Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-08-2019, 11:14   #81
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Anabell zaklęła pod nosem nie dostrzegając undine. Utopić się na pewno nie utopi, ale mógł być ciężko ranny. Słowa Lanteri po raz pierwszy ją poirytowały.
- Zabicie syreny dałoby ten sam efekt gdyby nam nie szło pani kapitan! – zauważyła pospiesznie ściągając buty. Coś powiedziała do małpki i ta zniknęła pod pokładem. Bardka wskoczyła do wody. Kilka chwil później z otworu na armatę wypadła buteleczka podana przez małą owłosioną łapkę. Chowaniec nie próbował podążyć za swoją panią w niebezpieczną toń jeśli nie musiał.
Anabell uzbrojona w buteleczkę, perłę w swojej kieszeni oraz jedną z lin które jeszcze pływały w wodzie zanurkowała. Oby mężczyzna nie był zbyt głęboko, bo w ciemnościach na pewno go nie znajdzie.

Anabell będzie współpracować z delfinami Azy jeśli się pojawią. Tak to będzie go szukać aż nie będzie potrzeby wypłynięcia. Bardka może wytrzymać bez oddychania dwa razy dłużej niż normalnie.
Kiedy znajdzie już Jamasha:
1. Jeśli będzie agresywny łyka perłę i rzuca na niego charm. Potem związuje liną dla pewności i podaje delfinom do zabrania.
2. Jeśli nie chce się po prostu ruszyć, a delfinom nie uda się go zabrać, spróbuje udawać syrenę (rozpuści włosy, będzie pływać ze złączonymi nogi aby go zeabić na powierzchnię.
3. W najgorszym przypadku wepchnie mu eliksir miłości gardła. To ostateczność, bo wolę nie zużywać tego jeszcze.
4. Jeśli pojawiłaby się syrena to również używa perły i będzie do niej strzelać z kuszy.

 
Asderuki jest offline  
Stary 25-08-2019, 11:42   #82
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Sytuację z marynarzami mieli załatwioną, ale okazało się, że Jamash zniknął gdzieś pod wodą i nie wypływał. Półelfka wiedziała, że nie ma szans się utopić, ale mogło mu się coś stać w związku z poszukiwaniem syreny. Do tego jeszcze swoje dołożyła Lanteri, która niepotrzebnie tak sie darła. Swashbucklerka miała ochotę podejść do niej i walnąć ją otwartą dłonią w twarz, ale wiedziała, że to byłby jej koniec na tym okręcie.

Pobiegła szybko pod pokład, rozdziewając się przy okazji. Zrzuciła buty, kubrak, pas z bronią (jeszcze tego by brakowało, żeby jej pistolet zamókł). Wpadła, niczym huragan do kajuty z hamakami i ze swoich rzeczy wydobyła perłę oddychania pod wodą. Na razie nie zamierzała jej używać, ale lepiej było mieć ją pod ręką. Wrzuciła okrągły przedmiot do kieszeni spodni i wybiegła piorunem na pokład, zgarniając ze sobą jedną z lin.
- Aza, przyzwij te swoje delfiny, jak możesz! Darvan, trzymaj się od tego z dala! Poradzę sobie! - Krzyknęła jeszcze do zaklinacza. Wiedziała, że nie pływał aż tak dobrze, jak ona, a gdyby poszedł za nią, mógłby tylko dołożyć im roboty.

Podbiegła do relingu, odbiła się od niego nogą i wskoczyła z pluskiem do wody. Pływała od najmłodszych lat, tak, że osiągnęła w tym najlepszą możliwą dla kogoś takiego jak ona formę i w wodzie czuła się niemal jak ryba. Jedyną przeszkodą teraz była pojemność płuc, ale Manea zamierzała szukać Jamasha do momentu, aż go znajdzie, nawet, jeśli musiałaby wypływać, by zaczerpnąć powietrza. Starała się wypatrzyć Anabell i mniej więcej mieć ją na widoku, ale obrać inny sektor poszukiwań.

Gdyby znaleźli Jamasha, zamierzała pomóc bardce przetransportować go na powierzchnię. Może i się ostatnio nie dogadywali, ale nie mogła sobie pozwolić, by zostawić go w potrzebie. Zresztą, on to samo zrobiłby dla niej, więc nawet się nie wahała, nurkując głębiej i rozglądając się za starym kompanem. Gdyby był ranny, lina, którą miała ze sobą, mogła pomóc wyciągnąć go z wody. Miała jednak nadzieję, że jest cały i zdrowy. No i gdzieś tam liczyła, że za moment pojawią się ssaki przywołane przez Azę, co mocno ułatwiłoby akcję poszukiwawczą.



Działania w wodzie:
1. Trzyma się mniej więcej na widoku Anabell, ale przeszukuje inną część podwodnego świata.
2. Jeśli znajdą Jamasha, a on będzie wobec nich agresywny, połyka perłę oddychania pod wodą, bo nie zamierza zostawić bardki samej. W walce z nim stara się go unieruchomić (lina), albo pozbawić przytomności, choć wiem, że to pod wodą będzie trudne.

