lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   Dreamfall: Bezsenność (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/2640-dreamfall-bezsennosc.html)

merill 28-03-2007 20:03

Almirith już miał wychodzić z komnaty, kiedy zatrzymały go słowa Remoranta."Ma racje, pomyślał, niepotrzebnie się tak zerwałem pierwszy"-zganił się w duchu, "to przez tę sytuację"-szybko się usprawiedliwił.
- Wybacz, bracie, przyjacielu lasów i wy wszyscy. Zachowałem się jak tawerniany oprych, a nie elf wychowany w stolicy naszej cywilizacji. Swoją historię wam już przedstawiłem, nie słyszały jej tylko Sae i Sidero. Więc opowiem wam o sobie jeszcze raz. Obecnie jestem banitą - tu głos mu zadrżał - skazanym na wieczne wygnanie, bez prawa powrotu na Evermeet, choć moja dusza i serce tego pragną. Kiedyś byłem Trzecim Kapitanem Srebrnych Lwów tronu Evermeet, członkiem Gwardii Królewskiej. Ale zawiodłem mojego króla i naród. W czym jestem dobry i mógłbym się przydać? Jeśli trzeba będzie walczyć, to pokażę wam co potrafię, tym razem nie zawiodę.Tak brzmiała moja przysięga
„Srebrny Lew zawsze broni swojego honoru”
„Srebrny Lew nigdy nie ucieka z pola bitwy”
„Srebrny Lew nigdy nie skrzywdzi niewinnego”
„Srebrny Lew zawsze broni życia swojego króla”
„Srebrny Lew oddaje życie za króla”
i to samo będę czynił teraz dla naszej drużyny, jeśli nią jesteśmy oczywiście?
- spojrzał pytająco na pozostałych. Miał nadzieję, że nie wezmą go za patetycznego durnia, tak już został wychowany. "Śmierć lżejsza od pióra, obowiązek cięższy niż góra".- przypomniało mu się ulubione przysłowie Arema.

welf 29-03-2007 11:36

Remorant

- wygląda na to, że mamy dość wszechstronną drużynę-
Podniósł z ziemi tubę na zwoje i spróbował ją ostrożnie otworzyć.
- jeżeli o mnie chodzi to także możecie na mnie i na moją pomoc liczyć. Nie władam, co prawda bronią tak dobrze jak ty- spojrzał na Almiritha -ale myślę, że w walce też będę użyteczny. Po za tym jestem druidem, więc magia czy leczenie na podstawowym poziomie nie jest mi obce. Jednak moją najgroźniejszą bronią jest to, że w zasadzie mogę przyjąć dowolny wygląd. Jeżeli będzie trzeba mogę być wilkiem a jak będę chciał oczarować jakąś dziewczynę mogę stać się przystojnym niziołkiem- uśmiechnął się mrugając w kierunku majstrującej przy skrzynce Saenny.-
-co do miejsca, w którym się znajdujemy niestety nie mam najmniejszego pojęcia gdzie jesteśmy i jak się stąd wydostać.
dodał z nutką rozżalenia w głosie.

