Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-05-2022, 17:36   #11
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Intensywna potyczka w płomieniach pozwoliła nieco się rozerwać rozpuszczonej półelfce. Jednak każda, nawet najbardziej porywająca zabawa musiała mieć swój kres. Kiedy dym zgęstniał Lavena postanowiła się czym prędzej wydostać się z płonącego pomieszczenia, zanim duszący miazmat zajmie jej płuca i pozbawi ducha.
— Hm, do wszystkich, wasza wspaniała towarzyszka opuszcza walkę. Dobra, to tyle — zakomunikowała beztrosko na odchodne.
Fortunnie dla niej do tej pory spanikowana tłuszcza zdążyła się już ulotnić, więc droga prowadząca na zewnątrz była w zasadzie wolna. Elegancko zatykając wyperfumowaną i zwilżoną chusteczką nozdrza, dziewczyna skorzystała z przejścia i wydostała się na korytarz. Na jej szczęście obyło się jedynie na paru kaszlnięciach i delikatnych zawrotach głowy, które dość szybko ustąpiły.


Kiedy inni, ryzykując zdrowiem, zajmowali się gaszeniem, czarownica zajmowała jedno z wolnych siedzisk, odmawiając ustąpienia miejsca dla jednego z poszkodowanych. W końcu ona też była poszkodowana! Siedziała więc i ubolewała wylewnie nad stanem swego zdrowia (lekko drapało ją w gardle) oraz przyodziewku (który straszliwie przesiąkł odorem spalenizny). Zastanawiała się nawet, czy nie obarczyć władz miasta kosztami leczenia i przywrócenia jej garderoby do porządku. W końcu doszło do rażącego zaniedbania protokołów bezpieczeństwa i to oni byli odpowiedzialni! Tak czy inaczej, zamierzała wyjaśnić sprawę tego rozkosznego... to znaczy tragicznego zdarzenia. Musiała tylko odszukać tę całą Gretę Gardanię.

W końcu odnalazła kobietę stojącą w towarzystwie asystentów niedaleko zniedołężniałego stwora zowiącego się Ficko. Ruszyła ku niej bezceremonialnie, po drodze trącając nieszczęsnego goblina. Za nic miała sobie okoliczności, obowiązki głównej rajczyni i zgromadzony w pobliżu żądny odpowiedzi tłum. Ona była ważniejsza, niż ktokolwiek inny, a zwłaszcza jakieś tam zgliszcza. Z przesadną kurtuazją przepraszając stojących jej na drogę dopchała się ostatecznie do Gardanii i zabrała głos.
— Ekhm. Dzień Dobry, Szanowna Przewodnicząca Rozgórza. Pozwolę sobie się przedstawić. Jam jest Lavena Da'naei. Najwybitniejsza iluzjonistka, eksploratorka podziemi i specjalistka od zabezpieczeń w Avistanie — wypowiedziała z doskonałą dykcją i pełną emfazą. — Niewątpliwie o mnie pani słyszała, lecz na ewentualne autografy i opowieści pozwolę sobie później, i w bardziej odpowiednim do tego miejscu. Przybywam bowiem w innej sprawie. Mianowicie ze swej strony pragnę oficjalnie wyrazić zaniepokojenie incydentem, którego mimowolnie stałam się świadkiem. Rozumiem, że modne są u was liberalne andorańskie zwyczaje i pozwalacie wszelkiemu stworzeniu zabierać głos oraz swobodnie pałętać się po budynkach administracji publicznej. Ale wpuszczenia na posiedzenie Zewu Śmiałków dwóch mieszkańców sfery żywiołu nie uważam za zbytnio rozsądne. Czy mogłabym liczyć na jakieś wytłumaczenie, dlaczego te dwa mefity w ogóle dostały się pomieszczenia, siejąc spustoszenie i pożogę? Narażając przy tym na szwank zdrowie obywateli, zwłaszcza tych lepiej urodzonych.
Podkreśliła dobitnie, ewidentnie mając na myśli siebie.
—... I jak rada miasta poczuwa się do kwestii rekompensat, za poniesione przez nich straty moralne i materialne?
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 02-05-2022 o 17:41.
Alex Tyler jest offline  
Stary 03-05-2022, 00:10   #12
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Wug poszedł wraz z "Kat" do medyka. Znał ją jedynie przelotnie. Ona była tą kobitką od machania popisowo mieczem. On dla niej zapewne tym wikidajło z karczmy. Nie mniej to oni byli wśród tych którzy na "Zewie Śmiałków" rzeczywiście okazali się śmiałkami i podjęli zdecydowaną walkę.

- Dobra walka - zwrócił się do kobiety. - Jestem Wug Łamacz Kości z plemienia Białej Pięści. Przedstawił się kobiecie a ponieważ zbliżali się już do medyka barbarzyńca położył mu wielką i muskularną łapę na ramieniu by zwrócić na siebie uwagę.

