Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-12-2021, 23:59   #11
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Shanur uśmiechnęła się szeroko co podkreśliło jej wystające ciosy.
- Ale s ciebie cisteszko - powiedziała, a jej oczy zaszkliły się nie wiedzieć czy w upojeniu alkoholowym, czy w wyrazie zachwytu dla mężczyzny. Przechyliła się mocno w jego stronę kładąc lewą dłoń na jego udzie. Dużo wyżej niż on. Facet się zapowietrzył.

- Nie tylho egzotyczna ale i erotyszna - dłoń wędrowła wyżej.

Tymczasem dwunożna jaszczurka należąca do półorczycy patrzyła niczym kura stojąc na stoliku. Nawet łeb przechyliła pod kątem dziewięćdziesięciu stopni mierząc mężczyznę.

Gdy dłoń Tamishi znalazła się na genitaliach mężczyzny zadziało się kilka rzeczy jednocześnie. Po pierwsze jej chowaniec opadł na blat i zakrył oczy swoimi niedługimi łapkami.

Po drugie jej czoło dotknęło czoła, a z każdym wypowiadanym przez nią słowem niosła się woń wina i kaszy ze skwarkami. A jeżeli ten przystojny jak sądziła człowiek był obdarzony wnikliwym zmysłem powonienia, to zapewne znalazłby tam również nuty ryby jaką Shanur spałaszowała na śniadanie tego dnia.

Po trzecie ścisnęła genitalia mężczyzny. Na tyle mocno, żeby wiedział, że jego dalszy los jest w jej rękach, ale nie na tyle mocno, żeby zaczął skamleć z bólu.

- Jeśliś taki tfardziel, to posiłujemy się w miłosnych sapasach. - Potarła swoim nosem jego nos.
- Tylko fiedz, że nie łatwo mi dogodzić. Mam tu łóźko fe fspólnej isbie. Jedno z sześciu. Jeśli nie przszkaca ci tłok i dasz radę się sfoją męskością pochfalić, to choć. Siądę ci na tfarzy, a ty zrobisz mi dobrze. Potem sobaczymy.
- Uch…. - Facet zrobił się blado-zielono-niebieski.

Ścisnęła nieco mocniej lewą dłoń.
- Sanim pójdziemy, musisz wiedzieć, że się srr… - ewidentnie miała problem z wypowiedzeniem słowa. Znów potarła nos o jego nos dawkując uczucie przyjemności w połączeniu z coraz mocniejszym ściskaniem.
- Musisz fiecieć, że nie przestnę tylko dlatego, że siebie soś boli. Kapiszi? Gotów zaspokoić swoją nową panią?
- Ale… to tak… przy innych? To może… uch… moje jaja… może w… stajence? - Wymamrotał rudy.
- Ale, że się wstydzisz? Nie staje ci? Przecież czuję że staje - Tamishi wykrzywiła nos i usta. - Masz małego tak? Nie chcesz żeby sąsiedzi się dowiedzieli?
To ostatnie zdanie powiedziała niezwykle wyraźnie jak na stan upojenia, w jakim była. Do tego nieco głośniej.
- Jak ktoś zobaczy… wywalą nas… - Wymamrotał czerwony na gębie, niedoszły amant półorczycy.
- Aaa… No ale słoma kłuje - rzekła odkrywczo.
- Aaaa… to ten… kocyk? - Pokiwał stanowczo zbyt wiele razy głową podpity rudowłosy - No i "aaaa" moje jaja zielona piękna, jak ich w końcu nie puścisz, to nic z nich nie zostanie do czasu zabawy?
- Będziesz z nich korzystać, gdy ja tak powiem. Zrozumiano? I nie zapomnij dodać “Pani”.
- Powiedziała z szerokim uśmiechem.
Tymczasem chowaniec zaczynał wesoło skakać po stoliku próbując zwrócić na siebie jej uwagę.
- Yhhhh… to może ja ten… jednak już pójdę do domu… - Wymamrotał rudy, zezując na skaczącego po stole stworka.
- Nie wiesz co tracisz - szepnęła mu na ucho, przygryzając jego płatek, po czym puściła mężczyznę i odwróciła się do kubka z winem kompletnie tracąc zainteresowanie człowiekiem.



Gdy stworek zasyczał w reakcji na magiczkę Tamishi złapała swojego jaszczura.
- Cii, zachowuj się. Pani czarodziejka nie życzy sobie, żebyś jej przeszkadzał. Ale zobaczymy ją jutro. Wszak pewnie i ona przybywa na wezwanie. Może będzie jakiś konkurs? Co myślisz?

