Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-09-2022, 17:18   #101
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Katerina, dudniąca wino aż się jej uszy trzęsły, wsłuchała się w opowieść snutą przez Lavenę niemalże z takim samym oddaniem, co goście "Łaski Maga", zupełnie jakby nie była jedną z protagonistek tychże zdarzeń. Podkolorowana historia chwyciła mieszkańców Rozgórza za serca, słuchali czarownicy z zapartym tchem, a muszkieterka kiwała aprobująco głową z uśmiechem. Nie mogła odmówić Lavenie stylu i umiejętności manipulowania gawiedzią, których pozazdrościłby jej niejeden minstrel czy inszy gawędziarz. Niby prosta opowieść, a urosła do epickich rozmiarów i zapadała w pamięć; jak każda dobra opowieść miejscami podkolorowana i przesadzona, miejscami sięgająca po licentia poetica. I na sam koniec, na zwieńczenie przemowy, deszcz monet - to spodobało się Katerina najbardziej.

Bravo, bravissimo, maestra Da'naei!


Lektura notatek Voz, którą Katerina już zdążyła w duchu osądzić jako nekromantkę, nie należała do najbardziej porywających, zwłaszcza porównując ją do występu Laveny parę chwil wcześniej. Bonheur spędziła wertowanie papierzysk podpierając podbródek dłonią, z nieukrywanym znudzeniem na twarzy i na przemian to wzdychając, to czkając. Legenda o powstaniu Rozgórza nie była pozbawiona typowych dla takich podań motywów, acz adnotacje Voz jakimi była okraszona wskazywały, że być może jest w niej ziarnko lub dwa prawdy. Katerina ziewnęła ostentacyjnie.

- Litościwy założyciel, urastający do boskiego patrona, ależ to odkrywcze - oznajmiła. - Jedynie ciekawam, dlaczego akurat tym zainteresowała się nekromantka. Te jej notatki okazujące zaskoczenie rafiz...

Katerina czknęła. Język się nieco zaplątał.

- Rowiz...

Muszkieterka odetchnęła głęboko, unosząc dłoń i czkając dalej. Machnęła tylko dłonią na czyjąś propozycję podstawienia jej miski. Aż tak źle nie było.

- Rewizjonizmem historycznym - kontynuowała w końcu, cyzelując ostrożnie te słowa. - Te notatki są o wiele ciekawsze. Jak i pytanie, dlaczego zainteresowała się Ścieżką Strażnika? Czyżby jedno z wejść do Starych Grot?

Katerina zadumała się teatralnie, gładząc podbródek. W głowie szumiało przyjemnie, chociaż obraz nieco zaczynał się rozrzedzać na pograniczu wizji i wyginać się nienaturalnie. Muszkieterka powstała ze swojego miejsca, kończąc ostatni kielich, tymże samym osuszając już drugą butelczynę.

- Ale to jutro - zawyrokowała. - Teraz przydałoby mi się trochę świeżego powietrza. Ktoś reflektuje na romantyczny spacer w świetle gwiazd?

Pytanie było mocno retoryczne, bo Bonheur ruszyła chwiejnym krokiem ku wyjściu, nie czekając na odpowiedź.


Poranki nie należały do ulubionej pory Kateriny w normalnych okolicznościach, a już wcale gdy towarzyszył im kac. Pobudka, której akompaniowało dudnienie w głowie, nie była przyjemna i muszkieterka powróciła do świata żywych, jęcząc i stękając jakby połamała ją jakowaś plaga. Nawet chłodne powietrze, wpadające przez otwarte okno poddasza będącego jej sypialnią, niezbyt łagodziło objawy zeszłonocnej hulanki. Kolejny jęk wyrwał się z jej gardła, gdy otworzyła w końcu oczy i poranne światło wlało się w jej pole widzenia. Następny z kolei, nieco bardziej przeciągły, gdy uświadomiła sobie że w łożu nie była sama. Mgła alkoholowa dalej trzymała ją przez chwilę, gdy wpatrywała się rozkojarzona w sylwetkę zwróconą doń plecami, ale w końcu zamroczony umysł podsunął jej właściwe wspomnienia. Nieco wypaczone, bo pospolitemu junakowi który chrapał parę cali od niej daleko było do personifikacji cheruba z taldorańskich obrazów o profilu godnym bicia monet, jak go pamiętała.

- Ugh - jęknęła tylko po raz wtóry, zwlekając się z łoża.

Już ubrana i z dobytkiem pod pachą, Katerina przemknęła się bezszelestnie w stronę schodów prowadzących w dół "Bażanta", sycząc tylko od czasu do czasu gdy ciało protestowało i namawiało impulsami do pozostania w łóżku. Pierwszym przystankiem była łaźnia, gdzie najgorsze symptomy kaca przepędziła bezceremonialnym wciśnięciem twarzy w miednicę pełną zimnej wody. Kolejnym wspólna sala, pogrążona w ciszy przerywanej tylko krzątaniem się nielicznych o tej służek, sprzątających po wieczorze. Katerina doprowadziła się do względnego porządku już tam, ignorując chichoty znajomych pracownic i przelotnie informując o gościu na górze, którego imienia nie pamiętała. O ile w ogóle je poznała zeszłej nocy. Bonheur jednak nie zwykła była przejmować się takimi błahostkami, zwłaszcza gdy inne sprawy zaprzątały jej głowę.

Kolejny dzień, kolejne przygody.


