lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [DnD 5e] Poranek Chochoła (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/18150-dnd-5e-poranek-chochola.html)

Obca 15-10-2018 20:42


Kolejna komnata jak podpisano na mapie była świątynią. Była oświetlona słabo pięcioma grubymi czarnymi świecami postawionymi na kamiennej platformie, na której stał też drewniany ołtarz. W głębi sali leży złoty kielich. Ściany pokryte są posoką ciała czterech krasnoludzkich wojowników leżą na ziemi, mają głębokie rany i na pewno są martwi.
Wchodząc w głąb sali kapłanka złapała się ściany, jakby zrobiło się jej słabo.
- Mhnnn…- wymamrotała trzymając się za głowę. - Coś tu…. jest…. coś złego… - Wskazała drżącą ręką w stronę ołtarza, a kiedy jej głos poniósł się po sali, cztery krasnoludy zaczęły się ruszać. Martwe z pustym wzrokiem ciała złapały swoje topory i ruszyły na zakłócających ich spokój przeciwników.

Obca 16-10-2018 17:28

Shayn zaklął pod nosem.
Krasnoludy były za blisko, by mógł je potraktować kulą ognia, bo równocześnie oberwałby i on, i jego towarzysze. Poza tym jego zasoby magii się kończyły, więc musiał się ograniczyć do ognistego pocisku. Pocisk trafił, lecz wydało się, że krasnolud nawet tego nie odczuł. Podobnie jak nie zareagował na bełt z kuszy Rayli. Bełt poszybował w stronę głowy krasnoluda, Wbił się w jego oko odrzucając jego głowę w tył, pewnie gdyby był żywy reakcja była bardziej naznaczona bólem i paniką. Niestety z uwagi, że krasnolud nie żył, zatrzymał się tylko na chwilę po czym ruszył znowu w stronę przeciwnika.
Julius zaczynając prosić o boską ochronę poczuł wielki opór, jakby coś w tym miejscu nie pozwalało mu przywołać świętych mocy by mu pomóc. Wydawało się jakby źródło tego było wewnątrz komnaty.
Zombi krasnoludy poruszały się powoli do przodu pusty wzrok ich martwych oczu nie wyrażał niczego.

Zaklinacz zdecydowanie nie spodziewał się walki z krasnoludami. Te jednak, które miał przed sobą, były zdecydowanie wrogo nastawione. I nie były już prawdziwymi krasnoludami. Dlatego też bez najmniejszych wyrzutów sumienia rzucił kolejny pocisk w tego samego krasnoluda, co wcześniej. Pocisk trafił do celu, ale krasnolud nie dość, że stał na nogach, to stale szedł do przodu.
Rayla odrzuciła kuszę. Wyciągnęła miecz i sztylet i zadała potężny cios podchodzącemu do niej przeciwnikowi.
Paladyn nie pozostawał z tyłu za innymi walczącymi. Chwycił swój rycerski młotek i zadał ciosy krasnoludowi, który wysunął się na czoło atakujących nieumarłych. Ten był mocno poraniony. Trudno było nie zauważyć, że stracił jedną rękę, ale wbrew naturze odcięta ręka wędrowała sobie po podłodze, chcąc się połączyć z właścicielem.
Nieumarłe krasnoludy dotarły już do stojących na czele grupy Rayli i Juliusa. Wtedy kapłanka, chcąc ochronić towarzyszy walki, rzuciła odpędzanie nieumarłych. A raczej chciała rzucić, bo z okrzykiem bólu zatoczyła się na ścianę, gdzie trzymając się za głowę zdołała wypowiedzieć:
- Świece, zniszczcie świece!!


- Wyciągnijmy krasnoludy na zewnątrz! - zaproponował Shayn. - Z dala od tych świec!
Przesunął się nieco w stronę drzwi, by móc (w razie czego) skorzystać z własnej propozycji, po czym po raz kolejny rzucił ognisty pocisk w krasnoluda.
Rayla, z mieczem i sztyletem w dłoniach, zaatakowała najbliższego przeciwnika. W tym samym czasie zadziałał Julius, który usłyszał radę kapłanki i wiedział, że nie ma czasu na półśrodki. Po prostu wybiegł z walki, kierując się ku świecą, które zaczął deptać i kopać, aż bryzgało woskiem na prawo i lewo.
Jeden z krasnoludów walnął toporem przebiegającego obok niego paladyna, a potem ruszył przeciwko kapłance. Pozostała trójka skupiła swą uwagę (i ataki) na złodziejce, która boleśnie odczuła to zainteresowanie.
Cierpiała i kapłanka, której stale we znaki dawała się mroczna siła, ta sama, która wprawiła w ruch martwe ciała krasnoludów.

