Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-07-2007, 16:12   #1
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Mały przewrót w wielkim Piekle

Harmonijna Domena Zewnętrza, Karczma Oko Zapomnienia

Karczma " Oko zapomnienia" ukryta była wśród wzgórz Harmonijnej Domeny Zewnętrza , głęboko tuż przy samej osi krainy. Budynek był stary, wykonany z cyklopowych murów, z małymi okienkami. W środku nie było żadnych gości, poza orantem który pełnił tu rolę karczmarza, o zaszytych oczach i ustach. Nie przeszkadzało mu to jednak w wykonywaniu obowiązków.
Rakszasa o imieniu Alsenuemor ze zdziwieniem przyglądał się swemu obliczu w pobliskim lustrze. Nie żeby nie uważał się za przystojnego. Ale w naturze tej rasy leży kłamstwo i blef. I Alsenuemor częściej w formie półelfa niż w swej naturalnej postaci.
Ale tutaj, tak blisko osi magia nie działała...Dlatego "Oko zapomnienia" cieszyło się zasłużoną sławą miejsca w którym można było odbyć dyskretne spotkania bez zwracania uwagi istot nawet tak potężnych jak bogowie.
Pod warunkiem, że się wiedziało o istnieniu tej karczmy. A Alsenuemor wiedział, i ci którzy go wynajęli też.
Wkrótce mieli przybyć oni.. Wysokiej rangi istoty z Baatoru. Dość potężni by wzbudzać strach demonów z Otchłani. Nie dość potężni by samodzielnie sięgnąć po władzę. Potrzebowali siebie nawzajem, jednocześnie w ogóle sobie nie ufali. Potrzebowali łącznika, kogoś kto pomoże im w tym dziele. Wkrótce w nozdrza rakszasy uderzył zapach siarki. Nadchodzili.

Rakszasa wyszedł przed karczmę przywitać dostojnych pracodawców. Pierwszy zbliżał się dostojny Najwyższy Egzekutor Canii Sephiroth. Jego wygląd wzbudzał czujność i strach nie tylko u mieszkańców Canii. Unosząca się szata, z płaszczem i kapturem nie pozwalała ustalić jakim stworzeniem jest Sephiroth. Podobno widok jego prawdziwej postaci jest ostatnim co widzą osądzeni przez niego skazańcy.. Ale czyż można wierzyć plotkom z Baatoru?
Kolejną postacią był równie enigmatyczny sługa Mammona, Mephistian. O twarzy wiecznie zakrytej maską, ze śladami tortur na alabastrowej skórze, skrytymi pod szatami. Oraz resztkami niegdyś pierzastych czarnych skrzydeł, które musiały Mephistanowi wyrastać kiedyś z pleców. Obie te istoty był bardzo tajemnicze i przez to nie wzbudzały zbytniej sympatii u rakszasy. Ale nie płacono mu za sympatię do klientów, a za skuteczność i użyteczność. Niemniej Alsenuemor wolał istoty bardziej przewidywalne jako swych pracodawców. Kolejną istotą był generał sił Baatoru na usługach Gazry, Xar'nash. Piekielny czart całą swą sylwetką wyrażał kim jest. A był potężną, żywą maszyną do zabijania. Z muskułami które nawet na istotach jego rodzaju robiły wrażenie. Ponad 3 metrowa sylwetka przedstawiciela najpotężniejszego rodzaju Baatezu wprost emanowała siłą.
Ostatni osobnik wydawał sie najsympatyczniejszy, przynajmniej w porównaniu z pozostałą trójką. Venefi’cus Euxin był kiedyś człowiekiem i choć nadal przypominał rodzaj ludzki, to wzmacnianie swego ciała wszczepami i magia odcisnęło na nim piętno.. Lekko zaczerwieniona skóra, niezwykłe oczy, błoniaste skrzydła skryte pod płaszczem i ogon skorpiona nie miały naturalnego pochodzenia. Pozostałością ludzkiej natury było zapewne przywiązanie do ozdobnego stroju. Nosił bowiem czarną szatę arcymaga wyszywaną kunsztowną nicią.
- Sługa, sługa uniżony.- rzekł na ich widok Alsenuemor kłaniając sie nisko. - kazałem przygotować przekąski i najlepsze wina w karczmie.
Poczekał aż goście weszli, i następnie sam wszedł do karczmy.
- Jak mi przekazaliście poprzez posłańców zamierzacie obalić jednego z Władców Piekieł. Ambitne plany, zaprawdę ambitne. - rzekł siadając naprzeciwko nich przy stoliku. Na którym były smakołyki odpowiednie zarówno dla ludzi jak i czartów...Pieczone larwy z Hadesu stały obok jak jesiotra. Kończyny śmiertelników z grilla na ostro sąsiadowały z baraniną z pieczarkami. A w kielichy z winem znajdowały się obok kielichów z agonium i bimbrem z krwi potępionych niebian.
Rakszasa przedkładał jedzenie z krain śmiertelników, nad frykasy Baatoru. Niemniej był przygotowany na zachcianki jego pracodawców.
- Oczywiście jestem gotów na udzielenie wszelkiej pomocy.. Zarówno w planowaniu spisku jak i jego wykonawstwie. Potrafię znaleźć informacje o istotach i przedmiotach których nawet najlepsze czary wieszczące nie potrafią wytropić. - rzekł popijając wino Alsenuemor. - Planowaliście zamach na Mefistofelesa, czyż nie tak?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 06-03-2008 o 10:31.
abishai jest offline  
Stary 02-07-2007, 21:24   #2
 
Mettalium's Avatar
 
Reputacja: 1 Mettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znany
Venefi’cus jechał powoli na świeżo wypożyczonym wierzchowcu. Czuł się zdecydowanie nieswojo. Po pierwsze, nigdy jeszcze nie jechał na koniu. Gorszą podróżą była chyba jedynie jego pierwsza do piekła, choć wtedy nie bolał go tak tyłek. Po drugie, odkąd tylko sięgał pamięcią posługiwał się magią, teraz mógł co najwyżej robić sztuczki z kartami. Po trzecie, po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat w jego głowie były tylko jego myśli. Żaden sługa nie mógł się z nim komunikować telepatycznie, żadne posłania lub wiadomość do niego nie dochodziła. Jednakże ten drobny dyskomforty był do przyjęcia w zamian za dyskrecję jaką oferowało to miejsce. Zemsta któregoś z piekielnych władców za pchanie się do ich gry byłaby zdecydowanie mniej przyjemna.