Katerina zjawiła się w "Łasce Maga" już doprowadzona do porządku, w doczyszczonej z błota, krwi i szlamu kreacji roboczej, miarkując że zapewne ruszą od razu z buta, gdy już dogadają plan dnia. Jedynym, czego jej brakowało była zwyczajowa werwa i żywe ruchy, efekt dalej trzymającego ją kaca. Muszkieterka była o wiele bardziej stonowana we wszystkim, wliczając w to nienaturalną bladość twarzy.

- Dzień na pewno, ale czy dobry? - Odparła Khairowi w ramach powitania.

Bonheur usadowiła się w krześle, od razu pochylając się nad blatem i przykładając dłonie na skroniach, gdy co żywsi kompani zaczęli mówić zdecydowanie za głośno. Muszkieterka syknęła, gestem zaledwie prosząc o wejście na nieco niższe rejestry. Śniadanie zamówiła, a jakże, acz pajdę chleba jedynie dziobała ostrożnie. Opróżniwszy flakon wody, w końcu czuła się na tyle przytomnie, by wziąć udział w planowaniu dnia.

- Tak, wpierw Gardiana - przytaknęła Lavenie. - A później ta cała Ścieżka. Nekromantka interesowała się nią nie bez przyczyny.
 
Aro jest offline  
Stary 20-09-2022, 18:30   #102
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Valenae

Jak się okazało, Valenae nie było podczas wczorajszej popijawy w Łasce Maga. Nie bylo jej także rankiem: pokój elfiej łotrzycy stał pusty, a jedyne rzeczy, które elfka miała przy sobie, zabrała ze sobą.

Plotek po Valenae także nie zostało zbyt wiele: pytania, gdzie podziewała się elfka, zazwyczaj były kwitowane wzruszeniem ramion.
Valenae? Panie, kto to? - rzekł jakiś mieszczanin
– Elfy? Eee… Mało kiedy widzę - rzekł drugi.
Tylko jeden chłopiec - jakiś dzieciak o mysich włosach, który siedział przy moście, podzielił się wieściami na temat elfki:

– Val? - zapytał dzieciak, głośno jedząc jabłko. – Taa… Była tu. Wczoraj. Przyjechali jacyś goście, gadali, że mają do niej interes. Biały się nazywał. Ten wielki, co gadał. Kochali się chyba, kiedyś. Sam żem widział, jak wczoraj wozem odjeżdżali w stronę Cheliax.

I wyrzucił ogryzek do rzeki, machając nogami nad rwącym nurtem. Ledwie słyszalny plusk natychmiast zagłuszyła rwąca rzeka.

~

Ratusz

Po przyjściu do ratusza, zastali główną radną usytuowaną w swojej komnacie, jak zawsze w towarzystwie straży i przechodzących urzędników. Strażnicy stali w milczeniu, zaś urzędnicy przystawali czasem obok głównej radnej, aby odebrać od niej polecenia.

Po drodze mogli rzucić okiem także na salę główną, która stała w płomieniach zaledwie parę dni temu. Wyglądało na to, że prace odbudowy przebiegały wartko - uwijający się rzemieślnicy oczyszczali jeszcze pomieszczenie ze spalonych resztek.

Gardania tym razem spoglądała na nich nieco poważniej niż ostatnim razem. Wyglądało na to, że wieści o śmiałkach, którzy przetrwali to, co było w cytadeli - nie jeden, a wiele razy - dotarły do jej uszu i w końcu i ona przekonała się do nich.

– Witajcie, śmiałkowie - rzekła kobieta. - Jak zapewne słyszeliście już, sprawa ze starym zamkiem Rycerzy Piekieł zdaje się robić coraz bardziej poważniejsza. O południu wczorajszego dnia, kiedy byliście na swojej misji, trzynastu drwali Rozgórza zostało zamordowanych w Karmazynowym Lesie.

– Drwale, którzy przeżyli atak, donoszą, że jest to lud bagien, zupełnie niespotykany w tej części Isger. Ficko donosi, że plemię Cierniowego Kamienia zostało zaatakowane przez podobne istoty… Zatem problem cytadeli jest znacznie większy, niż rada spodziewała się. Rzeknijcie proszę, co udało się Wam dowiedzieć w cytadeli.
Kiedy głowa głównej radnej spoczęła na jej dłoni, kobieta zaczęła świdrować wzrokiem wszystkich obecnych, jak gdyby próbując przeniknąć ich myśli samym wzrokiem, co, jeśli wierzyć o plotkach o magicznych zdolnościach Grety, nie było wcale takie nieprawdopodobne.

Wreszcie, informacje spłynęły - śmiałkowie Rozgórza wyjawili wszystkie potrzebne informacje, pomijając jedynie rzecz, że za sprawą inwazji stały ostatnio aktywowane elfie wrota, które wpuściły najeźdżców z dalekich ziem.

Główna radna Rozgórza notowała te rewelacje w małej, brązowej książeczce, którą wydobyła zza pazuchy. Wzrok władczej kobiety pozostawał sceptyczny - Sidonius i Lavena zauważyli, że kobieta zdawała się być tylko połowicznie usatysfakcjonowana z raportu.
– Krwiożerczy kult Dahaka obok Rozgórza w starej twierdzy, zabijający członków plemienia Cierniowego Kamienia, który pojawił się… Znikąd - główna radna zabębniła palcami na blacie stołu, kładąc akcent na ostatnie słowo. – Interesujące. Jednak nie nieprawdopodobne, znając możliwości arkan magicznych.

