Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-03-2020, 15:44   #1
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
[D&D 5E / Forgotten Realms] "Serce Smoka"

Gdzieś mniej więcej pośrodku szlaku pomiędzy Cormyrem, a Wybrzeżem Mieczy stała karczma o jakże wdzięcznej, a jednocześnie jakże dwuznacznej nazwie “Ostatni Przyjazny Dom”. Co prawda był to głównie chwyt reklamowy gdyż w każdą stronę szlaku od tego miejsca można było znaleźć kolejne karczmy w odległości dwóch, góra trzech dni drogi. Jednak ten chwyt reklamowy był dokładnie przemyślany i perfekcyjnie wprowadzony w czyn.
Karczma była sucha i ciepła. Pokoje były przytulne, a materace wygodne i co ważniejsze pozbawione życia wewnętrznego. Jadło serwowane przez kucharza Ulfa było smaczne i pożywne, a zapachy gotowanych potraw potrafiły ściągnąć wędrowców ze szlaku nie pozwalając im się oprzeć pokusie wstąpienia na posiłek nawet gdy nie zamierzali tu nocować. Dwie kelnerki były ładne, pracowite i miłe choć łapy trzeba było trzymać z daleka od ich jędrnych pośladków.
W kominku zawsze palił się ogień a jego ciepło rozchodziło się po każdym zakamarku głównej izby gdzie stały stoliki dla gości i gdzie swoje królestwo za wielkim wypolerowanym blatem miał karczmarz i właściciel tego całego przybytku. Karczmarz nazywał się Bjorngson i był z niego kawał chłopa także rzadko tu dochodziło do burd gdyż łatwo można było skończyć z obitą mordą wyleciawszy przez otwarte drzwi lotem parabolicznym. Natomiast trunki serwowane tutaj były najwyższej jakości. Wszelkiego rodzaje wina i mocniejsze bimbry przedniej jakości. Zdarzały się nawet wyśmienite miody pitne dla najbardziej wyrafinowanego podniebienia. No i cały zakres różnych gatunków piw łącznie z tymi najprzedniejszymi warzonymi przez krasnoludy. Natomiast ceny za usługi na tak wysokim poziomie były tak skalkulowane, że nikt się nie skarżył, a interes kwitł i nie narzekała na martwe okresy.
Wszystko to sprawiało, że każdy bez wyjątku prędzej czy później czuł się tu jak w domu. Stąd też “Ostatni Przyjazny Dom” w pełni zasługiwał na tą nazwę i sława karczmy była znana daleko, daleko poza granicami tej prowincjonalnej okolicy, w której się znajdowała. Kto raz tu zagościł, będąc kolejny raz w tych stronach potrafił nadrobić wiele dni drogi żeby zatrzymać się tu ponownie. Szczególnie teraz w środku zimy gdy dookoła wszechobecny był śnieg i trzaskający mróz, a i lodowate wichry czasem odwiedzały okolicę.



Tego wieczoru karczma była niemal że pełna, ale co się dziwić w taką pogodę. Płomienie trzaskały wesoło w kominku, kelnerki dwoiły się i troiły przemykając między stolikami jak leśne wróżki. Było ciepło, a gwar rozmów zarówno tych głośniejszych jak i tych wypowiadanych półgłosem unosił się pomiędzy zapachami serwowanych dań. Większość gości wyglądała na kupców w drodze z jednego targu na drugi. Zima nie zima, ale utrzymywać zlecenia trzeba, tak jak i podpisywać nowe kontrakty. Był nawet trzyosobowy oddział uzbrojonych strażników z jakąś pilną misją do Waterdeep. Typowych poszukiwaczy przygód było dziś mało, może dlatego że w środku zimy w tej okolicy nie było za bardzo nic do roboty. Ci zaś którzy się tu znaleźli byli zazwyczaj w drodze skądś dokądś.

Elfka Milena Talavir przybyła tu ledwie wczoraj. Była w drodze do Baldur’s Gate jednak zatrzymała ją śnieżyca. Póki co burza śnieżna nie zamierzała tak szybko odpuścić także chcąc nie chcąc chwilowo tu utknęła. Jednak na warunki pobytu się nie skarżyła, szybko odkrywszy jakość oferowanych tu usług. Zaczęła więc szukać pozytywnych stron sytuacji w jakiej się znalazła oraz w co wielce nie wierzyła chciała spróbować wykorzystać ten czas na być może znalezienie jakiegoś zlecenia. Mocno w to wątpiła w tej okolicy Zapomnianych Krain. Jednak nic nie szkodziło popytać. Zanim zajęła miejsce przy stoliku zamówiła sobie półsłodkie czerwone wino u karczmarza, a nie od dziś wiadomo przecież, że najlepszymi źródłami informacji są właśnie właściciele karczm i gospód. Zagadnięty Bjorngson nalewając Milenie wina kiwnął tylko ledwo zauważalnie głową w kierunku stolika, umiejscowionego w najdalszym kącie sali i niemalże całkowicie skrytego w cieniu.
Elka udała się do swojego stolika i dopiero moment spożywania posiłku wykorzystała na bezwiedną obserwację sali z pozostałymi gośćmi. Kilka przelotnych spojrzeń rzuconych w kierunku wskazanym przez karczmarza niewiele dało poza tym, że stojący tam stolik był ustawiony prawdopodobnie specjalnie tak, żeby siedzące w tym miejscu osoby miały pełny i nieograniczony wgląd na całą salę, jednocześnie sami pozostając niemalże całkowicie skryci w cieniu.

