Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-08-2021, 11:54   #21
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Aelfric, którego ciosy spadały na szczęki i nosy kmiotków początkowo wcale nie zwrócił uwagi ani na szeryfa, ani na Glundę. Dopiero jak spostrzegł niknący opór pośród pranych bez litości kmiotków obejrzał się, wciąż trzymając słabnącego już wieśniaka za poły zgrzebnej koszuliny. Skrzywił się nieco, bo wiedział, że nadejście oficjalnej władzy zawsze oznacza albo przymusowy koniec mordobicia, albo kolejną dawkę mordobicia i perspektywę wizyty w lokalnej ciemnicy. Kapłanka obiecała wcześniej jakieś porządne picie które zostało jedynie przerwane przez ten całkiem rozrywkowy incydent, więc wybór był prosty, choć ciężki, bo obie przyjemności kusiły bardzo.
Aelfric uderzył pięścią jeszcze raz trzymanego kmiotka tak, że ten runął na podłogę z głośnym łomotem i spokojnie się cofnął, rozkładając ręce i pokazując szeryfowi obie dłonie otwarte. Uniwersalny i jasny w wielu kulturach niemy przekaz oznaczający gotowość do pokojowych rozmów jednakże mocno kontrastujący ze wzrokiem wojownika i mimiką twarzy mówiącą jasno, że gest ten w wykonaniu Aelfrica oznacza jedynie chwilowy i nieco chwiejny rozejm, oparty bardziej na jego kaprysie, niż realnej woli poddania się nakazowi.

Płacenie za szkody pozostawił wieśniakom, którzy w swojej głupocie zamiast użyć pięści, woleli rzucać kuflami i krzesłami. Za to poczuł się w obowiązku ustawić z powrotem stół, który wywrócił aby zapewnić czarownikom i kapłance osłonę przed bijatyką. Jak widział po ich szatach i stanie, spełnił swoje zadanie. Bijatyka jednak nie poszła po myśli Aelfrica, który przebijał się do Marduka, jako największego i najgroźniej wyglądającego zabijaki w tej karczmie. Kmiotków nie udało się też ujarzmić lub rozgonić.
Kapryśny los nie dał im więc posmakować zwycięstwa, i w tej chwili Aelfric i bliźniacy stawiali właśnie przewrócony wcześniej stół, a kmiotki płacili daninę karczmarce.

Każdy po walce zrobił się bardzo rozmowny. Szczególnie rozmowni stawali się ci, których w ogóle nie było, i którzy palcem nie kiwnęli aby cokolwiek w sprawie bijatyki zrobić.
Wzrok Aelfrica spoczął lodowato na Glundzie, kiedy ta zwyzywała walczących.
- Łatwiej okiełznanego na postronku barana karcić obelgami, niż na rogi się z nim mierzyć, kiedy ze szura zerwie się i po polu szaleje. - mruknął do Glundy, kiedy ta pojawiła się przy stole, wygłaszając swoje głupoty.
Aelfric jako wojownik mógłby podać nawet kilka przyczyn dlaczego grupa mężczyzn w sennym miasteczku w karczmie zamiast pokojowo pić trunek, zaczyna się bić. Mógłby, ale nikt właściwie go o to nie pytał, więc postanowił, że zamiast wymądrzać się na jakikolwiek temat, po prostu podje sobie właśnie podanego placka z jabłkami, bo pachniał znakomicie.

Bort zaś…

Umierał?. A przynajmniej tak zdawało się Aelfricowi, bo widział nie raz mężczyzn krztuszących się jadłem. Domowy sposób nakazywał po prostu uderzyć mocno w plecy takiego nieszczęśnika, co też Aelfric od razu uczynił. Jednak to Bortowi w żaden sposób nie pomagało, a wojownik bojąc się, że dalsze bicie po plecach raczej zaszkodzi krasnoludowi niż pomoże, zostawił go w rękach Kori, której przygotowanie medyczne najpewniej dalece przewyższało jego własne. Bo o ile naprawić prowizorycznie złamany kulas czy zakręcić chleba z pajęczyną, aby opatrzyć jakieś wredne cięcie to może i nawet by wiedział, to dolegliwości takiej natury przekraczały jego wiedzę. Po chwili wstał znad krasnoluda i wziął do ręki jedzoną przez krasnoluda owsiankę, wąchając ją podejrzliwie.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 25-08-2021, 10:39   #22
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Towarzysze od razu ruszyli, by pomóc Kori. Aelfric i Eshu chwycili dygoczącego Borta za ramiona a Galdor za nogi. Dzięki temu kapłanka mogła rozewrzeć pokryte pianą usta krasnoluda i zerknąć do środka. Rzut oka wystarczył, by stwierdzić, że kupiec nie ma żadnego ciała obcego w gardle, zatem duszenie się kawałkiem rzepy odpadało. Ifrytka szybko skojarzyła, że takie symptomy może wywoływać jedynie bardzo silna trucizna i wiedziała również, że nie jest już w stanie pomóc targanemu spazmami krasnoludowi. Bort próbował kurczowo łapać powietrze ustami, niczym ryba wyjęta z wody a jego wzrok skakał nerwowo po zebranych nad jego ciałem przyjaciołach, jednak wystarczyło kilka uderzeń serca, by kupiec zastygł w bezruchu a ciało stało się wiotkie. Z ust ciekła mu piana przemieszana z krwią, a martwe oczy patrzyły gdzieś poza rzeczywistość.

Zapadła całkowita cisza. Dopiero po chwili dostrzegliście stojących obok was farmerów wpatrujących się w leżącego Borta. Na przód zebranych przecisnęła się Delma z szeryfem.
- Jeden z naszych poleciał po konowała, ale chyba już nie będzie potrzebny - powiedział brodaty mężczyzna, spoglądając na martwego krasnoluda. - Nazywam się Rolth Garley i jestem tutejszym stróżem prawa. Co tu się tak w ogóle wydarzyło?

Kori szybko wyjaśniła mu, że Bort został otruty i że trucizna najprawdopodobniej została podana mu w owsiance. Aelfric powąchał potrawę, ale nie wyczuł w niej niczego podejrzanego. To samo zrobił po nim szeryf.
- Czyli sugerujecie, że Bort został przez kogoś zamordowany? - Rolth podrapał się po zaroście. - Bo widzicie… my tutaj nigdy nie mieliśmy wcześniej takiej sytuacji i nie wiem… jak się do tego za bardzo zabrać. Czy kupiec miał jakichś wrogów?
- Wrogów? - Glunda ocierała łzy rękawem tuniki. - Bort to była najwspanialsza osoba, jaką znam… znałam. Muchy by nie skrzywdził…
- Nie ma szans - dodał jeden z bliźniaków. - Bort był człowiekiem o złotym sercu.
- Najzłotszym - potwierdził drugi.