– Sprawę morderców z Karmazynowego Lasu zostawcie mi i straży Rozgórza. Co do cytadeli - nadal macie wolną rękę i moja oferta pozostaje aktualna, to znaczy: cytadela musi zostać oczyszczona z tego zagrożenia i tymi, którzy to zweryfikują, będą przedstawiciele Rozgórza i plemienia Cierniowego Kamienia. Zagrożenie jednak przerosło nasze szacunki. Stawka za wykonanie zadania zostaje podniesiona do dwustu sztuk złota na głowę, płatne po wykonaniu.
Wug, słysząc nieco przydługawą przemowę głównej radnej, dodał jeszcze:
– W grobowcu znaleźliśmy jeszcze to - tu wyciągnął z wora odciętą głowę półorka.
Na ten widok, Gardania skrzywiła się. Jej wzrok jednak powędrował w stronę tatuaża na szyi trupiej głowy.
– Hmm, najemnicy Krwawych Ostrzy - rzekła, rozpoznając znak i kładąc na stole pięć złotych monet. – Jest nagroda za przyprowadzenie tutaj żywych, dziesięć sztuk złota za jednego. Połowa za martwych. Niebezpieczny element w tej części Isger, jednak, z drugiej strony, południowy Isger nigdy nie był bezpieczny.
Kiedy część pieniędzy została zagarnięta przez jednego z awanturników, Greta dodała jeszcze:
– Powinniście się pospieszyć. Wróg, kimkolwiek jest, zapewne właśnie przegrupowuje siły.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 20-09-2022, 21:28   #103
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Kiedy kompani w drodze do ratusza rozpytywali mieszczan o Valenae, Lavena zadumała się „Właśnie. W ogóle kto zacz ta cała Valenae?”. Dopiero po dłuższej chwili na jej obliczu pojawił się wyraz zrozumienia „Aaaach, to TAMTA!”.

Kiedy wreszcie sprawa zaginięcia towarzyszki się wyjaśniła, półelfka oficjalnie nie kryła zniesmaczenia.
— A więc ulotniła się z gachem? Jakież to typowe dla ludzi o jej statusie!
Co innego w myślach... „A więc czmychnęła. Co oszczędza mi kłopotu!”.


Krocząc przez ratusz ruda dandyska nie kłopotała się zbytnio krzątającymi urzędnikami, ani stanem budynku. W końcu przybyła jedynie z zamiarem dokonania niezbędnych formalności.

Anturaż komnaty stanowiącej biuro przewodniczącej rady Rozgórza czaromiotka oceniła w swoim stylu, czyli dość surowo „Całkiem gustownie, aczkolwiek nieco prowincjonalnie”. Z kolei informacji o zamordowaniu drwali wysłuchała z udawanym przejęciem wymalowanym na twarzy.
— W tych niespokojnych czasach migrujące fale potworów to nic szczególnego — pozwoliła sobie skomentować eksperckim tonem uwagę o tym, jakoby rasa sprawców była niespotykana w tych rejonach.
Następnie razem z kompanami opowiedziała kobiecie ustaloną wcześniej wersję. W trakcie poczuła się szczerze dotknięta świdrującym wzrokiem i ledwo dostrzegalnym niedostatkiem satysfakcji na twarzy Gardanii. Nie uważała się w końcu za osobę, która winna wzbudzać takie reakcje.
— Gdzież tam znikąd, Szanowna Przewodnicząca Rozgórza — zaprotestowała wobec domysłów Grety odnośnie pochodzenia kultu Dahaka. — Arkana też do tego zbędne. Ani cudowne wrota. Lepiej wam będzie od teraz brać raporty zwiadowców z nutką sceptycyzmu. Wszak gdybyście mieli takie doskonałe rozeznanie w terenie, nie doszłoby do rzezi biednych drzeworąbaczy, nieprawdaż? Nie lepiej więc przyznać, że okolica ostatnio stała się bardzo niebezpieczna i przyciąga monstra wszelakie? Oloth elgg ssussun — wtrąciła po elficku. — Znak czasów.
Dalsze słowa przewodniczącej rady niezbyt jej odpowiadały. Nie lubiła kiedy ktoś chciał ją sprawdzać. Uznawała to za afront i wyraz nadmiernej pychy. Tak jakby jej wygląd i słowa nie były wystarczające. Ale przynajmniej nie musiała ganiać po lasach za jakimiś cuchnącymi ropuchami, coby pomścić śmierć garstki prostaczków. Tyle dobrego. No i domniemana podwyżka. Stała się oficjalnie faktem, co wielce ją uradowało. Za tyle wreszcie mogłaby pożyć! Dwa tygodnie.

