Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-08-2019, 20:55   #71
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Anabell przeraziła się masakrą jaka nastąpiła. Miała nadzieję, że... och to już było bez znaczenia. Tengu leżał w kałuży krwi w stanie tak okropnym, że ciężko się na niego patrzyło. A mimo to bardka patrzyła zapamiętując każdy szczegół.

- Tak oto kończy się pieśń Hyrixa Snowweathera - szepnęła wznosząc cichy toast za zmarłego upijając kilka łyków ze swojego bukłaka. Fitzgerald wskoczył jej na ramię i kobieta korzystając z zamieszania przyjrzała się dokładnie kajucie swojej kapitan. Ostrożnie stawiając kroki pomiędzy porozrzucanymi przedmiotami przeszła się pomiędzy półkami docierając do biurka. Minimalnie przesuwając papiery i dokumenty przepłynęła spojrzeniem po tekście i pozostawiła wszystko tak jak było - w nieładzie.

Aż podskoczyła, kiedy wściekły undine zaczął rzucać rozkazami i zmuszać młodych do roboty. Wycofała się pospiesznie z kajuty nie chcąc zostać przyłapaną na myszkowaniu. Ku jej zaskoczeniu została oddelegowana do snu co przyjęła z uśmiechem i podziękowała. Póki chłopaki mieli szorować pokład i sprzątać może zostać z nimi i wykorzystać resztę magii jaką miała. Wplatając co jakiś czas magiczne nuty pomagała im się nie zmęczyć za bardzo przy tej monotonnej robocie. Mieli w końcu jeszcze spędzić noc na wartowaniu co na pewno będzie wyczerpujące.

***

Przed świtem ktoś ją obudził. Zobaczyła Maxima z taką miną, że momentalnie zerwała się z hamaka. Wyszli na pokład, gdzie wartował jeden z marynarzy. Bardka wymieniła z chłopakiem kilka słów i poprosiła, aby nie przejmował się. Pomogła mu nawet wydostać się ze statku zabierając go łódką na brzeg. Pocałowała go na pożegnanie.

- Niech ci sprzyja w dalszych podróżach - szepnęła posyłając go w las.

***

Anabell była nieco zmęczona przez tak wczesną pobudkę. Powiedziała wartownikowi, że wszystko wyjaśni, ale musi się jeszcze chwile kimnąć. No i oczywiście przez to zaspała i słyszała już Jamasha opieprzającego marynarzy. Westchnęła będzie musiała ich przeprosić, że nie zdążyła. Undine miał zdecydowanie wybuchowy nastój. Zupełnie jak morze. W jednej chwili wzburzone, a w następnej spokojne. Pojawiając się na śniadaniu nie omieszkała ponownie pochwalić kuka i jego kunsztu kucharskiego.

W kambuzie rudowłosa patrzyła na undine zaspanym spojrzeniem. Nieco nieprzytomnie wzięła jedną z pereł i zaczęła się nią bawić obracając w palcach.
- Maxim nic nie zabrał. Po prostu nie dla niego życie pirata. Przynajmniej nie na tym statku. - powiedziała przenosząc spojrzenie na perłę, a z niej na Azę. - Skoro ci nie potrzebna to ja z chęcią wezmę.
Perełka zniknęła w dekolcie bardki. Spojrzała z powrotem na Jamasha.
- I to ja poprosiłam marynarzy, aby nie wszczynali alarmu. Chłopak nie miał złych zamiarów. Sama go nawet do brzegu łódką zawiozłam. Niepotrzebnie opieprzyłeś załogantów... - powiedziała ziewając - jakoś to wytłumaczę Lanteri. Wszak chłopak zrezygnował też ze swojej części łupu więc problemu chyba nie ma.
- Kurwa! - warknął głośno Jamash, waląc dłonią o stół - I nie raczyłaś mi o tym powiedzieć?! Od rana zapierdalamy, sprawdzając, czy nic nie zwinął, a teraz dopiero mówisz, że pomogłaś mu zwiać?! Chuj mnie obchodzi jego łup, odpowiadam za stan załogi! Lepiej, żebyś ładnie ugadała Lanteri - wskazał Anabell palcem - bo ja nie mam zamiaru za to sam odpowiadać! A opierdol tym kretynom się należał, bo nic nie powiedzieli - zakończył, ochłonąwszy nieco.
- Zamierzałam, ale już i tak ich opieprzyłeś zanim zdarzyłam to zrobić. - kobieta ewidentnie nie raz była rugana, bo gniew tymczasowego bosmana spłynął po niej jak po kaczce.
- A Maxim wziął tylko swoje rzeczy. Fithgerald sprawdził.
- A my zapierdalaliśmy po statku, żeby sprawdzić to samo!
- Przepraszam..? - bardka rozłożyła dłonie w geście bezradności. - Już nie musicie? O ile zaufasz moim słowom oczywiście.
- Kurwaa... - Jamash przeciągnął dłonią po twarzy, wyraźnie zmęczony - Tłumaczyć się będziesz Lanteri. Jej dola zdecydować, co z tym zrobi - warknął. W innej sytuacji myślałby już nad odpowiednią karą, ale teraz nie miał takiej władzy. Jeszcze.
- Aya, aye bosmanie - Anabell odpowiedziała tylko.

***

Po naradzie kobieta nie omieszkała zauważyć wyglądu Azy. Pochwaliła ją, że ślicznie o siebie dzisiaj zadbała. Marynarzy szczerze przeprosiła za zamieszanie związane z Maximem. Solennie obiecała nie powtórzyć swojego niedopatrzenia... pytaniem było, ile warte były jej obietnice. Nie mając jakoś humoru kobieta skorzystała nieco z zapasów grogu i podchmieliła się mocno wracając tym razem na swój hamak. Kiedy tak świat się przyjemnie kręcił a jej myśli błądziły we wspomnieniach usłyszał nagle bardzo niski i męski głos.
- Aj kobieto weź... tak nie można... wierz jak mi po tym... niedobrze..?
Anabell nie dostrzegła nikogo poza swoim chowańcem. Już zaczęła się zastanawiać czy w tym grogu na pewno niczego więcej nie było, kiedy Fitzgerald usiadł jej na torsie i ponownie się odezwał.
- Jak możesz doprowadzać się do takiego stanu? To takie... nieestetyczne.
Anabell wybałuszając oczy spierniczyła się na deski w nagłym zrywie. Chowaniec zwinnie uskoczył. Podnosząc się bardka patrzyła na Fitza z rozdziawionymi ustami. Zaraz potem zaniosła się śmiechem.
- Azaaa! Miałaś rację!
 
