Trójka która została w pomieszczeniu przez chwilę czekała czy coś się jeszcze wydarzy, lecz żywiołak ziemi uciekł tak samo jak ten powietrza, za którym pogoniła Thoer. Zostali sami w pomieszczeniu i mogli przeszukać je i mu się przyjrzeć jeśli chcieli. Mogli też pogonić za Thoer, lecz wszyscy zdawali sobie sprawę, że w tej formie była szaleńczo szybka.
Ulfgar w pierwszym odruchu popędził za siostrą, ale ta błyskawicznie zniknęła mu z oczu.
- Kurwa! - zaklął głośno i z impetem uderzył w ścianę obok, po czym zrezygnowany wrócił do pozostałych.
Niewidzialna magini zaczęła się uważnie przyglądać maszynerii i otoczeniu, próbując zrozumieć przeznaczenie tego pomieszczenia.
Gnom schował rapier i różdżkę i poszukał upuszczony pistolet. Po czym zabrał się za ładowanie broni.
- Powinnyśmy podążyć za nią.- zaproponował po chwili.
Delta oglądała pomieszczenie i rozumiała coraz więcej. To wyglądało jak miejsce eksperymentów. Na metalowym słupie były okręgi ze znakami tajemnymi które opisywały działanie magii. "Przemiana", "zniekształcenie", "supresja". Wyglądało na to jednak, że przez ślimaka przepływ magii został zaburzony do tego stopnia iż nie było już pożytku z konstrukcji.
- To było miejsce prowadzenia jakichś eksperymentów magicznych. Ale antymagiczny ślimak zaburzył jego właściwości. Teraz ta konstrukcja jest bezużyteczna - rzekła Delta.
- Domyślasz się, co to mogły być za eksperymenty? - zapytał Ulfgar.
- Nie do końca, ale raczej coś związanego z transmutacją.
- Mhm - mruknął krasnolud ponuro - Chcieli je w coś przemienić?
- Mnie bardziej ciekawi kto te eksperymenty przeprowadzał. Bądź co bądź w okolicznych jaskiniach to nasze miasto jest jedynym liczącym się ośrodkiem cywilizacji. Więc… albo są tu inne rozbudowane osiedla o których nie wiemy, albo… to ktoś od nas.- wtrącił gnom wyrażając swoje obawy.
Thoer przyleciała wreszcie, a kiedy tylko zmieniła swoją formę na krasnoluda, wyłożyła pokrótce kompanom, o czym dowiedziała się.
- Niewiele dowiedziałam się od nich… Ale całkiem możliwe, że ci, którzy skonstruowali tą machinę, to druidzi - rzekła Thoer, sama nie do końca dowierzając swoim słowom. - Żywiołak powiedział, że potrafili zmieniać formy… Jak ja.
- Druidzi nie są chyba szczególnymi miłośnikami maszyn, nieprawdaż? - zapytał Justice po zastanowieniu. - Czy to nie wbrew ich doktrynie?
- Być może ktoś im pomagał - rzekła Thoer. - Tak czy inaczej w sprawę zdają się być zamieszani magowie. Hmm… Czy robimy cokolwiek z tą maszyną? Czy Delta wie, jaką energię przywołali? Elemental wydawał się być… Pełen bólu.
- Nie. Ale ustaliła, że cokolwiek to było… myśmy to zepsuli.- streścił sytuację gnom.
- Skoro maszyna jest bezużyteczne, to żywiołaki mogą spać spokojnie. O ile w ogóle takie istoty sypiają - zastanowiła się pod koniec Delta.
- Powinniśmy odejść - rzekła Thoer. - Zostały nam do sprawdzenia inne odgałęzienia. Ja pójdę pierwsza.
- No… ja tu nie widzę nic ciekawego, więc jak dla mnie,możemy ruszać.- odparł gnom wyciągając inną różdżkę. Tym razem leczenia ran, by podreperować swoje zdrowie.
- Skoro to cholerstwo stworzono najwyraźniej w złych celach, nie powinniśmy go bardziej rozwalić? - zasugerował Ulfgar - Tak, żeby nikt nie próbował go naprawić albo skopiować?