Nieco rozpromieniła ją reakcja Grety na widok okropnego trofeum z truchła znalezionego w grobowcu bandziora, które to ork niespodziewanie dla półelfki zabrał i okazał. Sama w zasadzie zapomniała o tym nic nieznaczącym dlań osobniku. A ów okazał się być warty całkiem niezłą sumkę. Niestety żywy. Istniała jednak szansa, że przynajmniej części jego kolegów bardziej się poszczęściło.
— Oczywiście bardzo dobrze wykorzystamy to złoto — rzekła szmaragdowooka z chytrym wyrazem twarzy odbierając nagrodę z rąk przewodniczącej.
Następnie spojrzała przelotnie po kompanach i po ponagleniach Gardanii dodała niewinnym tonem.
— Ma się rozumieć, proszę Pani. A tak zupełnie przy okazji, jeśli wybaczy nam Szanowna odrobinę prywaty... Otóż obecny tu doktor Sidonius — wskazała mężczyznę skinieniem głowy. — Jest skromnym uczonym zgłębiającym z wielkim zapałem historie wszelakie. Zwłaszcza te nader osobliwe. Dotyczące nierzadko szczególnych person i miejsc. Sięgających hen poza zasłonę prozaiczności, kronikarskich zniekształceń i pospolitych przekonań. Wyrażających najczystszą prawdę czasu... Wszyscy tu obecni niezwykle podziwiamy jego wielkie oddanie tej pasji, więc chcąc wspomóc go w tych szlachetnych poszukiwaniach, niniejszym pragniemy przedłożyć Pani pewną prośbę. Wyrażając szczerą nadzieję, że nie będzie ona dla Waszego Majestatu zbytnim grubiaństwem. Zatem korzystając ze sposobności, pozwolę sobie powołać nieśmiało na nasze skromne zasługi i uprzejmie zapytać Panią, czy aby nie posiadacie przypadkiem w ratuszu jakichś wyjątkowych manuskryptów na temat waszego zacnego założyciela, maga Lamonda, z którymi bardzo dyskretni polihistorzy mogliby się w zupełnym spokoju i z odpowiednią rewerencją zapoznać?
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 21-09-2022 o 05:37. Powód: .
Alex Tyler jest offline  
Stary 21-09-2022, 17:54   #104
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Los nieznanej mu kobiety był Khairowi całkowicie obojętny. Na dodatek wyglądało na to, że wspomniana niewiasta opuściła gospodę (i drużynę) z własnej i nieprzymuszonej woli. Być może miłość do Białego (bez względu na to, kim był) była silniejsza od miłości do przygód. Albo oferta od tamtych (bez względu na to, kim byli) okazała się dużo lepsza od tego, czego mogli się spodziewać w Rozgórzu.
Czy to było typowe dla kogokolwiek? Nie miał pojęcia.

* * *

Gardania, najważniejsza zapewne osoba w mieście, miała do przekazania dość interesujące informacje, z których najciekawsze było to, iż wzrosło zagrożenie, wzrosła kwota zapłaty... i że efekty działań zostaną skontrolowane. A chociaż po Lavenie widać było, że to ostatnie jej nie odpowiada, Khair uznał taki warunek za jak najbardziej uzasadniony. Płacenie w ciemno byłoby głupotą.

No i nie sądził, by - mimo krasomówczego popisu zaklinaczki - Gardania udostępniła choćby strzęp informacji o założycielu miejscowości. Przynajmniej teraz.
A nawet jeśli - nic ciekawego tam nie będzie.
A przede wszystkim nie będzie prawdy.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-09-2022, 08:22   #105
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Odejście Valenae było dla Joreska zaskoczeniem, chociaż rzeczywiście wydawało się, że wydarzenia w twierdzy odcisnęły na niej swoje piętno. Komentarz Laveny skwitował lekkim uśmiechem.
- Nie wszyscy są stworzeni do takiego życia, i nic w tym złego. W przeciwnym razie wszelkie skarby, jakie mogłyby być odkryte, zabrano by już lata temu.
Ciekawiło go tylko, jaki interes elfka mogłaby mieć w siedlisku zepsucia, jakim był Cheliax?

***

Zanim dotarli do ratusza, kac łaskawie raczył się już ulotnić, dlatego paladyn maszerował prężnym krokiem, z dumą prezentując nowy nabytek - zbroję płytową z matowej stali, z wyrytym prostym symbolem Ragathiela na piersi. Joresk planował zastąpić go w przyszłości czymś bardziej imponującym, ale na razie brakowało na to czasu i funduszy. Rozglądał się z uwagą po wnętrzach, czując jeszcze delikatny swąd dymu, ostatnią pozostałość po pożarze, która pewnie nie ulotni się jeszcze przez dobry tydzień. A może to była tylko jego wyobraźnia, szukająca zagrożeń?

Rozmowa z Gardianą przebiegła sprawnie, chociaż paladynowi nie w smak było zatajanie informacji o wrotach w raporcie. Nie odezwał się jednak na ten temat - dobrze rozumiał, że mogłoby to przynieść więcej szkód i zagrożeń niż korzyści. Poinformują ich o tym, gdy już uda się je zabezpieczyć lub zniszczyć.
- Jeśli mordercami z Karmazynowego Lasu był lud z bagien, to sprawy są powiązane i pewnie oczyszczając cytadelę, zlikwidujemy także i ich - stwierdził w końcu - Póki co dopilnujcie przede wszystkim, by nikt z Rozgórza nie zapuszczał się w las, nawet w większej grupie.
Gdy półelfka przedłożyła prośbę o manuskrypty, Joresk dorzucił swoją propozycję.
- W międzyczasie chciałbym porozmawiać z podpalaczami. Pewnie dysponują jakimiś dodatkowymi informacjami, a po dniu w karcerze mogą być bardziej chętni do gadania.
 
Sindarin jest offline  
Stary 22-09-2022, 09:17   #106
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
– Historia Lamonda? - pytanie Laveny zbiło główną radną z tropu. – Oczywiście. Zwoje i kroniki są w archiwach Rozgórza, niedaleko ratusza - odparła Gardania aprobująco. – Możecie korzystać z nich do woli, szczególnie, jeśli szukacie informacji na temat założyciela tego miasta. Każdy w Rozgórzu wie o nim, jedyne informacje, które nie są dostępne dla zwykłych obywateli, to stare księgi i podania, które stanowią źródła do odpisów. Możecie powołać się na mnie, jeśli chcecie je przejrzeć.