Asderuki jest offline  
Stary 18-08-2019, 21:31   #72
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Odcumowali z Darvanem łódkę babuni, zaklinacz złapał za wiosła i zaczęli odpływać od “Wodnego Kruka”.
- Płyń bardziej w prawo, za tym zalesionym wzgórzem będzie już rzut kamieniem do miasteczka - powiedziała Manea. Mężczyzna musiał wyczuć z jej tonu, że nie jest w najlepszym nastroju, choć jeszcze chwilę temu, na pokładzie, wszystko było dobrze. A przynajmniej takie się wydawało. - Jak sprzedamy łódkę, pójdziemy na dobry obiad do “Baryłki”. Gdybyś się zmęczył wiosłowaniem, powiedz, a cię zmienię.
- Aye, aye, ma'am - odparł Darvan żartobliwym tonem. - Coś cię gryzie? - Nie owijając w bawełnę przeszedł do sedna rzeczy.
- Zgadnij… - rzuciła, krzywiąc się, a zaklinacz od razu wiedział, że chodzi o Jamasha. - Ilekroć staram się jakoś zmniejszać dystans między nami, bo przecież znamy się nie od dziś, on jasno pokazuje, gdzie jest moje miejsce. Ale Anabell poznał raptem kilka dni temu i jest dla niej miły, jakby znał ją od zawsze. Nie rozumiem tego. - Pokręciła głową.
- Może dlatego, że niedawno ją poznał? - Darvan potarł brodę. - W stosunku do ciebie on ma po prostu klapki na oczach i tyle. Pewnego rodzaju ograniczenie umysłowe - dodał.
- Nie wiem, może… ale mi się to nie podoba. Ja mam wrażenie, że on cały czas myśli, że ja jestem tą dziewczyną, którą znał, gdy mój ojciec był kapitanem “Pocałunku Krakena” - powiedziała. - Zresztą, nieważne, nie psujmy sobie tego wypadu jego tematem. Potem z nim o tym porozmawiam. Cieszę się, że podczas walki nie zostałeś ranny. - Uśmiechnęła się do niego, zmieniając temat.
- A ja się cieszę, że teraz jesteś już cała i zdrowa. - Zlustrował ją, jakby sprawdzał, czy to, co mówi, jest prawdą. - No i odpłaciliście się temu, co cię ustrzelił... - Uśmiechnął się lekko. - Kiepski sposób na zdobycie czyjejś sympatii - dodał z poważną na pozór miną.
- Oni nie chcieli zdobyć mojej sympatii. - Pokazała mu język. - Jak ty się z tym wszystkim czujesz, co o tym sądzisz? - Odwróciła się w stronę okrętu i zobaczyła machającą im na pożegnanie Azę, więc pomachała jej również, uśmiechając się.
- Mówisz o wyprawieniu Hyrixa na drugi świat?
- I o tym i o tej pracy dla Lanteri. Mi coraz bardziej to śmierdzi. Skoro jej były człowiek wolał zginąć, niż się poddać, to myślisz, że nami by się przejmowała, gdyby przyszło co do czego? - Uniosła brew i uśmiechnęła się lekko. Oboje znali odpowiedź na to pytanie.
- Może dlatego Maxim się zmył z pokładu... - wyraził przypuszczenie Darvan. - Ciekawe, czy będzie o to piekło, jak pani kapitan wróci - mówił dalej. - Z drugiej strony... będzie ciekawie, prawda? A nikt nie powiedział, że trzeba żyć wiecznie - dokończył żartobliwym tonem.
- Całkiem możliwe - odpowiedziała odnośnie Maxima. - On dostał prądem, z tego, co widziałam, może doszedł do wniosku, że nie chce tak żyć, a nie miał odwagi się z tego wycofać tak po męsku. Myślę, że na Kajdanach jest już spalony. Jeśli Lanteri dowie się, że uciekł, na pewno szepnie gdzie trzeba, żeby wypatrywać takiego człowieka jak on. Kontrakty pirackie są droższe niż życie, Darvanie, wierz mi. Dlatego musimy swój wypełnić, inaczej będzie źle. Jeśli złożyłeś swój podpis pod papierem Lanteri, to jakbyś podpisał pakt z samym diabłem.
- Jak na piekło, to mam wyjątkowo dobre towarzystwo - odparł, najwyraźniej nie do końca przejmując się potencjalnym niebezpieczeństwem. - Jeśli zaś chodzi o Kajdany... Aż tak się do nich jeszcze nie przywiązałem. Tak że jeśli kiedyś zechcesz zmienić otoczenie...
[i]- Jeśli rozprawię się z zabójcą mojego ojca, z chęcią zobaczę twoje okolice i mam nadzieję, że oprowadzisz mnie po fajnych miejscach - odparła, uśmiechając się. - [i]Lubię poznawać nowe miejsca, nie tylko na morzu.[/]
- Czuj się zaproszona. - Również się uśmiechnął. - Świat jest wielki i pełen ciekawych miejsc. Nie warto siedzieć stale w jednym. Czy w jednej okolicy.
- Kto wie, może jak Carrigana będą już żarły piranie, to stwierdzę, że czas sprzedać “Pocałunek Krakena” i za te pieniądze będziemy się rozbijać po tym twoim… Taldorze? Dobrze pamiętam? - Uniosła brew. - Wybacz, jeśli nie, ale nie mam zbytnio pamięci do miejsc na lądzie.
- Nie do końca, ale ze mną nie zabłądzisz... na lądzie - odparł. - A w razie czego kupimy sobie mapę. Stać nas będzie... - Udał powagę.
- Pewnie stać nas będzie nawet na zamek! - Zaśmiała się perliście. - Słyszałam, że ludzie na lądzie mieszkają w zamkach, ale nie wiem, czy bym wysiedziała na miejscu w takiej budowli. No chyba, że byśmy sobie jakiś kupili, a potem pływali i wracali do zamku raz na jakiś czas. To chyba całkiem dobre wyjście, prawda. - Nie mogła przestać się śmiać, bo i też jakoś sobie teraz nie wyobrażała pieniędzy, które musieliby zarobić, żeby sobie kupić taki zamek. Ale mogła chociaż pomarzyć.
- Zamki są przereklamowane - zapewnił ją, z kamienną twarzą Darvan.
- Wybacz, że wejdę ci w słowo, ale myślałam, że powiesz “zamki są przeklęte”. To mogłoby być nawet ciekawe. - Zaśmiała się.
- Zamek z duchem... pojawiającym się w sypialni, w najważniejszym momencie... - Udał, że się zastanawia, czy to opłacalny interes.
[i]- Bardzo zły pomysł…[i] - Manea zaśmiała się, kręcąc głową. - No chyba, że rozreklamujemy go w okolicy i będziemy na tym zarabiać. Wyobraź sobie te przemowy: “Tylko w tym zamku wasze miłosne uniesienia przerwie duch, który pojawi się w... “, chciałam powiedzieć “nieodpowiednim momencie”. - Zaśmiała się perliście, odchylając na łódce. - Chyba coś w tym jest. - Nie przestawała się śmiać.
- Śmiej się, śmiej. - Darvan pokręcił głową. - Widać, że nikt cię naszedł w takiej sytuacji. - Stłumił uśmiech.
Manea otworzyła szeroko oczy, zaskoczona.
- Jakiś duch przerwał ci miłosne igraszki? Jak było? - Wyszczerzyła się.
- Duch to nie. - Pokręcił głową.
- Inny mężczyzna? Inna kobieta? - Zaśmiała się. - No opowiedz, jak już zacząłeś.
- Dawne czasy... - Darvan lekko się uśmiechnął. - Dwóch jej braci zaczęło się dobijać do drzwi... więc nie do końca można to zaliczyć do takiej sytuacji.
- I co zrobiłeś? Wyskoczyłeś oknem? Schowałeś się w szafie? - Maneę bardzo zainteresowała ta przygoda Darvana.
- Ponoć szafa to najczęściej sprawdzane miejsce...
- Też tak słyszałam. - Zaśmiała się perliście. - Ale wyobraź sobie, co by było, jakby za szafą było jakieś tajemne przejście… - Przyłożyła dłoń do ust, udając teatralnie zaskoczoną.
- Widzę, że zaczynasz się przywiązywać do wizji naszego zamku - zażartował.
- To by było nawet ciekawe. Gdybyśmy mieli tajemne przejście za szafą, ale takie prowadzące rozgałęzieniami do różnych części zamku, mogłabym po dobrym seksie z tobą uciekać tam, a ty byś musiał mnie znaleźć. A potem by się okazywało, że większość tych przejść prowadzi do przeróżnych komnat w naszym zamku, to by było fantastyczne! Tylko kto by nam taki zmyślny zamek wybudował. - Nie przestawała się uśmiechać do Darvana. - Nigdy byśmy się nie nudzili w takim miejscu. - Wybuchnęła śmiechem.
- My damy pomysły, a resztę załatwią pieniądze kapitan Redclaw - odpowiedział uśmiechem. - No i jest nas teraz mniej do podziału, czyli więcej dla nas. Zamek będzie miał jedną wieżę więcej... - Próbował zachować powagę; nie do końca mu się to udało.
- I piwnicę. Tam będziemy trzymać jakieś potwory, które uwolnimy, jak ktoś będzie próbował nam przeszkadzać. - Zaśmiała się. Taka rozmowa poprawiła jej nastrój i już nie przejmowała się Jamashem. - Dziękuję, ta nasza pogawędka mnie rozpogodziła. - Pogłaskała go po nodze, uśmiechając się lekko, ale z uczuciem.
- Po mojej stronie jest co najmniej tyle samo przyjemności. - Uśmiechnął się do niej. - Teraz jeszcze dobry obiad i odrobina dobrego wina... na podsumowanie miłej rozmowy... - Darvan rzucił okiem przez ramię by sprawdzić, czy jeszcze daleko. Okazało się, że w towarzystwie Manei czas zdecydowanie mijał szybciej i port było już widać. - Ty się zajmij sprzedażą łodzi - zaproponował. - Po mnie od razu widać, że nie jestem człowiekiem morza.
- Pójdziemy razem ją sprzedać, a jak ktoś powie, że nie jesteś człowiekiem morza, to będzie miał ze mną do czynienia - powiedziała, uśmiechając się zadziornie. - A obiad i wino brzmią wspaniale. Z chęcią i przyjemnością zjem i wypiję z tobą.
- Będę stać obok ciebie i robić groźne miny, żeby przekonać kupca, że to ty masz rację. - Darvan lekko się uśmiechnął. - A potem sprawdzimy, co ciekawego znajdzie się w kuchni i piwniczce "Baryłki"
- To będzie bardzo dobre wyjście. - Pokiwała głową, robiąc groźną minę. - Sprzedamy to, a potem pójdziemy się najeść i nawalić. - Zaśmiała się.
- Nawalenie się odpada. - Darvan pokręcił głową. - To znaczy w moim przypadku odpada. - Miał wrażenie że już tłumaczył, dlaczego magowie, szczególnie ognia, nie powinni nadużywać wody ognistej... ale może się mylił. - Weźmiemy trochę zapasów do koszyczka babuni i dokończymy imprezę na brzegu. Blisko domu - dokończył z uśmiechem.
- Jak najbardziej mi pasuje - Manea uśmiechnęła się szeroko, z uczuciem.

