Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z dziaÅ‚u DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-04-2007, 10:33   #1
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
[D&D:FR] BG 3: Nowa legenda...

*******
"Cień martwego boga znów się odrodzi.
Pradawne sługi powstaną,
a nowych sprzymierzeńców przysięgą zwiąże.
Kroczyć chce znów we krwi i mordzie,
a ostrze jego miecza z cienia i fałszu wykute,
w żywym ciele Faerunu zatopić zechce.
Śmierć oszuka, a sługi swoje wyśle po ostatnią krople swojej krwi.
Bo ona bramą do nowej potęgi."
mędrzec Alaundo, Candlekeep, rok Wirującego Płomienia
*******
Słońce już zachodziło nad Czaszkowym Wzgórzem w Mglistej Dolinie. Długie cienie starych dębów, kładły się leniwymi kaskadami na łagodnym zboczu. Nagle na ścieżce wiodącej w kierunku starego wiatraka, zmaterializowała się postać w długich granatowych szatach. Wysoki, szczupły mężczyzna o długich czarnych włosach, rozejrzał się wokół, czy nikt nie zauważył jego obecności. Ruszył pod górę, w kierunku wiatraka.
Staną u drewnianych, odrapanych drzwi i już miał chwycić za ciężką mosiężną kołatkę, kiedy z wnętrza odezwał się głos:
- Wejdź Sammemnonie, spodziewałem się Ciebie. - czarnowłosy mężczyzna drgną na dźwięk swojego imienia, jakby nie spodziewał się, że ktoś go tu rozpozna. Pchnął drzwi i wszedł do środka. Wnętrze przypominało ogromną bibliotekę, połączoną z laboratorium, ale pozostawione w niesamowitym nieładzie.
-Tu jestem - głos dobiegał z głębokiego fotela, stojącego przed płonącym kominkiem. Znad fotela unosiła się smużka tytoniowego dymu.
- Siadaj, mam nadzieje, że nie jesteś zdziwiony tym,że wiedziałem o twojej wizycie? Ja wiem o wielu rzeczach. - Siwowłosy starszy mężczyzna, uśmiechną się szczerze.
- Nie przybyłem do Ciebie na przyjacielskie pogawędki - odburknął arogancko czarnowłosy - mam dla Ciebie ważną wiadomość. Fzoul wie o miejscu pobytu twoich przyjaciół, poniekąd bardzo sławnych przyjaciół. Wie też o dziecku i o możliwościach jakie niesie jego dziedzictwo, płynące w jego krwi.
- Wiem o tym przyjacielu, mój informator spod znaku harfy, regularnie składa mi raporty.

- Mam jeszcze jedną wiadomość, tym razem bardzo złą - czarnowłosy czarodziej wszedł mu w słowo - twój szpieg został zdemaskowany i zabity przez Chembryla.
Elminster zamyślił się...
*******
Sammenon długo czekał kiedy Elminster przemówi. Czuł satysfakcje, udało mu się po raz pierwszy zaskoczyć czymś starego maga - "takie rzeczy nie zdarzają się co dzień" - pomyślał zadowolony. Słowa czarodzieja wyrwały go z samozachwytu.
- Nie wiem jak to się stało, że nasz człowiek wpadł w ręce Fozula, nie doceniłem tego przeklętnika.
-Ja chciałbym wiedzieć skąd wiedzą o dziecku i miejscu jego pobytu? I
dlaczego jest ono takie ważne? - zarzucił go gradem pytań.
-To długa historia...
*******
-PamiÄ™tasz zapewne wydarzenia jakie miaÅ‚y miejsce, kilka lat temu w Tethyrze? Oblężenie Saradush i chaos wywoÅ‚any przez PiÄ…tkÄ™ ostatnich dzieci Bhaala, pragnÄ…cych wyrwać dla siebie część boskiej mocy swojego ojca? PamiÄ™tasz zapewne także Melisanne, która uzurpowaÅ‚a sobie moc Bhaala? Doskonale znasz tÄ™ historiÄ™, tak jak każdy na Wybrzeżu Mieczy, od Tethyru aż po Luskan. Każdy, nawet najbardziej wyzuty z talentu bard, opowiadaÅ‚ te wydarzenia w licznych karczmach i tawernach.- czarodziej przerwaÅ‚ na chwile, zaciÄ…gnÄ…Å‚ sie kilka razy z fajki, wydmuchnÄ…Å‚ tytoniowy dym i kontynuowaÅ‚ opowieść. - TÄ™ część, zna każda myÅ›lÄ…ca istota na Zachodnich Ziemiach Centralnych, dziÄ™ki opowieÅ›ciÄ… owych bardów wÅ‚aÅ›nie. Tajemnic którÄ… Ci teraz zdradzÄ™ jest udziaÅ‚em niewielu, wiÄ™c sÅ‚uchaj uważnie. Tham – dziecko Bhaala, które walczyÅ‚o z Sarevokiem, udaremniÅ‚o plugawy plan maga Irenicusa i pokonaÅ‚o PiÄ…tkÄ™, zostawiÅ‚o po sobie żywy Å›lad swojego dziedzictwa. Po zwyciÄ™stwie nad MelisannÄ… i rozproszeniu mocy Bhaala, bogowie dali mu wybór, mógÅ‚ zostać jednym z nich, lub wyrzec sie posiadanej mocy i stać sie na powrót czÅ‚owiekiem.Tham wybraÅ‚ pierwszÄ… opcjÄ™, uważaÅ‚ bowiem, że bÄ™dzie mógÅ‚ lepiej sÅ‚użyć sprawie dobra. Bóstwa rozproszyÅ‚y wÅ‚adzÄ™ umarÅ‚ego boga, myÅ›lÄ…c, że już raz na zawsze zamknęły mu drogÄ™ powrotnÄ… na plany Torilu.Wszechmocni nie wiedzieli wówczas, że Tham pozostawiÅ‚ po sobie potomka, on sam też tego nie wiedziaÅ‚. Kiedy opuszczaÅ‚ Plan Materialny by dostÄ…pić zaszczytów boskoÅ›ci, jego ziemska towarzyszka – druidka, Jaheira, byÅ‚a w 3 miesiÄ…cu ciąży. Jako, że należaÅ‚a do „przyjaciół” harfy, organizacja postanowiÅ‚a zapewnić jej bezpieczeÅ„stwo, umieszczajÄ…c ja w Cienistej Dolinie. To dziecko, Sammenonie, nosi w sobie dziedzictwo Bhaala we krwi, może nie tak silne jak u ojca ale jest. Nawet nie wiesz jak wielu oddaÅ‚o by życie, a nawet i duszÄ™ za te moc.
-Masz racjÄ™, nie myÅ›laÅ‚em, że zaskoczysz mnie takimi rewelacjami – odparÅ‚ dość mocno zdziwiony czarnowÅ‚osy czarodziej – Mam także nadziejÄ™, że oprócz Czarnej Sieci, nikt wiÄ™cej nie wie o tym dziecku i jego pochodzeniu?
-Ja też jestem dobrej myśli, ale w zanadrzu mam już plan... - odparł Elminster.

