lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [DnD 5e]Spadkobiercy: Kuźnia gniewu (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/18241-dnd-5e-spadkobiercy-kuznia-gniewu.html)

Obca 12-12-2018 18:08

[DnD 5e]Spadkobiercy: Kuźnia gniewu
 
Parę miesięcy temu do każdego z was dotarł goniec z wiadomością. Mówiła ona o pewnej posiadłości o nazwie “Purpurowy Dwór”’, której w drodze pewnych wyznaczonych ‘schematów dziedziczenia’ zostali oni współwłaścicielami. Po przybyciu na miejsce zamiast wielkiego i wspaniałego dworzyszcza zobaczyliście stary zamek. Czasy świetności miał on już dawno za sobą, ale nadal był w miarę w jednym kawałku.




Szybko okazało się, że zamczysko jest studnią bez dna -bohaterowie potrzebowali dużego nakładu złota i siły roboczej, by przywrócić Purpurowy Dwór do stanu używalności. Na szczęście z tego co się dowiedzieliście od Drohona Szarego, opiekuna budowli, wynikało, że okolica leżała kiedyś na szlaku między głównymi twierdzami, które upadły dawno temu. Wprawdzie od tego czasu minęło wiele lat, to jak długo jego rodzina żyje w tych okolicach, żadna wieść o tym, by je ktoś doszczętnie splądrował, nie rozniosła się w plotkach kupców. No poza dniem w którym upadły.


Najbliżej, bo tydzień drogi od nowej siedziby bohaterów, znajdowała się góra zwana ‘Kamiennym Kłem’. Na niej, a dokładniej w jej wnętrzu, dwa stulecia temu krasnoludzki kowal Durgeddin Czarny wybudował twierdzę. Miała stanowić ona tajemnicę, miejsce, gdzie klan kowala wykuwał najlepszą magiczną broń, mającą służyć w wojnie przeciwko orkom, którzy wypędzili klan z ich poprzedniej siedziby. Legendy głoszą, że kiedyś jeden z członek klanu został pojmany przez wrogie plemię orków i podczas tortur wyjawił im sekret twierdzy zwanej wtedy Khundrukar.
Orkowie zmobilizowali siły i napadli na fortecę, podkopali się za linię obrony krasnoludów, wtargnęli do środka i wymordowali prawie wszystkich. Potem opuściły fortecę wywożąc tyle łupów, ile udało się im znaleźć. Te krasnoludy, które przeżyły masakrę, opowiadały, że nie wszystkie skarby zostały odnalezione, że nawet bandy goblinów i orków, które wykorzystywały i pewnie nadal wykorzystują ruiny jako bazę dla swoich rozbójniczych napadów, nie byłyby w stanie znaleźć wszystkich skarbów.
Informacji nie było zbyt wiele, ale nie mieliście na razie innych pomysłów na zdobycie materialnego zaplecza, koniecznego by dokonać niezbędnych napraw. Jeśli nawet nie będzie tam gór złota, to w końcu była to kiedyś twierdza kowala, więc była szansa, że znajdą się tam jakieś rzadkie surowce, które można było wykorzystać do odbudowy zamku lub sprzedać.

Zabierając wszystko co potrzebne w poszukiwaniach czworo spadkobierców wyruszyło na Kamienny Kieł. Po drodze mogli zatrzymać się jeszcze w mieście Blassingdell, położonym około czterdziestu pięciu kilometrów od Kamiennego kła. Od miasteczka do góry przez gęsty las i wzgórza były jeszcze dwa dni drogi. Uzbrojeni w mapę znalezioną wśród resztek księgozbioru zamczyska bohaterowie opowieści mieli szanse na ostateczne skompletowanie ekwipunku i wyruszenie po fortunę.

Kerm 14-12-2018 14:53

Daykyn Zhak zdecydowanie nie wyglądał na miłośnika ani bibliotek, ani ksiąg. "Najwyżej młodych bibliotekarek", powiedzieliby znawcy tematu. I z pewnością byliby zaskoczeni widząc młodego Daykyna z zapałem studiującego opasłe dzieło, wyglądające na naukowy traktat.
Traktat to z pewnością był, być może i pod naukę dałoby się podciągnąć jego treść, tyle tylko, że w żadnym przypadku owej treści nie należało czytać bądź pokazywać (jako że dzieło było bogato ilustrowane) dzieciom.

Nader interesująca lektura została przerwana przez służącego, przynoszącego wezwanie do pana domu.
Breygart Zhak, baron Zielonej Doliny, kochał swego wnuka (nie jedynego zresztą) i nie zwracał uwagi na jego mieszaną krew, ale gdy kogoś wzywał, to raczej nie należało się ociągać.