 
Tabasa jest offline  
Stary 25-08-2019, 13:55   #83
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
- Taaaa-daaaa! - zakrzyknęła Aza, gdy delfiny dostarczyły do sprzymierzeńców ostatniego z marynarzy. Improwizowała dosyć chaotycznie, ale przynajmniej już wiedziała na przyszłość jak przechwycić następnych uciekinierów.
Już myślała, że odetchnie, ale gdzieś pod wodą wcięło Jamasha.
- Postaram się je ponownie przywołać! - Odkrzyknęła odruchowo Manei, ale trochę się zmartwiła. Było to jej trzecie z rzędu przywołanie i nigdy tak szybko nie spaliła tylu zaklęć pod rząd. Zawsze była ostrożniejsza i bardziej oszczędna, ale przy tej grupie stawała się coraz bardziej rozrzutna. Aza potrząsnęła głową na boki.
- Jestem im potrzebna! Przestań użalać się nad sobą! - dziewczyna poklepała się obiema dłoni po twarzy dodając sobie werwy.

Gdy dyrygowała poprzednio delfinami dostrzegła oddalająca się syrenę zza skalnej iglicy. Okolice iglicy wydały się Azie dobrym miejscem na poszukiwania. Rozłożyła palce wskazując poszczególne miejsca, gdzie chce by nowo przywołane delfiny szukały Jamasha. Tak jak w przypadku marynarzy mają pochwycić jego kończyny i przytargać w okolice statku. Jeśli będzie stawiał czynny opór mają go zmęczyć i osłabić.

Aza spojrzała na Anabell nurkującą do wody, a następnie na Mańcie stylowo skaczącą do wody za nią.
- Łaaaaa, ale czad! - westchnęła, wyglądały tak super. Aza im pozazdrościła. Były takie odważne. Też by wskoczyła, ale tylko by im przeszkadzała, była tylko wolnym, pokracznym niziołkiem.



Aza przywołuje 1d4+1 dolphins - fiendish na 50 rund
Speed swim 80 ft.
Jeśli Jamash się stawia to atakują:
Melee slam +3 [+5] (1d4+1 [1d4+3])
Special Attacks: smite good

Rzuca na siebie Alter Self by wyglądać jak undine na 50 rund
zyskuje: +2 Strength, darkvision 60 feet, swim 30 feet

później używa Message do komunikacji
- zasięg 150ft/ trwa 50 minut

Aza rozgląda się w wodzie za Jamashem i nadzoruje poszukiwania delfinów, jeśli któryś go znajdzie wraca do niej i holuje ją do niego.



 

Ostatnio edytowane przez Ranghar : 26-08-2019 o 16:26.
Ranghar jest offline  
Stary 25-08-2019, 20:37   #84
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Dziękuję, skarbie, za troskę, ale nie - odparł na propozycję Manei. - Przynajmniej nie w tej chwili - dodał, mocując się z Jasperem.

I wnet okazało się, że - po pierwsze - próba zatrzymania Jaspera, choć udana, była zgoła niepotrzebna, i po drugie - że Aza to prawdziwa cicha woda, mająca w rękawie więcej kart, niż się to mogło na pierwszy rzut oka wydawać.
No ale dopóki te karty wykorzystywała dla dobra swoich towarzyszy, Darvan nie zamierzał narzekać.

- Świetna robota, dziewczyny - powiedział, gdy fale się uspokoiły, a marynarze 'spacyfikowani' i znajdowali się w drodze na pokład. - Piękny pokaz, Azo - dodał chwilę później, nim przemieniona dziewczyna dała nurka w morskie fale.

Sam nie poszedł w ślady swych towarzyszek i jedynie sprawdził, czy ma pod ręką perłę, która mogła mu pomóc, gdyby furia uderzyła do głowy i odebrała rozum Lanteri, a ta wyrzuciłaby maga pokładowego za burtę.
Jakby to była jego, Darvana, wina, że Jamashowi wyłączył się słuch i posłuszeństwo, a wzorowy niby marynarz nie posłuchał rozkazu pani kapitan i popędził za syreną.
Chęć zemsty za napaść na "Kruka"? Chęć popisania się? Chęć zdobycia trofeum? A może... może na widok zgrabnych cycków Jamashowi przestał myśleć głową a zaczął myśleć całkiem inną częścią ciała?
Z tego, co Darvan zdołał zauważyć, Jamash nie unikał kobiet, a z tego, co Darvan zdołał zauważyć, syrena była... warta grzechu (czego, oczywiście, nie powiedziałby Manei; raczej twierdziłby, że nie zwrócił uwagi na jej kształty). A jakie opowieści mógłby snuć undine o upojnych chwilach, jakie przeżył z morską panną... Zazdrościłby mu każdy marynarz.
Jeśli, oczywiście, Jamash przeżyje spotkanie. Nie z syreną, a z Lanteri, która nie wyglądała na zachwyconą, chociaż powinna się cieszyć, że marynarze wrócili na pokład cało i zdrowo. Ale najwyraźniej pani kapitan troszczyła się o każdą zaginioną owieczkę, nawet jeśli ta była baranem, który popędził za pierwszą z brzegu spódniczką. Czy też raczej (jak to określiła - nieco zawistnie acz nie do końca sprawiedliwie - Aza) cycatą flądrą.
Ale na dogryzanie Jamashowi przyjdzie czas później. Na razie trzeba było się przygotować na (ewentualne) stawienie czoła rozgniewanej pani kapitan, która mogła (acz nie musiała) wyładować swe niezadowolenie na tym przedstawicielu 'grupy bojowej', który był pod ręką, bo pozostał na pokładzie.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-08-2019, 11:43   #85
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Anabell i Manea skoczyły w morską toń, by odnaleźć Jamasha, natomiast Aza zajęła się przyzywaniem swoich delfinów. Bardka i swashbucklerka długo krążyły pod wodą, nie potrafiąc zlokalizować kapłana, ostatecznie to posłane za nim ssaki odnalazły go, a gdy wyciągały undine ku powierzchni, do pomocy ruszyły Anabell i Manea. Co je zdziwiło, Jamash był spokojny, jednak jego ciało spietę, a wzrok nieobecny. Nie próbowął walczyć, wyrywać się... Prawdopodobnie nie docierało do niego, co się z nim obecnie działo. Obie kobiety szybko doszły do wniosku, że musiał zostać zahipnotyzowany przez syrenę, ale w zupełnie inny sposób, niż marynarze na statku. To było jednak teraz nieważne.

