Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-07-2019, 16:26   #21
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Walka z bandziorami rozegrała się szybko i bez żadnych strat z ich strony. Gdy na balkonie pojawiła się ta czarnowłosa kobieta i wyjaśniła, że to ona ich nasłała, Manea nie odebrała tego zbyt dobrze. Nikt normalny nie szafuje ludzkim życiem tylko po to by przeprowadzić sobie jakiś "test". Niemniej przeszli go bez problemów i nieznajoma chciała nawet z nimi pogadać na temat jakiejś propozycji. Skoro inni się zgodzili, to Manea również poszła za trzem drabami, będąc jednak czujną i zwieszając dłoń na rękojeści rapiera.

Niedługo potem znaleźli się w pokoju, w którym siedziała czarnowłosa, a ta przedstawiła się jako kapitan Varossa Lanteri. Nic to Manei nie mówiło, choć tamta wiedziała o niej zdecydowanie więcej, niż swashbucklerka sie spodziewała. I nie podobało jej się to. Nie podobał jej się sposób bycia kobiety, jej uśmiech, wszystko ogólnie. Miała wrażenie, że coś tu nie gra. Gdy jednak wspomniała o Jemmie Redclaw, Manea od razu przypomniała sobie niepokorną kobietę, o której krążyły po tawernach przeróżne opowieści. Wiadomość o podziale skarbu sprawiła, że Jamash i Darvan zgodzili się natychmiast, a Manea zastanowiła dosłownie chwilkę. Jeśli te bogactwa były tak wielkie, być może będzie ją stać potem na własny statek i załogę, co ułatwiłoby polowanie na Carrigana. Tak, to była myśl.

- Również w to wchodzę - powiedziała zaraz po Darvanie. - Przydałoby się jednak poznać nieco więcej szczegółów tego zadania. No i jak mówi mój towarzysz, Jamash, dobrze byłoby partycypować nie tylko w skarbie kapitan Redclaw, ale też wszelkich innych znalezionach, cennych rzeczach i innych takich. - zakończyła, splatając ręce na piersi.
 
Tabasa jest offline  
Stary 22-07-2019, 21:02   #22
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Aza słysząc oklaski odruchowo się skłoniła wywijając artystycznie rękawami. Zawsze należy podziękować za brawa, nawet jeśli pojawiają się niespodziewanie. Zupełnie tak samo niespodziewanie jak sztylet w plecach. Niziołka tym samym szybko łypnęła wzrokiem za siebie. Jeszcze było pusto.
Rozpoczął się czyjś monolog z góry, miała jeszcze z sekundę by dać drapaka, gdzieś by się prześlizgnęła i skryła. Z drugiej strony jej nowi kompani mieli równie silny instynkt przeżycia co ona. W grupie byli mocniejsi niż cokolwiek co miało się ujawnić na zagwizdanie. Dziewczyna zdecydowała się poczekać i rozeznać w sytuacji.

Podczas rozmowy z kobietą w budynku oczy Azy skakały po całym pomieszczeniu szukając innego wyjścia niż obstawione drzwi. Szykowała kilka planów ucieczki na wypadek, gdyby miało się zrobić paskudnie. Trochę się rozluźniła, gdy zorientowała się, że nie chodzi o nią, a bardziej o ogół. Tak, informacje jednak nie rozchodzą się tutaj tak szybko, jakby mogło wydawać się piratce. Aza musiała ruszać, im dalej tym lepiej. Wyglądało, że wrodzone szczęście niziołków znów dawało o sobie znać gwarantując bezpłatny rejs i jeszcze spory potencjalny zarobek.
- Może być - nonszalancko przytaknęła słysząc jak pozostali zgadzają się na warunki.
 
Ranghar jest offline  
Stary 23-07-2019, 12:08   #23
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Maxim gwizdnął widząc skuteczność swoich towarzyszy jak i Evelyn. Nie był to pierwszy raz kiedy jego dzieło wystrzeliło. Wcześniej strzelał do tarcz, polował na jelenie, nawet raz ranił oprycha, który chciał go obrabować. To był jej pierwszy zabity człowiek. Musiał przyznać, że była to nie zbyt legendarna potyczna, banda zapijaczonych oprychów, ale każdy gdzieś zaczyna.

Pierwszą reakcją na klaskanie była próba przeładowania pistoletu. Maxim szczerze sądził, że zabili właśnie członków załogii tej kobiety i właśnie czekała ich kolejna potyczka. Cała sytuacja okazała się jednak testem. Killbridge zastanawiał się ile alejek jest zapełnionych zwłokami takich oprychów, zastanawiał się ile alejek jest zapełnionych grupami, które nie zdały testu.
Pojawienie się kolejne grupy, która zaprowadziła ich do karczmy, aby obgadać możliwość współpracy, wymusiło na chłopaku rozmyślenia, czy inne grupy pirackie przeprowadzają wszystkie swoje rekrutacje w ten sposób? Bycie pijakiem musi być dobrze płatne, jeżeli ktoś ma jeszcze odwagę się tak zatracić.