* * *


Baron Breygart podsunął wnukowi pismo.
- Dostałeś prezent - mruknął, a w jego oczach malowało się rozbawienie. - Dostałeś zamek...

Daykyn z dużą dozą niedowierzania spoglądał na otrzymane pismo. Gdyby nie ilość i jakość pieczęci pomyślałby, że dziadek robi sobie żarty.
“Purpurowy Dwór” jako prezent od kogoś, kogo nie znał? A przynajmniej nie kojarzył, by kiedykolwiek słyszał o jakimkolwiek przedstawiciela rodu Jahimes.
- Jeśli dobrze pamiętam, twój ojciec opowiadał kiedyś o którymś z Jahimesów. Haimyn bodajże - wyjaśnił baron. - Może to ma jakiś związek. W każdym razie nie wypada, byś odmówił spełnienia ostatniej woli. Kiedy chcesz wyruszyć?

* * *

“Purpurowy Dwór” był zamczyskiem, a nie dworem. Na dodatek znajdował się w stanie, delikatnie mówiąc, rozkładu i może właściciel kopalni złota byłby w stanie doprowadzić tę ruderę do stanu używalności. Na razie... no, w miarę bezpiecznie mogliby mieszkać w piwnicach.
Na szczęście Drohon Szary miał plan - może szalony, ale cóż... Cóż jest warte życie bez przygód i odrobiny szaleństwa?

* * *

- Mam nadzieję, że znajdziemy lepszy dach nad głową, niż ta szopa, w której się zatrzymaliśmy poprzedniej nocy - powiedział. - Co powiecie na porządne, domowe niemal jedzenie?
Przed nimi rozciągało się Blassingdell. Ostatnie miejsce, gdzie mogli uzupełnić zapasy i bezpiecznie odpocząć.

Rot 15-12-2018 12:01

Silvara Silverstone po pożarze „Czarciego kręgu” postawiła wszystko na jedną kartę i udała się obejrzeć ten cały „Purpurowy dwór”. W końcu wygrała akt własności całkiem uczciwie. Miała na to naocznych światków i nawet mogła ściągać Igora żeby zeznawał jak będzie trzeba. I… W sumie to nawet dobrze wszystko się zgadzało że umarł ten no… Zapomniała. Zresztą jakie ma znaczenie kto? Wszystko miała elegancko na piśmie czarno na białym jak będzie trzeba to będzie się procesować.

* * *
W końcu po wyczerpującej podróży dopięła swego i zobaczyła… Rozległe stare zniszczone „coś”. No nie pokrywało się jej to z jej wizą zamku z białego marmuru i złoconych iglicach. No ni jak nie pasowało. Ani troszeczkę. No ale może dało by się to jakoś odnajmować? W sumie to… może dało by się gdzieś tam zrobić oberżę, a resztę podzielić na pokoje dla gości. Dobra reklama i może faktycznie będzie tu biały marmur. Tylko jeszcze ci hmn… Współudziałowcy... No ale oni przecież zrozumieją. No bo kto nie lubi złota? Taaak… Wszystko się zrobi na błysk i tak się będzie świecić, że słońce będzie mogło się schować! Ale wszystko po kolei. W końcu krążyły tu też ploty o porzuconych krasnoludzkich siedzibach. Jakby znalazła taki jeden skarbiec to byłaby ustawiona do końca życia! Tak! W sumie pies trącał ten „Czarci krąg”, zbuduje coś lepszego i nazwie to „Inferno”. O zamek „Inferno” to będzie piękne!

* * *

Z rozmyślania wyrwał ją głos jednego z współwłaścicieli. Uniosła dumnie rogatą ozdobiony błyszczącą biżuterią głowę.
-Ostatecznie mogę przełknąć jakieś jedzenie lokalnego pospólstwa. Chociaż nawykłam do służby i naprawdę ciężko jest mi się przestawić. – powiedziała podchwytując zblazowany ton szlachty jaki nieraz słyszała w swojej oberży. W końcu teraz jakby nie patrzeć miała zamek więc była do jasnej cholery arystokratką. Musi się odpowiednio zachowywać, nie mogą pomyśleć, że jest „jakaś” gorsza! Przybrała idealnie znudzoną minę i zaczęła bawić się jedną ze swoich bransoletek.

Jessica Hyde 15-12-2018 19:19

Mówią, że ogień to symbol mocy. Bywa również utożsamiany z pierwiastkiem męskim, zmiennością czy odwagą. Niezależnie od tego, jakiej nazwy użyjemy, jego głównym celem jest przemiana poprzez spalenie.

