lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [Pathfinder] Pod piracką banderą (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/18459-pathfinder-pod-piracka-bandera.html)

Mroku 31-08-2019 18:10

Sytuacja rozwijała się ekspresowo i nie było na co czekać, gdyż wąż zbliżał się z niesamowitą szybkością. Anabell chwyciła za skrzypce i zagrała na nich, jednocześnie śpiewając, by zwrócić uwagę potwora. Udało jej się to. Wąż na chwilę zwolnił, skupiając się na bardce i po prostu... płynął za łodzią. Oczywistym było, że nie możecie go tak "holować" w pobliże "Wodnego Kruka", by ten nie spróbował go zaatakować, dlatego Darvan wypowiedział słowa zaklęcia, a z jego dłoni wystrzelił ładunek energetyczny, trafiając bestię w oślizłą szyję i sprawiając, że ta paskudnie zawyła. Problem był jednak taki, że zaklinacz i owszem - zadał rany wężowi, ale ten zdołał otrząsnąć się z hipnozy zaserwowanej mu przez Anabell. Na chwilę zniknął pod wodą i moment później wypłynął zaledwie kilka metrów od łódki, kłapiąc zębiskami.

Bardka była już na to przygotowana. Uderzyła różdżką przyniesioną przez Fitzgeralda w taflę wody przed wężem, a ta w mig pokryła się grubą warstwą lodu, zamykając w nim przy okazji potwora i nie pozwalając mu się ruszyć. Bestia wiła się, próbując oswobodzić, wtedy jednak niespokojną wodę nieopodal przecięła błękitna płetwa grzbietowa przyzwanego przez Azę rekina, który z niesamowitą prędkością dopadł do tylnej części ogona węża i wciągnął go pod wodę, rozrywając przy tym grubą warstwę lodu. Przez chwilę nic się nie działo, dopiero potem dostrzegliście ogromną plamę krwi unoszącą się na wodzie, co mogło oznaczać, że żarłacz albo dotkliwie zranił węża, albo rozprawił się z nim na dobre.

Nie niepokojeni już przez żadną morską bestię dotarliście szczęśliwie na pokład brygu, gdzie czekała już Lanteri i jej towarzysze.
- Widziałam, że mieliście problemy z wężem morskim. Gdybyście podpłynęli bliżej, poczęstowalibyśmy go z balisty, "Buźka" był już w gotowości - rzuciła, wyciągając przed siebie rękę. - Noga.
- Nie z takimi problemami sobie radziliśmy - powiedział Jamash, oddając jej drewniany kikut.
- Nie wątpię. - Kobieta szybko zlokalizowała wieko, po czym wyciągnęła ze środka róg chimery. Patrzyła na niego jak na największy skarb. Stojący za nią Gardax i Julia aż otworzyli usta z wrażenia, zapewne do końca nie wierząc, że wam się uda. To był bezcenny widok.
- Dobra robota, świetnie się spisaliście. - Varossa uśmiechnęła się do was szeroko. - Możecie teraz odpocząć, całe popołudnie i noc macie dla siebie.
Odwróciła się w stronę Gardaxa.
- Kierunek na Pierścien Kalizara, bosmanie. - Gdy ten skinął jej głową i ruszył na rufę, Lanteri spojrzała jeszcze na was. - Tam czeka was kolejne zadanie.





Odpocząć dane wam było tylko do wieczora, gdyż nad okolicą rozszalał się potężny sztorm, który rzucał "Wodnym Krukiem" na lewo i prawo, jakby okręt był jakąś dziecięcą zabawką. Deszcz zacinał tak mocno, że ledwo można było dostrzec dziób statku, a czarne, zachmurzone niebo co chwilę przecinał zygzak błyskawicy a potem po okolicy roznosił się ogłuszający grzmot. Wystarczyła dosłownie chwila na pokładzie, byście byli przemoczeni do cna. Fitzgerald widząc, jaka aura panuje na zewnątrz, stwierdził, że on nie rusza się spod pokładu i zaszył się w hamaku Anabell. Gardax walczył ze sterem, wspomagany przez Belinę, marynarze natomiast z żaglami, próbując je obniżyć, poganiani przez Antonową. Warunki pogarszały się nienaturalnie szybko i żadne z was nigdy czegoś takiego nie widziało i nie przeżyło. Aza została w ostatniej chwili złapana za dłoń przez Maneę, gdy pojawiła się na pokładzie, gdyż wiatr po prostu zdmuchnął ją z mokrego, śliskiego pokładu, próbując rzucić w stronę prawej burty. Gdyby nie półelfka, Aza z pewnością mocno by się potłukła. Niziołka była zmuszona schować się za załomem schodów prowadzących na rufę, gdyż na otwartej przestrzeni nie była w stanie się poruszać.

Wśród marynarzy zapanował niepokój, niektórzy krzyczeli przez deszcz i burzę, że sztorm to... wasza zasługa!
- To na pewno przez nich! Rozgniewali Besmarę, zabierając nogę trupa!
- Jestem o tym przekonany, wszyscy tu zginiemy!
- A było się nie pchać tam, gdzie besmarczycy wieszają heretyków!

Atmosferę podgrzewał jeszcze oczywiście Gardax, który również zrzucił na was winę za zaistniałą sytuację.
- Kraść to trzeba umieć! - Warknął zza steru. - Przez was Besmara pewnie rzuciła na nas klątwę!
Niebo rozświetliła kolejna błyskawica, tym razem bardziej oślepiająca od innych, a gdy wasz wzrok przyzwyczaił się do otoczenia, ujrzeliście siedzącą na głównym maszcie dużą, na oko dwumetrową istotę złożoną jedynie z fioletowej energii zamkniętej w przedziwnym, galaretowatym kształcie. Przez jej "ciało" czy czymkolwiek to coś było, przeskakiwały setki wyładowań, a rozwarty pysk i oczy były siedliskiem czystej energii.