Wspomagane przez delfiny, wypłynęły w końcu z Jamashem na powierzchnię, a Aza nie musiała nawet rzucać kolejnego czaru, by skoczyć za nimi na pomoc. Zrzucono liny, a undine zaczął otrząsać się z dziwnego stanu otępienia; powoli docierało do niego, co się dzieje i był mocno zdziwiony tym, że Anabell i Manea są w wodzie. Wciąż odczuwał tęsnotę w sercu i czuł smak pocałunku syreny na ustach, ale wszystko zaczęło blaknąć i rozmywać się. Potrzebował jeszcze kilku minut na pokładzie, by wrócić całkowicie do siebie i wtedy właśnie dopadła do niego Lanteri. Soczystym "liściem" w twarz sprawiła, że aż zadzwoniło mu w lewym uchu.

- Kazałam płynąć za syreną? Nie kazałam, kurwa! Mieliście wydobyć moich ludzi z wody, gdy ja zajęłam się odbiciem w lewo od skały! Ty jednak chciałeś się chyba bawić w bohatera i pokazać, że masz za nic moje rozkazy! - Krzyczała, a zebrani wokół towarzysze i uratowana załoga byli świadkami jej przemówienia. Gardax nawet uśmiechał się pod nosem, jak zauważyli Anabell i Darvan. - Normalnie dostałbyś dziesięć batów za niesubordynację, ale że rozprawiliście się ze Snowweatherem, dostaniesz ostatnią szansę na poprawę! Żadnych więcej głupich, bohaterskich eskapad, bo pożałujesz! To ja jestem tu kapitanem, a ciebie wiąże umowa! - Pogroziła mu palcem i ruszyła do swojej kajuty. - Ogarnijcie się szybko wszyscy, bo nie zamierzam robić postojów. Gardax, za ster, kurs na Tron Besmary.
- Aye, aye, capt'n. - Bosman skinął jej głową i uśmiechnął się szyderczo do undine. W drodze na rufę, wymijając Azę, potrącił ją lekko biodrem. Ostrzegawczo. - Jeszcze raz spróbujesz na mnie swoich sztuczek, mała wiedźmo, to cię wypatroszę i powieszę na maszcie jako przykład dla pozostałych - rzucił ponuro do niziołki, ale tak, by nikt więcej oprócz niej go nie usłyszał.

Przy Anabell pojawiła się za to Belina. Półelfka z uśmiechem uścisnęła jej dłoń.
- Dziękuję za pomoc z raną. To nie wyglądało na nic groźnego, ale świetnie, że mogę już ruszać ręką bez żadnego problemu - powiedziała i klepnąwszy bardkę w ramię, ruszyła do swoich obowiązków.
Wymijając Jamasha, Jasper szepnął do niego tylko.
- Nie przejmuj się Lanteri. Ona już taka jest, musi trzymać wszystkich krótko i nie lubi, jak ktoś się jej nie słucha. Przejdzie jej niedługo, ale nie testuj więcej jej cierpliwości, bo naprawdę da ci popalić. - "Buźka" skinął mu głową i zniknął pod pokładem.
Anabell i Manea dostrzegły natomiast, że kilku szeregowych marynarzy przygląda im się z podziwem wypisanym na twarzach. Najwyraźniej zrobiła na nich wrażenie odwaga obu kobiet.

Wszyscy rozeszli się na swoje posterunki, a bardka, półelfka i undine osuszyli się, zmieniając ubrania na suche i świeże. Na pokładzie zapanowały cisza i spokój, jakby wydarzenia związane z syreną nigdy nie miały miejsca.




Noc minęła bez niespodzianek i późnym porankiem dopłynęliście do celu swej podróży. Tak, jak mówiła Lanteri, zachodnia część Tronu Besmary była mocno zdradliwym, dzikim terenem, pełnym wysokich klifów i naturalnych formacji skał o które rozbijała się spieniona woda. Rozsiane przy całej linii brzegowej niewielkie skalne wysepki nie pozwalały podpłynąć bliżej i jednocześnie nie uszkodzić okrętu. Przez lunetę, po prawej stronie skalnego wybrzeża można było dostrzec wlot do jaskini, gdzie wchodziły i wychodziły morskie fale. Naturalny łuk skalny jaskini "udekorowano" resztkami zwłok jakiegoś nieszczęśnika zwisającego na dwóch grubych łańcuchach.