Podobno ogień ma skłonności do wznoszenia się w górę. Jeżeli któryś z członków zakonu Kolczastej Winorośli w to wątpił, miał okazję zweryfikować swoją wiedzę na ten temat.

Chwila nieuwagi, nieszczęśliwy wypadek a może celowe działanie? Zaczęło się niewinnie. Wydawać by się mogło, mały niepozorny ogień.... Początkowo zajęła się drewniana podłoga oraz jedna ze ścian. Chwile później płonął już cały budynek klasztoru, nie dając szans na przeżycie jego mieszkańcom. Poza jednym ocalałym. Ogień darował mu życie, ale odebrał tożsamość. Jego twarz zdobiły liczne blizny, jako pamiątka po owym zdarzeniu. Dlatego Riwelen przywdział maskę, która nie tylko chroniła go przed ciekawskim wzrokiem z zewnątrz, ale była rodzajem pokuty.

* * *

Riwelen, zniechęcony światem wybrał życie w odosobnieniu. Tym bardziej nie potrafił użyć swojego zdziwienia, gdy tu, na krańcu świata gdzie udało mu się uzyskać spokój, goniec przekazał mu wiadomość o spadku.

Szansa na powrót czy próba wiary? Decyzja nie była łatwa. Pokutnik musiał odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest w stanie tylu latach podjąć ryzyko i ponownie zmienić swoje życie.

* * *

"Purpurowy Dwór" pomimo widocznego zaniedbania wywarł na Riwelen ogromne wrażenie. Być może widok płonących murów klasztoru był zbyt świeży w jego pamięci. Jednak wnętrze posiadłości jedynie utwierdziło go w przekonaniu o wyjątkowości tego miejsca. Nie mógł jednak powiedzieć tego samego o pozostałych przybyłych gościach.

* * *

Kapłan, przysłuchując się rozmowie pozostałych na temat dalszych planów, wtrącił z pogardą:

- Banda paniczy z wielkiego dworu! Po czym lekceważąco się oddalił.

shewa92 15-12-2018 20:40


Czarci Kieł kończył wlaśnie całkiem niezłą pieczoną kaczkę i zmierzał zamówić jeszcze jeden kufel piwa, kiedy do jego stolika w oberży podszedł młody goniec.
- List do Pana. - rzucił krótko i wyciągnął z torby małą kopertę. Mimo że obecność kota w tej okolicy trwała już od jakiegoś czasu to niektórzy wciąż podchodzili do niego z pewną dozą ostrożności. Kieł otworzył pismo i tak zaskoczyła go jego treść, że nie zauważył, kiedy chłopak się oddalił. Chwilę rozważał w myślach potencjalne następstwa tego, co właśnie się dowiedział, po czym zawołał do karczmarza.
- Nie zostanę jednak na noc. Potrzebuje za to trochę tej przepysznej kaczki na drogę i kufel piwa teraz. - Trochę żałował, że nie będzie mógł się oddać błogiemu lenistwu. Miał tak straszną ochotę na drzemkę...

***

Zamek wyglądał zdecydowanie gorzej niż wynikało z opowieści staruszka. Widać było, że lata świetności ma już dawno za sobą. Kieł liczył na to, że uda mu się to zmienić.

Do "zamku" przybył trzy dni po otrzymaniu wezwania. Mimo, że list mówił, iż nie jest jedynym spadkobiercą, zaskoczyła go wiadomość, że będzie ich w sumie czwórka, a jeszcze bardziej był zaskoczony, gdy w końcu ich poznał.

***
- Nie przesadzaj drogi Rivelenie! Dobrze będzie porządnie zjeść i wyspać się w ciepłym łóżku zanim ruszymy w dalszą drogę. - Kieł uśmiechnął się do towarzyszy i starał się, by jego uśmiech nie wyglądał zbyt groźnie. - Znam tu gospodę, gdzie podają fenomenalną pieczoną kaczkę! Za mną!



Obca 16-12-2018 09:17



Tawerna “Gniazdo gryfa” nie była jakoś specjalnie zatłoczona o tej porze dnia to też łatwo znaleźliście miejsce by spocząć. Sarel Bankdown, właścicielka tawerny osobiście was obsłużyła wymieniając się z wami plotkami z okolicy oraz opowiadając wam trochę o samym Blasingdell.
- Jeśli chcecie uzupełnić zapasy i ekwipunek to powinniście podejść do Kheldegana Tolma właściciela “Wytrawnych towarów i doskonałych strojów Tolma”. Przedstawiciel miasta to sir Miles Berrick, człowiek poćciwy choć nie lubiący kłopotów. Jeśli jesteście chorzy to mamy kapłankę Siostrę Alonse, która zna się na leczeniu jak nikt inny chociaż w czasie lubi moralizować swoich pacjentów. - opowiadała wam Sarel, podając wam trunki i ciepłą strawę.