Dwunożny dinozaur nie odpowiedział w żadnym znanym języku.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 30-12-2021 o 16:50.
Mi Raaz jest offline  
Stary 19-12-2021, 11:26   #12
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Już na pierwszy rzut oka widać było, że dobrze wraz z towarzyszami wybrali. Standard karczmy wart był nieco wyższej ceny. Wyglądało na to, że dane im będzie jednak dobrze wypocząć, a może nawet i zabawić się…

Chłop co go zaczepił widać było że nie jakiś tam ułomek tylko mięśniak na schwał. Draugdin rzadko dawał się sprowokować a tym bardziej wciągnąć w głupią zabawę ale tym razem postanowił złamać swoje zasady. Może dlatego że po długiej podróży barką chciał się trochę rozerwać i być może zabawić towarzyszy. Oni znali jak silny był pół ork a jeszcze do tego wspomagał się lekko magicznym pasem o czym mało kto wiedział. Skąd ten mężczyzna wiedział to było ciekawostka.
-Nie potrzebuje pasa żeby zmierzyć się z tobą na ręce. - odpowiedział specjalnie nie używając zwrotu "pokonać cię" bo nigdy nie pozwalał sobie na lekceważenie przeciwnika. Poza tym wiedział że czasem warto nawet przegrać niż zbyt wcześnie pokazać swoje pełne możliwości.
- Hahaha! To mi się podoba! - Roześmiał się głośno ludzki mężczyzna, po czym zasiadł na wprost półorka, przygotowując się do siłowania… a na sali nagle zaczęto przyjmować zakłady.
Półork zdjął pas i przewiesił przez oparcie krzesła na którym usiadł naprzeciwko swojego przeciwnika. Podwinął rękaw żeby łokieć nie ślizgał się po blacie i był gotów na zabawę. Nie traktował tego jako punkt honoru choć wierzył w swoją siłę. Kątem oka widział stawiane dookoła zakłady. To mogła być ciekawa zabawa. Był gotów.

Rozpoczęto więc siłowanie, muskularna łapa w łapę na stole, i do dzieła… a gawiedź wokół dopingowała głośno obu.

Chłop miał taką siłę na jaką wyglądał. Jednak póki co nie na tyle żeby pół orka czymś zaskoczyć lub tym bardziej zmęczyć. Po dłuższej chwili równomiernego siłowania się Draugdin naparł na rękę przeciwnika zachowując jeszcze rezerwy siły i ramię nieznajomego zaczęło powoli aczkolwiek nieubłaganie pochylać się ku blatowi stołu. Gawiedź dookoła dopingowała zawzięcie. Półork już był blisko pokonania przeciwnika, a tu nagle, ten rozpoczął kontrę. Wycisnął się powoli z tarapatów, naparł aż do "środka", i obaj ponownie byli niejako w miejscu startowym… a osiłek jednak cisnął dalej, i tym razem łapa Draugdina przechyliła się w bok, w kierunku blatu stołu.
Nieznajomy jakby złapał drugi oddech gdyż przełamał napór pół orka i tym razem on zyskał przewagę. Draugdin póki co jeszcze miał mały zapas siły jednak tym razem musiał już sięgnąć do ostatnich jej rezerw. Niby traktował to jako dobrą karczemną zabawę ale gdzieś w głębi duszy nagle odezwała się nuta chęci zwycięstwa. Naparł z pełną mocą na ramię przeciwnik myśląc, że w razie czego łatwo skóry nie odda, a i ewentualna przegrana z takim przeciwnikiem nie będzie ujmą na honorze. Jednak postanowił dać z siebie wszystko… co niestety nie starczyło. Ludzki mięśniak naparł do końca, i dłoń Warpriesta znalazła się na blacie stołu.
- Ha! - Odezwał się zwycięzca - Ha! Ha! Hahahaha!
A każdemu jego "ha" towarzyszyło wesołe klepanie otwartą dłonią w stół, na którym wszystko drżało.
- Wygrałem przyjacielu! - Nieznajomy z uradowaną gębą zwrócił się do Draugdina.
Draugdin nie tyle co pogodził się z porażką tylko z uśmiechem na ustach przyjął zasłużone zwycięstwo przeciwnika. Niewiele zabrakło ale tak to jest jak spotka się równy z równym.
-Dobrze że nie zakładaliśmy się o pieniądze. Stawiam Ci pierwsza kolejkę piwa wedle umowy. - Powiedział pół ork wyciągając dłoń by pogratulować wygranej. - Zwą mnie Draugdin. - przedstawił się.
- Jestem Brun Stecknez - Mężczyzna uścisnął dłoń Orka - Więc te tu dla ciebie? - Przesunął w stronę Draugdina stojący już kufel na stole, po czym znowu się zaśmiał tym swoim głośnym "hahaha!".
Pół ork przyjął kufel piwa z uśmiechem na twarzy i niemalże jednym łykiem go opróżnił.
- Musimy się kiedyś umówić na rewanż. W piciu też jesteś taki dobry? - Zapytał serdecznie czując, że zabawa będzie naprawdę przednia.
- I nie tylko… - Brun wyszczerzył zęby, po czym się znowu głośno roześmiał - A co, kolejne wyzwanie?
- Wyzwanie? Mam dla ciebie prawdziwe wyzwanie. - Powiedział Draugdin zamawiając u kelnerki po dwa pełne po same brzegi kufle piwa na głowę. Gdy już stały przed nimi, a piany kusząco falowały dodał z uśmiechem. - Co ty na takie wyzwanie?
- A ja na to, że jasne jak słońce! Hahaha! To pijemy! - Roześmiał się znowu Brun

