Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-10-2019, 19:33   #1
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
[D&D] Szła zima


Październik, Brama Południowa.
[MEDIA]http://michaelwelply.com/wp-content/uploads/2016/01/city-gate-michael-welply-1024x685.jpg[/MEDIA]
Dziś znów od bramy ciągnęła się kolejka wozów, konnych i pieszych. Wszyscy chcieli wejść, a w zasadzie nic z miasta nie wyjeżdżało. Strażnik przy bramie od rana wpuścił dosłownie kilkanaście osób a było już południe. W tym tempie większość ludzi będzie musiało czekać do jutra.
Tak jak wczoraj.
Czy przedwczoraj…
To sprawiało, że humor wśród czekających był marny a nastroje napięte. Podobno tydzień temu (już wtedy stali tu ludzie) była nawet poważna bójka wśród gawiedzi, kilkanaście osób było rannych, tego dnia straż przestała wpuszczać kogokolwiek. Chyba tylko pamięć o tym wydarzeniu powstrzymywała ludzi przed rękoczynami.
Narazie.

Każdy podróżny tłumaczył czemu akurat on lub ona musi do miasta wjechać. Przeważnie pieniądze załatwiały sprawę, choć dziś odmówiono na przykład wymachującemu sakiewką krasnoludowi. Wyglądało na to, że strażnik z dzisiejszej zmiany ma coś przeciw nieludziom.

Czwórka osób stała już niedaleko bramy. Nie tyle stali razem, co nikt nie chciał stać z nimi. Wszyscy byli obcymi w tych stronach, co zdradzał choćby brak specyficznego, lokalnego akcentu. Najwyraźniej tubylcy woleli dmuchać na zimne i nie stać przy obcych, jeśli byłaby choć minimalna szansa, że przez to odmówi im się prawa wejścia przez miejską bramę.

Cudzoziemcy więc, chcąc nie chcąc stali obok siebie.
Jednym z nich był ładny podrostek, gołowąs jeszcze dobrze ubrany. Gdyby nie to, że stał w kolejce do bram miasta ktoś by może pomyślał, że to ktoś znaczniejszy niż otaczające go pospólstwo, wszak twarz miał gładką a ręce nie spracowane. Jednak ponieważ stał spokojnie z innymi nikt nie zastanawiał się nad tym dłużej niż jedno mgnienie oka.
Jednak gdyby ktoś bystrzejszy i bardziej spostrzegawczy poświęcił młodzieńcowi więcej uwagi niewątpliwie dostrzegłby że twarz ma delikatną, zaś pod męskim strojem skrywają się kształty niewieście. Taki obserwator miałby niewątpliwie rację, gdyż podrostkiem tym była w istocie panna Matylda von Turvill. Ród ten znany był heraldykom, stary i szanowany jednak ostatnio nie cieszący się najlepszą sławą. Z tego też powodu Matyldzie nie pozostało nic innego niż udać się na drugi koniec świata tam gdzie żyli jej krewni, którzy mogliby ją otoczyć opieką, dobrze wydać za mąż tak aby mogła wrócić do świata z którego się wywodzi. Matylda przynajmniej na razie nie widziała dla siebie innych życiowych możliwości.
Zmęczona przykucnęła na skraju drogi kierując twarz w stronę słońca. Przymknęła oczy i wyciągnęła zza pazuchy jabłko i zaczęła jeść ciesząc się każdą chwilą odpoczynku. Była szczęśliwa, że nie ona sama ocalała z rzezi, towarzyszył jej bowiem syn przyjaciela jej ojca Morlinn.

Towarzysz Matyldy był od niej wyższy, o smukłej sylwetce, zaś większość twarzy skrywał pod kapturem płaszcza. Z melancholijnym westchnieniem spojrzał na dziedziczkę rodu Turvill, z którym współpracował jego ojciec, adept Sztuki. Niestety, kiedy wrogowie zazdroszczący powodzenia ich rodzinom wykorzystali rosnący fanatyzm niektórych wyznawców Jedynego i zwrócili ich przeciwko nieludziom i ich sprzymierzeńcom, musieli ratować życie uciekając. Z tego co wiedział, jego ojciec został spalony na stosie, a krewni Matyldy zginęli lub gnili w lochu. Oni sami z trudem przetrwali przeprawę przez Zwieciste Bagna, gdzie podobno kryły się bramy do innych Planów. Przynajmniej w końcu trafili do jakiejś cywilizacji, gdzie byli wystarczająco oddaleni od wrogów, by zastanowić się co dalej…. - spojrzał z pewną zazdrością na swojego szybującego po niebie kruczego chowańca, który wydawał się wolny od trosk.
- Mam nadzieję, że bez problemu przejdziemy przez bramę, pytanie co dalej…. - odezwał się cicho do dziewczyny.
Matylda wzruszyła tylko ramionami nic nie odpowiadając, co będą dalej? co to za pytanie, ano będą musieli sobie poradzić tak jak radzili sobie do tej pory.

Aodan usiłował złapać któregoś ze strażników wzrokiem. Niespotykane pośród elfów czy ludzi złote lśnienie jego oczu mogło to ułatwić, ale przeważnie ściągało na niego niepotrzebne kłopoty. Kiedy któryś z wartowników zwrócił już na niego uwagę, podszedł tak blisko jak mógł i uchylił kaptura.
- Przeraża cię to, co widzisz? Spokojnie… Moje oblicze to ostrzeżenie przed kłopotami, które mogą czyhać na nas wszystkich. Wpuśćcie mnie do grodu, dobry człowieku, a opowiem swą historię...

Niedaleko tej trójki, stał człowiek, nieco przy kości, ale widać było, że po długiej wędrówce, jaką miał za sobą, mocno schudł. W tym momencie, nieco żałował, że do tej pory nie nauczył się zaklęcia manipulującego ludzkim umysłem. Miałby czekanie przed bramą za sobą, nawet wiedząc, jakie mogłyby być później konsekwencje. Rozejrzał się po najbliższych twarzach i nieco zdziwiła go ilość nieludzi w kolejce. - Hmm.. - Mruknął do siebie i wrócił do spokojnego czekania.

Bramowy, którego zagadał Aodan był młodym, wysokim mężczyzną o błękitnych oczach i blond lokach wystających spod hełmu. Strażnik uważnie i z zainteresowaniem wysłuchał słów przybysza po czym podszedł do swojego kompana, który właśnie przepędzał spod bramy jakąś starą kobietę.
- Kunz - niebieskooki zwrócił się do starszego od siebie o dobre kilka lat mężczyzny - myślę, że tego człeka trzeba wpuścić.
Kunz, mężczyzna już po trzydziestce o niezdrowej różowawej cerze, małych zielonych oczkach i rudym zaroście zerknął spod oka na Aodana, stojących niedaleko Morliina, Jana i Matyldę.
- Hę? Günter? A to na co? - burknął do młodszego mężczyzny. Günter przybliżył twarz do ucha Kunza i szepnął mu coś. Widać było, jak Kunz zmrużył swoje małe oczka zanim zbywalczym gestem odsunął od siebie Güntera.
- Etam sranie w banie, młodzik jesteś jeszcze i dajesz się ładować. Wszystkich byś zaraz wpuszczał. - to powiedziawszy Kunz wskazał palcem na Aodana.
- Ty tam, krzywonosie! Czego tu szukacie?
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172