Niedługo potem dotarli do Lilywhite i zaczęli rozgłaszać, że do sprzedania mają łódkę w dobrym stanie, która na pewno przyda się na każdym statku, na ryby, bądź do romantycznych wypadów we dwoje z dala od miasteczka. Nie musieli długo czekać, aż znalazł się kupiec w osobie jakiegoś starego rybaka, który zapłacił im za łódkę 60 sztuk złota, co wydawało im się całkiem dobrą ceną. A skoro byli w Lilywhite, Manea postanowiła odwiedzić jeszcze miejski targ, gdzie zrobiła odpowiednie zakupy na ich imprezę na plaży.


Do zatoki, gdzie cumował "Wodny Kruk" wracali więc z koszem pełnym świeżego pieczywa, warzyw i owoców, sera i wędliny. Mieli zamiar od razu rozsiąść się na ciepłym piasku i dalej rozmawiać, zajadając pyszności z koszyka. Na powrót na pokład mieli jeszcze czas i nigdzie im się nie spieszyło.
- Twoje zdrowie. - Darvan uniósł kubek z winem. - Niech Pani Mórz ci sprzyja i zsyła silne wiatry! - Uśmiechnął się do Manei.
- Wzajemnie. - Zaśmiała się, znając przesłanie tego toastu. - Jednak czegoś cię nauczyło przebywanie na Kajdanach - rzuciła do niego wesoło.


Na "Kruka" wrócili dość późno... w wyśmienitych humorach.
I uszczęśliwili Balgrima dostarczonymi produktami.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 18-08-2019 o 21:41.
Kerm jest offline  
Stary 20-08-2019, 20:15   #73
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Po rewelacji jaką stał się dla niej Fitzgerald Anabell odzyskała humor. Co prawda chowaniec okazał się być bardzo krytyczny. Rzucał wieloma uwagami i "małpimi mądrościami" co nawet dość cierpliwą bardkę w końcu zmęczyło.
- Eeej! Kto chce sobie razem ze mną popić i poopowiadać historie? Chyba mam dość małpiej gadaniny! - zakrzyknęła kilkukrotnie na kilku pokładach zbierając chętnych.
Jamash dołączył do pokaźnej już grupki marynarzy - zdecydowanie potrzebował się dziś napić i odreagować.
- Zagraj coś najpierw! - rzucił głośno - Bez rumu w głowie gawędy mi się nie kleją!-
Anabell ukłoniła się nazbyt teatralnie. Kiedy załoganci wyrazili ochotę na zabawę przebrała się w swój występowy strój. Ze skrzypeczkami w rękach zaintonowała melodię. Zastanawiając się chwilę uznała, że potrzeba czegoś więcej i prostym zaklęciem dodała odgłosy bębenków oraz chórek od czasu do czasu.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=qVKsWT1OdAE&list=RD5K4TIQXCmPQ&index=2[/media]

