lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [D&D] Przetrwać apokalipsę (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/3126-d-and-d-przetrwac-apokalipse.html)

Amman 05-07-2007 23:45

- A pytał się Ciebie ktoś? - odpowiedział Amman Rasganowi
~~ Po co zbierasz śmieci... Powiedz, powiedz.~~ Przedrzeźniał go w myślach~~ Myśli, że co? Że się trochę zna na magii to od razu może pomiatać mniejszymi... Jak ja go kiedyś dorwę...~~
I w takich słodkich rozmyślaniach o zemście, obrażony poszedł szukać jakiegokolwiek miejsca do wygodnego wypoczęcia albo spania.
~~Ciekawe, czy Turam jest przygotowany na taką ilość gości...~~
Miał nadzieję, że Luinëhilien weźmie go na poważnie, nie tak jak ten elf.

rasgan 06-07-2007 08:20

Elf popatrzył tylko zdziwiony na Ammana. ~~O co chodzi temu młodzikowi? Nie zna się na żartach czy jak? Wszyscy tacy poważni, żadnych psikusów, żadnych żartów. Smutasy~~.
- No, no już się nie denerwuj Ammanie. Nie ma powodów. Odrobina żartów nikomu nie zaszkodziła. - powiedział spokojnie elf, a w jego oczach figlarnie migotał ogień, który niewiadomo co mógł oznaczać. Trudno było odpowiedzieć, czy były to ogniki związane z żartami, czy zły ogień zemsty. Elf wyszedł i udał się na dół z wilczycą.
- Rozumiem. Chciałem tylko o czymś porozmawiać, o czymś co związane jest z twoją panią. Skoro jednak nie chcesz słuchać wracaj do niej - elf otworzył drzwi i wypuścił wilka. Nie ukrywał, że był zawiedziony zachowaniem zwierzęcia. Znał odrobinę wilki i miał nadzieję, ba, wiedział, że są inteligentnymi zwierzętami, ale chyba się przeliczył tym razem. Przecenił możliwości zwierzęcia i za dużo wymagał.
~~Chyba popadam w paranoję. Rozmawiać mi się z wilkiem zachciało~~ - pomyślał i zaśmiał sie w duchu. Śmiał się z własnych głupich pomysłów.~~Tak oto plany materialne wpływają na wybrańca bogów~~ - zaśmiał się jeszcze raz, tym razem dużo głośniej i ze świetnym humorem oraz uśmiechem na twarzy wrócił do pozostałych. - Tęskniliście za mną? - zaśmiał się.

malahaj 06-07-2007 09:41

Aydenn


- Rzeczywiście, chyba nie było okazji. Jestem Aydenn. -
Elf przywitał sie z bardem, czekając z pytaniami, aż ten usiądzie i zamówi dla niech obu czerwone wino.
- Mam nadzieje, że twoja rodzina odzyskała zdrowie pod opieką medyków. Dziewczyna wyglądała na bardzo młodą... Niestety niczym poza uzdrawiająca miksturą nie mogłem jej już pomóc. -
Najemnik przez chwile przysłuchiwał się odpowiedzi mężczyzny, z wolna sącząc wytrawny trunek z udekorowanego w smocze motywy (a jakże) kielicha.
- Cóż, wojna ma to do siebie, że nikomu nie pozwala pozostać obojętnym. Też mieliśmy do czynienia z efektem owych piorunów, o których wspominałeś. Nieopodal siedziby Szlachetnej Gildii Inżynierów zabiliśmy ożywione drzewo, które zaatakowało naszego... - tu Aydenn wyraźnie się zawahał, szukając odpowiedniego słowa. - ...towarzysza. Niestety w trakcie starcia straciliśmy innego, porwanego przez latający szkielet. -
Tutaj elf dokładnie opisał latające stworzenie i okoliczności w jakich sie pojawiło, by zaraz zniknąć.
- Czy widziano już tutaj podobne istoty? Możesz mi o nich coś powiedzieć, lub znasz kogoś, kto ma taką wiedze? Każda informacja może być pomocna. Staram się odnaleźć naszego druha, a nie mam dużo czasu. Istota z pewnością była nieumarłym tworem jakiegoś nekromanty, lub dzikiej magii. Myślałem, żeby zacząć od sprawdzenia miejscowego cmentarza, oni lubią takie miejsca. Możesz wskazać mi drogę? Przydały by się też jakieś środki do walki z takimi stworzeniami. Wiesz, gdzie mogę coś takiego zdobyć? -
Aydenn słuchał odpowiedzi barda nadal spokojnie sącząc wino, od czasu do czasu tylko przerywając mu, dopytywaniem się o szczegóły. Już dawano nauczył się, że wiedza to broń. I to często o wile skuteczniejsza niż ostrza czy czary. A najemnik lubił być odpowiednio uzbrojony, przed każdym starciem...