Julius, ryzykując swą skórą, przedarł się przez krąg krasnoludów, lecz Shayn nie był pewien, czy ta akcja zakończy się tak, jak to przewidywała kapłanka.
- W ostateczności uciekajcie na korytarz! - zawołał, po czym potraktował ognistym pociskiem najbliższego krasnoluda. Stojąca tuż obok Rayla po raz kolejny starła się z przeciwnikiem, podczas gdy Julius niszczył świece niczym w świętym ferworze, roztrząsając resztki magicznego kręgu, dopóki nie poczuł, że plugawa magia wiążąca ten dziwny symbol nie uleciała gdzieś w inną rzeczywistość.
Wyglądało na to, że kapłanka miała rację. Ledwo świece zostały zniszczone, najbardziej pokiereszowany krasnolud zombie padł na podłogę, niemal rozpadając się na kawałki. Pozostałe jednak stale atakowały z pasją, ponownie jako swój cel obierając złodziejkę.
I nie wiadomo, jakby się to skończyło, gdyby nie kapłanka. Gdy plugawa siła przestała na nią oddziaływać, kapłanka rzuciła kolejny czar, tym razem udany. Czar wstrzymanie nieumarłego.

Krasnoludy zamarły, całkiem jakby zamieniły się w posągi. Shayn nie był pewien, czy był to efekt zniszczenia świec, czy też skutek zaklęcia, jakie rzuciła kapłanka, ale najważniejszy był osiągnięty rezultat... Postanowił wykorzystać chwilę przerwy w walce i podał bukłak z cudowną wodą Rayli, na której ostatnio skupiły się wszystkie ataki krasnoludów.
Złodziejka wypiła kilka łyków, a potem, z nowymi siłami, zaatakowała najbliższego, stojącego jak słup przeciwnika.
Rycerz czując, że nic już nie osłania truposzczaków, przystąpił do ich metodycznej eksterminacji. Młot unosił się raz za razem, miażdżąc członki i rozrzucając przegniłe mięso trupów na boki. Kolejny krasnolud rozpadł się na kawałki, pozostałe zaś stały, jakby nikt im nie zagrażał.
A tak nie było, bowiem kapłanka podeszła do jednego z przeciwników i wylała na niego zawartość bukłaka. Zadymiło, zasyczało, ale krasnolud, chociaż w znacznie gorszej formie, stale trzymał się na nogach.

Zaklinacz po raz kolejny użył swej magii, zaś Rayla poszła w ślady kapłanki i polała swego przeciwnika wodą z krasnoludzkiej, uświęconej studni. I tak jak poprzednio - widać by, że dla krasnoludów-zombie taka kąpiel jest bardzo szkodliwa.
Widząc, że woda z bukłaka rozpuszcza trupy znacznie szybciej niż jego ciosy, rycerz nie wahał się ani sekundy. Szarpnął za swój bukłak, zębami zerwał drewnianą zatyczkę i silnie nacisnął łokciem na pojemnik, wylewając jego zawartość na ożywieńca stojącego przed nim, który zaczął topić się niby wosk.
Ostatni krasnolud nie rzucił się jednak do ucieczki. Stał twardo naprzeciw swych przeciwników i atakował, z uporem jako cel ataku po raz kolejny obierając złodziejkę. To jednak były jego ostatnie próby. Traktowany magią i stalą padł wreszcie na podłogę, rozstając się wreszcie ze swym fałszywym życiem.

Kerm 16-10-2018 17:38

Poza skończonej walce kapłanka odetchnęła z ulgą i oparła się o ścianę.
- Ktoś bardzo użył tutaj bardzo plugawej magii - powiedziała drżącym głosem. - Dobrze, Juliusie, że zepsułeś świece, dzięki temu nie mogły się regenerować... składać na nowo.
- Gdyby nie ty - powiedział Shayn - to nieprędko byśmy wpadli na to, że trzeba te świece zniszczyć.
Dziewczyna odpowiedziała kiwnięciem głową.



