lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   Oko Obserwatora (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/3462-oko-obserwatora.html)

corenick 23-06-2007 16:43

Oko Obserwatora
 
Niewysoki, starszy czlowiek przemiezal pograzone w mroku uliczki miasta Stoken. Szedl wolnym krokiem, od czasu do czasu klekoczac kolatka i wykrzykujac "gascie swiatla, czas nocy nastal". Ubrany byl w ciezki futrzany kaftan, jako ze mimo wiosny, noc wciaz chlodna po zimie byla.
Dotarl wlasnie do skromnej lecz zadbanej karczemki, ze srodka ktorej wciaz dobiegal wesoly gwar i kojace ucho dzwieki lutni. Usmiechnal sie pod nosem, zalozyl kolatke za pas.
- Pinta wspanialego piwa Lukasa to calkiem dobry pomysl...- mruknal do siebie mezczyzna, po czym pchnal kute, debowe drzwi i wszedl do srodka.
Karczma ta rzeczywiscie okazala sie byc mala. Mimo to, ciemne drewno law i stolow, wesolo oswietlone ogniem z pokaznego, kamiennego kominka oraz ogolny lad i porzadek robily bardzo przytulne wrazenie. Po przeciwnej stronie drzwi wejsciowych stala dluga lada a za nia wspaniale rzezbione reka dobrego rzemieslnika polki na ktorych staly zakurzone butle, buklaki, beczulki z miodem... Po prawej stronie pomieszczenia krolowal kominek. Dosc spory, zbudowany z rzecznych otoczakow na ksztalt kopuly. Sluzyl jako zrodlo swiatla, ciepla oraz okazal sie byc dobrym rozwiazaniem na pieczonego prosiaka. Drewniane lawy i stoly poustawiane glownie pod scianami, nosily pietno wielu wiosen. Drewno nierzadko bylo zaokraglone i czesto wrecz wypolerowane od czestego uzywania. Na jednej z law, po lewej stronie pomieszczenia, zajela miejsce bardka, tracajac w zewnej melodii struny lutni. W pomieszczeni oprocz kobiety siedzialo tez jeszcze kilku innych klientow. Kilku miejscowych siedzialo nad kuflem piwa blisko bardki, szukajac choc odrobiny rozrywki i oderwania od jednostajnego malomiasteczkowego zycia. Przy stoliku za kominkiem sidzial jakis mroczny jegomosc. Wygladal jak czlowiek rozwazny i spokojny, jednako nie pragnacy towarzystwa. Za jego plecami stal oparty o sciane kostur a ogien z kominka odbijal sie psotnymi blaskami w czarnym kamieniu wienczacym laske. Przy innym zas stoliku siedzial gnom, popijajac miod i zartujac z chytro wygladajacym niziolkiem. Starszy czlowiek zauwazyl tez drobna, kobieca postac z kapturem plaszcza podroznego zarzuconego na glowe. Kolo niej siedzial nobliwy mezczyzna, slusznej postury, wygladajacy jak zaprawiony w bojach ze zlem czlowiek czynu. Srebrne wlosy zdobily jego dumna skron, a w jego bystrych oczach znac bylo doswiadczenie.
Klucznik, albowiem starszy czlowiek z kolatka byl tak klucznikiem miasta jak tez wybranym przez glos ogolu zarzadca miasteczka, podszedl do lady za ktora tkwil karczmarz.
- Witaj Lukasie. Widze ze wieczor masz spokojny.- zagail rozmowe starszy czlowiek.
- A i owszem Barnabo, druchu. Kilku gosci i bardka. Mily wieczor, lekkie melodyje. Co ci podac, tak na sucho chyba nie bedziesz kolatal caly wieczor...
- Hmm.. Mysle nad pinta twojego przedniego ale. Zaiste umiesz wazyc swoje piwo...
Takowoz Barnaba, klucznik, usiadl ze spienionym kuflem na jednej z law by posluchac nastepnej historii bardki z wybrzeza...