Pracujący nieopodal na maszcie trzej marynarze krzyknęli z przerażenia i ruszyli do zejścia. Niestety, jeden z nich poślizgnął się i runął z wysoka prosto na pokład.
- Idę mu pomóc, miejcie się na baczności! - Krzyknął przez wichurę i ulewę Jamash, ruszając ostrożnie po mokrym pokładzie do rannego marynarza.
Pozostałym dwóm udało się zejść, a opleciona energią istota nie ruszyła się ze swojego miejsca, wpatrując w was i marynarzy na pokładzie. Nie wyglądało, by miała zaatakować, a sama sprawiała wrażenie potężnej i coś podpowiadało wam, jakiś wewnętrzny głos, że próba walki z tym czymś nie skończyłaby się dobrze ani dla was, ani dla brygu. Poza tym, to nie były warunki dobre do starcia z czymś, co wyglądało jak twór z innego świata - widoczność była tak słaba, że używanie broni dystansowych odpadało, pokład był mokry, przez co bieganie mogło skończyć się w najlżejszym przypadku skręconą kostką, a zacinający deszcz i wichura mocno wpływały na możliwość skupienia się, by spróbować rzucić jakieś zakęcie.

Coś jednak należało zrobić, gdyż sztorm ani na moment nie zelżał, a zdawało się nawet, że wciąż przybiera na sile. Czyżby ta istota była z nim w jakiś sposób powiązana?
- No dajcie temu skurwielowi popalić, zanim statek pójdzie w drzazgi! - Warknął Gardax, a nieoczekiwany gość siedzący na maszcie przekrzywił lekko "głowę", zerkając w jego stronę. Może go zrozumiał?


Tabasa 01-09-2019 09:30

Potyczka z wężem poszła pozostałym zaskakująco dobrze i jak zwykle kropkę nad "i" postawiła Aza i jej niebezpieczni przyzwańcy. Manea cieszyła się, że może już zwolnić z wiosłowaniem, bo mięśnie tak ją paliły, że za chwilę nie dałaby już z siebie nic więcej wykrzesać. Będąc na pokładzie, tylko uśmiechnęła się lekko, widząc zaskoczone twarze bosmana i kwatermistrzyni. Pewnie liczyli, że ona i towarzysze zostaną już na zawsze w jaskini umarłych, a tu taki psikus. Nie odzywając się, poszła od razu pod pokład i rzuciła się na hamak. Była zmęczona, obolała i oczy same jej się zamykały. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać, tylko spać... Ledwo się położyła, a już znalazła się w przyjemnej krainie snów.

Pewnie spałaby nadal, gdyby nie obudziło jej energiczne bujanie statkiem i ponure grzmoty. Gdy wyszła na pokład, szybko tego pożałowała... takiego sztormu jeszcze w życiu nie widziała. Deszcz napędzany wiatrem ranił twarz i dłonie, wbijając się niczym małe igiełki. Półelfka w ostatniej chwili pomogła Azie nie zostać zabraną przez wichurę, gdyż wiatr z łatwością cisnął nią przez pokład.

- Nie wychylaj się za bardzo, Azo, to bardzo niebezpieczne przy twoim wzroście! - Krzyknęła do towarzyszki przez wiatr.
Jej ubranie było już całkiem przemoczone i początkowo chciała wzorem Fitzgeralda udać się pod pokład, ale wiedziała, że może być tu potrzebna. Tyle dobrze, że pistolet zostawiła na hamaku i jej nie zamoknie.

Rzuciła się do pomocy z żaglami marynarzom, słysząc przy okazji narzekanie niektórych, że to przez nich cały ten sztorm. Nawet półork tak sądził, ale jego reakcja akurat jej nie dziwiła, w końcu od początku ich nie lubił. Zacisnęła tylko zęby, nie zamierzając się z nim teraz przekrzykiwać, bo co by to dało? Najlepiej było zrzucić na nich winę, bo przecież anomalie pogodowe na morzu się nie zdarzają. No pewnie, że nie, pfff...

Jej rozmyślania przerwało kolejne uderzenie błyskawicy i gdy spojrzała na maszt, ujrzała tam coś, czego jeszcze w życiu nie widziała. Jakiś naładowany elektrycznością stwór patrzył na nich, ale na razie nie zaatakował. Trzech ludzi Lanteri przestraszyło się go i jeden z nich spadł z masztu, na szczęście Jamash do niego ruszył, więc była szansa, że tamten szybko wyzdrowieje.

Manea miała mieszane uczucia, patrząc na to "coś" i mrużąc oczy chłostane deszczem. Nie wydawało się jej, by ruszenie na niego było najlepszym pomysłem. Skoro władał elektrycznością, mógł stamtąd, gdzie siedział puścić cały statek z dymem, zniszczyć żagle, sprawić, że nigdzie więcej nie popłyną i być może nawet nie przeżyją. Gdy Gardax krzyknął do nich, by się nim zajęli, półelfka obrzuciła go niebezpiecznym spojrzeniem.
- Jak ci życie niemiłe, to sam mu daj popalić! - Odgryzła się.

Dostrzegła jednocześnie, że to "coś" chyba zrozumiało bosmana, więc może tym razem zamiast walczyć, trzeba było podejść do problemu z innej strony?
- Hej, hej!! - Zaczęła machać rękoma, by zwrócić uwagę dziwnej istoty na maszcie. - Nie chcemy z tobą walczyć, chcemy tylko płynąć dalej i wyjść cało z tego sztormu! Czy mógłbyś zostawić nasz statek w spokoju! Nie mamy wobec ciebie złych zamiarów, chcemy tylko spokojnie dotrzeć do brzegu!
Nie wiedziała, czy to coś da, ale nie zaszkodziło spróbować. Najwyżej to będzie ostatnia rzecz, jaką Manea zrobi w życiu...