*******
Wysoki, nieogolony mężczyzna szedÅ‚ opustoszaÅ‚Ä… ulicÄ… Malevuntu. ZastanawiaÅ‚ siÄ™ dlaczego jego pracodawca wybraÅ‚ na miejsce spotkania, najbardziej parszywe miejsce na caÅ‚ym Wybrzeżu Morza Księżycowego? I dlaczego nocÄ…? SzedÅ‚ powoli brudna ulicÄ…, obserwujÄ…c tonÄ…ce w półmroku zauÅ‚ki. Wreszcie dotarÅ‚ na miejsce spotkania – tyÅ‚y miejskich stajni, miejsce cuchnÄ…ce koÅ„skim Å‚ajnem i zapewniajÄ…ce dostatecznie dużo swobody na zaÅ‚atwienie „legalnych-inaczej” interesów. TrzymajÄ…c dÅ‚onie caÅ‚y czas na rÄ™kojeÅ›ciach swoich ostrzy, lustrowaÅ‚ wzrokiem miejsce spotkania, sprawdzajÄ…c czy to aby nie zasadzka.
-Witaj Artemisie, punktualny co do minuty, jednak opowieÅ›ci o tobie nie byÅ‚y ani trochÄ™ przesadzone. - z mroku nocy wyÅ‚oniÅ‚a sie zakapturzona postać opierajÄ…ca siÄ™ dÅ‚ugim, czarnym kijem.-Jak zawsze czujny – nieznajomy kiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, wskazujÄ…c na zaciÅ›niÄ™te kurczowo dÅ‚onie.
-Nie wiem kim jesteś, ale jeśli sie chciałeś ze mną spotkać, to raczej nie po to by rozmawiać ze mną o mojej punktualności. - spokojnie i chłodno odparł Enterei. - Proponuję, byś od razu przeszedł do rzeczy.
-Skoro tak – w cieniu kaptura zabÅ‚ysÅ‚y zÅ‚owieszczo bÅ‚Ä™kitne oczodoÅ‚y – Musisz sie udać do Cienistej Doliny i sprowadzić mi pewne dziecko, niekoniecznie żywe, w razie pojawienia siÄ™ "problemów" możesz je zabić, mi wystarczy jedna buteleczka jego krwi. Na zachÄ™tÄ™ zostawiam Ci to -siÄ™gnÄ…Å‚ koÅ›cistÄ… rÄ™kÄ… za poÅ‚Ä™ pÅ‚aszcza i wyciÄ…gnÄ…Å‚ pÄ™katÄ… sakwÄ™, wypeÅ‚nionÄ… ciężkimi monetami.PodaÅ‚ jÄ… zabójcy mówiÄ…c: - Po wykonaniu zadania dostaniesz dziesięć razy tyle, masz czas oÅ›miu dekadni na wykonanie zlecenia.BÄ™dÄ™ siÄ™ tu pojawiaÅ‚ co dziesięć dni od naszego spotkania, nie spóźnij siÄ™ z robotÄ….
-Ale jak wyglÄ…da to dziecko?
-Tą wiadomość przedstawię Ci w nieco niekonwencjonalny sposób. -
wyciągnął rękę i cicho wyszeptał zaklęcie. Jakaś niewidzialna ręką rzuciła najemnego mordercę na ziemię, złapał sie rękami za głowę i wytrzeszczył oczy z przerażenia. Nagle pomrok opuścił rękę. Zabójca zaczął ciężko oddychać, podnosząc się z ziemi. -Teraz już wiesz jak wygląda twój cel. - wąskie widoczne spod kaptura usta, wygięły się w sardonicznym uśmiechu.
-Nie próbuj ze mną więcej takich sztuczek, przeklęty magu, bo i ja mam kilka w zanadrzu. - zabójca próbował nadać swojemu głosowi spokojny ton, ale przebijała z niego wściekłość.
******
Komnata tonęła w półmroku, oświetlana jedynie nikłymi płomieniami dużych świec, stojących na prostych świecznikach. Na kamiennej, czystej posadzce, lśnił wyrysowany fosforem pentagram. Na jego zewnętrznym okręgu stała niska, odziana w ciemnogranatowe szaty ludzka postać. Siwe włosy mężczyzny i liczne zmarszczki na jego twarzy świadczyły o podeszłym wieku kapłana.
Rozpostarł ramiona i zaczął cicho, a potem coraz głośniej skandować słowa zaklęcia:
- Aznagh, goroth, razul. -echo potężnych magicznych słów odbijało się w komnacie, a głos przyzywającego przechodził od szeptu we wściekły wizg. Nagle krzyk urwał się. W środku okręgu zmaterializowała się wysoka, szczupła sylwetka, o wąskich barkach i długich ramionach zakończonych, ostrymi jak brzytwa szponami. Za jej plecami majaczyły w mroku dwa błoniaste skrzydła. Jej twarz, oświetlona blaskiem świec była harmonijna i piękna, długie czarne włosy opadały kaskadą na jej ramiona.
ZlÄ™kniony kapÅ‚an podniósÅ‚ wzrok spoglÄ…dajÄ…c na przyzwanÄ… devÄ™. UpadÅ‚Ä… devÄ™ – księżniczkÄ™ OtchÅ‚ani – Lanfeaer. - WstaÅ„, leniwy gÅ‚upcze. - jej mocny niczym stalowa lina gÅ‚os wypeÅ‚niÅ‚ komnatÄ™. KapÅ‚an widziaÅ‚ jak deva, transformuje siÄ™ ze swej potwornej postaci w piÄ™knÄ… i powabnÄ… kobietÄ™, ubranÄ… w sukniÄ™ koloru srebrnego księżyca. - Mam nadziejÄ™, że CiÄ™ nie dziwi moja zdolność polimorfii, potrafiÄ™ wiele innych ciekawych rzeczy. Nasz wspólny pan – Cyric przysÅ‚aÅ‚ mnie tutaj bym sama dopilnowaÅ‚a, żeby dziecko dostaÅ‚o siÄ™ w nasze rÄ™ce, zanim zrobi to Fozul, ten przeklÄ™ty pomrok Aradhun czy któryÅ› z byÅ‚ych kapÅ‚anów Bhaala, jakich jeszcze kilku zyje na powierzchni Faerunu, nie chcÄ…c uparcie przyjąć wÅ‚adzy i panowania wszechmocnego Cyrica. Teraz wyruszÄ™ do Cienistej Doliny, a Ty bÄ…dź gotów na każde moje wezwanie.
*******
- Niech Darkhope, pośle do Doliny naszych najlepszych agentów, najpóźniej za dwa dekadni chcę mieć to dziecko tutaj, w Twierdzy Zenthil. - Fozul, władczym, przywykłym do wydawania rozkazów głosem, rozdzielał instrukcję swojemu osobistemu adiutantowi.
- Niech znajdą je zanim zrobi to ktoś inny i zanim ten przeklęty stary czarodziej zorientuje się, że działamy na jego terenie. Ostrzeż ich, żeby uważali na drowy z klanu Azukovyn, po tym jak ostatnio ich wykorzystaliśmy, nie będą mogli liczyć na litość jeśli wpadną w ich ręce.
*******