- Ludziny - wskazał ma mieszczan w koło - jeśli oddychają to poczekają. Trzeba opatrzeć wojowników. - wskazał na siebie i "Kat" Minę miał przy tym zaciętą i nie przyjmującą odmowy.
 
Icarius jest offline  
Stary 03-05-2022, 17:06   #13
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Zew Śmiałków okazał się być, wbrew początkowym wrażeniom Kateriny, dosyć emocjonującym zdarzeniem. Zebranie prędko przeszło od przemów i sprawozdań do płomiennych harców, gdzie pierwsze skrzypce grał duet mefitów i pożar przezeń wywołany, a kroku dotrzymywała im garść kompetentnych osobników, w skład której weszła między innymi Bonheur. Cała ekscytująca awantura przeplatana też spędzaniem spanikowanych mieszczan i poganianie ich we właściwym kierunku, niczym owieczki na wypasie. Katerina nie spędziła za dużo czasu na tej ostatniej czynności, bo gdy do sali wpadł kolejny mefit ruszyła mu na spotkanie, coby ukrócić nieco piromaniackie zapędy planarnych przybyszy. Tam już zabrylowała nieco bardziej, przynajmniej do momentu gdy szpony monstra przeorały i przyozdobiły jej szyję o bąble, a dym wdarł się do płuc i czarne plamy zaczęły tańczyć na pograniczu wizji. Szczęśliwie był przy niej Wug, samą swą obecnością testując wytrzymałość hebanowego stołu.

- Wug dokończy - sarknęła słabo, zeskakując z blatu.

Jakoś, na chwiejnych nogach, dotoczyła się do wyjścia zanim siwy dym kompletnie już wydusił z niej resztki oddechu i przytomności. Katerina nie zarejestrowała nawet pacnięcia na cztery kończyny gdy opuściła salę główną, zbyt zajęta charczeniem, pluciem i kaszleniem. Potrząsnęła i głową, odpędzając mroczki i podniosła się ociężale, zerkając na pożar. Łańcuch dostarczający wiadra działał sprawnie i muszkieterka ruszyła wzdłuż ludzkiej stonogi, łasa na zaczerpnięcie nieco świeżego powietrza. Zaczerpnęła je paroma haustami, a gdy umysł powrócił już do pracy na pełnych obrotach skierowała kroki ku ustrojstwom pompującym wodę, chcąc jakoś jeszcze pomóc w gaszeniu pożaru. Długo to nie trwało, tłum zaczął się przegrupowywać we wnętrzu śmierdzącym spalenizną i rozbito nawet polowy lazaret. Tam też powędrowała Katerina w towarzystwie Wuga, którego kojarzyła z jego chlubnej kariery jako wykidajło. Chłop rzucał się w oczy i był intrygującym osobnikiem.

- Dobra walka - przytaknęła nieco chrypiąco, krzywiąc się nieco gdy pręgi na szyi otarły się o wysoki kołnierz koszuli. - Katerina Bonheur.

Medyka, oderwanego od roboty ciężką łapą Łamacza na ramieniu, widok górującego nad nim orka wciął nieco w miejscu i szukał przez chwilę języka w gębie, co dało Katerinie okazję na słowną ripostę.

- ”Wojowników”, hm? - Zaśmiała się pod nosem. - A ja myślałam że dla ciebie i twoich pobratymców taki rapier to ledwie wykałaczka do gmerania w tych imponujących kłach.

I już, już Katerina otwierała usta żeby popędzić medyka do działania, gdy wzrok wychwycił brak jakichkolwiek działań, których można było spodziewać się w takiej sytuacji ze strony służb porządkowych. Omiotła spojrzeniem strażników jedynie przestępujących nerwowo z nogi na nogę i brak jakiejkolwiek organizacji, brak rozkazów i brak działania. I po raz kolejny w życiu zastanowiła się, jakim cudem Avistan jeszcze stał, biorąc pod uwagę nieudolność i pasywność lwiej części populacji w sytuacjach nadzwyczajnych.

- Czy ktoś widział, skąd te chochliki przyszły? - Rzuciła w sumie do wszystkich i do nikogo szczególnego. - Czy ktoś zabezpieczył pogorzelisko? Szukał poszlak?

Katerina jęknęła tylko pod nosem gdy, pożal się Calistrio, “strażnicy” zaczęli wodzić po sobie spojrzeniami, jakby żaden z nich nie wiedział za bardzo co odpowiedzieć muszkieterce. Bonheur westchnęła ciężko, zerkając przez ramię na pogorzelisko w sali głównej. “Chcesz coś zrobić dobrze, zrób to sama,” przemknęło jej przez myśl.

- Jakaś maść na oparzenia i opatrunek, dobry człowieku - zakomenderowała medykiem.