Lekka i prosta skoczna melodia była tym co jej najlepiej wychodziło.
- Dedykuje to wam, moi drodzy! Na wspólną dobrą podróż i owocne łowy!
- I niech "Upiór Mórz" będzie naszym końcem! - odpowiedział Jamash, podnosząc kubek. Jego słowa były popularnym toastem wśród Besmarytów - życzeniem, by Morska Banshee porwała ich na swój okręt flagowy, czyniąc swoją załogą w niekończącym się rejsie po Maelstormie.
- Dziękuję bardzo, ale wolę odnaleźć swoją drogę do Elysium! - Anabell wystawiła język do Jamasha wyraźnie pokazując, że ścieżki Besmary nie były do końca jej ścieżkami. - Pijany bóg jest mi patronem i jemu dedykuję tę kolejkę!
Jamash razem z pozostałymi przepił do kobiety, po czym zaczął opowiadać o tym, jak zdobył swój pierwszy statek "Czerwony Blask". Undine nie miał talentu gawędziarskiego, a historia, jak każda inna piracka, była mocno wyolbrzymiona, ale w końcu taki był ich urok, i nikomu to nie przeszkadzało.
Reszta załogantów nie była w bardzo zabawowym nastroju. Ktoś coś opowiedział, ale nic porywającego. Podpita lekko Anabell nie była pocieszona. W przypływie kaprysu zamiast skocznej muzyki zaśpiewała nieco mroczną opowieść o młodym chłopcu i jego zemście na ojczymie. Zwyklelepiej to brzmiało jak śpiewało dwoje odsób, ale musiała sobie poradzić z tym co ma. Magia ponownie musiała pójść w ruch.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=iPAr7kL-mmg[/MEDIA]
 
Asderuki jest offline  
Stary 21-08-2019, 12:51   #74
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację

Końcówka miesiąca Erastus, roku 4711 AR
Kajdany, Garund
Wewnątrzmorze, Golarion.


Kapitan Lanteri wróciła z Bogsbridge dwa dni później w wyraźnie dopisującym nastroju, co mogło oznaczać, że wycieczka do miasta zakończyła się sukcesem i kobieta dowiedziała się więcej na temat pozostałych części klucza do skarbu. Jasper natomiast zdał raport z tego, co działo się pod jej nieobecność i Varossa była niemal wniebowzięta, że udało wam się rozprawić z jej wrogiem, Hyrixem Snowweatherem. Mocno rozsierdził ją za to fakt, że Maxim Killbridge postanowił opuścić załogę i nie wypełnić warunków podpisanej umowy, za co Lanteri obiecała, że będzie ścigany na całych Kajdanach. Biorąc pod uwagę, jaką osobą była pani kapitan, mogliście być pewni, że jeśli Maxim nie wyniesie się z Kajdan, będzie miał tu ciężkie życie. Jego część skarbu mieliście wziąć dla siebie, co również poprawiło wam nastroje i było chyba pewnym gestem dobrej woli ze strony Varossy za pokonanie Snowweathera. I o ile ona cieszyła się, że wynajęła dobrych ludzi na ten rejs, tak na Julii czy Gardaxie wasze zwycięstwo nie zrobiło wielkiego wrażenia.

Tego samego wieczora po powrocie, wezwała was do swojej kajuty.
- Wyprawa do Bogsbridge okazała się małym sukcesem. Wiem, gdzie znajdują się kolejne części klucza. Niestety, dowiedziałam się również, że będziemy musieli odnaleźć cztery kawałki, a nie trzy, jak wcześniej zakładałam. Kapitan Redclaw była sprytna w tej materii i Trzy Powody do Życia składają się z trzech części tylko z nazwy. Jako, że jeden znajduje się w moim posiadaniu, potrzebujemy jeszcze trzech. Na szczęście, dzięki wróżbicie z Bogsbridge poznałam lokalizacje tych części, więc przed nami najłatwiejsza część roboty - wystarczy je tylko odzyskać. Brzmi jak dobra zabawa, czyż nie?
Podniosła się energicznie ze swojego fotela i podeszła do globusa stojącego nieopodal was. Przesunęła kulę tak, by pokazywała wam Kajdany i wskazała palcem na zachodni punkt Tronu Besmary, wyspy najważniejszej dla kapłanów Pani Piratów.
- Zachodnią część Tronu Besmary znaczy szereg stromych klifów i naturalnych, ostrych formacji skał. Miejsce to nazywa się Szubienicami Blackwarna nie bez powodu. Po pierwsze, besmarańscy kapłani wieszają tam złoczyńców i heretyków religijnych a po drugie, trzeba mieć nie lada umiejętności, by próbować dostać się tam od strony morza i nie wpakować się na skały. Do tego dochodzą groźne morskie drapieżniki, a wszystko po to, by nikt nie mógł dostać się do miejsca, gdzie znajdują się zwłoki powieszonych heretyków i ich stamtąd zabrać lub ograbić. To będzie nasz pierwszy cel. Resztę instrukcji podam wam, gdy będziemy już na miejscu - powiedziała, uśmiechając się szeroko. Była pewna siebie i to, że mieliście płynąć gdzieś, gdzie mogliście wpakować sie w nie lada tarapaty, nie robiło na niej wrażenia. - Wyśpijcie się dzisiaj, gdyż jutro o świcie wypływamy i chcę mieć was w najlepszej formie. Podróż do Szubienic powinna nam zająć dwa-trzy dni, przy dobrych wiatrach i spokojnej żegludze.

O ile Jamashowi obiło się coś o uszy odnośnie tego miejsca (i rzeczywiście było tak niebezpieczne, jak mówiła Lanteri), tak pozostałym Szubienice Blackwarna miały dopiero odkryć swoje podwoje. Pytania o dalsze informacje na temat lokalizacji poszczególnych części klucza zbywała tylko oschłym "na wszystko przyjdzie czas", lub "im mniej wiecie, tym lepiej śpicie". Ewidentnie nie chciała podzielić się tym, co wiedziała, co w jej przypadku mogło być zrozumiałe. Choć pokonaliście Snowweathera, wciąż wam nie ufała i pewnie jeszcze trochę wody upłynie, nim to się zmieni. O ile w ogóle. Nie naciskając na Lanteri, udaliście się do kajuty sypialnianej, by odpocząć przed jutrzejszym, ważnym dniem.




Zgodnie ze słowami Lanteri, wypłynęliście z samego rana, zostawiając za sobą Lilywhite a przyjemne kołysanie łodzi sprawiło, że ciężko było wam wyrwać się z objęć snu. Pomógł wam bosman Gardax, który wpadł do kajuty sypialnianej i strzelił w powietrze z bata.
- Ruszać dupska! To, że pokonaliście Snowweathera, nie znaczy, że macie teraz leżeć jajami i cyckami do góry do końca podróży! Za zasługi to można co najwyżej kopa w dupę ode mnie dostać! - Warczał półork. - Za chwilę widzę wszystkich na pokładzie, a jak kogoś zabraknie, to się z nim osobiście policzę!
Trzasnął drzwiami i słyszeliście tylko jego energiczne kroki na schodach.