***
Kiedy już skończyli posiłek Daykyn wyciągnął wszystkie zebrane notatki porobione w zamku, a także reszki map jakie udało mu się odtworzyć. Na jednej z map był zaznaczony szlak który był wyznaczony przez budowniczych twierdzy. Prowadził on do ‘Górskiej Bramy’ głównego wejścia o ‘Lśniącej przełęczy’. Na mapie był też zaznaczony ‘kominwedług waszego sługi nabytego wraz zamkiem, komin to szyb wentylacyjny z dawnej kuchni twierdzy i możliwym jest dostanie się do niej w ten sposób. Legendy mówią że po drugiej stronie zbocza od strony “Mrocznego stawu” znajduje się gdzieś tunelktórym armia orków przekopała się do twierdzy zaskakując mieszkańców i zdobywając tak twierdze.

Dróg wejścia było dużo, ale to bohaterowie musieli ustalić co robić dalej, jaką drogę wybrać i jak się przygotować.

Rot 16-12-2018 14:35

W złotych oczach Silvary odbiły się psotne iskierki zadowolenia kiedy jeden ze wspólników zobaczył w niej „arystokratkę”. Normalnie wyrabiała się w środowisku i napierała renomy. Innymi słowy zostało tylko wyremontować zamek na złoto i będzie prawdziwą lady na włościach. Lady Silvara Silverston! Tak! To będzie dopiero „coś”! No… I jacyś niespełnieni życiowo harfiarze będą mogli jej nagwizdać.

Wstała pilnując się by pozostać napięta jak struna. Szlachta się nie garbiła to ona też nie będzie! Ba pozwoliła wiszącej na niej biżuterii radośnie pobrzękiwać, by było ją widać i słychać z daleka! Tak niech ludzie wiedzą, że Silvara idzie. W końcu była już Lady!

W karczmie udawała niezadowoloną, by w końcu zjeść za trzech. No bo była głodna nie? Wgryzała się w mięso jakby mogło jej zwiać z talerza. W końcu gdy skończyła elegancko powycierała twarz chusteczką z inicjałami S.S. Jak klasa to klasa.

-Dziękuje za przydatne informacje dobry człowieku. Na pewno skorzystam i sprawdzę jakie dobra „prawie” luksusowe możecie mi zaoferować. – powiedziała przybierając wyuczony ton.

Jej oczy zabłysły dopiero gdy przyszło do przeglądania notatek. Gdzieś tam musiał być cholerny skarbiec krasnoludów i tylko czekał aż ona położy na nim łapę. Szybko sprawdziła możliwości wejścia i… Zaraz… Ten komin wyglądał obiecująco.

-Moi drodzy współudziałowcy. – zaczęła.

-Jestem za tym by do środka udać się korzystając z szybu wentylacyjnego. W miejscach takich jak to nie spotyka się wiele pułapek i może chociaż droga będzie trochę hmn… Niewygodna to wydaje się najbezpieczniejszą opcją. – powiodła po reszcie spojrzeniem iskrzącym złotych oczu. Zastanawiając się jednocześnie co im właściwie powie jak ją ktoś zapyta „skąd to może wiedzieć?”.

Kerm 17-12-2018 17:16

Daykyn z rozbawieniem spojrzał na Riwelena. Nie miał pojęcia, jakie wymagania stawia tamtemu jego bóg, ale on sam nie ślubował ani ubóstwa, ani czystości, zaś Riwelen jakoś unikał kobiet jak ognia. Do mężczyzn też się jakoś nie garnął, więc ani chybi musiała to być sprawa jakiegoś ślubowania. Podobnie jak ta, hmmm..., 'klimatyczna' maska.
W każdym razie niektóre zachowania Riwelena i podejście tamtego do różnych spraw nieraz Daykyna śmieszyły, ale darował sobie wypowiadanie różnych komentarzy na głos. W gruncie rzeczy lubił tego dziwaka. Tudzież upór, z jakim tamten trzymał się swoich zasad.

Rozbawiło go za to wielkopańskie zachowanie Silvary. Podobnie jak pomysł, by włazić gdziekolwiek przez komin czy otwór wentylacyjny.

