|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
20-08-2019, 22:52 | #11 |
Reputacja: 1 | Thri-Kreen siedział całą noc na "warcie" odpoczywając po drodze i walce. Ilość gości jaka go odwiedzała przerastała jego normalną ilość uspołeczniania się z miękkimi istotami. Nie dość, że jakiś chuderlak rzucał insynuacjami to jeszcze kolejny człowiek do niego podszedł. |
20-08-2019, 23:57 | #12 |
Reputacja: 1 | Jeźdźcy jakby zrozumieli intencje Tre-Kreena i zaczęli energiczniej machać rękoma w kierunku swojego obozowiska, jednocześnie wykonując jakby gesty sugerujące jakiś poczęstunek i picie. Przynajmniej tak odczytaliście okrągłe ruchu na brzuchu i ruch ręki do ust. Musicie podjąć decyzję. Wszyscy z pomocników wlepili swój wzrok w Dowódcę karawany. |
21-08-2019, 14:04 | #13 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 |
|
21-08-2019, 20:40 | #14 |
Reputacja: 1 | Cha'klach'cha zrobił ciasne kółeczko wokół karawany skoro te biedne ludziki same się rozejrzeć nie potrafiły. Wrócił nie zauważając żadnych możliwych zagrożeń. Zamiast tego skorzystał z zaproszenia nomadów. Może będą mieli jakieś ciekawe rzeczy do odsprzedania, albo wymiany. Jeśli istniałaby taka możliwość załamałby ręce nad próbami używania języka przez tych, których prowadził. Skoro go nie znali to czemu dalej się trudzili? Ostatnio edytowane przez Asderuki : 21-08-2019 o 20:47. |
21-08-2019, 20:41 | #15 |
Kowal-Rebeliant Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez shewa92 : 21-08-2019 o 20:49. |
21-08-2019, 21:54 | #16 |
Reputacja: 1 | Po zachowaniu się jeźdźców wywnioskowaliście, że ni w ząb nie rozumieją co do nich mówicie, ale za to energiczniej machali rekami wskazując obóz i co chwilę przystając, by się upewnić, że podążacie ich śladem. Ich crodlu były naprawdę szybkie. O wiele szybsze niż zwykli przedstawiciele tego gatunku fauny. - Troszkę rozumiem, ale nie kłamiąc, to rozumiem ich co piąte słowo - odpowiedział Elear do Dowódcy - Takich plemion jest dużo i rzadko kiedy posługują się dokładnie tym samym językiem. Ale powiem szczerze, że to dziwne, że nas zapraszają. Oni są skryci i tworzą zamknięte grupy. Musi to być ważna dla nich okazja, skoro dla nich to tak istotna jest gościna kogoś z zewnątrz. Może ślub kogoś ważnego, może narodziny potomka kogoś ważnego. Coś w tym stylu. Ja bym uważał... - tą ostatnią kwestie powiedział troszkę ciszej do Dowódcy. Dotarliście do ich obozowiska. Przed wami siedziała chyba starszyzna plemienna. Ten jeździec, który was zapraszał, powiedział coś szybko w ich narzeczu, a oni pokiwali tylko głową. Zostaliście za to zaproszeni do "stołu" po prawej stronie starszyzny. Stół ten to zwykłe skóry położone wprost na ziemi. Jeżeli dobrze kojarzycie zwyczaje nomadów, to oni własnie pokazali ogromny szacunek do was. To bardzo honorowe miejsce. Przed wami szybko młodsi plemieńcy ustawili misy z jedzeniem, trudnym w identyfikacji. Elear pochylił się nad uchem Dowódcy - To jesteśmy w kropce. Odmowa jedzenia to jakby spluniecie w twarz i wielki dyshonor dla nich, ale... - spojrzał na jedzenie - nie wiem czy nasze żołądki to wytrzymają... |
21-08-2019, 23:59 | #17 |
Reputacja: 1 | Cała sytuacja była idealna dla thri-kreena. Jedzenie nie z ich własnych zapasów było tym co każdy powinien docenić. Wszak dzięki temu nie będzie musiał zużywać swoich dzisiejszych zapasów. W podzięce za taki gest modliszka dotknęła jedną z łap do swojej głowy w miejscu "czoła" na znak odwzajemnienia szacunku. |
22-08-2019, 02:10 | #18 |
Reputacja: 1 | Poprzedniej nocy, Kadir i modliszka c.d Thri-kreen ponownie mielił żuwaczkami całą wypowiedź czarownika. W końcu jednak zamiast szurania coś innego wydobyło się w otworu gębowego. - Zgoda - padła krótka odpowiedź. Jednak po krótkiej chwili, nie dającej szans na odpowiedź, Cha’klach’cha kontynuował - nie będziesz mnie nazywał swoim sługą, ani zmuszał do działania przeciw karawanie. Nie używaj mnie jak swojej własności, bo nią nie jestem. Póki dowódca nie powie inaczej jesteś częścią karawany. Moim zadaniem jest was przeprowadzić do Nibenay i tak będzie. Do tego musicie być żywi. Więc będziesz się mnie słuchał kiedy powiem, że może coś ci grozić. - Ależ oczywiście. Darzę cię największym szacunkiem.