Wtem drzwi otworzyły się i do środka weszła Tamli. Widząc najpierw tłumek lokalnych podeszła bliżej, a potem na jej twarzy pojawił się grymas zaskoczenia, żalu i cierpienia, gdy ujrzała leżącego na podłodze Borta.
- Nie, nie, nie! Co tu się stało?! - Krzyknęła, dopadając do ciała i potrząsając nim. - Bort, obudź się. Obudź! - Klepała go po twarzy.
- Tamli, on nie żyje - powiedział łamiącym się głosem Eshu, kładąc jej dłoń na ramieniu.
- Kto?! - Warknęła półorczyca i poderwała się na równe nogi, obrzucając nienawistnym spojrzeniem zebranych wokół farmerów. - Który za tym stoi? Kto go zabił?!
Mężczyźni spojrzeli po sobie pytająco, a potem na Tamli, kręcąc głowami.
- Nie sądzę, by którykolwiek z nich miał na sumieniu coś więcej, niż rozbity kufel i połamane krzesło - powiedział szeryf, zapraszając was wszystkich na stronę, z dala od uszu rolników.

- Głupio o tym mówić, ale będę potrzebował waszej pomocy w rozwiązaniu tej sprawy - rzucił cicho. - Nie znam się na tropieniu morderców, zwłaszcza takich, co trują swoje ofiary. To spokojne miasteczko... jak już mówiłem, nigdy nie mieliśmy tu morderstwa. Początkowo przyszło mi do głowy, że to któreś z was otruło Borta…
- Co powiedziałeś, człowieczku?! - Tamli wyrwała do przodu, ale powstrzymał ją Ulf.
- Z tego, co wiem, to krasnolud był kupcem i interesy całkiem dobrze mu szły - wyjaśnił Rolth. - Przejęcie takiego biznesu byłoby lukratywne dla waszej bandy. Ale! Ciebie, półorczyco nie było w karczmie, a reszta chyba patrzyła sobie na ręce. Więc moim zdaniem jesteście poza kręgiem podejrzanych.
- Bort to była rodzina - wysyczała Glunda, patrząc na szeryfa morderczym wzrokiem.
- Rozumiem. I przepraszam, jeśli to dziwnie zabrzmiało. Od czegoś jednak musiałem zacząć. - Garley podszedł do jednego ze stołów przy którym leżał ciemny obrus, podniósł go i narzucił na ciało kupca. Potem zwrócił się do osłupiałych rolników. - Żaden z was stąd nie wychodzi, muszę zebrać zeznania. Będę na zapleczu, każdy z was wchodzi po kolei, najpierw pracownicy i właścicielka gospody.

Gdy szeryf przesłuchiwał świadków, w sali pojawił się stary, siwy mężczyzna o imieniu Dalvin Margaster, który okazał się być lokalnym znachorem. Przyjrzał się martwemu krasnoludowi, dotykając jego dłoni, sprawdzając wnętrze ust i zaglądając do uszu. Patrząc, jak pracuje, czuliście od niego wyczuwalną woń przetrawionego alkoholu. Margaster nie wyglądał wam poza tym na kogoś, kto zna się na czymś więcej, niż opatrywaniu lekkich ran.
- Taaak, to raczej na pewno trucizna - powiedział w końcu. - Nie wiem jaka, ale na pewno zabijająca w bardzo szybki sposób. Podana w jedzeniu, żeby szybciej się wchłaniała. - Podrapał się po głowie. - Nic więcej tu nie zdziałam. Znieście trupa… znaczy się, szanownego kupca do piwnicy, żeby poleżał w zimnie do czasu pogrzebu.

Bliźniacy zajęli się przetransportowaniem zwłok do piwnicy, którą wskazała im Delma, a Glunda, Tamli i Milo poszli z nimi, by opłakiwać przyjaciela. Niedługo potem szeryf wyszedł z zaplecza. Wyglądał jednocześnie na zmęczonego i znudzonego.
- Rolnicy nic nie wiedzą, ale Raya, jedna z pracownic Delmy powiedziała, że w czasie zadymy na zapleczu pojawił się ten mały rozrabiaka, Snikit. Goblin, znaczy się. I wiecie co? Nie ma go nigdzie w gospodzie. W kuchni zastałem otwarte drzwi prowadzące na podwórze. Może zbieg okoliczności, a może nie. Raya twierdzi, że już wtedy, w czasie burdy, owsianka była gotowa. Korzystając z zamieszania, mógł czegoś dodać i uciec. Przesłuchałem jego kompana, Marduka, ale półork twierdzi, że nie wie, gdzie jest goblin i że nie wierzy, żeby to on otruł Borta. Znam Snikita od lat, to typ co się własnego cienia boi. Zwykle jak Marduk wszczyna awantury, to robi wszystko, żeby powstrzymać towarzysza. Nie sądzę, by to on stał za tym otruciem, ale nie można tego wykluczyć. - Garley westchnął ciężko i spojrzał po was. - To będzie ciężka sprawa, czuję to w kościach. Jakie wy macie plany? Przyda mi się dodatkowa pomoc, bo chyba utknąłem w martwym punkcie. Jak mówiłem wcześniej, nigdy przedtem nie zajmowałem się sprawą morderstwa.
 
Mroku jest offline  
Stary 26-08-2021, 09:07   #23
 
Bellatrix's Avatar
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację
Tak, jak się spodziewała, w przełyku Borta nic nie zalegało. I tak, jak się spodziewała, został otruty. Trucizna działała tak szybko, że nie była w stanie pomóc krasnoludowi. Widok odchodzącej osoby, którą się znało i darzyło sympatią to był paskudny cios prosto w serce. Jakby ktoś wetknął ci tam lodowy, ostry szpikulec i przekręcił o sto osiemdziesiąt stopni. A najgorsza była ta bezsilność, że cokolwiek by nie zrobiła, i tak było za późno. Gdy Bort odszedł, z trudem stłamsiła w gardle narastającą gulę cierpienia.

Lokalny szeryf zaczął dywagować, kto mógł zamordować krasnoluda a Tamli, która pojawiła się w gospodzie prawie dała mu po gębie, gdy uznał ich chwilowo za pierwszych podejrzanych. Nie dziwiła się reakcji półorczycy, w końcu ona z nich wszystkich była zżyta z Bortem najbardziej. Po przesłuchaniu rolników Rolth wyjawił, że goblin Snikit postanowił uciec z gospody ale jego towarzysz Marduk nie wie, gdzie mały może być. Czyżby to on dosypał lub dolał czegoś do owsianki Borta? Gobliny nie cieszyły się zbyt dobrą reputacją, ale po co Snikit miałby zatruć jedzenie ich pracodawcy?