Baby Biatch 29-03-2007 13:04

Sidero zamyśliła się. Nie chciała się wygłupić, ale wpadł jej do głowy pewien przyszłościowy pomysł, po przysłuchaniu się słowom Remoranta.
- Serduszko, a czy potrafiłbyś przybrać postać konkretnej osoby, jeżeli wcześniej byś ją zobaczył? Zapewne spotkamy jeszcze tą smutną kobietę, która potrzebuje naszej pomocy. Czy, jeśli dobrze przypatrzysz się jej, poszukując najdrobniejszych szczegółów, byłaby możliwa kiedys twoja przemiana w nią? Może na razie nie jest nam to do niczego potrzebne, ale w końcu nadejdzie moment, gdy będziemy zmuszeni stanąć z umysłowo-cierpiącym, który nas tu zamknął, twarzą w twarz. Sądzę, że wyglądając jak kobieta, przez którą puścił w ruch ten cały bajzel, na której podobieństwo stworzył fantoma, lub czymkolwiek jest nasza cicha wspólniczka, mógłbyś sporo zyskać i dla siebie, i dla nas. Wątpię, by ten szalony lunatyk pragnął skrzywdzić kogoś, kto ma jej twarz, jej włosy, jej uśmiech. Wątpię też, by pragnął patrzeć jak krwawi. Nie wspominając już o tym, że jego obsesja i choroba umysłowa mogą być na tyle posunięte, że naprawdę mógłby uwierzyć, że jesteś nią. No dobra, to ostatnie jest mało prawdopodobne. Co innego jego świta, jeżeli taka tu jest, i jeśli jest trochę, ale nie za bardzo bystra. Mogliby to łyknąć. Na razie to gdybanie, ale może powinieneś już przyzwyczajać się do myśli posiadania pewnych uwypukleń tu i tam Remorancie. Cudownie byłoby wymieniać się z tobą ciuchami, plotkować i podkradać sobie nawzajem chłopaków. –swoim sztampowych odruchem puściła do niego oko – A swoją drogą, wy nie podzieliliście się jeszcze ze mną i z Sae, tym co was spotkało podczas naszej nieobecności. Może zobaczyliście coś ciekawego? Znaleźliście coś?

Markus 29-03-2007 18:49

Cichy szelest starych pergaminów i skrzypienie desek towarzyszyły waszym poszukiwaniom. Mimo, że na pozór cała rupieciarnia była zawalona najrozmaitszymi śmieciami, każdemu z was udało się znaleźć parę bardziej, albo mniej interesujących rzeczy.

Dotyk zimnej stali dodawał Almirithowi pewności siebie. Elf z natury był odważny i potrafił walczyć nawet będąc nieuzbrojonym, ale dobry kawałek żelastwa w ręku był o wiele lepszą bronią niż nagie dłonie. Te dwa miecze nie dorównywały jego dawnym ostrzą, ale w rękach sprawnego wojownika mogły być równie zabójcze.
Pozostawał jeszcze ten wielki róg. Na pierwszy rzut oka można by sądzić, że należał do jakiegoś olbrzyma, ale po dokładniejszym przyjrzeniu Almirith raczej w to wątpił. Runy które go pokrywały były z całą pewnością wykonane przez krasnoludy, ale elf nie mógł ich rozczytać. Pod jego spojrzeniem zdawały się wić i zmieniać swoje położenie tak jakby nie chciały być odczytane. Elf obawiał się, że tylko jakiś krasnolud zdoła odcyfrować napis, choć nie wykluczone, że magia Sidero zdoła tu pomóc.

Saenna z ciekawością, typową dla swojej rasy, przyglądała się swoim znaleziskom. Diadem wywarł na niej spore wrażenia, które potęgowało się z każdą chwilą, w której na niego patrzyła. Czerwony klejnot, który zdaje się wypełniony słabym światłem, umieszczony jest w misternie wykonanej, srebrnej oprawie. Niziołka z fascynacją przyglądała się znalezisku i z niechęcią odłożyła go na kolana, po to żeby lepiej przyjrzeć się pozostałym przedmiotom.
Lekka kusza musiała powstać przy współpracy świetnego rzemieślnika i potężnego maga. Zaklęcia, pod których działaniem jest przedmiot, otaczały go prawie namacalną aurą. Na nieszczęście Saenny nigdzie nie było widać czegokolwiek, co nadawałoby się na pociski, a przez to broń na razie jest zupełnie bezużyteczna.
Niziołka z westchnieniem przeniosła spojrzenie na Trykka. Ta dziwaczna „maczuga”, która powstała po przerobieniu przenośnego tarana, była stanowczo za duża i za ciężka, dla małej Saenny. Gdyby kobieta spróbowała się nią zamachnąć, broń z całą pewnością przeważyłaby ją i niziołka wylądowałaby na plecach, co w najlepszym razie wprawiłoby przeciwników w świetny humor.

Remorant stał obok towarzyszy i podobnie jak wszyscy zajął się oglądaniem swoich „skarbów”. Papier, w który owinięta była tuba nie był tak czysty jak początkowo uważał druid. Małe, starannie zapisane nuty prawie w całości pokrywały pergamin, tworząc jakiś utwór, jednak nie znającemu się na muzyce Remorantowi na niewiele się przydał.
Zepsuty kompas w normalnych okolicznościach też nie przykułby uwagi elfa, ale ten był co najmniej wyjątkowy. Na jego tarczy zaznaczono tylko dwa kierunki, a w dodatku oba były oznaczone dość dziwnymi kolorami- czarnym i białym. Igła kompasu ustawiona była dokładnie po środku i za żadne skarby nie chciała się przesunąć. Zrezygnowany próbami Remorant położył kompas przed Sidero mając nadzieje, że ta zdoła rozwiązać zagadkę tajemniczego przedmiotu, a samemu dokładnie przyjrzał się zdobieniom szkatuły. Płaskorzeźby przedstawiały rozmaite, ludzkie postacie, oplecione przez coś dziwnego, co druidowi nie kojarzyło się z niczym.

Rogogłów ze znużeniem przyglądał się poczynaniom swoich towarzyszy. Te wszystkie badania i rozczulania się nad znaleziskami, były tylko marnotrawstwem cennego czasu. Magyar z roztargnieniem uderzył pięścią w swoją nowo zbroję. Trójkątne łuski były niesamowicie twarde i zapewniały świetną ochronne, a przy tym zbroja doskonale leżała na półczarcie, tak jakby tworzono ją specjalnie z myślą o nim.
A ten kolczyk może być sporo wart. Jeżeli uda im się stąd wydostać będzie można go komuś sprzedać i zarobić pokaźny stosik brzdęku, albo zostawić na pamiątkę tych dziwnych wydarzeń. Jednak póki, co półczart wciąż był uwięziony i jak na razie nie za bardzo zbliżył się do wolności.

Sidero skoncentrowała się i wyszeptała słowa zaklęcia. Wszystko ogarnęła nieprzenikniona czerń. Tylko brosza, otoczona płomieniami unosiła się przed twarzą czarodziejki. Nagle ogień otaczające przedmiot oderwał się od niego, wzniósł w górę i tam wijąc się, uformowały napis, albo raczej jedno słowo- Chath. Pojedynczy wyraz istniał tylko chwile, bo niemal natychmiast po pokazaniu się, rozłączył się na wiele małych płomyków, które powoli opadały w dół. Drobne języki ognia ponownie zaczęły zmieniać kształty, przeobrażając się w masę małych ognistych pająków i... wizja się skończyła. Sidero wpatrywała się w trzymaną w rękach brosze. Wyglądało na to, że to niepozorne cacko, po wypowiedzeniu odpowiedniego słowa, mogło stworzyć hordę płonących pająków.
Woreczek nie wydawał się być magiczny, w przeciwieństwie do swojej zawartości. Gdyby włożyć którą z zastygłych kropel krwi do ust, ta natychmiast rozpuściłaby się, a wraz z tym zadziałałyby jej lecznicze właściwości. W połączeniu z mocami Remoranta, znalezisko Sidero będzie mogło zapewnić drużynie stały dostęp do magii leczniczej.

Sidero zaczęła przyglądać się pozostałym przedmiotom, które podsuwali jej towarzysze. Część z nich potrafiła rozpoznać i wiedziała jak działają, inne pozostawały dla niej zagadką.

Magia lekkiej kuszy Saenny polegała na tym, że broń wcale nie potrzebowała pocisków, gdyż sama je tworzyła. Wystarczy napiąć cięciwę, a bełt sam się uformuje i kusza będzie gotowa do strzału.

Umazany krwią pazur, przypuszczalnie był szponem tylko z pozoru. W rzeczywistości jest to bardzo nietypowy sztylet, wykonany z zielonej stali. Prawdopodobnie w procesie kreacji, ostrze broni zostało w magiczny sposób nasączone trucizną, która teraz przechodzi na każdego kto choćby się nią skaleczy. Broń równie groźna dla przeciwnika jaki i dla posiadacza chyba, że ten wie jak się nią posługiwać.

Róg, który znalazł Almirith z całą pewnością był wykonany przez krasnoludy. Nie trudno było się domyślić, że jego moc oparta była na dźwięku, ale niestety Sidero nie potrafiła w żaden sposób odkryć tajemnicy przedmiotu, choć miała niejasne wrażenie, że wystarczy w niego porządnie zadąć, ale ona sama wolałaby nie ryzykować.

Krótki miecz, kolejne znalezisko Almiritha, był niewiarygodnie ostry. Ktoś o odpowiednio pewnej ręce mógłby się nim ogolić. Oczywiście broń ma też o wiele bardziej, bojowe zastosowanie jakim jest rozczłonkowywanie przeciwników. W dodatku fakt, że został wykonany ze srebra, czynił go szczególnie przydatną bronią w walce z pewnymi stworzeniami.

„Popsuty kompas” jaki udało się znaleźć Remorantowi był zaskakujący dla Sidero. Kiedyś słyszała o takich przedmiotach, ale nigdy żadnego nie widziała. Jeśli czarodziejka nie myliła się w swoich przypuszczeniach przedmiot ten potrafił wykrywać kłamstwo i prawdę. Sidero żeby przekonać się czy ma rację, postanowił przeprowadzić drobny eksperyment.

- Nazywam się Adela- wskazówka „kompasu” gwałtownie ożyła i obróciła się w lewą stronę, tylko po to żeby po chwili wrócić do pierwotnego położenia- Dobrze... Nazywam się Sidero- przedmiot ponownie ożył, tym razem jednak, wskazówka obróciła się w przeciwnym kierunku i ponownie po chwili ustawiła się pośrodku. Wyglądało na to, że Sidero miała rację w swoich przypuszczeniach.

Podczas gdy czarodziejka przyglądała się kompasowi, Remorant ponownie badał, znalezioną przez siebie tubę. Po krótkiej chwili przyglądania się postanowił w końcu ją otworzyć, jednak wolał zachować przy tym należytą ostrożność. Wpierw delikatnie uchylił zamknięcie i... do uszu wszystkich doszło dziwne, tłumione bzyczenie. Wszyscy z niepokojem przyglądali się tubie trzymanej przez druida i wtedy wyleciała z niej mucha. Zaraz za nią następna... a później kolejna... zanim ktokolwiek zorientował się co się dzieje cała chmara, rozwścieczonych owadów zaczęła wylatywać z otwartej tuby. Cichym do tej pory pomieszczeniu zapanowało niesamowite buczenie spowodowane przez setki drobnych skrzydełek. Remorant zorientowawszy się w sytuacji błyskawicznym ruchem, zamknął pojemnik i prawdopodobnie tylko to uratowało was przed „zagryzieniem” przez rój robactwa.
Te owady, które zdążyły opuścić pojemnik, zaczęły siadać na waszych ciałach, wchodzić pod odzież i kąsać. Remorant rzucił parę dziwnych słów, poczym klasnął w dłonie. Robaki nad wami natychmiast opadła martwa na podłogę, a ruch pod waszym odzieniem ustał.

