|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
15-04-2007, 10:33 | #1 |
Reputacja: 1 | [D&D:FR] BG 3: Nowa legenda... ******* "CieÅ„ martwego boga znów siÄ™ odrodzi. mÄ™drzec Alaundo, Candlekeep, rok WirujÄ…cego PÅ‚omienia ******* SÅ‚oÅ„ce już zachodziÅ‚o nad Czaszkowym Wzgórzem w Mglistej Dolinie. DÅ‚ugie cienie starych dÄ™bów, kÅ‚adÅ‚y siÄ™ leniwymi kaskadami na Å‚agodnym zboczu. Nagle na Å›cieżce wiodÄ…cej w kierunku starego wiatraka, zmaterializowaÅ‚a siÄ™ postać w dÅ‚ugich granatowych szatach. Wysoki, szczupÅ‚y mężczyzna o dÅ‚ugich czarnych wÅ‚osach, rozejrzaÅ‚ siÄ™ wokół, czy nikt nie zauważyÅ‚ jego obecnoÅ›ci. RuszyÅ‚ pod górÄ™, w kierunku wiatraka. ******* Sammenon dÅ‚ugo czekaÅ‚ kiedy Elminster przemówi. CzuÅ‚ satysfakcje, udaÅ‚o mu siÄ™ po raz pierwszy zaskoczyć czymÅ› starego maga - "takie rzeczy nie zdarzajÄ… siÄ™ co dzieÅ„" - pomyÅ›laÅ‚ zadowolony. SÅ‚owa czarodzieja wyrwaÅ‚y go z samozachwytu. ******* -PamiÄ™tasz zapewne wydarzenia jakie miaÅ‚y miejsce, kilka lat temu w Tethyrze? Oblężenie Saradush i chaos wywoÅ‚any przez PiÄ…tkÄ™ ostatnich dzieci Bhaala, pragnÄ…cych wyrwać dla siebie część boskiej mocy swojego ojca? PamiÄ™tasz zapewne także Melisanne, która uzurpowaÅ‚a sobie moc Bhaala? Doskonale znasz tÄ™ historiÄ™, tak jak każdy na Wybrzeżu Mieczy, od Tethyru aż po Luskan. Każdy, nawet najbardziej wyzuty z talentu bard, opowiadaÅ‚ te wydarzenia w licznych karczmach i tawernach.- czarodziej przerwaÅ‚ na chwile, zaciÄ…gnÄ…Å‚ sie kilka razy z fajki, wydmuchnÄ…Å‚ tytoniowy dym i kontynuowaÅ‚ opowieść. - TÄ™ część, zna każda myÅ›lÄ…ca istota na Zachodnich Ziemiach Centralnych, dziÄ™ki opowieÅ›ciÄ… owych bardów wÅ‚aÅ›nie. Tajemnic którÄ… Ci teraz zdradzÄ™ jest udziaÅ‚em niewielu, wiÄ™c sÅ‚uchaj uważnie. Tham – dziecko Bhaala, które walczyÅ‚o z Sarevokiem, udaremniÅ‚o plugawy plan maga Irenicusa i pokonaÅ‚o PiÄ…tkÄ™, zostawiÅ‚o po sobie żywy Å›lad swojego dziedzictwa. Po zwyciÄ™stwie nad MelisannÄ… i rozproszeniu mocy Bhaala, bogowie dali mu wybór, mógÅ‚ zostać jednym z nich, lub wyrzec sie posiadanej mocy i stać sie na powrót czÅ‚owiekiem.Tham wybraÅ‚ pierwszÄ… opcjÄ™, uważaÅ‚ bowiem, że bÄ™dzie mógÅ‚ lepiej sÅ‚użyć sprawie dobra. Bóstwa rozproszyÅ‚y wÅ‚adzÄ™ umarÅ‚ego boga, myÅ›lÄ…c, że już raz na zawsze zamknęły mu drogÄ™ powrotnÄ… na plany Torilu.Wszechmocni nie wiedzieli wówczas, że Tham pozostawiÅ‚ po sobie potomka, on sam też tego nie wiedziaÅ‚. Kiedy opuszczaÅ‚ Plan Materialny by dostÄ…pić zaszczytów boskoÅ›ci, jego ziemska towarzyszka – druidka, Jaheira, byÅ‚a w 3 miesiÄ…cu ciąży. Jako, że należaÅ‚a do „przyjaciół” harfy, organizacja postanowiÅ‚a zapewnić jej bezpieczeÅ„stwo, umieszczajÄ…c ja w Cienistej Dolinie. To dziecko, Sammenonie, nosi w sobie dziedzictwo Bhaala we krwi, może nie tak silne jak u ojca ale jest. Nawet nie wiesz jak wielu oddaÅ‚o by życie, a nawet i duszÄ™ za te moc. ******* Wysoki, nieogolony mężczyzna szedÅ‚ opustoszaÅ‚Ä… ulicÄ… Malevuntu. ZastanawiaÅ‚ siÄ™ dlaczego jego pracodawca wybraÅ‚ na miejsce spotkania, najbardziej parszywe miejsce na caÅ‚ym Wybrzeżu Morza Księżycowego? I dlaczego nocÄ…? SzedÅ‚ powoli brudna ulicÄ…, obserwujÄ…c tonÄ…ce w półmroku zauÅ‚ki. Wreszcie dotarÅ‚ na miejsce spotkania – tyÅ‚y miejskich stajni, miejsce cuchnÄ…ce koÅ„skim Å‚ajnem i zapewniajÄ…ce dostatecznie dużo swobody na zaÅ‚atwienie „legalnych-inaczej” interesów. TrzymajÄ…c dÅ‚onie caÅ‚y czas na rÄ™kojeÅ›ciach swoich ostrzy, lustrowaÅ‚ wzrokiem miejsce spotkania, sprawdzajÄ…c