Nowa legenda
Jak na tę porę roku, była już połowa miesiąca Mirthul, Północna Droga, trakt wiodący do miasteczka Cienista Dolina, które było jednocześnie stolicą doliny o tej samej nazwie, był pusty.
Nie byÅ‚o w tym jednak nic dziwnego. Kiedy przekraczaliÅ›cie granice Cormyru, wÄ™drujÄ…c w kierunku Doliny, widzieliÅ›cie zgliszcza, potężnego niegdyÅ› miasta Tilverton – oto co może z robić z prężnym królestwem, jak Cormyr, zdrada i obÅ‚uda arystokracji.
Trakt był w dobrym stanie, niektóre docinki wykonano z kamienia, niektóre były tylko ubitą kołami wozów i stopami setek podróżnych ziemią. Niemal całą drogę od przejścia przez Cienisty Przesmyk przebywaliście idąc z górki. Soczysta zieleń trawy rosnącej wokół traktu i zazielenione korony potężnych cienioczubów, dawały dowody na to iż wiosna z pełną siłą natury zamienia się w lato. Jako, że od dwóch tygodni nie padało, z każdym waszym krokiem unosił sie pył z drogi. Wysoko wiszące na nieboskłonie słońce, świecące wam na plecy, podpowiadało, że południe już minęło.
Zatrzymaliście się na chwilę, teraz droga stała się jeszcze bardziej pochyła, kierowała się ku mostowi na rzece Ashabie. Most był dobrze widoczny z powodu pochyłości, jednak wprawne oko wędrowca, przywykłe do częstego szacowania odległości, podpowiadało wam, że czekają was jeszcze dobre dwie mile piechotą, zanim postawicie nogi na deskach mostu. W lesie było bardzo cicho, jedynie gdzieniegdzie jakiś ptak swoim kwileniem dawał znać, że las ma swoich mieszkańców. Kiedy więc, usłyszeliście tętent końskich kopyt na moście, a chwilę później echo kobiecego okrzyku wołającego o pomoc, natychmiast skierowaliście swój wzrok na położony w dole most.
Najpierw rzucili sie wam w oczy jeźdźcy, dosiadający czarnych, ciężkich kawaleryjskich rumaków, których nie powstydziłaby sie nawet królewska armia Cormyru. Nie widzicie jednak dokładniej sylwetek dosiadających je jeźdźców. Przednimi w odległości czterdziestu, może pięćdziesięciu kroków, biegnie kobieta, trzymając w objęciach kilkuletnie dziecko. Jej zwalniający krok świadczył, że zaczyna brakować jej sił. Cały czas wzywała głośno pomocy, naraz momentalnie przestała krzyczeć.Postawiła dziecko na ziemi, stanęła między nim a napastnikami, wyciągnęła ręce w kierunku jeźdźców i wykrzyczała słowa zaklęcia. Błękitna błyskawica poleciała w kierunku najbliższego adwersarza, jego koń potknął się, a jeździec spadając z niego skręcił sobie kark. Znów głośne słowa i kolejna błyskawica, zwaliła jeźdźca z siodła. Ostatni z napastników widząc los swoich towarzyszy, nie ryzykował podejścia bliżej, w pełnym galopie wyciągnął załadowaną lekką kuszę i kiedy kobieta zaczęła wypowiadać słowa magicznej inwokacji posłał prosto w jej pierś bełt. Kiedy upadła, chłopiec rzucił się na jej martwe ciało głośno łkając.
Oprawca podjechał bliżej, zsiadł z konia, podszedł do martwej kobiety, siłą oderwał od niej dziecko, wyrywało sie i głośno krzyczało, uderzył je otwartą dłonią i obwisło na jego rekach. Nie przytopmne przerzucił przez łęk siodła, wsiadł na konia i ruszył szybko traktem w waszym kierunku, nie widząc was jeszcze.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 15-04-2007, 17:21   #2
 