Prosiak nad ogniem dopiekal sie powoli, zapach smakowitego miesiwa poczal rozchodzic sie po niewielkiej izbie. Bardka skonczyla kolejna juz ballade, kiedy Barnaba wstal znad pustego juz kufla, pozdrowil karczmarza i wyszedl na dalszy swoj codzienny obchod. Zimne powietrze natychmiast uderzylo go w policzki i nawet przez chwile pomyslal o powrocie do srodka ale... obowiazki. Ruszyl przed siebie spokojna i cicha ulica. Chyba nawet zbyt cicha...
Uszedl moze 50 krokow, kiedy poslyszal z niewielkiego zaulka pomiedzy domami odglosy szarpaniny. Skierowal swe kroki ku temu miejscu, jednakze zatrzymal sie tuz przed wylotem tegoz przewezenia. Zaczal wypatrywac coz takiego tworzy ten halas, lecz w tej samej chwili wszystko ucichlo. Postapil jeszcze krok do przodu i w tej samej chwili z zaulka wypadl jakis bogaty jegomosc, ubrany w bogata szate, krzyczac:
-ZLE!... TAM JEST!!...
Po czym wyminal Barnabe i pomknal ulica w kierunku centrum miasteczka. Klucznik stal jak wryty przez kilka nerwowych minut. Mrok zaulka byl zbyt gleboki by dostrzec cokolwiek. Z szoku wyrwaly go oczy. Zle oczy... Rozblysly w mroku zaulka zjadliwa zielenia. Szybko tez zaczely sie zblizac o moment pozniej z zaulka wypadl wstretny pokurczony goblin, dzierzac dzide przed soba. Nie zatrzymujac sie ani na krok pchnal dzida prosto w cialo klucznika, ktory krzyknal z bolu, upuscil kolatke i z nie ukrywanym zdziwieniem spojrzal na sterczacy z jego brzucha drzewiec. Goblin nastepnie wyszarpnal orez z ciala biednego czlowieka i odwrocil sie w strone zaulka. Z ciemnosci wylonila sie wysoka, ubrana na czarno postac. Spojrzala na rzezacego w agoni czlowieka i powiedziala, glosem przypominajacym dzwiek przesuwanej plyty grobowej.
- Dobrze.... Bardzo dobrze.... Teraz chodzmy moi drodzy przyjaciele po mape.
W tejze chwili z zaulka wysypalo sie na ulice stado goblinow, uposazonych w przerozny orez i lypiac oczami na wszystkie strony, weszac, rzucilo sie do poscigu...

Spokoj karczmy zaklocil naglym otwarciem drzwi ow bogaty jegomosc. Wpadl do srodka jakoby sam diabel go gonil. Metnym wzrokiem obejrzal sie po wnetrzu i doskoczyl do stolika przy ktorym siedzial palladyn.
- Ercekionie- wykrzyknal jegomosc- Potrzebujemy cie. Potrzebujemy twojej pomocy. Zlo jest blisko. Wez ta mape...
Po tych slowach wyciagnal przed siebie wykonana z kosci sloniowej tube, zwienczona na obu koncach srebrnymi, bogato inkrustowanymi zamknieciami. Chwile jeszcze stal z mapa w rece, po czym upadl na jedno kolano, zanoszac sie kaszlem. Szata na jego plecach przesiaknieta byla krwia a z ran wystawaly dwa drzewce goblinskich strzal. Po chwili uniosl glowe;
- Zbierz... Druzyne... smialych i dobrych...- z trudem wydusil- Zniszcz Oko... Nikt... Nikt nie moze... Nie wolno im...- po czym upadl na bok na podloge.
W tej samej chwili drzwi karczmy jakby eksplodowaly, posylajac debowe drzazgi wokolo. Do srodka wtoczyla sie masa goblinow a za nia majestatycznie wkroczyla wysoka, ubrana w czarny habit postac. Jej twarzy nie bylo widac; gleboki cien zasnuwal jego oblicze.

Ercekion 23-06-2007 17:14

Co na Najasniesza Swiatlosc sie dzieje ?! Wykrzyknal Ercekion gdy jegomosc padl martwy u jego stop.
Gdy do karczmy wdarly sie gobliny palladyn nie wachal sie ani chwili. Wyciagnal miecz i rzekl : Ludzie stancie za mna i uciekajcie tylnim wyjsciem przez zaplecze. Nastepnie zwracajac sie do wrogow "No chodzcie psie ryje, czas byscie wy i wasz pan poznali swiatlosc. Mowiac to wykonal zamaszysty ruch miecze, tak iz wspaniale ostrze jarzylo sie jakby milionem swiatel.
Nie spuszczajac wzroku z goblinow, Ercekion stara sie zorientowac czy w karczmie przebywaja jeszcze jakies osoby gotowe do walki. W jego umysle wciaz brzmia ostatnie slowa jegomoscia : " Zbierz druzyne.... zniszcz Oko "