Ranghar 01-09-2019 14:17

Aza z zapartym tchem obserwowała jak wąż nagle znika pod wodą a zaraz później wypływa struga krwi.
- Yuhuuu! Shannon kaiju wygrywa! Rekiny wciąż są największym postrachem mórz! - niziołka wzniosła obie ręce w górę i wiwatując okręciła się kilka razy w kółko.
- Dzięki Shannon! Wracaj do swoich! - dziewczyna pomachała ku rekinowi i pstryknęła palcami odsyłając go.

- Dobry pomysł z zamrożeniem wody, przechowam to do następnej akcji - pochwaliła Anabell i odebrała berło z jej rąk.
- Świetnie się spisałeś - pogłaskała małpkę po głowie

Aza trochę zmęczona po dzisiejszych czarach i emocjach z chęcią powitała odpoczynek na hamaku. Z drzemki przebudziło ją nadmierne bujanie statkiem, trąc oczy ruszyła zaciekawiona za Maneą na pokład.
- O żesz, jaaaaaasny gwint - błyskawica oślepiła niziołkę, a silnych podmuch wiatru z deszczem rzucił ją po śliskich deskach. W ostatniej chwili złapała ją Manea i przytargała ją za załom przy schodach.
- Dzięki Mańcia, uffff... muszę złapać oddech, już się widziałam za burtą. - Dziewczyna mocno złapała się schodów i uspokajając żołądek oraz nerwy przysłuchiwała się krzykom załogi. Żałosne, niewdzięczne dupki obwiniały ich za zaistniałą sytuację. Następnym razem jak wypadną do wody będą mogli pomarzyć o delfinach, odwiedzi ich Shannon!

Kolejna błyskawica przeszyła niebo ukazując niespodziewanego gościa na maszcie.
- Uuuu, jaki błyszczący! - dziewczyna zaczęła uważnie przyglądać się fizycznej formie przybysza.
Jak usłyszała głos orka to, aż ją zemdliło, czyżby przybysza również? Zrozumiał starego trepa i przy odrobinie szczęścia może zdejmie go nam z karków. Aza uśmiechnęła się pod kapturem złowieszczo, ale wtedy odezwała się Manea.
- Nie, nie, nie zwracaj na siebie uwagi! - wiatr i deszcz zagłuszyły słowa niziołki.
Szybko Aza, myśl, myśl, zrób coś, albo będzie po Mańci!
Pierwszym odruchem dziewczyny zawsze było wykorzystanie zaklęcio-podobnej umiejętności, która nie wymagała od niej koncentracji, ani składników, ani słów. Tym razem potrzebowała pomocy inteligentnego potwora, na szybko wyobraziła sobie jego wygląd.

Obok niziołki pojawił się kot lewitujący w powietrzu. Miał świecące na fioletowo oczy, czarne futro na grzbiecie z białymi pręgami, pod szyją dwa pręgi krzyżowały się w x.



- Ahhh, pada! Czemu wzywasz mnie w taką wichurę dziewczyno? - Kotka zjeżyła się na widok tak intensywnych opadów.
- Z jego powodu! - skulona wraz z kotem pod schodami wskazała elektrycznego przybysza. - Jeśli dobrze pamiętam jesteś całkowicie odporna na elektryczność, petryfikację i częściowo na kilka innych rzeczy? - upewniła się Aza.
- Jestem, ale chyba nie chcesz bym się z nim siłowała i to przy takiej pogodzie? - odpowiedziała speszona kotka.
- Nie, zamierzam z nim porozmawiać, a ty mi pomożesz! Wiem, że rozumiesz wszystkie języki. Będziesz mi tłumaczyła jeśli to coś nie potrafi odpowiedzieć po naszemu! Teraz jeszcze jedna rzecz! - Aza próbuje się skupić i zmienić w rasę przeciwnika.

Bez względu na to czy się uda zmienić czy też nie dołączy do Manei.
- Co cię tu sprowadza?! Co potrzebujesz?! - zakrzyknie do potwora.



Przyzywa:Silvanshee, która ma zawsze aktywne:
Low-light vision
Immunity to electricity and petrification.
Resistance to cold 10 and sonic 10.
Fly 90ft.
Truespeech - can speak with any creature that has a language, as though using a tongues spell.
Cats Luck - A silvanshee adds its Charisma modifier as a luck bonus on all its saving throws. Once per day as a standard action, it can also grant this bonus to one ally within 30 feet for 10 minutes.

Alter Self by wyglądać jak potwór na maszcie

Jeśli wyjdzie jako niziołka to kota ma schowanego pod płaszczem na plecach. Będzie on tłumaczył, a w razie niebezpieczeństwa kot ją poderwie na kilka centymetrów w górę lub na boki




Kerm 01-09-2019 17:12

"Mała, jesteś wspaniała!"
Cóż, Darvam raczej wątpił, by Aza była zachwycona taką formą uznania. Raczej wprost przeciwnie, a zaklinacz nie miał zamiaru stawiać czoła rozwścieczonej kobiecie, nawet takiej filigranowej.

- Wspaniale, Azo! - powiedział, gdy atak rekina odwrócił uwagę węża, co w sume umożliwiło im dotarcie do "Kruka".
A tam przywitało ich zadowolone oblicze Lanteri i rozczarowane twarze Julii i Gardaxa.
Jak powiadają, radość jednych smuci innych.


Niechęć, czy raczej nienawiść, Gardaxa do członków "drużyny bojowej" jeszcze bardziej ujawniła się ledwo rozszalała się burza. Nie kto inny jak bosman zaczął podburzać marynarzy i na Darvana i jego towarzyszy zwalać winę za sztorm. Całkiem jakby silne burze, szczególnie na morzu, nie były czymś normalnym.
Aż dziw, że nie powiedział, że trzeba niektórych wyrzucić za burtę, by ugłaskać rozgniewaną boginię. Pewnie liczył na to, że marynarze sami sie domyślą...

