Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-10-2022, 15:00   #11
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Galvin wiedział, że jako kapłan ma obowiązek nieść pomoc potrzebującym. Nawet z narażeniem życia.
Przybyli na ratunek rannemu mężczyźnie, którego napadło stado goblinów. Strzała w jego boku wskazywała, że potrzebuje szybkiej pomocy. Kapłan ruszył ku niemu licząc, że kolczuga i tarcza będą wystarczającym zabezpieczeniem. Jego kompani, a zwłaszcza łucznik szybko rozprawiali się z pokrakami. Galvin zręcznie uniknął ciosu jednego z nich, próbując jednocześnie zdzielić go swoim młotem. Bez powodzenia. Kontynuował więc marsz w kierunku krwawiącego brodacza. S'Ula syknęła z bólu. Zielony pokurcz musiał ją drasnąć, jednak bitwa była wygrana. Część goblinów leżała martwa, reszta ukryła się w krzakach.

Kapłan wypowiedział inkatację i całun boskiej mocy okrył rannego, lecząc część jego obrażeń. Strzałę udało się łatwo usunąć. Mężczyzna musiał czuć się znacznie lepiej. Jego życie nie było już zagrożone. Dornan zadał pytania, które i Galvinowi cisnęły się na usta, nie było jednak sensu ich powtarzać. Kapłan rozejrzał się po okolicy. Gobliny chyba dały dyla. Nic nie wskazywało na to, żeby kryły się w zaroślach, gotowe do następnej rundy.
- Jestem Galvin, a to moi towarzysze - uzupełnił wypowiedź łowcy.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 09-10-2022 o 15:03.
Pliman jest offline  
Stary 10-10-2022, 12:27   #12
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
S’Ula szła do walki z gotowym planem. Nie wiedząc jeszcze kogo zastanie za załomem drogi już wiedziała, że krzyknie ze wszystkich sił. Wzmocniona swoim półboskim pochodzeniem krzyknęła więc, po czym uśmiechnęła się widząc jak wszystkie łby patrzą w jej strone. Wszystko było dokładnie tak, jak chciała. Nadszedł czas, żeby podzielić się z mocą z towarzyszami.

- Nesverax was błogosławi - z prostej różdżki cień rozleciał się w stronę Percivala i Galvina. Jego fala zaś otoczyła na moment S’Ulę i sprawiła, że warkocze na jej głowie zafalowały.

Kobieta ruszyła uzbrojona w tarczę pomiędzy gobliny i udało jej się dokładnie to, co planowała. Pierwsi przeciwnicy skupili się na niej. Cios jednego sparowała tarczą. Przed drugim odskoczyła tanecznym krokiem. Jedynie kątem oka dojrzała Percivala, patrzącego na oddalonego goblina, który padał pod siłą czaru.

“Skubany… i nie powiedział, że nie trzeba mu sztyletu…”

Ten moment zawahania zabolał. Goblin ciął nisko, po udzie, tuż pod wypuszczoną kolczugą, a ponad nakolannikiem. Krew chlusnęła, a S’Ula omal nie padła na kolana.

“Zawsze tak się kończy rozglądanie za facetami”

Goblin okazał się bardziej mobilny niż myślała. Gdy dobyła swojego topora to zielony pokurcz był daleko. Spojrzała więc na najbliższego:

- Pożrę twoją duszę - słowa dziewczyny cały czas niosły się echem. Jej oczy na moment błysnęły czernią. Tak samo oczy przeklętego przez nią goblina. Ruszyła truchtem, nie zwracając uwagi na krew spływającą po nodze. W trzech susach była już przy ofierze. Topór opadł na goblina z tak wielką siłą, że jego ciało rozpadło się na dwie części, a S’Ula zaśmiała się złowieszczo niczym demon.

A potem faktycznie pożarła jego duszę. Cień z oczu goblin przeniósł się do oczu kobiety, a jej noga zaczęła się zasklepiać. Czuła, że żyje. Gdy rozejrzała się po polu walki, żył już tylko jeden z goblinów. Gdy do niego dotarła, to trafiła go niby od niechcenia, oddzielając rękę z ramieniem od reszty ciała.

