Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-05-2007, 02:42   #11
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Mówie ci Werdz, aleś ty głupi hehehehehe! Już trzech wlazło, a ty nic! Z ciebie to jest dupa, a nie Kró... -
- Zamilcz bucu, bo choć szacunek mam na dla naszego czcigodnego gospodarza, to rozwalę ci ten kufel na głowie! Sam żeś głupi! I śmierdziel do tego! -
Klienci „Żelaznego Łba” nie zwracali najmniejszej uwagi na kłótnie dwóch zapijaczonych i ochrypłych głosów. Było ku temu kilka powodów. Raz, że były tak bełkotliwe i nieskładne, że dla każdego, no może poza samymi dyskutantami były trudne do zrozumienia. Dwa, że należały do Werdza, nazywanego (głównie przez siebie) „Królem” i Grega, zwanego Śmierdzielem (przez wszystkich, poza nim samym). Żaden szanujący się obywatel miasta, a większość z gości za takich się uważała, nie chciał mieć nic wspólnego z dwoma żebrakami, metami i znawcami lokalnych rynsztoków. Głównie, dlatego, że taka wątpliwa przyjemność, z reguły kończył się uszczupleniem własnych zasobów finansowych. Nie to żeby ci dwaj poczciwcy kogoś w życiu okradli. Na sam dźwięk słowa napad, odruchowo zaczynają uciekać. W gruncie rzeczy trudno było w całym mieście znaleźć dwóch bardziej tchórzliwych, leniwych, niezdarnych, obdartych, śmierdzących i żałosnych ludzi, niż ta dwójka. Tymniemniej nie bez kozery jeden był Królem...
- Co miałem według ciebie zrobić cymbale!? -
...i jak to Król bywał drażliwy na swoim punkcie.
- Ten pierwszy, w tej puszcze to jakby mi w łeb dał tym kijem, to bym musiał swe uzębienie na nowo wyliczyć, zamiast miedziaków. A ta dziewucha, co po nim weszła? Ten jej sierściuch wygląda na nie mniej wygłodzonego niż ja. Jak myślisz, kto szybciej stałby się czyim posiłkiem? No i ten elf, co prawe drzwi nie urwał. One może z zawiasów nie wyleciały, widać krasnaludzka robota, ale ja przez krasnaluda robiony nie jestem. -
- No z pewnością. Żadne krasnalud nie pluje sobie w brodę, przy co drugim słowie hehehehe! Tyś raczej z ogrem jakimś spokrewniony Wasza Wysokość hahahaha! -
- Milcz, ty bucu jeden! Ty... ty... konowale! Ty... ty... trollski pomio... -
Werdz przerwał nagle swój wywód, na temat pochodzenia i rodziny Grega, na widok wchodzącego właśnie do karczmy przybysza. W jeden chwili ocenił nieznajomego okiem starego wyjadacza (głównie ze śmietników, ale zawsze) i fachowca w swym rzemiośle.

Nowoprzybyły był nieco niższy od elfa, który wszedł przed nim. Znoszony, podróżny płaszcz zakrywał praktycznie całą jego sylwetkę. Jedyne, co można był dostrzec, to wysokie buty, charakterystyczne, dla tych, co nie jedną drogę i bezdroża już w nich przebyli. Mrok głęboko nasuniętego na głowę kaptura zasłaniał całkowicie twarz nieznajomego. Postawę miał wyprostowana, niemal na baczność, krok pewny i sprężysty a choć oczu jego dostrzec nie było można, to od razu coś mówiło, że wzrok ma z gatunku tych, co nic przed nim nie ucieknie. W przeciwieństwie do niedawno wchodzących, i to był główny powód tego, że Werdz wiązał z nim duże nadzieje, nie miał przy sobie żadnej widocznej na pierwszy rzut oka broni. Jedynie przez plecy miał przerzucony duży, długi i wyjątków starannie i szczelnie owinięty grubą skórą pakunek. Z jego kształtu nie trudno było się domyślić (dlatego nawet „Król” sobie z tym poradził), że był w nim łuk słusznych rozmiarów, jednak był na tyle duży, że trudno było się domyślić, co mógł jeszcze zawierać. W sumie to Werdz nie miał też zamiaru tracić czasu na takie domysły. Raz, ze myślenie nigdy nie szło mu zbyt dobrze, dwa, że interesowała go głównie zawartości sakiewki nowoprzybyłego. W przeciwieństwie do bagażu, zawartość sakiewki „Król” umiał niemal bezbłędnie ocenić li tylko po wyglądzie. Ba! Jakby mu nią zabrzęczeć przy uchu, to potrafił nawet określić rodzaj i nominały monet, które były w środku!