Ale wnet okazało się, że, jak na razie, załoga ma na głowie większy problem, niż jakaś tam burza.
Stwór, jaki się pojawił na maszcie, nie zaatakował co prawda, ale sympatycznego wrażenia nie sprawiał. Ale i tak rada Gardaxa, by stwora zniszczyć, albo chociaż przepędzić siłą, nie zdała się Darvanowi najsłuszniejsza.
I widać było, że nie tylko on uznał próbę porozumienia za najsłuszniejszą z opcji.

Aza przywołała jakiegoś kotowatego stwora, a Darvan, który profilaktycznie przywiązał się do jakiegoś solidnego kawałka statku, spróbował ją i Maneę wspomóc dobrym słowem.

- Może zejdziesz do nas i porozmawiamy? - Gestem zaprosił stwora do zejścia na pokład. - Pomożemy ci w miarę możliwości.

Nie miał pojęcia, jak na taką propozycję zareagują inni, ale co mu szkodziło spróbować?

Asderuki 03-09-2019 18:35

Zwycięstwo nad wężem morskim było wspaniałe. Chaotyczne, ale ostatecznie, kiedy coś idzie według planu? Nie winiła Darvana za użycie magii, bo ostatecznie pewnie dzięki temu rekin Azy dokonał swego.

Wracając na pokład Anabell wyszczerzyła się słysząc pochwały. Zawsze była na nie łasa i sprawiały jej dużą przyjemność szczególnie jak była pewna, że na nie zasłużyła. Uśmiechnęła się do Jaspera.

- Byłabym zadowolona gdybyś mi kiedyś pokazał jak strzelasz z balisty... - rzuciła szeptem do mężczyzny. Był mimo wszystko przystojny. Póki nie otwierał buzi, ale nad tym można było popracować.


Anabell czuła strach i niepewność swojego chowańca i jedyne co mogła zrobić to dodawać mu otuchy swoją pewnością. Statkiem bujało i miotało, a rudowłosa z nadzwyczajną sprawnością kogoś nawykłego do ekstremalnych warunków opierała się wyrzuceniu za burtę. Łapała się lin, zapierała, niemal kładła na pokładzie, ale stała pewnie na nogach.

Wychodząc na górny pokład zobaczyła z przerażeniem jak jeden z marynarzy spada. Nie zdążyła nawet sięgnąć po różdżkę. Po co ona jej była, skoro nie mogła pomóc? Kiedy Jamash pobiegł do rannego ona skierowała koniec różdżki na pozostałych dwóch, aby oni mieli jakąś asekurację. Potem zaś...

… Jasność zalała okolicę wypalając jasny powidok na oczach. Świetlistość błyskawic siedziała na jednej z rei i przyglądała im się. Anabell nie mogła z początku nic z siebie wykrztusić. Przerażające piękno chaotyczności wyładowań zagarnęło jej umysł i gapiła się na stwora z rozdziawioną buzią.

- Przepiękne... - wyszeptała do siebie czując dreszcze na całym ciele. Sama obecność tego elektrycznego stwora przyprawiała o gęsią skórkę. Pod wpływem natchnienia Anabell postanowiła przemówić do niej tak samo jak reszta, ale z jej ust nie popłynął potok wspólnej mowy, a przenikliwi język istot wiatru.

- O wspaniała istoto burzy, nieskazitelny bycie piorunów i zniszczenia spotkał nas wspaniały zaszczyt, że nas odwiedzasz. Co sprowadza cię w skromne progi kapitan Lanteri i jej wspaniałego statku Wodnego Kruka? - przekrzyczała szalejący sztorm na tyle na ile mogły na to pozwolić jej struny głosowe. W takich warunkach śpiew wydawał się mało skuteczny, jeśli miał być skierowany do kogokolwiek innego niż niespokojne wody.

Anabell rzuci na pozostałych na maszcie marynarzy feather fall z różdżki.
Poza tym próba dyplomacji z istotą - język auran.
Zakładam, że Anabell ma przy sobie swoje skrzypce chociaż chowa je jakoś pod pazuchą aby nie przemokły za bardzo.


Mroku 04-09-2019 15:19

Istota złożona z energii spojrzała na machającą Maneę i znów przekrzywiła głowę, jakby procesowała to, co półelfka próbuje jej przekazać. Nie wykonywała przy tym żadnych zbędnych ruchów, po prostu słuchała. Potem do rozmowy włączył się Darvan, zapraszając nieznajomego (nieznajomą?) na pokład oraz Aza, która przy okazji przyzwała kolejne ze swoich stworzeń. Elektryczna istota zainteresowała się kotem, utkwiwszy w nim spojrzenie, a potem przeniosła uwagę na Anabell mówiącą w języku auran. Ciężko było się domyślić, czy istota ją rozumiała, czy nie, gdyż niczego nie dała po sobie poznać.

Dopiero po dłuższej chwili stwór zeskoczył z masztu, lądując dosłownie kilka centymetrów przed Maneą. Z tej perspektywy wyglądał na jeszcze bardziej przerażającego i niebezpiecznego, jednak nie zaatakował. Zbliżył coś, co układało się w galaretowatą twarz do policzka swaschbucklerki, po chwili przeskoczył niczym piorun w kierunku Darvana, Azy i Anabell. Mieliście wrażenie, jakby istota patrzyła przez was, lub... obwąchiwała? Co prawda nosa nie miała, ale tak to właśnie wyglądało.

Nagle, w ułamku sekundy poderwała swoje mackowate odnóża i dotknęła nimi waszych czół. Nie poczuliście bólu, raczej przyjemne i błogie zapadanie się w inną rzeczywistość. Świat zaczął wirować wam przed oczami przeróżnymi paletami barw. Czuliście się, jakbyście zostali wessani do kolorowego tunelu, choć żadne z was nie widziało pozostałych. Odczuliście całkowity spokój i odprężenie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyliście.