Oferta brzmiała dobrze, szósta część pokaźnego skarbu, zdobycie doświadczenia na statku, renoma odkrycia dawna zaginionych kosztowności. Jeżeli ojciec się o tym dowie, a on się upewni, żeby wszyscy wiedzieli, że MAXIM KILLBRIDGE był członkiem załogi pirackiej, która to osiągneła, to mógł sobie tylko wyobrazić o reakcji jego przełożonych.
- Oczywiście, że się przyłączę. – rzucił energicznie – Nie mam co prawda doświadczenia w żegludze. Potrafię obrabiać drewno i naprawić dziury w dachu... poszycie statku pewnie działa podobnie. – uśmiechnął się delikatnie – Pytanie. Czy ktoś oprócz ciebie, pani kapitan, poluje na ten skarb? To będzie zwykłe „Krzyżyk pokazuje gdzie kopać”, czy „musimy zabrać mapę temu piratowi, który ma całą flotę”?
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline  
Stary 23-07-2019, 19:00   #24
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
- Dobrze rozumiesz, undine - odrzekła Varossa na pytanie o podział znalezionego łupu. - Pozycje na statku są już obsadzone, ale jak mówiłam, potrzebuję ludzi, którzy będą mogli to i tamto zrobić na pokładzie, a przede wszystkim dobrze walczyć, gdy zajdzie taka potrzeba. Tym głównie będziecie się zajmować. - Spojrzała na Darvana, dając jemu i pozostałym jasno do zrozumienia, jaka rola zostanie wam przydzielona na "Wodnym Kruku".
Słowa Maxima skwitowała delikatnym uśmiechem.
- Nie zostaje się kapitanem bez zrobienia sobie wrogów tu i tam. Mój zmarły mąż, zanim mnie poznał, opowiedział kilku swoim przyjaciołom o skarbie kapitan Redclaw. Teraz, gdy nie ma go już pośród nas, ci samozwańczy przyjaciele, prawdopodobnie również ruszą po to, co należy się mnie! Nie mówiąc o tym, że choć w połowie Wodny Kruk należy do mnie, a kilku tych "przyjaciół" stwierdziło, że po śmierci męża powinnam zrzec się prawa do okrętu. - Kobieta prychnęła. - Z niektórymi z nich sobie poradziliśmy, ale został jeszcze jeden, czy dwóch, którzy z chęcią widzieli mnie na dnie morze. Nie ma jednak czym się przejmować, damy sobie i z nimi radę, jeśli się pojawią. - Machnęła ręką i skinęła głową na jednego ze swoich ludzi.

Ten po chwili podszedł, przynosząc zwinięty w rulon pergamin oraz pióro w kałamarzu. Varossa rozwinęła dokument, rzuciła na niego okiem i podała wam po kolei do podpisania.
- To jest umowa, którą przygotowałam już wcześniej. Podpisując ją, zobowiązujecie się do pracy na "Wodnym Kruku" jako załoga bojowa mojego okrętu. Po podpisaniu, ten kontarkt staje się prawem. Do waszych obowiązków będzie należeć ochronia mnie, mojej załogi oraz statku przed zagrożeniami, które spotkamy po drodze oraz mniejsze lub większe prace na statku. Umowa wiąże was do momentu odnalezienia skarbu kapitan Redclaw. Oprócz obiecanej przeze mnie jednej szesnastej, otrzymacie zakwaterowanie na okręcie, codzienną porcję żarcia i napitku, a znalezione po drodze precjoza zostaną podzielone według Kodeksu. Jeśli wszystko się zgadza, podpiszcie się na dole.

Wszystko się zgadzało, więc nie było powodu, żeby nie parafować kontraktu, co też po kolei uczyniliście. Kapitan Lanteri z uśmiechem zwinęła dokument w rulon i oddała swojemu człowiekowi.
- Witam zatem moich nowych pracowników - rzuciła. - Radzę nie zostawać dzisiaj długo na kulminacji festiwalu, gdyż o świcie macie czekać na mnie przy pirsie na północnowschodnim brzegu największej z wysepek Lilywhite. Myślę, że znajdziecie bez problemu. Teraz jesteście już wolni, a jeśli się spóźnicie, wiem, gdzie was szukać.
Lanteri skinęła głową, a jeden z potężnych marynarzy za waszymi plecami otworzył drzwi, dając do zrozumienia, że spotkanie dobiegło końca. Pożegnaliście się więc i wyszliście z dusznej kamienicy na wieczorne, pachnące smażoną rybą powietrze. Pochód przebranych za niewolników ludzi zdążył już ruszyć w kierunku Placu Założyciela, a reszta biesiadników bawiła się jak gdyby nigdy nie słyszeli strzałów, które jeszcze niedawno rozniosły się echem po okolicy. Wyglądało na to, że tutejsi są przyzwyczajeni do takich rzeczy i nie robią już na nich wrażenia.

Biorąc sobie do serca uwagę waszej nowej pracodawczyni na temat festiwalu, ruszyliście pod statuę Caydena Caileana, by obejrzeć fajerwerki, a po ich pokazie skierowaliście się od razu do "Baryłki", gdzie czekały na was pokoje. Głupio byłoby tak od razu podpaść kapitan Lanteri, poza tym nie wiedzieliście, co dla was szykowała na kolejny dzień, więc pójście spać okazało się być najlepszym rozwiązaniem.