welf 31-03-2007 03:21

Remorant


Martwe muchy spadły na ziemię a Remorant odetchnął z ulgą. Nieco zmieszany rozejrzał się po pozostałych i sprawdził czy tuba jest dokładnie zamknięta. Uznając, że wszystko jest w porządku i nie grozi im kolejny atak much podał pergamin, w który tuba była owinięta niziołce.
Masz dużo większe pojęcie o muzyce niż ja, może te napisy na pergaminie będą dla ciebie bardziej zrozumiałe. Gdyby udało się zapanować nad tymi muchami można by z tego zrobić całkiem użyteczną broń.-

-hm, jak dla mnie dziwny ten kompas no, bo cóż to jest prawda? Jeżeli ktoś chętny żeby się nim zaopiekować to nie mam nic przeciwko temu. Może ktoś zrobi z niego lepszy użytek niż ja, zwłaszcza, że lubię czasami przebywać pod zwierzęcą postacią a wtedy z takiego cuda niewielki pożytek mam.-

Remorant spojrzał na Sidero przypominając sobie, że przez to zamieszanie z muchami zapomniał jej odpowiedzieć.
-Oczywiście, jeżeli będę się mógł dokładnie tej kobiecie przyjrzeć to nie powinienem mieć z tym żadnych problemów. Podobieństwo powinno być uderzające jednak trzeba pamiętać, że ja nie będę miał ani jej szat ani głosu. Tak się zastanawiam czy kobieta, o której mówisz to ta sama, której posągi widzieliśmy w poprzedniej komnacie? Szybko tu weszliśmy i nie wiem czy zdążyłyście się im przyjrzeć? No i jeszcze dziwny bluszcz, który tam rósł ma silne właściwości halucynogenne, może ma to jakiś związek z tym dziwnym miejscem?-

Jeszcze raz spojrzał na szkatułkę, która cały czas pozostawała dla niego zagadką. Tym razem jednak miał mniejszą ochotę na jej otwarcie. Miał dziwne przeczucie, że mogą z nich wypełznąć dziwne pnącza, których wzór zdobił szkatułkę.

Tahu-tahu 31-03-2007 07:50

Saenna Tink

Niziołka dokładnie obejrzała swoje znaleziska i była wprost oczarowana ich niezwykłością. W końcu dużą część życia spędziła na poszukiwaniu przygód... i skarbów. Miejsce takie jak to dla niej i Daerona byłoby spełnieniem marzeń "Cóż, umarli nie potrzebują magicznych guzików" - powiedzenie jednego ze spotkanych na szlaku gnomów pasowało jak znalazł do myśli Sae.
"Inna sprawa że ten mały, cyniczny krętacz wiele osób pozbawił zarówno życia jak i różnych 'guzików'." - ta trzeźwa myśl sprowadziła niziołkę z krainy wspomnień do rupieciarni... położonej nie-wiadomo-gdzie.

Ogladanie kamyka błyszczącego w znalezionym diademie przerwały Sae słowa Sidero mówiącej o przeznaczeniu znalezionych przez nią rzeczy. "O tej kuszy podejrzewałam, że bardzo mi się przyda... ale ten obrzydliwy szpon? Cóż, mamusia zawsze mówiła żeby nie wydawać pochopnych sądów. Przyda się... ale muszę znaleźć tu coś do osłony go. Jeśli nie znajdę żadnej pochwy, sklecę coś z kawałków skórzanych rzemieni czy szmat." - i miała rację, bo jej własne pochwy na broń nie nadawały się na sztylet o tak dziwacznym kształcie.

Kiedy otrzymała od Remoranta pergamin, w który owinięta była ta dziwna tuba przyjrzała mu się z uwagą - czuła wielką chęć przyłożenia do twarzy skrzypiec, rozwinięcia nut i odkrycia ich tajemnicy... ale czuła, że powinny być przy tym obecne zamieszkujące tubę owady. Postanowiła przed zagraniem ich obejrzeć uważniej nuty... zanim to zrobiła postanowiła również podzielić się jednym ze znalezisk.
- Ja również znalazłam coś, co może nam się przydać - a raczej nie dla mnie zostało wykonane. To ta maczuga - spójrzcie - z wysiłkiem podniosła Trykka do góry - Wydaje się być piękną bronią, ja jednak preferuję bardziej poręczne oręża. Może Marcepanek? - podała maczugę półczartowi, z uśmiechem wspominając ich pierwszą rozmowę. Sae podobało się, kiedy ktoś śmiał się w twarz zagrożeniom - nawet, jeśli było to lekko błazeńskie. Postanowiła jednak nie zdradzać nikom imienia taranu - "Nie chcę przecież, żeby uznali mnie za głupiego dzieciaka."