- To już kwestia tego czy mamy czas i środki by to całkowicie rozwalić.- ocenił Justice i podrapał się po podbródku.- Zresztą jeśli misja nam się nie uda, to nie ma znaczenia. Wszystko zaleje lawa, a jeśli uda to zawsze możemy zniszczyć w drodze powrotnej.
- Urządzenie jest niesprawne, a wydaje mi się, że mamy w tym momencie inne priorytety - wtrąciła nieśmiało zabójczyni.
- Nie czasu i sensu, żeby niszczyć - rzekła Thoer, wyciągając różdżkę leczenia ran, nagle zdawszy sobie sprawę, że walka ze ślimakami i żywiołakami pochłonęła całkiem sporo zasobów drużyny.
Thoer rzucała zaklęcia leczenia drużynę, szczególnie zaś na tygrysa i Deltę, którzy byli całkiem nieźle poobijani.
Delta skinęła głową wyrażając tym samym wdzięczność druidce.
- Lawa będzie stygła jeszcze przez jakiś czas, więc nie ma sensu sprawdzać tego przejścia - rzekła. - Chodźmy drugim wyjściem, później zobaczymy, co z tamtym.
Ulfgar nie miał zamiaru się spierać, więc kiwnął tylko głową i podążył za towarzyszami.
- Tym razem ja mogę ruszyć przodem, oszczędzaj swoją magię - powiedział do Thoer.
- Thoer pójdzie przodem, Ulfgarze - rzekła. - Widzę więcej od ciebie. Niepotrzebne jest mi dużo magii, by zobaczyć, co przed nami.
Thoer poszła przodem pewna swoich zdolności zwiadowczych. Korytarz, który wcześniej przefrunęła był pokryty wyschniętym śluzem magicznych ślimaków. Był kruchy pod stopami i łuszczył się łatwo. Jego ilość dawała wszystkim do zrozumienia, że te stworzenia musiały być tutaj już od dłuższego czasu. Nie było też innych śladów bytowania. Nikt więcej w to miejsce nie przychodził od bardzo, bardzo długiego czasu. Justice z Deltą musieli znów skorzystać z pochodni, gdyż fluorescencyjne porosty i grzyby zostały wyżarte do reszty.
Korytarz, którym szli miał na sobie ślady po ostatnich wstrząsach. Ulfgar rozpoznał, że gruz i kawałki ścian były świeżo rozłupane. Mijali kilka zawalonych odnóg, które mogły prowadzić do innych pomieszczeń, ale ich stan sugerował, że lepiej było ich nie ruszać. Za duże ryzyko, że sufit zawaliłby im się na głowę.
Zostawili za sobą miejsce, w którym Thoer rozstała się z żywiołakiem powietrza. Minęli rozpadlinę, którą pokonali albo przeskakując, albo wspinając się. Zobaczyli, że lawa tutaj też wypłynęła poprzedniego dnia sprawiając, że tylko połowa korytarza była bezpieczna, bo zastygający strumień wciąż bił gorącem. Idąc gęsiego dotarli w końcu do ogromnego pomieszczenia. Widok mógł zaprzeć dech w piersi. Wielka metalowa konstrukcja, zrobiona z płaskich obręczy i podtrzymujących ich wsporników leżała przewrócona i zatopiona po części w magmie. Oświetlało to wszystko rozproszone światło spod sufitu. Wypływało z soczewki, która nie została uszkodzona. Dodatkowo przy ścianach znajdowały się kamienne stanowiska. Wypolerowane blaty i kamienne regały były zakurzone i uszkodzone. Do tego po podłodze rozsypane były kamienne tabliczki. Było bezpieczne na pierwszy rzut oka pomimo zniszczeń. Największymi zagrożeniami było to, że mniej więcej połowa pomieszczenia była zalana stygnąca magmą, a całe pomieszczenie było przechylone. Brak schodów sugerował, iż nie było to intencjonalne.