W polu widzenia maga pojawiła się karczma, czarodziej westchnął z ulgą i kopną konia – stajenny powiedział mu że wtedy szybciej pojedzie. Koń zdzielony butem kilkanaście razy wszedł w galop zbliżając się błyskawicznie do budynku. Venefi’cus początkowa zaskoczony entuzjazmem wierzchowca, rozłoży skrzydła balansując nim i kopną zwierzaka jeszcze razy by zapamiętało co ma robić. Stajenny mówi też, że jak się pociągnie sznurkami, które wyrastającymi koniowi gdzieś z żuchwy, to rumak powinien się zatrzymać. Cóż… ten albo nie chciał, albo jeszcze wykonywał poprzednie polecenia. Euxin zamachał skrzydłami wzbijając się na kilka metrów, pozwalając koniowi samemu zdecydować czy chce walnąć w ścianę gospody. Nie chciał. Mag zleciał więc na dół i przywiązał go do drzewa, po czym wszedł do karczmy.



- O wszyscy już są, jak miło. – powiedział czarodziej z entuzjazmem i żywotnością, po czym usiadł przy stole. Wziął kielich z winem i zamachał nad nim ręką chcąc coś powiedzieć. Przypomniał sobie jednak, a raczej niemożność przypomnienia sobie zaklęcia oznajmiła mu, iż magia, tak jak trucizna, tu nie zadziała. A jeśli jakaś jest w kielichu, to zdąży ją wydalić naturalnie ze swojego organizmu, nim oddali się od osi, tak by toksyna mogła być szkodliwa. Pocieszony i uspokojony tą myślą skosztował winna. Rozkoszował się chwilę smakiem, oparł głowę na ręce, po czym wziął nogę kurczaka i powiedział celując nią w tygryska.
- Zamach to takie brzydkie słowo, tak chętnie podsłuchiwane. – Mag polizał mały kawałek kurczak i kontynuował. - Planujemy kontrolowany przejęcie władzy na warstwie położonej lekko powyżej Nessus, czy nie brzmi to mniej podejrzanie i agresywnie? A co do twojego pytania, tak Mefistofeles chce nam oddać władzę i odejść w zapomnienie... Euxin zamyśliły się na chwilę wpatrując w udko kurczaka - …tylko jeszcze o tym nie wie. – Czarodziej skończywszy gadać zaczął wreszcie jeść trzymany od dłuższej chwili wskaźnik.
 
__________________
To była długa (i kosztowna) awaria...

Ostatnio edytowane przez Mettalium : 02-07-2007 o 21:56.
Mettalium jest offline  
Stary 03-07-2007, 11:11   #3
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Cania
Lodowa rezydencja Sephirotha

Wysoka, wychudzona sylwetka przemierzała wykute w lodzie korytarze. Bladofioletowe dłonie, o długich palcach, starannie wygładzały zakrwawione ubranie. Czerwone plamy szpeciły idealnie czarny strój, a wszelkie próby ich usunięcia kończyły się fiaskiem, co tylko jeszcze bardzie utwierdzało łupieżcę w przekonaniu, że następnym razem, gdy będzie schodził do lochu, będzie musiał zabrać ze sobą jakieś zapasowe ubranie.

Xenak był zły i zaskoczony, że Sephiroth przerwał mu zabawę z nowym więźniem. Diabeł podejrzany o szpiegowanie dla jakiegoś yugolotha, już prawie był gotów wydać swojego pracodawcę. Nie żeby Xenak nie potrafił wydobyć tej informacji wprost z umysłu więźnia. Zazwyczaj właśnie tak robił, dzięki temu oszczędzał swój cenny czas i unikał takich błahostek jak kłamstwo, ale tym razem chciał się zabawić z ofiarą, dla czystej, sadystycznej przyjemności.

Łupieżca umysłu z obojętnością mijał kolejne drzwi, zakręty i skorupy służące Egzekutorowi. Mlecznobiałe, pozbawione źrenic oczy, bez emocji śledziły wspaniałe lodowe ozdoby. Zaczynając na płaskorzeźbach, przez statuy i pomniki, a na żyrandolach kończąc- cały parter rezydencji dawał do zrozumienia, że mieszka tu ktoś bogaty i ważny. Xenak był pod wrażeniem tego przepychu, ale tylko przez parę pierwszych dni. Później przyzwyczaił się, że to wszystko służy tylko olśnieniu ewentualnych gości i jest pozostałością po dawnym właścicielu rezydencji.

W końcu Xenak dotarł do stóp wielkich lodowych schodów, prowadzących do prywatnych komnat Sephirotha. Dwójka cornugonów przyglądała mu się podejrzliwie, ale żaden z nich nie spróbował powstrzymać łupieżcę, gdy ten zaczął wspinać się po wykutych w lodzie stopniach. Zupełnie, jak się spodziewał, masywne, zdobione drzwi, otworzyły się, gdy tylko przed nim stanął. Xenak ostatni raz wygładził szatę i przekroczył próg prywatnych komnat Sephirotha.

Sala nie była tak imponująca, jak te na dole, co dobitnie pokazywało, że Najwyższy Egzekutor nie lubi niepotrzebnie wydawać pieniędzy. Właściwie jedynymi ozdobami były egzotyczne rośliny, rozstawione w równych odstępach wokoło niewielkiej sadzawki zajmującej centrum pomieszczenia. Dwa czarcie tygrysy, pupile Sephirotha, wylegiwały się tuż na brzegu jeziorka. Spod przymrużonych powiek, Xenaka obserwowały dwie pary czujnych oczu. Łupieżca nie zwrócił uwagi na koty, rozejrzał się po pokoju, w poszukiwaniu ich właściciela, ale nie dostrzegł nikogo poza zwierzętami. Lekko zirytowany spróbował wyczuć umysł Sephirotha i nawiązać telepatyczny kontakt.

”Jestem. Po co mnie wezwałeś?”