Tymczasem przyszły klient Werdza, bo tak lubił nazywać tych, których naciąga, podszedł niespiesznie do kontuaru i zamienił kilkanaście słów z karczmarzem. „Król” wiedział, że zaraz będzie ten właściwy monet. To był jego czas. ~~ Czas wziąć się do roboty ~~ pomyślał wstając od stołu, bo tak lubił nazywać, to, czym się zajmował. Mężczyzna właśnie skończył rozmowę z krasnoludem i z kuflem cienkusza w dłoni skierował się do jedynego stolika, przy którym były jeszcze wolne miejsca. I w tym właśnie momencie „Król” postanowił rozpocząć swoje przedstawienie. Nie wiedział, kim był nieznajomy, więc postanowił na początek zaserwować mu skrócony program obowiązkowy.
- Łaskawco! -
Rozpoczął podchodząc znienacka i obejmując mężczyznę pod ramionami. Cuchnąca i lepka twarz przytulił przy tym do piersi nieznajomego, śliniąc się siarczyście. Nie zraził się pierwszym małym niepowodzeniem, w postaci piwa, którego nie udało mu się wylać na płaszcz nieznajomego. To zawsze robiło odpowiedni wstęp do rozmowy. Niestety mężczyzna zręcznie manewrował kuflem, nie roniąc z niego ani kropelki. Nie zrażony tym jednak Werdz, kontynuował swoją kwestie. W końcu piwo może wylać i później...
- Z nieba mi spadliście dobrodzieju! Nie wiem, co bym zrobił gdyby nie Ty! Bogowie musieli chyba mi cię zesłać w odpowiedzi na moje modlitwy! -
„Król” zdziwił się lekko nie czując znajomego odepchnięcia i przekleństw. Zwykle potężna plama na ubraniu, która jeszcze starannie rozmazały z każdym słowem wystarczała do takiej reakcji. Ten tu jednak klient zdawał się nic sobie z niej nie robić, gdyż nie drgnął nawet. Cóż, skoro to nie działa, to szkoda marnować ślinę. W końcu przyda się przy następnym kliencie. „Król” postanowił zmienić nieco taktykę i oderwał lepką mordę do płaszcza nieznajomego i spojrzeć mu w oczy, aby ten mógł mu się lepiej przyjrzeć. To powinno załatwić sprawę...
- Dobroczyńco ty mój!-
Werdz podniósł głowę, aby spojrzeć w spowitą kapturem twarz swego klienta, chcą ocenić, jakie skutki wywiera na nim jego popisowy numer i...
- O kurwa... -

*****

Aydenn

Elf tylko odprowadził wzrokiem potykającego się obdartusa, gdy z trudem wracał na swoje miejsce. Z nutką rozbawienia zauważył, że jak ten się mu przyjrzał od razu przestał się ślinić i bełkotać. ~~ To cud! Chyba zostanę uzdrowicielem... ~~ Aydenn uśmiechną się do swoich myśli i ruszył do upatrzonego stolika. Gdy wszedł do karczmy, przez chwile zawahał się czy nie zdjąć z głowy kaptura. W sumie właściciel już go chyba znał. Akurat w jego przypadku z reguły wystarczało jedno spojrzenie, aby zapamiętać go do końca życia. To, że czasami i dla niektórych nie było to przesadnie długo, nie miało tu nic do rzeczy. Zabawny garbus, który musiał być w ciężkim szoku, bo zapinał się zgarbić, gdy wracał do swego towarzysza, utwierdził go przekonaniu, ze dobrze zrobił. Po co robić przedstawienie? Był czas, gdy jego wygląd pomagał mu w jego, z braku lepszego słowa, pracy. Teraz było raczej odwrotnie. Tak na dobra sprawę nie był pewny, czy tamci nie wiedzą jak wygląda. Lepiej niepotrzebnie nie ryzykować...

