Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-10-2018, 17:24   #21
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Przez bywalców karczmy przepychał się w waszą stronę niewysoki, strojny brodacz w miękkim kapeluszu. Kiedy wreszcie przebrnął przez tłum, w trymiga poprawił nakrycie głowy, pogładził wąsy i ułożył długi szal. Spojrzał na was błyszczącymi oczyma pełnym zachwytu...
- Co za pokaz! Pewność siebie, brawura, umiejętności... - zachwalał, patrząc na Shandri, jakby odegrała największą rolę. - Musicie być tą sławną “Czwórką”, prawda? - dopiero po zadaniu pytania policzył was, szepcząc pod nosem liczby. - Nie, nie... Na “Niziołka i spółkę” też nie wyglądacie. Prędzej na “Gnoma i spółkę”... - zawiesił wzrok na gnomie i nagle uderzył się otwartą ręką w czoło. - Przepraszam! Najmocniej przepraszam! “Miecze Leilonu”! Różnej długości i kształtu, ale jednakowo zabójczej ostrości! - zażartował, aby zatrzeć złe pierwsze wrażenie. - Za dużo mam spotkań na głowie ostatnimi czasy... Znajdziemy tu stolik w jednym kawałku? Muszę koniecznie z wami porozmawiać! Napijecie się? Należy się wam! Przyznać muszę, że ostatnio w Waterdeep widzi się dużo krwi i przemocy - mówił, zmierzając w kierunku stołu. - Gorzej niż we Wrotach Baldura!
Volo usiadł, przechylił krzesło na tylne nogi i oparł obute nogi o drugie, czując się jak u siebie w domu. - Przepraszam, że się nie przedstawiłem. Volothamp Geddarm, kronikarz, podróżnik, czarodziej, autor głośnego ostatnimi czasy “Przewodnika Volo po potworach”... między innymi, rzecz jasna - powiedział dumnie. - A, proszę mnie nie mylić z Marco Volo, nie mającym nic wspólnego z prawdziwym Volo - dopowiedział nieco roztargnionym głosem.
- Mam takiego przyjaciela w Waterdeep, Floona Blagmaara. Znacie go? Słyszeliście o nim? A raczej, czy go widzieliście? - Volo strzelał pytaniami szybciej niż czarodziej magicznymi pociskami. - Taki przystojniacha, zawsze znakomicie ubrany, z trzydzieści lat na karku, o rudych falach na głowie i o zębach bielszych niż śnieg na Grzbiecie Świata. Wiecie, rzuca się w oczy, bo naprawdę ma dużo wdzięku. Za dużo jak na faceta... i więcej niż rozumu, niestety. W “Nocnej piosnce” jeszcze do niedawna pracował. Jak nie aktorzył na scenie, to na drugiej zmianie dorabiał tam w festhallu; stare, dawne dzieje...
- Do rzeczy - Volo przepłukał usta “Cienistym” podanym przez Bonnie - obawiam się, że tym razem tego rozumu mu naprawdę zabrakło...
- Wracaliśmy dwie noce temu z pijatyki. Spotkaliśmy się tak po prostu; nie miałem weny do pisania; potrzebowałem odskoczni. Bawiliśmy się w “Smoku z rożna”, co za nazwa, prawda? Na szyldzie wygląda bardziej na jaszczurkę niż smoka, ale co mieszczuchy mogą o smokach wiedzieć... - powiedział tonem znawcy. - To taka typowa tawerna na rogu Sieciowej i Filetowej w dokach - tu również nie obył się bez tonu znawcy.
- Kilka piw... a przepraszam, w przypadku Floona kilka lampek wina; kilka razy w kości... wieczór jak każdy inny w Waterdeep. Wy to się lepiej potraficie bawić z tego co widzę! - uśmiechnął się i rozejrzał dookoła, nerwowo głaszcząc kufel dłonią. - W końcu wyszedłem i od tamtego czasu mój przyjaciel jakby zapadł się pod ziemię czy wybrał do Niebieskiej Alei... - po długiej pauzie Volo niespodziewanie trzasnął sakiewką o blat stołu. - Czy sześćdziesiąt smoków na obecną chwilę wystarczy, abym mógł na was polegać w potrzebie? Chciałbym żebyście go jak najszybciej odnaleźli. A wtedy każdemu z was dam powiedzmy pięć razy tyle. Umowa stoi? - widać było, że się spieszył i miał jeszcze niejedno podobne spotkanie na głowie.

Alia słuchała, w ich grupie byli inni doskonale nadający się na mówców, drobna wiedźma zajęta była zakładaniem opatrunków swoim towarzyszom oraz kontrolnym zerkaniem na swój plecak, w którym kotłowały się co jakiś czas przebudzone już dwa ocalałe żądlaki. Alii dosłownie w ostatniej chwili udało się wyrzucić wszystko ze swojej torby na blat i schować do niej malutkie i krwiożercze stworzonka. Kobieta będzie musiała szybko znaleźć jakąś klatkę z prawdziwego zdarzenia, inaczej będzie musiała poprosić kogoś by nosił jej szpargały.
Hassan odłożył glewię opierając ją drzewcem o kontuar, po czym poniósł odczepioną od miotły wiązkę witek, znalazł porzucony trzonek od miotły i chwilę spędził, skręcając miotłę ponownie. Chwilę później podszedł do Bonnie i uśmiechając się najładniej jak potrafił, podał ją dziewczynie
- Twoja zguba panienko - Bonnie cicho podziękowała i wzięła się do swojej pracy.
Alia zanotowała w myślach, że Bonnie za kilka tygodni może poszukiwać jej w celu pozyskania “pewnych ziół” na wypadek gdyby na przykład Hassan jednak nie chciał się ożenić i nie przyznawał się do bękarta… oczywiście takiej ewentualności nie można było wykluczyć…
- Żądlaki będziecie tresować? - zagaił Volo, dając wam czas do namysłu nad jego propozycją.

Hassan pokręcił przecząco głową.
Leshana parsknęła wydobywając ze zwłok jednego zwierzaków swoją strzałę. Wytresować to by mogli kilku bywalców tego lokalu. Bydło… do tego agresywne.
Volo wywołał szybkie i nieprzyjemne wrażenie na Gnomie. Śmierdział jak kłamczuch. Gnom miał wątpliwości, czy podróżnik widział walkę, czy wszedł na samym jej końcu, efektywnie gratulując przypadkowej osobie, żeby podlizać się drużynie.
Gdy gnom zdołał dopchać w miarę stabilne krzesło do stołu i się na nie wdrapać, rozejrzał się po sali. Szkody bójki spowodowanej przez jego wybryk mógł zrzucić na stwory z Podmroku. Upiekło mu się. Z tego powodu uśmiechnął się pod nosem, po czym spojrzał na Volo. - Dopiero co Trolla posiekaliśmy! - zauważył. - Daj nam na wstępie chociaż setkę, żebyśmy mogli się szybciej po tej bitwie zreorganizować. Albo osiemdziesiąt teraz i czterysta na głowę później. - Właściwie nieważne co zaoferowałby Volo, gnom i tak by się targował. Na tym polegał ten biznes. Anur nie debatował za to samego podjęcia się zadania. Drużyna nie miała nic innego do roboty i niespecjalnie mieli powód być wybrednymi, a jeżeli się myli, to ktoś i się odezwie.
Volo się spieszył, ale kiedy jakiś rozmówca przypadł mu do gustu, nie mógł sobie odmówić krótkiej pogawędki, szczególnie kiedy miał nadzieję na dobrą historię... z której mógłby skorzystać przy kolejnej książce. Zaliczył Anura do właśnie tego grona. Zdjął nogi ze stołu, napił się piwa i bawiąc się jednym smokiem - złotą monetą o kształcie wklęsłego kwadratu - odpowiedział z uśmiechem: - W to nie wątpię! - skomentował uśmiechnięty przechwałki o trollu. - Może “na wstępie” się przedstawisz i powiesz kilka słów o swoich towarzyszach? Na pewno niejedno przeżyliście i dlatego moja oferta wydaje się taka... niesatysfakcjonująca, prawda? - Volo czekał na barwną opowieść, wciąż bawiąc się sztuką złota.

Shandri podziękowała skinieniem głowy. Do stołu zabrała cytrę położyła ją na kolanach i cicho grała jakąś wariację znanej melodii. Świeczka na stole świeciła na zielono w ogniu tym zaś widać było wierzbę targaną wiatrem. Słowa Vola o tresurze wywołały ponownie uśmiech na twarzy druidki.
- Być może, być może. “Quid timetis, nos vincere.” lub prościej "Czego się obawiacie, opanowujemy." - spojrzała na Alię i mrugnęła.
Wiedźma pokiwała głową, Phylundanna miała wbrew pozorom rękę do zwierząt wszelakich, nie tylko mężczyzn…
Wojownik spojrzał na Alię, jakby zdziwiony, po czym wzruszył ramionami.
Shandri przysłuchiwała się chwilę chaotycznym targom Anura nim spokojnie, przy dźwiękach muzyki, zaproponowała. W tym czasie w złocistym ogniu świecy pojawił się obraz strumienia spadających charakterystycznych księżycowych przystani.
- Anurze jak zwykle masz problemy z liczeniem. Zarówno sto jak i osiemdziesiąt trudno podzielić na sześć osób. - przy tych słowach lekko skłoniła głowę ku Volo.
- Pan jak widzę głowę zajętą ma innymi sprawami i najwyraźniej śpieszy się, więc nie chcę przedłużać. Zaproponuje kwotę do jakiej doszlibyśmy po długich negocjacjach, zaczynając od znacznie wyższego poziomu, powoli dochodząc do konsensusu. Na początek po trzydzieści smoków na głowę, gdy zaś odnajdziemy Waszego przyjaciela dziesięciokrotność tej sumy dla każdego. Jako, że i opowieść o tej peregrynacji ma swoją cenę, za sprawozdanie z niej pięćdziesiąt smoków. Mapy jeśli takie sporządzimy od dwudziestu do stu smoków.
Doskonale pamiętała na czym polega handel. W końcu na tym polega dobrobyt rodu Phylund. “Kupić tanio, sprzedać drogo i zawsze się targować”.
- Jesteśmy drużyną Shandrii, nie wszystko musi być do podziału. - sprzeciwił się Anur ze skrzywioną miną.
- I tu masz rację część można przeznaczyć na wspólne wydatki. Zawsze jednak lepiej by dało się łatwo podzielić. - odparła posyłając mu promienny uśmiech Shandri.
Volo odnosił się z należytym szacunkiem do Shandri, ale siedział od niej oddalony, ponieważ chyba nikogo przy stole nie zachęcała strojem wykąpanym w mydlinach i piwie. A że zaczęła grać na cytrze zamiast pójść się wykąpać... No nic, zanim Anur rozpoczął opowieść, na którą podróżnik czekał, odpowiedział jej: - Dobra pani, muszę pani niestety grzecznie przypomnieć, że do sporządzenia mapy i sprawozdania zgodnie z prawem musielibyście wynając kartografa i skrybę z odpowiednich gildii. Szkoda jednak waszego zachodu. Nie musicie łamać dla mnie prawa - zażartował - bo jestem zainteresowany tylko odnalezieniem mojego przyjaciela - potarł nerwowo czoło ręką. - Czas mnie nagli, ale jego jeszcze bardziej!

- Volothampie Geddarmanie zapewne wiecie co mówicie i należycie do gildii skrybów oraz kartografów, by publikować swoje książki. Przypomnę chociażby jedną “Vola wyprawa do Menzoberranzan. Przewodnik po Podmroku.” z kolorowymi mapkami. Myślę, iż by nie łamać praw nie zdamy też sprawozdania, czyli opowieści o naszych przygodach. Znacie nas bo poszukiwaliście konkretnej grupy. Wiem też z pana książek, iż zawsze jest drugie dno, albo i trzecie. I za to też należy się zapłata. Targi pozostawię zatem w rękach Anura, który uprzedzony o tych faktach będzie wiedział jak dalej prowadzić negocjacje. Zapewne teraz negocjacje będą trwały dłużej. Teraz przepraszam wszystkich muszę się umyć. Zdążę się przez ich czas się wykąpać i przebrać. - po tych słowach Shandri wstała zebrał swoje rzeczy i udała się do Durana z prośbą o udostępnienie odpowiedniego miejsca dla ablucji i przebrania się.
Kiedy Shandri odeszła od stołu, na chwilę zapadła krępująca cisza. - Moje książki publikuje Tym Waterdeep. Proszę - wyciągnął z torby jeden egzemplarz, spojrzał na was i po chwili zastanowienia wręczył Hassanowi, jako że wyglądał na nietutejszego. - “Przewodnik Volo po Waterdeep”! Mam nadzieję, że lektura okaże się dla ciebie owocna. W Zakharze mnie jeszcze nie było, swoją drogą... A gdybym się nie bał drugiego, trzeciego czy czwartego dna - nawiązał do słów Shandri - wynająłbym przecież jakiegoś prywatnego detektywa za dwa smoki i nie zawracał wam głowy, prawda? W tym fachu o takich oczywistościach się nie mówi - parsknął śmiechem. - Szkoda tylko, że nie mam pojęcia, co się mogło Floonowi przytrafić. Już po śniegach, więc tyle dobrego, że chociaż nie zamarzł. Chyba że podpadł fanatykom Auril, nigdy nie wiadomo.

Shandri prychnęła jak rozwścieczona kotka. Miała tylko nadzieję, iż Anur wynegocjuje odpowiednią zapłatę. Doskonale wiedział, iż niewiele mniej mogą zarobić przez kilka godzin występów.
Hassan obejrzał przewodnik, nawet otworzył i pobieżnie przejrzał kilka stron po czym włożył do swojej torby, dziękując podróżnikowi skinieniem głowy, jedynie uśmiechając się lekko.
Alia nie widziała potrzeby swojej obecności przy dobijaniu targu, skoro był z nimi złotousty Anur. Wiedźma co prawda marzyła o kąpieli, gdyż włosy lepiły jej się od własnej juchy. Jak na ironię, cerę zaś miała jeszcze bledszą w związku z utratą krwi na rzecz łakomego żądlaka. No tak, żądlaki…
Balia wody musiała poczekać, Alia musiała zajać się sprawą pilniejszą, to jest ocaleniem swojego plecaka. Kobieta czasowo zakwaterowała swoje rzeczy w torbie Hassana i Rad’ghanuza, którzy w czasie opatrywania ran byli zbyt zmęczeni by wypominać to kobiecie robiącej opatrunki.
Githyanki siedział w milczeniu wpatrując się to w Volo, to w monetę, którą się bawił. Nie był najlepszy w targowaniu się, chyba, że robił to z obnażonym mieczem. Wolał więc zaczekać aż bardziej charyzmatyczni kompani dobiją targu i wtedy przejść do zadawania pytań na temat szczegółów sprawy. Myśli Rad’ghanuza na chwilę cofnęły się do momentu bijatyki. Przypomniał sobie głośną rozmowę na swój temat i wzmiankę jednego z dyskutantów o jakiejś ofercie. Nurtowało go co od niego chcieli kim byli ci… ludzie? A może elfy?
- Może byłaby odpowiednia, gdybyśmy właśnie nie byli stratni na bełtach i bandażach. Nie chciałbym zacząć nowej przygody na lewej nodze. - gnom starał się zmazać obraz chciwca, który mogła stworzyć jego sugestia. - Nie jesteśmy legendarni, zresztą, pewnie znalazł nas pan ze swojego zamiłowania do nieznanych opowieści. - przyznał bard, stając na krześle i kładąc swoje skrzypce na stole. Chciał wzbudzić wrażenie bratniej duszy, przeto bardzi sami szukają powieści na swoje przedstawienia. - Ja nazywam się Anur Rasmop Lankur Jepip Zeph Dipple Davner Dimble Kimble Gravyn Albar Merhik Zildri Yosji Gralen Andun. Podróżowałem z mieczami Leilonu jeszcze, gdy mężnie odzyskiwaliśmy artefakty z zapomnianych krypt czarnoksiężników. - “To znaczy, grabiliśmy”, dodał w myślach, “a ja mężnie nosiłem pochodnię i otwierałem zamki” - Byliśmy lokalną grupą osadzoną w tamtej okolicy, więc nasz opowieści nie podróżowały daleko. Za to bagna martwych mężów pełne są odcisków naszych butów i zwłok jaszczuroludzi. - Gnom skrzywił się lekko, doszło do niego, że może przesadnie naginać ich wyczyny jak na niewielką podwyżkę, o którą prosił. - ... To powiedziawszy, nasza kadra zmalała, gdy ci, którzy byli w tym zawodzie dla pieniędzy, swojego już się nasłużyli. Od momentu rozstania jeszcze nie działaliśmy, więc nie mam dla ciebie opowieści z samego Waterdeep. - przyznał. - ale jesteśmy temu fachowi oddani życiem! Shandri, która nas opuściła, jest szlachcianką i jednocześnie druidką, a zamiast operować miejskimi polami, operuje pięściami na pokracznych twarzach bestii, sam zresztą widziałeś! - przypomniał komplement, którego Volo użył na początku. - Leshana jest tak zatwardziałym wojownikiem, że nawet mnie się nie boi! Alia jest tak ponura, że kruki jej służą! W trymiga przetrzęsie całe Waterdeep za twoim przyjacielem! - Uśmiech gnoma rozrastał się powoli. - Hassana tak się bali, że jak szukał partnera do bitki, to się zgubił i trafił aż do nas, a... - Gnom pochylił się do Volo i dokończył szeptem. - Rad'ghanuz to tak naprawdę wampir Nosferatu...tylko wymyśla, że jest jakimś kosmitą, ale widać po twarzy.
- Głupi gnomie! Słyszałem to! - oburzył się gith. - Ile razy mam ci powtarzać, że nie jestem wampirem?
Po tym okrutnie długim wywodzie Anur klapnął na krzesło, oparł głowę o rękę postawioną na stole i z uśmiechem zapytał. - No, nie wiem, czy po tym wywodzie zostało ci dość czasu, aby szukać drugiej ekipy. Inni kandydaci...nie wytrzymali presji. - drugą ręką wskazał na opustoszałą karczmę, którą bójka wymęczyła, a troll solidnie wystraszył. - W tych czasach szybko się umiera.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
Stary 11-10-2018, 17:49   #22
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
- Legendami może i nie jesteście - podchwycił Volo, który trzymał się za brzuch i momentami trząsł ze śmiechu - ale każdemu po dziesięć sztuk przed i sto po się należy, prawda...? Tylko pod takim warunkiem - uniósł złotego smoka i patrzył, jak wodzicie wzrokiem za monetą - że zaczniecie od zaraz, a Floon wróci żywy. Umowa stoi? Jeśli tak, to pozostaje nam się napić. Po tej prezentacji czuję, że dobrze robię, inwestując moje honorarium za przewodnik po potworach w kolekcję mieczy z Leilonu!

