Bla, bla, BLA!, za dużo było mielenia ozorem jak na felixowy gust i pytań o rzeczy tak ważne, jak zeszłoroczny śnieg, toteż uśmiech prędko zszedł z ust chłopaka, a spojrzenie zjechało gdzieś w stronę okien z ciążącymi powiekami. Po paru chwilach nawet, w poważaniu mając kindersztubę czy powagę sytuacji, głośne i przeciągłe ziewnięcie wyrwało się z gardła Felixa, który nijak nie starał się go stłamsić. Gdyby nie zaliczka, całe to gadanie byłoby zupełną stratą czasu, ale szczęśliwie błyszczące monety wynagrodziły nudne minuty wysłuchiwania pytań i odpowiedzi.
Mała, bo mała, ale Piórko każdy, najmniejszy nawet pieniądz, przyjmował z szerokim i szczerym uśmiechem.
Już w pełnym rynsztunku ruszyli na cmentarz, na którym "źle się działo", za zbędnego przewodnika mając uroczą Mię, którą Felix - podobnie jak i resztę kompanów - zupełnie zignorował, pałaszując w najlepsze dorodne jabłko i bezceremonialnie mlaskając i przegryzając kolejne kęsy. Równie bezceremonialnie pozbył się ogryzka, gdy już wkroczyli na teren nekropolii, ciskając go szybkim rzutem między nagrobki i poprawiając torbę na plecach. Tyle dobrego, że przekąska zajęła jadaczkę Piórka i uniemożliwił - zapewne irytujący jak zwykle - monolog.
Odnalezionym pod mauzoleum trupom nie poświęcił za wiele uwagi, skupiając się o wiele bardziej na inspekcji własnych, starannie przystrzyżonych i opiłowanych, paznokci. Felix ożywił się dopiero na słowa Lucretii.
-
Jak to dobrze, że dyplom inżynierski znaczy o wiele więcej niż "wojownicze wyszkolenie"! - Klasnął w dłonie. -
Doprawdy, cóż byśmy bez ciebie uczynili, słodka Lucretio, w życiu byśmy nie doszli do odkrywczego wniosku, że...
Szczęśliwie słowa ugrzęzły Piórku w gardle, gdy zjawiły się futrzaste drapieżniki pod przewodnictwem przerośniętego samca alfa. Miecz przy pasie jakby sam wskoczył mu w lewicę, niemalże odruchowo. Felix nie zastanawiał się za długo, skacząc w ślad za S'Ulą i wykorzystując szerokie plecy aasimarki za żywą tarczę przed wilczą sforą. Prędkim, wyuczonym ruchem wyskoczył zza kobiety i bez skrupułów dźgnął ostrzem wprost w pysk worga, krzywiąc się gdy w przedśmiertnej konwulsji gorąca posoka naznaczyła smukłą dłoń i rękaw.
I tyle tego było. Wilcze truchła prędko zaczęły przyozdabiać ziemię, stając się najnowszymi lokatorami cmentarza. Hayle, nadal z grymasem wykrzywiającym twarz, ruszył w kierunku stopni prowadzących do mauzoleum.
-
Stało się! I to jak! - Odparł na pytanie inżynierki, znacząco unosząc zaplamioną dłoń i rękaw. -
Niepowetowane straty moralne, ugh!
Lekki miecz świsnął, wbity na sztorc i niebezpiecznie blisko głowy Zeery, gdy Felix pacnął na stopień i krytycznym spojrzeniem obejrzał rękę.
-
Głupie, śmierdzące, zapchlone kundle.
Bransolety zadźwięczały, gdy Piórko sięgnął po mistyczne i eteryczne zwoje energii, splatając je w przyziemnej czynności czyszczenia dłoni i rękawa z wilczej krwi, prychając i mrucząc pod nosem litanie przekleństw pod kierunkiem martwej sfory.