Aydenn podszedł do stołu, postawił kufel na blacie i zajął miejsce przy ścianie opieraj się o nią plecami. Skiną głową pozostały siedzącym przy stole, nie odezwał się jednak ani słowem. Oparł o blat długi, szczelnie owinięty pakunek i niespiesznie począ go rozwiązywać. Po chwil spod częściowo rozwiązanej skóry dało się zobaczyć długi łuk refleksyjny, misternej roboty. Światło ustawionej na stole świecy odbiło się też w rękojeściach dwóch krótkich mieczy. Nic więcej nie udało się jednak zauważyć, gdyż Aydenn tylko szybko sprawdził czy broni nie zaszkodziło, to coś, co leje się z nieba. Ta jednak był dobrze zabezpieczona, więc z powrotem zasupłał pakunek i począł uważniej przyglądać się pozostałym siedzącym przy stole. Mimo, że oni nie mogli zobaczyć jego własnej, to elf przyjrzał się twarzy każdego z nich. Na dłużej jego spojrzenie przykuła jedynie dziewczyna. Odruchowo zaczął ją porównywać do... ~~ Przestań głupi elfie! Jeszcze ci mało? ~~ Skarcił się szybko w myślach, chociaż wiedział, że to pozostanie mu jeszcze na długi czas. Cóż, chyba jednak był głupim elfem. Z kobiety przeniósł spojrzenie na pałaszująca właśnie kawał mięsa wilczyce. Wolał nie dociekać skąd zdobyła mięso w oblężonym mieście...
- Piękne zwierze. -
Odezwał się po dłuższej chwili, spędzonej na przypatrywaniu się wilczycy. Ta chyba wyczuła na sobie czyjś wzrok gdyż łypała teraz na niego sponad swojego posiłku. Głos miał miękki, łagodny i spokojny. Przywodził na myśl starego, dobrotliwego mędrca z łagodnym uśmiechem mówiącego do dzieci, chociaż do starca bez wątpienia nie należał. Gdy przemówił nie trzeba było mu się przyglądać, żeby rozpoznać, że jest elfem. Akurat w jego przypadku to dobrze, że nie było trzeba...
- Coraz rzadziej już można takie spotkać. A już to miejsce jest ostatnim, w jaki bym się go spodziewał. -
 
malahaj jest offline  
Stary 10-05-2007, 10:52   #12
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Luinëhilien

Uśmiechnęła się do elfa.
- Zwie się Nuhilia. - powiedziała do niego. Gdy wymówiła imię wilczycy ta podniosła głowę znad jedzenia i spojrzała na swoją panią. Gdy jednak zorientowała się, że pani jej nie wołała, wróciła do posiłku. - Wędruje ze mną od lat. Utknęłyśmy tutaj jakiś czas temu. Niestety musimy wytrzymać w mieście, dopóki nie będzie można się z niego wydostać... Choć z tego co widzę jeszcze to potrwa - Dodała po chwili zamyślenia. W jej głosie łatwo było wyczuć nutkę niechęci do miasta. - Ojć. Ja się jeszcze nie przedstawiłam. Jestem Luinehilien. Pochodzę z Narnes - powiedziała wesołym głosem.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 10-05-2007, 13:25   #13
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
- A gdyby tak wyciąć sobie drogę poza miasto? Same dobre uczynki - mówił elf raczej do siebie niż do kogoś innego. Ukradkiem zerkał na dziewczynę, zastanawiał sie czy jest w jego typie. - Nakarmilibyśmy kilka stworów z tej hordy, zasmakowalibyśmy świeżej krwi - mówiąc o krwi elf zrobił pauzę, podczas której rozkoszował się widokiem czerwonej cieczy, jej zapachem i smakiem. - Wydostalibyśmy się z miasta, prawda Kochanie? - wciąż bełkotał pod nosem. - A i może ta ślicznotka dała by nam całuska - zaśmiał się.
 