Pomieszczenia z których do sali wpadły mefity mogły oferować jakieś wyjaśnienia na nurtujące Kat pytania, ale nie ufała strażnikom i była pewna, że prędzej zadepczą ewentualne ślady jakie mogły się tam znajdować. Z drugiej jednak strony pulsująca bólem szyja musiała zostać opatrzona chociażby prowizorycznie, więc Katerina postanowiła odczekać cierpliwie, aż medyk zacznie na niej medykować. Wsłuchując się w trwającą właśnie przemowę Laveny, którą Bonheur prędko ochrzciła w myślach “Diuszesą”.
 
Aro jest offline  
Stary 03-05-2022, 18:21   #14
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Valenae dopiero po opuszczeniu ugaszonego ratusza zdjęła z twarzy mokrą chustę, która już prawie całkowicie wysła od samej ciepłoty ciała. Chusta była do prania jednak patent stary jak świat coś tam pomógł. Czuła w każdym oddechu dym, a każde przełknięcie śliny smakowało pożogą, ale nic poważnego czego nie można by wykaszleć czy spłukać winem. Do jutra będzie wszystko dobrze.

Rozejrzała się dookoła. Była zmęczona, ale zadowolona. W samej walce niewiele pomogła poza jednym celnym strzałem pod sam koniec, ale za to czynnie pomagała w ewakuacji i z tego co pamięta przynajmniej kilka osób dzięki jej zabiegom opuściło zagrożony teren. Pobieżny rzut oka wskazywał, że poza kilkoma rannymi nikt raczej nie zginął co można było uznać za duży sukces. Budynek ratusza się odbuduje i odnowi. Ludzkie życie nie ma przecież ceny. No chyba, że jest ona wydrukowana na liście gończym.

Rozglądała się dookoła czy nie mogłaby jeszcze gdzieś komuś w czymś pomóc jednak sytuacja wyglądała na opanowaną. Usiadła niedaleko by chwilę odsapnąć. Przyglądała się tłumowi wzburzonych interesantów gromadzących się dookoła Przewodniczącej Rozgórza. Byli tam ludzie zagubieni tym co się stało, byli poszkodowani szukający wsparcia, byli też ci roszczeniowi co to próbują zawsze coś w życiu ugrać nawet na nieszczęściu innych. Samo życie.

Valenae sama miała wiele pytań i wątpliwości, bo przecież takie ogniste stwory tak nagle w środku osady nie pojawiły się pewnie przypadkiem. Pewnie będzie dochodzenie, które utknie w martwym punkcie. Sama była ciekawa jak to się wszystko dalej potoczy i jakie będą dalsze losy Zewu Śmiałków, który miała się odbyć, a nawet się nie rozpoczął.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline  
Stary 05-05-2022, 08:47   #15
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
W czasie walki z mefitami płomienie spowijały nie tylko ciało Joreska - gorejący gniew płonął w jego duszy nie słabiej niż prawdziwe płomienie. Zatracił się w tym uczuciu, a gdy dał mu upust, wydając z siebie niszczycielski okrzyk, poczuł, że Ragathiel jest przy nim i pochwala jego czyny. Dopiero gdy stwory zostały usieczone, a wewnątrz nie pozostał nikt z postronnych, paladyn zdecydował się opuścić płonący gmach - na szczęście mimo oślepiającego i duszącego dymu trafił do drzwi. Pierwszym, co spotkało go na zewnątrz, było wiadro wody, przynoszące ogromną ulgę, ale też i otrzeźwienie.
- Czy wszyscy wyszli?! - krzyknął od razu, a gdy tylko dostał potwierdzenie, odetchnął z ulgą. Nie było jednak czasu na odpoczynek, pożar wciąż wymagał ugaszenia… Joresk oderwał fragment i tak nadpalonego, a teraz przemoczonego rękawa koszuli i owinął sobie na twarzy, po czym wraz z Wugiem i kilkoma radnymi wrócił do walki z płomieniami.

***

Udało się. Wygrali nie tylko z podpalaczami, ale także z samym żywiołem. Co najważniejsze, nikt przy tym nie zginął, chociaż nie wszyscy wyszli z tego bez szwanku. Joresk poddusił się dymem, nie mówiąc już o licznych i bolesnych poparzeniach, które sprawiały, że ledwo stał na nogach. To jednak nie miało znaczenia - uratowali wielu niewinnych ludzi, stoczyli dobrą walkę i zwyciężyli, a jeśli to nie był powód do zadowolenia, to paladyn nie wiedział, co mogło nim być. Poświęcił kilka chwil na pomoc poszkodowanym, kierując ich do medyków i uspokajając tych w większym szoku, a na jego twarzy uśmiech dominował nad okazyjnymi grymasami bólu. W myślach powtarzał modlitwy do swego patrona, dziękując za wsparcie w trudnej chwili.
W końcu podszedł do Wuga i Kateriny, czekających na pomoc od medyka.
- Świetna robota tam w środku - powiedział, kiwając im z uznaniem głową. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak chrapliwie brzmi jego głos - Od razu widać, kto w tamtym towarzystwie nie bał się walki. Joresk Strabo, wierne ostrze Ragathiela - przedstawił się, gestem wskazując na swój wisiorek, cudem nienaruszony przez płomienie - Mogę użyczyć wam jego mocy, tylko sobie tego życzycie. Uleczy przynajmniej część tych poparzeń - stwierdził. Wydawało się, że zupełnie nie interesują go jego własne rany.