Jedyne co udało się elfce zaobserwować to fakt, że siedząca tam postać była dobrze zbudowana, choć trudno to było do końca określić gdyż obcy był opatulony w płaszcz z głębokim kapturem. Obok krzesła stał oparty miecz także Milena wywnioskowała, że musiał to być zbrojny jednak możliwości przecież było wiele. Zresztą czasem trudno po samym ekwipunku stwierdzić czy to paladyn, kapłan czy może wojownik. Kaptur był na tyle obszerny i głęboki, że widać czasem jedynie bardzo niewyraźny zarys twarzy bez żadnych szczegółów. Karczmarz wskazał tego człowieka jako potencjalne źródło zlecenia i tego Milena postanowiłą się trzymać.



Delamros Chorster koczował w tej karczmie już od ładnych paru dni. W sumie nigdzie mu się nie spieszyło. Zima jest to musi być zimno, ale przecież niekoniecznie trzeba ten czas spędzać odmrażając sobie dupę na szlaku bez ważnej przyczyny. Stwierdził więc dlaczego by nie spędzać tego nieprzyjaznego czasu w cieple przy kominku. Jednak przecież nie można tak w nieskończoność. Nie tyle za przyczyną jego niespokojnego ducha, który rzadko pozwalał mu na siedzenie w jednym miejscu zbyt długo, ale bardziej za sprawą faktu, że monety w jego sakiewce zaczynały się powoli aczkolwiek nieubłaganie kończyć. Szukał więc w trybie pilnym jakiegoś nowego zlecenia. Zew przygody, ale też i sprawy materialne wzywały go ponownie na szlak.

Dzięki informacjom uzyskanym po kilku kuflach krasnoludzkiego piwa wypitego razem z karczmarzem Bjorngsonem wiedział już od trzech dni kogo ma wypatrywać. Jednakże ten nieznajomy przybył do “Ostatniego Przyjaznego Domu” dopiero dziś przed południem. Z czego samego momentu przybycia Delamros nie zarejestrował. Jako, że nie wypadało tak lecieć do gościa bezpośrednio i grubej rury bez ogródek pytać czy ma jakieś zlecenie i czy przypadkiem nie potrzebuje kogoś do pomocy, zajął z góry upatrzoną strategiczna pozycję i czekał na odpowiedni moment. Siedząc niedaleko kominka sączył piwo i obserwował całą salę. Dzień jak codzień w karczmie. Niczego ani specjalnie ciekawego ani specjalnie podejrzanego nie zauważył.

Czas płynął spokojnie, żeby nawet nie powiedzieć leniwie. Cóż się jednak dziwić gdy za oknem szalała burza śnieżna, a w karczmie ciepło, sucho i przyjemnie. Nawet jakiś wędrowny bard się przyplątał i brzdąkając na swojej lutni czarował melodią i swoim głosem piękne kelnerki. Repertuar zaś miał zacny: od przaśnych przyśpiewek ludowych, przez poezję śpiewaną po epickie ballady opowiadające o przygodach odważnych śmiałków, o mitycznych stworach czy o smokach i lochach.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 01-04-2020, 10:55   #2
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Wszędzie unosił się zapach pieczonego mięsiwa, piwa i fajkowego ziela. Chłonął te wszystkie zapachy, najmocniej, jak tylko potrafił. Uwielbiał takie miejsca, czuł się w nich doskonale. Wystarczyło jeszcze tylko kilka kobiet do towarzystwa i czułby się jak w niebie.

Gdyby nie problemy z pieniędzmi, mógłby w tej karczmie zostać na naprawdę długi czas. Był to jeden z lepszych przybytków, w jakich bywał w życiu, a bywał już w naprawdę różnych miejscach. Karczmy, gdzie bezpieczniej było spać na podłodze, niż na łóżku, bo chyba nikt nie wiedział tak naprawdę, co żyło w materacach, albo jedno takie miejsce, gdzie nawet nie dotarł do łóżka, bo jakiś gruby jegomość będący pod wpływem alkoholu, poślizgnął się i upadł na schody prowadzące do sypialni. Pech chciał, że drewno, z których były wykonane było już bardzo stare i spróchniałe, więc droga na górę przestała istnieć. Tak, karczma „Ostatni Przyjazny Dom” to było idealne miejsce dla niego.

Siedział na miejscu, już dobrych kilka dni. Tak bardzo nienawidził zimy, że naprawdę nie chciało mu się ruszać w dalszą podróż. Wiedział, że i tak to w końcu nastąpi, ale przeciągał wyjazd w czasie tak długo, jak tylko mógł. Sakiewka robiła się coraz bardziej pusta, więc trzeba było w końcu powoli zacząć rozglądać się za jakąś robotą.

Na szczęście miał bardzo dobry kontakt z właścicielem tego przybytku. Można powiedzieć, że połączyło ich wspólne hobby, jakim było spożywanie alkoholu w znacznych ilościach. To właśnie od karczmarza, udało mu się dowiedzieć o pewnym jegomościu, który zawita tutaj już niedługo, a który podobno będzie miał jakąś robotę do wykonania.

Fakt przybycia tajemniczego mężczyzny, ku ogromnego zdziwieniu Delamrosa, umknął mu jakoś. Łotrzyk zawsze wiedział o wszystkim, co się dzieje wokół niego, więc ten fakt lekko go podirytował. Teraz siedział przy kominku, pił piwo i bacznie przyglądał się wszystkim, którzy znajdowali się w karczmie. Starał się za mocno nie przyglądać człowiekowi, którego twarz skryta była pod kapturem. Przez chwilę, wzrok Delamrosa zatrzymał się na elfce, która akurat konsumowała posiłek, rozglądając się po całej sali. Nic nadzwyczajnego jednak, nie działo się w tym momencie.