__________________
Szczęścia w mrokach...
rasgan jest offline  
Stary 10-05-2007, 15:25   #14
 
Amman's Avatar
 
Reputacja: 1 Amman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłość
Szukając jakiegoś schronienia przed deszczem, elf stanął na przeciw drzwi do karczmy. Miał na sobie ciemną skórę, mocno poharatane korzeniami buty i ciemno-brązowy kaptur. Usłyszawszy głosy, począł się zastanawiać, czy wejść do środka, czy poszukać jakiegoś innego schronienia. Jednakże wyczuwszy jakieś zwierzę w środku, zdecydował wejść do środka. Wszedł do karczmy po cichu, starając się aby nikt go nie zauważył. Rozglądając się po izbie zauważył wilczycę, która spożywała jakieś mięso, piękną elfkę, która była prawdopodobnie właścicielem zwierzęcia, jak i sporo innych osób. Zastanawiając się, czy nie podejść do kogoś i nie spytać się o cel swojej podróży, podszedł do baru, oparł się o niego i zaczął obserwować wilka. Patrząc na niego przysłuchiwał się rozmowom w karczmie. Wywnioskował z nich, że nie wszyscy są z tego miasta, że niektórzy są w tej karczmie tak jak on, po raz pierwszy.
 
Amman jest offline  
Stary 10-05-2007, 16:08   #15
 
Ruchi's Avatar
 
Reputacja: 1 Ruchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skałRuchi jest jak klejnot wśród skał
Gdy wszedł tajemniczy nie doszły "klient" Króla, Verryaalda wciąż siedział ze skrzyżowanymi nogami opierając się o ścianę. Przyglądał się całemu przedstawieniu z żebrakiem w roli głównej niczym łowca, który dopiero co ustrzegł zwierzynę. Siedział tak wpatrzony w przybysza, wciąż niepewny czy napewno to jest Ten na którego czekał.
Gdy tajemniczy osobnik usiadł przy stoliku i obejrzał swoją broń,Verryaalda był już pewien. Tak jak mu powiedziano, istota w płaszczu i z łukiem przybyła do karczmy. Wstał. W lewą rękę chwycił lekko zagięty kij z drzewa najpewniej wiśniowego, w drugą ujął pochwę z póltoraręcznym mieczem, o dziwnej białej rękojeści i gardzie. Pochwa miecza, wykonana była w całości z materiałów dostępnych w dziczy, ścięgien zwierząt, kilku warstw jeleniej skóry. Zbliżał się do nowoprzybyłego, niczym dziecko, które chce poprosić nie znajomego o cukierek, lecz nie może zebrać się na odwagę. W końcu gdy stanął obok niego, znów jego twarz wyglądała jak zastygła w kamieniu.
Co wiesz o Człowieku w Czerni?. Wyżucił w końcu z siebie wchodząc w z danie Półelfce...
 
