+ Aza, Darvan, Anabell & Jamash Ta przedziwna podróż kolorowym tunelem przez jeszcze dziwniejsze wizje, którymi uraczył ich stwór, sprawiła, że Manea długo dochodziła do siebie. Nie wiedziała, czy to, co widziała, to był jakiś wycinek przyszłości, czy może zmaterializowane w jakiś sposób wyobrażenia, które miała w głowie odnośnie całego zadania, którego podjęła się z pozostałymi. A może i jedno i drugie. Z trudem powstrzymała odruchy wymiotne, by znów nie opróżnić i tak prawie pustego żołądka na pokład. Nigdy wcześniej nie przeżyła czegoś takiego i w sumie to już więcej przeżyć tego nie chciała. Szczęście, że to "coś" nie pozbawiło ich życia.
No i pogoda się poprawiła, ale początkowo półelfka nie zwracała na to uwagi. Po tych wydarzeniach z "cosiem" poszła po prostu pod pokład i legła na hamak, w mig zasypiając. Obudziła się dopiero następnego dnia, gdy słońce było już dość wysoko. Pierwsze, co zauważyła, po wyjściu na pokład, to że marynarze zaczęli się do niej inaczej odnosić - byli spokojniejsi i pozytywnie nastawieni. Pewnie miało to związek z tym, że poradzili sobie ze sztormowym stworem, choć swashbucklerka wciąż czuła dziwną ciężkość na żołądku, która ustąpiła dopiero po kolacji.
A następnego dnia dopłynęli na miejsce ich kolejnej misji, którą tym razem było odzyskanie rogu satyra z wraku jakiegoś okrętu. Niby prosta robota, gdyby nie fakt, że wraku pilnował smok, który nie był chyba przychylny Lanteri, skoro trzymała się poza okrągłym pierścieniem wysepek. Manea nigdy wcześniej nie spotkała się ze smokiem twarzą w pysk, ale widziała parę na malowidłach w różnych karczmach. Z jednej strony była ciekawa, jak taki stwór prezentuje się na żywo, a z drugiej bała się, że się go wystraszy. No cóż, zawsze i wszędzie jest ten pierwszy raz, czyż nie? I tylko od nas zależy, czy poddamy się strachowi, czy stawimy mu czoła. Do Lanteri nie miała żadnych pytań, bo i o co tu było pytać? Mieli uzyskać pozwolenie na przeszukanie wraku, więc będą się starać to uczynić.
Gdy ruszyli do łodzi, by popłynąć do Pierścienia, Manea spojrzała po towarzyszach.
- Wciąż prześladują mnie te wizje... Smok, cyklop, jakaś kobieta z czerwonym, mechanicznym ramieniem... To pewnie była ta... Jemma Redclaw? Myślicie, że ten stwór pokazał nam naszą przyszłość? - Półelfka uniosła brew.
- Mam nadzieję, że Jemma spoczywa gdzieś na dnie i nie będzie się nam plątać pod nogami - powiedział Darvan. - W ogóle powinniśmy się dowiedzieć, jak ona wyglądała. Może faktycznie miała sztuczną rękę. Ale z pewnością te wszystkie wizje to nie była przeszłość. Być może to przyszłość, nie wiem.
- A może by powiedzieć Kalizarowi, że kapitan Lanteri zabiła zabójcę jego matki? - zasugerował.
- A co, masz ochotę nie mieć statku na którym wrócisz do cywilizacji? - zapytała Anabell z lekkim cynizmem w głosie. - Redclaw chyba nie żyje więc zakładam, że to jednak była przeszłość. Ołł Fitz już dobrze…
Małpka wskoczyła w objęcia kobiety będąc ewidentnie skołowaną i przestraszoną. Zwijając się w kłębek ułożyła się pomiędzy piersiami kobiety, co tylko ją bardziej rozczuliło.