Hassan po prostu stał oparty o kontuar baru, uśmiechając się pod nosem na co poniektóre, co bardziej kwieciste fragmenty wypowiedzi gnoma, sącząc ponownie piwo z drewnianego kubka i wodząc wzrokiem po pustoszejącej knajpie, gotowy do kolejnej bitki, jeśliby którykolwiek z niedawnych uczestników bójki miał ochotę na dokładkę.
Leshana z niezadowoloną miną przeliczyła strzały chwilę po sugestii gnoma. Jak tak dalej pójdzie jej łuk będzie mogła służyć jako broń obuchowa. Podeszła Hassena zamykając po drodze kołczan i oparła się o bar rozmasowując obolały podbródek. Poczuła jak palce przyklejają się jej do pokrytej zasychającym piwem skóry.
- Muszę się wymyć. - Mruknęła po elficku, przyglądając się targom. Wolała zostać z resztą na wypadek gdyby z dziury postanowiła wylecieć kolejna partia żądlaków.
- Jak każdy - odpowiedział cicho po elficku Hassan wciąż oparty o kontuar - Mnie też zalali piwem. Szybciej będzie zaliczyć studnię - wskazał głową wyjście z karczmy.
- Nie jestem nawykła do noszenia ciuchów śmierdzących piwskiem, a nie zamierzam zapewniać rozrywki całej okolicy, przebierając się przy studni. - Elfka uśmiechnęła się nieznacznie do mężczyzny. Po czym dorzuciła dużo ciszej. - Mam nadzieję że wytargują tyle, ze stać nas będzie na balię.
Hassan zachichotał - A myślałem, że elfy nie przywiązują wagi do pieniędzy? - zapytał cicho z uśmiechem - jak zdążyłem się zorientować, całkiem sporo ta mała cholera wynegocjowała - mruknął, wciąż jedynie do elfki i na tyle cicho, by nie niepokoić nikogo swoimi spostrzeżeniami - To był niezły cios Leshana - pochwalił wojowniczkę i podsunął jej kufel z piwem - na podbródek dobrze idzie znieczulenie.
- Nie zdziwiłabym się jakby Volo zgodził się tylko po to by ten upierdliwiec dał mu spokój. - Elfka upiła piwa dziękując skinieniem głowy Hassanowi, po czym przyłożyła chłodny kufel do obolałego podbródka. - Przywiązuję uwagę do właścicieli gospód goniących za mną gdy nie zapłacę za kąpiel.
- Yhmmm - mruknął potwierdzająco Hassan - za mną nikt nie goni - popatrzył znacząco na opartą obok siebie glewię i wrócił do swojego piwa, które dopił jednym haustem i poprosił gestem Durnana o dolewkę.
- Tak to już bywa, że karczmarze uważają, że jednak z kobiety jakoś “wycisną” zapłatę. - Leshana dopiła zawartość kufla i ustawiła go obok naczynia Hassana dając karczmarzowi znak, że też chce dolewkę.
Hassan spojrzał pytająco na elfkę: - Nie rozumiem…
- Oj nie miałeś nigdy sugestii by zapłacić w naturze, za nocleg? - Leshana zaśmiała się cicho. Spojrzała z powrotem na Volo i jego oprawców.
- A… - zrozumiał Hassan i o dziwo, nieco się zarumienił - Pijmy… - zawyrokował cicho i uderzył kuflem w jej kufel - za przyzwoitych oberżystów. Szczęśliwie, Durnan do takich należy - mrugnął okiem do Leshany przypijając.
Elfka uniosła kufel i upiła spory łyk.

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 11-10-2018, 23:52   #23
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Alia zaczepiła Bonnie gdy ta zamiatała cały potrollowy bałagan.
- Ejże dziewczyno - Alia zagadała do wciąż wyższej od siebie niewiasty w sposób, który według samej wiedźmy był bardziej uprzejmy niż karczemna dziewka mogłaby zasłużyć. - Nie masz tendy żadnego wora solidnego, pudełka ili klatki, która zdałaby się na właściwa dla tych maluchów? - Wiedźma rzuciła za siebie okiem na plecak, który stwory zdążyły zafajdać ze strachu.
Zanim Shandri poszła zająć się sobą, dostrzegła Alię rozmawiającą z Bonnie.
- Kiedyś Durnan trzymał skrzynki na zapleczu. W nich by było dobrze zamknąć. Możesz to dla nas załatwić? - druidka uśmiechnęła się do kelnerki była już w lepszym humorze, umyta i przebrana.
Bonnie tylko kiwnęła głową i poszła na zaplecze.

- Dziewka nie spuszczała z nas oka odkąd żeśmy próg tu przekroczyli - Alia podzieliła się swoim spostrzeżeniem pod nieobecność służki.
Shandri popatrzyła na Bonnie, kiedy ta wróciła z workami.
- Masz do nas jakiś interes, że przez cały wieczór nas obserwujesz, zamiast zająć się pracą?
Druida założyła przedramiona na piersi i wnikliwie przyglądała się Bonnie, czekając na odpowiedź dziewczyny.
- Żadnego dobra pani - odpowiedziała Bonnie i roztargniona pospiesznie wróciła do obowiązków. Nie wyglądało to naturalnie.

- Ej, dalibyście jej sprzątać w spokoju! - gromko zawołał Hassan, wciąż z piwem przy kontuarze, widząc obie kobiety które dosyć napastliwie wsiadły na dziewczynę.
Leshana przyglądała się rozmowie nie planując brać w niej udziału. Sprawy sprzątaczki nie były jej sprawami.
Tendy Alia nie wnikała więcej w materię. Czuła, że sprzątaczka nie mówi im wszystkiego, jednak skoro złotousta Shandri nic tu nie wskórała to wiedźma nie zamierzała brnąć w bawełny obwijanie. Jeśli sama będzie zmuszona wyciągnąć od Bonnie informacje, zrobi to w bardziej badawczy i profesjonalny sposób: Nie istniało bowiem nic, co skryłoby się przed wiwisekcją.
Alia wzięła worki, przesypała do nich małe osrańce i wytrzepała plecak, na teraz będzie musiało wystarczyć.
- No to się dogadaliśmy! - zgodził się uśmiechnięty gnom, po czym spojrzał na resztę rozrzuconej drużyny i kiwnął do nich głową. - I piwo weźcie! - krzyknął do Hassana i Leshany. Nadszedł czas wysłuchać szczegóły misji.
- Kto i gdzie widział twojego przyjaciela ostatnio? - zapytał Hassan odstawiając kufel na stolik przy którym siedzieli Volo i gnom.
- Ja - przypomniał Volo. Negocjacje dobiegły końca, więc teraz był bardziej rzeczowy. - W “Smoku na rożnie”, w dokach. Pożegnaliśmy się pod szyldem i każdy poszedł w stoją stronę; on ulicą Filetową, ja Ślimakową.

- Kiedy? - powtórzył Hassan. Szukanie kogoś, kto zniknął kilka godzin temu miało więcej sensu, bo miejscowi powinni pamiętać. Szukanie nieznajomego sprzed miesiąca to właściwie kamień w wodę w takim mieście jak Waterdeep.
[tabelka="1"]- Dwie noce temu - mimo całej swej uprzejmości Volo się niecierpliwił, kiedy musiał się powtarzać.[tabelka]
Leshana oderwała się od kontuaru i rozsiadła się na najbliższym wolnym miejscu tak by widzieć dziurę. Niechętnie spoglądała na Volo i gnoma jako źródła kolejnych kłopotów, ale i niestety źródło gotówki.
Rad’ghanuz wyprostował nogi i oparł się na krześle przybierając bardziej wygodną pozycję, choć od czasu do czasu zerkał jeszcze na studnię z obawą czy tym razem nie wyjdzie z niej coś gorszego niż troll i żądlaki. Skinął głową w stronę Anura wyrażając zarówno zgodę, jak i uznanie dla jego umiejętności targowania się.
- Tak, od czegoś trzeba zacząć - przytaknął Hassanowi, po czym zwrócił się do Volo: - Jeżeli dobrze go znałeś to pewnie jest ci wiadomo gdzie i z kim najczęściej przebywał. A może skarżył się na coś zanim się rozeszliście?
Volo zmarszczył czoło. Dobrze się zastanowił, zanim odpowiedział.
- Skarżyć się nie skarżył. Jakiś czas temu przestał pracować w festhallu, to wiem na pewno. Skąd później brał monety, tego już nie wiem, ale nie mogło być to nic legalnego. Zawsze kiedy mu sugerowałem jakiś sposób, w który mógłby się ustatkować, robił się nerwowy. A kiedy sam, chwilę później, wpadł na identyczny pomysł, uważał go za świetny... ale nigdy nie zdołał żadnego realizować.

- Cóż...tracimy czas. Trzeba brać się za robotę - wojownik popatrzył na resztę awanturników, wypił resztę piwa i uśmiechnął się odstawiając dopity kufel.
Elfka westchnęła ciężko.
- Czyli jednak studnia? - Uśmiechnęła się do Hassana. - Ruszajmy się bo i tak pewnie będzie ciężko z tropem. Wojownik przytaknął uśmiechając się a jego postawa mówiła “A nie mówiłem?”. Wziął swoją glewię i plecak, gotując się do drogi.
Leshana obejrzała się na Volo.
- Opisz nam swego towarzysza. Jakieś charakterystyczne cechy wyglądu… strój?
Volo powtórzył opis Floona i dodał:
- Na jego widok niejednej zmiękłyby nogi i serce zaczęłoby szybciej bić!

- Chcecie popytać w tym "smoku z rożna"? - zaproponował oczywiste Anur. Fakt, że Volo umówił się z nimi tutaj, a nie tam, nie zwrócił jego uwagi. - Muszę dzisiaj coś załatwić u znajomego, więc tam bym was dogonił.
Alia, która załapała się na konkluzję wręczyła Anurowi wierzgający się worek.
- Po drodze zajdź do gospody która jadłem słynie i spienięż tętą dziczyznę, ufam iż nie dasz się w targach oszukać… - powiedziała wiedźma, bo i prawdą było, że jeśli ktoś w ich kompanii umiał kupczyć to był to gnom.
- Najpiej zacząć od festhallu - odparł Rad´ghanuz. - może ktoś ze współpracowników Floona będzie wiedział o jego nowym zajęciu.
- ...Oczywiście - Uśmiechnął się Gnom, niepewnie patrząc na worek małych koszmarów.
- Tylko nie wypuść...bo będziesz sam łapał - zaśmiał się Hassan i klepnął gnoma w plecy, wychodząc z karczmy i kierując się do studni
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 12-10-2018, 09:45   #24
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Elfka podniosła się gotowa ruszyć za wojownikiem. Też powinna się nieco ogarnąć. Obejrzała się na resztę towarzyszy.
- Więc niebawem ruszamy?

- “Niebawem”, podoba mi się to słowo! - podsumował Volo, powoli wstając. - Kiedy się ponownie spotkamy, mam nadzieję, że wasz dobry opowiadacz - spojrzał na Anura - znajdzie chwilę czasu na kufel piwa i małą relację. Bywajcie! - ruszył w stronę wyjścia, zostawiając na stole sakiewkę pełną smoków.

Leshana przewróciła oczami i ruszyła za wojownikiem. W takiej sytuacji obmycie się wiadrem wody nie wydawało się być najgorszą możliwą opcją.
Hassan zatrzymał się przy studni, nabrał wiadro wody, zdjął kolczugę, zdjął ubranie do połowy, aby luźno zwisało zza pasa i zanurzył głowę do wiadra, czyszcząc się z piwa. Następnie, pochylony do przodu wylał na siebie zawartość wiaderka, spłukując się zimną wodą i zmywając z karku piwny zapach. Wstrząsnął głową, niczym mokry pies, doprowadził fryzurę do porządku, nabrał wody dla wojowniczki którą odstawił na bok i włożył ubranie i kolczugę, poprawiając przyodziewek i pas z bronią. - Festhall… - mruknął wyciągając przewodnik Volo po Waterdeep i szukając mapki.
Leshana podeszła do wojownika i gdy się mył zabrała się za zdejmowanie uzbrojenia, płaszcza i skórzni. Niestety będą musiały poczekać na czyszczenie lub co bardziej prawdopodobne solidny deszcz. Obmywając twarz w świeżo wyciągniętej ze studni wodzie zerknęła na Hassana.
- Napisał coś ciekawego? - Rozpięła spinkę przytrzymującą włosy na czubku głowy, pozwalając im opaść na ramiona i plecy. Nie zważając na tunikę wylała wiadro na czubek głowy. Ubranie przykleiło się do ciała ale w końcu przestało śmierdzieć. Elfka odetchnęła z ulgą.
- Hmm... próbuję doczytać, gdzie jest ten festhall - wojownik drapał się po głowie, przekładając kartki.
Elfka podeszła do mężczyzny i zerknęła mu ponad ramieniem na przewodnik, starając się przy tym nie zamoczyć książki.
- Zawsze możemy spytać o drogę. - Wzruszyła ramionami i zabrała się za wyciskanie wody z włosów. - Może ta mała wreda będzie znała kierunek.
- To chyba tu… - mruknął cicho pokazując paluchem - między Keltarn a Bazarową… - Hassan pokazał kobiecie książkę.
Leshana zerknęła we wskazane miejsce ponownie spinając swoje długie i teraz mokre włosy spinką. Przez chwilę stała w milczeniu analizując trasę jaką powinni zrobić, korzystając z okazji by nieco poprawić przemoczone ubranie i wycisnąć wodę z tego co się dało.
- Dobra. To powinnam trafić. - Odezwała się w końcu i uśmiechnęła do wojownika.
- No to sprawdźmy jak znasz Waterdeep - odwzajemnił uśmiech Hassan.
Elfka przytaknęła i sięgnęła po swoją zbroję. Szybko założyła ją osłaniając mokre ubranie.
Alia przygryzła wargę obserwując zabiegi kosmetyczne młodego, dobrze zbudowanego… i w ogóle, krótko mówiąc Hassana. W jej mniemaniu, do obrazka brakowało jeszcze tylko, by mężczyzna zarzucił mokrymi włosami niczym grzywą… no tak, wiedźma na chwilę odpłynęła w swoich myślach jednak uświadomiła sobie jak bardzo jest sama brudna. Mając to na uwadze, kobieta czmychnęła na piętro, gdzie ich towarzyszka dopiero co zażywała kąpieli. Wiedźma wpadła do pomieszczenia z balią jak burza i pośpiesznie zaczęła ściągać umorusane, przepocone ubranie. Alia pstryknęła kilka razy palcami, sprawiając, że jej szata (oraz plecak) zostały w magiczny sposób odświeżone. Zadowolona z siebie i zupełnie już naga, wiedźma zanurzyła się wreszcie w balii i choć na moment się odprężyła.
 