Z poderwaniem się z łóżek kolejnego dnia o świcie nie mieliście problemów, gdyż okna zajmowanych przez was pokojów wychodziły na wschód, przez co wstające słońce bardzo szybko wlało wam się nieprzyjemnym blaskiem pod zaspane powieki. Pogoda już od rana dopisywała i zapowiadał się kolejny upalny dzień z delikatnymi podmuchami ciepłego wiatru. Jamash nieco lepiej znał lokalizację miejsc w Lilywhite, więc tym razem to on prowadził na pirs, o którym mówiła kapitan Lanteri. Kobieta już tam na was czekała.
- No proszę, nawet się nie spóźniliście. Jestem pod wrażeniem - rzuciła wesoło, acz nieco ironicznie. - Pierwszy dzień pracy jako część załogi "Wodnego Kruka" nie będzie taki trudny, ale o tym opowie wam nasza kwatermistrzyni. Ruszajmy.

Przeszliście przez jeden z mostów, szybko orientując się, że zmierzacie do doków. Na pytania o samego "Wodnego Kruka", kapitan Lanteri zbywała was, twierdząc, że jest gdzieś w porcie i że w odpowiednim momencie znajdziecie się na pokładzie. Teraz ponoć były ważniejsze rzeczy do zrobienia. Niedługo później pojawiliście się przy jednym z magazynów, gdzie czekała na was wysoka, czarnowłosa kobieta z pieprzykiem nad górną wargą, nie tak urodziwa, jak pani kapitan. Ubrana była jak każda kobieta tutaj, a przy pasie dyndała jej szabla.
- To Julia Antonova, nasza kwatermistrzyni, ona powie wam co i jak, ja muszę zająć się teraz innymi rzeczami - powiedziała Lanteri i po chwili zniknęła w jednej z alejek prowadzących do Lilywhite.

Kwatermistrzyni spojrzała po was i skrzywiła się.
- Poznaliscie moje imię, ale ja nie muszę znać waszych. Skoro Varossa uważa, że się nadajecie do żeglugi w naszym gronie, to jej ufam. Jako, że sama mam od chuja roboty tutaj, pójdziecie do Pracowni Herthy i odbierzecie drewnianą rzeźbę kruka, którą potem zamocujemy pod bomstengą bukszprytu... Mam nadzieję, że nie muszę wam tłumaczyć, co to jest, chociaż jak patrzę tak na niektórych z was, to nie jestem pewna. - Przejechała wzrokiem po Darvanie, Azie i Maximie, po czym splunęła w bok, a mewa, która tam stała, zaczęła na nią skrzeczeć. Julia skiwtowała to kopniakiem wymierzonym w ptaka, ten jednak zdążył odlecieć. - Jebane ptaszyska, nie cierpię ich. Ale wracając... pójdziecie do Pracowni Herthy, to zakład rzeźbiarski niedaleko tartaku i odbierzecie, co mówiłam. Macie tu pieniądze, które jej przekażecie za rzeźbę.

Wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni kubraka pękatą sakiewkę i wręczyła ją Jamashowi. Być może z was wszystkich mężczyzna wyglądał jej na najbardziej doświadczonego.
- Dwieście pięćdziesiąt złotych monet, tyle trzeba zapłacić. Jeśli coś z tego zajebiecie dla siebie i Hertha będzie kręcić nosem, jesteście skończeni. Lepiej, żebyście nie kombinowali, bo Lanteri nie lubi kombinatorów. Ja też... Jak już odbierzecie rzeźbę, poczekajcie na mnie w tym miejscu, pojawię się do wieczora. Acha, jeszcze jedno... - Podrapała się po głowie. - Tutaj ściany mają uszy, a okna oczy, więc wy też się rozglądajcie, bo się może okazać, że ktoś was śledzi. Zwłaszcza jeden taki tengu, Hyrix Snowweather. Zażarty wróg kapitan Lanteri, ale nie będę tu teraz wchodziła w szczegóły. Jakieś jeszcze pytania? Jak nie, to dupy w troki i do roboty. - Julia klasnęła w dłonie, poganiając was.

 

Ostatnio edytowane przez Mroku : 23-07-2019 o 19:08. Powód: parę poprawek ;)
Mroku jest offline  
Stary 25-07-2019, 08:24   #25
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Półelfka słuchała tego, co mówiła Lanteri i jakoś tak podświadomie czuła, że coś z tą panią kapitan jest nie tak. Już pomijając wynajmowanie ludzi, żeby sprawdzić innych ludzi, ale po prostu ta kobieta nie wzbudzała zaufania. Choć z drugiej strony, kto na Kajdanach wzbudzał? Przecież jak okiem sięgnąć wszędzie trafić można było na piratów, albo innych trefnisiów. Żyć za coś trzeba było, a Manea miała jasno sprecyzowane plany, do których jej część skarbu bardzo się przyda. Jeśli go znajdą, rzecz jasna.

Nie dawała jednak po sobie poznać, że ma swoje przeczucia. Złożyła podpis na dokumencie i tym samym, wraz z innymi zasiliła załogę Wodnego Kruka. Nie mogła się doczekać, aż w końcu wypłyną, bo siedzenie na lądzie na dłuższą metę Maneę męczyło. Gdy wyszli na zewnątrz i ruszyli w stronę parady, rzuciła:
- Pewnie już sami na to wpadliście, ale mi się ta baba nie podoba i moim zdaniem musimy mieć na nią oko. - Zmarszczyła brwi.