Po chwili dotarła do nich przemowa Laveny. Paladyn skojarzył, że to ta zjawiskowa kobieta uleczyła ich w trakcie walki …płomieniami?
- Pytanie radnych o pochodzenie mefitów raczej wiele nie da - skomentował cicho - Hmm, dobrze mi się wydaje, że część goblinów się ulotniła? Żaden nie został w głównej sali, prawda?
 
Sindarin jest offline  
Stary 06-05-2022, 17:30   #16
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Medyk, jakiś młody człowiek, na słowa Wuga niewiele odpowiedział, dał tylko znak, żeby on i Katerina podeszli bliżej i wziął się do roboty. Pozostali mieszczanie ustawieni w kolejce także nie protestowali. Zapewne dla świętego spokoju. Medyk kolejno pracował nad tymi, którzy potrzebowali pomocy. Rezultaty były różne, w zależności od powagi ran, które odnieśli awanturnicy.

Cytat:
Odzyskane punkty wytrzymałości (aktualne punkty wytrzymałości)
Wug - 6hp (aktualnie 15hp)
Katerina - 22hp (aktualnie 19hp)
Gobelin - 15hp (aktualnie 19hp)
Najbardziej poważne rany, jak się okazało, odniósł Wug. Choć potężne cięcia orka posłały mefity w niebyt, to on sam był poważnie poparzony przez płonącą substancję, którą jeden z nich oblał go podczas walki. Ostatecznie, oparzenia zostały obwiązane bandażami, Wug dostał mały słoik z maścią, a mężczyzna, który go obsłużył, życzył rychłego powrotu do zdrowia.

~

Na pytania Laveny i Kateriny dotyczące tego, któż rozpętał pożar, strażnicy zmitygowali się i spojrzeli po sobie. Choć straż wewnątrz sali obrad zajmowała się przede wszystkim zniszczeniami, to jednak znalazł się jeden, który ponoć coś widział i miał przyjść lada chwila. Paru strażników zawołało jakiegoś człowieka imieniem Gavin Daine, a z zewnątrz ratusza odpowiedziały im kolejne nawoływania.

Co do pytań o odszkodowanie półelfki, czy będzie jakaś rekompensata, główna radna Rozgórza machnęła ręką w stronę towarzyszącej jej dziewczyny. Ta zaś przebąkiwała, żeby złożyć oficjalny wniosek w trzecich drzwiach od lewej na korytarzu zachodnim i w ogóle zaczęła recytować Lavenie ciąg miejsc i procedur.

Młoda kobieta, zastąpiwszy główną radną, trajkotała:

- Obecność mefitów w głównej sali obrad stanowi poważne naruszenie paragrafu trzeciego ustawy “O obecności istot magicznych w Rozgórzu”, ustęp szósty, który wyraźnie precyzuje, że istoty z planów elementarnych powinny być przywoływane tylko w kręgu i tylko pod okiem gildii z Elidir.

- Rekompensaty z tytułu poszkodowań są regulowane w kodeksie karnym Rozgórza, paragraf siedemnasty, który wyraźnie mówi - tu zasłoniona okularami kobieta przewertowała ciąg kartek w księdze - że gros strat powinien ponieść przywołujący, zaś rada miejska może uzupełnić do dwudziestu procent doraźnych szkód, w zależności od typu elementu, rodzaju magii, śmierci aplikującego…

~

Kiedy Lavena dowiadywała się nowych typów okoliczności, w jakich można zginąć bolesną śmiercią i komu za to przysługują pieniądze, pozostali radni, razem z Gretą Gardanią, zwrócili głowy w stronę nadchodzącego strażnika.

Okazało się, że świadkiem był starszy mężczyzna, który przedstawił się jako Gavin, prosty strażnik, który pilnował zachodniego skrzydła ratusza. Zanim główna radna odparła na słowa półelfki co do wpuszczania mefitów na salę, strażnik rzekł:

- To był Calmont, ten dureń, co ostatnio się zatrudnił w księgarni - rzekł Gavin. - Zaraz go poznałem. I... jeszcze jakiś, nie wiem, pomagier może. Kiedy zaczął się Zew Śmiałków, widziałem, jak tych dwóch coś kombinowało ze zwojem papieru w zachodnim skrzydle.
- Zaiste, prawdę gada! - wykrzyknął jakiś inny, słysząc słowa siwego strażnika. - Toć to przecież nie minęło pięć minut, jak żem ich widział, kiedy uciekali z miasta!
- Jak wykrzyczeli parę słów i zrobili parę gestów, zaczęli uciekać - wzruszył w końcu ramionami. - Próbowałem ich ścigać, ale wypili mikstury jakieś. To potem już ogóle ich nie widziałem, jak zaczęli biec tak szybko.