Aiko jest offline  
Stary 18-10-2018, 11:40   #25
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

[media]http://5e.tools/img/adventure/WDH/City-Watch.jpg[/media]

Jeszcze zanim się rozdzieliliście, minąwszy wymalowane węglem na ścianie kamienicy rogi Beshaby, skręciliście w prawo i znaleźliście się na uliczce odciętej przez zielonozłoty kordon straży miejskiej. Pomiędzy nogami strażników dostrzegliście zakrwawiony bruk i ciała. Pół tuzina ofiar jakichś brutalnych, ulicznych porachunków. Rozbrojono i aresztowano trzech umorusanych we krwi zakapiorów. Sprawcy mierzyli każdego zimnym wzrokiem i wyglądali na zdeterminowanych, mimo że byli młodzi. Równie dobrze mogli nie do końca sobie zdawać sprawę z tego, w co się wmieszali. Pilnujący porządku czekali najprawdopodobniej na magistra i na transport zarówno dla zamordowanych, jak i zatrzymanych. Krasnoludzki sierżant był w trakcie przesłuchania, gdy zauważył jak się gapicie. - Rozejść się - rozkazał gardłowym głosem, nie poświęcając wam wiele uwagi. - Nie ma tu co oglądać... choć chwileczkę! - miał już wracać do swoich spraw, kiedy nagle oprzytomniał. Uniósł wskazujący palec do góry i wymierzył nim w waszą stronę, prosto w glewię Zakharyjczyka. - Nie wyglądacie na tutejszych - spojrzał podejrzliwie na rynsztunek. - Będziecie musieli mi odpowiedzieć na kilka pytań.
Co robicie?

- Zaprawdę kraina Myrkula staje się coraz to tłoczniesza… - Alia powiedziała na głos przyglądając się denatom po czym podwinęła rękawy. - Nie wygląda by zostawiono tu coś dla medyka ale jeśli jednak jakieś cięcie ktoś ma, mogę obaczyć. Nie jeden już z powodu infekcji jednego dnia chodził po Faerunie a drugiego już wystawał z muru Pana Czaszek. Jestem Alia zwana Ćmą, adeptka medycyny, a ci tutaj, moi kompani - zerknęła kolejno na towarzyszy.

- Wpuśćcie ją, tylko ostrożnie. I nie zostawiajcie samej - rozkazał krasnolud. Kordon się rozsunął i ponownie zacieśnił. Alia zniknęła w tłumie. Sierżant odchrząknął i odwrócił się do pozostałych. - A wracając do was...

Hassan tylko stanął, oparł się na trzonku glewi i popatrzył na krasnoluda z miną mówiącą, że nie ma absolutnie nic do stracenia i jest mu absolutnie obojętnie, czy krasnolud będzie do niego mówił, czy zostanie zaraz zabity.

Mimo krasnoludzkich nerwów obdarzony takim spojrzeniem strażnik nie czuł się najbardziej komfortowo, ale służba nie drużba, musiał wykonać swoje rozkazy co do joty. Poprawił charakterystyczny dla straży Waterdeep wysoki hełm zakrywający tłuste włosy i zapytał:
- Coście za jedni i co tak z żelastwem po mieście paradujecie?

Leshana w tym czasie skupiła się na zalegających na ziemi ciała, rozglądając się czy może któreś nie pasuje do mężczyzny, którego mieli szukać.

Byłoby trudno dostrzec takie szczegóły przez ciasny kordon, więc Leshana mogła jedynie liczyć, że Alia wpadnie na ten sam pomysł. Kątem oka elfka dostrzegła wysoki hełm krasnoluda, kiedy ten stanął na palcach, patrząc na nią spode łba. Wyglądał jakby już szukał w myślach powodu do wsadzenia jej za kratki.

- Jesteśmy Miecze Leilonu. Jesteśmy tu... turystycznie… - powiedział powoli i z rozmysłem Hassan patrząc krasnoludowi w oczy i zniżając głos.
“Turystycznie?” Powtórzył w myślach gith będąc pełen wątpliwości by ktokolwiek kupił taki blef widząc ich uzbrojoną grupę. Sam uznałby pewnie tak zdawkową odpowiedź za potwarz, wolał więc dodać jej trochę wiarygodności.
- Może ty Zakharyjczyku. - Zwrócił się do Hassana. - Ja nie mam czasu na zwiedzanie. Muszę tu kupić porządny ekwipunek i lepszy pancerz. W Leilonie chyba niczego z górnej półki nie da się znaleźć.
Leshana opuściła wzrok spoglądając niechętnie na krasnoluda. Może powinna przyciąć mu te nóżki co by nawet jego hełm nie zasłaniał jej widoku? Skupiła spojrzenie na oczach niskiej pokraki pozwalając by zagościła w nim tak bliska jej złość. Tak… cięcie na wysokości kolan mogłoby pomóc… jej kolan bo do stawów tej grudy ziemi chyba nawet by nie sięgnęła.
- Od kiedy po Waterdeep nie można chodzić z bronią? - Mruknęła pod nosem, celowo kalecząc po elficku język wspólny.

- Móc można... ale to zupełnie niepotrzebne - poprawił pas. - Jeśli je wyciągniecie, straż miejska i tak wam zabierze i jeszcze opłazuje “turystów” - zaakcentował to słowo - po rzyciach. Najemne zbiry... - podsumował pogardliwie - tacy zawsze wróżą rozlew krwi. Działacie chociaż na podstawie uniwersału Tarnsmoke’a? - krasnolud zaczął sobie coś notować. - “Miecze Leilonu”... Co macie w tych workach? - bzyczące żądlaki wciąż nie dawały za wygraną i próbowały uciec.

“Co to na Los jest uniwersał i kimże na płomienie jest Tarnsmoke?” myślał wojownik marszcząc brew, przez co wyglądał jeszcze bardziej ponuro.
Leshana ponownie zignorowała krasnoluda zerkając na stojącego obok Hassana.
- Chyba znów mam problemy ze wspólnym… zbiry to przestępcy, prawda?
- Najpewniej. Nie powinniśmy się do tego mieszać - mruknął Hassan po elfiemu.
Elfka prychnęła z powrotem spoglądając na strażnika.
- Jak tam chcesz ja bym mu nieco poprawiła wizerunek. - Mruknęła cicho w swoim ojczystym języku i skrzyżowała ręce na piersi.*
- Aaa, myślałem, że chodzi Ci o tych tam… - odpowiedział w elfim i wskazał głową na aresztowanych zakapiorów - strażnik zniechęci się, i pójdzie. Nic co powie nie robi tu wrażenia - wzruszył ramionami wojownik spokojnie patrząc na krasnoluda.
Gnom czuł się dziwnie, rozmawiając z psami. Przez swoje złodziejskie obyczaje, nie był skory wygadać się gdzie mieszka, czy gdzie właśnie został przydzielony zadanie. Jednak to on teraz trzymał worek, więc musiał się coś powiedzieć. - Nie wiem. - odparł - To magiczna torba z krypt magów w okolicach Leilonu. Co jakiś czas coś się wewnątrz niej pojawia. Jak się rusza, to jej nie otwieram. - wyjaśnił. - Przyszedłem tutaj ją sprzedać. Chce pan? - zaproponował.
Alia egzaminowała zaś ciała i mówiła na głos do strażników.
- Cóż to za bandy się tędy przewijają hm? Poslyszałam wczoraj jak kilku takich z łysym elfim czołem na czele powoływało się na imię niejakiego Skargratha. Jakiś zbir tutejszy? jego to sprawka czy inny jakiś? zaprawde tyle tu elementu, że trudno się połapać.

Odstające uszy krasnoluda sczerwieniały od elfiej mowy i zaczęły odstawać jeszcze bardziej. Poirytowany dał w końcu spokój Hassanowi i Leshanie. Przeniósł całą uwagę na /rozgadanego gnoma. Długo i wolno przeżuwał słowa Anura, coś sobie notując. Analizował nową ofiarę. Odburknął:
- Chcieć chcę, ale zobaczyć co się “pojawiło” w środku. Otwieraj - rozkazał, pewnie w nadziei, że nareszcie znalazł na was jakiś haczyk.
Tymczasem Alia zbadała ciała. Mogłaś działać pod warunkiem relacjonowania wszystkiego patrzącym na ręce strażnikom, ale niewiele potrafiłaś powiedzieć. Jedna z ofiar była przebrana za żebraka tak dobrze, że nawet wprawne oko nie zauważyłoby ukrytej pod szmatami zbroi. W żadnym przypadku cięcia i kłucia nie były na tyle poważne, by wykończyć zdrowego mężczyznę. Nie potrafiłaś jednak zidentyfikować trucizny, która musiała przedostać się do krwi. Zatruta broń gryzła się z porachunkami ulicznych gangów. Zauważyłaś na przedramieniu jednej z ofiar tatuaż w kształcie koła z dziesięcioma promieniami.
- Skargrath, tak? - zapytał jeden ze strażników, pocieszny grubasek. - Nie słyszałem o nim, ani o żadnym łysym elfie. Kojarzyłbym, gdyby byli z okolicy, choćbym miał kojarzyć tylko z posterunkowych plotek. Chyba nie nasza dzielnica. Ich zresztą też nie - wskazał i na ofiary, i na sprawców. - Jedni śledzili drugich. Kiedy dobiegliśmy na miejsce, tamten - pokazał palcem mordercę - próbował wyciągnąć od dogorywającego, w której dziurze ten cały Skargrath urzęduje, ale - roześmiał się - trucizna zadziałała ciut za szybko.
Kiedy rozbawiony stróż odwrócił się do kolegów i zajął przywoływaniem innych przykładów nieudolności przestępców złapanych na gorącym uczynku, miałaś szansę zabrać jednemu z zamordowanych mały, mosiężny kluczyk albo oprawiony w skórę zeszycik pełen jakichś nabazgranych haseł, ale musiałaś szybko zdecydować, co chcesz zabrać i uważać.

- Kupisz to se otworzysz - odburknął gnom. - pięździesiąt...no, czterdzieści pięć złotych. - zaproponował. - Zwróci się. Wyciągałem z niej już butelki piwa i magiczne zwoje - obiecał.
Kiedy uwaga strażnika padła na targującego się z nim gnoma, Rad’ghanuz próbował wypatrzeć coś między milicją. Sądząc po ilości straży nie była to zwyczajna rozróba. Żałował teraz, że nie poszedł za Alią podając się za jej pomocnika, lub ucznia. Zżerany ciekawością zdecydował się więc zaryzykować i zwrócił się do jednego ze strażników:
- Kobieta, której pozwoliliście przejść to moja nauczycielka. Chciałbym jej pomóc opatrywać rannych. Przepuścicie mnie? Jeżeli będzie to konieczne, zostawię tutaj broń.

- Przepuszczę, ale bez broni - zmęczony czekaniem na magistra starszy strażnik miał widoczne wątpliwości, jednak po chwili wahania łyknął bujdę i podjął decyzję za sierżanta zbyt zajętego pozostałymi Mieczami Leilonu. Rad'ghanuz odetchnął z ulgą. W tak ogromnym mieście jak Waterdeep githyanki rzadko spotykał się z uprzedzeniami, co było pożądaną odmianą od Leilonu, gdzie nieraz miał nieprzyjemność usłyszeć, że jest wampirem czy... thayańską krzyżówką elfa i goblina, jak go kiedyś nazwał jakiś wydrwigrosz z gwiazdkami na kapeluszu. Zbliżywszy się do Alii i zobaczywszy, że czarodziejka usiłuje coś niepostrzeżenie przywłaszczyć i wynieść z miejsca przestępstwa, Rad'ghanuz dopomógł jej psioniką. Alia myśląc szybko szepnęła gusło okrywając zeszycik obrazem pokaźnego rozkładającego się szczura. Rad’ghanuz przeniósł przedmiot siłą umysłu prosto do torby aptekarskiej, gdy Alia żywo gestykulowała i głośno komentowała, udając zajmowanie się ciałami.
Chwilę później strażnicy nakazali Alii i Rad'ghanuzowi opuścić scenę zbrodni. Opatrzony herbem Waterdeep dyliżans wjechał w ulicę, stając niedaleko za wami. Wysiadł z niego elf ubrany w czarną szatę z wysokim kołnierzem oraz taszczący wielką księgę niziołek w czarnym mundurku z białym kołnierzem. Miejski magister i jego asystent. W porównaniu ze strażą miejską wyglądali na bardziej wyrafinowanych i wyedukowanych... a przez to i bardziej niebezpiecznych.
- Naprawdę?! - oburzył się znudzony elf. - Czy musimy zajmować się takimi sprawami? Czy mój urząd upadł tak nisko, Jostoszu?
- Wiem jak to wygląda na pierwszy rzut oka, Baeleonie - odpowiedział spokojnie niziołek - ale to podobno dobry trop w sam wiesz jakiej sprawie. Zapominasz zresztą, że dla nas to tylko zastępstwo.
- To robota dla Saetha i Barnibusa, nie dla mnie - odrzekł elf. - Życie jest beznadziejne... Kto tu w ogóle dowodzi?
Nie musiał długo czekać na odpowiedź, choć takiej jej formy nie mógł się spodziewać. Krasnoludzki sierżant wrzasnął:
- Stróża prawa będzie byle gnom, byle łajdak jak głupka na targu traktować!? - Uniósł się krasnolud. - Dawaj! - Worek wypadł z rąk Anura, gdy sierżant próbował go wyrwać. Zdesperowane od niewoli żądlaki wyczuły okazję i rozbzyczane wyfrunęły z wora prosto na rozwścieczonego strażnika miejskiego. Zagotowana krasnoludzka krew musiała być dla wygłodniałych stworów nie lada przysmakiem. Jeden przyssał się do szerokiego karku wierzgającego się niczym byk sierżanta, a drugi pompował posokę z jego kwadratowego zada. Krasnolud podskoczył zaskoczony.
- Hej patrz, nasz sierżant ma kłopoty!
- Durne pały, do broni! - wydarł się jękliwie krasnolud.

Leshana odbezpieczyła kołczan ale nie dobyła ani łuku ani strzał. Niepewnie zerknęła na stojącego obok Hassana. Najchętniej zostawiłaby strażników z ich nowym problemem.
- Taktyczny odwrót? - Odezwała się po elficku tak by zarówno wojownik jak i gnom ją słyszeli.
Alia wtrąciła się do dysputy swoim twardym akcentem mowy elfów:
- Jeśli pomocy oczekują i chcą zapłacić… - Kobieta przeliczała w głowie ile sztuk złota stracili na nieudanym handlu żywym towarem - ino poczekajmy aż naprawde tej pomocy będą potrzebować, na leczeniu też zarobić można… uchodźmy tędy gdzieś na bok i przypatrzmy się okolicznościom z oddali.
Anur szybko sięgnął po upuszczony przez krasnoluda wór, chcąc po kryjomu wydrzeć w nim porządniejszą dziurę. - KURWO TOWAR MI ZNISZCZYŁEŚ. - wrzasnął na dziobanego przez krwiopijców krasnoluda. - Teraz to płacisz!
Hassan spojrzał na elfkę, uśmiechnął się, wydobył z sakiewki niewielką monetę, nieznanego pochodzenia, podrzucił ją do góry i klasnął w wierzch dłoni, sprawdzając rezultat - Zdajmy się na los...reszka! - zdziwiony podniósł brew, chwycił gnoma za kołnierz, podnosząc go do góry - Wychodzimy mądralo. Dość już narozrabiałeś - mruknał i zarzucając gnoma na plecy dał znak Leshanie aby szła za nim i Alią, która roztropnie zaordynowała odwrót.
Elfka westchnęła ciężko. Hassan i te jego dziwne pomysły. Kąpiel przy studni teraz ta moneta… Pokręciłą głową ale bez słowa ruszyła za mężczyzną niosącym dosyć upierdliwe obciążenie. Idąc zerkała tylko na walczących upewniając się czy nikt nie obrał sobie ich na cel.
Rad’ghanuz w pośpiechu przypiął swój miecz do plecaka, a drugi włożył do pochwy. Nie był zadowolony z obrotu spraw i przeklinał w duchu, że dopiero po chwili dołączył do Alii, co znacznie utrudniło dokładniejsze sprawdzenie martwych rezimieszków. Gdyby nie to, być może również klucz byłby ich. “Druga rozróba w ciągu jednego dnia, jak tak dalej pójdzie, jutro będzie o nas plotkować połowa Waterdeep” pomyślał z niesmakiem gith, przyśpieszając biegu by zrównać się z Alią. - Pamiętasz dobrze jak wyglądał? - zapytał czarodziejki mając na myśli ograbione zwłoki. - Czuję, że będziemy jeszcze potrzebować tego klucza.

- Ja ci dam kurwę karakanie! - Szamocząc się we własnej niezdarności, sierżant zadawał ciosy albo zbyt wcześnie, albo za późno i przecinał krótkim mieczem jedynie puste powietrze. Strażnicy, kiedy przezwyciężyli już pierwsze zdumienie, rzucili się na pomoc dowódcy. Bój trwał zaledwie kilka bić serca, dlatego z tyłu niebawem dobiegł was tupot nóg biegnących strażników.
- Stać! - Rozkazał krasnolud głębokim, dźwięcznym głosem, drżącym ze wściekłości. Zostaliście otoczeni zanim zdążyliście się ulotnić. Półokrąg straży mierzył w was niebezpiecznie obuchami pałek; wypolerowane puklerze odbijały promienie zachodzącego słońca. - Rzuć to! - rozkazał jeden ze strażników Zakharyjczykowi, wskazując na glewię. - Rzuć to, zbóju!
- Magistrze Baeleonie! - Zadyszany sierżant zwrócił się do elfa, który wcale się nie śpieszył - mam tu dwie pieczenie na jednym ogniu. Tam mordercy, a tutaj... p r z e m y t n i c y! Przemytnicy bestii! - Potwórzył z nienawistnym syknięciem, wskazując na was krótkim mieczem, ktorym nawet nie drasnął żądlaka. - Na domiar tego w posiadaniu magicznych przedmiotów niebezpiecznych dla obywateli Waterdeep! - Zgniótł worek Anura w wielkiej jak bochen chleba pięści. - Według tego gnoma to magiczna torba skradziona z krypt magów w okolicach Leilonu! Co jakiś czas coś niebezpiecznego się wewnątrz niej pojawia! Sam widziałeś te żądlaki, magistrze! - Tłumek gapiów, który rósł z każdą chwilą, poruszył się na te słowa.
- “Dwie pieczenie na jednym ogniu”... - Powtórzył znudzony elf, poprawiając kołnierz szaty. - Co za wynik. To dlatego jesteś sierżantem, drogi... - Magister nie znał albo nie mógł sobie przypomnieć imienia krasnoluda. Raczej to pierwsze.
- Igorn. - Podpowiedział szeptem niziołek Jostosz.
- Właśnie. Igorn, pogromca przemytników bestii i strażnik magicznych artefaktów... - Magister obrzucił was ostatnim szybkim spojrzeniem, zielone oczy zatrzymując dłuższą chwilę na Leshanie. - Dwadzieścia pięć smoków za zakłócanie spokoju. - Wydał wyrok. Krasnolud całym sobą wydawał się mówić: “Tak mało?!”. - Jostoszu, dopilnuj formalności. A teraz, sierżancie Igornie, zostaw ten podarty worek i pokaż mi prawdziwych przestępców. - Powiedział “prawdziwych” bez większego entuzjazmu.
- Zapewniam cię magistrze, że to musi zbadać Zakon Czujnych Magów i Obrońców! - Słyszeliście, jak oddalający się sierżant wciąż próbował przekonać magistra do swoich racji, żywo gestykulując dziurawym workiem. Jostosz w oczekiwaniu na uiszczenie przez was kary powoli zapisywał coś w swojej wielkiej księdze, szepcząc pod nosem pisane słowa.
Co robicie? Płacicie czy kombinujecie?

Spojrzenie magistra w stronę elfki nie uszło uwadze githa. Pośród Czerwonych Magów takie nieznaczne gesty czasem zdradzały słabość, którą kobiety później wykorzystywały. Rad’ghanuz dyskretnie trącił Leshanę łokciem kierując porozumiewawczo wzrok od wojowniczki w stronę Baeleona.
- Jak coś to wam oddam - westchnął przegranym głosem Anur, opierając się o głowę Hassana. - To jest, jak już dostaniemy jakąś wypłatę. - Mimo wszystko gnom uśmiechał się, rozbawiony wtopą krasnoluda.
Hassan spojrzał na gadającego gnoma i bezceremonialnie schował go za plecy. Następnie spojrzał na asystenta magistra, mrużąc swoje oczy. - Zgoda. Dostaniesz smoki. Leshano, daj mu pieniądze i niech ściga tych swoich zbójów. Straciliśmy tu dosyć czasu, i złota. Ruszajmy dalej - wojownik kipiał wściekłością, ale pohamował się i mruknął do siebie podsumowując całe zdarzenie - jeszcze kilka takich spotkań z władzą i zastawimy tu nawet buty…
Leshana podczas wrzasków sierżanta z niewzruszoną miną patrzyła tuż ponad jego głową na okolicę całkowicie go ignorując. Kto w ogóle przyjmuje coś takiego do straży. Toż to prawie jakby mieć w oddziałach gobliny.
Dopiero gdy głos zabrał elf przeniosła na niego wzrok. Prychnęła pod nosem gdy wymienił kwotę i powstrzymała śmiech widząc reakcję krasnoluda. Nie bez powodu nazwa na te kurduple w języku elfów i okręślenie na osobę zachłanną brzmi bardzo podobnie. Odprowadziła rozmawiajacego z magistrem krasnoluda wzrokiem delikatnie stukając w pochwę swego rapiera. Gdyby jednak wcześniej skróciła mu te nóżki… te wrzaski nawet nie byłyby słyszalne. Wtedy poczuła szturchnięcie łokciem i rzeczywistość jakby do niej dotarła. Zerknęła na Rad’ghanuza nieco zaskoczonym wzrokiem i zgodnie ze wskazaniem przeniosła spojrzenie na elfa. Nie rozumiała o co mogło githowi chodzić, ale dzięki Hassanowi niezbyt musiała się też nad tym zastanawiać.
Podeszła do asystenta magistra. Przez chwilę przyglądała mu się odliczając monety i bezceremonialnie położyła je na księdze, w której prowadził notatki. Może powinna nieco złagodzić atmosferę?
- Przepraszamy za zamieszanie. - Jej głos niezbyt pasował do przeprosin, wyraźnie znudzony całym zajściem. - Z tymi niskimi to nigdy nie wiadomo. - Jeszcze raz niechętnie spojrzała na krasnoluda i wróciła do swoich.
- Zabierajmy się zanim Anur znów coś wykombinuje.
Alia westchnęła i przeżegnała się myrkulicznie po czole. Oto groziła im bowiem najstraszniejsza z plag:
Bieda...
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 18-10-2018, 22:09   #26
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Miasto Wspaniałości z każdej strony takie wspaniałe wcale nie było. Tak zwany “Zagon” jako dzielnica stanowił wstrząs nawet dla rodowitych Waterdhaviańczyków, a co dopiero dla Anura, wrażliwego mniej lub bardziej jak każdy artysta. Przyprawiające o ciarki szczury wielkości gnoma przekradały się po obluzowanych kamieniach bruku, śmierdzących uryną i pleśnią, oraz tłuszczem kapiącym z ognisk kuchennych. Zamieszania zapachów dopełniały liczne rzeźnie, garbarnie i wędzarnie; smrodliwe interesy, dla których nigdzie indziej w Waterdeep nie było miejsca. Gnom zakrył usta ręką i przełknął spacer do Północnej Bramy z niemałym trudem.
Pęknięć w murach i dziur w spadzistych dachach nie potrafiło ukryć słabnące światło zachodzącego słońca. Nad głowami Darza i Anura obdarte pranie wisiało na sznurkach rozciągniętych od okna do okna, ponad wąską aleją, u której wylotu dzieci rzucały się nadmuchanym świńskim pęcherzem, imitując grę w popularną ostatnio “koziówkę”. Żebracy wznosili swe okropne kikuty ku wjeżdżającym przez bramę kupcom, trzymającym ręce na sakiewkach i wzrok uważnie skoncentrowany przed sobą, chyba że w zachowaniu ostrożności wyręczał ich zastęp twardych ochroniarzy.



Darz przeszedł na drugą stronę przybramnego placu. Kiedy niedawno wyszedł na wolność, zamieszkał tutaj w okolicy, nie mogąc zdecydować, czy ma już dość życia w Waterdeep. Teraz zatrzymał się przy stoisku starej, trochę nawiedzonej kobiety i kupił kawałek żylastego żądlaka: bez charakterystycznych skrzydełek, obtoczony w cieście i usmażony. Ciepłe soki wypełniły usta Darza gdy chciwie przełykał podejrzany posiłek o ciemnej barwie, chrupkiej, ziemistej skórce i miękkim, krwistym środku, nasyconym krwią w sumie niewiadomego pochodzenia. Anur, mimo że zawodowym kucharzem nie był, inaczej sobie wyobrażał przyrządzonego stwora. W gruncie rzeczy wątpiłeś, żeby było to mięso prawdziwego żądlaka. Na pewno nie za tak niską cenę, choć tutejsze strychy mogły pomieścić niejedno licho. Darz stał tak chwilę niewzruszony podłością otoczenia (przez ostatnie dziesięć lat zdążył przyzwyczaić się do gorszych warunków) i starannie dobierał słowa przed zmianą tematu, która musiała kiedyś nastąpić.
- Powiesz w końcu, co cię trapi, gnomino? Mógłbym się założyć, że znowu się w coś wpakowałeś i w chwilowym, rzadkim przebłysku inteligencji przypomniałeś sobie o Darzu. Ale mądrze jest zwrócić się do mądrzejszego po radę, to muszę przyznać.

- Po prostu się rozleniwiłem - przyznał Anur, non-stop wędrując wzrokiem po otoczeniu. - Miecze Leilonu dostały zadanie znaleźć przystojnego rudzielca. Nie mnie. Jakiś Floon Blagmaar. Albo pijany wpadł do rynsztoku, albo zgarnął go ktoś po fachu. Nasza gildia lub nie. - Mimo nie bycia jeszcze pełnoprawnym członkiem Anur utożsamiał się z gildią raczej chętnie. - Słyszałeś coś o nim? Wiesz, kto mógłby coś widzieć?

- Knurek Anurek leniwy mały siurek - powiedział przesadnie głośno Darz i wyszczerzył zęby w szyderczym uśmiechu. Spoważniał na widok miny Anura. - Floon Blaagmar... - przeżuwał przez chwilę to imię w myślach po czym wzruszył ramionami i rzekł: - Nie znam, a po tak długiej odsiadce nawet znajomych ciężko poznać. Ale mógłbym się założyć, że wiesz więcej. Sypnij szczegółami: kto, co, gdzie i jak - zaproponował, jedząc chciwie. Nareszcie żaden więzienny dozorca nie wydzielał mu skąpo posiłków.

- To przyjaciel Volothampa Geddarma, który płaci za jego znalezienie. Przed zaginięciem, Volo pił z nim w "Smoku z Rożna". Floon lubi wino. W ostatnim czasie miał szereg nieudanych przedsięwzięć biznesowych, ale nie znam szczegółów. Szukał sposobu na szybkie wzbogacenie, więc albo miał długi, albo teraz już ma. - Anur przedstawiał wszystkie istotne fakty, jakie przychodziły mu do głowy.

- Volo!? Od kiedy ty się obracasz w tak dobrym towarzystwie? - Zdziwił się rozbawiony Darz. - “Smoka z rożna” kojarzę. Tak, to po drugiej stronie Waterdeep. W dokach. Koło sklepu takiego gnoma jak ty, tyle że ciemnoskórego. Jak ich nazywacie?
Zaśmiał się, gdy coś mu się nagle przypomniało. Od razu zresztą opowiedział:
- Kiedyś po pijaku założyłem się z jakimś mięśniakiem, takim niemalże ogrem przywiezionym przez marynarzy, że nie wrzuci kotwicy na dach tamtej speluny. No i wrzucił. Ciekawe czy wciąż w nim tkwi.
Długo nic nie mówił, jakby myślał, że to, co powiedział, już wystarczy. Kiedy go szturchnąłeś, wrócił do tematu. Tym razem mówił o wiele ciszej (a przynajmniej się starał):
- Filetową i okolicami zarządza od nas taki orczy czy prawie-że-orczy skurczybyk. Podobno w sztukach magicznych kształcił go jeden z Czerwonych Czarnoksiężników. Mogę cię z nim skontaktować jeśli chcesz, ale nic ponadto! Pamiętliwy jest, a miałem z nim trochę na pieńku dekadę temu. Skargrath się nazywa.

- Głębinowi. Pewnie wylazł z Podgórza... - Anur schował ręce do kieszeni, myśląc przez chwilę. Wiedział, że wampir nie lubi czerwonych, ale każda podpowiedź im się przyda. - Powiedz mu, że miecze Leilonu szukają Floona Blaagmara i byliby wdzięczni za ewentualne wskazówki. Powiedz, że gnom w drużynie jest kandydatem do gildii, który chce się wykazać. - Gnom zawarł swoją instrukcję dość specyficznie, ponieważ bał się odwiedzić Skargratha samemu. - Sam nas znajdzie, jak będzie miał w tym biznes. - wywnioskował.

- “Miecze Leilonu szukają Floona Blaagmara i byliby wdzięczni za ewentualne wskazówki. Gnom w drużynie jest kandydatem do gildii, który chce się wykazać.” - Darz powtórzył wiadomość, marszcząc wysokie czoło. - Pasuje? Wrócę do ciebie jutro rano z odpowiedzią. Następnym razem stawiasz żądlaka.

- Mhm. - Anur przytaknął skinieniem głowy. - To cześć! - ruszył biegiem w stronę “Smoka z rożna”, gdzie powinien znaleźć resztę drużyny, o ile się pośpieszy.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
Stary 21-10-2018, 19:22   #27
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
[MEDIA]https://i.pinimg.com/474x/6b/f9/af/6bf9aff48d42160f750455031694068d--environment-concept-environment-design.jpg[/MEDIA]