czy to aby nie zasadzka. ****** Komnata tonęła w półmroku, oÅ›wietlana jedynie nikÅ‚ymi pÅ‚omieniami dużych Å›wiec, stojÄ…cych na prostych Å›wiecznikach. Na kamiennej, czystej posadzce, lÅ›niÅ‚ wyrysowany fosforem pentagram. Na jego zewnÄ™trznym okrÄ™gu staÅ‚a niska, odziana w ciemnogranatowe szaty ludzka postać. Siwe wÅ‚osy mężczyzny i liczne zmarszczki na jego twarzy Å›wiadczyÅ‚y o podeszÅ‚ym wieku kapÅ‚ana. RozpostarÅ‚ ramiona i zaczÄ…Å‚ cicho, a potem coraz gÅ‚oÅ›niej skandować sÅ‚owa zaklÄ™cia: ZlÄ™kniony kapÅ‚an podniósÅ‚ wzrok spoglÄ…dajÄ…c na przyzwanÄ… devÄ™. UpadÅ‚Ä… devÄ™ – księżniczkÄ™ OtchÅ‚ani – Lanfeaer. - WstaÅ„, leniwy gÅ‚upcze. - jej mocny niczym stalowa lina gÅ‚os wypeÅ‚niÅ‚ komnatÄ™. KapÅ‚an widziaÅ‚ jak deva, transformuje siÄ™ ze swej potwornej postaci w piÄ™knÄ… i powabnÄ… kobietÄ™, ubranÄ… w sukniÄ™ koloru srebrnego księżyca. - Mam nadziejÄ™, że CiÄ™ nie dziwi moja zdolność polimorfii, potrafiÄ™ wiele innych ciekawych rzeczy. Nasz wspólny pan – Cyric przysÅ‚aÅ‚ mnie tutaj bym sama dopilnowaÅ‚a, żeby dziecko dostaÅ‚o siÄ™ w nasze rÄ™ce, zanim zrobi to Fozul, ten przeklÄ™ty pomrok Aradhun czy któryÅ› z byÅ‚ych kapÅ‚anów Bhaala, jakich jeszcze kilku zyje na powierzchni Faerunu, nie chcÄ…c uparcie przyjąć wÅ‚adzy i panowania wszechmocnego Cyrica. Teraz wyruszÄ™ do Cienistej Doliny, a Ty bÄ…dź gotów na każde moje wezwanie. ******* - Niech Darkhope, poÅ›le do Doliny naszych najlepszych agentów, najpóźniej za dwa dekadni chcÄ™ mieć to dziecko tutaj, w Twierdzy Zenthil. - Fozul, wÅ‚adczym, przywykÅ‚ym do wydawania rozkazów gÅ‚osem, rozdzielaÅ‚ instrukcjÄ™ swojemu osobistemu adiutantowi. - Niech znajdÄ… je zanim zrobi to ktoÅ› inny i zanim ten przeklÄ™ty stary czarodziej zorientuje siÄ™, że dziaÅ‚amy na jego terenie. Ostrzeż ich, żeby uważali na drowy z klanu Azukovyn, po tym jak ostatnio ich wykorzystaliÅ›my, nie bÄ™dÄ… mogli liczyć na litość jeÅ›li wpadnÄ… w ich rÄ™ce. ******* Nowa legenda Jak na tÄ™ porÄ™ roku, byÅ‚a już poÅ‚owa miesiÄ…ca Mirthul, Północna Droga, trakt wiodÄ…cy do miasteczka Cienista Dolina, które byÅ‚o jednoczeÅ›nie stolicÄ… doliny o tej samej nazwie, byÅ‚ pusty. Trakt byÅ‚ w dobrym stanie, niektóre docinki wykonano z kamienia, niektóre byÅ‚y tylko ubitÄ… koÅ‚ami wozów i stopami setek podróżnych ziemiÄ…. Niemal caÅ‚Ä… drogÄ™ od przejÅ›cia przez Cienisty Przesmyk przebywaliÅ›cie idÄ…c z górki. Soczysta zieleÅ„ trawy rosnÄ…cej wokół traktu i zazielenione korony potężnych cienioczubów, dawaÅ‚y dowody na to iż wiosna z peÅ‚nÄ… siÅ‚Ä… natury zamienia siÄ™ w lato. Jako, że od dwóch tygodni nie padaÅ‚o, z każdym waszym krokiem unosiÅ‚ sie pyÅ‚ z drogi. Wysoko wiszÄ…ce na nieboskÅ‚onie sÅ‚oÅ„ce, Å›wiecÄ…ce wam na plecy, podpowiadaÅ‚o, że poÅ‚udnie już minęło. ZatrzymaliÅ›cie siÄ™ na chwilÄ™, teraz droga staÅ‚a siÄ™ jeszcze bardziej pochyÅ‚a, kierowaÅ‚a siÄ™ ku mostowi na rzece Ashabie. Most byÅ‚ dobrze widoczny z powodu pochyÅ‚oÅ›ci, jednak wprawne oko wÄ™drowca, przywykÅ‚e do czÄ™stego szacowania odlegÅ‚oÅ›ci, podpowiadaÅ‚o wam, że czekajÄ… was jeszcze dobre dwie mile piechotÄ…, zanim postawicie nogi na deskach mostu. W lesie byÅ‚o bardzo cicho, jedynie gdzieniegdzie jakiÅ› ptak swoim kwileniem dawaÅ‚ znać, że las ma swoich mieszkaÅ„ców. Kiedy wiÄ™c, usÅ‚yszeliÅ›cie tÄ™tent koÅ„skich kopyt na moÅ›cie, a chwilÄ™ później echo kobiecego okrzyku woÅ‚ajÄ…cego o pomoc, natychmiast skierowaliÅ›cie swój wzrok na poÅ‚ożony w dole most. Najpierw rzucili sie wam w oczy