Greta Gardania rozwarła szeroko oczy na wieści, które przynieśli jej strażnicy.

- Z miasta!? W którą stronę? - dopytywała.
- W stronę Czarciego Wzgórza - odparł strażnik. - Kiedy widziałem, jak uciekali, nie wiedziałem jeszcze dymu z ratusza… - i urwał, widząc reakcję pozostałych.

Na wzmiankę o Czarcim Wzgórzu, przez parę dłuższych chwil zapadła cisza: tłum gapiów zaniechał gwaru, radni i urzędnicy wynoszący zwęglone meble zastygli.

Wreszcie jednak, cisza zmieniła się w napięte szepty, które przetoczyły się między zebranymi. Ficko krzyknął:

- Czarcie Wzgórze!!! - zawodził garbaty goblin. - Cytadela! Moi bracia i siostry! Plemię Cierniowego Kamienia!!!

Na powstający gwar i głosy niezadowolenia, przewodnicząca podniosła rękę, uciszając wszystkich.

- Przyjaciele, dojdziemy do tego, kto i dlaczego podpalił nasz ratusz - rzekła ze spokojem. - Czy to nie dzisiaj jest dzień Zewu Śmiałków?

Spojrzała po twarzach mieszczan, a wielu z nich odwróciło wzrok. Awanturnicy zauważyli, że poza nimi - to jest Wugiem, Joreskiem, Gobelinem, Valenae, Laveną i Kateriną, z prawie dwóch tuzinów awanturników nie został już nikt. Wojownicy i zbieranina najemników, która jeszcze nie tak dawno była zainteresowana Zewem Śmiałków, jakimś cudem zniknęła, tak samo jak znajomkowie Ficka.

- Zatem? - dopytywała Greta Gardania. - Śmiałkowie, czy któryś z was zechce wybrać się na Czarcie Wzgórze i przyprowadzić mi tego… Calmonta?

- Zapłacimy odpowiednio - ciągnęła Gardania. - Piętnaście sztuk złota za skontaktowanie się z plemieniem Cierniowego Kamienia i drugie tyle za sprowadzenie podpalaczy. Żywych! - Greta błyskawicznym ruchem wyjęła z kiesy pióro, naskrobała nim parę zdań, wyrwała kartkę i wręczyła ją swej asystentce, która gorliwie pokiwała głową.

Wreszcie, wzrok głównej rajczyni miejskiej spoczął na awanturnikach.

- Ach, czy to nie tych paru, którzy gasili płomienie razem z naszymi? - zapytała kobieta, a jeden z radnych skinął głową. - Świetnie, potrzebujemy się im odwdzięczyć.

Skinęła na medyka, który wcześniej zajmował się Wugiem i innymi, a ten sięgnął do swojej torby, z której wyciągnął pięć fiol. Trzy z nich zawierały lekko zielonkawy płyn, jedna - mętną, szarą zawiesinę, a ostatnia była bezbarwna.

- Zielone leczą rany i zrastają złamane kości, bezbarwna to antidotum na trucizny, a biała wzmacnia przeciw chorobom - uśmiechnął się medyk. - Dla was.

Wzrok radczyni miejskiej wodził - to po mieszczanach, to po awanturnikach. Kobieta wydawała się obmyślać jakiś plan.

Czekała na ich odpowiedź.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 06-05-2022 o 17:36.
Santorine jest offline  
Stary 06-05-2022, 17:36   #17
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Gobelin był obolały od nawdychanego dymu, udało mu się uratować budynek i był z tego dumny! Zmarszczył nos widząc jak ruda magiczka traktuje jego pobratymca, oraz przywódczynie rady nie lubił tego typu istot. Kojarzyły mu się z grubymi silnymi goblinami, które wykorzystywały przewagi dane przez bogów, aby gnębić innych.

Nie odezwał się jednak, w tej kwestii zmysłem artysty wyczuwając okazje, aby zarobić i zyskać nieco sławy w mieści! Ludzie chcieli wiedzieć, co się stało stary Goblin zaczął naprędce układać prostą pieśń włożył Reksiowi w pysk worek na datki i zaczął grać prostą melodię:

Posłuchajcie ludzie zacni eposu krótkiego acz wspaniałego o uratowani waszego pięknego Ratusza budynku
Przez waszą dzielną radę miasta oraz śmiałków kilku!
Tabun chochlików ognistych istot niegodziwych
Postanowił zniszczyć klejnot architekturowy
Wszystkich pozabijać ku ucieszę własnej
Wasza Pani Burmistrz panice nie uległa
Głowe na karku zachowała
Wespół z łuczniczką Valenae
Ludzi do wyjścia kierowała!