Walka się zakończyła. Szkoda, że nie było z nimi barda. Takie zwycięstwo zasługiwało na pieśń. S’Ula zasługiwała na pieśń.

Zanim wszyscy rzucili się do pomocy rannemu dziewczyna podeszła do Percivala.

- Oddaj sztylet. Nie mówiłeś, żeś Nekromanta i zabierasz życie słowem i gestem.

Stała tak przez moment, z toporem wciśniętym pod pachę ręki dzierżącej tarczę i z wyciągniętą prawą dłonią po sztylet. Mierzyła przy tym wzrokiem mężczyznę.

***


Chwilę później dziewczyna ściągnęła wszystkie goblińskie truchła w jedno miejsce na trakt. Jedno przy drugim. Miała przy tym minę, jakby zbierała trofea. Zresztą, mogło tak być, bo odcinała im kciuki, które starannie upychala do sakiewki.

- Ahearn, widziałam, żeś biegły w posługiwaniu się ogniem. Pomożesz mi spalić ich truchła? Niech nie śmierdzą przy trakcie.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 11-10-2022, 18:02   #13
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
"Homo coboloris", kolokwialnie zwany goblinem - małe, głupie, niezdarne. Niby jedna z rozumnych ras, acz częściej traktowana jako szkodniki i redukowana do puenty żartów czy zabawnych anegdotek, jakimi naszpikowane były historie wszelkiej maści zbrojnych najemników. Zielonoskóre karły nie były strasznymi oponentami, jakąkolwiek miarą by nie mierzyć, ale Percival mimo wszystko zadrżał w miejscu na ich widok. Przywykły do spokojnego, miejskiego życia w Akademii nigdy nie przyszło mu jeszcze walczyć z kimkolwiek, nie licząc praktycznych lekcji pod czujnym okiem instruktorów. De Sartre nie łudził się, że prawdziwa walka wyglądała inaczej.

Sztylet podarowany mu przez S'Ulę wcisnął jedynie za pas, kiwając głową na jej słowa. Nie chciał już jej przeszkadzać, informować że to magia była jego orężem, albo że ma nawet własną mizerykordię skrytą za połami burego płaszcza. A gdy już stanęli na polance, było na to za późno. Percy ścisnął amulet w kształcie mystriańskiej gwiazdy, aż mu knykcie pobielały i dziwił się, że ostre koniuszki ramion nie nacięły skóry. Dyskomfort pomagał w skupieniu się, a gdy zaintonował pierwsze słowa zaklęcia, wyryte w umyśle po wsze czasy, zupełnie już nie przypominał siebie. Pewne ruchy palcami, nienaganne i idealne w swej płynności, splotły eteryczną energię, powołując do życia widmową podobiznę percivalowej dłoni. Mdłe światło zalśniło mgliście, gdy Percival zacisnął pięść. To samo zrobiła nekrotyczna kopie parę metrów dalej, wyżymając życie z goblina. Szarpany oddech wyrwał się Percy'emu z gardła, gdy podziwiał własne rękodzieło z dozą mało zdrowej fascynacji iskrzącej w oczach.

Do czasu gdy nie natarł na niego pobratymiec poległego.

- Nie, NIE! Dobry goblin, grzeczny goblin! - Krzyknął w panicznym odruchu, zasłaniając się dłońmi.

Szczęśliwie szarżujący szermierz był marny, a ostrze przecięło jedynie powietrze. Starcie dobiegło końca niedługo po tym, za co Percy, najedzony strachem, był wdzięczny. Czarodziej odetchnął w końcu pełną piersią, sapiąc jakby właśnie przebiegł maraton. Krzywo-szczerym uśmiechem obdarował podchodzącą doń S'Ulę, prostując się i wygładzając odzież. Było, nie było, kultura osobista zobowiązywała nawet w dziczy.

- Nie nekromanta! - Wrzasnął odruchowo na jej słowa, blady niczym ściana. - Z-z-zaklęcie tylko korzysta z nek-nekrotycznych energii.

Drżącymi dłońmi wydobył sztylet, oddając go kobiecie. Zmieszany przestąpił z nogi na nogę, odchrząknął i skoczył oczami, szukając jakiejś ucieczki. Palcem wskazał rannego, a później trupy.