– Cytadela pojawiła się jednak dawno po Lamondzie - Gardania poprawiła okulary, zapewne zastanawiając się, jaki był związek zamku i maga sprzed stu siedemdziesięciu lat.
Po czym zwróciła się do Joreska:
– Calmont i jego towarzysze są nadal w więzieniu. Jeśli potrzebujecie z nimi porozmawiać, zezwalam. Hver - tu spojrzała w stronę strażnika opodal - może was zaprowadzić do nich.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 22-09-2022, 10:27   #107
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
— Celne spostrzeżenie, Szanowna Pani — Lavena skomentowała pochlebnie konstatację Gardanii. — Aczkolwiek niepotrzebnie sobie zaprząta tym głowę. Prywatne zainteresowania pana Sidoniusa zwyczajnie wykraczają poza tę sprawę. Jak już zdążyłam wspomnieć, to jego osobista zachcianka, o której wspomniał wczoraj podczas wspólnej biesiady w „Łasce Maga”. Pragnąc uczynić zadość jego szlachetnej pasji wystąpiłam przeto do Pani z niniejszą prośbą. Jest to więc wyłącznie przyjacielska przysługa.
Uśmiechnęła się szeroko.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 22-09-2022, 19:00   #108
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Doktor Sidonius szedł za towarzyszami w milczeniu. Światło słoneczne nie przeszkadzało, więc grzał się uśmiechnięty.

Greta Gardania była dla niego typowym starszym radnym z niewielkiego miasteczka, który chciał, aby zawsze wszystko było jak za dziadów naszych dziadów i tak dalej. Ukłonił się jednak głęboko i rzekł uwypuklając akcent z Cheliax.
- Z radością pomogę w badaniach. Jestem człowiekiem zaprawdę uczonym, który z radością pomoże w rozwiązaniu tej zagadki. Co do kultów… One są wszędzie a ich… macki sięgają każdego zakątka Golarionu, a pewnie i znacznie dalej. Ich zastępy są nieprzeliczone i każda, nawet najbardziej niewinna twarz może skrywać kultystę. Proszę nie ufać nikomu, czy to dziecku swemu czy obcemu przybyszowi…
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 26-09-2022, 06:06   #109
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Po rozmowie z Gardanią, główna radna dała znak. Wskazany wcześniej strażnik wystąpił i podszedł do grupy, aby zaprowadzić ich do więzienia.

Poszli zatem. Wyszli na powrót korytarzem głównym na ulicę, gdzie - pomimo tego, że wiedza o mordach Karmazynowego Lasu już nasiąkła społeczeństwo Rozgórza niby woda suchą gąbkę - mieszczanie kręcili się w załatwianiu interesów, opodal przekupki krzyczały, a rzemieślnicy na przecznicy kładli nowe kocie łby. Jeśli w ludziach był strach, to nie dawali tego po sobie znać.

Więzienie było zlokalizowane obok ratusza - szara, kamienna budowla nie wyróżniała się niczym szczególnym, z zewnątrz będąc podobna kamienicom obok niej. Prowadzeni z ich strażniczego kompana, wnet znaleźli się przed wrotami, które otworzyły się ze zgrzytem podobnym do dalekiego gromu.


Po wejściu, awanturnicy spędzili parę chwil w przedsionku, gdzie strażnik, który przyszedł z nimi rozmawiał z drugim, tłumacząc, w jakim celu tutaj są. Panował tutaj półmrok i spokój, który kontrastował ze zwykłą wrzawą miasta za masywnymi, żelaznymi dźwierzami opodal. Kapłańskie symbole Khaira ściągały wzrok strażników, zaś rapier Kateriny był kwitowany skinieniami respektu. Sidonius gdzieś niknął w tym wszystkim, kamuflując się na tyłach.

Calmont znajdował się we wschodnim bloku. Wąski korytarz wiódł przez kamienne cele, kończąc się wreszcie ślepym zaułkiem. Prowadzący ich strażnik, trzymający w dłoni papiery, odmierzył dystans od wejścia i w końcu się zatrzymał. Tu i ówdzie stali kolejni wartownicy, w milczeniu śledząc ich wzrokiem.

Niziołek-podpalacz, który wcześniej omal nie puścił ratusza z dymem, znajdował się sam w klitce. Choć Calmont już wcześniej był brudny, zaniedbany i wychudły, to teraz do obrazu dołączył jeszcze obłędny wzrok i cwany uśmiech. Wydawał się być niemalże niespełna rozumu. Siedział w kącie celi, a na jego lewym przegubie zakleszczona była żelazna obręcz kajdanów, przytwierdzona łańcuchem do ściany.