Jedne z drzwi wychodzących z pomieszczenia otwarły się gwałtownie. Do komnaty wpadł podmuch lodowatego powietrza, niosąc ze sobą całą masę śniegu i lodu. Xenak przez moment mógł obserwować szalejącą na zewnątrz burze śnieżną, tak bardzo typową dla Cani, by po chwili do pomieszczenia wszedł, albo raczej wleciał Sephiroth. Drzwi zamknęły się za nim, całkowicie tłumiąc ryk wiatru.

Czarna, jak sama noc, szata przeleciała przez pomieszczenie i zatrzymała się tuż obok dwójki czarcich tygrysów. Kaptur powolnym ruchem obrócił się w kierunku Xenaka, w chwili gdy rękawy opadły na głowy zwierząt. Wielkie koty całkowicie zamknęły oczy i ukazały spore kły, w czymś co zapewne było kocim odpowiednikiem uśmiechu. Z ich gardeł wydobył się trudny do zidentyfikowania dźwięk, który Xenakowi kojarzył się z odgłosem zbliżającej burzy. Łupieżca czuł, jak macki zaczynają mu nerwowo drgać, nawet pomimo idealnej samokontroli jaką się zazwyczaj szczycił.

”Nie powinieneś się tak wystawiać. Wystarczy, że ktoś rozproszy chroniące cię zaklęcia i sama Cania załatwi resztę.”

W komnacie zapadła lodowata cisza. Nawet tygrysy przestały mruczeć. Xenak doskonale wiedział, że posunął się za daleko. Zazwyczaj mógł sobie pozwolić na wiele więcej, względem Sephirotha, niż jakikolwiek diabeł, ale chyba tym razem przesadził.

”Pouczasz mnie?”

Dziwaczny głos Najwyższego Egzekutora zabrzmiał w głowie łupieżcy. Xenaka, jak zwykle przeszedł dreszcz, zarówno z powodu tego głosu, zimnego, jak lody Cani, ale także z powodu mentalnego kontaktu. Potężny łupieżca bez trudu wyczuwał umysł swojego rozmówcy, a z Sephirothem rozmawiał bardzo często i za każdym razem przeżywał szok, wywołany dotknięciem umysłu tak obcego, że nawet Xenak nie potrafił sobie go wyobrazić.

”Nie, nigdy bym nie śmiał. Po prostu martwię się, że nasz korzystny układ wygaśnie wraz z twoją śmiercią.”
”Nasz układ wygaśnie, gdy ja tego zechce... albo ty zginiesz. Choć to i tak na jedno wychodzi.”
”Wybacz, nie miałem zamiaru cię obrazić...
”Dość tego gadania. Doskonale wiesz, że ja cię nie zabije. Nie póki wywiązujesz się ze swojej części umowy. A teraz przejdźmy do ważniejszych kwestii. Chcę, żebyś rozesłał swoich agentów i znalazł dla mnie parę... osób.

W umyśle łupieżcy ukazał się mentalny obraz istot, które ostatnio zainteresowały Najwyższego Egzekutora.

”Gdy twoi agenci już ich znajdą, mają natychmiast cię poinformować i cały czas obserwować. Żeby było jasne... TYLKO obserwować.”
”Jak długo mają ich śledzić?”
”Aż do czasu otrzymania nowych rozkazów. Niech zdają ci stale raporty ze swoich poczynań. Czy wszystko jasne? Jeżeli tak, to mam dla ciebie jeszcze jedną informację. Mam pewną sprawę do załatwienia w Zewnętrzu. Do czasu mojego powrotu zajmiesz się wszystkim.”
”Oczywiście. Gdy wrócisz wszystko będzie w idealnym porządku.”
”Doskonale. Możesz odejść.”

Xenak skłonił się nisko i wciąż zgięty wpół, wycofał się do wyjścia. Dopiero, gdy drzwi zamknęły się przed jego mackami, powoli wyprostował się i wciąż lekko drżąc, rozpoczął długi marsz w dół.

W swoich prywatnych komnatach Najwyższy Egzekutor uśmiechnął się sam do siebie. Najwyższa pora, żeby wyruszyć i zająć się naprawdę pilnymi sprawami.

***

Zewnętrze
Żebra

Paracs z zainteresowaniem obserwował grupę wyłaniającą się z Przeklej Bramy. Na początku przeszły dwa cornugony. Doświadczone oko Strażnika Bramy, od razu oceniło ich jako ochroniarzy i strażników jakiejś ważnej persony. Na pokrytą bliznami twarz wstąpił pełen zadowolenia uśmiech, gdy za cornugonami wyłoniły się dwie kolejne sylwetki. Pierwsza trzymająca włócznie i z czujnością rozglądająca w poszukiwaniu niebezpieczeństwa, z całą pewnością była gelugonem. Tuż obok niej powoli leciała... szata? Na twarzy Paracsa odbiło się zdumienie. Tutaj w Żebrach widział mnóstwo dziwnych istot, ale lewitujące ubranie, było czymś nowym dla niego. Prychnął z zawodem, spodziewając się jakiegoś wielkiego, muskularnego piekielnego czarta, co to już nie jednego demona pożarł, a zobaczył jakąś wiszącą w powietrzu szmatę. Nie czekał już, aż dwa kolejne diabły – ochroniarze, wyłonią się z wrót, tylko dziarskim krokiem ruszył w kierunku przybyłych. Jego nos węszył tu upośledzonych umysłowo głupków. Wyłudzenie pieniędzy od takich jest równie proste, jak ubicie lemura.

W czasie gdy Paracs dziarskim krokiem zbliżał się do grupy, Sephiroth wydał rozkazy. Lodowato zimny, władczy głos, rozkazujący ochroniarzom, żeby zaczekali w Żebrach na powrót swojego pracodawcy, lekko spowolnił Strażnika Bramy. Gdy z bliska przyjrzał się istocie, którą wcześniej określił „lewitującą szmatą”, dostrzegł, że wcale nie wygląda na jakiegoś słabowitego, pomniejszego diabełka, co to boi się własnego cienia. Jednak gdyby Paracs przejmował się takimi szczegółami nigdy nie dorobiłby się na zastraszaniu i łapówkach. Był już całkiem blisko i już otwierał usta, żeby się odezwać, gdy kaptur Sephirotha odwrócił się w jego kierunku. To wystarczyło, żeby Paracs, całkiem słusznie, zrezygnował z pomysłu rozmowy z nieznajomy i pośpiesznie zawrócił na swoje stanowisko.