- Nie ulega wątpliwościom, że to Bort był celem tego ataku - powiedziała, gdy szeryf skończył. - Nie potrafię sobie wyobrazić dlaczego, ale musimy postarać się rozwiązać tę sprawę. Dla niego. Nawet, jeśli to Snikit otruł Borta, to skądś musiał mieć truciznę. Nie sądzę, by sam ją uwarzył.
Spojrzała na Roltha.
- Macie tu w miasteczku jakiegoś alchemika, lub kogoś, kto zajmuje się takimi rzeczami? Przydałby się też jakiś pies tropiący, może złapałby ślad Snikita i doprowadził nas do niego. I w ogóle gdzie mieszka ten goblin? Może trzeba przeszukać to miejsce. - Zerknęła na Aelfrica i Galdora. - Warto moim zdaniem też sprawdzić wóz Borta, tak dla pewności. Macie jeszcze jakieś inne pomysły?
 
Bellatrix jest offline  
Stary 26-08-2021, 13:34   #24
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Galdor znał wiele osób - wiele lubił, niektórych wolałby nie spotkać nigdy w życiu. Bort znajdował się w tej pierwszej grupie, może nie na czele, ale z pewnością nie na samym końcu. I niełatwo było pogodzić się z jego śmiercią.
A podejrzenia szeryfa, dotyczące ich udziału w śmierci krasnoluda, były nie tylko oburzające, ale i całkiem bezsensowne.
- Na śmierci Borta zyskają najwyżej jego spadkobiercy - powiedział, gdy szeryf skończył mówić. - Ewentualnie konkurenci, jeśli takowych miał w okolicy.

O tym jednak więcej wiedzieć powinni ci, co stanowili stały skład karawany Borta. Pozostawała też kwestia zabezpieczenia wozów. A nuż zabójca miał zamiar przywłaszczyć sobie coś, co przewoził krasnolud? Może to było motywem zbrodni?

Jak się okazało, pierwszym podejrzanym stał się Snikit. Goblin był w kuchni i mógł dodać czegoś do owsianki, a przecież wszyscy wiedzieli, dla kogo jest przeznaczona ta potrawa. To, że uciekł, nie świadczyło na jego korzyść.

- Szeryfie, oczywiście, pomożemy - powiedział. - Lubiliśmy Borta, a to wystarczy.
Co prawda też nigdy nie miał do czynienia z morderstwem, ale co kilka głów, to nie jedna.
- To racja... - przeniósł wzrok na Kori. - Powinniśmy się dowiedzieć, gdzie można zdobyć taką truciznę. Czy w ogóle jakąkolwiek truciznę. Jeśli chodzi o tropienie Snikita, to ja się do tego nie nadaję. Ale mogę pomóc w przeszukiwaniu jego chaty, czy gdzie on tam mieszka.
- Szeryfie, trzeba zabezpieczyć wozy - dodał. - A Tamli i bliźniacy powinni sprawdzić, czy czasem coś z nich nie zginęło. My - spojrzał na kompanów - się nie zorientujemy, nawet gdyby ktoś zabrał połowę ładunku.
 
Kerm jest teraz online  
Stary 30-08-2021, 12:29   #25
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Wojownik słuchał wywodu szeryfa i nie licząc jego zmieniającej się mimiki, zależnej od słów człowieka który ogólnie stanowił w osadzie prawo, właściwie nie miał wiele do dodania. Zabito ich pracodawcę, i jasne było, że ani szeryf, ani lokalny medyk nie są w stanie wiele poradzić aby odkryć sprawcę. Sam szeryf w pewnym momencie ryzykował co najmniej poważnego sierpowego od Aelfrica, w którego oczach pojawiła się żądza mordu, a grymas wściekłości przeciął jego usta, kiedy szeryf wspomniał coś o swoich podejrzeniach względem ich wszystkich. Na szczęście do tego nie doszło, bo człowiek uniknął siniaków, zręcznie wyplątując się z niezręcznej sytuacji. Nie zmieniało to jego braku kompetencji.

- Spróbuję wytropić goblina. Może nie uciekł daleko - mruknął i ze stoickim spokojem wziął się do roboty. Co prawda nie miał wielkich oczekiwań, bo ruch dokoła karczmy przed i po rozróbie musiał być znaczny. Obejrzał jednak starannie większość śladów prowadzących do budynku jak i z budynku i dopiero po jakimś czasie zdał sobie sprawę, że śladów jest po prostu zbyt dużo, a ziemia i dobra pogoda panująca ostatnio nie sprzyjała tropieniu w najmniejszym stopniu.
- Cholerne upały - podsumował swoje wysiłki i męczył się dalej, widząc ogrom i pewną nieuchronność wyniku. Nie dawał jednak za wygraną i legendarny wręcz, Irriniseński upór przeważył. Sprawdził samo obejście, licząc, że goblin uciekając zostawił jakieś strzępy odzienia, lub zwyczajnie zgubił cokolwiek, co mogłoby wojownikowi pomóc w jego wytropieniu.

Aelfric sprawdził drzwi prowadzące na podwórze za gospodą, ale nic szczególnego na nich nie odkrył, tak samo jak przy samym wyjściu na zewnątrz. Jak okiem sięgnąć za karczmą rozciągało się spore podwórko ze studnią i niewielkim pomieszczeniem gospodarczym. Wojownik sprawdził najpierw owy składzik, ale oprócz typowo kuchennych i domowych szpargałów niczego specjalnego nie odkrył. W studni zastał tylko to, co powinien, czyli wodę i puste wiadro uwieszone na linie. Całe podwórze zamknięte było niewielkim, drewnianym ogrodzeniem, przez które Snikit bez problemu dałby radę przejść i zniknąć między domostwami po drugiej stronie ulicy. Co też zapewne uczynił, gdyż śladu za sobą żadnego nie pozostawił.