Niedaleko znajdowały się także cele jego dawnych kompanów. Towarzyszka Calmonta, Marti, była w celi obok. Aatos znajdował się naprzeciwko - zarówno niziołka, jak i człowiek zostali potraktowani nieco lepiej i nie byli w kajdanach. Aatos wydawał się być w szczególnie dobrym humorze, choć wyraz jego twarzy zdradzał znudzenie.
– Ha! To wy! - krzyknął Calmont. - Wiedziałem, że przyjdziecie, żeby mnie błagać na kolanach, żebym wam opowiedział o elfich wrotach! Wiem wszystko o nich! I nie powiem wam niczego!
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 28-09-2022, 12:00   #110
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację

Więzienie
– Ha! To wy! - krzyknął Calmont. - Wiedziałem, że przyjdziecie, żeby mnie błagać na kolanach, żebym wam opowiedział o elfich wrotach! Wiem wszystko o nich! I nie powiem wam niczego!
— Zastanowiłeś się kiedyś, jak miałkie są twoje wywody? — zapytała go poważnie czarownica.
Joresk spojrzał na niziołka ponurym wzrokiem. Po chwili jednak odwrócił się od niego.
- Już o tym wspominałem, że współpraca z władzami nie zaszkodzi, a może tylko wam pomóc - rzucił, po czym zwrócił się do Aatosa - Dobrze cię tu traktują? Calmont mówił ci cokolwiek więcej o wrotach? Wolę załatwić to bez zbędnych scen - ostatnie słowa były wyraźnie skierowane do innej osoby niż dawny towarzysz
Aatos uśmiechnął się na widok Joreska.
– Nie jest źle - rzekł wreszcie. – Mam być jeszcze obecny na przesłuchaniu i procesie, a potem wypuszczają mnie, ponoć. Ta sprawa z elfimi wrotami, ja mało się w tym orientuję. Calmont gadał, że w lochach twierdzy są niby jakieś wrota, które prowadzą do dalekich miejsc. Ale to chyba on sam zna do nich drogę albo wie coś więcej - tu spojrzał wymownie na niziołka.
– Gdybyś tylko nie skrewił i się nie poddał, już dawno byśmy położyli łapę na wszystkim! - Calmont wrzasnął dziko, wymachując zaciśniętą pięścią.
Doktor przez całą drogę z szacunkiem przyglądał się mieszkańcom. Isgierczy byli twardymi ludźmi z powodu goblinich wojen, stali się twardzi, nawet w porównaniu z mieszkańcami Cheliax, którzy rozumieli smutne prawdy o życiu.
Podszedł do niziołka, ukłonił się przed nim i rzekł
- Dzień dobry. Jestem Doktor Sidonius. Te elfie wrota to najpewniej fascynujący temat,, ale wolałbym więcej usłyszeć o tobie… Tym wielkim odkrywcy
– Bleh - Calmont fuknął na Sidoniusa. Wyglądało na to, że zrozumienie wyszukanych słów śledczego sprawiało mu wysiłek. – Chcę po prostu złapać jakiś grosz, rozumiesz? Teraz przepadło. Już zawsze będę musiał pracować w tej cholernej księgarni dla Voz.
Twarz niziołka, już wcześniej nachmurzona, nagle przybrała wyjątkowo nienawistny wyraz.
– “Calmont, weź te książki! Calmont, przeczytaj to! Przeczytaj tamto! Calmont, nie tak wymawia się Norgorber!” Pfch! Ta suka myśli, że jest moim bogiem! Nienawidzę jej!
Na wzmiankę o bogu morderstw Joresk odwrócił się gwałtownie, a Katerina ożywiła i zastrzygła uszami ze swego miejsca pod ścianą.
- Powiedziałeś Norgorber? Zmuszała cię do czytania czegoś? - zapytał licząc, że wściekły niziołek coś jeszcze wypapla.
– Jeszcze jak! Cały czas miałem czytać te nic nie warte księgi! Voz gada, że mały byłby ze mnie pożytek! - twarz Calmonta nagle wykrzywił smutek, aby ponownie zamienić się w maskę złości. – Przekopywałem te jej szpargały tygodniami, żeby wykupić się z tej głupiej roboty, ale nic nie znalazłem. Poza tymi papierami o Kręgu Alsety! Co ona chce z tym wszystkim zrobić? Nie wiem! Nie obchodzi mnie to! AAAGH!
W nagłym przypływie furii, Calmont skoczył w stronę krat, wymachując rozcapierzonymi dłońmi niby szponami. Było to jednak na nic: łańcuch napiął się i szczęknął, a niziołek został zatrzymany w połowie skoku, aby wreszcie upaść.
- I nic nie udało ci się usłyszeć? - W głosie Khaira zabrzmiał cień współczucia. - Szkoda... Mógłbyś jej odpłacić za te miesiące niedoli.
“Nigdy nie mów idiocie, że jest idiotą”. Pomyślał Sidonius słuchając niziołka.
- Zapewne dawała ci takie zadania, bo nie dostrzegała twojego potencjału. - rzekł doktor.
- Albo doskonale zdawała sobie sprawę z jego potencjału - zawyrokowała Katerina z konspiracyjnym uśmieszkiem na twarzy. - Dlategoż dawała mu takie zadania. Rękę dam sobie uciąć, że on wcale nic nie wie o kręgach. Nic, zupełnie nic!
— Latarnia twojego intelektu nie świeci chyba zbyt jasno, co? — zapytała Lavena komentując tym samym wybryk niziołka. — Nie wiem, dlaczego w ogóle marnujemy czas na tego bezczelnego pawiana. Widać, że nic nie wie i jest głupszy od Mite’a. Aczkolwiek nie powiem, znajduję pewną rozkosz w patrzeniu, jak bezsilnie miota się w tej klatce. Może porzucamy w niego okruszkami?
- Daj mu spokój... biedak i tak nic nie zrozumie - powiedział Khair. - Trzeba do niego mówić prostszymi słowami. Najlepiej powoli...
— Zaiste, wygląda na takiego, który preferuje mniej intensywne ćwiczenia językowe — zgodziła się półelfka. — Co taki robak może wiedzieć o wspaniałym Kręgu Alsety? Ubzdurał sobie coś jeno w tym małpim móżdżku.
Calmont, słysząc słowa Laveny i Khaira, syknął tylko z rozgoryczeniem. Powstał i usiadł na więziennej ławie z powrotem, rzucając złe spojrzenia.

