odwróciła się do tamtej dwójki, która nadal rozmawiała o walorach smakowych sowoniedźwiedzia zamiast o rzeczy najważniejszej. — Chociaż z tego co wiem, dla nas to mięso było by trujące.
Wiem… za dzieciaka, dla żartu ze znajomymi zamówiliśmy jednemu koledze danie z takiego mięsa… — odparła drowka. — Nie sądziłam że elf może przybrać zielone barwy… Chłopak przez następne dwa miesiące się do nas po tej akcji nie odzywał. — Zachichotała przypominając sobie swój wybryk.
Podziwiam wasze poczucie humoru… — mruknął Bran, wyobrażając sobie biedaka, co na dzień cały zablokował wychodek.
Oj tam, miałam mniej lat niż Kokoro teraz — wytłumaczyła się elfka.
No, to cię w całości usprawiedliwia — powiedział zaklinacz, którego wczesna młodość też nie była wolna od różnych grzeszków. Doskonale pamiętał efekt, jaki wywołało pojawienie się paru białych myszek w łaźni. Damskiej.
Nie znacie sie. Nieco twardawe i trzeba by namoczyć w mleku na noc, ale dobre. — Kokoro podszedł do nich z wielkim zawiniątkiem na plecach, zrobionym z pozostałości sowoniedźwiedzia. Jego odcięty łeb dyndał mu koło pasa, obok niego 4 łapy z pazurami, a na plecach prowizoryczny plecach z opierzonej skóry wypełniony mięsem z różnych obszarów ciała.
No i coście znaleźli?
Ślady. — Bran odpowiedział w imieniu całej trójki. — Jest szansa, że zostawił je Alexiej. Są nieduże, a poza tym wyglądało, jakby ktoś gubił komponenty do zaklęć.
- Więc … - Popatrzyła na zdobiące pas mistyka ‘trofea’ wojowniczka - … mamy nadzieję że zdążyłeś wyzbierać wszystkie ozdoby nad kominek bo chcemy ruszać. - Lauga odwróciła się i ruszyła w drogę powrotną w miejsce gdzie znaleźli ślady ciągnąć werbalnie resztę za sobą.
 

Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 30-09-2018 o 14:29.
BloodyMarry jest offline  
Stary 21-10-2018, 18:27   #47
 
Rozyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
Pod wieczór trop zaprowadził bohaterów daleko od Welton, w pobliże ruin jakiejś starej baszty, oddalonej od miasta parę godzin drogi.


Skryta wśród zieleni konstrukcja była dość niska, przez co ginęła wśród otaczających ją drzew, kiedy bohaterowie stali już w jej pobliżu budynek wydawał się opuszczony, w oknach nie paliło się światło a poza odgłosami nocnych zwierząt budzących się do nocnego życia.
Lauga zatrzymała się jako pierwsza i pokazała reszcie by byli cicho, przykładając palec do ust i wskazując na wieżę, upewniając się że nawet po dłuższej chwili nie usłyszą żadnych dźwięków.
Kokoro zaś zamknął oczy i oddalił się z swojego umysłu w ciało Chumuske, z którego słuchem nikt nie mógł się równać. Teraz dzielił dar swojego przyjaciela, nasłuchując, i przekazując towarzyszom za pomocą myśli to co usłyszał i zobaczył oczami sowy.
Bran nie był zbytnio zachwycony widokiem wieży i faktem, że może być ona zamieszkana. Jeśli stała się siedzibą szalonego Alexieja, to mogło tam się znajdować wszystko. Na dodatek próba zdobycia takiego obiektu mogłoby się źle skończyć dla próbujących tego dokonać.
Ale na początek spróbował dowiedzieć się, czy w okolicy coś się dzieje. Zamienił się więc w słuch.
Chodźmy sprawdzić. Wydaje się opuszczona, ale może znajdziemy tam coś ciekawego — powiedziała wojowniczka ostrożnie ruszając do przodu.
Spróbuję podejść bliżej — powiedziała Arletta.Lepiej słychać, więcej śladów widać.
Po tych słowach zaczęła podkradać się pod wieżę.
O dziwo, drzwi do wieży były zamknięte na klucz, ale Arletta szybko się z nimi uporała. Wprawdzie Lauga nie widziała problemu, żeby te drzwi po prostu wyważyć kopniakiem, ale towarzysze przekonali ją, by nie zostawiać po sobie bałaganu. I że zamek może komuś się jeszcze przydać w tych drzwiach.
W środku panował bałagan, uschnięte liście szeleściły im pod stopami kiedy rozglądali się po pomieszczeniu znaleźli drzwi do piwnicy i schody prowadzące w górę.
Wydaje się być opuszczona, chyba spokojnie możemy się rozdzielić i sprawdzić wszystko. Będzie szybciej. Ja mogę zejść do piwnicy, a wy sprawdźcie piętro — wydała polecenia Lauga.
Ale mam wrażenie, że ktoś tu próbował nieudolnie sprzątać.Bran wskazał na coś, co wyglądało jak prymitywna, związana z parunastu witek miotła.
Piwnica
Wojowniczka skierowała swoje kroki do piwnicy. Musiała pchnąć wypaczone drzwi, by ustąpiły. Nie miała źródła światła, ale dzięki domieszce elfickiej krwi mogła widzieć mniej więcej, co znajduje się w piwnicy. Drewniane schody skrzypiały, kiedy powoli postępowała po nich krok po kroku.
Kiedy doszła na na sam dół, pod obcasami jej butów coś zachrzęściło. Lauga spojrzała na podłogę, by zobaczyć mnóstwo starszych zwierzęcych kości różnych zwierząt. Było ich mnóstwo. Lauga przechodziła powoli po piwnicy. Pomieszczenie nie było duże, a oprócz kości były tu jeszcze dwie beczki. Kiedy Lauga je sprawdziła, okazało się, że były puste, ale pachniały starym, zepsutym winem.
Dziewczyna nie znalazła nic ciekawego poza kośćmi zwierząt, więc postanowiła wrócić na górę, ale kiedy wracała po schodach te trzasnęły i w następnej chwili dziewczyna leżała na podłodze, na stosie kości, i patrzyła w górę na otwarte drzwi do piwnicy.
Ugrhh… — Jęknęła z bólu i powoli zaczęła się podnosić.
Pokój na pierwszym piętrze