Wug Łamaczem Kości zwany ork przepotężny z furii swej znany połamał niegodziwym podpalaczom gnaty!
Kat wojowniczka wspaniała choć inny sposób walki ma
W niczym mu nie ustępowała!

Dzielny Rycerz choć w stal zakuty nie dawał wrogom pola
Aż im pospadały buty! Lady Lavena magię płomieni przywołała, aby ogień uspokoić i wojownikom pomóc.
Nawet Ja wasz skromny śpiewak Gobelin rzuciłem kilka głazów we wrogów!

Tako oto się skończyła smutna przygoda, szczęściem jest, że nikt prócz podpalaczy życia nie zatracił.

Pragnę tu podkreślić, że historia ta dowodem
Że nieważne jaki kolor nasz kolor zieloni czy bladzi
Jednym stadem być możemy
I wielkie rzeczy osiągniemy
Gdy tylko pracować wespół
Niczym jedno wielkie stado
Zechcemy i zaczniemy



Nie była to jego najlepsza robota ale wolał zanucić cokolwiek niż zachować milczenie i zatracić okazję.

- Tak mości rycerzu były trzy Gobliny oprócz mnie Godo, który przemawiał na zebraniu, spanikował podczas pożaru, milczek, który chyba nie ma języka oraz trzeci, który pozostał i został potrącony przez Lady L... Wiem, że gadali coś między sobą, że zamierzają wrócić do stada i opowiedzieć o zebraniu- Odpowiedział świętemu mężowi.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 12-05-2022 o 18:30.
Brilchan jest offline  
Stary 08-05-2022, 19:14   #18
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Tajemnica pożaru wywołanego przez mefity została rozsupłana wraz z rewelacjami Gavina, które Katerina skwitowała parsknięciem ze swojego miejsca pod ścianą, o którą opierała się z założonymi rękoma. Na język cisnął jej się zgryźliwy komentarz, że mężczyzna marnie strzegł zachodniego skrzydła i jeszcze marniej robił za strażnika, który widząc jakieś machlojki ograniczał się do ich oglądania, a nie interwencji, ale wstrzymała się od wbicia szpili. Podrapała się jedynie tuż nad przylepionym na szyję opatrunkiem, słabo zmniejszającym dyskomfort zadrapań, po raz kolejny utwierdzając się w przekonaniu, że bardzo prędko byłaby w stanie zdominować margines przestępczy Rozgórza. Z takimi gwardzistami jak Gavin byłoby to dziecinnie proste.

Katerina odbiła się od ściany i zrównała z Wugiem i Joreskiem, gdy Greta rozpoczęła swoją przemowę. Nie uszło jej uwadze, że z obecnych na Zewie została już tylko garść, ale tutaj nie było co się dziwić. Najpierw pożar przesiał awanturników-amatorów, a teraz wzmianka o wycieczce na Czarcie Wzgórze pokazała już, kto tak naprawdę nadawał się na Śmiałka, a komu tylko marzyło się bycie Śmiałkiem. Katerina szturchnęła Joreska, który przedstawił się jej i orkowi parę chwil wcześniej.

- To co, panowie... - Rzuciła teatralnym szeptem w stronę rycerza i Wuga. - Wycieczka na Wzgórze?

Pytanie było chyba jednak retoryczne, albo muszkieterka domyślała się odpowiedzi, bo postąpiła dalej do przodu, w stronę Grety.

- Katerina Bonheur - skinęła kobiecie głową. - Oferuję swoje usługi, ekspertyzę i ostrza oraz przystaję na warunki umowy. Powiedzcie ino tylko, madame Gardania, czy w Rozgórzu jest ktoś, kto zna rozkład twierdzy? Bądź może w archiwach znajdują się jej plany?

Bonheur nie miała w zwyczaju szturmować czegokolwiek w ciemno.
 
