Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-05-2021, 19:37   #21
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Trójka która została w pomieszczeniu przez chwilę czekała czy coś się jeszcze wydarzy, lecz żywiołak ziemi uciekł tak samo jak ten powietrza, za którym pogoniła Thoer. Zostali sami w pomieszczeniu i mogli przeszukać je i mu się przyjrzeć jeśli chcieli. Mogli też pogonić za Thoer, lecz wszyscy zdawali sobie sprawę, że w tej formie była szaleńczo szybka.
Ulfgar w pierwszym odruchu popędził za siostrą, ale ta błyskawicznie zniknęła mu z oczu.
- Kurwa! - zaklął głośno i z impetem uderzył w ścianę obok, po czym zrezygnowany wrócił do pozostałych.
Niewidzialna magini zaczęła się uważnie przyglądać maszynerii i otoczeniu, próbując zrozumieć przeznaczenie tego pomieszczenia.
Gnom schował rapier i różdżkę i poszukał upuszczony pistolet. Po czym zabrał się za ładowanie broni.
- Powinnyśmy podążyć za nią.- zaproponował po chwili.
Delta oglądała pomieszczenie i rozumiała coraz więcej. To wyglądało jak miejsce eksperymentów. Na metalowym słupie były okręgi ze znakami tajemnymi które opisywały działanie magii. "Przemiana", "zniekształcenie", "supresja". Wyglądało na to jednak, że przez ślimaka przepływ magii został zaburzony do tego stopnia iż nie było już pożytku z konstrukcji.
- To było miejsce prowadzenia jakichś eksperymentów magicznych. Ale antymagiczny ślimak zaburzył jego właściwości. Teraz ta konstrukcja jest bezużyteczna - rzekła Delta.
- Domyślasz się, co to mogły być za eksperymenty? - zapytał Ulfgar.
- Nie do końca, ale raczej coś związanego z transmutacją.
- Mhm - mruknął krasnolud ponuro - Chcieli je w coś przemienić?
- Mnie bardziej ciekawi kto te eksperymenty przeprowadzał. Bądź co bądź w okolicznych jaskiniach to nasze miasto jest jedynym liczącym się ośrodkiem cywilizacji. Więc… albo są tu inne rozbudowane osiedla o których nie wiemy, albo… to ktoś od nas.- wtrącił gnom wyrażając swoje obawy.

Thoer przyleciała wreszcie, a kiedy tylko zmieniła swoją formę na krasnoluda, wyłożyła pokrótce kompanom, o czym dowiedziała się.

- Niewiele dowiedziałam się od nich… Ale całkiem możliwe, że ci, którzy skonstruowali tą machinę, to druidzi - rzekła Thoer, sama nie do końca dowierzając swoim słowom. - Żywiołak powiedział, że potrafili zmieniać formy… Jak ja.
- Druidzi nie są chyba szczególnymi miłośnikami maszyn, nieprawdaż? - zapytał Justice po zastanowieniu. - Czy to nie wbrew ich doktrynie?
- Być może ktoś im pomagał - rzekła Thoer. - Tak czy inaczej w sprawę zdają się być zamieszani magowie. Hmm… Czy robimy cokolwiek z tą maszyną? Czy Delta wie, jaką energię przywołali? Elemental wydawał się być… Pełen bólu.
- Nie. Ale ustaliła, że cokolwiek to było… myśmy to zepsuli.- streścił sytuację gnom.
- Skoro maszyna jest bezużyteczne, to żywiołaki mogą spać spokojnie. O ile w ogóle takie istoty sypiają - zastanowiła się pod koniec Delta.
- Powinniśmy odejść - rzekła Thoer. - Zostały nam do sprawdzenia inne odgałęzienia. Ja pójdę pierwsza.
- No… ja tu nie widzę nic ciekawego, więc jak dla mnie,możemy ruszać.- odparł gnom wyciągając inną różdżkę. Tym razem leczenia ran, by podreperować swoje zdrowie.
- Skoro to cholerstwo stworzono najwyraźniej w złych celach, nie powinniśmy go bardziej rozwalić? - zasugerował Ulfgar - Tak, żeby nikt nie próbował go naprawić albo skopiować?
- To już kwestia tego czy mamy czas i środki by to całkowicie rozwalić.- ocenił Justice i podrapał się po podbródku.- Zresztą jeśli misja nam się nie uda, to nie ma znaczenia. Wszystko zaleje lawa, a jeśli uda to zawsze możemy zniszczyć w drodze powrotnej.
- Urządzenie jest niesprawne, a wydaje mi się, że mamy w tym momencie inne priorytety - wtrąciła nieśmiało zabójczyni.
- Nie czasu i sensu, żeby niszczyć - rzekła Thoer, wyciągając różdżkę leczenia ran, nagle zdawszy sobie sprawę, że walka ze ślimakami i żywiołakami pochłonęła całkiem sporo zasobów drużyny.

Thoer rzucała zaklęcia leczenia drużynę, szczególnie zaś na tygrysa i Deltę, którzy byli całkiem nieźle poobijani.
Delta skinęła głową wyrażając tym samym wdzięczność druidce.

- Lawa będzie stygła jeszcze przez jakiś czas, więc nie ma sensu sprawdzać tego przejścia - rzekła. - Chodźmy drugim wyjściem, później zobaczymy, co z tamtym.
Ulfgar nie miał zamiaru się spierać, więc kiwnął tylko głową i podążył za towarzyszami.
- Tym razem ja mogę ruszyć przodem, oszczędzaj swoją magię - powiedział do Thoer.

- Thoer pójdzie przodem, Ulfgarze - rzekła. - Widzę więcej od ciebie. Niepotrzebne jest mi dużo magii, by zobaczyć, co przed nami.

Thoer poszła przodem pewna swoich zdolności zwiadowczych. Korytarz, który wcześniej przefrunęła był pokryty wyschniętym śluzem magicznych ślimaków. Był kruchy pod stopami i łuszczył się łatwo. Jego ilość dawała wszystkim do zrozumienia, że te stworzenia musiały być tutaj już od dłuższego czasu. Nie było też innych śladów bytowania. Nikt więcej w to miejsce nie przychodził od bardzo, bardzo długiego czasu. Justice z Deltą musieli znów skorzystać z pochodni, gdyż fluorescencyjne porosty i grzyby zostały wyżarte do reszty.

Korytarz, którym szli miał na sobie ślady po ostatnich wstrząsach. Ulfgar rozpoznał, że gruz i kawałki ścian były świeżo rozłupane. Mijali kilka zawalonych odnóg, które mogły prowadzić do innych pomieszczeń, ale ich stan sugerował, że lepiej było ich nie ruszać. Za duże ryzyko, że sufit zawaliłby im się na głowę.

Zostawili za sobą miejsce, w którym Thoer rozstała się z żywiołakiem powietrza. Minęli rozpadlinę, którą pokonali albo przeskakując, albo wspinając się. Zobaczyli, że lawa tutaj też wypłynęła poprzedniego dnia sprawiając, że tylko połowa korytarza była bezpieczna, bo zastygający strumień wciąż bił gorącem. Idąc gęsiego dotarli w końcu do ogromnego pomieszczenia. Widok mógł zaprzeć dech w piersi. Wielka metalowa konstrukcja, zrobiona z płaskich obręczy i podtrzymujących ich wsporników leżała przewrócona i zatopiona po części w magmie. Oświetlało to wszystko rozproszone światło spod sufitu. Wypływało z soczewki, która nie została uszkodzona. Dodatkowo przy ścianach znajdowały się kamienne stanowiska. Wypolerowane blaty i kamienne regały były zakurzone i uszkodzone. Do tego po podłodze rozsypane były kamienne tabliczki. Było bezpieczne na pierwszy rzut oka pomimo zniszczeń. Największymi zagrożeniami było to, że mniej więcej połowa pomieszczenia była zalana stygnąca magmą, a całe pomieszczenie było przechylone. Brak schodów sugerował, iż nie było to intencjonalne.

- Wygląda, jak jeszcze jeden z tych zwariowanych mechanizmów - oceniła Thoer. - Delta, czy wiesz, do czego to mogło się przydać?
- Zobaczę - odparła ametystowowłosa przyglądając się uważniej osobliwej strukturze.

Thoer ostrożnie zaczęła ciągnąć w stronę najbliższych kamiennych tabliczek, ciekawa, do czego mogła służyć konstrukcja.
Gnom zaś ostrożnie ruszył do przodu i rozglądając się bacznie skierował do wypatrzonego drugiego wyjścia z tej komnaty. By się przyjrzeć dokąd ono prowadzi i… co ważniejsze, czy aby przypadkiem nic z niego nie planuje wypełznąć.
Ulfgar rozejrzał się po pomieszczeniu, skupiając uwagę na dziwnych stanowiskach.
- Przypomina to trochę czytelnię, tylko z tymi tabliczkami zamiast ksiąg.

Uwaga Ulfgara okazała się słuszna. Kiedy Thoer wzięła do ręki najbliższą z tabliczek zobaczyła na niej napisy podobne do tych, które spotkali wcześniej. Przez moment nawet myślała, że coś jej się przywidziało, bo kiedy przesunęła dłonią po powierzchni tabliczki aby strzepnąć kurz - napisy się zmieniły. Ponowne przesunięcie na nowo zmieniło napisy. Był to język wciąż nieznany dla druidki, ale mogli się dowiedzieć czegoś więcej o tym miejscu jeśli Delta poświęci temu czas.

Stanowiska były gładkie tak, że można byłoby w odpowiednim oświetleniu się w nich nawet przejrzeć gdyby nie warstwa kurzu. Miały na sobie równo wyryte geometryczne kształty oraz napisy. Dodatkowo miały prostokątne, głębokie wgłębienie mniej więcej na szerokość i grubość rozsypanych po podłodze tabliczek.

Delta musiała być ostrożna podchodząc bliżej do konstrukcji i magmy. Nachył nie był duży, ale idąc odpowiednio wolno wystrzegła się poślizgnięcia i niefortunnego zjazdu i poparzeń. Choć maszyna była uszkodzona oglądając jej widoczne części Delta powoli odnajdywała jej przeznaczenie. Wielkie okręgi obracały się kiedyś, a wypisane na nich znaki sprawiały, że energia jaka mogła być zaklęta wewnątrz maszyny była kierunkowana. Gdzie i w jakim celu? Tego już magini powiedzieć nie umiała. Zniszczenia były za duże.

Gnom zwinnie przedostał się w okolice drugiego wyjścia. Albo raczej jego pozostałości. Potężne pęknięcie w skale zamieniła korytarz w niepewne gruzowisko. Dało się nim iść ale najpewniej z trudnościami. No chyba, że druidka coś na to poradzi. Mógł jednak odetchnąć spokojnie bo nie wyglądało aby coś na nich czyhało.