Co chwilę wypadaliście z tunelu, pojawiając się w slajdach przedziwnych wizji i obserwując siebie z trzeciej perspektywy, gdzieś z boku. Jakby wasze dusze opuściły ciała i bylibyście jedynie widzami tego spektaklu. A to znajdowaliście się na grzbietach jakichś morskich stworzeń, a to walczyliście z cyklopem, by w kolejnej wizji ujrzeć uśmiechającą się do was niebieskoskórą kobietę. Czas zwalniał i przyspieszał, tak, że nie wiedzieliście, o co w ogóle chodzi. To nie były wasze wspomnienia, bo przecież nie znaliście się wcześniej. Czyżby więc wizje te stanowiły migawki z przyszłości? Ostatnie dwie przedstawiały dużego, niebieskiego smoka pochylającego się nad wami i kobietę w pirackim ubraniu, której lewa ręka wyglądała jak mechaniczne urządzenie pokryte szkarłatną farbą. Palce zakończone były pazurami.

Potem w jednej chwili wróciliście do rzeczywistości i od razu zwymiotowaliście na pokład. Żołądki wciąż wam wirowały, po ciałach rozlewała się fala gorących i zimnych potów. Dłuższą chwilę zajęło wam ogarnięcie, co się właściwie wydarzyło i że leżycie na pokładzie. Pierwsze, co do was dotarło, to że pogoda się zmieniła. Sztorm po prostu zniknął, a ciemne chmury ustąpiły rozgwieżdżonemu niebu. Tajemnicza istota również odeszła, co wywołało wśród marynarzy odruchy niepohamowanej radości. Podchodzili, by poklepać was po plecach, jednak tak naprawdę chcieliście teraz tylko odpocząć i sprawić, by żołądek w końcu się uspokoił.

Jamashowi udało się uzdrowić połamanego marynarza, a gdy wróciliście do formy, mogliście skupić się na wizjach, których doświadczyliście z ręki (czy raczej macki) dziwnego stwora. Najważniejsze jednak, że nie był do was wrogo nastawiony i że - mimo wszystko - wasza postawa skłoniła go do odejścia wraz ze sztormem, który najwyraźniej on sam wywołał. W innym razie pewnie teraz bylibyście tylko kupką popiołu rozwianą przez wiatr...


Rejs do miejsca docelowego kolejnego zadania trwał półtora dnia, podczas których nic się nie wydarzyło, co dało wam czas, by odetchnąć po ostatnich "atrakcjach". Nastawienie marynarzy po odesłaniu dziwnej istoty zupełnie się zmieniło - nawet, jeśli jakiś wcześniej był nieufny, teraz zachowywał się w waszej obecności bardzo sympatycznie i przyjaźnie. Nawet Julia, widząc, że wasza postawa na okręcie naprawdę robi różnicę, nieco spuściła z tonu i otworzyła się, choć nie do końca. Niewzruszony pozostał natomiast Gardax, jednak mieliście wrażenie, że jego podejścia do was nie zmieniłaby żadna sytuacja.

Po dopłynięciu na miejsce, szybko zorientowaliście się, dlaczego Lanteri mówiła o Pierścieniu Kalizara. Szereg niewielkich, skalnych wysepek zamykał się na planie okręgu, pośrodku którego znajdował się wrak jakiegoś okrętu, zanurzony w dość płytkiej wodzie. Czubek głównego masztu wciąż wystawał ponad czystą, spokojną taflę, a po lewej stronie kadłuba dostrzegliście duży wyłom. Reszta piaszczystego dna upstrzona była koralowcami i innymi barwnymi roślinami morskimi. Miejsce wyglądało na ciche i spokojne, jednak "Wodny Kruk" pozostał poza terenem Pierścienia.


- To jest "Kawalerzysta" - Lanteri wskazała na wrak, przyglądając mu się z rufy. - A Pierścień to terytorium wodnego smoka, Kalizara, który zatopił okręt, gdy jego matka, Nicorydine, została zabita przez mojego męża i jego załogę. Kolejna część klucza jest we wraku "Kawalerzysty", niestety, problem jest taki, że dostępu do niego broni rzeczony smok. Nie wiem, ile Kalizar wie na temat mojego związku z Varvilem, dlatego to wy wybierzecie się, by otrzymać pozwolenie od niego na przeszukanie wraku.

Varossa przeniosła spojrzenie na was.
- Moja jedyna rada jest taka, byście pod żadnym pozorem nie atakowali Kalizara, choćby od jego prowokacji gotowała się wam krew w żyłach. Smoki to inteligentne stworzenia, większość rzeczy robią w jakimś celu, dlatego nie dajcie się podejść. Poza tym, atakowanie go może wystawić nie tylko was, ale i nas na niebezpieczeństwo, no i Kalizar mógł sam odzyskać część klucza i ukryć go w innym miejscu, dlatego najważniejsze jest dowiedzieć się wszystkiego, co można. A przede wszystkim dostać pozwolenie na przeszukanie wraku. Pokojowo. Jeśli uda wam się dostać do okrętu, rozglądajcie się za rogiem satyra, to kolejna część klucza. Jakieś dodatkowe pytania? - Lanteri założyła ręce pod wydatnym biustem. Manea, Anabell, Aza i Darvan spojrzeli po sobie - czyżby to tego smoka widzieli w swoich wizjach?


Kerm 05-09-2019 15:46

Stwór, który zagościł na maszcie "Kruka", pojął - najwyraźniej - słowa i gesty, bowiem opuścił swoje stanowisko, na szczycie masztu i zeskoczył na pokład, by przyjrzeć się tym, co usiłowali się z nim porozumieć.
A potem od obserwacji przeszedł do działania. Na szczęście nie zaatakował, lecz to, co zrobił, okazało się bardzo niemiłe, jeśli chodzi o ostateczne skutki.
Z drugiej jednak strony informacje, jakie im przekazał, mogły mieć bardzo duże znaczenie - jeśli, oczywiście, były prawdziwe.
Wyglądało na to, iż dziwna, mackowata istota pokazała im garść obrazów z przyszłości, które to obrazy zdecydowanie zachęcały do opuszczenia pokładu "Kruka" i udaniu się w świat bardzo odległy od Kajdanów.
Nie dało się ukryć - walka z cyklopem czy spotkania ze smokiem lub samą Jemmą Redclaw - to nie wyglądało zbyt optymistycznie. Na dodatek nie było żadnej pewności, że wszyscy przeżyją choćby pierwszą walkę...