Aro jest offline  
Stary 08-05-2022, 22:46   #19
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Lavena z początku poniekąd udawała, że słucha, co mówi do niej urzędniczka. Wtrąciła nawet mimochodem.
— Ależ oczywiście, że rozumiem, w końcu, by być władczym, należy najpierw być dokładnym.
Dość szybko jednak poczuła znużenie i pstryknęła jej palcami przed nosem.
— Słuchanie. Taka prosta czynność.
Następnie błyskawicznie przejęła inicjatywę i zaczęła z nadzwyczajną dramaturgią oraz przesadną dokładnością tłumaczyć ogrom poniesionych przez siebie strat moralnych i materialnych, oraz skalę rażących zaniedbań ze strony władz miasta, które dopuściły do tak haniebnego incydentu.
— … To satyna z Tian Xia, nie atłas! — „Idiotka!”— O wiele cenniejszy materiał! Przecież łaskawie tłumaczyłam! Nie, nie mogę tego po prostu jej wyprać rzece jak byle chłopka! Proszę sobie nawet nie dworować! Z całym szacunkiem, ale przywrócenie tej delikatnej tkaninie pierwotnych właściwości i pozbycie się zeń wstrętnego odoru jak z rozbójniczego paleniska będzie kosztowało zdecydowanie więcej, niż pani miesięczny zarobek. Nie mam też najmniejszego zamiaru darować wam tej kwoty, nieważne jak śmiesznym wydatkiem byłaby dla tak wybitnej i majętnej osoby jak ja, w żaden sposób bowiem nie sposobicie mnie do takiego aktu wspaniałomyślności. Przede wszystkim raczę podkreślić, że to kwestia elementarnych zasad. Taki afront musi spotkać się z właściwą reakcją. W końcu chodzi tu o moją reputację! Tak, nie inaczej, zdecydowanie poczytuję to sobie jako uszczerbek na honorze. A takie sprawy każde cywilizowane prawodawstwo traktuje z należytym wyczuciem i estymą. Dlatego właśnie...
Perorowała dalej. Tym razem to urzędniczka została sprowadzona do roli biernej słuchaczki. Bowiem jeśli chodziło o gadatliwość, a zwłaszcza mówienie o sobie, to półelfia narcyzka rozwinęła tę sztukę do perfekcji i wręcz nie miała sobie równych. Dlatego nawet wytrawna i świetnie przeszkolona w mechanicznym recytowaniu formułek biurokratka z rady miasta musiała jej ustąpić pola.


Jednak niedługo po tym jak przyszedł wezwany przez radną świadek – strażnik, czarownica przerwała potok słów.
— Dużo obszerniejsze wyjaśnienia pozwolę sobie złożyć później na piśmie. Na razie jest pani wolna.
Machnęła ręką, jakby zwalniała ją tymczasowo ze służby, po czym skupiła się na Gavinie. Wysłuchała relacji mężczyzny z niemałym zażenowaniem. „Cud, że starcza mu rozumu na oddychanie” westchnęła w myślach. Jednak przede wszystkim zaintrygowała ją wzmianka o Czarcim Wzgórzu przez to, jakie reakcje wywołała.
— Myślałam, że to budowla instytucji publicznej, a nie cyrk. Nieco godności na litość Calistrii... — skomentowała powstałą nieco później wrzawę.
Na szczęście Gardania zdołała szybko uspokoić tłum.

Wiśniowowłosa zdołała rychło spostrzec to samo co przewodnicząca Rozgórza, mianowicie fakt, że po większości awanturników nie było śladu. Chyba nikt z domniemanych „śmiałków” nie miał dość odwagi, by ruszyć do wspomnianego wzgórza. „Ha! Tym lepiej! Durnie zawiodą tam, gdzie bystrzy przeżyją. I tak nie ma nikogo lepszego ode mnie na to miejsce. O ile zapłata będzie odpowiednia...” pomyślała młódka. Nie znała ryzyka i nie była zabobonna, stąd łatwiej było jej podjąć takie ryzyko. Zresztą, świadomość tegoż najprawdopodobniej i tak by jej nie zatrzymała, była bowiem niezwykle zuchwała, lekkomyślna i pewna siebie.

Zapoznawszy się ofertą przewodniczącej rady, odniosła się doń w całej swojej pysze i przesadzonej teatralności.
— Dobrze pani mniema, przypuszczając, że skorzystam z tej propozycji. Wręcz pochwalam niesłychaną roztropność pani selekcji. Bowiem nawet w tym osłabionym stanie jestem jednym z pięciu najlepszych czaromiotów w Golarionie. Jednak zdecydowanie będziemy musieli pomówić o lepszej zapłacie...
Tu deklaracja, w miarę możliwości, próby wytargowania przynajmniej odrobinę większej zapłaty



Wkrótce potem spojrzała spod długich rzęs na swych nowych towarzyszy, tę samą zbieraninę, która wcześniej tak rwała się do pomocy mieszczanom. Pozwoliła sobie jednak zachować rezerwę i przynajmniej tymczasowo powstrzymać od większych komentarzy co do ich zachowania, wyglądu i ogólnego wrażenia, jakie na niej robili. Choć w kilku przypadkach aż cisnęły jej się na usta.
— Witajcie Drodzy Podróżnicy! Jestem Lavena Da’naei — przedstawiła się za to. Oficjalnie i w kurtuazyjnym oraz afektownym tonie. Następnie zerknęła z góry na Gobelina. — Rzecz jasna ty, stworze, możesz zwracać się do mnie po prostu „Pani”, jeśli wolisz mniej... intensywne ćwiczenia językowe.
Po czym ponownie zwróciła się do wszystkich.
— W każdym razie bardzo prosiłabym, byście w miarę możliwości starali się mnie nie spowalniać. Hm, do tego nieśmiało wspomnę, że możecie uważać się za nielichych szczęściarzy, bowiem już niebawem zobaczycie moją potęgę na własne oczy. Lecz to nie koniec dobrych wiadomości, bo choć nie chciałabym wydać się arogancka, to jestem naprawdę dobra... we wszystkim! I na tym na razie poprzestanę, jako że skromność jest również jedną z moich zalet. Żywię jedynie nadzieję, iż nie dajcie zwieść prymitywnym pozorom i prostackiej zawiści, doceniając niewątpliwy przywilej, jakim jest moje towarzystwo. Toteż liczę, że dobrze będzie się nam współpracowało.
„Oczywiście to będzie opowieść o moim bohaterstwie, robaki. Wy zaledwie ją współdzielicie” dodała jeszcze w głowie.