jeźdźcy, dosiadajÄ…cy czarnych, ciężkich kawaleryjskich rumaków, których nie powstydziÅ‚aby sie nawet królewska armia Cormyru. Nie widzicie jednak dokÅ‚adniej sylwetek dosiadajÄ…cych je jeźdźców. Przednimi w odlegÅ‚oÅ›ci czterdziestu, może pięćdziesiÄ™ciu kroków, biegnie kobieta, trzymajÄ…c w objÄ™ciach kilkuletnie dziecko. Jej zwalniajÄ…cy krok Å›wiadczyÅ‚, że zaczyna brakować jej siÅ‚. CaÅ‚y czas wzywaÅ‚a gÅ‚oÅ›no pomocy, naraz momentalnie przestaÅ‚a krzyczeć.PostawiÅ‚a dziecko na ziemi, stanęła miÄ™dzy nim a napastnikami, wyciÄ…gnęła rÄ™ce w kierunku jeźdźców i wykrzyczaÅ‚a sÅ‚owa zaklÄ™cia. BÅ‚Ä™kitna bÅ‚yskawica poleciaÅ‚a w kierunku najbliższego adwersarza, jego koÅ„ potknÄ…Å‚ siÄ™, a jeździec spadajÄ…c z niego skrÄ™ciÅ‚ sobie kark. Znów gÅ‚oÅ›ne sÅ‚owa i kolejna bÅ‚yskawica, zwaliÅ‚a jeźdźca z siodÅ‚a. Ostatni z napastników widzÄ…c los swoich towarzyszy, nie ryzykowaÅ‚ podejÅ›cia bliżej, w peÅ‚nym galopie wyciÄ…gnÄ…Å‚ zaÅ‚adowanÄ… lekkÄ… kuszÄ™ i kiedy kobieta zaczęła wypowiadać sÅ‚owa magicznej inwokacji posÅ‚aÅ‚ prosto w jej pierÅ› beÅ‚t. Kiedy upadÅ‚a, chÅ‚opiec rzuciÅ‚ siÄ™ na jej martwe ciaÅ‚o gÅ‚oÅ›no Å‚kajÄ…c. Oprawca podjechaÅ‚ bliżej, zsiadÅ‚ z konia, podszedÅ‚ do martwej kobiety, siÅ‚Ä… oderwaÅ‚ od niej dziecko, wyrywaÅ‚o sie i gÅ‚oÅ›no krzyczaÅ‚o, uderzyÅ‚ je otwartÄ… dÅ‚oniÄ… i obwisÅ‚o na jego rekach. Nie przytopmne przerzuciÅ‚ przez Å‚Ä™k siodÅ‚a, wsiadÅ‚ na konia i ruszyÅ‚ szybko traktem w waszym kierunku, nie widzÄ…c was jeszcze.
__________________ Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451 |
15-04-2007, 17:21 | #2 |
Reputacja: 1 | Takllin Brokenhammer Wykrzykiwał tak, aby rycerz na koniu mógł wyraźnie usłyszeć tą wymowę.-Cóz za człek na tej klaczy, rzec być można iż to pies, gdyż bezbronna panna w ochronie jej dzieciulka broniła się, a on na nią z kuszą i zgineła z rak pychałka, który teraz w oczach wyższych miłosciwych bogów, niż ten którego on uważa za stwórce, jest nic nie wartym śmieciem. Klnąć go tędy będzie dobro, prawość i pokój z wraz z miłością na koniec świata, gdzie te sprawy w pomste za nim dotrą i go skarcą za grzech niedopuszczalny, ten który zadufał się w swej barbarzyńskiej meżnoski, którą straci gdy przyjdzie dzień sprawiedliwości. Straci wszytko, to co było mu dane, odbiorą i wyszydzą z diabła tego co w nim ukrywał sie od dnia, kiedy to ośmielił sie na bezbronną piekności dziewuszke podnieść ręke, od tamtego czasy będzie mu niewybaczalne. Każdy mosci rycerz honorowy,godny i sprawiedliwy będzie znał ów pychałka imię, gdy ziemia okraży słońce nie dwa, a więcej razy, rycerze w całym stanie a i świecie będąc wiedzieć, o tej zbrodni wyrządzonej przez człowieka, którym teraz giermkiem można nazwać, gdyż rycerz na panna świetobliwą nie podnieśc ręki waży, wyruszą z próbą zabicia ów człeczyne. Teraz lub indziej czasy przyjdzie sąd nad tym czarnych agresorem, com żem przysiągł z mojej reki będziem wydany cios kończący żywot pana mościwego w tym planie, świecie, życiu i powróci jako nieszczęsny upaprany brudem swoich grzechów sczór, nie zaś słowik który pięknością zadziwi świat cały a będzie nim ów stracona panna. Pomnij te słowa, gdyż zawdży pójdziesz, tam cię dopadnie śmierć, która bedzie czekała na już rycerz bez swej cnoty rycerskiej, zuchwalczej.Gdy mówiąc to bohaterski krasnolud, tak aby zły, czarny rycerz nie uciekł zbliżał się do niego szybko, a przy tym wyciągając topór.-Pomnij mi ino jeszcze, jak cię zwą, bom musiał wiedzieć co wyryć na nagrobku twym.