- Musimy s-s-się nimi zaj-jąć - wydukał.


Adrenalina chyba jednak musiała robić swoje, bo gdy ponownie stanęli razem po prędkim przegrupowaniu, Percival spojrzał w stronę Ahearna. Odchrząknął, wykręcając palce.

- Magiczna impotencja to dosyć pospolita przypadłość w przypadku zaklinaczy - oznajmił. - S-s-są na to techniki medytacyjne, panie Aurdraig. Mogę też polecić parę tra-traktatów renomowanych mistrzów magii, dogłębnie analizujących wszelkie przypadłości, jakie m-mogą dręczyć czaromiotów.
 
Aro jest offline  
Stary 12-10-2022, 10:12   #14
 
Bugzy Malone's Avatar
 
Reputacja: 0 Bugzy Malone ma wyłączoną reputację
- Dzię-dziękuję za pomoc. I z goblinami, i z tą raną. - To były pierwsze słowa, które wyrzucił z siebie brodaty mężczyzna, gdy podniósł się na równe nogi. Uścisnął energicznie dłonie każdemu z was. - Jestem Yuri, drwal ze wsi Stara Dąbrowa. Mieszkam niedaleko, a tutaj przyszedłem, żeby szukać nowego miejsca do wyrębu. No i dałem się zaskoczyć tym zielonym pokurczom. Gdyby nie wy, marnie bym skończył, dlatego raz jeszcze dziękuję. A dokąd zmierzacie, dobrodzieje? Bo jak mówiłem, niedaleko we wsi mieszkam, odwdzięczyć bym się chciał jakąś strawą i napitkiem. Dacie się zaprosić?

Gdy wyszło, że sami podróżujecie do Starej Dąbrowy, drwal zaśmiał się gromko i zakręcił wąsa.
- No to bardzo dobrze się składa. Chodźcie za mną, poprowadzę was najszybszą drogą.

Nim ruszyliście w dalsza podróż, Dornan postanowił sprawdzić, czy w okolicy nie kręcą się jeszcze jakieś gobliny. Ślady zielonych prowadziły do lasu, ale tam urywały się po kilku metrach i tropicielowi nie było dane ich ponownie zlokalizować. Nie zauważył też żadnych innych zielonych. Przy zwłokach, oprócz kiepskiej jakości krzywych noży i łuków, znalazł osiem srebrników. Zawsze coś. Po tym wszystkim S'Ula ułożyła truchła goblinów jedno przy drugim i wraz z Ahearnem podpalili je dość szybko.

Gryzący, ciemny dym niósł się po okolicy, gdy wszyscy zebraliście się do dalszej drogi, zostawiając płonące zwłoki zielonych za sobą.


W czasie marszu do Starej Dąbrowy, Yuri umilał wam czas opowieściami. Głównie na temat swojej wioski. Miejsce, w którym była położona, ludzie od zawsze nazywali Zielonym Borem, a ten był częścią Lasu Neverwinter. Stara Dąbrowa, którą zamieszkiwało około pięćdziesięciu rodzin, znajdowała się w sercu Zielonego Boru i znana ponoć była ze znakomitych cieśli i drwali. Ścinane tu pnie spławiało się Rzeką Neverwinter aż do samego Klejnotu Północy. Tam według opowieści drwala stawały się masztami potężnych okrętów albo wytwarzało się z nich meble zdobiące królewskie pałace.


Nie minął kwadrans, jak przytulone do siebie, drewniane domy o spadzistych dachach wychyliły się spomiędzy drzew, ukazując wam otoczoną palisadą wioskę oraz pracujący na pobliskim wzgórzu wiatrak. Na spotkanie Yuriemu wyszło dwóch młodych chłopaków z widłami, którzy mieli chyba stanowić coś w rodzaju straży pilnującej dwuskrzydłowych, otwartych teraz wrót. Drwal szybko wyjaśnił, co zaszło i wprowadził was do środka, prowadząc w głąb wioski. Siedzące na drewnianych ławeczkach przed domami staruszki i bawiące się dzieci przyglądały wam się tajemniczo.