- To nasz cel - powiedziała Lanteri, oddając lunetę Darvanowi. - A właściwie wasz. Tam, w jaskini, znajdziecie pozostałości niejakiego kapitana Rahila Harkalma, którego besmarańscy kapłani powiesili wiele lat temu za szerzenie herezji. Nam potrzebny jest tylko jeden jego kawałek - drewniana noga, w której znajduje się kolejna część klucza. I jeśli ktoś ma obawy, co do tego zadania, to już je rozmywam - kradzież z powieszonego ciała jest na Kajdanach moralna i legalna; to nie okradanie grobów, bo nie ma żadnego grobu i to nie plądrowanie zwłok, bo drewniana noga nie jest nawet częścią ciała Rahila. - Lanteri wyszczerzyła się szeroko. - "Wodny Kruk" nie da rady podpłynąć bliżej, dlatego popłyniecie tam łódką, którą zaraz spuszczą na wodę moi ludzie. Odnajdziecie drewnianą nogę, upewnicie się, że część klucza jest w środku i wrócicie na okręt. Proste, prawda? Na terenie jaskini nie powinniście natrafić na żadnych kapłanów, a jeśli już, z pewnością Jamash przemówi im do rozsądku. Nie wiem natomiast, jakie naturalne niebezpieczeństwa mogą tam na was czekać, więc bądźcie ostrożni. Jakieś pytania? Jeśli nie, do roboty.

Tym razem Lantri zwracała się do undine, jakby wczorajszej sprawy z syreną zupełnie nie było. Varossa tak szybko, jak się denerwowała, tak równie szybko przechodziła z pewnymi rzeczami do porządku dziennego, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Całe zadanie nie wydawało się wam trudne, zwłaszcza, że pogoda dopisywała i choć morze wyglądało na nieco niespokojne, to nie powinno być większych problemów, by dotrzeć do jaskini znajdującej się jakieś sto pięćdziesiąt metrów od "Wodnego Kruka".

 
Mroku jest offline  
Stary 26-08-2019, 14:48   #86
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Jamash w skupieniu wypatrywał swojej ukochanej - z pewnością miała wrócić już lada moment. Przez głowę przemknęła mu myśl, że gdyby nie jego pochodzenie, dawno by się utopił, ale przecież nie takie rzeczy robi się dla miłości, prawda? Więc czekał, cierpliwie i z delikatnym uśmiechem na ustach, choćby do końca świata… Nie zwrócił nawet uwagi na to, że podpłynęły do niego dwie kobiety i zaczęły ciągnąć ku powierzchni. Ich uroda nie mogła się równać z jego syreną, która z pewnością odnajdzie go, prowadzona przez łączące ich uczucie...

Pierwszą rzeczą, jaką usłyszeli wszyscy po tym, jak undine wrócił do pełnej przytomności na pokładzie, był stek wyzwisk i klątw, przy którym obelgi Gardaxa były niczym połajanka niańki. Jak mógł dać się tak zaskoczyć?! Fakt, “atak” syreny wcale nie należał do mało przyjemnych, ale to, jak zamieszała mu w głowie sprawiło, że obiecał sobie wrócić kiedyś w to miejsce i zarżnąć każdą morską sukę, która nawinie mu się pod nóż. Miał tylko nadzieję, że Besmara wybaczy mu to jego zdaniem bluźnierstwo - i nikt nie dowie się, co tam się wydarzyło.
Nie zdążył pomyśleć nic więcej, gdy wściekła kapitan trzasnęła go w twarz i zaczęła coś wrzeszczeć. Undine otrząsnął się po uderzeniu, wyprostował i ze stoickim spokojem wysłuchał całej tyrady Lanteri, krzywiąc się tylko, kiedy darowała mu baty. Gdy odwróciła się do nich plecami i odeszła kawałek, dyskretnym ruchem wyjął zatyczki z uszu - wcześniej nie chciał tym przeszkadzać w opieprzu. Nie zdążył usłyszeć dobrze wszystkiego, ale zrozumiał, że dostało mu się za ruszenie za syreną, kiedy już załoganci byli bezpieczni.
- Srać też mamy na rozkaz? - warknął cicho, po czym dodał głośniej, by usłyszeli go towarzysze i może kilku marynarzy - Dobrze pamiętam, że kazała nam tylko COŚ zrobić, i nie zabijać załogi? Gdybym nie przepłoszył syreny, zaraz mielibyśmy następnych pływaków za burtą. A umowa wymaga od nas ochrony załogi, nie czytania w myślach kapitan - wciąż wyglądał na spokojnego, ale w jego oczach szalał prawdziwy sztorm.
Ruszył w stronę zejścia z pokładu, po drodze zatrzymując się przy Azie i kładąc jej dłoń na ramieniu.
- Jeśli tylko ten skurwiel zrobi Ci jakąś krzywdę, będzie żarł własne jaja - powiedział cicho, bardziej obiecując niż grożąc.
Gdy Jasper wyminął go i rzucił parę słów na pocieszenie, Jamash uśmiechnął się drapieżnie i klepnął go po ramieniu - Lanteri straciła chwilę temu sporo w jego oczach. Darowała mu kilka batów, bo pomógł zabić jej wroga, wciąż mającego wtedy poważanie wśród załogi? Nie powinna tego robić...
Undine darował sobie zmianę ubrań - wilgoć na ciele nigdy mu nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie. Zamiast tego przykląkł przy swoim prowizorycznym ołtarzyku ku czci Besmary i pogrążył się w dłuższej modlitwie. Gdy skończył, odnalazł suszące włosy Anabell i Maneę. Przez chwilę wyraźnie wahał się, co powiedzieć.
- Nie musiałyście mnie szukać, bezpieczniej było odpłynąć. Dziękuję - powiedział szczerze i z prawdziwą wdzięcznością. Nigdy nie potrafił ładnie przemawiać, więc to musiało wystarczyć - Tamta suka mnie w jakiś sposób sparaliżowała, zanim nawiała, dlatego nie mogłem się ruszyć. Pewnie kilka godzin by minęło, zanim by to zeszło - w jego słowach dało się usłyszeć wstyd.

