- Róbcie, co musicie, macie kilka minut, potem moi ludzie zajmą się ciałami i tym, co przeżył - odrzekł dowódca straży.
Lauga podeszła więc do martwego ciała Runy i dokładnie je przeszukała. Oprócz sakiewki, w której znajdowało się na oko trzydzieści złotych monet odnalazła dwa flakony z różnokolorowymi cieczami, które Tirian zidentyfikował dla niej jako mikstury orlego splendoru i wytrzymałości na elementy. Przy zwłokach Hjorta Huldra odnalazła miksturę leczenia średnich ran, a w jego torbie znajdowała się pokaźna sakwa, w której mogło znajdować się nawet z tysiąc sztuk złota oraz duży klucz. Eladamri przeszukał czarodzieja i znalazł przy nim ciekawe rzeczy - trzy zwoje z czarami, komponenty do zaklęć, różdżkę magicznego pocisku z piętnastoma ładunkami oraz księgę z czarami. Przy mnichu Tirian odnalazł jedynie miksturę sowiej mądrości i dwadzieścia shurikenów.
Niewidomy, poparzony czarodziej obudził się niedługo później. W jego stanie nie mieliście większych problemów, by wyciągnąć z niego odpowiednie informacje. Skagni przetrzymywany był w piwnicy trzeciego domu na ulicy Hilðarvegur w dzielnicy Elderwood. W środku miało nikogo nie być, oprócz rzecz jasna poszukiwanego historyka. Nie wyczuliście, by mężczyzna kłamał, więc zostawiliście go w rękach strażników i sami ruszyliście pod podany adres.
Prawie pół godziny zajęło wam przebicie się przez zatłoczone i zaśnieżone uliczki Trollheim w miejsce, o którym wspominał czarodziej. Odnaleźliście dom z numerem trzy na drzwiach, który okazał się być parterową, zapuszczoną chatą z jednym oknem wychodzącym na główną ulicę.
Rozejrzeliście się i nie zauważywszy niczego podejrzanego, Huldra wrzuciła klucz w zamek i przekręciła. Ustąpił gładko. Popchnęła drzwi i ze środka wylał się półmrok w który powoli wkroczyliście. Chwilę trwało, nim oczy przyzwyczaiły się do mrocznego, prostego wykończenia chaty, na które składały się tylko dwa łóżka, kredens i stół pod ścianą. To właśnie pod nim czujne oczy Eladamriego wypatrzyły klapę w podłodze. Huldra z Laugą odsunęły stół na bok a Tirian szarpnął za klapę, która - o dziwo - nie była zamknięta.
Przyświecając sobie kolejnym świetlistym prętem zeszliście po stromych, trzeszczących schodach do piwnicy, w której wilgoć mieszała się z odorem mokrej ziemi. Pomieszczenie nie było duże, za to zawalone całą masą przeróżnych rzeczy - połamanymi skrzynkami, jakimiś narzędziami i innymi rzeczami, na które nie chciało wam się nawet zwracać uwagi.
Szybko też przekonaliście się, że niewidomy czarodziej miał rację. Do jednego z filarów podtrzymujących strop grubym sznurem przywiązano długowłosego mężczyznę ze zwieszoną głową. Gdy podeszliście bliżej i unieśliście mu podbródek, ujrzeliście mocno poobijaną, brodatą twarz. To musiał być Skagni. Otworzył niemrawo lewe opuchnięte, podbite oko i spojrzał po was wolno, jakby nie docierało do niego to, co widzi.
- Kim… kim jesteście? - zapytał ledwo słyszalnym, umęczonym głosem. Językiem przejechał po spierzchniętych, popękanych ustach. |