Jak się okazało, Lanteri miała w rękawie parę niespodzianek, o których nie raczyła uprzedzić swej drużyny - specjalistów od czarnej roboty.
Smok, wodny na dodatek, to był bardzo niebezpieczny przeciwnik, jeśli - oczywiście - dojdzie do walki. A Darvan, jak na razie przynajmniej, nie bardzo wiedział, jak należy rozmawiać ze smokami. I co powiedzieć temu akurat smokowi.
Na szczęście nie był sam.

Tabasa 06-09-2019 17:15

+ Aza, Darvan, Anabell & Jamash
 
Ta przedziwna podróż kolorowym tunelem przez jeszcze dziwniejsze wizje, którymi uraczył ich stwór, sprawiła, że Manea długo dochodziła do siebie. Nie wiedziała, czy to, co widziała, to był jakiś wycinek przyszłości, czy może zmaterializowane w jakiś sposób wyobrażenia, które miała w głowie odnośnie całego zadania, którego podjęła się z pozostałymi. A może i jedno i drugie. Z trudem powstrzymała odruchy wymiotne, by znów nie opróżnić i tak prawie pustego żołądka na pokład. Nigdy wcześniej nie przeżyła czegoś takiego i w sumie to już więcej przeżyć tego nie chciała. Szczęście, że to "coś" nie pozbawiło ich życia.

No i pogoda się poprawiła, ale początkowo półelfka nie zwracała na to uwagi. Po tych wydarzeniach z "cosiem" poszła po prostu pod pokład i legła na hamak, w mig zasypiając. Obudziła się dopiero następnego dnia, gdy słońce było już dość wysoko. Pierwsze, co zauważyła, po wyjściu na pokład, to że marynarze zaczęli się do niej inaczej odnosić - byli spokojniejsi i pozytywnie nastawieni. Pewnie miało to związek z tym, że poradzili sobie ze sztormowym stworem, choć swashbucklerka wciąż czuła dziwną ciężkość na żołądku, która ustąpiła dopiero po kolacji.

A następnego dnia dopłynęli na miejsce ich kolejnej misji, którą tym razem było odzyskanie rogu satyra z wraku jakiegoś okrętu. Niby prosta robota, gdyby nie fakt, że wraku pilnował smok, który nie był chyba przychylny Lanteri, skoro trzymała się poza okrągłym pierścieniem wysepek. Manea nigdy wcześniej nie spotkała się ze smokiem twarzą w pysk, ale widziała parę na malowidłach w różnych karczmach. Z jednej strony była ciekawa, jak taki stwór prezentuje się na żywo, a z drugiej bała się, że się go wystraszy. No cóż, zawsze i wszędzie jest ten pierwszy raz, czyż nie? I tylko od nas zależy, czy poddamy się strachowi, czy stawimy mu czoła. Do Lanteri nie miała żadnych pytań, bo i o co tu było pytać? Mieli uzyskać pozwolenie na przeszukanie wraku, więc będą się starać to uczynić.

Gdy ruszyli do łodzi, by popłynąć do Pierścienia, Manea spojrzała po towarzyszach.
- Wciąż prześladują mnie te wizje... Smok, cyklop, jakaś kobieta z czerwonym, mechanicznym ramieniem... To pewnie była ta... Jemma Redclaw? Myślicie, że ten stwór pokazał nam naszą przyszłość? - Półelfka uniosła brew.
- Mam nadzieję, że Jemma spoczywa gdzieś na dnie i nie będzie się nam plątać pod nogami - powiedział Darvan. - W ogóle powinniśmy się dowiedzieć, jak ona wyglądała. Może faktycznie miała sztuczną rękę. Ale z pewnością te wszystkie wizje to nie była przeszłość. Być może to przyszłość, nie wiem.
- A może by powiedzieć Kalizarowi, że kapitan Lanteri zabiła zabójcę jego matki? - zasugerował.
- A co, masz ochotę nie mieć statku na którym wrócisz do cywilizacji? - zapytała Anabell z lekkim cynizmem w głosie. - Redclaw chyba nie żyje więc zakładam, że to jednak była przeszłość. Ołł Fitz już dobrze…
Małpka wskoczyła w objęcia kobiety będąc ewidentnie skołowaną i przestraszoną. Zwijając się w kłębek ułożyła się pomiędzy piersiami kobiety, co tylko ją bardziej rozczuliło.

- Sądzisz, że smok nie będzie zadowolony, że jego matka została pomszczona? - Darvan był nieco zaskoczony. - Powinien się cieszyć…
- Sugerujesz, że Lanteri zabiła własnego męża? - Anabell podniosła spojrzenie na zaklinacza - przecież powiedziała wprost, że to on zabił matkę...
- Bo go zabiła, mówią, że w samoobronie - rzucił Jamash. Nie wydawał się przekonany tą "samoobroną" - Darvan ma rację, to może być dobry argument. Oby tylko smok nie uznał, że w ramach pełnej zemsty musi wybić wszystkich bliskich zabójcy… - undine nie znał się na smokach, ale spotykał ludzi o takich zapędach - Zaraz, o jakich wizjach mówicie?
- Kiedy ty leczyłeś tego marynarza, ten… stworek energetyczny dopadł do nas i dotknął nas swoimi mackami. A potem mieliśmy różnokolorowy tunel i widzieliśmy przeróżne dziwne rzeczy, wygląda na to, że te same - rzuciła Manea. - Jakiegoś smoka, kobietę o błękitnej skórze, kobietę z mechaniczną ręką. To było dziwne. A co do smoka, to może jednak nie próbować go wkurzać?
- Wasz wybór, ja nie będę pertraktować, do tego się nie nadaję - Jamash odpowiedział szczerze, wzruszając ramionami - Co najwyżej popłynę po zdobycz, żebyście pereł nie zużywali. Kobieta z mechaniczną ręką, to najpewniej właśnie Redclaw, straciła ramię podczas jakiejś wyprawy, ale dosztukowała sobie nowe. Zrobione w Alkenstarze, czy w Numerii znalezione, różnie mówiono.