***

Tron Besmary! Dopiero, gdy Jamash w zupełności ochłonął po ostatniej sprzeczce z Lanteri, zaczął ekscytować się celem ich podróży, jakim było jedno ze świętych miejsc Besmary. Ekscytacja wręcz od niego biła, tak jak i zadowolenie - wyglądało na to, że nie tylko pani kapitan ma krótką pamięć do konfliktów.

Gdy Lanteri opowiadała im o celu ich misji, undine podziwiał otaczające ich klify. Jak każdy besmaryta znał prawa panujące na Tronie i cieszył się, że najwyraźniej nie będę musieli złamać żadnego z nich. Gdyby tak było, musieliby wykombinować dobrą wymówkę - na szczęście Morska Banshee ceniła sobie przedsiębiorczość, a nie przywiązanie do praw i reguł.
- Jak dokładnie wygląda ta część klucza? - zapytał, kiedy kapitan skończyła. W końcu nie pokazała im dotąd swojej, a takie rzeczy mogły w zasadzie mieć dowolny kształt. Zwrócił się też do swoich towarzyszy z grupy bojowej.
- Jeszcze dwie sprawy co do wyspy. Po pierwsze, ciała w łańcuchach i klatkach - jeśli spróbujecie je z nich wyciągnąć, narazicie się na gniew Besmary. Ja będę jego pierwszym objawem. Po drugie, to święte miejsce i jeśli są tam jacyś nadgorliwi kapłani, mogą mieć problem z obecnością innowierców. Wyznawcy Caydena jeszcze ujdą, ale weźcie to pod uwagę. -
 
Sindarin jest offline  
Stary 26-08-2019, 18:41   #87
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jamash wrócił, eskortowany przez delfiny i dwie dziewczyny, z miną wskazującą na brak zrozumienia, co się stało i o co chodzi.
I ten brak zrozumienia mu pozostał, gdy Lanteri wygłosiła mu swoją, dobitnym gestem popartą, mowę umoralniającą. Albo był głupszy, niż nakazują normy, bo tylko głupek komentowałby w szerszym gronie słowa Lanteri.
Co ciekawsze, to Lanteri miała rację, a nie Jamash, który szukał jakichś wymówek i tłumaczył się jak idiota. Pewnie sam przed sobą nie chciał się przyznać, że poleciał za syreną skuszony jej wdziękami.

W każdym razie (zdaniem Darvana) śmiało można było Jamasha zakwalifikować do najgłupszych osób na pokładzie...


Syrena widać odpuściła, bo ciąg dalszy rejsu minął spokojnie, urozmaicony jedynie rozmowami na temat spotkania z syreną i działań drużyny jako takiej, tudzież poszczególnych jej członków.


Widziany przez lunetę Tron Besmary nie wyglądał zbyt dostojnie, ale za to naprawdę niebezpiecznie. I nawet Darvan, będący szczurem lądowym, miał świadomość, że "Krukiem" nijak nie uda się tam dopłynąć.
Być może jaskinia miała drugie wejście, od strony lądu, ale im pozostawała droga wodna. Czyli szalupa. Na szczęście wśród ich piątki byli tacy, co wiosłami posługiwali się sprawniej, niż Darvan.
Co nie znaczyło, że zaklinacz miał zamiar zapomnieć o perle, która mogła mu się przydać gdyby niespodzianie znalazł się w wodzie. Co prawda liczył na pomoc Manei, ale, jak powiadają, strzeżonego bogowie strzegą.
Oddał lunetę.

Przygoda z syreną najwyraźniej nie nauczyła Jamasha rozumu, bo nie dość, że zaczął się wymądrzać, to jeszcze, na dodatek, straszyć.
Widać miał innych za większych głupców, niż sam był. Albo też stale dolegał mu fakt, Lanteri nie doceniła jego talentów i umiejętności i nie postawiła go na miejscu Gardaxa.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-08-2019, 20:04   #88
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Aza spojrzała na grożącego jej orka z niemałym zdziwieniem. Stawała się coraz bardziej rozczarowana otaczającymi ją ludźmi. Na szybko odpowiedziała mu również szeptem.
- Wiesz, że masz dziwny sposób dziękowania za uratowanie życia? Gdyby nie ja leżałbyś już na dnie z odgryzionym fiutem. Jak dorośniesz do bycia mężczyzną postaw mi dobre wino. - odpowiedziała słodkim tonem.
- Ale jeśli nadal będziesz chciał mnie skrzywdzić to pamiętaj, że kiwnięciem palca sprowadziłam cię do moich stóp. Drugim kiwnięciem przedstawię cię Otchłani. - słodki ton przerodził się w śmiertelnie poważną obietnicę.