Pokaz fajerwerków zrobił na swashbucklerce wrażenie i oglądając ten wybuchowy spektakl choć na chwilę zapomniała o szarej rzeczywistości, napawając się feerią barw. W związku z tym, że musieli pojawić się jutro o świcie w wyznaczonym miejscu, Manea nie szwendała się po mieście, tylko wróciła do "Baryłki", gdzie wypiła jeszcze dwa kieliszki wina na lepszy sen i położyła się do łóżka. Nie wiedziała dlaczego, ale nastrój jej zjechał i nie była już tak wygadana jak wcześniej. Może była po prostu zmęczona tym całym szalonym dniem? Przez kręcących się pod oknem nawalonych, głośnych marynarzy długo nie mogła zasnąć, jednak w końcu nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła.


Nigdy nie miała problemów z wczesnym wstawaniem, więc wygrzebała się z łóżka jeszcze przed Azą i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w piękny wschód słońca, zastanawiając się nad swoim życiem. Gdzie zaprowadzi ją ta żądzą zemsty? Czy tak naprawdę potem, gdy już zabije Carrigana, będzie szczęśliwa? Zniknie ten ukrywany przed całym światem smutek? Cały czas wmawiała sobie, że tak, ale podskórnie czuła, że będzie inaczej i że śmierć tego łajdaka niczego tak naprawdę nie zmieni. Nie naprawi. Odrzuciła jednak wszelkie wątpliwości, bo należało się zbierać, a Manea lubiła zawsze być w ruchu i coś robić, bo wtedy nie było czasu na myślenie o przykrych rzeczach. Czy w ogóle o różnych rzeczach.

Idąc z pozostałymi na pirs, oczywiście narzuciła swoją wesołą, zawadiacką maskę.
- Ach, jaki wspaniały dzień się zapowiada, nieprawdaż? Nowa praca, nowe możliwości, pewnie jak już znajdziemy ten skarb, to będę mogła sobie kupić własny statek i wtedy na spokojnie poszukać Carrigana. Możesz być wtedy moim bosmanem, Jamashu - Zaśmiała się i szturchnęła lekko kompana łokciem w bok. - Zresztą, zobaczymy, co się wydarzy. Tak, jak mówiłam wczoraj, musimy uważać na tę Lanteri, bo mam złe przeczucia. Znałam ludzi, którzy z taką łatwością szafują ludzkim życiem i to się nigdy dobrze nie kończy.

Po dotarciu na miejscu ruszyli do do doków, gdzie poznali kwatermistrzynię z ich załogi. Kobieta nie zrobiła na półelfce dobrego wrażenia, ale jakoś trzeba było z tym żyć. Dostali pieniądze na drewnianą rzeźbę kruka, którą mieli odebrać, a gdy Julia odeszła, Manea skrzywiła się, patrząc na pozostałych.
- Nie tak sobie wyobrażałam pierwszy dzień w nowej robocie - rzuciła. - Mieliśmy być ochroną, a nie ludźmi na posyłki. I nawet jeszcze statku żeśmy nie zobaczyli... wspaniale... - pomarudziła sobie, po czym westchnęła. - No nic, chodźmy po tego głupiego kruka, może dzięki temu będziemy mogli w końcu wejść na pokład. I miejmy się na baczności, skoro gdzieś tu się czai ten Helix, czy jak mu tam... Przynajmniej tyle dobrze, że szanowna kwatermistrzyni poinformowała nas, że jeden z wrogów Lanteri może się tutaj kręcić.

Zwieszając dłoń na rękojeści pistoletu, Manea ruszyła z pozostałymi do Pracowni Herthy, rozglądając się czujnie po okolicy. Nie zamierzała pozwolić się zaskoczyć.
 
Tabasa jest offline  
Stary 25-07-2019, 10:52   #26
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Jamash zazgrzytał ze złością zębami, ale przełknął własną dumę i nie odezwał się. Zaczynał życie od nowa, więc musiał pogodzić się z tym, że i pozycji wysokiej mieć nie będzie. Cóż, i tak teraz było lepiej - członek załogi bojowej to znacznie wyżej niż majtek. Wiadomośc o potencjalnych wrogach przyjął z uśmiechem, w końcu to był najlepszy sposób na zdobycie statku: zająć cudzy, a jeszcze lepiej taki, który był napastnikiem. Kontrakt został przez undine przeczytany od deski do deski, zanim ten go podpisał. Wszystko się zgadzało, odniesienia do Kodeksu Besmary, a także prośba do bogini, by ta osobiście ukarała każdego, kto złamie dane słowo.

Wychodząc, myślał tylko o tym, żeby porządnie się najeść - przez najbliższe tygodnie miał żywić się żarciem pokładowym, więc żołądek zdecydował, że musi to sobie zawczasu wynagrodzić. Alkohol alkoholem, ale podczas rejsów zawsze brakowało mu porządnej strawy.