Pierwszy dzień i noc podróży upłynęły spokojnie. "Wodny Kruk" kierował się na zachód od Motaku, obierając kurs na Tron Besmary. Nie mieliście za wiele do roboty, oprócz wypatrywania potencjalnego zagrożenia i spędzania ze sobą czasu. Załoga, oprócz Imogen, Jaspera i Beliny raczej unikała waszego towarzystwa, a od Gardaxa wyczuwaliście wręcz wrogość. Balgrim był nastawiony całkiem przyjacielsko, jednak on większość czasu spędzał na zapleczu jadalni, gdzie miał swoją kajutę i w ciągu dnia widać go było jedynie przez chwilę na pokładzie. Antonovą ciężko było rozgryźć - czasami służyła pomocą, by innym razem po prostu coś odburknąć i być nawet niemiłą. Szeregowi marynarze nie spoufalali się z wami, skupieni na robocie i najpewniej ostrzeżeni wcześniej przez półorczego bosmana, by nie ucinać sobie pogawędek z "nowymi".

Następnego dnia pogoda od rana była ponura. Niebo zaciągnęły ciemne, ołowiane chmury zwiastującymi deszcz, nad taflą wody unosiła się smuga mlecznobiałej, poruszacjącej się niczym żywy organizm mgły. Żagle z ledwością łapały słabo wiejący wiatr, dlatego statek bardzo mozolnie posuwał się w wyznaczonym kierunku. Około południa, po prawej stronie burty dojrzeliście majestatyczną, kilkunastometrową iglicę skalną, która była jednak zbyt stroma, by uniemożliwić dokowanie brygu, lub zejście na ląd. Nie to jednak było najważniejsze - gdy tylko "Wodny Kruk" zbliżył się do poszarpanej, ciemnej skały, uszu wszystkich znajdujących się na pokładzie doszedł wspaniały, smutny i w jakiś sposób chwytający za duszę zaśpiew. Sześciu marynarzy, Gardax i Jasper od razu oderwali się od wykonywanej pracy, jakby pochodzący z innego świata śpiew po prostu ich zahipnotyzował. Jamash i Darvan również mieli problem, by się opanować i nie podążyć w stronę nostalgicznej pieśni, gdyż w ich głowach pojawił się nagle kuszący widok pięknej kobiety otaczającej ich swoim ciepłem i miłością. Ostatecznie wykazali się odpowiednią siłą woli i otrząsnęli.

Nie można było jednak powiedzieć tego o pozostałych. Belina próbowała zatrzymać Gardaxa, by ten wrócił za ster, jednak półork dobył w mgnieniu oka szabli i ciął dziewczynę przez ramię, z którego buchnęła krew. Ani on, ani pozostali nie byli w stanie się opanować, a trzech marynarzy wyskoczyło już za burtę, płynąc w stronę niesłabnącego śpiewu. Wyglądało na to, jakby całkowicie stracili kontrolę nad swoimi poczynaniami. W końcu morska toń nieopodal skały rozprysła się i waszym oczom na chwilę ukazała się... wyskakująca w powietrze przepiękna syrena, która po chwili zniknęła pod wodą.


Zaśpiew nie cichł, a chwilę później wrota kajuty Lanteri otworzyły się energicznie i na pokład wypadła sama pani kapitan. Na jej twarzy malowały się uczucia zniesmaczenia i złości, gdy zobaczyła, że Gardax, Jasper i pozostali marynarze ruszają za piosnką do wody.
- To jebana syrena! - Krzyknęła i spojrzała w waszą stronę. - Jej śpiew hipnotyzuje mężczyzn! Szybko, zróbcie coś, bo nie zamierzam stracić nikogo z załogi! Ja w tym czasie chwycę za ster! I nie zabijać, ma im włos z głowy nie spaść!
Pokonując po dwa stopnie schodów znalazła się na rufie, odbijając sterem w lewo, by zacząć odpływać od skalnej iglicy. Czterech marynarzy było już w wodzie, w połowie drogi do skały, Gardax i Jasper wdrapywali się właśnie na burtę. Trzeba było działać, nie było czasu do stracenia.

 
Mroku jest offline  
Stary 21-08-2019, 19:54   #75
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kto nic nie wie, ten nie zdradzi żadnego sekretu. Nawet przypadkiem.
Taki zapewne punkt widzenia na całą sprawę miała Lanteri, bowiem nie raczyła uchylić rąbka tajemnicy, albowiem informacja o tym, że najbliższym celem są jakieś Szubienice Blackwarna, była żadną informacją.
No ale w zasadzie trudno było się dziwić pani kapitan. Poza tym to, że trzymała karty przy cyckach i nie pokazywała ich (kart znaczy) nikomu, jakoś dało się przeżyć.


Marynarz w noc się bawi, we dnie w hamaku śpi...
Tak głosi popularna marynarska śpiewka, ale najwyraźniej Gardax tej piosenki nie znał. Albo też był bardzo, ale to bardzo niezadowolony z tego, iż jakieś obce przybłędy pokonały Hyrixa. I trudno było orzec, czy był tylko zazdrosny o cudze sukcesy, czy może po cichu sprzyjał Snowweatherowi, lub uważał zagrożenie z jego strony za element wzmacniający jego pozycję na "Kruku".
W każdym razie zachowywał się tak, jakby za wszelką cenę chciał pokazać, jak mało warci na pokładzie są nowi.
Faktem było, iż Darvan (podobnie jak cześć pozostałych członków 'grupy bojowej') był typowym szczurem lądowym, ale nie zatrudniono ich jako zwykłych marynarzy. A poza tym działania, mające stworzyć barierę między załogą a nimi, były co najmniej nie na miejscu.

W takiej sytuacji trudno było polubić Gardaxa i Darvan w zasadzie nie miałby nic przeciwko temu, by półork znalazł się za burtą i wpadł w objęcia syreny. I nawet by nie żałował, gdyby bosman pozostał tam na wieki. Ale skoro pani kapitan sobie życzyła, to raczej trudno było odmówić. Z tym jednak, że mieli pewien wybór.
Dlatego też Darvan rzucił się w stronę burty, chcąc złapać Jaspera i powstrzymać go przed skokiem do wody.
 
Kerm jest offline  
Stary 21-08-2019, 20:35   #76
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Była zawiedziona po rozmowie z Jamashem. Może i jej argumenty były ostre, ale przynajmniej sądziła, że undine cokolwiek zrozumie z tego, co do niego mówiła. Niektórzy faceci najwyraźniej byli niereformowalni i widzieli tylko to, co chcieli zobaczyć. Jamash nie chciał przyznać się do błędu, bo był na to zbyt dumny, ale mógł chociaż w jakikolwiek sposób zapewnić ją, że ich relacje się poprawią. Nie udało się, a ona nie zamierzała się więcej denerwować, bo czuła się po tej rozmowie wymęczona psychicznie. Zrobienie sobie przerwy od pogawędek z Jamashem z pewnością wprowadzi nieco spokoju w jej życie. Bo i w sumie po co on jej był potrzebny po odnalezieniu skarbu Redclaw? Jak będzie chciała, to kupi sobie w Port Peril kogoś o podobnej charakterystyce jeśli chodzi o umiejętności i tamten przynajmniej nie będzie się z nią kłócił.