dziobon's Avatar
 
Reputacja: 1 dziobon ma wyłączoną reputację
Takllin Brokenhammer


Wykrzykiwał tak, aby rycerz na koniu mógł wyraźnie usłyszeć tą wymowę.-Cóz za człek na tej klaczy, rzec być można iż to pies, gdyż bezbronna panna w ochronie jej dzieciulka broniła się, a on na nią z kuszą i zgineła z rak pychałka, który teraz w oczach wyższych miłosciwych bogów, niż ten którego on uważa za stwórce, jest nic nie wartym śmieciem. Klnąć go tędy będzie dobro, prawość i pokój z wraz z miłością na koniec świata, gdzie te sprawy w pomste za nim dotrą i go skarcą za grzech niedopuszczalny, ten który zadufał się w swej barbarzyńskiej meżnoski, którą straci gdy przyjdzie dzień sprawiedliwości. Straci wszytko, to co było mu dane, odbiorą i wyszydzą z diabła tego co w nim ukrywał sie od dnia, kiedy to ośmielił sie na bezbronną piekności dziewuszke podnieść ręke, od tamtego czasy będzie mu niewybaczalne. Każdy mosci rycerz honorowy,godny i sprawiedliwy będzie znał ów pychałka imię, gdy ziemia okraży słońce nie dwa, a więcej razy, rycerze w całym stanie a i świecie będąc wiedzieć, o tej zbrodni wyrządzonej przez człowieka, którym teraz giermkiem można nazwać, gdyż rycerz na panna świetobliwą nie podnieśc ręki waży, wyruszą z próbą zabicia ów człeczyne. Teraz lub indziej czasy przyjdzie sąd nad tym czarnych agresorem, com żem przysiągł z mojej reki będziem wydany cios kończący żywot pana mościwego w tym planie, świecie, życiu i powróci jako nieszczęsny upaprany brudem swoich grzechów sczór, nie zaś słowik który pięknością zadziwi świat cały a będzie nim ów stracona panna. Pomnij te słowa, gdyż zawdży pójdziesz, tam cię dopadnie śmierć, która bedzie czekała na już rycerz bez swej cnoty rycerskiej, zuchwalczej.Gdy mówiąc to bohaterski krasnolud, tak aby zły, czarny rycerz nie uciekł zbliżał się do niego szybko, a przy tym wyciągając topór.-Pomnij mi ino jeszcze, jak cię zwą, bom musiał wiedzieć co wyryć na nagrobku twym.
 
__________________
"Za stodołą, gdzieś na płocie,
kogut gromko pieje,
zaraz przyjdę, miła do cię,
tylko się odleję" - A.Sapkowski "Coś się kończy, coś zaczyna"

Ostatnio edytowane przez dziobon : 15-04-2007 o 17:50.
dziobon jest offline  
Stary 15-04-2007, 18:51   #3
 
Legion's Avatar
 
Reputacja: 1 Legion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znany
DÃ-ntalath

DÃ-ntalath szedÅ‚ przed siebie nie zwracajÄ…c uwagi na otoczenie. CiÄ…gÅ‚a paplanina Acheont i palÄ…ce sÅ‚oÅ„ce sprawiaÅ‚y, że byÅ‚ bardziej nerwowy niż zwykle. Incydent na moÅ›cie nie zrobiÅ‚ na nim wiÄ™kszego wrażenia - kobieta okazaÅ‚a siÄ™ sÅ‚absza wiÄ™c zginęła.
Bardziej jego uwage przyciągnęły wrzaski krasnoluda które nie zostawiały wątpliwości, że
czeka ich walka. W końcu coś ciekawszego niż "podziwianie" zrujnowanych miast powierzchni.

-Na dziewięć piekieł. Zaraz szlag trafi efekt zaskoczenia. Pouczaj go dalej Takllin a może zatrzyma się by wysłuchać twoich gróźb. Hmmmm te cienioczuby mogą dać jeszcze jakąś przewagę. Możemy go zaskoczyć jeśli bedzie myślał że jedzie na spotkanie przeciwko jednemu, głośnemu krasnoludowi.

Drow dotknął broszy spinającej płaszcz i wypowiadział niezrozumiałe słowo w podwspólnym, następnie podbiegł do najbliższego drzewa, i lewitując ukrył się w najbliższym cienioczubie tak by jednym skokiem dopaść czarnego jeźdźca gdyby ten nie zmienił drogi i wciąż kierował się ku drużynie. Dla niego było oczywiste że bedzie się kierować w tę stronę - każdy czarny jeździec chciałby rozpłatać szarżującego krasnoluda na pół.
 