***

Słysząc zaczepkę Manei, undine prychnął, wyraźnie rozbawiony.
- Ja mam służyć pod Tobą, dziewucho? Chyba nocami! - rzucił - Może uda się zdobyć jakiś w międzyczasie, skoro Lanteri ma wrogów, pieniądze wydasz na skompletowanie załogi, bo samą reputacją niewielu ściągniesz -
- Nocami powiadasz? To dobrze, ja będę słodko spać, a ty będziesz mnie wtedy chronił - odgryzła mu się, uśmiechając. Wiedziała, o co mu chodziło, ale nie zamierzała obruszać się na takie żarty. - Zobaczymy, w każdym razie widziałabym cię w swojej załodze. Jeśli nie dla mnie, to zrób to ze względu na starą znajomość z ojcem.
- Nie stać cię na mnie - odpowiedział - Sam mam podobne plany, Czerwony Blask zasługuje na odrodzenie - undine, jako byłemu kapitanowi, wyraźnie nie podobało się służenie w jakiejkolwiek załodze.
- Rozumiem - odparła nieco podminowana Manea. - Niemniej, gdybyś zmienił zdanie, moja oferta jest zawsze aktualna. Może i na razie mnie nie stać na twoje usługi, ale w końcu mamy odnaleźć jakiś legendarny skarb, więc to może się zmienić. - Błysnęła ząbkami. - No i wiesz, jak trudno w obecnych czasach znaleźć bosmana, który nie dość, że zna się na swojej robocie, to jeszcze możesz mu zaufać.
Jamash prychnął lekceważąco.
- Bosmanem byłem, kiedy ty się urodziłaś - warknął cicho - I skoro mam zarobić tyle co ty, nie zamierzam do tego wracać. Ale może mi się przydać pierwszy, albo oficer werbunkowy. Pływałaś już pod własną banderą? -
- Miło, że o mnie pomyślałeś, ale chyba mamy tutaj konflikt interesów - odrzekła. - Nie, nie pływałam nigdy pod własną banderą, tylko z ojcem, od którego bardzo dużo się nauczyłam. Wiem, że to nie zastąpi bycia kapitanem własnego statku, ale szybko się uczę i myślę, że dałabym sobie radę.
- Za zaryzykujesz życiem załogi, żeby to potwierdzić? Co do nauk twojego ojca, to patrząc, jak skończył, nie ufałbym im na ślepo - słowa undine były nieprzyjemne, ale nie pobrzmiewała w nich złośliwość. Raczej … troska? - Zacznij skromniej, wyrób sobie reputację, a potem myśl o własnej załodze -
- Ty to potrafisz pocieszyć, Jamashu, naprawdę… - powiedziała, zerkając na niego. - Nie jestem już tamtą bezbronną dziewuchą, którą znałeś z przeszłości, ale najwyraźniej cały czas tak o mnie myślisz. A co do mojego ojca… sam byś nie dał rady tuzinowi chłopa, gdyby się na ciebie rzucili. - Ucięła, wbijając wzrok gdzieś przed siebie.
Jamash westchnął.
- I pomyśleć, że to Madock przekonał mnie, żeby dać Carriganowi żyć. Powinien był już dawno przeciągnąć go pod kilem. Był zbyt miękki... - rzucił z żalem w głosie.*
- Naprawdę nie musisz mi o tym przypominać. - Manea spochmurniała. - Byłam tam. I wtedy, gdy zginął z jego ręki również. Nie musimy do tego wracać.
- Musimy. Dla tej chwili, w której w końcu znajdzie się na twojej łasce -
- A myślisz, że o czym ja cały czas myślę? - Spojrzała na niego, marszcząc brwi. I dodała już ciszej, żeby pozostali nie słyszeli. - Nie planuję sobie fantastycznego życia gdzieś pod palmami i grzejącym słoneczkiem, w towarzystwie ukochanego mężczyzny. Mam tylko jeden cel, który nie daje mi się nawet dobrze wyspać. Nie musisz mi dokładać, bo wiem, co mam zrobić. Żyję tym dzień po dniu. Chociaż ojciec traktował mnie momentami gorzej, niż najgorszego szczura lądowego, to nie mogę pozwolić, by takiemu śmieciowi, jak Carrigan, uszła jego śmierć.
Undine wzruszył ramionami. Powstrzymał się przed stwierdzeniem, że gorsze rzeczy uchodziły na sucho gorszym skurwysynom, ale zamiast tego powiedział - I bardzo dobrze, ale jeśli chcesz to zrobić, zrób to dobrze, i bez pośpiechu. Nie z załogą i statkiem kupionymi za fortunę, a takimi, na które sobie zapracowałaś. Jeśli tak po prostu kupisz statek i obwołasz się Kapitan Maneą, czym będziesz różniła się od tych wypacykowanych oficerków Cheliaxu, którzy na swoje okręty trafili prosto z jakiejś akademii? -
- Ja własnego doświadczenia nie wzięłam z książek - odparła. - Urodziłam się na morzu, całe życie spędziłam z ojcem na statku, widziałam to i owo. Dlatego teraz zaciągnęłam się do roboty z Lanteri, by poszerzyć horyzonty i zdobyć pieniądze na swój cel. Nie zamierzam rzucać się na Carrigana z niczym, chcę zrobić to dobrze i bez pośpiechu. Jak widzisz, nie wypłynęłam od razu z rana, by szukać go po wyspach Kajdan. Na wszystko przyjdzie czas - mruknęła zimno. Nastrój jakoś ją opuścił.
- Ja to wiem, ty to wiesz. Czy ktoś inny to wie? Pozostali z załogi Madocka, teraz robiący pod Carriganem? Dla pozostałych będziesz właśnie tym, co mówiłem, i trochę potrwa, zanim wyrobisz sobie reputację. Wierz mi, jestem wystarczająco wkurwiony udowadnianiem, że ja to ja i jednak żyję. Kilka lat w celi i poprzednie ćwierć wieku budowania imienia praktycznie poszło się jebać -*
- Zawsze ze wszystkim pod górkę… chyba mamy to gdzieś zapisane w naszym przeznaczeniu - powiedziała, uśmiechając się lekko. Nie chciała się tym wszystkim przejmować, ale nie wychodziło. - Powinniśmy sobie pomagać, dopóki nasze drogi się nie rozejdą. Nie będę cię zatrzymywać na siłę, bo i tak nie dam rady. - stwierdziła beznamiętnie.
Jamash pokręcił głową - Sami budujemy swoje przeznaczenia, nic nie jest zapisane. Czarna Pani wspiera tych, którzy są gotowi zapracować na swój los. Mówi też: “Jeśli nie możesz poradzić sobie z wrogiem, połącz siły z tymi, którym także zaszedł za skórę” - powiedział pewnie.
- Nasz los jest wypadkową szczęścia, zbiegów okoliczności i podejmowanych wyborów. I to jest właśnie przeznaczenie. Tak przynajmniej mówił mój ojciec. I w jego przypadku wybory doprowadziły go do marnego przeznaczenia. - Westchnęła. - Co do łączenia sił z wrogami swego wroga, mam taki zamiar. Ale wszystko po kolei i w swoim czasie… Nie musisz o mnie myśleć jak o osobie, która nie wie, co robi, napędzaną wyłącznie zemstą.
- Nie powiedziałbym tak - skłamał. Jak dotąd uznawał, że Manea nie przejmuje się specjalnie krokami, jakie mają ją doprowadzić do celu. Rozgłaszanie wszem i wobec, że szuka Carrigana, chęć kupienia statku bez doświadczenia pokładowego - w ten sposób szybciej trafi na dno, niż pomści ojca.
- Skupmy się na tym, co tu i teraz - powiedziała, wyczuwając, że Jamash skłamał. Nie chciała już drażyć tego wątku. - Jeśli będziemy blisko Carrigana, wtedy pomyślimy… albo pomyślę, co dalej. - Zakończyła.
Może i czasami działała zbyt wybuchowo, ale nie miała zamiaru dać się ponieść zemście, bo wiedziała, jak to może się skończyć. Chociaż może rzeczywiście potrzebowała kogoś, kto by ją stopował i pokazywał, jakiej granicy nie należy przekroczyć? Może i tak, ale była zbyt dumna, by to przed sobą i przed kimś przyznać.

