|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-04-2022, 09:14 | #21 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 | Korzystając z okazji, gdy półorczyca jeszcze chwilę była zajęta innymi sprawunkami, Mari i Jin zawołali resztę grupy - poza ich przewodniczą rzecz jasna - i na ostatkach magii którym zaczarowano tekst dali im do wglądu. Mari nie skomentowała treści, tylko na koniec zapytała. |
05-05-2022, 21:42 | #22 |
Moderator Reputacja: 1 | Noc z czasem robiła się coraz ciemniejsza i po chwili zaczęły spadać pierwsze krople. Zbierało się na burzę i to potężną. Prawdziwa nawałnica z rykiem przetaczać poczęła nad obozowiskiem awanturników waląc piorunami na prawo i lewo. Uderzenia błyskawic rozświetlały niebo, oraz przetaczały się straszliwymi echami po całej okolicy. I naturalnie, w tym hałasie…. owce rozbiegły się w panice, tym bardziej że wilk półorczycy nie robił nic by je powstrzymać razem. Poranek poza zapachem deszczu cieszył Mari. Z jednej strony dziewczyna była poirytowana spaniem w takich warunkach, czym prędzej prostymi sztuczkami magicznymi osuszyła i oczyściła płaszcze oraz inne zabierane ze sobą elementy obozowiska, wprowadzając chociaż tak nikły element czystości w krajobrazie po nawałnicy. Z drugiej strony, była zadowolona. Od rana nie miała zasuniętego kaptura, odsłaniając oblicze. Nie zwracała się ku przykrytego chmurami słońcu, lecz oddychała rześkim, wilgotnym powietrzem. Lubiła ten zapach, tak samo jak lubiła burze. Przynosiły wspomnienia. Wspomnienia którym poświęciła z rana kilka dobrych chwil wpatrując się nieruchomo w górskie szczyty. Aby potem wrócić do prozy życia i zaganiania stada w całość przed dalszą wędrówką. Alchemik zajęty był łapaniem owiec… a raczej ich spowalnianiem. Niczym maniak rzucał w beczące istoty fiolkami trujących gazów. Te które wpadły w jego trujące chmury szybko traciły siły, choć nie umierały. Wyran zrobił dobry użytek z bolasów, pętając co szybsze owce, a inne zaganiając w sposób, jaki podejrzał dzień wcześniej u półorczycy i jej wilka. Co jakiś czas zerkał w stronę Unkhary, o dziwo z uśmiechem na spływającej wodą twarzy. Półorczyca chyba nie zwracała uwagi ani na niego, ani na owce. Nasłuchiwała uderzeń piorunów i odgłosów. Zwłaszcza jeden przedłużający się huk przyciągnął jej uwagę… mimo brzmiał dosyć daleko. - Coś nie tak? - spytał Jin podchodząc do Unkhary i samemu nadstawiając uszu. - To brzmiało jak… kamienna lawina… duża.- oceniła półorczyca zajęta nasłuchiwaniem. - Idę ostrzec resztę. - rzucił Jin i ruszył truchtem w kierunku Wyrana i Mari - Lawina! - krzyknął będąc już bliżej. Mari spojrzała na okolice nie widząc jednak lawiny w swoim najbliższym otoczeniu, więc uznała, że pewnie tyczy to odrobinę oddalonych miejsc. Sposób uganiania się za owami w wykonaniu Arice, nie zakładał dużej ilości prawdziwego biegania. Strażniczka bezpardonowo zaganiała zwierzaki, poprzez odpowiednie pojawianie się przed nimi, aby tym sposobem zmusić je do uciekania w kierunku towarzyszy, nie męcząc swojej kondycji. Co do dźwięku... Nie zaalarmował ją na tyle, aby zareagowała bardziej na niego, niż zajmowała się ogarnianiem owiec. Valten trochę biegał między owcami, upewniając się, że żaden okaz nie oddali się za bardzo od stada. Kiedy usłyszał wołanie Jina dość nerwowo zaczął się rozglądać, ale najwyraźniej lawina była oddalona od nich, - Oby nie zablokowała nam drogi powrotnej! - zawołał do pozostałych - Stadem owiec trudno będzie manewrować po trudniejszym terenie. *** Niestety obawy Valtena się sprawdziły następnego dnia. Bo gdy wyruszyli przemierzając pustą drogę i zaganiając owce, by trzymały się w grupie w po dwóch godzinach doszli do olbrzymiego rumowiska skalnego, które całkowicie zasypało przejście pomiędzy dwoma górami. Dałoby się to pewnie usunąć… w kilka dni i rękoma kilkudziesięciu orków. Ale