Dziewczyna wzdrygnęła się, gdy poczuła dłoń na swoim ramieniu. Zadarła na chwilę zakapturzoną głowę do góry odsłaniając częściowo trupio blady podbródek, usta i policzki. Przez ułamek sekundy światło odbiło się od jej dużych brązowych oczu jak od lustra. Po czym schyliła głowę i oparła się chłodnym policzkiem o dłoń Jamasha na jej ramieniu.
- Taaaa - przytaknęła niewyraźnie koledze. - Jak będzie fikał to go sprowadzimy do parteru. Chociaż mam nadzieję, że to tylko chwilowy ból dupy. Bo wiesz, oba pająki użarły go w dupę! Ahahaha... - jednak Jamash zabrał już rękę i wesoło gawędził z wyprzedzającym go Jasperem. Trzeci mężczyzna, którego uratowała też zachowywał się jakby nic się nie stało.

Niziołka powoli rozejrzała się po marynarzach, których przywlokły jej delfiny i po tych, których zabezpieczyła przed wyskoczeniem sieć jej pająków. Wszyscy byli wpatrzeni tylko w Anabell i Maneę. Spojrzała wściekła na dziewczyny, ostry szpikulec zazdrości i zawiści ukuł jej serce.
- Kurwa - zaklęła cicho- kurwa, kurwa, kurwa... - uderzyła kilka razy malutką pięścią w burtę, a spod jej rękawiczki wysypał się blady pył.

Otuliła się mocniej szatami i zniknęła wszystkim z oczu kryjąc się w najciemniejszych zakamarkach okrętu.
Wszyscy zawsze okazują się tacy sami, po co się stara, po co wciąż próbuje?
Jakie to typowe, gdy tylko nie jest już potrzebna to na powrót nikt jej nie widzi. Nikt oprócz pieprzonego orka.
Powinna wezwać najbardziej plugawe potwory, które rozerwą i spalą doszczętnie ten statek. O, wtedy by ją wszyscy dostrzegli.
Twarze przyjaciół mignęły przez umysł dziewczyny, której łzy poleciały po policzkach. Opadła bezsilnie becząc na podłogę. Co ona tu robi?

Wróciła późno na hamak, nie odzywając się do nikogo zawinęła się w kokon i zasłoniła maską. Ranek również spędziła zamaskowana i naburmuszona zbywając każdego kto chciał zamienić słowo.

 
Ranghar jest offline  
Stary 26-08-2019, 22:02   #89
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Reakcja kapitan wydała się Anabell mocno przesadzona. Rozumiała trzymanie załogi twarda ręką, ale to nie było w jej mniemaniu TO. Jamash słusznie zauważył, że w sumie Lanteri nie określiła dokładnie co od nich oczekiwała. Dała im WOLNY WYBÓR jak mają się zająć sytuacją, a potem się wnerwiła, że zrobili dokładnie to. Krótko mówiąc mającej w miarę dobre mniemanie o kapitan bardce nie spodobało się jej zachowanie. Widząc jednak wdzięczność u Beliny i załogantów wolała zamiast psioczyć pod nosem ukłonić się i uśmiechnąć czarująco.
- Zamienie cię, póki co przy sterze. Odpocznij - dodała do nawigatorki zajmując jej miejsce. Ta robota zawsze uspokajała.

Wieczorem tego samego dnia bardka zmieniając wartę przy starze poszła na dziób statku. Kładąc swoje skrzypce na ramieniu i przykładając do nich głowę zaczęła grać. Melodia była bardzo lekka, ale porywista. Przerwała jednak w pewnym momencie cmokając z niezadowoleniem. Fitzgerald, który sobie przysiadł obok wstał na swoje tylnie łapki i zaczął chodzić dookoła swojej właścicielki.
- Wydaje mi się, że brakuje tej melodii jeszcze wagi. Tak, zdecydowanie. Musisz nad tym popracować.
- Poważnie?
- Mm tak. Ta melodia jest jeszcze mało wietrzna. Może powinnaś do tego jeszcze zacząć śpiewać?
- A tam, próbowałam już przecież. Jeszcze się nie chce mnie posłuchać nie ważne jak dobrze znam auran.
- Z takim nastawieniem nic nie osiągniesz. Gdzie ta moja pełna energii i entuzjazmu dziewczyna?
- Ta dziewczyna ma dwadzieścia siedem lat i kryzys życiowy. Nie mądrzysz się może za bardzo?
- Hm, może. Co ja tam wiem z tym swoim małpim rozumem. Tak? Graj dalej.