- To fakt, nie nadajesz się do pertraktacji. - Zgodziła się Manea, na co undine zareagował tylko cichym prychnięciem. - Ja mogę rozmawiać… Anabell może… możemy wszyscy, w sensie ci, co będą mieć coś sensownego do powiedzenia i nie wkurzą smoka. A może jak zobaczy Azę, że to taka fajna, mała istotka, to nie będzie sprawiał problemów. - Manea puściła oczko do niziołki. - Będziemy na miejscu, to się przekonamy, na co możemy sobie pozwolić. A co do Redclaw, to może tak być. Oby tylko, jak mówił Darvan, nie zmartwychwstała nagle, żeby się nam plątać pod nogami.
- Oby, bo raczej to my bylibyśmy wtedy tymi plączącymi się - zgodził się Jamash, zerkając na Azę. Zastanawiał się, czy tylko on zauważył, że niziołka prosi o wsparcie boga morderców i szpiegów.
No tak... Nikt nie widział jej śmierci, pomyślał Darvan.
- Aza zapewne mogłaby polecieć na "Kawalerzystę" - powiedział - ale pytanie, jak na to by zareagował smok. Na takie zlekceważenie jego osoby.
- Naprawdę nie łatwiej mu po prostu powiedzieć, że slyszelismy o nim, jego wspaniałości, oraz potędze? Jeszcze go przekonamy aby sam nas oprowadził po wraku i ktoś kto ma lepkie palce zawinie róg kiedy tamten nie będzie patrzył. - Anabell nie chciała w ogóle wspominać o tym, że wiedzą o jego matce oraz jej śmierci ani o Lanteri i jej mężu. Nie było to warte ryzyka.

- Wiadomo, pewnie będzie trzeba mu “posłodzić” i to porządnie, ale tak jak wcześniej mówiła Anabell, nie powinniśmy mówić mu o Lanteri i tym, że zabiła zabójcę jego matki. To może go tylko rozwścieczyć, a tego byśmy nie chcieli - powiedziała Manea.
- Odwiedzając kogoś wypadałoby mieć stosowny prezent, to zawsze przełamuje pierwsze lody. Kilka komplementów też nam pomoże zyskać sympatię smoka. - zamyśliła się przez moment Aza.
- Co by było można podarować smokowi? Cenny skarb? Szaloną noc z dziewicą? - spojrzała na Maneę i Anabell. - Hmmm, może w końcu Gardax by się na coś przydał, ahahah.
- Jeszcze by biedakowi stanął kością w gardle... Nawet smok nie zasługuje na coś takiego - z poważną miną powiedział Darvan, a Manea zaśmiała się pod nosem.
- Raczej chodziło mi o to, żeby miał być tą dziewicą - niziołka wytłumaczyła żart Darvanowi.
- Konsumpcja dziewic przez smoki raczej się gryzie z szaloną nocą - uśmiechnął się zaklinacz.
- Przynajmniej ktoś przebija Jamasha w byciu gburem, doceńcie to - bardka wyszczerzyła się zawadiacko do undine, ewidentnie go prowokując.

- Wypraszam sobie, musiałby się bardziej postarać - odpowiedział jej z pełną, udawaną powagą - Ale wykorzystanie go jako przynęty to dobry pomysł, nawet jeśli nie w tej właśnie sytuacji. Może przyjdzie nam jeszcze zapolować na dorosłego węża morskiego?
- Nie byłby dobrą przynętą, nie wydaje się być smacznym kąskiem. No ale mam propozycję co do rozmowy ze smokiem. Jak już jedna osoba zacznie postarajmy się sobie nie przeszkadzać. Bo w jakąkolwiek stronę z tym nie pójdziemy nie warto wchodzić sobie w drogę - dodała Anabell upijając pożyczonego od kuka grogu. Zdecydowanie poprawiał niesmak w ustach. Podała go dalej dla innych chętnych.
- Hmm, czy ktoś z was mówi w smoczym albo aquańskim? - Jamashowi wyraźnie wpadło coś do głowy, gdy tylko pociągnął łyk grogu - Skoro to smok wodny, to może rozmowa, albo chociaż pozdrowienie go w którymś z tych języków da jakiś efekt?
Bardka podniosła dłoń, ale nie zdradziła którym dokładnie językiem się posługuje.
- Paręnaście słów - przyznał się Darvan.