***

Po doładnym obejrzeniu skrzynki Saenna stwierdziła, że mechanizm zabezpieczający ją przed otwarciem (złożony z trzech koncentrycznych pierścieni, pokrytych nieznanymi runami) był bardzo precyzyjny - i z pewnością drogi. Jeśli sama skrzynka mogła uchodzić za skarb - cóż zatem kryło się w jej środku? Ze zdwojoną ciekawością zaczęła obracać zewnętrznym z trzech pierścieni mechanzmu - niewiele jednak osiągnęła...
Po pierwszych nieudanych próbach postanowiła ostrożnie użyć otrzymanego od Sidero zgrabnego wytrycha - to powinno zapewnić lepszy dostęp do wewnętrznych części urządzenia... już-już miała to zrobić, kiedy przyszła jej do głowy pewna myśl. Szanse w sumie niewielkie... ale może?

- Czy ktoś z was potrafi może odcyfrować runy, którymi pokryty jest mechanizm zamykający tą szkatułkę?

Baby Biatch 02-04-2007 15:04

Dziejący się na jawie koszmar, którego byli świadkami sparaliżował czarodziejkę na kilka dobrych minut. Histerycznymy ruchami wyciągała muchy, które zagnieździły się w rękawach jej kreacji, w butach, w dekolcie. Zaklęła szpetnie w duchu. Czemu nie mogło być tak pięknie, jak w jej snach? Czemu świat realny wciąż zaskakiwał ją wyłącznie okropieństwami? Czy nie było nic, co mogłoby wzbudzić w niej radość? Wszystko był złe, brudne i śmierdzące. Zapachy, wiecznie jakieś zapachy. Jej sny nie pachniały. Były tylko pieknymi wizualizacjami. Widziała w nich, słyszała, czuła dotyk. Tęskniła. Tęskniła już teraz. Wcale nie czuła, że była w krainie śnienia poprzedniego dnia. Czuła, że od tamtej pory minęło wiele czasu. A owo uczucie tęsknoty nieprzerwanie w niej rosło. Na szczęście chyba znalazła sposób. Chyba wiedziala co ma robić.

Z zamyślenia wyrwał ją obraz Sae. Patrzyła na nią, a niziołka chyba zażartowała coś, bo lekko się uśmiechnęła. Nie słyszała jej słów. Krzyk w jej głowie był zbyt donośny. Jej własny krzyk. Saenna delikatnie uniosła szkatułkę wskazując na znajdujące się na niej runy. Sidero wyprostowała się, dotknęła rękoma swoich ust. Spod jej palców unosił się delikatny blask. Szeptała coś. Następnie dotkneła uszu, a potem oczu, kontynuując ciche mówienie. Rozumienie języków. Czar mógł pomóc jej rozwiązać zagadkę run. Spojrzała na piękną szkatułkę. W jej głowie delikatnie zawirowało. Już kilkakrotnie używała tego zaklęcia. Zawsze wspaniale się po nim czuła. Była w stanie wszystko usłyszeć, przeczytać, wypowiedzieć. Sprawiało to, iż przepełniała ją nadzieja. Teraz nie było tak samo. Runy na szkatułce zdawały się same uciekać przed nią, jednocześnie widniejąc w tych samych miejscach. Plątać jej język, zasłaniać oczy, zatykać uszy. Śmiać się z niej. Bezczelnie się z niej nabijać. Była rozgniewana z powodu własnej bezsilności, bezsilności, której nie potrafiła zrozumieć. Spieła mięśnie, zmarszczyła twarz, zacisnęła pięści, zupełnie jakby chciała skoczyć bardzo, bardzo wysoko. Za wysoko. „Głupia”, skarciła się w duchu „co chciałaś prze to osiągnąć... oprócz skurczu?”.