Odyseja 06-07-2007 10:20

Luinehilien wstała i wzięła kawałek drewna wyrzucony przez Rasgana do ręki. Zastanowiła się chwilę.
- Ammanie. Czuję, że moc emanująca z tego drewna nie jest naturalna. Niestety nic więcej nie wiem. - powiedziała i uśmiechnęła się trochę słabo. W tym momencie przybiegła wilczyca, a po niej Rasgan. Podeszła do niej i zaczęła ją głaskać. Potem poszła na fotel i usiadła.

abishai 07-07-2007 18:08

Phalenopsis, Karczma "Czerwony Smok" w dzielnicy Przybyszów.

Widać, że bard miał wpływy w tej karczmie. Alkohol, całkiem dobry, jak na obecne warunki, przyniesiono szybko i w znaczących ilościach.
- Mam nadzieję, że twoja rodzina odzyskała zdrowie pod opieką medyków. Dziewczyna wyglądała na bardzo młodą... Niestety niczym poza uzdrawiająca miksturą nie mogłem jej już pomóc. -
Najemnik przez chwile przysłuchiwał się odpowiedzi mężczyzny, z wolna sącząc wytrawny trunek z udekorowanego w smocze motywy (a jakże) kielicha.
-Tak, dzięki bogom .. i wam. Czują się dobrze. Medycy mówią, że za dzień, lub dwa będą mogli wyjść z lazaretu. - rzekł Lanfest.
- Cóż, wojna ma to do siebie, że nikomu nie pozwala pozostać obojętnym. Też mieliśmy do czynienia z efektem owych piorunów, o których wspominałeś. Nieopodal siedziby Szlachetnej Gildii Inżynierów zabiliśmy ożywione drzewo, które zaatakowało naszego... - tu Aydenn wyraźnie się zawahał, szukając odpowiedniego słowa. - ...towarzysza. Niestety w trakcie starcia straciliśmy innego, porwanego przez latający szkielet. -
Tutaj elf dokładnie opisał latające stworzenie i okoliczności w jakich się pojawiło, by zaraz zniknąć.
Lanfest wysłuchał uważnie wypowiedzi najemnika.
- Czy widziano już tutaj podobne istoty? Możesz mi o nich coś powiedzieć, lub znasz kogoś, kto ma taką wiedze? Każda informacja może być pomocna. Staram się odnaleźć naszego druha, a nie mam dużo czasu. Istota z pewnością była nieumarłym tworem jakiegoś nekromanty, lub dzikiej magii. Myślałem, żeby zacząć od sprawdzenia miejscowego cmentarza, oni lubią takie miejsca. Możesz wskazać mi drogę? Przydały by się też jakieś środki do walki z takimi stworzeniami. Wiesz, gdzie mogę coś takiego zdobyć? -gdy Aydenn zapytał o to, Lanfest napił się wina i rzekł.- Widziałem kiedyś stwora którego opisałeś, choć nie spodziewałem się że w obecnych czasach jeszcze można ich spotkać. To był rozrywacz przyjacielu. Nie wiem, jak ich nazywają ich twórcy. Ale my zwaliśmy je rozrywaczami.
To twory utalentowanych nekromantów. Podczas wojny magów używane były przez wiele stronnictw. Rozrywacze są szybkie, bardzo szybkie.. Ale poza tym, są słabe. W walce wręcz łatwo je pokonać, nie ma sensu marnować na nich zaklęć. Ustrzelić ich trudno.
To słaby przeciwnik ..Ale nie do walki stworzono rozrywaczy. Obładowane beczkami z krasnoludzkim prochem, gnomimi bombami lub ogniem alchemicznymi wzlatywały w górę. By potem niczym jastrzębie uderzać z góry w zgrupowania wojsk. Ten samobójczy atak powodował oczywiście eksplozję ładunków wybuchowych, jakimi były obwieszone, i straszliwą śmierć w płomieniach całych oddziałów. Ale nie obwieszony wybuchowymi materiałami, stanowi raczej nikłe zagrożenie. Nie to co, jego twórca.. Trzeba być biegłym w nekromancji, by tworzyć takie groteskowe połączenia szkieletów.

Bard łyknął wina i spoglądając na kielich rzekł. - Cmentarzy ci u nas dostatek, każda dzielnica ma własny. Poza Świątynną, gdyż kapłani woleli być chowani w kryptach pod swymi kościołami. Co do środków...Hmmm.. Mam znajomą kapłankę, co może nam załatwić parę butelek z wodą święconą, jak dopijesz wino to tam pójdziemy. Nie wiem ,co jeszcze mogłoby ci się przydać, oprócz szczęścia.