***

Kwatermistrzyni była ... w zasadzie taka sama jak każdy przedstawiciel jej stanowiska. Czy bycie opryskliwym i wiecznie zirytowanym było częścią wymagań, tak jak donośny głos u bosmana, czy przychodziło z doświadczeniem, jak szeroki wachlarz przekleństw u tegoż? Jamash przyjął od Antonovej sakiewkę i schował ją za pazuchę, by ciężko ją było sięgnąć. Podpisał kontrakt, i nie miał zamiaru uszczknąć nawet miedziaka z tej sumy, jeśli to miałoby go złamać. Uniósł za to brew, słysząc o jednym z wrogów pani kapitan.
- Dziobaty może nas osobiście śledzić? Ma jakieś cechy szczególne, poza tym, że wygląda jak wielkie kruczysko czy inna czarna mewa? - zapytał. Tengu były dość powszechne na Kajdanach, a nie chciał rozglądać się za każdym pierzastym w tłumie - Kapitan nie będzie urażona, jeśli coś mu się stanie? -

Po rozmowie z kwatermistrzynią undine poprowadził towarzyszy ze swojej “załogi bojowej” przez miasteczko. Nigdy nie był w Pracowni Herthy, ale dobrze wiedział, gdzie jest tartak, kojarzył także szyld.
- Korzystaj ze spaceru - odpowiedział lekkim tonem na narzekania Manei - Przez jakiś czas nie będzie na niego okazji. No i rozglądaj się za pierzastym - Jamash wydawał się w ogóle nie przejmować mało ambitnym zadaniem. Miał w końcu na głowie inny cel - zlikwidować Snowweathera, jeśli tylko nadarzy się ku temu okazja.
 
Sindarin jest offline  
Stary 25-07-2019, 18:35   #27
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pani kapitan nie była kryształową osobą, no ale takie trudno było znaleźć na Kajdanach. Gorszą rzeczą było to, że Darvan jakoś nie do końca wierzył w uczciwość Varossy i w jej chęć podzielenia się częścią skarbu z tymi, co pomogą jej go zdobyć.
No ale to było tak zwane ryzyko zawodowe i trzeba było, nie da się ukryć, patrzeć pani kapitan na ręce, bo nawet jeśli mieli odnaleźć górę złota, to każdy wszak wiedział, że część ludzi uważa, że złota nigdy za dużo i że nie lubi się dzielić.
No ale warto było na ten temat porozmawiać z pozostałymi. Na przykład z Maneą, która wyglądała na dość rozsądną osobę.
No i, dopiero po niewczasie, Darvan znalazł kolejny znak zapytania w kontrakcie, który miał obowiązywać do chwili odnalezienia skarbu.
A co potem? Varossa zostawi ich na zapomnianej przez bogów i ludzi wyspie, czy zażąda worka złota za przewiezienie ich do cywilizacji...?