Łotrzyk podrapał się po zaroście, westchnął głośno i dalej raczył się piwem. Nie ma sensu na razie fatygować potencjalnego zleceniodawcę. Trzeba poczekać, czy ktoś jeszcze dowiedział się o nim, czy Delamros będzie miał jakąś konkurencje. Gdy okaże się, że jednak ktoś jeszcze podejdzie do tajemniczego mężczyzny, wtedy trzeba będzie wkroczyć do akcji. Sakiewka stała się już zbyt lekka, aby zlecenie przeszło mu koło nosa.
 
__________________
Tell Me Something, My Friend, Have You Ever Danced With the Devil in the Pale Moonlight?
Morfik jest offline  
Stary 03-04-2020, 11:26   #3
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Milena Talavir wędrowała już od dłuższego czasu ciągnąc po ziemi tunikę. Nie miała konia, bo nie było na niego wystarczającej ilości monet w sakiewce, a Azuth jeden wiedział czy starczy jej na posiłek. Wędrując przez niezmierzone tereny, elfka nieraz i nie dwa była zaskoczona zjawiskami meteorologicznymi. Padał deszcz, śnieg, a nawet oba naraz. Wędrowała o różnych porach dnia. W słońcu było bardzo ciepło, natomiast noce były w tych okolicach chłodne, co głęboki dekolt w tunice nie ułatwiał zadania. Długie blond włosy na szczęście mogły zakryć jej walory. Dlatego podczas tej długiej podróży wolała jednak chodzić za dnia. Elfy zresztą i tak potrzebują najmniej snu ze wszystkich ras Zapomnianych Krain. Jednak pewnej nocy tyle śniegu nasypało, że odciął Milenie dalsza drogę do Wrót Baldura, bardzo skutecznie. Elfka ciężko westchnęła i musiała nieco wydłużyć drogę. Idąc w zasypanej i ciągnącej po śniegu tunice, dotarła do bardzo dużej karczmy o ledwo widocznej nazwie 'Ostatni Przyjazny Dom'. Weszła po czterech stopniach i otrzepała się niczym weszła do środka. Po czym przekroczyła próg karczmy. Niemal od razu ciepły podmuch wydobywający się z kominka uderzył w nią. Potarła zmarznięte dłonie o siebie i podeszła do karczmarza. Przemiły człowiek, powiedział jej, gdzie może przenocować i w dobrej cenie pokazał jej towary. Elfka podziękowała mu i poszła do jednego z pokoi na piętrze. Wybrała ostatni pokój po prawej stronie. Zeszła na dół by zjeść coś ciepłego i napić się przy okazji. Zabrała cały swój dobytek i usiadła przy jednym z pustych stołów. Dowiedziawszy się od karczmarza o osobie, która da jej zlecenie, tylko spojrzała na zakrytą pod kapturem osobnika z mieczem przy krześle.

Na wojownika to mi nie wygląda - pomyślała dziewczyna marszcząc brwi. Rozejrzała się po karczmie sącząc wino. Mignął jej facet z około miesięcznym zarostem i średniej długości włosami, który pił piwo przy cieple kominka, ale nie była zbyt nachalna wpatrując się w niego dłuższy czas. Zerknęła przez okno jak białe płatki okalają drewniane okna i pomyślała, że dalsza podróż do Wrót Baldura mogła się trochę przeciągnąć. Szła tam dlatego by zacząć uczyć się magii, niekoniecznie ze swojej dziedziny. Położyła łokcie na stole i skończywszy posiłek wolno sączyła napitek rozkoszując się ciepłem tej karczmy.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 06-04-2020, 14:08   #4
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Dzień, a właściwie późne popołudnie mijał jak to zwykle w karczmie, a tym bardziej w środku zimy. Czyli ciepło, sucho i leniwie. Goście najedzeni, ogrzani i uraczeni śpiewem sączyli swoje napoje. Tu i ówdzie słychać było gwar rozmów towarzyskich. Ot kolejny spokojny dzień. Gdyby nie pustki w niektórych sakiewkach można by tak spędzić całą zimę. Jednak tylko nielicznych na to było stać, a ci których było na pewno nie spędzaliby tego czasu gdzieś w osamotnionej karczmie na szlaku tylko prawdopodobnie w którymś z większych miast w swoich posiadłościach. Jednak prostym awanturnikom daleko było do takich marzeń. Większość z nich wiodła proste życie najemnika żyjąc z dnia na dzień, od zlecenia do zlecenia. Część z nich podchodziła do tematu nieco tylko bardziej przyszłościowo odkładając część zarobiony pieniędzy z każdego zlecenia. Natomiast naprawdę tylko nieliczni z awanturników i poszukiwaczy przygód mieli większy cel gdzieś tam na końcu swojej podróży i do niego dążyli. Dla jednego było to bogactwo, a dla innego zdobycie wysokiej pozycji w Gildii czy też zdobycie potężnego artefaktu, który uzupełniłby i wzmocnił umiejętności jego posiadacza. Większość z nich jednak była mniej więcej w tym samym miejscu czyli na początku tej drogi i przygody przez życie.

Karczmarz Bjorngson był fachowcem nie tylko w tym czym się parał na co dzień czyli w prowadzeniu i zarządzaniu karczmą. Był też o czym mało kto wiedział fachowcem w kojarzeniu ze sobą zleceniodawców ze zleceniobiorcami bądź też dobieraniu poszukujących zleceń awanturników w dobrze współgrające ze sobą drużyny. Natomiast sami awanturnicy jak już karczmarz dobrze widział bywali od tych butnych co to “walą prosto z mostu”, przez tych mniej odważnych do tych wręcz nieśmiałych. Do każdego potrzebne było inne podejście. Natomiast było to o tyle ważne co intratne gdyż niepisaną zasadą wśród szanujących się awanturników było po udanej wyprawie z dobrze skojarzoną ekipą podzielić się z wyżej wymienionym karczmarzem częścią nagrody. Proceder kwitł w najlepsze i wszyscy byli zadowoleni.