Wojownik pokręcił więc głową, i wrócił markotny do towarzyszy którzy jak wcześniej słyszał mieli w planach przeszukać rzeczy osobiste Borta. Być może wpadli już na jakiś trop, a być może nie. W każdym razie przy koniowiązie znajdował się wierzchowiec Aelfrica. Pozostawało sprawdzić jeszcze jedną wskazówkę, choć oględziny okolic karczmy zniechęcały. Wojownik mógł jeszcze objechać konno całą osadę, próbując wypatrzeć śladów prowadzących poza nią. Oczywiście, ich brak nie musiał od razu oznaczać, że goblin ich nie zostawił. Być może po prostu ukrył się w jakimś budynku w samej osadzie.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 31-08-2021, 08:55   #26
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Wszyscy

Rolth spojrzał na Kori, gdy skończyła pytać.
- Jedynym, który zajmuje się zielarstwem i jakimiś alchemicznymi rzeczami, jest nasz znachor Dalvin ale nie wierzę, by miał ze śmiercią Borta cokolwiek wspólnego. To odludek, nie ma z nikim zatargów. Nikt inny w miasteczku nie para się takimi rzeczami. Co do psa tropiącego, to muszę was zmartwić, ale nie mamy żadnego w Etran’s Folly. Można by spróbować z jednym z psów Lorvosa, naszego trapera i łowcy, przejdę się do niego niebawem i zapytam, czy mógłby pożyczyć czworonoga. Snikit mieszka w jednym ze zrujnowanych budynków w martwej części miasteczka.
- Przejdę się tam i sprawdzę to miejsce. - Zaoferował się Eshu. - Będę potrzebował tylko kogoś, kto mnie tam zaprowadzi.
- Jeden z farmerów pomoże - powiedział Garley. - Tylko musicie się pospieszyć, bo Marduk też tam mieszka. Póki siedzi w karczmie i pije, pozwalam sprawdzić jego miejscówkę, by upewnić się, czy czasem goblin się tam nie ukrywa.
Szeryf zawołał do siebie jednego z rolników i wyjaśnił mu, co ma zrobić. Moment później wyszli z gospody razem z Eshu.
- Wozy zabezpieczę, ale dokładniej przyjrzę się im jutro - rzucił Rolth. - Teraz wybaczcie, mam jeszcze trochę pracy tutaj.

Zostawił was samych. Kori z Galdorem poszli poszukać Tamli i zapytać, czy mogą sprawdzić wóz Borta, podczas gdy Aelfric postanowił przejechać się konno po okolicy.


Kori i Galdor

Półorczycę i pozostałych pracowników Borta znaleźli w piwnicy, gdzie leżało ciało krasnoluda. Tamli nie robiła problemów z udostępnieniem wozu kupca, właściwie podeszła do tego pomysłu całkiem spokojnie.
- Bort prowadził dzienniki odnośnie tego, co i komu sprzedaje, możecie przejrzeć jego rzeczy, jeśli to w czymś pomoże. Musicie odnaleźć tego, kto to zrobił. - Popatrzyła po nich. - My jesteśmy tylko prostymi współpracownikami kupca, nie znamy się na śledztwach. Ale wy… Aelfric i Eshu… wy możecie to zrobić. Nie możemy zostawić tej śmierci niewyjaśnionej. - Ostatnie słowa brzmiały bardziej jak rozkaz, niż stwierdzenie.

Przetarła otwartą dłonią nos i skinęła na nich głową.
- Chodźcie, otworzę wam wóz - powiedziała, wyciągając z kieszeni pęk kluczy.
Przeszli do stajni, gdzie znajdował się powóz krasnoluda. Korzystając z jednego z kluczy, Tamli otworzyła drzwiczki prowadzące do wnętrza i wpuściła kapłankę oraz zaklinacza do środka, jednocześnie mając na nich oko.
- Tylko bez robienia tu rozpierduchy. - Zaordynowała, zakładając ręce na piersiach. - Jak coś weźmiecie do rąk, to potem odłóżcie tak, jak było.

Kori i Galdor przytaknęli jej i zaczęli przeglądać rzeczy krasnoluda. Musieli przyznać, że wnętrze wozu wypełnione było oszałamiającym zestawem drobiazgów z podróży. Jeden z regałów zajmowała butelka z oleistą, żółtą cieczą, w której pływała niewielka czaszka jakiegoś stworka, obok stał wypchany mały czerwony smok, zmumifikowana łapa niedźwiedziożuka, lśniący kryształ zawierający wewnątrz iluzoryczny obraz górskich szczytów, pięknie wykonany zestaw szklanych szachów czy niewielki słoik wypełniony białą substancją, podpisany jako “smalec z gryfa”. Było tego dużo więcej, ale Tamli kategorycznie zabroniła dotykać tych rzeczy. Oboje skupili się zatem na dalszych oględzinach, szybko odnajdując księgi znajdujące się w stojaku nad łóżkiem krasnoluda.

Siedem opasłych ksiąg wypełnionych było po brzegi szczegółami dotyczącymi transakcji, jakie Bort zawierał na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Kori z Galdorem zdawali sobie sprawę, że sprawdzenie tego wszystkiego zajmie im co najmniej kilka godzin, jeśli nie dłużej. Podzielili się tą informacją z Tamli.
- Dobrze, zabierzcie więc księgi i sprawdźcie je w pokojach w karczmie. Ja będę dzisiaj piła za Borta i spała w jego wozie i nie chcę, żeby ktoś mi przeszkadzał - powiedziała.

Kapłanka z zaklinaczem sprawdzili jeszcze przestrzeń pod łóżkiem krasnoluda, gdzie znaleźli sporą, metalową skrzynię. Pasował do niej jeden z kluczy, który miała Tamli a wnętrze wypełnione było złotymi i srebrnymi monetami. Zamknęli skrzynię, zabrali opasłe tomiszcza i udali się w drogę powrotną do “Cichego Kota” a potem na piętro, do wynajętych przez kupca pokojów. Postanowili posiedzieć wspólnie nad księgami w kwaterze zaklinacza, bo zdecydowanie czekało ich wiele pracy i pewnie nie zmrużą oka aż do północy. Albo i lepiej.

Niedługo później pojawił się też Aelfric, który zamierzał wspomóc ich w przeglądaniu ksiąg a po dwóch godzinach w pokoju zjawił się również Eshu.
- Snikit zapadł się pod ziemię. Nie ma go nigdzie, choć dobrze sprawdziłem ten dom - powiedział Mwangiańczyk. - Jeśli to on otruł Borta, zabiję. Śmierć za śmierć, tak byłem uczony. Co właściwie robicie?
Gdy Kori wyjaśniła mu powód przeglądania ksiąg, dołączył do nich i całą czwórką starali się coś w nich odkryć. Coś, czego sami nie byli w stanie obecnie sprecyzować.


Aelfric

Snikit zniknął. Dosłownie. Nawet bardzo dokładne sprawdzenie okolic karczmy i całego podwórza nie dało żadnych rezultatów. Nie podobało się to wojownikowi. Ten mały szczur musiał przecież ukryć się gdzieś w okolicy. Irriseńczyk wziął swojego konia i przejechał się kilka razy po miasteczku i w jego okolicach. Nie przyniosło to jednak żadnych rezultatów, więc niezadowolony z obrotu spraw wrócił do karczmy. Tam, na piętrze Kori z Galdorem przeglądali księgi Borta, więc z braku innych zajęć wojownik dołączył do nich, pomagając szukać… sam nie wiedział w sumie czego. Jakichś anomalii? Jakichś niezgodności? A może wszystko było w porządku z zapiskami krasnoluda? To miało wyjść w praniu.