awanturnicy nie mieli przecież ochoty na coś takiego. Mari stanęła przed rumowiskiem bez słowa, ale też bez zbędnego gestu. Tak jakby zastygła w dziwnym letargu, oddychając płytko, wpatrując się z cienia kaptura gdzieś w dal. Dopiero po kilku długich chwilach pokiwała głową przecząco - dając znać, że zator jest ponad jej aktualne siły i pomysłowość. Valten podszedł do skał, stukając w kilka najbliższych młotem. - Jin, jest szansa, że masz w swoich specyfikach coś co mogłoby stworzyć dostatecznie silną eksplozję, aby usunąć te głazy? - Nic co mógłbym kontrolować na tyle by nie wywołać kolejnej lawiny. - odparł przecząco. - Ale może gdzieś tutaj jest jakiś delikatny punkt który osunął by całe rumowisko? - Za dużo zachodu jak sądze.. i może spłoszyć te durne owce, lub ściągnąć niechcianą uwagę. - westchnął i spojrzał na ich pół-orczą przewodniczkę - Jest jakaś inna droga, którą mogłabyś nas przeprowadzić? Razem z tym beczącym towarem? - Jest. Musimy się nieco cofnąć i przejść kawałek starym mostem nad przepaścią, a potem kręty szlak nas czeka. Ale dotrzemy nim do celu.- potwierdziła półorczyca ruszając w drogę powrotną i nie spoglądając za siebie. Mari słysząc reakcję ich przewodniczki, ruszyła za nią, zostawiając niewypowiedziane pytania o jej wyjątkowo nieprzyjemne zachowanie. - Stary most nad przepaścią? Chyba będzie trzeba powiązać owce… - mruknął Wyran, biorąc się do zapędzania stada w odpowiednim kierunku. Valten spojrzał na stado. - Masz tyle liny? Do tego, jeżeli jedna spadnie może pociągnąć pozostałe. - Valten gwizdnął ostro na owce, pośpieszają je za łowczynią i jej wilkiem. - Trzeba będzie też wzmocnić most, jeśli się nadkruszył tu i tam. - dodała półgębkiem półorczyca. - Będę mógł się tym zająć. - odparł kowal - Najpierw zobaczmy most. Cofnęli się nieco i odbili na bok wąskim szlakiem podążając wprost za przewodniczką i jej wilkiem. Szli nieco dłuższy kawałek, aż w końcu, dotarli do mostu. Nie robił on dobrego wrażenia, aczkolwiek był solidny. Było to kamienne łukowate wyżłobienie prowadzące z jednego brzegu wąskiego kanionu na drugi, na jednej stronie stała stara zrujnowana strażnica krasnoludzka porzucona lata temu, na drugiej krył się gęsty las. Sam most nie miał poręczy obecnie, a metalowych słupkach które stanowiły kiedyś szkielet owych poręczy ktoś pomazał znaki krwią i pozawieszał czaszki. Głównie ludzkie, krasnoludzkie i elfie. Strażnica była od ich strony, ale pewnie poza podstawową ochroną przed deszczem nie oferowała niczego strudzonym wędrowcom. Mari delikatnie zdjęła pierwszą czaszkę, która była najbliżej, chwytając ją w dwie dłonie. Chwilę trzymała czerep przed twarzą, wpatrując się w puste oczodoły. Potem przyłożyła ucho do czaszki, zastygając w bezruchu na długie chwile. W międzyczasie Valten podszedł do mostu, kilka razy tupnął mocniej, sprawdzając stabilność konstrukcji, przekonując się przy tym że podstawa mostu była twarda i solidna. Jak to skały mają. Niemniej było tu nieco ślisko. - Będziemy mogli obwiązać te słupki linami, aby nie wpadły na pomysł sprawdzenia, czy nie latają. - Słusznie - zgodził się Wyran - Sprawdzę wartownię i ci pomogę - po tych słowach ruszył do opuszczonego budynku, stąpając cicho (co nie było trudne w pobliżu beczącego stada) i wypatrując możliwych zagrożeń i nie znajdując żadnych. Alchemik kiwnął głową. - Służę swoją skromną wiedzą z dziedziny inżynierii. Ale nie wydaje mi się żeby most miał się sam z siebie rozlecieć, tak długo jak nie puścimy całego stada na raz. Arice patrzyła z niepokojem na Mari. Była przyzwyczajona do dziwactw kobiety, ale troska wciąż jej nie opuszczała.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |
08-05-2022, 20:19 | #23 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 |
|
08-05-2022, 20:23 | #24 |
Reputacja: 1 |
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |