Welf
Kopnięcie zabolało mocno, ale jeszcze mocniej zabolała urażona duma. Podniosłem się powoli z ziemi patrząc nienawistnym wzrokiem na tancerkę tym razem z bezpieczniejszej odległości. Powinienem już dawno się nauczyć, że ile razy biorę się za gadanie to nic dobrego z tego nie wychodzi.
Na szczęście w całe zajście wtrącił się kapitan statku.
Klnąc pod nosem zszedłem pod pokład szukając swojej kajuty. Po krótkiej chwili leżałem wygodnie w swojej koi. Ochota do rozmów całkowicie mi przeszła. Starałem się skupić myśli na tym, co będziemy musieli zrobić po dobiciu do portu, starając się nie myśleć o bardzie i tancerce. Po dłuższej chwili udało mi się w końcu pogrążyć w śnie-transie. |