Przeszukaliście świątynie znaleźliście złoty kielich do obrządków religijnych. Nic innego nie było wartego waszej uwagi.
- Cudo… - wyrwało się z ust elfki, która wręcz pożerała złote naczynie wzrokiem.
- Najpewniej tak jak ty, pani, poczułem plugawą obecność. Coś jakby stało naprzeciwko mnie i moich mocy, jakby mnie odcięło. Przez moment nawet miałem wrażenie, że to próbuje na mnie wpłynąć…wydawało mi się, że te świece plugawią w jakiś sposób to miejsce i chciałem to przerwać..zresztą, sama krzyczałaś. - Paladyn spojrzał na kapłankę i uśmiechnął się, czekając na jej wersję.
- Świece to instrument do stworzenia portalu, … jakby bramy, by to coś mogło się panoszyć w tym miejscu - powiedziała kapłanka. Wyglądała blado i chorowicie, jakby walka ze złem dotknęła ją bardziej niż resztę.
- To... coś... jest tylko... duchowe... czy też może być bardziej materialne? - spytał Shayn. - I kto mógł coś takiego tu sprowadzić? Hobgobliny?
- To było jak najbardziej duchowe, może gdyby dłużej by tu przebywało mogły zwiazać się z którymś martwym ciałem - powiedziała kapłanka poruszona taką możliwością. - Nie wiem, żaden z naszych przeciwników nie wykazał znajomości magii kapłańskiej czy w ogóle magi.

- Z pewnością hobgobliny nieraz tu bywały - odpowiedział. - Może dostały od kogoś świece i polecenie "zapalcie w świątyni".
- Nie wiem, powinien być odprawiony rytuał przez kogoś, kto się na tym zna - powiedział kapłanka.
Paladyn wyprostował się, dotknął symbolu swojego boga i chwilę modlił się, próbując zbadać otoczenie swoimi zmysłami. Miał nadzieję, że rytuał nie został zakończony, a jeśli został, nie wiadomo co konkretnie zostało wezwane, i nie wiadomo gdzie się teraz znajduje.

Paladyn spróbował więc zlokalizować ewentualne źródło zła. Komnata była pusta, żadnej bytności ‘obcej siły’, rycerz nie zdołał wykryć.
- Nic tu nie ma. Ale można jeszcze sprawdzić okoliczne komnaty, abym miał pewność. W każdym razie cokolwiek wyszło z takiego portalu, jeśli tu jakiś był, nie jest tu obecne - podzielił się spostrzeżeniami rycerz.
- Przejrzyjmy zatem sąsiednie komnaty - powiedział Shayn. - I te, których jeszcze nie odwiedziliśmy. Trzeba wszystko sprawdzić, żeby nie zapanowało tutaj zło.

Obca 17-10-2018 18:08

Wychodząc na korytarz rycerz parę razy jeszcze użył swojej magii by wykryć czy 'coś' nie czai się po korytarzach, ale korytarzy były ‘czyste’. Kolejna komnata była salą treningową, i miejscem największej masakry w twierdzy. Posadzka wyścielona była ciałami krasnoludów, hobgoblinów i goblinów. Kiedy zaczęliście liczyć wyszło wam z dwa tuziny. Gdyby te ciała ożyły moglibyście mieć niezły problem, ale ciała uparcie leżały martwe na podłodze i żadne nie raczyło się poruszyć. Przy każdym ciele leżała też broń, albo na tyle blisko jak upadła kiedy już świeże wtedy zwłoki padały na ziemię.
Jedyne osobniki jakie stały w pionie były imitacją chochołów, ale zrobione były z dębowych pniaków. Musiały służyć jako cele treningowe.
Po dokładnym przeszukaniu cało i komnaty znaleźliście 10 sztuk srebra i klucz.
- Pewnie to klucz od zbrojowni... - Allayn wskazał (niepotrzebny im już) klucz. Nie miał zamiaru go zabierać. Wziął za to na pamiątkę kawałek treningowego manekina.