- Maszyna pewnie nie działa od stuleci - rzekła Thoer. - Warto jednak by dowiedzieć, jakie było jej przeznaczenie… Warto poświęcić czas. Sądzę, że ten kawał złomu miał jakieś połączenie z poprzednią maszyną, którą widzieliśmy wcześniej…

Spróbowała jeszcze parę razy przesunąć napisy na tabliczce. Być może te tabliczki były zapisane w wielu językach lub mogła się natknąć na jakąś wskazówkę. Maszyna była magiczna - spróbowała dowiedzieć się, jaka była to magia, rzucając wykrycie.

Thoer nie była do końca pewna, ile informacji Delta zdoła uzyskać przy maszynie. W każdym razie, instrument wyglądał jak coś stworzone przez magów wtajemniczeń, więc to ona mogła wywnioskować więcej.

Spędziwszy parę chwil przy tabliczkach, poszła ocenić, czy gruzowisko przed nimi było terenem, po którym drużyna mogła przejść. Zapewne mieli spędzić tutaj jeszcze nieco czasu.
- Kto to w ogóle stworzył? Jaka rasa? Bo chyba nie krasnoludy. - zastanowił się głośno Justice siadając z ulgą obok wyjścia, którym pewnie przyjdzie opuścić im to miejsce.- Gnomy chyba też nie.
- Z pewnością żadna znana nam cywilizowana rasa - stwierdziła Delta. - To urządzenie przypomina nieco astrolabium, ale jego cel był inny. Wygląda jakby służyło do akumulowania energii, którą można było wysyłać w określonych kierunkach. Więcej trudno odganąć ze względu na jego stan.
Magini podeszła do jednej z kamiennych tabliczek.
- To z kolei wygląda mi na zaklętą księgę. Ruch dłoni zapewne powoduje przerzucanie stronic. Zobaczę co tu napisano... - powiedziała podnosząc przedmiot i przyglądając się wyrytemu tam tekstowi.
Ulfgar sięgnął po jedną z tabliczek i przez moment przesuwał dłonią kolumny tekstu.
- Ktokolwiek to wymyślił, miał łeb na karku. Taka “księga” będzie znacznie wytrzymalsza i trwalsza niż zwykła, a i waży niewiele więcej niż zwykłe tomiszcze. Jeśli teraz nie uda się rozszyfrować jego przeznaczenia, po powrocie będzie można wysłać tutaj cały oddział uczonych - stwierdził, rozglądając się. Jego uwagę przykuł otwór wyryty w jednym ze stanowisk “czytelni”, pasował idealnie do trzymanej tabliczki. Krasnolud przez chwilę rozważał wszystkie za i przeciw, po czym delikatnie wsunął ją w oznaczone miejsce.
- Czy któreś z tych informacji mogą się nam przydać w dalszej misji?- zapytał gnom i spojrzał po komnacie.- Jeśli nie to powinniśmy co najwyżej zabezpieczyć te skarby przed ewentualnym zniszczeniem i może… ruszać dalej? Wyjście mamy… co prawda nie za wygodne i trudne, ale… nikt nie powiedział że będzie łatwo.

Gnom musiał poczekać na odpowiedź, bo wyglądało że jego towarzysze zajęli się na poważnie sprawdzaniem pomieszczenia. Thoer z zaskoczeniem wyczuła magię nie od maszyny, a od tych wszystkich kamiennych tabliczek, które wciąż były zachowane w jednym kawałku, jak i od sprawnych stanowisk. Akurat przy jednym z nich stał Ulfgar, który wsunął tabliczkę do środka. Przed krasnoludem pojawiła się ściana świetlistego tekstu i obrazki. On najwięcej mógł z nich wywnioskować, choć i tak z trudem. Najłatwiej było mu rozpoznać jedną rzecz. Jajo. Czegokolwiek dotyczył ten tekst koncentrował się na jakimś jaju.
Tymczasem Delta "przekartkowała" swoją tabliczkę odkrywając, że jest to ni mniej ni więcej naukowy tekst. Z wyrywek ciężko było jej zrozumieć naturę badań, nie dlatego że przekraczało to jej możliwości, ale dlatego, że były one tak dokładne. Dopiero sprawdzając spis treści (bo miało to coś takiego) dowiedziała się, że był to tekst dotyczący natury magii i magii natury. Rozprawka o tym jak poszczególne siły na siebie wpływały i jak można było to wykorzystać. Potrzebowałaby kilku wieczorów aby zagłębić się w nią porządnie jeśli chciała. Podchodząc do Ulfgara z kolei mogła przeczytać znacznie krótszy tekst. Była to bardziej instrukcja, raport albo i nawet wiadomość.

Cytat:
"ONA wymaga od nas postępów. Chce zwiększyć potęgę swego jaja. Jajo jest wszystkim, musi uzyskać jak najwięcej mocy. Przekonfigurowałem zaklinacz energii do kumulowania jej w środek urządzenia. Napełnijcie je mocą."
[...]
"W skutek niepowodzeń jajo zostanie przeniesione do dalszej placówki. Niepożądane jednostki dzikich pogańskich plemion kręcą się w pobliżu naszych laboratoriów. Ich obecność nie powinna zagrozić naszym działaniom póki są nieświadomi co robimy. Aby badać ich magię potrzebujemy ich chętnych do współpracy. "
Reszta to były rysunki i instrukcje jak obchodzić się z maszyną. Delta z Ulfgarem rozpoznali podobne geometryczne humanoidalne postacie co na ścianie tamtego długiego korytarza.

Tymczasem druidka musiała zostać wsparta kilka razy przez Frekiego aby nie zjechać po podłodze. Tygrys złapał ją za kołnierz i pewnie zabrał do rozpadliska prowadząc prawie jak małe kocie. Korytarz nie wyglądał najlepiej. Ściany były nieco gładsze. Szacując jednak druidka mogła określić, że powrót do dużej sali i czekanie aż magma wystygnie zupełnie może zająć wciąż dłużej niż przeprawa przez zawalisko do… dokądkolwiek prowadzi.

- Bez dokładniejszego wgłębiania się w tekst, to wygląda mi na to, że prowadzono tu eksperymenty nad jakimś jajem, być może złożonym przez, albo po prostu należącym do wcześniej wymienionej tajemniczej istoty określanej przez poddanych: ONA - powiedziała w końcu Delta. - Zakończyły się one niepowodzeniem, dlatego jajo przeniesiono do innego miejsca. Było to w czasach gdy dzikie plemiona obecnych ras rozumnych zasiedlały te tereny. Nie wiem zatem, czy napotkamy na drodze ten obiekt. W każdym razie celem było wzmocnienie go energią magiczną pozyskiwaną z tych misternych urządzeń. Więc może kryć w sobie znaczną potęgę. Ewentualnie ta moc stała się udziałem istoty, która się z niego wykluła. W każdym razie powinniśmy zachować ostrożność podczas dalszej eksploracji.

- Freki, zostań tutaj - rzekła Thoer do tygrysa, robiąc parę kroków naprzód. Chciała ocenić, czy gruzowisko przed nimi było niebezpieczne, aby można było się po nim przemieszczać, jak daleko ciągnął się trudny teren i czy przejście było na tyle wysokie, by można było na nim rozwinąć skrzydła - choć oczywiście, nie zamierzała używać magii do rozwiązania tego problemu, a przynajmniej jeszcze nie teraz.

Ulfgar w zamyśleniu przeczesywał palcami brodę.
-Czyli jest tu jakaś magiczna aparatura, która miała przesyłać energię do tego jaja, tak? A może… - zastanowił się chwilę - to ona jest źródłem tego wszystkiego? To znaczy, ktoś ją włączył, wysyła gdzieś energię, a że nie ma jaja które by ją gromadziło, wszystko idzie w skały i góra szaleje? Tak jakby ktoś destylarni nie dopilnował i rurka z kadzi wypadła?

- Są tylko dwa rodzaje jaj, którym poświęca się większą uwagę. Jaja kurze z których robisz rano omlet. I jaja smocze… - rzekł nieco ponuro Justice wyciągając własne wnioski. - Myślę, że możemy spokojnie założyć, że gdzieś w tym wszystkim zaplątany jest jakiś smok.
- Nie sądzę Ulfgarze - rzekła fiołkowooka - Maszyna jest nieaktywna.
Krasnolud wzruszył ramionami.
-Tylko zgadywałem, żaden ze mnie uczony. Jest tu jeszcze coś, co was interesuje, czy ruszamy dalej?
- Nie widzę przeszkód, by ruszać dalej - powiedziała w swoim imieniu zabójczyni.
- Zabierzmy parę tych tabliczek - zawołała Thoer. - Mogą się przydać później lub moglibyśmy je przestudiować, kiedy staniemy na popas.
- Które w takim razie brać? - zaoferował się do noszenia gnom.
- Weźmy parę z tych - Thoer machnęła ręką na parę całych tabliczek. - I tak nie wiemy do końca, co na nich jest, więc weźmy jakiekolwiek.
- Dobra… - Justice pospiesznie zebrał kilka tabliczek i pieczołowicie je zabezpieczył z pietyzmem owijając je kocem, nim wsunął je do plecaka.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 31-05-2021, 21:07   #22
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Zebrawszy tabliczki i zabezpieczywszy je wyprawa ruszyła dalej. Gruzowisko, którym ruszyli było niewygodne do podążania dla magini, zawadiaki i tygrysa, ale krasnoludy uparcie sobie radziły. Ta rasa miała upór wpisany w krew tak mocno, że nawet trudne warunki zewnętrzne nie potrafiły ich spowolnić. Podróż była jednak męcząca. Gruzowisko okazało się dłuższe niż z początku wyglądało. Skruszałe skały wznosiły się wysoko, a im dalej tym większa była pewność, że korytarz musiał zostać zawalony i idą obecnie pęknięciem w górze. Przy jednym z postojów poczuli powiew wiatru. Był delikatny i przyjemny. Nie przyzwyczajona do siedzenia w głębokich podziemiach Delta mogła go nawet uznać za zbawienny. Miejskie ścieki i podziemia różniły się zapachem. Ten powiew przywiał ze sobą trawy i zieleń. Thoer wiedziała, że byli bliżej roślinności. Miała rację. Im dalej szli tym więcej było ziemi i korzeni. Dostrzegli też niebo. Szare chmury poprzesuwały się gdzieś daleko nad ich głowami od czasu do czasu przebijając błękitem. Ten widok wiązał się z innym. Zawalisko piachu i ogromne, powalone drzewo. Kiedy minęli je zobaczyli kolejne i następne... i całą masę. Góra pękła, a wszystko co rosło na jej zboczu zawaliło się do środka. Cud, że Firehime przetrwało w jednym kawałku.

Wspięli się po pniu na zbocze w końcu wydostając się z wnętrza góry. Przed nimi rozpościerał się widok doliny i następnych wzniesień. Cały pas gór. Wzrok nie potrafił sięgnąć ich końca.

Potrzebowali obrać dalszy kierunek swojej wędrówki, kiedy do ich uszu dobiegł dźwięk piszczałki. Rozglądając się dookoła myśleli, że ponownie trafili na potwora z poranka, ale nie. Ulfgar dostrzegł pomiędzy chaszczami mężczyznę siedzącego na kamieniu. Ubrany w skóry i połatane szaty grał smętną melodię nie dostrzegając jeszcze grupy nieznajomych. W koło niego pasło się kilka owieczek pobekując cicho i skubiąc trawę. Mało kto zapuszczał się na drugą stronę góry gdzie łatwo o dzikie potworzy i niebezpieczeństwa natury. Tak swojski widok nie pasował do tego co Ulfgar lub Thoer mieli okazję doświadczyć.

 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 31-05-2021 o 21:10.
Asderuki jest offline  
Stary 07-06-2021, 13:26   #23
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Wspięli się po pniu na zbocze w końcu wydostając się z wnętrza góry. Przed nimi rozpościerał się widok doliny i następnych wzniesień. Cały pas gór. Wzrok nie potrafił sięgnąć ich końca.

Potrzebowali obrać dalszy kierunek swojej wędrówki, kiedy do ich uszu dobiegł dźwięk piszczałki. Rozglądając się dookoła myśleli, że ponownie trafili na potwora z poranka, ale nie. Ulfgar dostrzegł pomiędzy chaszczami mężczyznę siedzącego na kamieniu. Ubrany w skóry i połatane szaty grał smętną melodię nie dostrzegając jeszcze grupy nieznajomych. W koło niego pasło się kilka owieczek pobekując cicho i skubiąc trawę. Mało kto zapuszczał się na drugą stronę góry gdzie łatwo o dzikie potwory i niebezpieczeństwa natury. Tak swojski widok nie pasował do tego co Ulfgar lub Thoer mieli okazję doświadczyć.

---

Thoer, kiedy tylko wyszła zza węgła pnia, odetchnęła świeżym powietrzem. Groty i jaskinie stanowiły część jej rasowego dziedzictwa, jednak nauczyła się doceniać także góry i lasy, których pełno było w okolicy. Na początku, aby ustalić północ, wyszeptała zaklęcie, a kiedy tylko to zrobiła, spróbowała się zorientować, w której części gór są i w którą stronę powinni się skierować, aby dotrzeć do serca gór. Wyczuwając północ i rozglądając się po terenie oceniła, że ta dzienna wędrówka z kawałkiem zaprowadziła ich w dolinę obok góry sąsiadującej ze Szczytem. Następnie, zoczywszy mężczyznę, który zdawał się paść stado owiec, Thoer mruknęła do Ulfgara:
- Raczej nie wioskowy - oceniła, drążąc wzrokiem sylwetkę.
- Nie zapuszczałby się tak daleko - stwierdził Ulfgar, po czym ruszył do przodu. Kilka metrów od mężczyzny brzęknął celowo tarczami, by zwrócić jego uwagę. Przystanął wtedy i pomachał mu ręką. Miał nadzieję, że go nie przestraszy.
- Witajcie, baco! - przywitał się uprzejmie, żałując w duchu, że nie ma tu jego brata.
Gnom odetchnął świeżym powietrzem i zerknął na Deltę z uśmiechem zagadując.
- Mimo wszystko lepiej się oddycha pełną piersią tutaj niż duszącym powietrzem w tunelach.
- Rzeczywiście, męczące było to pełzanie po króliczych norach - przyznała kobieta.
- Ja sam przywykłem do otwartych przestrzeni. Mogłem się wychować w sercu góry, ale lata spędziłem na pokładach różnych okrętów.- wtrącił gnom wyraźnie uznając iż lepiej by jedna osoba prowadziła rozmowę z obcym. Więc pozostali mieli czas na rozmowy i zacieśnianie więzów w drużynie.
- Jeszcze sporo chodzenia po podziemiach przed nami - rzekła Thoer neutralnym tonem, wiedząc, że droga do wulkanu zapewne będzie prowadziła głęboko w Podmrok.
Delta nie kontynuowała rozmowy. Studiowała sylwetkę olbrzyma, lokalizując wszelkie widoczne z danego miejsca słabe punkty na jego ciele. Mogło jej się to przydać, gdyby humanoid zareagował agresją wobec jej towarzyszy.

Idąc w kierunku osobnika Ulfgar miał nieodparte wrażenie, że coś było nie tak. Owieczki z daleka wydawały się małe w porównaniu do pasterza, ale im bliżej był tym bardziej rozumiał, że to normalne dorosłe owce. Ten mężczyzna za to był niespotykanie duży. Za duży nawet na człowieka. Kiedy jednak dotarło to do krasnoluda było za późno. Olbrzym się odwrócił spoglądając na niego z góry znudzonym spojrzeniem.
- Hm, sam ty? - zapytał bez przejęcia.

Thoer, pomimo tego, że wielki mężczyzna mógł prezentować zagrożenie, była w całkiem niezłym humorze. Udało jej się znaleźć trasę, którą powinni podążać w stronę serca gór i to w zasadzie całkiem małym kosztem. Najważniejsze, że przeprawa przez jaskinie góry skończyła się dobrze i nikt nie został poważnie ranny.

Tymczasem wielkolud zdawał się być znudzony i nie sprawiał wrażenia takiego, co chce ich zabić lub pożreć. Ulfgar uśmiechnął się. Pasterz okazał się być olbrzymem, ale z tych kulturalnych - zadał pytanie zamiast rzucać głazem.
- Nie sam, moi towarzysze są nieopodal - machnął ręką w stronę drużyny - Jestem Ulfgar Thundersonson - powiedział, skłaniając się lekko z uprzejmością.
- Toog - olbrzym również się przedstawił.
- Wy z góry co pluje ogniem? Jak z tak to mam coś do was.
Thoer podeszła bliżej, osłaniając Ulfgara. Postanowiła pozostawić rozmowę z olbrzymem Ulfgarowi.
-Tak, badaliśmy wnętrze góry, ścieżka doprowadziła nas tutaj - przyznał Ulfgar. Spiął się lekko, "coś" mogło być i podarkiem, i prośbą, i fangą w nos.
Olbrzym kiwnął głową i zaczął szperać w swojej torbie. Wyciągnął z niej zwitki papieru i podał krasnoludowi. W jego dużej dłoni wyglądały niepozornie.
- Oby wy to wy, ale innych nie było więc pewnie wy. Prosiła dać.
Kartki to był list i mapa narysowana przez kogoś mało wprawnego w tworzeniu tego typu rzeczy.
- Prosiła dać? - zapytała Thoer. - Któż to taki, co prosił nam przekazać?
- Wiedźma - olbrzym odparł krótko.
- Wiedźma? - zastanowiła się Thoer, próbując sobie przypomnieć, czy lokalne plotki nie mówiły czegokolwiek o wiedźmie w pobliżu. - Wszakże moglibyśmy do niej sami wstąpić. Jak ją zwą?
- Eee… - olbrzym podrapał się po głowie pełnej pofalowanych krótkich blond włosów. - Nie wiem. Ma włosy jak ogień i chuda jak patyk. Nowa.
Opis jedynie kojarzył się Thoer z siostrą wioskowego, który do niej przyszedł po prośbie.
Thoer skinęła głową. Otworzyła podany przez Ulfgara list, zlustrowała także mapę, która wyglądała jak bazgranina dziecka. Ulfgar czytał go razem z nią.
Mapa przedstawiała drogę z opisem ile czasu trzeba poświęcić aby przejść pomiędzy kolejnymi punktami orientacyjnymi. List zaś brzmiał tak:
Cytat:
“Do pogoni prawdy.
Wasza nieunikniona wyprawa podjudzona przez tutejszych druidów w mych nadziejach przybędzie mnie odwiedzić. Spotkacie mnie w przeddzień pełni w chacie obok sędziwego drzewa. Jego gałęzie gną się pod ciężarem lat osłaniając przed wzrokiem niechcianych potęg. Gdy podejmiecie się wyprawy ostrzegam was przed zboczeniem z wyznaczonej przeze mnie drogi. Góry skrywają wiele istot nie mających waszych żyć i pobudek w poważaniu. Pragnę podzielić się z wami swym darem nim wasze nogi zabiorą was poza moje możliwości.
Bywajcie w zdrowiu
Jadvig”
List pachniał bzem i przyprawami, których krasnoludy nie poznały. Pismo było przyjemne dla oka, sprawiające wrażenie, że osoba która napisała była bardzo zrównoważona i łagodna w obyciu.

Ulfgar zmarszczył brwi. Nie podobał mu się ton listu, a tym bardziej to, że wiedźma przewidziała ich obecność.
-Dziękuję za przekazanie nam tego, Toog - skinął olbrzymowi - To może mieć duże znaczenie - dodał, po czym machnął ręką na Justice'a i Deltę, by podeszli i sami też to przeczytali.
- Zapewne król nie krył się z tym, że szuka śmiałków do rozwiązania sprawy wulkanu - Thoer zastanowiła się. - Plotki mogły rozejść się szybko, szczególnie dla tych, którzy patrzą i słuchają. Dla takich, jak wiedźma. Krąg także mógł nie kryć się z tym, że coś takiego się stanie.
Zabójczyni przeczytała list. Trzymając tekst, zapytała.
- Kto wyznaje się na niebie, może rzec, ile nam brakuje do przedednia pełni? Nie wiadomo, ile zejdzie się na tą podróż. A wypadałoby zdążyć, jeśli ta wiedźma ma w takim poważaniu punktualność.
Thoer przyglądała się mapie, próbując zrozumieć punkty orientacyjne, które ciężko było odnieść do terenu wokół. Mapa była bardziej nabazgrana niż narysowana.
Druidka mocno przesadzała w swojej opinii, bo dla Delty i Justica mapa wydawała się jasna. Były narysowane punkty orientacyjne i ilość czasu jaką trzeba przebyć aby dotrzeć od jednego do drugiego. Nawet były kierunki świata podane. Jak na oko gnoma mapy piratów potrafiły być bardziej enigmatyczne. Delcie zaś czasem dawali mniej informacji o jej celu. No nie była to może kartografia, ale wskazówki były jasne. Jeśli im wierzyć gdyby wyruszyliby teraz powinni zdążyć na czas. Tego była Thoer pewna.
- Uważajcie na podobnych mnie. Nie lubią małych istot. Mogą być źli jak zobaczą - Toog wstał i jego rozmiar jeszcze bardziej stał się wyraźny. Kiwnął na nich, a potem zaczął poganiać owce. Podążyły za nim grzecznie kiedy zaczął się oddalać.