- Gospoda jest za rogiem, to największa chata w wiosce. Nazywa się Stary Dąb i można tam dobrze zjeść i się napić. Są też pokoje, gdybyście dobrodzieje chcieli przenocować. Na pewno się nie zawiedziecie - powiedział Yuri. - Mamy tu też skład, gdzie można zakupić potrzebne rzeczy, jest też świątynia Lathandera prowadzona przez naszą kapłankę Elenyę Srebronowłosą. To dla tych co by się pomodlić chcieli, albo zaleczyć rany.


Mężczyzna doprowadził was w końcu do dużego budynku gospody, nad którym dumnie rozkładał gałęzie ogromny, stary dąb. Wnętrze było czyste i przestronne, w powietrzu unosił się zapach pieczonego drobiu zmieszany z wonią piwa. Większość stolików była zajęta, a mieszkańcy, którzy po pracy przyszli tutaj odpocząć i się napić, przyglądali wam się z ciekawością, gdy Yuri prowadził was do szynku.

Za nim stała niskawa, starsza kobieta o beznamiętnym wyrazie twarzy. Jej oblicze rozchmurzyło się, gdy spojrzała na Yuriego.
- Obiad i piwo dla tych dobrodziejów, Jokasto - powiedział Yuri. - Pamiętasz, jak żem ci mówił z rana, że idę szukać miejsca pod wyręb? No i żem tak chodził i chodził, aż mnie gobasy z przyczajki zaatakowały. Gdyby nie ci oto odważni ludzie, nie wróciłbym dzisiaj do domu.

Tym razem i na was Jokasta spojrzała z uśmiechem.
- Skoro życie Yuriemu uratowali, obiad i pierwsza kolejka piwa dla was za darmo - powiedziała przyjemnym głosem. - Zostają u nas na noc? Pokoje tanie mamy - 4 srebrniki za dwuosobowe i 2 za jedno. Do tego wliczone śniadanie. Jak kto chce, może spać w stodole za gospodą za 5 miedziaków. Jak co potrzeba, to do mnie przychodzić, załatwię. Poradą też służę, jeśli by się chcieli co dowiedzieć. Niech zajmą stolik, zaraz doniesione co trzeba będzie.

Po tych słowach zniknęła na zapleczu a Yuri spojrzał na was.
- Muszę do domu wracać, żona z pacholętami czeka i na pewno się martwi. Raz jeszcze dziękuję za pomoc i uratowanie życia. - Skinął głową i opuścił "Stary Dąb".
Wy zajęliście stolik w rogu sali, czekając na posiłek.

 

Ostatnio edytowane przez Bugzy Malone : 14-10-2022 o 14:48.
Bugzy Malone jest offline  
Stary 13-10-2022, 09:37   #15
 
Vertis's Avatar
 
Reputacja: 1 Vertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputację
Szybko wyjaśniło się, kim był nieznajomy mężczyzna i nawet dobrze się złożyło, że go po drodze spotkali, bo też podróżowali do jego wsi. Ojciec kiedyś powiedział mu, że nic nie dzieje się przypadkiem i we wszystkim jest jakiś głębszy cel i ukryta droga. Kto wie, może staruszek miał rację, chociaż po prawdzie Dornan nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiał.

Przy truchłach zielonych znalazł osiem srebrników, które schował do kieszeni spodni. "Będzie z czego opłacić strawę i napitek dla wszystkich", pomyślał, po czym zanim ruszył szukać śladów, dał znać kompanom o znalezisku. Kręcąc się po okolicy niczego ciekawego nie odnalazł - wyglądało na to, że to była tylko niewielka goblińska nabojka, więc upewniając się, że nic i nikt nie siedzi w krzakach, wrócił do towarzyszy.

- W okolicy spokój- powiedział do pozostałych, gdy zbierali się do drogi.


Opowieści drwala słuchał jednym uchem, będąc skupionym na otoczeniu. Nie można było przecież wykluczyć, że w okolicy wciąż kręciła się jakaś banda goblinów. Albo i co gorszego. Na szczęście żadna nieprzyjemna niespodzianka nie czekała ich po drodze do Starej Dąbrowy. A wioska przypominała mu miejsce, w którym sam się wychował, choć jego dom był obecnie bardzo, bardzo daleko.