__________________ "Za stodołą, gdzieś na płocie, kogut gromko pieje, zaraz przyjdę, miła do cię, tylko się odleję" - A.Sapkowski "Coś się kończy, coś zaczyna" Ostatnio edytowane przez dziobon : 15-04-2007 o 17:50. |
15-04-2007, 18:51 | #3 |
Reputacja: 1 | DÃ-ntalath DÃ-ntalath szedÅ‚ przed siebie nie zwracajÄ…c uwagi na otoczenie. CiÄ…gÅ‚a paplanina Acheont i palÄ…ce sÅ‚oÅ„ce sprawiaÅ‚y, że byÅ‚ bardziej nerwowy niż zwykle. Incydent na moÅ›cie nie zrobiÅ‚ na nim wiÄ™kszego wrażenia - kobieta okazaÅ‚a siÄ™ sÅ‚absza wiÄ™c zginęła. Bardziej jego uwage przyciÄ…gnęły wrzaski krasnoluda które nie zostawiaÅ‚y wÄ…tpliwoÅ›ci, że czeka ich walka. W koÅ„cu coÅ› ciekawszego niż "podziwianie" zrujnowanych miast powierzchni. -Na dziewięć piekieÅ‚. Zaraz szlag trafi efekt zaskoczenia. Pouczaj go dalej Takllin a może zatrzyma siÄ™ by wysÅ‚uchać twoich gróźb. Hmmmm te cienioczuby mogÄ… dać jeszcze jakÄ…Å› przewagÄ™. Możemy go zaskoczyć jeÅ›li bedzie myÅ›laÅ‚ że jedzie na spotkanie przeciwko jednemu, gÅ‚oÅ›nemu krasnoludowi. Drow dotknÄ…Å‚ broszy spinajÄ…cej pÅ‚aszcz i wypowiadziaÅ‚ niezrozumiaÅ‚e sÅ‚owo w podwspólnym, nastÄ™pnie podbiegÅ‚ do najbliższego drzewa, i lewitujÄ…c ukryÅ‚ siÄ™ w najbliższym cienioczubie tak by jednym skokiem dopaść czarnego jeźdźca gdyby ten nie zmieniÅ‚ drogi i wciąż kierowaÅ‚ siÄ™ ku drużynie. Dla niego byÅ‚o oczywiste że bedzie siÄ™ kierować w tÄ™ stronÄ™ - każdy czarny jeździec chciaÅ‚by rozpÅ‚atać szarżujÄ…cego krasnoluda na pół.
__________________ Nothing else Ostatnio edytowane przez Legion : 23-04-2007 o 14:19. |
15-04-2007, 19:07 | #4 |
Reputacja: 1 | Astaroth Podróż do Cienistej Doliny byÅ‚a dÅ‚uga i monotonna. Gdyby nie krótkie kłótnie wybuchajÄ…ce pomiÄ™dzy czÅ‚onkami drużyny, a które swojÄ… drogÄ… staÅ‚y siÄ™ już częściÄ… tradycji, Astaroth już dawno umarÅ‚by z nudów. CaÅ‚kowicie obojÄ™tne spojrzenie czarodzieja przyglÄ…daÅ‚o siÄ™ okolicy, w próbie znalezienie czegokolwiek interesujÄ…cego. Niestety jego starania byÅ‚y skazane na porażkÄ™. Zapewne niektórzy byli zafascynowani piÄ™knem krajobrazu, ale Astaroth w swoim bardzo dÅ‚ugim życiu widziaÅ‚ już wspanialsze widoki. Do tej pory, podróż nie przyniosÅ‚a nic nowego, ani nic interesujÄ…cego, zresztÄ… niewiele byÅ‚o rzeczy, które mogÅ‚yby zaskoczyć czarodzieja. Nawet gdy grupa mijaÅ‚a ruiny, niegdyÅ› wspaniaÅ‚ego miasta, spojrzenie Astarotha zachowaÅ‚o swój obojÄ™tny wyraz. W koÅ„cu historia widziaÅ‚a już caÅ‚Ä… masÄ™ wielkich imperiów i ich jeszcze wiÄ™kszych upadków, wiec cóż w jej oczach mogÅ‚o znaczyć zniszczenie jednego miasto? Raczej niewiele. Mirtul byÅ‚ jednym z najbardziej znienawidzonych przez Astarotha miesiÄ™cy. Czas kiedy żar laÅ‚ siÄ™ z nieba i niemiÅ‚osiernie smażyÅ‚ ciaÅ‚o, byÅ‚ prawie najgorszym okresem do podróży. Każdy krok wzbijaÅ‚ tumany kurzu, które drażniÅ‚y nozdrza niebianina i doprowadzaÅ‚y go do ciÄ…gÅ‚ych napadów kaszlu. Nawet panujÄ…cy wszÄ™dzie upaÅ‚, nie byÅ‚ aż tak wielkÄ… przeszkodÄ… jak kurz i pyÅ‚. Pierzaste skrzydÅ‚a powoli wachlowaÅ‚y zmÄ™czone ciaÅ‚o, tworzÄ…c przyjemny, zimny wiaterek. OczywiÅ›cie z każdym kolejnym uderzeniem prowizorycznych wachlarzy, kolejna porcja pyÅ‚u wznosiÅ‚a siÄ™ w powietrze, tworzÄ…c duszÄ…cy obÅ‚ok wokoÅ‚o wÄ™drowców, jednak Astaroth miaÅ‚ to w gÅ‚Ä™bokim poważaniu. Lekko zwilżona chusta przytkniÄ™ta do twarzy skutecznie chroniÅ‚a przed piaskiem i kurzem. Astaroth z najwiÄ™kszÄ… chÄ™ciÄ… wzbiÅ‚by siÄ™ w powietrze, ale sÅ‚oÅ„ce wciąż byÅ‚o wysoko na niebie. Co prawda poÅ‚udnie już minęło, ale pora i tak byÅ‚a fatalna na latanie. OznaczaÅ‚o, to że czarodziej bÄ™dzie musiaÅ‚ siÄ™ wlec przez jeszcze parÄ™ kolejnych godzin na wÅ‚asnych nogach. W zasadzie nie byÅ‚ zmÄ™czony, ale tu na ziemi, jedynym jego zajÄ™ciem byÅ‚o wysÅ‚uchiwanie, nieprzerwanego potoku słów, pÅ‚ynÄ…cego od Å›wietlistej kulki. Astaroth miaÅ‚ szczerÄ… nadzieje, że Acheont zagada siÄ™ i nie zauważy jakiejÅ› przeszkody na drodze. Prawdopodobnie nie uciszyÅ‚oby go to, ale zawsze byÅ‚aby jakaÅ› rozrywka. Niestety wyglÄ…daÅ‚o na to, że maÅ‚a Å›wiecÄ…ca kulka, nie ma zamiaru dostarczyć rozrywki swoim kosztem. Tak wÅ‚aÅ›nie, w tumanach kurzu i bardzo gadatliwym towarzystwie, Astaroth doszedÅ‚ do miejsca z którego już można byÅ‚o dostrzec most i... rzekÄ™. Refleksy Å›wiatÅ‚a odbijajÄ…ce siÄ™ od krystalicznej tafli wody, docieraÅ‚y do oczu niebianina, roszczÄ…c nikÅ‚Ä… nadzieje na kÄ…piel i krótki odpoczynek w przyjemnie chÅ‚odnej wodzie. Niestety miaÅ‚o siÄ™ okazać, że ta cudowna perspektywa pozostanie tylko w sferze marzeÅ„. Echo kobiecego gÅ‚osu dotarÅ‚o do niebianina. Krzyk i woÅ‚anie o pomoc, nie wywarÅ‚y na nim najmniejszego wrażenia, ale pomimo to, wiedziony czystÄ… ciekawoÅ›ciÄ…, skoncentrowaÅ‚ spojrzenie na moÅ›cie. Cztery postacie... nie pięć... trzech jeźdźców, uciekajÄ…ca przed nimi kobieta i dziecko, które niosÅ‚a na rÄ™kach. W sumie widok dość niecodzienny i bardzo ciekawy. Astaroth spokojnie przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ rozgrywajÄ…cej siÄ™ scenie. Gdy pierwszego z jeźdźców zmiotÅ‚a bÅ‚yskawica, w spojrzeniu niebianina ukazaÅ‚o siÄ™ zdziwienie. Gdy kolejny padÅ‚ na wysuszonÄ…, upaÅ‚ami drogÄ™, Astaroth nie byÅ‚ już wstanie ukryć swojego zaskoczenia. WiedziaÅ‚, że matka w obronie swojego dziecka staje siÄ™ prawdziwÄ… machinÄ… do zabijania, a gdy w dodatku byÅ‚a czarodziejkÄ…, to minimalny, bezpieczny dystans od niej wynosiÅ‚ jakieÅ› pół kilometra. PoÅ›cig musiaÅ‚ skÅ‚adać siÄ™ z „inteligentnych inaczej”, skoro nie zdoÅ‚ali konno siÄ™ do niej zbliżyć. No, ale w koÅ„cu nawet ona nie byÅ‚a wstanie przeżyć celnego trafienia z kuszy. Gdy kobieta padÅ‚a na ziemie, wydajÄ…c ostatni dech, Astaroth nawet nie drgnÄ…Å‚. Åšmierć nie byÅ‚a dla niego niczym niezwykÅ‚ym i nie widziaÅ‚ powodu dla którego miaÅ‚by siÄ™ tym zjawiskiem szczególnie zajmować. Dopiero, gdy konny ruszyÅ‚ w ich kierunku, a „szlachetny” krasnolud wyszedÅ‚ mu naprzeciw, wydzierajÄ…c siÄ™ przy tym na caÅ‚e gardÅ‚o, Astaroth zaczÄ…Å‚ chichotać. Ciekaw byÅ‚ jak krasnal ma zamiar pokonać dwie mile i jeszcze zatrzymać tego konnego, który swojÄ… drogÄ… ani chybi zaraz ich dojrzy, albo prÄ™dzej usÅ‚yszy i prawdopodobnie, bardzo pospiesznie zawróci. Wciąż nie przestajÄ…c chichotać Astaroth leniwie oparÅ‚ siÄ™ o drzewo i przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ dalszemu rozwojowi sytuacji. CieÅ„ rzucany przez rozÅ‚ożyste gaÅ‚Ä™zie wydawaÅ‚ siÄ™ być wystarczajÄ…co osÅ‚onÄ…, zarówno przed upaÅ‚em jak i przed wzrokiem nieznajomego, tym bardziej, że jeździec prawdopodobnie skupi caÅ‚Ä… swojÄ… uwagÄ™ na krasnoludzie. Ostatnio edytowane przez Markus : 15-04-2007 o 21:22. |
15-04-2007, 20:36 | #5 |
Reputacja: 1 | Neel Dlardrageth Neel szedÅ‚, z Å‚ukiem w rÄ™ku zamiast na plecach – jak to miaÅ‚ w zwyczaju, trochÄ™ za grupÄ…. OddaliÅ‚ siÄ™ gdyż ta gÅ‚upia kulka znów zaczÄ™ta wypytywać o jego przeszÅ‚ość, czasami potrafi być taka irytujÄ…ca. ByÅ‚ jakieÅ› trzydzieÅ›ci metrów od ostatniego czÅ‚onka drużyny. W zasadzie nie miaÅ‚ zamiaru oddalać siÄ™ aż tak, ale chodzenie w tumanach kurzu odpowiadaÅ‚o mu dużo mniej. Elf znów myÅ›laÅ‚ o swojej rodzince którÄ… zostawiÅ‚ daleko z tyÅ‚u, albo przynajmniej takÄ… miaÅ‚ nadziejÄ™. Z zamyÅ›lenia wyrwaÅ‚y go grzmot. BiorÄ…c pod uwagÄ™ zachmurzenie, musiaÅ‚ to być magiczny grzmot. Neel w mgnieniu oka zaÅ‚ożyÅ‚ strzaÅ‚Ä™ na Å‚uk i spojrzaÅ‚ w kierunku z którego dobiegaÅ‚ dźwiÄ™k. Z ulgÄ… zobaczyÅ‚ że to tylko jakaÅ› kobieta bronie siebie i dziecka przed bandÄ… zÅ‚oczyÅ„ców. SkarciÅ‚ siÄ™ w duchu za ten brak wrażliwoÅ›ci, wÅ‚ożyÅ‚ strzaÅ‚Ä™ z powrotem do koÅ‚czanu i podbieg do reszty drużyny. ByÅ‚ przy niej gdzieÅ› w poÅ‚owie wykÅ‚adu Takllina. - Z tego co widzÄ™, Takllin już rozwiÄ…zaÅ‚ dylemat „walimy czy pytamy”…- podsumowaÅ‚ sytuacjÄ™. ZdziwiÅ‚o go gdy zobaczyÅ‚ że drow uciekÅ‚ na drzewo. Czyżby ten jeździec byÅ‚ aż tak straszny? DostaÅ‚ odpowiedź gdy zobaczyÅ‚ reakcjÄ™ Astarotha, byÅ‚ pewien że potężny przeciwnik na pewno bardziej zainteresowaÅ‚by niebianina. Neel uklÄ™knÄ…Å‚ w cieniu, wyciÄ…gnÄ…Å‚ trzy strzaÅ‚y z koÅ‚czanu i wbiÅ‚ je w ziemiÄ™ koÅ‚o siebie, czekajÄ…c na rozwój wypadków. ByÅ‚ naprawdÄ™ pod wrażeniem że krasnolud może biec w taki upadÅ‚ w zbroi, machajÄ…c toporem, drÄ…c siÄ™ i jeszcze na dodatek ma potem zamiar walczyć. |
15-04-2007, 21:18 | #6 |
Reputacja: 1 | Coeln Podróż według elfa mijała bez większych problemów. Żadnych zbójców i tym podobnych. Podróż nieco ułatwiał jego biały lekki rumak bojowy, Ainar. Pozwalało to teoretycznie na dość szybką podróż, ale musiał jeszcze czekać na pozostałych. Białe ubranie odbijało sporo ciepła, więc nie czuł specjalnego gorąca. Było dobrze, dopóki nie ozbaczył tego, co wydarzyło się na moście. Coeln patrzył, jak jeżdźcy ścigają kobietę z dzieckiem. Patrzył, jak ona rzuca błyskawice, a potem zostaje trafiona bełtem. Miał nadzieję, że jeszcze żyje. Wezbrała w nim wściekłość, ale jednak jego opanowanie zwyciężyło. A tego jeźdźca ... należało zniszczyć. Chwila koncentracji wystarczyła, żeby zamiast półniebianina w tym samym miejscu był zwykły szary elf odziany w czarne ubranie i czarny płaszcz. Kolejne kilka sekund później w jednej ręce trzymał miecz, a drugą nadal trzymał siodło swego wierzchowca. Wypatrywał kolejnych posunięć jeźdźca. Jeśli ten zacząłby jechać w drugą stronę, to Ainar z pewnością i tak by go dogonił. Coeln patrzył ze zdziwieniem na krasnoluda wyrzucającego z siebie potok słów. Szkoda, że nie miał możliwości tego powstrzymać. W każdym bądź razie patrzył przez chwilę z politowaniem na krasnoluda, po czym odwrócił się w kierunku jeźdźca i czekał. Na wypowiedź Neela odpowiedział właściwie odruchowo: -Tak, rozwiązał.
__________________ "Gdzie pojawiła się pierwsza pierwotna komórka, tam i ja się pojawiłem. Kiedy ostatnie życie czołgać się będzie pod stygnącymi gwiazdami, tam i ja będę." Ostatnio edytowane przez Aegon : 15-04-2007 o 21:22. |
16-04-2007, 04:30 | #7 |
Reputacja: 1 | Grimul Goblin otarÅ‚ pot spÅ‚ywajÄ…cy z czoÅ‚a. PiekÄ…ce niemiÅ‚osiernie sÅ‚oÅ„ce dawaÅ‚o siÄ™ mu we znaki. Zdecydowanie bardziej wolaÅ‚by teraz leżeć w cieniu pod drzewem a marsz przeÅ‚ożyć na późniejszÄ… porÄ™. Niestety z niezrozumiaÅ‚ych dla niego wzglÄ™dów jego kompani zdecydowali inaczej. IdÄ…ce przodem osoby przystanęły, widać im zmÄ™czenie też nie jest obce, choć co do tego nie byÅ‚by taki pewien. Grimul podrapaÅ‚ siÄ™ po gÅ‚owie rozczochrujÄ…c jeszcze bardziej niedbaÅ‚Ä… fryzurÄ™. Już zaczÄ…Å‚ rozglÄ…dać siÄ™ za jakimÅ› wygodnym ocienionym miejscem, które nadawaÅ‚oby siÄ™ na krótki odpoczynek, gdy do jego uszu dotarÅ‚ tÄ™tent koÅ„skich kopyt. Swój przenikliwy wzrok skierowaÅ‚ w kierunku mostu z uwagÄ… przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ caÅ‚emu zajÅ›ciu. Po krótkiej chwili przerywanej bÅ‚yskawicami z ulgÄ… stwierdziÅ‚, że potencjalni wrogowie wybili siÄ™ nawzajem a pojedynczy jeździec z dzieckiem, który