Phalenopsis, przybytek Tah-amut w dzielnicy Przybyszów.

Lanfest i Aydenn stanęli przed niepozornym budynkiem o odrapanych ścianach. Przypominał o na kwadrat z gliny o płaskim dachu. Liczne, podłużne żłobienia na ścianach, świadczyły, o tym, że kwasowy deszcz dał mu się we znaki.
- Nie wygląda na świątynię, co? Cóż..- rzekł Lanfest.- To świątynia Obdarzającej, a ona nie cieszy tu takim szacunkiem jak w krainach piasku. Ale zapewne wiesz o tym, by wyglądasz na światowca. Bard zapukał kilka razy w drzwi, zza których usłyszeli obaj słowa. - Wejdźcie.. jesteście oczekiwani.
Aydenn rozejrzał się po nieco ciemnym pokoju do którego obaj weszli. Do sufitu przybite były gwoździe, pomiędzy którymi rozciągnięte były sznurki, na których suszyły się zioła.
Przy prymitywnym piecu grzał się rudy wyleniały kot. Po ścianami stały podłużne stoły, a na nich leżały słoje, zioła ,grzybki i fragmenty zwierząt i owadów. Na środku pomieszczenia stał ołtarzyk z kamienia, a obok niego wiklinowy fotel, na którym siedziała właścicielka tego przybytku. Ciemnowłosa kobieta ubrana w ciemnofioletową szatę podkreślającą atuty jej urody raczej nie przypominała stereotypowej kapłanki.
Niemniej srebrny symbol Tah-amut na szyi i rytualna opaska z rogami na głowie oznajmiały wszystkim, że jest ona kapłanką Obdarzającej.



Obok jej dłoni pobłyskiwał opalicznym światłem kamień Ioum. Kobieta wstała roztaczała wokół siebie zapach mocnych perfum opartych na piżmie, który mieszał się z ziołowym aromatem ziół.
- Przyprowadziłeś ciekawy okaz Lanfeście.. Powiedz bohaterze. Nie czujesz potrzeby znalezienia sobie opiekuńczego bóstwa ?- kapłanka podeszła do Aydenna tak blisko, że zapach jej perfum otoczył najemnika niczym kokon.-Oczekująca to hojna bogini dla swych wyznawców, bardzo hojna.
- W zasadzie to jesteśmy tu z innego powodu Isfyano. Otóż on uratował moich bliskich i jestem mu winiec pomoc.- rzekł bard.
- Ach.. Interesy, interesy..- rzekła z niechęcią Isfyana wracając na swój fotel.- No więc przyjacielu Lanfesta, jakie są twe potrzeby?

Phalenopsis, dom Thurama w dzielnicy Rzemieślniczej.

Krasnolud pałaszując posiłek i popijając winem spoglądał na kręcącego się po pokoju Ammana.
- A co tak ganiasz jak wiewiórka z pękniętym pęcherzem?- spytał.
- Szukam miejsca do spania.- rzekł w odpowiedzi młody druid.
- O to się nie martw. Na piętrze są cztery czteroosobowe sypialnie. To kiedyś był zajazd, wiesz.. Miejsca znajdzie się dla każdego. Siadaj i rozkoszuj się posiłkiem. - rzekł krasnolud. - Jedzenie to dar bogów dla śmiertelników. Jeżeli nie czujesz przyjemności z jedzenia w gronie przyjaciół, to marnujesz życie.. A propo radowania. A znasz ten dowcip?
Ile trzeba goblinów by zmienić świeczkę w kandelabrze? Pięciu, trzech robi za drabinę, czwarty wymienia świeczkę, a piąty pilnuje pozostałych, by kandelabra nie ukradli...Buhahaha.

Spojrzawszy na poważne miny zgromadzonych krasnolud pomyślał smętnie. - Atmosfera jak w rodzinnym grobowcu.
- Ammanie. Czuję, że moc emanująca z tego drewna nie jest naturalna. Niestety nic więcej nie wiem. - powiedziała Luinëhilien i uśmiechnęła się trochę słabo. W tym momencie przybiegła wilczyca, a po niej Rasgan.
Elf zaśmiał się jeszcze raz, głośno i ze świetnym humorem oraz uśmiechem na twarzy wrócił do pozostałych. - Tęskniliście za mną? - zaśmiał się.
- Za wcześnie wróciłeś..- rzekł krasnolud popijając wino, po czym zwrócił się do druidki. -jedz i pij dzieweczko. To ci doda sił i humoru. Wiem, że u elfów modne są chude patyki , ale bez przesady. Trochę ciałka tu i tam, każdej doda urody.
Kątem oka Turam spoglądał na Verryaldę siedzącego w pobliżu okna. - Ten, to dopiero mruk- pomyślał krasnolud.