Przyjemne popołudnie [część 1]
Hassan i Leshana - Retrospekcja

Hassan i Leshana siedzieli jak zwykle, w Ziewającym Portalu. On, pochylony nad kuflem piwa tkwił nieruchomo ze wzrokiem wbitym w oczy elfki. Zabawiali się właśnie w jedną z popularnych między wojownikami zabaw. Bitwę na spojrzenia. Leshana przesuwała palcami po własnym kuflu wpatrując się w wojownika. Znów zabijali czas w ten “najtańszy” sposób. Wolałaby wywołać mała burdę i poprawić komuś wizerunek, ale niestety zmiany lokali i próby udobruchania kolejnych karczmarzy kosztowały ją zbyt wiele. Musiała też przyznać, że patrzenie na Hassana było dużo przyjemniejsze niż obserwowanie tej obskurnej bandy zalewającej się w trupa przy pobliskich stołach. Przesunęła palcem po nosie niby się drapiąc, starając się przy tym przerwać jego skupienie. Wojownik jedynie nieznacznie zmrużył oczy, uśmiechając się pod nosem. Być może wyczuwał, że elfka jest na skraju wytrzymałości, a być może czuł, że coś próbowała kombinować. Rozparł się wygodnie, napiął mięśnie i spokojnie czekał, ze wzrokiem utkwionym w jej twarz. “To nie fair” uśmiechał się do elfki. “Jest za ładna by na nią nie patrzeć. Muszę jej opowiedzieć o zakharyjskich nakryciach głowy. Byłoby jej łatwiej” śmiał się w duchu i spokojnie kontynuował zabawę, wpatrując się raz w jedno, raz w drugie oko kobiety. Lechana zobaczyła radosne błyski w oczach swojego przeciwnika i zmarszczyła delikatnie nos. Oparła podbródek na dłoniach, pochylając się nad stołem.
- Mam coś zabawnego na twarzy? - Jej spojrzenie nadal utkwione było w oczach mężczyzny zupełnie jakby był zwierzyną, którą planowała upolować.
-Zabawnego? Nie. Urodę - Hassan uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Przyganiał kocioł garnkowi. - Leshana parsknęła.
Hassan parsknął również i wręcz się roześmiał - Na Los! Kobieto! - nie wytrzymał i zarechotał donośnie. Cały jego plan legł w gruzach, kiedy rozśmieszyła go niemal do łez - Wygrałaś! Stawiasz kolejkę.
Leshana dopiła swoje piwo z ulgą pozwalając powiekom na chwilę się zamknąć. Rozejrzała się po zebranym w karczmie motłochu.
- Nie mam pojęcia co cię tak rozbawiło. - Wzruszyła ramionami i skupiła się na poszukiwaniu wzrokiem karczmarza.
- Nieważnie. Widać, muszę nieco bardziej się przyłożyć. Mieszkańcy tych ziem są...piękni. A piękno potrafi rozweselić. Nawet, jak potrzeba powagi - uśmiechnął się i przypił do elfki
Leshana odnalazła w końcu wzrokiem karczmarza i gdy ich spojrzenia spotkały się dała znak ręką, że chcą dolewki. Uśmiechnęła się nieznacznie spoglądając z powrotem na Hassana zupełnie tak jakby ich pojedynek jeszcze się nie skończył.
- Chciałeś chyba powiedzieć mieszkanki są piękne. W to bym była w stanie nawet uwierzyć. - Jej spojrzenie utkwione było w oczach mężczyzny. - Ja nie pochodzę z tych ziem i ze smutkiem muszę przyznać, że większość przedstawicieli twojej płci raczej napawa mnie obrzydzeniem… to ułatwia zachowanie powagi.
- Bo jak wylałaś na siebie wiadro wody przy studni to odniosłem przeciwne wrażenie. Kiedy tkanina przykleja się do kobiecych kształtów, to wielu mieszkańców tych ziem ogląda się za nią. Myślałem, że zrobiłaś to celowo - wojownik uśmiechał się i nie spuszczał wzroku z elfki, czując, że pojedynek wciąż trwa
Leshana wzruszyła ramionami nie przerwała jednak spojrzenia.
- Chwilę później zazwyczaj narzucam zbroję. - W jej spojrzeniu pojawiła się jednak dziwna iskra. Czyli Hassan się jej przyglądał? - Jedyną osobą, która się mogła przyjrzeć byłeś ty.
Wojownik uśmiechnął się bezczelnie - No, kątem oka...wiesz, muszę dbać o reputację. Ale nie musisz zakrywać niczego zbroją - zaśmiał się cicho - U nas w Zakharze nagość to nic zdrożnego. Jest takie przysłowie, “Jeśli widzisz kogoś nagiego, nie pytaj go o ubranie”. Poza tym mycie się w studniach i łaźniach wraz z innymi to dla nas codzienność. Czy mężczyźni w twoich stronach też napawają Cię obrzydzeniem?
- W moich stronach to ja napawałam ich obrzydzeniem. - Leshana wyszczerzyła się wyraźnie dając znak, że niezbyt się tym przejmuje. - W Wysokiem Lesie także nie przejmujemy się nagością. Często kąpaliśmy się wspólnie w źródłach, jeziorach.
- Takich przyjemnie chłodnych i czystych? - zapytał Hassan któremu oczy rozbłysły, jakby próbował sobie to wyobrazić.
- Tak… czasem w lodowatych strumieniach, czasem w gorących źródłach porozrzucanych w pobliżu gór. - Leshana zaśmiała się cicho na chwilę przymykając oczy. - Ale to chyba normalne gdy się wędruje z miejsca na miejsce.
- Mi też miło się kojarzy. Zakhara. Tęsknisz za domem czasem? - pochylił się do przodu, a jego spojrzenie stało się nieco łagodniejsze, jakby melancholijne.
- Nie byłam tam lubiana. - Leshana przyjrzała mu się uważnie. Ta rozmowa robiła się dziwnie szczera co nieco zbiło ją z tropu. - A ty tęsknisz? Gdy opowiadasz… ten Zakhar brzmi jak dobre miejsce.
- Czasem. Najbardziej brakuje mi palącego słońca, braku zimnej wody w studni i smrodu wielbłądów - zażartował wojownik - uwierz mi, nie ma nic piękniejszego niż zapach przypalonego kebapu o poranku.
- Wierzę na słowo. - Elfka uśmiechnęła się. Ale ponieważ przy ich stoliku pojawił się w końcu karczmarz, zamilkła. Odczekała aż intruz naleje im i odejdzie nim powróciła do przerwanej rozmowy. - Wobec tego, może zdradzisz o jaką reputację dbasz przyglądając mi się kątem oka podczas kąpieli. - Spojrzała przenikliwie na Hassana upijając spory łyk świeżego piwa.
- Jestem mamelukiem. Żołnierzem. Nie można pokazywać publicznie, że wdzięki dziewczęce potrafią mnie zdekoncentrować. Ktoś mógłby to potem wykorzystać… - konspiracyjnie pochylił się w stronę elfki.
Leshana spojrzała na niego w taki sposób, że szybko zrozumiał kto chętnie tą słabostkę wykorzysta. Nachyliła się ponad stołem przysuwając swoją twarz do twarzy wojownika i odzywając się równie konspiracyjnie co on.
- A co zrobisz bym nie zdradziła tej słabostki? - Efekt popsuł żartobliwy ton, który pojawił się na końcu jej wypowiedzi.
- Hmm… - zastanowił się przez krótką chwilę wojownik, przysuwając się po ławie w stronę elfki, aby stół nie przeszkadzał im w knuciu - Mógłbym zaapelować do twego honoru jako wojownika, Leshano - uśmiechnął się i podniósł jedną brew niemal nieznacznie, sugerując, że żartuje - albo mógłbym się tym nie przejąć i po prostu ufać, że nie stanie na przeciwko mnie dziewczyna w samej bieliźnie i nie spróbuje mnie zabić - zaśmiał się cicho “albo nawet bez” dodał w myślach.
- Och… to rzeczywiście byłaby bardzo nietypowa sytuacja. - Leshana także pozwoliła sobie na żart. Jednak po chwili jej głos nabrał mentorskiego tonu. - Ale może jednak powinieneś z kimś poćwiczyć takie zapasy. Szkoda by było jakbyś umarł przez ładną buzię.
- Poćwiczyć? No dobra. Ćwiczeń nigdy za wiele… - Hassan upił łyk piwa i nagle zdał sobie sprawę jak bardzo dwuznaczna była to propozycja -ale...jakie zapasy masz na myśli? Chcesz bić się ze mną w bieliźnie? Może powinniśmy jednak udać się do pokoju, jeśli nie chcemy mieć połowy Waterdeep jako widowni - uśmiechnął się do elfki.
Przez chwilę Lesha sama ucieszyła się na ten pomysł. Od dłuższego czasu miała ochotę na nieco walki. W końcu dotarło do niej z kim rozmawia. Z tym Hassanem.
- Możemy spróbować… - Zawahała się. W sumie gadali o tym, że nie przejmują się nagością. - Czyj pokój?
- Dam ci fory. Może być twój - uśmiechnął się szeroko i złapał ją za rękę, prowadząc na piętro.
- Niech będzie… choć to chyba bez różnicy. - Leshana wpuściła mężczyznę do swojego pokoju. Było w nim pusto jedynie standardowy wyposażenie które widział też u siebie. Jeśli chodzi o rzeczy Leshany był jedynie plecak oparty o ścianę jakby lada moment miała wyruszyć dalej.
Hassan zamknął butem drzwi i podszedł do elfki, chwytając ją stanowczo, acz delikatnie w pasie i przyciągając do siebie. Jedną ręką zaczął powoli odpinać troczki i zapinki jej zbroi. Uśmiechnął się do elfki, patrząc jej w oczy, opuszczając od czasu do czasu wzrok na jej usta. Po chwili naramienniki jej skórzanej zbroi upadły z łoskotem na podłogę.
Leshana parsknęła. Nie to, że nie spodziewała się takiego zachowania ale już na wstępie?
- Potrafię sama zdjąć swój pancerz. - Przysunęła się bliżej, tak że ich nosy prawie się spotkały. - Chyba, że to sugestia iż mam ci pomóc z twoim.
- Ja rozbiorę Ciebie, ty mnie. Będzie sprawiedliwie - powiedział cicho i spokojnie kontynuował rozwiązywanie troków elfiej zbroi - a te odpieranie wdzięków...wojowniczek...to kiedy zaczniemy? - zapytał i zaczął lekko dotykać nosem jej nosa, potem delikatnie jej policzka, łaskocząc brodą jej delikatną skórę.
- Miałeś próbować się oprzeć gdy będę w bieliźnie. - Leshana wbrew ustaleniom sięgnęła do stroju Hassana powoli go rozpinając. Miała ochotę zobaczyć jego ciało i niezbyt chciała na to czekać.
Wojownik zaczekał, aż jego kolczuga załomocze o podłogę. - Po co czekać.. - mruknął i złapał delikatnie oboma rękami jej kształtną twarz, mocno ją całując.
Elfka przez chwilę oddawała pocałunek, zdejmując koszulę wojownika by lekko go ugryźć w język gdy ta upadła na ziemię.
- Jesteś niecierpliwy. - Uśmiechnęła się, a Hassan zobaczył co skrywała rozpięta już elfia tunika. Leshana mocno obowiązywała swoje piersi bandażem by nie przeszkadzały jej w strzelaniu z łuku.
Wojownik nieco zwolnił, delikatnie zdejmując z kobiety tunikę i rozwiązując sznurówki jej spodni - Tak. Cierpliwość to cnota wojowników - powiedział żartobliwie mentorskim tonem
Leshana przytaknęła i sięgnęła do pasa mężczyzny. Po chwili szorca uderzyła o ziemię, a elfka przesunęła dłonią po krawędzi jego spodni dotykając palcami umięśnionego brzucha.
- Teraz mogłabym ci wbić nóż tutaj albo… - przesunęła dłoń niżej. - ciąć tutaj.
- Mógłbym uniknąć ciosu...jestem jeszcze mało zdekoncentrowany - zaśmiał się cicho przyciągając ją do siebie - a gdybym przeciwnika mocniej chwycił na przykład. Mógłby nie sięgnąć...tam nożem.
Leshana objęła go i kontynuowała swoją zabawę. Przesunęła palcem pomiędzy łopatkami aż do krawędzi spodni.
- Teraz tutaj jesteś dosyć łatwym celem. - Chwyciła za krawędź szarawarów i zsunęła poluzowane niedawno spodnie. - Więc… chyba jesteś w bieliźnie. Możemy przejść do walki, prawda?
- Jeszcze nie.. - mruknął i szybkim ruchem ściągnął rozsznurowane spodnie elfki, sam wyswobadzając się z butów i szarawarów. Następnie przyciągnął elfkę do siebie, obejmując ją mocno - te bandaże nie krępują Ci ruchów? - przejechał dłonią po bandażu, od ramienia, aż po biodro elfki.
- Raczej je umożliwiają. - Leshana zadrżała pod tym dotykiem. Wieki tego nie robiła… może dziesięciolecie? - To irytujące gdy falują… ale chyba można uznać ten bandaż za bieliznę.
- To dobrze...jak falują...znaczy, dodatkowo rozpraszają - Hassan zmrużył oczy, uśmiechnął się i zaczął szukać dłonią w którym miejscu elfka zawiązała te bandaże. Mocarne dłonie delikatnie sunęły wzdłóż bandaży przez chwilę, jakby wojownik również bawił się czując jak reaguje na jego dotyk.
- Zostaw… wiązanie tego trwa potwornie długo. - Leshana spróbowała się wyswobodzić, a do wojownika dotarło, że trzymający wszystko supeł musi być z przodu.
- Sprytnie… - sztylet jest na podłodze - zauważył Hassan - to co? Zapasy? - dłonią delikatnie dotknął policzka elfki, potem chwycił za kark, przyciągając dziewczynę do siebie.
- Dałbyś mi zdjąć buty. - Mruknęła i wyprowadziła delikatny cios pod żebra mężczyzny. Czuł że odbyło się to raczej bez przekonania.
Hassan podniósł dziewczynę w ramionach i przeniósł na łóżko. Następnie klęknął i powoli zdjął jeden jej but, następnie drugi - a...bez butów lepiej się kopie? - zapytał cicho uśmiechając się filuternie.
- Nie tyle bez butów, co bez opuszczonych spodni. - Leshana zacisnęła dłonie w pięści. Czuła się pokonana lecz zwalała to na fakt iż była wygłodniała męskiego dotyku. Wpatrywała się w Hassana z pomieszaniem irytacji i pożądania. Gdy leżała na łóżku wojownik bez trudu znalazł znajdujący się tuż pod zabandażowanymi piersiami supełek.
Hassan spokojnie ułożył się między jej udami, wciąż wpatrzony w oczy elfki. Widział ogniki złości w jej oczach, a jednocześnie widział, jak drży pod jego dotykiem. Delikatnie, acz stanowczo pieścił jej brzuch, wędrując ręką między jej piersiami. Chwilę tak bawił się, aby pociągnąć za wystający koniec supełka, który rozplątał się powoli. Wojownik uśmiechnął się, patrząc w oczy elfce i tym razem delikatnie pocałował dziewczynę.
Bandaż pod jego palcami rozplatał się i zsuwał ze śnieżno białej skóry. Leshana przerwała pocałunek biorąc głębszy oddech gdy jej piersi zostały oswobodzone.
- Nawet nie starasz się opierać. - Mruknęła i bez przekonania kopnęła go dopiero co oswobodzoną nogą.
- Na Los...masz mnie - uśmiechnął się bezczelnie, tuląc dziewczynę mocarnymi ramionami i zamykając jej usta w kolejnym pocałunku.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-10-2018, 19:39   #28
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Przyjemne Popołudnie [część 2]

Hassan i Leshana - retrospekcja


Hassan całował Leshanę, otulając ją ramionami. Jej usta były miękkie, i wilgotne. Takie, jakie powinny być. Bawił się chwilę jej cudownie delikatnymi wargami, aby powoli zejść niżej, pieszcząc jej szyję i delikatnie podgryzając płatki jej długich, smukłych uszu. Jego ręka zaś, która skończyła już mocowanie się z niesfornym supełkiem błądziła po jej płaskim brzuchu, kierując się ku jej kształtnym piersiom. Chwilę zabawiał się jednym z nich, gładząc dłonią twardniejący sutek.
Do Leshany pomału docierało na czym będą polegały ich “zapasy". Głowa buntowała się przeciwko temu układowi jednak ciało… z jej ciałem Hassan mógł zrobić co mu się żywnie podobało. Jego dotyk niemal palił pozostawiając na ciele gorące smugi. Elfka jęknęła gdy silne palce pochwyciły szczyt jej piersi.
Wojownik powoli, jakby z rozmysłem dawkując jej podniecenie, zaczął pieścić jej piersi ustami, które pocałunkami zbliżały się nieubłaganie w dół. Wpierw delikatnie całując drżące ciało, potem językiem omiatając jej sterczące sutki, aby w końcu zamknąć je w swoich dłoniach, miętosząc i ssąc te cudowne krągłości.
Ciało Leshany uniosło się nieco wyginając w łuk i wychodząc tym samym naprzeciw pieszczotom. Elfka sięgnęła do włosów mężczyzny i bawiąc się nimi delikatnie dociskała głowę wojownika do swoich piersi.
- Hassan… nie to mieliśmy robić. - mruknęła po elficku. Barbarzyński wspólny niezbyt jej odpowiadał w takim momencie.
- Twoje piękne ciało mówi co innego… - mruknął w elfim i zdecydowanym ruchem uwolnił ją z jej majtek. Gładził jej smukłe nogi i miękkie futerko w zagłębieniu ud. Nie przerywał pieszczot, a jego ruchy stały się nieco bardziej stanowcze.
- Ono nic… - Leshana zamarła widząc swoje majtki lecące na stertę ubrań wyściełającą podłogę jej pokoju. - nic… nie mówi.
Chciała jeszcze zaprotestować ale dotyk mężczyzny na jej rozpalonym kwiecie uwięził w ustach wszystkie słowa. Zadrżała mocno walcząc z własnymi udami, które zbyt ochoczo chciały się rozchylić.
Mężczyzna opadł między uda elfki i spojrzał jej spokojnie w oczy - Poddaj się temu...to tylko odrobina przyjemności - wojownik wciąż pieścił jej uda, ściskając jej kształtne pośladki, drażniąc jej kobiecość, do której w końcu sięgnął ręką.
Leshana jęknęła. Dla Hassana mogła to być odrobina przyjemności, ale dla niej było to coś o czym prawie zapomniała. Lekko poirytowana tym faktem rozchyliła w końcu szerzej nogi by dać mu do siebie pełen dostęp.
Hassanowi nie umknęła irytacja kobiety. Jakby coś blokowało ją od środka, jakby jakaś lina pętała jej wolność i blokowała jej przyjemność. Nie rozumiał tego, ale zapragnął ją rozwiązać.Jego lniana bielizna poszybowała w ślad za elfią, kiedy zdecydowanie obrócił ją na plecy, gładząc je i masując. Jego usta całowały jej napięty kark, odsłonięty odrzuconą na bok kaskadą jej czarnych włosów, pachnących podniecająco. Jego biodra i napinający się, umięśniony brzuch ocierały się miarowymi ruchami o jej pośladki, o które opierała się jego wezbrana męskość. Ręce masowały jej plecy, piersi aby powoli zjechać na jej biodra, które przyciągnął do siebie. Wbił się w nią, wiercąc jej kobiecość powoli, wciąż pieszcząc ustami jej kark i płatki jej uszu.
Leshana czuła jak od dotyku mężczyzny jej ciało rozpala się, jak zaczyna drżeć w sposób nad którym nie potrafiła zapanować. Chwyciła pościel starając się zapanować nad dłońmi ale to nie pomagało. Gula w podbrzuszu narastała promieniując gorącem na całe ciało. Chciała by zniknęła, chciała poczuć w końcu ulgę. Nie panowała już nad pomrukami rozkoszy, które mężczyzna wyrywał z jej ust każdą pieszczotą. I wtedy przyszła ulga… na chwilę gdy Hassan wypełnił ją swoją obecnością. Elfka aż odetchnęła głośno czując jak irytacja znika.