Takoż widząc nieśmiałe podchody jak pies do jeża Bjorngson postanowił tym razem użyć wymyślonej przez niego i udoskonalonej do perfekcji metody. Polegała ona postawieniu z góry określonego drinka zleceniodawcy, natomiast od tego czy skosztuje on napoju czy nie wynikało czy w ogóle warto zaczynać rozmowę w sprawie zlecenia czy może całkowicie dać sobie spokój. Poinformowawszy o tym w dyskretny sposób Milenę jak i Delamrosa i uzyskawszy ich akceptację karczmarz przeszedł do czynów. Fakt, że nieznajomy akceptował w tym celu krasnoludzkie piwo z Doliny Lodowego Wichru, które było dwa razy droższe od zwykłego aczkolwiek warte było każdej ceny, mogło trochę zaboleć po kieszeni przyszłych poszukiwaczy przygód, jednak należało to potraktować jako wkład w możliwą przyszłą nierzadko bardzo opłacalną inwestycję.

Potężny Bjorngson stawiając przed siedzącym w półmroku nieznajomym przez krótką chwilę niemalże całkowicie go zasłonił. Wystarczyło to na tyle by przekazać krótkie informacje od kogo jest ten poczęstunek. Kto nie znał tej metody lub nie wiedział czemu się przyglądać nawet nie zwróciłby na to uwagi ani nie zarejestrował by czegokolwiek innego niż normalnej obsługi klienta. Karczmarz był już z powrotem za szynkwasem, a w atmosferze karczmy nie zmieniło się nic. No może nie zupełnie nic, gdyż dwoje przyszłych poszukiwaczy przygód siedzieli jak na gwoździach starając się nie dać po sobie niczego znać.
Nieznośnie długą chwilę nic się nie działo, a nieznajomy siedział nadal nieporuszony, ukryty w cieniu swojego przepastnego kaptura. Gdy już niemalże nadzieje miały pęknąć jak bańki mydlane nieznajomy opróżnił jeden z kufli duszkiem, a z drugiego pociągnął spory łyk delektując się tym przednim trunkiem.

Oznaczało to akceptacje do rozmowy. Wystarczyło się teraz tylko dobrze zaprezentować.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 07-04-2020, 11:39   #5
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Nie było czasu do stracenia, musiał zdobyć tę robotę, zanim ktoś go uprzedzi. Spojrzał na swój kufel piwa, złocistego trunku zostało na samym dnie tyle, co na jeden łyk. Delamros westchnął głośno i opróżnił kufel do cna.

Jeżeli ma go kiedykolwiek jeszcze stać na takie trunki, to musiał zabrać się do roboty. Nie chciało mu się niesamowicie, mógłby tak siedzieć przy kominku jeszcze długo. Westchnął głośno po raz drugi i powoli wstał z krzesła. Lekko zachwiał się, ale na szczęście nie upadł na podłogę. Ile piw zdążył już wypić? Sam nie pamiętał…

Spróbował poprawić nieco swoje wiecznie rozczochrane włosy, ale dało to dość mizerny efekt. Zawsze miał problem z pierwszym wrażeniem, ale już dawno przestało go to obchodzić.

Delamros podszedł powoli do stolika, przy którym siedział tajemniczy zleceniodawca.
- Mogę się przysiąść? – powiedział najuprzejmiej jak tylko potrafił, po czym nie czekając na odpowiedź, dosiadł się do stolika.
- Widzę, że delektujesz się jakimś wybornym trunkiem? Pozostaje tylko jedno pytanie… – Delamros zrobił dramatyczną pauzę, po czym uśmiechnął się do wędrowca, ukazując swój słynny złoty ząb. – Dlaczego ja jeszcze nie raczę się porządnym piwem? – zawołał szybko kelnerkę i zamówił kufel piwa.

Łotrzyk odchrząknął głośno, rozejrzał się po sali, po czym zwrócił się do tajemniczego przybysza.
- Podobno masz jakąś robotę do wykonania? Prawda to?
 
__________________
Tell Me Something, My Friend, Have You Ever Danced With the Devil in the Pale Moonlight?
Morfik jest offline  
Stary 07-04-2020, 17:25   #6
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Siedziała tam jak mysz pod miotłą i wolno sączyła wino. Nie zauważyła jak trunek już jej się skończył, a wolała jednak zachować czystość umysłu, więc nie prosiła kelnerek o dolewkę. Widziała jak jasnowłosy mężczyzna dwa razy tak ciężko i głośno westchnął, że samej jej się wyrwało. Taki odruch. Jednak, gdy postanowił się ruszyć w kierunku zakapturzonego jegomościa, Milena na razie tylko bacznie obserwowała reakcję faceta. Obserwując jego ruchy odwróciła na chwilę wzrok by nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Pewnie w tych okolicach niełatwo było znaleźć kogoś z jej rasy, a już na pewno kobietę. Wracając wzrokiem do blondyna, to widziała jak sobie układa włosy by jakoś zaimponować nieznajomemu. Postanowiła sama się ruszyć i wtrącić się do rozmowy ze zleceniodawcą. Podchodząc do stolika usłyszała tylko ostatnie zdanie wypowiedziane przez kochasia.