Thoer pomachała ręką przyjaznemu olbrzymowi. Czarownica mogła stanowić dobre miejsce, gdzie mogli przystać na popas - jeśli, oczywiście, złowieszcza baba tylko zechce ich przyjąć. Wiedziała, że wiedźmy szanowały naturę i ich intuicja nierzadko dorównywała w tej kwestii druidom. To sprawiało, że była dobrze usposobiona do całej sprawy.
- Odbijmy zatem do wiedźmy - rzekła druidka. - Zdaje się wiedzieć co nieco o chaosie, który panuje w górze - zaproponowała. - Jeśli teraz pójdziemy tą drogą, to do końca dnia zdążymy. Mogę przywołać gryfy, które zabiorą nas tam szybciej.

Po drodze Thoer zamierzała wpakować do plecaka parę suchych patyków, które z czasem zapewne miały jej się przydać do kolejnego zaklęcia.
-Gryfy to dobry pomysł - stwierdził Ulfgar - Z powietrza będziemy mieli lepszy ogląd sytuacji, a wiedźma się raczej nie obrazi, jeśli dotrzemy wcześniej.
- Pośpiech nie jest konieczny - powiedziała Delta - Ale skoro grasują tu olbrzymy, to rozsądniej będzie udać się na miejsce powietrzem.
- Skoro wszyscy są za… to czemu nie.- zgodził się z pozostałymi Justice i podrapał po brodzie. - Myślicie, że… nie.. chociaż…
Spojrzał za oddalającym się olbrzymem.
- Może to jego rodzaj jest odpowiedzialny za to co się działo we wnętrzu góry. Możliwe też, że ta wiedźma też będzie olbrzymką.
- O co chodzi, Justice? - zapytała Thoer, która nagle przypomniała sobie o tygrysie, który byłby problemem do przeniesienia w locie.
- O nic… tak tylko głośno rozmyślam. - wzruszył ramionami gnom. I zaczął rozwijać koncept. - Bo chyba to… ma sens prawda? Potężna starożytna cywilizacja olbrzymów żyjąca tu przed nami, która z jakiegoś powodu uległa upadkowi i cofnięciu się w rozwoju, a my zajęliśmy jej miejsce w trzewiach góry.
Magini nie miała zbytnich inklinacji ku zgłębianiu takich zagadek. Jeśli interesowało ją jaka cywilizacja ongiś zamieszkiwała te góry, to wyłącznie z tegoż powodu, że wiedziałaby dzięki temu z jakiego rodzaju wrogiem pewnie przyjdzie jej się zmierzyć w najbliższym czasie. Nawet magiczne arkana zgłębiła wyłącznie, by poszerzyć swój asortyment zabójczych ruchów. Daleko było jej do uczonego czarodzieja.
- Krasnoludy płacą mi za zabijanie. Więc jeśli o mnie chodzi, to wybacz, ale będę trzymać się swoich kompetencji - wymówiła się od rozważań.

Thoer, rozważywszy pomysł lotu aż do chaty wiedźmy, skorygowała:
- Thoer nie zna kształtu, który mógłby unieść nas wszystkich w powietrzu. Szczególnie wielkiego, tłustego tygrysa - rzekła, na co Freki prychnął z niezadowoleniem. - Jeśli potrzebujemy jednak tam znaleźć się szybko i potrzebujemy ominąć przeszkody na lądzie, to jest to do zrobienia.
- A potrzebujemy?- zadumał się gnom zerkając to na księcia, to na niebo nad nimi. - To znaczy jeśli się nam spieszy to jak najbardziej powinniśmy, ale jeśli nie… to spokojnie możemy przejść piechotą.
- Chodźmy więc czym prędzej. Jeśli napotkamy przeszkody lub wrogów, lub spowolni nas coś, to przyspieszymy - zaproponowała Thoer, podejmując raz jeszcze marsz.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 09-06-2021, 21:04   #24
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Uzgadniając między sobą jaką obrać strategię podróży grupa ostatecznie zgodziła się, aby po prostu wykorzystać swoje własne nogi. Na początku drogi tygrys marudził niezadowolony z uwagi druidki. Pomiaukiwał i parskał, intencjonalnie popychając ją do przodu lub ogonem ocierając się o jej twarz zasłaniając widok. Mówiąc krótko, był nieznośny. Na szczęście znudził się zaczepianiem i zaczął po prostu ostentacyjnie truchtać dookoła grupy pokazując im jak bardzo są wolni. Czasem odbiegał w bok drażniąc się dwunogami, a czasem na nich wyskakiwał z krzaków strasząc. Ewidentnie nie ma nic gorszego niż urażona kocia duma...


Pierwszym przystankiem była skała, którą udało im się dostrzec jeszcze koło rozpadliny. Głaz był wyższy od okolicznych drzew przez co łatwo było do niego dotrzeć. Z bliska widać było na nim ślad czasu w formie wielu pęknięć, które dość szybko wszyscy rozpoznali jako ślady po pazurach. Ogromnych pazurach. Nagle polana, na której byli stała się jakaś taka odsłonięta i mało bezpieczna. Nawet Freki niepewnie rozglądał się i trzymał blisko swojej towarzyszki. Grupa pospiesznie udałą się w dalszą drogę nie czekając (i niezbyt chcąc) sprawdzić co mogło zarysować tak ogromny głaz. Z powrotem pod gęstwiną liści wszyscy poczuli się pewniej. Thoer wraz z Ulfgarem prowadzili grupę po wskazówkach. Zaliczyli kolejny przystanek, kiedy robiło się już ciemno. Justice i Delta zaczynali mieć problem z dostrzeganiem szczegółów. Pochmurne niebo zmuszało do rozpalenia światła, jeśli chcieli podróżować dalej. Krasnoludy oczywiście nie miały takiego problemu, choć i ich zmysły miały pewne ograniczenia.

Mieli chwilę nim zupełnie się ściemni. Spacer po zmroku był ryzykowny, ale mogli jeszcze ujść kawałek i kontynuować następnego dnia. Z drugiej strony rozstawienie obozu w obecnym miejscu zdawało się być sensowne. Puste drzewo z pęknięciem po środku mogło dać im schronienie i bezpieczeństwo przed drapieżnikami oraz innymi niebezpieczeństwami.
 
Asderuki jest offline  
Stary 22-06-2021, 09:35   #25
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Wcześniej, kiedy Thoer tylko zobaczyła ślady pazurów na skale, zastanowiła się, czy przypadkiem nie znała, co to może być za zwierzę, które zostawia takie ślady. Oczywiście, nie mieli czasu tropić go.
- Wiedźma rzekła, że będzie w przeddzień pełni w swoim domu - rzekła Thoer, przypominając sobie o treści wiadomości. - Powinniśmy mieć dość czasu, żeby dotrzeć tam na wyznaczony dzień. Justice i Delta będą mieli problem z podróżą. Zostawi nam to dość czasu, że przysposobić drzewo, rozłożyć obóz, opatrzyć rany i wyspać się, żeby jutro ponowić podróż. Moglibyśmy iść dalej… Ale to spore ryzyko - oceniła.
- Delta, Justice? - Ulfgar zwrócił się do nie-krasnoludzkich towarzyszy - Wolicie odpocząć tutaj i poczekać na lepsze światło, czy jesteście gotowi iść dalej?
- Lepiej się zatrzymajmy. Nie ma co niepotrzebnie przyciągać potencjalnego nieprzyjaciela ogniem żagwi. A bez tego tylko byśmy spowalniali marsz - rzekła ametystowowłosa.
- Biorę pierwszą albo ostatnią wartę, jeśli to nie problem.- odparł gnom krótko, rozejrzał się po okolicy dodając. - Nawet ładnie tu.
- Biorę pierwszą wartę - rzekła Thoer, wiedząc, że łatwiej będzie Justice pełnić wartę o brzasku, niż przy zmierzchu.

Potrzebowali jednak rozłożyć obozowisko: przez pewien czas krzątała się we wnętrzu pustego drzewa, badając je i próbując je przysposobić na potrzeby drużyny, a później sprawdziła rany towarzyszy.
-Thoer, my weźmy drugą i trzecią, podczas największego mroku - stwierdził Ulfgar, chcąc zrobić największy użytek z krasnoludzkiego wzroku.
- Zatem do mnie będzie należała ostatnia - powiedziała bez pretensji Delta, następnie udała się na spoczynek.
Justice zaś zatknął swoja pochodnię w szczelinie pniak tuż przy wejściu, by rozświetlić nieco otoczenie. I samemu się rozejrzeć dookoła, by ocenić z której strony mogło nadejść zagrożenie dla ich małej grupki.