- Przytaknął Kadir - A i zawsze biorę na poważnie, gdy ktoś mówi, że coś mi grozi. - odniósł się do drugiej części wypowiedzi. - Przynajmniej jedna miękka istota ma rozsądek w głowie. - burknął jakby miał kogoś na myśli. - Zobaczysz, że jestem bardzo rozsądnym człowiekiem. I wcale nie tak miękkim, jak mogło by się wydawać. Nie daj się znieść pozorom przyjacielu. A kto był tak nierozsądny, by już po tak krótkim czasie, zajść ci za skórę? - Kadir pogładził długimi palcami swą białą brodę. Modliszka przekrzywiła głowę szurając żuwaczkami. - Nie lubię niejasności. Hierarchia tu jest niejasna. Wy, miękkie istoty macie dziwne zasady - odpowiedział odpowiadając nie wprost. - A no mamy. - westchnął Kadir. - Polityka to gra. Jak polowanie. Podchodzisz ofiarę, kryjesz się, otaczasz. Musisz być lepszy od innych myśliwych. Zmylić ich. Sprawić, by gonili za mirażami, podczas gdy ty, ty sięgasz po najsłodszą zwierzynę. - Kadir uśmiechnął się. - To kto w końcu był tak nierozsądny, by szukać z tobą wady? Zdradzisz? - dopytał po chwili Kadir. Thri-Kreen wydał z siebie skrzek, co w ich języku było odpowiednikiem westchnienia. - Ten niski i chudy, co wygląda jakby nie rzucił chatkcha na długość chitynowego kroku. Był tu przed tobą. Używał słów bez konkretów i twierdził nie wprost, że nie potrafię prowadzić karawany. Kadir spojrzał gdzieś w mrok. - Wygląda na niezdarnego paniczyka, prawda? Nie daj się jednak zwieść. To tylko pozory. Nie przejmuj się jego słowami. Gdyby był ktoś, kto lepiej podołał by temu wyzwaniu, to on by nas prowadził, a nie ty. Lecz tobie przypadło to zadanie. Wniosek taki, że nie ma lepszego od ciebie. Proste, prawda? - Kadir uśmiechnął się. Lubił logikę stosowaną. - Tak. Obrażał siłę dowódcy. To jest niedobre, ale to wasze sprawy. Czy chcecie czegoś jeszcze ode mnie? Dużo słów dzisiaj zostało powiedziane. - U was wszystko zdaje się dużo prostsze. - Kadir westchnął z pewną nostalgią. - Myślę, że czas bym udał się na spoczynek. Dziękuję tobie za rozmowę przyjacielu. Już nie mogę się doczekać następnej. Musisz mi wtedy opowiedzieć więcej o waszej kulturze. - Kadir wstał i otrzepał sól z ubrania.* *** Teraz... Kadir nie omieszkał obdarzyć Dalacitusa wrednym uśmiechem zadowolenia, gdy zabierano go na chłostę. Zdecydował jednak, że nie będzie się przyglądał samej kaźni. jakkolwiek było by to satysfakcjonujące... to jednak nieco uwłaczało mu takie prostackie zachowanie. Przez chwilę rozważał, czy warto udać się do nomadów. Niby nic od nich nie potrzebował. Jednak wreszcie jego ciekawość wzięła górę. Wrócił zatem do swojej niewielkiej lektyki i dał znak do wymarszu. Oczywiście, piesi tragarze nie mogli konkurować z wierzchowcami. Chwilę zatem zajął ten przedziwny przemarsz. A Kadir nie widział powodu, by używać magii do szybszej podróży. Nie chciał też straszyć niepotrzebnie nomadów. Przynajmniej jeszcze nie. Orszak został przed namiotem starszyzny, w pobliżu odstawionej lektyki. Do środka Kadir zabrał jedynie służącą, która wcześniej podawała mu owoce. *** Czarodziej ukłonił się. Nie przesadnie, wszak miał do czynienia z motłochem. Aczkolwiek zachował wymagane minimum grzecznościowe. Był też jednym z pierwszych, który sięgnął do jedzenia. Zupełnie nie przejmując się jego zapachem czy wyglądem. Pokazał starszyźnie gestem, że bardzo mu smakuje. I po prawdzie, jadał już dużo gorsze rzeczy, choć było to tak bardzo dawno temu. |
22-08-2019, 08:21 | #19 |
Reputacja: 1 | Łotr był prostym człowiekiem, lubił pieniądze, cielesne przyjemności i spokój. Nie bał się ubrudzić swoich rąk by te rzeczy zdobyć, ale miał też jedną brzydką cechę. Była to potrzeba zdobywania wiedzy, a teraz był ciekaw jak tak duża grupa nomadów była wstanie utrzymać się na tej solnej pustyni. Ruszył więc za jeźdźcami, choć podróż na własnych nogach nie była szybka, to poruszał sie na tyle szybko by zostawić pochód Maga w tyle. *** Nie wiedział jak to się stało że wylądował przy stole z jedzeniem, ani jak trafił na tak szacowne miejsce. Spojrzał na jedzenie i złapał lewą ręką za jeden z amuletów wiszących na szyi, prawą natomiast wykonał nad swoją porcją pokarmu znak błogosławieństwa, pod nosem zmawiając króciutką modlitwę. Usatysfakcjonowany skinął starszyźnie głową, dając w ten sposób znać że dziękuje za posiłek i uniósł pokarm do ust. Po cichu liczył że Kadir się nim zatruje, albo chociaż że będzie miał nieprzystającą jego statusowi sraczkę. |
22-08-2019, 23:47 | #20 |
Reputacja: 1 | Jedzenie nie było niesmaczne, choć bardzo dziwnie wyglądało. Ono po prostu było bardzo mocno przyprawione i pikantne, Na całe szczęście gospodarze co rusz polewali jakiś dziwny napój, chyba na bazie mleka. O bardzo dużym poziomie alkoholu. Co chwilę wznoszono toasty na waszą chwałę - chyba i na cześć starszyzny i po pewnym czasie chyba te toasty były coraz bardziej prozaiczne. Jedzenie zaś umiała dość hałaśliwa i piszcząca aczkolwiek rytmiczna muzyka. |