- Sądzisz, że smok nie będzie zadowolony, że jego matka została pomszczona? - Darvan był nieco zaskoczony. - Powinien się cieszyć…
- Sugerujesz, że Lanteri zabiła własnego męża? - Anabell podniosła spojrzenie na zaklinacza - przecież powiedziała wprost, że to on zabił matkę...
- Bo go zabiła, mówią, że w samoobronie - rzucił Jamash. Nie wydawał się przekonany tą "samoobroną" - Darvan ma rację, to może być dobry argument. Oby tylko smok nie uznał, że w ramach pełnej zemsty musi wybić wszystkich bliskich zabójcy… - undine nie znał się na smokach, ale spotykał ludzi o takich zapędach - Zaraz, o jakich wizjach mówicie?
- Kiedy ty leczyłeś tego marynarza, ten… stworek energetyczny dopadł do nas i dotknął nas swoimi mackami. A potem mieliśmy różnokolorowy tunel i widzieliśmy przeróżne dziwne rzeczy, wygląda na to, że te same - rzuciła Manea. - Jakiegoś smoka, kobietę o błękitnej skórze, kobietę z mechaniczną ręką. To było dziwne. A co do smoka, to może jednak nie próbować go wkurzać?
- Wasz wybór, ja nie będę pertraktować, do tego się nie nadaję - Jamash odpowiedział szczerze, wzruszając ramionami - Co najwyżej popłynę po zdobycz, żebyście pereł nie zużywali. Kobieta z mechaniczną ręką, to najpewniej właśnie Redclaw, straciła ramię podczas jakiejś wyprawy, ale dosztukowała sobie nowe. Zrobione w Alkenstarze, czy w Numerii znalezione, różnie mówiono.
- To fakt, nie nadajesz się do pertraktacji. - Zgodziła się Manea, na co undine zareagował tylko cichym prychnięciem. - Ja mogę rozmawiać… Anabell może… możemy wszyscy, w sensie ci, co będą mieć coś sensownego do powiedzenia i nie wkurzą smoka. A może jak zobaczy Azę, że to taka fajna, mała istotka, to nie będzie sprawiał problemów. - Manea puściła oczko do niziołki. - Będziemy na miejscu, to się przekonamy, na co możemy sobie pozwolić. A co do Redclaw, to może tak być. Oby tylko, jak mówił Darvan, nie zmartwychwstała nagle, żeby się nam plątać pod nogami.
- Oby, bo raczej to my bylibyśmy wtedy tymi plączącymi się - zgodził się Jamash, zerkając na Azę. Zastanawiał się, czy tylko on zauważył, że niziołka prosi o wsparcie boga morderców i szpiegów.
No tak... Nikt nie widział jej śmierci, pomyślał Darvan.
- Aza zapewne mogłaby polecieć na "Kawalerzystę" - powiedział - ale pytanie, jak na to by zareagował smok. Na takie zlekceważenie jego osoby.
- Naprawdę nie łatwiej mu po prostu powiedzieć, że slyszelismy o nim, jego wspaniałości, oraz potędze? Jeszcze go przekonamy aby sam nas oprowadził po wraku i ktoś kto ma lepkie palce zawinie róg kiedy tamten nie będzie patrzył. - Anabell nie chciała w ogóle wspominać o tym, że wiedzą o jego matce oraz jej śmierci ani o Lanteri i jej mężu. Nie było to warte ryzyka.
- Wiadomo, pewnie będzie trzeba mu “posłodzić” i to porządnie, ale tak jak wcześniej mówiła Anabell, nie powinniśmy mówić mu o Lanteri i tym, że zabiła zabójcę jego matki. To może go tylko rozwścieczyć, a tego byśmy nie chcieli - powiedziała Manea.
- Odwiedzając kogoś wypadałoby mieć stosowny prezent, to zawsze przełamuje pierwsze lody. Kilka komplementów też nam pomoże zyskać sympatię smoka. - zamyśliła się przez moment Aza.