Oświetlona światłem magicznej pochodni grupa powoli ulokowała się we wnętrzu pękatego drzewa. Freki zrobił za ciepłą poduszkę dla swojej towarzyszki, a Delta i Ulfgar na swoich posłaniach. Dzielny gnom pozostał na warcie. Szaruga szybko ciemniała sprawiając, że coraz ciężej było zawadiace rozróżniać kształty. Bezgwiezdna noc nie ułatwiała. W końcu był zdany tylko na płomień swojej pochodni i słuch. Sporadyczne pohukiwania, trzaski gałązek trzymały gnoma w czujności. Nic się jednak nie zbliżało do ich obozu. Zdany za swoje wyczucie czasu gnom czekał na moment aby obudzić kolejną osobę. Zaczął wiać wiatr poruszając liśćmi drzew. Przypominały szum morza. Rozmyślając Justice patrolował okolice, kiedy został raptownie owinięty przez gałęzie i poderwany do góry! Gałęzie przysunęły go do pnia brzewa gdzie dostrzegł twarz… ta się poruszała i właśnie łypała na niego jedną z dziupli.
Justice wyciągnął i wycelował w tamtym kierunku pistolet pytając ostrożnie.
- Ktoś ty? Coś ty? Nie przyszliśmy tu robić kłopotów. Jeśli się ujawnisz swoją… eee… naturę, to nie będzie moim zamiarem zrobić ci krzywdę.
- Hrrm… Nie chcecie robić kłopotów powiadasz? - twarz w pniu powiedziała poruszając korą. - Ale ogień palicie mi przy starym dębie. Chcecie mi spalić las?
Istota nie przejęła się pistoletem ciągle łypiąc wprost w niego swoim dziuplowym okiem.
- Pfff… niepotrzebnie się martwisz. Wśród nas jest druidka, gdyby ten ogień miałby zagrozić lasowi to pierwsza by go ugasiła.- wzruszył ramionami gnom.- Więc kim jesteś?
- Druid? Och, to najmocniej przepraszam - Justice został odstawiony na ziemię. - Jestem Khtzak, jestem trentem. Pilnuję tego lasu przed złem…
Drzewiec zamilkł jakby gubiąc wątek.
- Hmm… - mruknął nachylając się aby spojrzeć w kierunku dziupli. Wtedy też światło od pochodni lepiej go oświetliło i Justice mógł zobaczyć, że niezwykłą drzewna istota miała miejscami spróchniałą korę. Dot tego gdzieniegdzie zupełnie odpadała ukazując gołe drewno. Wyprostował się.
- Hmm, nie będę zaburzać wam snu. Może rano…
Twarz Khtzaka zaczęłą znikać w jego korze…
- Koniecznie, bo my też walczymy ze złem… dokładnie z tym co chce wysadzić górę… i wylać języki magmy do środka i po zboczach tej góry też.- pochwalił się gnom z uśmiechem.
Twarz przestała znikać. Dziupla otworzyłą się szeroko i spojrzała na gnoma.
- Wysadzić górę? Wulkany tak mają, że wybuchają. Nikt ci tego nie mówił? - Khtzak zapytał uśmiechając się łagodnie.
- Noo… mówił… ale też mówili mi że lawa pali wszystko na swojej drodze, a lasy są łatwopalne. A poza tym…- tu Justice nachylił się ku drzewcowi.- … możliwe że to nie jest naturalny wybuch, tylko coś lub ktoś go chce sprowokować.
Drzewiec nie odpowiadał, a jego mina nic nie sugerowała. W końcu się poruszył.
- To prawda, że ostatnio zatrzęsło ziemią, ale czy to było takie nienaturalne? Musiał bym się poradzić reszty, a nie mogę się teraz opuścić mojego posterunku.
- Noo… nie wiemy czy powody były naturalne. Druid może ściągnąć burzę i ta jest naturalna ale powód jej pojawienia nie jest.- rozgadał się gnom.
Khtzaka chyba zatkało.
- Bzdury! - fuknął oburzony na tyle głośno, że zbudził śpiących. - Magia druidów jest naturalna więc i nawet jak jej używają to jest to naturalna przyczyna.
- Nooo tak… nie mówię że zła… czy paskudna. O nie. Poza tym zgodna z wolą bogów natury, ale jednak magia… ta która chce obudzić wulkan, może nie być magią druidów.- odparł Justice niezrażony wybuchem drzewca.
- A temu nie zaprzeczę. Tylko po co tylko jeden wulkan? Pod górami jest sieć ognistych rzek… wiem, bo zimą nie wszędzie trzyma się śnieg. Gdzieś dalej się pewnie schodzą… mówiłeś, że który wulkan? - drzewiec zapytał gładząc swoją spróchniałą korę.
- Tyle że to jest akurat ten wulkan, który może spalić i nas i twój las. To trochę zmienia postać rzeczy, nieprawdaż? - zadumał się Justice.

***

Coś sprawiło, że Thoer, Ulfgar i Delta przebudzili się. Słyszeli głos Justica i kogoś kto mu odpowiadał. Ba, była to nawet całkiem żywa dyskusja.
Zabójczyni obudziła się, ale postanowiła jeszcze nie wstawać. Udając, że śpi uważenie podsłuchiwała rozmowę, na wszelki wypadek trzymając dłoń na rękojeści miecza.
Thoer zbudziła się ze swojego snu, Po paru chwilach, postanowiła powstać, na wszelki wypadek mając przy sobie swój sejmitar.

- Bądź pozdrowiony w imię Ojca Dębu - rzekła Thoer do drzewca, zauważając, że rozmawiał z nim Justice. Postanowiła poczekać, jak dalej rozwinie się sytuacja, ponieważ nie słyszała rozmowy gnoma z entem.
- Pozdrawiam i was - drzewiec zafrasowany rozmowę ledwo zwrócił uwagę na druidkę. - Och nie aż tak bardzo. Lawa użyźnia ziemię dając nowym pokoleniom urosnąć silniejszym. Cykl śmierci i odrodzenia jest czymś naturalnym. Zgodzicie się ze mną, prawda?
Ostatnie słowa drzewiec skierował do Thoer.
- Tak, jak było zawsze. Śmierć i odrodzenie idą w parze - zgodziła się druidka. - Co do sprawy wulkanu, nie wiemy jeszcze, kto za tym stoi. Nie wiemy, czy magia druidów jest zamieszana w sprawę wulkanu… Chociaż wolałabym, aby tak nie było. Thoer uważa, że magia góry to rzecz, której nie wolno przesądzać. Szczególnie, kiedy jeszcze niewiele wiemy.
Zauważywszy przegniłą korę na grzbiecie drzewca, druidka zmrużyła oczy.
- Nie wyglądasz najlepiej - rzekła, wskazując na przegniłą korę. - Co się stało?
Ulfgar bez pośpiechu wstał, sięgając po tarcze. Nie spał w zbroi, a chciał mieć trochę osłony.
- Śmierć jest czymś naturalnym tylko, jeśli nie jest celem sama w sobie - mruknął, obserwując enta.
Justice… przyglądał się tej całej sytuacji, po części w zakłopotaniu, po części w zdumieniu. Na morzach i w przestworzach nie spotkał treantów. Nie potrafił pojąć tej ich… filozofii. Owszem wszystko umiera, wszystko się odradza. To część natury. Ale walka o własne życie z wszelkimi przeciwnościami, obrona swojego rodowego gniazda i rodziny… to również jest część natury. Bo tak czynią i istoty rozumne i zwierzęta.
- A to? Ach… - drzewiec posmutniał kiedy Thoer zwróciła uwagę na jego stan. - Nie było lawy… płomień nie zmył chorób. Zabrakło lawy i szkodniki się zaczęły panoszyć. Taki jeden mi dęby zatruwa - dziuplowe oczy spojrzały na drzewo w którym spali. - Ten dąb jeszcze udało mi się od niego uratować, ale nie wiem jak długo. Prosiłbym o pomoc, ale macie własną misję. Jakoś sobie poradzę - dokończył uśmiechając się szeroko.
- Tak, nasza misja to sprawdzić, dlaczego nie było lawy - rzekła, po czym spojrzała na szkodniki i rany drzewca, aby stwierdzić, czy może mu pomóc.
Po paru chwilach oględzin drzewca, druidka stwierdziła, że w istocie może przynajmniej zaaplikować parę podstawowych technik, które nauczyła się w swoim Kręgu. Na początku powróciła do swojego plecaka i wyciągnęła z niego parę dekoktów i maści, a następnie spędziła czas, zdrapując nożem przegniłą korę i smarując ekstraktami enta. Ten przez chwilę próbował się bronić aby nie zabierać im czasu, ale ostatecznie dał się opatrzeć.
- Dziękuję, to na pewno pomoże - powiedział uśmiechając się. - Pozwólcie, że się odwdzięczę i popilnuję was abyście nie stracili już więcej z tej nocy.
- No to chyba skorzystajmy z tej propozycji i uderzmy w hamaki. - rzekł gnom przeciągając się leniwie.
Drzewiec zobaczył, że nikt więcej nie oponował to się usadowił obok dziupli i po chwili zamarł. Był niemal nie do odróżnienia od okolicznych drzew.

***

Noc minęła bezsennie. Rano, kiedy zaczynało jaśnieć Khtzak ich zbudził. Wyglądał lepiej niż poprzedniego dnia. Kiedy się oporządzali odszedł na bok przynosząc im garść poziomek i malin. Były miłym urozmaiceniem od racji podróżnych. Ten dzień niestety też zapowiadał się na zachmurzony.
Thoer, nie tracąc czasu wcześniej, zaklęła jagody, które dał im drzewiec. Dzięki temu, nie byli tylko uzależnieni od racji podróżnych, które zabrali ze sobą - poza tym, jagody leczyły rany. Wolała jednak pozostawić je jako źródło jedzenia, którego z czasem mogło zabraknąć na szlaku.
Ponadto, tak jak zawsze, rzuciła na siebie zaklęcie Długich Kroków, które dotychczas uczyniło szlak znacznie prostszym.
Po ostatnich przygotowaniach mogli wyruszyć dalej. Ent im towarzyszył przez pierwszą godzinę marszu opowiadając o górach i ich niebezpieczeństwach. Nie był pewien jak wewnątrz gór ale porastające zbocza lasy kryły wiele istot mających dwunogi za posiłek. Olbrzymy, trole, myślące rośliny, dzikie zwierzęta…
Właśnie zaczął wymieniać magiczne bestie kiedy nad głowami wszystkich przemkną ogromny cień poruszając swoją prędkością liście drzew. Khtzak zamarł.
- Myślę - zaczął szeptem - że będzie lepiej jak dalej pójdziecie beze mnie.
Ulfgar rozejrzał się szybko, wypatrując tego, co zostawiało taki cień.
- Wiesz, co to jest? - zapytał równie cicho, chociaż miał swoje podejrzenia.
- Wiem. Ptak którego skrzydła niosą błyskawice - powiedział ent drżąc. - Jego humory potrafią wywołać dewastujące huragany. Na waszym miejscu bym go unikał. Niech olbrzymy i trole się z nim borykają.
- Dziękujemy za pomoc i za informacje.- gnom rzekł kłaniając się treantowi. Burzowym ptakiem się nie martwił. Był pewien, że ich droga prędzej czy później znów zawiedzie ich do sieci jaskiń przecinających górę.
Delta z szacunkiem skinęła głową wiekowemu drzewcowi. W ramach uznania i podziękowań. Osobiście wolała wybierać swoje walki. Nie zamierzała też podejmować żadnego niepotrzebnego ryzyka. Według niej najlepiej by było, jakby udało się dostać do celu bez zdradzania swojej obecności.
- Podążajmy dalej - rzekła Thoer, żegnając się z drzewcem lekkim ukłonem.
 
Sindarin jest offline  
Stary 24-06-2021, 00:09   #26
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Przekradając się pod gęstwiną liści grupa p9odążyłą wyznaczonym szlakiem. Po godzinie marszu poczuli, że mogą się rozluźnić, gdyż burzowy ptak się nie pojawił na nowo. Droga faktycznie była bezpieczna. W końcu Ulfgar wraz z Thoer dostrzegli, że co jakiś czas są ukryte pośród listowia fetysze. Były zarówno niepokojące jak i w pewien sposób piękne. Kości małego zwierzątka przyozdobione kwiatami i breloczkami, na których wyryte były druidyckie znaki. Kwiaty były świeże, a ich korzonki oplatały szkieleciki trzymając je w całości.