* * *

Wszyscy

Położyliście się spać około północy, jednak bogatsi o nową wiedzę uzyskaną z ksiąg krasnoluda. Początkowo ciężko było wam przebić przez nie i uchwycić cokolwiek istotnego, jednak po niemal pięciu godzinach wspólnej pracy w końcu wpadliście na pewien trop. Okazało się, że Bort odwiedzał Etran’s Folly dwadzieścia razy w ciągu ostatniej dekady, co dawało średnią raz na pół roku.

Co najciekawsze jednak, około pięć lat temu krasnolud zaczął dostarczać przesyłki zaznaczone jako „odczynniki” dla kogoś, kogoś zapisywał tylko jedną literą - "H". Otrzymywał za to spore sumy w złocie, świadczące o tym, że dostarczane przez niego rzeczy musiały być dość cenne. Dostawy te były ponumerowane, zaczynając od 1, a kończąc na dostawie numer 14, która miała miejsce wczoraj, czyli w dniu przybycia karawany do miasta. Wyglądało więc na to, że Bort odwiedził nie tylko młynarza, ale i tajemniczego klienta. O tym jednak nie poinformował swoich ludzi.

Tamli wraz z pozostałymi byli zupełnie zaskoczeni tymi informacjami.
- Bort nigdy mi o tym nie mówił, a ja nie sprawdzałam jego ksiąg - powiedziała półorczyca. - Może po prostu nie chciał mnie mieszać w jakieś swoje prywatne interesy. Choć chyba sama w to nie wierzę. - Pokręciła głową. - Idziemy z Glundą do miastowej świątyni Pharasmy, żeby zorganizować pogrzeb Borta, bliźniacy załatwią trumnę od stolarza. Wy postarajcie się znaleźć tego goblina, zróbcie cokolwiek, żeby popchnąć śledztwo do przodu…
- Pójdę poobserwować dom tego półorka, Marduka. Jeśli Snikit ma kogoś, z kim może się teraz skontaktować, to na pewno jest nim ten osiłek - powiedział Eshu. - Wrócę około pory obiadowej. Powodzenia wam.

Gdy pracownicy kupca i Musa wyszli, przy waszym stoliku pojawiła się Delma. Miała współczucie zmieszane ze speszeniem wypisane na twarzy.
- Wiem, że to być może nienajlepszy moment, ale Bort zapłacił mi tylko za wczoraj, więc jeśli chcecie dalej tu zostać, proszę, żebyście uiścili opłatę do wieczora. Przez to, co się wydarzyło, poproszę tylko połowę normalnej stawki za pokoje. Za posiłki płacicie jednak normalnie - powiedziała szybko, po czym odwróciła się na pięcie i szybko uciekła na zaplecze, jakby nie chciała, by którekolwiek z was się na nią zdenerwowało.

Niedługo potem drzwi karczmy otworzyły się i w środku pojawił się szeryf Garley. Wyglądał, jakby nie spał w nocy za dobrze. Niemal od razu podszedł do waszego stolika.
- Jakieś nowe informacje? - Zapytał, przysiadając się i rzucając kapelusz na blat. - Ja od świtu przeszedłem z jednym z psów naszego tropiciela po całej okolicy, ale zwierzę nie podjęło tropu, chociaż Marduk udostępnił mi jedną z tunik Snikita do powąchania przez psa. Albo goblin uciekł z miasteczka, albo ma w nim jakąś dobrą dziuplę. Powiedzcie mi, że chociaż wy coś macie...
 
Mroku jest offline  
Stary 03-09-2021, 08:54   #27
 
Bellatrix's Avatar
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację
+ MG i Kerm, dziękuję :)

Wyjaśnienia szeryfa nie skierowały sprawy na nowe tory. Kori nie sądziła, by stary cyrulik miał cokolwiek wspólnego z otruciem Borta, bo skoro był odludkiem, to pewnie z krasnoludem nie miał zbytniego kontaktu, a co za tym idzie powodu, by go mordować. Choć pozory zawsze mogły mylić, to w tym wypadku kapłanka miała dość silne przeczucie, że Dalvin nie jest człowiekiem, którego szukali.
- Czy Bort mógł mieć jakichś wrogów w miasteczku? - Zapytała, gdy Garley skończył mówić.
- Nie wydaje mi się. Bort był tutaj lubiany i szanowany. To był typ krasnoluda, którego po dwóch minutach rozmowy możesz nazwać dobrym znajomym.
- A czy kiedykolwiek miał z kimś na pieńku? Nawet w dawnych czasach?
Szeryf zastanowił się, marszcząc brwi.
- Nie przypominam sobie. Każdy był do niego przyjaźnie nastawiony, nigdy nie było żadnych problemów dotyczących Borta czy któregokolwiek z jego pracowników - odparł.

Lubiany, bezproblematyczny, przyjazny. Nie pomagało to zupełnie, by ruszyć śledztwo. Ifrytka nie miała więcej pytań na tę chwilę, więc postanowiła wraz z Galdorem odnaleźć Tamli, by zapytać ją o możliwość sprawdzenia wozu. Szybko zlokalizowali ją w piwnicy pod sklepem, a gdy półorczyca zgodziła się udostępnić im rzeczy Borta, Kori jeszcze tylko przy okazji sprawdziła ciało kupca.

Było całkowicie zimne, a jego skóra przybrała dziwną, delikatnie błękitną barwę. Plamy opadowe, jakie ifrytka odkryła na jego rękach, nogach i plecach były natomiast koloru ciemno niebieskiego, co z medycznego punktu widzenia zdradzało, że krasnolud został otruty. Gdy kapłanka spojrzała do ust kupca, odkryła, że język Borta zabarwiony jest na ten sam kolor, co plamy opadowe.
- To musiała być bardzo silna trucizna. Ten, kto go otruł, chciał być pewien, że Bort szybko wyzionie ducha - powiedziała, gdy zebrała się do wyjścia z piwnicy.
Ruszając na zewnątrz czuła, jakby na jej piersi pojawił się jakiś niewidzialny kamień, przygniatający jej uczucia.


- Tylko bez robienia tu rozpierduchy. - Zaordynowała im Tamli. - Jak coś weźmiecie do rąk, to potem odłóżcie tak, jak było.
- Tak zrobimy, nie martw się, Tamli. Nie jesteśmy tu po to, by robić bałagan, tylko znaleźć coś, co może pomóc nam w śledztwie - powiedziała spokojnie Kori.

