Firyin w skupieniu wysłuchiwał tego, co mają do powiedzenia obecni, zarówno Rinnill jak i jego nowi towarzysze. Zagwizdał cichutko, a z jego plecaka wychynął łepek ciemno umaszczonej łasicy z jasną plamką na czole. Zwierzak kilkoma susami doskoczył do półelfa i wspiął się po nodze na jego ramię.
- Biegnij po Glysa, rozejrzyjcie się po okolicy i wracajcie, tylko bez ryzykowania. Szukajcie drapieżników – wyszeptał jej cicho w języku, który znali tylko oni.
Kiedy zwierzątko opuściło namiot, zwrócił się w końcu do obecnych.
- Mefity mogą być rzeczywiście bardzo pomocne, aż szkoda że nie opanowałem jeszcze ich przywoływania – poparł pomysł Ezlana - Podpalenie lasu to też dobry pomysł, szczególnie kiedy tamci zaczną się zbliżać. W bardziej kamienistym terenie będę mógł szybko przygotować pułapki albo nawet całkowicie zablokować ścieżki – po tych słowach zamyślił się na moment - Partyzantka i jakikolwiek jawny, bezpośredni kontakt pozostaje ostatecznością. Mały oddział może nie pokona całej armii, ale z pewnością jest jej w stanie bardzo utrudnić życie. Naszym jedynym zadaniem jest kupienie czasu tym tutaj – machnął ręką w nieokreślonym kierunku - Nawet, jeśli będą w stanie przejrzeć nasze fortele, to badanie fałszywych śladów czy szukanie nowych przejść, bo poprzednie przestały istnieć, zajmie im czas, a tylko tego nam trzeba. Możliwość zlikwidowania forpoczty będzie miłą niespodzianką, ale wtedy też musimy zadbać, by to tylko dalej myliło wroga, nie dając mu sugestii, że idzie w dobrym kierunku. Jeśli dacie mi kilka minut, zapoznam się się z okolicą i postaram się ustalić, którymi ścieżkami najpewniej może ruszyć ich armia –