-Może tak zacznij od przedstawienia się - rzuciła na 'powitanie' elfica po czym uśmiechnęła się na pokaz i kontynuowała:
-Milena Talavir… - oparła dłonie na stole zerkając blondyna -...podobno masz coś do zaoferowania - powiedziała już grzeczniej. Rozpuszczone włosy powoli opadały z ramion. Spojrzała na klingę.
-Ładny miecz. Kupił pan go czy dostał? - zaczęła od komplementów.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 21-05-2020, 18:03   #7
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
John nie cierpiał zimy wychował się nad morzem gdzie bywało chłodno, ale nie było raczej tej przeklętej breji ani zamiecie! Najchętniej wyprowadziłby się na pustynie Auranoch gdzie jak sądził wzywała go krew przodków, ale nie był na to jeszcze czas.

Potrzebował doświadczenia, aby lepiej zrozumieć własną moc oraz być lepszym naczyniem dla wspomnień i woli swego Mistrza gdyby spróbował opanować moce magiczne tradycyjnymi studiami pewnie skończyłby równie szalony, co Dziadek Alojzy lub któryś z innych dziedziców klątwy dotkniętych jej szaleństwem.

Jadł spokojnie i kulturalnie jak na osobę wysoko urodzoną przystało, gdy wyczuł na sobie czyjeś wzrok. Wyrwało go to z zamyślenia dość szybko wyłowił z tłumu, elfkę siedzącą z dość kolorowymi towarzyszami.

~Hmpf, nienawidzę tych długouchów, zarozumiała rasa ze swoją długowiecznością, idealną pamięcią zachowaną dzięki transom i połączeniu ze Splotem uzyskanym z lizania stóp ich nudnawym bogom a kto z nią siedzi? Jakieś Smokokrwisty najmita! HaHA też coś kiedyś smoki walczyły z elfami o dominacje tego świata teraz są cieniami swej dawnej wielkości ~ - Myślał pełen jadu oraz rozżalenia.

Jednakże rózga, której nie żałowano mu za młodu nauczyła go nie okazywać swych wewnętrznych uczuć światu zewnętrznemu.

~To za mało mój Uczniu! Naucz się strzec swych myśli, bo kiedyś napotkasz na swej drodze istotę, która je odczyta i nie nabierze się na twoje gładki słówka. Znałem Arkanistów, którzy dla zabawy stale czytali myśli innych ja byłem zbyt zajęty tym, co się działo w mojej głowie żeby zwracać uwagę na myśli prostaczków... ~ -Rozległo się w duszy młodego szlachcica ostrzeżenie jego Patrona, do którego owa dusza należała.

Czarnoksiężnik przytaknął w milczeniu powziął jednocześnie postanowienie odłożył na bok drewnianą łyżkę i ruchem, który nie przystoi dobrze wychowanemu szlachcicowi wysiorbał resztkę ostrej polewki.

Następnie wstał z miejsca i po części, aby zatrzeć złe wrażenie a po części żeby napawać się oraz pochwalić tą drobinką mocy magicznej, którą udało mu się zdobyć wyczyścił za pomocą kuglarstwa: misę, łyżkę oraz swoje ubranie, które staranie wygładził.

Następnie chwycił za kostur i podszedł do stołu, przy którym siedziała elfka ze swoją kolorową menażerią ukłonił się im, choć nie sądził żeby zasługiwali na ten zaszczyt

- Witaj o Pani zauważyłem, że się mi przyglądałaś pozwól, więc że zaspokoję twoją ciekawość: Na imię mi John Wellington Wells zajmuję się magią i zaklęciami. Błogosławieństwa i klątwy pomagają mi napełniać mą sakiewkę - Z uśmiechem zacytował stary operetkowy utwór przekazywany w jego rodzinie z pokolenia na pokolenie.

Wieść niosła, że jeden z jego przodków był bardem, który próbował okiełznać moc magii ich krwi poprzez muzykę chciał zostać pieśniarzem klingi.. A może Harfiarzem? W swych poszukiwaniach postradał rozum i skończył, jako kultysta, Ghaunadaura grający na piszczałce po mrocznych grotach dla szlamów.

- Wyglądacie jak grupa zacnych awanturników może przydałoby się wam wsparcie wytrzymałego magika? Mi się trochę znudziło łażenie po tym mrozie samemu a wszakże nie od dziś wiadomo, że najlepszą metodą na sprawdzenie i rozwijanie własnych umiejętności jest ruszenie w świat ku zahartowaniu ciała oraz umysłu! A samemu to i groźnie i nudno, więc łacniej by było z kimś wespół zespół - Rzekł a uśmiech powiększył się jeszcze bardziej.

Po chwili dodał - Widział może ktoś z was Mościompana Edorima? - Spytał bez wielkiej nadziej.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 21-05-2020 o 19:16.
Brilchan jest offline  
Stary 22-06-2020, 16:42   #8
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Członków drużyny nigdy nie jest za dużo. No chyba tylko wtedy gdy z całej wyprawy łupów zebranych tyle co kot napłakał, a jeszcze trzeba to wszystko po równo podzielić wtedy zawsze było za dużo głów do wykarmienia.
Widać było, że najbardziej doświadczony z poszukiwaczy czyli smokowiec zastanowił się przez chwilę. Na tą chwilę niczego nie tracili. Nie mieli na tym etapie do podzielenia ani obiecanej im z góry nagrody za zlecenie ani przewidywanego ewentualnie łupu. Jedna osoba więcej w drużynie, a tym bardziej mag zawsze się przyda. Do tego jeszcze szukał Edorima, z którym rozstali się nie tak dawno temu i raczej w niemiłych okolicznościach.
Wojownik podjął błyskawiczną decyzję.