Wnętrze powozu zrobiło na niej wrażenie. Zwłaszcza pamiątki poustawiane tu i ówdzie, które Bortowi na pewno przypominały przeróżne przygody i podróże. Oglądała, zaciekawiona, ale niczego nie dotykała, czując na sobie karcący wzrok półorczycy.
- Piękne rzeczy - powiedziała. - Bort miał dobry gust.

W końcu trafili i na księgi, jednak było ich tak dużo i były tak obszerne, że przeglądając je na szybko nie byli w stanie przebić się przez ściany cyfr i pisma. Na szczęście Tamli nie miała problemu, by zabrali je ze sobą do karczmy. Ostatnim, co odkryli, była skrzynia pełna pieniędzy, którą Bort schował pod łóżkiem. Złota było tyle, że z pewnością można by za nie spokojnie przeżyć rok w jakimś większym mieście. Zostawili jednak wszystko tak, jak było, zabrali jedynie księgi i ruszyli z powrotem do gospody.


Kori wiedziała, że czeka ich pracowity wieczór, dlatego jeszcze przed pójściem do pokoju poprosiła Delmę o zaparzenie dzbanka herbaty i doniesienie go wraz z kilkoma kubkami do komnaty Galdora. Usiedli wygodnie na łóżku i zabrali się do roboty, sprawdzając wszystko najdokładniej jak mogli, kartkując strony i przeglądając różne tabelki, które kupiec umieszczał tu i ówdzie. Przejrzenie takiej ilości zapisków po jakimś czasie wywoływało u ifrytki zmęczenie, dlatego robili sobie wraz z Galdorem przerwy a potem znów wracali do pracy. Gdy w pokoju pojawili się Aelfric z Eshu, przeglądanie ksiąg poszło zdecydowanie szybciej i w końcu, koło północy wpadli na coś, co mogło pomóc w dalszym śledztwie.

- Trzeba będzie jutro zapytać Tamli i resztę, czy wiedzieli cokolwiek o tym tajemniczym “H” i dostawach, jakie Bort jemu lub jej dostarczał - rzuciła kapłanka, ziewając przeciągle. - Sporo złota brał za te odczynniki, co też jest całkiem ciekawe, bo to musiało być coś ważnego. No ale koniec na dziś, bo jestem padnięta i muszę się przespać. Nie siedźcie za długo, przyjaciele, bo jutro czeka nas kolejny ciekawy dzień.

Pożegnała się z nimi i poszła do swojego pokoju. Ktoś wcześniej zadbał, żeby miała naszykowaną wodę, więc zrzuciła z siebie ubranie, obmyła się na szybko i poczłapała do łóżka. Nie minęła minuta, jak spała niczym dziecko.


Obudziła się niewyspana, ale niczego innego się nie spodziewała po wczorajszych nocnych posiedzeniach. Ubrała się, rozczesała włosy i zeszła na dół do pozostałych. Była głodna, więc zjadła ze smakiem podane przez Rayę śniadanie, przy okazji słuchając i uczestnicząc w rozmowie z pozostałymi członkami karawany. Okazało się, że nie wiedzieli nic o interesach Borta z “H”, co było dość podejrzane. Czyżby kupiec miał przed nimi jakieś tajemnice? Wszystko na to wskazywało.
- Postaramy się czegoś więcej dowiedzieć o tym “H” - powiedziała kapłanka, gdy Tamli z pozostałymi rozeszli się, by zająć się różnymi sprawami.

Niedługo potem przy ich stoliku pojawiła się Delma, oznajmiając im, że jeśli chcą dalej mieszkać w gospodzie, będą musieli zapłacić za pokoje. W opinii Kori nieco niefortunnie z tym wyskoczyła, ale interes musiał się przecież kręcić.
- Opłacimy pobyt, nie martw się - rzuciła tylko za “uciekającą” właścicielką i spojrzała na towarzyszy. - Ja mam jeszcze trochę grosza, ale jeśli u was z tym ciężkawo, to można poprosić Tamli, żeby za nas zapłaciła. Bort miał sporo pieniędzy schowanych pod łóżkiem, na pewno te parę srebrników nie zrobi różnicy.

Dosłownie chwilę później do karczmy wszedł szeryf Garley, który na oko Kori nie wyglądał na wypoczętego, czy w dobrym nastroju. Skoro sam nie miał żadnych wieści na temat śledztwa, kapłanka postanowiła powiedzieć mu o odkryciu, którego dokonali z przyjaciółmi poprzedniego wieczora.
- W dziennikach Borta znaleźliśmy kogoś, z kim tutaj handlował i zapisywał go tylko jedną literką - “H”. Czy w miasteczku mieszka ktoś o takim imieniu, nazwisku, może pseudonimie? - Spojrzała Garleyowi w oczy.
- I czy jest w miasteczku ktoś, komu mógł dostarczać odczynniki? Na przykład alchemiczne, lub podobne?
Rolth zastanowił się dłuższą chwilę.
- Hmm… tylko jeden człowiek przychodzi mi do głowy, który mógłby robić jakieś interesy z Bortem. To Hallod, były najemnik mieszkający przy martwej wierzbie na północny zachód od opuszczonej części miasteczka. Nieprzyjemny w obyciu typ, w miasteczku pojawia się tylko po zakupy i alkohol. Nikt mu nie zawraca głowy, nawet Marduk trzyma się od niego z daleka. Co do drugiego pytania, to alchemiczne odczynniki mógł teoretycznie dostarczać Dalvinowi, naszemu znachorowi, ale jego nazwisko zaczyna się na M a nie na H. - Garley podrapał się po brodzie.

- Czyli wśród tych najbogatszych nie ma nikogo o imieniu czy przydomku zaczynającym się na "H"? - upewnił się Galdor.
- Zgadza się, nie znam nikogo takiego, a mieszkam w Etran’s Folly od prawie trzydziestu lat - odrzekł Garley.
- Myślę, że powinniśmy odwiedzić tego Halloda i zapytać go, czy znał Borta. - Kori spojrzała na towarzyszy. - A jak będzie trzeba, przycisnąć.
- Możecie go odwiedzić, oczywiście - powiedział szeryf. - Tylko wszystko niech się odbywa w granicach prawa. To, że nazywa się na H nie oznacza, że ma z morderstwem Borta cokolwiek wspólnego.
- Zdajemy sobie z tego sprawę, szeryfie - odpowiedziała mu Kori, posyłając nieco kpiący uśmieszek. Popatrzyła na Aelfrica i Galdora. - To co, panowie, gotowi na mały spacer?
- W tak miłym towarzystwie? - Galdor z lekkim uśmiechem spojrzał na pytającą. - Jak najbardziej.
- No to ruszajmy. Potem zdamy panu raport, szeryfie - powiedziała na odchodne do Garleya.
Zapamiętała adres tego całego Halloda, a w razie czego, w czasie drogi na miejsce można było przecież jeszcze popytać lokalnych o dokładną lokalizację.
 