__________________
Nothing else

Ostatnio edytowane przez Legion : 23-04-2007 o 14:19.
Legion jest offline  
Stary 15-04-2007, 19:07   #4
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Astaroth

Podróż do Cienistej Doliny była długa i monotonna. Gdyby nie krótkie kłótnie wybuchające pomiędzy członkami drużyny, a które swoją drogą stały się już częścią tradycji, Astaroth już dawno umarłby z nudów. Całkowicie obojętne spojrzenie czarodzieja przyglądało się okolicy, w próbie znalezienie czegokolwiek interesującego. Niestety jego starania były skazane na porażkę. Zapewne niektórzy byli zafascynowani pięknem krajobrazu, ale Astaroth w swoim bardzo długim życiu widział już wspanialsze widoki. Do tej pory, podróż nie przyniosła nic nowego, ani nic interesującego, zresztą niewiele było rzeczy, które mogłyby zaskoczyć czarodzieja. Nawet gdy grupa mijała ruiny, niegdyś wspaniałego miasta, spojrzenie Astarotha zachowało swój obojętny wyraz. W końcu historia widziała już całą masę wielkich imperiów i ich jeszcze większych upadków, wiec cóż w jej oczach mogło znaczyć zniszczenie jednego miasto? Raczej niewiele.

Mirtul był jednym z najbardziej znienawidzonych przez Astarotha miesięcy. Czas kiedy żar lał się z nieba i niemiłosiernie smażył ciało, był prawie najgorszym okresem do podróży. Każdy krok wzbijał tumany kurzu, które drażniły nozdrza niebianina i doprowadzały go do ciągłych napadów kaszlu. Nawet panujący wszędzie upał, nie był aż tak wielką przeszkodą jak kurz i pył. Pierzaste skrzydła powoli wachlowały zmęczone ciało, tworząc przyjemny, zimny wiaterek. Oczywiście z każdym kolejnym uderzeniem prowizorycznych wachlarzy, kolejna porcja pyłu wznosiła się w powietrze, tworząc duszący obłok wokoło wędrowców, jednak Astaroth miał to w głębokim poważaniu. Lekko zwilżona chusta przytknięta do twarzy skutecznie chroniła przed piaskiem i kurzem.

Astaroth z największą chęcią wzbiłby się w powietrze, ale słońce wciąż było wysoko na niebie. Co prawda południe już minęło, ale pora i tak była fatalna na latanie. Oznaczało, to że czarodziej będzie musiał się wlec przez jeszcze parę kolejnych godzin na własnych nogach. W zasadzie nie był zmęczony, ale tu na ziemi, jedynym jego zajęciem było wysłuchiwanie, nieprzerwanego potoku słów, płynącego od świetlistej kulki. Astaroth miał szczerą nadzieje, że Acheont zagada się i nie zauważy jakiejś przeszkody na drodze. Prawdopodobnie nie uciszyłoby go to, ale zawsze byłaby jakaś rozrywka. Niestety wyglądało na to, że mała świecąca kulka, nie ma zamiaru dostarczyć rozrywki swoim kosztem.

Tak wÅ‚aÅ›nie, w tumanach kurzu i bardzo gadatliwym towarzystwie, Astaroth doszedÅ‚ do miejsca z którego już można byÅ‚o dostrzec most i... rzekÄ™. Refleksy Å›wiatÅ‚a odbijajÄ…ce siÄ™ od krystalicznej tafli wody, docieraÅ‚y do oczu niebianina, roszczÄ…c nikÅ‚Ä… nadzieje na kÄ…piel i krótki odpoczynek w przyjemnie chÅ‚odnej wodzie. Niestety miaÅ‚o siÄ™ okazać, że ta cudowna perspektywa pozostanie tylko w sferze marzeÅ„. Echo kobiecego gÅ‚osu dotarÅ‚o do niebianina. Krzyk i woÅ‚anie o pomoc, nie wywarÅ‚y na nim najmniejszego wrażenia, ale pomimo to, wiedziony czystÄ… ciekawoÅ›ciÄ…, skoncentrowaÅ‚ spojrzenie na moÅ›cie. Cztery postacie... nie pięć... trzech jeźdźców, uciekajÄ…ca przed nimi kobieta i dziecko, które niosÅ‚a na rÄ™kach. W sumie widok dość niecodzienny i bardzo ciekawy. Astaroth spokojnie przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ rozgrywajÄ…cej siÄ™ scenie. Gdy pierwszego z jeźdźców zmiotÅ‚a bÅ‚yskawica, w spojrzeniu niebianina ukazaÅ‚o siÄ™ zdziwienie. Gdy kolejny padÅ‚ na wysuszonÄ…, upaÅ‚ami drogÄ™, Astaroth nie byÅ‚ już wstanie ukryć swojego zaskoczenia. WiedziaÅ‚, że matka w obronie swojego dziecka staje siÄ™ prawdziwÄ… machinÄ… do zabijania, a gdy w dodatku byÅ‚a czarodziejkÄ…, to minimalny, bezpieczny dystans od niej wynosiÅ‚ jakieÅ› pół kilometra. PoÅ›cig musiaÅ‚ skÅ‚adać siÄ™ z „inteligentnych inaczej”, skoro nie zdoÅ‚ali konno siÄ™ do niej zbliżyć. No, ale w koÅ„cu nawet ona nie byÅ‚a wstanie przeżyć celnego trafienia z kuszy. Gdy kobieta padÅ‚a na ziemie, wydajÄ…c ostatni dech, Astaroth nawet nie drgnÄ…Å‚. Åšmierć nie byÅ‚a dla niego niczym niezwykÅ‚ym i nie widziaÅ‚ powodu dla którego miaÅ‚by siÄ™ tym zjawiskiem szczególnie zajmować. Dopiero, gdy konny ruszyÅ‚ w ich kierunku, a „szlachetny” krasnolud wyszedÅ‚ mu naprzeciw, wydzierajÄ…c siÄ™ przy tym na caÅ‚e gardÅ‚o, Astaroth zaczÄ…Å‚ chichotać. Ciekaw byÅ‚ jak krasnal ma zamiar pokonać dwie mile i jeszcze zatrzymać tego konnego, który swojÄ… drogÄ… ani chybi zaraz ich dojrzy, albo prÄ™dzej usÅ‚yszy i prawdopodobnie, bardzo pospiesznie zawróci.