- Jeśli nie masz co robić to równie dobrze możemy połączyć siły. Kogoś posługującego się tym imieniem widzieliśmy i to nie tak dawno. Rozstaliśmy się z nim aa drodze do tej wioski. Jechał spacerowym tempem na swojej dwukółce także, myślę, że lada moment powinien tu być. Pytanie tylko dlaczego go szukasz i czy on ucieszy się ze spotkania z tobą. - Powiedział Draugdin wskazując Johnowi wolne krzesło przy stole. Zawsze był rad posłuchać ciekawych opowieści.


Tymczasem w drugiej części tej samej karczmy...

Milena akurat kończyła rozmowę z Miriam, gdy Delamros podszedł do nich. Poczekał, aż Elfka wróciła do ich stolika.
- Powiedziałbym, że widzieliśmy coś bardzo niepokojącego – zwrócił się do Miriam i uśmiechnął się szarmancko. – Na pewno taka piękna kobieta i to jeszcze na takim stanowisku, z pewnością wie o wszystkim, co dzieje się w okolicy. - Nagle jego mina spoważniała. – Po drodze tutaj, natknęliśmy się na szkielet leżący przy drodze, w dłoni miał książkę o kursie dla bohaterów. Widać, lektura na niewiele się przydała, ale mniejsza z tym. Czy może przybył tu niedawno ktoś obcy? Ktoś kto sprawia wrażenie niekoniecznie dobrze nastawionego do życia i innych?

Miriam rozejrzała się konspiracyjnie i gdy pozytywnie oceniła sytuację nachyliła się do mężczyzny, po czym powiedziała.
W sumie to jest ktoś jeszcze, kto szuka Madame Cane. Gości się tu już od kilku dni i nie rusza do łowców skór. Tylko jakby na coś lub kogoś czekała… W sumie to bardzo osobliwa przyjezdna. Jakbyś chciał sprawdzić, to pierwszy pokój po lewej, na piętrze.
Miriam nie dodała nic więcej, ale to wystarczyło, żeby poważnie zaintrygować Delamrosa, który, nie konsultując się ze swoją dotychczasową drużyną, udał się niezwłocznie w kierunku wspomnianego pokoju.

Mężczyzna żwawo wkroczył po schodach i bez wahania zapukał do wskazanej izby. Gdy usłyszał niewyraźny zapraszający odzew, niecierpliwie złapał za mosiężną klamkę. Uchyliwszy odrzwia jednak nic nie zauważył. Postąpił krok do środka, a gdy słuch i węch zdążyły zaalarmować go o zbliżającym się niebezpieczeństwie, było już za późno. Chłodne stalowe ostrze musnęło jego gardło i przylgnęło doń w wyrazie niemej groźby. Delamros wygiął się niczym struna, próbując uniknąć nieprzyjemnego dotyku narzędzia śmierci. To jednak w odzewie docisnęło się mocniej do jego ciała, delikatnie nacinając powierzchnię pokrytej zarostem skóry. Chorster syknął z bólu, gdy ostra jak brzytwa głownia upuściła zeń nieco krwi. Perliste krople barwy szkarłatu niespiesznie spłynęły po zbroczu stalowej klingi i z ledwie słyszalnym kapnięciem opadły na drewnianą podłogę. Potem nadszedł silny kuksaniec w plecy, wpychający łotra głębiej do pomieszczenia. Zaraz zrobiło się ciemniej, gdy drewniana futryna odezwała się na trzaśnięcie drzwiami.

Podobają ci się moje pachnidła? — usłyszał dość osobliwe, pierwsze słowa ze strony napastnika. Poza ciepłym oddechem drażniącym jego małżowinę i silną wonią róży połączonej z aromatem jaśminu oraz wanilii Delamros wyłowił również, że pytanie zadała kobieta obdarzona głosem niezwykle melodyjnym i nad wyraz przyjemnym dla ucha. Wybrzmiewała w nim jednak jakaś perfidna słodycz i przesadna wyniosłość, a wręcz zwykła zarozumiałość. Co, biorąc pod uwagę całokształt niekomfortowej sytuacji w jakiej się znalazł, wywołało u łotra mimowolne ciarki. Nie tracąc czasu zaczął gorączkowo rozglądać się po pomieszczeniu i rozmyślać nad wyjściem cało z opresji. Samoistnie jego czoło pokryły gęstniejące krople potu.
Zarówno perfumy jak i głos są wyjątkowo ponętne… Uzył swojego najbardziej czarującego głosu, aby kupić sobie trochę czasu zanim coś wykombinuje lub nadarzy się okazja wyrwać z tej niekorzystnej pozycji w jakiej się znalazł.
Uuchh... spójrz jeno na siebie! Jesteś tak słodko bezradny i struchlały. Lękasz się mojej wspaniałości? I słusznie — kobieta wydawała się aż przesadnie rozkoszować swoją władzą nad życiem Chorstera — Pewnikiem nie lubisz przegrywać, co? Ale wiesz… Problem w tym, iż ja też. Trzeba było sobie wtedy odpuścić, zaprawdę. Ale musiałeś dopiąć swego… — po krótkim zawieszeniu głosu usta napastniczki jeszcze bardziej zbliżyły się do ucha szelmy, a jej mowa stała się niezwykle szydercza — Nie podoba ci się dotyk mojego sztyletu? Wiesz, ja ze swej strony nie miłuję ciemnych i wilgotnych miejsc, pozbawionych wygód. A musiałam w takowym odsiedzieć co nieco z powodu twej głupiej i urażonej męskiej dumy. Ech, panie kapusiu… może powinnam cię jej pozbawić, coby zapobiec w przyszłości takim wypadkom?