Zostawiając salę treningową za sobą zostało ostatnie pomieszczenie. O dziwo były to w praktyce dwa pomieszczenia jedno było po prostu kawałkiem przedłożonego korytarza z wielka masywną żelazną kotarą. Było całkowicie puste poza jakimiś starymi białymi kośćmi.
Drugie zaczynało się od wielkiej kraty na zawiasach w boku ściany. Była podniesiona jakby ktoś sprawdzał co znajduje się w środku i ją tak zostawił, podchodząc bliżej czujecie podmuch świeżego.
- Klatka dla śluzu - powiedział Shayn.
Rayla podeszła bliżej by sprawdzić co jest w środku.
Nagle, z wnętrza wprost na złodziejkę wyleciało stado małych piskliwych stworzeń. Mijając was i lecąc w głąb korytarza w miejsca gdzie już byliście. Niektóre zrobiły nawrotkę i wleciały z powrotem do szybu wentylacyjnego. Kapłanka prawdopodobnie zmarła ze strachu, bo jej pisk był jeszcze głośniejszy niż w kuchni, po czym ten kto patrzył mógł widzieć jak jej oczy wywróciły się w głąb oczodołów, a ona sama bezwładnie osunęła się na posadzkę. Julius rzucił się do przodu, łapiąc kobietę i nie pozwalając jej upaść.


BloodyMarry 17-10-2018 22:22

Jedno z nich z ogromnym piskiem wleciało wprost na złodziejkę. Stworzenie wplątało się jej we włosy i szamotało w strachu. Desperacko mały nietoperz próbował się uwolnić.
- Aaaa! - elfka wrzasnęła kiedy małe zwierzątko zaczęło szarpać jej włosy. Spróbowała pochwycić nietoperza, jednak wierzgające zwierzę zręcznie wymykało jej się z rąk. Kiedy po dłuższym tańcowaniu dookoła własnej osi udało jej się chwycić nietoperza, czekało ją wyplątanie go z jej długich, czarnych włosów. Nie obyło się bez wielu bluźnierstw padających ze strony łotrzycy, kiedy szarpała się za włosy próbując oswobodzić z nich nietoperza, który utrudniał jej zadanie próbując gryźć ją po dłoniach, na szczęście jego małe ząbki nie potrafiły przegryźć jej rękawic.


- Stój, poczekaj! - powiedział zaklinacz, sprawę ratowania kapłanki pozostawiając umiejętnościom paladyna. - Zaraz ci pomogę.
Elfka zatrzymała się, dalej trzymając się za włosy i uwięzione w nich latające zwierzątko.
- Wie, co ładne - powiedział Shayn i zabrał się za rozplątywanie węzłów, jakie powstały przy (z pewnością nieumyślnej) współpracy dziewczyny i jej małego, przypadkowego towarzysza. - Nie będę ciąć, ani wyrywać - zapewnił, uwalniając pierwszy kosmyk.
- Mam nadzieję… ufam… auć! - krzyknęła, gdy zaklinacz niechcący szarpnął ją za włosy.
- Zawsze sądziłem, że to bajki - przyznał. - Z tym wplątywaniem. A tu taka niespodzianka... Ale idziemy do przodu. Już prawie połowa za nami...
- Jej, szalejesz normalnie - odparła nieco ironicznie, zirytowana całą tą sytuacją.
- Jak delikatnie, to trzeba powoli. - "Łupem" zaklinacza padły kolejne dwa kosmyki. - Daj mi tę małą paskudę... A ty się uspokój! - Stuknął nietoperza w łepek. - Bo ci futerko wyskubię we wzorki...

Kerm 17-10-2018 22:40

Po stuknięciu po główce nietoperz jakby trochę się uspokoił i zaklinaczowi było łatwiej go wyjąć, zamiast jednak odlecieć po sprzątaniu uczepił się rękawa zaklinacza i tak został, patrząc na Shayna swoimi nietoperzowymi oczyma. Teraz dokładniej można było się mu przyjrzeć, nietoperz był młody zapalenie dając mu trochę czasu mogłyby urosnąć do zacnych rozmiarów.





- Masz ładne oczka... - Shayn pogłaskał maluszka. - Nie chcesz lecieć do mamy?
Zwierzątko wydało serię pisków, ale nie uciekło, tylko swoimi czepnymi kończynami zaczęło wędrować po rękawie szaty zaklinacza.
Rycerz tymczasem zajął się kapłanką. Widział, co się dzieje i kiedy nietoperze wyleciały z dziury, klęknął na posadzce i wtulił jej głowę w ramiona w taki sposób, że żaden nietoperz nie mógłby się dostać ani do jej twarzy, ani zaplątać się w jej włosach. Julius zarzucił płaszcz na zemdlałą kobietę i spokojnie czekał, aż nietoperze sobie polecą. Potem zaczął delikatnie cucić kobietę z omdlenia.
Powoli kapłanka dochodziła do siebie, chwilowo nie zwróciła uwagi na nowego ‘przyjaciela Shayna.
- Czy to już wszystko czy moglibyśmy już stąd wyjść - pytała słabo.
- Oczywiście. Nic ci się nie stało? Wyglądasz blado, pani. - Julius spojrzał na kapłankę z troską w oczach
- Bojęsięmyszy... - powiedziała szybko, cicho i ze wstydem kobieta, oblewając się wielce widocznym na bladej twarzy rumieńcem.- Cichutko… - szepnął rycerz. - Nie bój się. Zaraz ich nie będzie - uspokajał cichym głosem paladyn.
Shayn, na wszelki wypadek, nakłonił swego nowego przyjaciela, by ten się schował do kieszeni płaszcza, a sam wszedł do 'jaskini' szlamu. Skoro ten był wszystkożerny, to mogło się okazać, że w jego legowisku znajdą się jakieś ciekawe przedmioty. Jak się okazało jednak były tam tylko resztki śmieci.
W pomieszczeniu obok też nie było nic ciekawego. Nietoperze - nie sroki. Błyskotek nie znosiły, więc miast skarbów w okolicach szybu można było tylko znaleźć strzępy sierści i cienkie pokłady guana.

Kerm 19-10-2018 10:46

- Może odwiedzimy skarbiec - zaproponował Shayn, gdy już wrócił do pozostałej trójki.
- O ile znalazłeś już rozwiązanie, jak otworzyć drzwi, możemy zobaczyć, co też skrywają. - Paladyn spojrzał na czarodzieja pytająco. - Ale jeśli nie masz pomysłu, stracimy tylko czas.
- Mam nawet więcej, niż pomysł - odparł - ale czy to będzie skuteczne, to się okaże w praktyce.
Shayn był niemal pewien, że zdoła rzucić zaklęcie ze zwoju i że zaklęcie to rozwiąże problem magicznych drzwi. Ale to wcale nie znaczyło, że nagle wejście do skarbca stanie otworem. Wszak niby-drzwi nie stanowiły jedynej przeszkody na drodze do bogactwa.
Ale w końcu aż tak się nie spieszyli. Mogli poświęcić kilka minut na ewentualne próby.


Asmodian 19-10-2018 11:09

Wróciliście do skarbca, zaklinacz wyjął zwój rozproszenia i przejrzał go dwa razy zanim zaczął inkantacje:
- Hrii'ai! Cthulhu-nyth! Cthulhu Vulgtagln! Stell'bsna n'gha! Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn. - wypowiedział słowa, magia zawarta na zwoju korzystając z udostępnionej magii zaklinacza jako lont wybuchła w pomieszczeniu. Zneutralizowała wszystko co było rzucone w tym pomieszczeniu także trudno było dojrzeć owoce tego planu, bo magia zniwelowała magię świecącej tiary i pogrążyliście w kompletnej ciemności.
- Brawo! Zajebiście ci te rozproszenie wyszło, szkoda tylko, że połowa z nas jest teraz ślepa niczym krety! - wrzasnęła elfka, wyciągając broń i rozglądając się dookoła. Przy panujących w tej chwili ciemnościach, nawet jej elfie oczy nie widziały za dobrze.
- Veritas, Credo, Oculos - powiedziała kapłanka, a jej tiara na nowo oświetliła pomieszczenie. Było takie same jak poprzednio, poza brakującym jednym małym szczegółem.
Drzwi zniknęły.
Zamiast nich była ściana od sufitu do podłogi zbudowana z kamiennych bloków.
- Kolejne tajne przejście, czy do skarbca wchodzi się z innego pomieszczenie? - rzucił Shayn, spoglądając na gołą ścianę.
- Niech no spojrzę… - powiedziała elfka podchodząc do ściany. Zaczęła badać ją dłońmi, szukając jakiegoś przełącznika czy czegoś w tym rodzaju.
Przełącznika nie było, ale widać było, że parę kamlotów w ścianie jest ułożonych tak, że stanowiły oddzielną części i nie było przy nich śladów żadnej zaprawy. W dwóch miejscach widać było ślady po starannie odciętej linie.
Złodziejka wywnioskowała, że wystarczy odsunąć ten kawałek ściany.
- Julius? Posłużysz mięśniami? - spytała paladyna, który był najsilniejszy z ich grupy. - Mógłbyś przesunąć ten fragment ściany?
Julius nie musiał być dwa razy proszony. Zaparł się mocno, napiął mięśnie i spróbował przesunąć ścianę zgodnie ze wskazówkami łotrzycy.
Blok ściany drgnął i powoli zaczął się przesuwać, ale wtedy kawałek sufitu się oderwał się i poleciał na Juliusa. Ten uskoczył w ostatniej chwili.
- Strasznie nieciekawe mury tu mają. Chyba ze starości się to sypie - mruknął i ponownie napiął mięśnie, dalej przesuwając ścianę.
- Nie miałam pojęcia, że to się stanie! - rzuciła na swoją obronę łotrzyca. Nie chciała, żeby reszta pomyślała, że wykryła pułapkę i specjalnie kazała paladynowi popchnąć ścianę.
- Nie mam do Ciebie pretensji - uśmiechnął się - nie krzycz i daj spróbować jeszcze raz - zaśmiał się i ponowił wysiłki.