Wciąż nie przestając chichotać Astaroth leniwie oparł się o drzewo i przyglądał się dalszemu rozwojowi sytuacji. Cień rzucany przez rozłożyste gałęzie wydawał się być wystarczająco osłoną, zarówno przed upałem jak i przed wzrokiem nieznajomego, tym bardziej, że jeździec prawdopodobnie skupi całą swoją uwagę na krasnoludzie.
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 15-04-2007 o 21:22.
Markus jest offline  
Stary 15-04-2007, 20:36   #5
 
Mettalium's Avatar
 
Reputacja: 1 Mettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znany
Neel Dlardrageth

Neel szedÅ‚, z Å‚ukiem w rÄ™ku zamiast na plecach – jak to miaÅ‚ w zwyczaju, trochÄ™ za grupÄ…. OddaliÅ‚ siÄ™ gdyż ta gÅ‚upia kulka znów zaczÄ™ta wypytywać o jego przeszÅ‚ość, czasami potrafi być taka irytujÄ…ca. ByÅ‚ jakieÅ› trzydzieÅ›ci metrów od ostatniego czÅ‚onka drużyny. W zasadzie nie miaÅ‚ zamiaru oddalać siÄ™ aż tak, ale chodzenie w tumanach kurzu odpowiadaÅ‚o mu dużo mniej.

Elf znów myślał o swojej rodzince którą zostawił daleko z tyłu, albo przynajmniej taką miał nadzieję. Z zamyślenia wyrwały go grzmot. Biorąc pod uwagę zachmurzenie, musiał to być magiczny grzmot. Neel w mgnieniu oka założył strzałę na łuk i spojrzał w kierunku z którego dobiegał dźwięk. Z ulgą zobaczył że to tylko jakaś kobieta bronie siebie i dziecka przed bandą złoczyńców. Skarcił się w duchu za ten brak wrażliwości, włożył strzałę z powrotem do kołczanu i podbieg do reszty drużyny. Był przy niej gdzieś w połowie wykładu Takllina.

- Z tego co widzÄ™, Takllin już rozwiÄ…zaÅ‚ dylemat „walimy czy pytamy”…- podsumowaÅ‚ sytuacjÄ™.

Zdziwiło go gdy zobaczył że drow uciekł na drzewo. Czyżby ten jeździec był aż tak straszny? Dostał odpowiedź gdy zobaczył reakcję Astarotha, był pewien że potężny przeciwnik na pewno bardziej zainteresowałby niebianina.

Neel uklęknął w cieniu, wyciągnął trzy strzały z kołczanu i wbił je w ziemię koło siebie, czekając na rozwój wypadków. Był naprawdę pod wrażeniem że krasnolud może biec w taki upadł w zbroi, machając toporem, drąc się i jeszcze na dodatek ma potem zamiar walczyć.
 
Mettalium jest offline  
Stary 15-04-2007, 21:18   #6
 
Aegon's Avatar
 
Reputacja: 1 Aegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwu
Coeln

Podróż według elfa mijała bez większych problemów. Żadnych zbójców i tym podobnych. Podróż nieco ułatwiał jego biały lekki rumak bojowy, Ainar. Pozwalało to teoretycznie na dość szybką podróż, ale musiał jeszcze czekać na pozostałych. Białe ubranie odbijało sporo ciepła, więc nie czuł specjalnego gorąca. Było dobrze, dopóki nie ozbaczył tego, co wydarzyło się na moście.

Coeln patrzył, jak jeżdźcy ścigają kobietę z dzieckiem. Patrzył, jak ona rzuca błyskawice, a potem zostaje trafiona bełtem. Miał nadzieję, że jeszcze żyje. Wezbrała w nim wściekłość, ale jednak jego opanowanie zwyciężyło. A tego jeźdźca ... należało zniszczyć. Chwila koncentracji wystarczyła, żeby zamiast półniebianina w tym samym miejscu był zwykły szary elf odziany w czarne ubranie i czarny płaszcz. Kolejne kilka sekund później w jednej ręce trzymał miecz, a drugą nadal trzymał siodło swego wierzchowca. Wypatrywał kolejnych posunięć jeźdźca. Jeśli ten zacząłby jechać w drugą stronę, to Ainar z pewnością i tak by go dogonił. Coeln patrzył ze zdziwieniem na krasnoluda wyrzucającego z siebie potok słów. Szkoda, że nie miał możliwości tego powstrzymać. W każdym bądź razie patrzył przez chwilę z politowaniem na krasnoluda, po czym odwrócił się w kierunku jeźdźca i czekał. Na wypowiedź Neela odpowiedział właściwie odruchowo:

-Tak, rozwiązał.
 
__________________
"Gdzie pojawiła się pierwsza pierwotna komórka, tam i ja się pojawiłem. Kiedy ostatnie życie czołgać się będzie pod stygnącymi gwiazdami, tam i ja będę."