Jej uzbrojona ręka na moment zsunęła się z gardła pojmanego i zbliżyła sugestywnie do wrażliwego miejsca między jego nogami.
Dleamros spróbował szarpnięciem wyrwać się z objęć napastnika jednak gdy ostrze sztyletu mocjniej przywarło do jego szyi zrezygnował.
Ech, zważaj! Jeśli poplamisz mnie krwią, zabiję cię jeszcze raz! — poprawiwszy chwyt na sztylecie dodała groźnie — Chcesz coś jeszcze wyrzec? Jakieś ostatnie słowa? Może modlitwa?
Przełknął ślinę i z trudem wypowiedział słowa:
- Czekaj! Możemy się jakoś dogadać?
Po pierwsze: Uznaj moją wyższość!
- Nie wiem co miałoby to zmienić, skoro nie widząc cię o Pani nie mogę cię rozpoznać. Jednak jeżeli ci na tym zależy to dobrze. Przyznaję. - Przysłowie, że tonący brzytwy się chwyta było bardzo prawdziwe.
To wszystko? Liczyłam na coś więcej. Ale dobrze, wystarczy. Nie chciałabym nawet ubrudzić sobie tobą rąk. Idź precz i ciesz się, że nie puszczam cię w samych onucach.
Delamros sumiennie złożył na pobliskim stoliku co miał cennego w tym łatwo zarobione niedawno 40 sztuk złota i z niemałą ulgą ruszył w stronę drzwi, ale zaraz poczuł brutalne ukłucie w okolicy łopatek.
Nie tędy kochasiu — usłyszał szybkie ofuknięcie. Łotr odwrócił się i spojrzał na swoją przeciwniczkę ze zdziwieniem, rozpoznawczy ją w końcu konstatując przy okazji, że wyglądała zupełnie tak jak ją zapamiętał z nieprzyjemnego spotkania w “Elfiej Pieśni”. Twarz młódki była dość charakterystyczna i bardzo ładna. Posiadała parę bystrych oczu o szmaragdowych tęczówkach i długich rzęsach, lekko wystające, połyskliwe i pełne acz małe usta, podkreślające skromnie zadarty nosek. Te cechy i nieznacznie ostre rysy z licami o wyczuwalnie infantylnym charakterze powodowały, że pozornie sprawiała wrażenie rozpuszczonego dziecka. Przekonanie to jednak daleko nie odbiegało od jej maniery i zdecydowanie kontrastowało z kobiecą budową oraz wysokim wzrostem. Długie pasma wiśniowych włosów, razem z równo przyciętą grzywką wypływały niedbale spod narzuconego na jej głowę malachitowego kaptura od peleryny, obrazowo kontrastując z jego kolorem. Uważny obserwator dostrzegł pośród nich zarys małych, spiczasto zakończonych uszu. Napastniczka bez wątpienia była półelfem.
Oknem! — wytłumaczyła ostro — Nie musisz żegnać się z swoimi towarzyszami. Zrobię to za ciebie, no dalej!

Dziewczyna uchyliła okiennicę i sugestywnie wskazała łotrzykowi drogę. W sumie było to tylko pierwsze piętro, więc szelma wzruszył ramionami i nie bez problemu zeskoczył z parapetu, lądując na dole bez uszkodzenia nóg. Świadom czujnego wzroku mścicielki udał się potencjalnie najkrótszą drogą w kierunku Cormyru. Po jakimś czasie jego sylwetka zniknęła w oddali, a wtedy wyperfumowana łotrzyca zamknęła okiennice.
Po zagarnięciu świeżo zdobytych dóbr i nasyceniu się słodkim smakiem zemsty szmaragdowooka przeszła do interesów. Otworzyła drzwi wynajętej komnaty i podeszła do stojącej naprzeciwko drewnianej balustrady. Trzymając się poręczy i omiótłszy wzrokiem salę poniżej szybko wypatrzyła stolik z podróżnymi, nie pasującymi do zwyczajowego krajobrazu Orzechówki. Nonszalanckim krokiem z wysoko uniesionym podbródkiem zeszła po schodach. Wyglądało to nieco teatralnie, ale kobieta zdawała się wcale tym nie przejmować. Podeszła do grupy poszukiwaczy przygód i przemówiła bez cienia skrępowania:
Witajcie, najemnicy, jestem Lavena Da’naei, nadzwyczajna “iluzjonistka” — po tych słowach zrobiła krótką przerwę by łaskawie zbadać reakcję zgromadzonych, po czym kontynuowała — Może was to zaskoczy, ale przypadkiem wiem, że właśnie opuścił was jeden z kompanów. Cóż za tragiczny wypadek, nieprawdaż? Trudno zrozumieć mi motywy tego człowieka oraz jego pośpiech, ale zawczasu zdołał się wygadać, że szukacie niejakiej Tary Cane. Można by rzec, że fortunnie się złożyło, bowiem ja również potrzebuję ją odnaleźć. Co byście powiedzieli na tymczasowy sojusz gwoli realizacji wspólnego celu?
“Tak, ci się nadadzą” skonstatowała w myślach półelfka, przyglądając się grupie składającej się z odzianej w szkarłat elfki emanującej delikatnie splotem, postawnego smoczego pomiotu oraz blondwłosego Johna Wellingtona Wellsa, którego zdążyła poznać zawczasu z racji dzielenia z nim jednej tawerny.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 24-06-2020, 11:04   #9
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Siedziała opierając się o krzesło łypiąc okiem na blondyna z kosturem. Wtem młody człowiek podszedł do nich się przysiąść. Smoczy potomek wyjaśnił mu, że nie tak dawno temu spotkali się z Edorimem, ale spotkanie zakończyło się niezbyt dobrze. Podczas, gdy chłopak podchodził, Milena poprawiła włosy oraz pozycję na krześle.
Trochę przesadziłam z obserwacją - pomyślała dziewczyna i spojrzała na mężczyznę, który doszedł do nich. Spojrzała na kostur wędrowca potem przyjrzała się szacie, jednak Czerwoni Czarodzieje mają nieco inny odcień niż miał John. Kamień spadł jej z serca. Kilka chwil później Miriam nachyliła się do ucha Delamrosa i ten poszedł na górę 'Dziurawego Rondla'. Nigdy się tak nie zachowywał odkąd go znała.