Rycerz ponownie zaparł się o ruchomą ścianę i pchał. Być może skok adrenaliny po spadającym bloku, który go o mało nie zmiażdżył, dodał mu siły, gdyż rycerz odsunął ścianę w miarę za pierwszym podejściem. Owszem, trochę się zmachał, ale nie był to jakiś wyczerpujący wysiłek.

BloodyMarry 19-10-2018 17:08

W tym pomieszczeniu gobliny na pewno nie były. Wnętrze przypominało trochę magazyn, w środku stały trzy kufry.
Jeden to małe żelazne pudełko, drugi jest większy od żelaznego, ale jest z drewna i trzeci najmniejszy z nich wszystkich kuferek.
Shayn wykantował zaklęcie i oprócz magicznych rzeczy swoich towarzyszy wykrył trzy aury magiczne - jedną z średniej metalowej skrzyni, drugą z najmniejszego kuferka i trzecią z ostatniej, największej skrzyni.
- Warto by otworzyć wszystkie trzy - powiedział. - W każdej jest coś magicznego. Ale równie dobrze mogą to być diamenty zabezpieczone magiczną pułapką - dodał szybko. - Szczególnie bym uważał na tę najmniejszą skrzynkę...
Złodziejka znalazła dwie pułapki po jednej w skrzyni i najpierw zabrała się za tę, którą uznała za łatwiejszą. Pułapki nie udało się rozbroić, ale ponieważ Rayla robiła to posługując się magiczną dłonią, to zatruta igła, która wyskoczyła z zamka, nie zrobiła jej krzywdy.
Z otwarciem skrzyni natomiast nie było tak łatwo - dopiero za czwartym razem zamek ustąpił przed zdolnościami elfki.