Kiedy Gardania rozpoznała w niej i pozostałych te same osoby, które rozwiązały problem z mefitami i w sporym stopniu z pożarem, oraz zaproponowała w zamian nagrodę, półelfka, mimo najmniejszego wkładu w te osiągnięcia, jako pierwsza wyrwała się do odpowiedzi.
— Ach, tak. Zawsze pozostawiam po sobie najlepsze wrażenie. W zasadzie to było zbyt łatwe, ale ileż w tym było tym radochy!
Nieco później jeszcze zwróciła się do przywołanego medyka.
— Ekhm! Tak, jestem ranna… proszę się mną zająć! Niestety muszę NALEGAĆ, żebyś mi pomógł. Chyba i bez szkła powiększającego widać, w jak niekorzystnym jestem stanie?
Jak w komentarzach: deklaruję jeszcze przyjęcie leczenia i wyłudzenie złota w ramach rekomensaty

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 09-05-2022 o 05:16.
Alex Tyler jest offline  
Stary 09-05-2022, 08:04   #20
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Uznawszy, że zrobił, co mógł w tej sytuacji, Joresk ustawił się pokornie na końcu kolejki oczekujących na leczenie. Poparzenia dawały mu się we znaki, ale zagryzł zęby i zawzięcie nie dawał tego po sobie poznać. Czuł, że znów był gotów korzystać z łask Ragathiela, ale póki co wstrzymał się z nimi. Medyk miał swój fach, dla którego poświęcił całe swoje życie, więc zignorowanie jego oferty pomocy wydawało się paladynowi nieuprzejme.
Na odpowiedź goblińskiego barda zareagował lekkim uśmiechem.
- Cóż, będą mieli co opowiadać… I proszę, mów mi Joresk. Walczyliśmy razem - powiedział, jakby te słowa miały dla niego wielkie znaczenie.


Gdy w końcu wyszło na jaw, kto najpewniej odpowiadał za przyzwanie mefitów i wywołanie pożaru, w oczach paladyna zapłonął ogień. Mieli cel, złoczyńcę, który planował spopielenie ratusza i przebywających w nim osób, z których większość była zupełnie niewinna. To, że częściowo zniweczyli jego plany i straty były jedynie materialne, nie umniejszało jego przewinom. Musieli go odnaleźć i osądzić - lub zniszczyć, jeśli okaże się przeżarty złem…
To był jednak finał, najpierw trzeba było do niego dotrzeć. Gdy w tłumie zapadła cisza wywołana wspomnieniem o Czarcim Wzgórzu, Joresk zmarszczył brwi - czyli tamta rozmowa z karczmarzem nie była jedynie dziełem przypadku. Zrobił już krok w stronę Gavina, by dopytać go o szczegóły, kiedy Gardiana uspokoiła wzbierający wśród obecnych niepokój i wezwała obecnych awanturników do ostrzeżenia goblińskiego plemienia i odnalezienia podpalaczy. Była nawet jakaś nagroda pieniężna, chociaż to miało mniejsze znaczenie.

Na szturchnięcie Kateriny odpowiedział wilczym uśmiechem.
- Jak najszybciej - rzucił krótko, a w jego głosie słychać było odległe echo gniewu. Ruszył za nią, by także oficjalnie zgłosić się do wyprawy, ale Lavena zdążyła go ubiec, prezentując się niczym wodzirej w cyrku. Bardzo wygadany i atrakcyjny wodzirej, to trzeba przyznać, ale nie zmieniło to faktu, że paladyn z trudem powstrzymał parsknięcie śmiechu, przypominając sobie niektóre ludowe mądrości na temat takich osób.
- Joresk Strabo, paladyn w służbie Ragathiela. Macie moje ostrza i błogosławieństwa Generała Zemsty - powiedział w końcu. Jego głos był mocny, a gdy wspominał o swoim bogu, wypowiadał się z wielkim oddaniem - Nie znam planów twierdzy, ale dowiedziałem się niedawno, że poza główną bramą są tam dwie wyrwy w murach, które mogą być alternatywnymi wejściami - dodał, odpowiadając na pytanie Kateriny.
 
Sindarin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172