__________________
"Celem jest szczęście, brak cierpień, wszelkie przyjemności. Dlaczego mamy się bać śmierci, jeżeli gdy my jesteśmy to jej nie ma, a gdy nas nie ma, to śmierć jest?"
Epikur z Samos
Ruchi jest offline  
Stary 10-05-2007, 20:12   #16
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rasgan obserwował przez jakiś czas piszącego starca. I próbował odczytać jego zapiski, co było ciężkim zajęciem. Nie, żeby Girsun ukrywał to co pisał. Ale bazgrał jak kura pazurem i jego nerwowe ruchy dłonią rozmazywały drobinki węgla na pergaminie. W dodatku to co elf odczytał było dla niego całkiem niezrozumiałe.. Teoria układów współzłożonych, fluktuacje energii w czasoprzestrzennym układzie Jutzimera, obniżanie progu prawdopodobieństwa.. Słowa te w połączeniu z pisanymi przez Girsuna wzorami matematycznymi stanowiły dziwaczny dla elfa bełkot.
Nic dziwnego, że wpatrywanie się pergamin szybko znużyło elfa i znalazł sobie inne, ciekawsze zajęcie.
Tymczasem do karczmy wszedł kolejny osobnik, który skierował się do kontuaru.
Gdy tylko Urwalg wyszedł z zaplecza wraz z woda miętową dla Girsuna i zobaczył opierającego się o bar elfa, krzyknął głośno.
- A ty gdzie się pchasz ! Są wolne miejsca przy stoliku, to sadzaj tam tyłek. Ale już ! To nie jest ludzka tawerna, tylko porządku krasnoludki lokal! Przy barze mogą przystawać jedynie znamienici goście!
Tymczasem, przy stoliku najbliższym drzwiom zaczynało się dziać, coś co odwróciło uwagę krasnoluda. Patrząc z boku na spiętą sylwetkę Varryaalda Urwalg westchnął głośno.- Ci poszukiwacze przygód.. Nie dość im walki naokoło, że jeszcze chcą się tłuc w mojej karczmie?
Brodacz o pokrytej szramami twarzy, stojący przy kontuarze. Odparł.- Widać nie.
- A nie wziąłbyś ich na mury? Niech się tłuką z wrogiem, nie między sobą.- spytał krasnolud.
- Najemnicy walczący za pieniądze mają kiepskie morale Urwalgu. Nie czuł bym się pewnie mając ich za swoimi plecami. Nigdy nie wiadomo kiedy zdezerterują. Lepsi są tacy co walczą dla idei. - odparł znajomy krasnoluda.
- Ale pomożesz w razie czego ich okiełznać?- rzekł krasnolud wyciągając spod lady dębową maczugę.
- W imię starej przyjaźni.- rzekł mężczyzna, kładąc dłoń na rękojeści miecza.
Tymczasem Girsun nadal był zajety pisaniem, w ogóle nie zwracajac uwagi na otoczenie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 11-05-2007 o 00:08.
abishai jest offline  
Stary 11-05-2007, 00:06   #17
 
Amman's Avatar
 
Reputacja: 1 Amman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłośćAmman ma wspaniałą przyszłość
Słysząc słowa gospodarza, elf odszedł od baru, podszedł do wilczycy i zaczął ją głaskać. Gdy poczuł pod ręką sztywną sierść zwierzęcia, przypomniał mu się zapach lasu, który dodał mu odwagi, więc wstał i usiadł przy stole razem z innymi i otwarcie już przysłuchiwał się rozmowom.
 
Amman jest offline  
Stary 11-05-2007, 19:57   #18
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
~~- Fantastycznie. Sami "władcy lasu i plemienia" się zjawili. Czy w miastach musi być tyle szyszkojadów? Miasto to miejsce dla mieszczuchów. Sama nazwa o tym mówi~~ - pomyślał elf. Odruchowo sięgnął w stronę pasa gdy nieznajomy zaczął głaskać wilczycę. Zerkał tylko ukradkiem to na głaszczącego to na głaskaną. ~~- Przeklęte obdartusy. Łażą, denerwują ludzi i zwierzęta. Takich nie powinno się wpuszczać do miasta, tym bardziej oblężonego. Właśnie, oblężonego!~~ - pewien pomysł zaświtał elfowi do głowy.

- Ej, ty! Pusz... znaczy się mości rycerzu! - zawołał dziarsko do kamrata krasnoluda. - Może tak ku chwale karczmarza pozwolicie na murach ubić jakieś coś? - ~~Oj zgodzisz ty mi się kochanieńki~~ - pomyślał elf. ~~- Zgodzisz, bo dziś krwista noc się zapowiada.~~
 
__________________
Szczęścia w mrokach...

Ostatnio edytowane przez rasgan : 12-05-2007 o 10:02.
rasgan jest offline  
Stary 11-05-2007, 20:37   #19
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Luinëhilien

Gdy nieznajomy zaczął głaskać wilczycę, ta zawarczała niespokojnie. Jednak wyczuła w nim las, więc nie ugryzła. Pół-elfka patrzyła na to z uśmiechem.
- Coś Nuhilia budzi spore zainteresowanie wśród obecnych - powiedziała jakby do siebie i uśmiechnęła się - Rzadko się teraz spotyka osoby, które umieją docenić piękno takich zwierząt jak ona. Większość widzi w wilkach tylko zabójców - dodała z lekkim smutkiem w głosie. Zaczęła się niecierpliwić. Nie dość, że w mieście, to jeszcze w zatłoczonym budynku. - Kiedy wreszcie przestanie ten kwas lecieć z nieba - powiedziała zniecierpliwiona jakby do siebie. Zobaczyła, że wilczyca zjadła już mięso. Dopiła napój i położyła kufel na stole. Wstała i podeszła do krasnoluda.
- Przepraszam bardzo, mości karczmarzu, ale czy masz zwykłą wodę? Chciałabym napoić moją wilczycę...
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.