Midnight 23-06-2007 17:49

Elfka siedziala w ciszy powoli popijajac wysmienite wino karczmarza Lukasa. Nie lubila miast. O wiele bardziej kochala lasy i wolnosc ze soba niosace niz cztery sciany zadymionych karczm i zarobaczale sienniki pokoi nad nimi. Ta byla inna. Lukas, dobry czlowieczyna o mocnej piesci i wspanialym talencie do trunkow potrafil zadbac o swoich gosci. Ze zdziwieniem stwierdzila iz stacjonuje tu juz trzeci dzien i nie czuje przymusu powrotu na lono natury.
Dzisiejszy wieczor byl wyjatkowo przyjemny. Smukla bardka grala wesola melodie na swojej harfie, gosci nie bylo na tyle aby dym z ich fajek mogl ja stad wyploszyc, a i towarzystwo milczacego paladyna nie bylo dla niej niemile. Wlasnie przykladala kielich do ust gdy drzwi otwarly sie z rozmachem, a do wnetrza wtargnal bogato wygladajacy maz wraz z zimnym powiewem wiatru. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak Sariel odruchowo skierowala swa dlon w strone miecza. Mezczyzna spojzal po ludziach wzrokiem zaszczutego i przerazonego zwierzecia, a dostrzeglwszy jej nobliwego sasiada siekierowal swe chwiejne kroki do ich stolu.
- Ercekion D'artheie. Potrzebujemy cie. Potrzebujemy twojej pomocy. Zlo jest blisko. Wez ta mape...
Pieknie zdobiony futeral pojawil sie w dloni nieznajomego.
- Zbierz... Druzyne... smialych i dobrych.. Zniszcz Oko... Nikt... Nikt nie moze... Nie wolno im...
Slowa rwaly sie tak iz ciezko bylo je zrozumiec. Obserwator? Elfka nigdy nie slyszala o nikim ani niczym kto posiadal by to miano. Jednak nie czas byl to na zastanawianie sie i wywody. Mezczyzna osunak sie na ziemie. Skrwawione szaty i koncowki strzal tkwiace w jego plecach poderwaly ja na nogi. Chwile pozniej w jej dloni zalsnil miecz. W sam raz na przywitanie zgraji goblinow i ich pana beztrosko wkraczajacych w cztery sciany tej wspanialej karczmy. Paladyn, widac czlek doswiadczony w bojach takze gotow byl juz do walki. Sariel stanela tuz kolo niego gotowa wspomoc jego dzialania gdy jej wzrok padl na bezpansko lezaca mape. Wez ta mape... Zniszcz Oko... Slowa martwego bogacza powrocily do niej i sprawily iz udajac chec podzwigniecia nieszczesnika podniosla futeral i szybkim ruchem skryla w faldach plaszcza. Upewniwszy sie jeszcze iz nie grozi mu wypadniecie podniosla nieznajomego i usadowila na krzesle. Nastepnie w pelni juz gotowa aby przystapic do boju z lekkim usmiechem oczekiwala na dalszy ciag wydarzen. Nie miala zamiaru uciekac, jak to proponowal Ercekion.

shadowdancer 23-06-2007 18:51

Elf w szarej szacie siedział sam przy stoliku w karczmie Lucasa, ale w przeciwieństwie do innych nie pił piwa. Nie lubił alkoholu. Zawsze uważał, że zawsze trzeba być trzeźwym i zawsze przygotowanym na różna przeciwności, a alkohol wcale w tym nie pomagał. Spożywał skromny posiłek, na który składały się pieczone ziemniaczki i coś, co odlegle przypominało mięso. Jakaś bardka w kącie wygrywała smętne melodie na lutni.