Zakharyjczyk uśmiechnął się, czując jak się rozluźnia. Nie zwlekając wsunął swoje uda między jej nogi, usadzając ją pewnie na swoich biodrach, nabijając ją mocno, silnymi ruchami rąk zachęcając jej biodra i ośmielając ją. Potem objął ją swoimi muskularnymi ramionami, chowając w dłoniach jej piersi, drażniąc palcami ciemne sutki.
Leshana zamarła na ułamek sekundy. Obecność w jej wnętrzu przeganiała niepotrzebne myśli i już po krótkiej chwili zawahania jej biodra poruszyły się. Na początku powoli unosząc ją i nabijając na mężczyznę. Oddychając ciężko delektowała się każdym zdobytym fragmentem jego ciała.
Hassan wyszedł jej na przeciw, wpierw powoli, jakby chciał wzmocnić jej chęć do wzięcia go więcej, a jednocześnie sam stanowczo domagał się jej. Jego pchnięcia stały się coraz silniejsze, i szybsze. Jedną ręką złapał za włosy Leshany, odginając jej szyję lekko do tyłu Mruczał z rozkoszy, wchłaniając jej zapach, wsłuchany w rytm jej oddechu. Pozwolił tak ujeżdżać się przez jakiś czas, aby po pewnym czasie odwrócić ją z powrotem, twarzą do siebie, ponownie wbijając się mocno między jej szeroko rozłożone nogi w pozycji zakazanego z Zakharze kwiatu. Chciał patrzeć na jej twarz i oczy o kształcie migdałów, które go tak fascynowały. Rękami ścisnął jej pośladki, ponownie nadając im właściwy, coraz to szybszy rytm.
Leshana wpatrywała się w kochanka z trudem łapiąc oddech szeroko otwartymi ustami. Jej biodra poruszały się pogłębiając ich zbliżenie. Czuła jak jej ciało ciasno zaciska się na nim,jak obejmuje wciągając w głąb swego rozpalonego wnętrza.
- Hassan… ja zaraz... - Ni to powiedziała ni wyjęczała między kolejnymi ruchami. W końcu czując, że już nie wytrzyma pochwyciła jego twarz wiążąc jego usta w pocałunku i uciszając okrzyk, który chciał się wyrwać spomiędzy jej własnych warg gdy jej ciało dotarło na szczyt. Hassan uśmiechnął się i zacisnął zęby czując jej spełnienie. Nie chciał jeszcze psuć swojego planu. Kiedy uspokoiła się po niedawnym orgaźmie, ułożył ją na łóżku wciąż w niej, pieszcząc jej ciało ustami i rękoma, które błądziły po jej ramionach. Ale już po chwili, w rytmie przyjemnych mlaśnięć wbijał się w nią, próbując ją dogonić w spełnieniu.
Leshana uśmiechnęła się szeroko do swojego kochanka. Nie pamiętała kiedy ostatnio była w tak dobrym nastroju. Objęła Hassana nogami dociskając go do swoich bioder i uniemożliwiając mu poruszanie się.
- Może jednak zapewnię ci nieco zapasów?
Wojownik uśmiechnął się do Leshany, przyjmując wyzwanie. Objął ją ramionami, wstał, balansując przez chwilę swoim gorącym ciężarem i przyparł ją do ściany, lekko rozluźniając oparcie które złapała na plecach. Wciąż silnymi ruchami mógł nabijać ją na swojego drąga. I korzystał z tego, coraz mocniej wwiercając się w nią, dysząc z pożądania które zaczynało go ogarniać.
- Marzę o tym...- wydyszał, przymykając oczy, walcząc ze wzbierającymi falą przyjemności
Elfka przywarła do niego całym ciałem. Zapomniała jak silny jest Hassan. Objęła go mocno wokół szyi oplatając go pewniej nogami, znów utrudniając mu poruszanie się i sprawiając, że ledwo się w niej zanurzał.
- Wobec tego postarajmy się spełnić to marzenie. - Wyszeptała rozpalonym głosem i ponownie pocałowała wojownika.
Oddał pocałunek, jednocześnie czując, że wojowniczka zaczyna się z nim bawić, drażniąc do i podkręcając coraz bardziej. Ściągnął ją na siebie, kładąc się plecami na łóżku, licząc, że przerwie to uścisk jej ud na jego rozgrzanych do czerwoności lędźwiach, zamierzając nabić ją na siebie, trzymając ją za jej zgrabny tyłeczek.
Leshana nie przestała jednak obejmować go swoimi nogami. Czuła, że wojownik waży swoje i nie wytrzyma tak długo ale czego się nie robi by lekko podrażnić z mężczyzną. Usiadła na nim pozwalając by oręż kochanka wsunął się w nią aż po nasadę i z uśmiechem spojrzała na niego z góry.
- To co teraz mój wojowniku? - Zakręciła nieco biodrami drażniąc się z nim.
Hassan uśmiechnął się - Po prostu mnie pieprz… - zaproponował dysząc, przyciągając ją jeszcze bardziej do siebie i zanurzając twarz w jej krągłościach.
Leshana mruknęła coś cicho. Przez chwilę wpatrywała się w wojownika obserwując poruszającą się między jej piersiami ciemną czuprynę. Gdyby tylko sama nie miała na niego ochoty…
- Niewyżyty. - Odezwała się cicho rozplatając nogi i ustawiając je wygodnie po bokach mężczyzny. Zaczęła poruszać się pomału ujeżdżając kochanka.
Wojownik zaczął powoli, acz stanowczo przyspieszać jej ruchy na swoich lędźwiach, miętosząc jej pośladki i ściskając mocno biodra. Jego półprzymknięte z podniecenia oczy patrzyły na ruszające się kształty kobiety, podsycając jeszcze bardziej jego pożądanie. Ale jeśli chciała się bawić, dlaczego miałby jej tego odmawiać? Hassan chwycił ją pod jedno udo, rzucając kochankę plecami na łóżko. Drugą docisnął jej biodro do łóżka.
- Teraz próbuj… - mruknął w jej ucho wbijając się w nią mocno, atakując stanowczo jej kobiecość.
Leshana jęknęła głośno starając się poderwać po nagłym ataku. Chwyciła poduszkę i zamachnęła się, uderzając w głowę wojownika tak że aż poleciało pierze. Korzystając z jego rozproszenia przewróciła się na brzuch i spróbowała odczołgać.

Hassan, nieco otrzeźwiony ale i rozbawiony jej reakcją złapał ją za nadgarstek, usadzając w miejscu i przyciskając jej ciało do łóżka swoim. Pierze, fruwające po całym pokoju osiadało powoli, przyklejając się do ich nagiej skóry. Chwilę zamarł w tej pozycji, spięty i gotowy, wpatrzony w jej kark niczym drapieżnik w ofiarę. Jego męskość wciąż dotykała jej wilgotnego wzgórka, ocierając się o nią i drażniąc ją. Powoli, z rozmysłem, jakby chciał ugłaskać rozgniewaną bestię, zaczął delikatnie gładzić jej kark i plecy, sunąc dłonią po jej krągłych biodrach, powoli wwiercając się w nią.
Leshana chciała sama teraz uderzyć siebie w głowę. Nie miała już gdzie uciec. Jęknęła czując znów jak wojownik wypełnia jej wnętrze i chwilę później ponownie gdy ich biodra się spotkały. Nie była pewna czy to ta chwila zapasów czy wygłodzenia ale byłaby głupia nie wiedząc co zwiastują nasilające się dreszcze. Cicho zamruczała pod jego delikatnym dotykiem zachęcając do dalszego działania.
Znów ją poczuł. Jej kobiecość kusząco zapraszała,niczym otwarta brama zamku. Czuł, jakby ponownie zdzierał kolejną z jej masek którymi się przed nim zasłaniała. Jej ciało przyjemnie reagowało pod jego dotykiem, a każde pchnięcie posyłało falę bólu i rozkoszy w jego mięśnie, napięte niczym postronki.Oddał się temu uczuciu, drżąc coraz bardziej, czując jak zaciskała się wokół niego.
Leshana zaczęła poruszać biodrami nabijając się na kochonka. Czuła że jej ruchy są nieskoordynowane, ale teraz liczyło się tylko by jak najszybciej znów dotrzeć na szczyt.
Wyszedł jej naprzeciw, uspokajając delikatnie, acz stanowczo jej chaotyczne tempo, i nadając mu odpowiedni kierunek, ku jej spełnieniu. Jej skóra paliła od dotyku, niczym żywy ogień, a jej ciało błyszczało od kropelek potu, pachniała podniecająco.Tym bliżej nieokreślonym zapachem, który podnosi włosy na karku i powoduje, że mężczyzna staje się niewolnikiem kobiety. Czuł jak ją wypełnia, jak emanowała tym ciepłem które paliło mu skórę, a do którego chciał dotrzeć. I być może ugasić. I choć jakaś część jego umysłu mówiła mu, że to niemożliwie, ciało wciąż próbowało i jedynie podsycało. Hassan uniósł jej biodra. Mięśnie drgały mu, kiedy próbował okiełznać ten budzący się żywioł.
Elfka czuła jak jej mięśnie starając się przeciwstawić ściskającym ją dłoniom. Była silna ale na szczęście wojownik okazywał się być silniejszy od niej. Jej ciało napinało się chcąc narzucić własne tempo igraszkom. Miała wrażenie, że jej wnętrze zaraz eksploduje.

- Jeszcze. - Wyjęczała w końcu nie mogąc wytrzymać napięcia. - Jeszcze trochę Hassan.
Miał wrażenie, że jego męskość wręcz rozerwie jej drobne, elfie ciało, choć pozory jak zwykle myliły. Przyspieszył, choć coś w głębi jego umysłu protestowało przed poddawaniem się rozkazom, to jednak namiętny rozkaz kochanki zadziałał jak zaklęcie w którym stracił rachubę czasu i miejsca. Łóżko aż drżało i klekotało o podłogę w rytmie szaleńczo szybkich pchnięć, upajając wojownika rozkoszą jego kochanki. Wiedząc, że może nie okiełznać tego rozbuchanego żywiołu, zjechał ręką z jej krągłego biodra, pieszcząc jej umięśniony brzuch i docierając dłonią do jej rozognionej kobiecości.
Elfka chciała uciec od tego dotyku, wiedziała co on zwiastuje. Zapomnienie, słodką pustkę w głowie i to znów tego popołudnia, znów w ramionach tego mężczyzny. Czemu on musiał mieć tyle doświadczenia? Grał na niej jak na jakimś instrumencie. Uniosła biodra ale powstrzymały ją dwie rzeczy. Szorstkie, gorące palce, które znów trafiły idealnie w punkt wyrywając jej ust głośny okrzyk i męskość kochanka nie dająca wytchnienia jej rozedrganemu ciału.Przytulił ją mocno ramieniem, palcami docierając do jej słodkiego kwiatu. Przez chwilę sycił się falami jej spełnienia, każdym ruchem prowokując ją do kolejnej zwrotki namiętniej pieśni, którą mu wyśpiewywała. Chciał tego słuchać godzinami.
- Leshana… - Przymknął oczy i zacisnął zęby, walcząc z rozpierającym go podnieceniem.
Kiedy skończyła kolejną zwrotkę, drżąc w jego ramionach, z rozmysłem, powoli ułożył ją na plecach, rozchylając szeroko jej smukłe nogi. Nie pozwolił jej ostygnąć. Wszedł w nią ponownie, jakby chciał tym ostatecznym szturmem dotrzeć do źródła które napędzało te dzikie i wciąż nieujarzmione biodra.

Elfka wpatrywała się w niego spod wpół przymkniętych powiek łapiąc oddech jakby właśnie pokonała jakieś wzgórze biegiem. Nie miała już sił kontrolować ciała, które wygięło się w łuk gdy Hassan znów ją wypełnił. Był tak gorący, że miała wrażenie iż zaraz się o niego oparzy. Jęknęła czując jak ich biodra znów się spotkały. Zadrżał, kiedy ich ciała mocno naparły na siebie, wywołując ogromną falę rozkoszy, która wyzwoliła cichy jęk, wprost z jego trzewi.Objął jej talię, palcami sunąc po jej szczupłym ciele, jakby chciał zbadać każdy jej napięty mięsień. Dotarł do jej twardych wzgórków, które tak ochoczo wychodziły mu naprzeciw. Ssał i pieścił te jej rozkoszne okrągłości, smakując jej pot i wdychając nosem zapach jej rozpalonej skóry. Czuł już drażniące jego plecy, smagające niczym bicz nadzorcy fale rozkoszy, nadchodzące w rytmie jego coraz mocniejszych pchnięć.
Leshana chwyciła ramiona mężczyzny wbijając w nie paznokcie. Tego było za dużo. Jej wymęczone ciało wiło się pod nim walcząc z bestią która ją wypełniała. Stopami chciała się odepchnąć ale Hassan był zbyt ciężki.
Jej gwałtowne ruchy jedynie przyspieszały spełnienie wojownika, które zbliżało się nieubłaganie. Kiedy próbowała podnieść się na stopach i uniosła na moment biodra,wykorzystał okazję.Uwolnił się z jej krągłości a ręka wojownika złapała jej krągły pośladek, jeszcze bardziej przyciskając ją do siebie. Ignorując jej paznokcie orające mu skórę złapał ręką za oparcie łóżka, które zadygotało i jęknąło pod naciskiem kochanków, trzeszcząc niebezpiecznie. Popatrzył w jej oczy, bliski spełnienia i dygoczący.
Leshana widząc jego rozpalone spojrzenie chwyciła wojownika boleśnie za włosy i docisnęła jego wargi do swoich. Pocałowała go zachłannie wsuwając język w usta mężczyzny. Nie słyszała trzasków łóżka mimo że jego rama ugięła się niebezpiecznie pod jej plecami. Liczyły się tylko kolejne uderzenia Hassana, jego gorące dłonie, głośny oddech i żar którym ją wypełniał.
Wpierw przyszedł nagle, niczym chłośnięcie bicza, ale potem uderzał powoli, jakby karmiąc się jego rozkoszą, czyniąc z jego ciałem co chciał. Hassan kończył powoli, jakby przyjemność nie chciała wypuścić go ze swoich szponów. Rękoma objął jej twarz, próbując krzyknąć ale jej język tłamsił go, jakby wypijając jego przyjemność. Eksplodował. Powoli kapitulował, aż w końcu osunął się obok niej, dysząc mocno.

Łóżko zadygotało ostatni raz, aby z jęknięciem poddać się również. Siennik klapnął ciężko na podłogę, wraz z rozpadającą się ramą. Hassan zdołał jedynie złapać swoją kochankę i okręcając silnie ciało osłonić ją przed wstrząsem rozlatującego się mebla. Wojownik zarechotał głośno.