Pili do późna w nocy. Okazało się, że zarówno pół ork jak i nowo poznany mężczyzna mieli równie mocne głowy co siły w rękach. W doskonałych humorach jednak daleko jeszcze od upicia się na umór rozstali się dobrze po północy. Draugdin udał się na spoczynek. Jutro trzeba było się rozejrzeć po miasteczku, przyłożyć ucho to tu to tam i poszukać jakiegoś zlecenia. W końcu głównie w tym celu tu przybyli.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 19-12-2021, 13:55   #13
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Korzystając z zamieszania wokół siłujących się Kołysanka bystrym okiem rozejrzał się po gospodzie. Z uśmiechem zwolnił miejsce przy stole bardziej zainteresowanym, a sam zaczął krążyć na orbicie wydarzenia. Bądź co bądź, czyny mówiły więcej niż słowa, i to po czynach chciał poznać mieszkańców Orthus.
Siał ziarna z których plon chciał zebrać. Z kilkoma srebrnikami w ręku zanęcał różnorakie zakłady samego wyzwania. Czy miało tu dojść do bójki? Półelf był skłonny postawić monetę że nie. Czy któryś z nich miał zostać zdemaskowany jako oszust? Ponownie, jeżeli ktokolwiek twierdził inaczej, był skłonny postawić monetę przeciwko monecie. Kilka srebrnych monet było niewielką ceną za namierzenie największych awanturników na sali, a też było dobrą okazją żeby omieść gości w karczmie za pomocą umiejętności które zostały mu z młodych lat. Ku jego uldze, niewiele istot w pomieszczeniu było złe z natury. Tylko jeden półelf w kącie rozświetlił się w jego umyśle swym mrocznym sercem - i były paladyn przyrzekł sobie zwracać na niego uwagę.

Półelf jak ryba w wodzie przemieszczał się po karczmie, zagadując lokalnych mieszkańców, poznając ich i dając się poznać. Za to Sen najwyraźniej nie miał na to ochoty, bo odfrunął na belkę pod sufitem i nawet posiadanie dzioba nie uniemożliwiło krukowi ostentacyjnego okazywania dezaprobaty wobec tak frywolnych rozrywek jakie zaczęły się uskuteczniać w karczmie. To nie było tak że boski wysłannik siedząc na górze ignorował poślednich ludzi - on po prostu godnie obserwował ich z dystansu.

- Skorzystam z miejsca u krasnoluda, będzie mi łatwiej wymknąć się na spotkanie z lokalnymi znachorkami - półgębkiem zwrócił się do Vuko pomagając kelnerce przynieść towarzyszom do stolika naręcze piw które zamówił Draugdin - A i wasza obstawa może się przydać - dodał, klepiąc siłacza po ramieniu i ruszając z powrotem na salę.

Czekajac aż bard zakończy swój występ, opiekun Sztuki - tej magicznej - dalej lekko odbijał się pomiędzy gośćmi szukając ciekawego rozmówcy. Kogoś kto byłby mu w stanie powiedzieć coś więcej o mieście, o burmistrzu, o zielarkach…albo o czymkolwiek innym, byle nie banalnym, wszak nie wiadomo co mogło się kiedyś przydać na szlaku.

Trochę przypadkiem, a trochę wiedziony instynktem kiedy bard pobrzdękujacy na mandolinie ustąpił miejsca rytmicznym dźwiękom bębenka, Kołysanka dosiadł się z dwoma piwami do barda.
- Na wieczór czas na prostsze rozrywki, czyż nie? - zagadnął minstrela, nieprecyzyjnym kiwnięciem głową nie dając pewności czy miał na myśli tancerki czy piwo - Wymienię kilka opowieści, jeżeli jesteś zainteresowany -
- Jak masz pełną sakwę, to i jeszcze nie koniec rozrywek - Powiedział grajek spoglądając na tancerki, wymownie unosząc kilka razy brwi, po czym się szelmowsko uśmiechnął.


- Bo noc jest jeszcze młodaaaa, a ty taka pięęknaaaa!! - Zagrał kilka taktów, po czym roześmiał się głośno.
- A gdy minie urodaa, będzie ciebie troche …. szkodaaa - srebrnowłosy zażartował ciszej, podrzucając zupełnie nieakceptowalny, ale jednak rymujacy się, kawałek piosenki. Z całkiem dramatyczną pauzą przed puentą.
- Nie mam zamiaru kończyć jeszcze wieczora, ale za mało wiem o Orthus żeby kierować się na ślepo. I tu wkraczasz ty, z królewską peleryną i zapewne niebanalnymi obserwacjami o tym tutejszym miasteczku. Rym za rym? -
- Zmęczony już trochę jestem po całym dniu… - Bard bardzo po kobiecemu zawinął kosmyk włosów za ucho - Po prostu pytaj… choć coś na wzmocnienie gardła by się przydało - Lekko się uśmiechnął.
Zamówienie piwa nie było problemem, ale dla siebie Kołysanka zamówił pobudzający napar - wszak nie planował iść spać zbyt szybko. Umościł się w kącie, i faktycznie przeszedł prosto do pytań - choć dla barda miał nieco ciekawsze kwestie. O regionalne rodzinne sagi i ich bohaterów, przypowieści o klątwach w których ktoś zaczynał mordować innych ludzi, o wreszcie o kluczowych członków lokalnej społeczności. Choćby fakt że w mieście były świątynie, a praktykowanie Sztuki było zakazane - czym więc zajmowali się kapłani?
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 19-12-2021, 16:26   #14
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W wielu karczmach, które do tej pory odwiedził Yarod, kobieca obsługa robiła co mogła, by zachęcić gości do spożywania większej ilości trunków i, ewentualnie, skorzystania z ich wdzięków. Każdy wiedział, że zgrabne, ładne i wesołe kelnerki przyciągały gości. A Corah? Nie dało się ukryć, że stanowiła zdecydowane przeciwieństwo typowej kelnereczki.
Prawdę mówiąc powinien był na to zwrócić uwagę wcześniej, gdy dziewczyna przyniosła jedzenie do jego pokoju, ale wtedy miał głowę zajętą czym innym. A raczej kimś innym. Nic dziwnego, że dziwne zachowanie Corah wzbudziło zbyt wielkiego zainteresowania. Ale teraz siedział sam, nie mając zbyt wiele do roboty. Nic więc nie stało na drodze, by spróbować dowiedzieć się, co takiego się dzieje ze ślamazarną kelnerką. Może ma to od urodzenia, a może za jej zachowaniem stoi coś ciekawego? Może rozwiązanie tego problemu zaowocowałoby jakąś nagrodą?
Nagabywanie Corah w głównej sali mijałoby się z celem. Dziewczyna z pewnością bąknęłaby coś pod nosem i poszła. Ale los stworzył Yarodowi okazję, z której ten nie omieszkał skorzystać. Skoro Corah miała zanieść wodę do pokoju nowo przybyłej, to na korytarzu będzie okazja, by zamienić z nią kilka słów.
Wystarczyło poczekać, a Yarodowi się nie spieszyło.

Czas płynął, wina w dzbanku powoli ubywało, aż wreszcie Corah, objuczona dwoma wiadrami z wodą, wyruszyła po schodach do góry. A Yarod ruszył za nią.
Nie miał zamiaru jej pomagać, wolał cierpliwie czekać, aż dziewczyna znajdzie się w pokoju kapłanki (bo za taką uznał kobietę w czerni).
- Mogę o coś zapytać? - zagadnął Corah, gdy drugie wiadro wrzątku trafiło do balii.
Dziewoja najpierw drgnęła, jakby nieco wystraszona, i wyrwana z własnych myśli i czynności, zerkając na Yaroda.
- Ymmm… co? - Mruknęła.
- Czy ty masz jakiś problem, Corah? - spytał. - Coś ze zdrowiem? Źle się czujesz? Mogę ci jakoś pomóc?
- Ja… eeee… nie… to nic… nie wolno… wchodzić… do izb… innych gości! - Powiedziała rudowłosa.
Stojący w drzwiach Yarod pokręcił głową.
K- Nie zamierzam wchodzić i przeszkadzać ci w pracy - zapewnił. - Pytam tylko, co się stało tobie. Chodzi mi o to... - przez moment się zastanawiał, jak to określić... - jak się poruszasz, jak mówisz. Co jest tego przyczyną?
Pytanie z pewnością były zbyt bezpośrednie, ale Yarod nigdy nie uważał się za dyplomatę.
Corah westchnęła i przewróciła oczami.
- Nic… nic nie jest… - Powiedziała w końcu, najwyraźniej nie chcąc o tym rozmawiać?
- No to tylko jedno pytanie... - Yarod bywał niekiedy uparty. - Masz to od urodzenia?
- Nie… nie muszę nic… gadać, prawda? Nie zarazisz się… jeśli tego… się boisz? - Spojrzała na niego z przekąsem.
- Gdybym się bał, to już bym szukał innej gospody - odparł. - Zastanawiam się, czy i jak można ci pomóc - wyjaśnił.
- To nie…
- Czy to moja izba? - Odezwał się kobiecy głos za plecami Yaroda. Należał oczywiście do ślepej(?) "kapłanki", jak ją sobie mężczyzna nazwał.
Yarod odsunął się na bok.
- Zapewne tak... - odparł. - Ale Corah wie lepiej.
- Tak... proszę pani… - Powiedziała dziewczyna.
- Czy w czymś pomóc? - Nieznajoma z przepaską na oczach "spojrzała" prosto na mężczyznę.
- Być może... - odparł zagadnięty. - Ale to Corah potrzebuje pomocy, nie ja. Jeśli, oczywiście, zechce przyjąć jakąkolwiek pomoc. I powie, w czym leży źródło problemu.
- Nie potrzebuję… żadnej… pomocy… - Wymruczała dziewoja.
- Uhhh, dobrze, nie wiem o co chodzi, i z czym tu macie problem, chciałabym jednak do mojej izby - Niewidoma(?) nieznajoma wskazała dłonią na izbę, w której progu stał łucznik, i minimalnie się uśmiechnęła.
- Proszę... - Yarod odsunął się na bok, umożliwiając całkiem swobodne przejście. - Skoro ci to nie przeszkadza, to co mi tam.. - powiedział do Corah. - W końcu faktycznie, to nie moja sprawa. Ale, jeśli, przypadkiem zmienisz zdanie, to się polecam.
- I przepraszam za zamieszanie. - Skinął głową kobiecie w czerni.