- Ile razy korzystałaś z takiej drogi? - spytał. - Czy wiesz, że kominy czy szyby wentylacyjne sprawdzają dzieci? Małe, szczupłe.
- Nie, żebym ci zarzucał jakiekolwiek braki w figurze, wprost przeciwnie - dodał. - Poza tym pułapek tam z pewnością nie będzie, ale budowniczowie twierdzy byliby głupcami, gdyby nie pomyśleli o takim drobiazgu jak krata.
- No ale ja z pewnością nie pójdę jako pierwszy, więc kto chce, może spróbować - zakończył.

shewa92 18-12-2018 10:31

"Kaczka smakuje jeszcze lepiej niż poprzednio! Muszę pamiętać, żeby dać sowity napiwek." Kieł bardzo doceniał takie przyziemne przyjemności. Uważał, że nie warto nie korzystać z tego, co życie daje niemal za darmo, zwłaszcza jeśli nie ma się powodów, by z tego zrezygnować. Ciężko mu było dlatego zrozumieć podejście Riwelena i jego umartwianie się. Nie dawała mu też spokoju maska kapłana, z którą ten praktycznie się nie rozstawał i mimo usilnych starań kota nie udało mu się go przyłapać bez niej. Rozważał już nawet zerwanie jej z zaskoczenia, ale mimo wszystko obawiał się konsekwencji.

Mimo, że spędził już trochę czasu ze swoimi "współudziałowcami", jak mawiała Lady, dalej nie wiedział do czego są zdolni i co tak naprawdę potrafią. O kapłanach słyszał to i owo, ale opinie mocno się różniły. Czasem uważano ich za szarlatanów i bełkoczących głupców, ale niektórzy mieli status wręcz zbliżony do boskiego i według plotek operowali podobną siłą. Póki co wolał nie ryzykować, że to jednak ta druga opcja. Co do pozostałych to nie miał jeszcze sprecyzowanej opinii. Obawiał się nieco, że "Lady Silvara" może nie być zbyt pomocna w trakcie wyprawy, ale wydawało mu się, że zaczynał się domyślać, czego można się po niej spodziewać, zwłaszcza po jej sugestii o wejściu przez komin. "No i ten ogonek!"

- Myślę, że za wcześnie, żeby decydować. Wypadałoby najpierw zrobić mały rekonesans i wtedy podjąć decyzję. Nie wiemy jak na dzień dzisiejszy wygląda sytuacja w twierdzy. Może orkowie postanowili tam zostać, a może tylko zgarnęli łupy i wrócili do domu. - Kieł zamyślił się przez moment, a na jego twarzy pojawił się grymas, jakby właśnie przypomniał sobie coś nieprzyjemnego - Z mojego doświadczenia wynika jednak, że orkowie lubią zajmować cudze domy. Jeżeli mam rację to wejście od frontu będzie utrudnione, a ten ich tajemny tunel może być ciągle wykorzystywany. W takim wypadku sugestia Lady Silvary może być całkiem rozsądna. Ja także jestem za kominem. - pokiwał głową po czym zwrócił się do kapłana - Co sądzisz Riwelenie?

Jessica Hyde 18-12-2018 12:52

Wizyta w karczmie nie była dla kapłana najprzyjemniejszym doświadczeniem. Nie był zbytnio przyzwyczajony ani do takich miejsc, ani do takich potraw. Usiadł obok pozostałych i zatopił się w swoich myślach. “Dlaczego tu jest tyle ludzi, więcej ich nie mogło przyjść? Do pracy niech idą, a nie tracą tu czas i pieniądze. Męczą mnie, drażnią i przytłaczają. Nie wspomnę już o tym, że zabierają mi powietrze. I ten gwar... po co oni tyle gadają? Mogliby się w końcu zamknąć. A ci moi kompani wcale nie są lepsi. Nawet Daykyn...”

Gdy pozostali kończyli swoje posiłki, Riwelen dopiero zauważył talerz postawiony tuż przed nim. Chwycił niepewnie łyżkę w dłoń, próbując nabrać odrobinę zupy, po czym z rozdrażnieniem rzucił ją na stół.

- Cholera! Nawet zjeść spokojnie nie można. - wymamrotał przez zaciśnięte zęby.

Ponieważ jego niezadowolenie nie wywarło najmniejszego wrażenia na otoczeniu, prawdopodobnie nie zostało nawet zauważone, kapłan w milczeniu i zadumie dokończył posiłek. Dopiero słowa, które jak słusznie zdążył zauważyć padły w jego kierunku, wyrwały go z zamyślenia. Podniósł niechętnie głowę i odparł zmęczonym głosem:

- Skoro większość jest za kominem, to nie musimy chyba marnować czasu na zbędne dyskusje. Wkrótce przekonamy się, czy to była słuszna decyzja. Poczekam na zewnątrz. Zmęczyło mnie wasze towarzystwo.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:27.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172