Poczuł ukłucie tęsknoty, gdy pomyślał o córce i miał nadzieję, że za jakiś czas będzie mu dane znów zobaczyć jej roześmianą buzię. Najważniejsze, że była pod dobrą opieką, przez co Dornan mógł skupić się na tym, na czym znał się najlepiej.

Starał się nie przyglądać mijanym ludziom, a w karczmie nie angażował się w rozmowę, dopóki karczmarka nie wypytała ich o pokoje.

- Dla mnie może być miejsce w stodole, nie mam z tym problemu - powiedział i spojrzał na kompanów. - A wy? Bierzecie pokoje? Jak tak, to można by wykorzystać na opłatę te pieniądze znalezione przy zielonych.

Spojrzał na Jokastę.
- A powiedz no, dobra kobieto, nie znajdzie się tu jakaś praca dla takiej grupki jak nasza? - zapytał.

Okolica wyglądała na całkiem spokojną, ale można było przecież dopytać. Dodatkowy grosz zawsze się przyda.

Yuriemu, który spieszył się do żony i dziatwy, skinął tylko głową na pożegnanie. Chwilę później ulokował się z resztą drużyny przy stoliku a z plecaka wyciągnął drewniany kubek i kilka kości. Wrzucił je do środka, zakrył dłonią otwartą część kubka i potrząsnął, przez co kości wydały z siebie charakterystyczny, przyjemny dźwięk.

- Zagramy? - Uśmiechnął się lekko. - Spokojnie, nie na pieniądze, tylko żeby umilić sobie czas, zanim nam żarcie i piwo przyniosą.

 
Vertis jest offline  
Stary 13-10-2022, 15:38   #16
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Kapłan przyjrzał się goblińskim truchłom zanim zostały spalone. Starał się zwracać uwagę na każdy szczegół. Nie chodziło mu nawet o jakieś łupy, gdyż i tak nie spodziewał się znaleźć nic ciekawego przy tych zielonych pokrakach, ale o wiedzę. Gobliny były dość powszechnymi szkodnikami, jednak Galvin nie widział ich zbyt wielu. A już w ogóle nie spotkał się z goblinami tej konkretnej rasy. Długie spiczaste nochale, wyciągnięte ostre pazury, zęby jak u piły do drewna. Ten gatunek wyglądał na bardzo agresywny i niebezpieczny. Jak na gobliny oczywiście. Zapewne ludzie mieszkający w tej okolicy nie raz mieli przez nie kłopoty. Rozmyślania Kapłana przerwało podpalenie przedmiotów oględzin. Czas było ruszać do wioski.

Uratowany brodacz uraczył ich po drodze kilkoma opowieściami. Nic szczególnie ciekawego, ot wiejskie życie i wiejskie problemy. Jednak dla żądnego wiedzy kapłana Oghmy były miłą odmianą od bajek ich koleżanki z drużyny. Droga nie trwała szczególnie długo. Jakieś kilkanaście, może dwadzieścia minut. Gdy znaleźli się we wsi uratowany tubylec zaprowadził ich do karczmy ulokowanej pod rozłożystym dębem. Pierwszym skojarzeniem jakie przyszło Galvinowi do głowy było Kuldahar, miasteczko położone na mroźnej północy, o którym słyszał kilka opowieści. Ponoć całe leżało w korzeniach ogromnego dębu. Ten, który górował nad gospodą wydawał się być wielki. Tamten z Kuldahar musiał więc być... gargantuiczny... "Może kiedyś będzie dane mi go zobaczyć?" - pomyślał przywołując w pamięci obrazek, który widział kiedyś w jakiejś książce.
W gospodzie jak to w gospodzie. Było przytulnie i wesoło, pachniało strawą i napitkiem. Kapłan usiadł na ławie i dopiero wtedy poczuł zmęczenie. Bitwa nie trwała długo, jednak nawet niewielkie starcia powodują silny stres. Zawsze trzeba potem odpocząć, szczególnie jeśli w czasie walki używało się magii. Teraz była ku temu idealna okazja. Dornan zagadnął karczmarkę o pracę. Dobry pomysł. Dodatkowy grosz zawsze się przyda. Szczególnie, że kapłan nie miał ochoty na sen w stodole.
- Chętnie przespałbym się w choćby najtańszym pokoju - odpowiedział na propozycję tropiciela. Natomiast gdy ten zasugerował grę w kości Galvin skinął głową - jasne, ale tak jak mówiłeś, dla zabawy. Hazard mnie nie interesuje.