Wrócił do głównej sali. Zagadnął jeszcze karczmarza, który wykręcił się określeniem "sprawy rodzinne" i w kulturalnych słowach stwierdził, iż Yarodowi nic do tego.
Dalsze nagabywanie nie miało sensu i mogło zaowocować wywaleniem natrętnego gościa na zbity pysk. Yarod wrócił do swego stolika i resztę wieczoru spędził na powolnym sączeniu wina i nienatrętnego obserwowania innych gości gospody.
A potem (bynajmniej nie jako ostatni z gości) poszedł spać, by wypocząć po trudach minionego dnia.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-12-2021, 23:13   #15
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Draugdin wychlał dziewięć piw(!), a Brun nie ustępował mu ani na chwilę. I obaj, mimo takiej końskiej dawki alkoholu, wcale pijani nie byli… wszystko jednak, co dobre, kiedyś się kończy, “siłacze” rozeszli się więc w dobrych humorkach, uznając owe kolejne wyzwanie za remis.

Elros “Kołysanka” wypytywał Barda o naprawdę wiele rzeczy, nie dowiedział się jednak niczego zbytnio interesującego… ot błahe opowiastki, jakich wiele, w wielu miastach, i które już słyszał, choć nieco w innej wersji. Co zaś do zakazu czarowania… to było tak proste, że Elros o mało się nie roześmiał z siebie samego, tłumacząc to zmęczeniem po podróży. Zakaz czarowania, jak w wielu miastach, obejmował przecież jedynie miejsca publiczne, by nikt nie stosował magicznych sztuczek omamiając innych, lub używał destruktywnej magii ogólnie w mieście. A co kto robił w swoich czterech ścianach, czy Kapłani w świątyni, to przecież całkiem inna sprawa…


~


Podpita dwoma flaszkami wina Tamish (i rozczarowana takim finałem wieczoru?), w pewnym momencie miała małe “ups” i padła nieprzytomna gębą na stół. Zasnęła tam tak, i spała całą noc głośno chrapiąc, i nic i nikt nie było jej w stanie stamtąd ruszyć… a rankiem, poza obolałym ciałem, był i spory kac.

Yarod zakończył wieczór bardzo spokojnie, po czym poszedł grzecznie spać…

Informacje jakie otrzymał od karczmarza "Wędrowiec", zdecydowanie nie były warte złocisza. Smarkula zniknęła przy wypasaniu krów, i mimo że byli tam jej dwaj bracia, nikt nic nie widział, ani nie wiedział konkretnego. Ot była na pastwisku, i nagle jej nie było, jakby zapadła się pod ziemię...

Wieczór minął spokojnie, noc minęła spokojnie. I wciąż padało.


***


Następnego dnia rano, nadal lało.

Pogoda była kiepska, a łóżka ciepłe i wygodne, oj nie chciało się wstawać, nie chciało nic robić… większość zwlekła się więc dopiero na mocno spóźnione śniadanie, i w sumie nie bardzo był czas na jakieś kręcenie się po mieście przed spotkaniem z burmistrzem…

W końcu jednak przestało tuż przed południem padać, choć pogoda nadal była szaro-bura.

Wielu przybyłych do Orthus śmiałków udało się więc do ratusza.

Na pierwszym piętrze okazałego budynku, w dosyć dużej sali, zasiedli więc na ławach, czekając jeszcze na burmistrza, i trochę przyglądając się sobie nawzajem. Niektórzy się znali dobrze, paru z widzenia z choćby pobytu w karczmach, wielu było sobie jednak obcych. I było ich dosyć dużo, prawie dwa tuziny…

Był półelf z łasiczką, co okradł miejscowego w "Lwie". Był i Brun, tym razem odziany już w napierśnik, i z wielkim mieczem na plecach. Mrugnął, i lekko uśmiechnął się do Draugdina.

Była dziwaczna, jakby ślepa kobieta w czerni, z niepasującymi do jej wieku, siwymi włosami, i mimo zakrytych oczu, wcale taka ślepa chyba nie była, poruszała się bowiem bez trudu między ławami, zajmując miejsce.

Do tego i jakaś zbrojna Elfka z zaciętą miną, co pewien czas dosyć złowrogo spoglądając na półorki… których była dwójka.

Skacowana, i - no cóż - zalatująca nieco półorczyca, oraz półork w przekomicznie za dużym pancerzu, oboje zbrojni. Młody ludzki mężczyzna z blizną na gębie, posiadający łuk. Łysy nieuzbrojony typek, wyglądający na jakiegoś… Zakonnika? Był i jegomość wyglądający na rycerzyka, i wychuchany półelf w białej szacie.

Zbieranina, jakich mało…

W końcu zjawił się i burmistrz. Powolnym krokiem przeszedł między ławami, po czym stanął przy biurku.


- Witam wszystkich, dziękuję za przybycie - Odłożył na biurko trzymany wolumin, po czym ściągnął rękawiczki - Zwę się Shorsk, i jestem burmistrzem. Przejdę od razu do konkretów, ponieważ to nie obiadek zapoznawczy… od paru tygodni mamy parę niepokojących wydarzeń w mieście, stąd ogłoszenia z prośbą o pomoc.

Burmistrz stanął za biurkiem, po czym otworzył wolumin, zerkając na moment na zapiski.
- Zaginęły trzy osoby, po jednej na tydzień. Pierwszą była niejaka Vale Stodz… wiek 12 wiosen. Zniknęła przy wypasie krów w biały dzień, obecni z nią dwaj starsi bracia twierdzą, iż najpierw słyszeli bardzo bliskie wycie wilków z pobliskich zarośli. Gdy ruszyli w tamtą stronę… - Shorsk zerknął znowu w wolumin - ...uzbrojeni w kuszę i włócznię, na ledwie kilka momentów, będąca na pastwisku Vale zniknęła, jakby zapadła się pod ziemię. Bracia natychmiast ruszyli na jej poszukiwania na pobliskim terenie wokół, śladu jednak po niej nie było. Gdy zaś wrócili, krowy były zmasakrowane. Bez żadnych nietypowych dźwięków, bez ich muczenia, nic. Cisza. Wszystko miało miejsce kilometr od bagnisk.

Wśród awanturników przeszedł szmer, ktoś podniósł rękę, chcąc coś powiedzieć, jednak burmistrz nie zezwolił.
- Wszelkie pytania później. Kolejną ofiarą po tygodniu był niejaki… - Shorsk znowu zerknął w wolumin - ...Gen Nehem. 22 wiosny, drwal. Według zeznań innych drwali, "poszedł się na stronę odlać, i zniknął". Również w biały dzień. Młody, silny, miał przy sobie siekierę. Ani jego, ani narzędzia pracy nie odnaleziono.

Shorsk przewrócił stronę.
- W międzyczasie, w mieście kilka osób zachorowało na dziwną przypadłość. Najpierw mdleli, a potem odkrywali czarną plamę na wnętrzu dłoni, jak od oparzenia, jednak wyraźnie rozchodziły się z niej jakby… czarne żyły. Chorzy codziennie czuli się coraz gorzej, uleczono ich jednak w świątyni… niektórym został jednak stały uszczerbek na zdrowiu. Listę tych osób mamy… zarówno kobiety, jak i mężczyźni, różne miejsca zamieszkania, różne profesje. Kapłani są pewni, iż to była magiczna choroba, być może i klątwa? Któregoś ranka znaleziono również w jednej stajni konia z urwaną głową… nie wiemy co to miało być.

Burmistrz spojrzał po awanturnikach, i znowu ich uciszył gestem dłoni.
- Ostatnią zaginioną jest… moja druga żona - Powiedział na drobny moment łamliwym głosem. Odetchnął głęboko, po czym kontynuował - Jestem wdowcem, ożeniłem się drugi raz… Chelna zaginęła wieczorem w mieście, niedaleko wschodniego rynku. Wracała ze służką… jej ciało znaleziono bez głowy, którą… oderwano. Po mojej… żonie… żadnego śladu. Przeszukaliśmy całe miasto, domostwo po domostwie, piwnicę po piwnicy. Nic. Minął już tydzień. Żadnego żądania o okup nie było, żadnych… śladów nie ma. Zaginięcie Chelny nie jest jeszcze znane miastu, niech tak na razie zostanie… to niby służka zaginęła, zaaranżowałem to z zaufanymi strażnikami...

Rozmówca wpatrywał się w zebranych szklącym wzrokiem.
- Zapłacimy szlachetnymi kamieniami, i wszelkim towarem jaki chcecie. Możecie dostać dom w mieście, albo jakąś godną posadę… pomóżcie mi...









***

Komentarze jutro
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 19-12-2021 o 23:18.
Buka jest offline  
Stary 23-12-2021, 15:34   #16
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Kołysanka, odświeżony i wypoczęty pomimo śródnocnej medytacji, usadowił się razem z Vuko i Draugdinem. Naturalnie ciekawy innych, tym uważniej przyglądał się "konkurencji". Szukał nie tylko skaz piekielnych patronów na ich duszach, śladów czarnej magii czy wręcz śladów podłego do cna charakteru - ale też znajomej heraldyki czy symboli bóstw. Polecił także uwagę swojemu chowańcowi, który był nie gorzej wyedukowany - a mógł rozpoznać także mistyczne symbole. Łaska widzenia bez oczu kojarzyła się z boskimi darami - i być może kobieta afiszowała się z wiarą która jej tą łaskę zapewniła? Elfy często były dumne ze swych rodowodów i nosiły rodowe insygnia. Orki - i półorki - nierzadko prezentowały klanowe skaryfikacje lub barwy wojenne. Rycerz mógł gdzieś mieć tarczę herbową. Wszystko było kwestią dokładnej obserwacji. A czasu aż do momentu kiedy burmistrz dotarł na salę było aż nadto, więc półelf obserwował i półgębkiem wymieniał uwagi z towarzyszami.