Wybryki niziołka były kwitowane apatycznym wzrokiem jego towarzyszki w celi obok. Aatos westchnął i wzruszył ramionami, niemal przepraszając za jego zachowanie.

Paladyn spojrzał na towarzyszy. Pomysł Sida był dobry, ale najwyraźniej przedobrzyli.
- Voz dała ci poważnie popalić, takie coś aż prosi o pomstę - zwrócił się do niziołka - Możemy sobie pomóc. Powiesz nam co wiesz o niej, co ma do tego Norgorber i czego się dowiedziałeś, a my zadbamy, by dopadła ją sprawiedliwość - zacisnął pięść - Nie będziesz już musiał się od niej wykupywać.
— Blaszak dobrze prawi — wtrąciła piromantka. — Współpracuj, a może przekażę jej twoje pozdrowienia, zanim ją zgładzę.
– No… - rzekł wreszcie Calmont, próbując ubrać w słowa to, czego był świadkiem. – Voz wylała mnie tydzień temu. Ona szuka podziemi, bo ktoś ją najął. Jakiś ork przychodził do księgarni. Dawał jej listy. Ona potrzebuje wrót po to, żeby coś zrobić, kogoś wpuścić przez nie. Listy były zawsze w takim dziwnym języku. Ale podpis na nich wszystkich brzmiał: “Laslunn”.
Calmont zamilknął, patrząc z nadzieją na zebranych.
– Czy za to skrócą mi wyrok? - zapytał, wodząc wzrokiem po towarzyszącym grupie strażniku (który zrobił skonfudowaną minę) i reszcie obecnych.
Paladyn uśmiechnął się przyjaźnie.
- Ta decyzja nie należy do nas, ale z pewnością sąd weźmie pod uwagę fakt, że chcesz nam pomóc, szczególnie jeśli to, co powiesz, przyczyni się do zażegnania niebezpieczeństwa. Jeśli tak będzie, masz moje słowo, że wstawię się za tobą - obiecał - Ale potrzebujemy więcej informacji, na pewno coś jeszcze pamiętasz. Opiszesz tego orka? I co ma do tej sprawy Norgorber?
Calmont myślał przez chwilę, przeżuwając pytanie.
– Wyglądał prawie jak ten - skinął na Wuga. – Ale bez broni. Sztylet jakiś miał przy pasie. Szary płaszcz. Ork jak ork - rzekł ze zniechęceniem. – Norgorber. Bóg Voz. Voz gadała, że “uśmiech jest tylko dla wybranych”. Czy jakoś tak. Jak żem pytał, o co chodzi, to kazała mi czytać te nudne książki o historii Rozgórza i szukać jakichś starych ruin. Na co komu ruiny, skoro są elfie wrota!?
— Mówisz o Ścieżce Strażnika? — zapytała szmaragdowooka.
Oczy Calmonta rozszerzyły się w nagłym zdumieniu. Niziołek powstał, zaaferowany, kiedy tylko Ścieżka Strażnika została wspomniana.
– To tam! - krzyknął Calmont, a jego głos odbił się echem po chłodnych ścianach więzienia. – To przejście do niższych poziomów! Krąg Alsety!!!
Joresk pokiwał głową z zadowoleniem.
- To nam pomoże. Możesz coś jeszcze powiedzieć o Voz? Macie jeszcze jakieś pytania? - ostatnie zdanie skierował już do towarzyszy.
— Czyli jednak zmiana trasy… — westchnęła pod nosem Da’naei. — Jak wygląda ta cała Voz?
Zapytała więźnia.
– Białe włosy, wyższa od tamtej - tu wskazał na Katerinę. – Ładniejsza nawet. Sztylet, ubiera się na szaro. Voz gada, że białe włosy to nie zawsze miała. Czary niby jakieś. Nie znam się…
— Jak mniemam, jest elfką? — dopytała dla pewności wiśniowowłosa. — Wiesz, czy łączyło ją coś z Krwawymi Ostrzami? Może ten ork należał do ichniej bandy?
Calmont zastanawiał się przez chwilę.
– Krwawe Ostrza? Aaa… Rozbójnicy. Nie wiem. Przez łapy Voz przechodziło dużo listów. Może i jeden z nich. Voz to półelfka.
- Od tych papierzysk i ksiąg to chyba zgniły ci oczy - obruszyła się Katerina.
~

Podziemny tunel

Powrót do twierdzy Altaerein, jak zwykle, przebiegł bez przygód. Półgodzinna wędrówka do cytadeli zastała ją tak samo opuszczoną i zmurszałą, jaka była wczoraj i dekady temu.

Sztandar goblinów Cierniowego Kamienia został zatknięty na bramę twierdzy. Awanturnicy stwierdzili, że już z daleka można bylo zobaczyć kręcące się gobliny, które chyba od czasu wieści, że parter został oczyszczony, przysposabiały ją, aby stała się ich własna.

Po przebyciu tunelu, spotkali więcej goblinów - ci, którzy nie zostali wymordowani przez atak ropuszego ludu, uwijali się tu i ówdzie, próbując doprowadzić to miejsce do porządku. Trupy były wynoszone, a było ich całkiem sporo. Jedni - gobliny - byli zawijani w całuny i wynoszeni tunelem, zapewne w celu rytualnego pochówki, pozostali zaś - lud bagien i resztki nieumarłych - byli ładowani wespół do worów i wynoszeni na skórzanych noszach na zewnątrz.