Potem na statek wróciła Lanteri. Manei nie podobało się to, że kobieta wszystko trzymała w tajemnicy. Jasne, zdradziła im pierwszy cel rejsu, ale oprócz tego, że będzie niebezpiecznie, wiele więcej się nie dowiedzieli. A to, że będzie niebezpiecznie, półelfka wiedziała już w momencie podpisania umowy z nieufną kobietą. Niby to było zrozumiałe, że nie znała ich aż tak długo, jak pozostałych, ale zobowiązali się dla niej pracować, to i jakieś głębsze wprowadzenie w temat by się przydało. Swashbucklerka podświadomie czuła, że coś się święci i dlatego Lanteri nie była aż taka wylewna. No i z trzech części klucza zrobiły się cztery. Nie zdziwiła by się, gdyby za parę dni okazało się jeszcze co innego. Na razie postanowiła poczekać na rozwój wydarzeń.


Gardaxa nie polubiła od samego początku, a swoją tyradą pierwszego dnia rejsu sprawił, że jeszcze bardziej się do półorka zniechęciła i nie zamierzała wchodzić mu w drogę. Być może bosman postanowił utrudnić im życie, bo był zły na Lanteri, że dokoptowała ich do załogi? A może dlatego, że rozprawili się z jej wrogiem i tak dobrze im poszło? Nie zamierzała pytać i w sumie jej to nie obchodziło. Najważniejsze, że na pokładzie wciąż było kilka przyjaźnie usposobionych osób, z którymi zawsze można było zamienić kilka słów. Zwykle jednak Manea zamieniała je z Darvanem, z którym spędzała gro czasu. Jamasha natomiast unikała, a jeśli już przecinali się gdzieś na pokładzie lub pod nim, wymieniali zwykle parę słów na nic nieznaczące tematy typu pogoda i inne takie.

Drugiego dnia rejsu przepływali obok jakiejś skały na środku morza i właśnie wtedy rozległ się ten dziwny śpiew, który w jakiś sposób podziałał na męską część załogi. Bosman i pozostali zaczęli zachowywać się podejrzanie, niczym sunące na niewidzialnych sznurkach lalki, nęcone przez ten smutny zew. Gardax przeszedł samego siebie i nawet zranił próbującą go powstrzymać Belinę, co oznaczało, że jest źle. Potem półelfka ujrzała wyskakującą ponad wodę syrenę i aż otworzyła usta - kobieta z rybim ogonem była piękna i miała równie piękny głos, który sprawił, że faceci na pokładzie zupełnie postradali zmysły. Na szczęście Darvan był jednym z tych, który oparł się hipnotycznemu śpiewowi.
- Jakby to nucenie mieszało ci w głowie, daj znać, a uszczypnę cię z całej siły w tyłek. Może podziała - rzuciła do zaklinacza żartobliwie, choć sytuacja wcale taka nie była.

Lanteri ruszyła za ster, mężczyźni skakali do wody, by płynąć do syreny. Manea przez moment zastanowiła się, co kobieta-ryba by z nimi wszystkimi zrobiła. Śpiewała im co chwilę takie kołysanki? Zjadła? Zrobiła sobie małe syrenko-człowieczki? Szybko jednak otrząsnęła się z tych myśli i rzuciła swoimi pomysłami.
- Jamash, dasz radę jakoś ogłuszyć tych, co w wodzie i sprowadzić ich na pokład? Chyba pływasz z nas najlepiej i najszybciej! Anabell, może jakieś ożywianie liny, żeby spętać Gardaxa? Ostatnio pomogło z ptaszkiem! Aza, masz jakiś pomysł?

Po tych słowach, widząc, że Darvan pobiegł do Jaspera, chwyciła za linę leżącą na pokładzie. Nie miała aż tyle krzepy, by rozprawić się z potężnie zbudowanym Gardaxem, zatem rzuciła się z nią od tyłu na jednego z bardziej chuderlawych marynarzy, zakładając mu powróz na szyję i podkulając nogi, by ten przewrócił się razem z nią na pokład. Zamierzała go poddusić, by stracił przytomność, a potem zostawić i ruszyć, by pomagać pozostałym, gdyby mieli problemy.
 
Tabasa jest offline  
Stary 24-08-2019, 13:10   #77
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
-Nie zabijać, nie zabijać! - skrzeczała Aza parodiując Lanteri zmierzając w kierunku mężczyzn skaczących z burty - Gdzie w tym zabawa, co? - mruknęła w kierunku towarzyszy i do siebie.
Niziołka wyciągnęła kciuk i dwa palce przed siebie, pokręciła na boki głową po czym złączyła dwa palce. Kciuk wskazywał Jaspera, a palce Gardaxa.
Nie odrywając wzroku od celu odpowiedziała Manei:
- Kochana, to pomysł ma mnie, ahahaha!
Dziewczyna uśmiechnęła się pod kapturem na całą szerokość twarzy i skinęła głową.

Nad głowami pół-orka i podrywacza pojawiły się kłęby dymu oraz rozległ się smród siarki. Nagle runęły na nich diabelskie gigantyczne pająki powalając ich ciała na pokład.




Potwory nie tracąc czasu wystrzeliły sieć spowijając wszystkich chętnych do wyskoczenia za burtę.

Gdy sytuacja wyglądała na opanowaną Aza podeszła do Gardaxa wijącego się w sieci obciążonego odnóżami gigantycznych pająków.
- Ruszcie dupy, proszę! Brzmi to znacznie lepiej, nie sądzisz kochaniutki? - Aza mrugnęła do osiłka okiem, a jeden z pająków ukąsił go wstrzykując błękitną truciznę. Zależnie od oporu orka pozostałe pająki również zaczną kąsać go trucizną do momentu, aż odzyska rozum lub będzie na tyle osłabiony, że przestanie się szamotać.

Wkrótce Aza złapała najbliższego pająka za odnóże, a ten podsadził ją na krawędź burty. Niziołka nucąc pieśń syreny pod nosem rozejrzała się po morzu, wypatrywała wszystkich marynarzy w wodzie licząc ich i kalkulując następne posunięcie. W końcu wyciągnęła przed siebie obie dłonie rozciągając szeroko wszystkie palce.
- Muszę odesłać swoich kosmatych przyjaciół, miejcie oko na spętanych i pozostałych chcących wyskoczyć! - Aza rzuciła polecenie do towarzyszy.
- Niech ktoś będzie tak miły i przytrzyma mnie za ramiona. Do następnej sztuczki muszę się mocniej skupić! - Aza rzuciła kolejnym poleceniem.

Gdy poczuła dotyk na obu ramionach wzniosła ręce wysoko przed siebie i zaczęła nimi falować. Palce wyginały się i ugniatały powietrze, jakby chciała coś złapać. Powtarzała gesty wskazując każdego marynarza w wodzie, a gdy skończyła kiwnęła głową i zakrzyknęła:
- Zabieram co nasze, ty mokra cycata flądro!