Ostatnio edytowane przez Aegon : 15-04-2007 o 21:22.
Aegon jest offline  
Stary 16-04-2007, 04:30   #7
 
welf's Avatar
 
Reputacja: 1 welf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znanywelf wkrótce będzie znany
Grimul

Goblin otarł pot spływający z czoła. Piekące niemiłosiernie słońce dawało się mu we znaki. Zdecydowanie bardziej wolałby teraz leżeć w cieniu pod drzewem a marsz przełożyć na późniejszą porę. Niestety z niezrozumiałych dla niego względów jego kompani zdecydowali inaczej.

Idące przodem osoby przystanęły, widać im zmęczenie też nie jest obce, choć co do tego nie byłby taki pewien.
Grimul podrapał się po głowie rozczochrując jeszcze bardziej niedbałą fryzurę. Już zaczął rozglądać się za jakimś wygodnym ocienionym miejscem, które nadawałoby się na krótki odpoczynek, gdy do jego uszu dotarł tętent końskich kopyt. Swój przenikliwy wzrok skierował w kierunku mostu z uwagą przyglądając się całemu zajściu. Po krótkiej chwili przerywanej błyskawicami z ulgą stwierdził, że potencjalni wrogowie wybili się nawzajem a pojedynczy jeździec z dzieckiem, który przeżył i jechał w ich stronę nie powinien stanowić dla nich zagrożenia, zwłaszcza, że znając krasnoluda wiedział, że jak zwykle wtrąci się do nie swoich spraw.

Bojowe okrzyki Takllina tylko utwierdziły go w słuszności swoich przypuszczeń. Całkowicie nie rozumiał takiego zachowania. Było bardzo wątpliwe żeby jeździec lub dziecko posiadało przy sobie cokolwiek cennego, więc, po co im wchodzić w drogę? Dużo rozsądniej było by przeszukać martwe ciała jeźdźców i kobiety. No, ale cóż począć krasnolud sobie nie odpuści, będzie trzeba zabić tego jeźdźca.

Grimul rozejrzaÅ‚ siÄ™ po kompanach. „ciekawe, któremu z nich przypadnie zaszczyt zabicia rycerza,, NajwiÄ™ksze szanse dawaÅ‚ krasnoludowi ale pewnie elfy bÄ™dÄ… chciaÅ‚y jak zwykle udowodnić że sÄ… lepsze i mÄ…drzejsze od niego. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, „a może jednak bÄ™dzie ciekawie?”, tak rozmyÅ›lajÄ…c znikÅ‚ za pobliskim krzakiem.
 

Ostatnio edytowane przez welf : 16-04-2007 o 04:34.
welf jest offline  
Stary 16-04-2007, 18:43   #8
 
g_o_l_d's Avatar
 
Reputacja: 1 g_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znany
Acheont

Pomimo tego, że dla większości drużyny podróż do Cienistej Doliny nie należała do najciekawszych, gdyż była długa i monotonna Acheont, nie narzekał na nudę. Siedząc na zadzie Ainara, skrył się w cieniu pleców Coelna i robił to co lubił robić najbardziej, gadał:

- Uwielbiam Mirtul! Stare sÅ‚oÅ„ce zarysowujÄ…c nowy dzieÅ„, ogrzewa nasze spragnione ciepÅ‚a ciaÅ‚a. Na lazurowe niebie spokojnie pÅ‚ynÄ… puchate obÅ‚oczki. Hehe... Spójrzcie tamten wyglÄ…da zupeÅ‚nie jak ja! Eee... No dobra może niezupeÅ‚nie... A tamten jest podobny do bochna chleba Takllina, którego zjadÅ‚em wczoraj. Też taki puchaty i... – w momencie, gdy Acheont poczuÅ‚ na sobie gniewny wzrok Krasnoluda ledwo wykrztusiÅ‚ kolejne sÅ‚owo- apetyczny. ÅšwiecÄ…ca kulka „kantem oka” spostrzegÅ‚a grymas twarzy Takllina i szybko zmieniÅ‚a temat:

- Nie wiem czy już o tym mówiłem, ale ja nie znoszę tych dni, w których to piękne niebo przykrywa płaszcz blaszanych chmury. Zawsze wtedy zanosi się na deszcz. Nie to, żebym nie lubił deszczu, ale.. ja chyba boję się wody. Gdy Acheont spostrzegł poirytowane twarze swoich towarzyszy, nękanych dodatkowo uporczywy słońcem nieśmiało zaproponował:- A może ja polecę do góry, rozejrzę się po okolicy? Nie czekając na odpowiedź natychmiast dodał:

- Nie może lepiej nie, ta w górze straszliwie wieje. Byle mocniejszy podmuch może mnie zawlec na drugi koniec Anauroch, albo i na drugi koniec Faerunu. -Gdy mała świetlista kulka spostrzegła nalegające spojrzenia towarzyszy, bez słowa wzleciała ku niebu.

Acheont podziwiając przepiękny krajobraz, w oddali spostrzegł ruiny miasta. Od razu na myśl przyszedł mu jego rodziny plan, który w momencie, gdy go żegnał wyglądał podobnie. Wziął głęboki oddech i bez słowa zleciał w duł. Pierwszy raz od dłuższego czasu zapanowała błoga cisza. Nikt z kamratów nawet nie próbował pytać Acheonta co takiego zobaczył, w obawie przed wyczerpującą odpowiedzią. Mała świetlista kulka smętnie dryfowała przed Astarothem, łapiąc orzeźwiający podmuch wiatru, który powodowany był przez falujące skrzydła niebianina. Po jakimś czasie milczenia Acheonta gdzieś znikł.