Sephiroth wolno ruszył przez portalowe miasto. Większość istot schodziła mu z drogi w obawie przez tym, co może się stać jeśli tego nie zrobią. Wkrótce Najwyższy Egzekutor Cani znalazł się na otwartej przestrzeni, daleko za miastem. Zatrzymał się na chwile, ostatni raz obejrzał na Żebra, poczym ruszył w kierunku Osi.

***

Zewnętrze
Oko Zapomnienia

Oś z każdym kolejnym kilometrem coraz bardziej górowała nad Najwyższym Egzekutorem. Podróż z Żeber była bardzo długa, ale na szczęście spokojna. Sephiroth z niemałą satysfakcją zauważył, że wszystko co żyje, omija go szerokim łukiem.

Stopniowo teren z prawie idealnie płaskich równin, stawał się coraz bardziej pofałdowany. Zupełnie nie przeszkadzało to Sephirothowi, który bez trudu unosił się tuż nad ziemią, choć im bliżej Osi znajdował się Najwyższy Egzekutor, tym bardziej opadał ku podłożu. Gdy po długiej podróży, Sephiroth znalazł się pomiędzy wzgórzami, jego ruch bardziej przypominał ślizganie się po ziemi, niż swobodne lewitowanie tuż nad nią.

Krótką chwile zajęło mu odnalezienie "Oka zapomnienia" ukrytego pośród wzgórz. Sephiroth nigdy wcześniej nie bywał w tym miejscu, wiec teraz, powoli zbliżając się do frontowych drzwi, z ciekawością przyglądał się karczmie. Ku zaskoczeniu Najwyższego Egzekutora wejście otworzyło się i z wnętrza wyszedł mu na spotkanie rakszasa o białej sierści.

Sephiroth nigdy wcześniej nie spotkał się z Alsenuemorem twarzą w twarz, do tej pory zawsze porozumiewali się przez posłańców, dlatego widok białego rakszasy trochę go zaskoczył, choć z oczywistych powodów nikt nie mógł tego zobaczyć. Najwyższy Egzekutor zbliżył się do kłaniającego się rakszasy.

- Sługa, sługa uniżony.
- Tak, tak. Wszyscy już tysiące razy to słyszeliśmy i widzieliśmy, wiec możesz dać sobie spokój. Musze przyznać, że wybrałeś idealne miejsce na spotkanie. Ciche i dyskretne. Ciekaw jestem, jak wiele podobnych znasz.

Nie czekając na odpowiedź Alsenuemora, Sephiroth wkroczył do karczmy. Badawczym spojrzeniem, zmierzył całe pomieszczenie, nie okazał żadnego zainteresowania na widok jedzenia i zatrzymał się dopiero na lustrze.


Najwyższy Egzekutor krytycznie przyjrzał się swojemu odbiciu, poczym przeszedł do jednego z niewielkich okienek, czekając aż wszyscy się zjawią i zajmą miejsca. Przez moment zapatrzył się na widoki Zewnętrza i dopiero głos Venefi’cusa oderwał go od rozważań, jakie prowadził we własnej głowie. Z zainteresowaniem obserwował, jak czarodziej ujmuje kielich z winem. Zastanawiało go, czy półczłowiek, jak nazywał go Sephiroth, dzięki swoim eksperymentom z własnym ciałem zyskał niepodatność na zwyczajne trucizny, choćby te pochodzenia roślinnego. Po spokoju z jakim mężczyzna pił wino, Najwyższy Egzekutor doszedł do wniosku, że istotnie tak właśnie musiało być.

Gdy Venefi’cus skończył, głos zabrał Sephiroth.

- Nieważne, jak będziemy to nazywać, skoro i tak chodzi o jedno i to samo. W tym towarzystwie możemy określać wszystko po imieniu, prawda? Po co tracić nasz cenny czas na subtelne, zawoalowane wypowiedzi, skoro można mówić wprost?

Sephiroth ze spokojem zmierzył wszystkich wzrokiem, spodziewając się jakiegoś sprzeciwu. W końcu diabły uwielbiały „subtelne, zawoalowane wypowiedzi” i gry słów, zresztą jeśli spojrzeć na Venefi’cusa, to można by dojść do wniosku, że nie tylko czarty.

- Jeśli chcemy zniszczyć Mefistofelesa musimy pozbawić go wszystkiego. Władzy, funduszy, sojuszników i całej reszty. Pytanie brzmi, od czego i jak zaczniemy?
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 03-07-2007 o 17:42.
Markus jest offline  
Stary 03-07-2007, 18:43   #4
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Harmonijna Domena Zewnętrza, Karczma Oko Zapomnienia

Gości rozsiedli się przy stole, przynajmniej większości z gości. Alsenuemor przyglądał im się, oceniał ich. Patrząc poprzez przymknięte powieki wyglądał niczym tygrys oceniający ofiarę. Goście.. przynajmniej niektórzy, sie rozluźnili.
- Zamach to takie brzydkie słowo, tak chętnie podsłuchiwane. – Venefi’cus polizał mały kawałek kurczaka i kontynuował. - Planujemy kontrolowany przejęcie władzy na warstwie położonej lekko powyżej Nessus, czy nie brzmi to mniej podejrzanie i agresywnie? A co do twojego pytania, tak Mefistofeles chce nam oddać władzę i odejść w zapomnienie... – Mag zamyślił się na chwilę wpatrując w udko kurczaka - …tylko jeszcze o tym nie wie. – Czarodziej skończywszy gadać zaczął wreszcie jeść trzymany od dłuższej chwili wskaźnik.
- Nieważne, jak będziemy to nazywać, skoro i tak chodzi o jedno i to samo. W tym towarzystwie możemy określać wszystko po imieniu, prawda? Po co tracić nasz cenny czas na subtelne, zawoalowane wypowiedzi, skoro można mówić wprost?
Unosząca sie szata będąca Sephirothem wypowiedziała z typowym dla siebie chłodem w głosie.
- Jeśli chcemy zniszczyć Mefistofelesa musimy pozbawić go wszystkiego. Władzy, funduszy, sojuszników i całej reszty. Pytanie brzmi, od czego i jak zaczniemy?
- Niewątpliwie trzeba pamiętać o jednym. Sam Mefistofeles jest istotą o potężnej sile, w dodatku ciężko go zranić nawet potężnym magicznym orężem.- rakszasa zawiesił na chwilę głos. A po tym dramatycznym interludium, dodał. - Potrzebne są artefakty i to bardzo mocne. Niestety, nawet przy całej swojej potędze, nie macie swobodnego dostępu do tej części zbrojowni, w której wasi władcy trzymają taki oręż. Władca każdej warstwy, pilnuje dobrze tego, od czego mógłby zginąć.
Alsenuemor wstał i podszedł do wąskiego okna. Spojrzawszy przez nie rzekł.- Co zaś do ciekawskich uszu, zadbałem o to by nikt nam nie przeszkadzał. Zdaję sobie dobrze sprawę z ryzyka jakie podejmujemy. A choć jestem tylko pionkiem w całej tej rozgrywce, to nie wierzę, że Mefistofeles oszczędzi mnie w razie wpadki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 04-07-2007, 03:33   #5
 
Mettalium's Avatar
 
Reputacja: 1 Mettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znany
Podczas gdy Sephirothem i Alsenuemor mówili, czarodziej dojadł, a raczej wydłubał smaczniejsze kąski, udka kurczaka i odrzucił je na talerz. Wziął kielich z winem do ręki, powąchał je, następnie powiedział do stojącego przy oknie Pionka.

- Oczywiście że zadbałeś, inaczej osobiście wydał bym cię Belzebubowi lub Mefistofelesowi. Choć ten drugi był przy ostatnim buncie bardzo łaskawy, zabił wszystkich od razu. Venefi’cus przerwał i odłożył wino. Spojrzał na chwilę z lekkim zażenowanie na Pierwszego Kata Cani, oparł się łokciami o stół, po czym kontynuował. – Widzicie dzieci, nie chciałbym wam zbytnio psuć dobrego humoru i poczucia bezpieczeństwa, ale osobiście złapałem już niezliczoną ilość spiskowców od siedmiu boleści, którym wydawało się że nikt ich nie słyszy, a we własnym towarzystwie mogą mówić wprost. – Mag wrócił do poprzedniej pozycji, czyli rozwalenia się na krześle.

Chodzi o to, że zawsze może być ktoś, kto nas podsłuchuje, więc im rzadziej będziemy się afiszować naszymi planami, tym większą mamy szansę je zrealizować. A co do kolejności zadań, to nasz agent od zadań specjalnych ma rację. Najpierw należało by zdobyć, lub chociaż zlokalizować broń, za pomocą której moglibyśmy ostatecznie powiedzieć Mefistofelesowi dobranoc. Inaczej cała zabawa ułatwiła by tylko życie Belzebubowi ,a my dostalibyśmy jedynie gorące podziękowania. A skoro potrzebujemy broni to trzeba odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Skąd ją wziąć? Kto ją przechowa? Kto będzie nią władał? Odpowiedź na ostatnie pytanie uzgodnimy, gdy dowiem się jaka ona będzie. Odpowiedź na pierwsze można łatwo zawęzić. Plany zewnętrzne raczej odpadają, tam gdzie mamy dostęp drużyna diabłów kradnąca artefakt wzbudziła by zbyt duże zainteresowanie. Pozostają wewnętrzne, przechodnie i materialny. Proponował bym ten ostatni, wypełniony potrzebnymi nam przedmiotami i słabymi stworzeniami. Poza tym, tam stale jest zamieszanie, więc grupa diabłów z artefaktem w tą czy w tamtą stronę nie zrobi na nikim wrażenia. – Mag stwierdziwszy ze powiedział już chyba wszystko co mu tylko przyszło do głowy, zaczął delektować się kolejnym przysmakiem ze stołu.
 
__________________
To była długa (i kosztowna) awaria...
Mettalium jest offline  
Stary 04-07-2007, 11:46   #6
 
Legion's Avatar
 
Reputacja: 1 Legion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znany
Xar'nash powoli leciał w stronę karczmy. Nie był przyzwyczajony do samotnych i cichych wycieczek do obszarów w których magia nie działa. Zdecydowanie lepiej czuł się gdy jego śladem podążają zastępy diabłów pragnących pozbawić wrogów życia. No cóż kolosalny piekielny czart mierzący ponad 3,5 metra kiepsko nadawał się na szpiega.

Jednak spotkanie na które się wybierał było nietypowe. Wraz z trójką pomniejszych czartów miał obalić Mefistofelesa, władcę ósmej. Musiał zachowywać największe środki bezpieczeństwa by nie zostać wykrytym.

Czart widział już karczmę gdy przemknęła pod nim mała postać przypominające człowieka. Ludzie bawili Xar'nasha. Żyli tak krótko a mimo to starali się uzyskać władzę nad całymi planami. Ich pośpiech był zwykle przyczyną ich klęski.

Do samej karczmy Piekielny wszedł jako trzeci. Z ulgą stwierdził że nikt nie będzie im przeszkadzać, więc ze spokojem rozsiadł się przy obficie zastawionym stole. Trzeba było przyznać że spotkanie zostało zaopatrzone wyśmienicie. W zasadzie od momentu wejścia do karczmy czart bardziej interesował się tym co znajduje się na stole.

Spokojnie rozpoczął ucztę. Nie zważał na trucizny i inne głupoty których śmiertelnicy tak bardzo się boją. Zresztą jedzenie było zbyt pyszne by mogło się zmarnować nawet jeśli było zatrute. W pochłanianie kolejnych potraw Xar'nash był niemal tak dobry jak w rozwalaniu demonicznych łbów. Właśnie w jego oczy rzucił się smakowity kęs kurczaka gdy zdeformowany czarodziej po niego sięgną. Czart z żalem w oczach odprowadził wzrokiem kawałek kurczaka i z ogromną niechęcią przyglądał się jak Venefi’cus traktuje go jako wskaźnik.
- Jeśli chcemy zniszczyć Mefistofelesa musimy pozbawić go wszystkiego. Władzy, funduszy, sojuszników i całej reszty. Pytanie brzmi, od czego i jak zaczniemy? - stwierdził Alsenuemor
- Jeśli o nie chodził to zacząłbym od głowy ale tak łatwo to raczej nie będzie - odpowiedział czart niezwykle wysokim głosem.

W tym momęcie jego bystry wzrok dojrzał... elfie udko. Zadowolony z siebie powrócił do oczyszczania stołu.
 