Dotarli do skraju lasu, gdzie zaczynała się pusta przestrzeń bez drzew. Pierwsze co zobaczyli to głaz - bardzo podobny do pierwszego – na którym przysiadł ptak. Był ogromny, niemal trak duży jak skała, na której siedział. Widzieli jego majestatyczny profil, kiedy patrzył się w niebo. Jego ostry dziób kontrastował żółcią z jego stalowymi piórami, po których pływały łuki elektryczności. Jego ostrze szpony ryły głaz, na którym przysiadł, a okoliczne trawy szamotały się i gięły od wiatrów które go otaczały. Zaskrzeczał. Po chwili ciszy powtórzył. Nie mogąc doczekać się odpowiedzi rozpostarł skrzydła. Błyskawice przepłynęły uderzając w trawę. Teraz wydawał się jeszcze większy. Odchylając głowę burzowy ptak zaczął piskać i skrzeczeć poruszając co jakiś czas przy tym skrzydłami. Mijały długie chwile pełne oczekiwania. W końcu przestał. Zamierając w miejscu patrzył się w niebo raz jednym a raz drugim okiem. Potem po prostu poderwał się i odleciał.


Mając otwartą przestrzeń do przebycia grupa niechętnie ruszyła dalej mając oczy i uszy szeroko otwarte. Thoer czuła, że coś się zmienia... na nos Delty spadła pierwsza kropla. Kilka chwil później ściana deszczu uderzyła w górę momentalnie zmieniając ją w śliską powierzchnię poprzecinaną mnóstwem strumyków. Widoczność zmalała, a wiatr dodatkowo zacinał z boku. Zostało im jeszcze nieco drogi, ale już czuli się przemoczeni.
 
Asderuki jest offline  
Stary 22-07-2021, 10:16   #27
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Thoer była wdzięczna za to, że Ptak Gromu, którym zapewne był naładowany elektrycznością ptak na niebie, nie przeszkadzał im na szlaku. Choć druidka miała narzędzia, żeby poradzić sobie z ewentualnym atakiem ptaka, to była ona zdania, że prewencja była znacznie lepsza od leczenia. Po drodze, widząc fetysze, spróbowała zidentyfikować, czym były zwierzęta, które zostały wykorzystane do sporządzenia fetyszy, a także co dokładnie przekazywały znaki druidów, które znała. Oglądając, co wyprawiał Ptak Gromu, doszła do wniosku, że istota posiadała pewną kontrolę nad pogodą góry, co kazało jej myśleć, że ptak był lokalnym strażnikiem góry, to znaczy, w gruncie rzeczy nie był zły i można było się z nim dogadać, jeśli przyjdzie co do czego. To była dobra wiadomość, ponieważ był on potencjalnym sprzymierzeńcem.

Kiedy lunęło Thoer kontynuowała marsz, nie mówiąc nic. Jeśli podróż miała się okazać uciążliwa dla jej kompanów, mogli przeczekać deszcz, jednak ona sama nie widziała problemu w marszu przez ulewę. Ulfgar na pierwszą oznakę deszczu zarzucił kaptur na głowę, a kiedy zaczęło mocniej padać, po prostu uniósł rękę, trzymając tarczę nad sobą niczym parasol.
- Thoer, rozumiałaś coś z tego skrzeczenia? Bo patrząc po pogodzie, to chyba nie był z nas zadowolony - zapytał głośno, idąc krok w krok obok siostry.
- Może to sługa tej kobiety, której szukamy? - zastanowiła się na głos Delta, narzucając na głowę kaptur.
Thoer wzruszyła ramionami na pytanie Ulfgara.
- Sługa… Lub nie - potarła w zastanowieniu brodę. - Nie wiem, co mówił.
- Ja raczej sądzę, że ptaszek się zirytował faktem żeśmy go przyłapali na wizycie w wychodku. - dodał przygięty do ziemi gnom trzymając desperacko jedną dłonią kapelusz na głowie. Przemoczony już prawie do suchej nitki. - Nie sądzę by to spotkanie miało znaczenie dla naszej sprawy… poza oczywistym przymusem szukania schronienia na czas deszczu, bo przy takiej ulewie nie ma co urządzać sobie długich wycieczek.

Deszcz lał sowicie ograniczając widoczność. Biedny gnom nie miał za dużo wsparcia w poszukiwaniu schronienia, bo dwójka krasnoludów twardo parła do przodu. Szczęściem udało im się wyjść z deszczowej pogody około pół godziny później. Byli zupełnie przemoknięci, a Justice jeszcze dodatkowo czuł się przemarznięty. Szybko skorygowali kierunek swojej wędrówki. Otwarta przestrzeń dalej straszyła. Byli wysoko na zboczu. Wtedy też dostrzegli w dolinie wyróżniające się pośród innych drzewo. Ogromna wierzba ciężko pochylała się ponad lasem. To był cel ich drogi. Gdyby poszli po najkrótszej drodze zapewne podróż zajęłaby im jeden dzień zamiast niecałych dwóch. Trzymali się jednak ścieżki jaką im wyznaczyła wiedźma i póki co spotkali tylko przyjazne stworzenia.
Ostatni kawałek drogi pozostał minął równie spokojnie. Zagłębili się z powrotem w las ponownie odnajdując fetysze. Ściemniło się kiedy dotarli pod wierzbę. Jej liście rosły tak gęsto, że stanowiły całkowitą zasłonę przed spojrzeniem. Kiedy się zbliżyli gałęzie zostały delikatnie rozsunięte.
- Zapraszam, wchodźcie - usłyszeli młody kobiecy głos. Po drugiej stronie czekałą na nich chuda, ludzka kobieta o długich rudych włosach i nietypowej urodzie. Miała pociągłą twarz, mocno zarysowany nos i pełne usta. Oczy miała zielonego koloru, ale spojrzeniu grasował mrok, którego nie umiało przepędzić światło pochodni, którą trzymała w dłoni.
[media]https://i.imgur.com/RJlRrcw.jpg[/media]

- Kiedyś zwali mnie Jadvig, ale teraz chodzę z mianem pani lasu. Jakie są wasze miana? Komu powierzono tak trudne zadanie? - zapytała zamykając za nimi otwór pomiędzy gałęziami.

- Wołają na mnie Thoer z Kręgu Wilka i Ciernia - rzekła Thoer, dając sobie spokój z nazwiskiem królewskiego bastarda, którego i tak pewnie wiedźma by nie skojarzyła, w zamian oferując zewnętrzną nazwę kręgu druidów znaną w wiosce, z którą być może wiedźma lepiej była obeznana. - Zostaliśmy wysłani przez króla, aby rozwiązać problem lawy wulkanu, która przestała wylewać… Choć po prawdzie to i brat wasz pytał, jak zdrowie - Thoer uśmiechnęła się do czarownicy, przypominając sobie rzecz z chłopem na samym początku ich wędrówki.
- Po prostu Delta - rzuciła zdawkowo magini.
- Justicano... Bartholomeo... Alrico van… van... Haelgartohme.- wydusił z siebie przemarznięty gnom rozglądając się dookoła. - Aaa… co… wiesz.. o… o… tym zadaniu?
- Ulfgar Thundersonson - krasnolud skłonił się uprzejmie.
Dziewczyna uśmiechnęła się do gnoma.
- Opowiem wam w domu. Wyglądacie, że potrzebujecie odpoczynku.
- Prowadź - zgodziła się Thoer.
Zabójczyni potwierdziła słowa druidki skinieniem głowy.
- Za twoim przewodem…- potwierdził Justice swoją gotowość do współpracy.
- Dziękujemy za propozycję, chwila wytchnienia, i trochę ciepła nam się przydadzą - Ulfgar rozglądał się uważnie po okolicy, przyglądając wielkiemu drzewu.