Jamash wychylił się przez burtę, przyglądając się zachodowi słońca odbitemu na powierzchni wody. Słysząc jakiś niezrozumiały bełkot, odwrócił się i chwilę obserwował Anabelle, nic nie mówiąc. Ta naburmuszyła się ponownie zabierając się do gry. Zezłoszczona słowami małpy zaczęła ponownie grać dużo żwawszą melodię, pełną gniewu i zawziętości. Nagły powiew wiatru rozwiał jej włosy i przeminął jak się zaczął. Zła kobieta tupnęła nogą o pokład i pogroziła ręką niebu.
- Uchszszty..! - wycedziła przez zęby.
- Chcesz sztorm wywołać? - rzucił zaczepnie undine.
- Na razie mi wystarczy jak mnie ten uparty zefir posłucha! - kobieta odparła gniewnie dodając kilka obelg z mowie wiatru. Małpka coś nagle zaszczebiotała po małpieniu a co Anabell zareagowała ciężkim westchnieniem.
- Aye… obrażanie go na pewno nie pomoże. Jak policzek? - zapytała w końcu kierując wzrok na undine, który się zaśmiał.
- Nie pierwszy raz kobieta dała mi po gębie! Chociaż przyznam, że Lanteri ma krzepę…-
- Och tak, wściekła kobieta nagle odnajduje siły, których by się nikt po niej nie spodziewał. Wierz mi też coś o tym wiem. He he, zazdrość pośród marynarzy bywa kłopotliwa - żachnęła się rudowłosa do swoich wspomnień. - No ale ładnie cię załatwiła ta syrenka. Masz szczęście, bo gotowa byłam cię stamtąd wyciągać w niekonwencjonalny sposób.
- W jaki niby? - Jamash spochmurniał na wspomnienie o syrenie.
- A, gdybyś był agresywny to zwyczajnie chciałam cię zaczarować… No albo byś mi wisiał za zużycie na tobie eliksiru.
Twarz undine na chwilę wykrzywiła się, ale zaraz wróciła do normy - Dobrze w takim razie, że poszło łatwo -
Anabell uniosła ramiona jakby dla niej temat użycia czaru na kimś był mało imponujący. Zamiast tego odsupłała i odkorkowała bukłak z ale. Skrzywiła się pijąc go.
- Ech muszę się uśmiechnąć do kuka po porcję na wyprawę. A ty się nie przejmuj. Nie zamierzałam tego wykorzystać w żaden inny sposób niż aby cię stamtąd wyciągnąć.
- To jak jeszcze da się go wykorzystać? - zapytał z nuta podejrzliwości.
Anabell spojrzała na Jamsasha i zmarkotniała.
- To eliksir miłości… nie trwa specjalnie długo więc przydatny jest jakby ktoś chciałby bardzo namieszać w czyimś życiu na krótki czas. Teraz na statku do niczego się nie przyda. A już na pewno jak bym ciebie zauroczyła. ot kilka dni byś sobie posiedział w takim stanie i by ci przeszło.
Fitzgerald znów coś zapiszczał po małpiemu na co Anabell pokiwała głową.
- No ale co byś się nie denerwował, to kupiłam go dawno temu i w ogóle nie po to aby ratować zadurzonych w syrenie wodników - dodała z szelmowskim uśmiechem.
Jamash patrzył na bardkę dłuższą chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym parsknął śmiechem.
- Podrzuć go Gardaxowi - zaproponował cicho.
- On jest dla mnie wodniku - odpowiedziała poważniej. - Dla mnie, na moje chore serce i głupie pomysły. Dla mnie aby dać się komuś w końcu usidlić… nawet jeśli na chwilę.
- Zdajesz sobie sprawę, że to będzie tylko złudzenie, a nie coś prawdziwego? I nie będziesz miała w tym żadnego wyboru? -
- Wiem, ale nie do końca to prawda. Pierwsza osoba, którą się zobaczy staje się obiektem miłości. Więc mogę to sobie zasymulować… kto wie? Może niesiona tym uczuciem później już mi będzie łatwiej? - Anabell przestała patrzeć na Jamasha. Zamiast tego obserwowała horyzont. Fitzgerald usiadł tuż obok jej nóg i oparł się o jedną. Wydawał się markotny bardziej markotny niż jego właścicielka.
- Albo będzie jak po nocy spędzonej z nieznajomą, która po pijaku wydawała się pięknością, a na trzeźwo wygląda jak coś, co morze wyrzuciło na brzeg - powiedział, wzdrygając się lekko, jakby na wspomnienie - Nie zaplanujesz sobie tego, takie rzeczy zawsze przydarzają się znienacka, i nigdy nie jesteśmy na nie gotowi -
- Każdy prowadzi swoje życie jak mu się chce. Aż tak źle wspominasz syrenę? - zapytała z nutą złośliwości. Widać bardka była już przekonana do swojego pomysłu na ”życie”.
- Kurwa, nawet o tym nie wspominaj. Nie o nią chodziło -
Anabell zaśmiała się krótko.
- A mi się wydaje, że to nie jest aż taka różnica. Tylko tyle, że ja się temu dobrowolnie poddaję. A znalezienie takiego, któremu się spodobam nie będzie trudne. WIęc jak uznam, że lubię go wystarczająco, łyknę sobie i co z tego wyjdzie to wyjdzie. Ale no, aby nie było, dzięki za ostrzeżenia wodniku.
- Skoro już uznasz, że to ten, to po cholerę eliksir? Żeby uznał, że ci odbiło na jego punkcie? -
Bardka łypnęła w końcu na Jamasha i machnęła ręką.
- A idź. Nie rozumiesz. Co ja strzępie język? - burnkęła z niezadowoleniem. - Idź, wracaj do swojej królowej, ja sobie jeszcze popsioczę na wiatr i można uznać dzień za skończony.
Undine wzruszył ramionami - Obyś znalazła to, czego szukasz - po tych słowach powoli odszedł.
Bardka jeszcze przez pewien czas próbowała swoich sił w mierzeniu się z wiatrem, ale bezskutecznie. W końcu odpuściła i poszła spać. Tym razem nie odwiedziła pani kapitan, ani nie zaszczyciła undine małą igraszką. Tym razem po prostu była nie w humorze.

