Przeszukanie kapitańskiej kajuty nie zaowocowało znalezieniem klucza do ładowni, lecz przyniosło nieoczekiwaną premię w postaci mapki, która - być może - ukazywała szansę na opuszczenie jaskini drogą krótszą. Co umożliwiłoby szybsze wyniesienie stąd skarbów - gdyby, oczywiście, w ładowni faktycznie takie by się znalazły.
Kwestią otwartą pozostawało, czy "Przerażająca Fala" nadawała się do żeglugi, czy też musiałby tutaj wpłynąć "Kruk".
To jednak była pieśń przyszłości, bowiem skarby - jak na razie - nie zostały jeszcze odnalezione.
A gdyby zostały, to czy można było być pewnym wierności załogi?
Skarby, skarby, stosy skarbów...
Wystarczyły dwa uderzenia młota, by wejście do skarbca stanęło otworem. I sprawdziły się słowa tych co uważali, że Jemma zgromadziła nieprzebrane bogactwa.
Darvan nie miałby nic przeciwko temu, by znalazły się tu również i jakieś magiczne drobiazgi, ale przeciwko złotu (w różnej postaci) oraz klejnotom też nic nie miał. W końcu za złoto można kupić i magię.
Rozglądał się właśnie za jakimś zgrabnym i gustownym pierścionkiem, gdy okazało się, że kapitan Redclaw bardzo się przywiązała do swych skarbów - tak bardzo, że pilnowała ich nawet po swej śmierci.
Nie wyglądała na zadowoloną z przybycia niezapowiedzianych gości, a gdy tych gości zaatakowała, machając szablą i paskudnie wyglądającym czerwonym łapskiem, stało się jasne, że o pokojowym rozwiązaniu sprawy nie ma co marzyć.
Darvan cofnął się o krok, a potem wpakował w Jemmę garść magicznych pocisków.
Gdyby się okazało, że zainteresowania pani kapitan przeniosłyby się na jego skromną osobę, to miał zamiar użyć palących promieni, a w razie konieczności - płonących dłoni.
Nie obchodziło go, czy statek się zapali i zatonie - w końcu życie było ważniejsze, a złoto nie wyparowywało w ogniu.