Ciemności utrudniały zobaczenie wszystkiego. Grube konary chwilę pięły się w górę aby potem ugiąć się pod ciężarem liści, które tworzyły grubą, zieloną kotarę oddzielającą środek od świata. Rudowłosa poprowadziła ich do grubego pnia. Obeszli go aby zobaczyć niewielki dom. Był wciśnięty w pień. Z jego kilku okien padało światło. Drzwi zaskrzypiały i wszyscy znaleźli się w środku. Świeczki oświetlały wnętrze słabym światłem. Dom miał parter i antresolę do której prowadziły schody. Wszystko było wykonane z drewna. Balustrady i meble były zdobione wyrzeźbionymi zwierzętami. Głównie dzikami. Palenisko podgrzewało kocioł, w którym bulgotała zupa. Jej intensywny zapach grzybów roztaczał się po izbie. Gdy Jadvig tylko weszła podreptał do niej jeż tuptając głośno. Powąchał ją i ostentacyjnie podreptał do drewnianej miski.
- Rozgoście się - dziewczyna wskazała na niewielki stół, przy którym stały dwa stołki i cztery nieociosane pieńki podobnej wielkości. Jadvig zaczęła się krzątać.
- Nim powiem co wiem chciałabym wiedzieć co wam powiedziano. Nie będę się powtarzać - rzuciła zbierając ziół i warzyw, które zaczęła kroić.
- Nie było tego wiele - zaczął Ulfgar, zdejmując tarcze i przypinając je do uchwytów przy plecaku - Góra zaczęła się robić niespokojna, pojawiały się trzęsienia ziemi. Jedna z druidek przepowiedziała, że musimy dotrzeć do serca góry i znaleźć sposób, żeby je obłaskawić - streścił to, czego dowiedział się od ojca.
Delta zasiadła na stołku. Jak zwykle milczała, tym razem jednocześnie pozwalając mówić krasnoludowi.
Jadvig podniosła wzrok na krasnoluda.
- Gór, nie góry. Do serca gór… Zielonych Gór. Reszta się zgadza. Powiedzmy.
Urwała nakładając jeżowi do miski. Ten zatuptał i rzucił się na jedzenie. Potem zaczęła się krzątać przy garze.
- Sprawy jednak zabrnęły już dalej. Po drodze odszukaliśmy urządzenie, które zapewnie zostało sporządzone przez tych, którzy pewnie są odpowiedzialni za resztę naszych kłopotów. Więzili żywiołaki i ściągali z nich energię… Sprawa wygląda jak robota magów - podsumowała Thoer. - Niewiele wiemy… Jeszcze - rzekła druidka.
- Nie wiemy nadal najważniejszego… jak to wszystko naprawić.- przyznał gnom rozglądając się dookoła.
- Ładnie miejsce.- podsumował.
- Teraz chyba czas, żebyś powiedziała nam, co ty wiesz, prawda? - zawtórował mu Ulfgar.
- Oczywiście, ale takich rzeczy na pusty żołądek się nie robi. Siadajcie - rudowłosa zaczęła nalewać do misek grzybową zupę. Po chwili naczynia z parującą cieczą znalazły się na stole. Kiedy wszyscy zasiedli podjęła opowieść.
- Z tego co wiem dawno temu faktycznie to miejsce zamieszkiwały nietypowe istoty. Wizje pokazały mi opętane przez potrzebę kontroli społeczeństwo budujące maszyny mogące uwięzić naturę w ich ryzach. Ta potrzeba była ich zgubą. Byli gotowi poświęcić swoją wolność aby osiągnąć cel. Zawarli pakt z istotą która choć potrafiłą włądać naż żywiołami była równie nieprzewidywalna co one. Smoczyca której skóra była twarda jak kamień, a w żyłach płynęła lawa. Nie dała im tego czego chcieli pogrążając ich nację w chaosie.
- Smoki bywają przewrotne, mogli się tego spodziewać - skomentowała krótko Delta, grzebiąc łyżką w zupie i właściwie po raz pierwszy zabierając głos przy gospodyni. Sama od bardzo dawna nie miewała takich problemów, bo zwyczajnie nie ufała absolutnie nikomu.
Jadvig przerwałą aby zjeść nieco zupy nawilżając gardło.
- Tylko, że to było dawno temu, zbyt dawno temu. Nawet jeśli pojedyncze sztuki ciągle działają, to nie powinny spowodować trzęsienia ziemi i tak nienaturalnego zachowania się lawy. Choć dane mi były wizje przeszłości przez moje poprzedniczki boję się, że co innego jest przyczyną problemów. Myślę, że smoczyca ciągle żyje i to jest jej kaprys.
- Znaleźć i zabić smoka zrobionego z lawy. Brzmi prosto… przynajmniej w założeniach.- przyznał gnom i spojrzał na Jadvig.- A w tych wizjach nie było przypadkiem szukania jakichś kluczy, rozwiązywania zagadek? Bo jakoś tak… słabo mi wychodzi rozwiązywanie zagadek, wolę staromodną przemoc.
- Nie znam przyszłości. Tej mogę się tylko domyślać po tym co pokazały mi moje poprzednie wcielenia. Tylko one też nie były wszechwiedzące - dziewczyna westchnęła.
- Szkoda… ale jakbyś przypomniała sobie jakieś rozwiązania do zagadek, to bylibyśmy wdzięczni. - stwierdził z uśmiechem Justice.
- A wiesz, gdzie można tą smoczycę znaleźć? - zapytał zaciekawiony Ulfgar.
- W szumnie zwanym sercu gór - rudowłosa westchnęła. - Można by szukać po tym jak idą żyły cieplne pod ziemią. Albo zaryzykować drogę na powierzchni. Tu tylko jest więcej niebezpieczeństw.
- To nie problem - krasnolud wzruszył ramionami - Możesz coś więcej na ten temat powiedzieć?
- Ta smoczyca to musi być ta słynna “ONA”... Nie ulega wątpliwości, że to ją trzeba odnaleźć i zgładzić - stwierdziła sucho magini, zgadzając się w zasadzie z Justice’m. - Choć nie byle to przeciwnik, skoro zdołała przeżyć tyle wieków i zniewolić niekorzystnym paktem całą rasę… Najlepiej byłoby obrać najbezpieczniejszą ścieżkę do jej leża, bowiem sama w sobie jako wróg stanowi dlań wystarczające wyzwanie. A przez to zastanawia mnie wielce czy posiada jakieś słabości. Legendy coś o tym wspominają?

Thoer wzruszyła ramionami na wzmiankę o niebezpieczeństwach.

- Zdaje się, że tak czy inaczej droga do serca góry jest trudna, górą czy dołem - druidka milczała przez pewien czas, przeżuwając słowa wiedźmy. - Smok wszakże nie bez powodu rzeczy robi. Czy musimy zabijać smoczycę? Hm. To się okaże - Thoer ostrożnie podjęła temat smoka. Ostatecznie o sprawie nie wiedzieli jeszcze nic. - Czy znasz ścieżki do góry? Moglibyśmy iść traktem przez powierzchnię, ale, jak mówisz, niebezpiecznie. Czy są ścieżki przez groty?

Wiedźma chwilę milczała.
- Podróżowanie pod górami jest możliwe. Przynajmniej na tyle na ile wiem. Mieszka tam mniej niebezpieczeństw, ale są mniej bezpośrednie i bardziej zdradliwe - zamilkła na moment patrząc na pozostałe puste krzesło przy stole. - Coś może wydawać się jednym choć naprawdę jest czymś zupełnie innym. Jeśli chcecie się podjąć tej drogi musicie uzbroić się w czujność wykraczającą poza wzrok i słuch. Potrzebny będzie wam instynkt przetrwania. Udało wam się do mnie dotrzeć, co dla większości już jest wyczynem samym w sobie. Dostaliście jednak pomoc, której dalej już mieć nie będziecie. Moja wpływy się kończą przy tej wierzbie.
Jadvig pochyliła się aby wziąć jeża na kolana. Zwierzątko dreptało chwilę aby przewrócić się na kolczaste plecy i wystawić swój miękki brzuch do dziewczyny.
- Jest ktoś kto mógłby was zaprowadzić do wejścia w mroki ziemi. Dzisiejszej nocy go nie będzie ale nad ranem powinien wrócić. Tymczasem wy możecie przenocować w tym domostwie. Macie jeszcze jakieś pytania?
- Kim jest ten który może nas zaprowadzić do wejścia i jak daleko nas zaprowadzi? - zapytał gnom.
- I ile może zająć dotarcie do serca? - rzucił Ulfgar.
- To… mój gospodarz. My… khm, nie mówimy do siebie po imieniu - Jadvig nagle zaczęła się czerwienić. - Ale za prośbą na pewno was zaprowadzi. Podejrzewam, że do najbliższego wejścia do podziemi. Ewentualnie wskaże drogę na powierzchni i nieco powymądrza się jak bardzo jest niebezpiecznie.
- Świetnie. Cóż, pozostaje nam wybrać, górą czy dołem. Dołem jest bezpieczniej, jednak być może górą będzie nieco łatwiej Frekiemu - Thoer pogładziła wielkiego tygrysa, który przysłuchiwał się dotychczas rozmowie. - W każdym razie, wolimy szybszą drogę. Ach, no i pozostała kwestia krewnych. Pytali o was w wiosce - rzekła Thoer do wiedźmy.
Dziewczyna podniosła spojrzenie na Thoer. Uśmiechnęła się łagodnie.
- Racja. Zapomniałam, nie było wyboru… Jesteś w stanie wysłać zwierzęcego posłańca z wiadomością ode mnie?
- Zaiste - potwierdziła Thoer. - Jest to jedno z zaklęć, które oferuje Ojciec Dębu. Pozwól mi odzyskać jego błogosławieństwa, a wyślemy mu wiadomość.
- Dziękuję. Tymczasem pozwólcie, że wam pokażę miejsce do noclegu. No, może poza tygrysem. Wolałabym aby spał na dole.
Dziewczyna zaprowadziła grupę na górę. Drewniane schody skrzypiały okrutnie, ale utrzymały każdego. Antresola była przestronna. Pod ścianą z drzewa stało niskie, spore łoże z kawałków grubych konarów. Reszta podłogi była pusta pozwalająca na rozłożenie posłań.
- Freki, słyszałeś panią - Thoer uśmiechnęła się do tygrysa, który fuknął na nią i polizał jej twarz wielkim jęzorem. - Zostajesz na dole.

Tymczasem Thoer zajęła się sporządzeniem swojego posłania: do następnego dnia potrzebowała odpowiednich zaklęć, aby posłać ptaka z wiadomością do brata Jadvig, a także zaopatrzyć się w inne uroki, które uważała za niezbędne. Medytacja i modlitwy do Silvanusa wymagały przygotowań.
Justice też wybrał dla siebie podłogę, wybierając miejsce do rozłożenia posłania blisko balustrady.
Delta również wybrała miejsce na podłodze. Upatrzyła sobie jednak takie, by mieć najlepszy widok wnętrze i nie stanowić pierwszego celu potencjalnego ataku. Ulfgar zrobił odwrotnie - ułożył się tak, by być najbliżej wejść do chatki.
Kiedy się tak układali Jadvig podeszła jeszcze do kobiety kucając obok.
- Nie odpowiedziałam wcześniej, ale zaaferowana byłam. Nie znam dokładnie tej smoczycy, ale prawdopodobnie jej powiązanie z magmą może sprawiać iż chłód będzie ją ranił.
Nie była to bardzo pomocna rada, raczej z takich jakich można się domyślić.
- Gospodarz powinien wiedzieć więcej. Jutro będziecie się mogli go zapytać.
- Nie jest to problem. I tak nie wyruszymy bez porządnego śniadania.- rzekł pogodnie gnom.
Delta z kurtuazji skinęła kobiecie głową, wyrażając tym samym pozorną wdzięczność. Bo tak naprawdę liczyła na mniej oczywistą i bardziej pomocną poradę. Pozostawało jej jedynie mieć nadzieję, że tajemniczy gospodarz będzie bardziej obeznany w temacie. Przy takim potężnym nemezis każda informacja o słabościach mogła być na miarę wygranej.
- Kim on w ogóle jest? Twój gospodarz? - dopytał krasnolud.
- Nie chciała ona wcześniej o nim mówić. Nie powinniśmy bardziej naciskać wasza wysokość.- wtrącił cicho gnom zerkając na Ulfgara.
- Daj spokój z tytułami - krasnolud machnął ręką, sięgając do plecaka po flaszkę piwa i podając ją Justice'owi - Niech będzie, i tak się niedługo dowiemy.
- Prawda to…- Justice przyjął flaszkę i upił spory łyk, bo prawdziwy pirat trunku nie odmawia.
 