Zaskoczona elfka krzyknęła gdy nagle jej oparcie zniknęło. Łoskot na chwilę wypełnił niewielkie pomieszczenie jej sypialni. Świat zawirował, a ona znów znalazła się na gorącym męskim ciele. Słysząc śmiech wojownika, sama się roześmiała.
- Zniszczyłeś mi łóżko wariacie. - Otarła radosną łezkę spoglądając na Hassana.
- Płaczesz po tym klamocie? - zaśmiał się wojownik - spokojnie, możesz wyspać się u mnie. Nie używam łóżka...do spania - mruknął przytulając kobietę, delikatnie gładząc jej plecy.
- A do czego go używasz? - Elfka parsknęła i ułożyła głowę na piersi wojownika. Bicie jego serca było teraz przyjemnie odprężające. Jej dłonie same z siebie zaczęły się przesuwać po umięśnionym, męskim torsie. Palce badały blizny na jego ciele analizując co mogło je stworzyć. - Elfy nie sypiają, a ja nie chce ci utrudniać spotkań z tymi twoimi “brankami".
- Cóż...sama widziałaś co się dzieje z łóżkami w czasie igraszek ze mną. Śpię na podłodze. To hartuje ciało. No i przyzwyczajenie też…- mruknął - Nie sypiacie? Hmm...jak w takim razie przychodzi do was sen? - Zapytał i rozbawiony podniósł brew zaczepiony przez Leshanę
- Elfy medytują. Parę godzin… to dużo szybsze niż wasz sen. - Jej dłoń zsunęła się po jakiejś dłuższej bliźnie prawie do biodra Hassana.
- I nie utrudniasz. Branka to łup wojenny, a nie mamy tu wojny… - mruczał odgarniając delikatnie czarne pukle jej włosów - A chciałabyś przeszkadzać? Kochanie się z tobą...było baardzo przyjemne -mrucząc i mrużąc oczy z zadowolenia, Hassan zjechał ręką na jej zgrabną pupę i leciutko ją pieścił.
Leshana chwilę milczała zastanawiając się nad odpowiedziami na jego słowa. - Czasami… odnoszę wrażenie, że kobiety u was zawsze są łupami. - Leshana podniosła wzrok i przyjrzała się uważnie wojownikowi. Jej ciało nadal reagowało na niego, promieniując przyjemnym ciepłem z miejsc których dotykał. - A ja… chętnie bym poprzeszkadzała. Nie miałabym nic przeciwko zagarnięciu cię dla siebie.
- Hmm…interesujące spostrzeżenie. Jakoś nie miałem wrażenia, że byłaś dziś...łupem - mruknął i popatrzył na nią z ciekawością, patrząc głęboko w oczy, jakby próbował odczytać z nich co mogła mieć na myśli, na chwilę też zmarszczył brew, jakby intensywnie o czymś pomyślał i odetchnął głęboko - Wiesz, zróbmy tak. Ja będę ćwiczył z tobą odpieranie uroku ładnych buź, a ty w zamian...cóż, poprzeszkadzasz mi co co tam zechcesz zrobić - uśmiechnął się szelmowsko wojownik wciąż bawiąc się jej pośladkami.
Elfka zaśmiała się cicho i uniosła na rękach by spojrzeć na wojownika z góry. Wyglądał uroczo leżąc na tym rozwalonym łóżku, oblepiony trocinami, które wysypały się z siennika i pierzem z poduszki.
- Jesteś pewny? Mogę na ciebie na przykład patrzeć spode łba gdy będziesz się oglądał za jakąś ładną buzią lub wielkimi cyckami. - Uśmiechnęła się zadziornie do wojownika.
- Zaryzykuję - zaśmiał się cicho - Właśnie myślałem, że na tym będzie polegać nauka. Im lepszą będziesz nauczycielką, tym mniej powinienem się oglądać… - Hassan uszczypnął ją delikatnie.
Leshana zadrżała po uszczypnięciu i spojrzała na wojownika z zaciekawieniem.
- Wiesz… to trochę co innego odciągać twoją uwagę gołym ciałem podczas treningów, a co innego zabraniać ci patrzeć na inne kobiety. - Jej głos nabrał nieco żartobliwego tonu. Jej kruczoczarne włosy zsunęły się z ramion i łaskotały teraz twarz mężczyzny. - To drugie ma nawet swoją specyficzną nazwę.
-Hmm...myślisz o czymś poważniejszym - powiedział cicho Hassan rozumiejąc po woli, o czym mówi - Musiałbym Cię poznać...lepiej - mruknął, z nieco bardziej poważną miną.
- Przyznaję, że mnie zaskoczyłeś. - Elfka sięgnęła dłonią do jego włosów i przeczesała je. - Jakoś założyłam, że nie będziesz brał takiej opcji nawet pod uwagę.
- Wiesz...nigdy nie zakładam niczego, jeśli chodzi o kobiety. Są zmienne niczym żywioły - zamyślił się - ale zawsze można spróbować. Poznajmy się bliżej i dajmy sobie czas - Hassan popatrzył na elfkę - no, chyba, że elfki lubią być jednak...brankami - zaśmiał się.
- Nie kojarzę żadnej, która miałaby takie skłonności. - Chwilę obserwowała go z góry po czym pochyliła się tak, że ich nosy prawie się spotkały. Mogła mu powiedzieć, że elfy nie są zmienne, że potrafią uparcie trwać w swych postanowieniach. Mogła wytłumaczyć, że rzadko kiedy wiążą się z kimkolwiek, bo takie związki niezbyt mają sens gdy żyje się wiekami. Tylko… po co. Skoro i tak mieli się bliżej poznać. - To od czego chcemy zacząć bliższe zapoznanie?
Hassan objął Leshanę, i po chwili obrócił ją na plecy, gładząc jej długą nogę - Hmm...zastanówmy się… - mruknął delikatnie pocierając nosem jej nos, i policzek.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 21-10-2018 o 19:44.
Asmodian jest offline  
Stary 22-10-2018, 22:13   #29
Hungmung
 
Dust Mephit's Avatar
 
Reputacja: 1 Dust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputacjęDust Mephit ma wspaniałą reputację
“Rozochocona Syrenka”


[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/7d/25/2f/7d252fd438ae1d1d1ea258280f1dc55e.jpg[/MEDIA]


“Rozochocona Syrenka” była olbrzymim przybytkiem kapłaństwa Sune; teatrem, karczmą i festhallem w jednym; oraz najcharakterystyczniejszym budynkiem w tej niezbyt ciekawej okolicy. Oświetlona czerwonym, zaklętym światłem kusiła waterdhaviańskie hulajdusze tak jak róże kuszą pszczoły. O miejscu tym krążyły legendy. Dlatego jeszcze zanim przekroczyliście próg i postawiliście stopę na czerwonym dywanie wyściełającym wyrzeźbione w białym marmurze wnętrze holu, mieliście już wysokie oczekiwania, mimo że zawitaliście tu jedynie na chwilę, “służbowo”. Jak żeście się zdziwili, kiedy powitała was tylko martwa cisza. I martwe ciało rudowłosej kobiety opartej o cembrowinę złotego baseniku, stojącego na podwyższeniu pośród wszystkich tych płaskorzeźb roztańczonych nimf i satyrów, złowieszczo kontrastujących z dokonaną zbrodnią.
Co robicie?

- Co tu się wyrabia…? - wojownik mruknął do siebie. Siekaniny gangów na ulicach wielkich miast się zdarzały. Zwykłe morderstwa też. “Ale aby jedno po drugim?” myślał wojownik próbując dostrzec w pomieszczeniu ślady walki. Powoli wszedł do środka, delikatnie otwierając drzwi i dając pozostałym okazję do działania. W końcu nie był śledczym.
Leshana weszła do pomieszczenia i aż skrzywiła się na widok, który ich powitał.
- Ani chwili spokoju. - mruknęła pod nosem i wyminęła Hassana by móc się na spokojnie rozejrzeć. Z niewzruszoną miną przyglądała się pomieszczeniu szukając śladów tego co mogło się tu wydarzyć.
- Nie wolno zadeptać śladów...Alia? - wojownik odwrócił się do czarownicy, która jak wiedział miała odpowiednią wiedzę medyczną, by zbadać problem.
- Pilnujcie lepiej czy ktoś tu się nie zbliża - powiedział chłodnym tonem githyanki podchodząc do ciała martwej dziewczyny. Najpierw nachylił się nieznacznie nad nią próbując ocenić jak zginęła rudowłosa. Potem rozejrzał się po baseniku i w jego pobliżu szukając jakichkolwiek śladów, które mogłyby wskazywać na to co tu zaszło.
Hassan kiwnął głową doceniając roztropność githa i stanął obok drzwi, aby lepiej obserwować zarówno otoczenie karczmy i ulicę, jak też wnętrze pomieszczenia.
Wiedźma pocierała w ciszy nos obserwując ciało oraz scenerię w której owo się znajdowało. Szukała poszlak w jaki sposób dziewka zmarła, to w pierwszej kolejności. I czy w ogóle zmarła.

Alia i Rad’ghanuz odskoczyli zaskoczeni, kiedy rudowłosa oparła się rękami o krawędź basenu i wstała, Przeciągnęła się z uśmiechem i nabrała tchu w piersi.
- Dobrze zagrane, prawda? - Zachichotała. - A te rekwizyty to do którego spektaklu? - Zapytała się, spoglądając na wasz rynsztunek.

Hassan tylko podniósł oczy do góry, próbując opanować rosnącą wściekłość. “Udusiłbym babiszona głupiego…” pomyślał i spokojnie stał i patrzył na sprytną aktorkę
- “Szukając Floona”. Odegramy małą scenkę. Scenariusz jest prosty. Ty nam mówisz wszystko, a my cię nie zabijemy. Jak już nam wszystko powiesz, my idziemy. Leshano, wytłumacz jej resztę… - “Zobaczymy, kto jest lepszym aktorem dziewko”uśmiechnął się lekko obserwując reakcję rudzielca.
Elfka westchnęła i powstrzymała się przed wskazaniem na dwóch medyków, którym używanie słów szło zapewne lepiej niż jej.
- To raczej nie rekwizyty. - Mruknęła pod nosem. Podeszła do rudej “aktorki” i spojrzała na nią z góry. - Szukamy pewnego człowieka, chcesz byśmy gadali tutaj i odstraszali wam klientów czy przejdziemy gdzieś na bok?
Ruda przekonała Alię względem swojej żywotności i jedynie w tej materii. Co kobieta tu robiła i kim była pozostawało do zbadania, podobnie jak fakt pustki panującej w tym wcale szykownym budynku. Wiedźma pozostawiła ćwierkanie z rudzielcem bardziej rozmownym Mieczom a sama zajęła się “zwiedzaniem” przybytku. Biedy tu nie było ale straży też nie. Może kompania właśnie przeszkodziła rudej w jakimś rabunku albo innej zbrodni?
Odpowiedzi na te pytania mogą paść w czasie wiwisekcji…


[MEDIA]https://db4sgowjqfwig.cloudfront.net/campaigns/200390/assets/911236/Shayliss_vinder.jpg[/MEDIA]


Ruda na słowa Hassana wybuchnęła szyderczym śmiechem.
- Znaleźlibyśmy niejeden użytek dla tak zdolnego aktora jak ty - uśmiechnęła się wyzywająco. Wzrok od wojownika z dalekiej krainy oderwała dopiero wtedy, kiedy zbliżyła się do niej elfka. Nie cofnęła się o krok.
- Obecnie trwa próba, więc zostańmy tutaj - oparła się o basenik. - Tak w ogóle to nazywam się Shayliss. Jestem jedną z tutejszych Opiekunek Serc w służbie naszej Pani Miłości i witam was w “Rozochoconej Syrence”. Wy skoro nie jesteście aktorami - zażartowała - to z kim mam przyjemność? Wspomnieliście o Floonie... Floonie Blaagmarze? Coś mu się stało czy ma mu się dopiero stać? - spytała podejrzliwiej.

- Leshana. - Elfka przedstawiła się zdawkowo. W sumie spodziewała się, że przystojnemu wojownikowi raczej szybciej poszłaby ta rozmowa. Szczególnie z kobietą, której zawodem było świecenie swoimi atrybutami. - Mamy nadzieję, że nic się nie stało… a przynajmniej nic co pozbawiłoby go życia. - Westchnęła ciężko przecierając twarz i układając sobie w głowie o co właściwie chciałaby spytać rudowłosą. - Chcielibyśmy go znaleźć i potrzebujemy informacji do właściwie tu robił i kiedy zniknął. Jakoś wątpię by pochwalił się gdzie idzie. Będziemy wdzięczni. - Powiedziała machając od niechcenia ręką w kierunku Hassana.
Wojownik podszedł powoli do obu kobiet, przechodząc powoli, jakby z rozmysłem dokoła basenu, patrząc na Shayliss, taksując chwilę jej kobiece atrybuty, jednak po chwili przenikliwie patrząc w oczy kobiety, szukając śladów kłamstwa. Aktorki miały to do siebie, że świetnie udawały, a on nie przyszedł tu po jej ciało, a po informacje. Za złote smoki mógł kupić sobie wiele takich kobiet jak Shayliss, jeśli tylko by chciał. Zresztą mógł ją odwiedzić w późniejszym czasie i uwieść lub wziąć jako brankę. Zmarszczył brwi groźnie, choć zamaskował tym jedynie swoje myśli.Chwilowo zależało mu, aby wzmocnić pytanie Leshany poprzez swoją niepokojącą obecność.
- Grał dorywczo w sztukach i w festhallu dorabiał, ale to było parę miesięcy temu... Taki wolny duch. Trafił na łatwiejsze źródło zarobku. Rozkochał w sobie którąś bogatą damę. Czy nawet kilka. Dlaczego go szukacie? Nigdy się wami nie chwalił.

- Ma przyjaciela, który się o niego martwi… albo jest mu coś dłużny. - Leshana wzruszyła ramionami wyraźnie dając znak, że niezbyt ją to obchodzi. - Czy znasz tożsamość tej bogatej damy?

- Rozumiem, ale nie, nie był na tyle nierozważny, by nam powiedzieć - Wzruszyła bezradnie ramionami. - Wezmę znajomych i bogatszą klientelę na spytki kiedy będę miała okazję, jeśli to pomoże. Może ktoś go z kimś widział. Hm? Od dawna go szukacie?

- To nie jest ważne. Interesuje nas, gdzie go ostatnio widziałaś. Albo chociaż gdzie zamierzał iść. Bo pewnie nie chwalił się kim jest jego dama i jakby mówił dokąd idzie, mógłby zdradzić jej tożsamość jej adresem. Więc skoro nie szedł do niej... - powiedział cicho, ale stanowczo wojownik czekając na odpowiedź kobiety i odkładając glewię na bok, jednak tak, aby kobieta widziała szerokie ostrze i swoje odbicie w wypolerowanej stali.
Leshana skorzystała z okazji by odwrócić wzrok od rudej i nieco się rozejrzeć. Nigdy nie była w tak dużym przybytku Sune i musiała przyznać, że nieco ją kusiło by się rozejrzeć tak jak to zrobiła Aila.

- W twoich stronach ludzie mają tak dobrą pamięć? - Zapytała Hassana żartobliwie. - Bo moją chyba trochę przeceniacie, no ale niech się zastanowię... - Zmrużyła oczy. - Na pewno ostatnim razem widziałam go w nie byle jakim towarzystwie, bo Renaera, syna lorda Neverembera. Może z dwa tygodnie temu. Pamiętam to, bo rzadko widzi się takiego przystojniaka, a co dopiero dwóch! Wracali skądś Bazarową, późnym wieczorem. Zataczali się i głośno śpiewali, jakby urwali się z jakiejś hulanki. Mnie nawet nie poznali. Przystanęli na chwilę, ucichli, Renaer policzył monety w sakiewce i ruszyli hałasować dalej.


- Zapytaj ich - odparł Rad’ghanuz, który to tej pory stał tylko z kwaśną miną z powodu żartu rudowłosej. - Floon może mieć kłopoty, a im więcej się o nim dowiemy, tym szybciej go z nich wyciągniemy. Dobrze go właściwie znałaś?

- Zapytam... Nie znałam go poza “Syrenką”, ale wydawał się miły i dobry. Jak każdy Przewodnik Serc. - Uśmiechnęła się.


- Gdzie znajdziemy Renaera? - Leshana powróciła wzrokiem do kapłanki. Niechętnie przyjrzała się ciału kobiety. Ciekawe czy Shayliss zajmowała się w tym lokalu jedynie aktorzeniem i zatruwaniem życia gościom. - Floon nie wspominał gdzie mieli zwyczaj pijać?

- Nie zdziwiłabym się, gdyby zaliczyli wszystkie karczmy i festhalle w mieście! - parsknęła śmiechem. - A sam Renaer... Ponoć mieszka w Waterdeep, ale nie wiem gdzie. Nie znam go osobiście, jedynie z widzenia, tak jak większość wysoko urodzonych. No i z plotek - dodała ciszej. - Powiadają, że to skłócony z ojcem utracjusz żyjący z matczynego spadku. Trudno być lubianym z tym nazwiskiem w Waterdeep.


Leshana westchnęła ciężko. Bo choć przez chwilę nie mogłoby być prosto.
- Nie miał tu jakiejś ulubienicy? Kogoś kto mógłby nam zdradzić więcej informacji? - Mruknęła wyraźnie niezadowolona z tej rozmowy. Niech to się już skończy powinni ruszać dalej jeśli chcą odnaleźć Floona.