- Wygląda, jak jeszcze jeden z tych zwariowanych mechanizmów - oceniła Thoer. - Delta, czy wiesz, do czego to mogło się przydać?
- Zobaczę - odparła ametystowowłosa przyglądając się uważniej osobliwej strukturze.
Thoer ostrożnie zaczęła ciągnąć w stronę najbliższych kamiennych tabliczek, ciekawa, do czego mogła służyć konstrukcja.
Gnom zaś ostrożnie ruszył do przodu i rozglądając się bacznie skierował do wypatrzonego drugiego wyjścia z tej komnaty. By się przyjrzeć dokąd ono prowadzi i… co ważniejsze, czy aby przypadkiem nic z niego nie planuje wypełznąć.
Ulfgar rozejrzał się po pomieszczeniu, skupiając uwagę na dziwnych stanowiskach.
- Przypomina to trochę czytelnię, tylko z tymi tabliczkami zamiast ksiąg.
Uwaga Ulfgara okazała się słuszna. Kiedy Thoer wzięła do ręki najbliższą z tabliczek zobaczyła na niej napisy podobne do tych, które spotkali wcześniej. Przez moment nawet myślała, że coś jej się przywidziało, bo kiedy przesunęła dłonią po powierzchni tabliczki aby strzepnąć kurz - napisy się zmieniły. Ponowne przesunięcie na nowo zmieniło napisy. Był to język wciąż nieznany dla druidki, ale mogli się dowiedzieć czegoś więcej o tym miejscu jeśli Delta poświęci temu czas.
Stanowiska były gładkie tak, że można byłoby w odpowiednim oświetleniu się w nich nawet przejrzeć gdyby nie warstwa kurzu. Miały na sobie równo wyryte geometryczne kształty oraz napisy. Dodatkowo miały prostokątne, głębokie wgłębienie mniej więcej na szerokość i grubość rozsypanych po podłodze tabliczek.
Delta musiała być ostrożna podchodząc bliżej do konstrukcji i magmy. Nachył nie był duży, ale idąc odpowiednio wolno wystrzegła się poślizgnięcia i niefortunnego zjazdu i poparzeń. Choć maszyna była uszkodzona oglądając jej widoczne części Delta powoli odnajdywała jej przeznaczenie. Wielkie okręgi obracały się kiedyś, a wypisane na nich znaki sprawiały, że energia jaka mogła być zaklęta wewnątrz maszyny była kierunkowana. Gdzie i w jakim celu? Tego już magini powiedzieć nie umiała. Zniszczenia były za duże.
Gnom zwinnie przedostał się w okolice drugiego wyjścia. Albo raczej jego pozostałości. Potężne pęknięcie w skale zamieniła korytarz w niepewne gruzowisko. Dało się nim iść ale najpewniej z trudnościami. No chyba, że druidka coś na to poradzi. Mógł jednak odetchnąć spokojnie bo nie wyglądało aby coś na nich czyhało.
- Maszyna pewnie nie działa od stuleci - rzekła Thoer. - Warto jednak by dowiedzieć, jakie było jej przeznaczenie… Warto poświęcić czas. Sądzę, że ten kawał złomu miał jakieś połączenie z poprzednią maszyną, którą widzieliśmy wcześniej…
Spróbowała jeszcze parę razy przesunąć napisy na tabliczce. Być może te tabliczki były zapisane w wielu językach lub mogła się natknąć na jakąś wskazówkę. Maszyna była magiczna - spróbowała dowiedzieć się, jaka była to magia, rzucając wykrycie.
Thoer nie była do końca pewna, ile informacji Delta zdoła uzyskać przy maszynie. W każdym razie, instrument wyglądał jak coś stworzone przez magów wtajemniczeń, więc to ona mogła wywnioskować więcej.
Spędziwszy parę chwil przy tabliczkach, poszła ocenić, czy gruzowisko przed nimi było terenem, po którym drużyna mogła przejść. Zapewne mieli spędzić tutaj jeszcze nieco czasu.
- Kto to w ogóle stworzył? Jaka rasa? Bo chyba nie krasnoludy. - zastanowił się głośno Justice siadając z ulgą obok wyjścia, którym pewnie przyjdzie opuścić im to miejsce.- Gnomy chyba też nie.