Nienawidził karczm. Jego mina zdawała się mówić, że gdyby nie była to, według innych, najlepsza karczma w mieście, to na pewno by tu nie wszedł. Nagle usłyszał głos:
- Ercekion D'artheie. Potrzebujemy cię. Potrzebujemy twojej pomocy. Zło jest blisko. Weź tę mapę... Zbierz... Drużynę... śmiałych i dobrych.. Zniszcz Oko... Nikt... Nikt nie może... Nie wolno im...
a chwilę potem:
-Ludzie stańcie za mną i uciekajcie tylnym wyjściem przez zaplecze!
Szybki rzut oka pozwolił mu zorientować się w sytuacji. Na ziemi leżał mężczyzna, a z jego pleców wystawały dwie strzały. -To pewnie on wypowiedział te słowa - pomyślał.
-Zbierz drużynę... - ciekawe. Może i ja się przyłączę? Zdałoby się jednak, żeby coś można było zarobić.
Następnie zobaczył bandę goblinów, które z wrzaskiem i hukiem wtoczyły się do karczmy. Wyglądały bardzo wojowniczo, a ich najbliższym celem mógł być ten białowłosy rycerz. Nie był on typem tchórza i mimo, że nie znał tego człowieka uznał, że szlachetny elf (choć łotrzyk) nie powinien pozwolić, by jakiś świętoszek paladyn w jego obecności został posiekany. Szybkim ruchem zarzucił kaptur na głowę, dobył miecza, tak jak ta elfka przy stoliku obok, ale wcale nie zamierzał rzucić się na nadchodzące gobliny. Zdążył jeszcze dostrzec, jak elfka podniosła coś z podłogi, co wyglądało na solidny i kosztowny futerał z mapą. Schował miecz za plecami, gdyż wrogowie mogli go ławo dostrzec, cicho jak cień zaczął sunąć wzdłuż ściany. Dobrze, że nie docierał już tu blask ognia z kominka. Nie zamierzał atakować, uznał, że więcej korzyści przyniesie mu schwytanie czarnego żywcem, lub, w najlepszym wypadku, w razie agresywnych kroków podjętych przez gobliny mógłby natychmiast zabić czarnego. Nie wiadomo przecież, kim on był, może potężnym magiem? Ostrożność nie zawadzi...

Alaron Elessedil 24-06-2007 09:24

Mężczyzna w czarnej szacie siedział przy kominku, ogrzewając się. Nie daleko niego stała oparta piękna, czarna Laska i pomimo zrodzenia ze zła, służyła teraz jemu, Carthanowi. Popatrzył na nią ze wstrętem, a jednocześnie z uwielbieniem, gdyż była wspomnieniem obrzydliwych czasów. Nie mniej jednak była źródłem siły, która nadal go przyciągała.
Nagle zaczął odczuwać chłód, lecz nie był to chłód ciała, ale umysłu.
Zło... Nie jest dobrze...-pomyślał i błyskawicznie chwycił swój kostur. Poruszył się z niepokojem, a następnie wstał. Wtedy właśnie wbiegł do karczmy bogaty jegomość, wykrzykujący dziwne rzeczy. Prawdę mówiąc la Sirn nie słuchał go, wpatrywał się w końcówki strzał sterczące z pleców mężczyzny.
Gobliny... Czy takie zło mogę emanować gobliny? Nie. To musi być coś innego...-pomyślał, odchodząc jak najdalej od drzwi. Tam właśnie czekał na rozwój wydarzeń, lecz długo nie musiał czekać. Do karczmy wpadła banda goblinów, a z nimi jakaś czarna postać.
No to się przywitajmy-pomyślał ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.

corenick 24-06-2007 16:18

Miejscowi ludzie postanowili natychmiast skorzystac z rady palladyna. Opuscili izbe w tepie pedzacego fire balla. Bardka zastygla bez ruchu, w szoku wpatrujac sie w obnazone goblinskie ostrze wyciagniete ku niej. Czarna postac przystanela zaraz za progiem, warczac szybko rozkazy:
- Zabic wszystkich, odzyskac mape.
Palladyn wyskoczyl na srodek pomieszczenia. Zaprezentowal bron i przeszedl plynnie do gardy. W momencie kiedy pierwszy z goblinow uderzyl Ercekion nie wachal sie dlugo, ostrze jego miecza mieniac sie jakby swietym blaskiem przemknelo od podlogi ku powale posylajac wszedzie deszcz czerownych kropelek. Pierwszy goblin rozpadl sie prawie na dwa kawalki...
Po krotkim szoku bardka nie upuszczajac lutni wykonala druga reka szybki ruch, posylajac sztylet w kierunku najblizszego goblina.
Gobliny nie pozostaly dluzne. Trzech z nich rzucilo sie na palladyna stawiajac go w nielada tarapatach, jakowoz walka mieczem w tak ciasnym pomieszczeniu jak karczma stawala sie bardzo trudna.
Czarna postac, z poczatku stojac biernie, wydajac rozkazy, teraz wyciagnela przed siebie reke. Zakreslila przed soba okrag czerwono bialego swiatla, po czym przeciela ow okrag prosta pionowa linia. W pomieszczeniu wybuchlo slonce. Jedynie tak mozna to okreslic, poniewaz huk i swiatlo byly oszalamiajace. Ogluszeni, nie widzac zbyt wiele poprzez kolorowe plamy migajace wam przed oczami staneliscie przed calkiem sporym problemem. Zabic lub dac sie zabic...