Wyglądało jednak na to, że Varossa wierzyła w skarb, a pewną rzeczą było to, iż miała wrogów i konkurentów, co oznaczało, iż podróż po skarb może się odbyć z przygodami, a Darvan miał nadzieję, że Varossa będzie na tyle rozsądna, by nie zajmować się piratowaniem podczas wyprawy po skarb.

* * *

Początek pierwszy dzień na statku oznaczał nie tylko spotkanie z panią kapitan, ale i możliwość poznania pani kwatermistrz, która miała co najmniej kiepskie zdanie na temat ich piątki, tudzież pewne braki w terminologii okrętowej, czego jednak Darvan nie zamierzał jej wytykać.

- Ciekaw jestem, ile waży nasz ptaszek - powiedział. - W razie czego trzeba będzie załatwić jakiś transport, żeby nas ten cały Snowweather nie zaskoczył, jak będziemy targać kruka. Jeszcze ptaszek się poobtłukuje i Julia będzie mieć pretensje - dodał z kpiną w głosie.
 
Kerm jest offline  
Stary 25-07-2019, 21:14   #28
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Gdy instynkt ucieczki przed niebezpieczeństwem opuścił umysł Azy ta odprężyła się i wróciła jej pogoda ducha. Mało przejmując się konsekwencjami podpisała umowę z panią kapitan, która wcześniej nagrodziła ich oklaskami za wyeliminowanie kilku wstrętnych drabów. Teraz jeszcze obiecała im za darmo wyżywienie, napitek, rejs statkiem w nieznane, ochronę złożoną z załogi piratów i jeszcze chciała obsypać ich skarbami, a wszystko to w zamian za ich towarzystwo. Ba, nawet martwiła się, aby nie zaspali i trafili na czas, na rejs.
-Nic się pani nie martwi! Przyjdziemy na czas! - niziołka wystawiła kciuk w górę, w geście uspokojenia zmartwionej kobiety.

Gdy szli w stronę parady Aza pocieszyła towarzyszkę.
- Za dużo się martwisz. Mam nosa do ludzi, jestem pewna, że rozgryzłam panią kapitan. Ona po prostu jest trochę onieśmielona i szuka nowych przyjaciół na swój własny dziwny sposób.

Aza po pokazie fajerwerków ruszyła szybko do łóżka, nie chciała zaspać na spotkanie rano z ich nową przyjaciółką. Uwiła sobie posłanie w jeden wielki barłóg zakrywając się szczelnie kołdrą, prześcieradłem, płaszczem i maską.
-Aaaaa- zaspała na spotkanie z ich nową przyjaciółką, Manea oczarowana wschodem słońca dała jej pospać za długo. Z kołdrą założoną na głowę szybko zaczęła się ubierać i poprawiać. Gdy wyszła z łóżka co chwila sprawdzała czy maska lub kaptur zasłaniają dobrze twarz, dawno nie dzieliła pokoju z drugą osobą.


- Cześć! Już jesteśmy! Nie czekałaś długo? - Aza radośnie przywitała się. Zatroskana Varossa czekała na nich osobiście i była pod szczerym wrażeniem tego jak dobrze udało im się trafić na miejsce zbiórki, naprawdę jej zależało na ich grupce. Przedstawiła też im swoją koleżankę, a następnie zawalona obowiązkami musiała uciekać do pracy.
- Nie pracuj zbyt ciężko! W tym upale łatwo opaść z sił! - niziołka pomachała na odchodne pani kapitan. Tak ciężko pracowała, aby wszystko zorganizować na podróż.

- Miło cię poznać Julio! Ja jestem Aza, to Manea, Jamash, Darvan i Maxim - Na pewno zostaniemy szybko przyjaciółmi.
- Nic się nie martw! Odbierzemy kruka i na pewno wspólnie uda nam się zamocować ten bumerang pod bukszpanem, nie widziałam że jest zieleń na statku, ale na pewno będzie wyglądać to słodko - niziołka pokiwała energicznie głową w potwierdzeniu.

Jak tylko odeszli na parę kroków zwróciła się do Jamasha
- Faktycznie tak dużo tam pieniędzy? Może starczy nam na jakieś pamiątki albo zrobimy sobie tatuaże z maskami na pamiątkę naszego spotkanie na festiwalu? Na pewno starczy nam jeszcze na kruka! Rzeźby z drewna są raczej tanie, nie ma na nie zbytu i chodzą za grosze.
 

Ostatnio edytowane przez Ranghar : 25-07-2019 o 21:24.
Ranghar jest offline  
Stary 28-07-2019, 14:28   #29
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Kapitan Varossa wydawała się pewna siebie. To dobrze, strach i wątpliwości powinno się zostawić na lądzie, kiedy się przemierza morze. Metoda rekrutacji Varossy zostawiała wiele do życzenia, ale to nie Maxim był kapitanem. Miał tylko nadzieję, że on nie zostanie wybrany jako następny „tester”.

Potencjalni wrogowie nie byli zmartwieniem Killbridga, bardziej martwił go potencjalny wyścig jaki może z tego wyniknąć, ale kapitan pewnie i to wzięła pod uwagę.

Przyjrzał się dokładnie umowie kiedy mu ją wręczono, sam w domu musiał nauczyć się sporządzać takie, chociaż nigdy w tym dobry nie był. Fakt, że umowa obowiązywała do momentu znalezienia skarbu trochę go zmartwiła, ale pewnie mieli na myśli powrót do portu. Młodzieniec ochoczo podpisał dokument i wręczył go kapitan.

Kiedy wyszli z karczmy usłyszał obawy Manea'y, ale nie podzielał ich do końca, kiedy jednak nikt nie wspomniał jego zmartwień postanowił się nimi podzielić.
- Zauważyliście, że umowa obowiązuje do momentu znalezienia skarbu? Mam nadzieję, że kapitan nas nie zostawi na zapomnianej wyspie z jedną-szesnastą skarbu.
Dalsze dywagacje przerwały im jednak pokazy fajerwerków. Kolorowe światła i głośne eksplozje były za prawdę godnym uczczeniem tego święta. Po pokazie wszyscy udali się spać, a Maxim wkroczył do swoich snów ululany pomysłem na miotacz eksplodujących kul ognia.

***

Pani kwatermistrz była, dla Maxima, obrazem pirata. Opryskliwa, wulgarna i mocno wkurzona, że grunt jest stabilny, ale szczury nieba srają jej na pokład. Zakładał, że reszta załogi będzie się zachowywać podobnie.
Zatem ich pierwszym sprawdzianem jako faktyczni członkowie załogi, będzie to czy potrafią wykonywać polecenia i czy są uczciwi wobec załogi. Taki wstępny test lojalności ma sens, przynajmniej dla Killbridga.
Spojrzał na Azę kiedy halflinka rozważała opcje wydania ich nowej fortuny.
- Może na lądzie by było taniej, tu na morzu na pewno jest na nie popyt. Do tego takie posągi muszą spełniać odpowiednie warunki. Odporność na wilgoć i sól, przy czym nie może być zbyt ciężki, aby nie zanurzać dziobu statku. Do tego estetyka, czas i takie sprawy. Podejrzewam, że Hertha może chcieć wziąć od nas więcej. – uśmiechnął się delikatnie jeszcze do Azy – Chyba nie będziemy mieli czasu na tatuaże, ale pewnie ktoś z załogi będzie się na tym znał.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline  
Stary 29-07-2019, 13:08   #30
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Pytań nie było, zatem ruszyliście z portu do rzeczonej pracowni, by odebrać kruka. Rozglądaliście się przy okazji uważnie, ale nikogo podejrzanego nie dostrzegliście. Przeszliście Placem Założyciela, potem odbiliście w lewo i mostem udaliście się na jedną z wysepek Lilywhite. Tam minęliście kilka sklepików, tartak i w końcu, po dłuższej chwili szukania, waszym oczom ukazał się piętrowy dom z przybudówką. Szyld wiszący nad drzwiami zapewniał, że wchodzicie właśnie do Pracowni Herthy.

Wnętrze okazało się być zastawione przeróżnymi drewnianymi meblami, rzeźbami oraz innymi przedmiotami. Niemal od razu powitała was wesoła, korpulentna krasnoludka, która przedstawiła się jako Hertha i wypytała o cel wizyty. Jamash szybko wyjaśnił, o co chodzi, a kobieta nakazała wam iść ze sobą, co też uczyniliście. Trzymetrowa, połyskująca (jakby położono na nią bezbarwną farbę) rzeźba kruka z rozłożonymi skrzydłami spoczywała na wozie, do którego zaprzęgnięty był osioł. Undine wręczył Hertcie sakiewkę, a krasnoludka skrupulatnie przeliczyła pieniądze.

- Wszystko się zgadza. Przekażcie kapitan Lanteri moje pozdrowienia i powiedzcie, że polecam się na przyszłość. Niech potem ktoś odstawi do mnie osła i wóz - odparła, pożegnawszy się z wami.

Osioł nie był taki uparty i pozwolił się prowadzić Darvanowi. Nawet z przejściem przez chybotliwy most nie miał większego problemu i gdy zdawało się, że droga do portu minie bezproblemowo, z morskiej wody płynącej pod mostem wyskoczyło z pluskiem trzech krokodylołaków. Wyżsi i masywniejsi od przeciętnego człowieka, rzucili się z warkotem w waszą stronę.


Wyczuwając zagrożenie, osioł zaczął wyrywać się Darvanowi, powodując jednocześnie przemieszczanie się zabezpieczonego sznurami ładunku na wozie. Ktoś musiał uspokoić zwierzę, bo jeśli drewniany kruk zostanie uszkodzony, Lanteri z pewnością się to nie spodoba. No i trzeba było zająć się likantropami, które kłapały paszczami, obnażając ostre zębiska. Jeszcze chwila i będą przy was...

 
Mroku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172