Mohikanin 07-07-2007 19:29

Otoczenie śmierci nigdy nie przerażało Mildrana. Czuł się tu jednak dość nieswojo. ~~ Ciekawe, bardzo ciekawe. Kim on jest? Dlaczego mnie tu ściągnął? ~~ Wiele pytań kotłowało się w głowie elfa. Wiedział jednak, że postać z pewnością nie odpowie na większość z nich, a widząc zainteresowanie będzie próbowała to wykorzystać.
Oczy maga szybko „przeleciały” po cmentarzu. Mur nie był wysoki, lecz elf nie wiedział gdzie się znajduje. Widok ten nie napawał optymizmem. ~~ Nie chciałbym zostać kiedyś pochowany na czymś takim…~~ Następnie odwrócił twarz w stronę swojego rozmówcy. Postać nie była raczej istotą, z którą każdy chciałby pogawędzić przy kuflu piwa.
- Nic o tobie nie wiem. Poza tym ściągnąłeś mnie tutaj w dość brutalny sposób – powiedział Mildran maksymalnie opanowanym głosem. – Jestem dość ugodowy, wystarczyłoby powiedzieć to z chęcią bym wpadł.

abishai 08-07-2007 11:57

Phalenopsis, Cmentarz w dzielnicy Żebraczej

- Nic o tobie nie wiem. Poza tym ściągnąłeś mnie tutaj w dość brutalny sposób – powiedział Mildran maksymalnie opanowanym głosem. – Jestem dość ugodowy, wystarczyłoby powiedzieć to z chęcią bym wpadł.-

- Wolałbym nie ujawniać mojej obecności twemu pracodawcy, z przyczyn...osobistych. - rzekł krasnolud. - Widzisz chłopcze, ród Silberkinnów ma coś, co w sumie, mnie się należy. Jest to starożytne berło. Chcę je odzyskać.
Krasnolud podszedł bliżej , po czym kontynuował. - I tu wkraczasz ty, zdobądź berło, a zyskasz wdzięczność Władcy szczurów...Bo tak mnie w tym stuleciu nazywają.
Starzec obszedł elfa dookoła mówiąc.- Na pewno masz jakieś potrzeby, pragnienia...sny, marzenia. Wymień je, podaj swoją cenę Mildranie.. Z pewnością się dogadamy.

Mohikanin 08-07-2007 12:00

Ciarki przeszły po plecach elfa. Ale był to raczej efekt podniecenia.
- Dziwne, skoro możesz spełnić każde moje marzenie a nie możesz odzyskać berła? To raczej dość dziwna historyjka - powiedział Mildran nie spuszczając krasnoluda z oczu.

abishai 08-07-2007 12:36

Phalenopsis, Cmentarz w dzielnicy Żebraczej

- Dziwne, skoro możesz spełnić każde moje marzenie a nie możesz odzyskać berła? To raczej dość dziwna historyjka - powiedział Mildran nie spuszczając krasnoluda z oczu.
- Za tym kryje się długa historia młody elfie...Tobie wystarczy wiedzieć, że ci którzy odmawiają mi mego dziedzictwa, mają możnych protektorów ..Wśród nich byli też i runotwórcy oraz runozaklinacze z Imperium Młota. A ich zaklęcia runiczne są naprawdę potężne, pod warunkiem, że są skierowane na konkretną osobę. Jednak tobie, już te zaklęcia, zaszkodzić nie mogą. -Władca szczurów wypowiedziawszy te słowa zamilkł przez chwilę, następnie prawie wykrzyczał w gniewie kolejne zdania. - Poza tym jest jeszcze ten młodzik Arsivius, który tylko przez zazdrość, wziął Silberkinnów pod swą opiekę. Dobrze wie, że nie może używać berła, tylko wybrani mogą!
Uspokoiwszy się krasnolud rzekł. - Ale teraz, Arsivius ma inne sprawy na głowie. Nadarza się więc idealna okazja, bym odzyskał to, co do mnie należy.. A tobie do zyskania prawdziwej mocy...O ile starczy ci sprytu i odwagi.

Mohikanin 08-07-2007 14:36

- Zaczyna się robić ciekawie. Jaką mam pewność, że mnie nie zabijesz i po prostu nie weźmiesz sobie berła? Albo jaką ty masz pewność, że ja dam ci to czego chcesz? Przydałoby się każdej ze stron jakieś zabezpieczenie - zakończył Mildran głębokim oddechem swój monolog.
Gdyby był choć odrobinę bardziej naiwny zacząłby zastanawiać się jakby to było, gdyby Władca Szczurów rzeczywiście spełnił jego rzyczenie. Ale cała ta sprawa śmierdziała mu już od początku podstępem.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:42.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172