- Z pewnością żadna znana nam cywilizowana rasa - stwierdziła Delta. - To urządzenie przypomina nieco astrolabium, ale jego cel był inny. Wygląda jakby służyło do akumulowania energii, którą można było wysyłać w określonych kierunkach. Więcej trudno odganąć ze względu na jego stan.
Magini podeszła do jednej z kamiennych tabliczek.
- To z kolei wygląda mi na zaklętą księgę. Ruch dłoni zapewne powoduje przerzucanie stronic. Zobaczę co tu napisano... - powiedziała podnosząc przedmiot i przyglądając się wyrytemu tam tekstowi.
Ulfgar sięgnął po jedną z tabliczek i przez moment przesuwał dłonią kolumny tekstu.
- Ktokolwiek to wymyślił, miał łeb na karku. Taka “księga” będzie znacznie wytrzymalsza i trwalsza niż zwykła, a i waży niewiele więcej niż zwykłe tomiszcze. Jeśli teraz nie uda się rozszyfrować jego przeznaczenia, po powrocie będzie można wysłać tutaj cały oddział uczonych - stwierdził, rozglądając się. Jego uwagę przykuł otwór wyryty w jednym ze stanowisk “czytelni”, pasował idealnie do trzymanej tabliczki. Krasnolud przez chwilę rozważał wszystkie za i przeciw, po czym delikatnie wsunął ją w oznaczone miejsce.
- Czy któreś z tych informacji mogą się nam przydać w dalszej misji?- zapytał gnom i spojrzał po komnacie.- Jeśli nie to powinniśmy co najwyżej zabezpieczyć te skarby przed ewentualnym zniszczeniem i może… ruszać dalej? Wyjście mamy… co prawda nie za wygodne i trudne, ale… nikt nie powiedział że będzie łatwo.
Gnom musiał poczekać na odpowiedź, bo wyglądało że jego towarzysze zajęli się na poważnie sprawdzaniem pomieszczenia. Thoer z zaskoczeniem wyczuła magię nie od maszyny, a od tych wszystkich kamiennych tabliczek, które wciąż były zachowane w jednym kawałku, jak i od sprawnych stanowisk. Akurat przy jednym z nich stał Ulfgar, który wsunął tabliczkę do środka. Przed krasnoludem pojawiła się ściana świetlistego tekstu i obrazki. On najwięcej mógł z nich wywnioskować, choć i tak z trudem. Najłatwiej było mu rozpoznać jedną rzecz. Jajo. Czegokolwiek dotyczył ten tekst koncentrował się na jakimś jaju.
Tymczasem Delta "przekartkowała" swoją tabliczkę odkrywając, że jest to ni mniej ni więcej naukowy tekst. Z wyrywek ciężko było jej zrozumieć naturę badań, nie dlatego że przekraczało to jej możliwości, ale dlatego, że były one tak dokładne. Dopiero sprawdzając spis treści (bo miało to coś takiego) dowiedziała się, że był to tekst dotyczący natury magii i magii natury. Rozprawka o tym jak poszczególne siły na siebie wpływały i jak można było to wykorzystać. Potrzebowałaby kilku wieczorów aby zagłębić się w nią porządnie jeśli chciała. Podchodząc do Ulfgara z kolei mogła przeczytać znacznie krótszy tekst. Była to bardziej instrukcja, raport albo i nawet wiadomość.
Cytat:
"ONA wymaga od nas postępów. Chce zwiększyć potęgę swego jaja. Jajo jest wszystkim, musi uzyskać jak najwięcej mocy. Przekonfigurowałem zaklinacz energii do kumulowania jej w środek urządzenia. Napełnijcie je mocą."
[...]