 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 13-10-2022 o 15:41.
Pliman jest offline  
Stary 13-10-2022, 21:36   #17
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Płonące trupy goblinów pozostały z tyłu, podczas gdy poszukiwacze przygód, pod przewodnictwem ocalonego drwala, ruszyli w stronę wioski, która - według Yuri'ego - znajdowała się niezbyt daleko od miejsca potyczki z goblinami.
No i okazało się, że drwal nie kłamał, bowiem po kilkunastu minutach dotarli do Starej Dąbrowy. Nazwa, być może pochodziła od wielkiego dębu, znacznie górującego nad okolicą, ale Ahearna nie obchodziła geneza nazwy wioski. Zdecydowanie większe jego zainteresowanie budziła gospoda, o której wspomniał Yuri.
No i okazało się, że ocalenie drwala zaowocowało nie tylko kilkoma srebrnymi monetami, które przy goblinach znalazł Dornan, ale i bardzo gościnnym przyjęciem w gospodzie pod nazwą "Wielki Dąb". Nazwa świadczyła albo o wielkim przywiązaniu do tegoż drzewa, albo o całkowitym braku wyobraźni, ale w końcu nie nazwa była najważniejsza, tylko sposób, w jaki przyjęto tych, co ocalili życie jednego z mieszkańców wioski.

- Ja też chętnie spędzę noc w wygodnym łóżku - powiedział do Dornana. - Od dawna gobliny kręcą się w okolicach wioski, czy to pierwszy taki przypadek? - zwrócił się z pytaniem do gospodyni.

Za grę w kości podziękował. Wolał gry, w których bardziej liczyły się umiejętności i logiczne myślenie, niż liczenie na łut szczęścia.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-10-2022, 10:55   #18
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Stara Dąbrowa na tej leśnej prowincji urastała już do miana ostoji cywilizacji wśród ciemnej knieji, wyglądając dokładnie tak, jak wyobrażał ją sobie Percy jeszcze przed przybyciem. Podręcznikowy wręcz przykład wioski na względnym odludziu, podobnie jak jej mieszkańcy. Zupełnie jak w atlasach i przewodnikach, które de Sartre wygrzebał niegdyś w jednym z potężnych księgozbiorów Neverwinter! Czarodziej nie krył się nic, a nic z oglądaniem wszystkiego wokół, kręcąc głową wte i wewte z żywym zainteresowaniem godnym lepszych miejsc.

W gospodzie usadowił się na krześle, wzdychając z ulgą. Nieprzyzwyczajony do zbyt długich wędrówek pieszo, Percival powitał możliwość odpoczynku i, co ważniejsze!, spania w wygodnym łóżku z prawdziwą radością. Ofertę Dornana, by nocleg opłacić ze znaleźnych srebrników, odrzucił kulturalnie, wyciągając własną sakiewkę i odliczając monety. Oszczędności jeszcze miał, mógł sobie pozwolić na trochę luksusu. A przynajmniej na to, co uchodziło za luksus w Starej Dąbrowie. Przesunął srebrne krążki w stronę gospodyni.

- Prywa-watny pokój, droga pani - oznajmił. - I ba-balia ciepłej wody n-na kąpiel, jeśli t-t-to możliwe.
 
Aro jest offline  
Stary 14-10-2022, 15:05   #19
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
S’Ula po całej tej zabawie z goblinami otrzepała się tylko. Gobliny płonęły, a drużyna ruszyła stawić czoło kolejnym przygodom.

- Zaiste zacna z nas drużyna, moglibyśmy wiele osiągnąć razem. Moglibyście się na przykład zaokrętować na moim statku. W sensie złożylibyśmy się na statek, a ponieważ mam doświadczenie, to zostałabym kapitanem. Generalnie musimy pomyśleć o jakiejś nazwie dla mojej drużyny. Może… Ogary S’Uli? Co myślicie? Brzmi dobrze!