Bellatrix jest offline  
Stary 04-09-2021, 09:19   #28
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nastrój Galdora trudno bylo nazwać pozytywnym, no i trudno było mu się dziwić, jako że śledztwo (o ile w ogóle można było takim słowem określić działania ich czwórki) przynosiło efekty delikatnie mówiąc - mizerne.
Główny podejrzany rozpłynął się w powietrzu.
Bogatych ludzi było w miasteczku jak na lekarstwo.
Miksturami ani truciznami nikt się, przynajmniej ofijalnie, nie zajmował.
Jedyną osobą na "H" był jakiś nieprzyjemny w obyciu odludek.

Gdyby nie chodziło o śmierć Borta, to Galdor poszedłby sobie z tego miejsca w siną dal...
Jedynym plusem było to, że miał jeszcze w kieszeni trochę srebra i stać go było na nocleg i posiłki w gospodzie. A nawet wspomożenie tego z kompanów, któremu zabrakłoby gotówki.

- W mojej sakiewce jeszcze nie widać dna, więc parę dni damy radę opłacać rachunki - podzielił się dobrą wieścią z pozostałymi.
 
Kerm jest teraz online  
Stary 04-09-2021, 18:05   #29
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Los nie był życzliwy dla krasnoluda, w jednej chwili ze szczęśliwego kupca zmieniając go w martwego, krztuszącego się trucizną nieszczęśnika. Jakikolwiek interes ubił w Etran`s Folly, był jego ostatnim. To nieco komplikowało sprawę Aelfrica. Po pierwsze, tracili pracodawcę, a więc źródło stałego przez pewien czas zarobku. W sakiewce Aelfrica nie przelewało się i tak, w tej chwili więc sytuacja była możnaby spokojnie powiedzieć, dramatyczna.
Po drugie, Aelfric dał krasnoludowi słowo honoru. Co prawda po pijanemu, i niewatpliwie zdazyliby się legiści, którzy mogliby uzasadniać nieważność takiej przysięgi w takich okolicznościach, ale Aelfric nie był człowiekiem, który lekce sobie ważył swoje słowo. Zamierzał rozwikłać zagadkę śmierci krasnoluda i doprowadzić zabójcę przed oblicze sprawiedliwości. Albo o ile los pozwoli, ukarać go na swój sposób.

Goblin, główny podejrzany w sprawie, nieszczęśliwie uciekł i żadne umiejętności i sztuczki Aelfrica nie mogły niestety mierzyć się ze zręcznością małego knuja.
Kiedy zaś z Kori i Galdorem ślęczeli nad dokumentami do późna w nocy, efekty też były mizerne, choć nie daremne. Mieli trop w postaci tajemniczego inicjału, najpewniej bezpośredniego odbiorcy towarów Borta.
Kiedy zaś Kori poszła spać do siebie, Aelfric też nie ślęczał dłużej nad dokumentami Borta. Nie, że nie potrafiłby czytać czy ich zrozumieć, bo zrozumiałe były. Jednak siedzenie nad cyframi, kolumnami i spisami nie przypadało do gustu wojownikowi, który od machinacji i spisów wolał bardziej otwartą konfrontację.
Położył się więc w przydzielonym pokoju, niezbyt zadowolony z zakończenia dnia. Nawet specjalnie pić mu się nie chciało.

Ranek nie przyniósł niczego nowego. Przy śniadaniu była chwila nieco porozmawiać, ale i tak temat zszedł szybko na postępy w śledztwie i podejrzanych.

- Czy wierzycie w to, że ten goblin był na tyle głupi, by otruć Borta? - spytał Galdor. - Bo ja mam pewne wątpliwości.
- Ciężko mi w to uwierzyć - powiedziała Kori. - Ale nie możemy też tego całkowicie wykluczyć, dopóki go nie znajdziemy i nie przesłuchamy. O ile w ogóle go znajdziemy. Może trzeba bardziej przycisnąć tego całego Marduka? Może on wie, gdzie chowa się jego mały przyjaciel. No i, jeśli jednak okaże się, że to goblin otruł Borta, pozostaje pytanie, skąd wziął tak szybko działającą truciznę.
Aelfric pokręcił lekko głową.
- Głupi? Jak na stwora, który podał truciznę i nie dał się złapać nie posądzałbym go o głupotę - zauważył wojownik - śladów nie zostawił, pies go nie wyczuł. Kamień w wodę. Pytanie, czy był sługą, czy panem w tej zbrodni jest dobre - zgodził się jednak z przypuszczeniami Kori i Galdora.
- Gobliny często posługują się trutkami. Zatruwają swoją broń i atakują z zasadzki - zauważył ponownie wojownik zastanawiając się.
- Może lepiej wypytać jeszcze raz tych, co w karczmie byli? - zaproponował.
- Mi się wydaje, że tylko zmarnujemy czas - odpowiedziała Aelfricowi kapłanka. - Szeryf ich przepytał, myślę, że jakby coś im się przypomniało, to sami by z tym do niego przyszli. No chyba, że coś widzieli lub wiedzą, ale boją się powiedzieć. Tego też nie możemy wykluczyć. - Wzruszyła ramionami.
- Sprawa chyba nieco go przerasta. Może zadaje pytania w niewłaściwy sposób i dlatego nie dostaje odpowiedzi? - wojownik spojrzał na kapłankę pochylając w jej stronę nieco głowę i uśmiechając się lekko.
- Ale że co sugerujesz? - Kori uniosła brew. - Że ja mam iść ich przepytać, używając w tym celu swojego niewątpliwego uroku osobistego? - Wyszczerzyła się szeroko. - Wolałabym się stąd ruszyć i poszukać goblina albo tego lub tę “H”, co ją Bort oznaczył w dzienniku. Przesłuchiwanie rolników to nudne zajęcie, a ja nie lubię się nudzić. - Zakręciła na palcu wskazującym kosmyk ognistych włosów.
- Twój urok osobisty jest niewątpliwy - powiedział Galdor - ale boję się, że twoi potencjalni rozmówcy byliby bardziej skupieni na tymże uroku - uśmiechnął się do Kori - a nie na pytaniach, czy, tym bardziej, odpowiedziach na te pytania. A powinniśmy się raz jeszcze zastanowić, kto prócz goblina mógł zatruć potrawę, może to ktoś z pracowników karczmy?
- No i rodzi się pytanie, czy czasem ta bójka nie została specjalnie wywołana dodał.
- Możemy spróbować jeszcze raz przepytać tych dwóch, co zaczęli tę bójkę. Przycisnąć ich, jeśli będzie trzeba. - Kori spojrzała wymownie na Aelfrica. - Ale nie wiem, czy cokolwiek to da, wyglądali na takich, co rzeczywiście chcieli sobie dać po gębach a nie tylko po to, by to zainscenizować. Ale popytać można przy okazji. Na razie nikt inny oprócz goblina, albo kogoś z kuchni nie przychodzi mi do głowy.
- Przycisnąć. Tak - pokiwał głową. - To właśnie sugerowałem - wojownik z naciskiem podkreślił ostatnie słowo. - Taki Marduk nie wygląda na takiego, co ugnie się przed urokiem osobistym - dodał na koniec, zaplatając mocarne łapska na szerokiej klatce piersiowej.
- Kuchenne, karczmarka, no i kmiotkowie co zaczęli burdę. Może ktoś im to kazał zrobić. - wojownik zaczął wymieniać od kogo zacząłby przepytywanie.

Szczęśliwie kucharka i Delma szybko się nawinęły i nie trzeba było ich daleko szukać. Aelfric miał kilka pytań, w większości jednak odpowiedzi obu kobiet były niemal identyczne, bo dlaczego miałyby być rozbieżne? Jedyną nową informacją był fakt, że goblin nie uciekł na odgłos bijatyki, a bardziej przestraszył się tego, że zauważyła go jedna z kobiet, co niemal upewniało wojownika, że to właśnie goblin dolał trutki do potrawy Borta i niemal został przy tym złapany na gorącym uczynku.
Kmiotkowie, którzy wszczęli burdę również nie okazali się zbyt rozmowni, ale widząc posturę wojownika, zimne, stalowe spojrzenie i mocny, basowy głos nie oponowali przy przesłuchaniu. Choć Aelfrica to nieco rozczarowało, bo liczył, że którykolwiek z nich jednak zechce się opierać i może zasłuży na repetę wczorajszego lania, które im sprawił.
Aelfric zawsze uważał, że prawdę można poznać odpowiednio dawkując przemoc i ból. W pewnym momencie każdy się łamał i wojownik wiedział, że to nie kwestia lojalności czy odwagi, ale odporności na ból.

Powód bijatyki był trywialny i tak powszedni, że Aelfricowi nie chciało się dłużej drążyć tematu bijatyki. Ot, zwykła zawada dwóch kmiotów. Napity kmiot oblewa przez przypadek drugiego piwem, obaj skaczą sobie do oczu i wychodzi jak zwykle. Nie sprawiali jednak wrażenia, że kłamią. Obaj jednak, potwierdzali wersję wcześniejszych osób i zapytani o inicjał, mieli tylko jedne skojarzenie. Tropy tajemniczego inicjału prowadziły do niejakiego Halloda, i sądząc po informacjach od niemal każdego przepytywanego, nie był to przyjemny typ.

Najemnik, odludek, zakapior, nieprzyjemny. Rzadko się pojawiał i jedynie robił sprawunki. Idealny jako pośrednik lub twardoręki porucznik. Kogo był sługusem, tego można było dowiedzieć się tylko w jeden sposób.

-Muszę pożyczyć jakąś tarczę od bliźniaków, bo mojej nie zdążyłem w tym rozgardiaszu naprawić. Wilki prawie mi ją zniszczyły. Jeśli ten Hallod zechce stawić opór, lepiej mieć jakieś solidne drewno w ręce - uprzedził i poszedł do wozu, przygotować się należycie do odwiedzin u najemnika.

Jak w poście. Jeśli uda się pożyczyć tarczę, byłoby nieźle. Jeśli nie, może jest czas przed wyjściem, aby ją nieco podreperować na jakimś warsztacie?

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 04-09-2021 o 18:08.
Asmodian jest offline  
Stary 06-09-2021, 09:51   #30
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Decyzja została podjęta: mieliście zamiar odnaleźć Halloda i przepytać go na okoliczność posiadania przez Borta wpisów w dzienniku sugerujących handel z gburowatym najemnikiem.
- Ja przesłucham jeszcze raz Dalvina, może uda się coś ustalić, chociaż widzę na to małe szanse. Powodzenia z Hallodem - powiedział szeryf, po czym skinął wam głową i wyszedł z gospody.

Nim zebraliście się do drogi, Aelfric odnalazł przy wozach jednego z bliźniaków i pożyczył od niego solidną, ​​drewnianą tarczę z metalowymi okuciami.
- Mam nadzieję, że wróci do mnie w jednym kawałku. I to większym, niż obecnie jest ta twoja tarcza. - Zażartował Ulf.

W końcu wyruszyliście w stronę opuszczonych domostw odciętych od żyjącego, bijącego serca miasteczka. Pogoda była bardzo przyjemna - wiał delikatny, letni wietrzyk, a na bezchmurnym niebie słońce przygrzewało już z rana, zwiastując kolejny gorący dzień.


Pokonując cichą ulicę pełną zrujnowanych domostw w jednym z okien mignęła wam postać Eshu, który gestem dłoni pozdrowił was, pokazując przy okazji palcem, który dom obserwuje. Tak, jak opowiadał szeryf i pozostali, skierowaliście się na północny zachód miasteczka, idąc na skróty wąskimi alejkami opuszczonego cmentarzyska budynków.

Mniej więcej po dwudziestu minutach marszu wyszliście na sporą połać terenu i od razu cofnęliście się za jeden z budynków, gdyż przy sporawym, zrujnowanym domu ujrzeliście chodzącego w tę i wewtę… Snikita! Goblin wbijał wzrok w ziemię, mówił coś do siebie pod nosem, gestykulował energicznie, wyglądał na bardzo zdenerwowanego i skupionego na swoich myślach. Chyba tylko dlatego nie zauważył was nadchodzących od strony miasteczka.


Budynek, przy którym się kręcił musiał mieć kiedyś drugie piętro, które zawaliło się do środka. Wszystkie okna zabite były deskami a frontowe drzwi otwarto na około stopę. Postrzępiona lina, którą tam ujrzeliście, uniemożliwiała ich szersze otwarcie, tak, jakby ktoś zaczepił ją o klamkę. Obok domu rosła stara, martwa wierzba strasząca swym wyglądem, tak samo jak podwórze dookoła zarośnięte chwastami, trawą i zasłane gruzem. Aelfric jako jedyny zauważył prowadzącą na około domu wydeptaną ścieżkę znikającą gdzieś za budynkiem. Nigdzie nie było widać Halloda i wyglądało na to, że zdenerwowany Snikit również postanowił go z jakiegoś powodu odwiedzić.


 
Mroku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172