- Co by było można podarować smokowi? Cenny skarb? Szaloną noc z dziewicą? - spojrzała na Maneę i Anabell. - Hmmm, może w końcu Gardax by się na coś przydał, ahahah.
- Jeszcze by biedakowi stanął kością w gardle... Nawet smok nie zasługuje na coś takiego - z poważną miną powiedział Darvan, a Manea zaśmiała się pod nosem.
- Raczej chodziło mi o to, żeby miał być tą dziewicą - niziołka wytłumaczyła żart Darvanowi.
- Konsumpcja dziewic przez smoki raczej się gryzie z szaloną nocą - uśmiechnął się zaklinacz.
- Przynajmniej ktoś przebija Jamasha w byciu gburem, doceńcie to - bardka wyszczerzyła się zawadiacko do undine, ewidentnie go prowokując.
- Wypraszam sobie, musiałby się bardziej postarać - odpowiedział jej z pełną, udawaną powagą - Ale wykorzystanie go jako przynęty to dobry pomysł, nawet jeśli nie w tej właśnie sytuacji. Może przyjdzie nam jeszcze zapolować na dorosłego węża morskiego?
- Nie byłby dobrą przynętą, nie wydaje się być smacznym kąskiem. No ale mam propozycję co do rozmowy ze smokiem. Jak już jedna osoba zacznie postarajmy się sobie nie przeszkadzać. Bo w jakąkolwiek stronę z tym nie pójdziemy nie warto wchodzić sobie w drogę - dodała Anabell upijając pożyczonego od kuka grogu. Zdecydowanie poprawiał niesmak w ustach. Podała go dalej dla innych chętnych.
- Hmm, czy ktoś z was mówi w smoczym albo aquańskim? - Jamashowi wyraźnie wpadło coś do głowy, gdy tylko pociągnął łyk grogu - Skoro to smok wodny, to może rozmowa, albo chociaż pozdrowienie go w którymś z tych języków da jakiś efekt?
Bardka podniosła dłoń, ale nie zdradziła którym dokładnie językiem się posługuje.
- Paręnaście słów - przyznał się Darvan.
- No, to mamy już jakieś podstawy - odezwała się Manea. Nie wtrącała się, bo żadnego z tych języków nie znała. - Pozdrawiacie go po smoczemu, a potem rozmawiamy. Tylko trzeba pamiętać, żeby być pewnym tego, co się mówi. Skoro ludzie wyczuwają, jak ktoś kłamie, to taki smok też to pewnie bez problemu wyczuje.
- Mamy mu powiedzieć, że szukamy klucza?
- Nie od razu. Możemy powiedzieć, że we wraku została jakaś sentymentalna pamiątka, która ma dla nas ogromne znaczenie. Zresztą, coś się wymyśli - odrzekła półelfka.
- Może jak nas przyprze do ściany. Jak się w ogóle czujesz z kłamaniem, Darvanie? - Anabell zlustrowała zaklinacza.
- Wiesz... co innego opowiedzieć komuś kilka rzeczy, w inteligentny sposób mijając się z prawdą, a co innego okłamać smoka. A wodny należy, zdaje się, do tych złych - odparł.
- Dlatego pytam jak dobrze się z tym czujesz. Bo ja w razie czego uważam, że jestem w tym całkiem niezła - bardka ewidentnie miała nieco napompowane ego. - Bo widzisz sztuką jest aby kłamać tak aby używać prawdy.
- Wiem, wiem - potwierdził Darvan, który był przekonany, że właśnie bardowie celują w zniekształcaniu prawdy według własnej fantazji i dla własnych potrzeb. - Możesz zostać głosem drużyny.
- Jasne, a w razie czego cię wspomożemy - powiedziała Manea, popierając słowa zaklinacza.
- No… to zobaczmy co mi się uda zdziałać - Ku wspaniałemu omamieniu smoka! - zarzuciła toast zabierając z powrotem swój bukłak z grogiem. |