Alaron Elessedil 24-06-2007 17:43

Carthan stał i przyglądał się całej scenie, stojąc niewidoczny w cieniu.
Ujawnię się później-pomyślał, lecz zobaczył, że postać w czerni inkantuje czar. Szybko rzucił się na podłogę, zasłaniając się, lecz nie na wiele to dało. Źle odgadł zamiary czaru, gdyż zmylił go czerwony kolor oraz półkole. Wstał i wymacał kontuar, przez który się przetoczył. Ściskał Laskę w ręku już po drugiej stronie lady. Wychylił głowę, zaciskając pięść na wysokości twarzy. Nagłym ruchem wyprostował dłoń i dmuchnął na nią tak jakby zdmuchiwał jakiś proszek z ręki. Zaklęcie to miało na celu stworzenie czarnej kuli pod sufitem, miotającą pioruny. Wzmocnił zaklęcie Laską Salvadora tak, by mógł je odwołać tylko on.

Ercekion 24-06-2007 18:50

Ercekion otrzasnol sie z wrazenia spowodowanego zakleciem wykrzyknal :
Na swiatlosc coz to za mroczne sztuczki. W imieniu Wszechmocnego Swiatla Do Ataku!! Po tym okrzyku bojowym rzucil sie na gobliny, probojac przedrzec sie do maga by skonczyc jego podly zywot. Wiedzial bowiem iz gdy padnie dowodzca same gobliny nie beda juz duzym problemem.

shadowdancer 24-06-2007 19:25

Elf w szarej szacie zaczął skradać się, chcąc schwycić czarną postać, ale cóż, był już bardzo blisko, gdy czarny zaczął wykonywać dziwne gesty. Długim skokiem rzucił się na niego, ale niestety - za późno. Sala karczemna rozbłysła oślepiającym światłem, a moc zaklęcia odrzuciła go do tyłu tak, że uderzył w ścianę. Uderzenie było tak mocne, prawie stracił przytomność. Po chwili jednak znów poderwał się na nogi, lecz nie wiedział, z kim ma walczyć! Zaklęcie czarnego było tak potężne, że nie mógł nawet dostrzec własnej wyciągniętej ręki. Znów przylgnął do ściany i próbował posuwając się wzdłuż niej znaleźć wyjście. W końcu natrafił na wolną przestrzeń, ale gdy tylko spróbował przez nią się przecisnąć, natrafił na silny opór. Domyślił się, że mag stoi i blokuje wyjście. Zamachnął się mieczem...

Achernar 24-06-2007 20:32

Gdy do karczmy ktoś się wtoczył myślał że to jakieś przedstawienie albo dopadł go kac. Kac. Uśmiechnął się gnom. Lecz gdy wpadły gobliny nie był już taki pewien. Wziął króliczka bawiącego się piłeczką i schował go do przepastnej kieszeni za pazuchą. Zdążył to zrobić nim czar wysłał go w powietrze. Palenisko zbyt szybko się zbliżało. W jednym momencie poczuł na raz zapach pieczystego i ogień parzący go w plecy. Szybko wygrzebał się z kominka i rzucił na podłogę. Czołgając się starał się znaleźć dobre miejsce. Gdy dotarł za przewrócony stolik wykrzyknął.
- Co to to nie panowie! - wychylił się zza stołu przed którym siedział i rzucił czar oszołomienia na najgroźniejszego goblina.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:49.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172