NagÅ‚y krzyk Takllina rozerwaÅ‚ martwÄ… ciszÄ™. Po chwili biaÅ‚e promyczki Å›wiatÅ‚a niemrawo zaczęły siÄ™ przedzierać spod klapy toboÅ‚ka DÃ-ntalatha zradzajÄ…c miejsce ukrycia drowa. W mgnieniu oka z wnÄ™trza plecaka wydobyÅ‚o siÄ™ gÅ‚oÅ›ne ziewniÄ™cie. Skórzana klapa podnosiÅ‚a siÄ™, a z niej wzleciaÅ‚ Acheont, zatrzymujÄ…c siÄ™ tuz przy twarzy drowa.

Na miłosierdzie Cyrica! Co się dzieje - Gdy kulka usłyszała warknięcie drowa, gwałtownie się odsunęła. Rozejrzał się do koła, podleciał do Neela.

– CoÅ› upuÅ›ciÅ‚eÅ›-
nagle pojawiła się półprzezroczysta dłoń, która chwyciła wbite w ziemię strzały i podała Needowi. Widząc reakcję elfa, Acheont taktycznie wycofał się zwracając się do Grimula:

- Drogi przyjacielu po cóż schowałeś się w tych krzakach? Jego magiczna dłoń tym razem chwyciła, krzak, za którym schował się goblin, łamiąc go przy tym i odsłaniając ukrytego towarzysza. Gdy, dryfująca kulka, zobaczyła gniewny wzrok Grimula, była zmuszona ponownie zarządzić odwrót.
Acheont poleciał do skraju drogi, poczym ze zdziwieniem w głosie spytał:

- A cóż robi ta niewiasta leżąca na ziemi w towarzystwie dwóch na czarno ubranych mężczyzn? jak zwykle nie czekając na odpowiedz szybko dodał. - Może owa kobieta zgubiła cos i teraz tego wszyscy szukają? Wygląda na to, że potrzebują pomocy.

W mrugnięciu oka świetlista kula znikła i pojawiła się nad ciałem kobiety. Z oddali zobaczyliście jak jego magiczna dłoń odwraca martwą kobietę poczym ciało Acheonta zaczyna się chybotać i kołować, a jego poświata początkowo jasna jak zwykle, zaczyna migotać i gwałtownie blaknąć, by w raz z upadkiem dryfującej kuli na ziemię niemal całkowicie zgasnąć. Prawie natychmiast dotarło do was co mu się stało. Zobaczył krew.
 
__________________
Nie wierzÄ™ w cuda, ja na nie liczÄ™...

Dreamfall by Markus & g_o_l_d
g_o_l_d jest offline  
Stary 16-04-2007, 20:36   #9
 
Aegon's Avatar
 
Reputacja: 1 Aegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwu
Coeln patrzył na to, co wyprawiał Acheont.
"Zaskakujące. Podczas drogi jego paplanina była do zniesienia, ale to? Nawet nie zauważył, co się dzieje. Ech, lampiony. I dotego zemdlał, kolejny do ratowania."
Teraz elf uwolnił już drugą rękę, aby mógł trzmać miecz oboma. - "Nigdy nie wiadomo, co dokładniej trzeba robić, warto być przygotowanym" - pomyślał.
Ainar był właściwie przygotowany do biegu, czekał tylko na znak swego właściciela. Czekał.
Słowa elfa przerwały na chwilę tyradę krasnoluda:
- Niski przyjacielu ..., mógłbyś być trochę ciszej? Przeszkadzasz.
Po tych słowach, wypowiedzianych z pewnym politowaniem nad postawą krasnoluda, przez chwilę obserwował jego reakcję, po czym powrócił do wyczekiwania na reakcję jeźdźca.
 
__________________
"Gdzie pojawiła się pierwsza pierwotna komórka, tam i ja się pojawiłem. Kiedy ostatnie życie czołgać się będzie pod stygnącymi gwiazdami, tam i ja będę."
Aegon jest offline  
Stary 16-04-2007, 21:50   #10
 
Legion's Avatar
 
Reputacja: 1 Legion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znany
Dintalath

Dintalath starał się nie zwracać uwagi na Acheonta - obawiał się że jakikolwiek znak zainteresowania lampionem skaże go na kilka godzin wysłuchiwania fascynujących historii o samopoczuciu. Jego zniknięcie jedynie go ucieszyło. Z uśmiechem na twarzy wyobrażał sobie Acheonta wsysanego przez jakąś wyrwę w planie.
Gdy w końcu odnalazł kawałek cienia w koronie drzewa w której mógł sobie odpocząć i czekał na zbliżającego się jeźdźca, poczuł nagłe szarpanie w plecaku. Tylko zaklęcie lewitacji utrzymało go na gałęzi drzewa, zaś wyłaniająca się jasność niemal natychmiast wytłumaczyła przyczynę utraty równowagi. Zdążył jedynie warnąć:

- Ty cholerna miniaturko słońca ile razy ci mówiłem...

Po czym znowu stracił równowagę. Gdy ją odzyskał, spojrzał na drogę poniżej. Jak takie małe coś może narobić takiego bałaganu? Kaprysy bogów bywają nieokiełznane.

Gdy Acheont zemdlał drow zaczął się zastanawiać czy jest w stanie niepostrzeżenie teleportować się do lampiona i zakończyć te męki. Ze rozżaleniem stwierdził że nie ma tak mocnych zaklęć teleportacyjnych i znów skupił się za zbliżającym się jeźdźcu.
 
__________________
Nothing else
Legion jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest WÅ‚.
Uśmieszki są Wł.
kod [IMG] jest WÅ‚.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
Pingbacks sÄ… WÅ‚.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172