__________________
Nothing else
Legion jest offline  
Stary 05-07-2007, 19:56   #7
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Harmonijna Domena Zewnętrza, Karczma Oko Zapomnienia

- Oczywiście że zadbałeś, inaczej osobiście wydał bym cię Belzebubowi lub Mefistofelesowi. Choć ten drugi był przy ostatnim buncie bardzo łaskawy, zabił wszystkich od razu. – Venefi’cus przerwał i odłożył wino. Spojrzał na chwilę z lekkim zażenowanie na Pierwszego Kata Canii, oparł się łokciami o stół, po czym kontynuował. – Widzicie dzieci, nie chciałbym wam zbytnio psuć dobrego humoru i poczucia bezpieczeństwa, ale osobiście złapałem już niezliczoną ilość spiskowców od siedmiu boleści, którym wydawało się że nikt ich nie słyszy, a we własnym towarzystwie mogą mówić wprost. – Mag wrócił do poprzedniej pozycji, czyli rozwalenia się na krześle.

Rakszasa postanowił nie psuć humoru czarodzieja faktami. Zdając sobie sprawę z tego, że bez względu to któremu z dwóch władców, Venefi'cus wydałby spiskowców byłby przegrany. W interesie Belzebuba nie leżało pomaganie Mefistofelesowi. Natomiast wydanie spisku Mefistofelesowi, mogło by zaowocować wdzięcznością u tego czarta, lub nie. Natomiast dla Belzebuba byłaby to oczywista zdrada. I Venefi'cus zyskałby potężnego wroga oraz stracił miejsce zamieszkania...a być może nawet życie.

– Chodzi o to, że zawsze może być ktoś, kto nas podsłuchuje, więc im rzadziej będziemy się afiszować naszymi planami, tym większą mamy szansę je zrealizować. A co do kolejności zadań, to nasz agent od zadań specjalnych ma rację. Najpierw należało by zdobyć, lub chociaż zlokalizować broń, za pomocą której moglibyśmy ostatecznie powiedzieć Mefistofelesowi dobranoc. Inaczej cała zabawa ułatwiła by tylko życie Belzebubowi ,a my dostalibyśmy jedynie gorące podziękowania. A skoro potrzebujemy broni to trzeba odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Skąd ją wziąć? Kto ją przechowa? Kto będzie nią władał? Odpowiedź na ostatnie pytanie uzgodnimy, gdy dowiem się jaka ona będzie. Odpowiedź na pierwsze można łatwo zawęzić. Plany zewnętrzne raczej odpadają, tam gdzie mamy dostęp drużyna diabłów kradnąca artefakt wzbudziła by zbyt duże zainteresowanie. Pozostają wewnętrzne, przechodnie i materialny. Proponował bym ten ostatni, wypełniony potrzebnymi nam przedmiotami i słabymi stworzeniami. Poza tym, tam stale jest zamieszanie, więc grupa diabłów z artefaktem w tą czy w tamtą stronę nie zrobi na nikim wrażenia. – Mag stwierdziwszy ze powiedział już chyba wszystko co mu tylko przyszło do głowy, zaczął delektować się kolejnym przysmakiem ze stołu.
- Z planami materialnymi jest ten mały problem...- rzekł Alsenuemor. -..iż wiele legend o skarbach ukrytych na tych planach jest wyolbrzymionych. I często potężny z pozoru oręż,po znalezieniu, okazuje się odpustową błyskotką. Niemniej, zgodnie z twymi sugestiami panie.. poszukam odpowiednich informacji na ten temat.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 05-07-2007 o 20:19.
abishai jest offline  
Stary 10-07-2007, 20:06   #8
 
Baby Biatch's Avatar
 
Reputacja: 1 Baby Biatch nie jest za bardzo znany
Mephistian przysłuchiwał się dłuższy czas towarzyszom, przypatrując się im, oceniając ich, szufladkując ich w swoim umyśle. Ambitni, tajemniczy, niebezpieczni. Przypominali mu pewną osobę, choć nie za bardzo wiedział kogo. Coraz rzadziej w końcu zdejmował maskę.
W końcu postanowił wysunąć się z cienia i zbliżyć się na tyle blisko nich, by wywoływało to naturalny dyskonfort, by mogli nawzajem poczuć swoje oddechy. Widział w ich oczach odrazę. Dlatego właśnie nosił Maskę Strachu. Potworna powierzchowność, którą jej zawdzięczał pozostawiała tylko w jego domysłach, czy obrzydzenie wywoływane jest przez nią, czy przez makabryczne kikuty skrzydeł wyrastające z jego pleców. Postanowił w końcu zabrać głos.

– Przyjaciele – sam nie mógł powstrzymać się od parsknięcia śmiechem, po wypowiedzeniu tego słowa – nie komplikujmy za bardzo arsenału narzędzi, jakich użyjemy, by wybudować nasz prawie pewny stryczek. Nie potrzebujemy artefaktu, który zabije Mephistophelesa. Ba, obawiam się, że takie cudo nie istnieje. Potrzebujemy czegoś, co osłabi go na tyle, by można było się go pozbyć przy udziale prostszych metod. Starych i sprawdzonych. Istnieje pewne niedoceniane zaklęcie - małe cacko nekromancji. „Palec śmierci”. Oczywiście, to idiotyzm sądzić, że Mephistopheles mógłby paść jego ofiarą. Ale jeżeli obniżylibyśmy jego siły witalne... Gdybyśmy pozyskali przedmiot będący w stanie pozbawić go dobrej kondycji... fizycznej wytrwałości... wtedy jest mała szansa, że przeżyłby zastosowanie tego czaru. Oczywiście mowa tu o niezwykle potężnym przedmiocie. Jest to jednak coś konkretniejszego, niż bliżej nieokreślony artefakt o jakim wspominaliście. A w międzyczasie moglibyśmy się skupić na sposobie wkupienia się w łaski władcy ósmej warstwy. Sephiroth wydaje się naturalną kandydaturą, by dowiedzieć się czegoś więcej, by znaleźć kogoś, kto byłby w stanie zmiękczyć serce Mephistophelesa na tyle, by zbliżyć się do niego dostatecznie blisko, aby na nim nasz cudowny przedmiot...hmm... wypróbować... Możliwe, że najbardziej nadawałby się do tego któryś z nas. Ja raczej nie budzę pozytywnych emocji.. Ale ty, sługo ślimaka – Euxin, tak? – to już co innego. – Mephistian uśmiechnął się obleśnie, co jeszcze bardziej uwypukliła kryształowa maska i złapał niczego nie spodziewającego się Venefi’cusa za podbródek czule głaszcząc go wskazującym palcem po szyji – Mephistopheles ma słabość do przystojnych twarzy, a najbardziej do swojej... Ładny zdrajca, mógłby być kimś komu okazałby względy. Szczególnie zdrajca Belzebuba. Hmm... Słyszałem też pogłoski o jego związku z Fierną, Xar’nashu... Lepiej byłoby jednak nie angażować arcydiabłów w naszą małą intrygę...