***

Anabell nie była specjalnie wyspana. Brak satysfakcji odbił się na kobiecie w formie znużenia i zmęczenia. Poza miną pełną zniechęcenia zachowanie kobiety było też ciut bardziej bezczelne.

- Daj słodziutki, też sobie popatrzę - powiedziała dość zalotnym tonem do Darvana zabierając mu lunetę kiedy tylko sam skończył z niej korzystać. Takiej zabawki jeszcze ze sobą nie miała i jak tylko była okazja lubiła z niej korzystać. Dopiero wtedy oddała ją pani kapitan z zalotnym uśmieszkiem. Tylko dla sprawnego oka było widać, że jest to tylko gra.

- Aye aye, rączki będę trzymać przy sobie. Oby one też swoje trzymała z dala ode mnie, ha! - zażartowała. - No ale kochani mam prośbę, skoro chcemy uniknąć srogiej awantury pozwólcie mi w razie czego się zająć kapłanami. Będę ich w stanie zająć, jeśli nikt z was nie zacznie straszyć bronią. Możemy się tak umówić? - rzuciła propozycją. Po naradzie poszła po swoje rzeczy, aby zabrać je ze sobą na łódkę.

Jeśli mielibyśmy spotkać kapłanów to Anabell spróbowałaby najpierw użyć na przeciwnikach fascinate zanim by doszło do walki

 
Asderuki jest offline  
Stary 27-08-2019, 07:18   #90
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Znalezienie Jamasha nie było wcale takie proste, na szczęście z pomocą przyszły delfiny Azy, no a potem poszło już z górki. Dobrze, że mężczyzna nie próbował z nimi walczyć, bo na pewno wydobycie go na powierzchnię zajęłoby więcej czasu. Ich towarzysz był w jakimś letargu, zupełnie oderwany od rzeczywistości, co pozwalało sądzić, że został odurzony przez syrenę i pozostawiony w morzu sam sobie. Gdyby nie był undine, z pewnością już by nie żył.

Wrócili na pokład i gdy tylko Jamash lepiej się poczuł, od razu dostał ostrą reprymendę od Lanteri. Manea nie odzywając się, przysłuchiwała słowom rozgniewanej kobiety. Mimo wszystko zgadzała się z nią, bo gdyby Varossa chciała, żeby rozprawili się z syreną, z pewnością by to powiedziała. Jamash oczywiście miał na to swoją odpowiedź i jak zwykle nie potrafił przyznać się do błędu. Pokaz siły i autorytetu Lanteri był jak najbardziej na miejscu. Pewnie, gdyby nie trzymała swoich ludzi twardą ręką, skończyłaby jak ojciec półelfki.

- Dobra robota, dziewczyny - powiedziała do Anabell i Azy, gdy Lanteri poszła do siebie. - Z każdym dniem coraz bardziej nas zaskakujesz, Azo. Następnym razem przyzwiesz nam smoka na pomoc? - Uśmiechnęła się ciepło do małej i poszła pod pokład, by się przebrać w coś suchego i wysuszyć włosy.
Wtedy też pojawił się Jamash, który przyszedł im podziękować i zrobił to w swoim stylu, czyli krótko, zwięźle i na temat.
- Nie ma sprawy - odparła zgodnie z prawdą. - Ty dla nas też byś zrobił to samo. Ostatnio się nie dogadujemy, ale to nie znaczy, że mam zostawić towarzysza na pastwę losu, gdy coś złego się dzieje. Wiesz, że taka nie jestem.

Zostawiła ich samych, wychodząc na pokład, by złapać trochę słońca. Dawno nie miała już jakiejś miłej pogawędki z Darvanem, więc będzie trzeba znaleźć czas, by porozmawiać. A może i nawet coś więcej. W ostatnich dniach, po tych niebezpieczeństwach, które przeżyli, w Manei znów odezwał się ten wewnętrzny głos nakazujący jej czerpać garściami z życia. Być tu i teraz, a resztą się nie przejmować.


Dotarli w końcu do Tronu Besmary, a te wszystkie skały, klify i wysepki nie wyglądały zachęcająco i było pewne, że "Wodny Kruk" nie da rady choćby zbliżyć się do wyspy. Wysłuchała Lanteri i Jamasha, który mówił coś o gniewie Besmary, oglądając przy okazji wlot jaskini przez odebraną od Anabell lunetę.

- Skoro mamy tylko odzyskać drewnianą nogę, to nikt nie będzie zdejmował całego ciała z łańcucha, spokojnie. Jakoś sobie z tym poradzimy, żeby nie rozgniewać Besmary. - Sama, jako jej wyznawczyni nigdy nie słyszała o tym, by Pani Piratów nakładała jakieś klątwy na zwłoki, ale Jamash był w końcu jej kapłanem, to mógł wiedzieć więcej. - A co do kapłanów, też mogę się przydać w ewentualnych rozmowach, bo wyznaję Czarną Panią. Chociaż miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie gładko i nie trzeba się będzie tłumaczyć z tego, co robimy w jaskini pełnej wiszących zwłok heretyków religijnych - powiedziała wesołym tonem.

Sprawdziła jeszcze, czy pistolet jest naładowany, owinęła go w kilka warstw szmat, by nie zamókł w drodze do jaskini i była gotowa do wypłynięcia. Już czuła tę dziwną adrenalinkę, która wzmagała się w miarę czekania na coś, co miało nastąpić.
 
Tabasa jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172