Rycerz w tym czasie spokojnie oglądał całe pomieszczenie, uważając, by żaden wróg nie zaskoczył ani pracującego nad zabezpieczeniami skarbca czarodzieja, ani łotrzycy. Wiedział, że poza siłą fizyczną niewiele wniesie do ich wysiłków i nie zamierzał im w tym przeszkadzać. Za to jego wojskowe zdolności mogły się przydać w czasie ewentualnej zasadzi. Oceniał więc spokojnie wielkość pomieszczenia, i notował w pamięci wszelkie przeszkody mogące utrudnić lub ułatwić ewentualną walkę - jego wzrok w końcu zatrzymał się na kapłance, która również stała sobie bezczynnie pod ścianą.
- Pani, nie smuć się - zagadnął cicho, podchodząc. - Zaraz skończymy i będziemy wracać do zamku. - Uśmiechnął się lekko do kobiety.
- Niestety… - westchnęła Łotrzyca próbując otwierać następna skrzynię.
- Wydaje mi się, że źle robimy wchodząc rodowi młotodzierżców do skarbca - powiedziała cicho kapłanka, ale czując że jest mniejszości wcześniej nie mówiła nic głośno. Fodatkowo atak nietoperze bardzo ją rozstroił, nie mówiąc już o wcześniejszym ataku złego bytu w świątyni.
Rycerz popatrzył spokojnym wzrokiem na kapłankę.
- Nie bój się. To tylko niewielkie szkodniki były. Nie masz się czego bać. A to tutaj...cóż, ród młotodzierżców poniósł dziś ogromną stratę. jak widzisz, strażnicy tego miejsca nie czują się już związani żadnym obowiązkiem do pilnowania tych skarbów. Jeśli my tego nie wieźmiemy, ta piwnica wkrótce zostanie zajęta przez bandytów lub potwory, a skarby trafią w ich ręce. Wolałabyś Pani, aby jakiś bandyta wykorzystał je aby krzywdzić dobrych ludzi? - Rycerz zapytał spokojnie kapłankę, uśmiechając się do niej.
- N... niee... - odezwała się speszona kapłanka czując jakby rycerz skarcił jej głupotę i przez jej małe doświadczenie w podróży popełniła jakąś gafę.
- Ach, nie frasuj się pani. - Rycerz ujął jej dłonie w swoje i delikatnie potarł. - Widzę, że strach nie odpuszcza. Masz zimne dłonie i wystarczy je tylko nieco rozgrzać.
- … - Kapłanka chciała coś powiedzieć ale czuły kontakt fizyczny jej dłoni z dłońmi rycerza tak ją przejął że cokolwiek miała na myśli zostało to głęboko w sferze myśli. Ona sama natomiast oblała się rumieńcem godnym niedoświadczonej dziewicy i z jednej strony chciała delikatnie podziękować i przestać jak na grzeczną szlachciankę przystało z drugiej nie chciała tak zostać do końca świata.
- Chodźmy do nich. Może pomożemy im nieco, aby nie była to ordynarna grabież, i aby skarby krasnoludów służyły słusznej sprawie? - zaproponował rycerz i pociągnął kapłankę delikatnie w stronę skrzyń, ta podążyła za nim jak zaczarowana bez słowa sprzeciwu.
Shayn z uznaniem obserwował sposób, w jaki kapłanka została spacyfikowana przez paladyna.

Kerm 20-10-2018 11:00

W otwartej skrzyni znaleźliście 500 sztuk złota oraz małą sakiewkę, w której Rayla znalazła cztery szafiry, każdy wart ze dwieście sztuk złota, oraz zwój, który kapłanka rozpoznała jako zwój leczenia.
Złodziejka zajęła się drugą się drugą skrzynką z pułapką. Udało jej się ją unieszkodliwić i otworzyć za pierwszym razem. W środku znaleźliście kolejne 200 sztuk złota i eliksir przyspieszenia.
Trzecia skrzynia była dla elfki wyzwaniem. Dopiero za piętnastą próbą udało jej się uporać z zamkiem. W środku była żelazna butla, wielkości dzbana wina. Pokryta jest dziwnymi symbolami i zapieczętowana srebrem. Shayn i kapłanka zgodnie stwierdzili, że symbole to runy ostrzegające przed otworzeniem dzbana i wypuszczeniem ze środka tego, co jest tam zamknięte.
- Włóż to z powrotem i zamknij - powiedział Shayn. - Nie sądzę, by tam siedział dobry duszek, spełniający życzenia. Takie rzeczy to tylko w bajkach - dodał.
- No dobrze… - odparła elfka lekko zrezygnowanym głosem i posłusznie odłożyła dzban do skrzyni.
- Zamknij to jeszcze - poprosił Shayn. - Niech się wszystkim zdaje, że nikt się do tego nie dobrał - dodał.
Po uprzątnięciu wszystkiego ruszyliście w drogę powrotną bogatsi o ponad tysiąc pięćset złotych monet, a przynajmniej o równowartość takiej wartości złota.

Po wyjściu z podziemi Julius odnalazł krasnoluda z patrolu spotkanego w korytarzu, który próbował organizować tych co ocaleli. Zasmucił się, usłyszawszy o śmierci Lorda, ale obiecał Juliusowi, że jak postawią dwór na nogi, to zwróci się z oficjalną prośbą, by ich czwórka została nagrodzona za pomoc. Zaniepokoił się również informacją o plugawych mocach, jakie sprowadzone zostały do ich siedziby.
Kapłanka w tym czasie skorzystała i zużyła całą resztę swojej magii by pomóc rannym wyniesionym na zewnątrz. Shayn i Rayla z kolei zajęli się wyniesieniem kosztowności w taki sposób, by nie rzuciło się to w oczy krasnoludom.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:46.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172