Puścił twarz Venefi’cusa, posłał mu w powietrze całusa i radował się w duchu widokiem obrzydzenia na jego twarzy. Tak... to na pewno przez tą maskę, powtarzał sobie. Nikt z nich nie patrzy się na kikuty moich skrzydeł. Nich z nich nie patrzy się na kikuty moich skrzydeł... Nikt z nich...
 
__________________
Wszyscy chcą Twojego szczęścia... nie daj go sobie zabrać! gg 5067429
Baby Biatch jest offline  
Stary 11-07-2007, 15:03   #9
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
– Widzicie dzieci, nie chciałbym wam zbytnio psuć dobrego humoru i poczucia bezpieczeństwa, ale osobiście złapałem już niezliczoną ilość spiskowców od siedmiu boleści, którym wydawało się że nikt ich nie słyszy, a we własnym towarzystwie mogą mówić wprost.

Sephiroth trochę się zawiódł. Co prawda nie przepadał za pozostawaniem w centrum uwagi, ale po pozostałych spiskowcach oczekiwał zupełnie innego zachowania. Szczególnie po magu spodziewał się jakiejś mądrej uwagi. Najwyższy Egzekutor przez moment rozważał, czy powinien kontynuować tą dyskusje i w końcu doszedł do wniosku, że rozmowa z półczłowiekiem, coraz bardziej go bawi.

- Nie martw się dziecko. Kto, jak kto, ale ty nie jesteś wstanie popsuć mojego humoru. Zastanawiam się ilu z tych zdrajców ukrywało się w miejscu całkowicie odciętym od magii, gdzie nawet najpotężniejsi bogowie nie zdołaliby podejrzeć ich, czy podsłuchać dzięki swoim mocom. Chyba zapomniałeś gdzie jesteśmy- o „Oku Zapomnienia” wie tylko garstka osób i raczej w niczyim interesie nie leży zdradzanie jego położenia. Zresztą, nawet gdyby ktoś nas podsłuchiwał, to twoje słowa... zaraz jak to szło? „Kontrolowane przejęcie władzy”, tak? No w każdym razie, wszyscy szpiedzy którzy to usłyszeli już są w drodze do swoich pracodawców. No, ale skończmy tą jałową dyskusje i zajmijmy się ważniejszymi sprawami. Dalej Venefi’cusie, kontynuuj. Wyglądasz na osobę, która ma wiele wartościowych rzeczy do powiedzenia.

Głos Najwyższego Egzekutora, jak zwykle zimny i obojętny, doskonale pokazywał nastawienie Sephirotha. Cała ta sytuacja była dla niego zabawna. Pięciu indywidualistów, a każdy z nich potężny i wpływowy, wszyscy zgromadzeni w jednym tajemniczym miejscu, próbujący dojść ze sobą do porozumienia i ułożyć wspólne plany. Suto zastawiony stuł, pokorne powitanie tuż przed wejściem i wszystkie te mowy, na pozór całkiem miłe, bynajmniej jak na istoty mieszkające w Piekle, a w rzeczywistości wręcz ociekające trucizną. Przecież każdy z tu obecnych chciał tylko jednego... lodowego tronu Cani. Sephirotha zastanawiało po co udawać, że jest inaczej?

Najwyższy Egzekutor ze spokojem wysłuchał dalszych przemów „towarzyszy”. Pomysł zdobycia artefaktu wydał mu się dość interesujący, choć miał parę istotnych wad. Jednak pomimo nich, wciąż był wart przedyskutowania i przemyślenia. Właśnie Sephiroth po raz kolejny miał zamiar wtrącić się do dyskusji, gdy z cienia wynurzył się Mephistian. Najwyższy Egzekutor wysłuchał słów okaleczonej istoty. Trudno było powiedzieć jakie emocje wzbudził w nim widok pokiereszowanego ciała, słowa Mephistiana i jego zachowanie. Kaptur głęboko nasunięty na twarz uniemożliwiał rozpoznanie jej wyrazu... właściwie nawet uniemożliwiał jej dostrzeżenie.

Gdy Mephistian odsunął się od Venefi'cusa, Sephiroth ruszył w kierunku sługi Mammona. Powoli zaczął zataczać wokoło niego kręgi, utrzymując niewielką odległość. Kaptur odwrócony w kierunku Mephistiana unosił się i opadał, gdy Sephiroth uważnie oglądał każdą bliznę, oparzenie, czy jakikolwiek inny ślad tortur, jaki szpecił Mephistiana, a nie był zasłonięty przez ubranie. Najwyższy Egzekutor wyglądał jak fachowiec podziwiający efekty cudzej pracy. Sephiroth często stosował tortury, wręcz wyniósł tą umiejętność do rangi sztuki i teraz z podziwem oglądał kunszt innego mistrza. Gdyby ktokolwiek mógł zobaczyć teraz wyraz jego twarzy nie dostrzegłby odrazy, lecz dziwny, wypaczony rodzaj fascynacji.

Gdy w końcu Sephiroth zatoczył pełne koło i zatrzymał się przed Mephistianem, Najwyższy Egzekutor wyszeptał coś do okaleczonego diabła, tak cicho, że tylko on zdołał to usłyszeć.

Następnie Sephiroth odleciał od Mephistiana i odezwał się ponownie, tym razem głośno, żeby wszyscy go słyszeli.