- Niestety, wasza beznadziejna czarodziejka nie jest w stanie tego odczytać. – powiedziała cicho do współtowarzyszy – Moja magia zdaje się na to nie działać. Tu jest inaczej... zupełnie inaczej. – szybko przetarła oczy i wytarła mokrą dłoń w suknię. Pogłaskała swoją broszkę. Czy ona też zawierała w sobie jakąś nieprzyjemną niespodziankę? Podeszła do Remoranta i poprosiła o kompas. Urządzenie było dość interesujące, i pozwalało na to, o czym nie jeden marzył. Poznawać szczerość bliźnich. Jeszcze raz spytała się ogółu, czy może ktoś ma ochotę maszerować w takiej „czaderskiej” skórzni. Albo czy ktoś chociaż chce ją podźwigać

Przygoda. Wyzwanie. Adrenalina. Tak myślała na początku. Co prawda cały czas postrzegała wszystko dookoła nich jako zabawę, ale zrozumiało coś jeszcze. To nie oni byli tu tymi, którzy się bawią.

merill 02-04-2007 21:58

Almirith przyglądał się z zainteresowaniem czarodziejce badającej znalezione przedmioty. Może będzie potrafiła odczytać runy wyryte na powierzchni rogu który znalazł w tej groteskowej "rupieciarni"? Już miał do niej podejść z tajemniczym instrumentem, kiedy nagle zmienił zdanie.

-Nie wiem co wy o tym sadzicie-zwrócił się do całej drużyny-ale ja proponuje, żebyśmy przyspieszyli nasze działania. Jeszcze stąd nie uciekliśmy. Póki co mamy przewagą nad naszym oprawcą, który zapewne nie wie o naszej ucieczce, przynajmniej mam taka nadzieję.Możemy resztę znalezisk zbadać później, jeśli będziemy się przemieszczać, to trudniej będzie nas odkryć, czy nasłać na nas strażników lub cokolwiek, co pilnuje tego przeklętego przez bogów miejsca.

Miał nadzieję, że reszta drużyny odczyta jego intencje poprawnie. Nie chciał kreować się na jakiegoś przywódcę czy herszta obecnej drużyny, on tylko wiedział, że chce się wydostać z więzienia. "Jeśli podczas walki się zawahasz, to wiedz, że to będzie ostatnia rzecz jaką zrobiłeś w życiu" - powoli przyzwyczajał się do tego, że powiedzonka jego fechmistrza miały zastosowanie nie tylko w walce.Początkowo go to irytowało - Arem był bardzo wymagającym nauczycielem - ale teraz zaczynał rozumieć, że powinien być mu wdzięczny za jego nauki.Podczas pobytu na wygnaniu, niejednokrotnie ocaliły mu życie.

Noise 02-04-2007 22:06

Owady. Wszędzie te wredne skurle. Dzięki swojej nadzwyczaj twardej skórze czart nie odczuł ich ugryzień prawie wcale, jednak sama obecność takich plugawych stworzeń niebyt mu odpowiadała. Całe szczęście niedługo potem wszystkie owady padły martwe.
-Właściciel tego pomieszczenia nie będzie zachwycony. - Powiedział oglądając warstewkę martwego robactwa.
Magyar poskakał trochę i pozamiatał ręką, aby pozbyć się robactwa które zawędrowało pod jego odzienie. Posłał tylko nieprzyjazne spojrzenie do Remoranta. Potem kontynuował to co do tej pory wychodziło mu najlepiej. Stał oparty o szafę i obserwował.