przeżyÅ‚ i jechaÅ‚ w ich stronÄ™ nie powinien stanowić dla nich zagrożenia, zwÅ‚aszcza, że znajÄ…c krasnoluda wiedziaÅ‚, że jak zwykle wtrÄ…ci siÄ™ do nie swoich spraw. Bojowe okrzyki Takllina tylko utwierdziÅ‚y go w sÅ‚usznoÅ›ci swoich przypuszczeÅ„. CaÅ‚kowicie nie rozumiaÅ‚ takiego zachowania. ByÅ‚o bardzo wÄ…tpliwe żeby jeździec lub dziecko posiadaÅ‚o przy sobie cokolwiek cennego, wiÄ™c, po co im wchodzić w drogÄ™? Dużo rozsÄ…dniej byÅ‚o by przeszukać martwe ciaÅ‚a jeźdźców i kobiety. No, ale cóż począć krasnolud sobie nie odpuÅ›ci, bÄ™dzie trzeba zabić tego jeźdźca. Grimul rozejrzaÅ‚ siÄ™ po kompanach. „ciekawe, któremu z nich przypadnie zaszczyt zabicia rycerza,, NajwiÄ™ksze szanse dawaÅ‚ krasnoludowi ale pewnie elfy bÄ™dÄ… chciaÅ‚y jak zwykle udowodnić że sÄ… lepsze i mÄ…drzejsze od niego. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, „a może jednak bÄ™dzie ciekawie?”, tak rozmyÅ›lajÄ…c znikÅ‚ za pobliskim krzakiem. Ostatnio edytowane przez welf : 16-04-2007 o 04:34. |
16-04-2007, 18:43 | #8 |
Reputacja: 1 | Acheont Pomimo tego, że dla wiÄ™kszoÅ›ci drużyny podróż do Cienistej Doliny nie należaÅ‚a do najciekawszych, gdyż byÅ‚a dÅ‚uga i monotonna Acheont, nie narzekaÅ‚ na nudÄ™. SiedzÄ…c na zadzie Ainara, skryÅ‚ siÄ™ w cieniu pleców Coelna i robiÅ‚ to co lubiÅ‚ robić najbardziej, gadaÅ‚: - Uwielbiam Mirtul! Stare sÅ‚oÅ„ce zarysowujÄ…c nowy dzieÅ„, ogrzewa nasze spragnione ciepÅ‚a ciaÅ‚a. Na lazurowe niebie spokojnie pÅ‚ynÄ… puchate obÅ‚oczki. Hehe... Spójrzcie tamten wyglÄ…da zupeÅ‚nie jak ja! Eee... No dobra może niezupeÅ‚nie... A tamten jest podobny do bochna chleba Takllina, którego zjadÅ‚em wczoraj. Też taki puchaty i... – w momencie, gdy Acheont poczuÅ‚ na sobie gniewny wzrok Krasnoluda ledwo wykrztusiÅ‚ kolejne sÅ‚owo- apetyczny. ÅšwiecÄ…ca kulka „kantem oka” spostrzegÅ‚a grymas twarzy Takllina i szybko zmieniÅ‚a temat: - Nie wiem czy już o tym mówiÅ‚em, ale ja nie znoszÄ™ tych dni, w których to piÄ™kne niebo przykrywa pÅ‚aszcz blaszanych chmury. Zawsze wtedy zanosi siÄ™ na deszcz. Nie to, żebym nie lubiÅ‚ deszczu, ale.. ja chyba bojÄ™ siÄ™ wody. Gdy Acheont spostrzegÅ‚ poirytowane twarze swoich towarzyszy, nÄ™kanych dodatkowo uporczywy sÅ‚oÅ„cem nieÅ›miaÅ‚o zaproponowaÅ‚:- A może ja polecÄ™ do góry, rozejrzÄ™ siÄ™ po okolicy? Nie czekajÄ…c na odpowiedź natychmiast dodaÅ‚: - Nie może lepiej nie, ta w górze straszliwie wieje. Byle mocniejszy podmuch może mnie zawlec na drugi koniec Anauroch, albo i na drugi koniec Faerunu. -Gdy maÅ‚a Å›wietlista kulka spostrzegÅ‚a nalegajÄ…ce spojrzenia towarzyszy, bez sÅ‚owa wzleciaÅ‚a ku niebu. Acheont podziwiajÄ…c przepiÄ™kny krajobraz, w oddali spostrzegÅ‚ ruiny miasta. Od razu na myÅ›l przyszedÅ‚ mu jego rodziny plan, który w momencie, gdy go żegnaÅ‚ wyglÄ…daÅ‚ podobnie. WziÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boki oddech i bez sÅ‚owa zleciaÅ‚ w duÅ‚. Pierwszy raz od dÅ‚uższego czasu zapanowaÅ‚a bÅ‚oga cisza. Nikt z kamratów nawet nie próbowaÅ‚ pytać Acheonta co takiego zobaczyÅ‚, w obawie przed wyczerpujÄ…cÄ… odpowiedziÄ…. MaÅ‚a Å›wietlista kulka smÄ™tnie dryfowaÅ‚a przed Astarothem, Å‚apiÄ…c orzeźwiajÄ…cy podmuch wiatru, który powodowany byÅ‚ przez falujÄ…ce skrzydÅ‚a niebianina. Po jakimÅ› czasie milczenia Acheonta gdzieÅ› znikÅ‚. NagÅ‚y krzyk Takllina rozerwaÅ‚ martwÄ… ciszÄ™. Po chwili biaÅ‚e promyczki Å›wiatÅ‚a niemrawo zaczęły siÄ™ przedzierać spod klapy toboÅ‚ka DÃ-ntalatha zradzajÄ…c miejsce ukrycia drowa. W mgnieniu oka z wnÄ™trza plecaka wydobyÅ‚o siÄ™ gÅ‚oÅ›ne ziewniÄ™cie. Skórzana klapa podnosiÅ‚a siÄ™, a z niej wzleciaÅ‚ Acheont, zatrzymujÄ…c siÄ™ tuz przy twarzy drowa. – Na miÅ‚osierdzie Cyrica! Co siÄ™ dzieje - Gdy kulka usÅ‚yszaÅ‚a warkniÄ™cie drowa, gwaÅ‚townie siÄ™ odsunęła. RozejrzaÅ‚ siÄ™ do koÅ‚a, podleciaÅ‚ do Neela. – CoÅ› upuÅ›ciÅ‚eÅ›- nagle pojawiÅ‚a siÄ™ półprzezroczysta dÅ‚oÅ„, która chwyciÅ‚a wbite w ziemiÄ™ strzaÅ‚y i podaÅ‚a Needowi. WidzÄ…c reakcjÄ™ elfa, Acheont taktycznie wycofaÅ‚ siÄ™ zwracajÄ…c siÄ™ do Grimula: - Drogi przyjacielu po cóż schowaÅ‚eÅ› siÄ™ w tych krzakach? Jego magiczna dÅ‚oÅ„ tym razem chwyciÅ‚a, krzak, za którym schowaÅ‚ siÄ™ goblin, Å‚amiÄ…c go przy tym i odsÅ‚aniajÄ…c ukrytego towarzysza. Gdy, dryfujÄ…ca kulka, zobaczyÅ‚a gniewny wzrok Grimula, byÅ‚a zmuszona ponownie zarzÄ…dzić odwrót. Acheont poleciaÅ‚ do skraju drogi, poczym ze zdziwieniem w gÅ‚osie spytaÅ‚: - A cóż robi ta niewiasta leżąca na ziemi w towarzystwie dwóch na czarno ubranych mężczyzn? jak zwykle nie czekajÄ…c na odpowiedz szybko dodaÅ‚. - Może owa kobieta zgubiÅ‚a cos i teraz tego wszyscy szukajÄ…? WyglÄ…da na to, że potrzebujÄ… pomocy. W mrugniÄ™ciu oka Å›wietlista kula znikÅ‚a i pojawiÅ‚a siÄ™ nad ciaÅ‚em kobiety. Z oddali zobaczyliÅ›cie jak jego magiczna dÅ‚oÅ„ odwraca martwÄ… kobietÄ™ poczym ciaÅ‚o Acheonta zaczyna siÄ™ chybotać i koÅ‚ować, a jego poÅ›wiata poczÄ…tkowo jasna jak zwykle, zaczyna migotać i gwaÅ‚townie blaknąć, by w raz z upadkiem dryfujÄ…cej kuli na ziemiÄ™ niemal caÅ‚kowicie zgasnąć. Prawie natychmiast dotarÅ‚o do was co mu siÄ™ staÅ‚o. ZobaczyÅ‚ krew. |
16-04-2007, 20:36 | #9 |
Reputacja: 1 | Coeln patrzył na to, co wyprawiał Acheont. "Zaskakujące. Podczas drogi jego paplanina była do zniesienia, ale to? Nawet nie zauważył, co się dzieje. Ech, lampiony. I dotego zemdlał, kolejny do ratowania." Teraz elf uwolnił już drugą rękę, aby mógł trzmać miecz oboma. - "Nigdy nie wiadomo, co dokładniej trzeba robić, warto być przygotowanym" - pomyślał. Ainar był właściwie przygotowany do biegu, czekał tylko na znak swego właściciela. Czekał. Słowa elfa przerwały na chwilę tyradę krasnoluda: - Niski przyjacielu ..., mógłbyś być trochę ciszej? Przeszkadzasz. Po tych słowach, wypowiedzianych z pewnym politowaniem nad postawą krasnoluda, przez chwilę obserwował jego reakcję, po czym powrócił do wyczekiwania na reakcję jeźdźca.
__________________ "Gdzie pojawiła się pierwsza pierwotna komórka, tam i ja się pojawiłem. Kiedy ostatnie życie czołgać się będzie pod stygnącymi gwiazdami, tam i ja będę." |
16-04-2007, 21:50 | #10 |
Reputacja: 1 | Dintalath Dintalath starał się nie zwracać uwagi na Acheonta - obawiał się że jakikolwiek znak zainteresowania lampionem skaże go na kilka godzin wysłuchiwania fascynujących historii o samopoczuciu. Jego zniknięcie jedynie go ucieszyło. Z uśmiechem na twarzy wyobrażał sobie Acheonta wsysanego przez jakąś wyrwę w planie. Gdy w końcu odnalazł kawałek cienia w koronie drzewa w której mógł sobie odpocząć i czekał na zbliżającego się jeźdźca, poczuł nagłe szarpanie w plecaku. Tylko zaklęcie lewitacji utrzymało go na gałęzi drzewa, zaś wyłaniająca się jasność niemal natychmiast wytłumaczyła przyczynę utraty równowagi. Zdążył jedynie warnąć: - Ty cholerna miniaturko słońca ile razy ci mówiłem... Po czym znowu stracił równowagę. Gdy ją odzyskał, spojrzał na drogę poniżej. Jak takie małe coś może narobić takiego bałaganu? Kaprysy bogów bywają nieokiełznane. Gdy Acheont zemdlał drow zaczął się zastanawiać czy jest w stanie niepostrzeżenie teleportować się do lampiona i zakończyć te męki. Ze rozżaleniem stwierdził że nie ma tak mocnych zaklęć teleportacyjnych i znów skupił się za zbliżającym się jeźdźcu.
__________________ Nothing else |
| |