Pomieszczenie było małe, była tutaj kiedyś sypialnia. Dwie stare prycze, stojące po przeciwnych ścianach pokoju, miały wygryzione przez myszy sienniki. Na nocnym stoliku znajdowała się lampa oliwna, w zbiorniku której chlupotało trochę oleju.
Pusta szafa tkwiła w rogu sypialni. Stan półek wskazywał na to, iż zawód sprzątaczki nie cieszył się w tym miejscu powodzeniem.
Parę pająków, pilnujących sieci rozwieszonych po rogach pokoju, ponurym wzrokiem spoglądało na tych, co ośmielili się zakłócić panujące tu ciszę i spokój.
Koło okna stała stara żeliwna kuchenka, mająca czasy świetności dawno za sobą, ale może nie rozleciałaby się przy próbie rozpalenia ognia... do czego natychmiast chciał się zabrać Kokoro, zapomniawszy o tym, iż nawet najprymitywniejsza kuchenka potrzebuje opału.
Dało się słychać ciche piski znad sufitu. Kiedy mistyk spojrzał w górę zobaczył stado nietoperzy zamieszkujących pod sufitem. Właśnie budziły się ze snu i zrywały się do nocnego lotu, zwłaszcza że obecność Chumuske skłoniła je do opuszczeniu pomieszczenia w pośpiechu.
W pewnym momencie można było usłyszeć trzask i stłumiony krzyk gdzieś z dołu, zapewne z piwnicy.

Piwnica

Lauga powoli wstał, zanim jednak zaczęła kombinować, jak się wydostać, zjawił się Kokoro. Po małej wymianie zdań pomógł jej wydostać się z piwnicy, w czym pewien udział miała jedna z beczek. Potem, po zdaniu relacji o sypialni i piecu na piętrze, postanowili wyciągnąć jeszcze resztki kawałków schodów i spróbować uruchomić piecyk.
Lauga pomogła zanieść drewno, a potem udała się wyżej, do Arletty i Brana, zostawiając mistyka, by zajął się przystosowaniem miejsca do spania.