"W skutek niepowodzeń jajo zostanie przeniesione do dalszej placówki. Niepożądane jednostki dzikich pogańskich plemion kręcą się w pobliżu naszych laboratoriów. Ich obecność nie powinna zagrozić naszym działaniom póki są nieświadomi co robimy. Aby badać ich magię potrzebujemy ich chętnych do współpracy. " |
Reszta to były rysunki i instrukcje jak obchodzić się z maszyną. Delta z Ulfgarem rozpoznali podobne geometryczne humanoidalne postacie co na ścianie tamtego długiego korytarza.
Tymczasem druidka musiała zostać wsparta kilka razy przez Frekiego aby nie zjechać po podłodze. Tygrys złapał ją za kołnierz i pewnie zabrał do rozpadliska prowadząc prawie jak małe kocie. Korytarz nie wyglądał najlepiej. Ściany były nieco gładsze. Szacując jednak druidka mogła określić, że powrót do dużej sali i czekanie aż magma wystygnie zupełnie może zająć wciąż dłużej niż przeprawa przez zawalisko do… dokądkolwiek prowadzi.
- Bez dokładniejszego wgłębiania się w tekst, to wygląda mi na to, że prowadzono tu eksperymenty nad jakimś jajem, być może złożonym przez, albo po prostu należącym do wcześniej wymienionej tajemniczej istoty określanej przez poddanych: ONA - powiedziała w końcu Delta. - Zakończyły się one niepowodzeniem, dlatego jajo przeniesiono do innego miejsca. Było to w czasach gdy dzikie plemiona obecnych ras rozumnych zasiedlały te tereny. Nie wiem zatem, czy napotkamy na drodze ten obiekt. W każdym razie celem było wzmocnienie go energią magiczną pozyskiwaną z tych misternych urządzeń. Więc może kryć w sobie znaczną potęgę. Ewentualnie ta moc stała się udziałem istoty, która się z niego wykluła. W każdym razie powinniśmy zachować ostrożność podczas dalszej eksploracji.
- Freki, zostań tutaj - rzekła Thoer do tygrysa, robiąc parę kroków naprzód. Chciała ocenić, czy gruzowisko przed nimi było niebezpieczne, aby można było się po nim przemieszczać, jak daleko ciągnął się trudny teren i czy przejście było na tyle wysokie, by można było na nim rozwinąć skrzydła - choć oczywiście, nie zamierzała używać magii do rozwiązania tego problemu, a przynajmniej jeszcze nie teraz.
Ulfgar w zamyśleniu przeczesywał palcami brodę.
-Czyli jest tu jakaś magiczna aparatura, która miała przesyłać energię do tego jaja, tak? A może… - zastanowił się chwilę - to ona jest źródłem tego wszystkiego? To znaczy, ktoś ją włączył, wysyła gdzieś energię, a że nie ma jaja które by ją gromadziło, wszystko idzie w skały i góra szaleje? Tak jakby ktoś destylarni nie dopilnował i rurka z kadzi wypadła?
- Są tylko dwa rodzaje jaj, którym poświęca się większą uwagę. Jaja kurze z których robisz rano omlet. I jaja smocze… - rzekł nieco ponuro Justice wyciągając własne wnioski. - Myślę, że możemy spokojnie założyć, że gdzieś w tym wszystkim zaplątany jest jakiś smok.
- Nie sądzę Ulfgarze - rzekła fiołkowooka - Maszyna jest nieaktywna.
Krasnolud wzruszył ramionami.
-Tylko zgadywałem, żaden ze mnie uczony. Jest tu jeszcze coś, co was interesuje, czy ruszamy dalej?
- Nie widzę przeszkód, by ruszać dalej - powiedziała w swoim imieniu zabójczyni.
- Zabierzmy parę tych tabliczek - zawołała Thoer. - Mogą się przydać później lub moglibyśmy je przestudiować, kiedy staniemy na popas.
- Które w takim razie brać? - zaoferował się do noszenia gnom.
- Weźmy parę z tych - Thoer machnęła ręką na parę całych tabliczek. - I tak nie wiemy do końca, co na nich jest, więc weźmy jakiekolwiek.
- Dobra… - Justice pospiesznie zebrał kilka tabliczek i pieczołowicie je zabezpieczył z pietyzmem owijając je kocem, nim wsunął je do plecaka.