Sindarin jest offline  
Stary 11-08-2021, 08:11   #28
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Dziewczyna kiwnęła głową gnomowi w podziękowaniu i sama poszła się oporządzić. Chwilę później wsunęłą się pod skóry leżące na łóżku. Powoli wszystkich ogarnął sen.
Tuż przed świtem wszystkich obudziło głośne trzaśnięcie drzwiami któremu zawtórował warkot Frekiego. Leżący najbliżej schodów i barierki Justice z Ulfgarem mogli szybko dostrzec przerośniętego mężczyznę odzianego w futra i skóry, z czupryną tak bujną, że mogła konkurować z futrem. Zaskoczony widokiem białego tygrysa zgarbił się i powoli zaczął sięgać do swojej broni.
- Spokojnie! - Ulfgar podniósł się, żeby mężczyzna mógł go zobaczyć - Nie ma potrzeby walczyć, prawda? Freki jest wyuczony i nie zaatakuje bez powodu - powiedział, robiąc krok w stronę mężczyzny.
Po gwałtownym przebudzeniu zabójczyni instynktownie położyła rękę na broni. Jednak uświadomiwszy sobie co się dzieje, tylko schowała ją za pas. Następnie wstała by spojrzeć kto przyszedł, a w zasadzie jak wygląda, bo domyślała się kim jest przybysz. Oceniwszy wzrokowo prawdziwego gospodarza, postanowiła się nie odzywać dopóki krasnoludy miały coś do powiedzenia. Zwłaszcza, że prowadzenia rozmów jej kontrakt nie obejmował.
Mężczyzna spojrzał zaskoczony do góry na stojącego na szczycie schodów krasnoluda i pozostałych zebranych. Zawęszył w powietrzu i mruknął złowrogo.
- Goście - powiedział i z hurkotem odsunął krzesło, które stało puste poprzedniego wieczoru. Usiadł ciężko, założył ręce na piersi i tyle. Jadvig rozbudzona zeszła jako ostatnia z łóżka. Mijając zamieszanych kiwnęła im głową w podzięce. Będąc ciągle w odzieniu nocnym pospiesznie zeszła na dół przywitać gospodarza. Podeszła do niego całując go delikatnie w policzek.
- To nasi goście, poprowadzisz ich prawda?
- Mrh - odpowiedział burknięciem.
- Cieszę się. Zabiorę się za śniadanie w takim razie.
- Poniechaj tygrysa, panie - jak cię zwą? - zawołała Thoer. - Freki, zostań. Nie obawiajcie się, nie zaatakuje bez mojego rozkazu.
Mężczyzna pokiwał głową łypiąc jeszcze raz na tygrysa, który mu odłypał, ale zachowali oboje dystans.
- Nie używam imion, imię zniewala - odpowiedział czekając dalej w tej samej pozie co wcześniej.
- Acha… eeemmm... nie zniewala, gdy używa się wielu różnych imion. Wtedy jedne można porzucić na rzecz innych. - stwierdził w zamyśleniu Justicano, który wzorem członków swojego ludu imion i przydomków miał całe stado.
- Jak mamy na ciebie wołać? - ponowiła druidka. - Zwą mnie Thoer. Czy to ty będziesz prowadził nas na drogę do serca góry? Jadvig, pamiętaj o wiadomości, którą musimy posłać do twojego brata - tu zwróciła się do wiedźmy.
- Ulfgar Thundersonson - krasnolud ukłonił się przed mężczyzną - Czy wystarczy, jeżeli będziemy nazywać cię Gospodarzem?
Delta miała podobne zdanie co gospodarz odnośnie podawania imion. Choć jej motywacja do ukrywania własnego była mniej ideologiczna, a bardziej praktyczna.
Gospodarz westchnął.
- Nie znajdziesz tu wiele rozumnych istot… albo takich co zrozumieją. “Ej”, wystarczy.
Wyprostował się aby oprzeć ciężko na blacie stołu.
- A do której góry chcesz się udać? - zapytał spoglądając na Thoer.
- Zatem nie słyszałeś o kłopotach z wulkanem? - zapytała Thoer. - Lawa przestała wylewać, stąd też chcemy się dowiedzieć, co może być tego powodem. Potrzebujemy dostać się do wulkanu. Lub w jego pobliże, w każdym razie.
- Naszym celem jest Serce Gór - sprecyzował Ulfgar.
Włochaty mężczyzna popatrzył na drużynę jakoś tak spode łba. Burknął do siebie i zaczął głośno uderzać palcami o blat. Spojrzał na Jadvig i znów burknął. Poburkał tak jeszcze kilka razy aż uderzył w końcu otwartą dłonią w stół.
- Dobrze. Pójdziemy najszybszą drogą. Chcę jednak za to zapłaty. Zgodzicie się na to?
- Zależy, jaka cena - rzekła Thoer.
- Potrzebuję abyście coś dla mnie zrobili po drodze - padła odpowiedź. - Niebezpiecznego.
- Co konkretnie? - zapytał Ulfgar, marszcząc brwi.
- I bierz pod uwagę drogi gospodarzu, że my nie do każdego zadania się nadajemy.- dodał Justice.
- Niespecjalnie mnie to interesuje. Chcecie abym was poprowadził to złapiecie dla mnie bestię. Ma być żywa - mężczyzna twardo postawił warunek mierząc wszystkich spod swoich krzaczastych brwi.
- Rzecz do zrobienia. Ale rzeknij no, jaka to bestia, o której mówisz? Znam wiele zwierząt lasu… Wolelibyśmy się dobrze przygotować do wyprawy. Czy jesteś myśliwym? Czy bestia, o której mówisz, napada na podróżników w tych lasach? - zapytała Thoer.
Delcie nie podobała się ta przysługa. Nie zajmowała się chwytaniem istot żywcem, tylko ich zabijaniem. W tym wypadku jednak miała tę wygodę, że mogła scedować ponury obowiązek na towarzyszy.
- Nie udało mi się jej zobaczyć ale sieje zniszczenie odstraszając zwierzynę - mężczyzna burknął niezadowolony. - Ale wydaje mi się że to jakiegoś rodzaju dzik. Raz na jakiś czas przychodzi w te okolice. Umyka mi jej ślad niestety, nie jestem aż tak zdolnym łowcą.
- Dobrze - rzekła Thoer, zastanawiając się przez chwilę nad zadaniem. - Możemy ci pomóc. Prowadź nas zatem do tego zwierza. Ja i Freki wytropimy go… Jednak przydałaby nam się jakaś sieć, jeśli macie. Jeśli pozwolisz mi się przygotować, uda mi się znaleźć w tych lasach coś, co położy bestię do snu, jeśli ty już czegoś takiego nie masz - tu zwróciła się do wiedźmy.

Thoer nie miała nic przeciwko szukaniu zwierzyny, jeśli tylko miało ich to zaprowadzić do Serca Gór. Nie znała ścieżek w tych okolicach, a ktoś, kto był już zaznajomiony z okolicą, mógł zaoszczędzić im całe dni wędrówki.

Gnom tylko uśmiechał się niemrawo robiąc dobrą minę do złej gry. Po prawdzie nie znał się na polowaniach, a poza tym… wszystko co miał przy sobie służyło do robienia krzywdy, a nie do obezwładniania. Ale wyglądało na to, że druidka ma to wszystko już opanowane.
Ulfgar wyszczerzył się.
- Ma być żywy, ale może być trochę poobijany, prawda?
- Byleby nie zdechł. Bestia potężna to i dobrym obrońcą będzie jak się ją wytresuje - burknął kiwając głową gospodarz.
- Przygotujcie się i co tam chcecie, potem ruszamy. Zwykle po nocy grasuje.
- Śniadanie też można zjeść - dodała Jadwig znad kotła. Przysłuchiwała się rozmowie z ciepłym uśmiechem.

Drużyna miała chwilę na to aby przygotować swoje czary, zebrać myśli, otrzeźwieć ze snu i zjeść śniadanie. Gospodarz pokazał im sieci. Były poszarpane i z plamami zaschniętej krwi.
- Normalnego dzika jeszcze bym złapał. Tego dublaka raczej nie. Napraw - rzucił ciężkie liny pod nogi Jadwig, która ledwo siadła do pisania listu.
- Za chwilę.
- Chrrr…
- Piszę list.
- Hmpf.
Pomimo rosłej postawy i świdrującego spojrzenia mężczyzna nie dostał od razu czego chciał. Rudowłosa niewzruszenie pisała list i dopiero jak skończyła zasiadła nad siecią. Wymamrotała kilka słów wodząc po niej dłońmi. Poszarpane nici zaczęły się prostować i szukać swoich drugich końców aby połączyć się na nowo w jedną długą nić. Pomimo magicznej naprawy dziewczyna nie wyglądała na zadowoloną.
- Chyba temu już magia więcej nie pomoże, obawiam się, że się zwyczajnie zużyła.
Faktycznie wystarczyło się dłużej przyjżeć, że może i zabrakło nadszarpnięć, ale materiał sam w sobie wyglądał na zmizerniały.
- Hmpf - wyburknął tylko mężczyzna kłądąc sieć na rękach Ulfgara. Thoer w tym czasie dostała list do wysłania. Zapieczętowany.
- Róbcie co macie i zbieramy się - burknął gospodarz wychodząc na zewnątrz.
Krasnolud ze sceptyczną miną przyjrzał się sieci i mruknął tylko
-Lepsze to niż nic - po czym sprawnie złożył ją i włożył do plecaka.
Delta przyglądała się z uwagą całej sytuacji. Przywodziła jej na myśl zdarzenia, o których wolałaby nie pamiętać. W jakiś sposób Jadwig stała się jej bliższa, a Gospodarz bardziej niemiły.

Thoer skinęła głową. Wzięła wiadomość, a następnie wyszła na zewnątrz, zastanawiając się, który z ptaków przybyłby najszybciej. Stwierdziwszy, że zapewne byłby to kruk, który występował całkiem często w górach, zdecydowała się na tego ptaka właśnie i zaczęła szeptać zaklęcie i wykonywać gesty.

Czekała przez pewien czas, aż ptak przyleci, a kiedy tak się stało, Thoer zaczęła intonować kolejne zaklęcie: położyła przed krukiem garść pokruszonego chleba, kontynuując rytuał.
Kiedy tylko kruk zjadł chleb, Thoer podeszła bliżej, przyczepiła wiadomość do niego i wyrzekła:

- Dostarcz wiadomość do brata Jadvig w wiosce u podnóży Fireheim - wyrzekła, świdrując oczami ptaka.

Po paru chwilach zdawało się, że chyba zrozumiał, więc wypuściła go, a kruk wzbił się w powietrze po paru chwilach zniknął im z oczu.

Powróciwszy do swoich towarzyszy, powiedziała:

- Wiadomość zostanie dostarczona - rzekła. - To co, idziemy zapolować? - Thoer uśmiechnęła się.

Gnom przyszykował się do zadania tuż po posiłku. Nabił pistolet i zamocował kotwiczkę do zwoju liny z pajęczego jedwabiu, a samą linę tuż pod plecakiem, by mógł łatwo po nią sięgnąć w razie… potrzeby.
- Ja jestem gotów.- stwierdził wesoło Justice.
Zabójczyni ustała niedługo później obok gnoma. Również gotowa do działania.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172