W zbrojowni, Pib i Zarf siedzieli na tronach zbudowanych z rupieci - resztki tarcz, głowni mieczy, zardzewiałych hełmów i skruszonych kirysów zostały usypane w małe kopce, na których szczytach znajdowały się zerwane gobeliny i sztandary Rycerzy Piekieł.

Pomiędzy dwoma tronami stał na baczność Jednooki, który w łapie miał jakąś zardzewiałą halabardę.

– Dalej! Polej wina! - krzyczał Pib.
– Mi też! Mi też! - dodał drugi kobold.
– Ty! - wskazał szponiastą łapą goblina drapiącego się po czerepie. – Przyłóż się do pracy!
– Smocza Loża rządzi!
Goblin natychmiast zabrał się do roboty, biegnąc, żeby oczyścić kolejny fragment cytadeli. Czy to z powodu groteskowo wyglądających tronów, czy też z powodu władczych głosów koboldów, gobliny były dyrygowane przez nich. Być może - przynajmniej na ten moment - rozkazy plemienia zbiegały się z wolą Smoczej Loży.

~

Wkroczyli do tunelu znajdującego się na tyłach grobowca.


Tunel był klaustrofobicznie niski, ciasny, a posadzka była kamienisto-błotnista. Było ciemno, zimno i głucho - nawet wiatr obecny w krypcie ucichł, aby zmienić się w grobową ciszę typową dla przejść pod ziemią.

Szli jakiś czas - może paręnaście minut. Jasne było, że tunel nie mógł zostać uformowany przez żaden naturalny proces. Ściany, które były gliną i kamieniem, były nienaturalnie regularne, jakby gdyby kiedyś, dawno temu, wyrył je jakiś wielki robak albo świder.

Tunel skończył się wreszcie, aby ustąpić nieco wyższej jaskini. Kolejne metry, które przebyli podróżnicy, odsłaniały nierówną grotę o kamiennej posadzce, w której centrum znajdowało się rozwidlenie. Nie było tutaj jednak żadnego wyboru ścieżki: jedna z odnóg była zawalona i wyglądało na to, że gruzowisko było niedawne - powstało parę dni temu albo nawet wczoraj, przedwczoraj.

Ponownie, ślady w mule posadzki wskazywały na obecność paru humanoidów, którzy byli tutaj wcześniej.

Dalsza droga, która zajęła mniej więcej pół godziny, prowadziła jeszcze dalej w dół. Pieczara skończyła się i przyjęła na powrót formę tunelu, choć znacznie bardziej naturalnie wyglądającego, w odróżnieniu od tego poprzedniego.

Ten tunel skończył się wreszcie pojedynczymi drzwiami. Obok nich leżały pozostałości drewnianych drzwi, całkowicie przegniłe i rozłożone przez wilgoć i grzyby.

Drzwi prowadziły do małego, kamiennego pomieszczenia, które wyglądała jak jakaś zapomniana piwniczka: kamienna klitka była całkowicie pusta. Ściany zabudowane sporymi głazami układały się we wzór, który przywodził na myśl architekturę kamienic Rozgórza.

Z piwniczki wychodziło jedno wyjście: była to mała dziura, podobna króliczej noże, która wydawała się kończyć po paru stopach drewnianym włazem.

~

Parę kopniaków posłanych w drewnianą osłonę natychmiast rozbiło ją w drobne drzazgi. Każdy z podróżników wyszedł, jeden po drugim, aby móc zaobserwować dziwo, które przed nimi się rysowało.

Beczki z winem, piwem, regały, na których znajdowało się zapakowane w papier suszone mięsiwo, więcej mięsiwa zawieszonego na hakach, beczki z jedzeniem - jabłkami, rybami i nawet parę udźców wołowych, zawieszonych na jednej ze ścianek. Spiżarnia posiadała jedno wyjście - była to drabinka, u której szczytu znajdowała się klapa. Z góry dochodził gwar ludzkich głosów.

Podziemne przejście było zakamuflowane jako jedna z beczek - stara, zaniedbana i umieszczona w rogu pomieszczenia.

~

Kiedy wyszli, okazało się, że miejsce, w którym się znaleźli, było znane.

Była to karczma.

– Aaa! Kurwa!!! Znowu zachlali, już spać nie mieli gdzie!
Niczym prawdziwy taran oblężniczy albo chorągiew ciężkiej konnicy, z okolic szynku wyłoniła się nalana karczmarka. W potężnych łapach z serdelkowatymi palcami dzierżyła sporych rozmiarów buzdygan. Obok niej dreptał jakiś drobny mężczyzna, niewiele większy od niziołka, który był wyposażony w drewnianą pałę.
– Wynocha stąd, hultaje! - zawyła z furią baba. – Nie trzabyło tyle chlać! Kurwa!
Ponaglani pchnięciami i szturchnięciami buzdygana i drewnianej pałki, podróżnicy zostali wreszcie wypchnięci brutalnie poza szynk. Na nic zdały się tłumaczenia o podziemnym tunelu i starej twierdzy, do którego prowadził - te zostały skwitowane jako bajania prostaczków, co nie umieli pić.

Znaleźli się na zewnątrz.

Napis nad wejściem do karczmy brzmiał:

“MARYNOWANE UCHO”.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 28-09-2022 o 12:05.
Santorine jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172