Jednak towarzysze zdali się nie być zainteresowani. Ani kupnem okrętu, ani zostaniem jednym z Ogarów S’Uli. Choć samej S’Uli zdawało się to nie przeszkadzać. Dziwiło ją też nieco, dlaczego wszyscy zwracają uwagę na Yurija. Przecież każdy głupi mógł dać się pobić goblinom. A ona jednego rozpłatała. Na pół. Perfekcyjnym cięciem.

Splunęła na trakt pod nosem mrucząc:
- Szkoda, że nie ma z nami prawdziwego barda. Znów sama będę musiała opowiadać swoje przygody.

***


W krczmie bez wahania rzuciła srebrniki na stół.

- Dla mnie pojedynczy pokój. Ale inny niż dla niego - wskazała na czarodzieja, po czym spojrzała w stronę łowczego.
- No a ba, sprawdźmy, któż dziś ma więcej szczęścia. Złapała kubek z kośćmi i rzuciła.

***


Gdy już się objedli lokalną kaszą i zupą S’Ula zamówiła garniec piwa, żeby rozwiązać kompaniji języki.
- Rzeknijcie zatem, cóż robicie, gdy nie szlachtujecie goblinów na szlaku? Wszak gdy będę snuć me opowieści po karczmach, to z chęcią opowiem, o nekromancie tak przerażającym, że nawet jego własne słowa się go boją, albo o wyznawcy dwóch bogów - wskazała na opierającą się pod ścianą tarczę kapłana.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 14-10-2022, 20:54   #20
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Gra w kości była dla Galvina miłą rozrywką. Nie trzeba było martwić się o pieniądze, więc grało się przyjemnie. Kapłan tak na prawdę nawet nie liczył punktów. Ważniejsze było nawiązanie dobrych kontaktów z towarzyszami podróży.

Gdy S'Ula nazwała go wyznawcą dwóch bogów Galvin odłożył kości.
- Częściowo masz rację - odrzekł - byłem kapłanem dwóch bogów. Ale nie jednocześnie. Jako młody chłopak zostałem pojmany przez kapłanów Bane'a. Początkowo miałem zostać zabity, dla dopełnienia jakiegoś okrutnego rytuału. Jednak najwyższy kapłan Silverus ujrzał inną wolę Bane'a i nie pozwolił na moją śmierć. Zostałem akolitą. Silverus zaś był mi jak ojciec. Srogi, czasem wręcz okrutny ojciec. Niemniej jednak dbał o mnie, uczył i zapewniał wszystko bym wyrósł na zdrowego, silnego młodzieńca. Gdy skończyłem 18 wiosen zostałem pełnoprawnym kapłanem. Wielu patrzyło na to z niechęcią, jednak nikt nie ośmielił się sprzeciwić Silverusowi. Po pierwsze stary kapłan miał niebywałą charyzmę, a po drugie... karą była śmierć. Nie było mi jednak dane długo już zabawić w klasztorze. Kapłan Silverus zachorował i zmarł kilka miesięcy później. Nowy najwyższy kapłan nie był mi przychylny. Zostałem wygnany... jako osobnik słaby. Miałem wrócić gdy udowodnię, że jestem godzien Bane'a. Jak widać nowy najwyższy kapłan miał rację... Przez trzy lata wędrowałem po świecie szukając swego miejsca. Starałem się żyć tak jak mnie tego nauczono. Jednak wybory, do których podejmowania zmuszał mnie etos kapłana Bane'a niemal zawsze kłóciły się z moim sumieniem i poczuciem sprawiedliwości. Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że nie dam rady tak dłużej żyć. Wyrzekłem się swego boga i zwróciłem się do Oghmy. Po Bane'ie pozostała mi właściwie tylko ta tarcza. Może to, że ją przerobiłem to świętokradztwo... Nie wiem. Wiem jednak, że zbyt wiele razy uratowała mi życie bym tak po prostu się jej pozbył. Na nową wszak mnie nie stać. Jak widać po efekcie mojej pracy, artystą też nie jestem...
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172