- No, to mamy już jakieś podstawy - odezwała się Manea. Nie wtrącała się, bo żadnego z tych języków nie znała. - Pozdrawiacie go po smoczemu, a potem rozmawiamy. Tylko trzeba pamiętać, żeby być pewnym tego, co się mówi. Skoro ludzie wyczuwają, jak ktoś kłamie, to taki smok też to pewnie bez problemu wyczuje.
- Mamy mu powiedzieć, że szukamy klucza?
- Nie od razu. Możemy powiedzieć, że we wraku została jakaś sentymentalna pamiątka, która ma dla nas ogromne znaczenie. Zresztą, coś się wymyśli - odrzekła półelfka.
- Może jak nas przyprze do ściany. Jak się w ogóle czujesz z kłamaniem, Darvanie? - Anabell zlustrowała zaklinacza.
- Wiesz... co innego opowiedzieć komuś kilka rzeczy, w inteligentny sposób mijając się z prawdą, a co innego okłamać smoka. A wodny należy, zdaje się, do tych złych - odparł.
- Dlatego pytam jak dobrze się z tym czujesz. Bo ja w razie czego uważam, że jestem w tym całkiem niezła - bardka ewidentnie miała nieco napompowane ego. - Bo widzisz sztuką jest aby kłamać tak aby używać prawdy.
- Wiem, wiem - potwierdził Darvan, który był przekonany, że właśnie bardowie celują w zniekształcaniu prawdy według własnej fantazji i dla własnych potrzeb. - Możesz zostać głosem drużyny.
- Jasne, a w razie czego cię wspomożemy - powiedziała Manea, popierając słowa zaklinacza.
- No… to zobaczmy co mi się uda zdziałać - Ku wspaniałemu omamieniu smoka! - zarzuciła toast zabierając z powrotem swój bukłak z grogiem.

Ranghar 07-09-2019 15:06

Azie odbiło się głośno, a następnie zwymiotowało porównywalnie barwnie z barwami tunelu. Gorące i zimne poty na przemian zalewały jej ciało, czuła się jak wyciśnięta nagle i kurczowo gąbka z której zewsząd się lało. Kurczowo złapała się burty, nogi miała miękkie.

- Ymmmm, dzięki za niezapomniane przeżycia - odezwała się wisząca w powietrzu wściekła i mokra kotka. - Następnym razem darujmy sobie deszcz i wymiociny, dobra? - oburzona kotka z założonymi na siebie przednimi łapami zniknęła w obłokach dymu.

I to było tyle z misternego planu porozumienia się za pomocą tłumacza. Przynajmniej miała rację co do potwora, nie każde straszydło chce ich koniecznie zabić.

Aza była podekscytowana na myśl o spotkaniu ze smokiem. Smoka jeszcze nie miała okazji zobaczyć, a co dopiero z takim rozmawiać. Jednak, raczej dużo będzie chyba zależeć od jego nastroju.
- Mogę przywołać kicię jeśli mamy porozmawiać ze smokiem w jego języku. Ona rozumie każdy język.
Niziołka zamyśliła się czy smok zgodziłby się na przywoływanie go przez nią. To by była dopiero sztuczka, puff, bam z obłoków smok walczący ku czci Azy! Dziewczyna zaczęła machać w powietrzu dłonią symulując lot smoka ziejącego na przeciwników pod nim.

Mroku 07-09-2019 17:18

Łódź, którą mieliście popłynąć do środka Pierścienia została spuszczona na wodę i gdy znaleźliście się w niej, Lanteri miała wam jeszcze coś do powiedzenia.
- Pamiętajcie, żeby nie zdenerwować Kalizara. Ani słowami, ani czynami. To dojrzały, silny smok, może zmieść nasz okręt z powierzchni ot tak! - Pstryknęła palcami. - I ani słowa o mnie, a tym bardziej o "Wodnym Kruku". Bryg jest na widoku, więc jeśli o niego zapyta, niech któreś z was powie, że jest jego kapitanem.
Nawet Gardax spojrzał zdziwiony na Varossę, a wy uświadomiliście sobie, że Lanteri po prostu boi się tego smoka. A jeśli tak pewna siebie kobieta się go bała, to nie wyglądało to zachęcająco. Niemniej, skinęliście jej głowami, Manea i Jamash chwycili za wiosła i po dłuższej chwili znaleźliście się wewnątrz pierścienia wysepek.

Na Kalizara nie trzeba było długo czekać, jednak jego pojawienie się nie było tak efektowne, jak można by się było spodziewać. Nie wystrzelił z wody, rozkładając majestatycznie skrzydła i pokazując od razu, kto tu rządzi. Nie, po prostu zrzucił z siebie nagle zaklęcie niewidzialności, czekając w wodzie nieopodal wraku "Kawalerzysty". Zaryczał gromko, a jego zew przetoczył się w promieniu wielu kilometrów. To był ten sam smok, którego Manea, Aza, Anabell i Darvan widzieli w swoich wizjach.


Tak, jak mówiła Lanteri, Kalizar był ogromnym, mocno zbudowanym smokiem o błękitno-turkusowej barwie skóry. Wspaniałe, rozłożone szeroko skrzydła pokazywały jego witalność, a długie, jaszczurze ciało usptrzone było lśniącymi łuskami. Wzdłuż długiego grzbietu biegł podwójny rząd ostrych jak brzytwy wypustek a ogon zakończony był czymś w rodzaju błony umożliwiającej pływanie. Szyję, z której zwisał duży, złoty medalion oraz najważniejsze organy pokrywał pancerz kostny, przez który z pewnością ciężko byłoby się przebić jakąkolwiek bronią białą.

Wyglądało na to, że w każdej ze swoich łap spokojnie mógłby unieść dobrze odkarmionego byka. Podłużny, delikatnie rozwarty pysk odkrywał grzebień ostrych zębisk, a złośliwie inteligentne spojrzenie błękitnych oczu lustrowało was, gdy gestem jednej z łap nakazał wam podpłynąć bliżej. Sam jego widok wzbudzał w was trwogę. Mimo to, podpłynęliście bliżej. Nie mieliście wyjścia, jeśli chcieliście odzyskać kolejną cześć klucza.

Kalizar spojrzał po was, a wyraz jego pyska ułożył się w coś w rodzaju złośliwego uśmiechu.
- Kolejni piraci, którzy chcą zakłócić mój spokój? Tak wam się spieszy na spotkanie waszych bogów? - Zapytał ponurym, mocnym głosem od którego zjeżyły wam się włosy na karku. - Przedstawcie się i powiedzcie, co tu zrobicie, zanim podejmę decyzję, co z wami zrobić.
Złożył skrzydła, ale nawet na moment nie spuścił was z oczu, pozostając w pozycji bojowej.



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:29.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172