-Nazywam się Milena Talavir - przedstawiła się z uśmiechem na twarzy. Według dodatkowych informacji jakie zdobyli od Miriam to dowiedzieli się ciekawych rzeczy. Na przykład, że była tu Tara Cane parę dni temu, oraz, że można tu przenocować. Milena podała nieznajomemu tylko imię i nazwisko, na razie nie mówiła mu, że sama też para się magią. Choć opierające się obok przedmioty takie jak kusza i lutnia mogły sugerować na typową poszukiwaczkę przygód. Choć jej ubiór mógł co najmniej lekko podsunąć mu pewną myśl. Spojrzała za okno i trochę czasu minęło, a nie było widać śladu Delamrosa co zaniepokoiło elficę. Kilka chwil później do nas wyraz czujnego elfiego słuchu doszedł odgłos jakby ktoś lądował w kuckach. Prawe ucho Talavir aż lekko drgnęło. Równie dobrze może być to coś o bardzo podobnym dźwięku zeskoku z konia. Przez moment miała myśl by pójść po niego, ale ujrzała rzucającą się w oczy dziewczynę. Miała ognisko-czerwone włosy, oraz strój w barwach zieleni. Schodziła po schodach ostentacyjnie jakby w zwolnionym tempie. Podeszła do nich od razu przechodząc do rzeczy. Już druga osoba w tak krótkim czasie przychodziła do ich stolika. Ciekawe kogo jeszcze przywieje ten mroźny wicher.

Milena tylko się uśmiechnęła na widok drugiej kobiety w drużynie. Wtem się odezwała, że ich kompan, wiedziała że chodziło o Delamrosa, opuścił ich szeregi.
Delamros nas opuścił? Widziałam, że ma nierówno pod sufitem. Drań - pomyślała dziewczyna i uśmiech zniknął jej z twarzy. Szybko odgoniła złe myśli i przeszła do sedna.

-Witaj Laveno. Niezmiernie miło nam będzie cię poznać. Jestem Milena Talavir, a to jest, po mojej prawej stronie, Draugdin Drayax, puste miejsce po Delamrosie oraz, również nowy, John Wellington Wells - rzekła przedstawiając każdego z osobna, niejako wyręczając całą drużynę. Przez moment miała myśl by wyjaśnić jej na czym obecnie stoją, ale nie chciała być zbyt nachalna w swym postępowaniu i wyłożyć jej wszystkiego na tacy.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 24-06-2020, 12:34   #10
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Draugdin głupcem nie był i czuł, że dokoła dzieją się rzeczy, które dziać się nie powinny. Na przykład to, że do ich małej grupki masowo chcą się dołączać coraz to inne osoby.
Nie żeby miał coś przeciwko temu - wszak im więcej, tym lepiej, ale było to dość dziwne. I niezbyt zrozumiałe. A skoro niezrozumiałe, to niepokojące.
Nie dość, że z drużyny powoli robił się babiniec, to jeszcze Delamros zniknął jak sen złoty. Tego określenia użył napotkany kiedyś szarpidrut... I wcale nie chodziło o to, że Chorster był piękny jak sen. Zresztą nie Draugdinowi było oceniać jego urodę.
Jeśli zaś chodzi o babiniec, to w zasadzie smokowiec nie miał nic przeciwko temu, jako że nie miał nic przeciwko kobietom. Nawet wprost przeciwnie... z wyjątkiem tego, że często za dużo mówiły. Ale co dziwne, to dziwne, nic na to nie mógł poradzić.
Przypadków też nie lubił i nie zawsze w nie wierzył.
Ciekaw też był, co jeszcze Delamros powiedział półelfce. "Długi ozór", pomyślał, zastanawiając się, co sprawiło, że ich (do niedawna drużynowy) łotrzyk stał się nagle taki wylewny.
O ile John dwojga imion Wellington wyglądał na młodego i naiwnego, o tyle Lavena - nie. Przynajmniej jeśli chodziło o naiwność. Oczywiście pozory mogły mylić.

- Witaj, Laveno - powiedział. - Zgadza się, szukamy Tary Cane. Czy zechcesz się z nami podzielić motywami twych poszukiwań? Nie chcielibyśmy na nikogo sprowadzić kłopotów. - W tym momencie powinien się uśmiechnąć, ale uśmiech w jego wykonaniu wyglądał zazwyczaj jak groźba, a to nie było jego zamiarem.
- Czy możesz nam powiedzieć, w jaki sposób objawiają się twe iluzjonistyczne umiejętności? - zmienił temat. - Sprawiasz, że rzeczy wyglądają inaczej, czy że może pojawiają się znikąd i znikają bez śladu?

Znał kiedyś pewną iluzjonistkę, co potrafiła wyciągnąć królika z kapelusza i "zniknąć" mu zawartość sakiewki. Ale w sumie miło wspominał tamto spotkanie.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172