Shayliss rozłożyła ręce i, uśmiechając się bezradnie, przewróciła oczami nieco zniecierpliwiona.
- Nie czujecie, że zadajecie coraz trudniejsze pytania? - Roześmiała się. - Floon jest jednym z nas, więc dołożę wszelkich starań, aby wam pomóc, ale na ten moment nie wiem prawie nic.


Leshana parsknęła zupełnie tracąc zainteresowanie kapłanką.
- Ja tam czuję tylko, że udzielasz coraz mniej odpowiedzi. - Mruknęła i spojrzała na stojących obok Hassana i Rad’ghanuza. - Powinniśmy ruszać dalej.
- Sprawdziłbym tą knajpę, gdzie pili ostatnio, zanim zniknęli. Może ktoś coś widział…obstawiam, że poszli na kurwy, i ktoś ich ukatrupił. Albo okradł i gdzieś leżą pijani - śledztwa nie były najmocniejszą stroną wojownika - Może wycisnąć z niej coś więcej? Tylko co, skoro ten przystojniak już tu nie robi - mruknął do Leshany i Rad`ghanuza.
- Możemy sprawdzić w “Smoku z rożna” - odparł krótko gith wzruszając ramionami, po czym odwrócił się do rudowłosej. - Kiedy dowiesz się czegoś o Floonie, znajdziemy cię tutaj, czy wolisz spotkać się gdzie indziej?
- Myślę, że nie ma tu co marnować czasu. - Leshana przyjrzała się wojownikowi ciekawa jakie “wyciskanie” miał na myśli i obiecując sobie, że potem mu co nieco wypomni. - Mamy kilka tropów do sprawdzenia i mało czasu.

- Spotkamy się tutaj - odparła kapłanka Rad’ghanuzowi, nie spuszczając wzroku z Hassana. Na wspomnienie o “wyciskaniu” na jej twarzy zagościł lubieżny uśmiech. - Mogę wam w czymś jeszcze pomóc?

- Nie. - Krótkie słowo wypowiedziane przez Leshane bardziej przypominało warknięcie. - Sprawdźmy tą knajpę. - mruknęła odwracając wzrok od kapłanki.
Hassan wziął odłożoną na bok glewię, uśmiechając się lekko do kapłanki i delikatnie kręcąc głową - Nie drażnij - mruknął do niej niskim głosem po czym odwrócił się w stronę wyjścia, poprawiając swoją czapę na czarnej czuprynie
Alia ruszyła do wyjścia za pozostałymi jednak zatrzymała się na moment przy kapłance.
- Za znalezienie ów człeka gotowiznę już wzielim, świątynia wasza chyba nie uzna za nic zdrożnego, jeśli w poszukiwaniach waszego kapłana powołamy się na wasz… autorytet. - “autorytet…” pomyślała wiedźma, “Gdzie jest Anur kiedy jet potrzebny.?” - Jakby kto nasze śledztwo niepokoił pytaniami, wspomnimy, że miejskiej świątyni dopomagamy.
Leshana skinęła tylko kapłance i ruszyła za wojownikiem, odezwała się jednak dopiero za drzwiami.
- Więc jakie wyciskanie miałeś na myśli? - Mruknęła przeszywając go spojrzeniem.
Hassan spojrzał na elfkę i powoli uśmiechnął się - Normalnie, tortury. Przecież aktorki umieją kłamać - wojownik rozumiał o co chodzi elfce - Wiesz, kapłanka Sune lubi takie...wyciskanie które ty masz na myśli - wzruszył ramionami - ale pomysł ciekawy…
- Niezbyt. - Leshana wzruszyła ramionami odwracając wzrok od wojownika. - Ale cóż buzie miała ładną i cycki na wierzchu. Istny ideał, co? - Kończąc zdanie spojrzała na Hassana z szyderczym uśmiechem.
Hassan popatrzył na Leshanę z uśmiechem - Nie pamiętam. Nie przyjrzałem się dokładnie. Mam wrócić i zerknąć jeszcze raz? - zaśmiał się
Elfka prychnęła dając wojownikowi znak, że i tak mu nie wierzy.
- To teraz idziemy na smoka z rożna. - Mruknęła wycofując się z rozpoczętego tematu.
 

Ostatnio edytowane przez Dust Mephit : 24-10-2018 o 19:56.
Dust Mephit jest offline  
Stary 28-10-2018, 07:36   #30
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
W “Rozochoconej Syrence” pochwyciliście nowy trop. Renaer Neverember, syn Dagulta - byłego Jawnego Lorda Waterdeep i obecnego władcy Neverwinter - zdawał się być dobrym znajomym zaginionego Floona Blaagmara. Shayliss, Opiekunka Serc Sune, widziała ich razem dwa tygodnie temu, gdy wracali ubawieni z jakiejś hulanki. Nie potrafiła wam jednak powiedzieć nic konkretniejszego ani nakierować na szlachcica czy jego posiadłość, dlatego z festhallu ruszyliście prosto do “Smoka z rożna” w dokach - tam, gdzie ostatnio widziano poszukiwanego. Po drodze spotkaliście się ponownie z Anurem... i Jandarem, którego nie było z Mieczami Leilonu jakiś czas z powodu osobistych spraw. Pewnie takich samych spraw jak te, które miał do załatwienia Llals. Największą rewelacją było jednak to, że podobno jakiś niziołek śledził gnoma aż do Dzielnicy Zamkowej. Nie wiadomo kim był ani czego chciał. Pewni byliście jedynie tego, że musicie zachować większą czujność.
Nad wami pochylały się szeregi ciasno upchanych, wysokich kamienic, które pogrążały ulicę doków w ciągłym cieniu, ponieważ w lampach jakiś huligan powybijał szybki i pokradł świeczki. Kiedy mijaliście najbardziej podupadłe budowle, wasze nozdrza drażnił smród nieczystości i słonego powietrza idący od morza. Całe szczęście “Smok z rożna” był już niedaleko. Pokonywaliście opustoszały labirynt uliczek, aż, niespodziewanie, przy jednym z zaułków doszły was odgłosy zwierzęcych zmagań. Gardłowym warknięciom osaczonego drapieżnika odpowiadały wysokie piski wściekłości. Dziwne ciarki przebiegły po skórze Leshany, nie wiedzieć czemu.

- Banda dzikusów - skomentował cierpko Rad’ghanuz, po czym zrzucił swój plecak na ziemię odwracając się do Anura - popilnuj, a ja sprawdzę z daleka co tam się dzieje, zanim jakieś obdartusy poszczują nas psami. - Gith obejrzał ścianę jednej z kamienic starając się znaleźć najłatwiejszą drogę do wspinaczki.
Jandar nigdy nie był dobry we wspinaczce. Dlatego nie widząc możliwości korzystniejszej dla niego drogi na dach zdecydował zakraść się do zaułka. W ręku trzymał już łuk i strzałę na cięciwie. Jeśli przyjdzie mu działać… liczył na szybkość i zaskoczenie.
Anur wzruszył ramionami i sięgnął do plecaka Rada. Otworzył go z czystej ciekawości, po czym zamknął i stając wyprostowanym, skrzyżował nad nim ręce. Miał teraz ważną misję, przynajmniej na najbliższe pięć minut.
Elfka zmarszczyła nos. Nie podobało się jej to. Jednak jej ładowanie się w zbroi na mur raczej nie zwiastowało niczego dobrego. Rozejrzała się po uliczce szukając innego przejścia.
Hassan zaś, wyjął jeden ze swoich toporków, wbił w ścianę kamienicy po której chciał wspiąć się Gith, i stanął obok ściany, licząc, że enigmatyczny wojownik dostanie dzięki temu nieco oparcia i pomocy we wspinaczce.
Rad’ghanuz skinął w podziękowaniu głową w stronę Hassana, jednak kiedy już chciał zacząć wspinaczkę, głos Alii skłonił go do zatrzymania się.
- Na łaskę Beshaby… w takim tempie do końca dekadnia wytracimy albo wszystkie Miecze, albo nasze pieniądze, albo skończą mi się opatrunki. Wstrzymajcie się choć na moment i pozwólcie mi rozeznać się w okolicznościach. - To powiedziawszy wiedźma przymknęła powieki. Gdy otworzyła je na powrót jej oczy były całkiem blade, Alia spoglądała teraz na okolicę z lotu kruka Fatum, który szybował właśnie nad głowami Mieczy.
Hassan westchnął i się wstrzymał, dając znak ręką dla githa, by zrobił to samo.
Zielonoskóry odszedł od ściany i utkwił wzrok w oczach Alii. Obserwował twarz wiedźmy z mieszaniną ciekawości i szacunku.
- Przydatna sztuczka. Musisz mnie jej kiedyś nauczyć Alio.

Leshana nie znalazła innego przejścia. Kiedy staliście tak przed zaułkiem, w ciemnościach kruk Alii i Jandar dostrzegli czerwone ślepia kilku wygłodniałych szczurów. Były rosłe niczym psy, a spod szaroburych futer wystawał niejeden cieknący guz. Jeden z gryzoni przycisnął swym ciężarem skrzydło czarnego stworzenia rozmiarów dachowca, które chciało poderwać się w powietrze. Jandar zauważył lśniące łuski... Zaraz, zaraz, czy to nie był miniaturowy smok?!

Miniaturowy smok mógł być czyimś chowańcem lub wyjątkowym stworzeniem w tym miejscu. - Potrzebna będzie pomoc przeciw olbrzymim szczurom! - Jandar rzucił do towarzyszy. - Nie mógł niestety na nich czekać i wykorzystać pełnego potencjału drużyny. Szczury mogły zabić małego smoka. Postawił na swoją przewagę wynikającą z ukrycie i zaskoczenia. Oddał szybki strzał w szczura w chwilę przed tym jak zaczął mówić. Zaatakował tego który blokował ucieczkę małego smoka.
Gdy tylko oczy Alii wróciły do normalnego wyglądu natychmiast nimi przewróciła.
- No pewnie… - westchnęła wiedźma po czym zaplotła w powietrzu magiczny gest.
Szczury?! Phe! Mamy szukać tego bogatego fircyka czy odszczurzać dzielnicę?! - Odkrzyknął marudnie Rad’ghanuz. Ruszył jednak w stronę zaułka i zamilkł widząc w oddali rzadkie stworzenie, a na jego twarzy odmalował się chytry uśmiech. - Może być coś wart. Może… nawet nie ubrudzę rąk - powiedział ładując kuszę i oddając strzał w jednego z gryzoni.
Hassan zaparł się mocno obok zaułka, gotowy odeprzeć atak szczurów pozbawianych swojego łupu, lub gotowy pobiec w ich kierunku jeśli Jandar wpadłby w jakieś problemy.
Leshana podeszła do muru i zaczęła się po nim wspinać by pomóc reszcie. Nie podobało się jej to jak jej ciało zareagowało na... no właśnie. Szczury czy smoka. Zaklęła pod nosem wdrapując się na mur.
- Bez przesady! - Widząc, jak absolutnie każdy zrywa się na imprezę ze szczurami, Anur złapał plecak Rada i zaczął go ciągnąć po ziemi, idąc za drużyną. Czuł się zobowiązany, aby ich przynajmniej w zasięgu swoich uzdrawiających bądź inspirujących słów i melodii, niezależnie od zabawy w strażnika wampirzych skarbów.



Zaułek pełen szczurów! Pisk zdychającego od strzały gryzonia i następujący po nim krzyk Jandara wywabił szczurowate diabły z najciemniejszych zakamarków doków: ciasnych uliczek, krat ściekowych, dziur w ścianach zapadłych kamienic. Mocno pogryziony pół-elf padł ciężko na bruk. Hałaśliwe szczury wyszczerzyły do was żółte kły. Dwa kolejne otoczyły Anura. Zza zakrętu dobiegały zaś odgłosy dzikiej, zwierzęcej szamotaniny.
Anur wbił czubek rapiera pomiędzy ślepia jednego ze szczurów. Gryzoń nie zdążył nawet pisnąć. Tylko zesztywniał i padł na bok, gdy gnom wyciągnął ostrze z jego łba.
Hassan skoczył do przodu i opuścił ciężkie ostrze glewii na przerośniętego szczura, rozcinając z trzaskiem jego ciało i kości na dwie połówki, a następnie, z obliczem opryskanym szczurzą krwią, strącił drugiego gryzonia ze skrzyni miażdżącym łeb uderzeniem drzewca.
Leshana wdrapała się na kalenicę i - zbiegając po drugiej połaci dachu - odwróciła się i w biegu ustrzeliła szczura czającego się na niewiele większego Anura.
W głowie Leshany pojawił się niespodziewanie obraz ledwo wyklutego smoczątka, na którego w ciemnościach groty czaiły się jakieś głodne oczy. Ktoś lub coś wołało ją o pomoc. Z zaułka dobiegł was przepełniony bólem szczurzy pisk.
Rad'ghanuz wyrwał się przed Hassana, wyskoczył zza rogu kamienicy i strzelił do wielkiego szczura siłującego się z miniaturowym smokiem, ale cały ten trud przełożył się jedynie na kolejne pudło; kolejny powód do soczystego przekleństwa tego dnia.
Alia w międzyczasie opatrzyła rozbitą od upadku głowę Jandara i jego rany po ugryzieniach.
Rad'ghanuz niespodziewanie usłyszał, jak podskoczyła za nim krata ściekowa i bicie serca później poczuł rozrywający łydkę ból od szczurzego ugryzienia, przez które musiał aż przyklęknąć. Kły drugiego gryzonia szczęśliwie zatrzymały się na kolczudze. Githyanki oderwał paskudztwo od ogniw zbroi, wyprostował się i stanął do walki, kątem oka widząc, że miniaturowy smok został zagryziony i uprowadzony przez krwawiącego od użądlenia pseudosmoka szczura. W myślach Leshany rozległ się ryk pokonywanego smoka, mimo że nie dało się takiego usłyszeć uszami. Szczurze zwycięstwo nie trwało jednak długo. Zdradziecki gryzoń dobił swego kompana i przejął zdobycz!
Gnom wskoczył na stos skrzyni i wdrapał się na samą górę, mijając Alię. "Le-Sha-Na, Dawaj! Możesz być ostatnią nadzieją smoków!" "Won, wy...wy...my...szczurooo...wy gąbki kanałowe!" - O ile podejmowane dzisiaj przez Anura próby zagrzania Leshany do większego wysiłku odnosiły pożądany skutek, o tyle podszyte magią kpiny z napotykanych przeciwników niestety nie. Głód trawiący szczury rodził w nich determinację, z którą magicznym słowom trudno było wygrać.
Hassan powtórzył swój wyczyn z glewią, masakrując jednego przerośniętego szczura ostrzem, a drugiego miażdżąc drzewcem. Słychać było chrzęst pękającej kości.
Leshana nie mogła znaleźć czystej linii strzału. Pozostał jej pościg. Przebiegła przez dwa dachy i przeskoczyła na trzeci, po czym ześlizgnęła się z połaci nad okap. Jej cel był tuż pod nią.
Słaniający się na nogach Rad’ghanuz ruszył za uciekającym gryzoniem. Aby oddać celny strzał przystanął w świetle, które dochodziło z jednego z domów, przynajmniej do czasu, gdy właściciel na widok githyanki nie zasunął okiennic. Wystrzelony bełt wbił się w grzbiet wielkiego szczura. Stworzenie znieruchomiało na bruku, zwalniając uścisk kłów na umierającym pseudosmoku.
Alia wypadła zza zakrętu. Spóźniła się z zaklęciem, jednak na wszelki wypadek wciąż trzymała je w gotowości.
Z kraty ściekowej wynurzyły się jeszcze trzy wielkie szczury, które w trymiga chciały otoczyć Alię, lecz jeden ledwo co wystawił łeb z kanałów, a już został potraktowany mrożącym krew w żyłach zaklęciem. Uciekł z piskiem, gdy pozostałe dwa gryzły bezlitośnie czarodziejkę po łydkach i kostkach.
Z pomocą Alii nadeszli Anur i Hassan. Powietrze ostatni raz zaświstało przecinaną stalą. Okropnie poranione szczury zastygły na nierównym bruku. Potem zapadła cisza, przerywana co jakiś czas trzaskiem okiennic mieszkańców doków nie chcących mieszać się w nieswoje sprawy. Gnom natychmiast schował rapier, pobiegł w stronę umierającego pseudosmoka i użył magii, aby mu pomóc. Strachliwe i roztrzęsione stworzenie kiedy tylko odzyskało przytomność, natychmiast poderwało się do lotu i przysiadło na okapie budynku naprzeciw tego, na którego dachu stała Leshana. Spoglądał na was nieufnym wzrokiem, sycząc jak wąż.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 07-12-2018 o 23:01.
Lord Cluttermonkey jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172