Pracownia na drugim piętrze
Ktoś się nieźle wysilił, przy budowie wieży, bowiem kamienne schodki prowadziły aż na ostatnie piętro, gdzie kończyły się pomieszczeniem zajmującym całą kondygnację. Co wcale nie znaczyło, że komnata była bardzo duża. Wąskie okienka, które pozwalały spoglądać na cztery strony świata, prócz jednego zasłonięte były okiennicami, lecz oczy Arletty i Brana nie potrzebowały wiele światła i ich właściciele wnet zorientowali się, że trafili do laboratorium. Laboratorium znajdującego się w opłakanym stanie, a okno nie tylko nie miało okiennicy, ale i futryny.
Co tu się działo? — spytała elfka rozglądając się po pomieszczeniu.
Wygląda jakby ktoś wpadł w szał.Bran usiłował wypatrzyć jakieś ślady, które by powiedziały, czy zniszczenia są dziełem zwierzęcia, czy istoty rozumnej. Widoczne tu i ówdzie ślady pazurów sugerowały raczej to pierwsze.
To nie wygląda na wilka czy sowomisia — stwierdził zaklinacz.
Wygląda na to, że to coś wyszło tędyArletta podeszła do okna. — Razem z okiennicą i futryną… Co ten kurdupel tu tworzył?
Jakiś latający stwór?Bran usiłował sobie wyobrazić stworzenie, które miałoby dość siły i determinacji, by rozwalić okno.
Na to wygląda — odparła szukając kolejnych śladów.
Hej znaleźliście coś? — usłyszeliście słowa wojowniczki i zbliżający się odgłosy kroków. — Kokoro uruchamia piecyk w starej sypialni, w piwnicy nie było nic poza spróchniałymi schodami i kośćmi zwierząt. Chyba ktoś je tam wrzucał. Jest ich za dużo, by był to przypadek lub nieszczęśliwy wypadek.
Które z was tak hałasowało? — spytał Bran.To krew? — Wskazał za pokaźnych rozmiarów plamę pod jednym z okien.
Żadne. Jak wychodziłam z piwnicy, schody się zerwały — powiedziała Lauga i podeszła do plamy pod oknem. Przykucnęła i dotknęła jej palcami. — Tak to krew, dużo jej tu. Jeśli to nasz niziołek, to jest jej za dużo, by przeżył. Jest też już zaschnięta, więc pewnie stało się to ponad dzień temu, może wcześniej.
Myślisz, że padł ofiarą własnych eksperymentów? — Zaklinacz był pełen wątpliwości. — Nawet wilki go nie zżarły.
Wiesz... Przestraszony człowiek jest w stanie narobić wielkich szkód, zwierzę, nawet inteligentne, też jest czasem o wiele bardziej niebezpieczne niż w normalnych okolicznościach. Może coś poszło nie tak, a może wybrał coś, co reaguje inaczej na jego metody badawcze.Lauga mówiła, oglądając wyważoną framugę okna. Wychyliła się, by wziąć kawałek sierści i błony.
Patrz, mam coś. To sierści i chyba kawałek skóry albo czegoś — powiedziała pokazują puch i kawałek błoniastego kawałka mięsa.
Nieźle się poszarpało, próbując wydostać z pułapki — stwierdził Bran. — Tak na oko to chyba coś na kształt nietoperza? — Spojrzał na Laugę, która lepiej od niego powinna się znać na zwierzętach.
Mhm, masz rację, ale w takim razie musiałby być ogromny. W sumie pasuje... Kokoro znalazł nietoperze nocujące w sypialni, teraz wyleciały głównie przez Chumuske. — Poinformowała ich wojowniczka. — Cóż, przynajmniej wiemy, że niziołka już raczej nie odnajdziemy.
Jest jeszcze to...Arletta pokazała zakrwawiony but.
Przynajmniej mamy dowód dla reszty — skomentował wojowniczka. — Weźmy go ze sobą. Dobra... jak nic innego nie znaleźliście, to chodźcie na dół. Zatrzymamy się na noc i wrócimy do wioski jutro rano.
Zeszli do sypialni, postanawiając spędzić noc w tym pomieszczeniu.
Ogień w starej kozie podrygiwał, a mistyk już opiekał na nim mięso zabitego wcześniej sowoniedźwiedzia.
Lauga pokręciła z niedowierzaniem głową. Sama rozłożyła swoje posłanie koło łóżka i wyjęła racje podróżne, odmawiając poczęstowania się nawet odrobiną mięsa. Puściła po towarzyszach wzięty bukłak piwa z miasta. Arletta i Bran również zadowolili się podróżnymi racjami.
Arleta zeszła i, na wszelki wypadek, pozamykała zamki w drzwiach. Dzięki temu nie musieli wystawiać tej nocy wart, a mieli dach nad głową.
Po wymienieniu się opiniami na temat tego, co mogło się przytrafić niziołkowi, poszli spać, Chumuske pilnował by do pomieszczenia nietoperze nie wlatywały za wcześnie.
Chłód poranka obudził ich dość wcześnie, przedarłszy się przez koce, którymi się przykrywali. Piecyk, którego nikt nie pilnował, wygasł i w sypialni zrobiło się dość zimno.
Trzeba by się nieźle napracować, by z tego miejsca zrobić porządną siedzibę — powiedział Bran, pospiesznie się ubierając. — Coś na ząb i idziemy?
Nikt nie miał zamiaru pozostawać dłużej w starej wieży, więc zebrali się i zaczęli iść w stronę powrotną do miasteczka.
Bez większych przeszkód dotarli tam w okolicach południa i od razu poszli do kaplicy, by poinformować kapłana o losie jego brata. Z jednej strony jego reakcja pokazywała smutek, a z drugiej ulgę.
Pożegnawszy kapłana skierowali się do jedynego słusznego zdaniem Kokoro miejsca. Do gospody, gdzie mistyk po raz kolejny udowodnił, że jest młody, jeszcze rośnie, i że musi z tego powodu dużo jeść.
Gospoda kusiła i dobrymi posiłkami, i wygodnym noclegiem, ale drużyna nie widziała już w Welton żadnych wyzwań dla siebie. Dlatego też postanowiono, że nie zostaną na kolejną noc, zwłaszcza, że nadarzyła się okazja dołączyć do małej karawany kupieckiej jadącej na południe.
Wszyscy uzupełnili zapasy i żegnając się z mieszkańcami odjechali w poszukiwaniu kolejnej przygody, która wszak mogła na nich czekać za najbliższym zakrętem.


KONIEC
 
Rozyczka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172