- Chyba nie doceniasz Mefistofelesa. On nie ufa nikomu i wątpię, żeby kiedykolwiek zaufał. Szanse na to, żeby znaleźć odpowiedniego kandydata są prawie żadne, choć oczywiście mogę spróbować. Venefi’cus nie nadaje się, głównie dlatego, że Mefistofeles od razu dowiedziałby się, w czyjej jest służbie i uznałby to za kolejny spisek Belzebuba. Zresztą nawet gdyby uwierzył, że Euxin zdradził swojego dawnego pana, to tym bardziej by mu nie ufał. W końcu skoro raz zdradził swojego władcę, mógłby zrobić to po raz drugi.
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 11-07-2007 o 15:06.
Markus jest offline  
Stary 11-07-2007, 19:36   #10
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Harmonijna Domena Zewnętrza, Karczma Oko Zapomnienia

– Przyjaciele – sam nie mógł powstrzymać się od parsknięcia śmiechem, po wypowiedzeniu tego słowa – nie komplikujmy za bardzo arsenału narzędzi, jakich użyjemy, by wybudować nasz prawie pewny stryczek. Nie potrzebujemy artefaktu, który zabije Mephistophelesa. Ba, obawiam się, że takie cudo nie istnieje. Potrzebujemy czegoś, co osłabi go na tyle, by można było się go pozbyć przy udziale prostszych metod. Starych i sprawdzonych. Istnieje pewne niedoceniane zaklęcie - małe cacko nekromancji. „Palec śmierci”. Oczywiście, to idiotyzm sądzić, że Mephistopheles mógłby paść jego ofiarą. Ale jeżeli obniżylibyśmy jego siły witalne... Gdybyśmy pozyskali przedmiot będący w stanie pozbawić go dobrej kondycji... fizycznej wytrwałości... wtedy jest mała szansa, że przeżyłby zastosowanie tego czaru. Oczywiście mowa tu o niezwykle potężnym przedmiocie. Jest to jednak coś konkretniejszego, niż bliżej nieokreślony artefakt o jakim wspominaliście. A w międzyczasie moglibyśmy się skupić na sposobie wkupienia się w łaski władcy ósmej warstwy. Sephiroth wydaje się naturalną kandydaturą, by dowiedzieć się czegoś więcej, by znaleźć kogoś, kto byłby w stanie zmiękczyć serce Mephistophelesa na tyle, by zbliżyć się do niego dostatecznie blisko, aby na nim nasz cudowny przedmiot...hmm... wypróbować... Możliwe, że najbardziej nadawałby się do tego któryś z nas. Ja raczej nie budzę pozytywnych emocji.. Ale ty, sługo ślimaka – Euxin, tak? – to już co innego. – Mephistian uśmiechnął się obleśnie, co jeszcze bardziej uwypukliła kryształowa maska i złapał niczego nie spodziewającego się Venefi’cusa za podbródek czule głaszcząc go wskazującym palcem po szyi – Mephistopheles ma słabość do przystojnych twarzy, a najbardziej do swojej... Ładny zdrajca, mógłby być kimś komu okazałby względy. Szczególnie zdrajca Belzebuba. Hmm... Słyszałem też pogłoski o jego związku z Fierną, Xar’nashu... Lepiej byłoby jednak nie angażować arcydiabłów w naszą małą intrygę...
Puścił twarz Venefi’cusa, posłał mu w powietrze całusa i radował się w duchu widokiem obrzydzenia na jego twarzy. Rakszasa przyglądał sie temu ze spokojem, ciekawy ile zniesie Venefi'cus...Śmiertelnicy bywają tacy .. wybuchowi, i wrażliwi na punkcie dystansu fizycznego.

Gdy Mephistian odsunął się od Venefi'cusa, Sephiroth ruszył w kierunku sługi Mammona. Powoli zaczął zataczać wokoło niego kręgi, utrzymując niewielką odległość. Kaptur odwrócony w kierunku Mephistiana unosił się i opadał, gdy Sephiroth uważnie oglądał każdą bliznę, oparzenie, czy jakikolwiek inny ślad tortur, jaki szpecił Mephistiana, a nie był zasłonięty przez ubranie. Najwyższy Egzekutor wyglądał jak fachowiec podziwiający efekty cudzej pracy. Sephiroth często stosował tortury, wręcz wyniósł tą umiejętność do rangi sztuki i teraz z podziwem oglądał kunszt innego mistrza. Gdyby ktokolwiek mógł zobaczyć teraz wyraz jego twarzy nie dostrzegłby odrazy, lecz dziwny, wypaczony rodzaj fascynacji.
Gdy w końcu Sephiroth zatoczył pełne koło i zatrzymał się przed Mephistianem, Najwyższy Egzekutor wyszeptał coś do okaleczonego diabła, tak cicho, że tylko on zdołał to usłyszeć.
Następnie Sephiroth odleciał od Mephistiana i odezwał się ponownie, tym razem głośno, żeby wszyscy go słyszeli.

- Chyba nie doceniasz Mefistofelesa. On nie ufa nikomu i wątpię, żeby kiedykolwiek zaufał. Szanse na to, żeby znaleźć odpowiedniego kandydata są prawie żadne, choć oczywiście mogę spróbować. Venefi’cus nie nadaje się, głównie dlatego, że Mefistofeles od razu dowiedziałby się, w czyjej jest służbie i uznałby to za kolejny spisek Belzebuba. Zresztą nawet gdyby uwierzył, że Euxin zdradził swojego dawnego pana, to tym bardziej by mu nie ufał. W końcu skoro raz zdradził swojego władcę, mógłby zrobić to po raz drugi.

- Mefistofeles to cwana bestia, ale co najgorsze. Droga do jego tronu biegnie przez kilkanaście sług i zauszników którzy mogliby sprawić kłopoty, bądź wręcz stanowić zagrożenie. Nie twierdzę, że są absolutnie lojalni, ale niekoniecznie musza okazać się chętni do współpracy właśnie z wami. Mają przecież własne animozje i ambicje.. Oraz co najważniejsze słabości. Moi agenci przygotowują dla mnie spis osób które mogłyby wam przeszkodzić.- rzekł Alsenuemor mrużąc nieco oczy. - Na razie dysponuję jednak szczątkowymi informacjami.. Dlatego liczę, że obecny tu Sephiroth rozjaśni nieco sytuację i odpowie o nich coś więcej. Jedną z nich Antilia, druga zaś Testaron. Co zaś do pozostałych interesujących osób przedstawię informacje tak jak tylko będzie to możliwe.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 11-07-2007 o 19:51.
abishai jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172