- Szlachetny rycerz Rodryk z Zakonu Błękitnego Księżyca, wasz dawny druh, poprosił nas trzech by w jego imieniu pomóc Orthus - kiedy burmistrz skończył mówić, Kołysanka wstał, i imiennie zaanonsował całą trójkę, uważnie pauzując żeby dać każdemu z nich chwilę na dodanie kilku swoich zdań..
- Wyruszyliśmy z Wybrzeża Mieczy niemal dwa tygodnie temu, już wtedy wiedząc o zagrożeniu.

- Jako że pomoc miastu jest dla mnie kwestią ważniejszą niż sama nagroda, oferuję połowę swego udziału temu kto do nas dołączy - wskazał na siebie, Vuko i Draugdina. Pomysł przyszedł mu wcześniej do głowy dopiero kiedy wstał żeby przemówić, więc nie zdążył go uzgodnić z druhami, stad wyraźnie zaakcentował ze może podzielić się jedynie swoją częścią. Propozycja miała jeszcze jeden wymiar - pozwalała ocenić reakcję zebranych, patrząc kto chciwie liczył na zagarnięcie nagrody samemu, a kto mierzył siły na zamiary.
- We czterech jest łatwiej szukać, a więc i większa szansa na nagrodę, i większa szansa że nam się uda razem zrobić coś dobrego -
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 23-12-2021 o 15:51.
TomBurgle jest offline  
Stary 27-12-2021, 15:18   #17
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Spokojna, dobrze przespana noc sprawiła, iż Yarod przywitał poranek w dobrym humorze... w przeciwieństwie do paru innych gości, którym miniona noc niezbyt wyszła na zdrowie.
Pogoda jakoś nie raczyła się dostosować do dobrego nastroju Yaroda, więc ten zrezygnował z pomysłu powłóczenia się po mieście i całe przedpołudnie przesiedział w "Kocie".

* * *


Jak się okazało, kłopotami Orthus (i, zapewne, nagrodą za ich rozwiązanie) zainteresowana była całkiem spora liczba osób, z których Yarod znał (z widzenia) parę. Konkurencja była spora, ale - sądząc ze słów burmistrza - problemy były takiej jakości, że nawet dwukrotnie liczniejsza grupa niewiele by zdziałała, chyba że Tymora uśmiechnie się do kogoś.
No i zdecydowanie przydałby się jasnowidz, a nie zbieranina awanturników różnego sortu i autoramentu.

- Yarod Daraval - przedstawił się. O tym, czym się zajmuje na co dzień, nie raczył wspomnieć. Nazwisko też podał pro forma, bo nie sądził, by ktokolwiek w tej dziurze kiedykolwiek o nim słyszał. - Wygląda na to, że dzisiaj zniknie kolejna osoba. Porywaczowi najwyraźniej jest obojętny wiek tudzież płeć ofiary... oraz miejsce, w jakim dokona porwania. Być może trzeba by wystawić kogoś, w charakterze przynęty? Jedna osoba, bacznie obserwowana przez kilka, starannie ukrytych... To, oczywiście, wymagałoby współpracy. - Rzucił okiem na półefa, który hojnie zaoferował część "swojej" nagrody.
- Problem na tym polega, że w takim przypadku mieszkańcy miasta mogliby chodzić tylko w większych grupach - dodał.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-12-2021, 15:50   #18
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Dziewięć piw na łebka... Co to jest. Nawet nie huczało mu dobrze w głowie. No i trzeba było czego znacznie więcej niż dziewięć piw, żeby następnego dnia mieć kaca czy ból głowy. Za to spał jak dziecko i wstał trzeźwy i wypoczęty. Tego mu było trzeba szczególnie, że czekała ich robota i nigdy nie wiadomo, kiedy następnym razem będzie okazja przespać się w tak cywilizowanych warunkach.

Wraz towarzyszami udali się na spotkanie z burmistrzem gdzie okazało się, że najemników chętnych do podjęcia zlecenia jest znacznie więcej niż można by się spodziewać. Z Kołysanką i Vuko znali się już jakiś czas jednak okazało się, że wciąż zbyt krótko, żeby przyzwyczaić się do często zwariowanych pomysłów Elrosa.

- ...oferuję połowę swego udziału temu kto do nas dołączy. - Słysząc te słowa Draugdin szepnął do swego towarzysza.
- W głowę się uderzyłeś, czy jest coś o czym znowu nas nie poinformowałeś? - Nie otrzymał jednak żadnej odpowiedzi.
Nie zmartwiło go to gdyż zdążył się już przyzwyczaić, że Kołysanka nigdy niczego nie robił bez celu. Wystarczyło jednie poczekać aż ten cel się ukaże lub aż ich towarzysz raczy im wyjaśnić co miał na myśli.