Pająki zniknęły w obłokach dymu zostawiając za sobą smród siarki, a w kierunku marynarzy wyruszył oddział piekielnych delfinów.




Ssaki zostały przywołane z rozkazem pochwycenia mężczyzn za kończyny i przyholowania ich z powrotem w okolice statku. Aza dyrygowała w powietrzu palcami jak szalona, jakby grała konkurencyjną pieśń do syreniej.
- Jamash, Ana bądźcie gotowi, jeśli delfiny zdołają przytargać do nas tych tępaków to będzie trzeba ich wyłowić.

Aza wzywa 1d3 Giant spiders -fiendish
Special Attack web (+5 ranged, DC 12 [14], hp 2)
Bite–injury; save Fort DC 14 [16]; frequency 1/round for 4 rounds; effect 1d2 Strength damage; cure 1 save

Później wzywa 1d4+1 dolphins - fiendish
Speed swim 80 ft.



 

Ostatnio edytowane przez Ranghar : 24-08-2019 o 13:56.
Ranghar jest offline  
Stary 24-08-2019, 13:50   #78
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Nareszcie znów na morzu! Szum fal rozbijających się o burty statku, ciągłe lekkie kołysanie pokładu - to był prawdziwy balsam na duszę Jamasha. Undine z zapałem podejmował się wszelkich prac na statku, zupełnie nie przeszkadzały mu wrzaski i groźby Gardaxa. Półork był bosmanem, nie spodziewał się po nim niczego innego. Bardziej zastanawiało go nagle zmienione nastawienie załogi. Zaledwie kilku traktowało go równie życzliwie co przed powrotem Lanteri. I zabójstwem Snowweathera. Czyżby jednak więcej osób, niż się wcześniej wydawało, nie było miłośnikami pani kapitan? Ale jeśli tak, to czemu milczeli, przedtem jak i teraz?
Może podejrzewali też, że Varossa wynajęła załogę bojową po to, by mieć bat na niepokornych podwładnych? Cóż, z pewnością istniał jakiś powód tej izolacji, chociaż niektórzy sami o to zadbali. Jamash wciąż nie rozumiał wyrzutów Manei, która domagała się traktowania na równi z innymi, jednocześnie oczekując poświęcenia jej więcej uwagi. Gdyby chociaż pomogła jakoś przy pracach, zamiast urządzać sobie wycieczki z Darvanem… Zaklinacza mógł jeszcze zrozumieć, on nie uważał się za doświadczonego żeglarza. Undine podejrzewał, że następne rozmowy z dziewczyną będą wyglądały podobnie - uzna, że lepiej zna jego myśli niż on sam i nawet nie będzie szansy zmienić jej zdania - więc pozostało mu składać ciche modlitwy w jej intencji Besmarze. Bardziej dziwiło go nastawienie załogi do Azy i Anabell. Niziołka, przynajmniej dopóki nie wydało się, jakimi mocami dysponuje, wydawała się zupełnie nieszkodliwa, Jamash pokusiłby się wręcz o nazwanie jej pokładowym talizmanem. Bardka zaś nie tylko aktywnie pracowała na pokładzie, ale też umilała wszystkim czas swoją muzyką - kto do cholery mógł mieć z nią problem?
Ona i undine mieli od wypłynięcia kilka wspólnych przygód w wieczorami, kiedy udawało im się znaleźć odosobnione miejsce. Anabell mówiła mu wtedy, że jest znacznie lepszym bosmanem od Gardaxa - nie pytał, w czym dokładnie. Nigdy jednak nie spędzili nocy razem, co też było Jamashowi na rękę. W jego życiu była tak naprawdę tylko jedna kobieta - oddał jej już i umysł, i duszę. Na ciało miał dopiero przyjść czas.

***

Słysząc syreni zaśpiew, undine ruszył od razu w stronę burty, krzycząc w odpowiedzi na okrzyk Manei - Rzucajcie mi liny! Przywiążę ich! - sam też złapał jakąś po drodze, drugą ręką grzebiąc gorączkowo po kieszeniach. I pomyśleć, że nosił je ze sobą już tyle lat, kupiwszy kiedyś na targu właśnie po wysłuchaniu historii o syrenach wabiących marynarzy - a tu w końcu się przydadzą! Przeskakując za burtę, miał już obie woskowe zatyczki wciśnięte do uszu. Co prawda nie miał szans usłyszeć niczego, co wykrzykiwali jego towarzysze, ale przynajmniej zachowa panowanie nad sobą.

Zanurkował, rozglądając się pod wodą za syreną - dorwanie jej było najszybszym sposobem na uratowanie marynarzy. Gdyby nie zobaczył jej od razu, a delfiny Azy (co do cholery ta niziołka jeszcze potrafi?!) nie dawały sobie rady, wtedy mógłby zacząć zaciągać załogantów do statku, obwiązując ich w pasie liną i zwyczajnie holując za sobą.
Możliwe działania:
Widzę syrenę od razu - ruszam do ataku
Nie widzę syreny, ale delfiny sobie same radzą - szukam syreny
Nie widzę syreny, delfiny sobie nie radzą - pomagam marynarzom, potem szukam syreny

Jeśli dojdzie do walki, taką mam kolejność buffów rzucanych z fervorem:
1. Ironskin
2. Divine fervor
3. Shield of faith
4. Sacred weapon

 
Sindarin jest offline  
Stary 24-08-2019, 21:28   #79
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Anabell odebrała bosmana podobnie do pozostałych. Nawet dla niej krzyczał ciut ZA bardzo. A może to była reakcja na brak odzewu na jej uroki? Mimo wszystko bardka była próżna jak każdy artysta i lubiła, jak zwraca się na nią uwagę. Dlatego szeptała Jamashowi słodkie słówka, kiedy odnajdowali się wieczorami na igraszki. On chętnie słuchał, ale nigdy nie odpowiadał. Noce zaś spędzała u kapitan kontynuując ciąg przyjemności. Zawsze starała się utrzymać uśmiech na twarzy, aby podnosić załogę na duchu. Nie naciskała jednak widząc brak odzewu. Nie ma nic gorszego niż narzucać się z uprzejmością dla kogoś kto tego zwyczajnie nie lubi. Odrobina magicznej muzyki dawała chwilę wutchnienia załogantom w najgorszych momentach znoju.

Potem pojawiła się syrena. Rudowłosa zaśmiała się widząc kreaturę, na cześć której nazwała z dziewczętami ich grupę. Chciałaby mieć taką moc jak ona. Jednak jej głos nie był tak potężny, a jej muzyka tak klarowna. Marzenie nie do spełnienia...

...Anabell, może jakieś ożywianie liny, żeby spętać Gardaxa?... – otrzeźwiło kobietę z zamyślenia. Szybko rozejrzała się po pokładzie widząc chaos panującej walki. Zobaczyła krwawiąca potężnie Belinę i aż zachłystnęła się. Klepnęła siedzącego na jej ramieniu Fitzgeralta w tyłek przekazując mu leczniczą magię. Chowaniec od razu zeskoczył i pobiegł do rannej, kiedy jego właścicielka zajęła się innymi sprawami. Niestety nie potrafiła zrobić takich cudów jak Aza. Z resztą po jej działaniach nie była pewna czy była potrzeba na używanie liny. Mimo to najbliższą zaczarowała aby Jasper na pewno się nie wyrwał. Następnie podbiegła do niziołki i wsparła ją myśląc co samej może jeszcze zrobić. Wtedy też przyszło jej do głowy, aby zabrać. Nie mogła się równać z syreną, ale mogła ułatwić jej znalezienie. Ponownie wezwała muzykę wprost z Elysium aby wsparła jej śpiew. Tym razem była ona przejmująco spokojna. Stojąc na krawędzi burty Anabell zaczęła śpiewać wodzie przemawiając do niej jej językiem. Fale nagle się uspokoiły, a tafla wody stała się przejrzystsza. Bardka dobrała kuszy i zaczęła wypatrywać ogoniastej piękności aby posłać bełt wprost w jej piękne łuski.
 
Asderuki jest offline  
Stary 25-08-2019, 09:26   #80
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację

Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Darvan dopadł do wspinającego się na burtę Jaspera i po prostu cisnął nim o pokład, a przywołane przez Azę dwa ogromne pająki opltoły sieciami zarówno podrywacza, Gardaxa oraz pozostałych marynarzy, ściągając ich z relingu. Stwory przy okazji pokąsały bosmana, aż ten przestał wierzgać w kokonie z sieci i się uspokoił. Manea rzuciła się na swojego przeciwnika, powalając go i przyduszając, a resztę załatwiły sieci przyzwanych przez niziołkę bestii. W tym samym czasie Fitzgerald znalazł się przy krwawiącej Belinie, by ją uleczyć, a Anabell, widząc, że Jasper leży unieruchomiony, ożywioną linę posłała za burtę, by można było przetransportować po niej na pokład zahipnotryzowanych marynarzy.

Jamash był już w wodzie, próbując poradzić sobie z mężczyznami płynącymi w stronę skały, jednak nie było to takie proste. Tamci parli przed siebie, jakby nie liczyło się dla nich nic innego, a że mieli sporo siły, undine musiał ich po prostu nokautować i płynąć z nimi w stronę burty "Wodnego Kruka", gdzie oprócz ożywionej liny czekały jeszcze dwie, rzucone przez Maneę i Darvana. Wtedy też Aza przyzwała dwa delfiny, które na jej polecenie zaczęły ściągać do lin upartych marynarzy. Jamash widząc, że ssaki całkiem nieźle sobie z tym radzą, zniknął pod powierzchnią wody, ruszając za syreną.

Delfiny zgrabnie, ale nie bez problemów przyciągały wijących się, niczym węgorze marynarzy, a ożywiona lina Anabell wciągała ich na pokład, gdzie byli pozbawiani przytomności przez Maneę i Darvana. Trwało to dość długo, ale gdy ostatni z nich był już bezpieczny, a delfiny Azy rozpłynęły się w powietrzu, bardka stanęła przy brzegu burty i śpiewem uspokoiła wodę, celując w nią z kuszy, by ustrzelić syrenę. Niestety, nie dostrzegła jej, tak samo, jak nie widziała nigdzie Jamasha. Kapłan Besmary był świetnym pływakiem, ale do tej pory powinien był pojawić się już na powierzchni, czyż nie? Tknęło was wszystkich dziwne, złe przeczucie.

Zaśpiew syreny urwał się już wcześniej, przez co zahipnotyzowani odzyskiwali powoli świadomość. Lanteri odstąpiła od steru, zeskakując po schodach i dopadając do burty. Omiotła wzrokiem sytuację.
- A gdzie jest Jamash? No kurwa, chyba mówiłam, żeby zająć się naszymi ludźmi, a nie syreną! Jebany gnojek! - Zacisnęła zęby, wpatrując się w uspkojoną przez Anabell toń, pośród której niewiele się działo. - Zajebię, kurwa! Najpierw Killbridge spierdolił, a teraz ten bawi się w bohatera! Lećcie za nim, bo sama was za burtę wyjebię! - Nigdy wcześniej nie widzieliście tak rozjuszonej Lanteri.

Kilkanaście metrów od skalnej iglicy dostrzegliście oddalającą się syrenę. Była już tak daleko i tak szybko zniknęła wam z oczu, że nie warto było marnować bełtu. Mogliście jedynie domyślać się, co wydarzyło się pod wodą: albo Jamash starł się z nią i został ranny, albo to syrena została zraniona i postanowiła uciec. Gdzie więc był undine?



Wiedząc, że pozostali sobie poradzą, zniknąłeś szybko pod wodę, próbując zlokalizować syrenę. Opłynąłeś skałę w jej najszerszym punkcie, jednak nie natrafiłeś na nią. Postanowiłeś zejść więc niżej, choć unosząca się nad taflą wody mgła nie pomagała w jej zlokalizowaniu - im głębiej płynąłeś, tym woda była ciemna, mętnawa. Mimo to nie potrafiłeś jej odpuścić i musiałeś ją znaleźć, by cię popamiętała. W pewnym momencie obok ciebie przepływała ogromna ryba i dostrzegłeś ją w ostatnim momencie, odbijając w bok. Wtedy poczułeś na swych ramionach mocno wbijające się pazury i energiczny obrót, podczas którego nie mogłeś nic zrobić. Szybko okazało się, że znalazłeś się w objęciach poszukiwanej syreny, która złożyła na twych ustach fantastyczny, najgorętszy pocałunek, jakiego w życiu doświadczyłeś. Momentalnie odpłynąłeś zmysłami, poddając jej się zupełnie.


Już nie liczyło się dla ciebie to, że chciałeś ją zabić. Nie! Pomyliłeś się! Nigdy nie chciałeś jej zabić! Chciałeś z nią być. Do końca swoich dni! Kochałeś ją, a to uczucie aż rozsadzało twoją pierś. W jednej chwili zapomniałeś, kim była Manea, Darvan, Aza i Anabell. Nie miałeś już żadnego innnego celu w życiu, jak być z twoją ukochaną syreną! Cieszyłeś się na to, wiedziałeś, że będziesz szczęśliwy. Najszczęśliwszy na świecie!
~ Chciałam tylko nie być taka samotna. Zepsuliście to. - Usłyszałeś w głowie ciepły, rozkoszny głos syreny, choć byłeś pewien, że nie otworzyła ust. ~ Zostaniesz tutaj za karę, aż nie wrócę...

Po tych słowach wypuściła cię z ramion i poczułeś dojmujący smutek. Twoje serce rwało się za nią, gdy odpływała, ale nie mogłeś się ruszyć. Musiałeś czekać... Pozostać w tym miejscu, pod wodą, dopóki twoja ukochana nie powróci. To było jedyne rozwiązanie, by się na ciebie nie zezłościła. Ale już wkrótce będziecie razem, wiedziałeś to na pewno.

 
Mroku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172