Ostatnio edytowane przez Odyseja : 11-05-2007 o 23:01.
Odyseja jest offline  
Stary 12-05-2007, 02:10   #20
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Aydenn

Elf słuchał słów dziewczyny w zamyśleniu, w międzyczasie wyjętym nie za bardzo wiadomo skąd skrawkiem materiału czyszcząc pamiątkę, jaką „Król” zostawił na jego płaszczu. Zanim jeszcze elfka skończyła mówić, do karczmy wszedł kolejny gość, a Aydenn począł odliczać w myślach.

~~ Raz... dwa... trzy... ~~

Człowiek, który właśnie wszedł skierował się, podobnie jak on jeszcze przed kilkoma chwilami do baru. Tymczasem Luinehilien, jak przedstawiła się kobieta, akurat skończyła zdanie.
- Ojć. Ja się jeszcze nie przedstawiłam. Jestem Luinehilien. Pochodzę z Narnes -

~~...cztery...pięć...~~

- No cóż, zdaje się, że te nienajlepsze czasy sprawiały, że ja również zapomniałem o dobrych manierach. Wybacz proszę. Nazywam się... -
- Co wiesz o Człowieku w Czerni? -
~~ Nie tylko ja jak widać. ~~ pomyślał kwaśno elf, mierząc zaczepiającego go człowieka uważnym spojrzeniem, mimo, że ukryta pod kapturem głowa nawet się nie poruszyła.

~~...sześć... siedem...~~

- ...Aydenn. - dokończył zdanie, nie zrażony wyraźną zaczepką, po czym zwrócił się do stojącego przy nim człowieka głosem równie spokojnym i łagodnym, jak wcześniej do elfki.
- Hmmm... to, że ma mało oryginalny gust? Przykro mi przyjacielu, nie wiem, o czym mówisz i niemoge Ci pomóc. -
Aydenn nawet nie drgnął. Wdział kostur i miecz w dłoniach tamtego, ale nawet nie zmienił swobodnej pozycji na karczemnym zydlu. W końcu, szkoda by było, bo już znalazł wygodne zagłębienie w ścianie za plecami...

~~...osiem...dziewięć...-

- Nie chce też żadnych kłopotów. Na bitkę z dwójką krasnoludów ochoty nie mam, podobnie jak na powrót na zewnątrz w taką... pogodę. Ty też nie, prawda przyjacielu? -
Tymczasem wilczyca Luinehilien powoli stawała się atrakcją wieczoru. No cóż, kobiety lubią przyciągać uwagę, wiec, czemu się dziwić nieprawdaż? Jej pani zdaje się, też to zauważyła.
- Coś Nuhilia budzi spore zainteresowanie wśród obecnych - powiedziała jakby do siebie i uśmiechnęła się - Rzadko się teraz spotyka osoby, które umieją docenić piękno takich zwierząt jak ona. Większość widzi w wilkach tylko zabójców -
- Bo są zabójcami, piękna... -
Cichy, niesłyszalny dla nikogo poza właścicielem szept był odpowiedzią na słowa dziewczyny. Wchodzący przed momentem do karczmy mężczyzna właśnie odchodził od baru w poszukiwaniu wolnego miejsca. Aydenn uśmiechną się kącikiem ust.

~~ ...dziesięć... No, ktoś tu się spóźnia. Chyba faktycznie musiałem zrobić niezłe wraże... -

Elf już miał się uśmiechnąć do swoich myśli, gdy usłyszał znajomy głos.

- Łaskawco! -
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 12-05-2007 o 02:35.
malahaj jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172