Półork przysłuchiwał się wypowiedzi burmistrza próbując wyłonić z jego słów wszystkie istotne informacje jak i to co czasem bywa ukryte pomiędzy słowami. Jednocześnie dyskretnie obserwowała i oceniał ewentualną konkurencję.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 28-12-2021, 10:38   #19
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Suszy…

Shanur czuła, że jej usta są suche jak pieprz. Z dozą obrzydzenia piła więc wodę. Zdecydowanie za dużo wody. Woda była niebezpieczna. Nie tylko dlatego, że ryby dokonywały w nich swoich niecnych czynów. Woda mogła być przyczyną wielu problemów. Polemizować mógł z tym jedynie ktoś, kto nie musiał zatrzymywać koni przy trakcie, żeby po piciu wody niewiadomego pochodzenia nie musiał ulżyć sobie w przydrożnych krzakach. Pól biedy, gdy był to przemyślny wędrowiec, ale gdy owa przeklęta woda pogoniła szlachcica, który dla podkreślenia szlachetności podróżował w swojej płytowej zbroi… o tak. Wtedy z całą dozą okrucieństwa ów szlachcic dowiadywał się o niedogodnościach płynących z picia wody niewiadomego pochodzenia.

Po namyśle wylała połowę wody z bukłaka i zamówiła kolejne wino, którym ową niebezpieczną ciecz rozcieńczyła. Jak się posrać, to na własnych warunkach - pomyślała półorczyca.


Gdy dotarła do zebranych zajeła miejsce mniej więcej w środku. Usiadła zakładając nogę na nogę. Jej paskowana spódniczka odsłaniała uda, które były umięśnione lepiej niż wiele przedramion zebranych wokół mężczyzn. Nie była głodna. W zasadzie miała pewne podejrzenie, że to woda, którą wypiła od rana falowała w jej żołądku usiłując doprowadzić do rewolucji. Wiedziała, że trzeba się owej wody jednak pozbyć.

Ale usta były takie suche….

Oblizała je, jednak one natychmiast zdawały się wysychać. Przeklęła pod nosem.

Wtedy jeden ze śmiałków zasugerował oddanie części swojego udziału w zysku w zamian za pomoc. Rzuciła nań okiem. Wydawał się potrzebować silnej ręki. Dobrze, bo ona nie miała ochoty za bardzo rozmyślać nad planem. Wszystko wokół sugerowało, że sprawa była zawiła, a tu trzeba było się nie tylko uwinąć z przyczyną problemu, ale też wyrobić szybciej niż inni. Zebranie się w drużynę wydało się jej logiczne.

- Che… - przesuszone gardło odmówiło posłuszeństwa i Tamisha musiała odkaszlnąć. Po chwili przełknęła ślinę i oblizała wargi.

- Chętnie dołączę. Oferuję swe ramię. Miano me Tamishi Shanur z Rashemenu.

Przechyliła głowę lekko w bok, kładąc prawą dłoń na zdobionej rękojeści miecza.

Przy okazji półorczyca wstała z miejsca i przesunęła się w stronę Elrosa i jego “drużyny”. Narobiła przy tym sporo hałasu. Można było o niej wiele powiedzieć, ale nie to, że jest filigranowa. Stanęła przy Elrosie kładąc dłonie na biodrach. Puściła też oko do półorka jaki mu towarzyszył. Oceniła jego zbroję i pociągnęła nosem. Walił piwskiem, a nie ustępem. Shanur z radością przyjeła do wiadomości, że ów mąż znał zagrożenia płynące z wodą. No i dało się wyczuć, że nie walił w pludry, co jednak wyróżniało go na tle typowych wojaków w ciężkich zbrojach.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 01-01-2022, 23:13   #20
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację
Spotkanie u burmistrza nieco wyjaśniło sytuację. Ludzie znikali od jakiegoś czasu, ale władza wzięła się za sprawę dopiero, jak dotknęło to ją bezpośrednio. Normalna kolej rzeczy. Mężczyzna rozumiał i akceptował taki stan rzeczy. Kto nie miał siły by walczyć o swoje, ten nie miał nic swojego. Świat może i był okrutny, ale nie krył tego przed nikim.

Słuchając burmistrza, udzielającego odpowiedzi na kolejne pytania, rozejrzał się po zebranych, ale w zasadzie żadne z nich go nie interesowało. Większą uwagę zwrócił tylko na złodzieja, na którego poprzedniego wieczoru postanowił nie donosić, nie widząc w tym żadnej korzyści dla siebie samego.

Leniwe rozglądanie się, zostało przerwane przez zaskakującą propozycje Kołysanki, która dość szybko spotkała się z odzewem ze strony półrczycy, która dawała chlańskiem gorzej od Draigdina.

- Jeśli Elros płaci z własnej kieski to nie mam nic przeciwko. - zaaprobował kandydatkę, ale nie powstrzymał się od małej zaczepki - O ile oczywiście coś potrafisz.
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 02-01-2022 o 05:13.
shewa92 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172