"Spokój" zmąciła Saenna. Podeszła do niego z tym kawałkiem "zbaraniałego" drewna. Chciała mu go dać. Nie przepadał za dźwiękiem gruchotanych gnatów. Preferował bardziej finezyjne oręże, takie jak miecze i topory - oczywiście musiały być słusznej wielkości.
- Cóż nie jest to badyl moich marzeń, - odpowiedział niziołce - jednak w zaistniałych okolicznościach lepsze to od machania tą szafą. - Postukał pazurami o drewniany mebel, który do tej pory służył mu za oparcie. Wziął Trykka w dłoń. Wykonał nim kilka zamachów, aby sprawdzić czy dobrze działa. - Właściwie to badyl nie jest taki zły.

Teraz czekał tylko na porządną bijatykę. Taką w której mógłby pozbawić jakiegoś trepa kilku zębów, rozszarpać pazurami czyjeś gardło, a na końcu splunąć na truchła pokonanych wrogów. Tak. Najlepiej sklepać michę temu trepowi, odpowiedzialnemu za to całe zamieszanie. Zamiast pić rozwodnione i solone piwo w jakiejś spelunie i obłapywać sprzedajne dziewki musiał tkwić w tym... "Labiryncie"? "Klatce"? Nie. Te słowa są zbyt głębokie. W planach mają wyższe znaczenie od tego... Czegoś. Tak. "Coś" to dobre określenie. Im prościej tym lepiej.

Ja, badyl, zbroja, słoneczko, szafa, niziołka, a dalej rozkrzyczane cudaki.
Prosty umysł czarta nie miał problemów z przyswojeniem tych informacji. To co było w sali dało się pojąć. Jednak problemem było to co poza nią.

Baby Biatch 02-04-2007 23:41

- Nie da się ukryć – wielkie umysły myślą podobnie – zwróciła się do Almiritha, puszczając przy okazji do niego oko – Też uważam, że powinniśmy ruszyć cztery litery – spojrzała z uśmiechem na pół-czarta - ... -no, w przypadku niektórych nieco większą część alfabetu- i ruszyć przed siebie. Nic nam zresztą innego nie zostało. Musimy uczestniczyć w tej grze. Przechodzić przez drzwi, przez które oni chcą, żebyśmy przeszli. Trochę mnie to męczy szczerze mówiąc, nie wiem jak was, ale co innego nam pozostało? Moglibyśmy marudzić mając jakąkolwiek alternatywę. Może w końcu dowiemy się, jak trafiać tam gdzie chcemy. Może to wszystko tylko z pozoru jest przypadkowe. Może za drzwiami jest odpowiedź... ehh... może, może, może – jak wiadomo szerokie i głeboko jest, czego by tu nie gadać. Zanurzmy się w ten odmęt raz jeszcze, to zobaczymy co jest na dnie...

Niespodziewanie jej wywód przerwał wysoki dźwięk dochodzący z czyichś jelit. Roześmiała się i spojrzała się npo towarzyszach.
- Niech tylko nikt ne patrzy karcąco na Magyara – to ja. Za moich szanownych towarzyszy nie będę się wypowiadać, ale przydałoby się coś do jedzenia – jestem okropnie głodna.
Gdziekolwiek nie byli, tu też ssało w żołądku. To dobrze. Jeśli było tu gdzieś jedzenie... Odegnała szybko przykrą myśl, że właśnie uczucie głodu, było ostatnim, jakiego zaznała przed znalezieniem się tutaj, leżąc w ciemnym lochu i zaćpawając je opium... Odegnała tą myśl... Odegnała.

Popatrzyła pytająco na pozostałych członków drużyny i wzruszyła ramionami wskazując głową na drzwi, które pojawiły się już jakiś czas temu.
... może, może, może... Może istniała szansa, że wydostanną się z tego miejsca cali i zdrowi – nie było na co czekać.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:00.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172